Ale czy nie właśnie na tym polegało życie? Człowiek świadomie oddawał się w ręce przewrotnego fatum, które często z nim igrało. Świadomie godził się z tym co przynosi los, jedynie czasem wyrażając swoją sprzeciw, który często był jedynie zbędnym zrywem wynikającym z dumy istoty ludzkiej i jej naiwności. W ich relacji nie było niczego, czego wcześniej nie doświadczyli, choć tym ją wyróżniało był fakt, że trwali w tym razem. Wydawało się, że ścieżką życia łatwiej jest podążać, gdy ma się kogoś u boku, jednak Odey nie do końca chciała się na to zgodzić. Niezależna, pozbawiona pokory, dzika. Ich zachowanie było również niejako ironią losu. Przy każdym spotkaniu wzajemnie poddali się próbom, którym nie byli w stanie sprostać, a jednak tworzyli pozory, żyli w kreowanej przez siebie rzeczywistości licząc, że to wszystko w końcu nie pierdolnie. A przecież to było oczywiste, jak fakt, że człowiekowi do życia potrzeby jest tlen. Lubił ją zaskakiwać, malujące się w jej lazurowych tęczówkach zdziwienie nadawało im blasku i którego nie był w stanie porównać do niczego innego, co widział na własne oczy. Było w nich coś bardziej magicznego niż poświata rzucanego zaklęcia. Słysząc pytanie padające z ust ciemnowłosej przybrał bliżej nieokreślony wyraz twarzy. Z jego ust znikł delikatny uśmiech, zamiast tego tworzyły teraz cienką linię, natomiast w stalowo-niebieskich tęczówkach malowało się zastanowienie. - A co znaczy dla ciebie? - w końcu po kilku długich sekundach odpowiedział pytaniem na pytanie, badawczo przyglądając się twarzy Gryfonki. Powietrze wokół nich powoli zaczynało gęstnieć, jednak tym razem nie było przesycone ani namiętnością, ani pożądaniem, tylko zupełnie czymś innym. Budziło to pewne obawy, jednak Avrey odsunął je od siebie, jak znienawidzone brokuły, którymi karmiła go matka w dzieciństwie. - A sądziłem, że ten etap mamy już za sobą - zaśmiał się, wracając do swojej naturalnej postawy dupka.
Wspólne pisanie zdecydowanie jej nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, taka forma komunikacji odpowiadała dziewczynce jeszcze bardziej. Dzięki temu żadna ze stron nie zostawała pominięta. Ani Fern, która niestety nie mogła usłyszeć słów rozmowy pozostałej dwójki, ani też Ced, który mógłby mieć problemy z odczytaniem tego, co dziewczyny zapisały w notesie, gdyby ten latał od jednej do drugiej, bez zatrzymywania się przed jego nosem. No i cała ich konwersacja, poniekąd była ich małym, słodkim sekretem. "Ale zachowują się jak ludzie, prawda? Mogą przyjaźnić się z innymi?" Zaczęła zastanawiać się nad tym, jak bardzo przypominały one te wszystkie wampiry z filmów. A przynajmniej tych współczesnych, bo to właśnie na tym obrazie krwiopijcy, dziewczynka się wychowywała. Nie wiedziała jednak, czy pokrywa się to z rzeczywistością. Chciała zwrócić uwagę Fern, że nie powinno się zabierać innym ich rzeczy, jednak Ślizgonka postanowiła się z nimi pożegnać. Pomachała jej jedynie, kiedy ta zaczęła się zbierać. Nie miała innej możliwości, niż zrobić to gestami. Sama została w Wielkiej Sali. Nie znała jeszcze szkoły, dlatego wolała pozostać z innymi uczniami. Na szczęście miała towarzystwo. Postanowiła spędzić resztę czasu na rozmowie ze starszym Puchonem. Wielką Salę opuściła dopiero z resztą uczniów.