Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Pub Upswing

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyPon 2 Wrz - 19:23;

First topic message reminder :


Pub Upswing


Właściciel: Fleming&Bloodworth Ltd.

Piętrowy pub jazzowo-swingowy położony jest przy jednej z węższych magicznych uliczek położonych pomiędzy Pokątną a Nokturnem, choć właściwie szyld widoczny jest już z obu głównych alejek, tuż za załomem ceglastego muru. Na parterze poza stolikami i krzesłami znajduje się przestronny parkiet dla spragnionych tańca klientów oraz niezbyt duża, acz solidna scena, na której wieczorami na żywo grają doskonali muzycy. Piętro z kolei przeznaczone jest dla gości lubujących się w grach hazardowych. Krwawy baron, astroletka, czy jednoręki czarnoksiężnik przyciągają tutaj wielu czarodziejów, którym brakuje w życiu odrobiny ryzyka, czy adrenaliny. Na górze można także zagrać w bilard.
Cały pub urządzony jest w gustownym stylu. Królują tutaj ciemne, drewniane i masywne meble, z obiciami w barwach przybrudzonej czerwieni. Ceglaste ściany, przyozdobione podobiznami światowej klasy artystów dodają temu miejscu klimatu. Na uwagę zasługują także bogato zaopatrzone bary znajdujące się na obu kondygnacjach lokalu, przy których można raczyć się nie tylko czarodziejskimi wyrobami alkoholowymi, ale i mugolskimi trunkami. Zamiłowanie jednego z właścicieli, Leonela Fleminga, do irlandzkiej whiskey sprawiło, że to właśnie ona znalazła się na pierwszym miejscu w karcie dostępnych procentów. Nie zabrakło jednak także miejsca na skrzynie francuskiego wina prosto z Prowansji, z rodzinnych stron matki drugiego ze wspólników – Nathaniela Bloodowortha.
Warto również wspomnieć, iż na parterze lokalu, za barem, poza zapleczem znajduje się także niewielka sala przeznaczona dla specjalnych gości Leonela oraz Nate’a. Śmietanka towarzyska powinna się w końcu bawić tak jak na nią przystało, czyż nie? Dlatego też w tajemniczym pomieszczeniu często toczą się przeróżne negocjacje biznesowe, nie do końca zgodne z prawem zakłady bukmacherskie, a po zamknięciu pubu można wziąć udział w nielegalnych pojedynkach, w których czarodzieje mogą również obstawić swojego zwycięzcę. Sala jest oczywiście zabezpieczona zaklęciami zagłuszającymi oraz ochronnym Tueri Abi.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptySro 22 Kwi - 1:49;

Dla niej o ile mugolska kultura była ciekawa, o tyle równie niebezpieczna. Nie miała problemu z przebywaniem w niemagicznej części świata, sporo opowiedział jej o nim kiedyś Holden, czy Fillin lub Boyd ostatnio. Przykre było to, jak wielkie i szanowane rody ograniczały swoim potomkom dostęp do podstawowej przecież wiedzy o świecie, aby odnajdywać się w trudnych sytuacjach, czy w rozmowach prowadzonych z osobami pochodzenia niemagicznego, których z każdym rokiem w zamkowych murach przybywało. Shawn też jej trochę mówił. Technologia, nauka – w istocie były niesamowite, bo przecież jakim cudem dotarli do tego wszystkiego bez pomocy zaklęć czy magii? Tworzyli wszystko od zera, bez pójścia na łatwiznę i było to godne pochwały. Dlatego właśnie Nessa uważała mugoli za mądrzejszych i bardziej pracowitych od czarodziejów. Jej ród miał neutralny stosunek do niemagicznych, a jednocześnie cieszył się sympatią wśród wszystkich, magicznych rodzin przez swoją muzykę i umiejętność zabawy, chociaż tej drugiej rudowłosa chyba nie odziedziczyła. Rodzice skupili się bardziej na niej i jej rozwoju, talencie magicznym oraz muzycznym, zapominając o mugoloznawstwie, przez które na samym początku szkoły było jej strasznie trudno. Nie rozumiała, o czym rozmawiali inni i co było obiektem ich podziwu lub też niekiedy drwin. Chociaż o tym nie wiedzieli, byli pod tym względem z Camaelem bardzo podobni, mierzwił ich konserwatyzm, a jednocześnie chcąc szanować tradycję. Ślizgona sprzeciwiła się rodzicom dopiero niedawno, decydując się na podążanie własną ścieżką i szczerze podziwiałaby każdego, kto postąpił tak wcześniej od niej. Może jej decyzja było egoistyczna, jednak kto, jak nie ona – przeżyje jej czas wśród żywych? Zostając tylko twórcą instrumentów i porzucając wszystko inne, byłaby nieszczęśliwa na końcu drogi, a nie o to przecież chodziło. Whitelight miał w sobie wiele odwagi, którą z pewnością by pochwaliła, ale też i stanowczości – bo jednak rodzina była w życiu potrzebna, a bez niej czasem doskwierał ten rodzaj samotności, którego nikt inny nie będzie w stanie wypełnić. W przypadku Lanceleyów pogrążyło ich wymaganie od niej perfekcjonizmu i zaszczepienie miłości do magii w płaszczyźnie innej, niż ta wykorzystywana w muzyce oraz wytwarzaniu narzędzi do jej grania. Wszystko, co on przeszedł – było jeszcze przed nią. Dopiero kończyła studia, decyzje miały nadejść lada dzień, a ona wciąż nie wiedziała, która droga była dla niej tą najwłaściwszą.
Był naprawdę przystojnym młodzieńcem. Blondynów nie było teraz wielu, jak sięgnęła pamięcią po twarzach uczniów Hogwartu, zwykle jawili się na korytarzach szatyni lub mężczyźni o kasztanowych włosach. Miał mądre spojrzenie, któremu mogła bezkarnie przyglądać się, podczas gdy odwzajemniał jej własne. Nie bał się tego, co dostrzec mógł w karmelowych tęczówkach z ciemniejszą, wpadającą w orzech obwódką. Wiedziała przecież, że nie była człowiekiem prostym w obyciu, wielu onieśmielała lub sprawiała, że czuli się słabsi, chociaż Nessa nie robiła tego celowo, po prostu była silną i świadomą przede wszystkim kobietą, tworzącą doskonałe gry pozorów.

- Będę musiała jakoś z tym, żyć, mój Drogi. - odparła z westchnięciem, odrobinę teatralnie wzruszając przy tym ramionami, aby dodać swojej wypowiedzi bardziej nonszalanckiego wydźwięku. Ruchem dłoni, zahaczając rudym kosmykiem o palec, zawinęła go za ucho, poprawiając się na wysokim, barowym krzesełku. Założyła nogę na nogę, stukając przez chwilę w kryształową szklankę czerwonymi paznokciami, odwracając spojrzenie na leżący na drewnianym blacie notes, którego chyba nie będzie już dziś potrzebowała. Byłaby w stanie zrozumieć powód, dla którego to właśnie Upswing stał się celem jego wieczoru, bo przecież każdy potrzebował czasem w życiu tego dreszczu emocji, które dawały nowe miejsca, ludzie, a przede wszystkim doznania. Ona wierzyła też, że będzie tu spokojniej niż w pozostałych barach, cieszących się już renomą czy popularnością. - Schlebiasz mi, zawsze uznawałam dziennikarstwo za wyjątkowo interesujące zajęcie, chociaż prowadzenie konwersacji z ludźmi nie jest tu moją mocną stroną. - zaczęła ze spokojem, bez cienia pretensji czy żalu, posyłając mu krótki uśmiech i posyłając kolejne spojrzenie spod wachlarza kruczoczarnych rzęs, unosząc chłodną whisky i upijając trochę. Pyszna. Momentalnie rozbiegła się dreszczem po jej ciele, gdy tylko przełknęła, zostawiając za sobą gęsią skórkę, bo wdarł się razem z nią kawałek skruszonej kostki lodu. - Jestem dość uniwersalna – głównie transmutację, ale również z zaklęć, obrony przed czarną magią czy muzyki. Chociaż nie przyszedłeś tu pewnie, aby rozmawiać o pracy. Skoro wziąłeś mnie za dziennikarkę, nieznajomy, zdradź mi jakiś sekret.
Dodała jeszcze zaczepnie, rzucając mu przy tym małe wyzwanie, chociaż nie wiedziała, co ją do tego skłoniło. Może ciekawość, a może próba sprawdzenia samej siebie, bo przecież Nessa Lanceley nigdy wcześniej nie podrywała czarodziejów w barach, a właściwie to nikogo nie podrywała w sposób perfidny i zamierzony. Ostatnio jednak w jej życiu zaszły tak wielkie zmiany, że pozbawiona umiejętności widzenia świata w kolorach innym niż biel i czerń dziewczyna, odważniej sięgała na nowe płaszczyzny w każdym jego aspekcie. Czemu więc by się odrobinę nie zabawić?
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyCzw 23 Kwi - 17:21;

Zawsze żałował, że jego rodzina nie należała do tych otwartych na świat. Żyli we własnej, ponurej, rzeczywistości, nie dopuszczając do siebie ani jednego promienia światła, będąc tak zamkniętymi jak najbardziej mogli. Miał im to za złe, nie wiedział co by się stało, gdyby sam nie przejął inicjatywy, tylko dał im się prowadzić. Wiedział jednak, że wówczas byłby skrajnie nieszczęśliwy, bowiem ich świat go dusił i nie pozwalał na ani jeden dowolny krok. Zerwał krępujące go łańcuchy już bardzo dawno i choć czasem pojawiały się wątpliwości wobec tak radykalnej decyzji, to nie potrafił jej żałować. Widząc ich twarze bez wyrazu, wiedział, że zrobi wszystko, by bronić swojego młodszego rodzeństwa przed wpływem rodziny, mówiąc im, że mogą być tym kim naprawdę chcą, a nie jedynie spełniać oczekiwania rodziców, które do najprzyjemniejszych nie należały. Praca w Ministerstwie Magii nie była dla wszystkich, tak samo jak każda inna, ale do starszych Whitelightów to nie docierało. Urzędnik zdawał się być jedynym akceptowalnym zawodem, głupota.
Zawsze dążył do samorozwoju, przeskakując wszelkie rzucane mu pod nogi kłody. Czasem uświadamiał też sobie, że mimo miękkiej powłoki, ma doprawdy bezwzględne serce i bynajmniej mu to nie przeszkadzało. Jeśli taki był warunek jego szczęścia, choć w małym procencie, to niech i tak będzie. Wiedział też, że niespecjalnie ma wybór. Jego decyzja była egoistyczna, zdawał sobie z tego sprawę i nie ukrywał, choć prawdę mówiąc większość swojego życia poświęcił na ochronę rodzeństwa, był więc przekonany, że już teraz, gdy go nie potrzebowali tak bardzo jak kiedyś, postawienie na samego siebie nie było niczym złym. Czasem czarodziej musiał dokonać egoistycznego wyboru, bowiem tylko taki może pozwolić mu naprawdę żyć.
W pewnych chwilach czuł się samotny. Nie potrafił wyżalić się młodszemu bratu, czuł się w obowiązku utrzymywać przed nim, że wszystko jest w stanie idealnym, choć mogło to być dalekie od prawdy. Nie chciał jednak niczego mu dokładać, wiedział, że ten ma swoje własne problemy, z którymi przyszło mu się zmierzyć i był gotów mu pomóc, zamiast sprawiać, że ten zacznie się zamartwiać sprawami Camaela. Whithelight miał w życiu wiele szczęścia. Wyjechał z kraju całkiem sam, a już na początku poznał kogoś, kto zdawał się wypełniać pustkę w jego sercu. Teraz jednak przyszedł czas rozłąki, ponieważ Cam zaczynał nowy rozdział w życiu, w którym nie było miejsca na jego przyjaciela. Nie należy zrozumieć tego źle, on zwyczajnie nie chciał prosić swojego przyjaciela, by ten porzucił wszystko co mu drogie na rzecz pozostania w Anglii razem z Camaelem, to zwyczajnie nie wchodziło w grę, po prostu. Pozostał mu więc listowny kontakt i tym musiał się zadowolić, licząc na to, że i w nowej sytuacji znajdzie osobę, która stanie mu się bliska.
Nie widział powodów, by kryć zainteresowanie rudowłosą kobietą. Czuł ciekawość, która sięgała aż do jego kości, a jej karmelowe spojrzenie go intrygowało. Wziął kolejny łyk z kryształowej szklanki, przyglądając się dziewczynie. Nie znał jej, nie wiedział jaki ma charakter, ale nie miał obaw, by go poznać. Spotkał w swoim życiu wiele ciekawych ludzi, a że wierzył w swego rodzaju indywidualność, każda osoba, która wydawała się być niebanalna, go interesowała. Tak też było w tym przypadku. Jej inteligentne spojrzenie aż kusiło, by pochwycić je swoim własnym.
Szczerze się uśmiechnął na jej nieco teatralne westchnienie, ukazując swoje równe, białe zęby i sprawiając, że w kącikach jego oczu pojawiły się malutkie zmarszczki. Nie przypuszczał wcześniej, że w zwykłym barze spotka definitywnie nieprzeciętne towarzystwo. Teraz jednak zupełnie nie żałował decyzji, dziękując jeszcze Merlinowi, że podsunął mu ten pomysł.
Nie powiedziałbym, że konwersacja nie jest twoją mocną stroną, rozmawia nam się całkiem przyjemnie. – odparł dokładnie tak jak myślał. Jeśli chciał potrafił ukrywać swoje emocje i uczucia, a także większość myśli, nienawidził jednak tego robić i zdecydowanie tego unikał. Zamieszał bursztynowym napojem, spostrzegając, że lód powoli się roztapiał.
Na wzmiankę o transmutacji w jego niebiesko-zielonych tęczówkach można było dostrzec błysk ekscytacji. Ulubiona dziedzina magii zawsze sprawiała, że po jego kręgosłupie przechodził przyjemny dreszcz. Wysłuchał jej słów do końca i z uznaniem pokiwał głową. Nie pomylił się we wstępnej ocenie, miał do czynienia z bardzo inteligentną osobą, która budziła w nim swego rodzaju podziw.
Chyba powinienem dziękować niebiosom, że nareszcie przyszło mi rozmawiać z kimś, kto docenia trasmutację. – rzucił niby od niechcenia, mrugając do niej jednym okiem. Przy okazji zdjął ciemny sweter, zostając w szarej koszulce, przy której jego oczy miały lazurowy odcień. – Sekret? W tej chwili chyba największą dla mnie tajemnicą jesteś ty. – powiedział, lekko się uśmiechając. – Ale dobrze, zdradzę ci wobec tego, że nie jestem pewien, czy powrót na Wyspy Brytyjskie był dobrym pomysłem. – dodał i posłał jej szczere spojrzenie spod jasnych rzęs.

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyPią 1 Maj - 3:59;

Ministerstwo Magii było pożądanym miejscem pracy dla przedstawicieli Wielkich Rodów, o ile nie mieli za sobą wieloletnich tradycji. Rodzina Nessy niezbyt przychylnie zareagowała na jeden z jej wcześniejszych pomysłów, kiedy to oznajmiła, że chciałaby zostać aurorem. W ich oczach – zwłaszcza że była jedynaczką, słuszną opcją zdawał się tylko rodzinny warsztat i przejęcie interesu, nie wspominając o dobrym wyjściu za mąż. Była jednak ambitna, niczym typowy ślizgon i chociaż muzykę kochała z całego serca, nie mogła pozbyć się myśli, że stać ją na więcej, że mogła osiągnąć coś większego. Zdawała sobie sprawę ze swojego geniuszu magicznego, a do tego sprzyjającemu rozwojowi charakterowi, który okazjonalnie kierował się emocjami, podejmował głupie decyzje w sprawach poważnych, które mogłyby rzutować na całe dalsze życie. Podążanie za marzeniami było być może w oczach innych egoistyczne, jednak w gruncie rzeczy godne podziwu, bo zdaniem Nessy, niewielu ludzi miało okazję tak robić. Szczęście było ulotne, podobnie, jak relacje z ludźmi i zaczynała wierzyć w ideę cieszenia się chwilą – oczywiście w sprawach przyziemnych.
Samotność była nie tylko jego domeną, chociaż do swojej Lance zdążyła się już przyzwyczaić. Oczywiście, miała Fillina, jednak nie zamierzała aż tak wchodzić z buciorami w jego życie i mu czegokolwiek narzucać, bo przecież poza ich więzią, mieli jeszcze mnóstwo innych. Były jednak sprawy, o których powiedzieć mu nie potrafiła lub nie mogła, mając czasem przez to zbyt duże wyrzuty sumienia. Wiedziała, że takie przywiązanie nie było niczym dobrym. Przesunęła spojrzeniem karmelowych tęczówek opatulonych wachlarzem czarnych rzęs po twarzy mężczyzny z jakąś ciekawością, niewypowiedzianym pytaniem. Czy był tu sam dzisiejszego wieczoru, bo faktycznie, był odrobinę samotny i potrzebował czegoś innego, tak, jak ona? Było w blondynie coś nostalgicznego, a jego głębokie spojrzenie sugerowało jej, że miał za sobą całkiem spory bagaż doświadczeń. Stuknęła palcami w brzeg szklanego naczynia, wprawiając w ruch bursztynową ciecz w jego środku. Patrzyli na siebie dość bezczelnie, pewnie i być może odrobinę z nazbyt dużym zainteresowaniem, co wyjątkowo zdawało się jej nie przeszkadzać. Nie była czarownicą przykładającą wagę do wyglądu, a jedynie do oczu – będących podobno zwierciadłem duszy, a te miał naprawdę interesujące. Miała chyba trochę słabości do tęczówek w tym odcieniu. Pozwoliła rudemu kosmykowi łaskotać ją po szyi, przesunąć się po policzku, gdy zwilżyła usta, pozbywając się z nich resztek odrobinę gorzkiego, mocnego alkoholu. Obydwoje cenili indywidualizm i kochali transmutacje, nie mając o tym pojęcia. Przynajmniej na razie. Zaśmiała się na jego stwierdzenie, wprawiając w ruch szczupłe ramiona, zakryte cienkim materiałem bluzki.

- To chyba kwestia dobrego rozmówcy. - odpowiedziała zaczepnie, bez cienia skrępowania i właściwie stwierdzając fakty, bo gdy drugi człowiek mało ją interesował lub wydawał się nie mieć sobą niczego do zaoferowania, wydobycia – zwyczajnie milczała, przytakując i prowadząc raczej oficjalną rozmowę, nie wdając się w zbędne szczegóły. W całej swojej sympatii do ludzi i ich pokrętnych osobowości, równie mocno im nie ufała. Uśmiech przyozdobił jego twarz, co sugerowało jej, że bawi się równie dobrze. Upiła więc kolejnego łyka whisky, a kołyszący się w niej lód zatrzeszczał z jakimś niezadowoleniem, obijając się o brzeg. Liczyła na to, że niezależnie od przebiegu rozmowy, mężczyzna będzie równie szczery, co ona. Kłamstwo było czymś, co młodą Lanceleyównę wyjątkowo odrzucało, bo miała serdecznie dość relacji czy chwil budowanych na ulotnych, sztucznych fasadach uprzejmości i zainteresowania. Chciała zdecydowanie więcej.
- Przecież to najlepsza z magicznych dziedzin i znacznie bardziej skomplikowana, niż zaklęcia! - oznajmiła całkiem pewnie, na nowo powracając do niego spojrzeniem i z zaskoczeniem na twarzy, lustrując jego własną buzię. Nie często spotykała się z amatorami tej trudnej, złożonej sztuki. Spojrzała mu w oczy nieco głębiej tym razem, jakby szukała odpowiedzi na jakieś pytanie, którego wprost przecież zadać nie mogła, a mierzwiła ją od środka ciekawość, czy znał się na tym lepiej? Czy potrafił zmieniać formę nie tylko przedmiotów, ale również i swoją? Drgnęła na miejscu, gdy pozbawiał się swetra i śledziła jego poczynania znów dość bezpośrednio, widocznie zaintrygowana jego osobą. - Bycie sekretem brzmi całkiem ciekawie, nie sądzisz? Widocznie nie tylko Tobie los sprzyja, mój Drogi. Hmm.. Powrót.
Powtórzyła cicho, milknąc na chwilę i wbijając spojrzenie w swoje własne, pomalowane na czerwono paznokcie, westchnęła. One zawsze był trudne, wzbudzające szereg wątpliwości, uruchamiające ten trybik w głowie, który odpowiadał za gdybanie. Nessa przymknęła na chwilę oczy, poprawiając się na krześle raz jeszcze i dzięki jego obrotowym możliwością, siedziała przodem do mężczyzny, trzymając dłonie na kolanach. - Nie wiem, czy powrót był dobry, ale nie podjąłbyś tej decyzji, gdybyś nie chciał tu spróbować od nowa, prawda? Może warto porzucić przeszłość oraz obawy, a skupić się na obecnej chwili i płynących z niej możliwościach? Zawsze możesz znów wyjechać, gdyby nie szło po Twojej myśli.
Nie wiedziała, czy jej słowa mają jakąkolwiek wartość, czy znacznie, jednak była dziewczyną silnie wierzącą w ideę tego, aby próbować. Najgorszym przecież z uczuć znanych człowiekowi było właśnie żałowanie. Lepiej żałować podjętej próby niż stchórzyć z samej obawy przed porażką, która przecież poza przysłowiowym „startym” kolanem, mogła wiele nauczyć.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyWto 5 Maj - 22:23;

Sprawa zdawała się mieć inaczej kiedy rodzinną tradycją stawała się właśnie praca w Ministerstwie. Camael nigdy nie potrafił tego zrozumieć, nie pojmował jak miejsce pracy mogło stać się tak bardzo zakorzenioną w rodzie rzeczą. Od zawsze tego unikał, od zawsze robił wszystko i wszystkim na przekór, co stało się pewnego rodzaju jego cechą charakterystyczną. Pamiętał dnie, kiedy w każdej chwili czuł potrzebę udowodnienia, że nie jest taki, za jakiego prawdopodobnie go brali, nie jest tym, którego ciężar nazwiska przygniótł niczym ogromna skała spadająca nań w lawinie oczekiwań. Zaprzeczał, czując brzemię swojego rodu, starając się je zrzucić z barków na wszelkie możliwe sposoby, by ostatecznie móc zacząć swobodnie oddychać. Potrzebował czasu, potrzebował przestrzeni i wolności, by nareszcie się to udało. Pamiętał codzienną, mozolną walkę, którą toczył ze swoimi rodzicami, którzy patrzyli na niego z zawodem w oczach i niczym więcej. Obraz rozczarowania w lodowatych tęczówkach osób, które powinny być najważniejszymi w jego życiu, wyrył się w jego pamięci na zawsze i wiedział, że już do końca swoich dni będzie pamiętał.
Zrzucił jednak pętające go łańcuchy, by w końcu być sobą, by być może nadać lepsze brzmienie swojemu nazwisku, by te nie przyciągało jedynie zagorzałych konserwatystów. Nie żałował drogi, którą przeszedł. Wiedział, że ta go ukształtowała, że w innym przypadku byłby kimś zupełnie innym, a to niekoniecznie mogłoby być dobre. Nawet jeśli kosztem odtrącenia rodziny stracił potencjalne osoby, które mogłyby być mu bliskie, które mogłyby być jego codzienną podporą… Nie, to nie było możliwe, Whitelightowie nie byli podporą dla nikogo, nie dla swoich dzieci, nie dla małżonków. Żyli tylko chorymi pragnieniami czystości, niemoralnych wyborów i tradycji, które już dawno powinny były zostać porzucone. Nie mógł pozwolić sobie na myślenie o nich jako tych, którzy mogliby go wspierać, nie mógł zatracić się w tym marzeniu, w gdybaniu, prowadzącym donikąd. Rodzina nie akceptowała go takim jakim był, a on już dawno temu się z tym pogodził, odpierając wszelkie niemożliwe do spełnienia pragnienia. Tak było lepiej, wiedział to.
Patrzył na dziewczynę z czystą ciekawością, chciał jej zadać setki pytań, poznać osobę, która tak go intrygowała, jej pewne spojrzenie oczu, mówiących, że zna swoją wartość, że jest dokładnie w tym miejscu, w którym być powinna. Zastanawiało go co robiła w pubie całkiem sama, porzucił myśl, że na kogoś czeka już kiedy spostrzegł notes, kiedy wypowiedziała do niego pierwsze słowa. Śledził jej ruchy, patrzył jak stukała o kryształ naczynia, jednak w jego spojrzeniu nie było niczego nachalnego, ot co, zwyczajnie wykazywał zainteresowanie. Nie miał pojęcia ile ich w gruncie rzeczy łączyło. Zdawał sobie sprawę, że nie każdy doceniał w życiu to co on, a Camael najbardziej w świecie cenił sobie wiedzę, chęć jej posiadania na określone tematy mogła zakrawać o chorą fascynację. Nic nie mógł na to poradzić, bowiem właśnie ten aspekt jego osobowości pozwolił mu przeżyć minione lata w tak fantastyczny sposób.
Dziękuję. – odparł, nie zdejmując ze swojej twarzy uśmiechu, pozwalając mu rozjaśnić jego twarz, sprawić, że w niebieskich tęczówkach lśniły płomienie zadowolenia i szczęścia. Nawet tak zwyczajna wymiana zdań sprawiała, że liny zaciśnięte na jego sercu się poluzowały. Brakowało mu towarzystwa, mógł to otwarcie przyznać, bowiem odkąd wrócił do Anglii jego rozmowy rzadko bywały inne niż otoczone chłodną uprzejmością. Nie czuł, że w tym momencie musi utrzymywać oficjalny ton i choć Nessa nie mogła tego wiedzieć, był jej wdzięczny.
Zdecydowanie najlepsza, a przez to, że nie najłatwiejsza, to jakże satysfakcjonująca. – powiedział, po raz kolejny pociągając ze szklanki, na ułamek sekundy zawieszając wzrok na kołyszącym się w jej granicach lodzie, gdy odstawiał kryształ z powrotem na blat baru. Powrócił oczyma o jej ciepłych tęczówek, dokładnie słuchając kolejnych słów. Krótko się zaśmiał, a w jego śmiechu nie było nic negatywnego, po czym skinął głową, zgadzając się z tym, że brzmi to ciekawie. Merlinie, jakim szczęściarzem musiał być, skoro niebiosa postanowiły spleść losy jego i tak pięknej kobiety, która w dodatku wykazywała fascynację dokładnie tym samym aspektem magii co Whitelight. Ile potrafiła? Jak bardzo to kochała? Niewypowiedziane pytania zagościły w jego umyśle.
Patrzył na nią wyczekująco. Czyż nie chciała znać jego sekretu? Jeszcze nikomu wcześniej się z tego nie zwierzył, nie wiedział co rudowłosa w sobie miała, że skłoniła go o tak osobistego wyznania. Przyzwyczaił się do utrzymywania, że wszystko co robi jest planowane, choć często błądził i dokładał wszelkich starań, by odnaleźć wyjście z labiryntu. Nie lubił się przyznawać, że nie do końca wie co robi, gdzieś w głowie zawsze miał słowa rodziców, które wypowiedzieli doń gdy był małym chłopcem, że to słabość, a słabości należało się pozbyć jak najszybciej. Nie wierzył w nie, jednak umysł dziecka rządził się własnymi prawami. Raz zasłyszane słowa, miały pozostać w nim na zawsze, echem odbijając się w jego głowie.
Zawsze sądziłem, że cień naszej przeszłości będzie się za nami ciągnąć do końca życia, bez względu na wszystko. Chociaż to raczej ponura perspektywa, bo wówczas nigdy nie mielibyśmy szansy zacząć zupełnie od nowa. – opowiedział, głębiej patrząc jej w oczy. Zawsze wiedział, że kiedyś wróci, miał jednak wątpliwości, całą masę wątpliwości. Odruchowo zaczął bawić się swoją bransoletką z morskiego szkła, która przecież była właśnie takim cieniem. – Ponowny wyjazd oznaczałby ucieczkę, nie lubię uciekać. – dodał i mrugnął do niej jednym okiem, by ponownie upić ze szklanki, rozkoszując się smakiem bursztynowego napoju. – Jesteś inteligentna, Nesso. Naprawdę cenię takich ludzi. – wyznał, a w jego głosie była czysta szczerość.

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptySro 13 Maj - 18:57;

Dla rodów znanych ze swojej czysto krwistości tradycja związana z pracą była czymś normalnym i powszechnym. Nieczęsto dawano zgodę dzieciakom na pójście własną drogą, a sprzeciwienie się seniorom, często skutkowało wykluczeniem z majątku i wpływów, które w dzisiejszych czasach były tak pożądane. Lance w przeciwieństwie do Cama – bardzo długo postępowała tak, jak chcieli tego rodzice. Wiedziała, ile włożyli wysiłku w jej wychowanie i że była jedyna, a więc od niej poniekąd zależała przyszłość rodu. Tylko że Nessa była zbyt ambitna, na zwykłego twórcę instrumentów. Przyglądając się towarzyszącemu jej mężczyźnie, zastanawiała się nad nim. Wyglądał na tyle dostojnie i na tyle po brytyjsku, że mimowolnie łączyła go z bogactwem i dobrą rodziną, chociaż wcale nie chciała w to wnikać, skoro wieczór miał skupiać się na tajemnicy. To było właśnie to, czego nie lubiła w ludziach – pierwsze wrażenie, rzucające obraz i skłaniające do oceniania drugiego człowieka, chociaż proces ten mógł być tak mylny. Błędny. A potem raz wyrobione zdanie tak trudno było zmienić. Ona musiała dojrzeć do swobodnego oddechu, uświadomić samą siebie, że da sobie radę bez względu na to, jakie konsekwencję mogła przynieść decyzja o podjęciu innej ścieżki kariery oraz o zaręczynach. Obraz, który krążył po jego wspomnieniach i wdzierał się dreszczem na skórze, był takim, z którym nie była pewna, czy sobie poradzi. Westchnęła cicho, odganiając myśli na temat własnych korzeni niczym natrętną muchę, chcąc w spokoju cieszyć się drinkiem i przystojnym czarodziejem, który nie wiedział absolutnie nic o tym, kim była oraz jaka była. Przypominała czysty kawałek pergaminu, co jej odpowiadało, bo na wargi wkradł się cień uśmiechu. W końcu, jeśli nie był ktoś w stanie zaakceptować ich takimi, jakimi byli, to po co w ogóle było szukać ich aprobaty? Wyrzeczenie się własnej indywidualności dla głupiego upodobania się komukolwiek było niedorzeczne, chociaż zrozumienie tego zajęło jej znacznie więcej czasu, niż powinno. Nie podejrzewałaby też blondyna o myśli i sentencje, które przebiegały przez jego umysł, tworząc nieprzyjemny kocioł chaosu i goryczy, być może nawet porzucenia. Jak dwoje obcych sobie ludzi, mogło być do siebie aż tak podobnych, zwłaszcza tonąc w nieświadomości?
Zawsze była pewna siebie, głupio dumna. Każdą słabość maskowała wiedzą, zakrywała jakąś płachtą z cechy powszechnie pożądanej, akceptowanej przez społeczeństwo. Fasada oparta na przeświadczeniu o tym, że ze wszystkim sobie poradzi i nie potrzebuje do tego ani innych, ani ich uznania. Nie potrafiła odnaleźć się wśród ludzi, chociaż zdawało się jej to aż tak nie przeszkadzać. Patrzyła na niego ze spokojem i ciekawością, podobnie jak, doszukując się wielu ciekawych iskierek w jego błękitnych, dużych oczach. Nie wyglądała na nieśmiałą, a podkreślone czerwienią usta i powaga, która dla niej była tak naturalna — z pewnością dodawała jej lat, przez co trudno było zauważyć, że wciąż jeszcze tkwiła na studiach. Upiła bursztynowego alkoholu, czując mrowienie na ustach, gdy kilka kropel pozostało na nich zbyt długo, co wcale jej nie przeszkadzało.

- Nie masz przecież za co – wzruszyła delikatnie ramionami, posyłając mu krótki uśmiech, aby zaraz przesunąć wzrok na rozciągający się przed nimi blat. Wykonany z ciemnego drewna uginał się pod kryształowymi szklankami, przystawkami i popielniczkami na magiczne papierosy, które nie uwalniały dumy. Zerknęła następnie na szynk, pełen kolorowych butelek. - Kontynuujemy z whisky z lemoniadą czy masz ochotę na trochę ekstrawagancji?
Zapytała zadziornie, odwracając głowę w jego stronę, wskazując jej ruchem na jakiegoś starego burbona w wielkiej, bordowej butelce. Porzuciła już chęci nauki dzisiejszego wieczora, mogła skupić się więc na nim. Palcami przeczesała rude kosmyki włosów, wywinięte w delikatne loki, które opadły jej na plecy i ramiona. Ze szczerym uśmiechem, pełnym uznania i jakiegoś szacunku, kiwnęła głową. Tajemniczy jegomość przypadał jej do gustu coraz mocniej przez swoje zainteresowania, które zbiegały się z jej własnymi. Transmutacja nie była w dzisiejszych czasach aż tak popularna, zapominali o możliwościach, które dawała i o tym, jak wielcy i silni byli czarodzieje, którzy potrafili manipulować chaosem tak, aby się nią posługiwać.
- Nie mogłabym lepiej tego ująć. Twoje zdrowie, Cam. No i transmutacji.
Uniosła szklankę, stukając w jego i znów upijając. Pomimo drobnego rozmiaru, Nessa miała silną głowę i wprawę w przyjmowaniu procentów, wiele ich trzeba było, aby dziewczynę cokolwiek ruszyło. Na jasnych policzkach nawet nie wykwitł rumieniec. O dziwo, rozmowa im się kleiła, chociaż zwykle miała z tym problem i nie wdawała się w dyskusję z nieznajomymi. Był intrygujący. Jego słowa sprawiły, że zaskoczenie przemknęło przez jej twarz, pozostawiając na chwilę delikatnie rozchylone usta, zanim spojrzenie zatopiło się gdzieś w przestrzeni. Chciała zebrać myśli, powiedzieć mu coś właściwego, chociaż nie potrafiła znaleźć słów, które najbardziej były jej potrzebne. Utwierdziła się jednak w przekonaniu, że najłatwiej dzielić się tym, co siedziało w nas najgłębiej z ludźmi, z którymi wcześniej nie miało się żadnej styczności. Nikt nie lubił okazywać słabości, ale czasem opinia osoby całkiem niepowiązanej mogła otworzyć oczy na nowe możliwości, poszerzyć horyzonty.
- Przeszłość wpłynęła na to, jaki jesteś teraz – jednak to teraźniejszość wpływa na to, jak będzie wyglądała Twoja przyszłość. Więc skoro już stoisz w tym miejscu, skup się na tym, dokąd z niego możesz dojść. Chyba nie da się tak do końca zacząć od nowa, niestety. - westchnęła z delikatnym wzruszeniem ramion, posyłając mu krótkie spojrzenie i uśmiech, odrobinę może rozżalony. Zakołysała szklanką w dłoni, sprawiając, że płyn obił się o jej brzegi. Odwzajemniała jego spojrzenia, wciąż zainteresowana tym, co kryło się za oceanicznym błękitem, nie zwracając uwagi na to, jak bawił się bransoletką. Zaprzeczyła ruchem głowy, przysuwając się trochę.- To wcale nie ucieczka, taktyczny odwrót i zmiana strategi. - dodała jeszcze, odwzajemniając perskie oczko i przesunęła dłonią po materiale odzienia, strzepując z niego drobinki kurzu, zupełnie, jakby zastanawiała się, co odpowiedzieć na komplement. Tym razem to ona spojrzała mu głęboko w oczy. - Dziękuje. Ledwo mnie znasz, a już zyskałam w Twoich oczach na tyle, aby dostać taki komplement? Ciekawe, gdzie poprowadzi to dalej, Camaelu. Nie tylko ja w naszym duecie jestem względnie bystra i inteligentna, nie ujmuj sobie.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyPią 15 Maj - 22:15;

Nie chciał tego. Nie chciał wpływów i majątku, jeśli sam na niego nie zapracował. Nienawidził dostawać czegokolwiek za darmo, a w szczególności od osób, od których nie oczekiwał nic. Nie wiedział czy to głupie i naiwne, jednak czułby się tak źle, sam ze sobą, gdyby zgodził się przyjąć cokolwiek podkładanego mu pod sam nos, choć wiedział, że to nie będzie mieć miejsca. Był przekonany, że nie został wydziedziczony z jednego powodu – Whitelightowie bali się skandalu.Taka sprawa nie przeszłaby bez echa, wiedział o tym i nie wymagał od nich tego. Nie było ważne co o nich myślał, członkach swojego rodu, tych bliższych i dalszych, Camael nikomu nie życzył źle. Szedł przez swoje życie, dyktując kolejne rozdziały, nie pozwalając wkroczyć do jego życia nikomu, kto mógłby mieć na nie zły wpływ. Nie krytykował nikogo, kto przyjmował pieniądze niemalże wciśnięte do ręki, każdy bowiem miał swoje własne sumienie. Wiedział, że tak byłoby łatwiej ze wszystkim, on jednak miał w sobie dość siły, by uparcie iść w swoją samowystarczalność, nawet nie myśląc o jej zaniechaniu.
Nie lubił oceniać innych, chociaż nic nie mógł poradzić na pierwsze wrażenie. Nie bez powodu mówiło się, że ma ono bardzo duże znaczenie. Nie naruszał prywatności, siedzącej przed nim dziewczyny, nie naciskał, nie chciał wiedzieć więcej, niż ta faktycznie chciała mu pokazać. Mogła z tego powodu być w tej chwili kim tylko chciała, a on nie wnikałby głębiej, bowiem nie widział takiej potrzeby. Czuł się jednak tak przyjemnie zaintrygowany, dreszcz niepewności przebiegał po jego kręgosłupie w każdej chwili, w której przypominał sobie o cieniu tajemnicy, który został nałożony na rudowłosą, dodając jej jeszcze więcej wyrazu. Camael nie lubił mieć niczego podanego na tacy i tyczyło się to też ludzi. Jaką rozrywką była rozmowa z kimś, kto od pierwszej sekundy spotkania, ukazywał całego siebie, nie pozostawiając już nic do odkrycia? Miał wrażenie, że Nessa stanowiła zagadkę, piekielnie ciekawą zagadkę. Nie wiedział o niej nic, znał jedynie imię, była dla niego niczym krystaliczna kropla łzy, tak czysta. Nie znał ciężaru jej przeszłości, codziennych wyborów, z którymi przyszło jej się zmagać, nie wiedział jak podobni w istocie byli, nawet jeśli nie pod każdym względem, to zdecydowanie łączyła ich niema nić porozumienia, opierająca się na wielu aspektach ich życia, kończąca się na bezsprzecznej ciekawości, w której tonął, jednocześnie obawiając się sięgnąć po więcej, by płomień tajemnicy przypadkiem nie zgasł.
Nigdy nie żałował tego kim jest. Doskonale wiedział, że bagaż doświadczeń, zbieranych przez długie lata, jest czymś co pozwoliło mu w pełni zaakceptować własne życie, własne ja. Mimo, że jako nastolatek robił wszystko, byleby nie zostać porównanym do swojego ojca, nie był wówczas w pełni sobą. Opierając swoje wszelkie pragnienia na niemądrych próbach udowodnienia czegoś innym, można było bardzo łatwo się pogubić. Czasem miał wrażenie, że w pewnym momencie swojego życia został wyzwolony, choć nie potrafił podać dokładnej daty. Upił ze szklanki, rozkoszując się smakiem swojego ulubionego trunku, teraz, za sprawą dziewczyny, wzbogaconego o niebanalną nutę i patrzył na Nessę otwarcie, nie uważał, że powinien się kryć ze spojrzeniem.
Skinął jej głową, by odwzajemnić jej delikatny uśmiech, pozwalając by kąciki i jego warg zostały lekko uniesione w górę. Uniósł jedną brew, czując subtelne zaskoczenie. Nie zwykł pić czegoś innego niż whisky, bądź czerwone wino, choć te jedynie przy specjalnych okazjach. Nigdy wcześniej nie pomyślałby, że niegdyś tak ukochana ekstrawagancja, przestanie być jego priorytetem.
Zostanę przy starej, dobrej whisky, nie jestem wielkim smakoszem alkoholi. – odpowiedział i cicho się zaśmiał, naprawdę nim nie był. – Ale nie krępuj się, jeśli tylko masz ochotę na cokolwiek innego. – dodał, nieco szerzej się uśmiechając. Nie chciał, by przypadkiem uzależniała swoją decyzję od tej jego, cichy głos w głowie podpowiadał mu, że nie jest tego typu osobą i bez względu na wszystko zrobi to, co sama uzna za słuszne. Niemniej jednak Whitelight nie był nieomylny, wolał więc dmuchać na zimne. Było to nawet swoistym paradoksem, gdyby tylko był tak zapobiegawczy jeśli chodziło o jego osobę... Był szczęśliwy, że trafił właśnie na nią, właśnie tego wieczoru, że to jej osoba umilała mu czas.Obserwował ruch jej miedzianych kosmyków, a także dostrzegał wargi, które rozciągnęły się w większym uśmiechu. Nie potrafił ukryć błysku, który pojawił się w jego oczach, gdy tylko wspomniała o jego umiłowanej dziedzinie magii, a i wcale nie chciał tego robić. Nie sądził, że powinien się kryć, ze swoimi umiejętnościami, tudzież pasją, bo przecież tym właśnie dlań była transmutacja. Skomplikowana, niebanalna, a przy tym tak piękna, jak piękna potrafiła być tylko ona.
I twoje, skoro połączyła nas tak niekonwencjonalna dziedzina. – powiedział i upił łyk ze szklanki, chwilę po usłyszeniu charakterystycznego dźwięku obijania kryształu o kryształ. Czuł przyjemne ciepło, rozlewające się po jego ciele, gdy kolejna dawka alkoholu zagościła w jego organizmie. Nie był mistrzem w przyjmowaniu nieskończonych dawek wszelakich trunków, niemniej jednak, zdecydowanie szybsza od przeciętnej przemiana materii, pozwalała mu na kilka drinków, bez zamartwiania się o swój stan.
Patrzył na nią ze spokojem, bez cienia niecierpliwości, pozwalając jej zebrać myśli, znaleźć odpowiednie słowa, jeśli takowych szukała. Na moment odwrócił wzrok od jej osoby, przebiegając nim po pubie, nie zawieszając na niczym, by ostatecznie powrócić swoimi niebieskimi tęczówkami do Nessy, wsłuchując się w to co ma do powiedzenia, patrząc na nią z zainteresowaniem.
To prawda – skinął jej głową. – Skoro jednak przeszłość wpłynęła na moją teraźniejszość, a ta wpływa na przyszłość, to chyba ostatecznie wynika z tego, że całokształt naszego życia na nią wpływa. – roześmiał się, bowiem zabrzmiało to zgoła filozoficznie. – Może to nawet dobrze, że nigdy nie zaczynamy całkiem od początku, bo jednak jesteśmy kim jesteśmy. – tym razem i on wzruszył ramionami, na kilka sekund odwracając wzrok, patrząc na morskie szkło swojej bransoletki.
Taktyczny odwrót brzmiał interesująco, choć nie sądził, by odwiodła go tym określeniem od uznania ponownego wyjazdu za ucieczkę. Już raz uciekł, nie chciał robić tego znowu, skoro miał przed sobą wizję ułożenia sobie życia, bez żadnych ciemnych chmur, które były nad jego głową zdecydowanie zbyt długo.
Znacznie uniósł jeden kącik swoich ust, posyłając jej zawadiacki uśmiech, gdy odpowiedziała na jego komplement.
Mam nadzieję, że dalej będzie tylko ciekawiej. – odpowiedział z iskrami delikatnego zaintrygowania, choć te w rzeczywistości było większe. – Będzie ci przeszkadzało, jeśli zapalę? – zapytał, bowiem nie zamierzał naruszać jej komfortu, co mógłby zrobić bez uprzedzenia wyciągając z kieszeni paczkę Lordków.

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyWto 26 Maj - 0:16;

Pochodzenie często sprawiało, że w mniemaniu ludzi było się od nich lepszy. Dziedziczyło się nie tylko charakterystyczne cechy wizualne, ale również majątki, koneksje czy talent, a to było powodem wszechobecnej zazdrości. Nie chwaliła się nazwiskiem, ale jednocześnie wiedziała, że nie ma wyjścia i musi przyjąć ofiarowany przez rodziców spadek pokoleniowy, bo mieli tylko ją. Nie zniosłaby myśli, że była powodem rozpadu rodu, odejścia ich nazwiska w zapomnienie. Nie byli może potężni, ale nikt, tak jak Lanceley'ie nie znał się na muzyce oraz wytwarzaniu instrumentów. Gdyby miała tyle odwagi, co on – pewnie postąpiłaby tak samo, zwłaszcza gdyby miała jakieś rodzeństwo. A z drugiej strony, czy całkowita niezależność i odcięcie się od relacji mających istotny wpływ na nasze życie i rozwój, było faktycznie zdrowe? Ciche westchnięcie uciekło spomiędzy jej ust, a karmelowe ślepia posłały spojrzenie w stronę twarzy mężczyzny, starając się skupić na nim. Nie było sensu gdybać, wciąż była tylko głupią gęsią, która z pewnością podejmie w swoim życiu wiele złych decyzji, których konsekwencje będą się za nią ciągnęły. Starała się być samowystarczalna, ale Fillin nie raz już jej pokazał, że czasem warto mieć kogoś w życiu, kto da Ci plaster, gdy upadniesz. Wścibska nie była, nie wtrącała się też w sprawy innych, a przede wszystkim, nie miała pojęcia o krążących w jego głowie myślach. Ocenianie innych było złe, jednak nie dało się go uniknąć. Ludzie robili to na każdej płaszczyźnie, nawet nieświadomie. I nawet jeśli ruda mogłaby być, kim tylko chciała, najlepiej czuła się we własnej skórze. Nie lubiła kłamstwa czy manipulacji, nie widziała sensu w kreowaniu masek. Gdyby pytał, być może by odpowiadała, jednak sama nie chciała być prowodyrem głębszych konwersacji, które na dobrą sprawę mogły im tylko popsuć wspólną zabawę, a nie rozniecić iskry porozumienia, które przecież mieli.
Niewiadoma była pociągająca i niebezpieczna. Ciekawość miała bardzo rozwiniętą, co pokazywała między innymi jej żądza wiedzy. Bez zobowiązań, bez konsekwencji, bez historii życia i oceniania tego, kim byli oraz skąd podchodzili – czy wieczór mógł być ciekawszy? Uśmiechnęła się w jego stronę odrobinę może nazbyt flirciarsko, upijając ze szklanki kolejny łyk bursztynowego płynu. Brakowało jej zdecydowanie chwil takich jak ta. Beztroskich, prostych, polegających tylko na wymienionych spojrzeniach i wzajemnym, delikatnym zaufaniu. Ojciec zawsze powtarzał, aby żyła tak, by niczego nie żałować i Lanceley starała się tego trzymać. Nie zawsze jej wychodziło, jednak była to najcenniejsza lekcja, którą dostała od ojca. Niezależnie czy więź ostatecznie przetrwa próbę, na którą ją wystawiła czy nie, zawsze będzie o tym pamiętała. Chociaż zwykle dostosowywała się do próśb rodziców, wierząc w ich dobre intencje, nadszedł czas, aby klapki spadły z oczu. Nie chciała, nie potrzebowała nikomu niczego udowadniać. Znała własną wartość i własne możliwości, mogła tylko dowiedzieć się o tym trochę wcześniej. Cieszyła się, że podobnie, jak ona, cytrynowy napój gazowany dodany do whisky, chociaż na dzisiejszy wieczór umili, zmieni jego życie. W końcu całe było serią przypadków.

- Dobry burbon i whisky dorówna, ale masz rację, zostańmy dziś klasyczni. - oznajmiła ze spokojem, szybko tracąc zainteresowanie butelkami ustawionymi na wysokiej półce gdzieś za szynkiem. Miała słabość do alkoholu, a głowę twardą i silną, niczym wprawiony pijak. Chociaż nie chciała dopuścić do siebie tej myśli, picie było poniekąd jej formą ucieczki i relaksu, wyciszeniem umysłu, który nie potrafił odpocząć. Czasem ją to męczyło, czego nie było gołym okiem widać. - Mam ochotę bardziej na Twoje towarzystwo niż zmianę napoju. Whisky jest Twoją ulubioną?
Zapytała z ciekawością, zakładając nogę na nogę. Faktycznie, była dość silna charakterem i niezależna, potrafiła postawić na swoim i wbrew wszystkiemu, często tak robiła, czego nikt w codziennych obowiązkach nie dostrzegał. Może to i lepiej? Zwilżyła usta, pozwalając sobie machinalnym ruchem na zgarnięcie miedzianego kosmyku włosów za ucho. Zachwycona byłaby jego myślami na temat transmutacji. Ta dziecina pochłonęła ją od małego, sprawiła, że zaangażowała się w naukę magii znacznie bardziej, niż w wytwarzanie instrumentów. Poprowadziła ją setkami godzin nauki w stronę animagii, pomogła odkryć zwierzęcy totem czy dostać się na wymianę do Ameryki. Pozwalała jej pokazywać, że nawet zaklęcia z transmutacji nadają się do pojedynków i z ich pomocą można je wygrywać. To było więcej niż hobby. Dostrzegła, że jego twarz nieco złagodniała, a w oczach pojawił się jakiś uroczy błysk, podkreślający ich błękitny kolor i jasne kosmyki włosów, które opadały mu na czoło. Kiwnęła głową na toast, robiąc chętnie kolejnego łyka. Cierpki smak rozbił się w ustach, przez chwilę palił gardło, a ostatecznie rozniósł się po ciele falą gorącą, zostawiając na skórze jakiś dreszcz. Przyjemnie, relaksująco. I w półmroku baru, akompaniamencie muzyki. Nikt im nie przeszkadzał, a jednak Nessa miała wrażenie, że byli tu całkiem sami. Nie chciała się wtrącać czy mu doradzać, wiedząc jednocześnie, że opinia osoby bezstronnej i niezaznajomionej z sytuacją, mogła poszerzyć horyzonty. Gdy skończyła, wpatrywała się w niego z zaintrygowaniem i jakąś ciekawością na to, jak zareaguje. Co wniosą do tego wieczora jej słowa? Podobnie jak Camael wcześniej na nią, tak i Lance patrzyła na niego bez cienia skrępowania, nie kryjąc zainteresowania w karmelowych tęczówkach.
- Masz rację, to brzmi logicznie. Tylko trochę smutno, bo nawet jeśli chciałbyś obrać inną ścieżkę, okoliczności wywołane poprzednimi lub teraźniejszymi decyzjami, nie pozwolą Ci zmienić przyszłości, idąc tym rozumowaniem. Powiedz mi, wierzysz w przeznaczenie? - zaczęła ze spokojem, podpierając głowę na ręku, a łokieć o szynk. Poprawiła się na stołku, całkiem zapominając już o notatkach z transmutacji czy planie zajęć dla uczniów, którym pomagała z nauką. To był drugi raz w jej życiu, gdy poczuła z kimś obcym więź tego rodzaju, umożliwiającą swobodną rozmowę. I znów wyglądało na to, że był to ktoś odrobinę starszy. Czyżby to była kwestia jej poważnego sposobu bycia? - Gdybyśmy mogli ciągle się zmieniać, zaczynając od początku, to przecież nigdy nie bylibyśmy prawdziwi.
I ona na ułamek sekundy przeniosła spojrzenie na tkwiącą na jego nadgarstku bransoletkę, nie wnikając jednak i nie zadając pytań. Wyglądało, jakby była dla niego ważna. Nikt nie lubił odwrotów, często postrzegano je jako tchórzostwo, a Nessa z kolei uważała, że to tylko chwilowy przystanek na zebranie sił i obranie nowej strategii. Zaśmiała się na jego słowa i pytanie, kręcąc delikatnie głową w ruchu zaprzeczenia.
- Będzie mi przeszkadzało, jak nie podzielisz się jednym lub dwoma machnięciami. - powiedziała z delikatnym wzruszeniem ramion, sięgając ręką do torebki. Wyjęła magiczną zapalniczkę, przesuwając ją powolnie po blacie w jego kierunku, dając tym samym znać, że wcale nie musiał się krępować. Sama nie paliła aż tyle, jednak z alkoholem ta używka smakowała wyjątkowo dobrze. Posłała mu przeciągłe spojrzenie spod wachlarza kruczoczarnych rzęs, również mając nadzieję, że im dalej, tym ciekawiej będzie.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyPią 26 Mar - 19:36;

Nie pasowała do tego miejsca. Wystarczyło rzucić na nią okiem, by stwierdzić to z całym przekonaniem i mocą. Ubrana w zwyczajne, czarne jeansy, biały t-shirt, na który narzuconą miała skórzaną kurtkę, z luźno spiętymi włosami, wyglądała jak uczennica, która zgubiła drogę lub nacisnęła klamkę nieodpowiednich drzwi, nawet jeśli przy każdym stawianym kroku wydawała się emanować dziwną pewnością siebie. Doskonale wiedziała z czyjego powodu się tu znalazła, choć jej wizyta mogła wydawać się przypadkowa. List który otrzymała od dziadków wywołał w blondynce wiele emocji, jednak nie od razu skłonił do reakcji, wszakże nie widziała Nathaniela kilka miesięcy. Wspomnienie jego postaci coraz bardziej zachodziło mgłą, a myśli rzadziej krążyły wokół jego osoby. Świadomie dokonała własnego wyboru i chociaż pragnęła wierzyć, że postąpiła słusznie, czytając kolejne słowa utrwalone czarnym atramentem na kawałku pergaminu, zaczynały budzić się w niej wątpliwości, a te świadczyły o tym, że prawdopodobnie nie wszystko było tak czarne czy białe, jak myślała. 
Nawet jeśli nie dawała tego po sobie poznać, zachowując surowy wyraz twarzy, czy wysoko unosząc brodę denerwowała się. Świadczyły o tym usta zaciśnięte w cienką linię i paznokcie, które z takim uporem wbijała w wewnętrzną stronę dłoni. Nie spodziewał się jej, to było pewne. Ba! Zapewne w jego mniemaniu była ostatnią osobą, która mogłaby się tu pojawić..dla niego. A w przeciwieństwie do Nathaniela, Gabrielle rzadko kiedy odpuszczała sobie innych, zwłaszcza jeśli dziewczynie na kimś zależało, a jego przecież kochała! Był jej rodziną, krwią z krwi, a przynajmniej była o tym przekonana, zupełnie nieświadoma prawdy, jaką skrywała przed nią rodzina. 
Podeszła do baru za którym stał w średnim wieku mężczyzna, zatrzymała na nim spojrzenie chwilę dłużej niż powinna, tylko po to, by zwrócić jego uwagę. - Chcę rozmawiać z twoim szefem - oznajmiła ze stanowczością, choć w tonie głosu Puchonki rozbrzmiewała uprzejmość. Zaśmiał się. Zmrużyła na niego powieki. 
- Coś cię bawi? - zapytała lekko podniesionym głosem, unosząc do góry prawą brew, jednak nim z ust barmana padła jakakolwiek odpowiedź zza drzwi zaplecza wyłoniła się postać Bloodwortha.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyCzw 1 Kwi - 0:04;

Powroty nie były łatwe, nigdy nie były. Nieważne czy były wymuszone, czy dobrowolne, wywołane nagłym wypadkiem, czy uczuciami – wywoływały w życiu i głowie mętlik, który utrudniał powrót do rzeczywistości. Do codzienności. Do schematów, według których można było postępować.
Co prawda jego życie już od wielu miesięcy pozbawione było jakichkolwiek schematów. Zwierzęta czekające na niego w mieszkaniu, Upswing i Emily były jedynymi stałościami, jakie zostały mu w życiu. To jednak, że były stałe, nie świadczyło wcale o tym, że nie sprawiały problemów... i tak oto pub zaskoczył go niemiło całą masą problemów, które naprędce przedstawił mu manager, sczytując je z listy zapisanej na pokaźnej długości kawałku pergaminu.
— Chcę mieć na biurku dokładne zestawienie kosztów ze stycznia i lutego. Jeśli coś nie będzie się zgadzać, Merlin mi świadkiem, że wyciągnę tego konsekwencje. Zdobądź informacje na temat tego gościa z ostatniego pojedynku, byle dyskretnie. Ma nie wiedzieć, że węszymy. — Uniósł trzymany w dłoni kieliszek wina i zakręcił nam tuż pod nosem, marszcząc brwi. Dał winu pooddychać, a ono nawet mimo tego wciąż nie pachniało tak, jak powinno.
— Co to jest? — spojrzał beznamiętnie na coraz bardziej zestresowanego chłopaka, krzywiąc się z niesmakiem. Nie zamierzał tego próbować, po pierwsze dlatego, że spodziewał się jakości smaku, który by poczuł, a po drugie dlatego, że nie zwykł kosztować niczego, co pachniało podejrzanie. Nigdy więcej. — Kto pozwolił wam zmienić importera? Jakimś cudem zapomniałeś, skąd w tym lokalu bierze się wino? Chodź, pokażę Ci — choć słowa na to nie wskazywały, wyzierający zza nich bezwzględny chłód sprawił, że zabrzmiały wręcz złowieszczo. Groźba nie miała być jednak spełniona, bo w chwili wypowiadania ostatnich słów wyszedł z kuchni na bar i rozejrzał się po zebranych przy nim twarzach, odnajdując w nich tę, której absolutnie się nie spodziewał. Odgonił chłopaka pełnym zniecierpliwienia gestem i zatrzymał spojrzenie na Gabrielle.
Choć tak bardzo się zmieniła, nie miał najmniejszego problemu z tym, by ją rozpoznać. Oblizał wargę w zamyśleniu, przezwyciężając w sobie chęć napicia się z trzymanego w ręku kieliszka. W końcu podszedł do kontuaru i popatrzył na dziewczynę z góry. Barman wymamrotał, że dziewczyna chciała się z nim widzieć, na co zadarł brew ku górze.
— Coś nie tak? — zapytał, brzmiąc tak neutralnie, jak tylko potrafił. Przyjrzał jej się uważnie, doszukując się w niej czegoś, co rzeczywiście mogło być nie tak... bo choć ewidentnie pytał o problemy z pubem, nie potrafił pozbyć się z siebie troski o prawdziwy powód jej przyjścia. Nie bez powodu nigdy dotąd tu nie przyszła.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptySro 7 Kwi - 11:04;

Nabrała powietrza w płuca, zatrzymując je tam dłużej niż wymagała tego potrzeba organizmu, lekko się przy tym czerwieniąc, choć delikatnie zaróżowienie na policzkach można było wziąć za reakcję na panujący za drzwiami chłód. Dopiero mając przed oczami postać Nathaniela zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie była gotowa na to spotkanie. Czas odbił się na nim swoje piętno znacznie dotkliwiej niż przypuszczała, a list otrzymany od dziadków nie przygotował jej dostatecznie. Przez dłuższą chwilę zielone tęczówki wpatrywały się w niego, a panująca między nimi cisza obarczona była naturalnym napięciem, nawet jeśli Gabrielle starała się zachować spokój. Jedynie kosmyk, który założyła za ucho świadczyć mógł o tym, że się denerwuje, chociaż starała się to ukryć za nikłym uśmiechem, jakim obdarzyła kuzyna. 
Słysząc pytanie padające z jego ust uniosła do góry prawą brew, zastanawiając się o co właściwie pyta, bo jego spojrzenie skrywało coś, co świadczyć mogło o tym, że nie chodzi jedynie o pub. - Chciałam z tobą porozmawiać - odpowiedziała rzeczowo, aczkolwiek z wymowną nutą, która świadczyć mogła, że jest to rozmowa przeznaczona jedynie dla nich. Przeniosła spojrzenie z jego twarzy na kieliszek trzymany w dłoniach. Nie miała wątpliwości, że znajdowało się w nim wino, prawdopodobnie to z winnicy ich dziadków. - Coś nie tak z winem? - zapytała, dostrzegając resztki wzburzenia w jego zielonych oczach, tak podobnych do jej własnych.
Powrót do góry Go down


Bruno O. Tarly
Bruno O. Tarly

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Galeony : 1410
  Liczba postów : 1087
https://www.czarodzieje.org/t17773-bruno-o-tarly
https://www.czarodzieje.org/t17828-korespondencja-bruna#501992
https://www.czarodzieje.org/t17803-bruno-o-tarly
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyPon 19 Kwi - 3:04;

W innym czasie

Dlaczego poszedł akurat tam?
Nie wiedział. Być może kusił go sam diabeł, jeśli w ogóle istniał. Być może jakaś inna paskudna siła pchała go do Upswing. A być może sam chciał znaleźć się właśnie tam akurat teraz? W stanie wątpliwej trzeźwości, z rozmazanym obrazem przed oczami i z zaburzonym poczuciem równowagi. Pospiesznie wypita butelka wina nie była najlepszą decyzją w jego życiu, ale póki co... niczego nie żałował. Tego wieczoru upijał się na smutno. Topił swoje wszystkie żale, frustrację, złość i ból. Próbował zapomnieć o swoim żałosnym życiu wiecznego przegrywa. Próbował zapomnieć o nim. Wychodziło kiepsko, bardzo kiepsko. Był w złym stanie, ale wciąż... szukał jakiegokolwiek kontaktu i, być może, kompana do dalszego odpływania w to morze beznadziei. Bo ileż można samemu?
Nie był pewny, że ją tam zastanie, bo przecież nie śledził jej grafiku. Coś go jednak podkusiło, żeby sprawdzić. Nawet jeśli nie, to wciąż będzie w miejscu, w którym alkoholu jest w bród. Czyli w takim, w którym aktualnie miał ochotę przebywać. Nie mógł tylko pozbyć się uczucia, że... jakaś część w nim chciała ją spotkać.
Otworzył drzwi pubu odrobinę zbyt zamaszystym ruchem, zdrowy rozsądek pozostawiając na zewnątrz. Do baru zmierzał niespiesznie, stawiając jednak zaskakująco równe i pewne kroki. Na pierwszy rzut oka wyglądał normalnie, trzeźwo. Zdradzały go jednak zaróżowione policzki i podkrążone oczy przyćmione lekką mgłą. Usiadł na wysokim stołku, przekrzywił głowę i wsparł ją na swoim zgiętym nadgarstku. A jednak była w pracy. Jego lewy kącik ust uniósł się nieznacznie ku górze.
- Macie jakieś zniżki dla... starych przyjaciół? - wypalił, patrząc na nią spod na wpół przymkniętych powiek.

@Heaven O. O. Dear
Powrót do góry Go down


Heaven O. O. Dear
Heaven O. O. Dear

Student Slytherin
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,70
Dodatkowo : Dziecko - Milka O. O. Dear
Galeony : -86
  Liczba postów : 1318
https://www.czarodzieje.org/t16083-heaven-olive-octavia-dear
https://www.czarodzieje.org/t16087-margarita
https://www.czarodzieje.org/t16082-heaven-o-o-dear
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyPon 19 Kwi - 9:13;

Lubiła tę pracę. Chociaż początki nie były łatwe i pewnie więcej kieliszków upadało, niż trafiało na właściwy stolik, a na niemiłych klientów musiała nauczyć się reagować neutralnie (tego jeszcze w pełni nie opanowała), to o dziwo udało jej się tu utrzymać i z czasem podłapać umiejętności. Zdecydowanie miała w sobie trochę barmańskich predyspozycji, więc jak podszkoliła się w kelnerce, wszystko zaczęło iść dobrze. Zarobki, jak w każdym barze, nie powalały, więc starała się planować jak najwięcej zmian, jednocześnie próbując utrzymać się na studiach i znajdować czas na swoją poboczną pracę w mugolskiej dzielnicy. Chociaż z niej zarabiała więcej, to upswing dawał jej względną stabilność, której teraz zdecydowanie potrzebowała.
Ta zmiana nie była lekka. Przewinęło się wielu irytujących klientów, zdecydowanie więcej dziwnych akcji niż zazwyczaj i sporo drobnych, ale frustrujących problemów po drodze. Na szczęście dobiegała końca i w końcu miała przekazać ten syf w cudze ręcę, więc zerkała jedynie na zegar niecierpliwie. Myślała, że zaraz ucieknie do domu jak najprędzej, ale nie spodziewała się takiego gościa w ostatniej chwili. Omiotła Bruno spojrzeniem i nie trzeba było długo analizowac sytuacji, żeby domyśleć się, że nie przyszedł tu na swojego pierwszego drinka. Na szczęście polityka niesprzedawania nietrzeźwym nie była tu zbyt silna.
- Nie, ale odpuszczę ci napiwek, jak dotrzymasz mi tempa - nalała mu kieliszek i ponieważ jej zmiana dosłownie kończyła się za kilka minut, polała też sobie. Nate'a i Leo i tak nie było w pobliżu, więc nie miał kto rozliczyć jej z trzeźwości do ostatniej chwili. Nie pytała go co zamawia, tylko sięgnęła po ich nowy smak fwoopera, który zdecydowanie był hitem dnia wśród klientów. -To co, czemu postanowiłeś się napić akura tutaj? Szukałeś najlepszego barmana w mieście? - zapytała i wyciągnęła kieliszek w jego kierunku, sugerując, że traktuje poważnie trzymanie jej tempa i opróżniła go po chwili.
Powrót do góry Go down


Bruno O. Tarly
Bruno O. Tarly

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Galeony : 1410
  Liczba postów : 1087
https://www.czarodzieje.org/t17773-bruno-o-tarly
https://www.czarodzieje.org/t17828-korespondencja-bruna#501992
https://www.czarodzieje.org/t17803-bruno-o-tarly
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyWto 20 Kwi - 1:26;

A czy on miał być łatwym klientem? Jeszcze sam tego nie wiedział. Tego i wielu innych rzeczy. Nie myślał za intensywnie, chwytał się chwili i nie zważał na konsekwencje, gotowy na jutrzejszego kaca. Również tego moralnego.
Prychnął z rozbawieniem na postawione przez dziewczynę warunki. Na początku nie wziął ich na poważnie, no bo przecież nie miała chyba zamiaru pić w pracy, prawda? Szybko jednak przekonał się, że nie docenił przeciwnika. I choć na początku odczuwał pewien dysonans, to po chwili zmiarkował się, że najwidoczniej niedługo Heaven skończy swoją zmianę. Jedynie kwestia opieki nad Milką pozostawała dość tajemnicza, ale... nie zamierzał o to pytać. To było jej życie.
- Musiałabyś najpierw trochę nadrobić, słońce. - słońce? Od kiedy się tak do niej zwracał? Nawet jeśli było to wypowiedziane z nutą cynizmu, to wciąż nietypowe. Wypity alkohol uderzał w tętnicę zbyt szybko.
A mimo to nie przerywał tego ciągu. Bez mrugnięcia okiem przechylił kieliszek z dziwną, nieznaną mu zawartością i nawet się nie skrzywił. Choć smaku nie rozpoznał kompletnie.
- Może. A może szukałem konkretnie Ciebie, któż to wie? - odpowiedział wymijająco, ewidentnie się z nią drocząc. Po chwili wyprostował sylwetkę, sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął kilka czarodziejskich monet. Wrzucił tę niewielką mieszaninę sykli i galeonów do kubełka na napiwki, a potem zwrócił się znów do najlepszej barmanki w mieście - Co to właściwie było? - wskazał wzrokiem na pusty kieliszek - A zresztą, nieważne. Polewaj.
Tak bardzo było mu... wszystko jedno.
Powrót do góry Go down


Heaven O. O. Dear
Heaven O. O. Dear

Student Slytherin
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,70
Dodatkowo : Dziecko - Milka O. O. Dear
Galeony : -86
  Liczba postów : 1318
https://www.czarodzieje.org/t16083-heaven-olive-octavia-dear
https://www.czarodzieje.org/t16087-margarita
https://www.czarodzieje.org/t16082-heaven-o-o-dear
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyWto 20 Kwi - 10:24;

- Widzę, że nie takie trochę, słońce - spojrzała na niego rozbawiona. Obcowała tu z pijanym towarzystwem godzinami i miała go już dość, ale Bruno pod wpływem alkoholu to nie było coś, co chciała przegapić. Zdecydowanie za to byłoby to coś, co chciała popchnąć dalej. Skoro już wyskakiwał ze słońcem, sytuacja mogła robić się tylko ciekawsza z kolejnymi kieliszkami. Zwłaszcza, że sama mogła im polewać. Miała pełną kontrolę nad sytuacją, a Bruno już prawdopodobnie przekroczył cienką linię, po której nie widać żadnych innych granic.
No i faktycznie, miała sporą przewagę trzeźwości.
- Cóż, taki powód też mnie nie dziwi. Masz znacznie więcej powodów do tęsknoty niż moje barmańskie umiejętności - zrzuciła w końcu z siebie pracowniczy fartuch i przeszła na drugą stronę lady, zatrzymując jednak butelkę w zasięgu swojej dłoni. Uzupełniła ich kieliszek. - fwooper. Połowa klientów zaczyna po tym śpiewać, a raczej drzeć się - skrzywiła się. - W sumie naprawdę nie wiem, czemu ci to polewam. Nie miałam okazji jeszcze przekonać się, jak kiepski masz głos i może tak jest lepiej - mimo wszystko oprózniła kolejny kieliszek, mierząc się z potencjalnymi konsekwencjami. O swój głos nie musiała się obawiać, był w porządku, nawet jeśli niespecjalnie miała ochotę robic przedstawienie w swoim miejscu pracy, w razie czego nie byłoby tragedii. - To co, powiesz mi, co zapijasz? - zapytała z pozoru od niechcenia, ale ciekawość zżerała ją od środka. Wiedziała, jaki jest emocjonalny i że prawdopodobnie upija się na smutno.
Zresztą, przyszedł do niej. Taka decyzja nie mogła być sprowokowana niczym pozytywnym.
Powrót do góry Go down


Theresa Peregrine
Theresa Peregrine

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164 cm
C. szczególne : konwaliowe perfumy | bardzo donośny, niski głos | lekki szkocki akcent, który intensywnieje wraz z emocjami | broszka w kształcie muszli ślimaka przypięta zazwyczaj do szkolnej torby
Galeony : 113
  Liczba postów : 307
https://www.czarodzieje.org/t18765-theresa-peregrine#538010
https://www.czarodzieje.org/t18833-tereskowa#540953
https://www.czarodzieje.org/t18766-theresa-peregrine
https://www.czarodzieje.org/t18811-theresa-peregrine-dziennik#53
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyNie 4 Lip - 1:15;

Delikatna jazzowa muzyka dotarła do jej wrażliwych uszu jeszcze z ulicy, ciągnąc za strunę, która nie odzywała się już od dawna – na ten dźwięk jednak Teresa pozostawała już głucha. W zasadzie udawała, ignorując jej istnienie i licząc na to, że kiedyś może faktycznie ogłuchnie; tymczasem jednak doszła do sporej wprawy w odwracaniu wzroku. Zmusiła się, żeby nawet nie patrzeć w stronę sceny i powstrzymać natychmiastowy odruch nucenia do taktu. Z kamienną miną przesunęła wzrokiem po stolikach. Gwałtowne rzucenie się na niewidzianą od wieków przyjaciółkę, którą w końcu wypatrzyła pośród gości, już nawet nie było odruchem, od którego musiała się odżegnywać. Gdy podeszła do stolika zajmowanego przez Cali, tylko głupkowaty wyszczerz sugerował, że ciągle była tą samą osobą, którą Reagan znała.
Mon Dieu! – rzuciła, przeciskając się między krzesłami, żeby w końcu zamknąć drobne ciało Cali w mocnym uścisku. – Jeśli kiedyś jeszcze odeślą mnie na wygnanie, następnym razem jedziesz ze mną, pani minister. Czy ty schudłaś? – Niechętnie wypuściła ślizgonkę z ramion, żeby móc się jej lepiej przyjrzeć. Cali wyglądała tak, jak ją zapamiętała, co przyjęła z pewną dozą ulgi nie tylko dlatego, że była w stanie rozpoznać ją w morzu zlewających się ze sobą twarzy, chociaż było to złudne – nie mogła przecież oczekiwać, że przez rok jej nieobecności nic się nie zmieni. Z jakiegoś powodu przerażało ją to, że mogła odkryć jakieś gruntowne przemiany, chociaż przecież utrzymywały ze sobą kontakt i Theresa mniej więcej wiedziała, co się w jej życiu dzieje. Irracjonalny niepokój obciążał jednak dno żołądka.
A więc zamieniam się w słuch, chcę usłyszeć pełen raport z całego roku, ze wszystkimi pikantnymi szczegółami – oznajmiła mimo to, machając ręką na kelnera, by przywołać go do ich stolika.

@Cali Reagan
Powrót do góry Go down


Cali Reagan
Cali Reagan

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Galeony : 1006
  Liczba postów : 745
https://www.czarodzieje.org/t18857-california-reagan#541882
https://www.czarodzieje.org/t18893-kalifornijska-poczta#543682
https://www.czarodzieje.org/t18878-cali-reagan#543255
https://www.czarodzieje.org/t18932-cali-reagan-dziennik#544825
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyNie 4 Lip - 22:39;

Drgnęła, słysząc głos Tessy – i zanim odnalazła ją wśród ludzi, moczących usta w fikuśnych drinkach – ta owinęła swe wątłe ramiona dookoła drobnego ciała Cali. Znajomy zapach konwalii bardzo szybko pootwierał szuflady, do których nie zaglądała przez ostatni rok, w obawie, że rozpadnie się na kawałeczki. Chociaż po wyjeździe Peregrine nie była sama to ani Sophie, Fillin czy Jess nie byli w stanie wypełnić po niej pustki.
- Nie pozwolę ci już wyjechać – wymamrotała w jej obojczyki, zgrabnie pomijając uwagę o zgubionych kilogramach, spowodowanych natłokiem pracy w ministerstwie i zwykłą nieumiejętnością odnalezienia samej siebie. Uważnie przesuwała wzrokiem po twarzy Teresy, łapiąc chudymi palcami kosmyki włosów przyjaciółki, nieznacznie dłuższych niż w momencie rozstania. – We Francji nie mają fryzjerów? – uniosła brwi ku górze, dostrzegając już pierwszą drobną, wizualną zmianę. Uścisk w gardle zapiła alkoholem; próbowała się skupić na powrocie dziewczyny aniżeli na fakcie ile ich wzajemnie ominęło, jednak było to trudniejsze niż myślała.
Założyła nogę na nogę i oparła łokcie o stolik. Głowę, wtuloną w chłodną dłoń, przekręciła w stronę Tessy, zastanawiając się od czego w ogóle zacząć. – No więc pierwszego września wylądowałam z Soph w Wieży Krukonów, bo ktoś rozjebał nasze dormitorium, a drugiego zatrułam się kolacją, w efekcie czego rzygałam w nocy dalej niż widziałam, problem był jednak taki, że nie ogarniałam jeszcze terenu i jakaś biedna pierwszoroczna miała przyspieszony kurs nauki Tergeo – parsknęła, dosłownie zasypując przyjaciółkę szczegółami, o jakie prosiła, nie szczędząc jej obrzydliwych faktów czy mało ciekawych informacji – wyraźnie chciała usłyszeć pełny raport, więc go dostała. Po chwili spoważniała i już otwierała usta, aby zalać towarzyszkę potokiem słów pełnych tęsknoty, po raz pierwszy tak naprawdę otworzyć się i powiedzieć jej wszystko, czego nie potrafiła napisać w liście lub na wizzengerze, kiedy podszedł kelner, z uśmiechem dopytując czego sobie życzą. - Czarny Quintin, dwa razy - poprosiła mężczyznę, zamawiając alkohol pochodzący z ich rodzinnego kraju. Ten, po którym dziarsko wkraczały na obrzeża Zakazanego Lasu i uciekały do zamku, słysząc najdrobniejszy szmer. Który sprawiał, iż każda eskapada kończyła się niezapomnianą przygodą czy kacem jak stąd do Honolulu. Po jakim dzieliły się sekretami, skrywanymi głęboko na dnie serca i jaki połączył ich tak dwie różne osobowości. - Nie chcę więcej składać ci raportów i pikantnych szczegółów, chcę, żebyś była tuż obok, tak jak zawsze, uparcie powtarzając, że w czerwonym mi nie do twarzy. A jeśli kiedykolwiek zmuszą cię jeszcze do wyjazdu, zamieszkaj u mnie, bo życie bez ciebie jest do dupy - spuentowała ponuro, mrugając, aby łzy nie popłynęły po anemicznie bladych policzkach.
Powrót do góry Go down


Theresa Peregrine
Theresa Peregrine

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164 cm
C. szczególne : konwaliowe perfumy | bardzo donośny, niski głos | lekki szkocki akcent, który intensywnieje wraz z emocjami | broszka w kształcie muszli ślimaka przypięta zazwyczaj do szkolnej torby
Galeony : 113
  Liczba postów : 307
https://www.czarodzieje.org/t18765-theresa-peregrine#538010
https://www.czarodzieje.org/t18833-tereskowa#540953
https://www.czarodzieje.org/t18766-theresa-peregrine
https://www.czarodzieje.org/t18811-theresa-peregrine-dziennik#53
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyNie 4 Lip - 23:53;

I w głowie Tessy otwierały się teraz szufladki; te jednak przeglądała z zawzięciem przez cały rok – ale dopiero teraz odnalazła w nich trzęsienie ziemi z epicentrum na dnie serca. Była przyzwyczajona do oglądania ich zawartości przez nowy pryzmat, bo zawzięcie budowała nową perspektywę. Teraz czuła, jak wygina się ona pod wpływem oblewających ją retrospekcji, przypominających jej aż nazbyt dosadnie, kim kiedyś była. Kim już nie chciała być. Martwiła się o to, jak świat, który znała, zmieni się pod jej nieobecność – jak Cali zmieni się pod jej nieobecność – a tymczasem to ona się zmieniła. Z jakiegoś powodu obawiała się reakcji Cali na nową Theresę. Doprowadziła się jednak do względnego porządku, zanim odsunęła się na tyle, by Cali mogła obserwować jej reakcje.
Wszystkie skargi i zażalenia proszę kierować do głowy rodu Peregrine – powiedziała tonem recepcjonistki, wywracając lekko oczami. Byłaby najszczęśliwsza na świecie, gdyby wpływy Cali na Elodie były wystarczające, by mogła powstrzymać ją przed wysyłkami na wygnanie i innymi rodzicielskimi wyskokami. Niestety, nikt nie miał takiego wpływu na Elodie.
Dobrze wiesz, że niełatwo ufam nowym fryzjerom. Skądkolwiek by nie byli. – Przynajmniej pewne rzeczy się nie zmieniały. Oparła twarz na dłoni, czekając na pełne zwrotów akcji opowieści. Uniosła wysoko brwi już słysząc pierwsze zdanie, gotowa wtrącać wszystkie swoje „Och!” i „Naprawdę?!”, rozkoszować się chociaż chwilowo odskocznią od własnego życia – nawet jeśli świadomość własnej nieobecności w trakcie tych wydarzeń łapała ją boleśnie za żołądek, to wciąż było lepsze, niż roztrząsanie własnej sytuacji, czego pewnie nie była w stanie uniknąć.
Jak to ktoś rozjebał nasze dormitorium?! – wtrąciła zgodnie ze scenariuszem, autentycznie zdziwiona tą nowiną. Jeśli od tego zaczynała się ta historia, to na czym musiała się kończyć? Nic nie było nieciekawym szczegółem – co najwyżej bolesnym, bo była przekonana, że w alternatywnej rzeczywistości to ona wspierała Cali przy zatruciu i to ona nocowała z nią w Wieży Krukonów, psiocząc na wszystkie niedogodności. Kręciła się niespokojnie w siedzeniu, gdy kelner podszedł do ich stolika. Nie sądziła, że tyle będzie ją to spotkanie kosztować. Sądziła, że będzie beztroską przerwą w nowej codzienności. Zacisnęła palce na krawędzi stołu, gdy Cali nie wróciła do swojej historii po odejściu obsługi.
To nie jest tak, że źle wyglądasz w czerwonym, po prostu do ciebie nie pasuje – powtórzyła po raz tysięczny w życiu, zanim westchnęła, wiedząc, że nie ominie jej podjęcie także innych poruszonych tematów. – Też tego chcę, Cali, dobrze o tym wiesz, ale… to jest dużo bardziej skomplikowane. To, czego chcę czy nie chcę, nie ma zbyt wielkiego znaczenia w tej sprawie. – Nie chciała przyznawać tego na głos, ale komu była to winna, jak nie Reagan, którą trzymała w nieświadomości a propo szczegółów swojego zniknięcia przez cały rok, karmiąc ją wymijającym „znasz moją matkę” i „taki już los Peregrine’ek”? – Elodie wygrała, Cali. Ma kartę przetargową. Na razie nie zapowiada się na to, żeby mnie gdzieś chciała odesłać, bo sądzi że… – udławiła się na chwilę słowami, zaciskając palce wokół szklanki, którą przyniesiono do ich stolika. – Bo jej plan działa. Kupiłam sobie trochę wolności w jednym miejscu, pozbawiając się jej w innym aspekcie swojego życia. – Pokręciła głową, bo ta sytuacja była o tyle prawdziwsza, gdy opowiadała o niej głośno – nie znosiła tego. Podniosła szklankę, wlewając w siebie z zawzięciem jej zawartość, jakby alkohol miał zmyć tę świadomość z jej umysłu. Nie poczuła się lepiej, ale lekkość w kończynach zachęciła ją do kontynuowania tematu. – Gdyby jeszcze chodziło o wsparcie finansowe, miałabym ją głęboko w dupie, ale… – Urwała, przełykając głośno ślinę. – Ale spokojnie – to nie było to samo, „ale”, do poprzedniego nie była jeszcze skłonna wrócić – potrzebowała do tego więcej, niż pół Czarnego Quintina – nie daję jej powodów do kolejnego zesłania do ciotki Tatiany, więc zapowiada się na to, że skończę studia w Anglii. – Na zakończenie westchnęła głośno, przykładając znowu szklankę do ust. Rezygnacja ciągnęła jej ramiona w dół, a ona starała się nie myśleć o tym, że w głębi serca wolałaby mieć w tej kwestii powody do zmartwienia. Nie pozwalała sobie myśleć w ten sposób. Unikanie tego weszło jej w krew na francuskiej ziemi, w Angii musiała wysilić się dużo bardziej. – Powiedz mi coś dobrego – poprosiła, pocierając oczy dłonią.
Powrót do góry Go down


Cali Reagan
Cali Reagan

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Galeony : 1006
  Liczba postów : 745
https://www.czarodzieje.org/t18857-california-reagan#541882
https://www.czarodzieje.org/t18893-kalifornijska-poczta#543682
https://www.czarodzieje.org/t18878-cali-reagan#543255
https://www.czarodzieje.org/t18932-cali-reagan-dziennik#544825
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyPon 5 Lip - 1:55;

- Powiedz tylko słowo, Tess, a jej głowa zawiśnie jako trofeum w gabinecie ministra – pozwoliła sobie na ten niechlubny żart, również wywracając młynka oczami. Tylko tyle mogła zrobić – próbować rozbawić Teresę i szukać w brązowych tęczówkach znajomych ogników, zwiastujących przygodę, świetny pomysł czy dawny ślad przyjaciółki, wyciągający ją z objęć Morfeusza, odkąd sięgała pamięcią. Tymczasem musiała gnić w barłogu, oczekując na jakąkolwiek informację ze strony czy to Ślizgonki, czy to chłopaka, którzy woleli milczeć, aniżeli wprost powiedzieć jej o co chodzi. Nie do takiego stanu rzeczy przywykła. Nie tego oczekiwała od bratnich dusz, które karmiła swą obecnością i wrażliwością, tak rzadko wychylającą nosa zza muru, którym się obudowała.
Dlatego nie spodziewała się zaangażowania w niechlubne historie, plamiące jej życiorys. Liczyła raczej na uwagi w stylu „ty zjebana pindo” czy „powinnaś natychmiast wysłać do mnie sowę”. Nie umiała w pamięci zliczyć razów, kiedy posyłała do Francji ptaszysko, zwiastujące burzę w kalifornijskim życiu. – Ktoś z zewnątrz stwierdził, że to zajebisty pomysł wystraszyć czystokrwistych dziedziców i rozkurwić ich sypialnię – zagryzła wargę, ukrywając twarz we włosach. Wdychała mieszankę pokrzywy i mięty, doszukując się w tym zapachu spokoju, jednak jedyne, co otrzymała w zamian, to strach i poczucie opuszczenia.
Wpatrywała się w swoją bratnią duszę, kiwając głową na znak, że rozumie – te zbędne rodowe zasady i konieczność znikania bez śladu; porzucenie bez słowa wyjaśnienia i uśmiech, uginający wargi pod ciężarem tęsknoty.
Nie odezwała się, trawiąc informacje, zaserwowane w ramach deseru. W jej maleńkiej głowie trybiki przeskakiwały, szukając rozwiązania i możliwości uratowania najbliższej osoby, chociażby kosztem samej siebie.
- Dobre jest to, że wróciłaś – odparła szczerze, łapiąc palcami drobną dłoń Tereski. Brakowało jej możliwości przedyskutowania z przyjaciółką najistotniejszych faktów, bo chociaż Fillin i Soph bardzo się starali, i tak w głowie miała zdanie Peregrine. Tak odległe i niemożliwe do przegadania. – Pisałam ci o wszystkim, co najważniejsze, a odkąd jesteś przy mnie, wszystkie wątpliwości uleciały – pstryknęła palcem, demonstrując „ot tak”, wychylając dłoń po drinka. Przechyliła kryształowy puchar, katując przełyk palącym alkoholem. Nic jednak nie bolało tak, jak bycie osobno. -  Sram na twoją matkę, rodzinę czy czystość krwi – sarknęła, wpatrując się oburzona w Peregrine. Jako jedna z nielicznych wiedziała o kompleksach Cali, spowodowanych bardzo późnym ujawieniem się magicznych mocy. – Wydaje ci się, że kupiłaś sobie wolność, ale szybko się o nią upomną – oznajmiła z żalem, patrząc w szmaragdowe trzewiki. – Wiesz, że ogarnę ci pracę i mieszkanie i wszystko, czego tylko chcesz – upiła z dna szklanki procenty, z mętnym wzrokiem spoglądając na Ślizgonkę. – Tylko sama musisz być pewna tej decyzji – wzruszyła kościstymi ramionami. – Muszę wiedzieć, że jesteś po mojej stronie – nie wymuszała na dziewczynie wyrzeczenia się rodzinnego dziedzictwa. Chciała mieć pewność, że w razie czego, przyjaciółka zwróci w jej kierunku czekoladowe koraliki i powie bardzo proste zdanie – „pomóż mi to przetrwać”.
Powrót do góry Go down


Theresa Peregrine
Theresa Peregrine

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164 cm
C. szczególne : konwaliowe perfumy | bardzo donośny, niski głos | lekki szkocki akcent, który intensywnieje wraz z emocjami | broszka w kształcie muszli ślimaka przypięta zazwyczaj do szkolnej torby
Galeony : 113
  Liczba postów : 307
https://www.czarodzieje.org/t18765-theresa-peregrine#538010
https://www.czarodzieje.org/t18833-tereskowa#540953
https://www.czarodzieje.org/t18766-theresa-peregrine
https://www.czarodzieje.org/t18811-theresa-peregrine-dziennik#53
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyPon 5 Lip - 23:05;

W sumie bycie trofeum ministra pewnie by jej za bardzo nie przeszkadzało – parsknęła ponuro Theresa. – O ile, oczywiście, nie byłaby to Salma Grant – poprawiła się. (Jej obecność w Ministerstwie spędzała Elodie sen z powiek, która trzęsła się o swoje przywileje. Jeden z powodów, dla których Tessa zapałała sympatią do SLM.)
Z zewnątrz? Ktoś z zewnątrz dostał się do Hogwartu i rozjebał sypialnie ślizgonów? – dopytywała się, tylko częściowo dlatego, że ciężko było w to uwierzyć – bardziej ze względu na bezpieczne terytorium, na które bardzo chciała jeszcze na chwilę sprowadzić tę rozmowę. W rzeczywistości Francja nie znajdowała się pod kamieniem i wiadomości z Anglii do Theresy docierały – zdawała sobie sprawę z chaosu, który wywiązał się w brytyjskiej polityce, a także przynajmniej z części jego skutków dla niektórych czystokrwistych czarodziejów.
Wpatrywała się w Californię z ostrożnością. Dobrze wiedziała, że kiedy przyjaciółka otrzyma już wszystkie informacje genezy wyjazdu Theresy, raczej nie przyjmie ich z takim spokojem, jak dotychczas. Zagryzła dolną wargę, ściskając mocno jej dłoń, czując nie do końca uzasadnione poczucie winy za samotność – odbicie zeszłego roku w tęczówkach Raegan. To nie była jej wina – przecież gdyby mogła, nie wyściubiłaby zza Wysp choćby palca.
Ale z drugiej strony – mimo wszystko, poddała się. Nie stawiała oporu z powodów, których Cali mogła nie zrozumieć.
Też na to wszystko sram – wtrąciła. To nigdy nie było tajemnicą, Peregrine wyklinała swoje pochodzenie i narzucane na nią absurdalne powinności przynajmniej raz dziennie – i to w dobre dni – odkąd tylko się znały. – Tylko trochę wolności sobie kupiłam, ale Elodie jak dotąd naprawdę nie próbowała wydawać mnie za mąż. – Dużo mniej satysfakcji i ulgi wywoływała ta myśl, niż się tego jeszcze kiedyś spodziewała. Westchnęła głęboko, zamykając oczy i jeszcze mocniej zaciskając palce na drobnej dłoni przyjaciółki. – Jestem po twojej stronie, Cali. Zawsze. – Nie mogła myśleć, że było inaczej. – Ale w tym wszystkim nie chodzi ani o pracę, ani mieszkanie, ani nieszczególnie o to, czego chcę. Mogłabym nawet mieszkać w mugolskim przytułku i żebrać turystów o pieniądze, gdyby to znaczyło, że Elodie się ode mnie odczepiła… – zawahała się, biorąc głęboki oddech, zanim nie kontynuowała, wbijając wzrok w swoją do połowy pustą szklankę – ale wtedy nie odczepiłaby się od… kogoś innego – oznajmiła w końcu odrobinę wymijająco. Nie wiadomo po co – dobrze wiedziała, że przyjaciółka natychmiast się domyśli, o kogo chodziło – a już zwłaszcza po tym, że Theresa nie chciała przywoływać jego imienia. Jednym haustem dokończyła swój drink, z hukiem odstawiając szkło na blat stolika. – Zagroziła, że zniszczy mu życie, że nastawi każdego pracownika Departamentu Gier i Sportów przeciwko niemu… no, generalnie, że nie spocznie, dopóki nie pozbawi go wszystkiego, co dobre, skoro jej zdaniem przez niego ja odrzucam te wszystkie dobroci, które ona próbuje mi zaoferować. – Gdy wróciła wzrokiem do twarzy Cali, w jej spojrzeniu pierwszy raz, odkąd tu siedziały, pojawiły się jakieś emocje – właściwie tylko cień, echo desperacji i rozpaczy, które doprowadziły ją do podjęcia takich a nie innych decyzji. – Zrozum, nie mogłam jej na to pozwolić.
Powrót do góry Go down


Cali Reagan
Cali Reagan

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Galeony : 1006
  Liczba postów : 745
https://www.czarodzieje.org/t18857-california-reagan#541882
https://www.czarodzieje.org/t18893-kalifornijska-poczta#543682
https://www.czarodzieje.org/t18878-cali-reagan#543255
https://www.czarodzieje.org/t18932-cali-reagan-dziennik#544825
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyWto 6 Lip - 1:40;

Zawtórowała swojej towarzyszce parsknięciem, doskonale pamiętając chore zapędy starej Peregrine. – Zrobimy z niej maskotkę SLM – zaproponowała, oczami wyobraźni widząc jak Elodie dokonuje aktu samospalenia, woląc umrzeć niż być powiązana z ludźmi o splugawionym nieczystą krwią życiorysie. – Wyobrażasz sobie ten wrzask, ogarniający gmach holu ministerstwa, gdyby ktoś faktycznie wykorzystał jej wizerunek do takiego czegoś? Skandal – ostatni wyraz wymówiła piskliwym tonem, imitującym ten matki Tessy, przeznaczony do obwieszczania oburzających faktów.
- Do tej pory nie wiadomo kto to zrobił, także witaj w domu i czuj się bezpiecznie jak nigdy – sarkastycznie skomentowała burdel panujący w szkole czy MM, machając ręką i zbywając ten temat. W obliczu burzy, zbierającej się nad pubem Upswing, był nieistotny.
Chłonęła ciepło teresowej skóry, wpatrując się w nią z żalem. Żalem spowodowanym jawnym poczuciem niesprawiedliwości, że obie muszą walczyć z takimi kolosami, tylko dlatego, że ich krew jest bardziej lub mniej czysta. – Skąd pewność, że odpuści? Przecież ona tym żyje, stopniowo zabiera ci wolność, a za posłuszeństwo nagradza skrawkiem normalności, do której nawet nie zdążysz się przyzwyczaić, bo za chwilę znów wpierdala cię w klatkę, wysadzaną diamentami, pozorną matczyną troską i... – nie dokończyła, bo wymowna cisza, która zapadła, zapowiadała zbombardowanie kalifornijskiej wrażliwości.
Zamarła; słowa Tessy osiadały ciężką skorupą na ramionach i gdyby nie podtrzymywała się stolika, runęłaby na ziemię. Przez kilka minut nie odezwała się, trawiąc wyjaśnienia przyjaciółki, tak kurewsko bolesne. Mimo że miała ją teraz na wyciągnięcie ręki, dawno nie czuła się tak osamotniona i… Zdradzona?
Owinęła palce dookoła pucharu z drinkiem, stukając nerwowo paznokciem w szkło. Odwzajemniła spojrzenie Peregrine i emocje, które tam dojrzała, niczego nie ułatwiały. – Rozumiem – odparła, a w środku cała drżała, kompletnie niegotowa na takie rewelacje, nie potrafiąc przyswoić powodów dziewczyny. – Doskonale rozumiem, że postawiłaś wszystko na jedną kartę. Że wolałaś zostać zupełnie samamnie zostawić samąi ratować kogoś, kto przez ostatni rok nie odezwał się do ciebie ani razu. Przecież to logiczne, nie? – przywdziała ponury uśmiech, powoli punktując to, co bolało ją najbardziej. – Zamiast ze mną porozmawiać, wyjechałaś, uznając to za wspaniały pomysł, żeby poradzić sobie z tym w pojedynkę, jednocześnie skazując na to innych – palce Cali aż zbielały od kurczowego ściskania szklanki. Uświadomiła sobie, że przyjaciółka wybrała Thaddeusa – i może jakoś by to przełknęła, bo chociaż nie umiała zrozumieć co w nim widzi, szanowała wybory Ślizgonki, jakkolwiek durne by nie były. Bardziej rozpierdalał ją fakt, że pomimo bezgranicznego zaufania, jakim się darzyły i tych wszystkich wspólnych przeżyć, Theresa przeprowadziła w swojej głowie tajne głosowanie, z którego wynikami Reagan zmagała się do tej pory, bo została pozbawiona prawa oddania głosu. Bo siedząca naprzeciw niej osoba stwierdziła, iż tak naprawdę to, co zbudowały przez te wszystkie lata i obietnice, składane gorączkowym szeptem, są chuja warte – w imię chłopca, który, o ironio, bardzo szybko okazał się niewiele warty.
Powrót do góry Go down


Theresa Peregrine
Theresa Peregrine

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164 cm
C. szczególne : konwaliowe perfumy | bardzo donośny, niski głos | lekki szkocki akcent, który intensywnieje wraz z emocjami | broszka w kształcie muszli ślimaka przypięta zazwyczaj do szkolnej torby
Galeony : 113
  Liczba postów : 307
https://www.czarodzieje.org/t18765-theresa-peregrine#538010
https://www.czarodzieje.org/t18833-tereskowa#540953
https://www.czarodzieje.org/t18766-theresa-peregrine
https://www.czarodzieje.org/t18811-theresa-peregrine-dziennik#53
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyWto 6 Lip - 22:39;

Mimo szczerych chęci nie potrafiła docenić starań Cali do rozśmieszenia jej – bo, niestety, mogła aż nazbyt wyraźnie wyobrazić sobie ten wrzask; rozemocjonowany głos matki wciąż bardzo wyraźnie wybrzmiewał jej w pamięci, wykrzykując może i cię nie powstrzymam, ale TY MNIE TEŻ NIE…, przygniatając jej ramiona nawet jako przebrzmiałe echo. Uśmiechnęła się krzywo w odpowiedzi.
A wyobrażasz sobie, co by się działo, gdyby na przykład jej jedyna córeczka wstąpiła do SLM? – kontynuowała żartowanie wbrew sobie, nie chcąc zniechęcać przyjaciółki. – O tym nie było mowy w naszej umowie, więc kto wie, może jeszcze zrobię karierę w polityce? Elodie sama zachęcała mnie do stażu w Ministerstwie. – Chociaż w treści jej słów wybrzmiewała dawna hardość i przewrotna natura Tereski, mimo wszystko brakowało ich w głosie. Nieokraszone błyskiem w oku i figlarnym uśmiechem, słowa nie miały takiego samego wydźwięku. Ale próbowała. To chyba liczyło się najbardziej?
Super, dobrze, że akurat nie pochodzę z rodu arystokratów i nie mam czym się przejmować. – Wyciągnęła uniesiony w górę kciuk. Na szczęście sama nie miała zupełnie nic do stracenia, natomiast wyobrażenie jej rodzinnego domu stojącego w płomieniach wywołało w niej satysfakcję, która aż ją samą odrobinę przestraszyła.
Bo wystarczająco ją przeraża posiadanie wnuka charłaka, żeby uznała to za swoje zwycięstwo – skomentowała krótko. To były w tym wszystkim jedyne dobre wieści i Theresa zamierzała uparcie się tego trzymać. Może i Elodie raz czy dwa razy próbowała zacząć temat jakiegoś młodzieńca, syna koleżanki, niesamowicie dobrej partii, ale widząc wymowne spojrzenie córki, urywała w pół słowa i zmieniała temat. Dopóki Tessa nie postanowi przedstawić jej znów jakiegoś wybranka, miała w tej spawie spokój – a że nie zapowiadało się na to zbyt szybko, do tego spokoju Peregrine miała zamiar się przyzwyczaić.
Zamarła w oczekiwaniu na reakcję Cali, pocieszona tylko faktem, że ta nie puściła jej dłoni. Przedłużające się milczenie – zwłaszcza w połączeniu z jej wyrazem twarzy – nie zapowiadały natomiast niczego dobrego. Chyba wolałaby już, żeby California z miejsca podniosła wrzask, niż żeby wyglądała na taką zawiedzioną.
Kurczyła się z każdym słowem Reagan. Dobrze wiedziała, jak to wygląda, dobrze wiedziała, jak głupia była – czuła się głupia. Logika nie miała pierwszych skrzypiec w tamtym momencie – i Theresa była wciąż przekonana, że tak właśnie powinno być. Elodie grała na jej uczuciach, i to na tyle skutecznie, by zagłuszyć jakiekolwiek taktyczne myślenie, ale nawet patrząc na to z dystansu, Tessa wciąż nie widziała innego wyjścia. – Byłam już wtedy sama, Cali. Tego nie wybrałam – powiedziała gorzko. – To była decyzja, którą mogłam podjąć tylko ja. Myślisz, że nie wiedziałam, że doradziłabyś mi inne wyjście? Nie miałam takiej opcji, żeby zapytać cię w tamtym momencie o zdanie, ale znam cię wystarczająco długo, żeby móc sobie wyobrazić, co na ten temat myślisz. I tak, wzięłam to pod uwagę. Ale… po prostu… – pociągnęła nosem i odchrząknęła, ale jej oczy pozostawały suche – wypłakała już wszystko, co miała rok temu. – Po prostu nie mogłam pozwolić na to, żeby Elodie obróciła to wszystko w moje najgorsze wspomnienie. Nawet jeśli skończyło się tak, jak się skończyło… chciałam mieć wybór chociaż w tym, jak to zapamiętam.


Ostatnio zmieniony przez Theresa Peregrine dnia Sro 7 Lip - 0:56, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Cali Reagan
Cali Reagan

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Galeony : 1006
  Liczba postów : 745
https://www.czarodzieje.org/t18857-california-reagan#541882
https://www.czarodzieje.org/t18893-kalifornijska-poczta#543682
https://www.czarodzieje.org/t18878-cali-reagan#543255
https://www.czarodzieje.org/t18932-cali-reagan-dziennik#544825
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptySro 7 Lip - 0:39;

Wygięła usta w uśmiechu, nie do końca szczerym – czuła napiętą niczym struna atmosferę, która niczym mleczna kotara odcinała je stopniowo od lżejszych tematów. – Zlituj się, mój departament nie ma tyle pracowników, aby ogarnąć te wszystkie wypadki i katastrofy, które byś spowodowała – zaśmiała się, wręcz zmuszając organizm do wydania z siebie ostatnich wesołych pomruków. - W razie czego możesz schronić się w moim brudnym domu, wielkości twojej piwnicy – zaczepnie pstryknęła ją w wyciągnięty kciuk; tylko w towarzystwie Peregrine potrafiła wyśmiewać się ze swojego pochodzenia, które niczym widmo, ciążyło nad nią odkąd wstąpiła w szeregi Slytherinu. – Ale poza tymi ekscesami, nie musisz się o nic martwić.
Omal nie zachłysnęła się powietrzem, gdy z ust Tessy padło, że już wtedy była sama. – Ale wybrałaś odsunięcie mnie od siebie całkiem świadomie. Bo niezależnie jak bardzo bym się temu sprzeciwiała, byłabym przy tobie i – westchnęła, tłamsząc szereg przekleństw – chociaż znała powód wyjazdu. Ten prawdziwy, a nie ten, który mi wciskałaś przez rok. Mówisz, że znasz mnie wystarczająco długo, a zapominasz, że to też działa w drugą stronę, bo, do kurwy, naprawdę znalazłabym sposób, żebyś nigdy nie wyjeżdżała. – Mówiąc to, w jej oczach było widać przekonanie i pewność, iż z czymkolwiek by się wtedy nie musiała zmierzyć, dałaby radę, byleby tylko zatrzymać przyjaciółkę przy sobie. – Zgadnij ile razy o ciebie spytał. Już nie wspominam o pytania gdzie jesteś, ale zwykłą troskę czy wszystko w porządku. Nie – pokręciła głową. Gdy kątem oka dostrzegła kelnera, poprosiła go o to samo i wróciła spojrzeniem do twarzy Theresy, nawet o milimetr nie ruszając dłoni, która wręcz zrosła się z palcami dziewczyny. – Mijałam jego ucieszoną mordę setki razy. Otoczony wianuszkiem znajomych – darowała sobie stwierdzenie, iż głównie były to uczennice, mrugające zalotnie oczami – nie wyglądał na zmartwionego twoją nieobecnością, Tess. A w tym samym momencie pisałaś mi na wizzengerze jak ci to źle i chociaż udawałaś, że to nie przez niego, doskonale wiedziałam co jest powodem. Bo cię znam – dodała z przekąsem.
Niemalże haustem wypiła ledwo przyniesionego drinka, czując jak alkohol niebezpiecznie odbija się o falochron żył. Im jednak dłużej rozmawiały, tym bardziej czuła się przygnieciona słowami przyjaciółki. – Dlatego następnym razem, zanim ochoczo postanowisz rzucić wszystko dla niego albo – ledwo powstrzymała odruch wymiotny na tę myśl – wskoczysz w jego ramiona, zastanów się. Bo ja będę obok, niezależnie co postanowisz. Tylko czy on też będzie – cofnęła dłoń, pocierając skronie. Emocje, szalejące w sercu Cali, przerastały ją i miała wrażenie, że jeszcze chwila i wybuchnie. Chwyciła po szklankę Peregrine, nieszczególnie przejmując się, że moczy usta w cudzym drinku. – Pomyśl o sobieo mnie, o naszej przyjaźni i tym, ile jestem w stanie dla ciebie zrobić.
Powrót do góry Go down


Theresa Peregrine
Theresa Peregrine

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164 cm
C. szczególne : konwaliowe perfumy | bardzo donośny, niski głos | lekki szkocki akcent, który intensywnieje wraz z emocjami | broszka w kształcie muszli ślimaka przypięta zazwyczaj do szkolnej torby
Galeony : 113
  Liczba postów : 307
https://www.czarodzieje.org/t18765-theresa-peregrine#538010
https://www.czarodzieje.org/t18833-tereskowa#540953
https://www.czarodzieje.org/t18766-theresa-peregrine
https://www.czarodzieje.org/t18811-theresa-peregrine-dziennik#53
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyCzw 8 Lip - 2:24;

Może przynajmniej dzięki mnie dostaniecie podwyżkę? – uśmiechnęła się niewinnie, unosząc dłonie w geście: „czemu nie?”, zanim nie oparła twarzy z powrotem na dłoni. Przymknęła oczy w uśmiechu na następne słowa Cali; najjaśniejszym jak do tej pory, nie podszytym skrywanymi rozterkami. Nie trwał on jednak długo. – Wiem – zdążyła powiedzieć, zanim „nie musisz się o nic matrwić” wytrąciło ją znowu z rutyny beztroskiej wymiany żartów.
Gdyby tylko to była prawda.
Przez chwilę nie potrafiła znaleźć słów na odpowiedź. –To jest inaczej kiedy… – zabłądziła w myśli, nie do końca pewna, co w ogóle stara się wytłumaczyć. – Bo teraz, kiedy tak siedzimy… – utknęła znowu. – To nie do końca w stu procentach tak, że… Cali, przede wszystkim zostałam odsunięta, ale… – Nie była w stanie ubrać w słowa tego, co w tamtym momencie zrobiła jej z głową kłótnia, która wywiązała się w zeszłe wakacje w mieszkaniu cioci Tatiany między nią i jej matką. Kłóciły się zawsze, ale tak nie kłóciły się jeszcze nigdy, i to jeszcze na oczach osoby trzeciej, oczywiście opowiadającej się po stronie Elodie. Pokręciła bezradnie głową. – Ale przepraszam, że nie powiedziałam ci od razu, jaki był powód. Nie chciałam zostawiać wyraźnych śladów dla Elodie, że mnie to rusza, próbowałam… nie myśleć o tym, a poza tym bałam się… – wydmuchnęła powietrze, na chwilę uciekając gdzieś spojrzeniem – że jeśli nie będę mogła być obok, żeby cię przytrzymać, to jeszcze go zabijesz – spojrzała znowu na Cali – ale tak czy inaczej, powinnam była ci powiedzieć. – przyznała. Ten ostatni z powodów był także tym, który najmocniej o sprawie przesądził. Wyobrażała sobie za każdym razem ślęcząc nad konwersacją z Cali, jak ta rzuca się na niczego nieświadomego Thaddeusa z pięściami – pierwsze, czego chciała uniknąć. A gdyby przy okazji jemu także zdradza powody jej wyjazdu? Powody, o które nie pytał, wyjazdu, który go nie interesował – a które krzyczały o tym, ile on znaczył dla niej. Takiej przewagi nad drugim człowiekiem nie powinien mieć nikt nigdy, a na samą myśl Theresę oblewał zimny dreszcz, nawet jeśli znała Thada i wiedziała, że nie wykorzystałby czegoś takiego przeciwko niej. Ale wyobrażała sobie jego niewygodę w obliczu tego faktu albo nawet zakłopotanie… i to było dla niej za wiele. – A znalazłabyś sposób na to, żebym nie wyjeżdżała i jednocześnie nie była powodem tego, że czyjeś marzenia zostały zniszczone ze zwykłej zawiści? Oczywiście innego, niż zostanie morderczynią, bo, Cali, wybaczyłabym ci coś takiego w chuj, ale nie chcę dla ciebie takiego losu. – Nie pytała z przekąsem, bo sama była równie skrzętna w docieraniu do celów, do których chciała dotrzeć – nie bez powodu łączył je dom węża – ale do dzisiaj nie wymyśliła, jak obejść tę groźbę, jak Elodie zniechęcić do choćby próby spełnienia tej obietnicy. A przydałby się na to sposób, nawet jeśli wróciła do Anglii – jeśli jej matka zobaczyła, że coś działa, będzie trzymać to nad głową Theresy do usranej śmierci.
Nie tylko przez niego było mi źle – powiedziała to bardzo szybko, jakby zupełnie nie usłyszała pierwszej części wypowiedzi Cali, w trakcie której jej ramiona zapadały się coraz niżej, a Theresa musiała włożyć nadludzki wysiłek w trzymanie się prosto w krześle. – Było mi źle, bo otaczali mnie chujowi ludzie, którzy nie byli tobąi nim, dodała już tylko w myślach, ale nawet tam wybrzmiało to hukiem okładającym jej wnętrzności. – Było mi źle, że nie uczestniczę w tych wszystkich rzeczach, o których mi pisałaś. Dlatego, że moja jebana matka, która powinna mnie bezwarunkowo kochać tylko dlatego, że jestem jej dzieckiem, grozi mi tylko po to, żebym była taka, jak sobie wymarzyła i robiła to, co jej się podoba. Ale przede wszystkim dlatego, że, kurwa, te jej groźby są na tyle poważne, że naprawdę stałam się jej jebaną szeregową. I że jej nie obchodzi, że jestem nieszczęśliwa, bo ona nie jest, póki spełniam jej oczekiwania. Naprawdę coraz trudniej jest mi sobie wmawiać, że mimo wszystko ma dobre chęci i próbuje mnie uchronić przed jakimś kurwa niebezpieczeństwem. Jakby to był naprawdę tragiczny los być mną. – Patrzyła z żalem w blat stolika, a jej usta zwinęły się w podkówkę. Uniosła rękę, by znów zawołać kelnera, żeby czymś się na chwilę, na moment zająć – czymś innym, niż swoimi myślami.
I długo milczała – a w jej przypadku brak próby dyskutowania ze słowami Cali oznaczał, że dotarły. Theresa podrapała się po brodzie, wyraźnie zamyślona, wyraźnie w jakiejś kolejnej rozterce. Cisza trwała wystarczająco długo, żeby było jasne, że jej następne słowa nie wynikały z ignorowania tego, co przed chwilą usłyszała.
To i tak niemożliwe – powiedziała cicho, kręcąc się niespokojnie w miejscu. – On jest w Stanach. Gdyby był w Anglii, Elodie nie pozwoliłaby mi tu przyjechać.
Powrót do góry Go down


Cali Reagan
Cali Reagan

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Galeony : 1006
  Liczba postów : 745
https://www.czarodzieje.org/t18857-california-reagan#541882
https://www.czarodzieje.org/t18893-kalifornijska-poczta#543682
https://www.czarodzieje.org/t18878-cali-reagan#543255
https://www.czarodzieje.org/t18932-cali-reagan-dziennik#544825
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptySro 14 Lip - 3:04;

- Prędzej wybudują kolejny pomnik chuja wartego czarodzieja niż nam dają podwyżkę – skwitowała krótko temat ministerstwa, w którym wbrew pozorom pracowało jej się dosyć dobrze. A na pewno lepiej niż u Fairwynów. – To tylko tymczasowa opcja, potem uciekam do Gringotta użerać się z goblinami i klątwami – wyjawiła przyjaciółce dalszy plan, bo domyślała się jak bardzo ciepła posadka w biurze nie pasuje do obrazu niej samej, jaki Tessa miała w głowie.
Słuchała cierpliwie co Theresa ma do powiedzenia, nie wchodząc jej w zdanie i pozwalając, aby luźne myśli i wyjaśnienia opuszczały kopułę peregrinowej czaszki. Powoli trawiła każde słowo i tylko zmarszczone brwi sugerowały jaka jest skupiona na jej wypowiedzi. – Masz rację w obu sprawach – powinnaś mi powiedzieć i owszem, pewnie bym go zabiła – odparła zaskakująco luźno, stopniowo łagodząc ton głosu. Zawsze mogę to zrobić teraz.
- Coś bym przecież wymyśliła, nie wiem, Roger by cię z chęcią zaadoptował! – nuta beztroski zagrała w jej głosie, kiedy rzuciła ten absurdalny pomysł w eter. – Albo ukryłabym cię w moim mikroskopijnym mieszkaniu, zmieniłabyś tożsamość i nikt by się nie zorientował, proste – a raczej czwarty z kolei drink podpowiadał, że w istocie – byłoby to takie łatwe.
Uważnie obserwowała reakcję Ślizgonki, wcale nie czując satysfakcji z powodu szkalowania tego puchońskiego miotłozjeba. Nie mówiła jej tego po to, żeby teraz patrzeć na smutne spojrzenie i być świadkiem zapadania się przyjaciółki. Szybko przeanalizowała sprawę i doszła do wniosku, że nie ma sensu dalej pierdolić i wylewać swoich żali, bo noc mijała szybko, a miały o wiele więcej do nadrobienia. – Może przestań sobie wmawiać i chociaż to kurewsko boli, zaakceptuj, że ona wiecznie szuka swojego szczęścia, a nie twojego? – zaproponowała niepewnie. – Im prędzej się z tym pogodzisz, tym łatwiej będzie ci z nią walczyć. Bo Tess, na razie zajęła się nim, ale zdajesz sobie sprawę, że on nie jest jedyny, który stanowi plamę na nieskazitelnym arystokratycznym wizerunku? – nie musiała dopowiadać, że ma na myśli siebie. Że od zawsze czuła niechęć starej Peregrine, uparcie ignorującej osiągnięcia i ambicje jej czy jej rodziców. Była nieważna, ale na razie znikała wśród innych poczynań Tessy, będąc tylko rzadkim tłem w jej opowieściach. Do czasu. I gorzkość tych przemyśleń, od dawna kłębiących się w głowie, rozprzestrzeniła się po organizmie pod wpływem opowieści Theresy. – Wiesz co jest tragiczne? Że pozwalasz – nie „pozwoliłaś”, jeszcze nie – się tłamsić i zaczynasz wierzyć w jej pierdolenie. I jak tak dalej pójdzie to będę musiała przyznać ci rację, że to tragiczny los być tobą – nie przebierała w słowach, ale ton jej głosu był ciepły i wyrażający troskę. – Póki co, uruchom te trzy szare komórki na krzyż, jebnij się w ten głupi, piękny ryj i przypomnij sobie kim naprawdę jesteś, na ile cię stać, a dobre chęci Elodie wsadź se w dupę – umysł zamroczony alkoholem przetwarzał proste „weź się w garść” w elokwentne i kwieciste porady.
Zapomniała jak to jest przyjemnie milczeć w czyimś towarzystwie. Bo pomimo ciężkiej atmosfery i widoku Tessy, która właśnie procesowała jej ostatnie słowa, czuła się rozluźniona, a cisza, jaka zapadła, nie uwierała. Nieco skonfundowana spojrzała na przyjaciółkę, która tak hardo oznajmiła, że Edgcumbe dalej siedzi w Stanach. Przez moment zastanowiła się czy na pewno go widziała i kiedy dotarło do niej, że owszem, postanowiła nie uświadamiać jej w jakim jest błędzie. Szybko zasłoniła usta drinkiem, mrucząc ciche „mhm” pod nosem i ucinając ten temat. – Chuj nas to gdzie on jest, ważne, że ty wróciłaś. W skrócie – zjebałaś, że tak zniknęłaś, ale łaskawie ci wybaczam, bo swoje odpokutowałaś z nawiązką, a przed nami nie tylko wieczór w tym fancy pubie, ale i całe wakacje, a potem pierdyliard kolejnych dni – spuentowała z uśmiechem, lekko chwiejąc się na krześle.
Powrót do góry Go down


Theresa Peregrine
Theresa Peregrine

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164 cm
C. szczególne : konwaliowe perfumy | bardzo donośny, niski głos | lekki szkocki akcent, który intensywnieje wraz z emocjami | broszka w kształcie muszli ślimaka przypięta zazwyczaj do szkolnej torby
Galeony : 113
  Liczba postów : 307
https://www.czarodzieje.org/t18765-theresa-peregrine#538010
https://www.czarodzieje.org/t18833-tereskowa#540953
https://www.czarodzieje.org/t18766-theresa-peregrine
https://www.czarodzieje.org/t18811-theresa-peregrine-dziennik#53
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptySro 14 Lip - 15:50;

No też racja, są rzeczy ważne i ważniejsze – skomentowała ironicznie z machnięciem ręki. – Wykradać galeony ze skrytek uprzywilejowanej arystokracji? – zapytała z nadzieją na jakiś wspaniały plan, nawet jeśli taki, który na zawsze miał pozostać tylko planem. Mimo to pod stołem już zacierała ręce.
Na jej stwierdzenie odpowiedziała tylko ostrzegawczym spojrzeniem. Miała nadzieję, że Cali jeszcze nie wymyśla misternych tortur poprzedzających moment odebrania życia Thaddeusowi, chociaż, znając ją – pewnie miała całą listę już w zanadrzu. Dlatego spojrzenie Theresy mówiło wyraźnie tylko spróbuj.
Ech, Roger… – westchnęła, kręcąc z uznaniem głową. Była już wyraźnie wstawiona – nigdy nie potrzebowała wiele alkoholu, żeby się zrobić – i pewnie to dlatego przemowa Cali przemknęła jej przez uszy, pozostawiając po sobie niewielki ślad. Imię ojca Cali jednak wyłapała, bo jego postać oscylowała wokół rozterek, wokół których kręciły się myśli Tessy. – Pewnie fajnie mieć takiego ojca, co? – zapytała. W zasadzie wiedziała, że fajnie mieć takiego ojca – Roger przypominał trochę Ramsaya sprzed jej wypadku, zanim nie schował się gdzieś bardzo, bardzo głęboko w sobie samym. Pewnie fajnie mieć ojca, dodała w myślach, bo pan Peregrine swojej funkcji nie wypełniał. Nie odpisał jej nawet na żaden list wysłany z Francji. Gdyby nie brak zawiadomienia ze strony rodziny, pomyślałaby, że nie żył – ale w zasadzie reszta jej rodzeństwa, nie mówiąc o Elodie, już chyba zdążyła wyprzeć jego istnienie. Powinna go odwiedzić w najbliższym czasie i zobaczyć, czy jeszcze dycha.
Czy twoim zdaniem kiedykolwiek miałam problem z tym, żeby z nią walczyć? – zapytała zmęczonym tonem, oplatając palce dookoła szklanki. Osobista wolność była priorytetem w życiu Theresy – może przede wszystkim dlatego, że od dziecka niewiele jej dostawała. Walczyła o nią, odkąd nauczyła się chodzić, za nic mając sobie zakazy i rozkazy, wiecznie depcząc Elodie po odciskach, uciekając z rodzinnych zobowiązań, dodatkowych zajęć i przychodząc na wystawne bale w trampkach i dżinsach tylko po to, żeby zaznaczyć swoje stanowisko i zagrać jej na nosie. – Tak, Cali. Zdaję sobie z tego sprawę. Aż za dobrze – powiedziała wręcz gniewnie. – Dlatego właśnie się dostosowałam, a nie dlatego, że wierzę w jej dobre chęci równie mocno, co ona. Dlatego, że nawet gdybym udała, że nie obchodzi mnie, co stanie się z życiem Thada, to ona zmieniłaby tylko obiekt swoich gróźb i pewnie gdyby musiała, przyjebałaby się po kolei do każdego, na kim mi zależy. Jest parszywa i wredna, ale niestety nie głupia. I jakbyś wysiliła te swoje trzy szare komórki, to byś zobaczyła, że gdybym zlekceważyła jej słowa i jej wpływy, to ty również miałabyś przeze mnie przejebane. Niestety pamiętam, kim jestem, wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że za nic kurwa na świecie nie dałabym komukolwiek skrzywdzić ludzi, których kocham. – Irytacja coraz mocniej wybrzmiewała w jej głosie, emocje poniosły ją tak, że nawet nie zająknęła się na ostatnim stwierdzeniu, uruchomione sugestią, że Theresa sobie tego nie przemyślała. Miała cały jebany rok, żeby to przemyśleć i za kadym razem dochodziła do tych samych wniosków. Może i wyśmiewała całe życie fakt, że jedyne, czym się zajmuje Elodie w życiu, to królowanie na salonach, ale ostatecznie dawało jej to sporo możliwości, bo znała kogoś liczącego się chyba wszędzie. – Dlatego potrzebuję planu. No ale go kurwa nie mam – zakończyła, rozkładając ramiona na boki, zanim nie wlała w siebie kolejnego łyka drinku, chociaż miała już go trochę dosyć.
Pokiwała głową na kolejne słowa Cali – trochę zdążyła ochłonąć po swojej przemowie. – Przed nami całe życie, chciałaś powiedzieć – poprawiła, unosząc szklankę do toastu. – Zmieńmy temat, ja zacznę. Ty i Fillin? To serio tak na poważnie? Od kiedy? Jak to się zaczęło? Wiem, że mi pisałaś, ale to nie to samo – stwierdziła po zalaniu Reagan falą pytań, rozkładając się wygodnie w krześle, czując się znacznie bardziej komfortowo, kiedy nie rozmawiały o jej życiu.
Powrót do góry Go down


Cali Reagan
Cali Reagan

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Galeony : 1006
  Liczba postów : 745
https://www.czarodzieje.org/t18857-california-reagan#541882
https://www.czarodzieje.org/t18893-kalifornijska-poczta#543682
https://www.czarodzieje.org/t18878-cali-reagan#543255
https://www.czarodzieje.org/t18932-cali-reagan-dziennik#544825
Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 EmptyPon 19 Lip - 14:17;

- Tak, właśnie to będę robiła – kiwnęła dla świętego spokoju głową, odnajdując w tym pytaniu cień dawnej Tereski. Tereski, która zawsze szukała okazji do zrobienia czegoś głupiego, a jej oczy lśniły na samą myśl o realizacji niezbyt rozsądnego planu. – Pierwsza będzie skrytka Peregrinów.
Zignorowała jej ostrzegawcze spojrzenie, bo skupiła się na kwestii swojego ojca. – Takiego ojca, który mieszka tak daleko i jedyne co po nim mam to imię stanu, w którym przesiaduje? – skrzywiła się nieznacznie, czując ukłucie tęsknoty w klatce piersiowej. – Oni są tak głupi, że to się w głowie nie mieści – westchnęła, sięgając ręką po drinka. – Robią ze mnie posłańca i podwójnego agenta zamiast po ludzku porozmawiać i w końcu się zejść. No, bo chyba ci nie wspominałam, ale ostatnio jak mama upiła się winem, oczywiście tłumacząc, że to tak dla podbicia weny, wymamrotała, że nie może znieść tego jak się między nimi potoczyło. Od kilkunastu lat bawią się w cyrk, wspaniale wcielając się w role klaunów – przewróciła oczami, bo osobą, która najbardziej cierpiała w tej sytuacji, była ona sama. Podzielona między dwoma światami, nieumiejętnie próbująca jakoś to wszystko pogodzić.
Zaskakująco ekspresyjnie zaprzeczyła słowom przyjaciółki, bo ta źle zinterpretowała jej wypowiedź. – Moim zdaniem w ogóle nie powinnaś być zobowiązana do jakiekolwiek walki – zaznaczyła, przekazując tym prostym zdaniem jak bardzo nie zgadzała się z niepisanymi regułami arystokratycznego świata, zmuszających Ślizgonkę do nieustannego wyrywania z rąk matki tego, co jej się należało. – Po prostu nie mogę patrzeć jak znikasz, dosłownie i w przenośni – wyjaśniła szybko.
Satysfakcja rozlała się w jej żyłach, gdy widziała wybuchową, zirytowaną Tessę. Odnalazła w niej tę iskrę, za pomocą której przyjaciółka wszędzie wzniecała pożar, a odkąd wróciła wydawało jej się, że ta zgasła, zostawiając po sobie tylko wątły szkielet i smutne oczy. Usta Cali wygięły się w szerokim uśmiechu, co było najmniej adekwatną reakcją na wybuch Peregrine, ale nie potrafiła dłużej ukrywać, że wciąż szukała zagubionych namiastek swojej bratniej duszy. – Pierwsza część planu: opijmy dzisiaj wszystkie złe i dobre chwile, żeby od jutra zacząć na nowo, ale tym razem – razem – spojrzała na przyjaciółkę pełna nadziei. – Drugim krokiem będzie opanowanie paskudnego kaca. A potem poszukamy jakiegoś haka na twoją matkę, żeby nie mogła cię więcej szantażować. Okej? – pogładziła ją po ramieniu na znak, że cokolwiek się teraz nie wydarzy, nie pozwoli jej już więcej wyjechać.
- Całe życie – powtórzyła po Theresie, nie mogąc sobie wyobrazić lepszego toastu po jej powrocie. – Ulewa mi się już tym quintinem, dojebmy się czymś innym – poprosiła, zanim Tessa zmieniła tory konwersacji, przekierowując uwagę na życie Cali. Wzruszyła ramionami; nie dlatego, że temat był jej obojętny, a dlatego, że nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć i od czego zacząć. – To ciekawe jak zawsze ludzie są zdziwieni, że para przyjaciół się schodzi, co najmniej jakby to był jakiś fenomen – zaśmiała się i idąc śladem Theresy, również się wygodnie rozsiadła, ponownie opierając łokcie o blat stolika. – Byliśmy w jakiejś creepy fabryce, gdzie obiecywali zabawę, a w zamian zostaliśmy zaatakowani przez jemiołę. A raczej ja, bo klasycznie chciałam przechytrzyć samą siebie. No i ten krzaczor kazał nam się pocałować, żebyśmy mogli przejść dalej, więc no czemu nie, przecież żyje się raz, nie? – bawiła się słomką, zgniatając ją w palcach. – I potem jakoś poleciało. Poszliśmy na imprezę walentynkową w Norwegii i tam morsowaliśmy – parsknęła, bo samo wspomnienie tego absurdalnego wieczoru wywołało u niej salwę śmiechu. – Zgubiłam strój w tej wodzie, swoją drogą to był chyba twój, a w międzyczasie nie wiem co się stało, bo byłam po jakimś podejrzanym drinku, ale jego ręka do mnie przywarła, więc prędko poszliśmy się ogrzać do mojego igloo i ogarnąć to wszystko – ciągnęła opowieść, wtrącając co lepsze anegdotki i szczegóły, kończąc historię na celtyckiej nocy, kiedy w zasadzie doszli do wniosku, że może wypadałoby nazwać sprawę po imieniu, a nie ukrywać się za fasadą przyjaźni. – Nie wiem co z tego będzie, ale jest mi dobrze i nie zastanawiam się co dalej, bo po co – powiedziała szczerze, czując, że większe dywagacje na ten temat nie mają sensu.
Ten typ ze stolika obok non stop na ciebie zerka – kopnęła delikatnie Tessę pod stołem, subtelnie kiwając głową o kim mówi. – Wygląda trochę jak troll, który mnie ostatnio zaatakował.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Pub Upswing - Page 3 QzgSDG8








Pub Upswing - Page 3 Empty


PisaniePub Upswing - Page 3 Empty Re: Pub Upswing  Pub Upswing - Page 3 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pub Upswing

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 7Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Pub Upswing - Page 3 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Ulica Pokątna
-