Po środku szkoły znajduje się sporych rozmiarów dziedziniec z równo przystrzyżoną trawą. Z każdej strony otaczają go mury zamku. Na samym środku stoi natomiast duża fontanna, zawsze zbierająca wokół siebie chcących odpocząć po lekcjach, uczniów.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 18:06, w całości zmieniany 2 razy
Zaledwie bardzo krótkim spojrzeniem omiótł nowo przybyłych na dziedziniec. Owinął się dokładniej grubym płaszczem i schował ręce w kieszeniach. Tym samym powrócił do swoich poprzednich rozmyślań, dotyczących tych wszystkich istotnych tematów.
Stała z przymkniętymi oczami. Otworzyła je lekko wystraszona czując delikatny oddech przy uchu. Rozpoznawszy głos Randy’ego rozluźniła się i odwróciła w jego kierunku. Uśmiech pojawił się na jej twarzy. - Cześć – przysunęła się do niego bliżej, kiedy sam się odsunął. – Wreszcie nie musiałeś na mnie czekać.
Kiedy się odwróciła zrobił specjalnie smutną minę. - A myślałem, że mnie uderzysz czy coś w tym rodzaju - zaśmiał się. Już raz oberwał od dziewczyny za to, że zbliżył się do niej po kryjomu. Chwilę później zaczął się śmiać, popatrzył na ślizgona chodzącego po dziedzińcu i wrócił do rozmowy z Andreą. - No tak, wreszcie - powiedział teatralnie wywracając oczami - a tak na poważnie. Co do naszego zakładu: przyznaj się ile razy już się potknęłaś ? - spojrzał na nią podejrzliwie.
- A co, już kiedyś dostałeś? – roześmiała się. – Teraz Ci to nie grozi, chyba, że zmienisz głos. - Na razie jest trzy do dwóch dla mnie… - chwilę kłóciła się sama ze sobą zastanawiając się, czy przyznać się do ostatniego upadku – … no dobra. Cztery do dwóch – naburmuszyła się, jakby chłopak zrobił cos nie tak. – A Ty? Na pewno więcej niż ja. Dyskretnie sprawdziła czy ma w kieszeni jakieś drobne. Co jeśli chłopak będzie chciał dzisiaj zakończyć zakład i okaże się, że jednak ona przegrała?
Odechciało mu się sterczeć tak, strzepnął więc dłonią z ławki niewielką ilość śniegu, która się na niej znajdowała, mimo iż była pod zadaszeniem. Usiadł na niej i leniwie z resztek owego białego puchu zaczął formować w rękach jakąś niewielką kulę.
- No to mamy cztery cztery - powiedział śmiejąc się. Przez chwilę zastanawiał się co zrobić z remisem. - W takim razie ja dzisiaj płacę - powiedział szybko - następnym razem może ty - popatrzył na nią puszczając jej oczko, co znaczyło, że jednak jej na to nie pozwoli. - W takim razie idziemy na kremowe piwo - powiedział z entuzjazmem.
- Tak? – spytała podejrzliwie. – Ciekawe, ale skoro chcesz stawiać… nie ma sprawy – wystawiła mu język. No tak, znowu będzie musiała iść przez te zaspy. Jeszcze się okaże, że zanim tam dojdą, to stanie się tak, że zaliczy kolejną glebę. Przy tym chłopaku stawała się bardziej otwarta i śmiała się prawie cały czas. - Co powiesz na to, aby po kremowym piwie połazić po Hogsmeade? Jakoś nie mam ochoty wracać do nauki – zrobiła maślane oczka, aby Krukon się zgodził. Musiała wyglądać śmiesznie.
Valentin dostrzegł, że na dziedzińcu zbiera się coraz więcej osób. Jeszcze jedna z nich brzdękała na gitarze. Westchnął cicho i trzymaną w rękach kulę śnieżną rozbił o mur zamku. Następnie wstał z ławki, dokładnie opatulił się płaszczem i leniwie ruszył ponownie do szkoły.
Wyszedł na dziedziniec w skórzanej kurtce. Dziś postanowił ubrać na siebie ciemne rurki i kanarkowe trampki. Nie mógł nigdzie usiąść, bo wszystko było mokre. Tak, śnieg w końcu zaczął uciekać z Anglii. Nie to, że go nie lubił... Po prostu już miał go dosyć. Oparł się o jedną z kolumn, patrząc na ludzi. Kompletnie nie kojarzył ich twarzy, może czas z kimś się zapoznać? Uśmiechnął się czarująco jakby sam do siebie.
Weszła na dziedziniec patrząc na prawo i lewo. Było dosyć sporo ludzi, westchnęła i usiadła pod ścianą. Ubrała jak zwykle swoje ulubione, kolorowe trampki, które jak się potem okazało zaczęły jej trochę przemakać, ze względu na kałuże. Pogoda nie była za specjalna więc wywróciła oczami, kiedy tylko zobaczyła ciemne chmury. Z dala zauważyła jakiegoś chłopaka - sądząc po szacie krukon.
Wzrokiem podążył za rudymi włosami. Cera dziewczyny była idealnie blada, tak inna od niego! Nie odrywał od niej wzroku. Od razu spostrzegł trampki, które wyraźnie przypadły mu do gustu. Gdy uniosła oczy do niebios, dostrzegł ich kolor. Nie mógł tak naprawdę go określić. Stwierdził, że wszyscy mężczyźni mają z tym problem i nie będzie się nad tym głowił.
Rozglądając się po dziedzińcu poczuła wzrok chłopaka na sobie. Odwróciła dyskretnie głowę w jego stronę, kiedy nie patrzył. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy, to jego dłuższe włosy. Spodobały jej się sądząc po jej chwilowym uśmieszku. Postanowiła nie czekać dłużej i wstała spod ściany idąc wolnym krokiem w jego stronę. - Cześć - powiedziała, kiedy była wystarczająco blisko, by mógł ją usłyszeć - nie przeszkadzam ?
Zaśmiał się, gdy dziewczyna wstała spod ściany. Cóż, efekt zamierzony, on nie miał zamiaru się ruszać. Spojrzał na dziewczynę miodowymi tęczówkami, uśmiechając się czarująco. - Ależ oczywiście, że nie. - powiedział z japońskim akcentem. Tylko w szkole miał możliwości mówienia po angielsku. Tak to cała jego rodzina posługiwała się ojczystym językiem. Wyciągnął w stronę dziewczyny dłoń. "czekałem, aż przyjdziesz", ugryzł się w porę w język. - Jestem Kazuo. A Ty, jak się nazywasz? - spojrzał w niewieście w oczy. Och, zieleń.
Natychmiast dostrzegła jego japoński akcent, nie zdziwiła się jednak, znała parę osób, które miały inny akcent. Sama miała rodzinę we Włoszech i Francji, więc gdy tylko przyjeżdżała z wakacji odzwyczajała się od swojego języka. - Z tego co słyszę nie jesteś z Anglii - odparła i uśmiechnęła się szeroko do siedzącego chłopaka. - Christine Davis - wycedziła po chwili, potrząsając lekko jego dłoń. Odgarnęła grzywkę do tyłu, co i tak nie wiele dało, iż spadła ona z powrotem na czoło.
Zakodował w pamięci jej imię, aby przypadkiem nie zaliczyć jakieś wpadki. Musnął ustami jej wierzch dłoni. - Miło mi Cię poznać, Christinie. - rzekł i przestał opierać się kolumnę. Wydawało mu się to niegrzeczne przy kobiecie. - Trafna uwaga. Urodziłem się tutaj, jednak mam korzenie japońskie, a Ty jesteś stąd? - spytał, przekręcając lekko głowę w bok.
Co się z nimi dzieje ?- pomyślała mając na myśli chłopaków. Ostatnio często zauważała dobre maniery u nich, co jeszcze parę lat temu było nie do pomyślenia. Więc kiedy tylko musnął ustami jej dłoń zachichotała pod nosem. Usiadła na murku, który znajdował się koło kolumny. - Anglia - odparła krótko. Zaraz potem poczuła gniew, kiedy przypomniała sobie o jej korzeniach. Oczywiście nie liczyła na listy od rodziny, jedyny kontakt utrzymywała z rodzicami podczas pobytu w szkole. - Ale korzenie Włoskie i Francuskie - odparła starając się zbytnio nie krzywić. - Japonia... Zawsze chciałam tam pojechać - zagryzła lekko dolną wargę, jednocześnie uderzając swoimi trampkami raz po raz.
Nie mógł ukryć uśmiechu, gdy przygryzła wargę. Wyglądała bardzo słodko, nawet niewinnie. Poprawił kurtkę i podszedł do dziewczyny, aby koło niej usiąść. - Włochy i Francja? Doprawdy? Twoja uroda w ogóle tego nie zdradza - rzekł zanim ugryzł się w język. - Wiesz... Japonia jest piękna, ale ma swoje minusy... Niewielu chciałoby - urwał i spojrzał na nią - Z resztą, z którego domu jesteś?
Spojrzała na niego z udawanym oburzeniem i prychnęła powstrzymując się od śmiechu. - Wiem, Angielki są mało oryginalne i piękne - odparła odwracając głowę w przeciwną stronę. Chwilę potem nie wytrzymała i zaśmiała się dosyć głośno. - Niewielu chciałoby ? Dokończ - zachęciła go i spojrzała znowu na niego- Jestem z Hufflepuffu, a ty ? Czekała na niego, zastanawiając się jak zareaguje. Większość uczniów uważała puchonki za słodkie i bardzo delikatne, co przeszkadzało Christine, gdyż wszyscy od razu oceniają ją po wyglądzie.
Spojrzał na nią zaskoczony i uniósł jedną brew do góry. - Och, pozwól, że ocenę anglielskiej płci pięknej pozostawisz mężczyznom. - powiedział rozbawionym głosem. - Takie stereotypowe patrzenie nie jest dobre, każdy jest inny. No, może odziedziczyć jakieś cechy po przodkach... Wiele jest wybitnych angielek i jakże pięknych! - dodał, spoglądając na nią z uśmiechem. - Dokończyć? Japonia ma swoje poglądy i niewiele chciałoby się w nie wplątać. Jest piękna, kocham ją, uważam za ojczyznę, ale nie wiem, czy chciałbym tam mieszkać na stałe. - rzekł cicho. Pragnął poznać sztuki walki, ciągle próbował ćwiczyć, jednak mało czasu miał... Uniósł głowę. - Rezenclow? Tak to się wymawia? - spytał nieco zmieszany.
Pokiwała energicznie głową, jednak gdy zastanowiła się nad tym co powiedział oparła głowę o murek. - Odziedziczyć cechy ? Nie, zdecydowanie bym nie chciała... - tym razem na jej twarzy pojawił się grymas, którego tym razem nie zdołała ukryć. Nie miała zamiaru dłużej rozmawiać na temat jej rodziny. - Co ci główne przeszkadza w Japoni ? - powiedziała otwierając nieco szerzej oczy. Przymknęła je, kiedy tylko słońce przebiło się przez chmury rażąc ją. - Ravenclaw - odparła śmiejąc się z akcentu Kazuo. Rozkoszne ciepło grzało jej twarz, a chłodny wiatr rozwiewał jej rude włosy. Kochała takie zestawienie pogody.
Nie oderwał od niej spojrzenia. - Dlaczego nie chciałabyś odziedziczyć cech po swoich przodkach? Nie jesteś z nich dumna? - jej grymas był sporny. Nie potrafił go odczytać, za mało ją znał. - Jeśli nie chcesz mówić, zrozumiem - dodał prędko i poprawił grzywkę, która ponownie zakryła jego miodowe oczy. - Co mi głównie przeszkadza w Japonii? Polityka. Kobiety. - wymienił, odwracając od niej spojrzenie. - Znaczy... traktowanie kobiet. - poprawił się szybko i spojrzał na nią. - Ravenclaw? Och, strasznie trudna nazwa.
Przechyliła lekko głowę w lewą stronę patrząc na uczniów chodzących po dziedzińcu. Nie dziwiła się, że teraz było ich o wiele więcej, niż podczas zimy. Podciągnęła nogi pod brodę opierając je o murek na którym siedziała z Kazuo. - Nie. Po prostu nie często jeżdżę do Włoch czy Francji... Wszystko przez to, że oni nie przyznają się do mnie i rodziców. Do mnie tym bardziej... Oczywiście dlatego, że jestem puchonką, a nie ślizgonką - westchnęła. Sekundę potem skierowała wzrok na ślicznie miodowe oczy chłopaka. Jej ręce były strasznie skostniałe, wiec zaczęła żałować, że nie wzięła rękawiczek. - Może pójdziemy do Salonu Wspólnego ? - zaproponowała ocierając o siebie dłonie. - A co do Japonii... To mi też się nie podoba. Jednak i to mnie nie odstrasza, żeby tam nie jechać - wyszczerzyła swoje białe zęby w stronę chłopaka.
Musiał przyznać, że z każdą sekundą rozmowy zadziwiała go. - A cóż to za podział? Ślizgoni lepsi, a puchoni to kretyni, tak? To głupstwo. - prychnął pod nosem. - Blondynki są głupie, łatwe, puste, brunetki inteligentne, natomiast rude wredne. - wywrócił oczami - Nie każdy pies potrafi szczekać. - dodał, spoglądając na nią, jak pociera dłonie o siebie. - Jest Ci zimno? - spytał, nie czekając na odpowiedź zdjął swoją skórzaną kurtkę i położył na jej ramionach. Sam został w żółtej bluzie. - Jeśli nie urwą nam się kontakty, może Ci pokaże zakątki Japonii.
- Głupstwo powiadasz... - wycedziła przybierając normalny wyraz twarzy- Cóż, taka rodzina mi się trafiła i nic na to nie poradzę. Kiedy założył jej kurtkę na ramiona zerknęła kątem oka na chłopaka. - A Tobie nie jest zimno ? Wszyscy chodzą w kurtkach, a ty w bluzie - powiedziała pokazując na innych uczniów. Spojrzała na niego i okryła się ciaśniej kurtką. - Dziękuję - szepnęła - ah tak, żebyś się nie zdziwił. Rude są wredne ! - powiedziała z niemal teatralnym tonem głosu idealnie się prostując. Na myśl, że mogłaby zwiedzić Japonię zrobiło jej się gorąco. Odgarnęła opadające włosy za ucho ukazując pełno różnych kolczyków. Często je zmieniała, jednak nie rozstawała się tylko z jednym : kolczykiem z małą kasetą.
- A mówią, że z rodziną się wygląda dobrze tylko na obrazku - puścił jej oczko, aby się nieco rozchmurzyła. Wolał zdecydowanie jak się wcześniej uśmiechała. - Nie, prawie wiosna, nic mi nie będzie, a Ty się już praktycznie trzęsiesz. - westchnął - Widzę, że lubisz zaskakiwać ludzi, ale jak na razie nie widzę, abyś była wredna. - zaśmiał się. Gdy odsłoniła ucho, ujrzał mnóstwo kolczyków. A on biedny, żałosny panikował z tym jednym...
Znów zaśmiała się, postanawiając nie poruszać już tego tematu. - Ah, to kiedy wspólna wycieczka do Japonii ? - zapytała z błyskiem w oczach - Wątpię, żeby coś stanęło na drodze do kontynuowania naszego kontaktu - Było jej o wiele cieplej, kiedy miała na sobie jego kurtkę. Zdziwiła się widząc, że chłopaka w ogóle nie ruszało zimno. - Trzęsę ? - zapytała - Gdzie tam... No dobrze, może trochę. Ale już o wiele lepiej - uśmiechnęła się prawym kącikiem ust patrząc na swoje trampki. - Miłośnik trampek ? - zaśmiała się pokazując na jego buty. Nie wyobrażała sobie chodzić w innych butach, niż trampkach. - Wszyscy tak mówią - zaśmiała się łobuzersko dając znać chłopakowi, że jej jeszcze nie zna.