Ta sala jest idealna dla tych, którzy lubią oglądać siebie ze wszystkich stron. Jest to dosyć duże pomieszczenie, na którego trzech ścianach zawieszone są przeróżne lustra – niektóre działają jak zwykłe lustra, inne zniekształcają sylwetkę. Pod ścianą niepokrytą lustrami, tą samą, w której znajdują się drzwi wejściowe, stoją kanapy i fotele, które można łatwo przemieścić i ustawić w dowolnym miejscu. A oświetlenie? Nie wiadomo skąd pochodzi. Gdy ktoś wchodzi do środka, pomieszczenie staje się jasne, jakby cały czas panował dzień. Idealne miejsce do ćwiczenia swoich tanecznych umiejętności.
***
Gabrielle, podekscytowana spotkaniem z przyjacielem z dzieciństwa, którego nie widziała przecież od tylu lat, szybko napisała notkę, która miała poinformować Pierre'a o tym, że czekała na niego. Najpierw pobiegła do sowiarni i wysłała ją, w niej zmieniając miejsce spotkania (w Salonie Wspólnym już ktoś był). Później szybko udała się do Sali, mając nadzieję, że nie spóźni się i że to ona nadejdzie tam pierwsza, tak, jak obiecała, a nie on. Na szczęście, gdy tylko weszła do pomieszczenia, okazało się, że nie było w nim nikogo oprócz niej. Także usiadła na jednym z foteli i czekała, przy okazji obserwując swe oblicza odbijające się w lustrach. A niektóre wyglądały prześmiesznie.
Pod wpływem niewiarygodnie przyjemnych pieszczot, jakie ofiarował jej Yavan, Margaret prawie piszczała z zachwytu. Jeszcze nigdy nie był tak delikatny, tak... Powolny w tym, co robił, ale w tym momencie jak najbardziej jej to odpowiadało. Chciała, żeby trwało to jak najdłużej i było jak najbardziej czułe. Tylko spoglądając na chłopaka wiedziała, że i on czerpie z tego jakąś przyjemność. No, co najmniej satysfakcję z tego, że to jej w tym momencie jest tak dobrze. Co chwilę pomrukiwała, podając do wiadomości, że jest jej rozkosznie i chce więcej. Yavan jak zwykle bezbłędnie odczytał wszystkie znaki jakie mu dawała. jeśli chodziło o te sprawy, był niezastąpiony, doprawdy. Zaczął delikatnie całować jej dłoń, nadgarstek.... Margaret przygryzła wargę i zmarszczyła brwi, ale nie z niezadowolenia. To raczej była zupełnie niekontrolowana mina. Gryfonka jednak czuła się cudownie, a ten pełen miłości gest zmiękczył ją totalnie. Teraz jeszcze mocniej pragnęła go całą sobą. Czuła, że Yavan też jest na skraju wytrzymałości. - No to jazda. - Wyszczerzyła się i obróciła tak, że teraz to ona siedziała okrakiem na jego biodrach. Pochyliła się, żeby złożyć na jego ustach mokry i namiętny pocałunek. Przejechała językiem po jego szyi i policzku, na koniec szepcząc. - Zobaczysz jak będzie wspaniale. - Po czym cicho zamruczała i lekkimi pocałunkami zaczęła przesuwać się w stronę brzegu spodni. Robiła jak najwięcej zakrętów i zawirowań, żeby oczywiście trwało to jak najdłużej. Przy okazji jej dłonie błądziły ślepo po jego torsie. Dokładnie tak samo delikatnie i powoli jak on robił to wcześniej jej.
Uwielbiałem jak reagowała na moje pieszczoty, Jej odgłosy były niewyobrażalną muzyką dla moich uszu, a reakcje ciała pobudzały mnie niewyobrażalnie. Moje usta, dłonie zawsze widziały gdzie się pojawić co zrobić, wiedziałem że to dzięki Margaret niewielka zmiana jaka następowała w Niej po każdej pieszczocie prowadziła mnie co raz dalej i dalej... - No to jazda. - usłyszałem słowa ukochanej i nagle znalazłem się na podłodze pod ukochaną, następnie poczułem jej usta na swoich odwzajemniłem pocałunek z niewyobrażalną radością. Zaskoczyła mnie tą inicjatywą, obdarzyłem ukochaną przepełnionym miłością uśmiechem. Zawsze to ja prowadziłem... - Zobaczysz jak będzie wspaniale. - powiedziała swoim słodki głosem, teraz już nie mogłem i co ważniejsze nie chciałem nic robić tylko poddać się wszystkiemu co nastąpi mając w tym swój udział. - Wierzę kochana – odpowiedziałem cicho. Była wspaniała nikt nigdy mnie tak nie dotykał, nie sprawiał takiej rozkoszy, mój oddech przyśpieszył, a ręce powędrowały ku płomienistym włosom dziewczyny delikatnie gładząc je.
Ostatnio zmieniony przez Yavan Hyjandal dnia Sob 19 Mar 2011 - 0:28, w całości zmieniany 1 raz
Posłała mu tylko łobuzerski uśmiech i kontynuowała to, co zaczęła. Teraz pomiędzy pocałunkami delikatnie pieściła językiem jego skórę na klatce piersiowe, brzuchu... Od czasu do czasu uśmiechała się sama do siebie z nieziemską satysfakcją. Stopień napięcia ciała Yavana mówił jej, że jest mu co najmniej przyjemnie. Kiedy była już prawie przy samych spodniach, wróciła do jego twarzy znów obdarzając go długim i namiętnym pocałunkom. Splotła ich języki. Oddaliła się na taka odległość, żeby objąć wzrokiem całą jego twarz. Uśmiechnęła się szeroko i znów zabrała się za delikatne pocałunki szyi, kierując się w dół. Tym razem swoje dłonie położyła na jego dłoniach i włożyła swoje palce pomiędzy dłonie Ślizgona. Chciałaby, żeby to było dzikie i nieobliczalne, ale nie chciała robić niczego choć trochę inaczej. Chyba było jeszcze za wcześnie. Kiedyś poważnie porozmawia o tym z Yavanem. Ona nawet nie wiedziała co lubił, a czego nie. Tak być nie mogło. Margaret skupiając się na pieszczotach wyobrażała sobie tę rozmowę. Trochę się jej bała, ale przecież raz kozie śmierć! Czekała teraz na odzew chłopaka... Dotarła w końcu do spodni. Jedną ręką odpięła guzik i zamek. Zsunęła je delikatnie i pomału patrząc z uśmiechem w jego twarz.
Jak ja kochałem Jej łobuzerskie uśmiechy, trafiały prosto w moje serce, rozczulały, podniecały najkrócej jak mogłem były cudowne. Czułem jak pieści moje ciało które pod wpływem tych delikatnych posunięć napinało się do granic możliwości, nigdy nie sądziłem że może być to aż tak przyjemne! Poczułem usta Płomyczka na swoich nasze języki splotły się, nie mogłem musiałem choćby dotknąć Jej ciała, lekko pogładziłem policzek dziewczyny. Następnie kontynuowała...splotła nasze dłonie ten gest bardzo mi się spodobał, ukazywał naszą więź, bardzo silną tajemniczą i wspaniałą. Kiedy dotarła do moich spodni i mnie ich pozbawiła spojrzała na mnie, z figlarnym uśmiechem podniosłem się lekko. Delikatnym ruchem położyłem Płomyczka na ziemi, pocałowałem namiętnie Jej usta lekko wodząc po wargach od czasu do czasu delikatnie je gryząc tak by nie sprawić bólu tylko samą radość. Potem wyszeptałem dotykając wargami ucha dziewczyny tak by czuła mój oddech. - Jesteś wspaniała...Pragnę Cię ukochana... – w tym momencie staliśmy się jednością, przeniosłem usta ku szyi Margaret, a donie delikatnie wodziły po Jej nagich plecach.
Margaret była doskonale świadoma tego, co jej ciało, gesty, jej wszystko robiło z jej kochankiem. Nie zamierzała tego przerywać nawet na moment. On jednak nie wytrzymał i delikatnie pogładził jej policzek, na co ona odpowiedziała tylko uśmiechem. Nie chciała żadnymi słowami psuć tej chwili. Zaraz po tym, jak pozbawiła ją spodni, znalazła się plecami na kurtce. Nie odpowiadało jej to. Tym razem to ona chciała ''prowadzić''. No niech już mu będzie. Pomyślała i przewróciła oczami. Zaraz potem jej złość minęła, bo Yavan zaczął całować ją i przygryzając delikatnie co jakiś czas jej wargi. Tylko mruczała od czasu do czasu, żeby pokazać, że jej się podoba. Kiedy przyłożył swoje usta do jej ucha, zadrżała, a jej ciało pokryła gęsia skórka. Przygryzła wargę. - Jesteś wspaniała...Pragnę Cię ukochana... - Po tych słowach zacisnęła powieki i cichutko westchnęła. Prawie w tym samym momencie poczuła go w sobie, a z jej ust znów wydobył się cichy krzyk rozkoszy. Otworzyła oczy. Jego twarz była dokładnie naprzeciw. Uśmiechnęła się z dziką satysfakcją, którą właśnie czuła...
Mój umysł wypełniała Margaret, wszystko było związane tylko z Nią, moje myśli, uczucia oraz ruchy wszystko było dla Niej. Kiedy zareagowała na moje usta przy Jej uchu przeszedł mnie dreszcz rozkoszy, Płomyczek doprowadzała mnie na skraj szaleństwa i jednocześnie ratowała mnie od niego za co byłem Jej niezmiernie wdzięczny. Sądziłem iż nigdy nie będę wstanie tego ukazać. Że moje pieszczoty są po prostu nie wystarczające, ale jak już wspomniałem jest moją wybawicielką w każdym momencie także w tym. Spoglądając na jej piękną twarz z tym jedynym w swoim rodzaju uśmiechem zapomniałem o wszystkim, a już szczególnie o zmartwieniach i obawach. Nie mogąc się powstrzymać zacząłem namiętnie całować usta ukochanej, moje ręce delikatnie błądziły po nagim ciele Margaret potęgując doznania jakie odczuwaliśmy. Czas dla mnie nie istniał każde doznanie, dotyk trwał wieczność, nasze ciała ocierały się o siebie doprowadzając mnie do ekstazy, tak samo oddechy które potęgowały odczucie bliskości i bezpieczeństwa...
Margaret musiała przymknąć oczy. To było jak dla niej za dużo szczęścia i przyjemności w jednym czasie. Odchyliła się do tyłu tak, żeby Yavan miał większe pole popisu co do pieszczenia jej piersi. Uśmiechała się tylko co chwilę i wzdychała. Oplotła go swoimi nogami i starała się go docisnąć jeszcze mocniej i mocniej. Po chwili spojrzała na niego i przekręciła głowę. Przecież ostatnio robili to dokładnie tak samo. Od początku do końca. Tak być nie mogło! Uśmiechnęła się tajemniczo i przewróciła pomału ich oboje tak, że ona znów była na górze. Sprawiło jej to trochę kłopotu, bo nie była silna i w tym momencie odrobinę zmęczona. teraz to ona miała władzę. Położyła dłonie na jego klatce piersiowej i zaczęła nadawać swój, powolny rytm. Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust. Była ciekawa, czy Yavan da siebie tak zdominować.
Dzięki Margaret zawsze wiedziałem co robić, gdzie ułożyć dłonie lub gdzie złożyć pocałunek, nie miałem pojęcia jak to działało. Więc kiedy znalazłem się na ziemi obawiałem się iż nie będę w stanie przekazać znaków ukochanej, ale kiedy delikatnie dotknęła mojego torsu i przejęła inicjatywę...postanowiłem poddać się uczuciom których właśnie doznawałem. Dzięki temu mogłem podziwiać Płomyczka, mój wzrok błądził po Jej pięknym ciele nie mogąc pojąć jak Bóg mógł stworzyć kogoś tak cudownego. Zdziwiły mnie odgłosy które wydobywały się z moich ust kiedy mnie dotykała, trudno powiedzieć czy czułem się zażenowany, nie byłem wstanie o tym myśleć, ale czułem wypieki na twarzy.
Widziała, że Yavan jest totalnie zaskoczony tym, co się stało. To podniecało ją jeszcze bardziej. Uśmiechnęła się szeroko i pochyliła nad swoim ukochanym. Złożyła na jego ustach bardzo mokry i długi pocałunek, nie gubiąc tempa unoszenia bioder. Oblizała jego szyję, lekko przygryzła ją kilka razy. Usłyszała, że Yavanowi musi być na prawdę przyjemnie. Uśmiechnęła się sama do siebie. Nadal była głodna zmian. Popatrzyła na niego z błyskiem w oku. Zapewne nie wiedział co planowała, ale zrobi to za chwilę. Teraz chciała, żeby czerpali z tej chwili jak najwięcej przyjemności. Przyśpieszyła swoje ruchy, podpierając się o jego klatkę piersiową.
Zmiany są dobre ktoś kiedyś wypowiedział te słowa, ciekawe czy miał namyśli takie zmiany? Sądzę że nie ponieważ wtedy użyłby słowa cudowne, lub podobnego. Jej język na mojej szyi...musiałem przygryźć wargę, dokonałem tego prawie do krwi. Kiedy napotkałem Jej wzrok, a w oczach dostrzegłem błysk wiedziałem, że coś szykowała nie byłem pewien co, ale wyczekiwałem z utęsknieniem. Było to niesamowite uczucie wyczekiwania które pobudzało mnie jeszcze bardziej. Ruchy stały się szybsze, delikatnie położyłem ręce na dłoniach ukochanej i splotłem nasze palce. Następnie poddałem się magii chwili czerpiąc jak największą przyjemność, która z każdą sekundą, z każdym ruchem i oddechem wzrastała niszcząc wszelakie granice o ile kiedykolwiek dla nas istniały.
Margaret nagle wstała. Obeszła Yavan dookoła. Uśmiechnęła się szeroko. Stanęła przy jego stopach i podparła boki. - Możesz próbować zgadnąć co chcę teraz zrobić. - Zaśmiała się. - Spokojnie, pewnie nie zgadniesz. Podeszła do swoich ciuchów i wyjęła z nich różdżkę. - Accio chustka. - Mruknęła i po chwili w jej dłoni spoczywała chustka czerwonego koloru. Podeszła do niego, kucnęła i przewiązała mu nią oczy. Uśmiechnęła się do siebie. Nigdy tego nie próbowała, bo jak niby, skoro dopiero zaczynała. Pochodziła wokół niego jeszcze troszkę. Trochę wstydziła się zrobić tego, co chciała. Nie była też pewna jak Yavan zareaguje. Zaczęła oddychać głęboko. Przecież nie mogła się tym denerwować! Jego głowa znalazła się między jej stopami. Przełknęła ślinę i kucnęła tak nisko, żeby dotknąć jego twarzy...
Czy byłem zaskoczony kiedy Margaret powstała i sięgnęła po różdżkę? Nie, po prostu niezmiernie ciekawiło mnie cóż chodzi po Jej pięknej główce. Spoglądałem w milczeniu na każdy nawet najmniejszy ruch kobiety którą kochałem, Jej piersi delikatnie falowały przy tym niezwykle podniecająco. Kiedy wyczarowała chustkę mój umysł gorączkowo zaczął rozmyślać jak ten niewielki rekwizyt zostanie użyty. Uśmiechnąłem się zachęcająco, a kiedy zawiązała mi ją na oczy rozluźniłem się całkowicie. Ufałem Płomyczkowi, więc nie obawiałem się niczego. Moje zmysły wyostrzyły się czułem jak mnie obchodzi, aż w końcu staje nad moją głową, oczami wyobraźni widziałem co robiła, a kiedy kucnęła. Delikatnie pocałowałem Jej łono raz, drugi i trzeci, potem wsunąłem powoli język zaczynając pieszczoty które miałem nadzieję spodobają się Margaret. Łaskotałem, całowałem pieściłem odszukując miejsca które sprawią Jej największą przyjemność. Jedną dłonią dotknąłem wewnętrzną stronę ud tworząc delikatne linie i zawijasy. Byłem delikatny, ale nie nazbyt pożądanie było zbyt wielkie bym mógł pieścić ciało ukochanej spokojnie i powoli jak czyniłem to wcześniej.
Margaret tylko mruknęła, czując jego usta i język w najbardziej teraz wilgotnym miejscu jej ciała. Wierciła się trochę, żeby czerpać z tego większą przyjemność. Jej dłonie pomału powędrowały wzdłuż brzucha do piersi. Zaczęła delikatnie je pieścić by zwiększyć swoje doznania. Potrzebowała tego wszystkiego akurat tu i teraz. Yavan doskonale o tym wiedział i robił to, co tylko było w jego mocy, aby Margaret było dobrze. Najważniejsze w tym wszystkim było to, że ona odczuwała to wszystkimi zmysłami przez ostatnie kilkanaście minut. Nagle poczuła mrowienie w całym ciele, a po chwili oblał ja zimny pot. Przykucnęła mocniej. Z jej ust wyrwał się krzyk rozkoszy i opadła bezwładnie obok swojego kochanka. Wtuliła się w jego pierś, ciężko oddychając. - Daj mi chwilę. - Wysapała.
W pokoju rozległa się najpiękniejsza muzyka dla moich uszu wzbudzając płomienie w moim ciele, paliły dostarczają niezwykłych przyjemności. Starałem się ze wszystkich sił by sprawić jak największą radość Płomyczkowi, nigdy nie byłem dobrym kompanem do rozmów, do tego pozostawiłem Margaret na balu, choć uważałem to za słuszną decyzję chciałbym Ją wtedy przytulić i powiedzieć że wszystko będzie dobrze. Moimi czynami nie chciałem przepraszać tylko dać dowód mojej miłość, którą czułem w swoim sercu względem Płomyczka. - Oczywiście... – wyszeptałem z radością, musiała odpocząć i to była moja zasługa. Delikatnie przeczesałem Jej włosy i pogładziłem policzek -...jest cudownie. Chociaż nie mogę Cię zobaczyć czuję Twoją obecność jest to niewiarygodne uczucie. - byłem wdzięczny, że przejęła inicjatywę, nawet zacząłem zastanawiać się że jestem staroświecki. - Następnym razem to ja zawiążę Ci oczy. - powiedziałem z czułością, Margaret po prostu musiała tego doświadczyć.
Gładziła dłonią jego tors. Czuła jak całe jej ciało pulsuje, a między udami czuje łaskotanie. Oddychała głęboko nosem, musiała odetchnąć przed kolejnymi uniesieniami. To był pierwszy raz, kiedy szczytowała w ten sposób i musiała przyznać, że było cudownie, nawet bardzo cudownie. Jej usta powędrowały w kierunku szyi Yavana. Cmoknęła go delikatnie. Drgnął. Spojrzała w drugą stronę. - Widzę, że mnie potrzebujesz. - Zachichotała i złożyła na jego ustach pocałunek. W między czasie usiadła na jego brzuchu i pomału przesuwała biodra w kierunku jego nóg. Kiedy znalazła się nad odpowiednim miejscem przyjęła go delikatnie i zmysłowo, cichutko jęcząc.
Płomyczek nie dała mi odpocząć gładziła delikatnie mój tors pobudzając jeszcze bardziej moje ciało. A kiedy zaczęła całować mnie po szyi...wiedziała wszystko, czego pragnąłem, kiedy...lekko okryłem się czerwienią na policzkach kiedy usłyszałem słowa, a następnie pełen swobody i rozbawienia chichot. Kiedy usiadła na mnie stęknąłem z zadowolenia, uwielbiałem bliski kontakt z Margaret zawsze i wszędzie, a kiedy pomału przesuwała się w dół moje całe ciało dawało mi do zrozumienia jak bardzo pragnę tej dziewczyny. Ponownie staliśmy się jednością, jak ja tego pragnąłem już nie mogłem wytrzymać musiałem spojrzeć na Margaret szubko ściągnąłem chustę z oczu i spojrzałem z uwielbieniem na ukochaną. Dotknąłem Jej talii i po chwili podniosłem się by móc powoli pieścić ustami piersi Płomyczka...
Teraz Margaret zmieniła strategię. Zamiast poruszać się w górę i w dół zaczęła przesuwać się na boki, do przodu i do tyłu. Robiła to zmysłowo i delikatnie. Tak, żeby oboje czerpali z tego jak największą przyjemność oraz radość. Chciała, żeby Yavan odczuwał każdy, najmniejszy jej ruch. Chciała też oczywiście, aby łatwiej było mu pieścić jej piersi. Wzdychała głośno, wplatając palce w jego ciemne loki. Czuła nieopisaną rozkosz. Zaskoczyło ją ciepło rozchodzące się po całym ciele. Zadrżała i krzyknęła, wtulając twarz w jego ramię. Wbiła dość mocno paznokcie w jego plecy i znieruchomiała. Szybko jednak znów poruszała się nad nim. Przecież nie mogła zapomnieć, że nie tylko jej ma być teraz dobrze. Bardzo dobrze...
Płomienie paliły nieopisaną rozkoszą, całowałem piersi szczególną uwagę poświęcając sutką by sprawić jak najwięcej przyjemności kobiecie którą tak kochałem, pożądałem...To było wspaniałe czułem rozkosz na całym ciele i mogłem mieć nadzieję, że i Płomyczkowi było cudownie. Stałem się bardziej agresywny nie byłem w stanie kontrolować swoich instynktów, a kiedy usłyszałem krzyk Margaret i poczułem wbijające się paznokcie poczułem niesamowite uniesienie które doprowadziło mnie na skraj szaleństwa. Margaret była prawdziwym żywiołem niesamowitym, nieokiełznanym wspaniałym... zacząłem namiętnie całować szyję ukochanej delikatnie od czasu do czasu gryząc, aż dotarłem do ust dziewczyny. Złożyłem na nich niezwykle długi namiętny pocałunek, a nasze języki splotły w niezwykłym tańcu. Płomyczek pochłoną mnie całego w tej chwili nie myślałem kierowałem się instynktem i chęcią sprawienia rozkoszy mojej partnerce.
Margaret dokładnie tak jak Yavan już się nie kontrolowała. Nie zasłaniała swojego ciała rękami, w obawie, że chłopak zobaczy coś, co mu się nie spodoba i zostawi ją taką. Tego na pewno by nie przeżyła. Cieszyła się, że nic takiego się jednak nie stało, bo jej kochanek akurat wyglądał na kogoś, komu wszystko, co robią się podoba. Nawet patrzył na nią z pożądaniem, co cholernie odpowiadało Margaret. Zawsze marzyła o byciu takim właśnie obiektem w oczach mężczyzny. Niestety nigdy nie ubierała się i nie zachowywała jak na prawdziwa kobietę przystało, dlatego nie dziwiła się, że nie pociągała z właściwą siłą. Jej język zaczął błądzić po jego szyi, chciała wzmocnić jego doznania, żeby mógł osiągnąć szczyt i to będąc w niej, tego teraz pragnęła. Wbijała delikatnie paznokcie w jego plecy, mruczała rozkosznie przy każdym swoim ruchu i przy każdej pieszczocie Yavana.
Kiedy język Płomyczka zaczął błądzić po mojej szyi poczułem niewyobrażalne doznania, nigdy nie przypuszczałem, że mogłem być aż tak wrażliwy w tym miejscu. A Margaret dokładnie wiedziała co robi, pobudzając i wprawiając mnie w rozkosze o których nigdy nawet nie śniłem. Jej paznokcie delikatnie wbijały się w moją skórę potęgując moje doznania. Zabawne ale uważam, że niewielka dawka bólu potrafi sprawić niewyobrażalną radość. Pieściłem Jej ciało, może nazbyt intensywnie, ale w tej chwili nie kontrolowałem się, gorące pocałunki składałem na szyi, ustach i piersiach Margaret. Doszedłem pełen spełnienia i uniesienia miałem nadzieję że Płomyczek czuła się podobnie... Po chwili leżeliśmy koło siebie całkowicie wykończeni, a jednak niezwykle szczęśliwi przynajmniej ja byłem, chociaż patrząc na ukochaną miałem podstawy sądzić że czuła podobnie. Przez kilka następnych minut byłem w stanie tylko i wyłącznie głęboko oddychać i spoglądać na ukochaną. - Jesteś najpiękniejszą, najwspanialszą osobą jaką spotkałem w całym swoim życiu. - wyszeptałem z wyraźną trudnością.
Margaret tylko położyła się obok Yavana i oddychała dość szybko i ciężko. W ustach miała sucho. Oparła głowę, jak to miała w zwyczaju, na jego ramieniu i złożyła na nim delikatny pocałunek. Na słowa chłopaka Margaret oblała się rumieńcem. Ułożyła się tak, żeby było widać jak najmniej jej miejsc intymnych. - Dziękuję bardzo. - Powiedziała cicho, nic innego nie przychodziło jej teraz do głowy. - Kochanie, chce mi się pić. - Rzekła już normalnym głosem. Gładziła delikatnie palcami jego brzuch.
Oblała się rumieńcem, no proszę uśmiechnąłem się czule. Tak ta kobieta potrafiła mnie rozczulić całkowicie, był to jeden z powodów za jaki Ją tak kochałem. Kiedy zapytała mnie o coś do picia, szybo zlustrowałem pokój w poszukiwani znajomej buteleczki, na szczęście nie znajdowała się daleko. Byłem w stanie ją dosięgnąć przy odpowiedniej gimnastyce, co ważne nie chciałem by Płomyczek się poruszyła, zawsze pragnąłem Jej bliskości. A delikatny ciężar jej główki na moim ramieniu, oraz dłoń na moim brzuchu były tak przyjemne...Powolnym lecz zdecydowanym ruchem udało się dosięgnąć piersiówkę i podać z uśmiechem ukochanej. - Proszę, na zdrowie. - powiedziałem ciepło, moja dłoń niezwykle delikatnie wodziła po plecach dziewczyny tak by nie przeszkadzać.
Oczywiście, że była świadoma tego, jak rozczula Yavana swoim jakimkolwiek zachowaniem. Widziała to po jego gestach, a nawet minie, co niejednokrotnie bardzo ją bawiło. Reakcja chłopaka była natychmiastowa. Sięgnął szybko po buteleczkę tak kochanego przez nią napoju. - Dzięki, skarbie. - Powiedziała, podniosła się na łokciu, w tym samym czasie odkręcając piersiówkę i wzięła kilka łyków. Po chwili poczuła, że już nic się z niej nie wydobędzie, bo jest pusta. - Yavan... Skończyłam, a mi się przecież jeszcze chce pić! - Mówiła głosem smutnej, sześcioletniej dziewczynki.
Na słowa Płomyczka cicho się zaśmiałem, była naprawdę słodka w tej chwili. Mój wzrok ponownie zaczął poszukiwania tym razem różdżki jakoś nie zauważyłem jej nigdzie, a może była poza moim wzrokiem tylko gdzie. - Poczekaj chwilkę zaraz coś znajdę tylko obiecaj że nie przesadzisz. - mrugnąłem zawadiacko, poszukując różdżki tym razem pod kurtką. A jednak miałem szczęście, była i to w nie naruszonym stanie. - Tym razem to będzie porządna butelka więc nie przesadzaj. - powiedziałem z rozbawieniem, cóż Margaret mogła wpaść na jakiś pomysł, a byłem pewny że go nie przewidzę. Przyzwawszy jedną z ostatnich butelek wyśmienitego trunku, podałem ukochanej. Później zacząłem rozmyślać.
Margaret popatrzyła na niego nic nie rozumiejącym wzrokiem. - Ale z czym mam nie przesadzić, kochanie? - Nadal mówiła jak rozpieszczona sześciolatka. Uwielbiała wykorzystywać swoje talenty aktorskie. Poszedł poszukać różdżki. Po chwili już podawał jej o wiele większą butelkę niż do tej pory. Margaret usiadła po turecku, odkręciła korek i wlała w siebie kilka solidnych łyków. - Napij się ze mną, kochanie. - Powiedziała, podając Yavanowi butelkę, która w tym momencie była już do połowy pusta. - Napij się i już mi nie dawaj, jasne?
Zachowanie Płomyczka jak małej dziewczynki było intrygujące, lekko irytujące ale przede wszystkim rozczulające. Kiedy tak grała wiedziałem że mnie nie usłucha, cóż muszę kiedyś dać sobie z tym radę bo będzie miał nade mną ogromną przewagę. I do tego uwielbia mnie nie słuchać, kiedy dostałem butelkę z powrotem była tylko w połowie pełna. Jak to możliwe spojrzałem na Margaret, to się w głowie nie mieściło, nie pozostało mi nic innego jak wypić resztę. Zrobiłem to z radością. - Płomyczku, będę musiał napisać list do rodziny w najbliższym czasie, moje zapasy się kończą. - spojrzałem na pustą butelkę po winie. - Chciałabyś coś z moich stron?