Wchodząc głównym wejściem do zamku, pojawia się w tym miejscu. Stąd można dostać się do wszystkich innych innych części Hogwartu, jak Wielkiej Sali, schodów oraz podziemi. Sklepienie jest tak wysoko, że niemal niemożliwe jest jego zobaczenie. Jest to miejsce spotkań uczniów, szczególnie gdy są z innych domów. Pierwszego września panuje zazwyczaj straszny tłum, gdy wszyscy cisną się do Wielkiej Sali.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz 2014 - 18:18, w całości zmieniany 1 raz
- Ta... z najfajniejszą... W sumie innej gryfonki nie znam za dobrze- stwierdził poprawiając krawat. Skierował się na piąte piętro, gdzie znajdował się Salon Wspólny, delikatnie popychając plecy Hayley.
Oboje weszli do Sali Wejściowej. - Aa ! - nagle przypomniało mu się coś. Przystanął na chwilę - Accio kubki gryzące nos ! - zawołał. Po chwili przez otwarte drzwi wleciało sześć kubeczków. - Mam jeszcze to - odparł pokazując Gabrielle swoje ostatnie zdobycze ze sklepu zonka. Widział, że dziewczyna czegoś się boi. Natychmiast przypomniał sobie o cennych punktach, na które ciężko pracowali. - Nie martw się, nadrobimy, może i ja się wreszcie ruszę z pokoju - pocieszył ją, przy okazji podając jej trzy kubki - teraz musimy coś wymyślić.... Jakieś propozycje szeregowa Gab ? - zaśmiał się wzruszając powoli ramionami.
Randy miał naprawdę sporo rzeczy przydatnych do robienia kawałów. Gabrielle wzięła od niego w rękę kubki. - Nie martwię się aż tak punktami, bo mamy ich całkiem sporo. Tyle że ja po prostu nie robiłam jeszcze kawałów nikomu - przyznała się. - Szeregowa? A co my w wojsku jesteśmy? - zaśmiała się. - Musimy to zrobić tak, żeby nikt nie mógł nam udowodnić, że to my. Kubki można zostawić na stołach... Szkoda, że nie mamy peleryny niewidki - powiedziała trochę smutno. - No ale od czego jest proszek natychmiastowej ciemności - dodała natychmiast.
Megan przechadzała się zamyślona po zamku, gdy (...) jej uwagę przykuła gryfonka oparta o parapet. Podeszła zwinnym krokiem do dziewczyny i uśmiechnęła się. - Cześć - rzekła swym łagodnym i przyjaznym głosem. Po chwili zastanowienia Megan pomyślała, że może dziewczyna chciała pobyć tu trochę sama.- Hmn nie przeszkadzam?
(...) Emma nie od razu odpowiedziała Megan. Stojąc tu tak sama zamyśliła się i nie wiedziała co się dzieje naokoło. i jakież musiało być jej zdziwienie, gdy nagle spostrzegła, że jest tu z nią trójka nowych osób, których z pewnością nie znała. - Cześć. - przywitała się z Megan. Oczywiście nie mogła wiedzieć, jakie pytanie jej zadała. - O czym mówiłaś? Wybacz, zamyśliłam się. - wytłumaczyła się szybko i odwróciła milimetr w jej stronę.
- A, nie, nie przeszkadzasz. - odparła przyglądając się jej twarzy. Wydawało jej się, że skądś ją zna... Może z jakiejś lekcji? Cóż, możliwe. - Jak się właściwie nazywasz? - zapytała. W końcu się nie przedstawiła. Ale wyglądała na mniej więcej w wieku Emmy. Chociaż… kto tu nie wygląda na jej wiek? Raczej większość wygląda. A przynajmniej z tą większością miała przyjemność rozmawiać.
Megan uśmiechnęła się przepraszająco. - Wybacz nawet się nie przedstawiłam. Megan Hewson - Puchonka podała dziewczynie rękę w powitalnym geście. Meg spojrzała na gryfonkę uważnie się jej przyglądając. - Jesteś gryfonką? Prawda? Hmn...ja pochodzę z Hufflepuffu. Siódma klasa- Megan uśmiechnęła się szeroko. Nigdy jeszcze w ten sposób się nie przedstawiała, ale przynajmniej gryfonka już coś o niej wiedziała.
- Ta... Miło mi. A ja się przedstawiłam? No w każdym razie - Emma. - odparła. Nie musiała wspominać w jakim jest domu. Wystarczy przecież spojrzeć na szatę. A więc Megan jest w siódmej klasie. Gdyby gryfonka miała ocenić jej wiek, to na pewno oceniłaby ją na młodszą. Z pewnością nie wyglądała na 17 lat. ale pozory jak widać mylą. - A więc - zagaiła - Masz jakieś plany na wakacje? - zapytała. Może choć raz nie będzie musiała gadać o szkole.
- Hmn na wakacje - Megan czuła już te piękne słoneczne dni w Volterze lub w Weronie, ciocia Meg brała ją w niesamowite miejsca i takie piękne. - Zależy co moja ciocia wymyśli, mam nadziej, że zobaczę Weronę lub Florencję. W każdym bądź razie będę zwiedzać Włochy lub cieszyć się słońcem w rodzinnym mieście, w Volterze. - A co ty będziesz porabiać w wakacje? - Megan spojrzała na Emme i uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.
- Wow, Włochy - powtórzyła po niej tępo. - Nigdy nie byłam za granicą. Oczywiście poza przyjazdem tutaj. Jeżeli chodzi o wakacje... no zapewne będę siedziała w domu. Razem z ojcem, nigdy nie wyjeżdżamy. Zresztą nie wiedzielibyśmy jak się zabrać. - wyjaśniła. Właściwie to nawet nie żałowała. Zdecydowanie wolała lenić się w domu, niż spacerować po tych malowniczych uliczkach i zwiedzać jakieś stare zabytki. A w domu w Irlandii nigdy nie było nudno. W ich mieście zawsze coś się działo. - A ty jesteś z Londynu? - zapytała.
Megan uśmiechnęła się do niej ciepło. - Nie ,moje rodzinne miasto to Voltera, we Włoszech.- Puchonka przeczesała włosy palcami - Mieszkam razem z ciocią i wujkiem. -Hmn a ty jesteś z Irlandii? - Meg uważała całą Wielką Brytanie za cudowne miejsce, tu także można zwiedzić dużo ciekawych rzeczy. No i oczywiście sama histoia jest interesująca.
- Taa, z Irlandii. Konkretniej to z Dublina. To stolica Irlandii. Uwielbiam ten kraj. Wszędzie jest tak zielono... Nawet można powiedzieć, że tak bajkowo. - stwierdziła. Emma, uwielbiała swój kraj i mogła o nim mówić godzinami. Jednak postanowiła oszczędzić Megan. - A Twoi... rodzice? Mówiłaś, że jesteś z ciocią i wujkiem. Czemu nie mieszkasz z nimi? - zapytała.
Megan spojrzała na dziewczynę swoimi miodowymi oczami i zamyśliła się. - Moi rodzice...nie żyją..- rzekła powoli puchonka i spojrzała na dziedziniec - miałam wtedy dziesięć lat. Siostra mojej mamy się mną zajęła, także jest czarodziejką, jedynie wujek jest mugolem. Megan spojrzała na Emme i lekko się uśmiechnęła. - Nie wiem czy chcesz tego słuchać, poza tym to nie jest wesoła opowieść. Już nie umiem płakać, racja trudno było mi się z tym pogodzić , ale życie toczy się dalej. Niestety nie zawsze jest tak jakbyśmy chcieli. - Hmn Emma? Mówiłaś o Dublinie, że jest to piękne miejsce. Opowiedz mi coś o nim. Ja uwielbiam słuchać.
- Przykro mi. – odparła tylko. Nie była dobra w pocieszaniu ludzi. Jasne, mogła powiedzieć- „Wszystko będzie dobrze”, ale co to da? Ta druga osoba i tak będzie miała to gdzieś. A mówienie przecież powinno mieć jakiś sens. - Zależy co Cię konkretnie interesuje. – powiedziała. – jest tam wiele pięknych miejsc. Panoramy, katedry. Co roku przyjeżdża tam mnóstwo osób, na wycieczki. Ale i tak Irlandia najpiękniej wygląda nocą.
Megan się uśmiechnęła do dziewczyny przyjaźnie. - Opowiedz mi o twoim domu, tam gdzie mieszkasz. Jak tam wygląda, jacy są ludzie. - Puchonka przymknęła oczy. Próbowała sobie wyobrazić Dublin, te wszystkie uliczki. Była ciekawa, czy Dublin jest tak samo piękny jak Voltera. - I czy widziałaś może panoramę nad rzeką Liffey? Słyszałam, że nocą jest tam bardzo pięknie. Tak jak właśnie wspominałaś, że Irlandia wygląda najpiękniej wieczorem.
- Hm, wiesz myślę, że ludzie wszędzie są tacy sami. Przynajmniej kiedy przyjechałam do Hogwartu nie czułam jakiejś różnicy. Co do panoramy, chyba każdy, kto na dłużej zatrzymał się w Irlandii musiał ją widzieć. To bardzo popularne miejsce. – powiedziała. Cóż, Emma nie lubiła mówić. Właściwie to już wolała słuchać. Kiedy ktoś prosił ją, by cos opowiedziała miała mały problem. Nie umiała tak naturalnie przechodzić od tematu do temat. Już wolała kiedy ktoś zadawał konkretne pytania. - A może ty coś opowiedz o mieście z którego pochodzisz? Nawet nie zapamiętałam nazwy. Naprawdę, nigdy o takim nie słyszałam. – przyznała.
- Moje miasto - Megan zamyśliła się, nie wiedziała jak najlepiej przedstawić Volterre, na pewno nic nie oddawało jej prawdziwego piękna, nawet opis jego wyglądu. - Jak już wiesz mieszkam we Włoszech. Volterra jest historycznym miastem z czasów rzymskich. W prowincji Piza, tam jest ta krzywa wieża. Niesamowite miejsce. Są tam stare uliczki, różne zabytki, w powietrzu unosi się zapach kwiatów, rosnących na balkonach. Volterra znajduję się pomiędzy dwiema rzekami. Najbardziej lubiła się kąpać w Cecinie. Kiedy żar słońca palił moje policzki i ciało, tam najlepiej się można było ochłodzić. Zwłaszcza te widoki, te plaże.- Meg spojrzała na Emme, bała się, czy przypadkiem jej nie zanudziła. - Mam nadzieję, że nie masz mnie już dość, ale jak zacznę już coś opowiadać to nie umiem przestać. Kocham swoje miasto i ciesze się bardzo, że mogę tam mieszkać.
Skinęła głową, jakby chcąc ją utwierdzić w przekonaniu, że słucha. - To pewnie bardzo tęsknisz za swoim miastem…? – bardziej stwierdziła niż zapytała. Dziewczynie nie przeszkadzało gadulstwo Megan. Wręcz przeciwnie, stawiało ją to w bardzo komfortowej sytuacji. - Czy włosi nie mają ciemniejszego koloru skóry? Przynajmniej tak mi się wydawało… Ty masz bardzo jasną karnację. – zauważyła wskazując głową na Meg. - No ale, na przykład jakie restauracje lubisz odwiedzać? Jakieś restauracje z jakimś oryginalnym jedzeniem? – zasugerowała nowy temat do rozmowy.
- Tęsknie za nim, ale nie chce jeszcze wracać. To mój ostatni rok w tej szkole. Już tu nie wrócę więc nie chce jescze wakacji. - Megan przeczesła włosy dłonią, nie wiadomo czemu ale w jej oku ukazała się mała łezka. Puchonka otarła ją, tak aby Emma nie widziała. A słysząc pytanie gryfonki zaśmiała się. - Tak, powinnam być, ale widzisz karnacje odziedziczyłam po ojcu. Tata był anglikiem. Rodzice poznali się właśnie w Hogwarcie. - Megan uśmiechnęła się do siebie. - Hmn restauracje? Wiesz w Volterze, mamy domowe obiady, ale uwielbiam kuchnie ristorante, oprócz tataru z łososia, którego zaserwowali w jednej z restauracji we Włoszech. Tyle miast zwiedziłam ale nie pamiętam jakoś nazw restauracji, w których jadałam. Tak jak mój tata uwielbiam ''Primo'' czyli pierwsze danie. ''Formaggio e frutta'' też są przepyszne, to są te wszystkie sery. Ale nie znosze ''Digestivo'' to podają na dobre trawienie. Różne likiery, ochyda. - Meg zaśmiała się głośno.- A w jakich ty daniach gustujesz? Masz swoją ulubioną restauracje?
Gdy Hayley przekroczyła próg Zamku, jej twarz rozjaśnił wielki, szczery uśmiech. Postawiła walizkę na ziemi i rozprostowała plecy. Jak dobrze było znów znaleźć się w domu. Rozglądała się po bardzo dobrze znanej Sali Wejściowej, nie mogąc się nacieszyć jej widokiem. Miesiąc poza szkołą dla niektórych może być zbawieniem, ale w jej sytuacji było przeciwnie. Pomijając to, że i tak nie mogła oddać się obijaniu - jej rodzice uparli się, by pod ich nadzorem przerabiała materiał. Rodzice. Uśmiech trochę zbladł, ale nie zniknął całkowicie. Cóż, była przygotowana na to, że do niczego ich nie przekona.
Kompletnie nie wiedziała o czym Megan mówi. „Primo”? „Formag… coś tam”? Zmarszczyła czoło. Nigdy nie interesowała się kulturą innych państw. A już szczególnie Włoch. - Nie mam ani ulubionych dań, ani ulubionych restauracji. – sprostowała z lekkim uśmiechem. – Ogólnie, to w restauracjach nie bywam. Jem tylko w domu… Właściwie to nigdy nie zwracałam uwagi na to czy mi jedzenie smakuje, czy nie. – wyjaśniła krótko. I rzeczywiście tak było. Niektórzy ludzie z jej sąsiedztwa cieszyli się, że w ogóle mają co włożyć do garnka. - I co będziesz robiła po Hogwarcie? Chciałabyś wrócić do Włoch? – zapytała. Już gdy to mówiła spostrzegła Splend zmierzającą przez Salę Wejściową. - Witaj Hayley. – przywitała się z nią krótko, po czym jej spojrzenie na powrót spoczęło na murze.
- Oprócz tego, że doszło i odeszło paru nauczycieli to z tego co wiem nic więcej się nie zmieniło. – odparła. - Za to widzę, że u Ciebie wręcz przeciwnie. – wskazała głową na walizkę. Nawet nie zauważyła kiedy wyjechała. Chociaż rzeczywiście ostatnio nie widywała jej na lekcjach…
Megan zaśmiała się po cichu, racja w tych daniach można było się pogubić, jednakże ona uwielbia włoską kuchnie. Puchonce zrobiło się smutno na wieść, że gdy ona jada potrawy o nazwach z kosmosu inni ludzie nie wiedzą co maja włożyć do garnka i jak nakarmić swoją rodzinę. Była żenująca, zachwycać się tak jedzeniem. Gdy Emma się spytała o jej przyszłość zauważyła Hayley, która weszła do zamku. Tak dawno jej nie widziała, racja nie znały się za dobrze, ale stęskniła się za nią. Uśmiechnęła się szeroko. - Witamy w Hogwarcie Hayley - rzekła przyjaźnie i uścisneła ją lekko. - Jak ja długo już cie nie widziałam. Widzę, że się nawet zmieniłaś- u gryfonki można było zauważyć zdrowe rumieńce na twarzy i błyszczące oczy. Z pewnością się cieszyła wiedząc, że wraca do Hogwartu. Megan miała nadzieję, że i ona kiedyś odwiedzi jeszcze szkołę.