Wchodząc głównym wejściem do zamku, pojawia się w tym miejscu. Stąd można dostać się do wszystkich innych innych części Hogwartu, jak Wielkiej Sali, schodów oraz podziemi. Sklepienie jest tak wysoko, że niemal niemożliwe jest jego zobaczenie. Jest to miejsce spotkań uczniów, szczególnie gdy są z innych domów. Pierwszego września panuje zazwyczaj straszny tłum, gdy wszyscy cisną się do Wielkiej Sali.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia 06.09.14 18:18, w całości zmieniany 1 raz
Spojrzała na młodszą gryfonkę ze zrozumieniem, słysząc jak westchnęła z zachwytem nad lunaballami i pokiwała głową ze zrozumieniem. Chętnie zamieniłaby wszelkie klasy związane z opieką nad magicznymi stworzeniami na takie, w których spędza się czas z miłymi zwierzętami. Najlepiej niedużymi. Niegroźnymi. I takimi, które ogląda się z uznaniem ale z dużego dystansu. - Może jednorożce? - bąknęła jeszcze, niesiona tym pokracznym zachwytem nad wizją siebie doglądającej lunaballe. Tego się trzymajmy, tak? Miłych zwierząt, niegroźnych, pięknych, sympatycznych, a najlepiej unikalnych i to na tyle, by ich jednak nie spotkali błąkając się nocą po lesie i musieli wrócić do klasy dokończyć zajęcia z książkami. Jak wiadomo książki nie są niebezpieczne. No i można je zamknąć jak mają brzydkie obrazki. - Jakie zwierzęta wyłażą w nocy na Islandii? - zapytała cicho zwracając się do @Gunnar Ragnarsson i w końcu nabierając odwagi by wyleźć zza niego. Dostrzegła Matthew Gallaghera, który dzielnie zdobywał punkty dla Slytherinu, chciała mu nawet pokazać kciuk w górę zachęcająco, ale jeszcze by ją ktoś posądził, że jest koleżeńska - wcisnęła więc ręce w kieszenie bluzy i zadarła nosa.
Elaine J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Posłała Gabrielowi pełen wdzięczności uśmiech, jednak skończyła szeptać w obawie, że ktoś podsłucha i rozpowie o jej irracjonalnym strachu. Dopóki będzie stała gdzieś na uboczu, to powinno być w porządku. - Dobrze jest tutaj. Miło mieć wysokiego kuzyna. Ale przestaniesz kiedyś rosnąć, prawda? - zapytała cicho z udawaną obawą. Szturchnęła go, gdy pstryknął znowu ją w nos, zupełnie jakby znów mieli po osiem lat, a nie po niemalże dwadzieścia. Gdy Riley podszedł, posłała mu szeroki uśmiech i oderwała się na moment od kuzyna. - Cześć, fajnie, że... - umilkła, bowiem w tym samym momencie znikąd pojawił się nauczyciel. Odnalazła po omacku dłoń kuzyna i stała tak między dwoma wysokimi Krukonami świadoma, że teraz absolutnie nic jej nie grozi z niczyjej strony. Poza tym szybko zaczynała zapominać o swoich wymyślonych strachach, kiedy otaczali ją sami przystojni chłopcy. Zacisnęła usta, aby nie parsknąć śmiechem, gdy pogroził dożywotnim szlabanem z Jęczącą Martą. - Hm, wydaje się jednak wciąż tak samo miły jak wcześniej. - odezwała się niegłośno do obu Krukonów. Kusiło ją, by chwycić i Riley'a, jednak by nie dać się porwać spontaniczności, schowała rękę do kieszeni szaty. Słuchała wypowiadanych propozycji stworzeń i szukała w myślach innego, o którym mogliby dzisiaj dyskutować. Hm, czy aby przypadkiem Elaine nie przepadała za groźnymi stworzeniami? Jeśli je spotkają, to co ona zrobi? Byle nie padła na zawał... Matthew podał pomysł, na który wpadła dokładnie w tym samym momencie. Zacisnęła palce na dłoni Gabriela i postanowiła się odezwać. Nie może przecież przepuścić okazji na zdobycie punktów. - Wsiąkiewki? To też chyba stworzenia nocne, choć wolałabym się mylić i nie będziemy ich dziś szukać. - sama myśl o jakichkolwiek jaszczurkach przyprawiała ją o mdłości. Za bardzo przypominały węże, a do nich żywiła szczególną awersję.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Cromwell najwyraźniej nadal żył wakacjami, bo zamiast myślenia zabrał ze sobą quidditchową bluzę. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak się pogubił w wyjaśnianiu, o które zwierzęta mu chodzi i gdzie wymieniane gatunki miały zamieszkiwać. A może po prostu już taki zamotany był zawsze, tylko po letniej przerwie jakoś od tego zdążyła odwyknąć? - Akromantula. Jak zresztą większość pająków. - już wcześniej wymieniła te nazwę, jednak nie w ramach 'konkursu'. Tym razem miała zamiar to nadrobić, bo akurat co do pajęczych stworzeń była przekonana aż nadto. Czy nie za dobrze jej szło, skoro porwała się na tak dużą aktywność tuż po wakacjach? Zwykle na tym etapie roku szkolnego nadal trwałyby jej poszukiwania zagubionych na wczasach klepek, a teraz... Może odznaka na piersi kazała jej zabłysnąć przynajmniej w oczach opiekuna jej domu. Kiedy tak wszyscy wymieniali magiczne potworasy (i kleszcze), w pewnym momencie zamyśliła się nad swoimi animagicznymi pobudkami. Czy ona też będzie nocnym zwierzęciem, skoro duża część jej aktywności i zainteresowań przypadała właśnie na tę porę doby? Czy skoro dobrze latała na miotle, to czy finalnie w zwierzęcej wersji okaże się sową, albo nietoperzem? Chyba nie powinna o tym rozważać w tak dużej grupie, bo nie dość, że uciekała jej ciekawa lekcja, to jeszcze mógł wśród studentów i nauczycieli pojawić się ktoś, kto akurat z nudów czytał w myślach zamiast wymieniać zwierzątka. Nerwowo rozejrzała się po zebranych, gdy zdała sobie z tego sprawę.
Pandora J. Doux
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 161
C. szczególne : Piegi, wyraźne kości policzkowe, błędy językowe i silny akcent
Rozglądała się subtelnie dookoła, chcąc rozeznać się lepiej w uczniach i relacjach między nimi. Zawsze dobrze było wiedzieć, kto się z kim trzyma, żeby chociażby wyciągnąć o kimś jakieś ciekawe informacje. Pandora miała słabość do plotek i chociaż wiedziała, że niektóre z nich są grubymi nićmi szyte, to mimowolnie wpadała w ich pułapkę. Wierzyła też, że prawda zawsze prędzej czy później wyjdzie na wierzch, tak jak było to w jej przypadku, gdy jeden z uczniów Shouvezdi rozpowiadał, że się z nią przespał. Właśnie po to, żeby uniknąć złośliwych plotek, lubiła dowiadywać się o kimś od jego najbliższych osób. Od razu gdy zobaczyła @Elaine J. Swansea wraz z @Gabriel R. Swansea, którzy pojawili się na miejscu zbiórki tuż po niej, pomyślała, że musi dyskretnie wypytać się ich o @Elijah J. Swansea. Nie za bardzo rozumiała, czemu czuje taką potrzebę, jednak postanowiła kierować się instynktem - w końcu miała tyle pytań, które wstydziłaby się zadać przed samym Krukonem. Odsuwałą od siebie różne myśli, jednak wciąż, zaskakujac ją samą, powracało do niej pytanie: “Czy Ejża jest kobieciarzem?”. Chłopak zaimponował jej swoim zachowaniem już kilkakrotnie i chociaż nie miała żadnych podstaw do obaw, to wciąż czuła nieuzasadnione lęki. Tłumaczyła to sobie chęcią zaprzyjaźnienia się z nim i strachem, że zostanie odebrana jako jedna z adoratorek.Czy była szczera przed samą sobą? Ciężko to stwierdzić. Początkowo chciała pójść przywitać się ze słanzimi, jednak wydawało się, że Elaine chce pozostać niezauważona, więc zrezygnowała z tego pomysłu. Nie zdążyła jednak namyślić się czy chce wykorzystać czas przed lekcją, aby zapoznać się z kimś nowym, bo oto na miejscu pojawił się profesor Hal Cromwell. Już na pierwszy rzut oka wydawał się naprawdę ciepłą osobą, więc uśmiechnęła się do niego uprzejmie, gdy ten się im (a może tak naprawdę tylko jej?) przedstawił. Gdy tylko usłyszała zadanie, szybko wyjęła notatnik i ołówek z torby, aby skrupulatnie zanotować padające odpowiedzi. Nie miała na tyle pewności siebie, aby podać odpowiedź w obcym języku, jednak życzliwe odpowiedzi profesora, zachęciły ją do próby. Znalezienie odpowiedzi zajęło jej dłuższą chwilę, bo wcześniej nasuwające się stworzenia zdążyły już zostać zaproponowane lub sama zdążyła je odrzucić, nie pamiętając angielskiej nazwy. - Lelek Wróżebnik - rzuciła, starając się brzmieć pewnie. Jeżeli dobrze pamiętała, to stworzenie swoją aktywność warunkowało pogodą, a nie porą dnia, więc można było je spotkać także w nocy. Dopiero teraz zastanowiła się czy w ogóle powinna się odzywać, jeżeli przyjezdni nie zbierali punktów. A może mogła wybrać dom, do którego chce przekazać konkretne punkty? Miała nadzieję, że jeżeli druga opcja okaże się prawdziwą, to będzie mogła przeznaczać punkty do różnych domów, a nie wybrać jeden na stałe. //Jeżeli ktoś ma ochotę, to można mnie śmiało zagadywać.
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Głos Diny dochodził go zza pleców, stawiając mu nieprzyjemnie wszystkie włoski na karku dęba. Zmarszczył brwi, masując go sobie dłonią. W końcu zerknął na nią, akurat jak wychyliła się zza jego ramienia. Nie rozumiał fascynacji jaką darzyła profesora Fairwyna, z jednoczesnym dystansem jaki narzucała do Cromwella. Przy Fairwynie Cromwell był jak miękki, puszysty i przyjemny puszek pigmejski. Gunnar aż kontrolnie wrócił spojrzeniem do profesora, taksując go nim uważnie. Przechylił nawet głowę, skoncentrowany na tym do tego stopnia, że słowa Harlow doszły go jak echo w jaskini, dlatego odpowiedział na nie mechanicznie. — Trolle, ukryci ludzie... Podstawowa ksiega magiczna w Islandii prawiła najgłośniej i najliczniej o ukrytych ludziach. W Anglii, jak sądził, brytyjczycy rzadziej spotykali się z tą terminologią, dlatego zastanowił się chwilę, jakie nazewnictwo było im znane. — U was znani chyba bardziej pod nazwą elfów. W Islandii zamieszkują całe lasy. Ministerstwo Magii współpracuje z mugolami, wyznaczając okrężne trasy, żeby nie zakłócać ich środowiska. Kilku przedstawicieli magicznych odpowiedzialnych jest za kontakt z elfami. W szkole mieliśmy przedmiot poświęcony wyłącznie historii ukrytych ludzi. W przeciwieństwie do Diny, nie zwracał się do niej konspiracyjnym szeptem. W Islandii, podczas częstych wędrówek po obszernych terenach szkolnych, rozmowy były dozwolone, tak długo, jak długo uczniowie zważali na słowa, jakie miał im do powiedzenia opiekun. W końcu ciężko było wymusić milczenie na uczniach, kiedy znajdowali się poza klasą, a głosy rozchodziły się w sposób nieprzeszkadzający wykładowcom. — Mamy wysoką kulturę przywołań i spotkań z duchami zmarłych. Najłatwiej przywołuje się je w nocy — szukał różnic między Islandią, a Wielką Brytanią, ale tak po prawdzie, różnili się klimatycznie, nastrojowo. Magiczne stworzenia spotykane były podobne tutaj, jak i w jego rodowitym domu, aczkolwiek tam miało się zupełnie inną kulturę wychowania, zupełnie inne podejście do istot nadprzyrodzonych. — Ponadto podobnie jak tutaj. Ja nocą wpadałem głównie na czerwone kapturki, czy czasem nawet centaury. Te drugie spotkania nie należały do najprzyjemniejszych. Skrzywił się znacząco, ponieważ było to wspomnienie bardzo odległe, a w Hogwarcie, takie samotne, piesze wędrówki wiązały się z ryzykiem poniesienia za nie kary, co dla kogoś, kto większość życia spędzał poza murami zamku w Stavefjord, wydawało się mordęgą. Puste, nudne mury Hogwartu daleko się miały do chłodnego zamku Stavefjord. — Choć tydzień po spotkaniu langustnika trochę poprawił moją sympatię do centaurów.
Lilianne nie odpowiedziała, być może z tego samego powodu z jakiego Celeste zamilkła. Sama Swansea nie naciskała na rozmowę. Przerzuciła spojrzenie na profesora, patrząc na niego wnikliwie. Słuchała każdej odpowiedzi. Niemniej, nie wpadła na podobny pomysł jak Pandora, żeby wszystkie z nich zapisywać. Dopiero kiedy jej wzrok przez przypadek zbłądził w kierunku przyjezdnej, zdała sobie sprawę, że zbyt mocno pochłonęły ją czyjeś słowa, przez co nie zanotowała żadnego z nich. Spojrzała na Lilliane, sprawdzając czy może ona czegoś nie zanotowała. Albo dobrze się z tym kryła, albo też nie posiadała żadnych notatek. W obliczu tego spostrzeżenia, Celeste podniosła dłoń, witając Pandorę krótkim machnięciem ręki. Chwilę później okrążyła powoli gryfonkę za jej plecami, znajdując się bliżej rudowłosej. — Będę mogła pożyczyć notatki po lekcji?
Matthew przyłożył dłoń do twarzy, jakby ten gest miał mu pomóc w rozwikłaniu zagadki Cromwella. Nie była ona wcale taka łatwa, a gdyby nie ta lekcja, chyba sam nie wiedziałby, że zna tak wiele stworzeń, które można było obserwować nocą. O niektórych jednak nawet nie pomyślał, więc musiał przyznać, że inni uczniowie popisali się kreatywnością. Trzminorki pasowały nawet do opisu, ale coś mu podpowiadało, że to nie o nie chodziło. Dopiero w tym momencie odtworzył sobie ponownie słowa Hala w pamięci i zdał sobie sprawę z tego, że przecież odpowiedź była taka prosta! A może po prostu, podobnie i do niego, wcześniej nikt nie zwrócił uwagę na podpowiedź nauczyciela? Podniósł nieco wyżej rękę, zgłaszając się do odpowiedzi, czekając aż profesor dostrzeże go w tłumie. - Już chyba wiem. – Mruknął z uśmiechem, dumnie wypinając pierś do przodu. Co prawda nadal nie miał stuprocentowej pewności co do swojego trafu, ale nie oszukujmy się, nie widział zbyt wielkiej szansy na pomyłkę. - Będziemy dzisiaj obserwować fretki, prawda, panie profesorze? – Dodał po chwili, wyczekująco spoglądając na twarz Cromwella. Zacisnął również kciuki za samego siebie, bo po cichu liczył, że uda mu się zdobyć kolejne punkty dla Slytherinu. Zależało mu na nich o wiele bardziej od tego niefortunnego zdarzenia z Bozikiem podczas rozpoczęcia roku szkolnego. Stracił wtedy aż piętnaście punktów, i to w dodatku niesłusznie, więc teraz musiał powoli nadrabiać straty – jeśli nie chciał paść ofiarą Fairwyna.
Niamh O'Healy
Rok Nauki : V
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : irlandzki dialekt, odstające uszy, krzywy ryj
Trzy punkty?! Cholerny żyd! Na pewno prędzej znajdą w tym lesie kleszcze niż jakieś tam szpiczaki, za które dał dziesięć. No ale miała odrabiać punty, więc tym razem odpuściła sobie kłótnie. Zwłaszcza, że zwierząt jeszcze było dużo, a ludzie nadal nie tykali tych mugolskich, więc nie musiała się nawet zastanawiać, żeby podać coś, co jeszcze nie padło. - Ciemy! - rzuciła, gdzieś między jedną a drugą odpowiedzią innych uczniów. To by miało nawet sens w związku z tym, że mogli używać tylko Lumos. To znaczy wiadomo - oświecanie sobie drogi też było dobrym powodem, żeby je rzucać, ale może było w tym jakieś drugie dno.Ciekawe czy istniały jakieś magiczne gatunki nocnych motyli... Szkoda, że nie mogła przewidzieć, czym będą się zajmować, jasnowidzenie jednak nie przychodziło tak łatwo na zawołanie.
Hal Cromwell
Wiek : 62
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : okulary do czytania, bardzo zły tatuaż na lewym ramieniu (podgląd w kp)
- Trzminorki... - powtórzył - Trzminorki nie bardzo. Jakby się je chciało zobaczyć poza tymi ciemnym, zacisznymi miejscami, to raczej w dzień. Ale nich będzie 5 za próbę. A jednorożce... hmmm, niech będzie za 7. Można obserwować w nocy, ale równie dobrze można w dzień. Celujcie raczej w takie zwierzęta, których w dzień raczej nie ma co obserwować. - naprowadził ich - Tak samo z lelekiem, panno...? - skinął jej głową z uśmiechem, gdy się przedstawiła, starając się zapamiętać jej imię - Kozodój jak najbardziej, ale aktywność wróżebnika jest bardziej zależna od pogody niż pory dniaaaa... - przeciągnął ostatnią sylabę, patrząc na dziewczynę z zakłopotaniem, kiedy zaczęło do niego docierać, że przyjezdni uczniowie nie mają dla kogo zbierać punktów - A w sumie to ja nie wiem co z wami... - przygryzł wargę i odszukał wzrokiem @April Jones. - Powinienem wiedzieć? Nie przypominał sobie, żeby informując ich o uczniach z wymiany, ktoś im powiedział, jak mogliby nagradzać ich aktywność i wiedzę, żeby było to sprawiedliwe. Z drugiej strony, dość nieufnie podchodził do własnej pamięci i może opiekunka Hufflepuffu była od niego lepiej zorientowana. Uczniom tymczasem powoli wyczerpywały się pomysły. Odpowiedzi padały coraz rzadziej i były coraz bardziej losowe. - Akromantule nie są tutejszym gatunkiem - podkreślił - Ale faktem jest, że panoszą się po Wielkiej Brytanii, w tym po naszym lesie, więc uznaję. Tylko pamiętajcie, że to gatunek obcy i nie powinno się go u nas wypuszczać na wolność. Wsiąkiewki akurat nie - naprostował kolejną odpowiedź - Jaszczurki, w ogóle gady, na naszej szerokości geograficznej wychodzą w dzień, żeby się powygrzewać na słońcu. Ale na pustyniach na przykład jest sporo nocnych gatunków jaszczurek. Za próbę też pięć. Odwrócił wzrok na Matta, który wydawał się być pewny. Faktycznie mógł ich trochę zmylić tym zawieszeniem się na wozaku, ale nie miał tego w planach. W ogóle nie miał nic przeciwko utrzymaniu głównego tematu zajęć w tajemnicy tak długo jak się dało. Stwarzało to idealną okazję na wciśnięcie im kilku dodatkowych zwierzęcych ciekawostek. - A nie - uśmiechnął się - Fretki w ogóle nie są dzikimi zwierzętami, więc z tym byśmy mieli problem - niech będzie za trzy jak kleszcze... panie Ragnarsson, czy chciałby się pan czymś podzielić z resztą grupy? - powiedział głośniej, kierując wyczekujące spojrzenie na @Gunnar Ragnarsson. Nie zabraniał uczniom rozmawiać, o ile nie przeszkadzali w lekcji innym, Ślizgon zaś od dłuższego już czasu, nie trudząc się nawet by ściszyć głos, wtórował innym mówiącym, a że nie kierował tych słów do nauczyciela, Hal nie był nawet w stanie stwierdzić, czy chociaż mówił na temat. - Jakieś nocne stworzenia?
---------------------------------------------- Przedłużam termin do 18.09, bo mnie jutro nie ma.
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Gunnar zawsze rozmawiał na temat na lekcjach Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Nie można go było jednak ganiać mocno za jego nieuwagę. Ze Stavefjord wyniósł zupełnie inne zachowania. Gdzie rozmowy przebiegały z profesorami przebiegały poza klasami raczej na zasadzie luźnych rozmów niż wykładu Nie winił jednak profesora, że zwrócił mu uwagę za dzielenie się swoimi spostrzeżeniami z koleżanką zamiast z resztą klasy. Zanotował sobie za to w pamięci, że profesor Cromwell cenił sobie odpowiedzi kontrolowane. Kogo, jak kogo, ale wykładowcę z dziedziny ONMS zamierzał respektować. Po tym, jak przestał szanować Opiekuna swojego domu za wyrzucenie go z klasy całą swoją sympatię skierował na Cromwella. Dlatego tak żwawo ściągnął razem łopatki, zaalarmowany przez zasłyszenie swojego nazwiska. Oderwał spojrzenie od Diny, co okazało się trochę łatwiejsze, odkąd zaczął się przyzwyczajać do jej widoku i ulokował wzrok bezpośrednio na nauczycielu. Normalnie pewnie przemilczałby odpowiedź, ale jako, że był to Hal Cromwell... — Wymieniałem spostrzeżenia o Czerwonych Kapturkach i nocnych stworzeniach w Islandii. W Zakazanym Lesie spodziewałbym się jednak prędzej spotkać... sowy? Na pewno były to zwierzęta nocne. Na pewno drapieżniki. W świecie magicznym uchodziły również za stworzenia bardziej przychylne czarodziejom niż mugolom. Nie miał jednak pojęcia, czy Cromwell ciągnąłby ich do lasu na spotkanie z ptaszyskami, które w Brytanii uchodziły chyba za najpopularniejszy środek komunikacji między czarodziejami.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Wyglądało na to, że nadal nie padła nazwa stworzeń, które mieli spotkać tego wieczora. Przychodziło jej do głowy jeszcze kilka gatunków, tak lądowych, jak i około-wodnych, ale w swoim następnym zdaniu postawiła na coś, co występowało w Zakazanym Lesie z pewnością, choć jego nocny tryb życia pozostawał pod znakiem zapytania. - Nieśmiałki? - rzuciła, marszcząc brwi, bo strażnicy drzew pewnie jednak cieszyli się na widok promieni słońca. Z drugiej strony - czy w ciągu dnia nie odpuszczali sobie spacerów, kiedy nikt nie niepokoił ich domostw? - Matt, nadal się nie dowiedziałam, jak nazwaliście onyo. - zwróciła się w pewnym momencie do Ślizgona, spoglądając na niego wyczekująco, bo zaczepiła go w tym temacie już na lekcji DA, jednak podział na pary i zaangażowanie w lekcje sprawiły, że dialog odszedł w zapomnienie. Zresztą nawet, jakby otrzymała odpowiedź, to pewnie nie zdawałaby sobie z tego sprawy, bo była zbyt przejęta swoją porażką w kwestii rzeźby.
Długo zastanawiała się czy iść na tę lekcję. Dwa dni przed pełnią... W zeszłym roku by nie poszła, a w tym jeszcze bardziej nie chciała. Było jej niewymownie wstyd, że nie zdała i była pewna, że jest pośmiewiskiem każdego Hogwartczyka, który wiedział o jej istnieniu. Jeszcze bardziej wstyd było jej rodzicom. Dla nich wilkołactwo nie było żadnym usprawiedliwieniem na zawalenie szkoły i nie było mowy, że źle się czuje przed czy po pełni, nie potrafili zrozumieć jakim koszmarem były przemiany i że pół roku nie wystarczało, żeby się do nich przyzwyczaić. Finn wątpiła, że kiedykolwiek się przyzwyczai. Tak czy siak chodziła na wszystkie lekcje, bojąc się podpaść jeszcze bardziej. Przychodzenie na czas było większym problemem, ale to akurat ciągnęło się u niej latami i nie miało związku z niczym konkretnym. Bycie na czas zwyczajnie jej nie wychodziło. A jeśli przy tym Ravenclaw stracił jakieś punkty, to tylko lepiej. kiedy przyszła do sali wejściowej, nauczyciel już był na miejscu, a nawet dwójka nauczycieli. Skupiona przed Cromwellem grupka uczniów i studentów podawała jakieś zwierzęta. Finn nie wiedziała jakie było pyanie, ale i tak by się nie odezwała. Pomijając już niechęć do zdobywania punktów dla swojego gównodomu, po prostu nie odzywała się na lekcjach dopóki nie musiała. Nie i już.
Niamh O'Healy
Rok Nauki : V
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : irlandzki dialekt, odstające uszy, krzywy ryj
System punktowy psora C. był pojebany jak sanki w maju. Dlaczego ona dostała trzy za nie do końca błędną odpowiedź, a jakiś trzminorek na kiju, który był chyba całkiem źle pięć? Bo co, bo magiczny był? Ona też znała całą masę magicznych zwierząt, które mogłaby zacząć wymieniać z dupy, ale przynajmniej starała się jakoś podpasować pod kryteria. A potem dał jeszcze jakieś siedem i w ogóle to nie ogarniała skąd on te liczby bierze. Ale za ćmy było przynajmniej pięć, tak jak być powinno. Chwilę rozważała czy lepiej zostać przy swoim systemie i rzucić pewne niemagiczne zwierzę, czy zaryzykować i dać jakiekolwiek magiczne... z drugiej strony jak się połapie, to może przestać być tak hojny. I kiedy ona się tak zastanawiała, wróciły na tapet fretki i temu podobne łasicowate jamniki. A koleś, który o niej wspomniał wyglądał na dziwnie pewnego. Nie wiedziała czemu, ale postanowiła wykorzystać ten trop. - Łasica! - prawie krzyknęła wbijając się komuś w słowo, żeby na pewno jej nie uprzedził.
Matthew C. Gallagher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Kiedy profesor wspomniał o zwierzęciu podobnym do wozaka, był niemalże pewien, że chodzi o fretki, toteż jego odpowiedź wprawiła go w niemałe osłupienie. Nie kojarzył chyba żadnego innego stworzenia, które przypominałoby wozaka. Kto wie? Może ta „wskazówka” w rzeczywistości wcale nie miała być wskazówką albo Hal szedł zupełnie innym tokiem myślenia? Matthew westchnął ciężko, bo właściwie powrócił do punktu wyjścia i nie był już sam pewien czy skoncentrować się na tej wzmiance o wozaku czy może jednak na wcześniej wskazanych przez nauczyciela kryteriach. Zadanie ułatwiła mu w pewnym sensie Morgan, która zapytała o jego szczeniaka onyo i Niamh wykrzykująca kolejne zwierzę, o którym kompletnie zapomniał. - Wybacz, straszne zamieszanie na tych lekcjach, od kiedy mamy też w szkole uczniów z wymiany. – Próbował się jakoś wytłumaczyć z tego, że ostatnim razem zignorował jej pytanie. – Bludger. Nazwaliśmy go tak razem z Carmel, w końcu qudditch towarzyszył nam od dzieciństwa. – Dodał po chwili, rozwiewając ewentualne wątpliwości Gryfonki. Zabawne, bo można było przypuszczać, że to on nalegał na to imię, a było właściwie odwrotnie. O dziwo, to młoda panna Gallagher, mimo że sama nie zasiadała na miotle, upierała się, by tak wołać na ich onyo. Jemu to odpowiadało. - Masz jeszcze jakieś pomysły? – Zagaił zaraz, wskazując gestem głowy na Hala, co oznaczało, że pyta oczywiście o temat zajęć. Aż dziw brał, że był tak skoncentrowany na lekcji, co? Cóż, opiekę nad magicznymi stworzeniami akurat ubóstwiał, więc nie trzeba było go prosić o uwagę. - Jeśli mówimy o zwierzętach, które obserwujemy po zmroku, a w dzień raczej możemy sobie takie obserwacje darować… to może chodzi o nietoperze? To chyba najlepszy przykład stworzenia, które prowadzi nocny tryb życia. – Zwrócił się ponownie do Cromwella, choć tym razem nie wierzył już tak mocno w swój strzał. Mało prawdopodobne wydawało mu się bowiem to, że idą na spacer do Zakazanego Lasu po to, by oglądać jakieś niemagiczne istoty. Z drugiej strony… z Halem nigdy nie było nic wiadomo.
Wszyscy przerzucali się w kolejnych odpowiedziach, a przez to nie mógł w ogóle się skupić. W myślach wertował kolejne podręczniki do opieki nad magicznymi stworzeniami, i to od pierwszego rocznika w Hogwarcie, ale albo ktoś wcześniej wypowiadał nazwę zwierzęcia, które przyszło mu na myśl, albo sam stwierdzał, że to debilne. Z czasem zaczął się czuć aż głupio z tym, że w ogóle nie jest aktywny. Musiał dorzucić jeszcze jakiś strzał, nawet jeśli nie miał pojęcia, co właściwie okaże się odpowiedzią na zagadkę Cromwella. Swoją drogą, coś czuł, że będzie ona tak oczywista, że sam uderzy się otwartą dłonią w czoło, kiedy tylko ją usłyszy. No nic, nie chciał dłużej milczeć, więc nieśmiało uniósł rękę do góry. - Wątpię, by był to temat dzisiejszych zajęć, bo to dość niebezpieczne… – Zaczął niepewnym tonem, ale przypomniał sobie coś, co profesor opieki nad magicznymi stworzeniami dość często powtarzał podczas swoich zajęć. U niego nie były złych odpowiedzi. No właśnie, co mu szkodziło? Lepiej było nieraz palnąć głupotę niż siedzieć jak mysz pod miotłą. - Pomyślałem o wampirach. Co prawda to istota humanoidalna, ale nadal klasyfikowana jako magiczne stworzenie. No i jakby nie patrzeć, raczej trudno byłoby obserwować wampira za dnia. – Dodał już nieco śmielej, licząc na to, że zebrana wokoło grupa nie parsknie głośnym śmiechem. Z drugiej strony, był prefektem, zawsze mógł ich uciszyć, grożąc odjęciem kilku punktów, czyż nie? Dobra, nie oszukujmy się, nie zamierzał tego robić. Zamiast tego przekonywał samego siebie, że jego odpowiedź nie jest wcale idiotyczna, bo była to niestety jedyna odpowiedź, która nasuwała mu się na język.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
W reakcji na odpowiedź Matta trochę się wzdrygnęła. Nie miała dobrych wspomnień związanych z tą rozgrywką. Choć może nie byłyby takie złe, gdyby nie uwzięcie się pozostałych na bezduszne obijanie szesnastolatki. Koniec końców i tak wyszła z jednym wyeliminowanym zawodnikiem na koncie. Nie miała za to pewności, kto wygrał, w końcu uderzenie w głowę było rzeczą trochę wybijającą z rytmu. Delikatnie rzecz ujmując... - A testrale? Jak już ktoś je widzi, zdecydowanie wyglądają na stworzenia nocne. - właściwie to w książkach wyglądały bardziej jak stworzenia z któregoś z głębszych poziomów piekieł, bo budziły skojarzenia z nietoperzami i gadami pomimo bycia w grupie latających koni. Czy zajęcia z nimi związane miały sens, jeżeli znalazłoby się zaledwie kilka osób, które miały ten przykry przywilej ujrzenia ich w pełnej krasie? - Bardzo u Was rozrabia? - zapytała po chwili, odnosząc się do Ślizgona, bo przecież imię liska całkiem nieźle pasowało zwłaszcza do jego usposobienia. To nie zawsze była milusia kreaturka do głaskania i przytulania. Miała ząbki, pazurki i bywała niszczycielska. Zwłaszcza z nudów. Ciekawiło ją, czy Gallagherowi udało się ułożyć podopiecznego.
Profesor potwierdził jej myśli, że aktywność Wróżebnika zależna jest głównie od pogody, więc mimo niedoskonałej odpowiedzi poczuła satysfakcję, że udało jej się poprawnie skojarzyć angielską nazwę ze zwierzęciem. Uśmiechnęła się do nauczyciela, przypisując jego roztargnienie temu, że należy raczej do starszej części grona pedagogicznego. Osobiście najbardziej lubiła zajęcia ze starszymi nauczycielami, którzy byli zaangażowani w swoją pracę i chociaż czasami zdarzyło im się coś pomylić, to jednak ich wiedza potrafiła powalić swoim ogromem. Nauczyciele z krótkim stażem nadrabiali w jej oczach świeżością i determinacją, jednak nie da się ukryć, że irytowało ją często występujące obustronne rozkojarzenie na tle miłosnoerotycznym. Zapewne zmieniłaby zdanie, gdyby to jej zdarzyło się stracić głowę dla jakiegoś nauczyciela (bądź nauczycielki!), jednak trudno jej było to sobie nawet wyobrazić. - Pandora. Pandora Doux. - przedstawiła się Cromwellowi, specjalnie robiąc to głośno i wyraźnie, aby każdy, kto jeszcze jej nie znał, miał szansę zapamiętać jej imię. Możliwe, że właśnie tym zwróciła na siebie uwagę @Caelestine Swansea, która chwilę później podeszła do niej, pytając o notatki. - Oczywiście - odpowiedziała wesoło, ściszonym głosem. - Ale ja nie wiem czy Tobie to jest pomocne - wskazała na swoje notatki - Ja głównie notuję nazwy, żeby się ich nauczyć, bo po czeski one brzmią inaczej. - wyjaśniła, ale od razu postanowiła, że będzie robić dokładniejsze notatki, aby przydały się też innym. Dopisała szybko kilka informacji, póki nie uciekły jej jeszcze z pamięci i dopiero teraz zauważyła, że niektóre słowa zapisała po czesku. Nie zmartwiło jej to jednak, bo i tak miała zamiar przepisać je w całości, skoro ma się nimi podzielić. - My się jeszcze musimy spotkać na pracę domową - zagadała, korzystając z okazji, że dziewczyna sama do niej podeszła. Ucieszyło ją, że najwidoczniej Caelestine nie ma jej za złe, w jaki sposób ukazała jej wady na zajęciach z działalności artystycznej.
Stał przy swojej kuzynce słuchając coraz śmieszniejszych pomysłów. Profesor Cromwell chyba także nie wiedział jak skomentować niektóre odpowiedzi, jedynie taksując uczniów wzrokiem. Zwrócił uwagę na kilka postaci - na tę dziewczynę z Hufflepuffu z mocnym akcentem, na Pandorę, która nie dość, że pojawiła się na zajęciach, to nawet odpowiadała na konto nie wiadomo jakiego domu, wyłapał także wzrokiem kilka osób, które kojarzył. Pojawiła się też ta ruda nauczycielka, która krzyczała jakieś bzdury na ceremonii otwarcia. Chociaż, kto wtedy nie wygadywał irracjonalnych rzeczy? Aż mu się gorąco zrobiło na samo wspomnienie tej fali zażenowania, która oblała go w chwili kiedy zrozumiał, że powiedział jakieś sekrety pierwszej lepszej osobie. Wstydziłby się teraz nawet na nią spojrzeć, a co dopiero wyjaśnić, czy spróbować się wyłgać. Żeby odciągnąć swoje myśli od tego tematu, zaczął przeszukiwać w głowie kolejnych gatunków, które kojarzyły mu się z nocą. Większość już padła, zaczynały się coraz bardziej pokręcone pomysły. Spojrzał na swoich kolegów z domu Kruka, porozrzucanych gdzieś koło niego, po czym zaryzykował i odchrząknął. - Zwodnik? W końcu to jego światełko musi być widoczne, a w dzień z tym ciężko - nie był nawet pewny, czy to faktycznie zwierzę, które można oglądać tylko w nocy, jednak jego logika była niepodważalna prawda? Przycisnął lekko Elaine do swojego ciała, bowiem nie przepadałam za odpowiadaniem w takim tłumie. W końcu kilka osób musiało na niego zwrócić wzrok, a to go strasznie rozpraszało.
April Jones
Wiek : 36
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 161 cm
C. szczególne : mnóstwo piegów, niski wzrost, często nosi kwiaty we włosach
April stała tam gdzieś z boku, nie spodziewając się, że ktokolwiek zwróci na nią uwagę. Nie chciała rzucać się w oczy, w końcu to nie była jej lekcja, a ona znalazła się tutaj razem z o wiele młodszymi uczniami tylko przez swoje dziwne zafascynowanie zwierzętami. Najchętniej sama udałaby się na spacer po lesie i błoniach, jednak zawsze dodatkowa wiedza, którą uraczy ją jej współpracownik była cenna. Dla Jones nie liczyło się zbytnio co o niej ludzie pomyślą, chociaż jeżeli Hal będzie chciał ją wyprosić z lekcji, oczywiście to zrobi. Stała sobie więc z boku, ogarniając przybyłych uczniów, zastanawiając się czy na jej lekcjach też będzie taka frekwencja oraz próbując pokojarzyć twarze ze stażu, który odbywała kilka miesięcy wcześniej, z uczty lub z tego krótkiego pobytu na Saharze. Większą uwagę zwracała na swoje kochane Puszki, które zapewne już traktowała jak własne dzieci, nawet nie znając ich imion. Kiedy przywitał się z nią pierwszy Krukon, zajęło jej chwilę skojarzenie faktu, że to do niej się zwraca per pani Profesor. Skończyła kursy i inne takie, jednak nie czuła się jeszcze pełnoprawnym nauczycielem i możliwe, że nie poczuje się nigdy. Uśmiechnęła się do chłopaka, który miał na piersi odznakę prefekta, a nawet odkrzyknęła powitanie Jonasa, bo przecież nikt jej nie zabroni być miłym. Chwilę później do sali wszedł starszy od niej profesor Cromwell, który chyba nie miał jej za złe tego wtargnięcia. Kiedy skinął do niej głową, wyszczerzyła się, odwzajemniając gest. Pomyślała, że koniecznie musi później do niego dołączyć w trakcie spaceru. Jedyną wadą przyjścia na lekcję, było to, że nie mogła w niej aktywnie uczestniczyć. Może dla jakiegoś urwisa byłoby to plusem - siedzenie cicho i bycie pewnym, że nikt mu nie zada przypadkowego pytania, na które odpowiedzi nie znał, bądź nie potraktuje ujemnymi punktami. Jones aż się musiała ugryźć w język, żeby nie wykrzyknąć nazwy jakiegoś stworka pomiędzy próbami uczniów. Na szczęście pojawiła się obok niej @Morgan A. Davies, która zaczęła komentować przebieg zgadywanki. - Nienawidzę pająków. Kocham wszystkie zwierzęta, ale do nich nie mogę się przełamać. - Powiedziała dość cicho, żeby nie przeszkadzać opiekunowi Gryffindoru, a także, żeby nikt nie pomyślał, że spoufala się z Moe. Im szybciej nauczy swoich uczniów, że przy niej mają czuć się swobodnie, tym lepiej. W milczeniu słuchała kolejnych odpowiedzi, dopóki ktoś z wymiany w końcu nie zabrał głosu, a @Hal Cromwell nie zadał jej pytania. Chyba jej, ale raczej nie pytałby się uczniów o sprawy profesorskie. Skupiła się, próbując sobie przypomnieć czy ktokolwiek im coś mówił na ten temat, ale także nie miała pojęcia co robić z przyjezdnymi. Pokiwała głową, jednocześnie unosząc odrobinę ramiona, pokazując w ten sposób, że nie ma zielonego pojęcia co można by było zaproponować Pandorze. Może powinna wybrać sobie dom, dla którego chciałaby zbierać punkty? To było odrobinę niesprawiedliwe, więc nic zasugerowała, a po prostu wróciła do obserwowania wszystkiego.
Niamh O'Healy
Rok Nauki : V
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : irlandzki dialekt, odstające uszy, krzywy ryj
Jej genialny patent na podawani niemagicznych, ale za to pewnych zwierząt został podpatrzony i ktoś jej ukradł zarówno sowy, jak i nietoperze. Niamh oczywiście nie omieszkała oburzyć się w myśli i pewnie było to też widoczne na jej twarzy, ale miała dość rozsądku, żeby nie robić z tego powodu awantury. Z resztą nie miała na to czasu, musiała wymyślić jeszcze jakieś stworzenie aktywne nocą i nie było to już tak proste jak wcześniej. Szukała inspiracji na twarzach innych uczniów, próbując sobie przypomnieć co oni mówił, żeby może olśniło ją tak jak z łasicą. Jej wzrok padł na opiekunkę jej domu. Ona akurat nie odpowiadała, więc nie było z niej pożytku, chociaż... Niamh pacnęła się dłonią w czoło. - No kurde, no borsuk!
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Spojrzała na April ze zdecydowanie niewyraźną miną, ewidentnie podzielając, przynajmniej w pewnym stopniu, jej uraz do pajęczej gromadki. A do akromantul to już na pewno. Sama myśl, że mogliby się nadziać na te potwory w Zakazanym Lesie podczas lekcji przyprawiała ją o dreszcze. Pokiwała jednak jedynie głową w stronę cioci, nie siląc się na żaden komentarz, który miałby podkreślać straszność, czy obrzydliwość magicznych kreatur. Być może wśród zebranych znalazłby się jakiś fan pajęczaków, który nawet akromantulom byłby gotów dać szansę. I nie miała nic przeciwko, dopóki działo się to z dala od niej, a pupilek nie biegał radośnie po szkolnych korytarzach, gdy wydostał się z terrarium. Brr. - Kuguchary. - wyrzuciła z siebie wraz z myślą, że koty tak ogólnie były raczej nocnymi stworzeniami, niezależnie od tego, czy właścicielom domowych kocisk się to podobało, czy nie i jakie wśród nich panowały przeświadczenia. Nie miała pewności, czy jej tok łączenia faktów był słuszny, ale też nie miała w zwyczaju wyrzucać z siebie wszystkiego, co w pośpiechu przyniósłby jej na usta niewyparzony język. Jak było tym razem?
Hal Cromwell
Wiek : 62
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : okulary do czytania, bardzo zły tatuaż na lewym ramieniu (podgląd w kp)
Wyglądało na to, że system naprawdę nie przewidywał dodatkowych nagród dla przyjezdnych, co wprawiło go w lekkie zakłopotanie. Miał jednak nadzieję, że uczniowie z wymiany, którzy pisali się nie nią dla własnych korzyści i rozwoju, są na to przygotowani i nie potrzebowali zachęty do nauki w postaci jakichś tam punktów. - Testrale podobnie jak jednorożce. Nie są jakoś specjalnie aktywne w nocy, więc lepiej obserwować w dzień, bo lepsza widoczność. - skomentował odpowiedź Morgan - Także za pięć. Chociaż sporo nocnych zwierząt pozostało nieodkrytych, w tym główna atrakcja dzisiejszego wieczoru, to odpowiedzi zaczęły padać coraz rzadziej i w sumie czas na to był najwyższy. Hal i tak był pozytywnie zaskoczony aktywnością, a nie mieli przecież całej nocy. Jutro wszyscy mieli rano lekcje - on też, a niestety nie miał już dwudziestu lat, żeby funkcjonować jak człowiek przez dwie doby bez odpoczynku. - Dobra, kto miał przyjść ten przyszedł, także możemy w końcu wyjść z zamku. - oznajmił ruszając w stronę drzwi - Jak sami udowodniliście obserwacje przyrody w nocy mogą być równie pasjonujące co w dzień. Do tego, do końca zajęć, poznacie jeszcze przynajmniej jeden nocny gatunek.
//zt wszyscy;
przenosimy się na razie tutaj. Czekacie tam na mój post, który pojawi się za max naście godzin. Nie będzie to główny temat lekcji, tylko taki przerywnik, bo mi przyszło do głowy, żeby skorzystać z okazji ;p Tam też będą informacje co dalej. Albo w sumie zanim mój post się pojawi, a komuś bardzo chce się pisać, to może opisać drogę przez błonia do tego miejsca. Można gadać z ziomeczkami, można zagadywać mnie, itp.
Punktacja na razie: S: 45; H: 43; G: 65; R: 35 i +7 do satysfakcji dla Pandory
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Gunnar Ragnarsson pod krawatem. Zapamiętajcie ludzie. W sensie. Pod krawatem naprawdę, a nie jedynie udający, że nosi krawat, w istocie przewieszając go sobie luźno dyndający pomiędzy wikińskimi wisiorkami. Prychnął jednak ostatecznie, bo chociaż próbował udawać przykłądnego prefekta, wytrzymał w tym postanowieniu zaledwie pięć minut, zanim sięgnął do szyi, zdecydowanym ruchem rozluźniając pętle zacieśniającą się na koszuli,a chwilę potem odpiął dwa, a w akcie zdecydowanego buntu, trzeci guzik, z ulgą poprawiając jedynie odznakę prefekta na piersi. Bardziej niż na nieskazitelnym wizerunku, zależało mu na poczuciu ducha szkoły. Nie znał ku temu lepszej sposobności niż angażowanie się w życie szkolne. W istocie, nie spodziewał się, że dyrekcja rozpatrzy jego kandydaturę jako prefekta poważnie, a jednak... referencje od Nessy wydały się zrobić swoje, bo stał tu teraz. Funkcjonalny. Starając się sam siebie przekonać, ze posiada odpowiedni dla tej pozycji entuzjazm, żeby w końcu skoncentrować się na zacieśnianiu szkolnych więzów. W dawnej szkole uchodził za mniej lekceważącego. Świecił przykładem dla kolegów. Dawniej jednak... cóż, wszystko było inne. Teraz, jakby, obowiązków uczył się od nowa. Małymi kroczkami. Najpierw chciał zarazić swoją pasją uczestników koła, do którego jako przewodniczący zgłosił się sam. Czuł niejaką ekscytację, może nie pełnieniem roli przewodnika grupy, a samymi planami na dziś dzień. Kiedy usłyszał od profesorów, jaką sprawą mogą się zająć... cóż. Czekał na to spotkanie cały dzień. Liczył minuty, kiedy będzie się mógł podzielić się planami na dziś z innymi. Wyjątkowo, jak na siebie, zjawił się nawet wcześniej. Pomimo, ze siadł na schodach, totalnie obojętny, totalnie niewzruszony, wewnątrz wrzał, bo już wiedział, co ich dzisiaj czeka.
Zdążyła zrobić wszystko co było jej potrzebne na dziś, nawet odrobić lekcje za Anfima, nie mówiąc już o popołudniowej przebieżce skrajem lasu, a i tak miała mnóstwo czasu do spotkania koła fanów fauny. Zapisała się jako członek względnie niedawno, głównie dlatego, że niespecjalnie czuła się zdolna do członkostwa w czymkolwiek tego typu. Raz zajrzała do klubu dzielnych dysputantów przez uchylone drzwi sali, dlatego oczywiście, że profesor Shercliffe był prowadzącym zajęcia, ale rozbolała ją głowa od ilości i prędkości wypowiadanych słów co ją zraziło do uczestnictwa w czymkolwiek związanym z zajęciami pozalekcyjnymi. Kiedy chodziło o zwierzęta było w jej przypadku trochę inaczej. Uważała je za piękny element otaczającego ją świata, szczególnie te magiczne, uznawała jednak ich niższość pod ludźmi i choć rzecz jasna do każdej istoty żywej należy podchodzić z szacunkiem to zwierze powinno znać swoje miejsce. Ojciec uczył ją wiele lat, że pozwolenie jarchukowi na choć jednokrotne wyczucie wyższości, bądź choćby cienia równości między nim a czarodziejem mogło prowadzić do śmierci tego drugiego. Wychowana w takiej wierze nie mogła znikąd wziąć innych wniosków. Zeszła na dół z dormitoriów gryfonów, by w szkolnej kuchni poprosić pięknie przesympatyczne skrzaty o jabłko, czy dwa i stawiła się na spotkaniu koła w sali wejściowej, ciekawa czym będą się zajmować. Po ćwiczeniach zawsze robiła się głodna, więc żeby nikogo nie denerwować stanęła gdzieś z boku i w spokoju jadła swoje jabłko. W torbie miała drugie, rzecz jasna na potem, bo kto jak kto ale Islandzki ślizgon wyglądał na kogoś, kto im zapewni kolejną kupę ćwiczeń. A brzuszek domaga się kalorii!
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Była świeżym nabytkiem koła Fauniarzy, ale i tak z miejsca zdecydowała się na uczestnictwo w wyznaczonych przez jego lidera zajęciach. Jak się okazało, był nim Ragnarok, co początkowo ostudziło jej zapał, jednak uznała, że wystarczy założenie, aby nie być z nim w grupie i wszystko powinno się pięknie udać. Nie miała pojęcia, co Ślizgon planował, ale wychodziło na to, że, jak to zwykle u ONMS-owych świrów, chodziło o wyjście na zewnątrz. Akurat na to była gotowa, bo miała na sobie tyle warstw, że, póki byli wewnątrz szkolnych murów, pod szalikiem powoli robiło jej się za ciepło i postanowiła nieco odwinąć go z szyi. Póki co nie było zbyt licznie, do czego przyzwyczaiło ją wcześniejsze spotkanie runiarzy. Tam też początkowo osób było dwie, aby potem poszerzyć uczestników do sześciu sztuk. Davies postanowiła stanąć pod ścianą i wyczekiwać rozpoczęcia, bo nie zostało zbyt wiele czasu. Machnęła ręką do Albiny i skinęła na Gunnara, w myślach nadając mu przydomek Gumochłonssona, choć nie miała zamiaru dzielić się tą mądrością z resztą świata.
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Dzisiejszy dzień dla Gryfonki zaczął się od spotkania kółka Fauny,po drodze zajrzała do Wielkiej Sali i zabrała do torby kilka ciasteczek i jabłko. Poprzez boleści głowy, nie mogła wygramolić się z łóżka dość długo. Ruszyła jednak na wyznaczone miejsce spotkania nie do końca nawet dosuszając włosy. Trudno mieć czas, jeśli cały ranek leży się w łóżku. Nie śpiesznym krokiem, wiedząc, że jest już nie źle spóźniona, doszła wreszcie, gdzie zobaczyła zebranych a niby tyle się na to kółko zapisało a tak mało nas. Podeszła więc do nich z lekkim uśmiechem.