Miejsce zacienione i całkiem przyjemne, bowiem wieczorami do przypiętej u sufitu lampy zlatują się świetliki i ich światło tworzy przyjemny półmrok. Uczniowie często zajadają tu lunch albo zwędzone z kuchni lody.
I oto nadchodził on, przystojny blondyn, który łamałby spojrzenia uczennic tej szkoły, gdyby nie fakt, że dzisiejszego wieczora przechodził na miejsce spotkania z marsową miną. Był wyraźnie zdenerwowany tym, w jaki sposób Vittoria potraktowała siostrę Nadii. Powinien zorientować się już, gdy powiedziała mu prawdę o sobie, ale wtedy skupiony był na meczu i imprezie. Na nieszczęście dla Gryfonki, teraz całą uwagę postanowił skupić na tej sprawie. Musiał dziewczynie przemówić do rozsądku, bo po prostu nie wypadało, żeby takie akcje, jak ta ze Ślizgonką miały miejsce. Jako jej rycerz też z pewnością nie miałby przez to lekko. -Hej- prawie wyszczekał powitanie do siedzącej i czekającej już na niego Tori. Zdawał sobie sprawę, z tego, że nie brzmiał najmilej, ale jakoś zdawało mu się, że inaczej nie dotrze do tej młodej, buntowniczej dziewczyny.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Widząc Juliusa na horyzoncie opuściła nogę w dół i zwróciła się bardziej w jego stronę. W pierwszej chwili uśmiechnęła się do niego serdecznie, jak to miała w zwyczaju... Ale widząc jej minę jej uśmiech natychmiast znikł. Dobra, na pewno nie chodzi o rozmowę na zasadzie "chciałbym od Ciebie czegoś więcej", więc chociaż tą kwestią nie musiała się martwić. W grę wchodziła zatem tylko druga możliwość - zrobiła coś złego. Tylko co? - Cześć... - Powiedziała niepewnie, wstając powoli i podchodząc bliżej niego po to, by stanąć na palce kładąc dłonie na jego prawe ramię i pocałować go w policzek. Następnie zeszła znów na pełne stopy, jednak nie zabrała dłoni i nie odsunęła się od niego. Zerkała na twarz chłopaka z zaciekawieniem aż wylewającym się z jej jasnych oczu. -Co się stało? - Spytała przenosząc jedną dłoń na jego lewy policzek i gładząc skórę chłopaka kciukiem. Miała nadzieję, że sposób w jaki zachowywała się względem niego - z czułością i niemal nienaturalnym dla niej spokojem, trochę ostudzi jego gniew. Ostatnie na co miała ochotę (i na co by sobie pozwoliła) to robienie jej jakiejś awantury o nic. Gdyby zrobiła coś potwornego, to miałaby tego świadomość. Może dowiedział się o jej poczynaniach z Maxem i zamierzał urządzić jej teraz scenę z tym związaną? Na prawdę nie miała pomysłu z czym Krukon za sekundę wyskoczy. I była chyba bardziej ciekawa niż przestraszona - nawet jeśli jego wzrok wyglądał jakby mógł zabijać.
Zachowanie Tori lekko zbiło go z tropu, przez co zawahał się na chwilę. Nie chciał jej skrzyczeć, ale na pewno też nie zamierzał jej głaskać, a teraz... teraz postara się to zrobić najbardziej neutralnie jak to tylko się dało. No ale się nie dało, no kurwa nie.- Co ty odjebałaś z tą Ślizgonką?!- powiedział zdejmując jej rękę z twarzy, wciąż jednak trzymając ją. Nie był aż takim złym racuchem, na jakiego mógł wyglądać... chociaż lepiej jakby był groźnym Krukonem. - Na prawdę prowokowałaś tę dziewczynę?!- dobrze, że nie miał wyrzutów sumienia co do swojego opóźnienia. Mógłby minąć rok od tego a on i tak by na nią krzyczał, no ale cóż, nic nie mógł na to poradzić, był jaki był. A na jego warcie nikt nie będzie odstawiał takich dziwnych, niefajnych akcji.- I jeszcze jakieś plotki...- no to ostatnie było chyba najmniej fajne. Rujnowanie opinii drugiej osoby ot tak, bo się mogło to zrobić. Chociaż równie dobrze nie mógł ufać Nadii w stu procentach, ale to swoją drogą.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Wpatrywała się w niego oczekując, że tak jak ona starała się wręcz emanować spokojem (co było cudem biorąc pod uwagę jej codzienny sposób bycia), tak i on bez niepotrzebnych nerwów wyjaśni jej na czym ma polegać ich 'poważna rozmowa'. Niestety, nie udało się. Może nawet bliskością jeszcze bardziej go rozjuszyła, bo poczuł, że próbuje nim manipulować czy coś? Nie miała pojęcia. Gdy tylko z jego ust poleciało pytanie okraszone przekleństwem, tak sama zamierzała wziąć dłoń i się odsunąć. Niestety nie zdążyła tego zrobić. Niepewnie opuściła wzrok na ich złączone dłonie, gdy ten przytrzymał ją przy sobie. Jedynie drugą rękę zdjęła z jego ramienia i zrobiła malutki krok do tyłu chcąc zorganizować sobie choć odrobinę przestrzeni bezpieczeństwa. -Mówimy o tej ślizgonce, która mnie zaatakowała? - Spytała unosząc dłoń i wskazując na swój policzek, na którym ranki był już bledsze choć nadal widoczne. Prawda jest taka, że nie musiała pytać. Doskonale wiedziała, że to właśnie o Kath chodzi. Nie miała zatargu z żadną inną slizgonką, wręcz przeciwnie - przyjaźniła się z jedną. Tylko czemu nagle ten temat wrócił? I z jakiego powodu aż tak się tym przejął? - Szczerze mówiąc trochę tak. Wbiłam jej kilka szpileczek - Wzruszyła ramionami z obojętnością - Tak to już wygląda. Ja ją prowokuje, ona mnie. Krąg życia - Dodała nie odwracając od jego oczu swojego spojrzenia. Była w tym momencie nienaturalnie poważna i czuła, że załącza się w niej powoli odruch obronny. Dla dziewczyny najlepszą obroną był atak, więc jeśli Julek powie choć jedno słowo za dużo, tak istniała ogromna szansa, że to spotkanie nie kończy się przyjemnie. -Hogwart jest pełen plotek. Co masz dokładnie na myśli? - Dopytała zastanawiając się, co takiego Kath rozgłasza na jej temat w tym tygodniu. I nadal w jej głowie widniało pytanie - kto powiedział mu o tym, że prowokowała ją na lekcji? I po co?
Zaatakowała, została zaatakowana, nieważne. Po co w ogóle wdawać się w takie rzeczy z własnej, nieprzymuszonej niczym wolnej woli? To była zagadka dla niego, jak dlaczego pomimo wieloletniej nauki eliksirów dalej wylewał je sobie na twarz.-Tak- wypuścił z siebie powietrze, po czym lekko pokręcił głową- Pokaż to- powiedział puszczając jej dłoń i przykładając delikatnie wierzch dłoni do jej twarzy. Wyglądało to już znacznie lepiej, przynajmniej tak to umiał określić swoim laickim okiem. -I po co tak robisz?- zapytał się lekko podniesionym głosem- Z tego co wiem, to ona cię nie prowokowała księżniczko- dodał jej przezwisko, by lekko rozluźnić napiętą atmosferę.Też wpatrywał się w jej oczy, lecz jego był bardziej smutne niż złe. Lekko rozczarowane, można by powiedzieć. Pytanie o plotki postanowił zignorować, udzielając jedynie lekkie prychnięcie jako komentarz do tego zapytania. Tak się składało, że dokładnie nie pamiętał jakie plotki mogły to być, ale teraz nie miał czasu, żeby sobie o tym rozmyślać.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Akurat gdyby w tamtej chwili miała możliwość zadecydowania czy Kath się na nią rzuci czy nie, to raczej wybrała by druga opcję - więc o jakiej woli my mówimy?! To nie jest jej wina, że ta psychopatka zachowuje się w ten sposób - prywatnie jedno, publicznie drugie. Największą winą Vitt było to, że ona nie zgrywała niewiniątka. Jeśli miała coś za uszami, to miała. Nie udawała, że jest inaczej. Dlatego przyznawała się do prowokowania Kath, ale nie zamierzała brać na siebie całej winy. Wystarczyło by zobaczyć, co ta pizda potem pisała do niej na wizzerze, gdy Tori ledwo zdusiła w sobie potrzebę przeproszenia jej. - Goi się. Nic mi nie jest - Mruknęła niezadowolona, nie zamierzając wykorzystywać tego, że jest ranna tylko po to, żeby ten nagle zmienił swoją postawę względem niej. Chciał się wtrącić ze swoim zdaniem w nie swoje sprawy (czemu ostatnio wszyscy to robią!?) to niech teraz nie robi za opiekuńczego, kochanego Krukona. -Z tego co wiesz... - Prychnęła pod nosem -Nie przyszło Ci do głowy, że możesz no nie wiem... Nie wiedzieć wszystkiego? - Poirytowała się jego podniesionym głosem i faktycznie włączyła tryb ataku - dlatego jej słowa był nasiąknięte po brzegi sarkazmem. Tryb który powodował, że jej ton zrobił się ostrzejszy i zimniejszy niż jej dłonie, a nazwanie jej księżniczką tym razem nie pomogło. -I nie patrz tak na mnie - Mruknęła niezadowolona właśnie z tego rozczarowania w jego oczach. Na zewnątrz była wściekła. Wewnętrznie było jej po prostu przykro. Przykro, że wystarczyła jakaś głupia informacja na temat mugoloznastwa na którym go nawet nie było, żeby uznał ją za tą złą. Zresztą, jej życiowym celem nie było zadowalanie faceta. Miała swoje za uszami o czym rozmawiali wcześniej. Więc skąd teraz nagle pretensje do niej?! -Następnym razem jak poczujesz się w obowiązku pobawić się w nauczyciela i mnie za przeproszeniem zjebać, to załatwmy to przez listy. Szkoda mojego czasu - Dodała odwracając się do chłopaka plecami, wkładając dłonie do kieszeni spodni.
No jeżeli uważała, że nic jej nie jest, to chłopak nie zamierzał narzucać się jej i jakoś na siłę przeprowadzać oględzin gojącego się zadrapania. I tak zapewne jedyne co by powiedział, to to, że się goi ładnie, albo goi brzydko, taki był z niego medyk-pomocnik.-Super- skomentował jej odpowiedź krótko, suchym tonem. Też prychnął z irytacją. Jak miał wiedzieć, jak najpierw przedstawia mu się jakoś ktoś inny, a potem nic nawet nie raczyła mu powiedzieć o tym. Może gdyby jakoś jaśnie określiła swój punkt widzenia, to cała sytuacja nie miała by takiego brzmienia?- Będziesz tak łaskawa i to wytłumaczysz Toralei?- jak już podjudził lwicę raz, to czemu i nie drugi. W końcu co zrobi? Uderzy go? Krasnal nie doskoczy do niego, poza tym za bardzo się lubią, żeby się bić. -Tak to znaczy jak?- zmarszczył lekko czoło. Teraz już postanowił nie być aż tak poważny. Niech trochę się podroczą, dobrze to zrobi im obojgu. Nie chciał się kłócić z księżniczką całą tę wizytę, ale jak będzie musiał, to takie teksty będą latały z obu stron przez cały czas. -Nie chcę się bawić w nauczyciela- powiedział podchodząc do dziewczyny i kładąc jej ręke na ramieniu- Nie chcę też, żebyś robiła takie rzeczy. - zdecydowanie nie było to nic miłego dla obu stron. Ona miała problem do niego o to, że on miał problem do niej, a on miał problem do niej o to, że robi głupie rzeczy. Dobrze, że to jeszcze nie jest taki skomplikowane...
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Jej rana nie była jego sprawą. To, co robiła też nie było. Nie musiała mu się tłumaczyć z niczego, co mówi i co robi. Tym bardziej, kiedy postanowił dolać oliwy do ognia wypominając jej kłamstwo związane z Toralei. Uniosła brew na prawdę zaskoczona tym, że uznał iż najlepszą rzeczą w tym momencie jest jeszcze wrócić do tego. Po co? Żeby poczuła się źle? Żeby jeszcze bardziej jej się zrobiło przykro, że wpakowała się w tyle dziwnych akcji? Jeśli tak, to osiągnął zamierzony skutek. Było jej przykro. I była wściekła za jego wjazd na jej prywatność. -Dlaczego sądzisz, że powinnam się wytłumaczyć akurat Tobie? Nie masz z tym nic wspólnego. Moje sympatie i antypatie to moja sprawa i tylko moja - Wypowiedziała na głos swoje myśli. Nie uderzyłaby go. Nie była agresywna wbrew temu, co sobie właśnie na jej temat wyobrażał. Ona się NIE POBIŁA! Oberwała, bo ta idiotka się na nią rzuciła! -Jakby umarło Twoje wyobrażenie o mnie - Burknęła nie uspokajając się. Cały czas utrzymując swoje zdenerwowanie na tym samym, dość wysokim poziomie - Od początku mówiłam, że nie jestem święta. Nie wiem czego Ty się spodziewałeś i czemu nagle uznałeś, że powinieneś mnie nawrócić na dobrą stronę mocy - Dodała gdy uznał, że nie chce widzieć głupstw w jej wykonaniu. Jeśli nie chce się czegoś widzieć, to zamyka się czy. Nie mógł zrobić po prostu tego? -Skąd ci się to w ogóle nagle wzięło co? Jakoś słowem się nie odezwałeś na meczu czy po nim, a teraz nagle "O matko, laska na którą lecę się pobiła"? - Zrzuciła jego rękę ze swojego ramienia. W jej życiu były tylko dwa wyjątkowo drażliwe tematy na które reagowała aż tak ostro. Kath i Lucas. Skoro postanowił w jeden z nich wejść w buciorach, to musiał się zmierzyć z tego konsekwencjami.
Nie uważał siebie za najlepszą osobę do zwierzania się, lecz skoro już rozmawiali na jakiś temat i zarzucano mu brak posiadania poglądu na pełny obraz zaistniałej sytuacji, to logicznym było dla niego, że w normalnej dyskusji, gdzie oczywiście mogą wchodzić emocje, tak jak w tym przypadku, dobrze by było jakby obie strony jednak były ze sobą w danej kwestii szczere. -Z tego co wiem to się kolegujemy- specjalnie pominął kwestię tłumaczenia się, bo odpowiedź, której mógł udzielić była aż zbyt prosta do zripostowania- I nie pytam się o twoje sympatie i antypatie, tylko dlaczego świadomie prowokujesz kogoś- powody, które powodują niechęć Gryfonki do kogokolwiek nie obchodzą i jakoś zdawało się Niemcu, że i dalej nie będą go obchodzić. Mogło to być coś błahego, lub coś poważnego, ale na tę chwilę nie było to ważne, bo cokolwiek by to nie było, prowadziło do tego samego miejsca, czy głupiej prowokacji. -Szczerze nie wiem co o tobie myśleć- raz była uroczą księżniczką, która śmiała się z różnych rzeczy, raz była psotnicą co lubiła sobie pożartować, a raz, jak w przypadku Ślizgonki, po prostu wredną babą. Wiedział, że człowiek zmiennym jest, ale trochę trudno było mu się połapać, z którą wersją danej osoby rozmawia w danej chwili. Znaczy... teraz był pewien, że rozmawia ze złą Vittorią, poirytowaną nawet można by rzec.-Jak lubisz być bita, to się nie będę wtrącał- może Tori tego nie widziała, ale jej zachowanie i postawa wpędzały ją w kłopoty. Może nie jakieś duże, ale kiedyś zrobi tak w stosunku do nieodpowiedniej osoby i może się to źle dla niej skończyć. Albo po prostu wywalą ją ze szkoły, jak nauczyciele zgodzą się, że umyślnie prowokuje bijatyki... Chociaż czy za takie rzeczy wylatuje się z tej szkoły? Trudno mu było powiedzieć, bo mało co o niej wiedział. -Pewnie dlatego, że po i w trakcie meczu byłem pochłonięty całą to cudowną otoczką zwycięstwa Puchonów- jakby wtedy bardziej zajmował się dobieraniem stroju w głowie, czy myśleniem nad finałem rozgrywek, a nie o tym, dlaczego, kto, po co i jak zrobił coś drugiej osobie, zwłaszcza, że to zdecydowanie nie było nic miłego. Na fakt, że chłopak zapomniał mógł wpłynąć też problem z pamięcią i ogólne nie teges w głowie, po uderzeniu tłuczkiem- Z tego co wiem, to ja podobałem się tobie a nie na odwrót- nie wysyłał nikomu anonimowych listów, bo preferował bycie otwartą księgą, chociaż z tego co widział, nie za bardzo mu się to opłacało na ten moment.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Nie jestem pewna jak Tori by zareagowała w przypadku kogoś innego. Nie jestem też pewna jak by zareagowała, gdyby podszedł do niej na spokojnie i powiedział "słuchaj, bo słyszałem taką plotkę...". Natomiast temat zaczął w najgorszy możliwy sposób. Vittoria jest na prawdę bardzo otwartą osobą, ale są sprawy, które po prostu wzbudzają w niej tyle żalu, tyle złych emocji, że już samo myślenie na te tematy wywołuje u niej niepotrzebny nadmiar uczuć. Piekielna pożoga ukryta w niej bardzo łatwo wybucha i potem nie jest prosto ją ugasić. Da się, ale musiałby ją na prawdę świetnie znać, żeby wiedzieć co mówić i jak się zachowywać, aby ograniczyć straty do minimum. -Jestem dla niej niemiła, bo mnie wkurwia... Na prawdę trudno domyśleć się, że to jest powód? - Stwierdziła wciąż będąc przy tym jadowita, niezależnie od tego czy jego głos był w tamtej chwili spokojny czy nie. Dłuższa chwila minie nim zupełnie się uspokoi i będzie w stanie normalnie mu odpowiedzieć. Wąż będzie kąsał tak długo, aż nie opadnie z sił. A dziewczyna gdy chciała potrafiła roztaczać wokół siebie więcej jadu niż niejedna wychowanka Slytherinu. Oj, to zabolało. Miała wrażenie, że niewidzialna ręka łapie ją za serce i ściska. Z jakiegoś powodu to, że głupia plotka sprawiła iż 'nie wiedział co o niej myśleć' ukuło bardzie niż gdyby mówiła to inna osoba. Może dlatego, że go polubiła i czuła się przy nim dobrze, swobodnie. Okazje się jednak, że takie rzeczy bardzo łatwo można zepsuć. Przez chwilę gapiła się jeszcze na niego z nieokreślonym wyrazem twarzy. Potem odwróciła wzrok. -O to chodzi. Żebyś się nie wtrącał... Uwierz mi, że puszczalska gryfonka o pedofilskich zapędach, która niszczy psychicznie biedne ślizgonki doskonale radzi sobie sama - Złożyła w jedno zdanie wszystkie plotki na jej temat, których była świadoma i które mogły w którymś momencie do niego dotrzeć. A może już dotarły, skoro ta rozmowa wyglądała tak, a nie inaczej. Ta... Cudowna otoczka meczu i można było udawać, że nic się nie wie. To bardzo wygodne. I co? Testował ją przez cały ten czas? Sprawdzał ile z tego co wie, to prawda? I gdy pozwoliła mu się zbliżyć do siebie uznał, że najlepszą decyzją jest naskoczenie na nią za coś, czemu winna była może w 30%? Świetnie... Po prostu świetnie. Nawet nie miała siły tego komentować. Za to następne zdanie jak najbardziej. -Bardzo dobrze użyty czas przeszły - Odpowiedziała podkreślając jasno słowo "podobaŁEM", sugerując, że to są już czasy zamierzchłe. Dziewczyna bardzo szybko się nudziła kolejnymi facetami. Julkiem? Nie zdążyła się znudzić. Nawet nie wiedziała, czy to nastąpi, bo był na prawdę w porządku i po cichu liczyła, że może ta iskierka między nimi zapłonie. Julek jednak polizał palec i docisnął ją sprawiając, że zgasła.
To, że nie należał do najbystrzejszych uczniów tego przybytku można było stwierdzić zapewne po jakiś piętnastu minutach rozmowy, ale widocznie w tym przypadku, udawało mu się zgrabnie manewrować pomiędzy tematami i różnymi zagadnieniami, że w pewnym stopniu to ukrył, no i dobrze.-Chyba tak- odpowiedział prosto, bo chyba nie oczekiwanego od niego nie wiadomo jakiej odpowiedzi. Przynajmniej na to liczył, że nie będzie musiał podawać swoich przemyśleń. Zawsze mógł odpowiedzieć "Nie wiem" i tak na pewno zrobi, w nagłym przypadku. -Okej, już nie będę się wtrącał- zauważył, że dziewczynę jakby lekko zamurowało, więc logicznym posunięciem wydawało mu się po prostu wycofać z jakiegokolwiek aktywnego działania. Pewnie gdy tak nie postanowił, to zaraz dostałby na pysk od dziewczyny, a jakoś nie był w nastroju do tłumaczenia się innym, czemu ma limo pod okiem, albo zadrapanie, czy coś innego. -Nie jesteś zła, w sensie to co powiedziałaś - spróbował to powiedzieć jak najmilszym tonem, by może trochę polepszyć samopoczucie Gryfonki- Czasami po prostu błądzisz- sama pewnie dobrze o tym wiedziała i narażał się na zjebę, że w ogóle tak pomyślał, ale jakoś nie myślał trzeźwo, więc powiedział co powiedział. Jej docinkę o dobrze użytym czasie przemilczał z morową miną. Wiedział, że nawet gdyby chciał to zapewne by mu nie wyszło, bo był jaki był. Sympatyczny na co dzień, ale szczery do bólu. Na pewno miło by było mieć kogoś obok, ale nie zamierzał o nic desperacko walczyć, bo po prostu nie miał na to sił.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Nie uważała go za głupiego. Może czasem za kogoś nieogarniętego, ale wystarczyło spojrzeć na nią by zrozumieć, że jest wręcz definicją tego słowa. Nie zmienia to jednak faktu, że nawet gdyby był największym idiotą świata, to spodziewała się, że jednak będzie wiedział, kiedy nie należało poruszać pewnych tematów. Tym bardziej, gdy tak krótko się kogoś zna. Ona o Kath nie rozmawiała z nikim poza Sophie! Z nikim! Może jeszcze z Felinusem zamieniła kilka słów po tej całej akcji... ale Felinus jej nie oceniał. Westchnęła widząc, że chłopak najpierw na nią naskoczył od wejścia, a teraz najwyraźniej nawet do końca nie wie dlaczego. Przynajmniej tak odebrała jego ucięcie tematu zarówno gdy uznał, że nie rozumie powodu jak i gdy obiecał się nie wtrącać. -Ja wiem, że nie jestem... A ty to wiesz? - Choć jeszcze sekundę temu balonik wyglądał tak jakby miał pęknąć pod byle dotykiem, tak powoli zaczęło z niego uchodzić powietrze. Dlatego jej ton stracił trochę swojej trucizny, za to nie przestał być twardy, oschły. Stanowczy. -Nie wiesz czy błądzę. Nasłuchałeś się czegoś od kogoś i w to uwierzyłeś. Nie wiesz ani o co chodziło, ani co się dokładnie stało. Od razu uznałeś, że to ja coś odjebałam i to ja jestem ta zła - Założyła ręce pod biustem robiąc krok czy dwa i opierając się tyłkiem o jeden z drewnianych stołów. Tori nie przeklina, a teraz wymykało się jej co jakiś czas. To był oczywisty znak, jak wiele w niej siedzi emocji skoro nie była w stanie panować nad językiem. - Zresztą, domyślam się z kim rozmawiałeś i jaką masz nową przyjaciółeczkę. Mam nadzieję, że jest warta spieprzenia sobie relacji ze mną... - Nie tylko Julek był szczery do bólu. Dziewczyna doceniała to w ludziach, bo sama wolała najgorszą prawdę niż białe kłamstwo. Tylko nie kiedy ta szczerość przejawiała się w ten sposób. W próbę wyegzekwowania od niej czegoś, czego nie miał prawa od niej żądać. Skoro natomiast nie miał ochoty 'desperacko walczyć', to cóż... Ona się w takie rzeczy tym bardziej bawić nie będzie.
Julius wiedział tyle, że Tori/Toralei lubiła sobie czasami zaszaleć, co już zdołał wywnioskować z jej rozmów z nim i czasu, który razem spędzili, więc oczywistym było dla niego, że taka nie była. Samego całowania nieletniego, w tym wypadku niego też, nie było aż tak złe, więc na pytanie Gryfonki twierdząco pokręcił głową. -No akcja z tą dziewczyną częściowo tego dowodzi, tak samo jak udawanie Francuski- wiedział, że pewnie tylko tym ją zdenerwuje po raz kolejny, ale nie przypominał sobie innych, średnio przyjemnych sytuacji z udziałem Tori.- Poza tym nie nasłuchałem się a sama mi o to tym powiedziałaś- no jakby to był fakt. Przyznała się do prowokowania przy kamiennym stole, tak samo do okłamywania go, więc w tej kwestii nikt mu niczego nie gadał.-I z tego co usłyszałem po obu stronach, to tak, jesteś w dużej części winna, czy to mniejsza część, czy większa to sama sobie odpowiedz- do tej pory stąpał po ciężkim lodzie, ale teraz to postanowił przejść jezioro pokryte cienką warstwą lodu robią cały czas fikołki i inne salta, licząc, że nie wpadnie pod taflę wody. No mądre to nie było, ale tak chciał i tak miało być. -No to siostra pokrzywdzonej- Nadia, bliźniaczka pobitej Ślizgonki, chociaż trochę krzywo to wyglądało.- To, że teraz się kłócimy nie znaczy przecież, że nasza relacja musi być spieprzona- prychnął wyciągają przed siebie obie ręce. Nie zamierzał wybierać pomiędzy nimi, jeżeli doszłoby do takiej potrzeby. Według niego to normalne, że w znajomości kłóci się, raz częściej, raz rzadziej, ale zawsze wychodzi na prostą. Przynajmniej tak było z innymi, a to mógł być jakiś wyjątek...
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Jej też pasowały ich pocałunki. Później chciała nawet do tego wrócić i ostatnio faktycznie myślała o tym, by wybrać się z nim jednak na tą randkę. Poznać go lepiej. Zobaczyć co i jak. Zresztą widział, że zaczęła z nim flirtować, a to wskazywało na zainteresowanie z jej strony. Szkoda, że najwyraźniej było ono jednostronne, skoro tak łatwo zmieniło się jego zdanie o niej. -Ja pierdzielę... - Tylko tyle była w stanie mu na to odpowiedzieć w pierwszy momencie. Ręce jej po prostu opadły słysząc kolejną wzmiankę o Toralei - Podałam się za kogoś innego, bo nie chciałam żebyś wiedział, że miałam kiedyś zamiar się z Tobą umówić idioto... Bo mi było głupio... - To mogła mu akurat wyjaśnić, w końcu sama ostatnio uświadomiła mu, że znał jej imię zanim mu jeszcze powiedziała przy kamiennym stole. Z listu. Na ten moment nie miała się czego względem tamtej sytuacji wstydzić. "Z tego co usłyszałem po obu stronach". Naiwny kretyn dał się urobić. Wpatrywała się więc w niego czując, jak z chwili na chwilę jej nerwy są zastępowane. Przez obojętność. W jej przypadku to znacznie gorsze. Wkurzała się na kogoś, jeśli jej na nim zależało. Gdy stawała się obojętna, to często już było po wszystkim. Czasem nawet już nie było czego zbierać. -Pokrzywdzonej... - Powtórzyła za nim tak, jakby to do niej nie dotarło w pierwszym momencie. Potem pokiwała przecząco głową i odbiła się tyłkiem od stołu, po czym ruszyła ku niemu... Mijając go, bez nawet jednego spojrzenia. -Wiesz co... - Stanęła jeszcze obok, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Po tych trzech słowach jednak umilkła na krótki moment. Potem dokończyła. Chciała, żeby miał jasność odnośnie tego, do jakiej szufladki w tej chwili przeskoczył w jej głowie - Nie zadaję się z ludźmi, którzy oceniają książkę po okładce. Tylko jedna rada... Następnym razem jak będziesz się widział z jej siostrą, wujkiem czy z samą Russeau, to pamiętaj, że niektóre książki gryzą jak się je z taką naiwnością otworzy - To mówiąc ruszyła przed siebie zamierzając udać się do bram Hogwartu i wrócić do domu. Zdecydowanie nie tak wyobrażała sobie dzisiejszy dzień.
Coś mignęło chłopakowi w głowie, chociaż sam nie wiedział co to na początku było... Chyba nieporozumienie w związku z jego wspomnieniem o tej "gafie" dziewczyny.- To nie chodzi o to Tori...- nie chodziło o sam fakt podania się za kogoś innego, a o brak sprostowania tej kwestii, bez zostania wywołanym do tablicy, jeżeli można to tak kolokwialnie określić. Poza tym i tak nic do tego już nie miał, bo gniewać to on się nie umiał. -Co?- schował lekko ręce w odruchu, bo spodziewał się, że dziewczyna jednak zdenerwowała się na tyle, że postanowiła go uderzyć. Szczęście w nieszczęściu się wydarzyło, bo jedynie go ominęła, na chwilę przystając. Zabolało go bardziej niż się spodziewał, gdy Gryfonka zasugerowała mu, że w tak prostacki sposób ocenia innych. Nikogo nie oceniał po okładce. -Zaczekaj- powiedział to dopiero po kilku dobrych sekundach, ale jednak to zrobił. To już coś, co nie? Jakby... cała sytuacja obróciła się z moralniaka dla dziewczyny, w jakieś totalne nieporozumienie i niemiłe słowa. Nie o to mu chodziło, znaczy nie całkowicie o to. A teraz nawet chyba jego koleżanka obraziła się i to dość mocno. W pewnym stopniu pewnie słusznie, no ale cóż.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Ciężko im się rozmawiało. Oboje pozostawiali sporo niedopowiedzeń, przez co konflikt narastał zamiast maleć. I mimo iż najłatwiej byłoby mu po prostu opowiedzieć jak to wszystko wygląda z jej perspektywy, pokazać wiadomości od Kath na wizzerze... Tak wchodziło to w jeszcze trudniejszy temat w jej życiu. Temat, który wracał jak bumerang bez przerwy i na okrągło. Nie chciała gadać o powodach swojej niechęci do ślizgonki, żeby nie musieć mówić o pewnym ślizgonie. Dlatego broniła się jak mogła żeby o niczym nie mówić. Nawet kosztem pokazania mu, że nie ma w jej życiu na tyle istotnego miejsca by czymś takim się z nim podzielić. -Może być Vitt... Nie będzie Ci się mylić - Podpowiedziała mu z imieniem nie mając ochoty się zastanawiać które on tak właściwie skraca do "Tori". Tym bardziej, że miała jedno. To drugie było nieporozumieniem, które już sobie wyjaśnili. Teraz miała nadzieję, że ostatecznie. Jego drgnięcie i uniesione ręce gdy podeszła... Odruchy, które sugerowały iż ten spodziewa się, że ta się na niego rzuci przelało czarę goryczy jeszcze bardziej, bo dotarło do niej, że w jego oczach jest po prostu wredną, agresywną gryfonką prowokującą innych. Nie ofiarą, a sprawcą. Zacisnęła więc tylko wargi w wąską linię. Cóż. Nie są ani przyjaciółmi, ani parą żeby miała słuchać jego moralniaków. Zastanowi się następnym razem, zanim będzie chciał kogoś pouczać samemu będąc po prostu coż... Naiwnym dupkiem. -Do zobaczenia na lekcjach- Rzuciła jeszcze i ruszyła przed siebie niezależnie od jego dalszych poczynań. Czy zawołał czy próbował ją zatrzymać, cóż. Zignorowała go. I nie, nie obraziła się. Vittoria się nie obraża. Po prostu było jej cholernie przykro, że tak to wszystko wyszło. Kath powinna być zadowolona. Na prawdę łatwo i szybko udało jej się zmanipulować chłopaka, który jej się podobał. Ciekawe kto będzie jej następną ofiarą...
z/t x2
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Z pergolą miała fatalne wspomnienia, to też gdy Profesor O'Connor kazał jej się stawić własnie tutaj, z niechęcią przyszła na miejsce. Tak jak ostatnio praca choć ciężka, tak nie sprawiała jej znacznych problemów, tak dzisiaj? Dzisiaj od wejścia postawiła sobie cel by zrobić wszystko jak najszybciej (nawet kosztem dokładności) i stąd pójść. Pergola miała dla niej złą energię. To tutaj pokłóciła się z Juliusem do tego stopnia, że przez jakiś czas zerwała zupełnie z nim kontakt i gdyby nie wyciągnął do niej ręki, to pewnie nadal ze sobą by nie rozmawiali. To tu stracili 'swój moment' gdy dziewczyna zawiodła się bardzo na nim i tym, jak ten reaguje na plotki z nią związane. Praca nie praca, szlaban nie szlaban - zdecydowanie nie miała ochoty tu być. Dlatego też nie odzywała się prawie wcale, co było aż do niej niepodobne. Po prostu wzięła się za robotę. Zdzieranie farby nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Praca była mozolna i męcząca, a ręce bolały ją od niej. Ledwo zaczęła, a już miała dość. Aczkolwiek jakoś to szło, to najważniejsze. Wolno, bo wolno, ale widziała efekty swojej pracy i gdy O'Connor był już usatysfakcjonowany wzięła się za kolejną czynność. Wygładzanie wydawało się być dużo przyjemniejsze. Wiedziała, że jest zbyt dużo roboty z tym, to też dziś postanowiła zrobić chociaż połowę, a za 2 czy 3 dni przyjdzie zrobić resztę - wraz z malowaniem. W trakcie okazało się, że jednak wygładzanie nie jest takie super łatwe jak się pozornie zdawało. Co więcej, w trakcie pracy kilkukrotnie wbijała sobie drzazgi. Musiała przerwać i ostrożnie wyjąć je zębami, przez co niepotrzebnie traciła tylko czas. Wysłać kalekę życiową do takiej roboty - co za ludzie. Czy zmieniło się jej podejście do tego, czy warto było narazić się na szlaban przez spotkanie z Maxem? Nie. Nadal uważała, ze było warto. Aczkolwiek dziś to zdecydowanie nie pomagało. Tak jak myśl, że będzie musiała wrócić znów i to dokończyć. Gdy poczuła, że ręce już nie dają rady, a przy kolejnej drzazdze z jej ust poleciało soczyste słowo, którego nie dała rady powstrzymać podeszła do nauczyciela i spytała, czy może już iść do domu. Gdy jej pozwolił, ruszyła ku wyjściu z Hogwartu/
I kolejny dzień w raju. Znów ukochana Pergola. Nadal miała z nią złe wspomnienia i nadal nie miała ochoty tu być. Wyboru jednak nie było, a dziś czekał ją kolejny dzień zabawy w wygładzanie. Do tego malowanie i będzie miała chociaż to zajęcie odbębnione. Po przyjściu przywitała się krótko z O'Connerem, dzisiaj mając już znacznie lepszy humor niż trzy dni temu. Spięła wysoko włosy i bez zbędnego pitu pitu zabrała się do roboty. I dziś wygładzanie szło jej bardzo podobnie - niby okej, niby mogło być gorzej, ale znów te cholerne drzazgi wbijające się w jej palce utrudniały i wstrzymywały robotę. Co kolejną musiała odłożyć papier, wyjąć ją zębami (wkurzać się, że to nie jest wcale proste) i znowu łapać za papier. Całe szczęście, że chociaż sobie ze swoim szczęściem nie zamordowała palców. Wygładzanie było gotowe. Czas przejść do malowania. Robota żmudna i trudna ze względu na powstające bez przerwy zacieki, a do tego warstwy tak wolno schły, że nie wiedziała kiedy już może malować, a kiedy jeszcze trzeba poczekać, to też robota szła na prawdę opornie. Przy okazji jej ubrania mieniły się w kolorach Pergoli - dobrze, że wzięła szmaty na zniszczenie. Tu chlapała, tu coś rozlała, tu zaś oparła się łokciem o świeżą farbę. Generalnie całość Tori w Tori. Kilka dobrych godzin zajęło jej doprowadzenie tego miejsca do stanu, który można było uznać za satysfakcjonujący. - Tadam! - Powiedziała żeby zwrócić uwagę O'Connora na swoją pracę i usłyszeć słowa uznania, aczkolwiek była pewna że ich nie otrzyma. Mimo to jednak względnie zadowolona z siebie wróciła do domu gdy nauczyciel jej na to pozwolił. Coraz bliżej końca.
- Ale że... fuj - mruknął Darren, odsuwając od ust kanapkę z tuńczykiem i przewracając kartkę w wielkiej księdze wyłożonej różowym futerkiem, zatytułowaną Z pufkiem przez świat. Następna strona opisywała dokładnie proces spożywania materii pochodzącej z nosa czarodzieja, wygrzebaną długim, pufkowym językiem, dlatego też Shaw czym prędzej zatrzasnął książkę, ignorując westchnienie rozczarowania które wydobyło się z puchatej kulki na okładce. Krukon dotknął swojego nosa palcem wskazującym, ale szybko potrząsnął głową i zagryzł obrzydzenie kolejnym kawałkiem kanapki, odkładając Z pufkiem przez świat na stos i sięgając po inne źródło wiedzy, których przytargał tutaj z biblioteki na co najmniej kilka sztuk. Tym razem wybór padł na Atlas wszystkiego co puchate. - Piją z... toalety, okej - powiedział pod nosem Shaw, zapisując kolejny punkt do swojej mapy myśli która zajmowała już dobre pół zwoju i znajdowały się na niej już takie punkty jak "IMIĘ?!", "KLATKA?!" czy "SMARKI (!!!)". - Hmm, przykra sprawa - jęknął Krukon, przełykając przeżuty kawałek tuńczyka i dopisując następną notkę na temat tego, że pufków nie należy używać jako zastępstwa tłuczka do quidditcha, nawet jeśli było to raczej oczywiste.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
....Wszystkie miejsca w których zwyczajowo Jessica się zaszywała były zajęte. Dosłownie wszystkie. W s z y s t k i e. Blondynka przeszła już cały zamek, łącznie z biblioteką i krużgankami. Ani jednego wolnego miejsca. Jasne, wiedziała aż za dobrze, że OWUTEMy zbliżają się wielkimi krokami, ale nie spodziewała się, że Hogwart nagle zaroi się od pilnych uczniów i studentów. Co tu w ogóle robili studenci? Większość z nich już i tak sobie odpuściła naukę i mieszkali poza murami zamku. Zajmowali jedynie miejsca - i Smith nie miałaby nic przeciwko, gdyby sama miała gdzie posadzić swój tyłek. ....Ramiona powoli zaczynały jej dygotać pod ciężarem targanych książek - wszystkich dotyczących Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, a więc należały do wyjątkowo opasłych - i najczęściej włochatych. Jeden z tomów wcale nie ułatwiał jej transportu, warcząc i fucząc za każdym razem, kiedy poprawiała swój wątły chwyt. ....— Oh, uspokój się w końcu, Ty... — przerwała dochodząc do Pergoli i zauważając, że ponownie pudło - przy stoliku już ktoś siedział. Rozpoznała w studencie okupującym jej miejscówkę - Darrena. Znała go głównie z przelotu w Pokoju Wspólnym Krukonów - i wizzbooka. Chyba warto się przywitać, skoro już ją zauważył...? ....— H-Hej! — zacięła się nawet przy tak krótkim słowie, chcąc unieść jedną dłoń w wyrazie pozdrowienia. I to był błąd, bo jedną ręką nie była w stanie utrzymać tych wszystkich dzikich tomów, które z hukiem i towarzyszącym mu jękiem Jessici, rozsypały się na żwirowej ścieżce. Dziewczyna od razu się po nie schyliła - oblewając się bordowym rumieńcem z zażenowania i gorączkowo próbując je zebrać na jeden stos. — N-Nie przejmuj się mną! — rzuciła jeszcze w przestrzeń, mając ochotę porzucić te księgi i czmychnąć gdzieś w las. Szacunek do literatury jednak wygrał.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren był właśnie w trakcie lektury rozdziału pod tytułem Pufy, pufki i puszki - różnice i podobieństwa według zoologów i tapicerów kiedy usłyszał drżące "hej" - chyba - po którym nastąpił głośny huk, spowodowany przez małą wieżę ksiąg i książek uderzających o żwir ścieżki. - Em... sehwuz... - powiedział, przeżuwając ostatni kęs kanapki. Przełknął go, jednocześnie wyciągając szyję i zapuszczając żurawia na poczynania... Hmm... Janet? Jerry? ACH! - ...serwus, Jessica - poprawił się, dysząc ciężko - kęs był nieco zbyt duży na jeden transport na linii buzia - żołądek. Shaw podniósł się i, drepcząc przy stoliku, wydostał się z pergoli i kucnął obok Krukonki. - Tak tak, nie przejmuję się ani trochę - rzekł, po czym złapał kilka najbliższych tomów i zaczął układać je w wieżę obok swoich "puchatych" zdobyczy z biblioteki. Trzeba było przyznać jednak, że Jessica przytaszczyła do altanki o wiele więcej materiału, gdyż jej wieżyczka w mig przerosła tą, w którą zaopatrzył się Krukon. - Chyba wszystkie - powiedział, kładąc najbardziej rzucającą się księgę na osobnym stosie, po czym przycisnął ją dwoma innymi tomiszczami, próbując chociaż nieco ją uspokoić - a raczej zmusić do uspokojenia się. Ewentualnie mógł poczęstować ją kanapką, wątpił jednak że układy pokarmowe książek, jeśli w ogóle takie istniały, były w stanie strawić tuńczyka. - Miejsca starczy dla dwóch osób - rzekł, niedbałym ruchem prezentując pergolę i zerkając na Jessicę. Drepcząc z powrotem na swoje miejsce przy Atlasie wszystkiego co puchate próbował przypomnieć sobie co wiedział o swoim niespodziewanym gościu. Widywał ją na korytarzach i w pokoju wspólnym - oboje byli przecież w domu Roweny Ravenclaw. Wątpił, czy zamienili kiedykolwiek więcej niż parę słów, ale zarówno Shaw nie był najbardziej rozmownym osobnikiem na świecie, ani Jessica nie sprawiała takiego wrażenia. Przypomniał sobie, że niedawno zaprosiła go na wizbooku, jednak ten wyskok łatwo było przydzielić do dwóch innych okoliczności - albo po prostu omsknął się jej palec, albo była zapalonym kibicem quidditcha i postanowiła wspierać drużynę. Szczerze mówiąc, Darren wolałby makrelę. Po kilku chwilach Krukon był już z powrotem na swoim miejscu, gdzie wrócił do zapisywania kolejnej notki o treści "nie mylić z pufami, nie siadać" na swoim zwoju zatytułowanym "PUFKOLOGIA".
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
....Szczęście w nieszczęściu, że upuściła te cholerne książki - nie skupiła się zbytnio na tym, jak przywitał ją Shaw. A krzywiła się wewnętrznie zawsze, kiedy ktoś wypowiadał jej pełne imię - z jednej strony z zażenowania dlatego, że brzmiało, jak brzmiało, czyli źle - a z drugiej z zakłopotania, że ktoś w ogóle to imię pamiętał. Jessica... W Hogwarcie to brzmiało jak żart w stylu mugolskiego Jasia. ....Tak więc teraz, miotała się wewnętrznie tylko dlatego, że rozwaliła wszystkie książki po żwirze - a student na domiar złego opuścił swoje miejsce, tylko po to, żeby jej pomóc. A ona jak ten łoś - podniosła trzy książki i przycisnąwszy je do piersi, stała, wgapiając się w Darrena i skubiąc nerwowo wnętrze swojego policzka. Myśli gorączkowo przetaczały jej się przez głowę - nie chciała, żeby się nią przejmował, ale kiedy już zaczął zbierać sponiewierane księgi i odkładać je pod pergolę - nie chciała wchodzić mu w drogę. Nikomu nie chciała wchodzić w drogę. Wzdrygnęła się, kiedy na nią zerknął. Nie było w tym wyrzutu, prawda? ....— Dziękuję! — Była jednak kulturalna, dziękując za jego pofatygowanie się w naprawie jej gapiostwa i niezdarstwa. Wyrzuty sumienia by ją zeżarły do obiadu, gdyby teraz zawinęła kiecę - której notabene nie miała - i potruchtała w te pędy do zamku. Skoro jednak jej książki były już pod pergolą - a Darren (chyba) nie miał nic przeciwko, żeby też się tutaj zaszyła... ....— Dzięki... — mruknęła po raz kolejny, drepcząc wzorem studenta przy drewnianym stoliku, na który - wyjątkowo delikatnie - odłożyła trzymane przez siebie tomiki. Szybko się na ławce usadowiła - taktycznie bokiem do blatu, podwijając kolana pod samą brodę i uzbrajając je w naciągnięty, błękitny sweter. Spłoszone szare spojrzenie widocznie się jednak ożywiło, mimowolnie rejestrując biblioteczkę i notatki Krukona. ....— Puf... kologia... — przeczytała do góry nogami, mrugając z zaskoczeniem ślepiami. Wzrokiem odnalazła jedną z książek, którą chłopak odłożył już na bok - i sięgnęła szczupłymi palcami po "Z pufkiem przez świat". — To ciekawa książka... — poprawiła swoje złote okulary na nasadzie nosa, łaskoczącym ruchem smyrając puchatego pufka na okładce, aż kichnął - a strony książki napuchły i lektura wyraźnie zyskała kilkanaście dodatkowych stron. — Trzeba umieć do niej podejść. Jak do pufków. ....Podsunęła Krukonowi książkę z niepewnym uśmiechem - zaraz jednak widocznie pobladła, rzucając mu przepraszające spojrzenie. Jakby zdała sobie sprawę, że istotnie, zrobiła coś złego. ....— Nie powinnam czytać twoich notatek, wybacz! — Ramiona Smith - zupełnie jak rogi ślimaka - cofnęły się gwałtownie, chowając między poły za dużego swetra. Sama chrząknęła nerwowo - uciekając wzrokiem gdzieś na bok. Przez głowę przebiegały jej teraz mimowolnie wszystkie informacje wyczytane o pufkach - a nie, tak jak sobie dzisiaj zakładała, o bazyliszku.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Nie ma sprawy, naprawdę - powiedział prędko Darren, wyciągając różdżkę i machając nią lekko by naostrzyć swoje pióro, które od całej tej pufkologii nieco się stępiło. Czarodziej chwilę później schował kawałek drewna i miał już wrócić do wertowania kolejnego rozdziału - nazwanego nawiasem mówiąc Czy Ryjek był niuchaczem? Przenikanie kultur czarodziejskich i mugolskich na gruncie puchatości na podstawie "Komety nad Doliną Muminków" - kiedy oderwał się od akapitu głoszącego postulat o nazwaniu skandynawskiej odmiany puszków "muminkami", gdyż zauważył że jego niespodziewany gość zainteresował się studiami Shawa. - Hej, hej - zaczął, odbierając od Jessici Z pufkiem przez świat i samemu łaskocząc puchatą kulkę, co spowodowało przybycie dodatkowych kilku stronic. Kiedy otworzył książkę zauważył, że także spis treści się zmienić - zwiększyła się oczywiście liczba stron i pojawiły się w końcowej części nowe, niewidziane tam wcześniej rozdziały, takie jak Pamiętaj, hodowco młody - nigdy pufka nie wrzucaj do wody czy Po odpowiednim kwasie lepszy smak się - jak sprawić, by pufek pokochał twoje smarki - Nie wiedziałem, że ona tak robi - powiedział szczerze zdziwionym i zaskoczonym tonem. Chłopak odłożył na chwilę puszystą książkę, łaskocząc ją jeszcze chwilkę po okładce i grzbiecie, po czym włożył pióro do kałamarza i spojrzał na Krukonkę. Zauważył, że czuła się w jego towarzystwie raczej niezręcznie - a biorąc pod uwagę to, że Darren Shaw był wprost definicją "szarego ucznia" to bezpiecznym było założenie, że czuła się niezręcznie w obecności wszystkich. - Nic się nie stało - rzekł, rozwijając nieco szerzej swój zwój z notatkami, ukradkiem rozcierając kciukiem parę wcześniejszych, nieco bardziej chaotycznych, zmapowanych myśli w stylu "CO TO JEST", "PARK HOGSMEADE, KRZAKI PRZY OCZKU WODNYM" albo "CZY PRZYCIĄGA JE ZAPACH RYB" - Wręcz przeciwnie, wielkie dzięki - dodał, uśmiechając się. Przeleciał wzrokiem po pozycjach, które przyniosła dziewczyna. Przy paru zmarszczył brwi, a przy paru przeczytał sobie ich nazwę pod nosem. Były tam Trzy metry pod ziemią - co zdenerwować, by się tam dostać czy... - Chwila, chwila... Potworna Księga Potworów? Wątpię, że będą mieli coś o pufkach - powiedział z lekkim rozczarowaniem w głosie. Spojrzał na Jessicę jeszcze raz i zmrużył oczy - Egzaminy, hmm?
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
....Dalej unikając bezpośredniego spojrzenia na starszego Krukona, Jessica jedynie kątem oka spoglądała na jego poczynania. Pierwsza myśl jaka ją naszła to - że chłopak zbierze swoje rzeczy i po prostu stąd pójdzie. Choć było to irracjonalne - w końcu chyba nic takiego nie zrobiła - dopadła ją obawa, że teraz, kiedy oboje niejako przystali na swoje towarzystwo, to student z niego zrezygnuje. Jeszcze przed chwilą chciała zaszyć się gdzieś sama - natomiast w tym momencie (jak zwykle, kiedy już się do kogoś doczepiła, jak ten rzep) zwyczajnie poczułaby się... źle. ....Shaw jednak, podążając za jej przykładem, potraktował książkę o pufkach głaskami - na co kąciki ust dziewczyny powędrowały delikatnie, ledwo zauważalnie ku górze. Nie wyśmiał jej za ten trik. Śmielej też obróciła ku niemu twarz, obserwując w ciszy jak przegląda nagle powiększoną o ekstra rozdziały lekturę. Ostatnio jak jakiś Gryfon zauważył ją głaskającą książkę słyszała jego śmiech za sobą jeszcze przez dwa korytarze... ....— Wiele książek od ONMS ma swoje tajemnice — przyznała, czując jak iskierka radości tli jej się pod mostkiem na zaskoczony ton Darrena. Lubiła wiedzieć o czymś, o czym nie wiedzieli inni - nie po to jednak, żeby poczuć się lepsza (bo przecież i tak taka nie była) - tylko po takie momenty jak teraz. Kiedy mogła zwyczajnie podzielić się wiedzą. ....Wzdrygnęła się jednak niespokojnie, kiedy chłopak z książek przeniósł swoją uwagę na jej osobę - szare oczy znów wystrzeliły gdzieś w bok, a dłoń o szczupłych palcach powędrowała automatycznie po jedną z książek, w roli swoistej tarczy. Przysłoniła nią - zerkając jednak ukradkiem znad grzbietu. — N-Nie ma za co. — mruknęła, wbijając zaraz tępo wzrok w tekst. ....Tekst do góry nogami. ....Aż wciągnęła ze świstem powietrze, zdając sobie sprawę jak niedorzecznie się zachowuje - i odłożyła z trzaskiem książkę na blat, modląc się w duchu, żeby chłopak nie zauważył jej nierozgarnięcia. Najpewniej i tak już to zrobił - skwitowała sama do siebie, przygryzając wnętrze policzka i czując jak rumieniec wpełza jej na kark. ....Na pytanie skierowane bezpośrednio do niej - a wytrącające ją z łajania samej siebie w myślach - podskoczyła w miejscu, po raz kolejny sięgając po książkę. "Potworna Księga Potworów" właśnie. ....— N-Nie, nie egzaminy! — zaprzeczyła, nieco zbyt żywo, zgarniając włochatą, potworną książkę do siebie. Pogładziła ją po grzbiecie uspokajająco, a ta zamruczała - nieco bardziej potwornie niż przeciętny kot. — Po prostu... — chrząknęła, starając się wysławiać jak normalny człowiek. Wzięła głębszy oddech. — Zaczęłam bardziej interesować się magicznymi stworzeniami. Te z klasyfikacją Ministerstwa X, XX i XXX już przerobiłam... Dlaczego pufki? ....Wypaliła nagle, podnosząc ośmielone spojrzenie na studenta.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren zupełnie zignorował - lub nawet nie zauważył - poczynań Jess, która wesoło czytała jakąś książkę do góry nogami. Choć nawet gdyby to zobaczył - być może pomyślałby, że w ramach ćwiczeń postanowiła utrudnić sobie zadanie? Tak czy siak, Shaw był zbytnio zaaferowany sięganiem po kolejne książki i głaskaniem ich po grzbietach oraz okładkach. Większość oczywiście go zignorowała, kilka zamruczało jedynie pod jego dotykiem, a na cienkim pamflecie Peruwiańskiego Ugrupowania Finalizującego Edukacyjną Krucjatę znajdujący się tam rysunek lamy splunął w stronę palca chłopaka, który mógłby przysiąc że choć ślina także była rysunkowa, to jego dłoń była nieco wilgotniejsza niż wcześniej - a do tego krótką chwilę cuchnęła na wpół przetrawioną trawą. - Hmpf - mruknął Krukon, mimo protestów lamy wkładając ulotkę w jakąś książką, i dotknął lekko różdżką palca, rozsiewając na nim lekki zapach ministerialnego odświeżacza powietrza o aromacie oregońskich sekwoi. Jak co czwartek - pomyślał Shaw, przyłapując się na tym że zastanawiał się, czy w środę znów ktoś się pomyli i wypuści na korytarzach zapach owiec z Granady zamiast owocu granatu. - Nigdy nie miałem talentu do magicznych stworzeń - powiedział Shaw, zerkając ukradkiem na schowany pamflet - Aż do XXX? Wątpię, żeby pozwolili mi zająć się błotoryjem, gdyby ktoś nam jakiegoś podrzucił - dodał Darren nieco naburmuszonym tonem. Jak większość czarodziejów w tym wieku uważał, że poradziłby sobie śpiewająco z zagrożeniami wykraczającymi poza jego kaliber - choć na coś większego, na przykład wściekłą akromantulę, nawet Shaw by się nie rzucał. - Dlaczego pufek? Nie uwierzysz... - zaczął, wciągając mocno powietrze. Do tej pory nie miał jeszcze okazji z nikim podzielić się najnowszą nowiną, a mianowicie że stał się szczęśliwym właścicielem pigmejskiego puszka - Byłem ostatnio w parku w Hogsmeade, ot tak, na przechadzce - powiedział, wiercąc się nieco na ławce - Wtedy nagle z krzaków przy oczku wodnym usłyszałem trzask i szum - kontynuował, nieco obniżając ton. Zatrzymał się na chwilę by podnieść napięcie - w końcu z krzewów mógł wyskoczyć na niego dementor! - po czym mówił dalej - Sprawdzam co tam jest... i nagle obskoczyło mnie całe stado pufków, oblazły mnie dosłownie całego i właziły wszędzie - wyrzucił jednym tchem, po czym na chwilę zaniemówił - No... nie dosłownie wszędzie - poprawił się, by uniknąć wszelkich niedomówień - Ale zaraz potem wszystkie, zium, pobiegły gdzieś dalej - dodał, robiąc zamaszysty ruch ręką, który miał przypominać stado pufków zbiegające z niego na ziemię - Prawie wszystkie, jak się potem okazało, jeden nie chciał sobie pójść i dopiero przy wyjściu zauważyłem, że zrobił sobie gniazdko w moim kapturze - zakończył ze wzruszeniem ramion. Mam strasznie nudne życie, skoro opowiadam o znalezieniu pufka jak o jakiejś kryminalnej aferze. - Więc teraz staram się dowiedzieć o pufkach wszystkiego, gdzie żyją, jak żyją, co jedzą... oprócz... smarków - powiedział powoli, marszcząc nos. Nawet nie miał kataru - czy głupio by wyglądało, gdyby wywiesił na tablicy ogłoszenie proszące o przesyłanie mu gilów? Pewnie tak. Ponowne fuj. - I to... i to tyle - rzekł, kiwając głową. Odetchnął ciężko i spojrzał na Jess - Wow, nie powiedziałem na raz tylu słów przez ostatnie trzy dni. Prześwidrował dziewczynę wzrokiem, jeszcze raz patrząc na Potworną Księgę Potworów. Zrobiło mu się nagle okropnie głupio - Krukonka pojawiła się przy pergoli zapewne po to, by się w spokoju pouczyć, nie by wysłuchiwać historii o puszkach pigmejskich, a na pewno nie od Darrena. Chrząknął i pochylił się nad swoim zwojem, po czym wyciągnął pióro z kałamarza, pogłaskał się puchatą częścią po nosie i zaczął skrobać na pergaminie słowa informację o tym, że niektóre rodzaje puszków są w stanie przespać dwadzieścia godzin na dobę. Po krótkiej chwili zerknął jednak na Krukonkę i powiedział nieśmiało: - Em... mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - po czym podrapał w nos okładkę Z pufkiem przez świat, która już od jakiegoś czasu domagała się atencji cichymi piskami.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
....Coraz śmielej odwracała wzrok w kierunku starszego Krukona, kiedy ten zaaferowany nowo zdobytą wiedzą o książkach z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami - zaczął sprawdzać wszystkie tomiszcza po kolei. Chłopak nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo w tej chwili schlebiał Smith. Zza złotych okularów błyskały nieśmiało radosne iskierki, do których - po spotkaniu Shawa z rysunkową lamą - dołączył delikatny uśmiech. Tak, nie było wątpliwości, to nie był jakiś krzywy, przypadkowy grymas - Jessica zaczynała się powoli uśmiechać. A przynajmniej układać swoje usta w całkiem zgrabny cień uśmiechu - co do tego nie było już wątpliwości. ....Spięte ciało rozluźniło się nieco jakby - wyimaginowane w głowie dziewczyny - zagrożenie właśnie mijało. Blondynka przekręciła się na ławce, spuszczając nogi na obsypaną żwirem ziemię. Drobne kamyczki zachrzęściły przyjemnie - Smith usiadła vis-à-vis Darrena, poprawiając uciekające z koka tlenione kosmyki. Jakby odrobinę mniej nerwowo. ....— Ja... też nie bardzo — przyznała się chłopakowi do własnej znajomości stworzeń magicznych, błądząc spojrzeniem po rozłożonych na blacie książkach, gdzie różowe księgi o pufkach przeplatały się z nieco bardziej mrocznymi tomami - traktującymi choćby o nundu, czy wiwernach. ....Ciekawe czy wężouści mogli porozumiewać się z wiwernami? ....— Błotoryje według mnie powinny mieć niższą klasyfikację... Bardziej wolą mandragory niż jakiekolwiek... żywe stworzenia — zmarszczyła jasne brwi zaraz po wypowiedzeniu tych słów, jakby niezupełnie zgadzała się z własnym zdaniem. — Chociaż mandragory też są żywe. W sensie... Mniej mięsne. ....Jakkolwiek by to głupio nie brzmiało Smith - rzuciła do siebie w myślach, przygryzając wnętrze policzka i dumając nad swoim kiepskim doborem słów. Może czytała ostatnio za mało książek i dlatego nie mogła się sensownie wysłowić? To chyba jednak nie to. ....Szczęśliwie z rozważań nad - jak zwykle - własną nieudolnością, wyrwał ją Darren, a raczej jego podekscytowany ton. Jess mimowolnie podniosła na niego wzrok - którym jednak nie uciekła na bok, kiedy Krukon zaczął opowiadać jej swoją historię. A opowiadał ją... bardzo ekspresyjnie. ....Dziewczyna jednak uważnie go słuchała - reagując na każdą zmianę w tonie głosu bajarza - subtelnie, ale zauważalnie uśmiechając się lub roztwierając oczy w wyrazie zaskoczenia. Zupełnie jakby wysłuchiwała opowieści o poszukiwaniu złotych smoczych jaj i podchodzeniu do rogogona węgierkiego od tyłu - a nie o pufkach pigmejskich. Czuła się... zadziwiająco na miejscu. ....Chyba tylko Krukoni mogli docenić tak (nie)codzienną przygodę - w której brak było wybuchów, pościgów i pizgających zaklęciami aurorów. ....— Ale to... niesamowita historia — stwierdziła cicho - ale niezaprzeczalnie szczerze. — Ciekawe, czy te pufki uciekły jakiemuś hodowcy? A może były dzikie... Tylko odmiana pigmejska nie występuje naturalnie... — Jak przystało na Krukonkę, zaczęła dumać pod nosem nad zasłyszaną opowieścią, przykładając palec do ust w geście myśliciela. Drugą dłonią odnalazła "Potworną Księgę Potworów", mimowolnie gładząc ją opuszkami palców, jakby miało to wspomóc ją w procesach rozmyślań nad tajemniczą bandą różowych kulek. ....Trybiki w jej blond głowie pracowały na zwiększonych obrotach - i chyba tylko dlatego, nie padła jak długa pod świdrującym wzrokiem współtowarzysza. Dopiero skierowane wprost do niej pytanie otrzeźwiło ją nieco - i przywołało do porządku jej nieodłączne zakłopotanie, wstyd i onieśmielenie. ....— T-Ty? Mnie? — spytała, jakby nie dowierzając, że ktoś pyta o to czy j e j można przeszkadzać. Przecież to ona pojawiła się tutaj nieproszona! — Nie, skąd! Ja tylko... ....Szare spojrzenie gorączkowo przesuwało się po kolejnych tytułach, jakby szukając na gwałt jakiegoś rozwiązania, punkty zaczepienia - jednocześnie unikając zapamiętale choćby zerknięcia w twarz Shawa. W końcu jednak padło na jego dłoń - i popiskującą pod nią książkę "Z pufkiem przez świat". ....— Wiedziałeś, że pufki występują w trzech różnych odmianach gatunkowych? Tak, idealne wybrnięcie z sytuacji, Jessica.