Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Mieszkanie Vereya

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
AutorWiadomość


Arthemis D. Verey
Arthemis D. Verey

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : Długa blizna po złamaniu prawego obojczyka, której nie chciał usuwać, ciekawy kolor oczu podchodzący pod opal.
Galeony : 492
  Liczba postów : 236
https://www.czarodzieje.org/t19505-arthemis-d-verey#577700
https://www.czarodzieje.org/t19519-endeavour#578320
https://www.czarodzieje.org/t19515-arthemis-d-verey#578175
Mieszkanie Vereya - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie Vereya - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie Vereya - Page 3 Empty Mieszkanie Vereya  Mieszkanie Vereya - Page 3 EmptySro Gru 16 2020, 22:33;

First topic message reminder :


   
Mieszkanie Arthemisa Vereya

   

Miejsce zamieszkania Arthemisa jest znane naprawdę garstce osób w celu uniknięcia niepotrzebnych odwiedzin fanów czy dziennikarzy. Poczta najczęściej przychodzi na adres Narodowego Stadionu Quidditcha.

   
   
Salon/jadalnia


   
   
Pokój Gościnny


   
   
Sypialnia


   
   
Kuchnia


   
   
Łazienka


   
   
Balkon



   


Ostatnio zmieniony przez Arthemis D. Verey dnia Pią Gru 18 2020, 00:34, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Arthemis D. Verey
Arthemis D. Verey

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : Długa blizna po złamaniu prawego obojczyka, której nie chciał usuwać, ciekawy kolor oczu podchodzący pod opal.
Galeony : 492
  Liczba postów : 236
https://www.czarodzieje.org/t19505-arthemis-d-verey#577700
https://www.czarodzieje.org/t19519-endeavour#578320
https://www.czarodzieje.org/t19515-arthemis-d-verey#578175
Mieszkanie Vereya - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie Vereya - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie Vereya - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Vereya  Mieszkanie Vereya - Page 3 EmptySob Wrz 25 2021, 22:49;

  Nie wiedział co pchnęło go do tak drastycznego kroku jak umówienie się na… randkę z Brandon. No bo jak nazwać spotkanie dwojga ludzi okraszone tą dziwną aurą niepokoju która raczej nie dotyka ludzi na co dzień? Co prawda miał być to swego rodzaju wstęp do jutrzejszego meczu, który mieli rozegrać wspólnie, ale skoro rozgrywki zostały odwołane to – nie, przecież nie odwoła tego wszystkiego. Poza tym miał już plan, a skoro go posiadał, to nie będzie z niego tak łatwo rezygnował. Problem był tylko jeden – ta pieprzona klątwa, która dziś postanowiła dać mu w kość i jednak obudzić go niemiłą niespodzianką w postaci braku wzroku. W jakiś sposób był na to przygotowany, ale z drugiej strony z pewnością nie będzie tak samo jakby jednak miał tę umiejętność. Wiedział, że to minie, ale dziś wolałby jednak mieć swoje oczy.
  - Rory… – zawołał swoją skrzatkę, której charakterystyczne tuptanie dało się słyszeć już z kuchni. Na szczęście przyzwyczaiła się do tego stanu rzeczy i wiedziała co robić, szybko podając mu coś do ubrania i uprzejmie, za rękę, prowadząc go łazienki, choć już od paru dni mniej więcej orientował się gdzie co w mieszkaniu się znajduje. Poprosił ją o kilka rzeczy do przygotowania, w tym kolację, którą obiecał Patricii. Czy raczej tę, którą chciała.
  - …i najlepszą wegetariańską lazanię, jaką potrafisz. – nie bez powodu wziął skrzatkę, która umiała gotować, miał nadzieję, że i tym razem pokaże szczyt swoich umiejętności kulinarnych i choć trochę zmyli Patricię. On sam mięsa nie jadł, a nie miał zamiaru siedzieć głodny. Podziękował jej i zniknął za drzwiami łazienki biorąc szybki prysznic i ogarniając się do spotkania.
  Nie miał pojęcia jak wyglądała cała zaaranżowana przez skrzatkę scena, ale kiedy Rory wpuściła Pat do środka, dziewczyna mogła zastać delikatny półmrok, otulony światłem wyłącznie świeczek o delikatnym zapachu palonego drewna, przeplatanego aromatem świeżo wyjętej z pieca lazanii. Stół – zwykle nagi, teraz miał przygotowaną całą zastawę, z kieliszkami i butelką dobrego wina, a także kilkoma kwiatami bzu w wazonie. Verey stał przy jednym z krzeseł, z lekka wsparty o jego podparcie i choć na pierwszy rzut oka wyglądał całkowicie normalnie, ubrany w eleganckie spodnie i bordową koszulę, tak jego oczy przesłaniała biała mgła, której genezę szybko wyjaśniła Patricii skrzatka.
Powrót do góry Go down


Patricia D. Brandon
Patricia D. Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Galeony : 2242
  Liczba postów : 764
https://www.czarodzieje.org/t20195-patricia-danielle-brandon#626883
https://www.czarodzieje.org/t20197-poczta-patricii#627724
https://www.czarodzieje.org/t20196-patricia-danielle-brandon#627505
https://www.czarodzieje.org/t20342-dziennik-patricii-brandon#641
Mieszkanie Vereya - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie Vereya - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie Vereya - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Vereya  Mieszkanie Vereya - Page 3 EmptySob Wrz 25 2021, 23:23;

Nie dało się ukryć, że była wściekła, kiedy zobaczyła wiadomość Arthemisa po dłuższym czasie milczenia z jego strony. Ale jednak, nawet jeśli miała ochotę go udusić w tamtej chwili, to szybko jej przeszło, bo kiedy tylko pomyślała o jego towarzystwie - musiała to w końcu przyznać - miękły jej nogi. Miała wrażenie, że czasami bardzo gwałtownie zmienia się jej podejście do Verey'a w bardzo krótkim czasie, jednak to się dzieje samoistnie.
Słowo randka miało dla niej wyjątkowo luźny wydźwięk zazwyczaj. Dlatego właśnie tak żartobliwie podeszła do tej kwestii na imprezie u Perpetuy i Huxley'a. Teraz też nie spodziewała się niczego szczególnego, tym bardziej, że Arth zaprosił ją do mieszkania, a nie do restauracji. Dlatego ubrana całkiem zwyczajnie, zsiadła z motoru, tuż przed kamienicą, w której mieszkał, aby sprawnie wspiąć się na odpowiednie piętro. Jakież było jej zdziwienie, kiedy otworzyła jej skrzatka, zapraszając do środka. Rozejrzała się po salonie, w poszukiwaniu Arthemisa, dokładnie w tej samej chwili kiedy Rory oznajmiła o ślepocie (!) swojego właściciela. Patricia zdębiała, wlepiając wzrok w sylwetkę elegancko ubranego szukającego Armat, który stojąc obok pięknie zastawionego stolika, dopełniał całości bardzo nastrojowego wnętrza, które ewidentnie sprawiało wrażenie, jakby ktoś się nad nim napracował. Jednak w takim wypadku nie mógł to być na pewno Verey.
- Jak to, do cholery nie widzi?! - wypaliła do skrzatki, wyraźnie przejęta, ignorując cały wystrój, od razu podchodząc bliżej do mężczyzny i stając przed nim. - Merlinie... Twoje oczy... - szepnęła, wpatrując się w jego pobielałe ślepia, pozbawione tęczówek. Wyglądało to przerażająco. A samej Pat nagle serce przyspieszyło, kiedy pomyślała sobie o tym, że ta klątwa może zostać z nim na zawsze. I właśnie ta myśl popchnęła ją do tego, aby sięgnąć policzka Arthemisa, by delikatnie go pogładzić. - Jak się czujesz? - spytała jeszcze, próbując dowiedzieć się czegoś więcej, bo niestety, ale słysząc o przeróżnych przypadkach nie mogła założyć, że przekleństwo dotyczy tylko ślepoty...
Powrót do góry Go down


Arthemis D. Verey
Arthemis D. Verey

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : Długa blizna po złamaniu prawego obojczyka, której nie chciał usuwać, ciekawy kolor oczu podchodzący pod opal.
Galeony : 492
  Liczba postów : 236
https://www.czarodzieje.org/t19505-arthemis-d-verey#577700
https://www.czarodzieje.org/t19519-endeavour#578320
https://www.czarodzieje.org/t19515-arthemis-d-verey#578175
Mieszkanie Vereya - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie Vereya - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie Vereya - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Vereya  Mieszkanie Vereya - Page 3 EmptyNie Wrz 26 2021, 01:16;

  Rory cofnęła się nieco przerażona tonem gościa, szybko czmychając i chowając się za jedną z nogawek Arthemisa. Widać było wyłącznie jej duże, skrzacie uszy. Raczej nie była przyzwyczajona do tak gwałtownych odzywek, zważywszy na zwykle spokojny i wyrozumiały ton czarodzieja, z którym mieszkała. Mężczyzna na chwilę przykucnął przy niej i szepnął coś do ucha, a stworzenie czym prędzej, unikając wzroku Brandon, czmychnęła do drugiej sypialni, gdzie zwykle spała. Na twarzy Vereya spoczywał jedynie subtelny, nad wyraz spokojny uśmiech, kiedy odwrócił twarz na powrót w kierunku Patricii, choć wkrótce okazało się, że stała tuż obok niego co przyjął z delikatnym wzdrygnięciem.
  - To… tymczasowe. Raz widzę, a raz nie. – mruknął, przytulając policzek do jej dłoni i chłonąc dotyk jej palców. – Jutro powinno być w porządku i choć niechętnie to mówię tak cieszę się, że przełożyli mecz. – dodał, przymykając na chwilę powieki, aby nie musiała patrzeć na jego zachodzące mgłą źrenice. Słysząc jej ton zrobiło mu się dziwnie gorąco. Nie potrafił jej zrozumieć, czasami o mało nie próbowała go zamordować, a innym była tak troskliwa i zmartwiona o jego stan. Cóż, chyba nie chciał.
  - Dobrze, poza tym absolutnie nic mi nie jest. A… Twoja klątwa? – nie miała co udawać, jak miał wzrok to potrafił czytać gazety. Dopadły wszystkich, więc także i ją. Nie mógł sam tego zobaczyć, pozostało mu jedynie mieć nadzieję, że nie była tak kiepska jak jego. Zrozumiał, że teraz naprawdę się zmartwił, a chyba nie tak miała przebiegać ta… randka.
  - Cóż, może chociaż siądziemy? Wybacz, że nie odsunę Ci krzesła… – przetarł kark dłonią wyraźnie zmieszany. Otworzył na powrót oczy, uśmiechając się lekko, bo jak widać mimo klątwy dobry humor go nie opuszczał.
Powrót do góry Go down


Patricia D. Brandon
Patricia D. Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Galeony : 2242
  Liczba postów : 764
https://www.czarodzieje.org/t20195-patricia-danielle-brandon#626883
https://www.czarodzieje.org/t20197-poczta-patricii#627724
https://www.czarodzieje.org/t20196-patricia-danielle-brandon#627505
https://www.czarodzieje.org/t20342-dziennik-patricii-brandon#641
Mieszkanie Vereya - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie Vereya - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie Vereya - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Vereya  Mieszkanie Vereya - Page 3 EmptyNie Wrz 26 2021, 16:45;

Nawet nie pomyślała o tym, że mogła swoim wybuchem wystraszyć służkę Arthemisa, która przecież nie była niczemu winna, a tylko przekazała jej informację o klątwie mężczyzny. Na moment tylko oderwała spojrzenie od niego, aby zobaczyć jak pochyla się ku skrzatce, aby odprawić ją do swojego kącika. Teraz już wiedziała, dlaczego nie odzywał się wcześniej. Domyślała się, że powrót do regularnych treningów po wakacjach i kontuzji, której nabawił się zaraz przed nimi, musiał być dla niego ciążki i mógł nie mieć głowy do spotkań. Jednak w tej chwili jego klątwę - nawet jeśli tylko tymczasowej ślepoty - uznała za wystarczające usprawiedliwienie.
- Rzeczywiście, bardzo dobrze, że się nie odbędzie - przyznała, niemal od razu zmieniając zdanie co do meczu, który miał się odbyć nazajutrz, bo faktycznie jeśli Arth miałby kolejny dzień cierpieć z powodu braku zdolności widzenia, pewnie żałowałby, że nie może wziąć udziału w rozgrywkach. Nawet nie brała pod uwagę opcji, że mógłby w takim stanie wejść na boisko. Kiedy przymknął powieki, spuściła nieco głowę i zsunęła dłoń z jego policzka, aby ułożyć ją na jego barku. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale miała potrzebę utrzymywania kontakty fizycznego z Verey'em, chociażby po to, by dzięki dotykowi mógł czuć jej obecność. Odetchnęła, kiedy oznajmił, że oprócz braku wzroku, nie cierpi na żadną inną dolegliwość. - Ja tylko nie jestem zdolna do teleportacji, ani nie mogę używać świstoklików. Także można to jakoś obejść. - oznajmiła swobodnie, gładząc materiał jego bordowej koszuli, w której prezentował się niezwykle elegancko. Dopiero, kiedy upewniła się, że nic więcej mu nie jest mogła rozejrzeć się wokoło i zobaczyć jak pięknie przygotowane na to spotkanie było wnętrze pomieszczenia. I tak jeśli zachowywała się czasami względem niego jakby miała rozdwojenie jaźni, tak teraz była prawdziwie zachwycona całym klimatem jaki stworzyła zapewne sama skrzatka. Nawet zrobiło się jej trochę głupio, że tak na nią naskoczyła, jednak jej uwagę szybko przykuł bukiet bzu na stoliku, który swoim naturalnym aromatem rozpieszczał jej zmysł powonienia, który był u Patricii tak bardzo wyczulony. Uwielbiała ten zapach, w połączeniu z tym unoszącym się za sprawą świeczek, umiejscowionych gdzieniegdzie w salonie i tworzących przyjemny dla oka półmrok.
-Och, daj spokój z tymi grzecznościami. - rzuciła lekko na jego słowa, odnośnie odsuwania krzesła. Zrzuciła z siebie kurtkę, aby powiesić ją na oparciu krzesła i usiąść jako pierwsza przy stoliku. - Pięknie tu. Twoja skrzatka ma dobry gust - dodała po chwili, spoglądając w jego kierunku i wyłapując ten uśmiech, który wręcz czasami zapierał dech w piersiach. Gdyby nie to, że jest w tej chwili nie w pełni sprawny fizycznie, pewnie dogryzłaby mu czymś, tylko po to, aby się podrażnić.
Nim zdążyła zapytać o treningi Armat, w pokoju znów pojawiła się Rory, tym razem lewitując przed sobą naczynie z pięknie pachnącą potrawą. Kiedy lazania znalazła się na stole, Pat uśmiechnęła się do skrzatki, aby podnieść się z miejsca i sięgnąć po łopatkę.
- Dziękuję, poradzimy sobie. - powiedziała, nie ko końca pewna czy ta jej posłucha, bo przecież to Arthemis był jej właścicielem. Jednak Patricia wstała, aby nałożyć porcję na obydwa talerze, zerkając na Artha raz po raz i zajmując go rozmową o nieznośnych pierwszorocznych, którzy od pierwszego dnia powodują chaos w szkole. To był jej sposób poniekąd na rozładowanie dość nietypowej atmosfery, która postała przez niedyspozycyjność Verey'a. On był poszkodowany w skutek klątwy, a ona jakoś nie miała serca truć mu i dokuczać, jak zazwyczaj miała w zwyczaju, dlatego paplała o pracy. - Hmm... - mruknęła, w końcu chwytając widelec i stojąc nad nim, wydawało się jakby się nad czymś wahała. - Dobra, nie przestrasz się, okej? Odsuń się trochę od stolika, usiądę Ci na kolanach - oznajmiła po chwili, podsuwając swój talerz bliżej, a jeśli spełnił jej prośbę, usadowiła się na jego kolanach bokiem, aby z uśmiechem nabrać na widelec kawałek makaronu z sosem i warzywami. - Otwórz usta, dzieciaku - poprosiła, rozbawiona spoglądając na niego i unosząc rękę ku jego twarzy. Nawet jeśli chciała mu ułatwić spożycie posiłku, mogła przecież przysunąć swoje krzesło bliżej i to na nim usiąść, jednak miała swoje powody, dla których wybrała właśnie ten sposób...
Powrót do góry Go down


Arthemis D. Verey
Arthemis D. Verey

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : Długa blizna po złamaniu prawego obojczyka, której nie chciał usuwać, ciekawy kolor oczu podchodzący pod opal.
Galeony : 492
  Liczba postów : 236
https://www.czarodzieje.org/t19505-arthemis-d-verey#577700
https://www.czarodzieje.org/t19519-endeavour#578320
https://www.czarodzieje.org/t19515-arthemis-d-verey#578175
Mieszkanie Vereya - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie Vereya - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie Vereya - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Vereya  Mieszkanie Vereya - Page 3 EmptyPon Paź 18 2021, 21:19;

  W zasadzie, mimo tego że minęło dopiero kilka dni to był już w stanie poradzić sobie z tak zwanymi napadami klątwy i mniej więcej wiedział co i jak. Szczególnie kiedy siedział w domu. Nie robiło mu to tak więc większej różnicy, poza tym oczywiście, że nic nie widział. Niemniej starał się być spokojny dopóki wszyscy mówili o tymczasowości napadających ich klątw… jeżeli jednak narracja miałaby zmienić się na stwierdzenie iż pozostaną z nimi na zawsze, to prawdopodobnie by się zarypał. No bo jak to, szukający bez wzroku? Brzmiało to jak abstrakcja. W gorszej sytuacji zdawała się być Brandon, która z powodu swojej klątwy musiała zakończyć swoją karierę. I jej bynajmniej była więcej niż czasowa.
  Teraz jednak, skoro się już umówili to nie chciał odmawiać. Jakby przy tym wypadł? Wolał stanąć twarzą w twarz z Patricią i powiedzieć jej co się dzieje. Przecież nie raz był z nia wręcz bezczelnie szczery i choć te poważniejsze sytuacje przychodziły trudniej tak zdawał sobie radzić z tym całkiem nieźle. Bynajmniej nie wyglądał na załamanego swoim stanem rzeczy, a już na pewno nie smutnego kiedy jego twarz rozświetlał ten jego promienny, szczery uśmiech, do którego jednak nie pasowały mlecznobiałe, zachodzące oczy.
  Rory, choć nieco pomagała, to jednak wkrótce czmychnęła na zapewnienie Brandon, że sobie poradzą. Najwyraźniej było jej to na rękę, bo ex-ścigająca nie zrobila na niej dobrego wrażenia. Sam Verey zdawał sobie sprawę z tego, że jego współlokatorki już z nimi nie było, choć w żaden sposób nie miał jak tego okazać. Usiadł na swoim miejscu i czekał aż skrzatka-której-już-tu-nie-było lub Pat da wskazówkę co do tego co teraz się działo. Słysząc jednak stukanie naczyń i ewidentne dźwięki nakładania posiłku, mentalnie wzruszył ramionami i odszukał widelec, czekając na to aż otrzyma swoją porcję. Co innego mógł zrobić? Jego próba zrobienia czegokolwiek z lazanią zapewne zakończyłaby się jej wylądowaniem na podłodze.
  - Ja? Przestraszyć? – spytał, delikatnie odsuwając się i pozwalając na to, aby usiadła mu na kolanach. No bo co miał zrobić? Zabronić jej? Teoretycznie mógł ale i tak po pierwsze spaliłoby to na panewce w związku z jej upartością, a po drugie taki stan rzeczy całkowicie mu odpowiadał. Siedzieć z piękną kobietą przy stole? A już szczególnie tak blisko? O Merlinie, wręcz idealna sytuacja. Grzecznie otworzył usta pozwalając na nakarmienie się, niemniej przeszło mu przez myśl czy właśnie nie otrzymuje arszeniku. Tak się chyba jednak nie stało, bo poczuł na języku smak pysznej lazanii zrobionej wcześniej przez Rory.
  - Wiesz, teoretycznie radzę sobie z jedzeniem, ale skoro tak bardzo nalegasz, aby mnie karmić to proszę bardzo. - Mimowolnie objął ją w pasie, bo miał wrażenie, że zaraz zsunie mu się z nóg, całkowitym przypadkiem wodząc palcami po nagiej części jej pleców (taką miała bluzkę!!!), ale nie zdawał się być tym szczególnie przejęty czy zawstydzony.
Powrót do góry Go down


Patricia D. Brandon
Patricia D. Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Galeony : 2242
  Liczba postów : 764
https://www.czarodzieje.org/t20195-patricia-danielle-brandon#626883
https://www.czarodzieje.org/t20197-poczta-patricii#627724
https://www.czarodzieje.org/t20196-patricia-danielle-brandon#627505
https://www.czarodzieje.org/t20342-dziennik-patricii-brandon#641
Mieszkanie Vereya - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie Vereya - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie Vereya - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Vereya  Mieszkanie Vereya - Page 3 EmptySob Paź 30 2021, 13:39;

Rzeczywiście Arthemis nie wydawał się przejęty faktem, że objawy jego klątwy postanowiły się ujawnić i był skazany na ślepotę tego wieczoru. Jednak Pat odruchowo wręcz zaczęła histeryzować, aż do czasu, kiedy nie powiedział jej, że to jedynie tymczasowy efekt. Odetchnęła, bo jednak w żadnym razie nie chciała, aby Arth skończył jak ona, jeśli chodzi o swoją sportową karierę. Zdecydowanie nikomu tego nie życzyła.
Nie obchodziło ją co Rory sobie o niej pomyśli i choć przecież to nie jej wina, że jej pan ma taką a nie inną klątwę, ale w tamtej chwili Patricia nie myślała o tym, dlatego niezbyt miło się do niej odniosła. Jednak kiedy otrzymali od niej posiłek, który wylądował na stole, już z bardziej przyjaznym wyrazem twarzy, odprawiła skrzatkę, uznając, że nie będzie im już potrzebna. Za to, sama Brandon potrzebowała chwili, aby obmyśleć swoisty plan działania w przypadku tejże kolacji. A wszystko przez to, że nie była jak wszystkie inne - ani dla Artha, ani tym bardziej dla niej.
- Oh, czyli mam rozumieć, że wcale byś się nie zdziwił, gdybym wpakowała Ci się na kolana bez zapowiedzi, zwłaszcza w sytuacji, kiedy nie widzisz? - odparła na jego słowa, lekko rozbawiona, zgrabnie usadawiając mu się na udach bokiem, tak aby po chwili zerknąć na niego znacząco, całkiem zapominając o tym, że nawet tego jej spojrzenia nie zobaczy. - Mogłeś tego nie mówić. Teraz chcę zobaczyć jak to sobie radzisz. - skomentowała jego słowa, jednak nie ruszając się z miejsca, wzięła kolejny kawałek lazanii na widelec, aby tym razem samej spróbować potrawy. Przeżuwając kęs, uśmiechnęła się pod nosem, gdy poczuła ciepłe palce na swojej skórze pleców.
Przysunęła się ku niemu bliżej, korzystając z pretekstu sięgnięcia po butelkę wina, po czym napełniła obydwa kieliszki. Jednak uniosła do ust jedynie swój, z którego upiła łyka. Verey na ten moment miał ręce tam gdzie powinien, dlatego nie zamierzała na razie mu ich zajmować czymś innym. Za to, własną wolną dłoń ułożyła mu na karku, lekko gładząc skrawek skóry w tamtej okolicy, zahaczając o końcówki lekko kręcących się kosmyków.
- Od kiedy masz skrzatkę? Nie widziałam jej tu... ostatnio. - spytała, nie do końca spodziewając się tego, że sama wspomni o tamtym spotkaniu. Ale już to zaczęła, przez co korzystając z faktu, że Arthemis nie widzi, skrzywiła się lekko, odwracając wzrok, po czym upiła solidny łyk wina, by później odłożyć kieliszek i podać mężczyźnie kolejnego kęsa makaronu.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Mieszkanie Vereya - Page 3 QzgSDG8








Mieszkanie Vereya - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie Vereya - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Vereya  Mieszkanie Vereya - Page 3 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Mieszkanie Vereya

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 3Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Mieszkanie Vereya - Page 3 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Mugolskie miejsca
 :: 
londynskie mieszkania
-