Osoby: Aurora i @Dorien E. A. Dear Miejsce rozgrywki: ich wspólny dom Rok rozgrywki: grudzień 2019 Okoliczności: Aurora wygaduje się Dorienowi, że nigdy nie grała w durnia, a chciałaby spróbować. Jej mąż bierze sprawy w swoje ręce i kilka dni później przynosi do domu talię kart, by nauczyć Austriaczkę tej wspaniałej gry.
Nie spodziewała się, że jej mąż weźmie jej słowa tak bardzo na poważnie i narzekanie podczas obiadu zamieni w czyny. Bardzo zaskoczył ją przyniesieniem do domu talii tarota i chociaż początkowo sobie żartowała, że nie musi wróżyć, czy ich związek będzie pomyślny, to rozczuliła się bardzo, kiedy wyjaśnił jej co będą robić. Uśmiechnęła się szeroko i podekscytowana jak małe dziecko pobiegła do salonu, gdzie zrobiła miejsce na stole, specjalnie pod rozgrywkę. - Nie mogę uwierzyć, że serio to dla mnie zrobiłeś, tylko dlatego, że wspomniałam o tym, że nigdy nie grałam. - Przygryzła wargę, kiedy patrzyła jak jej ukochany rozdziela wielkie arkana od małych i powoli tasuje te pierwsze. Zaczęła żałować, że nawet nie do końca wiedziała o co w tym chodzi - czasami widziała rozgrywki, jednak nigdy nie przyłożyła do nich wagi na tyle, żeby znać efekty pojawiające się przy przegranej. Patrzyła jak jej mąż wprawnie rozkłada karty i już miała po nie sięgnąć, kiedy uznała, że mimo tego, że to jej pierwsza rozgrywka, to chciała to urozmaicić. - Co robi przegrany? - Zapytała mężczyznę z błyskiem w oku, jednocześnie sięgając do barku po wino. Skoro już mieli spędzać tak wieczór, to mogli to robić w lepszej atmosferze. Rozlała trunek do kieliszków i podała jeden mężowi, by mogli stuknąć się szkłem. - Hmm?
Oczywiście, że Dorien uznał narzekania żony za doskonały pretekst do przyniesienia do domu kart i pokazania jej jak wygląda ta magiczna gra. Sam co prawda nie grał zbyt często od czasów szkolnych, ale to nie było przeszkodą. Zasady pojąłby nawet przedszkolak, a efekty przychodziły same. Aurora podekscytowała się jeszcze bardziej niż mężczyzna się spodziewał, ale nie mógł już trzymać jej w niepewności i oczekiwaniu. Usiadł po drugiej stronie stolika. - Dzielę talię na pół, jedną część dostajesz ty, drugą ja. Wykładamy na stół po karcie, one się tłuką. Przegrany dostaje karę. I tu się nie zdziw, bo niektóre efekty są naprawdę popaprane. Mogą wybuchnąć ci karty, możesz nagle utracić zdolność mówienia albo mieć nagłą wysypkę. Nie wiem czy w ogóle są jakieś pozytywne aspekty tego przegrywania. No i jest też opcja na przegraną od razu, po prostu znikają karty - Dorien przejrzał karty, zwyczajnie zainteresowany estetyką znajdujących się na nich obrazków, a potem przetasował je i rozdał po równo - Dam ci fory. Przegrany idzie zrobić herbatę. Standardowo gra się trzy tury. Jakieś pytania?
Przytaknęła na jego tłumaczenie zabawy. Nie brzmiało skomplikowanie, wręcz przeciwnie. Mugole podobnie grali w wojnę, jednak bez tej całej magicznej otoczki. I bez zrozumienia kiedy kto wygrywa, ale cóż, magia to magia. Wyciągnęła ręce po swój zestaw i przygotowana na wszelakie nieprzyjemności położyła pierwszą kartę przed sobą. Cóż, musiała mieć bardzo zabawną minę, kiedy reszta jej talii stanęła w ogniu jeszcze zanim porządnie rozpoczęli grę. - I to już? Gdzie ta cała zabawa? - Zmarszczyła brwi, patrząc na kupkę z popiołu, która posypała się na stół. Podniosła wzrok na Doriena i westchnęła, wyciągając dolną wargę w podkówkę. -Okej, pójdę po herbatę, ale liczę na dogrywkę. - Podniosła się szybko i udała się do kuchni, zaparzyć mężowi jego ulubiony napój. Już po chwili przyszła z wielkim kubkiem naparu, samej jednak zostając przy winie. - Skończyłeś już się śmiać? - Przekręciła oczami i usiadła na swoim miejscu. - Musisz wymyślić nowa nagrodę. - Jakimś cudem naprawiła karty (powstały jak Feniks z popiołu) i tym razem sama je potasowała. Jej mąż musiał oszukiwać poprzednim razem.
Mężczyzna zaniósł się wręcz histerycznym śmiechem, kiedy jego żona, dokładnie tak jak jeszcze chwilę wcześniej jej tłumaczył, odpadła całkowicie z gry już przy pierwszej rzuconej na stół karcie. Cesarzowa pokonała Śmierć, nawet jeśli przez ułamek sekundy Dorien widział Aurorę w różowych chmurach, jako absolutnie najpiękniejszą, najwspanialszą, a sam unosił się mentalnie, niesiony na skrzydłach Amora. Oczywiście, że była najpiękniejsza i najwspanialsza. Do tego osądu nie potrzebował amortencji. Bezsprzecznie należał się rewanż, ale najpierw rozbawiony Dear musiał uspokoić napad śmiechu. Co prawda nie spodziewał się, że dogrywka nastąpi aż tak szybko, ale skoro tak traktowały zasady, to z pierwszego pojedynku wyszedł zwycięsko. - O nie, nie, nie zrzucisz na mnie wszystkiego. Ja już wygrałem swoją herbatę. Wymyślaj, tasuj talię i rozdawaj, jeśli jesteś gotowa.
Cała sytuacja była trochę oburzająca, jednak nawet Aurora musiała przyznać, że to jak potoczyła się jej pierwsza gra w durnia była absolutnie komiczna. Kiedy spojrzała jak Dorien wybucha śmiechem zastanowiła się, czy w ogóle chce dogrywki. Wyglądał przy tym tak oszałamiająco, że prawie nie powstrzymała się przed zrzuceniem kart ze stolika, by zrobić tam miejsce na coś innego. Wygrała jednak jej chęć rewanżu i niezadowolenie z przegranej - po rozgrywce mogli wszystko. Uśmiechnęła się półgębkiem i poczekała, aż jej mąż się uspokoi, po czym po prostu potasowała talię i rozdała ją między nich, zastanawiając się co wymyślić jako nagrodę (albo karę, zależy jak na to spojrzeć). - Okej, przegrany każdej rundy zdejmuje jakąś część ubrania. - Rzuciła mężczyźnie wyzywające spojrzenie, zadziwiająco pewna siebie. Usiadła wygodniej i wyciągnęła pierwszą kartę. Przez chwilę miała wrażenie, że nic się nie wydarzyło, jednak kiedy spojrzała na swoją rękę, zobaczyła ciemne futerko. No tak - diabeł. Teraz była prawdziwą diablicą. Westchnęła cicho, ale skoro sama ustaliła zasady, to zamierzała się ich trzymać. Zrzuciła z siebie spodnie, gdyż czuła jak uwiera ją coś, czego nigdy tam nie było. Spojrzała ze zdziwieniem na swój ogon. - Chyba coraz mniej podoba mi się ta gra - Mruknęła, ale usiadła gotowa do następnej rundy. Podobno była Gryfonką, a oni się tak łatwo nie poddają.
Uspokojenie się zajęło mu chwilę, ale wciąż szeroko się uśmiechał. Obydwoje mieli doskonałe humory tego wieczora, a okoliczności związane z natychmiastową przegraną Aurory rozbawiły ich jeszcze bardziej, szczególnie jej męża. Gdy wróciła z kubkiem herbaty, podziękował jej i zachęcił do kolejnej rundy, wskazując na karty, które zdążyły już przybrać z powrotem normalny kształt i formę. - Odważnie - skomentował wybór kary za przegranie zakładu, już nie mogąc się doczekać podziwiania żony w negliżu. Choć gra była mocno losowa, bez ani grama strategii, to wciąż wierzył, że uda mu się wygrać. Na pierwsze efekty nie musiał długo czekać. Na głowie Aurory nagle pojawiły się dwa małe różki, jej ciało pokryło się krótkim, miękkim futerkiem, a po zdjęciu spodni okazało się, że miała również ogon. - Potrzebujesz jeszcze tylko wideł - odezwał się, nawet nie kryjąc się z faktem, że jego wzrok zwrócił się ku nogom i jeszcze osłoniętych bielizną pośladkom kobiety, aż do chwili, gdy usiadła z powrotem do stołu - Rzucaj kartę, diablico.
- Czemu odważnie? Wstydzisz się czegoś? -Mruknęła, kiedy zasiadła już przy stole. Oczywiście, pierwsza tura musiała iść do jej męża, jednak nie poddała się od razu. Czuła jego wzrok na jej owłosionych nogach, więc poruszyła się tak, żeby jej ogon polatał na boki. Dziwne uczucie. Czy jeżeli ona była diablicą, to Dorien był aniołem? Wyciągnęła kolejną kartę, która była gwiazdą. Miała nadzieję, że to będzie oznaczało, że w najgorszym przypadku zacznie się świecić, a nie płonąć jak prawdziwe ciało niebieskie. Spojrzała na kartę swojego męża i dokładnie w tym momencie wylało się na nią całe mnóstwo wody. Prawie się zakrztusiła, bo nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, jednak szybko wzięła oddech i odgarnęła mokre włosy do tyłu. Spojrzała spode łba na Doriena. - Przestań oszukiwać! - Syknęła i zwinnym ruchem odpięła swój biustonosz, zsunęła go z ramion, po czym rzuciła mokrą bielizną prosto w swojego męża. Dwa zero dla niego, ale walka wciąż nie była zakończona.
- Nie oszukuję! - odpowiedział uniesionym tonem, ale znów parsknął śmiechem, widząc jak Aurora zostaje zalana wodą z nieistniejącego źródła. Miał tylko nadzieję, że ciecz nie była zbyt zimna, a to mógł za chwilę ocenić, kiedy żona, oszukana przez własny zakład, musiała się pozbyć kolejnej części odzienia. Zwycięski biustonosz zawiesił sobie na szyi jak uzdrowiciel stetoskop, i nawet nie przeszkadzało mu, że był mokry. Aurora wyglądała niezwykle ponętnie w bieliźnie, nawet jeśli chwilowo jej skóra była porośnięta futerkiem. Dorien sam nie miał gładkiej klaty jak zniewieściali chłopcy z rozkładówki playwitch, więc byli kwita. Mężczyzna ponownie nie udawał nawet, że na wpół nagie ciało siedzącej przy niej kobiety go nie interesuje. Aż zapytał, czy marznie, widząc stan jej opiętych przez sweterek piersi. Szelmowski uśmiech nie schodził mu z twarzy aż do momentu, kiedy wyłożyli na blat kolejne karty. Kartę 'Świat' znał bardzo dobrze, bo kiedyś sam został zaatakowany przez magiczne stworzenia i wręcz się ucieszył, że sam wyciągnął 'Śmierć'. Wolał siedzieć przy stole nago, niż by Aurora doznała bólu po żądłach. - Przegrałem - skomentował krótko, kiedy jego karty dosłownie spłonęły. Mężczyzna wstał, rozpiął kilka guzików pod szyją i na klatce piersiowej i zdjął koszulę przez głowę, potem zdjął spodnie, skarpetki i w końcu bokserki. - Co? - spytał retorycznie, patrząc na chyba lekkie zdziwienie Aurory i usiadł z powrotem na swoim miejscu - Przegrałem, to przegrałem. Jeszcze jedna runda? Wygrany jest dziś na górze.
Z rozbawieniem obserwowała jak jej mąż traktuje część jej bielizny jak biżuterię. Nie wiedziała, ze aż z taką satysfakcją Dorien przyjmie jej biustonosz, jednak jak widać co zdobyczne, to zdobyczne. Wzrok mężczyzny sprawiał, że nie mogła się skupić na grze. Ta część zakładu chyba nie była najlepiej przemyślana. Upewniła męża, że nie musi się martwić, bo nie jest jej zimno, a chwilę później, kiedy już była gotowa do zrzucenia sweterka i siedzenia topless, ze zdziwieniem obserwowała jak to karty jej męża się spalają w jego dłoniach. Triumfalny uśmiech zwycięzcy pojawił się na jej twarzy, szczególnie, kiedy zobaczyła, jak Dorien rozpina koszulę. Mógł ją wykiwać i ściągnąć skarpetki, co w sumie zrobił chwilę później. Przyglądała się temu striptizowi z niemałym zainteresowaniem, szczególnie, kiedy ostatnia część garderoby zniknęła z jej ukochanego. - Bo wiesz, w sumie to przegrałeś tylko jedną rundę. Ale nie narzekam. - Otaksowała go wzrokiem, po czym stopą przesunęła ubrania za kanapę, żeby się przypadkiem nie rozmyślił. Wysłuchała jego pytania i przytaknęła. Co prawda najchętniej oddałaby mu wygraną w tej rundzie i od razu poszła do sypialni, jednak nie zamierzała się poddawać. Z trudem odwróciła swój wzrok od Doriena i chwyciła karty, które szybko przetasowała i rozdała. - Dorzucam do puli, że przegrany będzie miał związane ręce. - Powiedziała i praktycznie w tym samym momencie wyrzuciła kartę. Nawet jeżeli mężczyzna jakoś skomentował jej propozycję, to nie mogła mu odpowiedzieć. Przekręciła oczami, kiedy zrozumiała, że znowu to ona przegrała turę. Zdecydowanie jej mąż oszukiwał.
Przeanalizował słowa żony i przez chwilę czuł się jak kretyn, szczególnie, że dopóki nie usiadł, zimny powiew chwytał go nieprzyjemnie za nieosłonięte niczym [hajd]jajka[/hajd]. Potem jednak doszedł do wniosku, że zachował się sprawiedliwie wobec Aurory. - Właściwie masz rację, że przegrałem jedną turę i w teorii to i tak wygrałbym całą partię, ale skoro trafiłem na tę konkretną kartę, która czyni mnie kompletnie przegranym, to uznałem, że tylko w taki sposób będziesz usatysfakcjonowana z wygranej. No ale jeśli ci się nie podoba, to mogę się jeszcze ubrać - już widział, jak odsuwa jego ciuchy, żeby tylko nie sięgnął po nie z powrotem. I dobrze, czuł się w pełni komfortowo, siedząc nago przy Aurorze. To nie pierwszy i nie ostatni raz, choć zazwyczaj widzieli się nawzajem w negliżu w nieco innych okolicznościach. Coraz bardziej miał ochotę ściągnąć z niej ten mokry sweterek. - Przyjmuję wyzwanie - odrzekł pewnie i uśmiechnął się kusząco, a ten uśmiech poszerzył się jeszcze, kiedy dostrzegł, że pierwsza z trzech rund należała do niego - Będziesz się pode mną wić, zobaczysz. Brak odpowiedzi. Żadnego innego efektu. - Nie możesz mówić? - zaśmiał się i zatarł ręce do następnego wyłożenia kart.
Wysłuchała tego co ma do powiedzenia. Słodko się usprawiedliwiał, tak jakby miał z czego. Aurora była bardzo zadowolona z takiego obrotu sprawy. Nie tylko Dorien lubił podziwiać ciało swojej drugiej połówki, a skoro ten już się rozebrał, to czemu miałby zakazać Aurorze tej przyjemności. Na szczęście nie rzucił się po ciuchy. Biustonosz na karku też sobie zostawił. W sumie w takich zakładach nie było żadnego przegranego. Niezależnie czy wygra, czy przegra, to będzie zadowolona. Jak widać, jej mąż uważał podobnie. Co prawda wolałaby zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy i pokonać go bez żadnego problemu, jednak zabawa była dobra nawet jak przegrywała. Przekręciła oczami i chciała coś powiedzieć na temat tego całego wicia się, jednak otworzyła usta, a z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Spojrzała na niego spode łba i wyrzuciła kolejną kartę. Znowu przegraną. Poczuła jak całe, dość obcisłe ubranie znika z jej ciała, a na jego miejsca pojawia się jakaś szara szmata. Podniosła ręce jak jakiś strach na wróble i zmarszczyła brwi. Zdecydowanie poprzednia forma jej ubrania podobała jej się bardziej. Najchętniej zrzuciłaby z siebie te szmaty, jednak nie chciała dać mężowi tej satysfakcji.