Wchodząc głównym wejściem do zamku, pojawia się w tym miejscu. Stąd można dostać się do wszystkich innych innych części Hogwartu, jak Wielkiej Sali, schodów oraz podziemi. Sklepienie jest tak wysoko, że niemal niemożliwe jest jego zobaczenie. Jest to miejsce spotkań uczniów, szczególnie gdy są z innych domów. Pierwszego września panuje zazwyczaj straszny tłum, gdy wszyscy cisną się do Wielkiej Sali.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 18:18, w całości zmieniany 1 raz
-Żadna dziewczyna nie jest statystyczna- Powiedziała z lekkim uśmiechem. No, bo to była prawda. Każda miała w sobie coś, co mozna podziwiać, tylko niektórzy są na to ślepi. Na przykład chłopcy. Ale co się dziwić, skoro są opóźnieni umysłowo o trzy lata. -Wziełabym właściwie jedną czy dwie osoby. Namidę napewno- Mruknęła odwracając w bok wzruk i mimowolnie się rumieniąc. -A ty kogo z grona znajomych? Wole uwcześnie wiedzieć- Lepiej, żeby to nie był któryś z jej odwiecznych rywali. Niezbyt by się wtedy miło złożyło między towarzystwem.
Westchnęłam cicho. - Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem, kto zechciałby iść. - Odpowiedziałam, po chwilowym zastanowieniu. - Masz rację, ale zauważ że zadziwiająca większość zachowuje się niemal tak samo. To tak zwane klony - zaśmiałam się lekko.
-Rozumiem- Westchnęła. Czyli jak na razie nie może być pewna niczego. Oby nie dostała nagle olśnienia i nie zabrała jakiś puchonów czy innych zmor. -Rozumiem, że głowne masz na mysli różowe panienki w stylu- Po ostatnim słowie zmieniła głos na bardziej piskliwy. -Aaa, paznokiec mi się złamał- Ozy sztucznie jej się zaszkliły. Przeszła kilka kroków zbyt mocno ruszająć biodrami i wróciła na swoje miejsce ze śmiechem.
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym się głośno nie roześmiała. Uwielbiałam śmiać się z takich laluni, a parodia wykonana prze Connie była zadziwiająco prawdziwa. Kiedy do mnie wróciła właśnie ocierałam łzy śmiechu. Tak naprawdę, rzadko się śmiałam, i było mało osób które potrafiły to wywołać. - Tak, właśnie o takie mi chodziło. - Powiedziałam, gdy nieco się uspokoiłam.
-Nadaję się na plastik prawda?- Powiedziała już swoim ponurym głosikiem i zaśmiała się jeszcze raz cicho. Czasem musiała zgrywać taką lalę, kiedy to kuzynki wrabiały ją w jakieś dziwne i zagmatwane strategie podrywu czy coś. -Chyba się opiłam czymś... zapewne powietrzem, bo mi odwala- Mruknęła siadając na schodzy i spoglądając w sufit. -Albo za dużo cukru.
- Jak nikt inny. Musimy kiedyś spróbować przeżyć choć jeden dzień w ich skórze - powiedziałam uśmiechając się złośliwie. - Nie wiem co pijesz, ale to jest dobre
-No, zawsze możemy jutro. Zafunduje się w różowe kozaczki, krótką jeansową mini, top z dekoldem do pępka i sztuczne paznokcie. Jeszcze jakiś osty makijaż i będzie idealnie- Wyliczyła zastanawiając się, czy czasem nie ma którejś z tych rzeczy. Z Makijażem też zapewne będzie problem. Wzięła ze sobą tylko błyszczyk, który ostatnio zjadł jej widłowąż, bo położyła za blisko klatki.
- Ha! Może jeszcze to przemyślimy - Powiedziałam z uśmiechem. Spojrzałam na zegar. Strasznie długo rozmawiałyśmy, a tu trzeba się pouczyć. - Wybacz, ale muszę już iść. Miło było porozmawiać. - Uśmiechnęłam się i odeszłam w stronę wieże Gryfonów.
-Cześć- Mruknęła do odchodzącej Sary i lekko machnęła jej ruchem ręki, po czym sama ruszyła przed siebie, w obojętne miejsce w zamku. Ciągnął ją prawy korytarz, to też zdała się nainstynk. Niedługo jednak trafiła do wielkiej sali.
Wszedł do zamku. Właściwie, to pierwszy raz w życiu przekroczył jej próg. Dlatego rozejrzał się, otwierając lekko usta. Spojrzał na górę, na sklepienie, które zdawało się nie mieć żadnego końca. Kąciki ust uniosły się mimowolnie. Miał na sobie ogromny płaszcz, zbyt duży na niego. Płaszcz posiadał chyba setki, a przynajmniej dziesiątki kieszeni, w których pobrzękiwały cicho różne przedmioty. Nieświadomie nawiązał do tradycji, ale nieznana była mu postać Hagrida, dawnego gajowego. Zmierzwił włosy, rozpryskując kropelki na różne strony i wiedziony zapachem, postanowił udać się do Wielkiej Sali.
Davis wkroczyła do sali wejściowej, a raczej wdrapała się do niej po schodach, wyprowadzających z lochów. Pomieszczenie było puste, ale w końcu umówiła się z Melanie na wpół do siódmej więc było jeszcze dużo czasu. Zaciągnęła się powietrzem, które w tej części zamku było zaprawdę czyste, a to wszystko dzięki częste,u otwieraniu się głównych drzwi. Podeszła ku parapetowi, na którym jeszcze w tamtym roku przesiadywała z Larsem. Miejsce dla vipów. Podobało się jej to, jak spędzała z nim czas. Wskoczyła na parapet i popatrzyła w okno. Pogoda była w sam raz na mały wypad. Dotknęła kieszeni, w której miała pieniądze i stwierdzając, że je wzięła, zaczęła czekać na Puchonkę.
Weszła do sali, jednocześnie przeliczając pieniądze. Podniosła głowę i rozejrzała się. Prawie od razu zauważyła Angie. Z uśmiechem podeszła do niej i oparła się o parapet. -[SPACJA]Hej, no to gdzie najpierw idziemy? - Zapytała, ledwo kryjąc podekscytowanie. Nie znała jeszcze dobrze Hogsmage. Hogsmeade
- O jesteś już! To super! - Ucieszyła się i od razu zeskoczyła z parapetu. - Proponowałabym najpierw do Pubu Pod Świńskim Łbem, gdyż muszę sobie kupić papierosy . Uprzedzam, że to miejsce nie jest jakieś wspaniałe, ale tam ci sprzedadzą wszystko. Dosłownie. Możemy się tam napić jakiegoś dobrego alkoholu, albo (tutaj chyba czegoś brakuje...?), jak nie będziemy mieć ochoty. Ja akurat na razie nie mam, - wyraziła swoją opinię - to wpadniemy na Kremowe Piwo do Trzech Mioteł. - Oblizała usta na samą myśl. - Potem oczywiście Miodowe Królestwo, i może przy okazji jeszcze jakiś inny sklep? Coś sobie wybieeerzesz. Davis otworzyła drzwi wejściowe, a zarazem i wyjściowe, Hogwartu i obie wyszły za zewnątrz. Musiały iść na nogach, w końcu Mel nie miała zdolności teleportacji. Dobrze, że to nie było aż tak daleko.
Schodząc po schodach zatrzymał się w Sali Wejściowej. Przepchnął się przez uczniów i stanął przy parapecie. Zaczął się zastanawiać czy nie wybrać się na krótki wieczorny spacer, ale na razie z niego zrezygnował. Nie był głodny, więc nawet nie pomyślał aby spojrzeć na drzwi prowadzące do Wielkiej Sali. Wszedł na parapet, wyjął z torby położonej obok książkę, którą ostatnio czytał i zagłębił się w lekturze. Nie zwracał większej uwagi na osoby przechodzące przez Salę Wejściową, i tak zdecydowanie dziś, było tu ciszej niż zazwyczaj.
Connie nudziła się jak nie wiem co. Wszystkie rzeczy, jakimi mogłaby się zająć zostały już dawno wykonane albo przez nią, albo kogoś innego. Damskie toalety zapchane, nauczyciele podirytowani. Nawet lekcje odrobione! Innymi słowem Nu-Da. Czwarte kółko po Hogwarcie doprowadziło ją do sali wjeściowej. Już kilka razy siedziała tu z kimś na schodach, ale mimo to miejsce nie należało do najfajniekszych. Ruszyła więc szybkim krokiem, by jak najszybciej się z tąd wydostać. W pewnym momencie coś ją podkusiło, aby spojrzeć w bok. Zauważyła siedzącego na parapecie chłopaka i... az się zatrzymała. Przyjrzała mu się cal po calu. Wymarzony ideał. Uchyliła aż na chwile ustach, pogrążając się w szoku. Niefortunnie zrobiła pierwszy krok, to też nogi zaplątąły jej się o siebie i wyrżnęła jak długa, wypuszczając z ręki ksiażkę, którą dopiero co wzięła z biblioteki.
Usłyszał huk, który spowodowała upadająca książka, a i przy okazji ciemnowłosa dziewczyna, która teraz leżała na podłodze i obrócił się w tamtym kierunku. Żałował, że nie miał przy sobie niczego czym mógłby uwiecznić tą chwilę, w końcu nie często Ślizgonom trafiają się takie występy, ale zawsze pozostawała pamięć. Jakby nigdy nic zaczął się śmiać, tym samym nie mógł wydusić żadnego złośliwego komentarza. Powoli się uspokajał, wciąż patrząc na Ślizgonkę rozłożoną na ziemi.
Westchnęła nie do końca zadowolona. -[SPACJA]Super. Zła Connie znów w akcji[SPACJA]- Mruknęła do siebie pod nosem i wstała, otrzepując kolana. Na jednym chyba nabiła sobie niezłego siniaka. No, trudno. Spojrzała kontem oka na śmiejacego się chłopaka. Zarumieniła się trochę. Ze złosci i ogromnego wstydu jednocześnie. No, ale jej blada cera nigdy nie pozwalała strzelić gigantycznego buraka. -[SPACJA]No bardzo śmieszne[SPACJA]- Powiedziała, odrzuacając na tyle dumnie jak się dało, włosy do tyłu. Kucnęła i podniosła książkę, wypowiadając kilka niecenzuralnych słów.
Musiał przyznać, że to przedstawienie było o wiele lepsze niż książka, którą czytał. Zauważył, że dziewczyna mu się przypatruje. Był już do tego przyzwyczajony, a wszystkie zasługi przypisywał swojej niesamowitej fryzurze. - A no, śmieszne, ale bywało lepiej. Zamknął książkę i po raz pierwszy rozglądnął się po pomieszczeniu. Tłum trochę się przerzedził. Czyżby miała z tym coś wspólnego ta dziewczyna? Zmrużył oczy i wrzucił lekturę z powrotem do torby. Po czym zeskoczył z parapetu.
Prcyhnęła i założyła ręcę z lekkim burmuszem. Nie ma to jak sie dla odmiany wygłupic. Zauważyła, że kilka osób zachichotała. To też jedną z nich zaszczyciła spojrzeniem. Gdyby wzrok zabijał, ten pierwszoklasista leżałby już martwy. Chyba to wyczuł, to też szybko się ulotnil razem z koleżanką. -[SPACJA]Nie widziałam cie wcześniej[SPACJA]- Oznajmiła blondynowi, robiąc kilkanasnie małych kroków w jego stronę. Przyjrzała się jego szacie. -[SPACJA]Puchon?-[SPACJA] Na jej twarzy pojawił się grymas.
Nie będę ci już więcej na czerwono zaznaczała postów, bo chyba za pierwszym razem zrozumiałaś, hm?
- Nie, Krukon. Pożyczyłem strój od kumpla. - Oznajmił poważnym głosem. Oczywiste było, że był z domu borsuka. Przynajmniej po ubraniu. Jego charakter trochę odbiegał od standardu. Zdanie o tym, że go wcześniej nie widziała w ogóle pominął, zresztą on ją też po raz pierwszy. Jakoś nie zwracał zbytniej uwagi na uczniów. - Wiesz, to takie zamaskowanie. Nie chcę żeby kojarzyli z książkami tylko osoby z mojego domu. Dalej prowadził swoją gierkę. Przy okazji ściągnął z parapetu swoją torbę.
-Krukon? Wybacz, ale nie wyglądasz na zbyt inteligentnego, to trudno mi w to uwierzyć- Zirytowała się już. Chłopak pogrywał sobie z nią a ona... no właściwie nie umiał przygotować sobie jakiś bardziej ciętych odzywek. Więc po prostu przez chwilę milczałą wgapiając się w niego. -Bardziej uwierzyłabym w ślizgońskie pochodzenie. To u nas się kręcą takie wypindrowane lalusie- Podsumowała go, unosząc kącik ust w dość cynicznym uśmiechu. Położyła dłonie na biodrach.
Taka już była jego natura. Naprawdę umiał być denerwujący, ale widocznie miał też cechy innych domów i w końcu wylądował tam gdzie wylądował. W sumie nie narzekał. - Nie? - Zdziwił się. - Widocznie tiara po raz kolejny się pomyliła rozdzielając ludzi, cóż nie pierwszy raz się to zdarza. - Pokręcił głową udając pogardę dla starego kapelusza. Miał dodać, że jego ojciec jest Ślizgonem, więc się nie dziwi, jednak odpuścił sobie. Nie znał dziewczyny z imienia a miał jej opowiadać o rodzicach? Dobre sobie.
Zamrugała szybko patrząc na niego. Ma racje, tiara coraz czesciej się myli. -Może ten kapelusz się po prostu starzeje?- Zagadnęła cicho. To by było prawdopodobne. W końcu jest tu chyba już od początku szkoły. A może po prostu nigdzie nie pasującego dała do Hufflepuff? Dość ciekawe, czym się kieruje przy wyborze. -A tak przy okazji, jestem Connie. Chociaż powinieneś mnie kojarzyć- Powiedziała pewnie. W końcu prawie każdy w swojej rozmowie używał jej imienia.
- No właśnie pomyślałem o czymś podobnym. - Chyba po raz pierwszy tego wieczoru się z nią w czymś zgodził. - Connie? No może cię gdzieś widziałem, ale imię nic mi nie mówi. Poruszył się, a książka w jego torbie przeniosła się na drugi bok. - Ja jestem Nathan. - Nie dodał nic w stylu "miło mi". Takie słowa raczej nie przechodziły przez jego krtań i nie miał zamiaru zmieniać tego. Przynajmniej nie tego dnia. Popatrzył w stronę lochów, przez chwilę miał ochotę wrócić już do swojego dormitorium, ale jednak nie ruszył się z miejsca. Sam nie wiedział dlaczego.
A Connie oczywiście zwykła była dobrodusznie odpowiedzieć "Mi też", ale żeby samemu przejąć pałeczkę i powiedzieć "Miło cię poznać", to już wykraczało po za jej osobowość i dumę. W końcu, jak mogłoby być miło poznać kogokolwiek, skoro większość swoich znajomych albo nienawidzila, albo miała głęboko i szeroko. -Jesteś w Hogwarcie od pierwszej klasy?- Spytała od niechcienia, chociaż właściwie nie musiała, bo większość osób uczyło się tutaj od zawsze. Własciwie nie spotkała jeszczo kogos takiego jak ona, który by się przeniósł... Chyba.
Cofnął się o kilka kroków i oparł o parapet. Stwierdził, że jednak jeszcze trochę tu zostanie, więc przynajmniej w wygodnej pozycji. Ocenił dziewczynę wzrokiem, chyba była młodsza. Nie potrafił stwierdzić o ile. Skinął głową słysząc jej pytanie. Jakoś słowa padające z jego ust wydawały się dosyć wredne, a taki ruch był po prostu normalny? - Ty też, co nie? - Bardziej stwierdzał niż pytał. W tej chwili jednak wydawało mu się, że gdzieś ją widział. Ale zawsze mogło mu się wydawać.