To tutaj uzdrowiciel może dokładnie przebadać pacjenta, który przyjechał na oddział. Czasami nie wiadomo jak poważny jest dany uraz, wtedy uzdrowiciel zakłada okulary diagnostyczne i weryfikuje początkowe założenia. Oczywiście bada również pacjenta magicznym stetoskopem i w razie potrzeby sięga po inne metody diagnozujące, a następnie planuje leczenie i przepisuje odpowiednie eliksiry i zaklęcia.
Autor
Wiadomość
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- Niestety większość z nas ma ograniczone pole widzenia i czasu wymaga uświadomienie sobie, że za własnym ogrodem istnieje coś jeszcze. Czasami wystarczy wspiąć się na jedno drzewo, żeby zorientować się, że wcale nie jest najwyższe w okolicy i dokładnie tak samo jak tutaj - stwierdził, zdając sobie sprawę z tego, że rozmawiali obecnie o niesamowitych ogólnikach, jednocześnie wiedząc, do czego tak naprawdę się odnosili. Christopher nie chciał również w żaden sposób naciskać, nie chciał dopytywać, pozwalając na to, żeby Maximilian sam sobie wszystko ułożył, żeby sam udzielił sobie odpowiedzi na to, czego chciał ostatecznie od życia. To, że ich rozmowa biegła tak spokojnie i całkowicie luźno, miało na pewno swoje plusy. Chłopak wyraźnie się wyciszył, a zielarz miał nadzieję, że przestał również oskarżać go o to, że zjawił się tutaj jedynie dlatego, że Salazar sobie tego życzył. - Sam będę musiał się przekonać, czy to jest aby na pewno dobry pomysł. Nikt za mnie nie zdecyduje, ale biorąc pod uwagę to, co się dzieje, zaczynam odnosić wrażenie, że nie mogę dłużej po prostu siedzieć. Cóż, zobaczymy. Na pewno powiem ci, jeśli ostatecznie zdecyduję się wybrać na to spotkanie. Może przynajmniej tam usłyszę więcej na temat tego smoka i będę mógł więcej ci wyjaśnić - powiedział, kiwając lekko głową, dając mu tym samym znać, że nie zamierzał jakoś wdawać się z nim w dyskusję, czy zachęcać go do tego, żeby dalej wyrażał własne zdanie. Jednocześnie jednak, co nie ulegało wątpliwości, dawał mu znać, że nadal uważał, że Max powinien faktycznie sam decydować o sobie. I dokładnie to mógł zrobić w tej chwili, zdecydować, czy chce jeszcze z nim w ogóle rozmawiać, czy jednak woli zostać sam, czy woli wrócić do pokoju i tam zaszyć się przed światem.
+
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Kwestia chęci? - Zapytał krótko, choć dość jednoznacznie. Nie wiedział, czy Christopher babrał się w tym samym drugim dnie, które miał na myśli chłopak, ale jeśli tak, to zdecydowanie rozumieli się lepiej, niż Max kiedykolwiek mógł przypuszczać. Jakby nie było, nastolatek nie miał pojęcia ile wiadomości jego były partner przekazał zielarzowi. -Dzięki. Chętnie się dowiem jak sytuacja się ma. - Jeśli jeszcze tu będę. Dopowiedział sobie w myślach, ale oczywiście nie miał zamiaru wyrażać ich na głos. Ciekawiło go podejście Christophera. Nie znał go od tej strony i z każdą kolejną konwersacją, jaką z nim odbywał przekonywał się, że mężczyzna ma wiele do zaoferowania i ciekawie odkrywa się jego kolejne myśli i twarze. Może nie był głęboko zupełnie innym człowiekiem, niż pokazywał na zewnątrz, ale zdecydowanie był kimś, z kim spędzanie czasu było przyjemne i rozwijające. -Wybacz, ale chciałbym się położyć. Jestem nieco zmęczony. - Przeprosił mężczyznę, bo faktycznie nie był jeszcze na tyle silny, by móc stać tak i gawędzić w nieskończoność. -Jeśli jednak chciałbyś mnie jeszcze z Andrzejem odwiedzić... Nie będę robił awantury. - Dodał nieco speszony, bo zdał sobie sprawę, że faktycznie mógł pochopnie ocenić intencje Chrisa. Solberg ucałował swojego smoczka, głaszcząc go jeszcze przez chwilę, po czym oddał figurkę zielarzowi, którego również ponownie pożegnał i wrócił na swój oddział, od razu usypiając z wycieńczenia.
//zt x2 +
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
To, że działo się coś niedobrego, było dla niego oczywiste. Musiał jednak przyznać, że diagnozowanie samego siebie było o wiele trudniejsze, niż robienie tego w przypadku innych ludzi. Na nich łatwiej było spojrzeć i zapytać o wszystko, z czym dokładnie mieli do czynienia, by dojść do właściwych wniosków. To było odkrycie, którego mimo wszystko Max nie chciał nigdy poznawać, ale skoro już doszło, do czego doszło, to nie zamierzał łazić chory po szpitalu, doskonale wiedząc, że to byłaby najdurniejsza decyzja, jaką mógłby podjąć. Był pewien, że musiał znaleźć dla siebie leki, ale mimo wszystko potrzebował opinii drugiego uzdrowiciela, który byłby w stanie potwierdzić to, co sam oczywiście zauważył, zastanawiając się, czy dobrze zestawił objawy z opisami, mają poczucie, że to była na serio idiotyczna sytuacja. - Heartling, masz chwilę? – zapytał, kiedy trafił na niego na chwilę przed tym, jak mieli objąć dyżur. Wcześniej skontaktował się z osobami odpowiedzialnymi za ich grafik, żeby poinformować, że mogło skończyć się na tym, że nie będzie w stanie zajmować się pacjentami. Większość z nich była w ten sposób czy inny ranna, a to było niebezpieczne w połączeniu z potencjalnie zakaźną chorobą. Wolałby, żeby nikt do ran po hipogryfie nie dostał jeszcze jakiegoś dodatkowego syfu, który wziął się cholera wie skąd. Młodego lekarza, do którego się zwrócił, właściwie jedynie kojarzył, ale mieli okazję być już kilka razy razem na dyżurze, widział go też na izbie przyjęć, gdzieś w przelocie, więc mniej więcej wiedział z kim ma do czynienia. Domyślał się również, że ten również był w ten czy inny sposób spokrewniony z Thalią, ale nie zamierzał jakoś o to szczególnie dopytywać, traktując to, jak niewielki szczegół, na którym nie musiał się wcale koncentrować. To po prostu było coś, co gdzieś tam istniało w jego świadomości, ale nie zmieniało nic w jego życiu, bo i nie miało co tak naprawdę zmienić.
______________________
Never love
a wild thing
Dion U. C. Heartling
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 178cm
C. szczególne : Czarny tatuaż armband na prawym przedramieniu
Miał tendencję do brania sobie maksymalnej ilości dyżurów i raz za razem dostawał ostre przypominajki, by nie wychodzić ponad normę - w końcu przemęczony uzdrowiciel tak naprawdę nikomu się nie przyda. Dion wypracował sobie wreszcie, by każdy czas wolny spędzać właśnie na odpoczywaniu, a gdy tylko mógł to zupełnie opuszczał szpital, by przypadkiem nie dać się skusić nagle wprowadzanej do Izby Przyjęć traumie czy innemu nietypowemu zawirowaniu. Nic więc dziwnego, że na swój dyżur nie przychodził dużo wcześniej, bo chociaż zostawiał sobie jakiś zapas czasu, to zdawał sobie sprawę z tego, że wielu uzdrowicieli przygotowuje się na miejscu dużo dłużej. - Hm? - Obejrzał się zaskoczony, opuszczając od ust termos z gorącą kawą, którą próbował jakoś przegonić wspomnienie zimna, na które sam się pisał jakże zdrowym spacerem do szpitala. - Brewer! Doktor Brewer już od jakiegoś czasu, jeśli się dobrze orientuję - wyszczerzył się, może nie znali się za dobrze, ale coś tam kojarzył - chłopak wcześniej chyba wdrażał się na praktykach, by zaraz znaleźć dla siebie miejscówkę na Urazach Magizoologicznych. - No pewnie, co tam? Chcesz się wymienić dyżurem, czy masz dla mnie jakiś niesamowity przypadek? - Dopytał ciekawsko.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Doktor. To wciąż brzmiało nieco dziwnie, zupełnie, jakby nie było do końca rzeczywiste, chociaż jednocześnie Max wiedział, że znajdował się na swoim miejscu, że był dokładnie tam, gdzie chciał być i gdzie zamierzał zostać. To nie było oczywiście najłatwiejsze do spełnienia, bo każdemu mogła powinąć się noga, ale naprawdę się starał, naprawdę próbował, naprawdę szedł przed siebie, żeby jakoś to wszystko ogarnąć w całość. Przynajmniej teraz nie traktowano go już jako całkowitego przynieś, podaj, pozamiataj, wylecz tego pacjenta, podaj temu eliksiry i jeszcze się nie zbłaźnij. Najwyraźniej tytuł przed nazwiskiem wszystko zmieniał, powodując, że zyskał więcej szacunku u części personelu. - Już tak, chociaż nie wiem, na co mi to było, skoro nadal muszę siedzieć na dyżurach - rzucił na to zaczepnie i wzruszył lekko ramionami, jakby chciał w ten sposób stwierdzić, że taka praca była bezsensowna. Oczywiście, było to gówno bzdurą, bo Max naprawdę uwielbiał to, co robił i dało się zobaczyć jego zaangażowanie, kiedy po prostu najnormalniej w świecie zajmował się kolejnymi przypadkami. Problem polegał jednak na tym, że tym przypadkiem był obecnie on i nie do końca wiedział, jak z tego wybrnąć. Bo oczywiście, mógł zadziałać zgodnie z zasadą ulecz się sam lekarzu, ale jakoś wydawała mu się ona w tej chwili wręcz idiotycznie głupia. - A i owszem, mam dla ciebie ciekawy przypadek. Siebie - powiedział i skinął głową. - Byłem w Dolinie, postanowiłem zajrzeć do tego starego młyna, bo jakoś nie chciało mi się wierzyć w legendę o duchu, który tam urzęduje i chociaż nie skaleczyłem się, ani w żaden inny sposób nie miałem styczności z tym, co się tam znajdowało... najpewniej złapałem titik - wyjaśnił, robiąc taką minę, jakby chciał powiedzieć, że wie, jak debilnie to brzmi, ale nie był w stanie nic na to poradzić. Wszedł w gówno i w nim utknął, chociaż nie miał pojęcia, jak do tego doszło.
- Titik! Nareszcie! - głos pełen entuzjazmu towarzyszył postawnemu czarodziejowi, który stanął w drzwiach prowadzących do gabinetu. Był to uzdrowiciel, który przyjechał nie tak dawno z Norwegii – Lars Northug i zdołał zdobyć już sławę dziwaka przez swoje niezwykle entuzjastyczne podejście do chorób, a szczególnie do przypadków nagłych, nieoczekiwanych, nie do końca zrozumiałych. - Heartling, ordynator cię wzywa, chodzi o zmiany grafikowe, jakie mogą zajść, a ponieważ wyszedł z tego jakiś większy problem, chciał, abyś do niego podszedł, zamiast wysłać ci sowę. Więc idź, a ja się zajmę tutaj... Brewerem, dobrze pamiętam? - oznajmił, wchodząc wgłąb gabinetu, wyjmując z kieszeni okulary, które po rozłożeniu same usadowiły się na jego nosie. - Podejrzewasz tiktik. Jakie masz objawy? Pokaż i opowiadaj o tym młynie. Na pewno nie dotykałeś niczego? Albo nic nie dotknęło ciebie? - mówił dalej, skupiając się całkowicie na możliwości sprawdzenia choroby, nieumiejętnie kryjąc ekscytację w spojrzeniu, którą ugasić mogła jedynie postawiona diagnoza i zalecenie właściwych eliksirów. W dłoni uzdrowiciela pojawiło się po chwili pióro, które zaraz zawisło nad notesem, czekając na polecenie notowania kolejnych objawów, a także spostrzeżeń dokonanych przez Larsa. Współczucia na próżno było u niego szukać, ale przynajmniej można było być pewnym, że zostanie się szybko i dokładnie zbadanym.
~Joshua Walsh
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max zerknął na Northuga, kiedy ten tylko stanął za nim w drzwiach, zastanawiając się, z jakiego powodu ten człowiek był w ogóle uzdrowicielem. Miał zdecydowanie nierówno pod sufitem, a jednocześnie był prawdziwym pasjonatem, co właściwie w pełni mu odpowiadało. Widać jednak nie zamierzał oddawać jego przypadku w cudze ręce, zbyt zapalił się do pomocy, a Max uznał, że skoro ten chce mu pomóc, a doświadczenie na pewno miał większe niż on, nie będzie się z nim kłócił. Tym bardziej że Dion został faktycznie odwołany do wyższej instancji, więc tak naprawdę nie pozostawało tutaj nic, o czym mogliby dyskutować. - W młynie podobno straszy – powiedział, kiedy Heartling wyszedł, a on do niego jedynie zdążył machnąć, po czym oparł się o ścianę przy drugim lekarzu. – I faktycznie siedzi tam wściekły poltergeist, który wymachuje zardzewiałymi widłami. Kiedy przed nim spieprzałem, mogłem ich dotknąć – wyjaśnił wstępnie, nie mając pewności, jak to dokładnie wyglądało, bo w sumie polecieli wtedy z Mulan na łeb na szyję, byle wylecieć z wnętrza młyna i uciec, gdzie pieprz rośnie. Ona się połamała, a on przez nią przekoziołkował i tyle. - Pojawił się rumień, standardowo podbrzusze, i zdaje się powiększać, wydaje mi się, że widziałem też niewielki bąbel, ale to już może paranoja – wyjaśnił, wzruszając ramionami.
Lars przesunął dłonią po brodzie, przyciągając sobie krzesło, a by na nim usiąść i poprawił okulary na nosie w wyraźnym odruchu. Mamrotał chwilę pod nosem, z czego wyraźnie dało się usłyszeć jedynie słowa takie jak ciekawe, czy niemożliwe czy do sprawdzenia. W końcu podniósł spojrzenie znad notatek na Brewera, marszcząc po chwili brwi, kiedy odkrył, że ten po prostu opierał się o ścianę i nie robił nic więcej. - Na co czekasz, pokaż ten rumień. Pacjentów też diagnozujesz na ich opis? - powiedział w końcu, prychając pod nosem z niedowierzania. - Wiem, że obaj jesteśmy uzdrowicielami i posiadamy właściwą wiedzę do postawienia odpowiedniej diagnozy, ale jednak wolałbym, żebyś pokazał mi to, co sprawia, że zakładasz tiktik. Dodatkowo, czy jesteś na coś uczulony, albo w ostatnim czasie ty, albo twoja partnerka czy partner nie mieliście okazji złapać żadnej z chorób typu nitinia i inne równie wstydliwe? - dopytywał dalej, machnięciem różdżki poprawiając parawan, aby należycie odgradzał Brewera od drzwi wejściowych, które również zamknął jednym machnięciem. Jego spojrzenie wyrażało całkowite skupienie na chorobie i gotowość do dogłębnego zbadania, aby nie pomylić się przy zalecaniu leków.
~Joshua Walsh
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
- Nie, za pomocą jasnowidzenia - palnął na to, wznosząc na krótką chwilę oczy ku sufitowi, mając ochotę wytknąć mu, że skoro pytał jedynie o objawy, to właśnie mu je wszystkie opisał. Pracując w Mungu nabrał pewności, że faktycznie to sami uzdrowiciele wielokrotnie zniechęcali ludzi do tego, by do nich przychodzili, by pobierali od nich jakieś rady, czy cokolwiek podobnego. Skoro zaś jego rozmówca był wyraźnie taki ciekaw różnych, dziwnych metod leczniczych oraz innych zabiegów, to mógł dostarczyć mu czegoś, co niewątpliwie uchodziło za jakieś skończone szaleństwo. Więc podsunął mu kwestię jasnowidzenia, jednocześnie zabierając się do pokazania mu rumienia, który dostrzegł. - Nie, absolutnie nie ma takiej możliwości. A jeśli chodzi o uczulenie, to truskawki, ale to nie objawia się w taki sposób, a wysypkę mam wtedy tylko na rękach. I wierz mi, nie jem ich, nie jestem machistą - dodał w formie wyjaśnienia. - Nie podejrzewam żadnych innych opcji, więc to było pierwszym, co przyszło mi do głowy. Chyba że te widły roznoszą jakieś inne choroby, czego nie wykluczam, bo poltergeist wyglądał na takiego, który sprzedałby mi wszystko, byle mnie wykończyć - dodał z namysłem, jednocześnie uśmiechając się kącikiem ust, jakby było w tym coś zabawnego. Nawet jeśli nie było i to absolutnie niczego. Max jednak nie zamierzał płakać nad rozlanym mlekiem, wiedząc doskonale, że to nic nie zmieni. Więc trzeba było po prostu zabrać się za leczenie i to wystarczyło, żeby miał pełnię szczęścia i spokoju. Wolał tylko, żeby ktoś dodatkowo postawił diagnozę, bo lecząc się sam, mógł po prostu nieco za bardzo ryzykować.
- Jasnowidzenia! - Lars prawie wykrzyknął to słowo, ale w jego glosie bynajmniej nie brzmiała nagna, niedowierzanie, czy jakakolwiek sugestia, że coś podobnego było niedopuszczalne. O nie, mężczyzna był podekscytowany możliwością przepowiadania tego, co mogło spotkać pacjenta, jak i tego, co należało mu dać jako lekarstwo, jaką terapię wprowadzić w życie. Przez chwilę jedynie uśmiechał się do swoich myśli, nim skupił się na właściwym powodzie ich rozmowy i dopytywał o kolejne szczegóły. Słysząc, że rumień nie mógł być wywołany alergią, jak i nie było mowy o chorobach wenerycznych, miał pewność co do wykluczenia kilku lekarstw. W końcu, kiedy miał już możliwość spojrzeć na rumień, poprawił okulary w zwykłym odruchu i zaczął uważnie przyglądać się pacjentowi. Po chwili mruczał coś cicho, a samonotujące pióro zapisywało wszystko zapamiętale. - Dawno temu byłeś w młynie? - zapytał, spoglądając poważnie na Maxa, nim obniżył znów spojrzenie, zwracając uwagę na pęcherz. Niewielki, łatwy to przeoczenia, ale jednak wyraźny symptom konkretnej, trafnie rozpoznanej choroby. W końcu Lars dał znać, żeby Brewer zaczął się ubierać, a sam wziął pióro do ręki i przyjrzał się notatkom, aby upewnić się, że niczego nie przeoczył. - Diagnoza trafna, doktorze Brewer. W takim razie zapytam, jakie leki zaleciłbyś pacjentowi, który przyszedłby do ciebie chory na tiktik? - zapytał tonem, jakby grali w jakimś teleturnieju, ale chciał jedynie upewnić się, czy młody uzdrowiciel potrzebował w tym temacie jeszcze pomocy, czy był gotów sam sobie poradzić.
~Joshua Walsh
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Bingo. Domyślał się, że kiedy tylko rzuci taką uwagą, Lars skupi się na niej, rozważając przy okazji różne możliwości i metody, które do niego przemawiały. I to mu odpowiadało, chociaż jednocześnie Max zastanawiał się nad tym, czy faktycznie nie mógłby wykorzystywać tej metody w swojej pracy. Bo pomysły miał, ale jednocześnie był pewien, że faktycznie musi zagłębić się w temat, jeśli chce coś w tym względzie osiągnąć. Nie dało się skoczyć na głęboką wodę i od razu zostać geniuszem, z tego w pełni zdawał sobie sprawę, toteż zwyczajnie trzymał się pewnych ram, na razie pracując nad eliksirem, który wydawał mu się niesamowicie ważny. - Cztery dni temu - odpowiedział. - Postępuje dość gwałtownie, przynajmniej tak bym to ocenił, więc na pewno to najwyższa pora na to, żeby wdrożyć leczenie. Rumień był na początku zbyt delikatny, żebym go wyłapał, ale dzisiaj to już zbyt oczywiste - dodał spokojnie, bo wiedział, że mając diagnozę i będąc na wczesnym etapie tej choroby, był w stanie ją odpowiednio przejść, przechorować i nic po tym nie pozostanie. Było to groźne, oczywiście, ale tylko wtedy kiedy się nic nie robiło. On zaś zamierzał zrobić wszystko, żeby się wyleczyć i to jak najszybciej. - Problem polega na tym, że eliksir może być dość skomplikowany. Jeśli się nie mylę, to dobierało się go pod rdzeń różdżki, a moja zawiera krew wili. Pytanie, czy w moim wypadku w ogóle pomogłyby porzeczki, bo ostatecznie mam całkiem sporo mugolskiej krwi - rzucił, pokazując jasno, że się nad tym poważnie zastanawiał i nie do końca wiedział, jak podejść do tej kwestii, a faktycznie należało zlecić przygotowanie eliksiru, a później określić odpowiedni sposób dawkowania, o czym również wspomniał, wyraźnie potrzebując w tej chwili również opinii drugiego, starszego lekarza. Nie był w końcu tak zadufany w sobie, żeby uważać, że wie wszystko i pozjadał każdy rozum.
Lars przyglądał się młodemu uzdrowicielowi, a raczej powstałemu rumieniowi z coraz większą pewnością, że mają do czynienia z tiktikiem. Pasował do tego opis choroby, to co widział, jak i tempo rozwoju choroby. Wciąż jeszcze było to wczesne stadium, ale skoro pojawił się pierwszy pęcherz, mogło za niedługo być gorzej i konieczne było sięgnięcie po eliksiry. Odpowiedź Brewera wywołała całą serię min Larsa, który to się zdziwił, aby zaraz uśmiechnąć się, a po chwili nachmurzyć. W końcu zdjął okulary i schował je do kieszeni fartucha, w drugiej umieszczając notes oraz pióro. - Skoro masz w sobie mugolską krew, można spróbować wpierw od porzeczek. Dwukrotna porcja, przez dwa dni, jeśli objawy nie zaczną ustępować, a jedynie się nasilą, konieczny będzie eliksir. W tym celu pójdziemy teraz do wlaściwego pokoju, gdzie poprosimy, żeby już zaczęli go przygotowywać. Nie zmarnuje się, będziesz mógł go na jakiś czas zachować w swoim kantorku, gdybyś znów biegał za starymi widłami, a w razie konieczności będzie gotów. Koniecznie daj mi znać, czy porzeczki pomogły i zdradź przy okazji kto z rodziny był czarodziejem, żebym mógł zanotować, jak wiele mugolskiej krwi jest wymagane, aby leczenie zadziałało. Tobie również taka wiedza z pewnością się przyda - mówił wesołym tonem, po chwili wskazując gestem, aby wyszli z gabinetu diagnostycznego i udali się do eliksirowarów pracujących na miejscu, aby nigdy nie brakowało właściwych eliksirów w szpitalu.
~Joshua Walsh
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max skinął jedynie głową, bo nie uważał, żeby jakieś drążenie, czy robienie czegokolwiek podobnego, było w tej chwili potrzebne. Wszystko wskazywało na to, że choroba była właściwie rozpoznana, znajdowała się w stadium, w którym dało się nad nią zapanować bez większego problemu i to mu tak po prawdzie wystarczyło. Wiedział, że dzięki temu teraz wszystko pójdzie do przodu, chociaż nie wiedział, jak szybko. Dlatego też idąc we wskazaną stronę, dyskutował jeszcze z Larsem na temat tego, co dokładnie miał brać i w jakich dawkach, o której porze i w którym momencie mógł poprosić go o pomoc. Wspomniał również o tym, że jego matka i babka były czarownicami, podczas gdy rodzina od strony ojca nie miała w sobie w ogóle tej krwi, podobnie jak jego dziadek. Dlatego też trudno było stwierdzić, na ile faktycznie był magiczny, choć jednocześnie było w tym coś naprawdę komicznego, skoro odziedziczył dar jasnowidzenia, czy też, skoro jego krew jakimś cudem go w nim rozbudziła, tworząc z niego co najmniej koszmarnie dziwne indywiduum, niewiedzące do końca, co powinno ze sobą zrobić. Tak czy inaczej, skierowali się we właściwą stronę, by tam faktycznie omówić proces powstawania eliksiru i to, z czego będzie musiał się składać, co było dla Maxa procesem co najmniej fascynującym, ale wiedział, że dopiero tutaj, dopiero teraz, zaczynała się tak naprawdę jego prawdziwa przygoda. W końcu musiał się od tej chwili stosować do tego, co mu zalecono, o niczym nie zapomnieć i od niczego się nie wykręcić. Szaleństwo, ot, to było istne szaleństwo i zdawał sobie z tego w pełni sprawę.
z.t +
______________________
Never love
a wild thing
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Teleportował się do szpitala i od rau skierował się na izbę przyjąć, czując piekielny ból w nadgarstku. Zdołał zablokować w ten sposób atak Urga, ale zdecydowanie nie podobało mu się, że teraz obficie krwawił i nie miał nawet możliwości sięgnąć po różdżkę, przez uciskanie rany. Pilnował, aby nic go nie dotykało, unikał innych pacjentów, aż w końcu pojawił się uzdrowiciel, pytając, co się stało. Nakir miał świadomość, że śmierdział marnym piwem, ale starał się tym nie przejmować, choć z każdą chwilą czuł się gorzej. Powiedział, że doszło do awantury w gospodzie i został raniony nożem. Wystarczyło, żeby uzdrowiciel spojrzał na jego nadgarstek i nim Whitelight się zorientował był przeniesiony do jednego z gabinetów. Nakazano mu położyć rękę na specjalnej podpórce i puścić ją. Kiedy tylko to zrobił, krew zaczęła mocniej wydobywać się z rany, ale nie na długo. Uzdrowiciel uniósł różdżkę i niewerbalnie zaczął rzucać kolejne zaklęcia i na oczach aurora krew przestała sączyć się z rany. Następnie rozcięcie zostało potraktowane nieznanym Nairowi eliksirem, wywołując dodatkowy ból, ale najwyraźniej chodziło o oczyszczenie rany i częściowe jej zaleczenie. Dopiero po chwili uzdrowiciel ponownie przyłożył różdżkę do rany, a ta zaczęła się zasklepiać. Wyglądała na zagojoną, choć po oczyszczeniu skóry ze śladów krwi, auror wciąż widział wyraźne rozcięcie. Na koniec owinięto jego ranę bandażem, co Whitelight przyjął z cieniem rezygnacji w spojrzeniu. Liczył, że od razu wszystko będzie zagojone i nie będzie musiał przejmować się dłużej swoim stanem, ale najwyraźniej się przeliczył. Ewentualnie uzdrowiciel uznał, że nie będzie marnował innych specyfików na pijaka, co może nie byłoby takie dziwne. Polecono mu dbać, aby nie wykonywać gwałtownych ruchów, żeby rana przypadkiem na nowo się nie otwarła i zmienić bandaż każdego dnia przez kolejny tydzień, kiedy to rana miała się zabliźnić. Zdaniem uzdrowiciela, mogła pozostać po tym blizna, ale Nakir nie przejmował się tym tak bardzo. Upewnił się, że może wrócić do pracy, jeśli będzie uważał na rękę, po czym podziękował za pomoc. Prawdę mówiąc wciąż czuł dojmujący ból w ręce, ale teraz przynajmniej mógł nią ruszać. Pozostawało teleportowanie się do domu i odpoczynek, aby od następnego dnia ruszyć dalej z pracą.