Domek jest drewniany, niewielki i jednoizbowy. Mieszczą się w nim łóżka piętrowe, wspólna szafa (powiększona wewnątrz magią), drewniany stolik i dwa krzesełka (dwa dodatkowe należy sobie doczarować). Nie ma tu łazienki ani pryszniców - aby z nich skorzystać należy udać się do części północnej terenu gdzie znajduje się balialnia. Domek oświetlony jest magicznymi kulkami światła bądź świetlikami zagonionymi do lamp oliwnych.
Uwaga. Pokój jest pełen magii, a więc należy rzucić kością, aby dowiedzieć się z czym będziecie mieć "problem". Pierwszy rzut jest obowiązkowy i będzie Wam przeszkadzać przez cały czas pobytu na wakacjach. Dodatkowe efekty możecie sobie dobierać wedle uznania.
Spoiler:
1 nocni goście - gdy zapada zmrok dowiadujecie się, że gdzieś nieopodal Waszego domku urzęduje gniazdo chochlików kornwalijskich. Co noc będą drapać pazurkami w ściany i okna przeszkadzając w odpoczynku. Aby pozbyć się tych dźwięków co noc musicie nakładać na domek odpowiednie zaklęcie ochronne/wyciszające.
2 światło - czar magicznej kuli wyczerpuje się co cztery godziny, a świetliki uciekają/gasną po trzech. Wieczorem musicie doczarowywać sobie światło.
3 gryzący dywan - lepiej wyrobić sobie nawyk stawiania wysokiego kroku po wejściu na dywan bowiem wyrobił sobie zdolność podgryzania palców u stóp, jeśli tylko jakieś znajdą się przy jego brzegu. Nie, dywanu nie da się zwinąć, jest przyklejony Trwałym Przylepcem.
4 chichocząca klamka - ma z Was niezły ubaw w bardzo dziwacznych porach dnia i nocy. Najlepiej jest ją regularnie wyciszać inaczej wybucha śmiechem nawet w środku nocy.
5 zaszroniona szyba - wystarczy, że domek jest pusty, a szyby pokrywa szron. Jeśli go nie usuniecie jakaś niewidzialna siła (duch?) rysuje po nim paznokciami. Najlepiej jest zadbać o temperaturę domku.
6 trzeszczenie podłogi - każdy krok wiąże się z trzeszczeniem desek podłogowych. Po siódmym kroku dźwięk robi się nieznośny i trzeba wyciszać albo regularnie rzucać "reparo" na podłogę - a ta i tak po upływie paru godzin na nowo zaczyna trzeszczeć.
Lokatorzy:
1. Maximilian Brawer 2. Finn Gard 3. Loulou Moreau 4. Cealestine Swansea
Autor
Wiadomość
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Gdyby się nad tym zastanowić, można by spokojnie powiedzieć, że cała ta umowa była psu na budę potrzebna i generalnie nie dało się jej przestrzegać, bo była po prostu chujowa. Max próbował się jej trzymać, ale niemożliwe było takie przestrzeganie reguł gry - musiałby po prostu z Finnem nie rozmawiać, musiałby się od niego całkowicie odsunąć i nie angażować ani trochę, musiałby po prostu przychodzić do niego w jedynie określonych sytuacjach, a później wracać do siebie. To byłby co najmniej skomplikowany układ i nie wiedział, czy ktokolwiek byłby w stanie go przestrzegać. Może tak. Może nie. Nie wiedział i chyba nie miał już siły się nad tym zastanawiać, było jednak coś, co dość mocno go oszołomiło, bo naprawdę nie spodziewał się czegoś takiego, jak zazdrość. Czysto teoretycznie wiedział, co wyprawia, jak się zachowuje, jak postępuje względem innych osób, ale nigdy nie traktował tego jakoś szczególnie poważnie, po prostu dobrze się bawiąc w te wszystkie zaczepianki i inne bzdury, w te złośliwości, w to sprawdzanie, jaką ktoś ma wytrzymałość i jak mocne nerwy. Wiedział, że innym może to przeszkadzać, ale znowu, nie koncentrował się na tym. Teraz zaś, próbując objąć to zmęczonym umysłem, musiał po prostu połączyć ze sobą pewne znaki, pewne określenia, musiał złożyć w całość to, że Finn może być zazdrosny, aczkolwiek początkowo nie do końca wiedział, z czego to wynikało. Zamrugał, kiedy chłopak złożył wyjaśnienie, kiedy wyszeptał to wprost do jego ucha, co w pewien sposób oświeciło Maxa, aczkolwiek i tak w jego głowie powstał jakiś nieopisany chaos spowodowany myślą, że Finnowi jednak zależy. Jedną opcją było jakoś to czuć, tak po prostu, mieć świadomość takiej możliwości, drugą zaś było usłyszenie tego. Nie umiał powiedzieć, co w związku z tym czuł, ale ponieważ właściwie leżał teraz na Finnie, nie było możliwości, by ten nie czuł, jak mocno bije serce Maxa, który starał się cokolwiek z tego wszystkiego pojąć. Był jednak niesamowicie zmęczony i nie był przyzwyczajony do podobnych rewelacji, czym innym było mieć świadomość, że Alise się o niego martwi, a czym innym było usłyszeć podobne rzeczy od kogoś zupełnie innego. Ale równie bliskiego. - Przecież… masz - powiedział w końcu, półprzytomnie, zdając sobie sprawę, że właściwie od czasu, kiedy wplątał się w tę relację z Finnem, co najwyżej opowiadał sobie głupoty z innymi, ale nie poświęcał temu zbyt wielkiej uwagi, ani nie zakładał, że cokolwiek z tego wyjdzie. Potrząsnął nieznacznie głową, a potem parsknął cicho, nim w końcu przyjął od niego kubek z eliksirami, których nie bardzo chciał pić, ale z drugiej strony wiedział, że pomogą mu zapewne szybciej, niż cokolwiek innego. - Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem, jakby miało to wyglądać. Ani co zmieniać. Ani… co by z tego wyniknęło. W sensie… - zaczął, ale potem tylko wzruszył lekko ramionami i po prostu wypił podaną mieszankę, chyba nie bardzo chcąc teraz wchodzić z dyskusje na temat zaufania, czy innych bzdur, o jakich zawsze się mówiło. Chociaż niekoniecznie w kontekście układu, w jakim sami się znajdowali, więc wolał to zostawić, gdzieś na boku, niedopowiedziane i nadal otwarte, bo nie zamierzał mówić czegoś, co nie miałoby sensu albo jakiegoś pokrycia w rzeczywistości. Chociaż, kurwa, Merlin raczy wiedzieć, co Max zrobiłby, gdyby wiedział o tych poplątanych relacjach, jakie dotyczyły Finna i Skylera, już z jakiegoś powodu czuł się nieco nieswojo i nie do końca wiedział, jak do tej sprawy podchodzić, choć nie umiał znaleźć źródła własnych problemów i niechęci w tym zakresie.
______________________
Never love
a wild thing
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Z jakiejś niewyjaśnionej przyczyny ogłupienie Maxa trochę go rozbawiło. Zachowywał się tak jakby nigdy w życiu nikt nie był o niego zazdrosny. Tym samym wyznanie okazało się nie tak tragiczne w skutkach jak to zakładał na samym początku. Oczekiwał złości, spodziewał się nawet opieprzenia a dostał ogłupiające spojrzenie, jakby Max naprawdę w to nie wierzył. Uśmiechnął się. Nie, Finn się wyszczerzył odsłaniając przy tym zęby, został wprowadzony w zachwyt tymi dwoma słowami. Nie potrafiłby powstrzymać tego uśmiechu. - Miło mi to słyszeć. - ułożył się wygodniej aby Max mógł też się położyć w taki sposób jaki zapragnie. Lubił ciężar jego ciała, to natarczywe ciepło kiedy ten przytulał się do jego boku. Objął go ramieniem, przygarniając do siebie tym razem już z mniejszymi wyrzutami sumienia, że łamie tą głupią umowę, która nie miała najmniejszego sensu. Nie złożyli sobie żadnych dodatkowych obietnic a więc bez ich ciężaru mógł się nawet teraz cieszyć z ich położenia - coś się wyjaśniło (choć droga ku temu nie była lekka ni przyjemna), Max w końcu potulnie wypił przygotowane eliksiry (Finn głośno przy tym odetchnął) i mieli jeszcze spokój, aby do siebie dojść (Max chyba bardziej tego potrzebował). - Może się nad tym narazie nie zastanawiajmy? - zaproponował łagodnie bo został zachwycony zapewnieniem, że ma go na wyłączność i choć powinno to być oczywiste to jednak Finna to ucieszyło. - Zaśniesz za jakieś dziesięć minut. Cenne dziesięć minut. - oznajmił podnosząc się w taki sposób, że cały czas miał jego głowę na przedramieniu, a jednak ułożył się na boku, aby móc zerknąć na wyraz oczu Maxa. Przez chwilę się nad czymś zastanawiał, a patrzył na chłopaka jakby chciał zrobić w nim dziurę i przejrzeć go na wylot. - Co ty na to, że będę cię całować tak długo aż nie zaśniesz? - zapytał nieco gardłowo świadomy, że Max może się teraz zirytować skoro czas mają ograniczony przez działanie eliksirów które nastąpi w ciągu tych sześciuset sekund. Nachylił się do jego czoła, ponownie scałowując lekko jego skrawek. W następnych dwóch sekundach przeniósł się na skroń, kolejne nieco niżej, kość policzkowa wzdłuż i wszerz, jeszcze niżej do krańca kącika ust, do linii żuchwy, brody… i drugą stroną twarzy powoli robił to samo, ale w odwrotnej kolejności. Zachowywał się tak jakby miał go tym uśpić, nie było w tym ognistej namiętności a jakiś kaprys, czułość, lekkość aby nie leżeć bezczynnie i nie patrzeć tępo w sufit. Nie chciał zaprzepaścić tej rzadkiej okazji kiedy mogli w wakacje leżeć w tym samym łóżku, zwłaszcza, że Max był w samej bieliźnie. Finn jednak nie zerkał niżej, nie wystawiał się na pokuszenie a jedynie obejmował jego kark i rozprowadzał swój oddech na ciepłej skórze jego twarzy. Nie powiedział już nic, aby nie wyciągać Maxa z wyciszenia i powoli nadchodzącego snu.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Akurat w tym zakresie sprawa była naprawdę prosta - Max nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek ktokolwiek był o niego zazdrosny. Była to dla niego czysta abstrakcja, a pewne zachowania traktował bardziej niczym komiczny dodatek do całości, niż coś, na czym powinien się tak naprawdę skupiać. Inna sprawa, że sam nie do końca rozumiał na czym polega zazdrość i nie był w stanie w tym wypadku rozpoznać swoich uczuć, jakie żywił względem Skylera, jego obecności i zachowania, nie był w stanie połączyć ich z czymś, co już znał, bo wydawało mu się to co najmniej dziwaczne, jakby nagle nażarł się jebanego szaleju albo czegoś podobnego. Gdyby mieli jak o tym porozmawiać, gdyby mogli się na tym skupić, może dotarłby w końcu do tego, co się działo w jego głowie, ale z wielu powodów - bronił się przed tym uparcie, jakby nie chciał przekraczać pewnych granic. Teraz zaś spoglądał na Finna równie oszołomiony, co chwilę wcześniej, gdy zobaczył ten uśmiech, jakiego chyba jeszcze nigdy z jego strony nie doświadczył. Był co najmniej obezwładniający i nie bardzo wiedział, skąd się brał, a łączenie wątków powoli Maxowi już nie wychodziło. Zmęczenie go przygniatało, organizm domagał się prawdziwego snu, a nie tego rozgorączkowania, jakim został obdarzony. Miło… Może zmarszczyłby nieznacznie brwi, gdyby nie to, że jemu w gruncie rzeczy też odpowiadał ten układ. Tak samo, jak pasowało mu zostawienie na boku tego, czego nie wypowiedział i nawet nie umiał wyjaśnić, co dokładnie chciał przekazać i jak miało to brzmieć. A może wiedział, ale jednocześnie nie chciał wcale tego mówić, bo jednak zdawał sobie sprawę z tego, iż jest to zobowiązujące i zdecydowanie nie powinien tego robić, nie teraz, kiedy co prawda wyjaśnili naprawdę wiele, ale jeszcze nie doszli do żadnego rozwiązania i nie liczył na to, by to miało ujawnić się w najbliższym czasie. Z drugiej strony, właściwie mu to odpowiadało, po prostu mógł iść nadal naprzód i nie zastanawiać się, co wydarzy się za parę chwil. Mógł czekać, jednocześnie nie czekając i to go uspokoiło. Położył się wygodnie, kiedy wypił eliksiry, a później uśmiechnął się lekko, nieco zaczepnie, na pytanie Finna, czuł się jednak na tyle zmęczony, że nie był już w stanie jakoś sensownie mu na to odpowiedzieć. Rozchylił co prawda wargi, by rzucić jakimś komentarzem, ale chwilę później jego powieki opadły, a on po prostu pozwolił, by Finn składał te delikatne pocałunki, które przypominały miłe muśnięcia i właściwie kołysały go do snu. Nieświadomie zaczął kreślić palcami zawijasy na brzuchu chłopaka, może chcąc uspokoić całkowicie jego, może siebie, a może w ten sposób pokazując, podświadomie, że czuje się dobrze, że czuje się już bezpiecznie i spokojnie, i na pewno nic strasznego nie zakłóci jego wypoczynku, że jest w porządku i wkrótce zbierze się na tyle, żeby zacząć normalnie funkcjonować, bez żadnych dalszych problemów. Przynajmniej na to liczył, kiedy spokojnie osuwał się coraz mocniej i mocniej w sen bez wizji, w sen, który miał faktycznie przynieść ukojenie i ostatecznie postawić go na nogi.