Z zewnątrz zupełnie niepozorny i malutki czerwony domek. Dopiero po przekroczeniu progu okazuje się, że lokal jest całkiem przestronny i o wiele większy niż można by przypuszczać. Ot, magia. W środku oprócz typowych bibelotów można znaleźć też najpotrzebniejsze czarodziejskie przybory - od ręcznie dzierganych szalików przez słowniki runiczne po unikatowe tasaki, które poradzą sobie z każdą złowioną rybą. Za ladą stoi brodaty właściciel - Olaf. Może nie robi najlepszego pierwszego wrażenia, ale to naprawdę sympatyczny czarodziej. Szczególnie, gdy kupi się od niego co nieco.
Asortyment:
Czarty - odpowiednik mugolskich nart. Zamiast sunąć tylko po śniegu, możesz na nich unosić się nad ziemie i omijać mniej komfortowe muldy, czy wybrzuszenia. Lecąc, udaje ci się pokonać trasę znacznie szybciej, niż kiedy trzymasz się ziemi. Przynajmniej podczas poruszania się w dół po linii prostej. Cena:100g
Snowflow - odpowiednik mugolskiego snowboardu. Działa na takiej zasadzie, jak czarty. Cena:100g
Lira Boddason - nazwana po jednym z średniowiecznych norweskich skaldów, instrument ten sprawdza się szczególnie świetnie podczas nucenia Eddy. Ozdobiona z jednej strony motywem Hatiego goniącego księżyc, z drugiej zaś Skolla podgryzającego słońce. +2pkt Działalność Artystyczna Cena:180g
Amulet z jemioły - metalowy naszyjnik, dookoła którego opleciona jest wiecznie zielona jemioła - "najmniej groźna roślina na ziemi". Został on jednak zaklęty i pobłogosławiony przez duchy, chroniąc noszącą go osobę przed nieszczęściem. +2pkt Zaklęcia i OPCM Cena:120g
Słownik runiczny: Wersja rozszerzona - wydane jedynie w Norwegii dzieło dotyczące tajników nordyckich run oraz znaków jest powiększoną o kopie różnorakich tekstów i dzieła skaldów wersją leksykonu dostępnego w angielskich księgarniach. +2pkt Historia Magii i Runy Cena: 120g
Pudełko kadzidełek o zapachu Świętego Popiołu - opakowanie aromatycznych pałeczek o zapachu mieszanki popiołu z opadłych gałęzi świętych drzew, soli morskiej oraz łez draugrów. Relaksuje i pozytywnie wpływa na czarodziejskie "trzecie oko". +2pkt Wróżbiarstwo Cena: 190g
Tasak Torleifa Aasveigsona - jedna z wielu kopii kuchennego narzędzia legendarnego czarodzieja-kucharza, który tworzył najpyszniejsze potrawy na dworze króla Norwegii. Jest w stanie sam szatkować warzywa i owoce bez kontroli użytkownika, jednak przede wszystkim przydaje się do przygotowywania mięsa. +2pkt Magiczne Gotowanie Cena: 150g
Prawie Nieskończony Antałek Miodu marki Hymer - choć jest zaledwie trzydziestocentymetrową (acz godnie pękatą) beczułką, zostały na nią rzucone podobne zaklęcia co na bezdenne torby. Dzięki temu jest w stanie pomieścić wielkie ilości miodu pitnego - taki zapas starczy rozsądnemu czarodziejowi na wiele lat. Cena: 60g
Bransoletka z runą - powszechne w Skandynawii dodatki do stroju czarodzieja. Do rzemiennego paska przymocowany jest niewielki kamyczek z wyrytą na nim runą futharku starszego. Nosząc ją, nie trzeba się martwić o zmoknięcie w padającym śniegu - ma przyjemnie wysuszające działanie, chociaż mocnym śnieżycom może nie podołać. Cena: 60g
Prezent Andvariego - miedziany pierścionek ze sporą żelką zamiast kamienia szlachetnego. Żelka można bez żadnych obaw spożyć - po upływie paru godzin pierścionek wytwarza go od nowa, tym razem w innej wersji smakowej. Cena:30g
Brisingamen Mniejszy - tworzona przez norweskie krasnoludy biżuteria, istniejąca zarówno w formie naszyjników, jak i bransoletek. Cenione przez bogatszych czarodziejów złote błyskotki mogą zastąpić Lumos, gdyż w ciemności wydzielają delikatne białe światło. Cena: 60g
Szalik Gleipnirson - gruby, zrobiony na drutach szal dostępny we wszystkich wersjach kolorystycznych. Nigdy się nie rozwiązuje jeśli czarodziej tego nie chce i zawsze pozostaje na jego szyi. Cena: 30g
Czasem sobie myślę, że istnieją podarunki uniwersalne. Bukiet kwiatów, butelka dobrego wina, dzieło klasyka zamknięte w jednym tomie. I z taką pewnością decyduję się na na butelkę norweskiego Nisse, by po zapakowaniu trunku w złotą papeterię zdać sobie sprawę, że Ty, drogi solenizancie, nie raczysz się tą boską błogością, którą zapewnia podarowany nam przez Dionizosa nektar. Klnę głośniej, niż powinienem, impulsywnie rozrywając listowny papier, by ugasić płomień złości słodkawym napitkiem, z trudem przeliczając swoje galeony, gdy w głowie szumiało mi coraz przyjemniej i bardziej beztrosko. Uparłem się, choć przecież nikt ode mnie tego nie wymagał. Nawet Ty z pewnością nie oczekiwałeś ode mnie zupełnie niczego, ba! Nawet jednej myśli nie poświęciłeś mi tego wyjątkowego dla siebie dnia. I właśnie dlatego uparłem się tym bardziej, opuszczając bezczelnie obnażające mnie igloo, byle ruszyć przed siebie, dając pokierować sobą przeznaczeniem, chcąc by los sam pchnął mnie ku odpowiedniemu rozwiązaniu. I faktycznie, zanim zdaję sobie sprawę, już bezmyślnie wciskam sakiewkę sprzedawczyni, by ta sama odliczyła pożądaną przez siebie sumę, skoro mój umysł zdążył zapomnieć o istnieniu cyfr. I nie ma we mnie ani odrobiny lęku, gdy ta powraca do mnie zupełnie pusta. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Poradzę sobie. Teraz ważne jest tylko to, że w kieszeni przyjemnie ciąży mi zwycięstwo, intryga i bransoletka pod tytułem Brisingamen Mniejszy. Wystarczy. [zt]
Uwielbiała samotne spacery. Szczególnie nieznane miejsca były dla niej wyjątkowo atrakcyjne i kuszące. Czuła pewny dreszczyk emocji, a jednocześnie błogi spokój, który pozwalał zebrać, a potem uporządkować, myśli. A norweskie miasteczko, w którym spędzali feryjny wyjazd było wyjątkowo urokliwym miejscem. Szła niespiesznie przez ośnieżone uliczki, napawając się zapachem mroźnego powietrza i wsłuchując się w ciszę, raz po raz przerywaną skrzypieniem śniegu pod butami. Im była bliżej centrum mieściny, tym było głośniej, ale... wcale jej to nie przeszkadzało. Rozglądała się dookoła, obserwując życie mieszkańców i podziwiając kolorowe domki. Londyn wydawał się taki szary i brudny w porównaniu z Torsvarg. A szczególną uwagę przykuł niewielki, czerwony budynek. Nie wiedziała, co kryje się w środku, ale coś ją nakłoniło do tego, żeby wejść. I wszystko stało się jasne tuż po przekroczeniu progu. Sklepik z pamiątkami. Czy powinna wydać w nim swoje oszczędności? Było to dość próżne podejście, ale... miły sprzedawca uśmiechał się tak zachęcająco. Nie umiała mu odmówić, a przede wszystkim - nie chciała sprawić mu przykrości. W dodatku w asortymencie było tyle cudowności! Sięgnęła więc do sakiewki i odliczyła pokaźną dokładną ilość galeonów. Koniec końców wyszła ze sklepu z ciepłym szalikiem i z dwiema (tak, dwiema) lirami. Zaszalała.
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Kupuję: Słownik runiczny: Wersja rozszerzona, bransoleta z runą, Brisingamen Mniejszy, Pudełko kadzidełek o zapachu Świętego Popiołu Wydaję: 120 + 30 + 60 + 190 = 400g Obniżka: wykorzystanie bonu 30% na dowolne zakupy (-120g) Suma po obniżce: 400 - 120 = 280g
Jako typowy, odpowiedzialny student, zbierający pieniążki na mieszkanie, oczywiście, wchodząc do sklepiku w Norwegii... już wiedział, że wyjdzie z niego obkupiony w szczególne przedmioty. Olaf, właściciel, który większości klientom wydawał się nieprzyjemny, opowiadał ciekawe historie. Gunnar, słysząc o bransolecie, którą wykuły same krasnoludy (nie, nie gobliny, KRASNOLUDY, czyli już dawno wymarła rasa czarodziejska), nie myślał wiele, kiedy prosił o podarowanie mu krasnoludzkiej bransolety. Powiesił ją sobie obok Gungnira, którego niegdyś dostał od Cassiusa. Na drugiej ręce, obkupiony w kolejną bransoletę, tym razem z runą i słownik. Zasadniczo miał już wychodzić, tłumacząc sobie, że Pudełko kadzidełek o zapachu Świętego Popiołu nie jest mu do niczego potrzebne, skoro na wróżbiarstwie zna się tyle, co nic, ale... urzekła go historia i nazwa kadzidła. Co poradzić?
zt
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Skoro to jego pierwszy wyjazd za granicę to oczywiście musiał zrobić zakupy pamiątkowe. Obiecał babci nie tylko pocztówkę, ale też znalezienie fajnych rzeczy, które mogłyby posłużyć za naprawdę ciekawą pamiątkę. Łaził po sklepach z dobrą godzinę aż wymarzł się za wszystkie czasy. W końcu trafił do tego sklepiku gdzie spędził kolejne trzydzieści minut. Oglądał asortyment, porównywał ceny, pytał gorliwie co to jest, do czego służy i jakieś tysiąckrotnie chciał, by mu powtórzono to wszystko wolno i wyraźnie bowiem norweski akcent bardzo zagłuszał angielskie słowa. W końcu udało mu się ustalić co dokładnie go interesuje, próbował wytargować zniżkę, bo ten amulet był naprawdę drogi, ale czego nie robi się dla babci... Wydał ostatnie swoje pieniądze na pamiątki, ale uznał, że warto. Ten antałek jest świetny, a pierścionek z żelkami... żyć, nie umierać. Nie byłby sobą gdyby nie kupił takich zabawek. Zapłacił i wyszedł, a po drodze wrzucił do ust owocowego żelka. Mniam.
| zt
zakupiono: -> Prawie Nieskończony Antałek Miodu marki Hymer 60g -> amulet z jemioły (+2 OPCM) 120g -> Prezent Andvariego 30g ______________________________ łącznie: 210 galeonów
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Bywał w tym sklepie bardzo często. Kusiło go kupno jeszcze kilku innych przedmiotów. Każdy z nich nasączony był ciekawą magią. Jak amulet z jemiołą, przed, którym się zatrzymał. Nie wiedział dlaczego, ale ta intensywna, jadowita zieleń przypomniała mu czyjeś oczy, które bardzo dobrze znał. Już raz wyszedł ze sklepiku, ignorując to spostrzeżenie, ale podświadomość kolejny raz ściągnęła go do tego przedmiotu. Badając w dłoniach delikatny pęd owijający się wokół metalowego drucika, w końcu odetchnął. — Chuj z galeonami. Podjął decyzję. Nieważne, że wydał kolejną, pełną wypłatę. Nawet więcej... zdał się na swój kaprys, podchodząc do staruszka za ladą, z którym zdążył się przez te kilka wizyt już zakolegować. Zagadany przez niego, nie wiedział, jak to się stało, że obok amuletu, zgarnął jeszcze Brisingamen Mniejszy... KOLEJNY, ponieważ jeden już posiadał...
Kupuję: Amulet z jemiołą (+2 OPCM) - 120g
zt
Bonnie Webber
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Spędziła w sklepiku dobre kilkadziesiąt minut. Oglądała wszystkie pamiątki, przesuwała po nich palcami, cieszyła się z ich kolorów i symboliki. Kupiła masę breloczków i niepotrzebnych bibelotów, które ją po prostu rozczuliły, a jeśli chodzi o przydatność to pozostawiały wiele do życzenia. Cóż, Bons lubiła trzymać przy sobie takie drobiazgi i cieszyć nimi oczy. Przez dobre dwadzieścia minut rozważała czy zakupić słownik runiczny jednakże po kontroli swojego budżetu - już się powoli kurczącego - musiała przeselekcjonować swoje zachcianki. Powinna bardziej oszczędzać ale na widok tylu wspaniałych pamiątek nie mogła się po prostu oprzeć. Wszelkie chwyty marketingowe wpływały na Bons bez najmniejszego trudu. Sprzedawca musiał to wyczuć bowiem proponował jej kupno wielu przedmiotów, których nigdy w życiu by nie kupiła bo nie potrzebowała. Uległa jednak antałkowi z miodem pitnym. Nie potrafiła odmówić, a nie było aż tak drogie. Cóż. Powinna popracować nad swoją asertywnością.
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Czuł odpowiedzialność ciążącą mu w dłoni za małą fortunę skrytą w sakiewce, a jednak to Mefisto niósł na rękach ich prawdziwy skarb, którego obaj powinni strzec i pilnować jakby ich własne życie od tego zależało. Czuł, że właśnie tak powinno być, a jednak nie był pewien czy jest tak naprawdę, nie potrafiąc też za bardzo porozmawiać o tym ze swoim chłopakiem. Gdy sam trzymał małą Cynthię w ramionach, zdawało mu się, że zaczyna rozumieć, że jest niemal pewien, a jej drobne serduszko wybija rytm i dla tego jego, które ostatnio nie czuło się tak szlachetnie puchońsko jak powinno. Ale gdy tylko wypuszczał ją choć na moment, tak jak teraz, czuł się jakby był zawieszony gdzieś pomiędzy jednym życiem a drugim, nie do końca wiedząc co myśli i co powinien czuć. Dlatego też tak instynktowne wejście w przyjazny smalltalk ze sprzedawcą na stoisku wydawało mu się chwilą wytchnienia, gdy mógł rozluźnić spięte mięśnie ramion, jak najprostszą angielszczyzną opowiadając mężczyźnie o tym czym właściwie było Badgers Assmeble, jaką rolę pełnił w całej tej akcji i dlaczego potrzebuje tych przeklętych trzech bonów, których nie udało mu się załatwić listownie. W końcu doszli do porozumienia, zaklęciem trwałego przylepca przyklejając paragony do podpisanych i podpitych pieczątką sklepu bonów, a on sam, gdy tylko przekazał już mężczyźnie wcześniej odliczone 400 galeonów, nabuzowany dobiciem targu odwrócił się do Mefisto z szerokim, pełnym zadowolenia uśmiechem. - Niby wiem, że jeszcze nic nie kupiłem, ale... Nie wiem, to przyjemne - zaśmiał się cicho, chowając kopertę z bonami do najgłębszej kieszeni, by przysunąć się do Mefisto i skraść mu drobnego całusa, dopiero później zerkając na rozbudzoną zimnem dziewczynkę opatuloną szczelnie grzejącymi ją magicznie ubrankami. - Szkoda, że nie ma sensu przekuwać jej uszu. Tyle tu ładnej biżuterii... - przymarudził cicho, ustami sięgając do drobnego noska, by sprawdzić czy ten przypadkiem nie jest zbyt zimny, nieustannie martwiąc się o panujące na Norwegii mrozy. - Facet wspominał o bransoletkach, które zastępują Lumos, a my dużo teraz wstajemy po ciemku, więc może... To serio dobry pomysł czy po prostu szukam na siłę jak wydać te sto galenów?
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Walentynkowe zakupy Przedmioty: Amulet z Jemioły, Brisingamen Mniejszy Zapłata: Kupon (150g) z Badgers Assemble, 30g
Pierwszy raz od naprawdę wielu dni zdecydował się na przyjście do tego charakterystycznego sklepu - niepozorny i malutki czerwony dom zdawał się mieć znacznie więcej miejsca po przekroczeniu drzwi wejściowych. Zacisnąwszy dłoń na klamce, kiedy to zdecydował się je zamknąć, ażeby ciepło nie uciekało na zewnątrz, próbując tym samym ogrzać tę mroźną krainę, Lowell poczuł muśnięcie czegoś bardzo przyjemnego - być może częściowo domowej atmosfery - nieważne. Wystarczyło rozejrzeć się po miejscu, by zauważyć, jak wiele rzeczy pozostaje poza zasięgiem jego portfela, niemniej jednak sam nie zamierzał zbyt dużo kupować - miał przecież kupon poprzez ciężką pracę na rzecz Badgers Assemble. I zamierzał z niego skorzystać, by przypadkiem nie stracić większej ilości oszczędności, kiedy to stawiał harmonijnie kroki, zastanawiając się, co tym samym kupić, kiedy to czekoladowe tęczówki przyglądały się dosłownie każdemu ręcznie wykonanemu przedmiotowi. A miał co świętować - miał, w związku z czym nie zamierzał wcale utracić żadnej z chwil na zawahanie. Bo co do samego siebie był pewien, a wiedział, iż na pewno zdoła tutaj coś ciekawego uzyskać, kiedy to obracał w dłoni jedną z bransoletek. Pani za ladą wytłumaczyła mu pierwotne pochodzenie przedmiotu, wszak Brisingamen Mniejszy posiadał wyjątkową właściwość w postaci możliwości wytworzenia delikatnego światła, podobnego do Lumos. Zaintrygowało go to, wszak nie zawsze ma przecież dostęp do zapalniczki, a ostatnie wydarzenia, w szczególności te z Irytkiem, zdawały się odcisnąć na nim zbyt duże piętno. A przynajmniej na pewno już nie będzie udawał się do miejsca bez jakiejkolwiek konsultacji z oryginalnym, podpisanym wówczas nadawcą. Lira Boddason wyglądała ciekawie, wszak posiadał w sobie cząstkę kultury norweskiej, aczkolwiek to nie było to, na co chciał poświęcać jakąkolwiek szczególną uwagę. Dopiero, gdy sam zauważył Amulet z Jemioły, nie mógł przejść obok niego obojętnie; dotknąwszy dłonią przedmiotu, poczuł, jakby ten posiadał w sobie cząstkę dziwnej, ledwo co zrozumiałej dla niego magii. Podejście do pani, która go już wcześniej postanowiła poinstruować względem bransoletki, poinformowała go, iż, poprzez zastosowanie jemioły, która uważana jest za najmniej groźną roślinę na ziemi, ma na zadanie, poprzez zaklęcie i pobłogosławienie przez duchy, odsunąć osobę noszącą od sytuacji, w których może dość do nieszczęścia. Felinus nie musiał się wówczas zastanawiać - zakupiwszy te dwa przedmioty - Brisingamen Mniejszy i amulet - nie zamierzał marnować kuponu. Ani dnia, wszak ten się zdarza wyjątkowo rzadko. No, raz do roku, jakby nie było. Teraz pozostawało tylko przygotować stosowny list...
[ zt ]
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Czuł się trochę banalnie, wybierając prezent dla swojego chłopaka w norweskim sklepiku z pamiątkami, jak gdyby nie potrafił zadbać o odpowiedni podarek jeszcze przed wyjazdem. Do wynajdowania prezentów z zakątków Anglii miał jednak wiele okazji, zaś tę zimną lodową krainę prawdopodobnie odwiedzali jedynie raz w życiu i chciał, by wybrany podarek przywoływał wspomnienia. Na znalezienie prezentu idealnego nawet nie liczył, doskonale wiedząc, że własny perfekcjonizm będzie jego pułapką. Grzebał więc wytrwale w różnych bibelotach, bez pewności, że cokolwiek będzie choćby wystarczające. I kolejny raz uczucie pospolitości do niego powróciło, gdy ostatecznie zdecydował się na tasak Torleifa Aasveigsona; przybory do gotowania były prawdopodobnie tak wyświechtanym podarkiem, jak niedźwiedzi motyw, na oba jednak Ezra wciąż od czasu do czasu się pokuszał, wierząc, że niektóre rzeczy po prostu się nie starzeją. Zresztą, na swoje usprawiedliwienie brał fakt, że tasak w istocie był przepięknie wykonany, a ludziom specjalizującym się w potrawach mięsnych zwyczajnie można było zawierzyć, gdy mówili, że z tym ostrzem gotowanie wejdzie na poziom z najśmielszych kucharskich marzeń. Postanowił więc dać temu szasnę.
[zt]
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Chciałbym u Państwa zamówić jedną Bransoletkę z Runą i Szalik Gleipnirson pod wskazany na kopercie adres (Igloo #4). Do nóżki kruka dołączam odpowiednią ilość galeonów.
Pozdrawiam,
Felinus Faolán Lowell
Koszt: 60 + 30 = 90g
Noah P. Williams
Rok Nauki : V
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : gęste, rozczochrane włosy; prawa ręka pokryta bliznami
Choroba czy nie, Noah tych ferii opuścić nie mógł. Co prawda nieco opóźnił się jego wyjazd, ale tak czy tak wyprawa zagraniczna to coś, czego Gryfon nigdy by nie odżałował. I choć co prawda Norwegia nie była aż tak niezwykła, jak Luizjana, cały czas mógł odkrywać z tego świata nieco więcej! Zwłaszcza, że te strony również były przepełnione magią... W pierwszej kolejności postanowił odwiedzić lokalny sklep z pamiątkami, tak dla rzucenia okiem na to, co oferują w tych stronach. Jego wzrok od razu padł na czarty, czyli czarodziejski rodzaj nart. Noah nigdy nie miał ich na nogach! W Wielkiej Brytanii nie był to najbardziej popularny rodzaj sportu, więc chłopaka niesamowicie kusił ich zakup! Stał przed nimi chyba z piętnaście minut, gapiąc się na te dwa podłużne patyki, a w jego głowie toczyła się zażarta bitwa myśli: rozsądna część Noah'ego mówiła, że to zbyt duży wydatek jak na jego aktualny budżet, do tego zapewne nie będzie miał później zbyt wielu okazji do tego, aby je wykorzystywać. Natomiast druga, żądna przygód i wrażeń część jego osobowości, nakazywała mu kupić je i wypróbować natychmiast. Ta bardziej rozsądna kazała mu kupić słownik runiczny - to też bardzo go korciło, ale na oba te wydatki zdecydowanie nie mógł sobie pozwolić. Jego ekscytacja jednak nagle opadła, kiedy zobaczył ten fikuśny pierścionek z żelkami. Dlaczego? Cóż, z jakiegoś powodu, po raz pierwszy od dawna, pomyślał o Odey. Nie chciał o niej myśleć, przez dłuższy czas nawet mu się to udawało, ale jej wspomnienie (bo komu innemu miałby go dać?) sprawiło, że pozytywne emocje znacznie w nim opadły. Pod wpływem takiego dziwnego przygnębienia postanowił jednak kupić ten słownik - smutek sprzyja rozsądkowi, nie ma co...
/zt
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Chciałabym zamówić dwie pary czart, amulet z jemioły oraz bransoletkę z runą, chroniącą przed śniegiem. Na osobnym pergaminie załączam adres dostawy, a w sakiewce znajdują się odliczone galeony.
Pozdrawiam, Nancy Williams
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Chciałabym zamówić u Was jeden amulet z jemioły. W sakiewce znajduje się odpowiednia kwota, zaś na odwrocie tego listu - adres, na który należy wysłać zamówiony amulet.
Julia Brooks
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
To nie tak, że zawsze się śmiał z tych absolwentów, co nie potrafili się pożegnać z Hogwartem i podczepiali się pod słynne na całą Wielką Brytanię wyjazdów; to nie tak, że czuł się głupio przy zakreślaniu, że nie chce być opiekunem i pasuje mu jedynie opcja, cóż, pasożytowania. Problem polegał na tym, że Mefisto wcale nie zamierzał jechać na hogwarckie ferie, planując raczej porwanie swojego chłopaka w jakieś ciekawsze miejsce, albo spędzenie w tajemniczym zimnie tylko kilka dni. Ale jego plany uległy zmianie - wszystkie, prawdę mówiąc, bez wyjątku. Bał się zostać sam z Cynką, wiedząc też o tym, że wtedy nie dałby rady wziąć wolnego od Lumos i zamiast wierzyć w ojca i pieczołowicie dobranych zastępców, kręciłby się też tam, nie mając już kompletnie czasu na nic. Bał się też, że jego chłopak na wyjeździe przypomni sobie czym jest dobra zabawa i pożałuje swojej zgody na wspólne wychowywanie dziecka, bo Merlinie, mógł być aniołem, ale Mefisto definitywnie pełnił w jego życiu rolę diabła. Gdzieś w całym tym chaosie wiedział, że odetchnąć może jedynie u boku swojego partnera, zatem wiernie podążył za nim do sklepiku z pamiątkami, nawet jeśli nie mógł pozbyć się świadomości, że żadne bony nie pomogą z ambitnym planem oszczędzania. I raz za razem przytulał tylko nieco mocniej trzymanego na rękach bałwanka, dziękując tylko w duchu za to, że zaciążył wilkołaczycę, a nie wilę, bo pewnie w drugim przypadku nie miałby szans na tak ciche dziecko. - Mmm, nie ma chyba żadnych moździerzy, ale widziałem tasak, który ci się spodoba... - zagadnął Sky'a, uśmiechając się szeroko po zdobytym buziaku, pozwalając sobie na chwilowe zapomnienie o wszelkich problemach. Pochylił się z Cynką do jednej z półek, nakierowując jej rączkę na struny wystawionej tam liry, by musnęła chociaż jedną z nich, łagodnie wysokim dźwiękiem wypełniając pomieszczenie. - Ładne? - Zaśmiał się razem z nią, zaraz już żałując tego wybitnie pomysłowego zetknięcia z kulturą, bo dziewczynka zacisnęła piąstkę na strunie i ani myślała puścić. - Sky, Lumos to świetny pomysł, nie wiem jak ludzie sobie radzą z tym tutaj, w sensie- co jak Cynka się przyzwyczai do takiej ciemności? Chociaż to jeszcze tylko kilka dni... - mamrotał, słysząc po samym sobie bezsens swoich słów, wreszcie dając radę odsunąć córkę od instrumentu. Odwrócił się przodem do Sky'a i wziął głęboki wdech. - To chyba bardziej ja wariuję od tej ciemności - przyznał wreszcie z rozbawieniem.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Stłumiony śmiech zawibrował mu pomrukiem w gardle na niby tak oczywisty komentarz o moździerzu, a jednak tak przyjemnie upewniający go w tym, że pewne rzeczy zwyczajnie się nie zmieniają i już zaraz faktycznie wykręcał się, by zerknąć na wspomniany tasak, podejrzliwie przyglądając się rękojeści. Wykręcił się jeszcze na moment, chcąc z czającym się gdzieś zalążkiem uśmiechu spojrzeć co tak uszczęśliwiło tę dwójkę, przez drobne zamyślenie nie zwracając nawet uwagi na sam dźwięk zabawiającej ich liry. - Mhm, nie martw się, świetnie sobie radzi ze zmianami - zauważył, może nieco bagatelizując, bo już irracjonalnie martwiąc się o to, że przecież to on miał być Słońcem Mefisto, nie pozwalającym mu już nigdy martwić się mrokiem, a jednak czuł, że ostatnio przygasł nieco, nie grzejąc odpowiednio swojego chłopaka ciepłem. I może właśnie dlatego objął go teraz instynktownie, biorąc pierwszą lepszą rzecz z wystawy do ręki. - Bransoletka z kamyczkiem z wyrytą na nim runą futharku starszego. Nosząc ją, nie trzeba się martwić o zmoknięcie w padającym śniegu - ma przyjemnie wysuszające działanie, chociaż mocnym śnieżycom może nie podołać… - przeczytał, popychając głos do niskich tonów dla Mefisto i ocieplając i tak zawsze ciepłą barwę dla Cynki, ale to do mefistofelesowych oczu pokierował rozbawione spojrzenie. - Jak myślisz, na ile działałoby to na pieluszki? - rzucił, doskonale pokazując dlaczego to Wilkołak był tym zabawnym w ich związku, a więc zaraz już powracając uwagą do porzuconego zbyt szybko noża. Musnął palcem nity, lubiąc to gładkie dopasowanie pod opuszkiem palca i ledwie gaspnął cicho z wrażenia przy czytaniu opisu możliwości tasaka, a już ściągał brwi w próbie obliczenia czy może pozwolić sobie na większe szaleństwo zakupowe, zdecydowanie chcąc kupić coś poza przedmiotem, który tak silnie kojarzył mu się z pracą. Bo i wzrok notorycznie uciekał mu ku biżuterii, która tak różnorodnie zdawała się ozdabiać drobne pomieszczenie sklepu, kusząc jak nie kamieniami, to kolorami koralików lub klasycznym błyskiem złota i srebra. - To co, kupić nam po lumosowej bransoletce czy podoba Ci się coś innego? - dopytał, między palce łapiąc już cieniutki łańcuszek, choć wzrok ciekawsko przemykał mu jeszcze po świecidełkowej wystawie, zaraz zatrzymując się na ochronnej jemiole z myślą, na ile złym pomysłem byłoby podczepienie jej pod tak młodą jeszcze Cynthię.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Uniósł lekko brew z zaskoczeniem, ani myśląc odsuwać się od tego przytulenia, a jednak nie potrafiąc mu się nie dziwić - martwił się, że skylerowa niechęć do okazywania sobie czułości w miejscach publicznych jeszcze bardziej się zwiększy, jeśli dołożą do tego równania dziecko, ale zamiast tego mógł pławić się w przyjemnym cieple poczucia, że chyba dalej jest chciany. - Pieluszki to chyba kategoria mocnych śnieżyc - westchnął, kręcąc głową z niedowierzaniem i przekręcając się lekko zgodnie z głową ciekawskiej wszystkiego Cynki, gaworzącej za jakąś opuszczającą sklep parą, by później wrócić do zaczepiania samego Mefisto. Poprawił ją sobie na rękach, przechodząc pomieszczenie jeszcze kilka razy, by ostatecznie zatrzymać się przy stojaku z przyjemnie miękkimi, szalikowymi materiałami. - Mmm, lumosowe bransoletki, tasak… i co myślisz o tym szaliku? - Podpytał, próbując przywołać Sky’a do siebie poprzez namiętne machanie wściekle czerwoną włóczką. - W sensie, nie tyle o tym kolorze, co tak ogólnie… Bo ma być bardzo wytrzymały i nigdy się sam nie rozwiązywać, więc może nadawałby się jako chusta do noszenia Cynki? - Podsunął jej skrawek szalika do pomacania, nie spotykając się ani z żadnym entuzjazmem, ani nawet samym zainteresowaniem. - Są też takie szerokie, to mogłoby być wygodne… na zimę oczywiście, bo jednak grube, ale- huh, najwyżej można byłoby spróbować jeszcze powiększyć? - Kontynuował, przegrzebując wszystkie wieszaczki, szczerze wierząc w to, że jego chłopakowi lepiej pójdzie zdecydowanie się na odpowiedni kolor, jeśli tylko nie uzna tego pomysłu za tragicznie głupi. Ale Mefisto szybko przekonał się o tym, że magiczne sprzęty dla dzieci kompletnie mu się nie podobają, bo wsadzając Cynkę do zawieszonego w powietrzu wózka przez cały czas był przekonany, że najdrobniejszy zgrzyt magii sprawi, że ta poleci prosto na ziemię; nieszczególnie uśmiechało mu się walczenie w śniegu z mugolskimi spacerówkami i innymi cudami, które pewnie tutaj okrzykniętoby herezją.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Dłoń grzecznie błądziła mu po mefistofelesowych plecach w realizacji potrzeby ciągłego zapewnienia, że jest między nimi dobrze, a gaworząca wesoło Cynthia nie kradnie ich uwagi w aż takim stopniu, by się od siebie odsunęli. Co jakiś czas musiał upominać się jak bardzo nie na miejscu jest zazdrość o to słodkie stworzenie, które przecież zachowywało się tak, jakby doskonale rozumiało swoje trudne położenie życiowe i stale próbowało robić jak najmniej hałasu, płacząc donośnie tylko wtedy, gdy naprawdę potrzebowało zasygnalizować swój problem. Przyłożył cienką bransoletkę do tkwiącego już na nadgarstku czerwonego sznureczka, przyglądając się czy nie zaburza to jego minimalistycznej koncepcji, zaraz już porzucając biżuterię, by posłusznie podejść do machającego szalikiem Wilkołaka, od razu dłońmi lgnąc do materiału, by sprawdzić jego elastyczność, upewniając się, że ten jest odpowiednio trwały i swoją rozciągliwością nie zagrozi delikatnemu kręgosłupowi. - A myślisz, że jest sens kupować tylko na tę zimę? Czytałem, że elastyczne nadają się tylko do dziesięciu kilogramów, więc za rok już jej nie użyjemy - odpowiedział, przy okazji nieco może zdradzając, że nadal jest dość sceptyczny do tematu chust, bo choć naczytał się zachwalających je poradników, to wciąż łapała go jakąś niepewność na myśl, że miałby tę drobnicę, której ściągał równie drobną czapeczkę z tyciej główki, nosić bez pomocy rąk. - Poza tym, to lubię to, że możemy ją sobie swobodnie przekazywać - dodał, uśmiechając się ciepło, bo i dłońmi sięgnął już do Cynki, by faktycznie złapać ją pewnie, z pełnym skupieniem przekładając ją sobie wygodnie, by oparła się o niego stabilnie, przodem wciąż będąc do samego Mefisto, gdzieś podświadomie bojąc się, że dziewczynka straci swój dobry humor, jeśli zabierze jej widok prawdziwego ojca. - Lubisz zmiany, prawda? - mruknął do niej czule, miziając ją policzkiem po gładkiej główce zanim nie zostawił na niej łagodnego całusa, unosząc wzrok ku zielonym oczom Mefisto, niby już otwierając usta na to wiecznie cisnące się na nie "kocham", a jednak zamykając je, krępując się wchodzącymi do sklepu turystami, a więc już tylko spojrzeniem przekazując ukochanemu tę oczywistą przecież myśl. - I będziesz tak zmęczona tym naszym zwiedzaniem, że zaśniesz grzecznie po jedzeniu - mruczał dalej, coraz ciszej, jakby już próbował czarować Cynkę samym głosem, ciągle licząc na to, że odziedziczyła po ojcu jego słabość to niskich tonów, bo to wciąż na niego padało dość wymowne spojrzenie. - I my też może zaśniemy na chwilę po posiłku.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Inny czas Wybaczcie skarby, my tu tylko (chyba) po pamiątki
Dopiero co zostali zakwaterowani w przezroczystych igloo - ku przerażeniu Smith - a już musieli pakować kufry i z nich wyjeżdżać - ku zawodowi Smith. Nie sądziła, że te dwa tygodnie ferii zlecą tak błyskawicznie - dosłownie. Zanim się obejrzała, Hogwart, studia i praca machały już do niej zza rogu, wyciągając szpony po wolny czas, do którego już zdążyła się przyzwyczaić. Wstawanie o dowolnej godzinie - nawet jeśli puszki kotłowały się po pościeli - leniwe śniadania (również o dowolnej godzinie, dzięki uprzejmości miejscowych) - i równie leniwe zwiedzanie okolicy i miasteczka, które zdawało się żyć zupełnie innym rytmem. I nie tylko z resztą do wolnego czasu Jess zdążyła przywyknąć... — Jakim cudem dopiero teraz trafiliśmy do sklepu z pamiątkami - nie mam pojęcia — stwierdziła szczerze, zerkając na Shawa i przechodząc pierwsza przez drzwi niepozornego czerwonego domku. Z miejsca uśmiechnęła się lekko do brodatego właściciela. — God morgen herr Olaf! — przywitała się, całkiem już przyzwoitym norweskim - luzując nieco szalik, który owinęła sobie szczelnie wokół szyi. — Chcesz coś konkretnego? — podpytała towarzyszącego jej Krukona, samej rozglądając się z ciekawością po przestrzennym wnętrzu, skacząc spojrzeniem po dość przytłaczającym asortymencie, nie wiedząc, gdzie zatrzymać je na dłużej. Ostatecznie - ulokowała tęczówki w oczach Darrena, z uśmiechem trącając nieśmiertelny pompon jego czapki, obijający mu się o pierś.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Chyba go po prostu nie szukaliśmy - mruknął Krukon, idąc w ślady Smith i wchodząc do niewielkiego sklepiku z pamiątkami. Najwyraźniej Torsvag mimo wszystko był co najmniej znaną w czarodziejskim światku lokalizacją wyjazdów na wakacje czy właśnie ferie, skoro przeznaczony dla stricte turystów sklepik był w stanie się utrzymać. Będąc już w środku zaczął od zarzucenia pompona na plecy i skinięcia głową Jess, wskazując jej półkę z wyjątkowo ładnie ozdobionymi (do tego najwyraźniej scenami z mitologii nordyckiej) lirami. - Miałem spytać o to samo - rzucił przez ramię, spoglądając na amulety z jemioły i ustawiony pod nimi rząd beczułek z chlupoczącym w środku miodem. Na szczęście w tym miejscu wszystkie produkty opisane były za pomocą dwóch języków - lokalnego, norweskiego oraz angielskiego. Choć, szczerze mówiąc, Shaw nie miał pojęcia czy tłumaczenie było stałe czy być może było zaczarowane w taki sposób, by ukazywać się każdemu w jego rodzinnym języku - Widziałaś? - spytał, wskazując na nieco zakurzoną i wciśniętą pod ścianę półką - najwidoczniej niezbyt popularną wśród większości odwiedzających miasteczko - wypełnioną słownikami runicznymi, które, choć patrząc na okładkę przypominały te wydawane też w Anglii, pełne były dopisków, dodatkowych rozdziałów i aneksów dotyczących run oraz magicznej historii terenów północnej Skandynawii. Zaraz potem jednak jego wzrok trafił na bransoletki, które najwyraźniej potrafiły zastąpić Lumos oraz pierścionki wytwarzające żelki. Szczerze mówiąc, w sklepiku było tyle ciekawych rzeczy, że Shaw sam nie wiedział gdzie na dłużej skierować wzrok najpierw.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Nie było oczywiście wyjazdu bez odwiedzenia sklepu z pamiątkami! Tak jak to zwykle miała w zwyczaju już od jakiegoś dłuższego czasu, nie czekała z tym momentem do ostatniego dnia, a wybrała się do miasteczka kilka dni po przybyciu do Norwegii. Nie musiała długo szukać właściwego miejsca - szybko znalazła czerwony domek i przekroczyła jego próg, właściwie nie wiedząc jeszcze, czego dokładnie szuka. Nie kryła swojego zaskoczenia, kiedy zamiast małe, ciasne wnętrze okazało się być naprawdę przestronne. Nie dumała jednak dłużej nad tym faktem, bo też i nie było po co, i po uprzejmym przywitaniu właściciela stojącego za ladą (choć wcale nie wyglądał on przyjaźnie), zaczęła chodzić między regałami. Niespiesznie przeglądała wszystkie przedmioty, które napotkała wzrokiem, chcąc wybrać coś... wyjątkowego. A wydawało jej się, że tu jest całkiem sporo takich rzeczy. Nie miała zielonego pojęcia, ile czasu już spędziła na przeglądaniu skarbów, kiedy usłyszała bijący gdzieś nie wiadomo skąd dzwon. A może była to jedynie iluzja wyczarowana przez zniecierpliwionego właściciela, który miał dość wysiadującej w nieskończoność w jego sklepie dziewczyny? Tak czy inaczej, jej spojrzenie padło wreszcie na metalowy naszyjnik podpisany jako "amulet z jemioły", którego wcześniej nie dostrzegła i jej decyzja była natychmiastowa - nic zresztą dziwnego, bo co nieco już o nim słyszała. Zapłaciła za zakup i opuściła sklep z przeświadczeniem, że jeszcze do niego wróci.
/zt
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Ale chusty brzmią zdrowo i wygodnie… - wtrącił tylko, nieszczególnie potrafiąc zawalczyć z argumentem wygodnego przekazywania sobie Cynthii, zwłaszcza kiedy uśmiechał się już głupio na widok Sky’a trzymającego wesoło machającą rączkami dziewczynkę. Pokręcił lekko głową z niedowierzaniem, niezbyt rozumiejąc jakim cudem ich córka rzeczywiście z taką łatwością przyjmuje wszystkie zmiany, na które była narażana już na początkowych etapach swojego życia. Bo prawda była taka, że wydawała się niesamowicie zainteresowana prawie wszystkim i Mefisto już teraz wiedział, że to nie będzie dziecko grzecznie poddające się drzemaniu w przedszkolu; już zaczynał martwić się trudnymi odpowiedziami na te setki pytań, które urodzą się w jeszcze malutkiej główce; już zastanawiał się w jaki sposób nie zgasić tego entuzjazmu, który pewnie kiedyś doprowadzi go do szału. - No nie powiem, mała drzemka by nie zaszkodziła… Albo wspólny prysznic - podsunął niby niewinnie, pukając leciutko Cynkę w czubek noska, by raz jeszcze usłyszeć ten drobny śmieszek, nim nie odwrócił się już do jednego z biżuteryjnych stojaków, mogąc teraz nieco dokładniej przyjrzeć się rozłożonym tam błyskotkom. W głowie i tak układał już plan złapania Yuuko albo kogokolwiek chętnego do popilnowania śpiącej dziewczynki chociaż na pół godziny, nie, Merlinie, chociaż na kwadrans, żeby mogli odetchnąć w tym niby przeszklonym zaciszu ciasnej igloowej łazienki. - Wygląda głupio? - Spytał, przykładając do siebie amulet z jemiołą, by zaprezentować się Sky’owi. Czuł, że nie powinien, a jednak nie mógł zignorować tej natrętnej myśli, że trochę gubił w całym tym chaosie samego siebie, myśląc o tasaku dla swojego chłopaka i chuście dla córki, o sobie myśląc jedynie w kontekście wyjątkowo praktycznej lumosowej bransoletki. I może nigdy nie uważał siebie za szczególnie zasługującego na jakieś lepsze traktowanie, ale nie zmieniało to faktu, że odpuszczał już większość swoich treningów, nie mając na nie czasu ani siły, legilimencję również ograniczając głównie do szlifowania teorii, niż praktyki. I pewnie naszyjnik nie miał szans tego naprawić, ale może mógł chociaż symbolizować starania…
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Wizja wspólnego prysznica, choćby najkrótszego i najgrzeczniejszego w całej ich wspólnej karierze, rozlewała przyjemne ciepło po jego ciele w obietnicy chwili drobnej prywatności, której niedosyt czuli jeszcze zanim dowiedzieli się o przeszklonych ścianach igloo. Uśmiechnął się, odruchowo bujając Cynkę w objęciu, zaraz już reflektując się, że przecież jeszcze dziś nad ranem czytał o tym, że podobno lepiej jest nie przyzwyczajać do tego dziecka. Właściwie, to zdawało mu się, że im więcej czyta, tym bardziej niepewnie się czuje, nagle dowiadując się, jak wiele błędów można popełnić, tym bardziej nie mogąc sobie odpuścić i zwyczajnie przerwać studiowania kolejnych podręczników, gdzieś podświadomie czując, że jeśli Cynthii stanie się cokolwiek, to będzie to wina jego nieprzygotowania. - Oczywiście, że nie. Nic na Tobie nie wygląda głupio - zaprzeczył, zapewne nie brzmiąc ani trochę obiektywnie, a jednak nie mogąc tego żałować, bo przecież czuł, że jest to jedyna znana mu prawda, nigdy nie widząc Mefisto w niczym, co mogłoby zaszkodzić jego idealnemu wizerunkowi. - Liczysz na ciągłe pocałunki pod… nad jemiołą? - dopytał cicho, mimowolnie unosząc brew w zaczepnym wspomnieniu, jednocześnie uparcie wciąż próbując nie podjudzać Cynki do większego rozbudzenia, chcąc wyciszyć ją do czasu nadchodzącej drzemki. - Pasuje Ci do oczu. Chętnie Ci go kupię, jeśli Ci się podoba - zaproponował, przesuwając spojrzeniem po sylwetce Mefisto, jakby amulet wpływał i na jej wygląd, a więc stwarzał konieczność przyjrzenia się jej uważnie, by dopatrzeć się choćby najmniejszej zmiany. I drgnął nieco niespokojnie, dając zdezorientować się trzymanej wciąż na rękach Cynce, gdy tylko załapał z opóźnieniem tak wyraźnie dawane mu sygnały, więc powoli podsunął się bliżej do swojego Wilka, symbolicznym cmoknięciem naznaczając jego przykryty kurtką bark. - Chodzi o te ciche demony? - dopytał ciszej, łapiąc skrawek mefistofelesowej twarzy w drobnym lusterku na ścianie, zaraz już i tak wędrując do zielonego spojrzenia bezpośrednio, poprawiając sobie Cynkę na rękach, by przypomnieć sobie, że nie może teraz sięgnąć dłonią do ukochanego. - Możemy wrócić do domu, jeśli tylko chcesz. Wiesz przecież, że to nie problem.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
W pełni rozumiał zagubienie w informacjach dotyczących wychowania dziecka, bo miał wrażenie, że szkół jest jakiś milion, z których wszystkie poparte są jakimiś badaniami, a potem Mefisto i tak dostawał radę od ojca, która nie kojarzyła mu się z niczym, ale wychodziła z doświadczenia. Nie stresował się najmocniej samymi w sobie błędami, a prędzej właśnie sprzecznymi informacjami, bo to one sprawiały, że jego decyzje były coraz bardziej narażone na ryzyko porażki. - Mmm, chyba ty na to liczysz, skoro tak się podlizujesz - zaśmiał się, skubiąc wetknięty w wargę kolczyk, gdy spojrzenie już dawno opuściło oglądaną biżuterię, by zawisnąć na lustrzanym odbiciu tego Najprzystojniejszego z Puchonów. - Mmm, czyli ja kupuję ci tasak? - Dopytał, uśmiechając się już zaraz w rozczuleniu przy tym drobnym buziaku, od razu przysuwając się do Sky’a bliżej. Nie był pewien, czy nie zachowują się trochę głupio, nie potrafiąc wytrzymać nawet najdrobniejszego dystansu w sklepie, a jednak czuł, że po prostu chce być jak najbliżej; że nie może zaspokoić tej potrzeby, zwłaszcza jeśli przy każdym przytuleniu oddzielała ich ta drobna istotka. - Co z cichym demonami? - Spytał, marszcząc lekko brwi w braku zrozumienia, gdy muskał wierzchem dłoni skylerowy policzek. - W sensie, że ta jemioła jako amulet ochronny? Nooo raczej nie zaszkodzi, ale chyba raczej nie pokładam szczególnie dużej wiary w takie błyskotki… za to wierzę trochę w to, że jeśli Torsvårg jest tylu turystów, to nie ma sensu tak się martwić tymi cichymi demonami - przyznał, powoli dobierając słowa, by ostatnie z nich wypowiedzieć tuż przy puchonich wargach, do których sięgnął po nieco przedłużone czułości. - Wiem, że “odpoczynek” to za mocne słowo, aleee chyba zmiana otoczenia nie jest złym pomysłem? - Zauważył nieco niepewnie, trochę nie wiedząc gdzie i kiedy pokazał, że jest mu tutaj źle. - W sensie, jak wrócimy do domu, to nie dam rady się powstrzymać od powrotu do Lumos i- chcesz wracać?
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Nie mógłby wyjechać z Torsvårg bez kupienia choćby jednej pamiątki. Nasłuchał się, że w miasteczku jest całkiem fajny sklep z rzeczami całkiem przydatnymi i w całkiem rozsądnych cenach. Nie przepuściłby nigdy takiej okazji, byleby chociaż zaspokoić swoją ciekawość. Wybrał się więc na samotny spacer główną alejką, ale tym razem w trochę szybszym tempie pokonywał kolejne zaśnieżone metry. Wszedł do czerwonego domku, w progu odkrywając, że przestrzeń jest o wiele większa niźli by się spodziewał. Podszedł do lady i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, szukając czegoś ciekawego dla siebie. Szybko okazało się, że te całkiem rozsądne ceny to jakiś kolejny mit, no ale głupio było tak wychodzić bez niczego. Tym bardziej, że właściciel zdążył już wyleźć zza zaplecza, a Bruno był jedynym klientem. Koniec końców wyszedł ze sklepu lżejszy o całą sakiewkę galeonów i ze sporym pakunkiem, który skrywał super ostry tasak i jeszcze jakieś coś na potwory, coś z tej magicznej jemioły. Nietypowe pamiątki godne nietypowej norweskiej wioski.
__________________ Zakupy: Amulet z Jemioły Tasak Torleifa Aasveigsona
[zt]
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Z iście krukońską ciekawością rozglądała się po sklepie, starając się dostrzec coś, co mogłoby ją zainteresować. Raczej nie była typem osoby, która chomikowała pamiątki z każdego miejsca, w którym miała okazję być - ale prawda też była taka, że żadna z niej podróżniczka nie była. Rzadko kiedy poruszała się poza Londynem, Doliną czy Hogsmeade... — W sumie wzięłabym parę ruchomych pocztówek... Phoebe mnie o nie prosiła, fascynują ją ruchome fotografie — podjęła, przesuwając wzrokiem po półkach pękających w szwach. Nim jednak zdążyła odnaleźć poszukiwane drobnostki - Shaw skierował jej uwagę na coś, co nie rzuciło jej się w oczy. Ale kiedy już jej wzrok na to padł - poszły iskry. — Ooo-o! Czy to jest... — zaczęła, ignorując wszystkie inne przedmioty, by w kilku krokach znaleźć się przy regale z książkami. Szybko zdjęła zamszowe rękawiczki ze swoich dłoni, chowając je do kieszeni płaszcza i sięgnęła po jedną sztukę wystawionych tomów. — Słownik runiczny: Wersja rozszerzona... — przeczytała napis widniejący na okładce - otwierając książkę i kartkując ją naprawdę powoli. Westchnęła cicho z zachwytu - kompletnie nie przejmując się tym, że zainteresowała się raczej najmniej interesującą pamiątką. Cóż, bynajmniej nie dla niej. — Spójrz, rozbudowali znaczenie każdej z run, podając jeszcze przykłady jej wykorzystania w nordyckich rytuałach — dzierżąc jeden z egzemplarzy, wróciła do Darrena, obracając w jego kierunku zasypane futharkiem strony. Zaraz jednak kątem oka wyłapała całą gablotę pełną biżuterii - specjalnie przyciemnioną, by wyeksponować delikatny, biały blask sygnetów, naszyjników, bransolet i innych, przeróżnych form biżuterii. — Hmm... Norwegowie na wszystko rzucają zaklęcia ogrzewające... i Lumos? — spytała z lekkim rozbawieniem, wskazując Shawowi gablotkę. — Właściwie jest to jakieś wyjście na noc polarną, lepsze niż odblaski... Ciekawe od czego zależy natężenie światła? — mruknęła, nachylając się nad świecidełkami.