Turyści rzadko tu docierają. Z reguły jest to dzieło przypadku bowiem żaden ze szlaków tutaj nie prowadzi. Napotykasz tabliczkę, która szepcze do Ciebie schrypniętym głosem, że zgubiłeś się bowiem niewielu tu przychodzi. Nie ma stąd przejścia, możesz jedynie zawrócić albo skorzystać z lokacji. Na krańcu znajduje się maleńki wodospad, niezbyt imponujący ale urokliwy. Woda jest potraktowana wiecznie nagrzewającym zaklęciem, a więc można się tu zanurzyć. Nie stracisz tu jednak gruntu. Dopiero jak podpłyniesz pod samą kamienną ścianę to wówczas zanurzysz się do szyi. Woda ma działanie relaksujące... ale pamiętaj, że powietrze wciąż jest zimne! Jeśli nie zachowasz ostrożności to się przeziębisz...
Jeśli wchodzisz do wody to rzuć kością: Parzysta - po wyjściu z wody niestety złapie Cię przeziębienie. Potrzebujesz wypić eliksir pieprzowy, aby pozbyć się choróbska. Nieparzysta - Twoja odporność poradziła sobie ze zmianą temperatury. Nic Ci nie dolega.
Kto by się spodziewał, że tym razem wylądują na feriach w Norwegii. Nic na to nie wskazywało. Bardziej liczył w końcu na jakieś cieplejsze kraje, ale cóż, nie mógł narzekać, bo chociaż odpocznie troche od szkoły i pracy. W końcu kiedyś trzeba było. A taki urlop w gronie znajomych, ze zmiana otoczenia każdemu dobrze robił. Miał nadzieje, że przynajmniej będzie w stanie troche ogarnąć swoją głowę i będzie w końcu wiedział czego chce. Pisząc list do Robin, chciał po tylu męczących obowiązkach, które miały miejsce zarówno w jej życiu jak i w jego, aby trochę się rozerwali. Wtedy pod pergolą było naprawdę przyjemnie, kiedy tak mogli zostawić te wszystkie eksperymenty, problemy, zagwostki i po prostu odpocząć, napić się, pośmiać. Inna sprawa, że trochę się zagalopowali, ale chyba żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Hunterowi wręcz bardzo się podobało, choć w jego pamięci pozostawały tylko niektóre urywki z tamtego wieczora. Pomysł odwiedzenia naturalnego źródła, które magicznie zawierało w sobie gorącą, przyjemną wodę, narodził się u niego przypadkowo. Raz wyszedł wkurzony przez Eskila z iglo i nogi zaprowadziły go w nieznane okolice, gdzie w pewnej chwili przed jego oczyma rozpościerał się malowniczy widok niewielkiego wodospadu z parującą wodą termalną. Wygladało to zjawiskowo, więc uznał, że musi z tego skorzystać i to nie sam, ale zamierzał podzielić sie tym miejscem z osobą, która jego zdaniem , pewnością by to doceniła. Pojawił się więc w na rozdrożu, gdzie umówił się z Robin, by po kilku chwilach zobaczyć dziewczynę, idącą w jego stronę. Od razu na jego ustach pojawił się pewny siebie uśmieszek, który w miarę tego jak Doppler zbliżała się, stawał się coraz bardziej szczery. Nie wiedział czemu tak się działo, ale naprawdę wyczekiwał momentu, aż ją zobaczy. Może po prostu przyzwyczaił się do jej towarzystwa, a może... był inny powód, którego do końca i tak nie był pewien. - Wiedziałem, że zachęcą Cie te gorące źródła - przywitał się z nią, ściskając ją na powitanie i śmiejąc się. Przez chwilę do jego nozdrzy docierał znajomy delikatnie kwiatowy zapach jej szamponu, a zniknął wraz z momentem, kiedy dziewczyna się odsunęła. - Jak przyjmiesz oświadczyny, sprawimy sobie ogromną wanne w domu i skrzata, który po powrocie z pracy będzie przygotowywał nam takie odprężające kąpiele. Serio, nie kłamie, po co miałbym kłamać. - oznajmił po chwili, posyłając jej rozbawione spojrzenie, kiedy zaczęli iść przed siebie w stronę brzegu, skąd było już dokładnie widać malutki wodospadzik i parę unoszącą się z ciepłej wody w jeziorku.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Jak mogłaby odmówić podobnego spotkania? Nie podległa wątpliwości fakt, że uwielbiała spędzać czas w towarzystwie Huntera. Bez względu na to, czy planowali szukanie dziwnych książek, czy zwyczajne naprucie się we własnym towarzystwie, zawsze było to dla niej naprawdę dobrym wspomnieniem. W zasadzie tak przywykła w ostatnim czasie do jego obecności obok siebie, że przez te kilka dni przed wyjazdem na ferie, kiedy była wręcz pogrążona we własnej pracy i obowiązkach, zwyczajnie tęskniła za chłopakiem. Nie mogła doczekać się kolejnego spotnienia, ale czas gnał do przodu i nie mogła wygospodarować w nim nawet godziny. Musiała wtedy skupić się na tym, aby faktycznie przyjęto ją do pracy. Nie mogła pozwolić sobie na żadne błędy czy niedomówienia. Więc wszelkie kontakty towarzyskie i wszystkie rozpraszacze poszły w odstawkę. Teraz cieszyła się, że są w Norwegii, gdzie wszyscy mogli zaczerpnąć trochę oddechu. Nie tylko ona czuła na swoich plecach skutki nadmiernego wysiłku w ostatnim semestrze i miała tego zupełną świadomość. Nie wiedziała do końca w jaki sposób powinna traktować słowa Huntera odnośnie tego, że zabiera ją na randkę, więc zachowywała się tak, jak zazwyczaj. Obracała to wszystko w żart. Było to o wiele łatwiejszym rozwiązaniem, niż głowić się nad prawdziwym sensem tych słów i doszukiwać się w nich prawdy. Chociaż, jak na dziennikarkę przystało, właśnie to powinna uczynić! Kopać głębiej i głębiej, aż dojdzie do samej prawdy. Ale z drugiej strony, co jej ta prawda miałaby dać? Nauczona doświadczeniem (Chyba jednak nie bardzo...) postanowiła rozwinąć się temu wszystkiemu w swoim naturalnym tempie. Zobaczyć, co z tego wyjdzie i jak ona sama będzie się względem tego czuła. Rozwiązanie proste ale jakże zawodne... Szeroki uśmiech wykwitł na jej ustach, kiedy w oddali zobaczyła Huntera. Jakoś tak prawie że instynktownie cieszyła się na myśl, że go zobaczy. Im bliżej niego była, tym bardziej on sam się uśmiechał, co jeszcze bardziej poprawiało jej nastrój. Karuzela dobrego humoru kręciła się w najlepsze jeszcze wtedy, gdy uścisnęła go na przywitanie, jak zwykle zaskoczona tym, jak bardzo musiał się zniżać do jej poziomu. - Oczywiście, że tak! W końcu, kto nie lubi moczyć tyłka w ciepłej wodzie? - zaśmiała się, odsuwając na odległość wyciągniętego ramienia. Uniosła jedną brew, kiedy od razu zaczął planować jakże malowniczą, wspólną przyszłość. - Ja wiedziałam, że jako Dear, masz naprawdę ogromny posag, ale nie sądziłam, że aż tak - pokiwała głową z uznaniem, kiedy ruszyli powoli w stronę źródła, które bardzo ją w tym momencie interesowało. Nie mogła się wręcz doczekać, kiedy zrzuci z siebie ciuchy i zanurzy swoje ciało w takiej wodzie. - Nie jestem pewna, czy mój posag wystarczy na takie ekscesy. Może ty się lepiej zastanów, czy na pewno chcesz taką żonę - dodała jeszcze po chwili, delikatnie trącając go łokciem gdzieś w okolicy trochę ponad biodrem. Gdyby nie był tak wyrośnięty, to zapewne trafiłaby idealnie w żebra, ale w takiej sytuacji musiała brać to, co jej zostało. Nie zamierzała wspominać o tym, że w zasadzie to prawdopodobnie posiadała znacznie więcej pieniędzy, niż którekolwiek z nich mogłoby pomyśleć. Babcia niejednokrotnie zapewniała ją, że jej jedyna wnuczka nie może czuć się pokrzywdzona przez los i w odpowiednim momencie otrzyma to, co jej należne. Chociaż Robin szczerze wątpiła, że wielka wanna to właśnie cel, na który babcia wyłożyłaby pieniądze... Z zadowoleniem zauważyła, że jak dotychczas rozmawiali i zachowywali się kompletnie normalnie....
To prawda, niezależnie od tego co razem robili, fajnie było się spotkać i Hunterowi naprawdę poprawiało to humor i powodowało, że uśmiech częściej gościł na jego twarzy - zazwyczaj cyniczny czy szyderczy, ale pracował nad tym, aby z takimi nie przesadzać. Niejako przywiązał się już do tych chwil w towarzystwie Doppler, podczas których był (według siebie) najlepszą wersją własnej osoby. Stawało się to tak naturalnie, że nawet tego nie zauważał. Zgrywał się, bo się zgrywał, ale najwidoczniej Robin to w nim lubiła, bo sama odpowiadała uszczypliwościami na jego przytyki i tak ich relacja powoli się rozwijała, niosąc za sobą bliższą zażyłość, poprzez zaufanie, którym siebie nawzajem obdarzyli. Z boku mogli wyglądać na parę zwykłych, średnio lubiących się znajomych, jednak tak naprawdę jego zdaniem była to prawdziwa przyjaźń. Gdyby ktoś zapytał go jakie miał intencje i zamiary pisząc do Robin tego dnia, odpowiedziałby, że zwyczajnie chciał się spotkać i czerpać przyjemność z mile spędzonego czasu wolnego w jej towarzystwie. I to była szczera prawda, jednak nie cała. Przede wszystkim planował zweryfikować swoje uczucia względem niej, chociaż jeszcze do końca nie wiedział jak to zrobi. Właśnie ta randka miała się ku temu przyczynić. I on de facto traktował to rzeczywiście jako randkę. Chciał wywołać uśmiech na jej twarzy, by dowiedzieć się jak nazwać to co zrodziło się w jego głowie przez ostatnie tygodnie. A z pewnością było to coś, nad czym trzeba było się pochylić. Wtedy w cieplarni, kiedy był z Eskilem, myśl o dziewczynie skłoniła go do tego, żeby przerwał to, w co obaj z młodszym Ślizgonem weszli za bardzo. Musiał w końcu odkryć jakie są jego głębokie uczucia względem każdego z nich, bo czuł, że oszaleje. I już na wstępie, witając się z nią, był trochę rozczarowany swoją reakcją. Nie było tego szaleńczego przyciągania, które występowało miedzy nim a Eskilem, nie czuł nieodpartej chęci rzucenia się na nią, zatonięcia w jej ustach. Poczuł przyjemne ciepło, jakby kojące uczucie, które było spowodowane samą jej obecnością. Wystarczyło, że była. Przyszła i z tym swoim niewinnym, anielskim uśmiechem w skórze diablicy powodowała jeszcze większy wyszczerz na jego twarzy. W pierwszej chwili uderzyła go ta różnica pomiędzy tym jak reagowało jego ciało na Eskila, a tym upajającym uczuciem w tej chwili. Te reakcje były zupełnie inne, ale nie potrafił powiedzieć, która była lepsza. Owszem, z Clearwaterem było to intensywniejsze, żwawsze, kompletnie nieprzewidywane. Będąc blisko Robin czuł się jak w domu. Czuł się pewnie i chciał aby tak pozostało. Ulga, która przyszła, kiedy ją zobaczył pozwoliła mu zdać sobie sprawę z tego jak bardzo za nią tęsknił i o dziwo się tego nie wstydził, choć nadal raczej nie powiedział by jej tego na głos. Chociaż... kto wie. Ostatnio zrobił się dość wylewny. Kiedy się od niego odsunęła i to wszystko zniknęło, wyprostował się, spoglądając na nią i próbując zachowywać się normalnie. Nawet mu to wychodziło, ale w środku to uczucie niepewności nie dawało mu spokoju. Ale zganił się w myślach, przypominając sobie, że chce odkryć jak jest naprawdę i to siedzi w jego głowie, dlatego musiał otworzyć się na swoje prawdziwe pragnienia. A w tej chwili chciał spędzić z nią miło czas. Co z tego wyjdzie? Nie dowie się, dopóki nie odgoni od siebie tych durnych, porównawczych myśli. - No słuchaj, kiedyś firma ojca będzie moja i jeśli odziedziczyłem po nim smykałkę do interesów, to nie mamy zamiaru prędko znikać z rynku - odparł profesjonalnie, odpowiadając na jej lekkie zdumienie sugestywnym spojrzeniem - Także gwarantuje Ci, że ze mną niczego Ci nie zabraknie. Uh, co za cudowna autoprezentacja... - pochwalił sam siebie, śmiejąc się pod nosem. Słysząc jej kolejne słowa, nie mógł powstrzymać się od łobuzerskiego uśmiechu, który załatwiła sprytnie szturchnięciem go z łokcia. Jednak nie dał się tak łatwo i kilka chwil później obdarzył ją tym charakterystycznym cwaniackim uśmiechem, zachodząc jej drogę, kiedy już praktycznie doszli do samego brzegu niewielkiego jeziora. Zrobił to tak nagle, że praktycznie wpadła na niego i jeśli nie odskoczyła, zaskoczona, sięgnął dłonią jej policzka, skąd zgarnął złoty kosmyk jej włosów, naturalnie zakładając go jej za ucho. - Spokojnie, będziesz mi za ten luksus płacić w naturze - mruknął wyraźnie z nią pogrywając, chociaż wiedział, że za chwilę odpowie mu jakąś ciętą ripostą. Za to właśnie ją uwielbiał. A potem, rzucił plecak, przewieszony przez ramię na jedną z większych skał i ni stąd ni zowąd chwycił za zamek kurtki, rozpinając go i zrzucając ją z siebie, tak samo chwilę później robiąc z koszulą. - Brrr, zimno trzeba się szybko rozbierać i wskakiwać - skomentował po tym jak przeszedł go silny dreszcz zimna, kiedy stał już w samych spodniach, pośpiesznie je rozpinając i pozbywając się ich. Czuł, że ma gęsią skórkę na ramionach i plecach, która powstała w mgnieniu oka przez sporą różnicę temperatur pomiędzy jego ciałem a otoczeniem. Zerknął na dziewczynę, kiedy pozostał już w samych bokserkach i kiedy ta też zrzuciła co trzeba, uniósł brew wyzywająco. - Dobra, na trzy lecimy razem. Raz... Trzy! - wypalił podekscytowany i rozbawiony zarazem, ruszając z impetem do wody i dosłownie wbiegając w nią.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Cieszyła się z faktu, że w swoim towarzystwie mogli pozostawać sobą. Nie musieli udawać nikogo innego i po prostu mogli zachowywać się w taki sposób, w jaki podpowiadał im instynkt. Niejednokrotnie łapała się na tym, że w przypadku innych osób nie było to aż tak łatwym i oczywistym. Musiała dostosowywać się do sytuacji, do tego, z kim aktualnie rozmawiała i o czym. Z Huntem to nie było takie trudne. Było proste i kompletnie nieskomplikowane. On doskonale zdawał sobie sprawę z jej wad oraz zalet i mimo to, wciąż chciał utrzymywać z nią kontakt. O takich ludzi powinno się dbać i ich trzymać rękami i nogami! Nie odpuszczać, więc chłopak chyba jeszcze nie miał pojęcia, na co w zasadzie się pisał. Jak wielki (bądź mały w zależności od tego, jak kto na nią spojrzy) problem na siebie sprowadził w postaci Dopplerówny. Pewnie będzie wrzodem na jego tyłku do usranej śmierci. A skoro już planował ich wspólne małżeństwo, to tym bardziej... Ona przede wszystkim chciała dobrze spędzić czas. Przez te kilka dni, które już spędzili w Norwegii, nie miała zbyt wiele czasu, aby zwiedzać i poznawać tutejszą kulturę. Dlatego wyjście z Hunterem w stronę gorących źródeł traktowała jako świetną przygodę, zresztą, jak większość rzeczy, które robili! Możliwość poznania kolejnego, nowego miejsca, przesłaniała jej ewentualne zawiłości uczuciowe. Wolała skupić się na tym, co tu i teraz, na tym, że byli razem i mogli spędzać razem czas. Niekoniecznie zamierzała martwić się o to, czy to faktycznie prawdziwa randka, czy nie. Nawet jeśli... to co? Miała z tego powodu płakać, czy się cieszyć? Za cholerę nie wiedziała, bo nie bardzo jeszcze potrafiła zrozumieć to, co się dzieje. Niby coś pojawiło się pomiędzy nią a Eskilem, ale po ostatnich rewelacjach, które jej zafundował, nie wiedziała, jak to rozumieć. Nie rozmawiali od tego czasu i czuła się z tym dziwnie. Miała nadzieję, że z Hunterem nie będzie to aż tak skomplikowane. Była kompletnie nieświadoma tego, co działo się w jego ciele i jakie rewolucje fundował mu jego umysł. Gdyby tylko wiedziała, że właśnie oceniał ją i Eskila, prawdopodobnie padła by na zawał! Wolała skupić się na tym, jak reagowało jej własne ciało na niego. Jakie miłe ciepło pojawiło się w jej trzewiach, kiedy ją uściskał i kiedy się tak do niej uśmiechał. Jej brew delikatnie uniosła się ku górze, kiedy zaczął opowiadać, jakie to wspaniałe perspektywy go czekały, kiedy to w końcu obejmie wielkie przedsiębiorstwo, którym to dotychczas kierował jego ojciec. Pokiwała głową z wyrazem uznania, jakby to faktycznie jej imponowało i miało stanowić o tym, czy faktycznie dzięki temu będzie bardziej skłonna przyjąć jego oświadczyny w przyszłości, czy nie. Miło było tak po prostu żartować, jakby faktycznie mieli już planować wspólną przyszłość. Bo oczywiście nie traktowała tego w żaden poważny sposób. - W takim razie, mój przyszły mężu, mam nadzieję, że twoje interesy będą prosperować jak najdłużej i jak najlepiej. Wiesz, jako dziennikarka muszę mieć możliwość rozwoju i odpowiednie zaplecze finansowe - no po prostu nie mogła tego nie zrobić i parsknęła po tym lekkim śmiechem. Wizja tego była naprawdę dla niej kuriozalną. Jego uśmiech jeszcze bardziej podkręcił atmosferę, bo pokazywał, jak luźno czuł się w tym wszystkim. Odpowiadało jej to bardzo. Czyż nie o to chodziło w tak prostych relacjach? No właśnie... Oczywiście nie zatrzymała się na czas, więc wpadła na niego i pewnie gdyby jej nie przytrzymał, to odbiła by się od niego w epicki sposób i wylądowała na dupie. Tymczasem jej oczy rozszerzyły się, kiedy zobaczyła, jak sięgał swoją dłonią w stronę kosmyka jej włosów, by w tak uroczy sposób założyć go za jej ucho. Zamurowało ją i nie wiedziała kompletnie, co powiedzieć, więc tylko wpatrywała się w niego. O ile wcześniej sądziła, że to normalne i nieskąplikowane tak kiedy coś zatańczyło w jej żołądko, to przestała w to wierzyć. Odetchnęła z lekką ulgą, kiedy padły jego kolejne słowa. - Mam bardzo duże wymagania i chyba będę musiała dużo płacić - wymruczała, blisko niego, oczywiście dając się złapać na tę grę, którą rozpoczął. Nie miała pojęcia, dlaczego to zrobiła i czemu zamiast tego, z jej ust nie padły jakieś bardziej podobne do niej samej słowa. Tymczasem dalej wpatrywała się w jego twarz szukając jakiejkolwiek oznaki, że to tylko żart... Na Merlina, ciężko było to tam znaleźć! Przyglądała się bez słowa, jak zaczął zrzucać z siebie kolejne warstwy ciuchów i musiała przyznać w duchu, że jego sylwetka naprawdę robiła wrażenie. Niechętnie sama też zdjęła swoją kurtkę a następnie sweter. Dreszcz wstrząsnął jej ciałem, kiedy pozbywała się też t-shirtu. Chociaż tyle dobrego, że postawiła dzisiaj na pasującą do siebie bieliznę. Wstrząsnęło nią jeszcze bardziej, kiedy zaczęła zdejmować buty i spodnie, a do celu pozostały jej tylko skarpetki. Naprawdę było tam zimno. - Jeśli ta woda będzie zimna, to obiecuję, że cię zamorduję! - zagroziła mu, szczękając przy tym delikatnie zębami. Kiedy zarządził ruszenie w stronę wody, sama praktycznie zaczęła biec. Ulga odmalowała się na jej twarzy im dalej wchodziła do wody. Naprawdę była ciepła i taka przyjemna! - O Merlinie, ja stąd nie wychodzę! - zawyrokowała, uginając kolana, aby zanurzyć się w niej po samą szyję. Zamknęła oczy, kompletnie na chwilę zapominając o tym, gdzie jest i co robi, a przede wszystkim z kim. Tylko, że kiedy je otworzyła, to znów ujrzała Huntera, który był naprawdę przystojny. Kolejny raz widziała go w samych bokserkach, choć teraz jego ciało skrywała woda... Jak tak dalej pójdzie to stanie się to jakąś tradycją...
Jeżeli przebywanie w czyjejś obecności nie wymaga kompletnie żadnego wysiłku, znaczy to, że przebywa się z przyjacielem. Hunter właśnie tak miał, kiedy spotykał się ze Ślizgonką i zaczynał doceniać te wszystkie okazje, które nadarzyły im się w ostatnim czasie, do przebywania w swoim towarzystwie. Nawet jeśli były to stresujące i dość niebezpieczne momenty, nie musiał wahać się i zastanawiać nad swoim zachowaniem, po prostu postępował wedle własnego uznania, nie zważając na nic. Nie musiał udawać, że Eskil przemieniony w harpię wcale go nie przeraża, nie zmuszał się także do ukrycia strachu przed boginem, ani nie szczędził jej widoku swojej zmieszanej twarzy, kiedy przyszło mu pozować jej do zdjęć. Miał świadomość, że zna go na tyle dobrze, że zrozumie każdą jego reakcje i nie będzie to dla niej nowe. Dlatego jeśli miałaby być jego upierdliwą przyjaciółką do końca życia, pewnie by się z tego niezmiernie cieszył. To prawda, Huntera też ciekawiły pobliskie rejony i planował jeszcze trochę pozwiedzać, jednak najpierw chciał poznać uroki ciepłego jeziorka, które miało być w tej chwili celem ich wyprawy. I rzeczywiście cokolwiek by nie wymyślili do robienia tego dnia, pewnie i tak wykorzystali by to na maksa. Zawsze tak było i nawet jeśli w mniemaniu Huntera to spotkanie nie miało zwykłego charakteru, to nie zmieniało faktu, że oboje z tego skorzystają. Bo nawet jeśli jego nie do końca sprecyzowane plany związane z tą randką miałyby nie wypalić, to przynajmniej "pomoczą tyłek w ciepłej wodzie". A co do jego porównywania: po tym wszystkim jakoś automatycznie to zrobił. Nawet nie chciał w tej chwili myśleć o Eskilu, bo od razu czuł się jak gnojek w stosunku do ich obojga, jednak to było nieuniknione w tamtym momencie. Na szczęście zganił się w myślach, uznając, że jest teraz z Robin i powinien skupić się tylko i wyłącznie na jej osobie, przez co poszerzył swój uśmiech, wchodząc z nią w dyskusje na temat ich domniemanej wspólnej przyszłości jako cudowne małżeństwo. Naprawdę przyjemnie i zabawnie było tak pofantazjować. Był tak samo rozbawiony jak ona perspektywą samego siebie, utrzymującego wschodzącą dziennikarkę. Podejrzewał, że nawet jeśli ten plan by wypalił, to Robin jest na tyle niezależną dziewczyną, że sama potrafiłaby doskonale zadbać o siebie pod tym względem, dlatego jemu też wydawało mu się to dość pokraczną rzeczywistością. -O nie, nie. Nie pozwole wydoić się z kasy. Chyba, że oferujesz coś interesującego w zamian... - zażartował, a widać to było po nim jak na dłoni, bo jeszcze przez chwilę nie mógł zapanować nad własnym śmiechem, bo ciągle miał przed oczami Robin, przychodzącą do niego po pieniądze. Tyle mu wystarczyło, aby zyskać jeszcze lepszy humor i nastawić się pozytywnie na ich wypad. Podtrzymał ją za ramiona, aby nie daj Merlinie, nie wylądowała głową na zamarzniętej ścieżce, pokrytej gdzieniegdzie wystającymi kamieniami, w momencie kiedy nagle wyrósł przed nią. Sięgnął jej włosów, na początku z zamiarem po prostu podroczenia się z nią, jednak jemu samemu serce stanęło w piersi, kiedy tak na niego popatrzyła. Spodziewał się, że go zagnie jakimś hardkorowym tekstem, ale to co mu odpowiedziała spowodowało, że ich wymiana zdań bardziej w tej chwili przypominała flirt niżeli serię dogryzek. Przede wszystkim dlatego, że Dear nie był w stanie w tym momencie przywołać na usta tego cwaniackiego uśmiechu, a jedynie lustrował jej twarz uważnie. Nie wiedzieć dlaczego, swoimi słowami tknęła nieco jego wyobraźnię, przez co zaczął przez chwilę wybiegać niebezpiecznie w przyszłość, która przecież była jedynie żartem, prawda? - Zależy jak duże będzie Twoje zaangażowanie - oznajmił cicho, spoglądając na nią nadal z bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy, pozwalając sobie zsunąć dłoń, która przytrzymywała ją za ramię, wzdłuż niego, aż do dłoni, ubranej w rękawiczkę. Pociągnął za gruby materiał, pozbywając się najpierw tej jej części garderoby, aby po chwili pochwycić swoją kurtkę i koszulę. Kiedy został już w samych bokserkach nie mógł doczekać się, aż wreszcie znajdą się w wodzie, dlatego nawet nie odpowiedział na jej słowa, za to zerknął w tym momencie w jej kierunku, oceniając komplet jej bielizny. Tego już nie mógł pozostawić bez komentarza. - Widzę, że postarałaś się dla przyszłego narzeczonego - zaszczebiotał uroczym głosem, niczym przykładny chłopak, który rzeczywiście jest zadowolony z tego co widzi, ale z zewnątrz wyglądało to tak, że bezczelnie wpatrywał się w jej obnażone w tej chwili ciało. Na szczęście długo nie marzli, bo za moment wlecieli do wody, a Hunter postanowił wejść głębiej, aż po pas, a nawet jeszcze bardziej, aby sprawdzić teren - i przy okazji lepiej się ogrzać. - Nikt Ci nie karze - odparł na jej słowa, posyłając jej szeroki uśmiech, który był spowodowany przyjemnym ciepłem wody, które w tym momencie pochłaniało jego ciało. Patrzył na nią nadal, kiedy przymykała oczy i automatycznie zjechał spojrzeniem w dół, nie mogąc się powstrzymać, aby nie wykorzystać okazji i nie rzucić okiem na jej mokre ciało, w tej chwili w większości zanurzone w wodzie. Ta bielizna była naprawdę kusząca, nawet jeśli była dość prosta i nie eksponowała zbyt wiele. Wystarczyło, że podkreślała cudownie to do trzeba. Przypomniał sobie nagle wszystkie swoje przytyki co do jej niewielkiego biustu i przez chwilę zrobiło mu się głupio, dlatego odnotował w myślach, aby na przyszłość tego zaprzestać. Miała naprawdę piękne ciało i nie miał zamiaru już nigdy tego kwestionować - nawet w żartach. I pewnie gapił by się tak na nią, gdyby w końcu nie otworzyła oczu. Odchrząknął nieznacznie i automatycznie odwrócił wzrok, wlepiając go w niewielki wodospad tuż przed nimi. Serio? Skąd nagle taki z niego tchórz? - Może... tam dalej będzie głębiej - odezwał się po dłuższej chwili ciszy, spoglądając na dziewczynę, po czym chwycił ją pod wodą za dłoń, ścinając ją mocno, aby pociągnąć ku kamiennej ścianie, z której spływał w dół wodospad. Jednak jeśli byli tylko częściowo zanurzeni w cieplej wodzie, to nadal jeśli byli wyprostowani, tracili niepotrzebnie ciepło. - Od razu lepiej... - mruknął, zachwycony ciepłą wodą, która w miarę wchodzenia głębiej w jeziorko bardziej ich zatapiała, aż w końcu stali w nim zasłonięci po samą szyję. Zaśmiał się, widząc jedynie jej głowę, nad powierzchnią wody. - Przyznaj, że nigdy nie miałaś takiej randki - zadowolony z siebie, posłał jej pewne siebie spojrzenie, szukając w jej własnym potwierdzenia tych słów. Ciągle trzymał ją za rękę, jakby to miało dawać mu pewność, że jest obok i że bezpiecznie dotyka stopami dna.
Robin słynęła z bardzo nieprawdopodobnych pomysłów i "rozrywek", które niekiedy, dla normalnych ludzi, stanowiło wyzwanie. Już wielokrotnie zauważyła, że jej bujna wyobraźnia, względem tego, co mieli robić w danym momnecie, nigdy nie była dla Huntera problemem. Dla niej świadczyło to naprawdę dobrze. Skoro godził się na jej propozycje, to przecież musiał być równie mocno postrzelony, jak i ona była, choć mógł kompletnie się do tego faktu nie przyznawać. Niemniej wtórował jej w każdym kroku, bez zająknięcia podejmował się działań, których niejednokrotnie podejmować się nie powinni. A wbrew wszystkiemu znaczyło to dla niej bardzo wiele. Od lat poszukiwała wsparcia, kogoś, kto będzie w stanie dorównać jej kroku i się przy tym paskudnym rytmie, jaki narzuciła w swoim życiu, nie przewróci. Hunter niejednokrotnie ciągnął ją dalej. Pokazywał, że może na niego liczyć, nawet jeśli mijało się to z racjonalnym myśleniem. Gdyby więc miała się z nim męczyć w taki sposób jeszcze dłużej, to z pewnością nie mogłaby z tego powodu narzekać. Norwegia obfitowała w przepiękne miejsca i tereny, które tylko czekały na to, aby zostać dogłębnie zbadanymi, zarówno przez uczniów jak i zapewne mieszkańców tego kraju. Nic więc dziwnego, że jej dziennikarski umysł wręcz łaknął, aby zbadała tego jak najwięcej. Chciała zagłębiać się tam, gdzie nikt jeszcze nie był, nie próbował zwiedzać, bo taka po prostu była. Lubiła ryzyko, lubiła adrenalinę i miała świaodmość, jakie konsekwencje mogłyby jej działania ze sobą nieść. Coś takiego, jak wyprawa nad jeziorko, było dla niej miłą odmianą. Nie spodziewała się tutaj żadnych przykrości, czy nie wiadomo czego. Mieli sposobność do tego, aby po prostu się zrelaksować i cieszyć wzajemnym towarzystwem. Nawet jeśli w odczuciu Huntera miałaby to być randka, Robin chyba nie miałaby nic przeciwko... Nie wiedziała, czy to dobrze, czy źle. Kotłowało się w niej tyle uczuć i emocji, że niejednokrotnie sądziła iż za chwilę od tego wszystkiego pęknie. Tymczasem trwała dalej. Ze Ślizgonem u boku było jakoś tak... łatwiej. Oczywiście dla niej samej to wszystko było formą żartów, o bardzo staroświeckim wydźwięku. Co jak co, ale kompletnie nie brała pod uwagę tego, że jakikolwiek mężczyzna mógłby być odpowiedzialny za jej byt i życie. Była kobietą pewną siebie i swoich umiejętności. Nie wyobrażała sobie tego, by być zależną od kogokolwiek. Więc w swoich działaniach zawodowych pragnęła przede wszystkim stabilności, która gwarantowała by jej kompletną niezależność. - W takim razie proponuję willę w Austrii, to byłoby interesującym dla ciebie? - zapytała w końcu, proponując jakże kuszącą kontrofertę dla jego potencjalnych pieniędzy, które miałby poświęcać na jej osobę. Tak, chyba nie wspominała wcześniej Hunterowi o tym, jakie środki mogła posiadać. To, co działo się potem było... kompletnie różnym od tego, co robili zazwyczaj. Nawet jeśli byli wcześniej ze sobą blisko, to jednak nie w ten sposób. Owszem całowali się i spali obok siebie, ale to wszystko było wtedy podyktowane alkoholem i Robin wątpiła, aby oboje zdecydowali się na coś podobnego na trzeźwo. Teraz jej wnętrzności kręciły się w dziwny sposób, kiedy patrzył na nią tak przenikliwie i ograbiał jej dłoń z rękawiczki w tak delikatnym stylu. Nigdy by się nie przyznała, że pod grubą warstwą odzienia, na jej ręce pojawił się lekki dreszcz, podążający w ślad za ruchem jego dłoni. - C...ciężko mi teraz to określić - powiedziała w końcu, równie cichym tonem. Tak, teraz zdecydowanie bardziej mogła uwierzyć w to, że ich potencjalne małżeństwo mogłoby być bardzo ciekawym doświadczeniem. I z jednej strony ucieszyła się i rozczarowała, kiedy od niej odsunął. Wśród mroźnego powietrza, z dala od jego ciepła, łatwiej mogła zebrać swoje myśli do kupy, chociaż te i tak wirowały jak szalone, kompletnie przez nikogo niekontrolowane. I jak niby miałaby w takiej sytuacji udawać, że nic się kompletnie nie działo? Przecież sama od siebie żądała cudu! Prychnęła pod nosem, słysząc komentarz odnośnie jej stroju i w bardziej ostentacyjny sposób zaczęła wgapiać się w jego bokserki. Skoro on mógł, to dlaczego ona by miała tego nie robić? - Nie wiem czy cię tego uczyli, ale na tym etapie zalotów, mężczyzna też powinien się starać - oznajmiła w końcu, przywołując od nich Robin Doppler, która powinna ujawnić się już jakiś czas temu, jednak przepadła gdzieś przez tę dziwną bliskość. Woda była cholernie kojąca. Przyjemnie ogrzewała całe jej ciało i przez te kilka sekund, gdy miała zamknięte oczy, nie zwracała uwagi kompletnie na nic innego. Zapominała o troskach, a szum niewielkiego wodospadu zdecydowanie w tym pomagał. Kiedy otworzyła oczy widziała uciekający wzrok Huntera. Jedna jej brew uniosła się ku górze i jakby automatycznie sama zaczęła się sobie przyglądać, w poszukiwaniu oznak zapomnianej bielizny, czy czegoś, co mogłoby to jego spojrzenie do niej przyciągnąć. Nic jednak podobnego nie znajdowała, postanowiła pozostawić to bez komentarza. Czy czyniła dobrze, czy źle, sama nie wiedziała. Nie zdążyła nic powiedzieć, bo poczuła uścisk jego dłoni na swojej i już była ciągnięta w stronę głębszych części zbiornika. Ze zdziwieniem zarejestrowała fakt, jak przyjemna w dotyku była faktura jego dłoni. Szum wody wokół nich nasilił się, ale nie zwracała uwagi na ten fakt. Było tutaj głębiej i przyjemniej. Znalazła takie miejsce, gdzie na spokojnie dotykała stopami dna, jednocześnie będąc jak najbardziej zanurzoną w wodzie. Też parsknęła śmiechem, bo jakoś Hunter prezentował się teraz o wiele lepiej, skoro był od niej wyższy. Wolną dłonią odsunęła kilka wilgotnych już kosmyków włosów z twarzy. Jakoś nie przeszkadzało jej, że chociaż nie musiał, to wciąż ściskał jej palce między swoimi. Jakby machinalnie przesunęła swoją dłoń tak, że kciukiem zaczęła wodzić po wnętrzu jego własnej. Nawet nie potrafiła wyjaśnić, czemu to robiła. - Nie no, zazwyczaj chłopak czeka te dwie randki, zanim zacznę się przed nim rozbierać - stwierdziła, parskając przy tym śmiechem. Oczywiście musiał wiedzieć, że tylko sobie z niego żartowała. Po chwili przesunęła się tak, żeby być bliżej niego i spojrzała mu w oczy. Na jej wargach czaił się jakiś dziwny uśmiech, którego nieznajomy pewnie by nie sprecyzował. Hunter znał ją na tyle, że po prostu musiał wiedzieć, że coś się roi w jej głowie. - To skoro już jesteśmy na randce to może pochwal się, jakie zazwyczaj stosujesz triki, żeby uwieść dziewczynę? - rzuciła w jego stronę wyzwanie, bardzo ciekawa, czy będzie miał ochotę powiedzieć coś więcej. Wciąż trzymała jego palce pomiędzy swoimi zaskoczona tym, jak łatwo jej to przychodziło. Uparcie próbowała ignorować to wszystko, co działo się w jej wnętrzu. Byli tutaj sami, z dala od jakichkolwiek ludzi, zanurzeni po same szyje we wodzie. Chyba wystarczyło się cieszyć wzajemnym towarzystwem, prawda?
Może dla niektórych takie zgadzanie się na wszystko było objawem jakiejś tam słabości, jednak dla Huntera tym nie było. Starał się wspierać Doppler w każdym niemalże pomyśle, a to dlatego, że w duchu naprawdę szczerze miał nadzieje, że z jej determinacją uda jej się dokonać tego co sobie założyła. Nawet jeśli byłby to najgłupszy pomysł świata (na przykład jak w przypadku tego nieszczęsnego eksperymentu z harpią) i gdyby usłyszał go od kogoś innego, toby go wyśmiał, tak w przypadku Robin, miał nadzieję, że im się uda. Wszystko zależało od nastawienia, a że on przeważnie nastawiał się dobrze do każdej złożonej mu propozycji dziewczyny - zupełnie inaczej patrzył na całość. Za to Hunter miał niezwykłą pewność, co do jej osoby. Ufał jej i przez to traktował ją inaczej niż inne osoby w swoim otoczeniu. I miał wrażenie, że na przestrzeni ostatnich kilku tygodni obdarzyli się wzajemnie jeszcze większym zapasem zaufania, przez co mogli wyraźniej widzieć swoją relację. Możliwość poznania nowych okolic, w które dane im było przyjechać tego roku zdawała się najważniejszym punktem tych ferii. W końcu nie wiadomo kiedy następnym razem przydarzy się taka okazja, aby móc zwiedzić malownicze miasteczko w Norwegii. Dlatego też trzeba było wykorzystać tę szansę do maksimum i nie marnować czasu na spanie (jak co poniektórzy, którzy wydawali się przybyć do tego zimnego kraju, aby przespać całe dwa tygodnie), a poznawać nowe rejony. W rzeczy samej, okolice wodospadu nie były niczym, co mogłoby wywoływać zastrzyk adrenaliny, jednak trzeba było także od czasu do czasu poświecić choćby chwilę na odprężenie się i wyciszenie, po tygodniach pełnych wrażeń. I nawet jeśli Hunter miał tę świadomość, że to spotkanie z Robin jest dla niego szczególnie ważne z pewnych względów, to też miał zamiar spróbować zrelaksować się, przy okazji kąpieli w ciepłych źródłach. Randka, nie randka, ma być przyjemnie. On też raczej nie należał to tej konserwatywnej grupy ludzi, którzy uważali, że w rodzinie koniecznie to mężczyzna musi zarabiać pieniądze, a kobieta ma zajmować się domem. Już dawno się od tego odeszło. Jego matka była praktycznie wspólnikiem ojca w interesach, razem prowadzili przedsiębiorstwo i byli dla Hunta prawdziwym wzorem dobrze prosperującego związku, po dwudziestu latach małżeństwa. Każde z nich miało swój dział, za który odpowiadali, pomagali sobie w razie potrzeby, razem wyjeżdżali doglądać firmowych cieplarni za granicą i naprawdę byli zgranym duetem, którym wszystko szło sprawnie i przeważnie bezproblemowo. Dlatego Ślizgon wiedział, że każdy ma swoje cele, w których chce się spełniać, chce czerpać satysfakcję z efektów i przede wszystkim mieć świadomość, że jest się samodzielnym i niezależnym. A praca zawodowa właśnie to zapewniała. Nie można było nikomu odbierać tej przyjemności. Nieznacznie uniósł brwi, słysząc jej odpowiedź, bo nie był świadomy, że jej austriacka część rodziny ma w tym kraju taką posiadłość. - Willę? Mogę się nią zainteresować, jeśli jest taka możliwość - odparł z pewnym siebie uśmieszkiem, idąc obok niej. I mogliby sobie tak gawędzić w ich stylu gdyby nie głupia zagrywka Huntera, który postanowił zajść jej drogę i zbliżyć się do niej maksymalnie. To co wyprawiało się w jego wnętrzu zaskoczyło i jego samego. Nie wiedział jak to jest, że wystarczyło, że znajdowała się blisko, aby mógł poczuć przyspieszone bicie swojego serca. Nawet przez dwie warstwy ubrań, które ich dzieliły miał wrażenie, że przenika go niezidentyfikowane ciepło, rodzące się między nimi. Próbował walczyć z tym elektryzującym spojrzeniem czekoladowych tęczówek, jednak nie miał w sobie na tyle silnej woli, aby z nim wygrać. Po prostu spoglądał na nią i czekał na odpowiedź, która po chwili padła z jej ust, a która dopiero pozwoliła mu poruszyć się i zdjąć z jej dłoni rękawiczkę. Jemu samemu o dziwo również podobała się perspektywa, którą jeszcze przed chwilą przedstawili, chociaż były to tylko żarty. Gdyby tak się zastanowić, w głębi duszy nie był takim lekkoduchem, jakim wydawał się zewnątrz. Miał świadomość, że jego rodzina, która należała do grupy czystokrwistych rodów szybciej niż się tego chłopak spodziewa, zacznie naciskać na to, aby się ożenił. Nie trzeba było daleko szukać, aby znaleźć przykład wujostwa, które próbowało zmusić swoje dzieci do ożenku z osobą, którą ledwie znali. Nie chciał tego dla siebie, ale wiedział, że jeśli sam będzie długo zwlekał z założeniem rodziny, to prędzej czy później jego rodzice wybiorą za niego. Zdecydowanie wolałby, gdyby na przestrzeni kolejnych lat znalazł się ktoś, kogo byłby choćby w pewnym stopniu pewien i mógłby sam zadecydować o swojej przyszłości i o tym z kim chce ją spędzić. Zauważywszy, że również wpatruje się w jego bieliznę, zaśmiał się wyraźnie rozbawiony jej chęcią odegrania się. Ale co było złego w tym, że docenił to, że ładnie wygląda? Może to dlatego, że przekazał jej to w dość nietypowy sposób... - Założyłem najlepsze majtki, czy to nie znaczy, że się staram? - rzucił nadal rozbawiony, zerkając w jej kierunku i zrzucając jeszcze drugą skarpetkę, zanim to zaczął odliczać i naprędce weszli do przyjemnej wody. Na szczęście dziewczyna nie skomentowała w żaden sposób jego spojrzenie, które nagle uciekło od niej, po tym jak bezczelnie sobie ją oglądał, kiedy miała zamknięte oczy. Nie wiedział nadal co myśleć o swoim zachowaniu, dlatego w przypływie spontaniczności po prostu chwycił ją za rękę i poprowadził w głąb jeziorka. Kiedy woda zalała ich praktycznie ponad same ramiona, a odgłos spadających strumieni, znad kamiennej ściany stał się głośniejszy, mógł wreszcie docenić spokój jaki tutaj panował i otoczenie natury, którą zawsze cenił. Ponad to, ich złączone dłonie dodawały temu wszystkiemu dodatkowej magii, która tym razem nie płynęła z nich, jako z czarodziei ale z ludzi. Zwykły człowieczy odruch, potrzeba bliskości i ciepła. - Czuję się więc zaszczycony - odpowiedział na jej słowa, również śmiejąc się w z jej komentarza. Cieszył się, że wróciła ta zadziorna Robin, ale tak naprawdę lubił każdą wersje jej. Nawet jeśli była momentami mega wredna to i tak znalazłby pewnie jakiś plus; zapewne to, że wyglądała wtedy seksownie, pokazując na twarzy całą swoją pewność siebie i waleczność. Kiedy zbliżyła się ku niemu, mimowolnie pochylił się ku niej, a jego uśmiech poszerzył się z momentem kiedy mógł zajrzeć w głęboki odcień jej tęczówek. Automatycznie przeniósł drugą dłoń na jej biodro, oczekując tego co zamierza zrobić. Ale tak, znał ten wyraz twarzy, ten uśmiech. Coś kombinowała. A kiedy słyszał jej pytanie przygryzł na szybko dolną wargę, po czym pozwolił aby jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. - Uwieść? Czyli jednak wierzysz, że są takie co mnie chcą? - spytał, śmiejąc się i mając na myśli te wszystkie przytyki odnośnie tego, że dziewczyny, które na niego lecą muszą mieć nierówno pod sufitem. W następnej chwili ręka znajdująca się na jej boku zaczęła sunąć do góry, by odnaleźć jej ramię i wędrować wzdłuż niego, powoli delektując się gładkością i ciepłem jej skóry. - Mogę więc użyć Cię jako modelki...? - szepnął po chwili, nie odrywając wzroku od jej oczu, w których czaiła się ciekawość. Uniósł ich złączone dłonie ponad powierzchnię wody i nadal patrząc w jej ciemne tęczówki przywarł ustami do jej mokrych palców, później ucałowawszy wierch jej dłoni. Na jego usta wrócił zawadiacki uśmieszek w chwili, kiedy pociągnął ją za trzymają w uścisku rękę, tak aby przylgnęła do niego ciasno. Musiał pochylić głowę jeszcze niżej, by móc ocenić wyraz jej twarzy, jednak nie mógł skupić się na nim, kiedy czuł na sobie dotyk jej rozkosznie ciepłego ciała. Znów jego serce zaczęło swój oszalały galop, a nieco nierówny już oddech rozbijał się o jej policzki. - Robin? - odezwał się cicho, czując jak powietrze, które ich otacza nagle gęstnieje i niewielki dystans ich dzielący ciąży mu niemiłosiernie. Wolną dłoń przeniósł na jej plecy, by móc bardziej przycisnąć ją do siebie, czując, że od tego rodzaju bliskości kręci mu się w głowie. Przez chwilę napawał się tymi krótkimi ulotnymi momentami, kiedy ciężar niewiadomego pochodzenia w jego klatce piersiowej znika, a zamiast niego pojawia się uczucie błogiego spokoju. Lecz nie był na tyle silny by w tym momencie powstrzymać się od zatopienia ust w jej gorących wargach. Wystarczył ułamek sekundy by je z łatwością odnalazł i poczuł ich miękkość na swoich własnych. Ilekroć wracał do wspomnieć z pocałunku w pokoju zakochanych czy urywków, które był w stanie sobie przypomnieć z tego wieczora pod pergolą, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jej usta smakowały poziomkami. To dziecinne, ale tyle pamiętał. Uśmiechnął się do swoich myśli, kiedy na krótką chwilę oderwał się od niej, próbując przemycić w tym pocałunku jak najwięcej emocji, które w nim błądziły. Wziął niewielki haust powietrza, by po chwili złączyć ich wargi ponownie w długo wyczekiwanym, namiętnym i pełnym pasji pocałunku.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Ona też uważała, że w wielu przypadkach pozytywne nastawienie potrafiła zdziałać więcej, niż nawet najlepsze umiejętności. Wiara w to, że coś się uda, potrafiła przenosić góry. Przecież niejednokrotnie już to udowadniała. Upierała się nawet na najbardziej absurdalne pomysły i po postu wierzyław to, że da radę. Może właśnie dlatego niejednokrotnie z opresji czy problemów wychodziła cało? Po prostu była przekonana, że jej jest na wierzchu i musi się stać dokładnie tak, jak to sobie zaplanowała. I o ile dane działania nie zależały od zbyt wielu innych osób, to wtedy faktycznie były większe szanse powodzenia. Bo przecież siebie samą była w stanie kontrolować, innych niekoniecznie. Cieszyła się z tego, że Hunter darzył ją zaufaniem. Może niejednokrotnie cale na nie zasługiwała. Bo potem okazywało się, że naraziła chłopaka na zbyt wielkie niebezpieczeństwo, czy coś. Ale ostatecznie zawsze chciała dobrze. I zazwyczaj swoje udawało jej się osiągnąć. Tłumaczyła sobie, że wyjątki tylko były potwierdzeniem regularności jej działań. Stu procentowa statystyka byłaby czymś niewskazanym, więc po to te mniejsze bądź większe błędy, prawda? Dla niej wyjazd w takie miejsce jak właśnie to, był czymś niesamowicie ciekawym. Możliwość poznania nowej kultury, nowych zwyczajów, zawsze ją fascynowała. Nic dziwnego, że od razu chciała udać się w to miejsce. Chciała wiedzieć jak najwięcej i zobaczyć jak najwięcej. Jednak była tylko człowiekiem. Ostatnie kilka tygodni naprawdę mocno dało jej się we znaki i zwyczajnie potrzebowała też odpoczynku. Zazwyczaj odpoczywała aktywnie. Czuła satysfakcję, kiedy wieczorem układała zmęczone ciało do snu. Tym razem chciała jednak zrobić to nieco inaczej. Owszem, aktywnie spędzać czas, ale pozwolić swojemu umysłowi się wyciszyć. Dlatego spodobała jej się wizja wspólnej kąpieli w takim miejscu. Nawet jeśli nie była w ogóle pewna, jak to wszystko się potoczy. Posiadała wiele wątpliwości, choć żadnej z nich nie wygłaszała na głos. Pewnie nigdy nie przyzna się do tego, ale rosła w niej obawa, że jeśli powie coś głośno, to ostatecznie i definitywnie stanie się to faktem. Dlatego nie zapeszała i nie ekscytowała się. Wolała pozwolić na to, aby sytuacja sama się rozwijała. Była niezmiernie ciekawa, dokąd ją to zaprowadzi. Hunter już niejednokrotnie udowodnił jej, że potrafi ją nieźle zaskoczyć. Tym razem też tak było, bo naprawdę nie spodziewała się po nim zapędów do odwiedzania tak ładnych miejsc, jak właśnie to. Naprawdę się postarał. Tylko po to, żeby sprawić jej radość, czy było to podyktowane czymś więcej? Nie oceniała. Jeszcze nie w tym momencie. Uśmiechnęła się tylko szerzej na jego słowa. Zaskoczyła go, a to chyba dobrze. Niewielu ludziom się tym faktem chwaliła, bo i uważała, że nie było czym. To nie należało do niej, nie zapracowała na to swoimi własnymi rękoma. Jej dziadkowie odnieśli sukces a ich jedyną porażką był fakt, że ich syn ulokował swoje uczucia w kobiecie, która z Austrią nie miała nic wspólnego. Pocieszali się tym, że wnuczka ma się dobrze i uwielbia spędzać czas w kraju swojego ojca. Jej serce nie tyle przyspieszyło swój rytm, co praktycznie na chwilę się zatrzymało przez to wszystko. To było tak… intymne, że jednocześnie pozostawało dla niej kompletnym zaskoczeniem. Tej wersji Huntera nie znała, choć nie oznaczało to, że nie była gotowa poznać. Ba, była bardzo ciekawa, co z tego wyniknie! Jej myśli wirowały w głowie jak szalone, nie zdolne do tego, aby ułożyć się w jakąś logiczną układankę. Analizowała wszystko bardziej, niż powinna to robić. Próbowała sobie wytłumaczyć i zrozumieć. Nie mogła oderwać wzroku od jego jasnych oczu. I chyba ucieszyła się, kiedy na chwilę uwolnił ją od tego uroku, bo dzięki temu jej umysł na nowo zaczął pracować. Nie wiedziała, jak wygląda to w przypadku rodów czystokrwistych. Nie wyobrażała sobie aby ktokolwiek miał ją zmusić do ślubu czy związku z kimś, kogo ona sama nie lubiła. Więc nawet nie mogła wiedzieć, że w pewnym sensie dla Huntera wizja małżeństwa mogłaby wydawać się o wiele bardziej realną, niż kilkanaście lat do przodu. - Idealne potwierdzenie dla twoich starań – oczywiście nie mogła sobie odmówić takiej przyjemności, jaką było dalsze chociaż minimalne nabijanie się z niego. Przecież nie byłaby sobą. Więc tak, musiała zachwycić się jego bielizną. Nie ma co, na pewno bardzo długi i namiętny czas wybierał te gacie, z pośród kilkunastu innych, zapewne takich samych par. Nie potrzebowali rzucać tutaj czarów, aby poczuć, że coś wisiało w powietrzu. Nie potrafiła tego poprawnie nazwać i chyba nawet nie próbowała tego robić. Sam fakt, że wciąż mogła ściskać jego dłoń w tak pięknym otoczeniu, był niezwykłym. Zachwycała się krajobrazem, temperaturą wody a i samo towarzystwo było naprawdę bardzo wyjątkowym. Miała ochotę cały czas się uśmiechać, więc ochoczo to robiła. Uśmiechała się w kompletnie niekontrolowany sposób, bo była zwyczajnie szczęśliwa. To miała na myśli mówiąc, że potrzebuje relaksu. W jego towarzystwie naprawdę czuła się odprężona. Nie spodziewała się, że od razu zacznie ją obejmować, kiedy się przysunie. Miała nadzieję, że dzięki odległości jaka wciąż pomiędzy nimi była, nie poczuje, jak jej serce przyspieszyło swój rytm. Nie była ignorantką. Widziała jak niecodziennej urody jest facetem. Jej ciało reagowało na jego ciało, choć nawet nie potrafiła powiedzieć, dlaczego tak było. Może to przez tę pewność siebie, co czaiła się w tych tęczówkach. Zawsze wyglądał tak, jakby dokładnie wiedział, co i dlaczego zamierza zrobić. Dzielnie wytrzymała jego spojrzenie, kiedy usłyszał, o co go prosi. Szukała na jego twarzy jakiś momentów zawahania, czy czegokolwiek, ale oczywiście, jak zwykle, nic podobnego nie znalazła. - Wydawało mi się, że ustaliliśmy, że lecą na ciebie młode dziewczynki, ale podobnież te starsze też wyrywasz – uniosła jedną brew ciekawa tego, co zamierzał zrobić. Próbowała udawać, że w ogóle jej to nie rusza i to tylko i wyłącznie ciekawość. No bo skoro byli już na randce, to chciała wiedzieć, czego mogła się spodziewać. Nie wątpiła w fakt, że posiadała znacznie mniej doświadczenia, niż on. Dreszcz ponownie przeszedł przez jej ciało, kiedy jego dłoń zaczęła po nim swobodnie wędrować. Nie mogła oderwać od niej wzroku. Coś zaschło jej w gardle, więc tylko pokiwała, gdy zapytał, czy będzie mu asystować. Dopiero kiedy uniósł jej dłoń i pocałował ją delikatnie, oderwała wzrok od jego twarzy, jak zahipnotyzowana wpatrując się w to, co właśnie robił. Nawet nie wiedziała, w którym momencie jej wargi jakby samodzielnie się rozchyliły. Zaskoczona oczywiście dała się przyciągnąć. Dech uciekł jej z piersi, kiedy uniosła swoje kompletnie zdezorientowane spojrzenie ponownie na jego twarz. Coś się tam zmieniło. Czuła jak jej serce wali, czuła na swoim brzuchu jego własne mięśnie. Od tej bliskości zakręciło się jej w głowie, ale… nie chciała się odsuwać. Kiedy poczuła jego oddech na swojej twarzy, zwariowała. Dawno nie czuła się tak w niczyim towarzystwie. Cieszyła się, że trzymał ją tak blisko, bo kiedy wyszeptał jej imię w taki sposób, poczuła, jak jej kolana się uginają. Nawet nie wiedziała kiedy przeniosła swoje dłonie na jego kark. O ile wcześniej nie wiedziała, co się dzieje i chciała to analizować, tak teraz wszystkie jej myśli wyparowały. Widziała tylko jego i to, jak powoli przybliżał się do niej. Może tak właśnie to powinno wyglądać. Dwoje ludzi, którzy chcą się całować, bo nie wątpiła w to, że on pragnął tego równie mocno, jak ona teraz. Nie mogła się wręcz doczekać, aby ponownie poczuć smak jego języka na swoim własnym! Przymknęła powieki, kiedy ich wargi się spotkały. Nie, ona też nie chciała czekać i próbować się powstrzymywać. Jakby automatycznie próbowała przyciągnąć go bliżej siebie, kiedy czuła te miękkie wargi na swoich własnych. Nie pozwoliła sobie czekać, kiedy się od niej odsunął. Sama przylgnęła do niego ponownie, nieświadomie szarpiąc go za kilka kosmyków, które dostały się pomiędzy jej palce. Rozchylała wargi, natarczywie atakując jego własne. Nawet nie przypuszczała wcześniej, że tak bardzo tego potrzebowała. Silnych, hunterowych ramion i jego języka, o który wręcz błagało teraz całe jej ciało. Co tam powietrze, co tam, że gdyby tylko się zachwiał, to mogłaby się utopić. Jeśli nie będzie mogła go teraz dalej całować, to prawdopodobnie mogłaby się również utopić, byłoby to porównywalne. To miała być tylko demonstracja jego zdolności. Kto powiedział, że ona sama nie zamierzała pokazać swoich? Koniuszkiem języka nawilżała jego wargi, przytulając się do niego jeszcze bardziej.
Z pewnością wiara w swoje powodzenie musi też mieć jakieś podstawy. W przypadku wyjątkowej pomysłowości Robin takim fundamentem do zaufania jej intuicji była właśnie ta jej determinacja i przede wszystkim szczęście, które niewątpliwie posiadała. Bo jak inaczej niż fart nazwać to, że wyszli cało z pokoju przy kominku? Jak określić to, że czego dziewczyna się nie dotknie to w większości przypadków unika złego zakończenia i udaje jej się osiągnąć cel? I właśnie to Hunter miał na myśli zazwyczaj, kiedy prosiła go o coś, co zakrawało o jakieś niebezpieczeństwo. Po pierwsze: liczył na jej szczęście; a po drugie - będąc z nią był spokojniejszy, że razem z minimalizują ryzyko pójścia nie po ich myśli. Trzeba było przyznać, ze razem tworzyli naprawdę zgrany duet. Możliwość odwiedzenia Norwegii mogła już im się nie przydarzyć, dlatego trzeba było korzystać z uroku tego regionu, zanim mieli ku temu okazję. Sam nie spodziewał by się nigdy po sobie, że zaproponuje randkę Robin i to jeszcze w tak zjawiskowym miejscu. Zaskoczył nawet samego siebie, więc naprawdę powinna to docenić. Dodatkowo trafił w punkt, uznając, że obojgu przyda się odcięcie od bodźców zewnętrznych, stresu, ludzi i ogólnej gonitwy. Natura była ku temu idealna, zwłaszcza ciepła woda, która oddziaływała na najważniejsze zmysły. Mogli na moment zapomnieć o swoich obowiązkach i troskach, zostawionych na wyspach, prawdziwie odpoczywając od tego od czego uciekli, zatrzymując się w norweskim miasteczku. Nikt nie wymuszał na nich żadnych deklaracji, nie mieli żadnego przymusu, za to mieli prawdziwy relaks, ciesząc się dobrodziejstwami przyrody. On sam niewiele wiedział o jej rodzinie, oprócz tego, że jedna jej połowa pochodziła i mieszkała w Austrii, a tym bardziej nie miał pojęcia, że są zamożni. Chociaż to, że mają willę nie oznaczało, że śpią na forsie. Ale zawsze to jakaś okazja, żeby móc się pochwalić, że dziadkowie mieszkają w takie dużej posiadłości. Jeśli Robin będzie go tak ciągle zaskakiwać, to zapewne niedługo może się okazać, że rzeczywiście on niedługo uzna, że powinien dużo bardziej starać się aby móc jej dorównać i być godnym pozostania z nią w tej relacji. Nie chciał wprowadzać ją w konsternację, jednak sam się w niej znalazł, kiedy jego ciało zareagowało dość intensywnie na jej bliskość. Zazwyczaj go nie rozumiał, jednak w tej chwili kompletnie nie potrafił opisać dlaczego jego dłonie tak drżały, gdy ściągał z jej palców rękawiczkę, czy kiedy odsuwał się od niej. Nie był przyzwyczajony do tego typu... stresu? Trochę można było to tak nazwać. Poniekąd denerwował się przy niej, nie wiedzieć czemu. Jednak nie okazywał tego na zewnątrz. Ona nadal widziała to co zawsze - pewnego siebie, stanowczego Huntera. Ale w środku jego delikatna i krucha powłoka emocjonalności, powoli i niespokojnie wibrowała, dając o sobie znać. I właśnie na niej chciał się skupić, aby ją zrozumieć i mieć pewność, że jest przy właściwej osobie. Lub nie jest... Ale jak tylko znaleźli się w przyjemnie odprężającej wodzie, w swoim towarzystwie, które zawsze wyzwalało w nich spontaniczność i dobry humor, mogli się temu oddać. Jednak tym razem było trochę inaczej niż zazwyczaj. Może to przez te malownicze widoki, może przez wodę, a może po prostu coś się zmieniło? Można byłoby uznać, że to jakiś rodzaj magii, który zadziałał w tym miejscu, jednak Hunter wiedział, że to żadna siła z zewnątrz. To wychodziło z niego i miał ochotę w tym momencie zostać tu jak najdłużej z Robin, aby móc ciągle tak właśnie się czuć. Tak beztrosko wyzwolony, zadowolony z tego gdzie się znajduje i z kim - szczęśliwy. Zadziwiające jak wiele odmian szczęścia można było odczuwać. Było ich tyle, że można by było nawet podzielić je na kategorie. Jednak najgorsze - lub najlepsze; zależy jak kto na to patrzył - było to, że niektóre były porównywalne do siebie i nie można było zdecydować co tak naprawdę cieszy nas bardziej... Odruchowo objął ją, wiedząc, że jeśli zbliżyła się do niego, to właśnie tego mogła potrzebować. Zwłaszcza po tych słowach, które od niej usłyszał. Lubił wyzwania. Powodowały ten dreszczyk ekscytacji, niepewności a jednocześnie nadziei na to, że osiągnie się nieosiągalne. W tym przypadku nie musiała go wcale namawiać, ale też prędko zdołał zapomnieć, że to tylko próba i tak naprawdę skupił się tylko i wyłącznie na tym co chciał w tej chwili zrobić. I stąd ta jego pewność siebie, którą dziewczyna dostrzegła. Wyzwanie wyzwaniem, ale aby być wiarygodnym trzeba to poczuć, prawda? A widział w jej oczach, że mimo, że stara się to ukryć z całej swojej siły, podoba jej się to jak blisko siebie się znajdują. I jeszcze ta uniesiona brew, która jeszcze bardziej popychała go do zdecydowanych i śmiałych poczynań. Drżała pod jego dotykiem, a tego już nie była w stanie w żaden sposób ukryć. A jemu podobało się to, jak jej ciało odpowiada na jego gesty, dlatego zachęcony właśnie tymi odpowiedziami starał się pokazać jej jak bardzo chciałby w tej chwili, aby była jego. Tak, dokładnie to przyszło mu na myśl, kiedy przyciągnął ją do siebie, skupiając całą swoją uwagę na przyjemnej ciepłej energii, którą emanowała. Czuł to na całej powierzchni swojego ciała, a jej rozchylone wargi jeszcze bardziej nęciły, ułożone jakby w zapraszającym geście. Nie było siły w tej chwili, która odsunęła by go od Robin. Był tak zafascynowany tym co działo się w jego wnętrzu, jak bardzo pragnęło ono w tym momencie dziewczyny... Najwidoczniej ona także zapragnęła tego samego, kiedy jej dłonie znalazły się na jego karku, a on jeszcze chwilę zwlekał z tą chwilą, jedynie sycąc się rozkosznym ciepłem jej ciała. A kiedy w końcu zasmakował jej ust, zawirowało mu w głowie od ich miękkości i słodyczy, którą mógłby poznać wszędzie. Przeniósł jedną z dłoni na jej szyję, w okolicy ucha, gdzie po chwili ułożył ją wyżej na gładkim policzku, napawając się subtelnością pocałunku. Nawet nie wiedział, że potrafił być tak delikatny. Zazwyczaj zachłanność odbierała mu rozum i chciał wszystko na teraz, na już. Ale to może kwestia tego, że znał Robin już od jakiegoś czasu. Całował ją już wcześniej. Nie śpieszyło mu się w tej chwili do zaspokojenia żądzy, jaką było głupie pożądanie. Owszem, działała na niego w tej chwili jak zapalnik, ale to nie było jedyne co w tej chwili czuł. Ten idealny rytm, który złapały niemal od razu ich języki w namiętnym tańcu, zdawał się zatapiać mu umysł. Od wilgotnego czubka jej języka zapominał kim jest i gdzie się znajduje. Mógłby w tym momencie zacząć padać śnieg, deszcz, grad, a on i tak dalej całowałby ją zapalczywie, próbując dorównać jej w tej zdolności. Jego dłoń zaczęła sunąć wzdłuż jej pleców, aż do łopatki, zahaczając leniwie o pasek biustonosza i tam pozostając. Westchnął wprost do jej ust, jego przejechała koniuszkiem języka po jego dolnej wardze, a sam po chwili uciekł ustami ku jej poliku, niżej w stronę płatka ucha, najpierw składając tam kilka pojedynczych pocałunków, aby za chwilę wytyczyć ścieżkę wzdłuż skrawka jej rozpalonej skóry w jego okolicy. Przyssał się na moment w jedno miejsce, aby zostawić tam ślad swojej obecności, jednocześnie kładąc obie dłonie na jej łopatkach i podnosząc ją odrobinę, przyciągając ją do siebie jeszcze bardziej, począł całować skórę nad jej obojczykiem, omamiony zapachem i miękkością jej ciała.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Tak, niewątpliwie od zawsze odznaczała się naprawdę dużą dozą szczęścia. Mocno z tego faktu korzystała i polegała na tym, że często wychodziła cało z opresji. Nawet czasami się śmiała z tego, że posiadanie przy swoim boku kogoś o podobnych zdolnościach było bardzo przydatnym. Być może swoim szczęściem potrafiła zarażać niewinnych ludzi wokół niej, dzięki czemu też dawali sobie radę w przeróżnych sytuacjach. Nie sądziła, że Hunter decydując się na różnorakie współdziałanie z nią, robił to dlatego, że się martwił. Przypuszczała, że raczej miało to związek z tym, że zwyczajnie lubił przygody. Nie wiedziała, że ryzykował dla niej, aby zminimalizować niebezpieczeństwo poprzez swoją obecność. Gdyby to wiedziała, zapewne podchodziłaby do niektórych kwestii w sposób zdecydowanie mniej lekkomyślny, niż dotychczas. Odpoczynek był ważnym puntem tego wyjazdu i niewątpliwie to dzisiejsze wyjście w kierunku małego wodospadu na krańcu świata zaliczało się do takiej formy spędzania czasu. Każdemu z nich tego brakowało. Jeszcze nie wiedziała, czy świadomość faktu, że to faktycznie być może jest randka, napawała ją optymizmem, czy nie. Lubiła Huntera. Wręcz uwielbiała spędzać z nim czas. Ale czy tam gdzieś głęboko kryło się cokolwiek więcej? Nie potrafiła sprecyzować swoich uczuć względem Ślizgona. Ba, nie zamierzała się przyznawać, że nie tylko w jego konkretnym przypadku miała taki problem, ale również względem… trochę innego Ślizgona. Niemniej, niewątpliwie coś ciągnęło ją w stronę Huntera. Jakaś dziwna siła przyciągała ją do niego, sprawiała, że automatycznie reagowała na jego żarty, czy zaczepki. Od zawsze to robiła, ale stosunkowo od niedawna stało się to takie inne niż dotychczas. Nic więc dziwnego, że kiedy tak nagle się przysunął, nie potrafiła zebrać myśli, nie była w stanie mówić. Nie wiedziała, co to oznacza, bo nie mogła przewidzieć, czy dla niego to tylko kolejna forma zabawy, czy nie. Wszystko powoli zaczynało się komplikować, choć Robin kompletnie nie zdawała sobie sprawy z faktu, że to dopiero początek. Że te niewielkie komplikacje były niczym w porównaniu do tego, co mogło dziać się dalej. Nie wiedziała, że dzisiejszego dnia będzie miała do czynienia z tą znacznie głębszą wersją Huntera, która pozbawiona jest ciągłego sarkazmu, za to ma w sobie znacznie więcej delikatności i czułości. Gdyby tylko wiedziała… No właśnie, to co? Na pewno nie zaczęłaby zachowywać się w kompletnie inny sposób! Nic nie mogła poradzić na to, że jej ciało reagowało na niego, a w pozycji, w której obecnie znajdowali się we wodzie, było to jeszcze bardziej odczuwalne. Nawet nie było jej z tego powodu wstyd. Wręcz cieszyła się, że mógł to zobaczyć. Że nie był jej kompletnie obojętnym. Pewnie gdyby traktowała go jak tylko przyjaciela, to już dawno odsunęłaby się na stosowną odległość, przerywając tę bliskość. Ale Hunter raczej nie był tylko przyjacielem… Czuła się szczęśliwa, kiedy wpatrywał się w nią w ten intensywny sposób. Miała ochotę wciąż się uśmiechać, choć ciężko było jej zmusić jakikolwiek mięsień swojego ciała do pracy, prócz serca, które wybijało nieprawdopodobnie szybki rytm i nic nie mogła na to poradzić. Jej policzki zaróżowiły się, choć nie wiedziała, czy od temperatury wody, czy tej, która obecnie panowała między nimi. Sama zapomniała o wyzwaniu, które rzuciła. Nieświadomie zaczęła to traktować tak, jakby to wszystko nie było wyłącznie pokazem jego umiejętności. Nie podejrzewała, że każdy jej gest, odruch jeszcze bardziej go nęciły. Oddychała nierówno, a może nawet i całkowicie zaprzestała tej czynności. Nie mogła myśleć o niczym ponad tym, jak cudownie smakowały jego usta, po tak długiej rozłące. Nie wiedziała, co robiły w międzyczasie i nie chciała wiedzieć. Liczyło się tylko to, że na te kilka sekund bądź minut były wyłącznie jej własnością. Pragnęła nimi zawładnąć. Składać na ich powierzchni subtelne pieszczoty, zatracając się w tym odczuciu jednocześnie. Zadrżała czując jak układa swoją dłoń na jej policzku. Tak prosty gest dostarczył jej tylu wrażeń. Ciche westchnienie wyrwało się pomiędzy kolejnymi pocałunkami i zawisło pomiędzy nimi. Chciała mieć go bliżej siebie, więc śmiało złączała własne ciało z jego. W tym momencie nic innego nie miało dla niej znaczenia. Całowała go tak, jak zawsze chciała to robić, ale może wcześniej brakowało jej odwagi? Co chwilę złączała swój język z jego własnym, zatracając się w tym odczuciu. Mruknęła z zadowoleniem w odpowiedzi na jego westchnięcie, jej wargi mimowolnie wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Czuła, jak stały się gorące i jeszcze bardziej spragnione, więc jęknęła, nieco zła, kiedy pozbawił ją tej przyjemności. Rozchyliła powieki gotowa protestować i domagać się swojego, jednak szybko uciszył cały jej bunt w zalążku, kiedy tylko poczuła, jak zaczął znaczyć sobie trasę po jej policzku powolnymi, subtelnymi pocałunkami. Odruchowo przechyliła głowę na bok, ułatwiając mu dostęp i ponownie zamykając powieki. Znów westchnęła z rozkoszy. Nawet nie zaprotestowała, kiedy przyssał się do fragmentu jej skóry, jakby próbował ją naznaczyć własną obecnością w tym miejscu. Kiedy zaczął ją mocniej przyciągać, sama jakby automatycznie podciągnęła się do góry. Woda była jej sprzymierzeńcem i zaplecione wokół jego karku ręce też. Od razu oplotła się nogami wokół jego pasa uznając, że dla obojga będzie to znacznie wygodniejsze. Paznokcie jednej dłoni nieświadomie wbiła zbyt mocno w skórę na jego karku, kiedy zaczął całować kolejne fragmenty jej ciała. Na Merlina, kręciło się jej w głowie i chciała znacznie więcej. Jedną dłoń oderwała od jego karku i stanowczym gestem przywołała jego warki ponownie do porządku. To właśnie ich w tym momencie pragnęła. Torturował ją powolnymi pieszczotami, a ona też chciała go dręczyć. Mocno zassała jego dolną wargę, by po chwili rozchylić powieki. Dziwne ogniki zaświeciły się w jej oczach, choć nie była pewna, czy będzie miał czas to zauważyć. Ona sama ze zgrozą zauważała, jak odważna właśnie się stała.
Mimo, że wyglądał na takiego, który nie przejmuje się niczym i beztrosko sobie żyje, nie zważając na innych, ale tak naprawdę, jeśli chodziło o bliskie mu osoby był przeczulony na punkcie ich bezpieczeństwa. Może i nie było po nim tego widać, ale jeśli chodziło o jego młodsze rodzeństwo, niezależnie od tego jak bardzo czasami potrafi się na nich wkurzać - zawsze dogląda ich i stara się, aby nie stała im się krzywda. Oczywiście nie robi tego bezpośrednio, tylko na swój pokraczny sposób i nigdy nie mówi wprost, że się o nich martwi, jednak to nie zmienia faktu, że mimo wszystko o nich dba. Podobnie było z Robin. Nie chciał, żeby wiedziała, że ją pilnuje, ale robił swoje, będąc sobą i polegając tylko na sobie, w myśl życiowego motta: jeśli sam tego nie przypilnujesz, nie będziesz miał pewności. Dlatego wolał być blisko, w razie czego wspomóc ją, a ona niech już sobie myśli, że po prostu miał taki kaprys, aby towarzyszyć jej w przygodzie. Może to i lepiej, że Robin nie była świadoma tego jaki charakter dla Huntera miało to spotkanie. Już wystarczyło, że on był zbyt ukierunkowany na swoje uczucia, niekoniecznie ona też musiała się w to teraz bawić. Jeśli on będzie pewny swoich własnych emocji to wtedy będzie kombinował jak jasno pokazać jej konkrety, a tak na razie sam był zupełnie rozkojarzony. Tym bardziej kiedy przypominał sobie słowa Eskila, że on też ją lubi... Cała trójka wzajemnie się lubiła i w tym był cały ambaras. Trzeba było z tego jakoś wyjść, bo inaczej zrobi się jeszcze większe zamieszanie i po tym jak ktoś już się zaangażuje, będzie ciężko to rozwikłać. Widział różnicę pomiędzy tym jak przytulał ją czy nawet stał blisko niej, dotykał jej ręki czy innego fragmentu skóry wcześniej, kiedy było to tylko przyjacielski kontakt fizyczny, bardziej chęć wywołania w sobie tego dreszczyku podniecenia, a tym co działo się w jego wnętrzu teraz. Zazwyczaj dotykając ciała był zafascynowany ciałem. Skupiał się tylko i wyłącznie na doznaniach ze strony jego własnego organizmu, który serwował mu solidną dawkę młodzieńczego pożądania. Dopiero teraz widział jakie to było płytkie z jego strony. I choć zawsze lubił osoby, z którymi pozwalał sobie na taką bliskość cielesną (wyjątkiem był Eskil, którego wydawało mu się, że nie znosił...) to tak naprawdę nie znał ich za dobrze. Nie mógł powiedzieć, że całując tę osobę sprawia przyjemność jej samej, ale bardziej jej ciału. Z Robin było zupełnie inaczej i może właśnie dlatego się stresował. Bo wiedział, że na nic zda się jego doświadczenie w pieszczotach, bo nie chciał tylko aby fizycznie cieszyła się z tych chwil z nim, ale także, aby była z nim w tej chwili mentalnie tak, jak on z nią. A, że mógł dostrzegać jedynie reakcje jej ciała, nie wiedział co dzieje się w niej w środku, co sobie o nim myśli, jak interpretuje tak naprawdę jego zachowanie w tej chwili - podejrzewał, że dziewczyna może traktować to tylko i wyłącznie jako ten głupi pokaz, który zaproponowała. Trochę go to ukłuło. Jednak miękkość jej ust szybko oddaliła od niego nieco ten niepokój i obawy. Chciał w tej chwili skupić się na niej i na tym przyjemnym uczuciu pod jego mostkiem, które sprawiało, że cały w środku aż drżał. Od jej smaku, który mógł czuć na języku, z każdym najmniejszym ruchem jej własnego, rozkosznego języka kręciło mu się w głowie, a tym zapachem, który roztaczała znajdując się tak blisko niego, nie mógł przestać się zaciągać. Oddychali tym samym powietrzem, które zdawało się elektryzować wszystko wokół i nawet woda w tej chwili nie była tak gorąca jak ich pocałunki. To one teraz go ogrzewały. To one sprawiały, że po kręgosłupie raz po raz przechodził mu dreszcz przyjemności, powodując to delikatne drżenie w trzewiach. Wystarczyło, że tylko się poruszyła, minimalnie zmieniła ułożenie ręki, westchnęła - a on już wyobrażał sobie w myślach, że należy do niego. Pod tym względem pozostał nadal zachłanny. Dlatego właśnie aby pokazać jak bardzo jej jego zjechał pocałunkami na jej szyję, by zostawić tam czerwony ślad, który niezmiernie go usatysfakcjonował, a tym bardziej to, że Robin tak chętnie mu to umożliwiła, odchylając głowę. Nie mógł powstrzymać cichego pomruku zadowolenia, kiedy do jego uszu dotarło jej przeciągłe westchnienie, z którego wnioskował, że jest jej dobrze. Właśnie do tego dążył - aby czuła się z nim niesamowicie. Nie po to, aby udowodnić jej, że potrafi uwieść kobietę, ale po to aby konkretnie uwieść ją. Oderwał się od niej na krótką chwilę, jedynie spierając policzek o jej szyję, kiedy podciągnęła się zwinnie na nim, korzystając z wyporu wody, aby wylądować na jego biodrach. Po tym jak poczuł, jak oplata go udami, niesamowity gorąc rozlał się po jego ciele, kumulując się w podbrzuszu, dlatego mimowolnie przejechał koniuszkiem języka po pulsującej tętnicy na szyi, aby za moment zostać zmuszony do powrotu do jej ust. I wcale nie protestował, stęskniony tych słodkich warg, w które wpił się z prawdziwą pasją, wychodząc na przeciw jej językowi. Jednak nie było mu dane zbytnio nacieszyć się tymi pocałunkami, bo ledwie poczuł jak pociąga jego dolną wargę, kiedy odsunęła się od niego odrobinę. Otwierając oczy zobaczył to harde spojrzenie, które tak bardzo kojarzyło mu się z Robin. Zawsze była odważna, więc dla niego nie było to nic nowego. Jej czekoladowe tęczówki krzyczały w tej chwili: zaraz pokażę Ci gdzie Twoje miejsce, teraz moja kolej. To było tak bardzo podobne do niej, że aż uśmiechnął się pod nosem, próbując przy okazji złapać więcej powietrza do płuc, oddychając pośpiesznie. -Masz dość? - mruknął zaczepnie, szturchając ją w policzek czubkiem nosa, po czym jego uśmiech poszerzył się. To wszystko zdawało mu się tak beztroskie, a jednocześnie tak gorące, że zupełnie zatracił się w tej bliskości. I chciał w niej utonąć jeszcze bardziej, bo ciągle czuł niedosyt i nie miał dość ciepła jej ciała, smaku warg i pieszczot języka. Miał wrażenie, że jest na najmocniejszym haju, jaki kiedykolwiek człowiek mógł doznać. Otoczenie wokół zaczęło mu się zamazywać, a postać Ślizgonki była dosłownie jego osobistym centrum świata. Czy tak właśnie wygląda uzależnienie od konkretnej osoby?
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Nie, na tyle na ile poznała Huntera, nigdy nie podejrzewała go o to, że może mieć w ogóle jakiekolwiek głębsze uczucia. Zawsze prezentował się w jej oczach jako kompletny lekkoduch, który nie zważa na nikogo ani na nic. Taki, który to robi dokładnie to, co myśli, nie bacząc na milion komplikacji, które mogą pojawić się po drodze. Nie wiedziała, że kiedy chodził gdzieś z nią w miejsca mniej bądź bardziej bezpieczne, to nie przede wszystkim po to aby poczuć tę ekscytację związaną z przygodą, a przede wszystkim po to, aby mieć ją na oku i móc o nią zadbać. Nie podejrzewała, że Hunter mógł dbać o kogokolwiek poza sobą samym! Jak widać, choć wydawało jej się, że wie na temat Deara naprawdę dużo, to wciąż okazywało się, że niezbyt i miała wiele, do nadrobienia. Oczywiście, to zadanie byłoby prostsze, gdyby nie bał się powiedzieć o tym wprost, a nie wtedy, gdy cały czas musiała czytać pomiędzy wierszami. Zdecydowanie nie ułatwiał jej zadania, była tego pewna. Ona sama nie potrafiła jeszcze sprecyzować tych wszystkich różnic, które dla niego były oczywistymi. Może dlatego, że te zmiany były naprawdę bardzo subtelne. Ponadto, nigdy nie zwracała aż tak wielkiej uwagi na wszelakie doznania cielesne. Owszem, oczywiście były one ważne, ale nie najważniejsze. Pożądanie potrafiła zgonić na dalszy plan. Nie była dziewczyną, która niecierpliwi przebierała nogami w miejscu, kiedy jakiś chłopak obdarzył ją nieco większym zainteresowaniem. Zdecydowanie bardziej wolała być przekonana o tym, że to coś wychodziło z głębi. Co nie oznaczało, że nie reagowała na różnego rodzaju delikatne czułości. Jej ciało zdradzało to, co działo się w jej głowie. A było tego cholernie wiele. Bo czuła, że nie chciała Huntera tylko teraz i tutaj, ale również po innym, tym głębszym względem. Na Merlina, była w tym wszystkim tak słabo doświadczona, że nawet nie rozróżniała czy to, w jaki sposób dotykał jej teraz różniło się od tego, co robił wcześniej i w jaki sposób. Może, gdzieś tam bardzo daleko, pojawiła jej się myśl, że jest jakoś inaczej, jednak bała się myśleć nad tym głębiej. Nie teraz. Nie w momencie, kiedy tak trudno było jej się oderwać od niego choćby na sekundę, a co dopiero po to, aby zastanawiać się nad takimi głupotami. Tym razem pokazywała wyraźnie, co chce i była tego kompletnie świadomą. Nie była pijana, czy nie miała ukrytych intencji w swoich działaniach. Jej jedyną ukrytą intencją był Hunter i zamierzała mu to dokładnie zademonstrować, bez żadnych podtekstów czy wyzwań. Nie mogła nasycić się jego bliskością. Jego zapach wręcz ją otumaniał. Nawet nie była pewna, czy od ich ostatniego razu zmienił się, czy nie, ale był po prostu wszędzie. Nie potrafiła skupić się na niczym innym. Docierało do niej, że coś dziwnego działo się w jej ciele, ale nie kontrolowała tego. Jakieś ciepło rozlewało się po jej wnętrzu, ale przecież ona chciała myśleć tylko o tym, jak wiele przyjemności oferowały jej w tym momencie jego pieszczoty. Nie kontrolowała swoich westchnień, czy odruchów. Później zapewne zrobi mu burę, o tę malinkę, ale teraz czuła się idealnie ze świadomością, że naznaczył ją w taki sposób, bo nie myślała o tym, co ludzie pomyślą, jak ktokolwiek zareaguje. Wszystkie myśli skutecznie odsuwała na bardzo odległy plan, bo najważniejszy był Hunter. Jej ciało domagało się powoli więcej, ale mogła to ignorować tak długo, jak długo on będzie blisko niej. Sama poczuła, jak jej ciało ogarnia jeszcze większa gorączka, kiedy oplotła go nogami wokół pasa. Niepoprawna bliskość działała na nią bardzo pobudzająco, a ona wciąż pragnęła więcej i więcej. Całowała go więc zawzięcie by później bez cienia wstydliwości spojrzeć na niego hardym wzrokiem. Kącik jej ust uniósł się ku górze, kiedy usłyszała jego słowa. Czy miała dość? Wiele mogła powiedzieć w tym momencie, ale z pewnością nie to. – Wiesz, nie jestem pewna – wyszeptała, przysuwając ponownie swoją twarz w jego stronę. Jednak zamiast znów pocałować jego usta, złożyła delikatny pocałunek na jego policzku. Owinęła to miejsce swoim oddechem, wplatając palce pomiędzy jego czarne kosmyki. Mocno pociągnęła za nie dłonią, dzięki czemu odchyliła sobie jego głowę do tyłu. Zaczęła schodzić ze swoimi pocałunkami niżej, w stronę szyi, nie spiesząc się i bardzo dokładnie pieszcząc każdy napotkany skrawek skóry. Lizała, całowała czując jak jej samej sprawia to coraz większą przyjemność. Uwielbiała tego typu pieszczoty a wiedziała, że niemalże każdy mężczyzna był na nie szczególnie wrażliwy. Leniwie znów ruszyła w górę, zmierzając w stronę jego ucha. Przygryzła zębami jego płatek i delikatnie pociągnęła, by po chwili zassać go łapczywie. – Ale chyba ty masz dość, skoro sugerujesz takie rzeczy – wyszeptała tak blisko, by znów zejść z pocałunkami w stronę jego szyi. Czuła jak pod jej wargami pulsują jego żyły. Niespokojny rytm jego serca łączył się w jego z jej własnym, kiedy była tak blisko niego. Na Merlina, zatracała się w tym niepoprawnym doznaniu. Czuła, jak cała gorączka schodzi w okolice jej podbrzusza, ale dalej dręczyła Huntera swoimi pieszczotami. Chciała, aby równie mocno poczuł, że w tym momencie należał tylko do niej i nie miał prawa nawet sądzić, że jest inaczej. Oj, zamierzała nim zawładnąć… Kto by się spodziewał?
Przeważnie rzeczywiście nie przejmował się tym co dzieje się wokoło, kiedy dążył do celu. Gdyby usłyszał od kogoś, że jest właśnie taki, pewnie wcale by się tym nie przejął, jednak takie słowa z ust samej Robin byłyby naprawdę bolesne. Znała go już trochę, owszem, zgrywał się i popisywał, grając dupka zazwyczaj, ale nie był zimnym sybarytą, którego kompletnie nie obchodzą inni. Jeżeli dziewczyna trochę by nad tym pomyślała, na pewno odnalazłaby w odmętach ich wspomnień takie sytuacje, które popierałyby jego prawdziwe oblicze. Tylko podawał się za takiego lekkoducha, nie zaprzątającego sobie głowy ludźmi wokół niego. A to dlatego, że nie potrafiłyby nigdy przejść mu przez gardło słowa "martwie się o Ciebie", "boje się, że coś Ci się stanie" czy "zależy mi na Tobie". Wolał zamiast mówić, działać, to mówienie go krępowało. Jeszcze ktoś pomyślałby, że jest mięczakiem... Hunter zauważył te różnice przez wyraźne ich wyeksponowanie w tej chwili. To aż rzucało mu się w oczy. Raziło go to jaki wcześniej był i jak bardzo wszystko upraszczał. Ale teraz widział, że wtedy przeżywał przyjemność tylko częściowo. Mogło to być jeszcze intensywniejsze, gdyby tylko nie skupiał się na fizycznych doznaniach, które rzeczywiście dawały satysfakcję, ale nie dopełniały. A to emocje uzupełniają człowieka, zwłaszcza, kiedy podczas bliskości cielesnej. Ślizgonka najwyraźniej wiedziała to od samego początku, a on zgrywał wielkiego chojraka a tak naprawdę robił to źle, z kompletnie innej strony zaczął... Ale teraz widział jak wiele go omijało i nie chciał już więcej wracać do tamtego. Doszedł właśnie do takich szybkich wniosków, zupełnie nie rozdrabniając się szczegółowo nad tym tematem, woląc działać, niżeli rozmyślać. Każda najmniejsza cząstka jego ciała w tym momencie czuła bardzo intensywnie Robin. Była jedynym powodem, dla którego był w stanie jeszcze łapczywie chwytać powietrze raz po raz, by tylko móc za moment odpowiadać na jej żarliwe pocałunki. Ich języki wirowały w tańcu, niczym idealnie zsynchronizowani partnerzy, w pasjonującym tangu. Miękkość jej skóry nęciła, podsycała, zachwycała dosłownie miażdżąc jego umysł, który nie miał w tej chwili już nic do powiedzenia. Jego szaleńcza zachłanność i poniekąd też wrodzona dominacja schowały się gdzieś w zakamarkach jego głowy, całkowicie oddając siebie samego dziewczynie. Przez to właśnie jego usta wytyczyły ścieżkę wzdłuż jej szyi, pieszcząc fragmenty jej skóry w tamtych okolicach, sprawiając, że jej ciało lekko drżało pod nim. A jego własne wraz z nim. Rozpaliło się jeszcze bardziej, kiedy poczuł jej słodki ciężar na sobie, kiedy objęła go nogami w pasie. Przygarnął ją jeszcze bardziej do siebie - o ile było to jeszcze możliwe - jednocześnie wpatrując się w jej ciemne tęczówki. Zaśmiał się cicho, wprost do jej ust, kiedy usłyszał odpowiedź na swojej pytanie. A później już przymykał powieki, spodziewając się znowu poczuć delikatną fakturę jej aksamitnych ust na swoich, jednak jej ciepły oddech omiótł jego polik, gdzie za moment złożyła miękki pocałunek. Napawał się nim przez ułamek sekundy, z zamkniętymi powiekami aż do momentu kiedy cicho stęknął, gdy pociągnęła go za włosy. Automatycznie na jego ustach rozciągnął się lekki uśmiech. - Doppler... - ledwie z siebie wydusił jej nazwisko, kiedy przywarła ustami do jego skóry, jakby postawiła sobie za cel wydobyć z niego szereg odgłosów, które usatysfakcjonowałyby chyba każdego. I właśnie to osiągała z każdą kolejną sekundą wprawiając go rozkoszny haj. Ubóstwiał dotyk jej palców, jej ust, wilgotnego języka, na punkcie którego dostawał wręcz szału. Ona się dosłownie nad nim znęcała. Jakby wiedziała doskonale, które dokładnie miejsca są najwrażliwsze i właśnie im poświęcała najwięcej uwagi. Ale sam skraj ucha, na którym zacisnęła lekko zęby i zassała był kompletnym mistrzowstem w jej wykonaniu. Westchnął przeciągle, słysząc jej szept tuż przy płatku ucha. Te słowa sprawiły, że coś w nim pękło. Chciał jej w tej chwili odpowiedzieć, ale nie słowami. Otworzywszy oczy, szybko rozeznał się w tym gdzie się znajdowali i w mgnieniu oka, jego ręka odnalazła kamienną ścianę, znajdującą się niedaleko za nimi, a następnie odwrócił się wraz nią, pokonując dosłownie kilka kroków, by znaleźć się przy niej. Zbitek gładkich skał był przyjemnie ciepły, zapewne za sprawą termalnej wody, która ich otaczała, więc oparł lekko dziewczynę plecami o niego i jednocześnie sięgając jej dłoni, które powziął we własne, unosząc do góry i łącząc nad jej głową. Przez chwilę ich spojrzenia znów spotkały się, ale tym razem to jego mętno-zielone ślepia mówiły wiele na temat tego co chce z nią w tej chwili robić. W milczeniu pochylił się, aby wpić się na powrót w jej usta, od razu rozchylając jej wargi swoimi własnymi. Trzymając jej nadgarstki w uścisku jednej ręki, druga dłoń zaś odnalazła jej szyję i zaczęła sunąć wzdłuż niej w kierunku obojczyka, gdzie przez moment spoczęła, gładząc kciukiem wrażliwą skórę w tamtym rejonie. Nim się obejrzał ich języki rozszalały się, ciągle nienasycone sobą, a dłoń lekko zjechała niżej na cienki materiał biustonosza, który oblekał jej pierś. Jęknął cicho w jej usta, próbując zapanować nad przyspieszonym sercem, które w tym momencie poczęło wariować w jego klatce piersiowej, nie nadążając z transportem krwi do komórek. Ale jak miał myśleć w tym momencie o życiodajnych dostawach tlenu do płuc, kiedy ważniejsze były te gorące pocałunki, które dzielił z Robin, jej aksamitna skóra, którą czuł na jej ciele, prężącym się pod nim. I w końcu wróciła ta łakoma natura, przez którą nie był w stanie poprzestać na tym co ma. Już teraz dziewczyna sprawiała, że odlatywał, a co dopiero, kiedy weźmie więcej... Był tego spragniony, chciwy jeszcze większej bliskości z nią. Chciał, aby tylko ona się liczyła dla niego, a on dla niej. To już nawet nie było pożądanie. To było rozpaczliwe pragnienie symbiozy. Zarówno na płaszczyźnie fizycznej jak i mentalnej...
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Z pewnością nigdy nie powiedziałaby na temat Huntera czegoś podobnego. Przecież wiedziała, że to, co pokazuje wszystkim dookoła, to tak naprawdę niewielkie miało wspólnego z rzeczywistym stanem. Każdy człowiek przywdziewał maski, mniej bądź bardziej odstraszające potencjalne zagrożenie i Dear pod tym względem w niczym się nie różnił. Był dupkiem dla świata i należało pogodzić się z tym faktem. Niemniej tylko niektórzy mogli wiedzieć, że tak w zasadzie, to było mu bardzo daleko do tego typu osoby. W chwilach takich jak ta, kiedy zachowywał się zupełnie odmiennie Robin czuła, że ma styczność, z tą prawdziwą wersją Huntera, która ufała jej na tyle, że nie bał się pokazać swojego wnętrza. Wiedział, ze nie będzie bezpodstawnie oceniany czy krytykowany. Że wszystko wciąż pozostanie takim samym. Więc mogła tylko cieszyć się z faktu, że nie bał się pokazać jej siebie, jakkolwiek wtedy nie wyglądał. Emocje zawsze były niezwykle ważne dla Ślizgonki. Nie szukała przelotnych romansów czy chwilowej ulgi dla swoich fizycznych potrzeb, przekonana co do tego, że jeśli kiedyś znajdzie właściwego dla niej partnera, to będzie to przede wszystkim na poziomie emocjonalnym, nie fizycznym. Nie zwracała większej uwagi na wygląd, o wiele ciekawsza tego, co skrywało wnętrze. Może dlatego aż tak nie zauważała tych różnic, bo od zawsze skupiała się na emocjach, nie na samej fizyczności. A może właśnie dlatego powinna to dostrzec od razu? Że coś się zmieniło i wyglądało inaczej? Gubiła się w tym wszystkim. Ciężko było jej nad tym myśleć teraz kiedy tak wiele innych i przede wszystkim ważniejszych rzeczy miała do zrobienia. Przede wszystkim chciała sprawić, żeby Hunter nie miał sposobności do zapomnienia tej randki. Ona była przekonana o tym, że sama na pewno jej nie zapomni. Kompletnie nie spodziewała się takiego rozwoju wydarzeń, co nie znaczy, że była z niego niezadowolona. Klimat tego miejsca, towarzysząca jej osoba, to wszystko na pewno będzie wspominać za wiele lat. Nie miało dla niej znaczenia to, że w zasadzie nie robili nic konstruktywnego ponad grzanie swoich tyłków w gorącej wodzie, bo w jej opinii te wszystkie pocałunki były tak cholernie idealne, że nie zamierzała na nic narzekać. Serce waliło jej jak oszalałe, kiedy kolejny raz układała swoje wargi na jego własnych. Podobało jej się to, że na chwilę oddał jej całkowicie władze, zapewne ciekawy tego, co będzie w stanie wymyślić. Czuła jak jego ciało reaguje na to wszystko, co robiła, co sprawiało jej jeszcze większą przyjemność. Mogłaby nie przestawać. Cały czas całować każdy skrawek jego ciała, bez żadnej nawet przerwy. Uśmiechnęła się wprost do jego skóry na szyi, słysząc to, w jaki sposób wypowiada jej nazwisko. Doskonale wiedziała, co zrobić, aby sprawić mu jeszcze więcej przyjemności. Każdy kolejny odgłos jaki wydobywał się z pomiędzy jego warg był dla niej niczym najcudowniejsza melodia, której mogłaby słuchać bez końca. Doznania z każdą sekundą stawały się coraz intensywniejsze. Chciała dotykać go bez najmniejszego nawet skrępowania, jednak to zadanie było znacząco utrudnione, dlatego rozkoszowała się tym, co jej język mógł wyprawiać na jego ciele. Uchyliła powieki, zaskoczona zmianą, jaka nagle w nim zaszła. Wpatrywała się w jego twarz szukając oznak tego, czy zrobiła coś źle, czy może przesadziła. Konsternacja zaczęła rodzić się na jej twarzy, ale ustąpiła miejsca, jej plecy zetknęły się z ciepłą powierzchnią kamieni. Poczuła jak dziwne ciepło rozlewa się jeszcze bardziej po jej ciele, kiedy złapał obie jej dłonie i uwięził w swoim uścisku nad jej głową. Umiała rozczytać to spojrzenie. I podniecało ją bardziej, niż wszystko to, co dotychczas dokonał. Nieświadomie delikatnie przygryzła dolną wargę, by po chwili z radością powitać ponownie jego usta. Cichy jęk wyrwał się z jej trzewi, jakby i on pragnął znaleźć się we władaniu Huntera. Napastował ją a ona wręcz rozpływała się od tego cudnego uczucia. Drżała niepewna czy ze względu na intensywność doznań, czy czego. Rozpalał każdy fragment jej ciała, który tylko mógł mieć z nim styczność. Kolejny jej jęk został zduszony przez jego zachłanny język, kiedy to jedną wolną dłonią zaczął błądzić ponownie po jej ciele. Pragnęła go dotknąć, ale jednocześnie cholernie jej się podobało to, jak pokazywał jej gdzie jest jej miejsce. O ile wcześniej była przekonana, że jej serce biło zbyt szybko, tak teraz sądziła, że już dawno powinno przestać. Wyrywało się zachłannie w jego kierunku, a ona kompletnie tego nie kontrolowała. Czując jego dłoń w okolicy własnej piersi, jakby automatycznie chciała wygiąć się tak, by ułatwić mu dostęp do wszystkiego, czego tylko zapragnął. Jej plecy samodzielnie wyginały się w łuk, biodra przysuwały jeszcze bardziej, byle tylko być bliżej Huntera, byle tylko czuć to wszystko jeszcze mocniej. Dla niej nie liczyło się nic innego. Ślizgon był tak rozkosznie ciepły, czuła jak jego mięśnie poruszają się pod skórą, jeszcze bardziej reagując na jej ciało i wszystko co, co działo się z nią samą. Jak to możliwe, że to wszystko było aż tak intensywne? Znów jęknęła prosto w jego usta, dalej uparcie napawając się jego cudownym smakiem. Nie chciała i nie mogła tego przerwać. Chyba tak po prostu musiało być. Miała wrażenie, że zwyczajni sprawił by jej fizyczny ból, gdyby teraz zechciał się odsunąć. Nie, nie zamierzała na to pozwolić, cokolwiek by nie miało stać się później. Hunter musiał teraz stać się tylko jej.
Może nawet i on sam dokładnie nie wiedział jaki jest naprawdę, tak głęboko-głęboko, jednak liczył na to, że kto jak kto, ale Robin potrafi określić przynajmniej jaki nie jest. Tym bardziej jeśli dziewczyna też sama próbowała w jakiś sposób bronić się przed światem, pokazując ludziom to co chciałaby, żeby widzieli, za to ukrywając przed wszystkimi kruchą i wrażliwą Robin. Dokładnie, każdy to robił - w jakiś sposób każdy był przekonany, że jeśli nie ujawnia tego na zewnątrz, to tego nie ma. Tak było prościej i do tego się przyzwyczaili. Ale nic nie zmieni tego jacy byli naprawdę. Najważniejsze było jednak, aby potrafili otworzyć się prawdziwie przed odpowiednimi osobami. I to czyniło te osoby wyjątkowymi. Przeważnie ludzie oddawali się fizycznym przyjemnościom bardzo chętnie, ponieważ zwyczajnie wynikało to z ich potrzeb. Jednak każdy traktował swoje potrzeby trochę inaczej. Jedni przedkładali niektóre z nich ponad inne, drudzy rozpatrywali to jeszcze w innej kolejności. Tak samo było z seksem. To naprawdę było indywidualne, a dodatkowo jeszcze w człowiekowi się to zmieniało. Hunter zdecydowanie czuł w tym momencie jak zmieniają mu się priorytety odrobinę mieszając w jego wcześniejszej logice. I tak, było to cholernie pogmatwane i ciężko było za tym nadążyć - nawet on sam nie był w stanie tego zrozumieć - ale to po prostu się działo. Tak samo nie miał wpływu w tym momencie na to, że jego umysł powoli wariował na punkcie dziewczyny. Sama świadomość, że to właśnie ona, sprawiała, że otwierał szufladki, które nie były tak naprawdę przez niego wcześniej ruszane. Dotąd nie kierował swojej uwagi na konkretne emocje, dosłownie blokował je, nie pozwalając przyzwyczajać się do konkretnej osoby. Bo po co? Będąc z dziewczyną na randce, przyjemnie było ją całować, dotykać, sama tego chciała (przeważnie same to inicjowały), ale nie widział potrzeby, aby sprowadzać tą relacje do czegoś więcej. Może ktoś by powiedział, że nie trafił po prostu na odpowiednią osobę, która wyzwoliłaby z nim taką potrzebę. Jednak to nie było to. Jemu zwyczajnie było dobrze bez tych wszystkich uczuć, bo wiadomo, gdzie w grę wchodzą emocje, wszystko się komplikuje. A tak było prosto. Aczkolwiek w przypadku Robin - los zdecydował za niego. Stało się, niezależnie od jego woli; zaczął coś czuć. I o dziwo nie było to takie straszne. Na razie. A teraz łatwe dla niego było poddanie się tym nieznanym emocjom, aby to one nim kierowały. To one sprawiały, że chwytał raz po raz jej usta między swoje wargi, igrał z jej językiem, delektując się jego słodkim smakiem, błądząc dłońmi po jej plecach w poszukiwaniu cudownego ciepła jej ciała. Nie mniej - a nawet bardziej!- przyjemne było dla niego oddanie jej kontroli nad sobą, co wykorzystała całkowicie. Nagradzał ją pojedynczymi dreszczami, które przechodziły przez jego ciało, cichymi jękami czy westchnieniami, pokazując jej jak na tacy co podniecało go najbardziej. To co z nim w tej chwili wyprawiała, zdawało się zakrawać o obłęd. Jakby zupełnie świadoma każdego ruchu języka, który sunął po jego skórze, każdego najmniejszego muśnięci, które wzbierało w nim kolejne fale gorąca, rozchodzącego się po jego ciele. Była fantastyczna i ta myśl owładnęła jego głową w momencie, kiedy opierał jej plecy o ścianę. Chciał jej to pokazać, choć jej wzrok pytał w tej chwili co zrobiła nie tak. Nie było jednak co jej tego wyjaśniać. Jej ramiona złączone powędrowały do góry, usidlone w jego dłoni, a usta spragnione jej warg nie mogły już dłużej na nie czekać. Były tak upajająco miękkie, żarliwe, hojne, że wręcz prosiły się o kolejne pieszczoty. Tym razem jego język zachłanniej rzucił wyzwanie jej własnemu, liżąc go i zasysając raz po raz, jakby podjudzając do większej aktywności. Nie mógł powstrzymać głośniejszego pomruku, kiedy do jego uszu dotarł jej kolejny jęk, nieco stłumiony przez jego chciwe wargi. Zachwycony wyraźnie aprobującą odpowiedzią jej ciała na jego dłoń, która znalazła się na jej piersi, zwolnił uścisk drugiej ręki na jej nadgarstkach po to, aby sunąc nią wzdłuż jej ramienia, wytoczyć leniwie tor po boku jej tułowia, aż do biodra, niżej wzdłuż jej uda i zaciskając palce ostatecznie na jego bocznej stronie. Oddychał płytko, zaledwie raz po raz przypominając sobie o powietrzu, które mimo wszystko było mu potrzebne, ale bardziej w tej chwili potrzebował zamknąć w dłoni jej kształtną pierś, subtelnie wyeksponowaną w dziewczęcej bieliźnie. Kolejny raz zabrakło mu tlenu, dlatego zmuszony był odsunąć się kilka centymetrów od jej ust, aby łapczywie zacząć łapać oddech. Nawet uniósł powieki, próbując przywołać wzrok Robin, jakby chciał, zobaczyć w jej oczach to samo pożądanie, które on odczuwał w tej chwili. Jeśli to odnalazł, patrząc jej w oczy zsunął dłoń z jej uda na jego wewnętrzną część, najpierw powolnie muskając wrażliwą skórę w tamtych okolicach jedynie opuszkami palców, jakby rysując na niej tylko jemu znane znaki.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Najczęściej właśnie najbardziej zaangażowane osoby wiedziały najmniej same o sobie. Nic więc dziwnego, że Hunter mógł posiadać z tym problem, aby rozróżnić, co było w nim prawdziwe, a co nie. Natomiast ona znała go na tyle, że potrafiła dostrzec te minimalne zmiany, które niekiedy w nim zachodziły, w zależności od tego, w jakich okolcznościach się znajdowali. Jak to mówią, ludzi trzeba poznać w trzech sytuacjach: sam na sam, w towarzystwie i po pijanemu. Było w tym wiele prawdy, bo zawsze wtedy zachowywali się zgoła inaczej, co ostatecznie i tak skłądało się na jeden wielki schemat tego, kim byli naprawdę. Nie inaczej było w przypadku Huntera. W towarzystwie był zawsze pewnym siebie człowiekiem, często zgryźliwym, jakby atakował zanim ktoś inny spróbuje to zrobić względem niego. Pod wpływem alkoholu robił się szczery i zaskakująco dobrym obserwatorem, co niejednokrotnie mogło wprawiać w nie małą konsternację. Natomiast kiedy byli sam na sam, wydawało jej się, że miała do czynienia z kompletnie innym człowiekiem. Nie traktowała tego jak coś złego, wręcz przeciwnie, lubiła to jego głębsze oblicze, które tak rzadko pokazywał. Czuła się wtedy wyjątkowa. Kto by pomyślał... Nie miała problemu z oddawaniem się fizycznym przyjemnościom, jednak nie było to coś, co potrzebowała robić za każdym razem. Poza tym, nigdy by nie przypuszczała, że dzięki niej Hunter mógł zmienić swoje nastawienie względem chociażby swoich potrzeb seksualnych. Dla niej to wszystko było ważne, ale nie najważniejsze. Przecież nie można było na tak kruchym fundamencie budować czegokolwiek. Bez względu na to, czy szukała przyjaźni czy potencjalnego partnera, to uczucia decydowały o tym, co jest dla niej ważnym, a co nie. Nie była zwierzęciem, które podążało tylko i wyłącznie za swoim instynktem. Potrafiła myśleć i czuć. Więc wykorzystywała to w jedyny znany sobie sposób. Nie wiedziała o tym, że zaczynał coś czuć, choć mogła to podejrzewać. Nie przypuszczała, że działała na niego aż tak. Zresztą, skąd mogła o tym wiedzieć, skoro sama miała ogromny problem ze sprecyzowaniem tego, co działo się w jej umyśle. Czuła się w jego towarzystwie fantastycznie, wręcz nie mogła się doczekać każdego kolejnego spotkania i wspólnych mniejszych, bądź większych przygód. A i podejrzewała, że nawet zwykła kawa byłaby bardzo przyjemną w jego towarzystwie. Nie umiała tego nazwać i dokładnie określić. Odpowiednie słowa grzęzły gdzieś w jej gardle i spychała je uparcie na dno umysłu. Może dzięki temu nie będzie rozczarowania? Skoro na nic się nie nastawi, to się nie zawiedzie, jak czegoś nie dostanie, prawda? Tak, to było zdecydowanie łatwiejszym rozwiązaniem. Nie myśleć, podążać za rozwojem sytuacji. A jak na razie ta malowała się świetnie. Zatracała się w tym wszystkim, usuwając rozum i oddając władzę sercu oraz własnemu pożądaniu. Te decydowały teraz zamiast Ślizgonki, radośnie obwieszczając całemu światu (który nagle skurczył się do rozmiarów Huntera), jak wielkie wrażenie robiło na niej to wszystko. Każda wymiana pocałunków przynosiła jej coraz to większą rozkosz. Każdy błądzący na skórze oddech wywoływał dreszcze. A każdy ruch jego ciała jeszcze większe podniecenie, które coraz bardziej kumulowało się w okolicy podbrzusza. Chciała dać z siebie jak najwięcej, aby przez jeszcze długi czas pamiętał to, co się tutaj działo. Pragnęła, żeby budził się w nocy z myślą o tym, jak bardzo było mu tutaj przyjemnie. Przy świetle otaczającego ich mroku i szumu wodospadu, który mieszał się z ich kolejnymi westchnieniami rozkoszy. Tak wiele pragnęła mu przekazać, jednak tak bardzo nie chciała przerywać tej magii, która miała miejsce. Całym swoim ciałem, każdym gestem pokazywała, jak bardzo pragnęła w tym momencie tylko jego.
Jakby na to nie patrzeć, cieszył się z tego, że Robin widziała go już we wszystkich tych trzech sytuacjach i można było zaryzykować stwierdzeniem, że jest ona w stanie powiedzieć o nim więcej niż on sam o sobie. A jemu było dane poznać w ten sposób ją, więc było to naprawdę owocne przeżycie. Na zewnątrz przy innych ludziach wydawała się twardą, zawziętą dziewczyną, która niczego się nie boi i dążąc do celu potrafi zlikwidować wszystkie występujące na jej drodze metody. Wydawało mu się, że kiedy była upojona alkoholem to wszystko nabierało jeszcze na sile, jednak bardziej przebijała przez to zachowanie jej flirciarska natura i kokieteria. Hunter miał wrażenie, że na trzeźwo była raczej zdystansowana i rzadko kiedy pozwalała sobie na jawny flirt jako pierwsza, za to pod wpływem procentów była do tego skora. Za to kiedy przebywała z nim sam na sam także była pewną siebie i silną dziewczyną, aczkolwiek pozwalała wypłynąć także swoim słabościom i niedoskonałościom, nie hamując w żaden sposób ukrytej zazwyczaj wrażliwości, delikatności i poniekąd również spontaniczności. Kiedy byli razem mogli sobie pozwolić naprawdę na każdą z emocji, która się w nich kłębiła, bo wiedzieli, że druga strona nie będzie ich oceniać. On sam też nie spodziewałby się po sobie, że kiedykolwiek zmieni swoje nastawienie co do życia, które prowadził do tej pory, ale widocznie stało się coś co go ku temu skłoniło. Widocznie zrozumiał to co Robin wiedziała już od dawna i mógł na własnej skórze sprawdzić do czego go to zaprowadzi. Wychodzi na to, że Hunterowi wcześniej nie potrzebne były emocje, bo wszystko robił bez nich i zwyczajnie nie dostrzegł różnicy, bo tego nie zasmakował. Rzeczywiście wtedy polegał więcej na instynkcie, chociaż była w tym także zwyczajna ludzka sympatia. Bo też nie należał do grupy zwierząt, też potrafił myśleć, choć czasami tymczasowo wyłączał tę funkcję wraz z uczuciami. A teraz one przejęły nad nim górę i czuł się z tym cudownie. Nawet nie miał głowy na to, aby zastanowić się czy te wszystkie pocałunki od Robin były prawdziwe. Bo przecież mogła traktować to tylko jako wyzwanie. Zazwyczaj tak przecież było - niejako rywalizowali ze sobą, aby móc postawić na swoim, udowodnić coś drugiemu. Jednak czuł, że w tym przypadku dziewczyna nie potrafiłaby z nim igrać, a poza tym, coś mu podpowiadało, że nie musi się teraz tym przejmować. Miał ją w swoich ramionach i tylko to się liczyło. Jej przyspieszone bicie serca, którego nie mógł rozróżnić od swojego, ciepły oddech łączący się z jego własnym i dotyk, który powodował szalejący w jego wnętrzu sztorm. Z każdą kolejną sekundą, podczas której ich języki wirowały w namiętnym tańcu, gorączka w jego ciele szalała, odbierając mu zmysły. Oj, nie zapomni tych chwil do końca swoich dni. Intensywność tych wszystkich doznań była wręcz obezwładniająca - przekraczała wszelkie granice, które do tej pory osiągnął. Z początku nie chciał być chciwy w swoich poczynaniach, po tym jak uświadomił sobie, że jest zwyczajnie zachowany w tej niewiaście, która lgnęła do niego tak ochoczo, podsycając jego pragnienia, jednak z kolejnymi pocałunkami, które dzielili, kolejnymi coraz śmielszymi gestami, wiedział, że wyjdzie jego zapaleńcza natura chłopaka, który uwielbiał cielesne przyjemności.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Nie od dziś udawała coś przed całym światem przekonana, że jeśli jednak pokaże, co ma w środku, to nikt tego nie zrozumie. Tak było łatwiej, więc w ten sposób czyniła, nie bardzo zastanawiając się nad tym, czy to dobrze, czy źle. Większość ludzi widziała w niej silną dziewczynę, która to nie boi się wyrazić głośno własnego zdania. Natomiast tylko nieliczni wiedzieli, że ta sama, silna dziewczyna, była tak cholernie kruchą i delikatną osobą w środku. Nie bała się tej swojej strony pokazać w obecności Huntera. Była wręcz przekonana, że jest jednym z nielicznych, którzy mogliby to w pełni zrozumieć. Było naprawdę kilka osób w jej życiu, gdzie nie bała się pokazywać tego, co było prawdziwe i kompletnie niezakryte czymś pozornym. Zwyczajnie ufała chłopkowi. I chyba przede wszystkim dlatego właśnie dzisiaj nie bała się pokazać dokładnie, czego pragnęła. I nie bała się sięgnąć po to, bez żadnych skrupułów. Wiedziała, że nie zostanie ocenioną. Na pewno nie przez niego. Uczucia były czymś, czego nigdy nie potrafiła wykluczyć. Niekiedy zazdrościła innym ludziom, że bez najmniejszego skrępowania czy problemu po prostu zapominali o emocjach, skupiali się na tym, aby działać. Ona zawsze je dodawała, wszędzie z niej wyłaziły na światło dzienne. Nawet teraz, kiedy całowała go coraz intensywniej. Nie potrafiła oddzielić jednego od drugiego. Gdyby nie czuła czegoś do chłopaka, to na pewno nie pozwoliła by na to wszystko. Ba, w ogóle nie dopuściłaby do takiego rozwoju sytuacji! Więc każdy jej gest, każdy jej ruch czy myśl były w stu procentach tym, co naprawdę sądziła i chciała zrobić. Mógł tego nie wiedzieć, może nie miał wcześniej okazji o tym się przekonać, ale tak właśnie wyglądała prawda. Więc kiedy go całowała, to dlatego, że właśnie tego pragnęła, bo tak podpowiadały jej własne emocje. Kiedy przytulała się do jego ciała, to dlatego, że owszem, jej własne ciało lgnęło do niego. Nie potrafiła wytłumaczyć czemu, a tym bardziej, kiedy się to zaczęło. Po prostu tak było i nawet nie próbowała wchodzić w dyskusję sama ze sobą. Byłoby to skrajną głupotą i nie przyniosło niczego dobrego, o tym była przekonana.
Skoro mu ufała to chyba od teraz będą mogli być jeszcze bliżej, nie bojąc się już całkowicie o to czy będą podlegać ocenie drugiego. Bo chyba zbyt wiele sobie zawdzięczali, aby się tego obawiać. Móc na kimś polegać to naprawdę wiele i nawet jeśli Robin wcześniej nie pojmowała ich relacji w ten sposób, to może jednak w tej chwili, kiedy pokazał jej, że jest w stanie być przy niej w każdej sytuacji, kiedy go potrzebuje, rozważy zbliżenie się do niego jeszcze bardziej...? Czasami naprawdę wystarczyło niewiele, aby móc domyślić się intencji drugiego człowieka. Nie trzeba było mówić na głos jak bardzo się kogoś pragnie, a wystarczył jeden pocałunek, jedno spojrzenie, aby tego doświadczyć bardzo wyraźnie. I tak było i w tym przypadku. Z każdą kolejną pieszczotą i odgłosem zadowolenia uświadamiał sobie, że już bardziej chcieć jej nie może. Upajał się jej zapachem, zachwycał bliskością, dotykiem i pocałunkami, ciągle nimi nienasycony. Gdyby teraz mu to zabrano, chyba by umarł. Jej żarliwe i gorące usta sprawiały, że zapominał o oddychaniu, nie był w stanie oderwać się od nich, dopóki nie odczuł silnych zawrotów głowy. Merlinie, mógłby zatracić się w jej wargach w jej aksamitnej skórze i na pewno nie doznałby już w życiu cudowniejszego uczucia ponad to! Była obok niego, pragnęła go tak samo jak on jej i tak gorliwie odpowiadała na każdą z jego pieszczot. Gdyby nie to, że czuł wyraźnie dotyk jej skóry na swojej, zastanawiałby się czy to aby nie sen i czy za moment to wszystko nie rozmyje się w skandynawskiej ciemności.
+ |zt x2|
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Mogła mieć jedynie nadzieję, że Shaw dobrze odczyta jej wskazówki ze starogreki - a nawet jeśli nie, to po prostu pójdzie śladem srebrnych Lumos, które porozstawiała po drodze. Zdecydowanie, po czymś takim będzie mogła stać się ekspertką od oświetlenia - zwłaszcza, że nad samym miejscem, które Darrenowi chciała pokazać rozwiesiła dobre kilkanaście świetlnych kul. Najwięcej w miejscu gdzie sama się skryła - dosłownie. Ubrania zostawiła na brzegu, od którego Shaw powinien się pojawić - jako kolejną podpowiedź gdzie się znajdowała. Sama będąc jedynie w stroju kąpielowym siedziała na półce skalnej, zanurzona w ciepłej wodzie aż do obojczyka - tuż obok szumiącego wodospadu. Nie szło jednak jej dostrzec, bo na głowę wcisnęła sprezentowaną jej (przez samego zainteresowanego) czapkę-niewidkę. Wzburzona przez strumień wodospadu tafla wody nie zdradzała jej pozycji - nawet jeśli co chwila kręciła się na prowizorycznym siedzisku, lustrując uważnie brzeg zbiornika. Trafiła tu zupełnym przypadkiem - poprowadzona przez Kolumba, którego natarczywe krakanie zwiastowało jedynie coś interesującego. W istocie, odkrycie wiecznie ciepłego kąpieliska - które przy okazji nie miało nic wspólnego z gorącymi źródłami - było dość niecodzienne. Na tyle niecodzienne - i na swój sposób prawdziwie urokliwe - że sama Smith nie potrafiła przejść obok tego obojętnie, albo tylko odnotować taki ewenement w pamięci. Ale co ją wzięło, żeby zorganizować taką akcję rodem z harlekinów - sama zachodziła teraz w głowę. Słowo - pisane - się jednak rzekło i teraz siedziała, grzejąc się w ciepłym źródle, czekając na Shawa. Czując jak targa nią ekscytacja, obezwładniający prawie stres i poczucie swego rodzaju wstydu i zażenowania - które łagodziła jednak czapka i otulające ją zaklęcie kamuflujące. Różdżkę na szczęście miała przy sobie, więc gdyby na końcu świata pojawił się ktoś inny - zawsze mogła przywołać swoje ubrania i się ulotnić.
Gdyby nie Lumos wskazujące drogę w zupełnie innym kierunku - no i polecenie wzięcia kąpielówek - Darren zapewne skierowałby się do centrum Torsvag i popytał tam o latarnię morską wskazującą drogę pobliskim statkom czy kutrom rybackim wracającym z wieczornych czy nocnych połowów. Nakarmił jednak ostatni raz zwierzęta zostawiane w igloo, zamknął za sobą drzwi i pomknął we wskazanym mu kierunku, czarno-szare kąpielówki mając już pod spodniami - choć nie miał pojęcia czy przydadzą mu się one na praktycznie kole podbiegunowym. Wszystko wyjaśniło się jednak kiedy Shaw dojrzał pomiędzy drzewami niewielką chmurę pary i szum wodospadu uderzającego o taflę wody. Gorące źródła? - pomyślał chłopak, nie przypominając sobie żeby słyszał o czymś takim ani w miasteczku - choć tam musiał i tak polegać na tłumaczeniu słów tutejszych przez kogoś innego - ani pomiędzy igloo, z ust innych gości z Hogwartu. Mając też na uwadze zaczarowane ławki - na których wspomnienie Krukonowi zaschło nieco w gardle - bezpiecznym mogło być przypuszczenie, że woda w zbiorniku była podgrzewana za pomocą jakichś czarów, których ogrzewająca odmiana była w tych stronach całkiem popularna - na szczęście. Rozwieszone nad wodospadem świetliste kule były jednak jasnym znakiem, że Darren trafił w odpowiednie miejsce. Dodatkowo na brzegu rozrzuconych było nieco ubrań, które Krukon mógł przysiąc że widział wcześniej albo na Jess, albo w jej kufrze. Dziewiętnastolatek kucnął nad wodą i włożył do niej ostrożnie palec wskazujący - który natrafił na ciecz o temperaturze idealnej do kąpieli. Brakowało tylko nieco piany. Nie wahając się więc wiele dłużej, Darren rozebrał się do kąpielówek i prędko wszedł do płytkiej przy brzegu wody, stopą sprawdzając dno i kierując się czym prędzej do nieco głębszych obszarów, nie mogąc na początku złapać oddechu z powodu przenikliwego, norweskiego zimna atakującego jego klatkę piersiową. Wzrokiem przeczesywał także taflę wody, szukając schowaną może gdzieś pod powierzchnią za pomocą Zaklęcia Bąblogłowy Jess - Krukonki nie mógł jednak nigdzie dostrzec. W grę wchodzić mógł jeszcze Kameleon, peleryna-niewidka albo... Czapka - przypomniał sobie wysłany na święta prezent, uśmiechając się pod nosem. Dotarł w końcu do miejsca, gdzie woda sięgała mu do trzeciego żebra - oraz niebezpiecznie blisko niewielkiego wodospadu.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Szum wodospadu wszystko zagłuszał - Smith więc słyszała tylko spadającą wodę i przebijające się ponad to odgłosy pobliskich ptaków buszujących w koronach drzew. To miejsce naprawdę wyglądało jak kraniec świata, była tu już dwa razy i ani za jednym, ani za drugim (na szczęście) na nikogo się nie natknęła. Właściwie to nie była nawet pewna, czy szykując ten swój spontaniczny plan trafi tutaj znowu... Ale trafiła - i widząc zbliżającego się do brzegu Shawa, ucieszyła się, że on także. Nagle prócz samego szumu wody, uderzyło ją głośne bicie swojego serca i szumiąca w skroniach krew. Choć przywykła już do mroźnego powietrza i pary otulającej jej szyję i twarz, oddech zaczął przychodzić jej z trudem. Przyszedł, naprawdę - a ona wymyśliła sobie, że będzie na niego czekać w wodzie. Czemu nie z jakimś piknikiem na brzegu? Za późno - dużo za późno - było jednak na zmianę planów, bo Darren po sprawdzeniu wody, zaczął zrzucać z siebie ubrania. Smith odwróciła gwałtownie wzrok, kierując go gdzieś w bok, na drugi brzeg - i mogłaby przysiąc, że odgłos przełykania śliny poniósł się echem po tafli wody. Nie poruszyła się nawet o cal, kątem oka obserwując jak Krukon wchodzi coraz głębiej do wody, rozglądając się za jej obecnością. Jeszcze się nie zdradziła - głównie dlatego, że odrobinę sparaliżowało ją z obawy, ostatecznie jednak... Zaufał jej i przyszedł tutaj, mało tego - właśnie brodził w kąpielisku, żeby ją znaleźć. Byli w identycznej sytuacji - choć to ona ją zainicjowała. Westchnęła płytko, pozwalając by napięcie zeszło z jej sztywnych ramion, a uśmiech błądzący po ustach Darrena okazał się zaraźliwy. — Trafiłeś jednak — rzuciła po trosze jeszcze rozedrganym tonem, choć szło wyczuć w nim radosną nutę. Dalej się nie poruszała. — Chociaż jeszcze mnie nie znalazłeś. Trwała w bezruchu, nie odwracając szarych oczu od twarzy Shawa, badając - jeszcze - bezkarnie jego reakcję na swój głos i wskazówki, które mu rzucała. Przesuwając mimowolnie spojrzeniem po linii jego ramion, czuła jak gorąco osiada jej na obojczyku. Nad samą jej głową wisiały dwie maleńkie srebrne kule, na myśl przywodzące świetliki - mogła mieć jedynie nadzieję, że nie załamują zbytnio światła, choć kiedy był już tak blisko odkrycia jej kryjówki nie miało to raczej wielkiego znaczenia.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Od ciała Darrena rozeszło się parę okrągłych fal, kiedy wzdrygnął się po usłyszeniu bezcielesnego, choć znajomego głosu. "Trafiłeś jednak"? Oczywiście, że trafił. Dla Krukona nie było nigdy kwestią "czy znajdzie to miejsce" na podstawie wskazówek zostawionych przez Jess - które, mimo wszystko, wskazywały całkiem prostą drogę w tym kierunku - tylko "kiedy'. A raczej "jak szybko". Shaw skorygował nieco kierunek poszukiwań, nie idąc dłużej równolegle wzdłuż fal rozchodzących się od wodospadu, ale kierując się praktycznie wprost na niego. Parł jak lodołamacz - a raczej falołamacz - ostrożnie sondując stopą obniżające się wciąż delikatnie dno i rękami delikatnie zagarniając wodę przez sobą - jak niewidomy pozbawiony swojego psa strażnika albo białej laski - szukając ukrytej Smith. W końcu dotarł do samego wodospadu i stanął pod nim przez chwilę, pozwalając by przyjemnie ciepła woda zmoczyła mu włosy, twarz i kark. Póki był w samym jeziorze nie obawiał się przeziębienia - para unosząca się nad powierzchnią skutecznie ogrzewała znajdującą się nad taflą wody resztę ciała. Co innego po wyjściu na brzeg, tym jednak na razie Krukon postanowił się nie przejmować. Stojąc pod falami wody Darren spod przymrużonych powiek obserwował pozostałą część zbiornika. Uśmiechnął się półgębkiem, zauważając w pewnym momencie że fale kierujące się w jedno z miejsc układały się w nieco nienaturalny sposób - część z nich docierała do samej ściany i półki skalnej na brzegu, niewielki jednak ich fragment załamywał się nieco przed barierą i odbijał w przeciwnym kierunku, napotykając jakby niewidzialne... coś. Albo raczej - kogoś. Shaw chrząknął i udał się w tamtym kierunku, przyśpieszając leniwego nieco do tej pory kroku. Przystanął przed samą anomalią i zamarzł, spoglądając na wodę i błyskający, wykrzywiony obraz skały, podobny do widma rzucanego przez Zaklęcie Kameleona. Podniósł rękę na wysokość mniej więcej swojego podbródka i zaczął delikatnie przesuwać nią zamaszystym ruchem z lewej do prawej strony. Kiedy natrafił na miękką przeszkodę uśmiechnął się lekko, wymacał materiał czapki-niewidki i podniósł ją lekko do góry, ściągając ją z głowy Smith i uważając przy tym, by nie pociągnąć za jakiś zagubiony kosmyk włosów. - Mam cię - powiedział cicho, odkładając magiczne nakrycie głowy na skalną półkę za głową Jess.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Musiała powstrzymać chichot - choć uśmiechu nie zdołała - kiedy Shaw wzdrygnął się na dźwięk jej głosu. No tak, to musiało być specyficzne doświadczenie - słyszeć, ale nie widzieć. Możnaby powiedzieć, że prawie rodem z jakiegoś marnego horroru - gdyby im nie towarzyszyła całkiem inna atmosfera. Cóż, dlatego też wolała nie chichotać, niczym marna podróbka kąpieliskowej zjawy. W końcu żaden z niej duch, a tym bardziej poltergeist czy - pożal się Morgano - syrena. Ostatecznie jednak, pomimo pierwszej fali stresu, która ją oblała - zabawnie było obserwować jak Darren jej szuka. Nic nie mówił i nie próbował jej wywołać - a jedynie uważnie lustrował powierzchnię wody, w ciszy kontynuując śledztwo. W pewnym momencie miała nawet ochotę zsunąć się ze skalnej półki, żeby nieco ten moment przedłużyć i nawet odrobinę się podroczyć. Ostatecznie jednak doszła do wniosku, że jedynie ukróciłaby tę zabawę - zaklęcie kameleona nałożone na czapkę-niewidkę zdecydowanie lepiej radziło sobie z maskowaniem nieruchomych obiektów, niż tych pływających. A to miała być namiastka zabawy w chowanego, a nie berka. Widząc większe zdecydowanie w ruchach Darrena, wyprostowała się, z całych sił starając się nie poruszyć - chociaż już wiedziała, że właśnie ją dostrzegł. A raczej miejsce, w którym się zaszyła. Czekała więc po prostu, aż ją odkryje, mrużąc lekko oczy za każdym razem, gdy Shaw niemal dotykał jej nosa. Wtuliła na krótki moment policzek w jego dłoń - w końcu pozbawiona jednak czapki zmaterializowała się tuż przed nim: uśmiechnięta delikatnie, rumiana od pary - i oczekiwania - z błyszczącymi radośnie oczami. Lekkie uczucie beztroski zawirowało jej w żołądku. — Masz mnie — przyznała mu rację, choć raczej w innym znaczeniu tego stwierdzenia, niż tylko znalezienia jej na krańcu świata. Wyciągnęła dłoń do twarzy Shawa, łagodnym, lekkim gestem zbierając krople wody spływające mu po czole do oczu. Chrząknęła zaraz krótko, samą siebie wytrącając z równowagi czułością z jaką to zrobiła. Szare oczy uciekły spłoszone gdzieś w bok - na jeden z brzegów, migoczącym jeszcze między parą i pod pozostawionym przez nią Lumos. — Khm, ciekawe miejsce, prawda? Trafiłam tu przypadkiem, pomyślałam, że chciałbyś też je zobaczyć — podjęła się odrobinę nerwowych tłumaczeń, nieco bardziej nerwowo odgarniając wilgotne kosmyki z jednego ramienia na drugie.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Całkiem ładne - przyznał Darren, nie zwracając jednak na otoczenie najmniejszej uwagi, wzrokiem cały czas błądząc po zaróżowionej twarzy Jess, uśmiechając się lekko kiedy nie mógł nawiązać z dziewczyną kontaktu wzrokowej, gdyż jej oczy non stop uciekały gdzieś w bok. Krukon zrobił do przodu nieco większy krok po czym wybił lekko w górę, omijając największe zagłębienie terenu w którym woda nawet jego zakryłaby w całości, łapiąc się w ten sposób półki skalnej na której siedziała Jess. Obrócił się w wodzie i usiadł obok dziewczyny. Woda, sięgająca Smith do obojczyków, jemu ledwo oblewała klatkę piersiową. Skulił się nieco w sobie by zanurzyć w wodzie choć część ramion i odetchnął, czując ciepło nie tylko na zewnątrz, ale i w środku, gdzieś pomiędzy płucami. - Skąd pomysł na... to? - spytał, wskazując kciukiem na wyrzuconą na brzeg czapkę niewidkę i parę mrugających kul światła, które nie tylko wskazały mu wcześniej drogę, ale teraz też wisiały nad jeziorkiem jak miniaturowe gwiazdy, oblewając ciepłym blaskiem całe otoczenie, jednocześnie nie będąc zbyt jasnymi i oślepiającymi. Idealna równowaga. Shaw podciągnął nogi nieco wyżej, siadając na półce po turecku i oddychając powoli i głęboko. Odwrócił się w stronę dziewczyny i, po chwili poszukiwań, odnalazł pod wodą jej dłoń, zamykając ją pomiędzy dwiema swoimi - Nie sądziłem, że lubisz podchody - dodał, zastanawiając się czy przed posłaniem do Hogwartu Smith miała jakąś przeszłość w harcerstwie. Kody, wskazówki, kryjówki - wszystko pasowałoby do umundurowanych w zielone stroje skautów. Krukon pochylił się lekko i oparł policzek na ramieniu Jess, bezwiednie przytulając się tułowiem do jej ręki. Zdmuchnął nieco większy obłoczek pary płynący w kierunku jego twarzy i mruknął: - Muszę skombinować w Exham większą wannę - oznajmił, zastanawiając się czy gdzieś w nieużywanych salach w południowym skrzydle można by odnowić hydraulikę i wbudować w podłogę podobny basenik.