Miejsce niezwykle magiczne i luksusowe, zachęca wszystkich błyskotkami wyłożonymi na wystawie. O sklepach jubilerskich Huxley'a słyszał każdy szanujący się członek czarodziejskiej społeczności - można znaleźć tu najlepsze wyroby. Ponoć każdy dobierze tutaj coś dla siebie, co pewnie można zawdzięczać życzliwości pięknych ekspedientek. Wielokrotnie oskarżani o zatrudnianie potomkiń wil i hipnotyzerek, pracownicy Huxley'a dalej magicznie cieszą się doskonałą renomą. W samym sklepie unosi się przyjemny zapach (czyżby ktoś do kadziła dolał amortencji?), delikatna muzyka nie zagłusza rozmów, a światło wydobywa się prosto z zaczarowanych kryształów porozwieszanych i porozkładanych w strategicznych miejscach.
Pierścionek ze złota / srebra - 19G / 13G Pierścionek z kamieniem szlachetnym - 28G Bransoletka ze dowolnego materiału - 23G Bransoletka z kamieniami szlachetnymi - 35G Dowolne korale - 42G Naszyjnik z kamieniem szlachetnym - 58G Zegarek na rękę - 50G Dowolny zegar naścienny - 70G Dowolna zastawa stołowa - 150G Zestaw spinek do mankietów - 55G Broszka - 40G Biżuteryjne ozdoby do włosów - 27G Specjalne zamówienie - cena nieokreślona
- No właśnie nie wiem, czasami wydaje mi się, że iskrzy, a potem znowu jesteśmy tylko kolegami. Ale spędzamy ze sobą masę czasu, jak na kolegów. Tim oglądał z zachwytem ukończoną różyczkę, zanim zniknęła w opakowaniu. Sam nie miał za grosz talentu do takich rzeczy, a przynajmniej tak myślał. Może faktycznie to nie był zawód dla niego. W końcu to, że bardzo mu się podobało to co robi Nico, nie znaczyło jeszcze, że sam musiał to robić. Wyszedł za kuzynem ze sklepu, znowu uśmiechając się bardzo uprzejmie do ekspedientki. - Miłego wieczoru - Pożegnał się grzecznie. Mogła mieć po prostu zły dzień, dlatego tak dziwnie zareagowała na początku. Młody gryfon wolał zakładać dobrą wolę ludzi, dopóki dawali mu taką szansę. Po drodze faktycznie zaczął opowiadać o Aneczce. Nie ulegało wątpliwości, że ten chłopak jest zakochany po czubki uszu. + /ZTx2
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
W związku ze świętami u Huxleya dużo się działo i Nicholas częściej był potrzebny na miejscu, pracując z klientami, tworząc zamówienia i naprawiając na ostatnią chwile biżuterię, którą roztrzepane damy dopiero teraz przynosiły, a które KONIECZNIE musiały założyć do świątecznego obiadu albo, co ważniejsze, na noc sylwestrową. Robota paliła się w rękach, a Nico musiał sobie jakoś poradzić ze wszystkim. Dochodził już wieczór, ale Nico zgodnie z ustaleniami został po godzinach, by nadrobić wszystkie dodatkowe prace, które pojawiały się w tym najgorętszym okresie. Tim o tym wiedział, a ponieważ miał jakąś sprawę, jubiler powiedział, żeby przyszedł właśnie tego wieczoru. Sprzedawczyni, która pakowała prezenty, też była poinformowana, dlatego wpuściła młodszego Seavera bez zastrzeżeń, a wręcz z życzliwym uśmiechem, bo najwyraźniej pamiętała jego zachowanie z ostatniego spotkania. Nicholas akurat wychodził z pracowni, by dostarczyć na blat kolejne zamowienie do spakowania, kiedy dostrzegł Tima. - Witaj, Młody. Mamy chwilę, możesz powiedzieć czego potrzebujesz, na pewno znajdziemy co trzeba, a jak nie, to zrobię. Wybacz bałagan, ale sam rozumiesz, święta.
Tim miał wrażenie, że prezent, który wysłał Ani był jakiś niekompletny, taki strasznie praktyczny, ale bez efektu wow. A gdzie szukać czegoś takiego, jeśli nie u Huxleya, zwłaszcza mając pomoc specjalisty. Miał trochę skrupułów, bo czas był gorący w takich sklepach, ale problem też był palący, co zmniejszyło poczucie winy. Przyszedł wieczorem, tak, jak się umówili, przywitał się ze sprzedawczynią równie szarmancko, co ostatnio i dołączył do kuzyna. - Dzięki, że znalazłeś czas dla mnie. Mam taki mały kłopot. Chciałbym kupić co ładnego dla Ani, ale nie znam się na tym i nie chce walnąć jakiejś gafy. To znaczy, pierścionek odpada, na to sam wpadłem, ale nie wiem, czy bransoletka, czy wisiorek, czy coś innego Tim był tak zaaferowany, że wyrzucał z siebie potok słów, nie przejmując się czy zostanie zrozumiany.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas spojrzał na Tima uważnie, a młody gryfon mógł zobaczyć wesołe iskierki w oczach kuzyna. - Ach, dla tej Ani, tak? - zapytał, starając się zachować powage, ale z miernym skutkiem. - Mimo tego co mówiłem wcześniej? Naprawdę cię wzięło. No dobrze! Wybierzemy coś wyjątkowego, ale bez przesady, żeby nie czuła się zobowiązana. Myślę, że odpuścimy kamienie szlachetne. Zadumał się na chwilę, starając się przemyśleć dostępne opcje. - Mówiłeś, że z jakiego ona jest domu? Może coś tematycznego z odpowiednim godłem? - zaproponował. - Wisiorek i bransoletka to dobre pomysły, ale jeśli to nie ma być prezent od przyjaciela, wybrałbym bransoletkę. Wisiorek będzie bardziej znaczący, bliżej serca. Ale też bardziej osobisty.
Tim zupełnie nie zauważył rozbawienia przyjaciela, zbyt pochłonięty palącym problemem. Palącym tylko w rozumieniu samego gryfona, ale jednak. - Mówiłem ci, "te rzeczy" nie są aż takie ważne, żeby odpuścić TAKĄ dziewczynę. - Młody był przekonany o słuszności swojego podejścia, więc nie dałby sobie tego wybić z głowy. - Jest puchonką, a co do tego przyjaciela, to właśnie nie wiem, czy coś takiego jak wisiorek, to będzie dobry delikatny symbol moich intencji, czy może lepiej nie przeginać, bo się wystraszy. Wiesz, ona jest taka delikatna i niewinna. Hmm, może rzeczywiście bransoletka z borsukiem, albo coś? Chociaż już jedną bransoletkę dostanie, ale taka czysto praktyczną, podającą eliksiry. - Gryfon miał wyraz oczu wołający "pomocy, kuzynie!"
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas skinął głową na znak, że pamięta, ale w głębi serca nie rozumiał. Starszy Seaver miał zupełnie inne podejście, ale też jego uczuciami potrafił zakręcić zupełnie odmienny tym osób. Delikatna i niewinna... Delikatna z pewnością była Fire, ale czy niewinna? Nicholas wątpił. I chociaż nie wierzył, by była zdolna do rzeczy złych, zdawał sobie sprawę, że była równie fascynująca, co niebezpieczna. - Nie doradzę ci jeśli chodzi o tempo rozwoju relacji. - powiedział Nico tym razem naprawdę poważnie. - Jesteśmy zupełnie różni, jeśli chodzi o podejście do związków. Mogę tylko stwierdzić, że pośpiech rzadko jest dobrym doradcą. Hmmm bransoleta Urquharta? Skinął głową z aprobatą. Był na warsztatach u Maxa, wiedział jak to działa i rzeczywiście to w pewnym stopniu komplikowało sprawę. - Zaproponowałbym przetransmutowanie jej tak, by była ozdobą, ale niestety nie da się tego zrobić bez naruszenia jej właściwości. W takim razie sądzę, że najlepszy byłby mimo wszystko wisiorek. Raczej złoty, skoro to puchonka, a poza tym to kolor wspólny dla borsuków i gryfów.
Tim bardzo się ucieszył z aprobaty Nicholasa, bo jego opinie były ważne, właściwie na każdy temat. No może poza tą na temat przyszłości w związku z Aneczką. Ale nie naciskał, za co młodszy kuzyn też był mu wdzięczny. Wcześniej gryfon nie zastanawiał się nad tym, ale kiedy usłyszał tę uwagę o bliskości serca, pomysł z wisiorkiem zaczął mu się coraz bardziej podobać. Główny problem, jaki miał z panną Brandon był taki, że bał się posunąć za daleko, chociaż miał straszną ochotę powiedzieć jej w twarz, że ją kocha, ale to mógłby być koniec. Ania była zupełnie inna niż dziewczyny, z którymi spotykał się do tej pory, z nimi wszystko było prostsze, ale też nie były warte aż tyle wysiłku. - Złoto to chyba dobry pomysł i myślę, że będzie pasować do jej urody, myślisz, że jakiś kamyk byłby na miejscu? Tylko nie wiem, co by pasowało, bo puchoni mają jeszcze czerń w herbie.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas założył jubilerskie, czarne rękawiczki i zaciął wyciągać różne wisiorki nawiązujące godła Hufflepuffu. To był popularny motyw, w końcu ćwierć społeczeństwa brytyjskich czarodziejów miała bliski związek z tym domem. Wzorów było mnóstwo, ale Nico mając pomóc w wyborze własciwego prezentu dla kuzyna wciąż kręcił nosem, nawet na własne projekty. A może na nie szczególnie? - Mówiłeś, że jest prefektem. Zapewne ciągle nosi swoją odznakę. Skoro to dama, nie uzna obwieszania się błyskotkami za rzecz w dobrym guście. Bransoleta Urquharta nie jest zła. Jest srebrna, z panelem runicznym. Można ją połączyć z jakąś złotą bransoletką z subtelnym, złotym łańcuszkiem z zapięciem w kształcie borsuka. Rozejrzał się, ale nie mieli w tej chwili na stanie dokładnie takiego wzoru, jaki powstał w jego głowie w tej chwili. Chwycił zatem inną i szepcząc kilka zaklęć transmutował jej kształt w bardziej satysfakcjonujący. Idealnie. - Zobacz, Młody. Sądzę, że taka byłaby idealna. I tak jak mówiłem, bez kamieni szlachetnych. Na takie rzeczy przyjdzie jeszcze czas.
Już zdążył się przyzwyczaić do myśli o wisiorku, a tu Nico zmieniał zdanie. Timowi zajęło chwile przemyślenie tego, co powiedział jubiler, może rzeczywiście miał racje. Bo przecież wisiorek bardziej rzucał się w oczy i nie do wszystkiego pasował, a na taki, który chciałaby nosić pod ubraniem, było bardzo, bardzo za wcześnie. A bransoletka i to taka, która współgrała z tą drugą, brzmiała dobrze. - Wiedziałem, że kto jak kto, ale ty będziesz wiedział, jak ugryźć temat. Bransoletka z borsukiem jest idealna, dosyć neutralna, a jednocześnie ładna. Jesteś geniuszem, Staruszku. Mam ochotę cię wyściskać. To jeszcze mi powiedz, ile worków galeonów muszę przynieść.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Może darujmy sobie te uściski i dokończmy prezent dla tej twojej panny - powiedział wesołym tonem Nicholas, bardzo zadowolony z tego, że Tim przystał na propozycję. Nie było po co się spieszyć, a może jeszcze kuzyn zmieni zdanie? Po co żałować przedwcześnie danych prezentów i wypowiedzianych słów? Nie żeby sam nie miał przygotowanego dla Fire właśnie wisiorka i to z nieoszlifowanym rubinem nawiązującym do jej surowego piękna. - To była wstepna transmutacja, teraz trzeba to wszystko dopracować, zabezpieczyć zaklęciami, zablokować cofanie transmutacji, dużo różnych drobnych rzeczy, których nie wolno pominąć, zwłaszcza w biżuterii dla wybranki serca. Nicholas uniósł różdżkę i znów zaczęła się dziać magia, którą tak kochał. Czerpał z tych zaklęć najprawdziwsza przyjemność i kiedy dobrnął do końca tych wszystkich zabezpieczeń przed uszkodzeniami i innych koniecznych spraw, czuł satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. - Żadnych worków, Młody. To jeden z tańszych drobiazgów w tym sklepie. Nie ma kamieni szlachetnych, więc to tylko dwadzieścia trzy galeony. Mam nadzieję, że ta kwota cię nie spłucze, po tych wszystkich wieczorach, które spędzasz w Trzech Miotłach za barem...
Nie tylko Nico czerpał przyjemność z tej pracy, bo Tim, przyglądając się, jak kuzyn precyzyjnie operuje zaklęciami, też był urzeczony. Sam uwielbiał zaklęcia, więc obserwowanie artysty w ich rzucaniu było dla niego widowiskiem nie do przecenienia. Ale wcześniejszy pomysł zajęcia się czymś podobnym teraz wydał mu się niedorzeczny. Nie miał wystarczająco dużo cierpliwości, żeby robić takie rzeczy. Co nie zmieniało faktu, że nadal podziwiał kunszt Nicholasa. - Nie, nie spłucze mnie. Wbrew pozorom całkiem nieźle tam zarabiam, a dwadzieścia trzy galeony to uczciwa cena, za to cudo plus pokaz. Tim uśmiechnął się szeroko i odliczył odpowiednią ilość monet i podał Nico. - Myślisz, że ta miła pani zapakuje mi to jakoś ładnie? Bo jak ja się za to wezmę, to grozi świętokradztwem.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Sądzę, że ta miła pani zadba o twój prezent jak należy. - powiedział, rzucając sprzedawczyni ciut ironiczne spojrzenie. Oboje dobrze wiedzieli, że półwila nie należała do najmilszych istot pod słońcem, ale Tim przecież nie musiał o tym wiedzieć. Z reszta z okazji świąt współpracownicy zawarli coś na kształt rozejmu i byli dla siebie nawet uprzejmi. - Ja muszę spadać do dalszych zadań, Młody. Eva, zajmiesz się Timem, prawda? Kiedy uzyskał twierdzącą odpowiedź, pożegnał się z kuzynem i wrócił do swojej pracowni, by zacząć grzebanie w dalszych zamówieniach. Było miło popracować wśród zachwyconych spojrzeń Młodego, ale czas był najwyższy zająć się sprawami, za które mógł zarobić co najwyżej wściekłe spojrzenie szefa, jeśli się z nimi nie wyrobi.
Tim nadal żył w błogiej nieświadomości i uważał, że wtedy ekspedientka miała zły dzień. Dzisiaj też by jej nie winił, gdyby była oschła, bo przed świętami wszyscy mieli dosyć wszystkiego, zwłaszcza klientów. Pożegnał się z Nico nie zatrzymując go już dłużej i poczekał, aż jego drobiazg zostanie zapakowany. Kiedy już tak się stało, podziękował, nie szczędząc zachwytów nad jej pracą. Na koniec życzył jej dobrych świąt i pożegnał się, jak przystało na chłopca z dobrego domu. Może Seaverowie to nie Brandonowie, ale też mieli swoją klasę, którą Tim czasami pokazywał. Ruszył do zamku z cennym pakunkiem w kieszeni, zastanawiając się, w jaki sposób wręczyć go Aneczce, żeby osiągnąć jak najlepszy efekt.
/ZT +
Marcus Deverill
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.85 m
C. szczególne : czarna kredka pod oczami, magiczne sygnety na palcach, pomalowane paznokcie i niewielka blizna na policzku, którą maskuje zaklęciami, niestety czasami bywa, że czar szwankuje, smród alkoholu i papierosów
Pułapka. Pułapka, w której się znalazł była tym gabinetem i zaciskała swoje ostre, metaliczne dyby na jego ciele, sprawiając, że każda minuta w tym miejscu na trzeźwo zakrawała o tortury. Nie lubił tu przebywać, odkąd Logan zmarł, nic nie miało sensu, a wymarzona praca stała się piekłem, zwłaszcza w tej instytucji, pełnej biurokracji. Lubił wyruszać w teren, nie czuł wtedy się na celowniku szefostwa i mógł zaczerpnąć świeżego powietrza, a także czegoś mocniejszego z piersiówki. Właśnie wyjął ją za swojej lewej poły czarnego płaszcza. Pod spodem jak zwykle miał na sobie elegancką koszulę i dopasowany krawat. Upił łyka, może dwa, wchodząc do lokalu niezwykle magicznego, a także luksusowego, który nie był gabinetem Łamaczy Klątw w Gringocie. Czuł się totalnie na miejscu. Bogactwo, błyskotki, a także za ladą często można spodziewać się było potomków wili, nawet na nim te kobiety robiły niemałe wrażenie, a mężczyźni? Totalnie takie cuda nie musiały nawet używać hipnotycznego czaru, aby Marcus spełnił każde ich życzenia. — Dzień dobry. - Skierował słowa powitania w stronę jakieś ładnej buźki. — Powiadomiono mnie, że macie niebezpieczną biżuterię. - Zażartował, obdarowując kobietę swoim łobuzerskim uśmiechem, puszczając do niej oczko. Takie błyskotki na palcu wiązały się z zagrożeniem, nie tylko ze strony złodziei, ale także "teraz i na zawsze na wieki wieków, amen; póki śmierć was nie rozłączy". Idiotyczne przysięgi, w które kiedyś tak bardzo wierzył. — Jestem z biura Łamaczy Klątw. - Dodał, nie spiesząc się jednak z tym wyznaniem, ale też nie chciał wprowadzać w błąd, bo żart był zbyt subtelny, mogący wprowadzać w liczne niejasności. Ekspedientka zrobiła minę "ach tak" i zawołała kogoś za zaplecza zajmującego się właśnie tą biżuterią. Padło imię Nicholas, a ona znikła w głębi lokalu. Wtedy pojawił się on. Brunet o urokliwych włosach, ustach całującym niczym sam diabeł i dłoniach, poruszających się z maestrią.
Potrzebował uzupełnić zapas srebra, a także kupić perły i kamienie księżycowe, a ponieważ jego dostawca nie był chwilowo osiągalny, Larkin zdecydował się wybrać do swojej dawnej pracy. Jubiler “u Huxleya” zawsze miał dobrej jakości metale, a kamienie naturalne były również sprowadzane z wiarygodnych źródeł, a więc nie było lepszego miejsca do zakupów, niż właśnie tam. Wszedł spokojnie do środka, poczekał, aż klient przed nim skończy zakupy, rozglądając się przy okazji po biżuterii. Widział piękne pierścionki, naszyjniki, ale dostrzegł również kolie różnego rodzaju. To wystarczyło, żeby podszedł do wybranej witryny, przyglądając się z uwagą stworzonym dziełom. Większość była dość ciężka, a przynajmniej sprawiały takie wizualne wrażenie. Nie tego chciał dla Elizabeth, ale mógł skorzystać z rozwiązań połączenia z kamieniami. Postanowił dopytać później pracownika o to, czy wiedział, kto pracował nad tymi koliami i czy jest możliwość porozmawiać z tą osobą. Zawsze łatwiej dowiedzieć się tego, czego się chciało, od osoby, która samodzielnie coś stworzyła. Drgnął, dostrzegając, że poprzedni klient opuszcza sklep i sam podszedł do pracującego po drugiej stronie lady mężczyzny, z którym przywitał się krótko. - Potrzebuję około czterdziestu pereł... Do tego trzy kamienie księżycowe, najlepiej cięte w łezki oraz trochę srebrnych łańcuszków - przedstawił, co potrzebował kupić, licząc na to, że mieli wszystko na stanie i nie było konieczne oczekiwanie na sprowadzenie konkretnych materiałów. - A także chciałbym porozmawiać z kimś na temat kolii, które macie w witrynach. Najlepiej z jubilerem, który je tworzył - dodał jeszcze, uśmiechając się kącikiem ust, zastanawiając się, jak wiele zdoła załatwić w ciągu tego dnia.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas zwykle nie stał za ladą, od kiedy awansował na jubilera, ale tego dnia nastąpił drobny wyjątek. Eva dostała ataku tak niekontrolowanego śmiechu odpyłkowego, że nie mogła dłużej obsługiwać klientów. Szef zabrał ją do szpitala, a Nicholas ratował sytuację. Ruch nie był jakoś szczególnie duży, tym bardziej, że było przedpołudnie. Nie mniej jednak był to piątek, a w piątek nawet o tak wczesnych porach cały czas przewijali się jacyś ludzie. Jeszcze nie skończył obsługiwać jednego klienta, kiedy do sklepu wszedł następny, rozglądajac się i czekając na swoją kolej. I kiedy ta nadeszła, Nico przywitał się z nim uprzejmie i wysłuchał dość niecodziennego zamówienia. Oho? Czyżby rozmawiał ze specjalistą? - Mamy w ofercie wiele rodzajów pereł. Jakie pana interesują? W kształcie kuli czy kropli? Mamy do dyspozycji perły w różnych kolorach i różnej wielkości, o różnym połysku i różnego pochodzenia. Jeśli poznam przeznaczenie poszukiwanych pereł, łatwiej będzie mi dobrać odpowiednie egzemplarze. To był szeroki temat, a perły stanowiły swego rodzaju konik rozmiłowanego w wodnym świecie Nicholasa. Kolejną kwestią były łańcuszki. Seaver założył czarne, jubilerskie rękawiczki z wyhaftowanym złotym H i wyciągnął obitą aksamitem tackę z różnymi rodzajami łańcuszków. - To są dostępne w chwili obecnej rodzaje splotów, ale większość z nich mam jeszcze w innych rozmiarach. Część z nich jest transmutowana, więc jeśli to ma być materiał pod zaklętą biżuterię, sugerowałbym zamówienie nietransmutowanych materiałów. W zależności od ilości sądzę, że udałoby się je sprowadzić na niedzielę. Kamień księżycowy nie znajduje się na ekspozycji, ale zaraz przyniosę coś odpowiadającego opisowi. Choć tutaj również wskazane byłoby oszacowanie rozmiaru. Pytanie o twórcę kolii ucieszyło go rzecz jasna najbardziej, ale nawet wtedy nie zdobył się nawet na delikatny uśmiech. Nie był jednak niesympatyczny, a jego czarne oczy patrzyły na Larkina z życzliwością. Ot, poważny, ale spokojny młodzieniec w eleganckim czarnym stroju. - Część z tych kolii tworzyłem ja, część inni jubilerzy. Jeśli interesuje pana któraś konkretna, chętnie odpowiem na pytania lub powiem kiedy można zastać jej twórcę.
Larkin uśmiechnął się lekko kącikami ust, kiedy pracownik podszedł do niego, zadając od razu odpowiednie pytania. Miał pewność, że trafił na kogoś, kto znał się na tym co robił, a więc istniała szansa, że pomoże mu odpowiednio dobrać materiały. Perły musiały być naturalne, choć Swansea nie kładł nacisku na to, czy miały pochodzić ze środowiska słodko, czy słonowodnego, co raz wspomniał. - W kształcie kuli, białe, o wysokim połysku. O jednakowej wielkości, aby nie było konieczności transmutacją wyrównywania ich. Mają stanowić podstawę całej kolii, sznur, który będzie otaczał szyję noszącej dziewczyny - odpowiedział, zaraz też podając wielkość pereł, jaka go interesowała. Miał świadomość, że przez to zapłaci za nie więcej, gdyż wybranie identycznych kamieni w tym samym odcieniu, rozmiarze i połysku było trudne, nie mówiąc już o ilości, jakiej potrzebował. Był jednak pewien, że akurat w tym jednym zakładzie jubilerskim nie powinno być z tym problemu, skoro właściciel kładł nacisk na odpowiednią jakość wszystkich produktów. - Zdecydowanie potrzebuję nietransmutowane. Splot rolo będzie idealny, więc poproszę. Kamień księżycowy, cięty w kształt kropli o średnicy… Jeden może być troszkę większy od pereł, a dwa pozostałe porównywalne do nich wielkością - poprosił, gestami również wskazując, jak dużych potrzebował. Posiadał srebrne druciki, za pomocą których zamierzał przyczepić kamienie do łańcuszków, jak i połączyć ze sobą wszystkie perły, więc takie zakupy powinny być wystarczające. Pozostawał jednak temat samych kolii, zaklinania ich i tego, czy istniały o podobnym działaniu, jak on chciał otrzymać. Spojrzał uważniej na stojącego przed nim mężczyznę, który wydawał się być w podobnym mu wieku. Młody, ale to nie oznaczało, że nie był utalentowany. - Zastanawia mnie temat zaklinania kolii. A także, subtelne egzemlarze, które nie są przesadnie bogatą ozdobą - wyjaśnił, wskazując od razu na egzemplarze, które zwróciły jego uwagę. - Czy te tutaj posiadają jakieś dodatkowe właściwości poza tym, że widzę, że są bardzo dobrze wykonane i naprawdę piękne? - dopytał, spoglądając uważnie na mężczyznę.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas słuchał uważnie, szacując w głowie, czy znajdzie w pracowni aż czterdzieści naturalnych pereł, których nie trzeba magicznie dostosowywać, by odpowiadały wymaganiom klienta. Cóż, to mogło być trudne, ale nie niemożliwe. A że miały być kuliste i białe... Cóż, w takie zamówienie warto było włożyć więcej wysiłku. To będzie bardzo słono kosztować. - Będę potrzebować trochę czasu, żeby skompletować perły - powiedział do klienta. Splot rolo posiadał w zapasie, więc z tym nie było problemu. Omierzył potrzebną długość na zamówienie, a potem schował próbne wisiorki do gablotki. - Proszę chwilę zaczekać, przyniosę kamień księżycowy. Zniknął na chwilę za drzwiami pracowni, podszedł do zabezpieczonej szafki i po odblokowaniu hasłowy zaklęciem otworzył jedną z dziesiątek małych szufladek. Wziął dwa pudełeczka opisane wymienionymi przez Larkina wymiarami i wrócił do sklepu. - Proszę powiedzieć, które panu odpowiadają najbardziej - poinformował, wyciągając kilka egzemplarzy. Naturalne kamienie zawsze odrobinę się różniły. Na aksamitnej tacce mieniły się pięknie, każdy wyjątkowy, każdy zachęcający, by to jego wybrać. Kiedy temat kamieni mieli domknięty, skupili się na koliach. - Różnie. Większość kolii nie jest zaklęta, ale stanowi bazę pod zaklinanie na zamówienie. Mamy kilka egzemplarzy już zaczarowanych, na pewno dostępna jest taka z nałożonym protego czy z kamieniami wysyconymi amortencją, ale to pojedyncze sztuki. Zwykle dobieramy odpowiadającą biżuterię i omawiamy na jakie zaklęcia jest zapotrzebowanie. W ten sposób unikamy zwiększenia kruchości materiałów przez nadmierne modyfikacje. Nicholas spojrzał z zaciekawieniem na Larkina i pozwolił sobie na pytanie mniej oficjalne. - Jeśli mogę spytać, pan też jest jubilerem?
Larkin skinął lekko głową na znak, że rozumiał potrzebę czasu na znalezienie wymaganej przez niego ilości i jakości pereł. Wiedział również, że wybrał cóż, najdroższe, ale nie zamierzał bawić się w półśrodki, szczególnie gdy tworzona kolia miała być prezentem. Z zadowoleniem obserwował, jak mężczyzna odmierza potrzebną ilość łańcuszka. Poprosił o długość większą niż potrzebował, aby mieć w razie potrzeby zapas. Pozostawały kamienie księżycowe, które również należało odpowiednio dobrać. Chciał, żeby były bliższe kolorem do bieli, niż niebieskich odcieni szarości. Pochylał się nad pokazanymi kamieniami w milczeniu, aż w końcu wskazał trzy wybrane kamienie. Chwilę jeszcze przyglądał im się, próbując ocenić autentyczność. Ostatecznie, choć wierzył w jakość produktów w tym zakładzie, zawsze mogło się trafić, że jeden z kamieni będzie podrobiony, bądź gorszej jakości. Wszystkie trzy wyglądały jednka jakby księżyc odbijał się w wodzie, więc był pewien ich autentyczności. Miały być gwiazdami i wierzył, że takie będą. Kiedy zamówienie zostało złożone, a oni skupili się na omawianiu kolii, Larkin uśmiechał się nieznacznie kącikami ust, przyglądając się poszczególnym egzemplarzom. Nie dziwił się, że najczęściej to działanie amortencji jest w nich zamykane. Jednak ta, którą zamierzał stworzyć miała być nieco inna, miała roztaczać blask noszącej go dziewczyny, która miała być dzięki niej gwiazdą. - Perły są dość kruche. Chcąc je zakląć, rozumiem, że byłoby najlepiej nie używać zbyt wielu zaklęć transmutacyjnych wcześniej. Czy jest jakiś sposób na wzmocnienie pereł, aby nie rozpadły się z powodu magii? - dopytał, pamiętając, co czytał na ten temat, pamiętał ograniczenie ilości nakładanych czarów, ale wolał nie zakładać, że nie było sposobu na ich wzmcnienie. Mogło nie być go w księgach, ale pośród twórcami magicznej biżuterii mogły krążyć różne pogłoski. Spojrzał na mężczyznę i uśmiechnął się nieznacznie. Kiedy pracował w tym miejscu wyglądał zawsze inaczej, wybierał zawsze twarz Jonathana, tworząc z niego swoją alternatywną osobowość. Teraz zastanawiał się, czy powinien przyznać się do tego, czy nie. - Jubiler, rzeźbiarz, właściciel niewielkiej pracowni, innymi słowy szerokopojęty artysta - odpowiedział w końcu, skłaniając lekko głowę.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas nie widział wcześniej ani Larkina, ani Johnatana, więc zdradzenie informacji o tym, że klient wcześniej pracował na tym samym stanowisku co on teraz, niewiele by zmieniło. Ot, ciekawostka, tym bardziej że Eva, która musiała go znać, była obecnie z szefem w szpitalu. - Zawsze miło jest poznać drugiego artystę. - powiedział, zastanawiając się, czy wypadało się przedstawić. Ostatecznie machnął ręką na konwenanse. - Jestem Nicholas Seaver. Z chęcią podzielę się wiedzą na temat zaklinania pereł. Seaver całkowicie rozumiał konieczność przyjrzenia się kamieniom. Sam by postąpił tak samo, zwłaszcza przy materiałach do projektu tak kosztownego. Nie poganiał Larkina, w myślach zaś robił szybki przegląd biżuterii z pereł, którą mógł się posłużyć jako przykładem. - Wszystko zależy od siły efektu, który chce się zawrzeć w biżuterii. Jeśli to proste, drobne zaklęcia, nie trzeba przykładać do tego aż takiej wagi. Jeśli potężne i złożone, wtedy przede wszystkim należy sięgnąć po perły z czarodziejskich gatunków małży. Mają one dużo większą pojemność magiczną i wytrzymają większe obciążenie. Potem Nicholas przytoczył kilka zaklęć przydatnych do zaklinania, zwracając uwagę na to, że jako kamienie szlachetne pochodzenia organicznego perły wymagają specjalnego traktowania, zupełnie odmiennego niż diamenty czy rubiny. W paru słowach nawiązał do pewnego podobieństwa z zaklinaniem koralu i bursztynu, z czego to drugie wyraźnie kochał na równi z perłami, a może nawet bardziej. - Naturalne perły nie lubią gwałtownego zaklinania. Lepiej nakładać efekt warstwami, stopniowo sięgając głębiej. Im dłużej zaklinamy perłę, tym bardziej spektakularny i silniejszy osiągniemy efekt. Zalecałbym zaklinanie już połączonych pereł w całości. Perły to wytwory żywych stworzeń, nie wszystkie reagują jednakowo, dlatego zaczarowane pojedynczo mogłyby różnić się efektem. Oczywiście da się to nadrobić precyzją, wtedy efekt jest silniejszy niż zaklętego na raz całego naszyjnika, a uszkodzenie pojedynczej perły nie spowoduje utraty mocy u pozostałych. Niestety jest to bardzo żmudna praca, a efekt końcowy bywa nie do końca satysfakcjonujący, zwłaszcza jeśli część pereł zmatowieje pod wpływem magii. Niestety nie da się tego przewidzieć przed zaklinaniem. Moc jest ta sama, ale walory jubilerskie odmienne. Miał do powiedzenia jeszcze bardzo dużo, ale przerwał swój wywód , by przyjrzeć się Larkinowi i upewnić, że to co mówi jest tym, czego artysta oczekiwał.
- Larkin - przedstawił się jedynie z imienia i skinął lekko głową drugiemu mężczyźnie. Nie pamiętał go z czasów, gdy sam pracował dla Huxleya, ale w takiej sytuacji nie powinno go to dziwić. Być może mężczyzna przejął po prostu po nim miejsce tutejszego jubilera, skoro część kolii z tego co mówił, wyszła spod jego palców. Jak potężne były zaklęcia, których chciał użyć? Słuchając Nicholasa, mężczyzna zastanawiał się nad tym, w jaki sposób chciał uzyskać efekt błyszczenia niczym gwiazda. Wszystko miało wychodzić od kolii, a wciąż jeszcze nie wiedział, czy od wszystkich kamieni, głównie pereł, czy jednak tylko od kamieni księżycowych. Zamierzał je pierwsze zakląć i sprawdzić, jaki będzie efekt, aby nie przesadzić z ilością światła. Jednak, choć wiedział, że samo lumos było zaklęciem prostym, wręcz podstawowym, wiedział też, że silniejsze wersje były o wiele bardziej złożone. Czy w takim razie nie powinien traktować tego zaklęcia jak właśnie złożonego? - Rozumiem zasadę zaklinania wszystkich na raz. Mam więc rozumieć, że nawet jeśli otrzymam od was idealnie błyszczące perły, po zamknięciu w nich zaklęcia one mogą zmatowieć… To znacznie utrudnia proces tworzenia, ale jednocześnie jest dość logiczny - powiedział spokojnie, sięgając bezwiednie dłonią do medalika, jaki nosił na szyi, aby bawić sie nim w trakcie zastanawiania się nad kolejnym pytaniem. Miał ich sporo, pierwszy raz zamierzając stworzyć coś, co miał zaklinać. Do tej pory udawało mu się unikać podobnych zabiegów, nie mając wiary w swoje własne zdolności, ale teraz nie było możliwości uniknięcia. Kamienie księżycowe już miał, łańcuszki srebrne także, pozostawało opłacić perły, otrzymać je i mógł pracować. - Czy kolie zawierające powiedzmy zaklęcie protego… Czy należy je co jakiś czas ponownie zaklinać? Czy raz zaklęta kolia będzie służyć należycie aż do mechanicznego uszkodzenia? - zapytał, spoglądając znów na Seavera.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Zaklinanie naraz wszystkich pereł zmniejsza to ryzyko. Perły wtedy działają zgodnie z zasadą naczyń połączonych, osiągając równomierny poziom, w zależności od indywidualnych różnic przyjmując trochę mniej albo trochę więcej magii. - wyjaśniał Nicholas zgodnie ze swoją wiedzą i praktyką. - Ale niestety owszem, jeśli się przesadzi, mogą zmatowieć. Taki urok materii organicznej, nigdy nie mozna mieć absolutnej pewności co do końcowego efektu. Ale na to również jest metoda. Stopniowe wysycanie magią pozwala wyłapać ten moment. A po zakończeniu wysycania, gdy perła się uspokaja i etap wzbudzenia magicznego się wyciszy, perła w drobnym stopniu wchłania magię, której nie była w stanie przyjąć. To trochę jak... Zastanowił się nad porównaniem. Chciał to zobrazować jakoś malowniczo, tym bardziej, że naprawdę wkręcił się w temat i chciał przekazać jak najrzetelniej najistotniejsze zasady. - To trochę jak z nakładaniem olejku na skórę. W pewnym momencie jest go za dużo, ale jak się chwilę poczeka, to się wchłonie. A we wspólnym zaklinaniu łatwiej wyłapać matowienie przy mniej pojemnych perłach. Można się wtedy zatrzymać i dać czas magii na rozprowadzenie się do innych pereł. Wtedy ma się pewność, że osiągnięto maksimum bez zmniejszenia walorów jubilerskich i bez przeciążania pereł. Kolejne pytania były już bardziej ogólne i dotyczyło szerszej wiedzy, nie tylko samych pereł. I wbrew pozorom ta kwestia była o wiele bardziej złożona, niejednoznaczna i trudna. - To wszystko zależy od tego jak jubiler splecie magię. To... Cóż, to naprawdę temat na dłuższą rozmowę. Wszystko sprowadza się do tego, że magia nie pojawia się z próżni. Zawsze musi być jakieś źródło. Dlatego wyczerpywalność zaklęcia, lub jej brak, odnawianie ładunków i tak dalej, to nie jest coś co można ująć w kilku zdaniach.
Larkin słuchał drugiego mężczyzny, przyglądając się pozostałym koliom. Powoli rozumiał, co do tej pory próbowano uczynić za sprawą zaklinania kolejnych biżuterii. Przyglądał się uważnie każdej z nich, aż w końcu podziękował za przybliżenie tematu przelewania magii na kamienie. To, w jakiej kolejności miał nałożyć właściwe zaklęcia, zamierzał doczytać w książkach. To, co było ważniejsze to kolejne pytanie, które sprawiło, że Nicholas nie miał jednoznacznej dopowiedzi. Swansea chwilę zastanawiał się nad tym, co potrzebował wiedzieć, żeby zadać właściwe pytanie. - To może inaczej zapytam - zaczął, wskazując na te kolie, które najbardziej przypadły mu do gustu. - W jaki sposób te kolie są zaklęte, jak działają. Stale emanują zaklęciem? Czy są w jakiś sposób aktywowane dopiero przy dotknięciu różdżki, bądź ciała noszącego? - dopytał, spoglądając na mężczyznę z wyraźnym wyczekiwaniem.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Larkin był dociekliwy i nie zniechęcała go złożoność tematu. Nicholasowi bardzo się to spodobało i pomyślał, że chętnie uciąłby sobie z nim dłuższą pogawędkę. - Ta konkretna nie jest zaklęta - odpowiedział z wesołym błyskiem w oku, ale od razu też rozwinął kwestię, która interesowała czarodzieja. - Ale załóżmy, że złożono zamówienie na kolię z protego. Mogę ją zakląć na kilka sposobów. Kolia może działać automatycznie w przypadku ataku, ale czerpie z magii noszącego. To znaczy, że nie wymaga świadomej aktywacji, nie wymaga odnawiania zaklęcia, ale jest ograniczone mocą czarodzieja, który ją nosi. To wygodna ochrona przed atakiem z zaskoczenia, ale nie można się na niej opierać przez dłuższy czas, a noszenie jej wyczerpuje nawet jeśli nie będzie wymagała aktywnego działania. Można też aktywować ten efekt za pomocą świadomego dotknięcia dłonią lub różdżką. Ten drugi przypadek jest łatwiejszy w zaklinaniu, pierwszy wymaga większych umiejętności jubilera. Miał nadzieję, że jego monolog nie jest przydługi ani nużący. Liczył też na to, że żaden następny klient nie wparuje teraz do sklepu, przerywając im rozmowę. Starał się być rzetelny. Chciał wyczerpać temat, trzymając się konkretów. - Można umieścić pojedyncze zaklęcia w osobnych kamieniach szlachetnych, określając przy zaklinaniu sposób ich aktywacji. Wtedy potrzebne jest odświeżanie ładunków. No i w każdych okolicznościach magiczną biżuterię warto regularnie przeglądać, by w porę dostrzec ewentualne uszczerbki i załatać wyciekającą magię. No i pozostawała już chyba ostatnia kwestia, o której niestety nie mógł powiedzieć Larkinowi zbyt wiele. Nicholas był świadom swoich ograniczeń i nie zamierzał ich ukrywać, kiedy chodziło o dzielenie się wiedzą. - Istnieje również możliwość tworzenia magicznych artefaktów, które czerpią magię z otoczenia. Nie trzeba ich ładować, a moc jest niezależne od noszącego i od twórcy. Po prostu działają zgodnie z intencją zaklinacza. Obawiam się jednak, że ten typ zaklinania póki co jest poza moim zasięgiem, więc nie jestem w stanie powiedzieć o nim więcej. Pomijając rzecz jasna suchą teorię i... Rozległ się dzwonek zwiastujący nadejście kolejnego interesanta. Seaver zjeżył się w duchu, ale nie miał wyjścia. Musiał się tym zająć. - Zamówienie powinno być gotowe do odbioru o godzinie osiemnastej. Przy płatności z góry możemy przesłać je sową. Oczywiście zarówno łańcuszek jak i kamienie księżycowe mogę zapakować już teraz, skompletować muszę jedynie perły. Kiedy tę kwestię mieli już omówioną, Nicholas wyjątkowo szczerze zaprosił Larkina do częstszych wizyt, a potem przeszedł do nowoprzybyłego klienta, który niestety nie zapowiadał się tak interesująco, jak jego poprzednik.
Nigdy nie czuł znużenia tematami około artystycznymi, które uwielbiał. Czerpał wiele z wiedzy innych osób, starając się dostosować to, co słyszał do tego, czym zwykle się zajmował. Dzięki temu mógł stale się rozwijać, jak w tym przypadku, kiedy skupił się bardziej na informacji o rodzajach kolii i tym jak działały. Miał nieco większy obraz tego, co chciał samemu stworzyć i jak mógł to uzyskać. Miał także potwierdzenie, że to, co chciał zrobić, było możliwe i znajdowało się w obrębie jego możliwości będąc łatwiejszą formą zaklinania. -Magiczne artefakty to zdecydowanie za wysokie progi jak dla mnie w tej chwili, choć kto wie czy w przyszłości coś się nie zmieni - powiedział, od razu dając znać, że mężczyzna nie musiał próbować sobie przypominać czegokolwiek więcej w tym temacie. Odwrócił się, spoglądając w stronę wejścia do jubilera i widząc nowych klientów westchnął ledwie słyszalnie. Jeszcze miał kilka pytań, ale wyglądało na to, że musiał po prostu poczytać na ten temat jeszcze parę ksiąg. - Dziękuję bardzo za pomoc i przybliżenie tematu zaklinanych kolii. Zapłacę za wszystko do razu i proszę perły przesłać sową. Przyspieszy to moją pracę - podziękował, od razu informując o metodzie płatności i dalszej części dotyczącej pereł. Ustalili w końcu właściwą kwotę, która choć była wysoka, nie wywołała większego wrażenia na Larkinie. Wiedział za dobrze, jakich materiałów pragnął, więc spodziewał się takiej ceny. Po wszystkim podał adres swojego mieszkania i podziękował mężczyźnie raz jeszcze za pomoc i wyszedł, kierując się prosto do siebie, aby zostawić tam materiały i udać się do pracy.
z.t. X2
+
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Nie pamiętał, od jak dawna miał breloczki Błyskawicy, NImbusa 2000, Nimbusa 2001 oraz złotego znicza, ale wiedział, że przyszła pora, aby przerobić je na bransoletkę. Początkowo chciał breloczki doczepić do torby, z jaką zaczął chodzić, ale nie podobał mu się efekt. Za to na nadgarstkach wciąż miał dużo miejsca, więc kolejna bransoletka nie byłaby tak naprawdę problemem. Zabrał ze sobą ozdoby i skierował się do jednego z polecanych jubilerów w Londynie. Po drodze rozmyślał, czy nie wejść do innych sklepów, w poszukiwaniu sprzętów do domu, może miotły. Tę ostatnią zdecydowanie powinien sobie kupić… Z takimi myślami wszedł do jubilera, rozglądając się od razu w poszukiwaniu sprzedawcy. - Dzień dobry - odezwał się głośniej, ale ponieważ nikogo nie widział, podszedł do gablot, przyglądając się umieszczonymi za szkłem bransoletkami. Widział wiele damskich, ale też kilka grubszych, wyraźnie męskich. Chciał znaleźć dla siebie albo srebrny łańcuszek, albo zrobić bransoletkę z czarnych kamieni z zawieszonymi breloczkami, które można było odpowiednio pomniejszyć. Zastanawiał się nad tym, co tak właściwie pasowałoby do noszonych już przez niego bransoletek, wciąż żałując, że nie kupił sobie jednej, gdy byli w Himalajach.