Wchodząc głównym wejściem do zamku, pojawia się w tym miejscu. Stąd można dostać się do wszystkich innych innych części Hogwartu, jak Wielkiej Sali, schodów oraz podziemi. Sklepienie jest tak wysoko, że niemal niemożliwe jest jego zobaczenie. Jest to miejsce spotkań uczniów, szczególnie gdy są z innych domów. Pierwszego września panuje zazwyczaj straszny tłum, gdy wszyscy cisną się do Wielkiej Sali.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 18:18, w całości zmieniany 1 raz
Dziewczyna uśmiechnęła się i uścisnęła rękę Apple. - Jestem Lily. Przyjrzała się kobiecemu ubiorowi koleżanki. Sama nigdy nie lubiła się tak ubierać, choć też nie była w tym nazbyt skromna. Siadła na schodku nie opodal i czekała, aż Apple zajmie miejsce obok niej. - Jak żyjesz? - spytała.
Po chwili Apple usiadła obok niej i wyprostowała długie nogi. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc pytanie dziewczynę. - Jak widać, żyję. Ostatnio całkiem dobrze mi się powodzi, jestem zadowolona. - odpowiedziała z nieznacznym rozbawieniem.
Chodząc bez celu i nie myśląc o niczym, zaszła aż tutaj. Omiotła spojrzeniem otoczenie stwierdzając, że jest w Sali Wejściowej. Idealne miejsce na papierosa. Wyciągnęła z kieszeni spódniczki paczkę damskich fajek, wyjęła z opakowania jedną z nich i zapaliła. Zaciągnęła się dymem i stanęła w niewielkim rozkroku mając nadzieję, że nikt nie zakłóci tej wspaniałej chwili spokoju i odpoczynku po jakże nudnym spacerze.
Idąc tak przez jakiś czas nie zwracając uwagi na otocznie, aż doszedł do sali wejściowej. Stała tam starsza dziewczyna ze Slytherin'u. Przypomniał sobie jak ojciec mówił mu kiedyś że to jedna z wredniejszych szkół Hogwart'u ale Alakorn nie oceniał książki po okładce. -Witaj czy w Hogwarcie można palić? Odparł Alakorn dość serdecznym tonem obracając te słowa raczej w żart.
No i stało się. Ktoś przerwał Nique tą wspaniałą chwilę wytchnienia. Odwróciła się w stronę sprawcy haniebnego czynu. Ujrzała jakiegoś Puchona, na dodatek o wiele młodszego od niej. - Nie - odpowiedziała z typowym dla swej osoby chłodem. Zawsze bawiło ją to pytanie i zawsze odpowiedź była ta sama. W końcu Niq nie należała do słodkich idiotek nie wiedzących, co robią.
Tego mógł się spodizewać po dziewczynie ze Slytherinu. Spojrzał na nią i stwierdził że jest dość arogancka ale łada zarazem. -Przepraszam że przeszkodziłem...nazywam się Alakorn Devion a ty? Wyciągnął rękę ku dziewczynie licząc na jakąś reakcję z jej strony.
Wypuściła wcześniej zaciągnięty dym z ust. Fajka była całkiem dobra, waniliowa. Nawet nie wiedziała, skąd tą paczkę ma, po prostu leżała na dnie jej kufra, tak jak reszta. Owszem, Niq lubiła też zwykłe papierosy, ale aromat jeszcze bardziej umilał czas palenia. Zaśmiała się w duchu, słysząc nędzne słowa chłopca. Zawsze bawiły ją przeprosiny zdezorientowanych i zaskoczonych jej charakterem osób. - Veronique - postanowiła wyjawić swoje imię, na razie nic więcej.
-Ładne imię.... Jak jest w Hogwarcie? Dodał pospiesznie aby zataić to co powiedział wcześniej. Czuł w niej jakiś bunt ie przeszkadzało mu to jak na razie nie jest złą względem jego więc nie ma co się uprzedzać do niej a jest ona pierwszą poznaną osobą w Hogwarcie.
- Fajnie. Nie miała ochoty na opisywanie atmosfery Hogwartu. I tak wszystko wyszłoby słitaśne i przecukrzone aż do bólu. Niechętnie zgasiła papierosa. Nie chciała jednak zapalić kolejnego, dziś już wystarczająco wypaliła i nie chciała niszczyć swej wspaniałej cery. Wyjęła z kieszeni miętówkę i włożyła ją sobie do ust. Te cukierki były jej słabością. Zresztą tak samo jak waniliowe fajki.
Chodząc bezcelowo po szkole dotarł do sali wejściowej. Spojrzał na dwie osoby rozmawiające ze sobą. Przyglądając się przez chwilę rozmowie usiadł na schodku i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
Powoli wyszła z lochów, kierując się wyżej, w stronę błoni. Było późno, ale, jako że nie mogła usnąć, postanowiła wyjść i trochę pobiegać. Oczywiście nie jako człowiek dla sportu, a raczej jako wilk dla... przewietrzenia się i możliwości poczucia, jak to jest być wolnym. Wszedłszy do Sali Wejściowej, spostrzegła siedzącego tam chłopaka. Było ciemno, więc nie mogła określić, z jakie był domu. - Cześć. Nie uważasz, że powinieneś być w dormitorium albo chociaż w Pokoju Wspólnym?
Został wyrwany z zamyślenia, lekko zdezorientowany obrócił głowę w jej kierunku z głosu mógł wywnioskować że jest to dziewczyna ale nie widział jej, było zbyt ciemno. Po chwili uśmiechnął się lekko pod nosem - Nie lubię hałasu, wolę cisze i spokój. - powiedział po czym dopowiedział - Jestem Matt.
- Rose - również się przedstawiła, uśmiechając delikatnie. Podeszła bliżej, również przysiadając na schodku. Patrzyła bezmyślnie w punkt przed sobą. - Wiesz, o tej porze to się raczej śpi, niż hałasuje - powiedziała rozbawiona. - Przy okazji mógłbyś posiedzieć przy kominku w całkowitej ciszy - dodała. Teraz, kiedy była bliżej, spojrzała na chłopaka. Wieku określić nie mogła, aczkolwiek już wiedziała, że ma do czynienia z krukonem.
Spojrzał na nią po czym znów przed siebie. Spojrzał na nią, zobaczył tylko że ma blond włosy i jest puchonką, reszta była ukryta w ciemności. - Wiesz, wolę siedzieć tutaj niż w pokoju wspólnym, można poznać trochę ludzi - po chwili sam zaśmiał się ze swoich słów - oczywiście w trochę innej porze, ale i tak miło że ciebie spotkałem. Będzie można z kimś porozmawiać.
Pokiwała tylko głową. Właściwie jako prefekt powinna odesłać tego chłopaka do dormitorium, bo było przecież po ciszy nocnej, ale nie miała serca. Wiedziała, jak to jest, jak ktoś potrzebuje ciszy, a w dormitorium też nie zawsze to jest dane. - Prawdę mówiąc, miałam nie ruszać się z pokoju, jednak coś mnie podkusiło, aby wyjść na błonia. A ty zatrzymałeś mnie tu, więc raczej tu zostanę - wyszczerzyła się. Ostatnio cierpiała na bezsenność, co było dość uciążliwe. Ile tak można nie spać, tylko w dzień chodzić zaspanym? I to jeszcze kiedy taka ładna pogoda... - Ciemno tu - przyznała. Sama nie lubiła ciemności. Nie to, że się bała! Co to, to nie. Po prostu wolała widzieć wszystko, niż się tylko domyślać. - Może jednak wyjdziemy? - zaproponowała. Na zewnątrz przynajmniej księżyc świecił i rozjaśniał ciemność.
Wstał po czym podął jej rękę by mogła wstać. Uśmiechnął się delikatnie - Jasne, wybierz dokąd pójdziemy - powiedział i rozejrzał się po pomieszczeniu. Mu ciemność nie przeszkadzała ale nie zaszkodziło by mu także świeże powietrze.
Alakorn Stojąc tak dłuższą chwilę ujrzał koleżankę ze swojego domu którą często widywał na korytarzach.Postanowił podejść i pogadać wcześniej nie mieli okazji porozmawiać. Podszedł bliżej i zauważył ucznia z Rovenclawu więc postanowił ich poznać. -Hej co tutaj porabiacie? Odparł dość miłym i sympatycznym głosem. Czekając na odpowiedź postanowił rozejrzeć się dookoła.
To już naprawdę koniec wakacji... Jakże szybko one minęły! Na jej twarzy pojawił się grymas. Sama nie wiedziała czy chce wracać czy nie. I znów ta monotomia... - westchnęła. Chyba trzeba udać się do wielkiej sali. Była głodna... Tak Wielka Sala to najlepszy wybór. Udała się więc w jej stronę.
Powoli uniósł głowę do góry, a mrużąc oczy przed rażącym słońcem, spoglądał na wysoki zamek. Patrząc na odbijające się w poszczególnych oknach promienie przypomniały mu się godziny spędzane na wieży Ravenclaw. Spuścił wzrok, aby widzieć drzwi prowadzące do zamku. Wspomnienia po tamtejszym okresie przebiegały mu po głowie. To zupełnie nie było mu potrzebne. Nie zwlekając dłużej, popychając wielkie drzwi, ruszył do środka. Obserwując krótko, aczkolwiek szczegółowo, przemieszczające się korytarzem osoby, ruszył w stronę wiszącej tablicy z ogłoszeniami. Z kieszeni marynarki wyciągnął swój w połowie zapisany notatnik, aby jeszcze coś do niego dopisać. Szybko czytając tekst z tablicy przepisywał interesujące go informacje w postaci samych haseł. W późniejszym okresie, jeśli zechce je odczytać, tyle mu wystarczy. Nigdy nie zapominał czego dotyczą jego poszczególne zapiski, nawet jeśli były tylko sloganami. Tym samym, jeśli kiedykolwiek zgubiłby swój notatnik, co też byłoby dość nierealne, bowiem pilnował go doskonale, to i tak nikt nie potrafiłby zbyt wiele zrozumieć z zanotowanych w nim informacji. Nikt, poza samym Carverem.
Namida, całkiem znudzony życiem i nieszczęśliwy usiadł na stopniu na schodach. Niby mógł sobie odpuścić, ale obiecał matce i ojcu (a szczególnie jemu), że przywita swoją młodszą siostrę jak na starszego brata przystało. Negai dzisiaj miała przyjechać do szkoły. Znowu się pochorowała i musiała wyzdrowieć, zanim przekroczy progi Hogwartu. Dowiedział się, że już została przydzielona do jakiegoś domu, jednak nie miał pojęcia, do którego... Niecierpliwił się strasznie, chciał już to wiedzieć!
Dziewczyna szła sobie powolutku, z zamkniętymi oczami. Z nudów robiła już kółka po całym Hogwarcie. Kilka razy zdąrzyła się już zgubić, jednak zawsze znalazł się w pobliżu prefekt, nauczuciel czy ktoś ze starszej klasy, więc wyszła cało z opresji. Z zamkniętymi powiekami raczej ciężko jest zobaczyć schody przed sobą. To też potknęła się i poleciałą do przodu. Jednak dziwnym trafem nie zaryła twarzą o stopien. Uchyliła lekko powieki. No doskonale, leży na kimś. Uniosła wzrok wyżej. O, na Namidzie. No to nie jest tak źle. Odsunęła się i zaśmiała cicho. -Nie zabiłam cię, prawda?
Już prawie przysypiał, kiedy usłyszał huk, a już po chwili leżał na ziemi, przygnieciony ludzkim ciałem... kobiecym ciałem... Ciałem Connie! Zaśmiał się cicho do swoich zbereźnych myśli. No, no, chyba jednak nie będzie się tak nudził, jak przypuszczał. - Connie, jak miło Cię widzieć. Trochę dziwnie, ze z tej perspektywy. - zaśmiał sie, w ogole nie podnosząc z posadzki. Zaczęło mu się jednak robić zimno, wiec podniósł się i usiadł z powrotem na stopniu
-Nie ma to jak na miły koniec dnia leżeć na jakimś chłopaku. -Wybacz, oślepiło mnie...słońce?- Mruknęła z lekkim uśmiechem i usiadła obok niego. Otuliła się mocniej bluzą. W tej części Hogwartu nie było zbyt ciepło, szczególnie w jesienne dni. Ucieszyła się, że chłopak żyje mimo takiego staranowania. Spojrzała na niego trochę zdziwiona. Co robił sam akurat tutaj? Kaprys czy na kogoś czeka. W końcu psotanowiła o to spytać. -Czekasz na kogoś?- Jeśli mu przeszkadza, to po prostu pójdzię taranować innych biednych uczniów. Z nim w końcu widzi się prawie cały czas.
- Ta... dostałem list, że Negai dzisiaj ma przyjechać... no i kazali mi na nią czkać. - mruknął niechętnie... Tak na prawdę, to wolał by teraz... nawet pouczyć by się mógł! Ale nie, musi czekać za siostrzyczką bo się biedna zgubi... albo może raczej chodziło o to, żeby już na wstępie nie zniszczyła połowy szkoły... - Poczekasz ze mną? - spytał, robiąc szczenięce oczka. Connie mówiła, że na nią to nie działa, ale może jednak...
-Dzisiaj? No, to się dziewczyna tydzień spóźniła- Powiedziała. Prawie jak wielkei gwaizdy. Spóźnienia żeby narobić dużego szumu. Zapewne dogada się bezbłędnie z małą dziewczyną. Kiedy zobaczyłą minę, jaką zrobił do niej chłopak nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. Zdecydowanie pasowały mu pieskie oczy. Tym razem nawet poskutkowały bo nagle zapragnęła po prostu z nim zostać. -No...- mruknęła udajac, że usilnie się zastanawia- A co ja z tego będę miała? Poza buziakiem, którego mi i tak już wisisz?
Namida także się zamyślił... - Hmm... albo buziak razy dwaaa... - przeciągnął, posyłając przy tym Connie zniewalający uśmiechem - Albo... hmm, zaproponował bym zrobienie za Ciebie pracy domowej z OPCM, ale właściwie sam nie wiem, czy ją zrobię. - przyznał ze śmiechem. Zwierzaki magiczne to nie była jego działka...