Nieważne, czy do ośmiościennego pomieszczenia doprowadziły cię dziesiątki schodów wijących się przy ścianach wysokiej wieży, drzwi z wydrapanymi nań tajnymi znakami w jakimś pachnącym przyprawami i wielbłądzim serem zaułku, a może klapa ukryta pod słomą w lochu wielkiego wezyra – wściekłego z powodu jakiejś niewinnej drobnostki, choćby zorganizowania wyścigów miotlarskich dookoła jego strzelistej wieżyczki – tak czy siak każde z tych przejść doprowadziło cię dzięki tajemniczej i pachnącej suszonymi ziarnami kawy komnaty legendarnej postaci. Aromat fig, drogie, zdobione na bliskowschodnią modłę meble, półki zawalone wręcz zwojami zapisanymi tekstami co najmniej tysiąca baśni – wszystko to sprawia wrażenie na tyle wyjątkowe, że nie zauważasz prawie skrytych za atłasową kotarą drzwi…
Aby sprawdzić, czy los pozwala ci wejść do Komnaty Szeherezady, rzuć kostką sześciościenną. Wyniki parzyste oznaczają brak szczęścia, nieparzyste – powodzenie. Rzutu tego możesz spróbować raz dziennie. Każda kolejna próba wejścia do tematu także wymaga rzutu. UWAGA: po napisaniu jednego posta z kostką parzystą - brak wejścia do Komnaty - nie ma potrzeby pisania kolejnych postów z nieudanymi próbami. Po wylosowaniu parzystej liczby wystarczy odczekać po prostu jeden dzień.
Przejścia pomiędzy lokacjami fabularnie odbywają się jedno po drugim. To znaczy, że jeśli uda ci się przejść przez wszystkie lokacje, od początku do końca za jednym razem, to pomiędzy nimi nie ma żadnych czasowych przerw.
Z Komnaty Szeherezady możesz przejść – drzwiami za kotarą oczywiście – do kolejnej lokacji, jaką są Przedmieścia Miasta Sztukmistrzów.
Tutaj musisz nosić specjalny strój.
Ostatnio zmieniony przez Darren Shaw dnia Wto Lip 13 2021, 09:02, w całości zmieniany 1 raz
Uwierzycie jeśli Wam powiem, że trafiłam tutaj zupełnie przez przypadek? Zwiedzałam sobie pałac, chodząc bez jakiegoś konkretnego celu, karmiąc otoczy wszędobylnym bogactwem i częściowo zastanawiając się dlaczego wybrałam miejsce, w którym muszę chodzić w tej kolorowej sukni. Mój wzrok przenosił się pomiędzy obrazami, wazami i typowymi dla arabskiej kultury przedmiotami. Moja wędrówka trwała do momentu, gdy natrafiłam na drzwi...i to zdecydowanie nie takie normalne. Miałam wrażenie, że dosłownie przed chwilą się zmaterializowały w ścianie, jakby specjalnie dla mnie. Przejechałam wzrokiem po odrzwiach, dostrzegając znaki i symbole, których w żaden sposób nie rozumiałam. Wzięłam głębszy oddech i złapałam za klamkę. Ta nie czekając na mój kolejny ruch sama ruszyła ku dołowi, otwierając zapadkę w drzwiach. Usłyszałam skrzypnięcie, a po kolejnym oddechu pchnęłam drzwi ponownie skrzypiąc tak przeraźliwie, że mogłabym obudzić umarłego. Bez zastanowienia szybkim krokiem weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Pomieszczenie w którym się znalazłam nie przypominało żadnego w którym do tej pory byłam. Półka zawalona zwojami była tym co najbardziej przykuło moją wiedzą. Ruszyłam w jej kierunku, chcąc zagłębić się w skrywanych tu tajemnicach ale...moją uwagę zwróciło coś jeszcze. Piękna, zasłonięta kotara w dziwny sposób mnie przyciągała do siebie. Poddałam się swojemu przeczuciu i podeszłam do niej, odsuwając kawałek i wkładając głowę do środka. Widok drzwi zadziwiająco mnie nie zaskoczył, a to, że zaraz je otworzyłam i przez nie przeszłam...musiało być wynikiem jakiejś magii.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Słyszała o legendarnej Szeherezadzie i miała ogromną chęć sprawdzenia siebie w odnalezieniu jej komnaty. Wzięła ze sobą swojego pappara, który przewodnikiem najlepszym nie był, wciąż wychwalając swoją podopieczną, jakby ta była jakimś bóstwem, co Irv niezmiennie irytowało, ale starała się nie pokazywać tego po sobie. Właśnie przez tę cechę ptaszyska musiała skręcić w zły korytarz, bowiem gdy otworzyła drzwi, które według prefekt miały prowadzić do legendarnej komnaty, nie ujrzała za nimi tego, czego się spodziewała, a zwykłe wejście do pałacowej kuchni. Nie zamierzała się jednak poddawać. Poprawiła swój tradycyjny strój i obiecała sobie, że wznowi poszukiwania najszybciej, jak będzie to możliwe.
//zt
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Przeżyta przygoda poprzedniego dnia pchnęła mnie do ponownego odnalezienia przedziwnego pokoju. Czułam, że drzwi za rozbójnikami kryją jeszcze jedną tajemnicę i nie byłabym sobą gdybym nie starała się jej odkryć. Wróciłam w rejon pałacu gdzie odnalazłam drzwi, jednocześnie wzdychając na konieczność ponownego ubrania tej przeklętej sukni. Po drodze przyciągnęłam wiele spojrzeń, prosiłam w duchu żebym nie trafiła na żadnego pożądliwego młodzieńca lub kogoś, kto będzie za mną szedł do jakiejś opuszczonej części by mnie porwać. Aż się wzdrygnęłam na samą myśl i przyśpieszyłam kroku, oglądając się co jakiś czas za siebie. Nim moje obawy zdążyły przyprawić mnie o ból głowy, dosłownie przed moim nosem pojawiły się drzwi. Te kochana drzwi z dziwnymi znakami. Szybko je otworzyłam i po wejściu do środka zamknęłam. Moje oczy ucieszyły się na widok półki z pergaminami, jednak zamiast do niej od razu skierowałam się do kotary. Uśmiechnęłam się gdy odnalazłam za nią drzwi i z sercem w gardle przeszłam dalej.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Po raz kolejny podjęła się próby znalezienia legendarnej, baśniowej komnaty Szeherezady. Ubrała swój miętowy tutejszy strój i wraz ze średnio pomocnym papparem dla towarzystwa zaczęła ponownie lawirować między korytarzami pałacu. W końcu natrafiła na schody, których wcześniej zdecydowanie nie widziała. Rozpoczęła wspinaczkę, a gdy na jej końcu natrafiła na tajemnicze drzwi, miała dziwne przeczucie, że właśnie znalazła to, czego pragnęła. Nie pomyliła się. Gdy tylko pchnęła drzwi, jej oczom ukazała się przepiękna i pełna przepychu komnata. Irv spędziła chwilę, by lepiej zapoznać się z pomieszczeniem, ale już po chwili odkryła kolejną, tym razem ukrytą parę drzwi, które znajdowały się za niepozorną kotarą. Bez zastanowienia pewniej ujęła w dłoni różdżkę i przeszła przez nie, gotowa na to, co miała zaraz ujrzeć.
//zt
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Kolejny dzień przyniósł ponowienie poszukiwań. Tym razem byłam przygotowana na możliwe spotkanie z rozbójnikami zaraz po przejściu przez drzwi za kotarą. Byłam zdeterminowana by tym razem pokonać bandę i odkryć jaka kolejna przygoda mnie czeka. Jeszcze raz przybyłam na korytarz, gdzie pojawiały się drzwi. Ruszyłam powoli przed siebie, rozglądając się po ścianach. Początkowo nie martwiłam się brakiem "odzewu", i gdy dotarłam do końca korytarza to wróciłam tą samą trasą. Dopiero za trzecim przejściem dotarło do mnie, że coś jest nie tak. Do tej pory za każdym razem drzwi ukazywały się niedługo po moim przybyciu. Westchnęłam i obeszłam kilka sąsiednich korytarzy, bez żadnego skutku. Czyżby tego dnia tygodnia wejście było zamknięte? A może zmieniało swoją lokalizację co jakiś czas? Zawiedziona opuściłam pałac, co jakiś czas patrząc na ściany mijanych budynków czy przypadkiem nie pojawiła się na nich brama. Po dłuższej chwili całkowicie zaniechałam poszukiwań, przenosząc swoją uwagę na coś innego.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Po raz trzeci udała się na poszukiwanie bajecznej komnaty. Tym razem wiedziała czego szuka i czego ma się spodziewać dalej. Ciężko powiedzieć, czy była lepiej przygotowana. Jej miętowa szata opasała jej zgrabne ciało, gdy dziewczyna przemierzała korytarze i schody pałacu, by wreszcie dotrzeć do bogatej komnaty. Tym razem nie traciła czasu na zwiedzanie pomieszczenia. Od razu pewna siebie skierowała swe kroki w stronę kotary, za którą ukryte były drzwi prowadzące do legendarnego miasta i przeszła przez nie gotowa pomóc księciu zdobyć diament dla ukochanej.
//zt
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Powoli gubiła się w tym, który to już raz próbowała cokolwiek tutaj odnaleźć. Niemniej nie mogła zrezygnować. Czuła się tak zafascynowana tym miejsce, że naprawdę pragnęła dotrzeć do końca tej opowieści. Tak więc ponownie odnalazła konmatę szeherezady z zamiarem udania się jeszcze raz na podróż przez tę dziwną zasłonę, która zawsze wynosiła ją w kompletnie innym miejscu, niż wcześniej. Była cholernie ciekawa, czy dzisiaj uda jej się osiągnąć tutaj cokolwiek. Nie zamierzała się poddawać. Dlatego jeszcze raz ubrana w swoje szaty, weszła do dziwnego pomieszczenia. I jeszcze raz zobaczyła znaną jej już kotarę. Sięgnęła w jej kierunku dłonią, zauważając, że bez problemu ustąpiła ona pod naciskiem Robinowych palców. I poszła dalej.
Zt.
Wolf T. Fairwyn
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 1.78 m
C. szczególne : wiecznie blady, jakby mu coś dolegało, blizny na plecach po czarnomagicznych zaklęciach
Strój: taki jakiś i naprawiony Wracam z Dzielnicy Portowej Agrabahutu Wejście5 - idę do dzielnicy portowej Agrabahu
Ponownie robił kolejną rundkę. Czuł się, jakby utknął w pętli opowieści i zdecydowanie wydawało mu się, że tylko to robi na wyjeździe. Ta komnata Szeherezady właśnie stała się jego obsesją. Bo ile można wpadać w wizje i z niej wypadać. Naprawdę ciekawiło go, co kryją na końcu opowieści, a być może nie miały żadnego końca. Odczuwał niezdrową fascynację niż strach przed nieznanym. To właśnie ta niewiadoma go pchała do przodu. Ponownie odnalazł komnatę, aby znowu zanurzyć się tym razem w dzielnice portową Agrabahu. Tym razem postanowił nie mieszać się w to, co tam zastanie. Pewnie głupio zrobił, interweniując i pomagając złodziejowi, a może w ogóle nie powinien się w to mieszać? Jak zawsze przygoda go wołała, a on uwielbiał wpadać w chaos powodowany przez ludzi i nie tylko nich.
Zregenerowawszy siły po ostatniej wyprawie za miasto powróciłam do poszukiwań magicznego pokoju. Podarowałam sobie próbowanie tego samego korytarza pałacu, zamiast tego udałam się do drugiego skrzydła, powolnym krokiem przemierzając nowy obszar. Wodziłam wzrokiem po ścianach i znajdujących się na nich obrazach, wzdychając co jakiś czas na panujący tutaj przepych. Lubiłam świecidełka, jednak tutaj było tego zdecydowanie za dużo. Przystanęłam przy jeden z waz, na której była namalowana dość...nietypowa scena i z cieniem zniesmaczenia odwróciłam się w kierunku drugiej ściany. W ten oto sposób zobaczyłam drzwi oznaczone znanymi mi dziwnymi symbolami i znakami. Bez zastanowienia wkroczyłam do magicznego pomieszczenia i skierowałam się do drzwi za kotarą. Wyciągnęłam różdżkę i mocno ją złapałam, gotowa do akcji tuż po przejściu.
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Pracę przy wykopaliskach mieli zacząć dopiero za dwa dni, a więc Theo postanowił rozejrzeć się po okolicy i dowiedzieć jak najwięcej o arabskim miasteczku. Miał ogromne szczęście, bo jego pappar obeznany był z historią tego miejsca i cały czas raczył go kolejnymi opowieściami o największych wydarzeniach i władcach Jamalu. Usilnie namawiał go również do odwiedzenia słynnej Komnaty Szeherezady, a chociaż początkowo chłopak wzbraniał się przed tym, chcąc odwiedzić wpierw tutejsze bazary, ostatecznie uległ namowom swej kolorowej, bystrej papugi. Przed opuszczeniem pokoju założył na siebie miodową szatę, z granatowymi spodniami i brązowymi półotwartymi butami i z bólem serca spojrzał w lustrze na swoją twarz przyozdobioną bujną, zupełnie niepasującą do jego delikatnej aparycji brodą. No i jeszcze ten biały turban... – Wyglądam jak idiota. – Mruknął niechętnie do swojego skrzydlatego kumpla, który stwierdził, że przesadza i że wcale nie jest aż tak źle. Cóż, przynajmniej przydzielony mu kompan okazał się w porządku i nie obrażał się wcale o to, że z rezerwą podchodził do arabskich tradycji. – No to prowadź, kolego. – Zachęcił go do wcielenia się w rolę przewodnika, bo sam nie był jeszcze w stanie się tutaj odnaleźć. Zaraz po tym podążył za swoim papparem, przekraczając próg ośmiościennego pomieszczenia, do którego poprowadziły go tysiące schodów. Takie przynajmniej odnosił wrażenie, bo kiedy tylko pokonał ostatni z nich, dyszał jak pies na sutek niezaplanowanego w ogóle wysiłku. Musiał jednak przyznać, że było warto, bo chociaż początkowo, po wdrapaniu się do strzelistej wieżyczki, myślał że przeszedł tę drogę na próżno, szybko odnalazł ukryte drzwi, o których obecności świadczyły wyłącznie przedziwne znaki wyryte w drewnie. Pociągnął za klamkę, a wtedy jego oczom ukazała się przepełniona bogactwem komnata, a jego nozdrza uraczył intensywny aromat fig i ziaren kawy. Rozglądał się po pomieszczeniu, nie wiedząc na czym skupić swoje spojrzenie i o mało co ominął schowane za atłasową kotarą przejście. – Co to za zwoje? – Zapytał jednak swojego pappara, zanim postanowił pójść dalej. – Spisano na nich co najmniej tysiąc baśni, raczej nie znajdziesz czasu, żeby się z nimi wszystkim zapoznać, ale mogę opowiedzieć ci kilka po drodze. – Nie mógł trafić lepszej papugi, mimo że od zmyślonych fabuł o wiele bardziej interesowało go to, co znajdowało się za drzwiami.
zt.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Nie byłaby sobą, gdyby słysząc o tym, że w pałacu znajduję się komnata Szeherezady nie postanowiła jej odszukać. Będąc wielką fanką opowieści tysiąca i jednej nocy nie mogła przepuścić takiej okazji; dziecięce marzenia mogły się ziścić i były na wyciągnięcie ręki. Z tego też powodu ubrana w strój spełniający wymogi, świadoma, że historii należy się szacunek wspinała się po schodach zatrzymując na każdym z pięter, by poszukać odpowiednich drzwi. Nie zakładała, że poszukiwania będą proste i już przy pierwszym podejściu uda jej się trafić na odpowiednie pomieszczenia, jednak zawiodła się kiedy odkrywała, że połowa z nich jest zamknięta a kolejna nawet nie przypomina tego, czego szukała. Ostatecznie po kolejnych dziesięciu nieudanych próbach postanowiła odpuścić, chociażby z tego względu, że bolały ją już nogi od tej ciągłej wspinaczki. Ile tu mogło być schodów? Może do końca wyjazdu uda jej się wszystkie policzyć? Szczerze w to wątpiła, chociaż lubiła wyzwania do tego stopnia, że nie omieszkała się go podjąć.
Z TEMATU
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Znów przywdział swoją miodowo-granatową galabiję, białą jak śnieg brodę i brązowe buty, udając się w kierunku strzelistej wieżyczki. Ostatnia wizyta w tajemniczej komnacie i ukrytym za drzwiami przejściu do Hebanowego Miasta spędzała mu sen z powiek, a że nie rozpoczął jeszcze pracy nad wykopaliskami, zamierzał zgłębić dręczący go temat. Pokonując niezwykle męczące schody, w milczeniu słuchał opowieści swojego pappara o Wielkiej Wezyrce, a kiedy znalazł się już na górze, instynktownie zaczął poszukiwać oznakowanych drzwi. Tym razem jednak żadne nie rzuciły mu się w oczy. Niewiele brakowało, by porzucić marzenia o wielkiej przygodzie, kiedy nagle potknął się o wzorzysty dywan, przypadkowo odkrywając drewnianą klapę w podłodzie. Może przejście za każdym razem wyglądało inaczej? Pociągnął za żelazny uchwyt, ostrożnie schodząc niżej, aż wreszcie poczuł ten charakterystycznych zapach fig i kawy. Wyglądało na to, że miał rację. – Mam nadzieję, że tym razem uda mi się zajść nieco dalej. – Mruknął do swojego ptasiego kompana, tym razem omiatając wzrokiem kilka zwojów pergaminów z iście arabskimi tytułami w stylu „podróże księcia Zahira na latającym dywanie”, ale przede wszystkim skupić się na odnalezieniu tajnego przejścia. Zabawne, bo przejrzał chyba całą komnatę, nim zrozumiał, że akurat te drzwi wcale nie zmieniły swoje miejsca i nadal skrywały się za atłasową kotarą. Odsunął ją wreszcie dłonią i znów wkroczył do pustynnego przedmieścia sztukmistrzów.
zt.
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Strój: galabija – miodowa szata, granatowe spodnie, brązowe półbuty, biały turban i biała broda Kostka:1 [sukces] -> idę prosto do Pałacu Emira
Opowieści Szeherezady spędzały mu sen z powiek, a mimo że wielokrotnie próbował analizować swoje ostatnie odwiedziny w tajemnej komnacie i ukrytym hebanowym miasteczku, to i tak nie rozumiał, w czym dokładnie bierze udział. Zapragnął jednak poznać tę historię do końca, niezależnie od tego, jak wiele razy przyjdzie mu poszukiwać tego nietypowego przejścia do świata legend i baśni. Mógł mieć jedynie szczerą nadzieję, że tym razem nie obudzi się znów w nieznanym sobie miejscu w wakacyjnym mieście, rozpaczliwie poszukując swojego pappara. No dobra, akurat co do tych poszukiwań to trochę przesadzał, bo zwykle to on odnajdywał w końcu jego. Pewnie z powodu tej kolorowej szaty, turbanu na głowie i brody, które to przywdział teraz z niechęcią, żeby przypadkiem nie narazić się na zapłatę wysokiej grzywny. A skoro już nie naprzykrzał się tutejszym organom ścigania, to udał się w miejsce, w którym ostatni raz natrafił na komnatę Szeherezady. Spodziewał się, że znów będzie musiał pokonać dziesiątki schodów, ale jednak nie… Chwilę zajęło mu, nim zrozumiał, że wypełnione aromatem kawy i fig pomieszczenie znalazło się za magicznym przejściem w ścianie jednego ze sklepów, a Theo poczuł się tak, jak gdyby wkraczał na peron w oczekiwaniu na pociąg do Hogwartu. Więcej szczęścia miał za to przy okazji dalszych poszukiwań. Bez problemu odnalazł bowiem drzwi prowadzące… i tu akurat się zaskoczył, nie do miasta sztukmistrzów, a wprost do Pałacu Emira.
zt.
Arthemis D. Verey
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : Długa blizna po złamaniu prawego obojczyka, której nie chciał usuwać, ciekawy kolor oczu podchodzący pod opal.
Wyglądał bosko. Naprawdę. Jego strój był wręcz idealnie dopasowany do jego sylwetki, a kolorystyka burzowego granatu pasowała mu do oczu. No po prostu nie mógł nazachwycać się nad tym jak piękne ubranie trafiło mu się – można rzec, na loterii. Cieszył się, że mógł go założyć, bo było to swego rodzaju ciekawe doświadczenie – poznawanie nowych kultur zawsze było mile widziane. W każdym razie prawdopodobnie w tym swoim samozachwycie nad swoim nowym ubiorem najwyraźniej się zgubił. Po prostu, po ludzku. Nie miał pojęcia gdzie aktualnie się znajdował i dlaczego tu trafił, a jedyne co wiedział to że nie ma pojęcia jak wrócić z powrotem do miejsca, z którego choć trochę orientowałby się gdzie iść. Co więc zrobił? Ruszył przed siebie. No bo co miał zrobić. Oczywiście mógł użyć jakiegoś aviatores, aby przekonać się gdzie się znajduje, ale gdzie przygoda! Gdzie dreszczyk emocji? Krązył więc korytarzami, mając wrażenie, że jego plan spalił na panewce i zaczął gubić się jeszcze bardziej. Cudownie. Ślepy zaułek był zwieńczeniem tej wyprawy, crème de la crème, wisienką na torcie. Na Merlina. I wtedy je dostrzegł – niewielkie uszczerpienie w skale, które wyglądało jak klamka. Dotknął dłonią wyrwy i z zaskoczeniem odkrył, że w istocie były to drzwi. Wszedł do środka i rozejrzał się wokół po pięknym pomieszczeniu z zachwytem. Ciekawe kto tu mieszkał… Przejrzenie większości rzeczy, jakie się tu znajdowały zajęło mu trochę czasu i sprawiło, że chciał poznać to miejsce bardziej. Mocniej. Nic więc dziwnego, że kiedy zauważył skryte za atłasową kotarą drzwi, to postanowił je otworzyć – niestety bez skutku. Zaklęcia również nie pomogły. Czy uda mu się tu wrócić? Na pewno nie, nie znał drogi, którą tu przyszedł. Ale spróbuje innym razem, być może wtedy drzwi ustąpią.[zt]
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Strój: galabija – miodowa szata, granatowe spodnie, brązowe półbuty, biały turban i biała broda Kostka:4 [porażka]
Nie wiedział ile razy będzie tu jeszcze wracał, ale obawiał się, że do skutku. Taki już był. Nie lubił niezałatwionych spraw i niedokończonych historii, a ta – jakkolwiek męcząca – porwała go w pełni. Nawet pomimo tego, że ostatnim razem słudzy szacha zamknęli go w bolesnym uścisku, nim otworzył oczy na jamalskie miasteczko. A propos… włóczył się po nim dzisiaj leniwie w poszukiwaniu przejścia do komnaty Szeherezady, by ponownie wcielić się w rolę baśniowego bohatera, ale sam już nie był pewien czy nie zgubił drogi. Wydawało mu się, że zaszedł w to samo miejsce, co poprzednim razem, ale nie widział nigdzie strzelistej wieżyczki, oznakowanych drzwi, ani ukrytej klapy w podłodze. Również ściana nie otwierała się przed nim tak jak ostatnio. Próbował jeszcze wypytać przechodzących uczniów, czy nie mają informacji, które pomogłyby w jego poszukiwaniach, ale jego starania zdawały się na nic. Po prostu przejście do komnaty, jakby zapadło się pod ziemią. W przenośni, nie dosłownie, bo miał wrażenie, że szukał go nawet i tam. Może powinien po prostu odpocząć i zregenerować siły przed kolejną taką podróżą?
zt.
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Strój: galabija – miodowa szata, granatowe spodnie, brązowe półbuty, biały turban i biała broda Kostka:3 [sukces]
Pozwolił sobie na odrobinę odpoczynku, spróbowanie kilku lokalnych przysmaków i zregenerowanie sił przed kolejną podróżą w nieznane, licząc zarazem na to, że tym razem uda mu się odnaleźć tajemne przejście do krainy legend Szeherezady. Starał się nie myśleć o poprzednich porażkach, ale miał wrażenie, że te opowieści przynosiły mu jedynie ogromnego pecha. Momentami myślał nawet, czy by ich sobie nie odpuścić, ale ciekawość nie pozwalała mu zrezygnować. Chciał poznać inne postaci z baśni, nie tylko zakochanego księcia czy emira, który jako jeden z niewielu okazał się dla niego łaskawy i ofiarował mu swą magiczną lektykę, wykorzystywaną obecnie przez niego do wycieczek po jamalskim miasteczku. Właściwie miał ją pod stopami nawet teraz, kiedy przemierzał kolejne piaszczyste alejki w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby wzbudzić jego podejrzenia. Wyłom w ścianie? Klapa w podłodze? Zamaskowane drzwi? Wreszcie rzucił mu się w oczy element, który nie pasował do reszty – żywopłot, którego nigdy wcześniej tutaj nie było. Zeskoczył więc ze swojego dywanu i wskoczył wprost w bujną roślinność, nagle wpadając do stajni, w której spotkał tego samego, co wcześniej, rumaka.
zt.
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Strój: galabija – miodowa szata, granatowe spodnie, brązowe półbuty, biały turban i biała broda Kostka:5 [sukces]
Nie miał szczęścia do hebanowego rumaka, i pewnie nawet by się nie zdziwił, gdyby rzeczywiście miał do czynienia z żywym zwierzęciem. Magiczne stworzenia wszak nie pałały do niego sympatią. Koń będący częścią opowieści Szeherezady był jednak stworzony z drewna, a to sprawiało, że porażka bolała go nieco mocniej. Mimo wszystko, nadal nie na tyle, by zrezygnował z rozpoczętej przed kilkoma dniami przygody. Nie mógł jej tak pozostawić bez poznania zakończenia, a w konsekwencji znów wsiadł na swoją magiczną lektykę i podążył w kierunku jednej z jamalskich alejek, w której to ostatnim razem znalazł tajemne przejście do komnaty. Czuł w kościach, że dzisiaj pójdzie mu znacznie lepiej, a pewną dozą optymizmu napawało go to, że odnalazł drzwi ukryte w ścianie, zamalowane białą farbą tak, że ledwie można je było dostrzec. Pozostawił swój dywan w pobliżu, a sam szarpnął za klamkę, żeby po raz kolejny wejść do stajni i stoczyć heroiczny bój z sługusami szacha, którzy tak niemiłosiernie zaleźli mu za skórę.
zt.
Patricia D. Brandon
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Kostka na wejście:5 (kostka rzucona wczoraj, post napisany dzisiaj) Stroj: staromodny tradycyjny
Przygoda z historiami, jakie kryły w sobie mury pałacu w Jamalu była niezmiernie ciekawa, tym bardziej, że Patricia naprawdę lubiła tego typu opowieści, tym bardziej, że niejako w nich uczestniczyła. Dlatego jak tylko wróciła do rzeczywistości, do swojej sypialni wiedziała, że musi spróbować znowu dostać się do pokoju, w którym znajdowało się przejście do arabskich historii, tak bardzo ekscytujących jej zdaniem. W końcu można było dzięki nim poznać wiele szczegółów z życia tutejszych czarodziejów i poznać kulturę Arabii. Kolejne podejście do komnaty, nie mogło być trudniejsze niż podozstałe dwa. W końcu już wiedziała mniej więcej gdzie się kierować, aby odszukać drogę do tajemniczego pomieszczenia. Tak samo sprawnie poszło jej odnalezienie kolejnych drzwi, które miały prowadzić do następnej części magicznej opowieści.
|zt|
Patricia D. Brandon
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Kostka na wejście:4 (kostka rzucona dzisiaj) Strój: staromodny tradycyjny
Powoli zaczynała tracić cierpliwość, bo jednak już któryś raz została cofnięta z opowieści, jednak to nie przeszkadzało jej w tym, aby kolejny raz spróbować. Mimo wszystko była na tyle zdeterminowana, że nie mogła darować sobie sprawdzenia jak ostatecznie zakończy się ta cała historia. Mimo wszystko, sam proces przechodzenia przez kolejne etapy, mimo że był irytujący, zważywszy na fakt, że kilka razy brutalnie została oderwana od przygody, był niezwykle ciekawy. Chciała koniecznie dowiedzieć się, co wyniknie z tej wędrówki. Dlatego znów pojawiła się na tym konkretnym piętrze pałacu, aby rozejrzeć się za pomieszczeniem, w którym ostatnio odnalazła portal do opowieści. Jednak nie było to takie proste. W wyniku tych wszystkich przeżyć, ciągłych zmian otoczenia w magicznej rzeczywistości, nie mogła przypomnieć sobie drogi do owej komnaty. A może ona zniknęła? Może już nie można było do niej wrócić? Ta myśl sprawiła, że niesamowicie się zirytowała i już w złości szukała owych drzwi. Z marnym skutkiem. Ostatecznie wróciła wkurzona do swojej sypialni, obiecując sobie, że jeszcze wróci do tej części pałacu.
|zt|
Patricia D. Brandon
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Była tak zdeterminowana, aby dokończyć podróż po baśniowym świecie, że kolejnego dnia nie mogła postąpić inaczej, jak znowu pojawić się na tamtym piętrze, gdzie niegdyś odnalazła przejście do Komnaty Szeherezady. Ostatni raz się nie udało i wróciła zrezygnowana, jednak w twj chwili postanowiła, że nie podda się i w końcu odkryje te cholerne drzwi. Przemierzając kolejne korytarze, próbowała przypomnieć sobie tę charakterystyczną drogę, którą szła wtedy, trafiając do tajemniczego pomieszczenia. Pamiętała tylko tyle, że nie była jakoś szczególnie skomplikowana i potem sama się dziwiła, że nie doszła tam wcześniej. I to była dobra taktyka! W końcu weszła do znajomego pokoju, w którym znajdowały się te jedne jedyne drzwi, otwierające jej możliwość ponownego dołączenia jako uczestnik opowieści Szeherezady. Zwłaszcza, że ostatnio została tak nagle wyrwana ze skarbca, w którym ponownie czekało na nią stawienie czoła rozbójnikom.
Pappar gdzieś odleciał, kiedy w ciszy Jibril przemierza pałacowe korytarze. Obsługa, strażnicy i barwni mieszkańcy tego miejsca nie zwracają szczególnej uwagi na nią, ale co niektórzy witają się uśmiechem czy skinieniem głowy. Nie odpowiada, czasami tylko zerka na innych czujnie, z miłym spojrzeniem piwnych oczu, ale twarz nie wyraża żadnych emocji, więc tak ciężko stwierdzić postronnym czy przypadkiem ją czymś nie urazili. Pałac na pewno kryję w sobie wiele tajemnic, a dziewczyna o długich ciemnych włosach z niebieskożółtą chustą na głowie spaceruje po nim niczym księżniczka. Wcześniej słucha opowieści od jednego z Derwiszy o Komnacie Szeherezady, która zabiera zainteresowanego w podróż przechodzącą najśmielsze wyobrażenia. Czy to prawda, a może fikcja? Montrose zamierza przekonać się o tym na własnej skórze. Schody i komnaty, wydają się tu niezliczone, niemające żadnego końca, ani początku. Tak więc ciężko jest znaleźć to tajemnicze miejsce, legendarnej postaci, jaką jest Szeherezada.
Przemierza dziesiątki schodów, aż w końcu trafia na te wijące się przy ścianach wysokiej wieży. Drzwi z wydrapanymi nań tajnymi znakami, sugerują, że nie jest to zwyczajne miejsce. Przyprawy wsiąknięte w strukturę drewna, wydobywają się za drzwi — obok, w zaułku leży wielbłądzi ser. Specyficzny aromat dociera do nosa Jibril i nie znika nawet wtedy, kiedy zagląda do komnaty legendarnej postaci. Czyli pogłoski o tym miejscu okazują się najprawdziwszą prawdą. Ośmiościenne pomieszczenie będące portalem przez opowieści Szeherezady. Suszone ziarna kawy, aromat fig, drogie zdobienia na egzotycznych meblach i zwoje. Pełno zwojów, a na nich zapisane tekstami co najmniej tysiące baśni. Wszystko to odwraca uwagę od tajemniczego przejścia, ukrytego za atłasową kotarą. Jednak nie dzisiaj, ponieważ spostrzegawczość ślizgonki, pozwala jej na ujrzenie tego, co wydaje się przed nią chować. Kolejne drzwi, popchnięte przez nią z ciekawością, a może i niepewnością, wrzucają ją... No właśnie gdzie?
| zt
Huxley Williams
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Od wielu osób słyszałem o sławnej Komnacie Szeherezady - więc również postanowiłem sprawdzić co to takiego. Przywdziewam swój piękny, kolorowy strój, dziś mieniący się błękitem, fioletem, a broda była rozkosznie różowa. Naprawdę lubiłem przebierać się w Arabii. Zostawiam Perpę z Flo i olewam resztę podopiecznych by po raz pierwszy od dłuższego czasu - wybrać się gdzieś sam. No dobra, nie sam, mój pappar oczywiście musiał towarzyszyć mi w tej przygodzie. Pershing nie obrażał się już specjalnie kiedy zamiast picia alkoholu i braniu narkotyków wybierałem inne atrakcje. Papug wyraźnie cieszył się z mojego towarzystwa - tak jak ja z jego. Kiedy trafiamy na pierwszą komnatę chwilę chodzę po ciasnym pomieszczeniu, gadając androny z papparem, z którym śmieję się radośnie na jakiś rubaszny żarcik. Aż muszę podeprzeć się ściany ze śmiechu. Jednak w momencie, w którym to robię okazuje się, że za kotarą o którą się opieram nie ma ściany - są za to drzwi, by wyraźnie wczuwam wżynającą się w moje plecy klamkę. Ze zdumieniem odsuwam kotarę i macham na Pershinga, by wspólnie z nim przekroczyć drzwi
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway
Huxley Williams
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Nie idzie mi za dobrze ostatnia przygoda i chociaż wyniosłem z tego wszystkiego lektykę, wcale nie jestem pocieszony, że wracam do prawdziwego świata nie przechodząc do końca historii. Kiedy tylko mam odrobinę więcej czasu wracam jak najszybciej do Komnat Szeherezady. Pershing kpi sobie ze mnie okrutnie kiedy wracam dokładnie do tego samego pokoju i przeszukuję wszystkie zasłony w poszukiwaniu wejścia do świata baśni. Mam nadzieję, że nie będę musiał przechodzić wszystkiego od początku - mdli mnie na samą myśl. Szczęście znowu do mnie się uśmiecha i tym razem udaje mi się znaleźć odpowiednią ścianę - drzwi. Poprawiam brodę i po raz kolejny ruszam na przygodę.
ZT
______________________
Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway
Salem Latif
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 190cm
C. szczególne : Zapach kadzideł, ślady farb na dłoniach, bardzo dużo pierścionków, mocny arabski akcent
Robię co mogę, by znaleźć znowu to magiczne miejsce, będące portalem między światem rzeczywistym, a baśniowym. Chcę udowodnić swoją wartość, okiełznać hebanowego rumaka i zobaczyć, co jeszcze mogą pokazać mi czarodziejskie opowieści. Jestem też całkowicie pewny, że to właśnie w tę stronę prowadzi mnie Los, bo jak inaczej wyjaśnić to, że zupełnym przypadkiem odnajduję Komnatę Szeherezady? Trwające tak długo poszukiwania dobiegają końca, a ja zachwycam się klimatycznym wystrojem pomieszczenia, do którego wpadłem po powrocie ze spaceru jamalskimi uliczkami. Mam na sobie odpowiednie odzienie, więc wyjmuję różdżkę i podchodzę do kotary, gotów prześlizgnąć się za nią i posmakować przeznaczenia. Tym razem nie zamierzam dawać się tak złapać zaskoczeniu - chcę walczyć, chcę zabrnąć dalej, chcę po prostu więcej tej uzależniającej magii.
|zt
Huxley Williams
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Byłem już tak blisko i dosłownie nie mogę uwierzyć, że oto po raz kolejny ląduje w tej przeklętej komnacie zaczynam być coraz bardziej poirytowany tym faktem. Poważnie się zastanawiam się czy tym razem nie rzucić tego wszystkiego w cholerę. Jednak teraz już wiem czego się spodziewać. Zakładam po raz kolejny moje kolorowe ciuszki i setny raz ląduję w tym przeklętym pokoju. Już mam go powoli wybitnie dosyć. Na całe szczęście bardzo szybko odnajduję kotarę, przez którą przechodzę, na cały szczęście prosto do ostatniej sali. Wyszedłbym z oburzeniem, jakbym musiał nagle wracać od początku.