Słusznych rozmiarów kompleks szklarni Exham Priory zaniedbany jest od wielu lat, swoje dni chwały mając ostatni raz trzy wieki temu. Przytulone z jednej strony do zewnętrznych murów rezydencji - zapewniających części roślin odpowiedni cień oraz wilgoć - oranżerie w wielu miejscach mają wybite szyby, a praktycznie całe wnętrze wypełnione jest wybujałą roślinnością, wśród których często pospolite pokrzywy są najmniejszym zmartwieniem.
Autor
Wiadomość
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Jeżeli chodziło o Darrena, to z tym przyjemniaczkiem, jak z mało kim, mogła konie kraść. Albo okładać się tłuczkami. Lub chodzić na kebaby zimową porą. Po ostatnich przygodach w Dolinie Godryka naznaczonych pylicą od wdychania tumanów kurzu zgodzili się, że pogoda jest już na tyle ładna, że głupio byłoby tego nie wykorzystać i nie wrzucić na ruszt giętej i paru kaszanek. Oczywiście w towarzystwie piwka, bo grill bez piwa, to jak pałkarz bez pałki. Albo Gryfon z ręką.
Kiedy nadszedł ten piękny i długo wyczekiwany dzień, Krukonka już od samego rana żyła myślą o spotkaniu. Zaczęła od zajrzenia do lokalnego, londyńskiego supermarketu, gdzie zaopatrzyła się we wszystko, czego mogli potrzebować. Mięsa było tyle, że nie przejadłby tego pustnik, a piw tyle, że sam Irek, sympatyczny inaczej właściciel szkolnego baru, byłby pod wrażeniem. Obładowana jak dumbader z wysiłkiem doczołgała się do mieszkania, gdzie wszystkie zakupy przeniosła do obszernej sportowej torby. Szkoda tylko, że nie pomyślała o tym wcześniej i nie zabrała się z nią do sklepu. Potem jeszcze prysznic, napełnienie zwierzęcych misek, zaległy odcinek serialu o cygańskich gangsterach z Birmingham i powoli mogła myśleć o podróży do starego zamczyska Pana Prefekta.
Na piegowaty nos nasunęła okulary przeciwsłoneczne, do torby dorzuciła papierośnicę i muzogram, po czym aportowała się we właściwe miejsce. Po tym, jak już uspokoiła żołądek, mogła z zewnątrz podziwiać ogrom zamczyska. I wysłać patronusa, bo jak znała Darrena, posiadłość była obłożona tysiącem zaklęć ochronnych. Gdyby postanowiła przejść przez bramę, pewnie odpadłaby jej łapka, a potrzebowała jej do wielu rzeczy. Błękitna poświata przybrała kształt dzika i ruszyła majestatycznie (jak na dzika) w kierunku Shawa. Teraz zostało jej tylko czekać, aż wyjdzie jej na powitanie lokaj, bo nie wątpiła, że Dareczek takowego posiada.
Na szczęście na brak alkoholu w Exham Priory nie można było narzekać - szczerze mówiąc, Darren cały czas odkrywał skitrane gdzieś przez dziadka albo babcię butelki normalnej lub ognistej whisky, skrzaciego wina czy nalewek niewiadomego pochodzenia. Cóż, lepiej to niż goblinie szkielety. Shaw przygotował się na przybycie jaśnie panny Brooks poprzez przeniesienie wielkiego, drewnianego stołu z dziedzińca na trawnik przed oranżerią, uważając przy okazji by nie rozdeptać różecznika non stop kręcącego mu się pod nogami. Julia nie myliła się w swoim założeniu, że Exham było otoczone dziesiątkami ochronnych uroków, od czasu zniknięcia księżyca jeszcze potrójnie wzmocnionymi. Nadal jednak mgły dostawały się do środka przez prawie niezauważalne szczeliny czy niedoskonałości w barierach, przez co Shaw musiał się pogodzić z tym, że być może - ale tylko być może - zniknięcie ziemskiego satelity przerastało nawet jego. Po otrzymaniu informacji za pomocą patronusa, Shaw pofatygował się do bramy sam. Grzywka zabrała różecznika na karmienie, po drodze Krukon minął jeszcze hipogryfa śpiącego akurat pod drzewem oraz błotoryja, kopiącego pod murem jakąś wilgotną jamę. - Serwus - powiedział po tym jak spore drzwi otworzyły się cicho i bezproblemowo - jakże kontrast do pierwszego przyjęcia gości w Priory, kiedy brama skrzypiała wniebogłosy i wymagała pchnięcia własnym ramieniem z włożeniem przy okazji dość sporej dawki wysiłku - Witam w Archenfield - dodał, krzywiąc się kiedy w połowie jego powitania przerwał mu piskliwy krzyk lecącego nad nimi lelka wróżebnika. Najwyraźniej jutro czekało ich załamanie pogody i miał spaść deszcz.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Gdyby tylko Julka wiedziała, że Pan Prefekt posiada całą fortunę zamkniętą w szklanych butelkach i przekazaną mu, obok szkieletów martwych szczurów przez przodków, to nie męczyłaby się tak bardzo, dźwigając siaty z browarkami. Teraz gdy księżyc powiedział „papa”, męczyła się znacznie bardziej niż wcześniej. Nie wiedziała jednak o tym, że Shawowie mają alkoholowe tradycje porównywalne do tych Callahanowych, a poza tym od nadmiaru jeszcze nikt nie umarł. No, chyba że mowa o substancjach trujących…
Piwo jednak się nie zmarnuje i mugolskie piwa w postaci Newcastle, Guinessa i Carlsbergów wylądują w piwniczce obok swych droższych czarodziejskich pobratymców. Stojąc tak przed odnowioną bramą, poprawiała co jakiś czas pasek torby na ramieniu i strzygła uszami, wsłuchując się w odgłosy okolicy. Choć dookoła nie było niczego poza zamczyskiem, to czuła, że nie jest tu sama. Okolica żyła, o czym świadczyły dziwne odgłosy i zapachy. W końcu patronus raczył łaskawie dotrzeć do Dareczka. A ten, jak na dobrze wychowanego młodzieńca przystało, pofatygował się po swojego gościa.
- Uszanowanko - ukłoniła się nisko z uśmiechem na twarzy, co nie było najlepszym pomysłem, bo ciężka torba zaczęła ciągnąć ją ku ziemi. Nie dała po sobie jednak poznać, że coś jest nie tak i z tym samym uśmiechem jęknęła w duchu, powracając do pozycji. – A wita… Nie skończyła, bo wzdrygnęła się nagle i odruchowo schyliła, kiedy to nad jej głową z piskiem przeleciał skrzydlaty zwierz – To Twój? – zapytała, kiedy magiczny ptak oddalił się. Zastanawiała się przy tym, co to za gatunek, bo jeżeli chodziło o magiczne stworzenia, to akurat orłem nie była. A tym bardziej wróżebnikiem.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Nie oszczędzając nawet chwili, Shaw podszedł do Brooks i przejął od niej jedną z siatek, razem z nią robiąc zresztą też unik przed taktycznym ptaszorem. - To lelek. Wróżebnik. Otóż mój - wyjaśnił, zadzierając głowę do góry - NAPOLEON, ZACHOWUJ SIĘ! - wydarł się jeszcze Krukon na całe gardło, ale odpowiedział mu jedynie skrzek ptaka nazwanego albo po małym wielkim francuskim imperatorze, albo po ciastkach napoleonkach. Jedno z dwóch świetnie smakowało w połączeniu z orzechowym likierem, to na pewno. Na całe szczęście kiedy przechodzili przez dziedziniec, do hipogryf Kruczopiór zdecydował się jedynie na leniwe odwrócenie dzioba w drugą stronę - na razie mogli więc nie odhaczać z listy atrakcji pełnych wyższości spojrzeń zwierzęcia, przynajmniej dopóki ktoś by mu się nie ukłonił. Na ich nieszczęście - a w szczególności Julii - kolejny mieszkaniec Exham Priory, z powodu swojej przypadłości zaciekły domator, postanowił nie przepuścić okazji przywitania się z nowym gościem. -ZNÓW BĘDZIESZ ODDAWAŁ SIĘ KONSUMPCJI ALKOHOLU, MŁODZIEŃCZE? WSZĘDZIE POZNAM TEN BRZĘK - wrzasnęła na wpół przezroczysta głowa zjawy, która właśnie wysunęła się z ziemi. Świeżo uczesana, ogromna peruka wskazywała na to, że duch Juniora - a właściwie Johna Seana de la Poer Beresforda Juniora - właśnie spędzała część ze swoich nieskończonych pokładów czasu na układaniu fryzury gdzieś w piwnicy. - Nie zwracaj na niego uwagi - przewrócił teatralnie oczami Krukon i potrząsnął złośliwie siatką z butelkami, ignorując pełne dezaprobaty chrząknięcia ducha. W końcu dotarli na miejsce - do stołu ustawionego przed wejściem do parnej cieplarni, mniejszej i gorzej wyposażonej niż te hogwarckie, ale też stanowiącej raczej funkcję reprezentacyjną niż użytkową. Ani zielarzem, ani eliksirowarem Shaw nie był, większość roślin służyła więc jako przekąski dla błotoryja. - Uch - stęknął, umieszczając siatkę z butelkami obok ławki. Prawdę mówiąc, kondycja Darrena też nie była najlepsza, głównie przez bezsenność - z tym jednak radził sobie za pomocą kawusi, której dzbanek przypałętał się także i tu. Walnął tyłkiem w jedną z ław i od razu sięgnął po kubek z czarnym płynem - Kawy na początek?
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
- Hmm – mruknęła do siebie Krukonka, słysząc imię francuskiego dyktatora. No bo z dwóch opcji, bardziej prawdopodobne było, że Darren zna Bonaparte, a nie Napoleona Wybuchowca, bohatera mugolskiej komedii. – Wiesz, że niski wzrost Napoleona to mit? To znaczy nie do końca mit, bo miał 168 cm wzrostu, ale w tamtych czasach to wynik nieco ponad średnią. Można więc powiedzieć, że Napoleon był wysoki jak na tamtejsze standardy – Podzieliła się z chłopakiem tą jakże ciekawą anegdotką, z wdzięcznością przyjmując pomocną dłoń w dźwiganiu siatek.
Exham Priory było nie tylko wielkie, ale do tego w miarę tłoczne. Oprócz dziedzica magicznej fortuny aka Darrena Shawa aka rzeczoznawcy w Ministerstwie (a może Banku? Nie była do końca pewna), w zamczysku był rzeczony Napoleon, a do tego jakiś cholerny wypudrowany duch. Jak widać, każdy szanujący się zamek powinien mieć swojego ducha. Pech chciał, że Darrenowi trafił się jakiś niepijący absztyfikant w ogromnej peruce. Julka zastanawiała się niekiedy, jak to jest z tymi duchami. Czy te ubrane są w to, co mieli na sobie w chwili śmierci? A może to, w co ich ubrano do pogrzebu. A może jest jakiś sklep z ciuchami dla duchów? Był to temat godny ożywionej dyskusji, ale na taką byli jeszcze zbyt trzeźwi. Może kilka piw i jointów później odkryją prawdę. Albo przekroczą magiczną granicę rozsądku i zaczną snuć teorie, że lelki wróżebniki pracują dla biura aurorów.
- Przyjemniaczek – stwierdziła krótko wizytę zjawy, kiedy to już dotarli do szklarni, przy której rozstawiono stół. Brooks z niemałą ulgą odłożyła siatkę z piwami, poprawiła okulary na nosie i rozsiadła się wygodnie w wolnym krześle. – Umm… czemu nie. – Zgodziła się z chłopakiem, przyjmując kubek z kawą. – Ładnie się tu urządziłeś. Odwiedzałeś to miejsce jak byłeś młodszy?
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Nie miałem pojęcia - wzruszył ramionami Krukon. Napoleon nie był czarodziejem, a więc historycznomagiczna wiedza Darrena niestety nie obejmowała zbyt dogłębnie wojen i koalicji francuskiego imperatora. Wiedział oczywiście kim Bonaparte był i kiedy mniej więcej żył - ale bycie Krukonem nie zmuszało go przecież do wiedzy wszystkiego o wszystkim i wszystkich, szczególnie na tematy nieczarodziejskie. - Dzięki - odpowiedział Shaw kiwnięciem głowy na pochwałę dotyczącą "urządzenia" Priory - Ta, bardzo często. Kilkanaście lat temu wyglądało niewiele gorzej, dwa lata temu już jak praktycznie magiczna ruina - dodał, biorąc parę łyków kawy i przeciągając się na ławie. W oczekiwaniu na Brooks opuścił obiad, nadchodził więc czas na ulubione zajęcie wszystkich osób neutralnych politycznie, a więc grillowanie - jeśli tak można było nazwać to, co robiło się za pomocą kamiennego, otwartego pieca stojącego (być może na wszelki wypadek) nad niewielkim oczkiem wodnym. Ogień w środku już powoli przestawał buchać, zostawiając jedynie gorejące od żaru węgielki, a kawałki żywicznego drewna, wrzucone do płomieni dla aromatu, pękały z głośnymi pyknięciami. - Jak tam treningi bez księżyca? - spytał Shaw, dając ogniowi jeszcze parę chwil na rozgrzanie rusztu - I czy moglibyście nie spuszczać wpierdolu Tajfunom przy każdej okazji? - dodał z kwaśną miną, mówiąc oczywiście o drużynie, której sam przecież kibicował.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Jeżeli bycie Krukonem zmuszało do czegokolwiek, to do tego, żeby człowiekowi ładnie było w błękicie i brązie. I do kreatywności, bo to właśnie ta cecha osobowości była tą najbardziej dominującą, wbrew powszechnej opinii, że wszyscy Krukoni to kujoni. Otóż nie wszyscy Większość. Tak więc Brooks nie znała historii magii, a Darren tej mugolskiej i było to coś normalnego. Bez problemu mogli spotkać się pośrodku i napić kawki jak teraz.
Kiwając głową, słuchała historii rodzinnego zamczyska, które, tak na oko, mogło mieć co najmniej kilkaset lat, skoro dorobiło się własnego ducha w upudrowanej peruce. W pewien sposób podziwiała czystokrwistych za to ich dbanie o rodzinną spuściznę. Ona sama o swojej rodzinie nie wiedziała zbyt wiele. Miała babcie, miała dziadków, ale nigdy szczególnie nie interesowała się ich losami, ograniczając się do nielicznych informacji serwowanych jej przez rodziców. A tu? Tutaj mury szeptały pokoleniami wyrw.
- W takim razie kudos, postarałeś się. Może później mi pokażesz, jak to wygląda w środku. Czy też może nie zdążyłeś posprzątać i się wstydzisz? – rzuciła z uśmiechem, poprawiając na zadartym nosie okulary i również upijając kawy.
Dodatkiem każdego grilla były rozmowy. A te niezmiennie kręciły się wokół tych samych tematów. Pogoda, sport i obecne wydarzenia. Darren brawurowo poruszył te dwa ostatnie, łącząc quidditcha ze zniknięciem księżyca. - Szczerze mówiąc, to nie narzekam. Co prawda jestem bardziej zmęczona niż zwykle, ale biorąc pod uwagę, jak wygląda reszta dziewczyn, to aż się cieszę, że tylko czasem sobie ziewnę, zamiast zasypiać, opierając się o trzonek miotły. W ogóle to będzie chyba najdziwniejszy sezon Quidditcha w historii. Najpierw klątwy, teraz to. Ciekawe co będzie w kolejnym. Powstanie skrzatów? Inwazja dementorów z ciemnej strony księżyca? – rozgadała się jak nie ona, rzucając kątem oka na kamienny piecyk. – A Ty jak się czujesz… z tym wszystkim? – Nie chciała wprost nazywać tego bólem po rozstaniu, choć ostatnio w antykwariacie nie miała z tym takich problemów. Wtedy jednak było inaczej, bo ją wkurzył. Teraz była po prostu ciekawa i zmartwiona, bo wyglądało to, jak kumulacja problemów. Rozstanie, księżyc i egzaminy końcowe, a do tego wszystkiego praca. Mogła mieć tylko nadzieję, że pomoże mu o tym zapomnieć dzięki wspólnemu jaraniu i piwkowaniu w akompaniamencie giętych z grilla.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Grzywka urwałaby mi głowę, jakbym zbytnio naświnił - przyznał Darren - A niezadowolony skrzat w domu i już nie jest tak wesoło - dodał, biorąc kolejny łyk kawy. Powoli jednak należało przechodzić z czarnego złota na kiełbaski i piwo, dlatego też ruchem różdżki posłał pierwszą partię rzeczy przeróżnych i smakowitych na ruszt, drugim smagnięciem posyłając spory kawałek surowego jeszcze mięsa w kierunku błotoryja, który chapnął go jeszcze w locie i z zadowoleniem podreptał wgłąb oranżerii - Więc zapraszam do środka. Jak zrobi się ciemno? Bez księżyca i tak nic nie widać - zaproponował. Przeniesienie całej imprezy do wnętrza Exham nie powinno być problemem, szczególnie że sala wejściowa była dość spora, a do tego również zaopatrzona w kominek, który od biedy mógł służyć za namiastkę grilla, gdyby mieli oczywiście ochotę nażreć się jak świnie. Shaw kiwał głową w rytm otwieranych butelek piwa. Z tego co wiedział, to choćby Viola całą sytuację z księżycem przyjmowała wręcz tragicznie - z kolei Brooks, mimo zapewne porównywalnego obciążenia fizycznego na treningach quidditcha, nie wydawała się być aż tak przytłoczona. Teoria jego i de Guise na temat tego, że osoby praktykujące czarną magię były w gorszym stanie, sprawdzała się coraz bardziej - choć nie miał zielonego pojęcia, czy Brooks po nocach nie łaziła po Dolinie Godryka z Cruciatusem za pazuchą. - Z czym wszystkim, księżycem? - dopytał, mimowolnie zadzierając głowę ku pomarańczowemu od zachodzącemu coraz niżej słońca niebu i absolutnie nie zdając sobie sprawy, że Julia może pytać jeszcze o cokolwiek związanego z niedawną jeszcze lokatorką Priory - Coraz gorzej - oznajmił beznamiętnie ze wzruszeniem ramionami - Ile można nie spać i ładować w siebie kawę, żeby jakoś funkcjonować w ciągu dnia? - powiedział, kolejnym ruchem różdżki rozkładając talerze i sztućce. Byli w Exham Priory, nie Kruczym Gnieździe - tutaj magii mogli używać do woli, a przynajmniej Darren nie miał zamiaru się ograniczać - Ale nieco śpię, to nie jest tak że siedzę na tarasie całymi nocami i liczę barany - dodał jeszcze szybko. Nawet Shaw nie był takim nadczłowiekiem, by wytrzymać miesiąc bez zmrużenia oka.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
- Grzywka? Ładne imię – uśmiechnęła się lekko, opróżniając do końca kubek z kawą i wciskając do ust gumę do żucia. Paczkę położyła na środku stolika, aby Darren również mógł się poczęstować. Po krótkiej pogawędce przy kawusi, w końcu mogli przejść do celu tego spotkania, a mianowicie, do grillowania! Julka przyglądała się mięsiwom, które lewitując w powietrzu, leciały ku swojemu przeznaczeniu w postaci rusztu. Nie wiedziała jakie plany miał Darren, ale ona zamierzała nażreć się jak świnia. – E, nie trzeba. Pogoda jest świetna, szkoda siedzieć w środku. A poza tym, musimy coś jeszcze zrobić – powiedziała, sięgając po butelkę z piwem i upijając kilka łyków. Guma do żucia to jednak nie był dobry pomysł, więc lekkim ruchem różdżki zamieniła ją w guzik, którego to schowała do kieszeni. A następnie wyjęła z plecaka muzogram oraz papierośnicę, w której to czekał grzecznie mugolski skręcik. – Masz ochotę? – zapytała, podając go chłopakowi, a sama tymczasem włączyła muzykę. Cicho rzez jasna, żeby nie przeszkadzała w rozmowie.
- Tak tak, z księżycem – odpowiedziała lekko zmieszana, uznając ostatecznie, że może lepiej nie poruszać tematu byłej współlokatorki chłopaka. A kiedy ten opisał jej swoje własne przeżycia, pokiwała tylko głową w milczącym zrozumieniu. – Ciężko liczyć barany w bezksiężycową noc – dodała lekko, zawzięcie skrobiąc etykietkę trzymanej w dłoni butelki. Mogła mieć tylko nadzieję, że problemy wywołane przez Lancastera szybko się skończą, bo sytuacja na Wyspach wyglądała coraz gorzej i gorzej. A skoro już o Lancasterze mowa…
- A właśnie. Słyszałeś, że Jones planuje kolejną wyprawę? Już się zgłosiłam. – Zmieniła zgrabnie temat, przybijając sobie w myślach „piątkę”. – Choć trochę się obawiam, że znów pogorszymy sytuację, zamiast ją naprawić.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Shaw uśmiechnął się, zastępując tym samym zapewne zadowoloną reakcję Grzywki, którą zaprezentowałaby po usłyszanym od Brooks komplemencie. Co jak co, ale skrzatka świetnie się sprawdzała w roli dość niezwykłej dla skrzata domowego, gdyż nie zajmowała się jedynie gospodarstwem domowym, ale przede wszystkim utrzymaniem w ryzach zwierzęcej menażerii, która hasała po Exham. Darren sięgnął po wyciągnięty w jego stronę papierosek, ostatni raz machając różdżką i odkładając ją na bok. Spod siedzeń na których spoczywali wysunęły się magicznie złożone metalowe pręty, które chwilę potem stworzyły szkielet i, razem z pojawiającym się materiałem, całość leżaka - idealnego do oparcia się po wzięciu wystarczająco dużego buszka. Brwi Krukona powędrowały w górę w odpowiedzi na nagłe zapewnienia Brooks dotyczące tego, że chodziło jej o księżyc. Momentalnie domyślił się, że chodziło o Jess - ale na całe szczęście ten rozdział Darren już w zdecydowanej większości miał za sobą. Ostatnim fragmentem łączącym go z poprzednim związkiem była praca w Gringotcie, ale jeśli wszystko dobrze pójdzie - a książki poświęcone magicznej ekonomii, zapewniane pracownikom przez Bank za darmo, pochłaniał wręcz w zabójczym tempie - to możliwe że i w sierpniu Shaw będzie miał nowe stanowisko. - Słyszałem. Też się wybieram - stwierdził krótko, zerkając na zamknięte okno swojego gabinetu. W środku zapewne kręcił się feniks, od paru dni niemożliwie mocno chcący z jakiegoś powodu polecieć na północ - Nie wiem, czy da się to jeszcze jakoś pogorszyć, chyba że pękniemy Brytanię na pół - dodał sucho, nie wykluczając też niestety i takiej możliwości. Jednak oprócz takich dość niemiłych rozważań, Darren miał też Brooks inną nowinę do przekazania. - A ty słyszałaś, że Solberg otwiera pub czy tam klub? - spytał, spodziewając się w sumie że Julia już o tym wie - Zaproponował mi spółkę - dodał ni z tego, ni z owego, będąc w sumie najbardziej ciekawym reakcji czołowej miotlary Ravenclawu.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Z uśmiechem na twarzy obserwowała, jak Prefekt zaciąga się mugolskim skręcikiem. Ostatnim razem, gdy tak sobie chillowali, skończyła z psem, który to dorwał się w parku do ich kebabów. Ciekawe, co dobrego stanie się tym razem? Może w końcu Darren dojdzie do porozumienia z gnomami zamieszkującymi ogromne połacie zieli Exham Priory? Pewne było za to to, że smażące się na ruszcie jedzenie będzie smakowało znacznie lepiej. Krukonka wygodniej ułożyła się na magicznym leżaku, założyła ręce za głową i z lubością wciągnęła w nozdrza przyjemny ziołowy zapach, który się wokół nich roztaczał. Był to zapach wolności i ciepłych dni, który to podkreślał skrzek Napoleona, latającego gdzieś nad zamkiem.
Temat Jess umarł jak księżyc, za sprawą Brooks i jej brawurowej zmiany tematu, choć nie miała pojęcia o tym, że chłopak połapał się, o co jej pierwotnie chodziło. No, może i miała pojęcie, bo winę wymalowaną miała na twarzy, ale wolała wierzyć w swój spryt i cieszyła się, że oboje uniknęli niezręczności.
- Wiesz, jak dotknęły nas klątwy, to również sądziłam, że gorzej być nie może. I co? I dupa. Brak księżyce, podtopienia, dementory i Violka, która z niewyspania sama wygląda jak dementor. Aż żal patrzeć, jak się męczy. Oczywiście nie powtarzaj jej tego, bo się wkurzy na to całe współczycie.
Kiedy Darren wspomniał o Solbergu, uśmiechnęła się szerzej, a następnie zdziwiła, kiedy to się okazało, że Shaw miałby być wspólnikiem Felixo. – Słyszałam, słyszałam. Powiem więcej. Max obiecał nazwać jeden z drinków moim imieniem. I co postanowiłeś? Pomożesz mu? Byłoby dobrze, gdyby miał u swego boku kogoś ogarniętego, jak Ty. Może i chłopak zna się na mieszaniu w kociołku i na męczeniu wątroby, ale boję się, że poszedłby z torbami po miesiącu– zażartowała jeszcze, choć jej wątpliwości były prawdziwe i uzasadnione, bo znała Maxa zbyt długo. Sama jednak nie odciągała go od tego pomysłu, bo nie była jedną z tych osób, które zabijają marzenia w zarodku. Zamierzała go w tym wspierać, tak jak on wspierał kiedyś ją, gdy powiedziała mu, że chce zostać pałkarką, choć była niska, szczupła i nie miała żadnego doświadczenia w odbijaniu tłuczków.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Shaw odpowiedział kiwnięciem głowy na julkowe podsumowanie ostatniego roku, który dla czarodziejskiej społeczności był rzeczywiście dość ciężki. Choć trzeba przyznać, że ciężkie momenty - taki jak ten teraz lub w październiku, gdzie męczyły ich klątwy - przeplatane były z chwilami radości lub triumfu, takimi jak odnalezienie Camelotu, który był przecież wielkim kawałem brytyjskiego, magicznego dziedzictwa czy uzupełnianie kolekcji rycerskich mieczy każdym kolejnym egzemplarzem znalezionym podczas wypraw z Jonesem lub poszukiwań, czego w sumie współwinni byli też Brooks i Shaw - szabla Caradoca została w końcu odkopana ze stosu żelastwa dzięki ich staraniom. - Waham się - zasznurował usta Darren, biorąc jeszcze jeden wdech dymu z towaru Krukonki i oddając jej skręt - To spora odpowiedzialność, ale twarzą klubu i tak miałby być Maxio, a ja tylko pilnowałbym po godzinach czy z papierami wszystko w porządku - powiedział, rozkładając się na leżaku i leniwym ruchem różdżki przewracając żarcie na drugą stronę, wsłuchując się przez chwilę w syk tłuszczu opadającego na żar - Darren Shaw, współwłaściciel klubu nocnego. To brzmi jak... jak... - pomachał rękami w powietrzu, poszukując w odmętach mózgownicy odpowiedniego porównania - ...jakbyśmy razem z Maxiem prowadzili tam czarodziejską Cosa Nostrę albo co, zaklęciarz i eliksirowar - wydusił w końcu - Jeszcze z tym o tu - zamachał łapskiem w kierunku zamczyska, które swoim masywem potrafiło przygniatać - Nie chcę skończyć z imidżem jakiegoś Czarnego Pana albo co - westchnął, smagając Mizerykordią w kierunku mięsa - różdżka swoją drogą była bardzo zadowolona z mafijnych prospektów - i przyzwał w ich kierunku po jednym kawale żeberek, układając je na talerzach. - Następne sama se wingardiuj - rzucił do miotlary, otwierając kolejne piwo, które o wiele lepiej pasowało do mięsa niż jakaś łycha albo nalewka.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
- Jeżeli to Max ma być twarzą pubu, to wróżę Wam świetlaną przyszłość. Co jak co, ale to, że zna się na alkoholu, ma wprost na niej wypisane – skomentowała startegie biznesowe przyszłych (być może) partnerów. Chciała, żebym im się udało, a udział Darrena, najbardziej wyważonego i odpowiedzialnego gościa, jakiego znała, znacznie te szanse ułatwiał. Czym innym w końcu było warzenie drinków, a czym innym patrzenie na tabelki i dbanie, by dostawy były na czas. W tej drugiej kwestii niestety nie pokładałaby nadziei w Solbergu.
– To brzmi jak magnes na samotne czarownice, tak więc śmiało, Vanilla Face. Chociaż Tobie akurat bar nie jest do tego potrzebny. Prefekt, zaklęciarz, zawodnik szkolnej drużyny quidditcha, właściciel zamku, członek uznanej czystokrwistej rodziny. Gdybyś czasem wyjął głowę z chmur, to zobaczyłbyś, ile lasek na szkolnych korytarzach odprowadza Cię wzrokiem. A może to widzisz, tylko nic sobie z tego nie robisz? – zawiesiła pytanie w powietrzu, odbierając od chłopaka blanta i zaciągając się szybko trzy razy, zanim to znów mu go oddała.
Kiedy na talerzu przed dziewczyną pojawiła się solidna porcja żeberek, uśmiechnęła się szeroko jak dziecko z voucherem do Miodowego Królestwa. Dobrze zrobiła, nie jedząc dziś zbyt wiele i robiąc sobie miejsce na tego typu wiktuały. Zaklęciem przywołała do siebie kolejne piwko, tak na zapas oraz ścierkę, bo jeżeli chodziło o potencjalne ubrudzenie się, to pytanie nie brzmiało „czy”, tylko „kiedy”. Bez gadania wgryzła się w mięso, odrywając pokaźny kęs i chichocząc radośnie, cieszyła się smakiem dobrze przyrządzonej potrawy. Prostej, a cudownej. Jak Brooks!
- Ej, czy ja dobrze pamiętam… Ty masz feniksa, nie? – zapytała, ocierając tłuste usta dopiero co przywołaną ściereczką. – Wiesz, że nigdy nie widziałam żadnego? W jaki sposób różni się aportacja feniksem od tej klasycznej? Jest prościej? Nie trzeba się tak koncentrować? Są mniejsze problemy z żołądkiem? – zarzuciła go pytaniami, które od jakiegoś czasu kłębiły się w jej głowie. Skoro już miała okazję zaczerpnąć wiedzy u źródła, to korzystała po całości.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- To że Solberg ma rękę do substancji płynnych, to wszyscy wiemy - podsumował ocenę kompetencji Maxa Darren. Jeśli chodzi o alkohol i eliksiry, to niebyły Ślizgon był pod tym względem osobą o imponującym doświadczeniu, które zdobywał czasem niestety w dość sporych bólach. Komentarz Brooks na temat stad czarownic Shaw chciał już puścić mimo uszu, bo nie zdziwiłby się gdyby dziewczyna na wpół żartowała. Zdecydował się jednak jakoś odpowiedzieć na zarzuty kapitan szkolnej drużyny, rozpoczynając od zniecierpliwionego wypuszczenia powietrza nosem. - Nie trzymam głowy w chmurach - oznajmił urażonym tonem. Nie nazwałby "trzymaniem głowy w chmurach" martwienia się o dość przyziemne problemy, jakimi były praca czy zbliżające się zbyt wielkimi krokami testy - Mam egzaminy do ogarnięcia - dodał suchym tonem, w połowie drugiego słowa uświadamiając sobie, że ma zamiar wymieniać kolejne wymówki dotyczące swojej ślepoty. Ostatecznie więc tylko wzruszył ramionami, ani nie potwierdzając, ani nie zaprzeczając ostatniemu zdaniu Brooks. - Jest cieplej. I nie rzyga się, rzeczywiście - stwierdził Darren na pytanie o teleportację za pomocą feniksa, otwierając usta pomiędzy gryzami gorącego mięsa. Popił je zimnym piwem, świetnie sprawdzającym się w ochładzaniu buźki od środka, po czym zerknął na okno swojego pokoju. Wyglądało na to, że ptak się nieco uspokoił - wycelował więc różdżką w tamtą stronę, a okiennica otwarła się na oścież, wypuszczając feniksa na zewnątrz. Ten dość niepewnie wyszedł na parapet, ale - będąc oczywiście dobrze wychowanym zwierzęciem - postanowił zlecieć na dół by się przywitać, robiąc kilka kółek nad nimi i lądując na szczycie grilla, patrząc z zaciekawieniem na mięsożerną Julię. - Armitage, Julia Brooks. Julia Brooks, Armitage - przedstawił ich sobie nawzajem, wracając po chwili do kontynuowania spożywania żeberek.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Oj tak. Każdy wiedział. Od bezdomnych mugolskich dzielnic w rodzinnej miejscowości chłopaka, przez lekarzy, na aurorach kończąc. Lista wybryków z używkami w tle, jakie miał na koncie były Ślizgon, była długa i nic nie wskazywało na to, żeby przyjęła finalną formę. Brooks się nieco obawiała, że koniec listy, będzie stricte powiązany z końcem samego Solberga, bo jeżeli jej rosły przyjaciel miał niezwykłe hobby. I nie było nim bynajmniej przesiadywanie w barach, a autodestrukcja. Coś złego zadziało się w jego życiu. Coś mającego związek z jego przeszłością i dopóki Solberg nie zdecyduje się na jakąś terapię u psychologa, to nie wróżyła mu długiego życia. NiE tRzYmaM GłOwY w ChMuRaCh – przedrzeźniła go, śmiejąc się przy tym całą sobą, przez co żar z jointa spadł jej na spodnie. Nie przejęła się tym wcale, tak jak nie przejmowała się dziś niczym. Wszystko było naj, a najbardziej naj to były mięsiwa smażące się na magicznym ruszcie. – Darren, chodzisz. I to nawet całkiem urocze, i takie… Darrenowe. Zresztą, nie przejmuj się tym, co gadam. Żyj po swojemu, mordeczko. – Zakończyła ten swój mądry, choć niepotrzebny wywód, upijając piwka i podpalając znów jointa, który zdążył zagasnąć w czasie, kiedy ona uświadamiała chłopaka o istnieniu całego tabunu czarodziejskich nastolatek, które chciały, by ten ukarał je w trochę inny sposób, niż wlepiając pięć ujemnych punktów dla domu.
Spotkanie z feniksem było… zajebiste. Inaczej tego nazwać nie mogła. Oczywiście, był to „tylko” ptak, ze skrzydłami, dziobem, ogonem i wszystkim tym, co wyróżnia ptaka na tle nieptaków. W Armitage’u było jednak coś więcej, nie licząc samej magi. Krukonka ukłoniła się ptaku. Sama nie wiedziała czemu, ale czuła, że tak trzeba. A po tym pierwszym przełamaniu lodów, przyszła pora na przekupstwo. Dziewczyna chwyciła po najchłodniejszy z kawałków upieczonego mięsa, chwyciła go w palce i wyciągnęła je w kierunku zwierzęcia. - One mogą mięso, nie? – zapytała jeszcze właściciela, nie chcąc przypadkiem zrobić feniksowi niepotrzebnych problemów żołądkowych.
Siedziało im się przyjemnie, w tych oparach mugolskiej trawy, piecoznego mięsa i roślin zaczynających kwitnąć w oranżerii. Przyjemnieteż było się przez chwilę nie martwić szkołą, meczami, złamanymi sercami. Wszystko jednak ma swoje miejsce i swój czas. Kiedy więc nadszedł czas, by Brooks zmieniła miejsce i wróciła do własnego domu, pomogła Darrenowi ogarnąć stół oraz grilla, stuknęła się po raz ostatni piwem i wróciła. Do Doliny Godryka, gdzie czekały na nią zwierzaki oraz pucharek pełen solonych pistacji.