Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Sala wejściowa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 39 z 40 Previous  1 ... 21 ... 38, 39, 40  Next
AutorWiadomość


Bell Rodwick
Bell Rodwick

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 4902
  Liczba postów : 4482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t58-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t243-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7785-bell-rodwick#216614
http://dzika-mafia.blog.onet.pl/
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyPią 11 Cze - 2:48;

First topic message reminder :




Wchodząc głównym wejściem do zamku, pojawia się w tym miejscu. Stąd można dostać się do wszystkich innych innych części Hogwartu, jak Wielkiej Sali, schodów oraz podziemi. Sklepienie jest tak wysoko, że niemal niemożliwe jest jego zobaczenie. Jest to miejsce spotkań uczniów, szczególnie gdy są z innych domów. Pierwszego września panuje zazwyczaj straszny tłum, gdy wszyscy cisną się do Wielkiej Sali.



Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz - 18:18, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Freddie Moses
Freddie Moses

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 634
  Liczba postów : 627
https://www.czarodzieje.org/t19792-frederica-moses#599664
https://www.czarodzieje.org/t19793-freddie#599831
https://www.czarodzieje.org/t19791-frederica-moses#599644
https://www.czarodzieje.org/t19873-frederica-moses-dziennik#6063
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Administrator




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyPon 7 Gru - 1:24;

Nie jestem jakoś szczególnie zła, że ktoś mnie wybrał do takiej roboty, a przynajmniej nie teraz. Kiedy robię takie drobne rzeczy przynajmniej nie myślę o żadnych używkach, tęsknocie za nimi i tłumię chęć ucieczki w pizdu bez ludzi, ale za a to z innymi niezdrowymi rzeczami. A skoro mogłam w międzyczasie zobaczyć Violettę w kolejnym, kompromitującym ubraniu to po prostu ulepszyło mój dzień jeszcze bardziej. Mój kompan w międzyczasie rozmawiał z towarzyszką mojej kuzynki i ponieważ akurat pożeram ciastko od Violi kiedy ten mówi o zdjęciach, mogę tylko kiwać głową energicznie. - Ja fetsz futke hwce - mówię z pełną buzią, nadrabiając nieumiejętność mówienia, entuzjastyczną miną. Jednak zarówno @Violetta Strauss jak i @Victoria Brandon wyglądały na tak rozłoszczone, że może dobrze, że zdążyliśmy je opuścić wraz z Skylerem, chociaż nadal śmieję się pod nosem, nie mogąc przez to dobrze przełknąć ciastka.
Jednak mój nastrój odrobinę psuje to jak wielka jest choinka. Faktycznie mogli robić to sto lat, a ja w przeciwieństwie do mojego kompana, prawie nigdy nie ubierałam choinki. Młodsze rodzeństwo robiło to za mnie od dawien dawna, albo skrzat domowy.
Nie przypuszczałabym, że ktoś mógłby mnie sprawdzać by dowiedzieć się czegokolwiek o mnie, nawet przez głowę by mi coś takiego nie przeszło. A i nie wiem czy bym uwierzyła, gdyby mi powiedział, że robił takie głupoty. W każdym razie na szczere pytanie rechoczę swój głośnym, mało kobiecym śmiechem, zawieszając kilka bombek. - Tak, w sumie tak - odpowiadam i wciągam rękę, by spróbować jeszcze zawiesić coś na dalszej gałęzi, ale o mało nie wypada mi pudełko z dłoni. Schodzę więc z drabiny i popycham ją na dalsze miejsce,  gdzie znowu się wczłapuję z bombkami, w trakcie gdy Skyler obskakuje niższe piętra. Zatrzymuję się dopiero kiedy kończę ten fragment choinki i Puchon przystaje przy drabinie, by wyjaśnić specyfikę swojej wiedzy, na którą ponownie parskam głośnym rechotem. - Okej, czyli jesteś specem w jednej dziedzinie. Szanuję - mówię i zeskakuję radośnie z drabiny. Przeżyłam upadek na trybuny i wiele innych, więc co mi po takim upadku. - Nie sądzę, że łatwo byłoby mi kogoś znaleźć. Ale kim jestem by nie wierzyć specowi? Ok, zabawmy się - stwierdzam podchodząc do pudełka gdzie było sporo innych zabaweczek na choinkę prosto z mugolskiej piwnicy i wkładam je do kieszeni dresiwka. Mam wrażenie, że tyle już ubrałam na wyższych piętrach, a nadal brakowało tak dużo. Ponieważ już polubiłam drabinę stawiam na nią kolejny krok, zerkając czy Sky aby na pewno wie co robi z lampkami. Ale na pewno jest znacznie lepiej obeznany niż ja.
- Kim i czym? - pytam niewiele rozumiejąc z tego pytania i marszczę wyraźne brwi. - Chłopcy raczej? I co jakiś czas wypierdalam się i opluwam, bo mam wizję, więc nie może być to pizda, która by się tego bała, to chyba ważne - mówię z zastanowieniem, wracając na drabinę, by popracować nad zawieszaniem zabawek. Nawet nie szukam związku żadnego, dobrze mi jak jest i wystarczyłoby mi może trochę dobrej zabawy z kimś imprezie, ale uznałam, że nie ma co tłumaczyć coś takiego Skylerowi, skoro lubi przekazywać informacje.
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1442
  Liczba postów : 2527
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyWto 8 Gru - 14:12;

Uśmiechnął się mimowolnie na nazwanie go specem w jednej dziedzinie, bo choć tematem ich rozmowy był tylko zakres zdobywanych przez niego informacji, tak w pewnym sensie mógł odnieść to do każdej innej płaszczyzny jego życia. W szkole znał się tylko na eliksirach, widowiskowo wykładając się na każdym innym przedmiocie, poza szkołą potrafił tylko piec i gotować, nigdy nie mając żadnego innego hobby, ani żadnej innej pracy.
Eliksiry. Gastronomia. Związki.
W tych trzech słowach można było zamknąć całe jego dwudziestoletnie życie i na uświadomienie sobie tego z pewnością spadłby z drabiny ubierając choinkę w zeszłym roku, dziś jednak by z tego ograniczonego życia w pełni zadowolony, w każdym z tych punktów odnajdując swoją upragnioną stabilność.
- Mm, "raczej" - podłapał od razu niskim pomrukiem, pozwalając brwiom zatańczyć zaczepnie, jak na gejowskiego perverta przystało. - Przez to "czym" miałem na myśli... Intensywność zaangażowania? Bo wiesz, w teorii to wszystko jest proste i świat dzieli się na tych, którzy szukają poważnego związku i na tych, którzy tylko chcą się trochę zabawić - zaczął tłumaczyć, przepychając dłonie w głąb zieleni choinki, próbując przepchnąć kabelki lampek jak najdalej bez przestawiania drabiny.  - W praktyce jednak są jeszcze Ci, którzy mówią, że należą do jednej grupy, a tak naprawdę są w drugiej - dodał, kładąc dłoń na sercu, z teatralnym wzruszeniem drugą ręką ocierając nieistniejącą łezkę dumy spod oka, zanim nie zachwiał się na niestabilnej drabinie - Tak właśnie robi większość Puchonów i Ślizgonów, dlatego często kończą razem, ale... zacznijmy od Gryfonów - wyjaśnił, rozchwianym od próby złapania równowagi głosem, dopiero teraz milknąc i zastanawiając się nad podanymi mu informacjami, na razie odsuwając od razu nasuwajacego mu się wspomnieniem trybun Boyda, prostym skojarzeniem jasnowidztwa w pierwszej kolejności myśląc o pewnym wiecznie skłóconym z nim typku.
- Brewer - wypala więc, faktycznie mając zamiar stworzyć całą listę, a nie poprzestać na jednym strzale, który przecież w tak niepewnym temacie nie ma prawa być celnym. - Chociaż... No nie wiem. Agresywny jest. Oddasz mu w razie czego? - dopytał, nie zamierzając posyłać żadnej kobiety na wpierdol, nawet takiej, która nosi przy sobie dwie bluzy, a i tak ma odkryty pępek.  - Bo jeśli takich lubisz, to widziałem, że Boyda już poznałaś...
Powrót do góry Go down


Freddie Moses
Freddie Moses

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 634
  Liczba postów : 627
https://www.czarodzieje.org/t19792-frederica-moses#599664
https://www.czarodzieje.org/t19793-freddie#599831
https://www.czarodzieje.org/t19791-frederica-moses#599644
https://www.czarodzieje.org/t19873-frederica-moses-dziennik#6063
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Administrator




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptySro 9 Gru - 1:55;

W zasadzie mi chodziło, że jest specem w konkretnej dziedzinie plotek, nie uszczuplałam tak jego wiedzy, ani nic w tym stylu oczywiście. Ale jak widać faktycznie w każdym miejscu trzymał się innego tematu. Zazdroszczę takiej stabilności w życiu. Ja nawet nie wiem czy za chwilę nie spadnę z drabiny, by nie wygadywać nieistotnych głupot o najbliższej przyszłości, więc co dopiero cokolwiek wychodzącego poza takie proste rzeczy jak utrzymanie się w pionie przez większość czasu.
Prycham na te machające brwi i kręcę głową z lekkim uśmiechem, nie komentując tego w żaden sposób. Szczerze mówiąc nie sądzę, że mogłaby mnie zainteresować bardziej jakaś dziewczyna. Jeśli tak by było, pewnie już dawno byłabym jak łażąca za Brooks, ponoć smaląca do niej cholewki, Armstrong. Słucham wywodu Skylera, kiwając głową w sumie nawet z nieudawaną powagą i przemierzam dookoła choinkę, wyszukując miejsce, gdzie mogę powiesić jeszcze jakąś bombeczkę. Patrzę na czubek trzeba gdzie ewidentnie potrzeba gwiazdy i wynajduję ją z pudełka, by spróbować coś tam zdziałać.
- Nie rozumiem porównania Ślizgonów z Puchonami. Czemu się oni dobierają? Którzy chcą czego i jak twierdzą jedni i drudzy? - pytam zaciekawiona, zadając niezbyt jasne pytanie, ale pogubiłam się w tych koligacjach; w międzyczasie wspinam się po drabinie. - Eeeee, średni ze mnie materiał na związek. Wystarczy mi zabawa. Byłam za długo zamknięta w domu, żeby teraz się żenić - oznajmiam, wyciągając długie łapska i stając bardzo bezpiecznie na najwyższym szczeblu drabiny. W ten sposób jakimś cudem umieszczam gwiazdę, nie przewracając choinki i nie zabijając siebie (i prefekta naczelnego). Chociaż na koniec chyboczę się lekko niebezpiecznie, zanim się nie złapię poręczy drabiny. - Ha! I patrz jaki ze mnie wykurwisty ubieracz jebanych choinek! - krzyczę energicznie z samej góry tak, że pewnie wszyscy wokół mogli usłyszeć mój zachwyt, po czym raźnie zbiegam po szczebelkach. Uznając, że wystarczająco dużo zrobiłam biorę jakieś bombki i po prostu chodzę obok Skylera, , wypatrując wolnych miejsc na ozdoby, kiedy ten rozwiesza żaróweczki
- Ja jestem też agresywna czasami, tak samo jak głośna, więc nie wiem czy to dobrze czy źle. On prowadzi IKE, wybiorę się i zerknę - oznajmiam przyjmując uprzejmie propozycję Puchona, jakbym faktycznie miała zaraz zapraszać na quick date wszystkich, których mi wymieni. - Tak, Boyd jest spoko ziomkiem - mówię kiwając głową. - To przyjemny i ładny koleżka, ale myślę że to kiepski pomysł, chcę być z nim ziomkami. A przyjaciele i seks, to tam zawsze coś się spierdoli epicko. Proszę o dalsze propozycje! - stwierdzam znajdując właśnie wolne miejsce na choince, więc umieszczam tam bombeczkę.
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyCzw 10 Gru - 0:54;

zjebany piernik

Violetta posłała jej jedynie niezwykle wymowne spojrzenie. Mogłaś, wymówiła bezgłośnie, a panna Brandon miała chyba wystarczające wyczucie by móc wyczytać to pojedyncze słowo z ruchu jej warg. Dla niej ni byłby to większy problem, ale niestety to Victoria musiała rozmawiać z mężczyzną i musiała grać tę jakże praworządną panią prefekt.
Ten cholerny strój z pewnością nie był zabawny, a najgorsze było to, że pół Hogwartu ją w tym zobaczy i będzie to potem komentować na korytarzach. Jeszcze jakby tego było mało w tym uroczym tłumku znalazła się jej urocza kuzynka, @Freddie Moses. Widząc i słysząc jej reakcję na swój strój i zadanie wyciągnęła jedynie w jej kierunku jedną z dłoni, by pokazać jej jakże piękny gest fuckowy. I nawet nie musiała poruszać ustami, by Puchonka poczuła posłane w jej kierunku mentalnie słowo 'spierdalaj'.
Mogła jedynie przytaknąć na słowa Brandon odnośnie dodania eliksirów na przeczyszczenie do herbaty Bozika po czym kontynuowała próby wciskania ciastków i innych wypieków przechodzącym niedaleko niej uczniom, którzy jednak nie byli tacy chętni, by brać słodycze od naburmuszonego elfa. No cóż... W pewnym momencie dostrzegła jednak jak gdzieś w oddali leżącego samotnie pierniczka. Niby nic, ale może się gdzieś zawieruszył? Mogła go zawsze komuś wepchnąć. I co z tego, że z podłogi? Zasada 3 sekund... lub miesięcy. Niestety jednak pierniczek nie chciał wybitnie zostać przez kogoś zjedzony, a w dodatku... chyba pokryty był jakimś dziwnym eliksirem, którego woń uderzyła dosyć mocno Krukonkę, a świat... stał się na chwilę lepszy, gdy uświadomiła sobie, że przecież ma najlepszego przyjaciela w osobie Bozika i na pewno chciałby, aby rozdała wszystkim jego najlepsiejsze na świecie ciastka.

@Victoria Brandon
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Moderator




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyCzw 17 Gru - 20:32;

Mogłyby się o to spierać nieustannie przez kilka kolejnych godzin i obie doskonale zdawały sobie z tego sprawę. Brandon miała to do siebie, że była zbyt praworządna, by naprawdę kłamać, bolało ją to, łamało ją to i nie znosiła kręcić, chociaż i tak w ostatnim czasie zaczęło się to nieco zmieniać, a ona zdecydowanie nie była aż tak porządna, jak do tej pory. Co oczywiście nadal znajdowało się w granicach rozsądku, bo była, jaka była i nie dało się tego za mocno przełamać, a przynajmniej takie można było odnieść wrażenie, kiedy się na nią spoglądało. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Victoria miała pełną świadomość, że sama wpakowała je w ten ambaras i zupełnie nie wiedziała, jak powinna z tego wybrnąć, a każda kolejna chwila, kiedy próbowała wcisnąć pozostałym uczniom ciasteczka, powodowała, że irytowała się coraz bardziej. Powinna przebrać się za Królową Śniegu, a nie za wesołego elfa, do tego nie nadawała się ani trochę.
- Może po prostu zanieśmy je do pokoju wspólnego? Tam przynajmniej ktoś na pewno je zje - powiedziała w końcu, kiedy na chwilę zostały same, a ona rozejrzała się niepewnie, by upewnić się, czy w pobliżu nie ma nikogo, komu powinna wpakować różdżkę do nosa. Zerknęła również w stronę Violi, zastanawiając się, po co był jej ten zagubiony piernik, ale nie komentowała tego w żaden sposób, by zaraz uśmiechnąć się sztucznie do jakichś drugoklasistów ze Slytherinu, którym wcisnęła ciastka, nie pytając nawet, czy mają na nie ochotę. Wiedziała doskonale, że musi pozbyć się ich jak najszybciej, żeby nie musieć biegać dalej w tym idiotycznym stroju, ale miała problem z tym, by zachowywać się w tym momencie poprawnie.
- Może jakby nalał do nich piwa, ludzie chętniej by się nimi częstowali - mruknęła z irytacją, a jej jasne oczy wyglądały, jakby za chwilę miały zacząć miotać błyskawice.


@Violetta Strauss

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyPią 18 Gru - 22:50;

Może to i lepiej, że chwilowo Strauss była pozbawiona głosu, bo przynajmniej dzięki temu nie mogły się spierać. Chociaż wtedy może jednak udałoby im się uniknąć losu elfów, bo to Violetta pierwsza odpowiedziałaby Bozikowi i kazała mu iść z tymi cholernymi piernikami gdzie indziej. W sumie to aktualnie tak na dwoje babka wróżyła i mogło to się skończyć albo tak albo tak.
Na kolejny pomysł Brandon jedynie namyśliła się i z pewnym wahaniem ostatecznie pokiwała głową, bo może nie był to taki zły pomysł? Czech zapewne nie zajrzałby do pokoju wspólnego i nie miałby pojęcia o tym, że w zasadzie tak w połowie olały zadanie. Studentka spróbowała jeszcze podetknąć tacę z ciastkami pod nos kolejnego uczniaka, który z powątpiewaniem wziął jednego do dłoni, zerkając na nią dziwnie i kierując się ku wielkim schodom.
A może jednak nie powinna tego robić? W końcu Bozik był jej najlepszym przyjacielem i nie chciałaby, żeby było mu smutno przez to, że olały niejako jego zadanie i postanowiły pójść na łatwiznę i porzucić te jego piękne wypieki w jakimś ciemnym pokoju wspólnym. Nie. Zdecydowanie musiały je rozdać samodzielnie!
Kolejna myśl była niezwykle kusząca i Strauss zgadzała się z nią na tyle, że aż pstryknęła palcami, posyłając finger gun aprobaty w kierunku pani prefekt. Piwne pierniczki to było to. Z pewnością ludzie polubiliby je bardziej. Przez chwilę zaczęła się nawet zastanawiać nad tym czy przy pomocy zaklęcia mogłaby sprawić, by stały się one bardziej kuszące dla innych. Może by tak spróbować z jakąś iluzją smaku czy zapachu, która mogłaby bardziej zachęcić do podbierania ciastek? To był jakiś pomysł!
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1442
  Liczba postów : 2527
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptySob 19 Gru - 19:22;

Wsparł łokieć o jeden ze schodków drabiny i zerknął ciekawsko na poszukiwanie gwiazdy, mieląc w dłoniach poplątane kabelki lampek, by zamruczeć cicho w zastanowieniu na wytłumaczenie tych stereotypów, po które zwykł sięgać z wygody.
- Mam wrażenie, że Ślizgoni często sobie narzucają jakąś presję macho, jakby... większość byczków Hogwartu jest ze Slytha - zaczął tłumaczyć, ściągając brwi w zastanowieniu na ile była to prawda, a na ile opierał się na cóż... swoich Ślizgonach. - Dickens, Avrey, Shercliffe, Ragnarsson, Needle... - zaczął wymieniać, rozpoczynając też walkę z kłującymi go igiełkami choinki, gdy próbował stabilnie zawiesić na jednej z gałązek bateryjkę od kolejnego zestawu lampek. - Nawet Ślizgonki są jakieś takie- Dogadałabyś się z Dear, o - rozgadywał się dalej, wiernie przeskakując z tematu na temat i coraz dalej odbiegając od zadanego mu pytania, zupełnie zresztą się tym nie przejmując, bo i nie bardzo zdając sobie z tego sprawę.
- Chociaż no właśnie... Zabawa jest dobra, o ile bawisz się z kimś, kto też chce tylko zabawy... Jak już się zaprzyjaźnicie, to możesz to Heaven wytłumaczyć - mruknął, schodząc już ostrożnie z drabiny, by z głośnym chrobotem przesunąć ją nieco dalej, próbując nie myśleć o tym o ile łatwiejsze byłoby to zadania, gdyby mógł posłużyć się magią, a raczej chcąc docenić, że dzięki temu może lepiej poznać jedną z puchońskich koleżanek.
- Kur- Merlinie, Freddie, trochę ciszej - upomniał ją, niemal instynktownie wykręcając głowę w stronę Brandon z pewnym lękiem w jasnych tęczówkach powracając do oczu górującej nad nim Puchonki, jakby sam notorycznie nie łamał sławetnego trzeciego podpunktu zakazów uczniowskich. - W sensie jak masz kląć to ciszej, bo mi Victoria strzeli Glacius między oczy... Znaczy- żebyś nie gorszyła młodziaków, tak... - dodał ciszej, instynktownie nachylając się nieco w stronę dziewczyny, gdy tylko ta zrównała się z nim poziomem, dość egoistycznie podchodząc do tematu, a jednak nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że zabieranie punktów za kilka przekleństw jest drobną przesadą, która nie przełoży się wcale na mniejsze ich użycie. Nawet jeśli Królowa Lodu mogłaby mieć inne zdanie na ten temat. - Ale fakt... wykurwisty z Ciebie ubieracz jebanych choinek - dodał cichym pomrukiem, zadzierając głowę w górę, by zerknąć na sprawnie dekorowane przez nich monstrum, musząc przyznać, że nawet w tym obranym przez Moses chaosie kryło się coś pięknego. A co najważniejsze - byli coraz bliżej końca.
- Krukonów możesz sobie odpuścić - stwierdził po krótkim namyśle, machając z rezygnacją ręką i wspinając się znów na sam szczyt drabiny, niezbyt pewien czy nie robi tego jeszcze na fali wspomnienia brandonowego chłodu, czy raczej przez dość zniewieściały obraz uczniów Ravenclawu. - Sami wyrachowańcy, esteci i kryptogeje. A Puchoni to już po prostu geje - podsumował, pozwalając kącikom ust zadrżeć w drobnym rozbawieniu, niby doskonale zdając sobie sprawę jak krzywdzące było takie wrzucanie wszystkich do jednego worka, a jedna nie mogąc się powstrzymać przed tymi poniekąd słusznymi stereotypami. - Ale za to ze Ślizgo-o-ooo... - zaczął, urywając w niemal śpiewnie narastającej panice, w pierwszej chwili bagatelizując jedno z wielu zachwiań na chybocącej się bezustannie drabinie, a jednak tym razem instynktownie łapiąc równowagę przez pociągnięcie trzymanego sznura lampek. Choinka zatańczyła niezgrabnie, jakby przeskakiwała z nogi na nogę, a on sam próbował za nią nadążyć, desperacko zarzucając kabelkami na wszystkie strony, a w efekcie samemu zaplątując się w nich tragicznie, więc bezwolnie musząc polecieć za upadającą choinką, nie oszczędzając nawet drabiny, która solidnie przygrzmociła z hukiem w jego plecy. Od razu jęknął żałośnie, próbując zerwać się na równe nogi, jakby miał jeszcze szansę poudawać, że nic się nie stało, nie będąc pewnym czy to w jego uszach tak zadzwoniło, czy faktycznie udało mu się zbić cały zestaw hogwarckich bombek, a jednak szarpnął się tylko, opadając znów w miękko-kłujący materac, mając okazję przetestować moc lampkowego bondage. I może właśnie przez to ulotne skojarzenie w swojej głowie, zdołał wydusić z siebie tylko pojedyncze: - Przepraszam.
Powrót do góry Go down


Yuuko Kanoe
Yuuko Kanoe

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Galeony : 4778
  Liczba postów : 1942
https://www.czarodzieje.org/t17924-yuuko-kanoe#507792
https://www.czarodzieje.org/t17975-yuuko
https://www.czarodzieje.org/t17925-yuuko#507797
https://www.czarodzieje.org/t19163-yuuko-kanoe-dziennik#561975
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyCzw 28 Sty - 0:46;

Kość: 3

Kto by się spodziewał tego, że w Hogwarcie nagle będzie na tyle mroźno, że tamtejsze schody pokryją się lodem? Zapewne wszyscy zakładali, że zamek jest w tak dobrym stanie, że podobne tragedie mu nie grożą i uczniowie będą mogli bez większych przeszkód korzystać z konstrukcji, która miała za zadanie umożliwić im przedostawanie się na poszczególne kondygnacje budynku. A jednak zima była w pełni, a uczniowie przemieszczający się pomiędzy błoniami i zamkiem lub konkretnymi budynkami. Oczywiście jako prefekt i przykładna uczennica, a co więcej członkini Klubu Magicznych Wyzwań, Kanoe postanowiła przyłączyć się do wielkie akcji odladzania Hogwartu i zawalczyć o to, by uczniowie więcej nie musieli martwić się o zwichnięcia i skręcenia kostek przez pokryte śliską warstwą lodu schody.
W tym celu udała się do Sali wejściowej, której próg i schody znajdujące się przy drzwiach były jednymi z najbardziej narażonych na powstanie oblodzenia. I przez dłuższy czas zastanawiała się w jaki sposób mogłaby się pozbyć tego, co zastała na miejscu. W pierwszym odruchu postanowiła spróbować zaklęcia Calefactio, licząc na to, że skoro lód był w zasadzie wodą to zastosowanie tego zaklęcia podniesie jego temperaturę i sprawi, że pokrywająca schodki warstwa na nowo przybierze ciekły stan skupienia Zapewne zamiast niego powinna sięgnąć po Occidere, które miałoby przynieść jej podobny efekt, ale niestety jej postępy w opanowaniu dziedziny transmutacji nie były aż tak zadowalające, by próbowała podobnego zaklęcia. Wolała trzymać się dziedziny, w której czuła się odrobinę pewniej i miała wrażenie, że dzięki temu osiągnie sukces.
Ogólnie rzecz biorąc, choć zdawało jej się to z początku naprawdę prostym zadaniem to z czasem mogła odkryć, że wcale nie było jednak takie banalne. Wolała raczej uniknąć zabaw z ogniem w tym miejscu, biorąc pod uwagę fakt, że w pobliżu kręciło się wielu uczniów, którzy mogliby niechcący ucierpieć, gdyby tylko coś poszło nie po jej myśli. Dlatego też wolała zagrać bezpiecznie i powoli rozmrażać lodową pokrywę zaklęciami choć z pewnością zajęło to więcej czasu i było bardziej pracochłonne. Najważniejsze jednak, że osiągnęła efekt o jaki jej chodziło. Dopiero po roztopieniu wszystkiego, co znajdowało się na schodkach i w ich najbliższej okolicy mogła przystąpić do skrzętnego sprzątania, które opierało się głównie na rzucaniu zaklęcia osuszającego, aby po wszystkim nie zostały żadne kałuże, które z czasem przemieniłyby się na powrót w lód, a ten pokryłby dopiero, co oswobodzone z jego objęć schodki i ich okolice.
Oczywiście nic nie mogło iść po jej myśli, bo już po chwili mogła usłyszeć dobiegające z wnętrza zamku śmiechy Irytka, który według niektórych był odpowiedzialny po części za te niesamowite oblodzenia, z którymi uczniowie musieli się aktualnie zmagać. Oczywiście, że dopiero co rozmrożone schody zostały przez poltergeista potraktowane kubłem lodowatej wody. Nie bardzo wiedziała, co w zasadzie powinna zrobić, by pozbyć się Irytka, który postanowił ją trochę pomęczyć swoją obecnością. Dopiero po jakimś czasie najwyraźniej się znudził, bo raczej nie sądziła, by jej marne próby przegonienia go odniosły taki efekt.
Raz jeszcze usunąwszy wodę ze swojej okolicy, by ta nie zamarzła, stwierdziła, że chyba dała radę wykonać swoje zadanie i mogła zgłosić jego wykonanie do opiekuna koła.

z|t
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyCzw 6 Maj - 11:26;

@Amir P. Zagumov

Tego dnia zajęcia wlekły się jej niemiłosiernie. Nic nie mogła na to poradzić, że za cholerę nie mogła skupić się na zielarstwie. Profesor Vicario coś usilnie próbowała im tłumaczyć odnośnie zastosowania jakiegoś rodzaju grzybów, jednak mimo usilnych chęci, nic do jej głowy nie trafiało. W cieplarni było miło i ciepło. Panowała tam senna atmosfera, której Robin bardzo chętnie się oddawała. Dlatego z tych zajęć nie wyniosła kompletnie nic. Nawet ziemi w butach nie ukradła, bo nie miała na to siły. Walczyła sama ze sobą, aby nie zasnąć, co zakrawało o naprawdę ogromny wyczyn. Ale podołała. Kiedy dzwonek obwieścił koniec zajęć, była jedną z ostatnich, którzy opuścili szklarnię. A potem powoli człapała do środka zamku, bo przecież mieli jeszcze inne obowiązki. Godzina była wczesna, a jej już się nie chciało. Myślami była pod wielkim dębem, gdzie to będzie mogła sobie leżeć i pisać kolejny artykuł. Co oczywiście nie było jej jeszcze dane. Gdyby jej matka dowiedziała się o tym, że olewa zajęcia, to przecież przegrałaby zakład… A tego Robin zrobić nie mogła.
Ze zmierzwionymi włosami i rozchełstanym pod szyją kołnierzykiem weszła do sali wejściowej. Krawat Slytherinu jak zwykle gdzieś przepiła i nawet nie zamierzała dowiadywać się gdzie. Jeśli będzie trzeba, to sznurówkę transmutuje na kolejne lekcje, jeśli trafi się nauczyciel, któremu naprawdę wyjątkowo nie będzie to odpowiadać. Ziewała zawzięcie, próbując nie zderzyć się z całymi chmarami pierwszoroczniaków. Wydawać by się mogło, że po takim czasie powinni już ogarniać, gdzie jest jaka klasa, ale skąd. Błądzili jak dzieci we mgle, rozbijając się pod nogami. Nie to, żeby sama Robin była jakaś ogromna, ale chociaż trochę przewyższała te dzieci. A już na pewno na przestrzeni lat zyskała umiejętność przepychania się między nimi. Może właśnie to zaważyło na fakcie, że w tłumie ludzi spieszących w tę i z powrotem dostrzegła jakąś głowę? Niby nic takiego, bo głów było tutaj od cholery, ale na tę jedną, konkretną Robin polowała już od dłuższego czasu.
– Ej, ty! – zawołała i zgodnie z tym, co się spodziewała, zareagowało na jej krzyk kilku pierwszoroczniaków, ale z pewnością nie zainteresowana przez nią osoba. Prychnęła ze złością pod nosem, odgarnęła kosmyk blond włosów na plecy i zaczęła przeciskać się przez tłum pierwszoroczniaków. Łokcie zawodowo poszły w ruch, więc bardzo szybko dotarła do chłopaka. – Ej, ty wysoki Ślizgonie! – ponowiła swoje zawołanie i ze zdziwieniem zauważyła, że sylwetka się zatrzymała. Podeszła do niego (wywołując krzyk u kolejnego smarkacza, którego bardzo nie ładnie odsunęła ze swojej drogi) i popukała chłopaka w ramię.
– Amir, prawda? Cześć, jestem Robin, możesz mnie nie kojarzyć, a może jednak wiesz, kim jestem. W każdym razie, musimy pogadać – od razu przeszła do konkretów, jak to miała w zwyczaju. Nie widziała najmniejszego sensu w tym, aby wprowadzać chłopaka nie wiadomo jak bardzo i grzecznie pytać „jak mu mija dzień”. Do kolejnej lekcji pozostało tylko kilka minut, co wnioskowała po przerzedzającym się tłumie ludzi w sali wejściowej. A ona musiała iść na kolejne zajecia.
Powrót do góry Go down


Amir P. Zagumov
Amir P. Zagumov

Student Slytherin
Czystość Krwi : 100%
Galeony : -209
  Liczba postów : 34
https://www.czarodzieje.org/t20249-amir-p-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t20283-amir-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t20277-amir-p-webber
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyCzw 6 Maj - 22:07;

To miał być szybki tost z jajkiem i czarna kawa, która pobudziłaby jego martwe trzewia. Zamiast tego skończyło się na godzinnym balansowaniu na granicy szaleństwa, kiedy w dzienniki zapisywał nuty, próbując stworzyć bezsensowną melodię. Bazgrał, zagryzał ołówek, rzucał przekleństwa pod nosem w tylu językach, że przechodzący obok niego ludzie myśleli, że jest obłąkanym. Zaszył się w swoim ulubionym kącie na rogu długiego stołu i próbował rozgryźć to, co siedziało na dnie jego żołądka. Hałas doszedł do niego z kilkuminutowym opóźnieniem, a kiedy podniósł wzrok znad stołu, był niemal zniesmaczony widokiem, który go nawiedził. Schował gitarę i dziennik do pokrowca, ostentacyjnie zatrzasnął wieko i przerzucił sobie pasek przez głowę. Ruszył do wyjścia, niespiesznie i z boku, jakby nawet teraz nie chciał przynależeć do tego tłumu.
Rzadko kiedy reagował na "ej ty", bo nawet do psa się tak nie zwracał, a przynajmniej tak powiedziałby każdy, kto żywi do tych stworzeń (lub jakichkolwiek stworzeń) uczucia. Dlatego kiedy ktoś rzucił tym tekstem w eter, uznał, że skierowane jest do wszystkich wokół, tylko nie do niego. W końcu było ich tu tak wiele, a on pragnął jak najszybciej znaleźć się za drzwiami wejściowymi. Nie przyszedł tutaj po to, aby obcować wśród nijakich ludzi... Ludzi którzy, chociażby nawet na sekundę, nie zapadli w jego pamięci. Jednak kiedy głos ponownie zabrzmiał wśród tłumu, przystanął, jakby coś w środku go szarpnęło i kazało się zatrzymać. Wiedział, że nawet gdyby chciał, jego noga nie zrobiłaby następnego kroku. Dlaczego? Co takiego przyciągnęło Pietro? Desperacja. Jej subtelna nuta była mu nader droga i wyczuwalna w głosie,  tutaj najprawdopodobniej dziewczyny. I ten bezczelny, równie desperacki gest. Dopiero kiedy się odwrócił, mógł potwierdzić swoje przypuszczenia. Tak, to zdecydowanie była dziewczyna.
Wyraz jego twarzy sugerował, że kompletnie nie wiedział, o czym dokładnie mówiła. Nie, nie dlatego że mógł być opóźniony. Zwyczajnie wyglądał na kogoś, kto uważa, że na pewno z kimś go pomyliła. Oczywiście wiedział.-Amir? Nie znam typa.-Wzruszył lekceważąco ramionami i odwrócił się z zamiarem odejścia, ponownie, próbując wydostać się z tego buzującego od hormonów miejsca. Jednak w ostatniej chwili uniósł palec wskazujący do góry, biżuteria zaświeciła w świetle, a on zwrócił się ku niej.-Jednak znam Pietro. Pietro to facet, z którym na pewno masz jakiś interes... Na pewno go widziałaś. Czarujący, ciemnowłosy, zabójczo znudzone spojrzenie.-Uniósł nieznacznie brwi i tym razem stanął do niej całym ciałem, poprawiając futerał na plecach i krzyżując ręce na piersi. -Jaki masz biznes?-No proszę, miała jego kilka sekund uwagi, niech go tylko nie zawiedzie. Zajęcia chyba na dzisiaj skończył, dlatego miał mnóstwo czasu i ręce pełne roboty. Tik tak.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyPią 7 Maj - 19:03;

swoją „ofiarę” i zamierzała z tego bardzo skorzystać. Już od dawna chciała z nim porozmawiać, ale zazwyczaj jakoś nie było ku temu odpowiedniej sposobności. A to spieszyła się na zajęcia, a to miała inne plany, które były znacznie ważniejsze i których odpuścić po prostu nie mogła. Teraz co prawda też powinna się spieszyć na kolejne lekcje, ale nie mogła zwyczajnie przegapić takiej okazji. Poza tym, chłopak sam rzucił się jej w oczy z tym swoim futerałem na plecach i bardzo charakterystyczną sylwetką. No po prostu nie szło nie wyłapać go w tłumie. Mniej więcej wiedziała, jak się nazywał, bo przecież czasami widywała go na lekcjach. Zwyczajnie kojarzyła i tyle. A teraz miała czas i sposobność z nim pogadać, więc zamierzała to wykorzystać, ot co!
Zmarszczyła wyraźnie brwi, kiedy obwieścił jej, że to nie jest jego imię. Zwoje w jej mózgu zaczęły się prostować, kiedy próbowała to zrozumieć. Przecież… rękę by dała sobie uciąć, że chłopak właśnie tak się nazywał. Tymczasem on obwieszczał jej właśnie coś kompletnie innego. Stała tak zszokowana, kiedy on odwracał się na pięcie z zamiarem odejścia. Jeszcze chyba nie wszystko ponownie ułożyło się w jej głowie, bo dopiero kiedy ponownie na nią zerknął, zrozumiała, że musi jakoś zareagować. Ponownie potrząsnęła głową, by znów odsunąć z twarzy natrętne kosmyki blond włosów.
– I chyba brak jakichkolwiek szarych komórek w mózgu – mruknęła pod nosem, kiedy zakończył jakże cudowną prezentację swojej (chyba…) osoby, nie do końca przejmując się faktem, czy słyszał jej słowa, czy nie. Tłum wokół nich powoli się rozrzedzał, ludzie spieszyli na kolejne zajęcia. Ona też powinna. Ale w tym momencie nie mogła. Westchnęła, wykonała malowniczego młynka oczami i dopiero po chwili spojrzała ponownie na chłopaka. – Pisze artykuł dla Proroka codziennego, który ukaże się na wizbooku. Ma dotyczyć młodocianych talentów muzycznych, jakie skrywają mury Hogwartu – teatralnie wskazała go ręką od stóp po sam czubek głowy. – Słyszałam, że coś grasz i że to nawet całkiem nieźle. No chyba, że plotki okazały się być tylko plotkami – uniosła jedną brew ku górze, jakby naprawdę chciała go wyzwać do tego, aby potwierdził swoje umiejętności, bądź też ich kompletny brak. Oj, lubiła takie zagrania, w których to pokazywała, że jej wcale nie zależy, tym samym zmuszając swoją ofiarę do wykazania zainteresowania. Była ciekawa czy na Ślizgonie coś podobnego zadziała.
Powrót do góry Go down


Amir P. Zagumov
Amir P. Zagumov

Student Slytherin
Czystość Krwi : 100%
Galeony : -209
  Liczba postów : 34
https://www.czarodzieje.org/t20249-amir-p-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t20283-amir-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t20277-amir-p-webber
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptySob 8 Maj - 11:57;

Niech wykorzystuje okazję, a proszę bardzo. Sam był fanem wykorzystywania wszystkiego i wszystkich, o ile efekt był warty świeczki i przysłuży się wielkiemu dobru. Oczywiście chodzi o dobro Pietro, nikogo innego. Jeżeli podlizywanie mu się miałoby jej pomóc, powinna to zrobić... Chyba nie marzył o niczym innym, jak widok pełzającej blondynki wokół jego kostki. Na pewno była kąśliwa jak żmija, ale warto czasem upaść na kolana i zwyczajnie poprosić, aby chociaż na sekundkę stracił czujność. Wtedy może spokojnie zaatakować.
Zdezorientowanie na jej twarzy było nader widoczne, czego nawet nie starała się ukrywać. Musiał powiedzieć szczerze, był to zniewalający widok. Tylko na papierze widniało jego pierwsze imię, z którego nie korzystał, chyba że sytuacja tego wymagała. A nie zdarzało się to zbyt często, nawet nauczyciele zwracają się do niego Pietro, skoro od pierwszego dnia swojego przyjazdu wszystkich poprawiał. Z lekkim, swobodnym uśmiechem, jakby ta pomyłka była częsta i całkowicie normalna, a jemu wcale nie przeszkadza brzmienie tego pierwszego. 
Było wywoływane jedynie w złości, aby spróbować wyprowadzić go z równowagi. 
Brew nie drgnęła, usta nie zadrżały, jakby chciały rozciągnąć się w rozbawieniu, słysząc ten słodki jad sączący się z jej ust. Nie skomentował jej słów, nie widząc ku temu powodu. Odpyskowanie byłoby raczej poświadczeniem jej niemiłej uwagi. Nie widział powodu, dla którego musiałaby marnować swój cenny czas na kogoś takiego, jak on. Nie spieszyła się gdzieś? Na pewno w jakieś sali wyczekiwali znudzeni uczniowie i podekscytowany belfer, chcąc doświadczyć blasku jej promiennej osobowości, która wypełni pomieszczenie.
Wyprostowanie pleców świadczyłoby o jego zainteresowaniu, chociaż o iskierce ciekawości, która przechodziła wzdłuż kręgosłup. Ile uzyska, poświęcając jej, chociaż tych pięć minut?-Widzę, że słabo wykonujesz robotę jako dziennikarka, skoro swoją wiedzę opierasz na plotkach i zasłyszanych szeptach.-Mruknął, tym razem wsuwając kciuki do kieszeni spodni.-Podchodzisz do mnie i nie znasz mojego imienia. Ciekawe czy faktycznie wiedziałaś, że to ja, czy ktoś wskazał mnie palcem. Nie zbadałaś gruntu i nie słyszałaś nawet jak gram, a po ostatnie i zapewne najważniejsze... Zespół. Wiedziałaś, że nie występuje solo?-Tym razem to on uniósł brew, a raczej idealnie przedrzeźniał jej wyraz twarzy, który dumnie rzucił mu wyzwanie. Czy myślała, że chwyci się za te ochłapy, które mu rzuciła? Zirytuje się jej ignorancją i fatalną próbą zagrania na jego dumie, wyciągnie sprzęt i wykona darmowy koncercik... Nic nie było za darmo, szczególnie jego zainteresowanie.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyPon 10 Maj - 10:38;

Problem z Robin polegał na tym, że bardzo często jeśli coś już tam sobie postanowiła, to nie było żadnej siły, która mogłaby ją od tego postanowienia odciągnąć. Była cholernie uparta i nigdy nie chciała spocząć na dupie do momentu, aż nie dotrze do wyznaczonego sobie celu. Na nieszczęście dla chłopaka, jej dzisiejszym celem była rozmowa właśnie z nim, więc kiedy przedzierała się przez tłum pierwszorocznych uczniów Hogwartu w jego stronę, to choćby miała przechodniom nogi połamać i tak zamierzała go dorwać.
No nieczęsto okazywało się, że ktoś miał kompletnie inaczej na imię, niż faktycznie wszyscy zakładali. A przynajmniej przedstawiał się w kompletnie inny sposób. Dziewczyna nie bardzo zaprzątała sobie głowę Ślizgonem, więc nawet nie zwróciła uwagi na to, że faktycznie mógł przedstawiać się w inny sposób. Notabene ona sama też nie używała swojego prawdziwego imienia, choć to był zgoła inny przypadek, o którym nie należało w tamtym momencie rozprawiać.
Nie ma co, chłopak zaczynał ją irytować. Miał w sobie coś takiego dziwnego, co bardzo skutecznie Robin odpychało. Jakby pewność o swojej domniemanej wyższości, która na pewno nie miała kompletnie pokrycia w rzeczywistości. Uśmiechnęła się z politowaniem słysząc jego komentarz. Poprawiła zwisającą z prawego ramienia płócienną torbę, bo za bardzo zaczęła opadać. Powinna wyrzucić przynajmniej połowę ze znajdujących się w środku książek, ale przecież uparcie musiała je dźwigać.
– A skąd wniosek, że opieram się tylko na plotkach? Skąd wiesz, że nie jestem zdesperowaną fanką, która wymyśli byle pretekst, aby z Tobą pogadać? – zgrabnie odbiła piłeczkę w jego stronę. Naprawdę był irytujący z tą swoją dziwaczną manierą w zachowaniu i głosie, którym wygłaszał swoje słowa. Westchnęła kiedy wspomniał o zespole. Przecież o nim wiedziała. Ale każdy jej powiedział, że ten gościu jest frontmenem, więc nawet nie zaprzątała sobie głowy tym, aby gadać z kimś innym. Postanowiła od razu uderzyć do centrum, nie na przedmieścia.
– No patrz, że wiedziałam. Chociaż… o nich nie powiedziałabym nic ciekawego, dlatego gadam z tobą – była jak zwykle rozbrajająco szczera. Po co kłamać i opowiadać niestworzone historie. Wokół nich znajdowało się coraz mniej osób. Zadźwięczał dzwonek na lekcję. Robin zaplotła ręce na wysokości klatki piersiowej. Nieświadomie uniosła nieco podbródek do góry. Już wielokrotnie zwrócono jej uwagę, że zawsze tak robi, aby poczuć się pewniej, choć ten cały Pietro nie mógł o tym wiedzieć.
– To co, chcesz o tym pogadać? Wiesz, te artykuły czyta zaskakująco dużo osób. Może dzięki temu twój zespół dostanie jakieś nowe zlecenia? – skoro grali, to na pewno zależało im na zarabianiu galeonów, zresztą jak każdemu przecież. Może w taki sposób się skusi…
Powrót do góry Go down


Amir P. Zagumov
Amir P. Zagumov

Student Slytherin
Czystość Krwi : 100%
Galeony : -209
  Liczba postów : 34
https://www.czarodzieje.org/t20249-amir-p-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t20283-amir-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t20277-amir-p-webber
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptySob 19 Cze - 22:36;

Świetnie, chciał zobaczyć jak walczy... Jak skręca się aby osiągnąć to, czego pragnęła. Do czego będzie zdolna? Co dokładnie była w stanie zrobić czy poświęcić dla swojego własnego imienia? 
Każdy miał inne mniemanie o tym, kim byli. Jeżeli miałby być szczery, a przecież zawsze taki był... Jej opinia o tym, czy jego wyższość faktycznie się pokrywała z realnym Amirem, gówno obchodziła. Nie była dla niego kimś, kto do czegokolwiek mu się przyda, a przynajmniej nie w tym momencie. Nie w momencie, w którym nie podała swoich warunków. W końcu, nie mogła być bezinteresowaną ptaszyną, która szukała zwykłego tematu do napisania. Co będzie miała z tego ona?
-Byłabyś bardziej napalona. Na pewno nie obyłoby się bez jakieś subtelnego dotknięcia mojego ramienia, czy piersi.-Ostentacyjnie dotknął się za lewą pierś, później objął się subtelnie palcami, udając, że jest jedną ze swoich wiernych i bardzo zdesperowanych fanek. W końcu miał z nimi do czynienia bardzo często. -Przynajmniej są szczere w swoich zamiarach i cóż, nie dziwie im się.-Uśmiech nie zagościł na jego wąskich wargach, była to jednak arogancja, która biła z jego czarnych oczu. Uniósł nieznacznie brwi, jakby był niemal znudzony tym, co się tutaj właśnie odbywało. Chociaż sam znudzony jej osobąjeszcze nie był. 
Gdyby była taka dobra w swojej robocie i nie słuchała plotek, czy też nie kierowała się informacjami z trzeciej ręki, wiedziałaby, że to nie on jest liderem zespołu. Oczywiście prawda była zgoła inna, oficjalnie nie mógł być wodzem ich małego sabatu... On po prostu pociągał za sznurki, a bez niego, cóż, już raz się rozpadli, a później wracali na kolanach. Jeden po drugim, z bitym wyrazem twarzy i dłońmi złożonymi do modlitwy... Piękny, wręcz podniecający widok, jak kogo co kręci.
-Celujesz w moją próżność i tutaj mogę przyznać Ci punkt. Idziesz w świetnym kierunku, tylko widzisz, potrzeba czegoś więcej.-Mruknął i obrócił się na pięcie, aby skierować się do pierwszego stołu. Usiadł okarkiem na ławie i poklepał miejsce przed sobą. Sięgnął po dzban, który miał nadzieję, będzie wypełniony czarnym jak smoła płynem. Futerał położył na ziemi i go otworzył, wyciagając srebnry flakon z jednej z kieszeni na wieku. Dolał przeźroczystego płynu do kubka, a kubek zalał kawą. -Chcesz?--Spytał, chociaż niekoniecznie myślał, że skorzysta z tej propozycji. Nie był nawet grzeczny w swojej propozycji. -Jesteśmy zabukowani na przyszłe pół roku... Poza tym, skąd pomysł, że chcemy rozgłosu właśnie w tej gazecie, do której piszesz?-Poczekaj, mówiła gdzie pisała? Jego pamięć szwankowała, a może usuwała z pamięci nieistotne informacje. Na razie nie miała niczego, co mogłoby go przekonać. Sława i pieniądze? Czy zyskałby na rozkłosie ich zepsołu? Powiedzmy sobie szczerze, dla niego najważniejszy był jego interes. Nie jego zespołu, nie ludzi, którzy po prostu wypełniali lukę, którą ktoś wypełnić musiał. -Poza tym, czy ktoś faktycznie czyta to, co piszesz? Chętnie zobaczę kilka próbek, zanim cokolwiek Ci powiem. Dziennikarze potrafią być niezłymi mąciwodami i kłamcami, nie żebym coś do was miał, po prostu nie wiem czy to ten rozgłos, którego potrzebuje.-Umiał dbać o swoją reptuację i wizerunek... Co konkretnie mu proponowała?-Plus, może się przedstawisz? Jesteś bardzo niegrzeczna. I jeszcze jedno... Co będziesz z tego miała Ty? Ale tak szczerze.-I tak już wiele z niego wyciągnęła. Nienawidził paplać bez sensu, a tak właśnie w tym momencie było. Więc nie tylko ona była zirytowana, ale i on sam. Czy to faktycznie dobre połączenie?
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyCzw 8 Lip - 11:44;

Oj, nie zamierzała mu dostarczać tego, co pragnął. Owszem, nie pogardziłaby podobnym wywiadem, jednak nie zamierzała się płaszczyć. Miała swoją godność i chęć pokazania, że wcale nie jest tak łatwa, jakby się mogło wydawać. Że zrobi wszystko, co tylko chce, za dobry kąsek pisarski do zrealizowania.
Nie mógł wiedzieć, czy ona mu się przyda, czy nie, skoro nic nie słyszał na jej temat wcześniej. A Robin mimo swojego krótkiego stażu dziennikarskiego, w pracy radziła sobie całkiem nieźle. Jej materiały coraz częściej były drukowane na jednych z pierwszych stron magicznych gazet, niekoniecznie na samym końcu, kiedy zostało trochę wolnej przestrzeni. Tymczasem uniosła jedną brew ku górze, kiedy go usłyszała, by po chwili parsknąć śmiechem.
- Merlinie, widzisz i nie grzmisz... - wzniosła oczy ku kamiennemu sklepieniu i pokręciła głową z dezaprobatą. Odrzuciła kosmyk blond włosów na plecy i dopiero wtedy zaszczyciła Amira swoim spojrzeniem. - Żeby tak się chełpić, wypadałoby coś jeszcze sobą prezentować. A jak widzę, ty oprócz ewidentnego braku mózgu, nie prezentujesz sobą nic. Ta gitara pewnie też tylko dla ozdoby - posłała mu uśmiech, któremu było naprawdę bardzo daleko do miłego i sympatycznego, co tak często zdobił jej wargi. Nie, nie żałowała tego, w jaki sposób się względem niego zachowywała, nawet jeśli właśnie marnowała okazję na najlepszy wywiad w swoim życiu. Chłopak ewidentnie miał poważne problemy z poczuciem własnej wartości, a jego ego nie mieściło się w jego kieszeniach. Robin zaczynała mieć niemiłe wrażenie, że gdyby spróbował skoczyć z poziomu swojego ego, na poziom inteligencji, to po drodze ze trzy razy by się zabił...
Niechętnie, ale jednak podążyła za nim i usiadła na wskazanym przez niego miejscu na ławce. Nie wiedziała za bardzo, czemu to zrobiła, bo ewidentnie to zachowanie było pozbawione jakiejkolwiek logiki. Dzwonek na lekcje już dawno rozproszył wszystkich szwędających się jeszcze uczniów i naprawdę niewielu dezerterów tutaj pozostało.
- Raczej spasuję - mruknęła pod nosem obserwując, jak chłopak dolał czegoś dziwnego do swojej kawy. Przymknęła na sekundę powieki, aby po chwili zacząć słuchać go dalej. Ponownie wątpiła w to, co mówił i nie zamierzała się z tym w żaden sposób kryć. Jej wyraz twarzy wyraźnie sugerował, co myślała o jego słowach. - A mnie się wydaje, że ściemniasz, aż miło. Gdybyście byli tak rozchwytywani, to zapewne nie gadałbyś sobie tutaj ze mną swobodnie, tylko już dawno odesłał na drzewo - skwitowała jego słowa. Ułożyła wygodniej swoją torbę na pobliskim miejscu na ławce i przez chwilę milczała. Chciał próbek jej możliwości? To akurat nie było tak dziwne, jakby się mogło wydawać. Ale przecież teraz, kiedy chłopak okazał się być takim bucem, to pewnie dla samej zasady powinna powiedzieć, że nie ma takiej możliwości. - Wszystko jest na wizbooku. Więc jeśli chcesz sprawdzić jak piszę, bardzo proszę, ja nie mam nic do ukrycia - wzruszyła lekko ramionami, bo faktycznie, to co zamieszczała na wizbooku uważała, że jest naprawdę dobre. Nie wypuszczała spod swojego pióra gniotów i pod tym względem nie szła na żadne kompromisy.
- Nie przedstawiłam się? Cóż, mój błąd. Robin jestem - wyciągnęła w jego stronę dłoń w geście powitania, które przecież powinno nastąpić o wiele, naprawdę wiele szybciej, niż w połowie ich dyskusji. Uśmiechnęła się, kiedy tak wprost zapytał o jej motywy. To pytanie było jak najbardziej na miejscu i nie miała najmniejszego problemu, by udzielić mu satysfakcjonującej odpowiedzi. - Nie wiem, jak ty, ale ja pracuję dla kasy, nawet jeśli jest to praca, którą uwielbiam robić. Ciężko wyżyć za uznanie i poklepanie po plecach - oj, była bardzo szczera, co naprawdę ją zaskakiwało. Przecież normalnie zrobiłaby wszystko, by nakłonić drugą osobę do udzielenia jej tego zasranego wywiadu. Teraz? Niekoniecznie zależało jej na tym aż tak bardzo, gdy się zorientowała, z kim ma do czynienia.
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. O. Dear
Beatrice L. O. O. Dear

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1654
  Liczba postów : 1760
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyWto 10 Maj - 8:56;

Powroty do pracy zawsze były ciężkie a już szczególnie kiedy nieobecność trwała dłuższy czas. W przypadku Beatrice nie było inaczej. Z jednej strony powrót do Hogwartu był perspektywą, którą bardzo poprawiała jej nastrój, z drugiej jednak obawiała się tego, co przyniesie przyszłość. W końcu nie była już sama i przez kolejne kilka miesięcy zawsze miała być w dwupaku. Nie chodziło już tylko o nią, ale również o nowe życie, które kiełkowało pod jej sercem. Jednak wiedziała, że jeszcze kilka dni w domu, a prawdopodobnie zaczęłaby z nudów hodować smoki, więc powrót do swoich codziennych obowiązków na pewno był lepszym pomysłem niż ten, który kiełkował w jej głowie.
Zaskakujące, jak szybko na powrót weszła w swoje buty i rolę, która praktycznie od samego początku jej kariery w edukacji, była doń przypisana. Nim się obejrzała, na jej biurku leżało kilka skarg na jak zwykle krnąbrnych ślizgonów z którymi oczywiście będzie musiała porozmawiać. Pani dyrektor wezwała ją na rozmowę, aby ustalić jej pracę przez kolejne kilka miesięcy oraz to, co będzie się działo po jej odejściu na urlop. A później jeszcze należało poprowadzić zajęcia z eliksirów. Jak się okazało, jej uczniowie nie próżnowali i bardzo po macoszemu potraktowali konieczność przykładania się do jej przedmiotu w czasie nieobecności Beatrice w szkole. Jak to było? Tylko unikaj stresów, Beatrice... No chyba nie bardzo jej to wyszło.
Wyszła z lochów, gdzie odbywały się jej ostatnie zajęcia. Oczywiście za pomocą metamorfomagii znacząco poprawiła swój wygląd, bo wiedziała, że bez tego nie prezentowałaby się tak dobrze, jak w ten chwili. Biała koszula delikatnie opinała lekko zaokrąglony już ciążowy brzuszek, ale na to nie zwracała uwagi. Raczej starała się zrobić wszystko, żeby nie zgubić miliona rzeczy, które lewitowały wokół niej za sprawą odpowiedniego zaklęcia. Kilkadziesiąt zwojów pracy domowej przygotowanej przez uczniów, jej własny kociołek i drewniana skrzynia z najniebezpieczniejszymi ingerencjami, które zawsze pomiędzy zajęciami trzymała pod kluczem w swoim gabinecie. W takich momentach jak ten, szczerze dziękowała Merlinowi za zaklęcie lewitujące. Przynajmniej nie musiała tego wszystkiego taszczyć osobiście. Choć i tak musiała poruszać się na niebotycznie wysokich szpilkach, które wybrała na ten dzień, za co przeklinała siebie w duchu. Odzwyczaiła się od takiego obuwia, które teraz skutecznie utrudniało jej poruszanie się. Nic dziwnego, że w końcu zaklęła siarczyście ku ogromnemu zdziwieniu kilku pierwszaków.

@Joshua Walsh
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Moderator




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyWto 10 Maj - 21:09;

Spacerował korytarzami zamku, będąc niewiele po rozmowie z dyrektorką. Zgłosił swoją chęć objęcia ponownie stanowiska opiekuna Hufflepuffu. Zrezygnował z niego przed wyjazdem do Australii, decydując się skorzystać z oferty rocznego trenowania tamtejszą drużynę, proponując wyjazd również Chrisowi. Choć miał wtedy nadzieję, że wszystko ułoży się między nimi w odpowiedni sposób, nie potrafił wciąż uwierzyć, że skończyli jako małżeństwo. Idąc, obracał obrączką na swoim palcu, nim drgnął, słysząc siarczyste przekleństwo. Miał już zwrócić uwagę na język uczniom, podejrzewając, że to oni, gdy dostrzegł Beatrice. Uśmiechnął się szeroko, wyciągając różdżkę, aby wspomóc zaklęciem lewitującym, gdy tylko dostrzegł, że kobieta ma z czymś problem.
- Czyżby był to ten dzień, kiedy mówię, że chcąc być piękną, trzeba cierpieć? - zaśmiał się, podchodząc bliżej niej, obrzucając ją uważnym spojrzeniem. Upewniał się, czy wszystko było w porządku, nie omieszkując przesunąć wzrokiem po jej brzuchu. Kiedy usłyszał, że Beatrice jest w ciąży, naprawdę się ucieszył. Oczywiście, być może nie byli ze sobą szczególnie blisko wcześniej, ale kobieta była na swój bezpośredni sposób - sympatyczna. Pamiętał, że stała murem za swoimi uczniami, odkąd tylko została opiekunką Slytherinu.
- Zwykle też przeklinanie jest uciszane na korytarzach. Coś się stało? - dopytał, poważniejąc na koniec, wiedząc, że nie powinien zbytnio wspominać o ciąży, a przynajmniej z takiego wyszedł założenia. Nie był przekonany, czy kobieta informowała o tym swoich wychowanków, czy jedynie kadra Hogwartu była świadoma jej stanu.

@Beatrice L. O. Whitelight

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. O. Dear
Beatrice L. O. O. Dear

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1654
  Liczba postów : 1760
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptySro 11 Maj - 14:09;

Oczywiście niespecjalnie przejmowała się tym, że w miejscu takim jak sala wejściowa, nie powinno nadużywać się pewnego rodzaju słów, zwłaszcza w momencie, gdy znajdowało się w otoczeniu naprawdę chmary młodych uczniów, którzy to zapewne niedługo będę rozpowiadać o tym zdarzeniu po korytarzach w szkole. Miała ważniejsze zmartwienia na głowie, jak chociażby te pierdolone szpilki, które jednak okazały się być fatalnym wyborem. Już zaczeła nawet zastanawiać się w myślach nad transmutowaniem ich w coś znacznie wygodniejszego, jednak wtedy musiałaby zaprzestać zaklęcia lewitującego, a zdecydowanie miała zbyt wiele przedmiotów przy sobie.
Słysząc Walsha za swoimi plecami, obróciła się na pięcie w jego kierunku, próbując się nawet uśmiechnąć. Tyle że skoordynowanie swoich działań z jednoczesnym podtrzymaniem zaklęcia, okazało się nie być wcale tak łatwe, jakby się mogło wydawać.
- Tylko jeśli uważasz, że denerwowanie mnie to dobry pomysł - odpowiedziała na jego pytanie, wcale nie siląc się na nader kulturalny ton. Niemniej miała dziwne wrażenie, że Joshua nie odbierze jej zachowania w tym momencie za nader aroganckie. Skinieniem głowy podziękowała mu za pomoc w przejęciu części rzeczy, które lewitowały obok niej. Pozwoliła sobie na głębszy oddech, który nieco uspokoił jej nerwy. Ponownie spojrzała na te swoje nieszczęsne buty i pokręciła z dezaprobatą głową.
- Oh, profesorze, już więcej się to nie powtórzy - obiecała, ponownie się uśmiechając, tym razem zdecydowanie bardziej w szczery sposób. - Tak, jak najbardziej, tylko te buty doprowadzają mnie do szewskiej pasji - dodała, znów spoglądając na swoje stopy. Po chwili stwierdziła, że wygląd wyglądem, ale teraz zamierzała postawić przede wszystkim na wygodę i miała do tego pełne prawo. Dlatego po chwili skierowała różdżkę na swoje buty i transmutowała je w zgrabne baleriny, bez niepotrzebnego obcasa. Na jej wargach rozlał się uśmiech zadowolenia, kiedy poczuła się o wiele stabilniej i pewniej. Zdecydowanie lepiej.
- W ogóle, nie zdążyłam nawet zapytać, jak się czujesz po powrocie do Hogwartu?- Zreflektowała się Beatrice, ponownie spoglądając na Walsha z nieskrywanym zainteresowaniem. - Słyszałam, że dużo czasu spędziłeś w Australii, ale nie wiem na ile to prawda a na ile plotki - dodała po chwili, jakby w zamyśleniu. Przywykła do tego, że informacje nie przekazane z pierwszej ręki, często nabierają niebotycznych wręcz rozmiarów, gdzie na koniec okazują się gigantyczną nadinterpretacją.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Moderator




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptySro 11 Maj - 20:25;

Mężczyzna roześmiał się ciepło, gdy tylko usłyszał zirytowany ton czarownicy. Nie mógł nic poradzić na swoją reakcję, rzeczywiście nie odbierając jej tonu jako atak w jego stronę. Zdołał zapamiętać, jaki mniej więcej miała charakter Beatrice, a teraz przekonywał się o tym na własnej skórze. Nie pamiętał, czy mieli wcześniej możliwość zwykłej rozmowy, poza wymianą uprzejmości, bądź rozmowy o uczniach. Myśl ta przywołała przed twarz Josha obraz Solberga, ale póki co nie chciał o nim wspominać. Były inne ważniejsze sprawy, jak pomoc w ratowaniu zmęczonych nóg od równie pięknych co niewygodnych szpilek. Jakim cudem kobiety potrafiły na nich chodzić, Josh nie wiedział i nie zamierzał nigdy dopytywać.
Kiedy Beatrice wspomniała o zmianie butów, miotlarz prędko rzucił zaklęcie lewitujące na jej rzeczy, aby wspomóc jakkolwiek, gdy kobieta zajęła się przekształcaniem swojego obuwia.  Obserwował ją z uśmiechem, który poszerzył się bardziej, gdy tylko usłyszał jej pytanie. Nie było czego ukrywać, jego zdaniem, ale też nie spodziewał się, że plotki rzeczywiście będą krążyć po zamku. Szarmancko zaproponował kobiecie swoje ramię, gdyby tylko zechciała się go złapać, nim spokojnie rusył korytarzem dalej, informując, że pomoże jej, skoro już i tak rzucił zaklęcie na jej rzeczy.
- Dostałem propozycję trenowania przez rok jednej z drużyn w Australii, gdyż trener, którego początkowo chcieli, miał wypadek i musiał dojść do siebie. To był akurat czas, gdy i ja zaczynałem wątpić, czy chcę tu zostawać jako profesor, skoro tak naprawdę nigdy tego nie chciałem, a i u Chrisa wiele się zmieniało... Zaproponowałem, żeby pojechał ze mną, no i tak wyszło, że rzeczywiście siedzieliśmy tam blisko rok - odpowiedział spokojnie, uśmiechając się lekko do własnych myśli, gdy tylko przypomniał sobie dzień otrzymania sowy z propozycją pracy. Nie był wówczas pewny, czy dobrze robił pozostając w Hogwarcie, skoro tak naprawdę mógł zając się swoimi starymi marzeniami — rozwjać Quidditch, dbając o kolejne drużyny, próbując promować ten sport. Wtedy nie wierzył, że jego obecny mąż z nim pojedzie, podejrzewał, że uzna to za coś szalonego, ale ostatecznie obaj potrzebowali tego wyjazdu.
- Ślub był tylko sumą przypadkowych, a nie chciałem specjalnie z jego powodu wracać tutaj - dodał, uśmiechając się jeszcze szerzej. - A jak ty się czujesz poza tym, że raczej przeceniłaś dziś buty?

@Beatrice L. O. Whitelight

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. O. Dear
Beatrice L. O. O. Dear

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1654
  Liczba postów : 1760
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyPią 13 Maj - 19:45;

Przemienienie butów na takie, które nie mają obcasów, było po prostu genialnym posunięciem ze strony czarownicy. Wyraźna ulga odmalowała się na jej twarzy gdy tylko obuwie zamieniło się na takie, które posiadało płaską podeszwę. Szpilki były piękne. Niewygodne, ale dodawały klasy i stylu każdej kobiecie. Tyle że Beatrice właśnie dostała solidną nauczkę na przyszłość. Owszem, szpilki były cudowne, jednak z pewnością nie dla kobiety w ciąży. Jednak, jak to mówią, człowiek uczy się na błędach.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością, gdy zaoferował jej swoje ramię i oczywiście bez najmniejszego nawet skrępowania postanowiła skorzystać z dobroci serca Walsha. Proste gesty, które były naprawdę cholernie miłe i mówiły o człowiek uwięcej niż najbardziej wysublimowane nawet poematy. Ruszyli dalej, Beatrice z o wiele spokojniejszą głową, kiedy Joshua zdecydował się zaopiekować jej przedmiotami. Zerkała na niego kątem oka, kiedy opowiadał o tym, co się działo, gdy go nie było. Musiała przyznać, że historia była naprawdę intrygującą. Podziwiała go w pewien sposób. Nie każdy posiadał odwagę tak podążać za marzeniami, nawet jeśli te prowadziły człowieka na drugi koniec świata.
- To naprawdę brzmi wspaniale - przyznała, z uznaniem kiwając głową. Świadomie pominęła fakt, odnośnie tego, kto jeszcze mieszkał w Australii. Niemniej, dla niej nie był to w tym momencie istotny temat. - I jak ci się tam podobało? Standardy trenowania quidditcha w Australii znacznie odbiegają od tych, które można obserwować w Europie? - Dopytywała go ze szczerą ciekawością. Wprawdzie quidditch jako taki nigdy szczególnie jej nie interesował, jednak sprawa miała się kompletnie inaczej, jeśli chodziło o takie aspekty. Zawsze zastanawiały ją różnice pomiędzy kulturami czarodziejów w innych krajach. Nic dziwnego, że i teraz było to dla niej interesujące.
- Jeśli ślub był przypadkiem, to ja nawet nie chcę wiedzieć, jakie cuda tworzysz, kiedy coś zaplanujesz! - Od razu zaśmiała się szczerze po własnych słowach. Nie mogła uwierzyć, że ktoś mógł nazywać zmianę statusu matrymonialnego za przypadek. Jeśli chodziło o Joshuę i Chrisa, z pewnością szczęśliwy, ale jednak. Nie to nie mieściło się w jej głowie.
- Lepiej - przyznała krótko, bo akurat zaczęli wspinać się po jednych z licznych w tej szkole schodów. - Nie powiem, żeby ciąża była planowana, bo nie była, a pierwsze miesiące były katorgą, ale na szczęście teraz wszystko już jest w porządku. Camael nawet już tak nie panikuje, jak początkowo... - nie mogła odmówić sobie wypowiedzenia ostatnich słów, aby pokazać inną stronę jej męża, niż tylko ta, którą sam pragnął pokazywać. Chyba nie do końca świadczyło to o niej dobrze jako o żonie...
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Moderator




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyNie 15 Maj - 21:14;

- Mają zdecydowanie mniej drużyn w kraju, ale gra jest całkiem podobna. Podejrzewam, że wszystko ma związek, z tym że jednak wiele mają od nas - odpowiedział jej z namysłem, dodając zaraz, że rzeczywiście podobało mu się w Australii. - Wiesz, co jednak było zabawne? Nie chciałem nigdy uczyć w Hogwarcie, ale po prawie roku trenowania drużyny uznałem, że wolę jednak zajmować się tymi dzieciakami niż gwiazdkami quidditcha - dodał ze śmiechem, a w jego głosie dało się słyszeć ciepłe tony.
Choć wielokrotnie przed śmiercią babci wmawiał sobie, że nie chciał być profesorem, nie chciał wracać do Hogwartu jako nauczyciel, tak po jej śmierci zaczął się gubić w tym, czego tak naprawdę chce. Później jeszcze doszła śmierć babki Chrisa, wyznanie miłości tak taktowne, że wciąż na samo wspomnienie Josh czuł zażenowanie samym sobą, ale ostatecznie wyszło im to na dobre. Prawdę mówiąc, nadejście sowy z propozycją zajęcia na sezon pozycji trenera tamtejszej drużyny przyszło w najlepszym momencie. Obaj z Chrisem potrzebowali odciąć się od otoczenia, żeby w pełni zrozumieć czego chcą od siebie samych i siebie wzajemnie. Później był ślub… Na jego wspomnienie Josh nie potrafił ukryć usmiechu.
- No dobra, nie był do końca przypadkiem… Ale tak naprawdę nie rozmawialiśmy wcześniej o ślubie, a to, że chcieliśmy być razem, nie musiało oznaczać od razu małżeństwa… Gdybyś wiedziała, ile kosztowało mnie przygotowanie wszystkiego na tyle, żeby wystarczyło posłać patronusa i mieć ślub gotów w kilka godzin - zaśmiał się, spoglądając na swoją obrączkę, którą przekręcił kciukiem. Nie żałował niczego i gdyby miał możliwość cofnąć się w czasie, z wielką przyjemnością zrobiłby to jedynie po to, aby znów zobaczyć wyraz twarzy Chrisa, kiedy zorientował się, co się dzieje.
- To Camael potrafi panikować? No no… Nie znam się na ciążowych dolegliwościach, ale biorąc pod uwagę to, że podobno nie było cię kilka miesięcy, to naprawdę musiało być ciężko. Może jednak miał powód do paniki? - upewnił się, zwalniając, aby Beatrice mogła spokojnie, w swoim tempie pokonać schody, bez zbędnego męczenia się. Jednocześnie przesunął w powietrzu jej przedmioty, przepuszczając grupkę studentów, aby nie zderzyli się przypadkiem z rzeczami profesor Whitelight.
- Czyli za niedługo będziesz mogła sprawdzić w domu, czy matkowanie Ślizgonom dało ci jakąś praktykę - rzucił zaczepnym tonem, uśmiechając się znów szeroko i dodając, że sam właściwie został znów opiekunem Puchonów, którzy zdecydowanie nie mieli szczęścia w tym względzie. Miał nadzieję to zmienić, ale życie różne pisało scenariusze.

@Beatrice L. O. Whitelight

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. O. Dear
Beatrice L. O. O. Dear

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1654
  Liczba postów : 1760
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyPon 23 Maj - 9:44;

Z uwagą słuchała tego, co Joshua miał do powiedzenia odnośnie różnic, jakie zaobserwował podczas trenowania drużyny w Australii. Naprawdę intrygowały ją takie tematy, quidditch sam w sobie dalej pozostawał enigmą. Słysząc jego kolejne słowa, zaśmiała się dźwięcznie i pokręciła głową. Oj kto jak kto, ale ona potrafiła wyobrazić sobie to, jak niespodziewane rzeczy przynosiło życie. Sama nigdy nie planowała zostać nauczycielką, a tu proszę, stało się kompletnie inaczej.
- Wydaje mi się, że te dzieciaki są mimo wszystko mniej wymagające niż gwiazdy z nadmuchanymi ego i kieszeniami, przez co sądzą, że mogą wszystko, a przynajmniej do momentu, kiedy nie spadną z piedestału - zauważyła po dłuższej chwili, uśmiechając się do własnych myśli. W Hogwarcie również zdarzały się ludzie z wybujałym ego, ale mogły zostać one bardzo łatwo spacyfikowane. Nikt od nich nie wymagał ukończenie szkoły, a już na pewno nikt spośród grona nauczycielskiego. Oczywiście Beatrice zawsze chciała dla swoich uczniów jak najlepiej, ale nie ukrywała również tego, że nie zamierzała robić niczego na siłę. Skoro ktoś miał ją w dupie, to dlaczego ona miałby przejmować się kimś innym? Nie widziała w tym większego sensu.
Słuchanie o ich ślubie naprawdę było dla Beatrice przyjemnym tematem. Zawsze cieszyło ją cudze szczęście. Nie znała zbyt dobre Chrisa ani Josha, ale każdy zasługiwał na szczęście i pod tym względem tych dwoje w żaden sposób się nie różnili od reszty.
- Mogę się tylko domyślać, że logistycznie musiałeś stanąć na najwyższym poziomie gotowości - zerknęła na niego, dalej się uśmiechając. Zaczęli wspinać się po schodach, co wcale nie było łatwym zadaniem. Jednak Beatrice oczywiście nie zamierzała narzekać, a tym samym pokazać swojej słabości. Co to, to nie.
- Też byłam w szoku, że wyszedł ze swojej stoickiej postawy! - odgarnęła kilka kosmyków czarnych włosów ze swojej twarzy. Zamyśliła się nad tym, czy chce mówić Wlashowi o tym, co się z nią działo w ostatnim czasie. W końcu jednak doszła do wniosku, że nie widzi najmniejszego powodu dla którego miałaby to wszystko ukrywać. Najważniejsze, że teraz już wszystko było w porządku. - Cóż, szybko po tym, jak zorientowałam się, że jestem w ciąży, okazało się, że ciąża jest zagrożona. Stres i praca były wykluczone. Miałam przebywać pod ścisłym nadzorem w Mungu, ale udało mi się przekonać uzdrowicieli, że w domu nie będę się przemęczać. - Ostatnie słowa skwitowała szerokim uśmiechem. Owszem, czasem jeszcze zastanawiała się, czy aby jej optymizm nie był nad wyraz, ale z drugiej strony nie mogła pozwolić sobie na zwątpienie.
- Jeśli wychowywanie dziecka będzie tak męczące, jak wychowywanie Ślizgonów, to jestem stracona - przyznał i choć w jej słowach pobrzmiewało rozbawienie, to można było również wyłapać tam prawdziwą obawę. Dobrze, że władała metamorfomagią, bo inaczej co niedługo musiałaby farbować siwe włosy.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Moderator




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyCzw 26 Maj - 15:57;

- Z tych dzieciaków wychodzą gwiazdy z nadmuchanym ego! Ale tak, masz rację, praca z nimi jest o wiele lepsza, choć jednocześnie trudniejsza, niż z zawodowcami. No i, tutaj widzę postępy, które są jednak lepsze dla mnie niż kolejne zwycięstwa. Zawodowcom brak już często tego zapału, który jeszcze mają dzieciaki – odpowiedział kobiecie, nie będąc nawet świadom tego, jak niemal promieniał dumą, gdy tylko mówił o młodzieży, z którą pracował. Właściwie mógłby jeszcze opowiadać o prawdziwych dzieciach, które dopiero miały iść do Hogwartu, a które były jego sąsiadami oraz których trenował na życzenie ich rodziców.
Nie inaczej było przy wspominaniu ślubu oraz przygotowań do niego. Cieszył się, że mimo wszystko udało się wszystko odpowiednio zorganizować, że odpowiednio dobrze wyglądało i choć wówczas żałował, że nie zdążył kupić obrączek, teraz nie zamieniłby na żaden inny kruszec swojej z muszli. Były ich w każdym znaczeniu, pod każdym względem.
- Chciałem tego od dawna, a czując, że Chris się zgodzi… Nie chciałem ryzykować, że znów coś zepsuję… - wyznał cicho, mimowolnie przesuwając dłonią po fragmencie blizny, która przechodziła przez jego nos. Dobrze wiedział, jak niewiele potrzebował, żeby być bliskim utraty tego, co miał przez własną głupotę. Podejrzewał też, że wakacje w Luizjanie będą jeszcze długo odbijać mu się czkawką.
Słuchał słów Beatrice, uśmiechając się przy tym lekko, aby nagle zatrzymać się w miejscu, kiedy usłyszał, że ciąża była zagrożona. Istniało ryzyko, że straci dziecko, co samo w sobie było idealnym wyjaśnieniem paniki Camaela, ale była wcześniej w szpilkach, a teraz wspinała się po schodach? Joshua niewiele wiedział na temat ciąży z raczej oczywistych względów, ale w tej chwili wszystko wydawało mu się zbyt dużym obciążeniem dla młodej profesor, która powinna siedzieć w swoim gabinecie i prowadzić zajęcia w sali obok, później będąc znoszoną przez męża po schodach.
- Moja droga, jeśli mogę tak do ciebie mówić, czy ty przypadkiem nie powinnaś w takim razie unikać wspinaczek po zdradzieckich schodach? Twoje wcześniejsze buty pomine milczeniem… I cofam słowa na temat twojego męża. Ja odczuwam w tej chwili lekką panikę na myśl, że mogłoby ci się coś teraz stać - powiedział niesamowicie poważnym tonem, lustrując kobietę spojrzeniem, gotów zareagować, gdyby dostrzegł jakieś niepokojące go objawy. Inna sprawa, że nie bardzo wiedział jak miałoby to wyglądać. Zignorował z tego wszystkiego przyznanie, że wychowywanie Ślizgonów nie było najłatwiejsze, choć usłyszał jej słowa.

@Beatrice L. O. Whitelight

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. O. Dear
Beatrice L. O. O. Dear

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1654
  Liczba postów : 1760
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyPią 27 Maj - 12:12;

Widać było tę dumę w oczach Josha, kiedy rozmawiał na temat uczniów, których teraz miał pod swoją opieką. Było to naprawdę miłym doświadczeniem, obserwować go w takim stanie. Nic dziwnego, że Beatrice uśmiechnęła się delikatnie na to wszystko.
- Myślę, że oboje podjęliście dobrą decyzję, wracając do Hogwartu - powiedziała w końcu, dalej uważnie przyglądając się jego twarzy. Uśmiechała się przy tych słowach promiennie. - Widać, że Ciebie z pewnością nauczanie innych uszczęśliwia. Chris też chyba dobrze czuje się w szkole. - Była pewna, że tak jest. Może faktycznie do tego wszystkiego dochodziły jeszcze inne czynniki, takie jak niedawny ślub mężczyzn i wynikająca z tego radość, ale była przekonana, że powrót do szkoły obojgu dobrze zrobił.
- W zasadzie to nieco wam zazdroszczę tej spontaniczności - przyznała w końcu, nieco zawieszając się na tych słowach. Choć uważała, że ślub jej i Camaela był cudowny i nic by nie zmieniła, tak gdy przypominała sobie te miesiące przygotowań, stres z tym związany, nie była pewna czy zdecydowałaby się drugi raz na tak wielkie wydarzenie. - Uniknęliście naprawdę wielu problemów związanych z organizacją. Próbowanie tortów, wybieranie zaproszeń, obrączek, przygotowywanie listy gości, sadzenie ich w odpowiednich miejscach… Nie chciałabym przechodzić przez to po raz drugi. - Mimowolnie zerknęła na obrączkę z białego złota, która lśniła na serdecznym palcu lewej dłoni i uśmiechnęła się z czułością. Nie, zdecydowanie niczego nie żałowała, bo ostatecznie doprowadziło ich to do cudownego momentu w ich życiu.
Zatrzymała się równie niespodziewanie, jak i Josh, nieco tym faktem skonsternowana. Zerknęła niego, nie zwracając uwagi na spoglądających na nich uczniom. Zmarszczyła lekko brwi, słuchając tego, co Walsh miał do powiedzenia. Po chwili uśmiechnęła się delikatnie, patrząc mu prosto w oczy. Położyła druga dłoń delikatnie na jego ramieniu.
- Josh, to bardzo miłe, ale… nie musisz się o mnie martwić - zaczęła, dalej się uśmiechając. - Wszystko jest w porządku. Może faktycznie z butami nieco przegięłam, ale obecnie naprawdę jest w porządku. Jestem pod stałą opieką uzdrowicieli w Mungu, nie ma żadnych przeciwwskazań, abym do końca roku szkolnego pracowała tak, jak dotychczas. - Próbowała wyjaśnić to wszystko najlepiej jak potrafiła. Naprawdę była wdzięczna za jego troskę i doceniała ją. Tyle że teraz wszystko wróciło do normy. - Dziecko zdrowo rośnie, ja się czuję dobrze, regularnie jestem badana. Wang wie o moim stanie i rozumie, że muszę być nieco ostrożniejsza. - zapewniła go jeszcze, jakby dotychczasowe słowa nie były wystarczające.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Moderator




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyPią 27 Maj - 16:36;

Josh spojrzał na kobietę lekko z ukosa, zastanawiając się nad jej słowami, nad tą odrobiną zazdrości. On sam mógłby powiedzieć w drugą stronę, że zazdrościł im okresu narzeczeństwa i właśnie tej ekscytacji towarzyszącej przygotowaniom. Jednak również nie zmieniłby nic, gdyby miał taką możliwość. Choć zaręczeni byli jakieś dwie godziny, zanim wszyscy dotarli na miejsce, były to najlepsze dwie godziny jego życia, a później wyraz twarzy Chrisa, gdy zorientował się, że ślub ma być w tej dokładnie chwili, w tym dokładnym dniu. Torty weselne, przyjęcie, to było coś, czego w pewnym sensie chciał, a co jednocześnie mogłoby krępować Chrisa. Nic więc dziwnego, że ich ślub okazał się ostatecznie porywem szaleństwa, przemyślanego, ale wciąż szaleństwa.
Tak samo mógł nazwać decyzję o powrocie do pracy będąc w ciąży, która z początku była zagrożona, co było widać w jego spojrzeniu, którego nie odrywał od Beatrice i jej uśmiechu. Owszem, powinien czuć się uspokojony, ale tak jeszcze nie było. Miał tendencję do martwienia się o innych, co kiedyś próbował ignorować, aż nie uznał, że lepiej będzie po prostu pomagać, gdy ktoś tego potrzebował. Wyglądało jednak na to, że w tej chwili to on potrzebował pomocy w przyswojeniu wieści o tym, że nie każda zagrożona ciąża wymagała pozostawania w domu, a stała opieka wystarczała, żeby profesor Whitelight mogła dalej pracować.
- Powiedzmy, że ci wierzę… – powiedział w końcu cicho ściskając na moment jej dłoń, aby dać znać, że już przestał panikować, choć wciąż przyglądał jej się podejrzliwie, aż nie wybuchnął cichym śmiechem. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nie jestem kobietą… Wy naprawdę macie trudniej w życiu biorąc pod uwagę co miesięczne wahania nastrojów, później ciąża i liczne zakazy, konieczność użerania się z takimi niedoinformowanymi osobami jak ja… Podziwiam za siłę i mam nadzieję, że Camael staje na uszach, żeby ci pomóc się zrelaksować – wyznał w końcu, ruszając dalej po schodach, upewniając się, że przedmioty kobiety wciąż posłusznie lewitują przy nich.
- Właśnie, Wang… Jak jest tu po zmianie dyrektora? – spytał ciszej, ciekaw, czy coś się zmieniło w Hogwarcie od tego czasu, czy wręcz przeciwnie. Był to też lepszy temat niż ciąża, gdy gotów był zabrać Beatrice prosto do profesora transmutacji i kazać im kierować się do Świętego Munga. To z kolei sprawiało, że zastanawiał się, czy kobieta mogła będąc w ciąży teleportować się, czy została skazana na Błędnego Rycerza. Nie, Josh zdecydowanie nie powinien zastanawiać się nad takimi sprawami.

@Beatrice L. O. Whitelight

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. O. Dear
Beatrice L. O. O. Dear

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1654
  Liczba postów : 1760
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8




Gracz




Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 EmptyCzw 2 Cze - 14:52;

Nie przywykła do faktu, że wszyscy tak bardzo się o nią martwili. Poniekąd czuła się niekomfortowo z myślą, że wzbudza takie zainteresowanie swoją osobą i wcale nie pocieszała jej myśl, że z czasem to zainteresowanie będzie tylko większe. Teraz zapewne niewielu uczniów wiedziało o jej ciąży, ale przecież plotki potrafiły rozchodzić się z prędkością światła. Tylko czekać, jak cały Hogwart będzie o tym mówił za jej plecami. Tyle że wolała, aby ludzie nie mówili o niej w kontekście tej, co to nie była w stanie sobie z niczym poradzić. Owszem, dzisiaj nieroztropnie wybrała swoje obuwie, ale poza tym, radziła sobie całkiem nieźle. I naprawdę chciała przekonać do swojej racji Josha.
- Dziękuję - odpowiedziała, również się uśmiechając. A potem patrzyła na niego nieco skonsternowana, gdy Joshua postanowił zacząć się śmiać. Szybko stało się oczywiste, co było tego powodem, na co Beatrice zareagowała przewracając oczami. - Nie jest tak źle, jak to opisują. Przynajmniej jesteśmy od was ładniejsze. - Puściła mu oczko, uśmiechając się przy tym szeroko, w uroczy sposób. Na wzmiankę o Camaelu od razu gorliwie pokiwała głową. - Gdyby nie on, to nie wiem, jakbym to w ogóle zniosła - przyznała, nie bojąc się powiedzieć wprost, że jej mąż był dla niej wielkim oparciem, w najtrudniejszych momentach. To niesamowite, że od kiedy zostali małżeństwem, przeszli już tak wiele. Może właśnie takie sytuacje jak ta, kiedy wspólnie musieli martwić się o ich jeszcze nienarodzone dziecko, bardziej cementowały związek?
Ruszyli dalej, powoli, nigdzie się nie spiesząc. Gwar rozmów uczniów otoczył ich ze wszystkich stron, przerwany głośnym gongiem, obwieszczającym rozpoczęcie się kolejnych zajęć. Beatrice zerknęła na Josha, kiedy z jego ust padło kolejne pytanie.
- Jest… inaczej - zaczęła delikatnie, nie do końca wiedząc, jak ubrać w słowa to, co miała do powiedzenia. - Wang jest stosunkowo młoda, widać że ma werwę i chęć do działania. Wprowadziła kilka nowych rozwiązań, które czasami działają lepiej, a czasami gorzej. Uczniowie zdają się ją lubić, a chyba to jest w tym wszystkim najważniejsze. Nie ogranicza ich aż tak, jak robił to Hampson. - Pokrótce zrelacjonowała Walshowi zmiany, które sama zaobserwowała po zmianie dyrekcji. Dotychczas nie miała wiele wspólnego z nową dyrektorką, więc nie mogła zbyt wiele powiedzieć mu na jej temat. Tylko ogólne rzeczy, które sama zdążyła zauważyć. - Mam nadzieję, że to początek czegoś dobrego. Każdy chyba może powiedzieć wprost, że Hampson pod koniec… jakby się wypalił? - Było to sporym niedopowiedzeniem, bo wielu wręcz uważało, że ex dyrektor Hogwartu po prostu zapomniał, jak to jest być człowiekiem, który dodatkowo powinien wspierać uczniów. W jej własnej opinii Hampson ze swoim podejściem do studentów Hogwartu pozostał daleko w przeszłości, jakby nie rozumiał, że świat się zmienia i niestety, trzeba się do niego dopasować.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Sala wejściowa - Page 39 QzgSDG8








Sala wejściowa - Page 39 Empty


PisanieSala wejściowa - Page 39 Empty Re: Sala wejściowa  Sala wejściowa - Page 39 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Sala wejściowa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 39 z 40Strona 39 z 40 Previous  1 ... 21 ... 38, 39, 40  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Sala wejściowa - Page 39 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Parter
-