Dużo miejsca, spora odległość od lasu i wyjątkowo krótka trawa - to sprawia, że jest to świetnie miejsce nie tylko do spędzania czasu wolnego (na przykład na kocu), ale też do małych pojedynków na zaklęcia czy ćwiczenia latania na miotle.
Impreza księżycowa:
Księżycowe zakończenie
- Kolejny rok szkolny zakończył się się. Był on trudny i wymagający dla nas wszystkich. Mierzyliśmy się z wieloma niebezpieczeństwami i osobiście jestem dumna z tego w jaki sposób poradziła sobie nasza szkoła. W tym roku puchar domu należy do Gryffindoru, gratuluję owocnego roku! Szczególnie chcę podziękować wszystkim, którzy wspólnie z panem Lancasterem uratowali nasz księżyc! Aby uczcić jego powrót na nieboskłon, zakończenie roku nie odbędzie się w Wielkiej Sali, tylko na błoniach! Dyrektorka klasnęła w ręce, a wszystkie stoły oraz potrawy zniknęły i przeniosły się na błonia. Z oddali zaczęła grać muzyka, zapraszająca wszystkich na zewnątrz. Jako pierwsza z piedestału zeszła sama dyrektorka, odziana w długą, srebrzystą sukienkę. Ujęła pod rękę Pattona Craine'a, który wyglądał na bardzo dumnego z siebie po raz pierwszy od ery dinozaurów. Taka to pierwsza para poprowadziła hogwardzki korowód na błonia.
Te zaś rozświetlone są jedynie delikatnie, większość lamp to przedmioty magiczne, które odbijają światło księżyca. Ten dumnie świeci na nieboskłonie (na szczęście dla wilkołaków - nie w pełni). Wcześniej już wisiała informacja, by wszyscy na zakończenie roku ubrali się w świetliście. Cekiny, brylanty, świecidełka, a może faktyczna poświata albo magiczne mienienie się kolorami - interpretacja mogła być dowolna. Pod rozłożystym drzewem znajdował się parkiet, a dyrektorka poprosiła Archie Darlinga wraz z Anthonym Moosem, by przygrywali im podczas uroczystości. Odrobinę dalej stoją hogwardzkie stoły z jedzeniem, więc uczniowie nadal mogą zwyczajnie usiąść i porozmawiać. Pogoda trafiła się idealna, bo noc po raz pierwszy od dawna jest bardzo ciepła i przyjemna. Zaś rozglądając się po całym evencie, można znaleźć naprawdę wiele niesamowitych atrakcji. Pamiętajcie, że napoje na stołach są jedynie bezalkoholowe, więc jeśli próbujecie przemycać coś innego - robicie to na własną odpowiedzialność, dodatkowo rzucacie literką. Jeśli wylosowujecie samogłoskę - jakiś nauczyciel was złapał i na początku następnego roku czego was szlaban. Możecie uznać, że to półfabularny bądź zaczepić kogoś z kadry by was przyłapał!
Stół z przekąskami
Stoły uginają się pod najróżniejszymi daniami, prosto z kuchni. Skrzaty włożyły dziś bardzo dużo pracy w to, by wszystko wyglądało perfekcyjnie. Każde danie ma w sobie coś magicznego. Rzućcie literką, by dowiedzieć się co wybraliście i jakie są skutki waszej potrawy! Jeśli chcecie wiedzieć co jecie, musicie zajrzeć do spisu. Pamiętajcie, że będą one miały tylko jedną magiczną właściwość, opisaną poniżej. W niektórych literkach są podane dwie potrawy, wtedy zwyczajnie wybieracie którą wolicie by wasza postać zjadła. Nie częstujecie się obydwiema.
Potrawy:
A - Podstępna nóżka - Postać staje się zdecydowanie bardziej gadatliwa niż zazwyczaj. Efekt trwa jeden wątek. | Skaczący garnek - W kolejnym wątku postać może rzucić jedno zaklęcie z poziomu wyżej. B - Plumpki smażone - Działa jak amortencja na jeden wątek dla osób, które zjadły przyrządzoną potrawę. Uczucie odczuwają do osoby obok. | Smocze naleśniki - Każda postać, która skosztuje potrawy, przez dwa posty nieustannie płacze. C - Czarodziejskie Bliny - Danie sprawia, że postać w trakcie jednego wątku dużo częściej myśli o ukochanej jej osobie, niemal każda myśl jest jej poświęcona. Jeśli nie masz ukochanej/ukochanego wybierz sam o kim myślisz. | Stek z kołkogonka - Bąbelki faktycznie wypływają z ust postaci, kiedy mówi. D - Dahl - Przez cały wątek postać jest pełna energii i kreatywnych pomysłów. | Boodog - Twoja postać czuje otaczające je przyjemne ciepło. Przez cały wątek uszy postaci są zaczerwienione. E - Zupa ogonowa z Reema - Zupa znacznie zwiększa pewność siebie na jeden wątek. | Reem w kwiatkach - Przez jeden wątek, postać jest poddana nieznacznym efektom halucynogennym. Wydaje jej się, że niektóre przedmioty falują, inne się ruszają, bądź też zmieniają barwy. F - Płonocę pierożki - Postać przez ten wątek zionie ogniem, a także jest w dużym stopniu odporna na ostre potrawy. | Wściekłe kałamarnice - Do końca wątku, postać jest w stanie wytrzymać trzydzieści minut pod wodą. G - Gram Masala - Do końca wątku postać jest bardziej skłonna do próbowania nowych rzeczy, ryzykowania etc. | Grtis - Postać ma większą skłonność do mówienia o drastycznych rzeczach i lekką chęć do przemocy bądź widoku krwi. H - Hopki Ukropki - Postać ma ochotę na gry zręcznościowe. Sama zręczność postaci również wydaje się większa. | Kurczak z tindą - Postać czuje, jakby jej ciało samo się wyrywało do tańca. Ma wielką ochotę poddać się temu uczuciu i zacząć tańczyć. I - Złocisty feniks - przez jeden wątek, na postać oddziałują efekty eliksiru „Felix Felicis”, choć nie są one tak mocne, jak w przypadku zwykłego eliksiru. J - Omdlały Merlin - Postać przez wątek pachnie jednym ze składników potrawy. | Zapiekane paluszki - Postać do końca wątku ma ochotę coś podgryzać. Jedzenie lub towarzyszy.
Tańcząc z luaballami
Przebudzone istotny magiczne zrobiły wyjątek i dzisiaj również zaczęły tańczyć na parkiecie. Wynurzają się ze swoim nor, wychodzą z zakazanego lasu i uczestnicy imprezy mogą się do nich dołączyć. Jeśli znajdą sobie parę do tańcowania. Każda osoba z pary rzuca literką. Dotycząc was efekty zarówno waszej kostki jak i waszego partnera.
Tańce:
A - Lunaballa zaciąga was na parkiet i razem z wami tańczy, miziając się do waszych nóg. Ewidentnie próbuje połączyć was w bliskim uścisku. Musicie przetańczyć piosenkę nienaturalnie blisko siebie, bo inaczej lunaballa będzie smutno zawodzić, a tego chyba nie chcecie! B - Tańczycie tak niesamowicie, że aż kilka lunaballi was otacza i naśladuje wasze ruchy! Czy jest coś lepszego niż taka przygoda? Na pewno nie! Jesteście tak natchnieni, że macie jeden dodatkowy przerzut na tym evencie. C - Może nie jesteście najlepszymi tancerzami? Niestety podczas tańca wywalacie się niefortunnie, to pewnie wina parkietu! Rzućcie kołem tłuczkowej zagłady, by zobaczyć co sobie uraziliście i poszukajcie kogoś kto ma co najmniej 11 pkt z uzdrawiania, by was naprawił. D - Dziwna magia unosi was w powietrzu i nagle walcujecie sobie nad ziemią. Rzućcie kostką k6, by sprawdzić ile metrów nad ziemią szybujecie przez kolejne 2 posty. E - Tak pokracznie tańczycie, że nadepnęliście na lunaballę... No naprawdę, to trzeba być pierdołą albo potworem! Jeśli możecie co najmniej 10 punktów z ONMS możecie jej pomóc. Jeśli nie - znajdzie kogoś kto jej pomoże. Jeśli pozostawicie ją samej sobie, zajmie się nią profesor Opieki Nad Magicznymi stworzeniami, jak tylko zauważy wypadek. Ale pamiętajcie, że karma wraca. F - Lunaballe, świecący księżyc, niesamowity partner u boku... To wszystko sprawia, że aż chce się żyć! Przez następne dwa posty nie śmiejecie się po każdym wypowiedzianym zdaniu. Najwyraźniej co za dużo księżyc, to jednak niezdrowo. G - Jedna z lunaballi dosłownie próbuje was nauczyć swojego godowego tańca. Pokazuje dokładne ruchy i stara się wam zaprezentować sposób w jaki powinniście machać nogami. Rzućcie k100 - kto będzie miał wyższy wynik dostanie punkt z DA. Możecie też sami ustalić kto miałby lepsze szanse podłapać coś od lunaballi. H - Lunaballa wyraźnie chce, żebyś nie tylko tańczył - ale i zaśpiewał. Napisz, że to robisz i wstaw dwa wersy piosenki, którą wyśpiewujesz, a dostaniesz od niej prezent - liść lulka. I - Magiczne stworzenie coś wyraźnie od was chce. Kiedy się do niego pochylacie lunaballa znienacka liże wasze powieki. Może to słodkie, może niehigieniczne, ale orientujecie się, że widzicie znacznie wyraźnie niż zwykle do końca imprezy! Macie - 10 do wyścigu patronusów, jeśli będziecie w nim uczestniczyć. J - Jedna z lunaballi nie odstępuje was na krok, nawet po tym jak skończyliście tańczyć. Jeśli macie, 2 punkty z ONMS, napiszecie 3 posty na tym evencie, a potem dwie jednopostówki w której się nią opiekujecie - lunaballa może być wasza. Pamiętajcie, że będzie mieszkać w waszym mieszkaniu lub domu rodzinnym, nie w szkole.
Nocna kąpiel
Powróciła do nas woda księżycowa! Po długim zaniku księżycu wielu czarodziei rzuciło się na poszukiwania je i okazało się, że dostała ona jeszcze bardziej magicznych właściwości! W uroczym zakątku postawiona jest klimatyczna balia, do której możecie wejść. Jeśli spędzicie tam odpowiednią ilość czasu czyli mniej więcej 20 minut (w przeliczeniu na czarodziejowe - 2 posty), możecie rzucić kostką, bo do końca eventy i w kolejnym wątku (jeśli jest to po imprezie max. dzień) macie magiczne właściwości. Rzuć by dowiedzieć się jaką genetykę posiadasz: 1 - Hipnotyzer 2 - Pół - wila 3 - Animag 4 - Metamorfomagia 5 - Jasnowidzenie 6 - Legilimencja
Jeśli wylosujesz genetykę, którą już masz - możesz przerzucić kostkę.
Wyścigi patronusów
Co jakiś czas Edwin Harrington zaprasza uczniów na tor przeszkód dla patronusów. Musicie wyczarować swojego pomocnika i przebiec nim skraj zakazanego lasu, po drodze zaliczając jak najwięcej obręczy powieszanych na gałęziach albo lewitujących między drzewami. Oczywiście w jak najlepszym czasie. Nagroda jest warta świeczki, bo wygrany wyścigu otrzymuje własną, spersonalizowaną maskotkę w kształcie waszego patronusa! Za drugie miejsca - macie magiczną lunaballę na pocieszenie. • Rzucacie kostkę k100. Im mniej tym krótszy czas pokonania trasy. Do tego rzucacie k6, by sprawdzić ile obręczy zauważyliście. Za każdą obręcz odejmujecie sobie 6 punktów w k100. Czyli jeśli wyrzucicie 6, odejmujecie sobie aż 36 punktów. • W tym wypadku siła waszego czaru nie ma znaczenia, nie macie więc modyfikatora kuferkowego. Za to odejmijcie sobie 20 punktów z k100 za cechę Świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość). • W wyścigu uczestniczą 4 osoby. Koniecznie umieśćcie kod, który mówi o tym, że uczestniczycie w zawodach i napiszcie którą osobą jesteście. Kiedy 4 osoby podejdą do zawodów i macie najniższy wynik - wygrywacie. Edwin prosi byście poczekali i wkrótce dostaniecie waszą zabawkę. Kiedy dostaniecie ją do kuferka - możecie uznać że Edwin wam ją przyniósł. • Atrakcja tylko dla osób, które nauczyły się patronusa. Trzeba było odwiedzić Darrena jak robił ćwiczenia, leniwce.
Kod
Kod:
<zg>Atrakcja:</zg> <zg>Trwające efekty:</zg> <zg>Wyścigi patronusów:</zg>Pozostawiasz to tylko jeśli chcesz uczestniczyć w wyścigu. Wpisz tu: Pierwszy/drugi/trzeci/czwarty uczestnik. Sprawdź osoby nad Tobą by zorientować się który jesteś. Kiedy zobaczysz, że jesteś czwarty - wszyscy mogą rzucić. W kolejnym poście umieście tutaj: swoje k100 - odpowiedni wynik k6 - ewentualne modyfikatory = wynik
Pamiętała Valerie, głównie przez jej energiczne przywitanie. Odmachała dziewczynie niemal od razu, aby ponownie rozejrzeć się po członkach drużyny. Było tu wystarczająco dużo znajomych twarzy, aby jedenastolatka poczuła się pewnie. Niemniej jednak, nie pchała się od razu do pełnoprawnego treningu. I to z kilku powodów. Pierwszy z nich dotyczył nieznajomości zasad. Drugi, zdecydowanie najważniejszy - braku umiejętności poruszania się na miotle. Mimo wszystko też chciała z tego treningu coś wynieść i gdy tylko zaproponowano jej naukę latania, zgodziła się na to bez zastanowienia. Gdy wzięła do rąk miotłę, nie miała zielonego pojęcia, jak należy się z nią obchodzić. Nie pojmowała napędzającej jej magii. W oczach dziewczynki, wyglądała jak najzwyklejszy przedmiot. Mogłaby dostać jakąś z kantorka woźnego, a i tak nie zauważyłaby różnicy. Na całe szczęście dla niej, @Anna Brandon służyła młodej puchonce, pomocą. Wbrew pozorom, sam start nie był aż taki trudny, przynajmniej jeśli wziąć pod uwagę zmuszenie miotły do lotu, bo z zachowaniem równowagi, jedenastolatka miała już pewien problem. Choć przypominało to poniekąd jazdę na rowerze, różnica w balansowaniu była znacząca. Zwłaszcza, że miotła miała jeszcze dwie, niezależne od podłoża, osie. Chwiała się raz w jedną, raz w drugą stronę, próbując zachować stałą wysokość. Kiedy już to, dzięki pomocy starszej dziewczyny, miała opanowane, zaczęła ćwiczyć nad skrętami. Miotła wydawała jej się dość sztywna, jeśli chodzi o manewry. Nie miała jeszcze wyczucia. - Jesteś świetną nauczycielką! Myślałaś, by zostać jakiś w przyszłości? - zapytała Annę. I już chciała pochwalić się przed Terrym, że załapała latanie, gdy podleciała do nich krwawiąca Lily. - Ten sport wygląda niebezpiecznie... Teoretycznie, jak każdy. Nawet w tym mugolskim nie brakowało kontuzji czy wypadków. Niemniej jednak, widok dobrze jej już znanej dziewczyny, poddał w wątpliwość dalsze uczestnictwo jedenastolatki w ćwiczeniach. - Jak się czujesz? - zapytała @Lily Blackwood. - Bardzo cię boli?
Lily była w absolutnej rozterce. Przede wszystkim nie było jej nic poważnego. Ania w trymiga uleczyła krwawiący nos, który nie był przecież niczym poważnym. A jednak gdyby okazała się trochę bardziej cierpiąca, mogłaby spędzić całkiem miło czas sam na sam z Gaelem, który sam się oferował. Posłała pannie Brandon dyskretnie błagalne, wiele mówiące spojrzenie, a potem jak na aktorkę przystało pobladła na zawołanie. - Ależ skąd, wszystko dobrze - powiedziała ciut słabszym głosem niż przed chwilą, odwracając się do Terrego. - To wspaniały trening, ale chyba nie powinnam ćwiczyć na czczo... Do kółka teatralnego należała od czwartej klasy i już wtedy zdobywała wysokie noty. Grała nawet księżniczkę w spektaklu na scenie New Magic Theatre! A od tej pory praktykowała nieustannie udawanie, że w jej małżeństwie wszystko jest jak należy. Spojrzała na Gaela jakby z płochością i nieśmiało opuściła wzrok, przysłaniając oczy wachlarzem ciemnych rzęs. - Nie, oczywiście że nie... - zachwiała się, niemal upadając w ramiona przystojnego puchona. - Och! P-przepraszam, Gael! Nie chcę, żebyś przerywał przeze mnie trening, tak doskonale ci idzie!
Zmartwił ją stan zdrowia @Lily Blackwood. Zwłaszcza, że dziewczyna się zachwiała, niemal wpadając na kolegę z drużyny. - Może powinnaś trochę odpocząć? Albo udać się do szkolnej pielęgniarki, bo jeśli to uraz głowy, to można nawet tego nie widzieć... Nie znała się zbyt dobrze na medycynie. Ani tej mugolskiej, ani tym bardziej magicznej. Spojrzała jedynie na Annę, szukając w niej jakiegokolwiek potwierdzenia swych słów. Nie potrafiła rozpoznać zaklęcia, rzucanego przez panią prefekt, dlatego też chciała się upewnić czy ta wzięła - bądź nie, pod uwagę także takiego typu obrażenia. Mimo wszystko, z Lily chyba nie było aż tak dobrze, skoro miała problemy z utrzymaniem równowagi. Jedenastolatka aż straciła cały swój dotychczasowy zapał. Zdrowie puchonki stanowiło większy priorytet, niż jej małe sukcesy. Jeszcze zdąży poinformować resztę drużyny o tym, że chyba zaczęła opanowywać latanie. Jej wzrok powędrował w kierunku kolejnej osoby - kapitana (@Terry Anderson). - Może niech trochę odpocznie? Kierowała się czystą troską o zdrowie starszej koleżanki. - Mogę pójść z nią do pielęgniarki - zaproponowała. - Chociaż... Chyba jestem z byt drobna... Jeśli straci równowagę, mogę nie uchronić jej przed upadkiem... To był ten moment, w którym wręcz przeklinała swoje drobne, dziecięce ciałko. Gdyby była starsza, mogłaby z nią pójść bez ryzyka tego, że nie zdoła jej utrzymać. Wtedy reszta drużyny kontynuowałaby rozpoczęty trening, dzięki czemu inni gracze nie straciliby tych cennych godzin. W końcu nie grała. Ale Anna również. Z drugiej strony, prefekt pełniła tutaj rolę pomocy medycznej. Gdyby doszło do podobnego wypadku, podczas jej nieobecności, mogłoby być gorzej. Decyzja jednak należała do kogoś zupełnie innego.
Malakai O'Malley
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Czuć od niego często papierosy, nosi nieśmiertelnik (dane: Roark Tiarnáin Ó Mháille), irlandzki akcent
To nie tak, że zaspał, ale taka wczesna godzina na trening była absurdalna, więc... więc może wstał odrobinę za późno i guzdrał się odrobinę zbyt długo, ostatecznie po prostu musząc pogodzić się z myślą, że będzie lekko spóźniony. Od powrotu do Hogwartu nie miał za dużo możliwości sprawdzenia, kogo w Hufflepuffie jeszcze zna czy kojarzy, więc podejrzewał, że trening najlepiej się przyda właśnie do takiego zacieśnienia więzi. Mimo wszystko na posiłkach wszyscy już byli w swoich grupkach, na korytarzach wszyscy się spieszyli, a na zajęciach występował taki misz masz, że Malakai wolał już nie kombinować. Zresztą, trochę ruchu by mu się przydało, a do quidditcha zawsze miał słabość - czasem nawet dosłownie. Udał się w stronę polany ziewając i fantazjując już o zgarnięciu na wynos kawki z Wielkiej Sali (wychodziło na to, że musiał się nieźle kręcić w tę i z powrotem) i wypiciu jej przy bramie Hogwartu, z odpalonym papierosem i natłokiem własnych myśli. Ciekaw był kto zorganizował trening i jak miał wyglądać, ale kompletnie nie spodziewał się takiego zamieszania, jakie zastał, z prześliczną panną zalaną krwią i młodzieńcami (i jedną bardzo młodziutką młodzinką?) lecącymi jej na pomoc. - ...to co, już po treningu? - Zainteresował się, zgarniając na wszelki wypadek jedną szkolną miotłę, by wskoczyć na nią i jeszcze blisko ziemi zacząć się nieco rozgrzewać, ciekawsko kontrolując co tam się właściwie wydarzyło. Przynajmniej tym razem to nie on był ofiarą, chociaż z drugiej strony, dzień był jeszcze tragicznie młody...
Valerie Lloyd
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Jak się okazało, podanie Val było za mocne, aby kafel mógł to wytrzymać. Pomimo tego, że był „świeży” wybuchnął chłopakowi w rękach. Na co Lloyd rzuciła mu przepraszające spojrzenie. Zupełnie, jakby miała za co go przepraszać. Przecież Terry nie zaczarowałby kafli w taki sposób, żeby komukolwiek stała się krzywda. Zmieniła szybko zdanie, gdy kafel dotarł do Lily i zaczęła lecieć jej krew z nosa. Val, jako, że póki co nikt jej nic nie podrzucał, zerknęła z miotły na Blackwood, mocno zastanawiając się, czy nie zlecieć, aby jej pomóc. Była rozdarta pomiędzy tą myślą a chęcią kontynuowania treningu. Trochę znała się na magii leczniczej, toteż widziała, że krwawienie było w gruncie rzeczy bardziej upierdliwe niż groźne. Choć oczywiście na pewno też bardzo nieprzyjemne. Na więcej dygresji czasu nie było, bo nagle piłkę podał jej Terry, a jako że kafle wybuchały – musiała się jej szybko pozbyć. Z braku laku podała ją do nowo przybyłego Puchona, który sumie mógł się tego nie spodziewać. Toteż Valeria tym razem ostrzegła, choć lakonicznie i chaotycznie. - Nie! Orientuj się! – i rzuciła piłkę w jego stronę, tym razem z większą ostrożnością. Miała szczerą nadzieje, że nie wybuchnie w mu rękach, a z nosa nie zacznie mu lecieć krew jak Lilce. Chociaż może… nie cieszyłaby się jego nieszczęściem, ale był tak powalająco przystojny, że m y ś l o udzielaniu mu pierwszej pomocy sprawiła, że nieco się zarumieniła. Z tego wszystkiego zapomniała przecież poinformować o jednym, drobnym szczególiku… - Podaj dalej, nie oddawaj! Kafle wybuchają!
Ledwo zdążył wskoczyć na miotłę i nieco się rozgrzać, a już w jego stronę leciał kafel. Złapał go z łatwością, dziewczyna miała niesamowitego cela, a on też był teraz wybitnie czujny, bo próbował się połapać w sytuacji, której do końca nie rozumiał. Złapał piłkę, spojrzał na zarumienioną - zapewne ze względu na wysiłek fizyczny - Puchonkę i zamrugał tylko w totalnym braku zrozumienia. - Jak to wybuchają? - Wyrzucił z siebie tylko, nie zamierzając jednak czekać na dodatkowe wyjaśnienia. Za jego czasów piłki nie wybuchały, co więcej - akurat kafla wszyscy chcieli łapać i mieć... ale ominął wstęp treningu, nie znał się, nie było co kombinować. Wybranie ofiary nie było zbyt proste, bo jednak część uczestników zajęła się dość mocno wcześniejszym wypadkiem, ale Kai też nie zamierzał tracić czasu, podlatując wreszcie bliżej i ostrożnie rzucając bombę do kolejnej osoby.
Nie taguję nikogo konkretnego, wybaczcie - pogubiłam się kto jest zajęty Lily, a kto jeszcze gra XDDD Więc jeśli ktoś potrzebuje napisać posta, to niech śmiało zakłada, że Kai do niego rzucił; na pewno nie wybrałby osoby, która jest zaaferowana wypadkiem!!!
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, w trakcie mutacji
Na krótką chwilę wydawać by się mogło, że niebezpieczeństwo minęło, bowiem Ani udało się zatamować krwotok z nosa koleżanki, który – ale o tym mógł wiedzieć tylko Terry – zapewne sam z siebie ustałby tylko jakieś pięć minut później. Nie był sadystą i nie chciał zrobić nikomu krzywdy, toteż starannie dobrał zaklęcia, które rzucił na kafle, testując je uprzednio na samym sobie. Coś jednak musiało pójść nie tak, bowiem pomimo zatamowanego krwotoku Lily chwilę później zachwiała się na nogach, niemal mdlejąc, prosto ramiona Gaela. - O kurwa. – wyrwało mu się, kiedy dostrzegł całą scenę i czym prędzej wylądował wśród i tak już całkiem niezłej gromadki – Lily, co Ci jest, słabo się czujesz? Kręci ci się w głowie? – dopytywał głosem coraz to bardziej piskliwym z przejęcia. Chryste Panie, a co jeśli naprawdę zrobił jej krzywdę? Obejrzał się po zebranych dookoła Puchonach, myśląc gorączkowo. – Ania? – rzucił niewypowiedziane pytanie, bo kto jak kto, ale panna Brandon znała się na uzdrawianiu lepiej niż on, może więc zauważyła coś, co jemu umknęło. – To nie powinno tak być… - mruknął, czując narastającą gulę w gardle. – To bardzo delikatne zaklęcie, poza krwotokiem z nosa nie powinno ci nic być, więc jeśli gorzej się czujesz to może faktycznie lepiej, żeby obejrzała cię pielęgniarka – ocenił, przyglądając się z troską słaniającej się na nogach koleżance. – Mogę Cię zaprowadzić, chyba że wolisz żeby Gael albo Aiyana… - zaproponował, nie był wszak pewien, czy dziewczyna miała ochotę oglądać go w tej chwili na oczy. Nie zdziwiłby się, gdyby była na niego zła i nigdy więcej nie odezwała się do niego słowem. Ledwo zarejestrował, że na polanie pojawił się ktoś nowy, dopóki kafel nie świsnął mu przed nosem. Zamrugał, zastanawiając się, czy nie powinien aby przypadkiem zakończyć treningu tu i teraz, jednak część zawodników nadal latała w górze… Póki co poza Lily nie wydarzyło się nic strasznego, może więc po prostu miał do czynienia z jakąś nadwrażliwością albo co… Po chwili, która zdawała się trwać wieki podał piłkę do Ceda (@Ced Savage ) modląc się w duchu, żeby reszta treningu obyła się bez niespodzianek. – To co? Potrzebujecie noszy albo czegoś zimnego? Mogę coś wyczarować jeśli trzeba.
Przypominam, że żeby dostać 2 pkt do kuferka trzeba napisać dwa posty związane z treningiem (tzn postać musi w nich brać udział w ćwiczeniach). Poniżej lista postów treningowych na ten moment.
Sytuacja wyglądała poważnie. Jedenastolatka nie wiedziała, czy nadaje się do eskortowania poszkodowanej dziewczyny. Teoretycznie nie było w tym niczego wielkiego, praktycznie - w tym stanie mogło pojawić się naprawdę wiele problemów, z którymi pierwszoroczniaczka mogła nie dać sobie rady. Wszak nie należała do tych najsilniejszych osób. Nie znała także żadnych przydatnych w tej sytuacji, zaklęć. Mogła za to zrobić coś nieco innego. Gdy @Terry Anderson podszedł do rannej Lily, młoda puchonka postanowiła się do niego odezwać. - Hej, Terry, Anna nauczyła mnie latać, więc mogę kogoś na chwilę zastąpić - zaoferowała. Trening wyglądał dość brutalnie, ale jeśli mogła jakoś pomóc, nawet jeśli dotyczyłoby to jedynie podawania kafla, zamierzała to zrobić. - Ja wezmę! - poinformowała, nim @Ced Savage zdołał się do nich zbliżyć. Wzięła kafla do ręki, przez moment ważąc go w dłoni, po czym skupiła się na reszcie latającej drużyny. To właśnie @Malakai O'Malley stał się celem jej podania. - Leci! Przy okazji poćwiczy sobie rzucanie i łapanie, choć zdecydowanie wolałaby nie paść ofiarą kolejnego wybuchu. Zastanawiało ją, czy one rzeczywiście są takie groźne, czy Lily po prostu miała niesamowitego pecha. Jakby nie patrzeć, wybuchały już dużo wcześniej i tylko ten jeden okazał się naprawdę feralny.
Malakai O'Malley
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Czuć od niego często papierosy, nosi nieśmiertelnik (dane: Roark Tiarnáin Ó Mháille), irlandzki akcent
Kafel: 65 - 78, ka boom! Efekty:C, czyli farba zmienia mi kolor włosów na neonowy róż
Był to jeden z bardziej chaotycznych treningów, ale z drugiej strony całkiem sporo pokazywał... cóż, puchońskości. To, jak wszyscy dali się zaaferować mimo wszystko dość drobną (chyba?) kontuzją jednej zawodniczki i przekierowanie na to większości uwagi, było znaczące. Samo podawanie kafli nie było najważniejsze, a jednocześnie grupa doskonale wiedziała, że oblepienie rannej Puchonki ze wszystkich stron nikomu nie pomoże i czasem lepiej... podawać sobie dalej kafle? - Dzię-... - zaczął, ledwo łapiąc piłkę od @Aiyana Mitchelson, a już czując, że jego szczęście się wyczerpało. Z donośnym "puff" kafel wybuchł w jego rękach, a rozbryzg różowej farby dodał Kaiowi bardzo dużo uroku - nie tylko był cały w drobnych plamkach, ale też jego normalnie ciemne włosy szybko pochłonęły magiczną farbę i teraz były całe neonowe. Z tym, że Kai nie miał o tym jeszcze pojęcia. - ...-ki. Różowy to mój kolor - stwierdził, uśmiechając się do pierwszoklasistki, żeby przypadkiem nie poczuwała się do tego wybuchu, w końcu nic się nie wydarzyło. - Ej, masz chwilę po treningu? Chcesz skoczyć na jakiegoś papierosa, czy coś? - Zaproponował ciszej, bo już tylko do @Terry Anderson, do którego zgrabnie podleciał bliżej. Najwyraźniej to on prowadził ten trening, nawet jeśli jakoś nikt nie nazywał go kapitanem i to głównie o to O'Malley chciał chłopaka zagadać.