Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 McDonald's przy Oxford Street

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość


Lysander S. Zakrzewski
Lysander S. Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 197
C. szczególne : Atletyczna budowa, veela vibe
Dodatkowo : Ćwierć wil, bezróżdżkowość
Galeony : 2329
  Liczba postów : 1664
https://www.czarodzieje.org/t14380-lysander-s-zakrzewski#381382
https://www.czarodzieje.org/t14410-krysia#381611
https://www.czarodzieje.org/t14413-lysander-s-zakrzewski#381628
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptySro Maj 02 2018, 15:36;


McDonald


Na jednej z najpopularniejszych handlowych ulic, nieopodal skrzyżowania z Charing Cross Road znajduje się jedna z restauracji sieci McDonald's. Mimo menu zbliżonego do McMagic jest to typowo mugolskie miejsce, więc jesteś zobowiązany płacić tutaj funtami i zrezygnować z używania magii. O dziwo, to miejsce jest bardzo popularne wśród czarodziejów mugolskiego pochodzenia - najprawdopodobniej jest to skutek tego, że miejsce to było parokrotnie wspominane w twórczości DJ Mudblooda.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptySro Maj 02 2018, 22:20;

Nie kryła irytacji.
I to już nie tylko kwestia utraconych punktów, ale przede wszystkim wplątanie jej niezamierzenie do zakładu. Próbowała wymazać z głowy prawdę o pomyśle Lysandra z tamtym, no cóż, zdaniem Marceli - gumochłonem, ale niestety należało to do zadań nad wyraz problematycznych. Oczywistym był też fakt, że nie powinna się wtrącać, co także dał jej odczuć, a stwierdzenie, że jego znajoma jest doprawdy inteligentna?, musiała powstrzymać się z kąśliwą uwagą i zignorować ów dziewczę. Zabawnym jednak musiało być, że Holmes uważała tak tylko przez zachowanie na lekcjach, bo czy mogła przypuszczać, że gryfonka nienawidzi jej za znajomość z Zakrzewskim? Niezwykle wątpliwe.
Uległa mimo wszystko propozycji chłopaka, która przyprawiła ją o cień uśmiechu, ale po raz kolejny mugolskie miejsce (w tym wypadku ulica), były dla rudowłosej już mniej zaskakujące. Nie odczuwała niechęci do niemagicznego świata aż tak bardzo jak za pierwszym razem, mimo że nadal żywiła ogromny dystans względem ludzi mijanych na ulicy. Widziała ich pośpiech, przepracowanie i nagminne skupienie na mało istotnych sprawach, przynajmniej dla Francuzki takowe były; nie rozumiejąc pewnych fraz i stwierdzeń związanych z ich codziennością, nie czuła się dostatecznie komfortowo. Oczekiwanie również wzmagało poczucie niesprzyjającej aury niepewności, zaś pod membraną skóry powoli zaczynała palić irracjonalna wizja ucieczki.
Błękitne tęczówki powodziły za osobą Lysa, choć nawet nikłe przesłanki nie wskazywały na pojawienie się młodego mężczyzny. Stłumiła w sobie chęć odwrotu, grzecznie wyczekując starszego kolegi, równocześnie poprawiając jeden z kosmyków włosów i wplatając go za ucho.
Tik-tok. Czas się kończył.
Powrót do góry Go down


Lysander S. Zakrzewski
Lysander S. Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 197
C. szczególne : Atletyczna budowa, veela vibe
Dodatkowo : Ćwierć wil, bezróżdżkowość
Galeony : 2329
  Liczba postów : 1664
https://www.czarodzieje.org/t14380-lysander-s-zakrzewski#381382
https://www.czarodzieje.org/t14410-krysia#381611
https://www.czarodzieje.org/t14413-lysander-s-zakrzewski#381628
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyCzw Maj 03 2018, 00:47;

Chociaż to nie było w moim stylu i rzecz jasna nikomu się do tego nie przyznawałem to małem cholerne wyrzuty sumienia z powodu tego, że Marceline miała przeze mnie kłopoty. Zdecydowanie nie powinienem mieszać kogoś z zewnątrz, a już tym bardziej osoby tak delikatniej jak ona w nasze wygłupy. Moje samopoczucie jeszcze bardziej pogarszał fakt, że Krukonka bez wątpięnia była na mnie zła za tę całą sytuację - jednakże z racji tego, że najwyraźniej miała odrobinę łaski i zgodziła się na spotkanie otrzymałem cień szansy, żeby się zrewanżować, co zresztą zamierzałem w stu procentach wykorzystać.
Nie znałem się na zabieraniu dziewcząt do luksusowych knajp, ani na romantyczne pikniki - obie te rzeczy mimo możliwości finansowych wydawały mi się oklepane i nudne, a przede wszystkim nie w moim stylu. Zabranie dziewczyny do mugolskiej fastfoodowej knajpy o której nawijał mój ulubiony raper w gruncie rzeczy brzmiało lekko niedorzecznie, wiedziałem jednak, że w tej atmosferze będzie mi zdecydowanie łatwiej przekonać ją ponownie do siebie bez używania moich nadprzyrodzonych mocy.
Nie byłbym jednak sobą, gdybym zostawił wynik spotkania losowi - musiałem trochę wspomóc moje szanse, dlatego korzystając z mojego uroku osobistego i nadprzyrodzonych zdolności zajebałem wózek sklepowy z pobliskiego marketu, po czym przejebawszy dość kilkanaście galeonów dokonałem zakupu w postaci kilku wiadek i kilkunastu różnych kwiatów, które z pomocą transmutacji pomnożyłem do spektakularnej ilości. Potem było już całkiem łatwo - w wózku umieściłem wiadra, w nich wodę, w wodzie błękitne, fioletowe i białe kwiaty, które przykryły wiadra na tyle, że wyglądało to jakbym wiózł w wózku sklepowym kwiatową kaskadę. Pewnie byłbym w stanie wykonać to lepiej, rzucając na kwiaty czary zapobiegające więdnieciu, jednakże nie byłem w tej kwestii na tyle biegły, by się z tym ogarnąć, Marce musiał więc wystarczyć mugolski wózek pełen kwiatów, który mimo wszystko wciąż wyglądał zaskakująco imponująco.
Skoro miałem już wymarzone przez dziewczynę kwiaty w ilości iście spektakularnej ubrałem się w luźniejsze ciuchy i wraz z moim wózkiem pomknąłem te kilkaset metrów dzielące moje mieszkanie od umówionego skrzyżowania. Trudno ukryć, że wzbudzałem sensacje - ale przecież o to chodziło!
Dostrzegłem ją kręcącą się nieopodal restauracji - była wyraźnie zniecierpliwiona, zdecydowałem się jednak zignorować ten fakt. Zbliżyłem się do niej.
- Cześć - powiedziałem, po czym wskazując stojacy przede mną wózek kwiatów dodałem - To dla ciebie. Będziemy musieli go jakąś przypiąć albo wtargać do środka, ale poprosimy jakichś osiłków o pomoc i będzie dobrze.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyCzw Maj 03 2018, 21:53;

Może to i dobrze, że Lysander nie zdawał sobie sprawy z jej ostatnich dwóch eskapad do mugolskiego świata? Jedna skończyła się niemałym faux pas, gdy to prawie pobrudziła swoją sukienkę napojem, który lał się z jakiegoś ustrojstwa, a wystarczyło podłożyć kubeczek!, zaś druga... Cóż, miała jeszcze bardziej specyficzny finał od pierwszej. Innym razem z rozkoszą opowie o tym gryffonowi, choć na razie postanowiła przybrać swoją typową maskę; wycofanej, zdystansowanej Holmes, bo to w takim nastroju można było ją spotkać częściej, aniżeli uśmiechniętą czy skorą do współpracy na płaszczyznach innych niż nauka. Gdyby też zdawała sobie sprawę z wyrzutów sumienia pana Zakrzewskiego, potrzymałaby go dłużej w niepewności, co do własnego samopoczucia.
Owszem, było to egoistyczne, ale przecież Marceline nie musiała zawsze zachowywać się w porządku, skoro coraz częściej niedoceniano jej w towarzystwie. Bridget uznała, że to jej kolega był inicjatorem dołączenia do wyprawy. Sanne nad wyraz rozsądnie wspomniała o pomocy przy plotkach, co dla Francuzki graniczyło z absurdem. Sam blondyn natomiast doszedł własną ścieżką do prawdziwego podejścia młodszej koleżanki względem wygłupów, których się dopuszczał coraz częściej. I tak jak można było żartować z rudzielcem i proponować jej niemal najrozmaitsze sposoby na spędzenie czasu, niestety, tracenie punktów było niewybaczalne, ale okłamywałaby sama siebie, gdyby nie przyznała, że propozycje Lysandra bywały nietypowo zaskakujące. Czego mogła spodziewać się tym razem? Nie chciała zgadywać, wolała dać temu płynąć własnym nurtem, byleby nie skończyło się to równie irracjonalnie, co we wcześniej wymienionych przykładach.
Tkwiła w dalszym ciągu i spoglądała co jakiś czas na wielki zegar, który ozdobiony neonami wskazywał właściwą godzinę. Serce kołowało w piersi krukonki, a niepewność względem tego spotkania narastała. Dopiero moment, kiedy jej tęczówki powędrowały ku wielkiemu wózkowi, który był pełen kwiatów, zastygła w bezruchu. Mimowolnie przygryzła dolną wargę, a smukłe palce splotła w koszyczek, bo mówiła o dwóch, może trzech, ale nie całym ogródku.;;;;;
Och, Merlinie złoty...
- Dla mnie - powtórzyła po nim i uniosła nieznacznie brew ku górze. - Pisząc ci o kwiatach sądziłam, że będzie to bukiecik, a nie kilkanaście bukietów - powiedziała ledwie słyszalnie, bo stan oniemienia był nad wyraz duży i nie do końca wiedziała, jak należy się zachować. Przechodzący obok nich ludzie gapili się i komentowali to wszystko, ale wbrew pozorom - w głębi duszy - Marceline naprawdę była pod wrażeniem tego, co dokonał Zakrzewski. - Jesteś niemożliwy - dodała już z uśmiechem i pokręciła z rozbawieniem głową. Nachyliła się nawet nad wózkiem i powąhała swój prezent przeprosinowy, a zaraz potem parsknęła pod nosem, by dać nieznaczny upust feeri emocji, które zbierały się ;pod membraną jej skóry. - Dokąd włąsciwie idziemy i po co nam jacyś, ekhem... Osiłkowie? - zagaiła jeszcze, bo przecież do głowy by jej nie przyszło, że za parę chwil zostanie zmuszona do zmierzenia się nie tylko z nietypową kuchnią, ale i kolejnymi gadżetami ze świata mugolskiego.
Powrót do góry Go down


Lysander S. Zakrzewski
Lysander S. Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 197
C. szczególne : Atletyczna budowa, veela vibe
Dodatkowo : Ćwierć wil, bezróżdżkowość
Galeony : 2329
  Liczba postów : 1664
https://www.czarodzieje.org/t14380-lysander-s-zakrzewski#381382
https://www.czarodzieje.org/t14410-krysia#381611
https://www.czarodzieje.org/t14413-lysander-s-zakrzewski#381628
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptySob Maj 05 2018, 19:31;

- Naprawdę spodziewałaś się po mnie, że potraktuje sprawę kwiatową standardowo? - zapytałem unosząc brwi. Każdy kto mnie znał wiedział, że mimo moich skłonności do bycia pospolitą gryfońską szują, która nie widziała świata poza kobietami, miotłami, zaklęciami i odwalaniem dziwnych numerów, miałem w sobie znacznie więcej polotu i często posuwałem się do różnych wyczynów odbiegających od normy, szczególnie w sytuacjach związanych z kontaktami damsko-męskimi.
Mimo tekstów na temat mojej niemożliwości mogłem uznać misję za wykonaną - Marceline najpierw była mocno zaskoczona, później wąchała kwiaty (w moim mniemaniu z wyraźnym zadowoleniem). Nie oczekiwałem po niej nie wiadomo jakich relacji, cieszyłem się za to, że w jakimś stopniu udało mi się zatrzeć, czy też raczej ułagodzić moje winy.
- W sumie poradzę sobie bez osiłków - rzuciłem spoglądając na drzwi restauracji, które były pozbawione schodków - mogliśmy spokojnie wjechać wózkiem bez robienia wielkiej afery. Po chwili rozejrzałem się czy aby na pewno jakiś mugol nie przysłuchuje się naszej rozmowie (co ze względu na ludzi gapiących się na nasz wózek kwiatów było dość trudne), po czym ściszyłem głos.
- Zabieram Cię do bardzo popularnej mugolskiej knajpy z fast foodem. Trochę podobne jedzenie do tego w McMagic, ale osobiście uważam, że lepsze - powiedziałem pokrótce starając się ograniczyć niepotrzebną paplaninę. Pomoc w zorientowaniu się jej w menu zamierzałem ogarnąć dopiero po wejściu, bo stanie tutaj nie miało zbyt wiele sensu.
- Wchodzimy? - zapytałem z zachęcającym uśmiechem.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptySob Maj 05 2018, 20:21;

- Nie jestem pewna, czego tak naprawdę się po tobie spodziewałam - odpowiedziała zgodnie z prawdą, bo Lysander nadal pozostawał dla niej jedną, wielką niewiadomą. Zrozumiała już, że dość "luzacko" podchodził do pewnych zajęć, podobnie jak nie przejmował się konsekwencjami, ale Holmes była chodzącym przeciwieństwem chłopaka i rozpaczała jeszcze przez parę dni nad tymi cholernymi punktami. Ani w Beauxbatons, ani tym bardziej w Trausnitz nie udało jej się utracić niczego, co miało związek z edukacją, a tutaj? Zakrzewski jednak znalazł sposób na urobienie dziewczęcia, bo zamiast złości - mógł teraz obserwować nikły uśmiech, który błąkał się po jej bladym licu.
- O, nie... - szepnęła ledwie słyszalnie, gdy usłyszała o mugolskiej restauracji. Pamiętała te przeklęte pieczone ziemniaczki, które miały uzależniający smak, o boczku nie wspominając, ale przecież musiało się to wiązać z kolejnymi nowościami! Na pewno minie sporo minut nim odgadnie działanie czegokolwiek, dlatego spojrzała na gryffona błagalnie, coby zdecydował się jej pomóc na terenie, którego kompletnie nie znała. - Nie byłam w McMagic, ale zdaję się na ciebie... Podpowiesz mi, prawda? - nie zamierzała protestować i robić cyrku związanego z niechęcią względem odwiedzenia ów miejsca. Wolała postawić wszystko na jedną kartę i dostać się do środka, który nadal pozostawał tajemnicą.
Widziała szybkie spojrzenia mugoli, gdy to wchodzili do środka, a Lys pchał wielki wózek pełen kwiatów. Czuła dyskomfort, bo źle radziła sobie z byciem w centrum zainteresowania. Mimowolnie przybliżyła się do czarodzieja, by skryć się w w jego cieniu, zaś kiedy przyjemne zapachy zderzyły się ze sobą i wdarły się z impetem do jej noska, od razu się rozpogodziła. - Siądziemy przy stoliku i zaczekamy na kelnera, tak? Co powinnam zamówić? Nie jestem pewna, ale na pewno smakują mi przysmaki, które są słone; jadłam ostatnio pop-pop... Pop-gurn! - pochwaliła się swoim odkryciem, bo dla niej to była nowość - dla Zakrzewskiego zapewne codzienność. Szkoda tylko, że zapomniała prawidłowej nazwy.
Powrót do góry Go down


Lysander S. Zakrzewski
Lysander S. Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 197
C. szczególne : Atletyczna budowa, veela vibe
Dodatkowo : Ćwierć wil, bezróżdżkowość
Galeony : 2329
  Liczba postów : 1664
https://www.czarodzieje.org/t14380-lysander-s-zakrzewski#381382
https://www.czarodzieje.org/t14410-krysia#381611
https://www.czarodzieje.org/t14413-lysander-s-zakrzewski#381628
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptySob Maj 12 2018, 23:24;

- Właśnie o to we mnie chodzi - rzuciłem z nieskrywanym rozbawieniem - Nikt nigdy nie wie czego się po mnie spodziewać
Bez wątpienia byłem totalnym przeciwieństwem Marceline - należałem do tych chłopaków, których w mugolskim świecie ojcowie grzecznych dziewcząt jej pokroju gonili ze strzelbą. A mimo całej mojej niepokorności i robieniu wszystkiego na opak Krukonka wciąż wybaczała mi te "błędy", mogłem więc mieć nadzieję, że mimo wszystko jakoś sobie radzę w życiu społecznym.
Może zabranie Marce w to miejsce nie było najlepszym pomysłem świata? Widziałem jej lekko speszony wzrok, lecz po chwili uświadomiłem sobie, że nie mogę winić za to ani siebie, ani kwiatów, ani nawet mugolskiego środowiska - Krukonka była po prostu bardzo nieśmiała i musiałem się z tym pogodzić. Na co dzień nie odczuwałem tego aż tak mocno, bo w moim towarzystwie Marceline zachowywała się wyjątkowo swobodnie, co było odwrotnością reakcji większości dziewcząt na moją osobę.
- Nie, nie - rzuciłem szeptem tak by nie zwracać uwagi - Musimy zamówić w kasie albo w elektronicznym kiosku. Weźmiemy to drugie, żebyś miała wiecej czasu na zastanowienie. Potem jak przyjdzie nasza kolejka odbierzemy zamówienie z lady.
Wybrałem stolik nieopodal e-kiosku, a jednak na tyle z boku, żeby Marceline mogła poczuć się chociaż minimalnie swobodnie. Obok była dość spora luka, w której ustawiłem wózek, tak, żeby nikomu nie przeszkadzał, po czym rzuciłem na stolik moją bluzę ciagnąc Marce w stronę kiosku.
- Masz na myśli popcorn czyli prażoną kukurydzę, stąd taka nazwa - wytłumaczyłem rudowłosej uśmiechając się lekko. Po chwili zabraliśmy się do zamawiania - miałem nadzieję, że dotykowy ekran nie onieśmieli dziewczyny. Po kolei przejechałem większość pozycji tłumacząc jej co jest czym na tyle cicho by nikt nas nie zdemaskował i nawet na moment nie tracąc cierpliwości gdy gubiła się przy kolejnej zdecydowanie zbyt dziwnej kanapce czy deserem, aż w końcu dojechaliśmy do Happy Meala. Zestaw z uroczymi maskotkami zwierząt z National Geographic rozczuliłby nawet największego na świecie drania - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Co powiesz na zestaw jedzenia z taką zabawką? - zapytałem się dziewczyny. Byłem pewien, że ją również musiały rozczulić te urocze pluszaki.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyNie Maj 13 2018, 18:37;

Uśmiechnęła się lekko, kiedy padły tak szczere słowa z ust Lysandra, ale nie odpowiedziała nic. Wolała nie ryzykować kolejnym faux pas, wszak nie znali się dostatecznie dobrze, by wydawać na swój temat osądy, ale nie zmieniało to faktu, że wózek pełen kwiatów był naprawdę intrygującym gestem; niezwykle miłym.
Cóż zatem pozostawało do stracenia, gdy tak tkwili na mugolskiej ulicy, zaś ona po raz kolejny uległa jego spojrzeniu i czarującemu uśmiechowi. Miał w sobie pewnego rodzaju magię, która na pewno nadawała mu pewien wyjątkowy pierwiastek, dzięki któremu imponował wielu dziewczynom, a jeszcze więcej chciało się z nim umówić. Holmes jednak dostrzegła w nim trochę szerszy wachlarz możliwości, mimo że ostatnim razem wydawał się być niezwykle egoistyczny. Nie reagowała jednak, nie wydawała także wyroków, by dać szansę znajomości się rozwinąć, a dostateczny mur dystansu i tak rozdzielał ich od bardziej śmiałych zachować czy zbyt spoufałych rozmów.
- W elektro-co? - jęknęła cicho i przełknęła głośniej ślinę. Całe szczęście, że Lysander zajął im miejsce i odstawił kwiaty, bo zderzenie z kolejną mugolską machiną graniczyło przy Holmes z cudem. Miała tylko nadzieję, że nie zrobi z siebie wariatki, choć tak naprawdę w świecie niemagicznym było wszystko możliwe.
- Och, możliwe, była pyszna w każdym razie, choć niestety, u babci w domku nie mogę jej robić, nawet nie wiem jak to działa - szepnęła ledwie słyszalnym szeptem, po czym wzruszyła lekko ramionami i patrzyła jak Zakrzewski sprytnie operuje opuszkami palców po ekranie. Uniosła jedynie wymownie brwi i niewątpliwie spodobała jej się opcja frytek. - O, chcę to spróbować! - powiedziała nazbyt głośno i przygryzła lekko policzek od środka, po czym rozglądnęła się po pomieszczeniu, by mieć pewność, że nikt się na nich nie gapi. - Dobrze, pasuje mi, tylko wybieram tego białego kotka, jest śliczny, ale szkoda, że nie są to czarodziejskie zabawki... - rzuciła z nutą rozczarowania, ale i tak była zadowolona, że będzie miała z tej wycieczki nie tylko kwiaty, ale też uroczą maskotkę. - Mam trochę funtów, bo wiem, że galeonami to ja tu nie zapłacę, ale nie jestem pewna ile to kosztuje... - wydukała, po czym zaczęła szukać w torebce drobnych, nie chcąc wychodzić na dziewczynę, która żeruje na koledze.
Powrót do góry Go down


Lysander S. Zakrzewski
Lysander S. Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 197
C. szczególne : Atletyczna budowa, veela vibe
Dodatkowo : Ćwierć wil, bezróżdżkowość
Galeony : 2329
  Liczba postów : 1664
https://www.czarodzieje.org/t14380-lysander-s-zakrzewski#381382
https://www.czarodzieje.org/t14410-krysia#381611
https://www.czarodzieje.org/t14413-lysander-s-zakrzewski#381628
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyPon Maj 21 2018, 19:23;

Nie dosłyszałem jej pytania o kiosk, zbyt zajęty wybieraniem jedzenia, a nawet gdybym je usłyszał zapewne starałbym się je pominąć - chociażby po to, żeby nie wzbudzać jej zakłopotania, ani tym bardziej nie ściągać na nas jeszcze większej uwagi, bo ze względu na przed chwilą odstawiony przy stoliku wózek kwiatów ludzie wciąż spoglądali na nas nie do końca ufnie.
Wybrałem dla Marceliny zestaw Happy Meal ze ślicznym kotkiem, po czym widząc jej entuzjazm skierowany w stronę frytek domówiłem jej jeszcze dużą paczkę, zaś sam zdecydowałem się na colę, frytki, BigMaca i zestaw dwudziestu nuggetsów - Marceline mógł zapewne zdziwić mój apetyt, ale w końcu niemal dwumetrowy facet o niewyczerpanym potencjale magicznym potrzebował zdecydowanie więcej energii niż taki (jakże uroczy!) drobiażdżek jak ona.
Wybrałem już wszystkie produkty i zgodnie z prośbą dziewczyny zaznaczyłem białego kotka. Wtedy usłyszałem jej propozycję, na którą zareagowałem jednoznacznie.
- Nawet nie licz na to, że będziesz płaciła - powiedziałem - Zabrałem Cię na przeprosinowy wypad, więc zamierzam odkupić swoje winy.
Nie zamierzałem dać płacić Marceline, szczególnie biorąc pod uwagę, że rzadko używałem mugolskich pieniędzy, które regularnie dawali mi dziadkowie. Nie czekając na jej reakcję wyciągnąłem kartę i uiściwszy odpowiednią kwotę pobrałem numerek. Kierując się w stronę miejsca oczekiwania powiedziałem jej:
- Jak będziesz jeszcze głodna, to w każdej chwili możemy coś domówić.
Czułem się całkiem zadowolony - wszystko wskazywało, że Marceline nie gniewa się już tak bardzo, a na dodatek miałem zaraz dostać pyszną, tłustą szamkę. Byłem w tak świetnym humorze, że nie mogłem powstrzymać się od posyłania dziewczynie wesołego uśmiechu. Niezmiernie dłużące się oczekiwanie na jedzenie wynagradzałem sobie pogawędką z moją towarzyszką.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyWto Maj 22 2018, 11:41;

Owszem, czuła sie tu jak zagubiony Nieśmiałek, który zawzięcie chciałby uciec, ale tak naprawdę nie jest w stanie, bo został przyczepiony do materiału męskiej odzieży. Wbrew pozorom, ona sama nie tkwiła uwieszona na ramieniu Lysandra, a jedynie nie odstępowała go na krok, bo jedyne co mogło pójść nie tak jak powinno, to ewentualne faux pas związane z niewiedzą na temat mugolskiego świata.
- Ooo... - powiedziała z uśmiechem na twarzy, gdy dostrzegła małego kotka i spojrzała na gryffona szeroko otwartymi oczami, jakby chcąc wyrazić niemo zachwyt nad tak ekstremalnie innymi rozrywkami. Czemu w ich świecie nie dawali zabawek do jedzenia? Nie musiałaby wtedy jeść u babci, która niejednokrotnie źle doprawiała swoje potrawy lub - co gorsza - w ogóle tego nie robiła.
- Wiesz - zawiesiła na moment głos, gdy zabronił jej płacić. - Ja, po prostu... Ja... Nigdy nie straciłam punktów, nawet nigdy nie miałam szlabanu, a jeszcze ten Fairwyn budzi we mnie taki lęk, że czuje się cała sparaliżowana, aczkolwiek... - wargi wygięły się przy krótkiej pauzie ku górze i puściła Zakrzewskiemu oczko. Miała nadzieję, że nie wygląda to nieudolnie, wszak sfera jakiegokolwiek flirtu była jej zupełnie obca. - Bardzo ładny warkocz zrobiłeś, więc i tak nie mogę być zbyt długo, prawda? - nie chciała roztrząsać tamtej sprawy, głównie przez wzgląd na jego dziwne zamiłowanie. Niemniej jednak, rudowłosa uwielbiała, gdy ktoś bawił się jej włosami, stąd nikły rumieniec przyozdobił jej blade lico.
- Ty zjesz to wszystko? Naprawdę? - zszokowany wzrok dziewczęcia zawisł na tacy gryffona, gdy wreszcie odebrał jedzenie. Nie wierzyła, że ktoś może aż tyle zamówić, ale w gruncie rzeczy - faktycznie był bardzo wysoki. - Podziwiam, ja nie wiem czy zmieszczę aż tyle... Zresztą, mało istotne. Co to za kartonik, którym płaciłeś? Ja nie mam takiego... - zagaiła skonsternowana, gdyż ci mugole byli dla niej doprawdy cholernie dziwni.
Powrót do góry Go down


Lysander S. Zakrzewski
Lysander S. Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 197
C. szczególne : Atletyczna budowa, veela vibe
Dodatkowo : Ćwierć wil, bezróżdżkowość
Galeony : 2329
  Liczba postów : 1664
https://www.czarodzieje.org/t14380-lysander-s-zakrzewski#381382
https://www.czarodzieje.org/t14410-krysia#381611
https://www.czarodzieje.org/t14413-lysander-s-zakrzewski#381628
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptySro Maj 23 2018, 09:06;

- Nie przejmuj się Fairwynem - prychnąłem lekko okazując moje ambiwalentne uczucia skierowane w stronę nauczyciela - Jest zdziadziałym gburem, ale mimo wszystko w kwestii ocen jest sprawiedliwy, no i raczej względnie nie pamiętliwy.
Zareagowałem na jej oczko zawiadiackim uśmiechem - Marceline bez wątpienia nie miała doświadczenia w flirtowaniu jednakże jej nieporadność była tak urocza, że nie miałem odwagi się zaśmiać. Mało która dziewczyna, nawet jeśli mi się podobała wzbudzała same pozytywne emocje, zaś Krukonka wydawała mi się jednocześnie słodka i niewinna, a przy tym piekielnie inteligentna.
Po chwili otrzymaliśmy w końcu jedzenie, więc podążyliśmy z otrzymanymi tacami w stronę naszego stolika, a ja dopiero wtedy uświadomiłem sobie jak bardzo męczył mnie głód. Zasiedliśmy przy stole, a ja bez pardonowo dobrałem się do jedzenia topiąc pierwszego nuggetsa w sosie słodkokwaśnym.
- Jasne, że dam radę - rzuciłem śmiejąc się cicho - Na moje standardy to mała porcja.
Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że karta płatnicza mogła być dla Marceline lekko frapująca, a dla mnie była czymś normalnym. Wprawdzie nie radziłem sobie z mugolską kulturą tak biegle jak typowy niemagiczny nastolatek, a niektóre trendy odrobinę mnie przerastały, ale takie codzienne rzeczy jak obsługa sprzętu AGD, płatności elektroniczne wydawały mi się czymś łatwym, chociaż nie tak standardowym jak czarodziejskie życie. Mimo wszystko mogłem bez problemu funkcjonować zarówno w hogwarckim półświadku, jak i wśród moich mugolskich znajomych, co było piekielnie komfortowe.
- To jest karta płatnicza - rzuciłem głowiąc się jak to wyjaśnić. Finalnie zdecydowałem się na uproszczoną wersję, nie do końca zgodną z prawdą, ale na tyle jasną i dostosowaną do naszego świata, żeby Marce była w stanie ją pojąć bez żadnego problemu - Gdy nią płacę elektroniczny system wysyła informacje do banku i wtedy oni zabierają pieniądze z mojej skrytki. Dzięki temu nie muszę nosić przy sobie kasy.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyPią Maj 25 2018, 18:35;

- Tylko to był mój pierwszy raz, kiedy straciłam punkty... - jęknęła żałośnie i spuściła nieznacznie wzrok. Lysander zapewne nie wiedział o tym, ale w samym Beauxbatons była prymuską i wierzyła, że osiągnie zawodowy sukces, a teraz - co jeśli odnotują to w jej papierach? Nie mogła jednak wydukać na głos czegoś takiego, toteż wypuściła powietrze ze świstem i wolała skupić się na trochę przyjemniejszych sprawach jak jedzenie, aniżeli wracanie do tego, co było. Logiczne, czyż nie?
Dobrze, że nie wiedziała o tym jak na nią patrzy i, że mają za niedoświadczoną. Nie było to błędne myślenie, wszak Marceline raczej była na tyle nieśmiała, by wykonywała śmielsze gesty w stronę jakiegokolwiek mężczyzny. Bała się piekielnie, że wziąłby ją za wariatkę, ale uśmiech, którym ją obdarzył sprawił, że odetchnęła z ulgą.
Na pewno nie było aż tak źle.
- Standardy? - zdziwiła się, po czym delikatnie wzruszyła ramionami. Nie jadła zbyt dużo, podobnie jak wolała lawirować na pograniczu mniejszych porcji, ale na pewno zestaw, który stał przed nim plasował się w kategorii - ogromny.
- Dlaczego u nas nie ma takich kart? Wszystko byłoby łatwiejsze, nie sądzisz? Mielibyśmy ułatwienie w płaceniu za cokolwiek... Gringott powinien coś takiego rozważyć! - stwierdziła, po czym z zastanowieniem zaczęła przegryzać frytki. Owszem, widziała doskonałą perspektywę na rozwinięcie czarodziejskiej technologii, choć osobiście wolałaby w swojej egzystencji lawirować na zupełnie innych płaszczyznach.
- Wiesz, to miłe z twojej strony, że chciałeś mnie w taki sposób przeprosić - przyznała dopiero po chwili, na moment ignorując swoje rozmyślanie. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że to wszystko mogłoby być prostsze, gdyby pewne rzeczy byłyby bardziej oczywiste. Nie sądziła, że Lys mógłby zwrócić na nią uwagę, a mało tego, że mogłaby mu się podobać, bo przecież uchodziła za typowego mruka i przeciętniaka, a nie za dziewczynę, na którą ktoś taki jak Zakrzewski spojrzałby dłużej niż ułamek sekundy. - Ale tak szczerze, warto było się zakładać?
Powrót do góry Go down


Lysander S. Zakrzewski
Lysander S. Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 197
C. szczególne : Atletyczna budowa, veela vibe
Dodatkowo : Ćwierć wil, bezróżdżkowość
Galeony : 2329
  Liczba postów : 1664
https://www.czarodzieje.org/t14380-lysander-s-zakrzewski#381382
https://www.czarodzieje.org/t14410-krysia#381611
https://www.czarodzieje.org/t14413-lysander-s-zakrzewski#381628
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptySob Maj 26 2018, 14:07;

Nieszczególnie zdziwiło mnie oświadczenie Marceline a propos dotychczasowego nietracenia punktów. Pozostało mi tylko uśmiechnąć się do niej krzepiące i rzucić:
- Pierwszy raz zawsze jest najgorszy, potem już będzie z górki!
Widząc, że moje słowa niespecjalnie ją przekonują zastanowiłem się (rzecz jasna nie przerywając jakże wciągającego wcinania), po czym dodałem:
- Gwarantuje Ci, że za dziesięć lat nie będziesz pamiętać większości punktów, które zdobyłaś, a straty będziesz wspominać ze śmiechem - powiedziałem bazując na swoim doświadczeniu. Marceline nie musiała wiedzieć, że gdy byłem dzieckiem i masowo traciłem punkty przez niepanowanie nad swoją mocą to przejmowałem się tym stokroć bardziej niż ona teraz. Po latach wydawało mi się to śmieszne, ale wtedy strasznie to przeżywałam.
Znowu się zaśmiałem słysząc jej uwagę na temat standardów.
- Kiedyś założyłem się z Serkiem, że zjem trzynaście BigMaców - rzuciłem wskazawszy na stojącego przede mną burgera, po czym niemalże od razu wziąłem gryza zupełnie nie przejmując się faktem, że jem naprzemiennie kanapkę, nuggetsy i frytki w sposób, który bez wątpienia nie jest szczególnie elegancki- Zjadłem. Ale byłem po tym tak cholernie chory, że nawet w swojej szczytowej nieodpowiedzialności nie byłbym w stanie zrobić tego ponownie.
Gdy usłyszałem wzmiankę o zakładzie od razu zaświeciły mi się oczy - trudno powiedzieć czy ta cała farsa bardziej mnie bawiła, czy wzbudzała we mnie coraz to mocniejsze poczucie rywalizacji. Bez wątpienia zakład był dla mnie ważny i pozwalał pozostawać mi w centrum uwagi z innego powodu niż mój ładny pysk, do którego śliniły się dziewczyny.
- Jasne, że warto - rzuciłem udając oburzenie - Za dwa miesiące skończę staż i będę statecznym pracownikiem Ministerstwa Magii, to ostatnia okazja, żeby zrobić coś takiego.
Powrót do góry Go down


Marceline Holmes
Marceline Holmes

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1207
  Liczba postów : 1162
https://www.czarodzieje.org/t15095-marceline-holmes
https://www.czarodzieje.org/t15273-sow
https://www.czarodzieje.org/t15094-marceline-holmes
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyNie Maj 27 2018, 21:39;

- Każdy pierwszy raz jest ponoć najgorszy... - rzuciła nieświadomie, po czym przygryzła dolną wargę. - To znaczy... Tak mówią... - jęknęła jeszcze, by czasem nie pomyślał, że wie coś na ten temat. Do tej pory raczej nie przeżywała brutalnie czegokolwiek, toteż wolała nie myśleć o ewentualnościach związanych z jakąkolwiek przykrością. W tej jednej chwili musiała zdać się na Lysandra, by mu zaufać i uwierzyć w to, co uleciało spomiędzy jego wargi bynajmniej - nie był to fragmentów nuggetsów, frytek czy burgera! Chodziło o sentencje, w których zapewniał ją, że zapomni o tej nietypowej sytuacji, gdzie oberwowała od Edgara. Całe szczęście, że runy nie były jej potrzebne do czegokolwiek i nie musiała się na nich pojawiać.
- Kto to Serek? - zapewne zaraz się okaże, że zna tego osobnika, aczkolwiek wolała nie umiejscawiać przy żadnej ze znanych jej person pseuodnimu, a raczej określenia, którego użył Lysander. Holden? Leo? Gumochłon? Wzruszyła lekko ramionami i wsłuchała się w słowa chłopaka, a jego apetyt zadziwiał ją do tego stopnia, że mimowolnie ujęła dłoń gryffona i parsknęła śmiechem. - Zwolnij, bo nie znam się na reanimacji, a nie mogę używać tu zaklęć, bo mi zabroniłeś... - posłała mu delikatny uśmiech, który przyozdobił jej karminowe wargi. Wierzyła, że nie powinna przekraczać pewnej granicy, ale nawet jeżeli Lys nie używał na niej swoich zdolności wili - ona je podświadomie wyczuwała. Lubiła go w końcu, znała sekret (o ile można tak było powiedzieć), jednak nie zamierzała robić z tego szumu, bo wiedziała, że nie wykorzysta na niej w parszywy sposób uroku.
- Ze mną też się założysz? - zagaiła nagle, a potem zastanowiła się nad sensem ów pytania. Była raczej zdystansowana i uchodziła za dziwoląga, a pomysł na nagrodę? Nie wpadłaby na niego przez kilka najbliższych godzin, poza tym - nie chciała być jak ta jego szurnięta znajoma. - Chociaż może jako grzeczna studentka powinnam nie składać takich propozycji przyszłemu pracownikowi Ministerstwa? - nieudowolnie próbowała wybrnąć z własnego pomysłu i jedyne co pozostawało - to wiara, że Zakrzewski tego nie podchwyci.
Powrót do góry Go down


Lysander S. Zakrzewski
Lysander S. Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 197
C. szczególne : Atletyczna budowa, veela vibe
Dodatkowo : Ćwierć wil, bezróżdżkowość
Galeony : 2329
  Liczba postów : 1664
https://www.czarodzieje.org/t14380-lysander-s-zakrzewski#381382
https://www.czarodzieje.org/t14410-krysia#381611
https://www.czarodzieje.org/t14413-lysander-s-zakrzewski#381628
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptySro Maj 30 2018, 20:21;

Parsknąłem śmiechem slysząc jej uwagę dotyczącą pierwszego razu - nie dlatego że bawiło mnie jej dziewictwo czy nie-dziewictwo, ale raczej fakt, że tak bardzo próbowała się wymówić, jakby posiadanie partnera seksualnego było czymś zdrożnym. Jej nieśmiałość (czy też może zawstydzenie) wydawały mi się w tej sytuacji piekielne urocze.
- Bastian Lenz - rzuciłem - Mój najlepszy przyjaciel, poznaliśmy się jeszcze w Trausnitz.
Nie zamierzałem jej tlumaczyć etymologii pseudonimu Szwajcara, bo nie była szczególnie interesująca - każdy kto go znał wiedział o jego narodowej dumie i bezgranicznej pogardzie do Szwabów, zwanych przez niego Niemiaszkami.
Nie zamierzałem się kłócić - na jej prośbę delikatnie zwolniłem z jedzeniem, bo chociaż wiedziałem, że raczej się nie zakrztuszę to jej spokój i komfort podczas tego spotkania były dla mnie ważniejsze niż moja własna niepohamowana potrzeba wchłaniania każdej ilości pokarmu. Z tego samego powodu bardzo mocno pilnowałem, żeby mój urok nie wymknął mi się spod kontroli.
- Zależy na ile jesteś gotowa ryzykować - odparłem na propozycję zakładu puszczając dziewczynie oczko. Znała mnie już na tyle, że wiedziała, że ryzyko i adrenalina są w moim wypadku konieczne do szczęśliwego egzystowania, a mimo calej mojej sympatii do Marceline raczej nie posądzałem jej o jakiś wyjątkowo ryzykowny zakład.
Po długiej rozmowie nasze pełne jedzenia tacki dziwnie opustoszały, lecz mimo to jeszcze dłuższą chwilę pozostaliśmy na naszych miejscach. Nie pozostawało mi nic innego jak zaproponować Krukonce odprowadzenie - po chwili wyszliśmy z knajpki starajac się nikogo nie staranować naszym wózkiem.

/zt
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyPon Mar 02 2020, 00:25;

@Shawn E. Reed


Przepadł. Nie mogła go znaleźć, chociaż o kilkunastu dni szukała. Porzucił swoją szkolną karierę przyszłego Pana Profesora, co wcale jej nie zaskoczyło, ale i nie sprawiało jakieś radości. Nie znali się wybitnie, ale wiedziała, że mieli między sobą jakąś nić porozumienia i znajdą wspólny język. Dlatego właśnie musiała porozmawiać z Shawnem, a nie kimś innym. Obcym, a znajomym. Siedziała na łóżku Filina, pochłonięta lekturą, gdy w okno zastukało ptaszysko. Podniosła się zaskoczona, nie podejrzewając, że do nóżki przywiązana może karteczka z charakterem pisma, który poznałaby wszędzie. Uśmiechnęła się pod nosem, prostując głowę i zaciskając pergamin w pięści, wsunęła wolną dłoń w kieszeń, wzdychając.
Zerknęła na zegarek. Nie mówiąc swoim dobroczyńcom, kiedy wróci, wsunęła na ramiona płaszcz i złapała za torebkę, wychodząc z mieszkania. Zbiegła po schodach, mając teoretycznie olbrzymi zapas czasu, a w praktyce bojąc się, że odnalezienie wybranego przez niego miejsca spotkania okaże się jakąś katorgą. Nie miała pojęcia, dlaczego Reeda wywiało poza bezpieczne granice magicznego świata, jednak na pewno nie omieszka zapisać. Teleportowała się z trzaskiem — dwa razy właściwie, nim dotarła do miejsca łączącego dwie odmienne, a jednocześnie te same rzeczywistości, aby przy pomocy starego przejścia w dziurawym kotle, znaleźć się w nieznanym. Rozejrzała się dookoła, a karmelowe ślepia z drobną obawą pochłaniały uroki muglskiego świata. Było już ciemno, zbliżał się wieczór, a jednak rozświetlone latarnie i wysokie wieżowce z tysiącami okien sprawiały, że było widno niczym za dnia. Kolorowe witryny sklepów kusiły nieznanym, a jedyne co Nessa zauważyła to fakt, że po odchyleniu głowy do tyłu, żadnych gwiazd nie było widać. Uniosła na chwilę brew, kręcąc głową i ruszając do przodu, pytając po drodze jakiegoś przypadkowego człowieka o wskazówkę, jak dotrzeć do wybranej przez niego restauracji. Dostrzegając znajomy szyld, zatrzymała się sklep wcześniej, widząc swoje odbicie w lustrze. Subtelny makijaż podkreślał oczy, jednak czegoś brakowało. To nie była kobieta, do której chciała wrócić. Zbyt grzecznie, mało wyraźnie. W uszach zabrzmiał wtedy znajomy głos, na który uśmiechnęła się pod nosem, sięgając do torebki. Wygrzebała z niej czarny przedmiot, zdejmując nakrętkę i wysuwając czerwoną szminkę, którą maznęła usta.

- Nie zapomnij o czerwieni, Lanceley. - powtórzyła cicho rozbawiona, sięgając jeszcze ręką do góry, aby uwolnić rude pukle z uścisku wstążki, która trzymała je zebrane w wysokiego kucyka. Potrząsnęła głową, pozwalając im rozsypać się w chaosie i westchnęła, przewieszając torebkę przez ramię, ruszając do tego całego McDonalda.
Odgłos jej obcasów z łatwością roznosił się po sali, a wzrok ignorował wszystko poza poszukiwaną przez siebie personą. Trudno było go z kimkolwiek pomylić, więc gdy tylko znalazła się na piętrze, pokonując schody — gdzie było mniej ludzi niż w szaleńczych kolejkach na dole, zaraz go dostrzegła. Zmierzyła go wzrokiem, bezceremonialnie podchodząc i kładąc torebkę przewieszoną przez oparcie krzesła, aby zacząć odpinać guziki czarnego płaszcza.

- Dobry wieczór Profesorze. - rzuciła zaczepnie, zadziornie, jak na prawdziwą ślizgonkę przystało. Być może nawet z odrobiną kpiny, chociaż była to kwestia dyskusyjna, bo przecież darzyła go sympatią w jakiś sposób. Przesunęła spojrzeniem po jego twarzy, zsuwając z siebie odzienie wierzchnie i odłożyła je na bok, zajmując krzesło naprzeciw niego. Założyła nogę na nogę, siadając wygodnie i wyciągnęła rękę, aby sięgnąć sobie jego napój. Potrząsnęła, zadowolona, że była jeszcze połowa. - Ukrywasz się przed ministerstwem czy znudziło Ci się machanie różdżką, Shawn? Muszę przyznać, trudno Cię znaleźć, gdy tego nie chcesz. A jednak siedzisz tu ze mną. Czym sobie zasłużyłam na ten zaszczyt?
Przekręciła głowę w bok, posyłając mu pytające spojrzenie i wsuwając słomkę do ust, aby się napić, uśmiechnęła się w charakterystyczny dla siebie sposób.
Powrót do góry Go down


Shawn E. Reed
Shawn E. Reed

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 752
  Liczba postów : 1197
https://www.czarodzieje.org/t13596-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t13600-wrona-shawna
https://www.czarodzieje.org/t13601-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t19478-shawn-e-reed-dziennik
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyWto Mar 03 2020, 00:48;

Przepadł? Czy może ulotnił się, pozostawiając po sobie jedynie cichy, nieobecny dom, parę lokali i opuszczony gabinet? Nikt nie otrzymał od niego żadnej wiadomości, nikt nic nie wiedział. Czy umarł? Czy dopadli go, zabili, zamordowali, poćwiartowali? Czy może odwrotnie, jest poszukiwany przez Ministerstwo, ukrywa się?
Zostawił za sobą wszystkich, których znał. Nikt nie był dla niego na tyle wart, by miał się w tej chwili do niego odzywać, oznajmiać mu o swym odejściu. Bo co miałby powiedzieć? Że świat magii jest pełen gówna i musi się odizolować od społeczności idiotów i zatwardziałych konserwatystów, nie potrafiących uświadomić sobie jak zmienia się świat?
Reed jako czarodziej półkrwi był pomiędzy oboma światami i potrafił dość zdrowo ocenić, gdzie czułby się bardziej komfortowo. Dlatego też znikł w tłumie nic nie znaczących mugoli, którzy pochłonięci byli smartfonami i ciągłym rozwojem.
Nie wyzbył się jednak czarodziejskiego świata w stu procentach. Wciąż „podsłuchiwał” co się działo w tym malutkim półświatku i tak też natrafił na informację o poszukiwanie go przez pewną rudowłosą dziewczynę, z którą dzielił parę wspólnych wspomnień, w jego opinii przyjemnych. Dlatego też, gdy nastał odpowiedni moment, napisał list i jej wysłał, z miejscem ich spotkania. Spędzał w nim wiele wolnego czasu, akurat kiedy był głodny i przyglądał się wszystkim tym ludziom, którzy w jego opinii byli bardziej zaradni od czarodziei i płynęli z falą czasu. Ubrał się w czarny golf, który skutecznie zakrywał jego srebrzystą rękę i skórzane rękawiczki, dopasował do tego również okulary w okrągłych, cienkich oprawkach. Przeczesał włosy do tyłu, magicznie je stylizując. Oprócz tego na wieszaku przy swoim stoliku wisiał jego czarny wełniany płaszcz, w którym trzymał niezbędne mu rzeczy. Czekając na dziewczynę, jadł jedną frytkę za drugą, drugą ręką szkicując coś w szkicowniku.
Chwile później, dziewczyna zmaterializowała się jakby znikąd, witając go w swoim charakterystycznym stylu. Shawn nie oderwał wzroku od kartki, dopóki nie skończył kreślić. Odłożył ołówek i podniósł wzrok na wyróżniające się usta rudowłosej, następnie na jej niemal czarne oczy. Nie odpowiedział na przywitanie, dając jej bez słowa odmowy spróbować jego napoju.
- Niczym. Miałem po prostu… kaprys – uśmiechnął się lekko, po czym dodał: - dobrze cię widzieć, Lanceley. – Nie wiedział czy od razu przejść do sedna, czy najpierw nawiązać zwykły dialog. Podrapał się po policzku, po czym instynktownie powędrował ręką do kieszeni z paczką papierosów. Zatrzymał ją w połowie drogi, przypominając sobie w jakim miejscu był.
- Stało się coś w twoim życiu wyjątkowego, odkąd zniknąłem? – Zapytał, niechętnie przyznając przed samym sobą, że coś go to interesowało. Wziął ostatniego gryza burgera, po czym zgniótł papierek i dyskretnie zdematerializował go zaklęciem.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyWto Mar 03 2020, 19:58;

Przechodząc przez zatłoczoną restaurację, obserwowała mugoli. Każdy pochłonięty dziwnym, świecącym prostokątem z ruchomymi obrazami i ze słuchawkami na uszach. Nawet matki z małymi dziećmi dostrzegały czubek własnego nosa, nie to, że ich pociecha podnosi i zjada właśnie frytkę z ziemi. Uczęszczała na zajęcia z mugoloznawstwa, jednak wciąż świat ten skrywał przed czysto krwistą czarownicą tysiące tajemnic, rozwiązań, których nawet nie była sobie w stanie wyobrazić. Chociaż nie miała zbyt wielu okazji do przebywania w niemagicznym Londynie, zawsze była pod wrażeniem ich mieszkańców, bo przecież magia była olbrzymim ułatwieniem. Zmieniała codzienność, rozwiązywała problemy, które w tym świecie nadal pozostawały tymi bez wyjścia. Minęła jakiegoś chłopaka, pokonując kolejne stopnie, słysząc stukot własnych obcasów. Zapach jedzenia był na tyle intensywny, że pomimo zjedzonego posiłku przed wyjściem, nabrała ochoty na przekąskę. Jakaś grubsza Pani w bluzie gwiazdki trzymała doskonale wyglądające lody. Cień rozbawienia przemknął przez czerwone wargi, gdy skarciła samą siebie. Nie przyszła tu kosztować rzeczywistości, do której nie należała. Karmelowe ślepia przesuwały się więc po twarzach gości lokalu, dostrzegając wreszcie cel.
Nie była wścibska, nie wpatrywała się w jego dzieło, zamiast tego pozbywając się wierzchniego odzienia i zajmując miejsce. Przesunęła po nim spojrzeniem dość bezczelnie jak zwykle zresztą. Nie wiedziała, czy bardziej zaniepokojona, czy zaintrygowana. Prychnęła na słowo "kaprys" z niedowierzaniem, zgarniając rudy lok za ucho i trzęsąc w dłoni ukradzionym napojem. No tak, doskonałe wytłumaczenie na rzucenie swoim życiem w śmietnik. Hipokrytka, sama nie była lepsza, co właściwie rozbawiło ją jeszcze bardziej. Coraz więcej skaz na perfekcyjnym obrazie, który sobą reprezentowała przez ostatnie dziesięć lat. Odwzajemniła spojrzenie, zaspokajając pragnienie.

- Tęskniłeś za mną Reed, że zdecydowałeś się na spotkanie ze mną? Ciebie też. - w głosie rozbrzmiała ciekawość, której nawet nie próbowała maskować. Wyrosła od czasu, gdy mieli okazję swobodnie rozmawiać i już chyba w żaden sposób jej nie onieśmielał tak, jak dawniej. Nie był też nauczycielem, więc nie musiała się martwić ogólnym brzmieniem ich konwersacji. Zresztą, kto by ich znalazł w mugolskim fast foodzie w centrum Londynu? Obserwowała jego ruchy, samej mając ochotę zapalić, jednak znak na drzwiach zabraniający nikotyny w lokalu świecił niczym Lumos. Bo czego innego mógł szukać po kieszeniach? Ewentualnie tego dziwnego urządzenia, które odbierało im możliwość realnej oceny rzeczywistości dookoła. Jego pytanie sprawiło, że odstawiła napój, przesuwając go palcem w jego stronę i odwróciła głowę w stronę okna, patrząc na tętniące życiem ulice, zlewające się ze sobą samochody i kolorowe witryny sklepów. Nie bardzo wiedziała, jak powinna odpowiedzieć.
- Umarłam. - odparła w końcu ze spokojem, krzyżując ręce na wysokości piersi, opierając jednocześnie się nimi o stół. Do czarnej, gładkiej bluzki przypięta była ozdobna broszka. Nessa odwróciła głowę w jego stronę, odszukując jego spojrzenia i samej mając problem z decyzją, czy lepszy byłby dialog, czy może powinna przejść do rzeczy. - Nie nazwałabym tego niczym wyjątkowym. A co się stało w Twoim życiu, że postanowiłeś zrezygnować z jego dotychczasowej odsłony? Brakuje mi Twojej ciętej riposty w korytarzach Shawn. Chociaż z drugiej strony, nie wisi teraz nad nami regulamin.
Westchnęła, dostrzegając jednak dobre strony ten sytuacji, zwłaszcza w kontekście tego, czego od niego chciała — poza atencją dzisiejszego wieczora, oczywiście.
Powrót do góry Go down


Shawn E. Reed
Shawn E. Reed

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 752
  Liczba postów : 1197
https://www.czarodzieje.org/t13596-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t13600-wrona-shawna
https://www.czarodzieje.org/t13601-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t19478-shawn-e-reed-dziennik
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyWto Mar 03 2020, 20:50;

Mugolski świat od zawsze był czymś niezrozumiałym dla czarodziei. Ich technologia, rozwój technologiczny był czymś zbyt ciężkim do pojęcia dla magicznego świata, w którym takie przedmioty nie są w stanie funkcjonować. Przynajmniej obecnie, gdyż nikt z obecnie żyjących czarodziei nie starał się uzyskać magiczny odpowiednik prądu, który mógłby zrewolucjonizować świat. Zamiast tego postęp postępował powoli, a Reed tracił zainteresowanie światem, który w teorii powinien zachwycać.
Dla niego zaś, świat mugoli nie był skomplikowany, wszystko było jasne i zrozumiałe. Było tak, dlatego, że wychował się w rodzinie pół krwi, dodatkowo jego matka, mugolka była zamożną kobietą, która często wolała matczyną miłość zastąpić nowinkami technologicznymi, co sprawiło, że Shawn nie był nigdy nieświadomy tego, jak wyglądał świat.
Nessa zaś była jedną z nielicznych mu osób, do których wracał myślami, odkąd opuścił Dolinę Godryka i zniknął bez śladu. Relacja, jaką zbudował z rudowłosą nie była jakoś szczególnie zażyła – była luźna i otwarta, co jednocześnie tak podobało się mężczyźnie i pociągało, sprawiało, że nie był nią zmęczony, jak to często się zdarzało z innymi ludźmi, których napotykał na swojej drodze. Dodatkowo, mimo wszystko, Shawn posiadał tą paskudną cechę, czyli dużo lepiej i chętniej rozmawiał z osobami, które mu się nadzwyczajnie podobały. Potrafił nawet znieść ludzką głupotę i swoje cięte odzywki zakamuflować zbyt mądrymi określeniami, byle tylko móc korzystać z walorów estetycznych drugiej osoby. Z Nessą było inaczej, bo łączyła ona oba ważne dla niego elementy – niesamowicie przyciągała jego spojrzenie oraz potrafił z nią rozmawiać, nie czując w duchu zażenowania.
Uśmiechnął się nieznacznie na prychnięcie i popił Coca Colę, krzywiąc się na smak wodnistej cieczy. Cóż, Shawn nie zgodziłby się z jej tezą, jakoby to było zmarnowanie swojego życia, odrzucenie go. Wśród mugoli czuł się niemal jak pustelnik, ale też nie było mu źle – wręcz przeciwnie, gdyby tak było to by wrócił. Nie wracał, bo było mu nieporównywalnie lepiej.
- Nie nazwałbym tego tęsknotą. Poprawniejszym stwierdzeniem byłoby… że sobie o tobie przypomniałem. To, że mnie nie widzisz, nie znaczy, że kompletnie nie wiem co się dzieje w twoim świecie, Ness. Wydawało mi się, że czegoś ode mnie potrzebujesz, ja za to jestem człowiekiem z natury ciekawym. – Uśmiechnął się, po czym kontynuował – dlatego też, wysłałem ci list, chcąc się dowiedzieć z jaką sprawą chcesz się do mnie udać. Co też było dobrym pretekstem, by znów spojrzeć w twoje oczy. – Sztuczna teatralność niemal wylewała się z jego ust, Shawn zaś ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Brak kontaktu z kimkolwiek wcale nie stępił jego sarkastycznego języka, zaś on poczuł nową przyjemność z niedojrzałych odzywek, które prędzej pasowały do studentów Slytherinu, niż prawie trzydziestoletniego byłego nauczyciela.
Nieco zaskoczyła go odpowiedź rudowłosej, nie wiedząc co miała na myśli. Umarła? W sensie wewnętrznym, czuła się teraz pustą powłoką, egzystującą bez skonkretyzowanego celu?
- Cóż, widocznie różnią się nasze definicje śmierci, skoro twierdzisz, że twoja niezwykle metaforyczna śmierć nie jest niczym „wyjątkowym”. Często „umierasz”? Jeśli tak, to ile żyć ci jeszcze zostało? - Zapytał, nie ukrywając lekko kpiącego uśmiechu, do którego mogła być przyzwyczajona z jego usposobienia, kiedy był jeszcze nauczycielem.
- Zwyczajnie postanowiłem się ulotnić. Nikt nie był mi potrzebny, ja nie byłem potrzebny nikomu i czułem, że tak będzie dla mnie lepiej. I zgadnij co, miałem rację. – Uśmiechnął się. – Cóż, skoro już na siebie trafiliśmy, skorzystajmy z tej okazji i może będziesz miała dość mojej ciętej riposty na następne dziewięć żyć, o ile tyle ci zostało, Ness. – Wspomnienie regulaminu rozbawiło go – nie żebyśmy, się do niego dostosowywali. Ale skoro już o tym powiedziałaś, chcesz jakoś to wykorzystać? Nie ma nad nami żadnej zasady, reguły, która określałaby, jak masz się w obecnej sytuacji zachować. - Rzucił zalotnie, odkrywając rząd równych, białych zębów, błyszczących w świetle.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptySro Mar 04 2020, 00:03;

Zawsze odrobinę zazdrościła tym, którzy mieli o tym świecie większe pojęcie. Niezależnie jak dumni i bogaci byli przedstawiciele rodów ze skoroszytu, przedstawiających jedynie błękitną krew, zawsze na tle pozbawionych ułatwień mugoli wypadali na leniwych i mało zaangażowanych. Nigdy nie mogła pozbyć się tego wrażenia, które podczas przebywania poza bezpieczną strefą się tylko potęgowało. Raz jeszcze pozwoliła sobie na odwrócenie wzroku od twarzy Shawna, aby przesunąć karmelowymi oczyma z odrobiną zaintrygowania po stoliku znajdującym się niedaleko, gdzie dziecko bawiło się przenośną konsolą, a Nessa nie mogła wytłumaczyć sobie, czym ten diabelski przedmiot był. Głos towarzyszącego jej mężczyzny sprawił jednak, że powróciła do niego uwagą.
Leniwie przesuwała spojrzeniem po jego twarzy, oczach, ustach, szyi i ramionach. Ciężko było ocenić po kamiennym wyrazie twarzy ślizgoni, co takiego chodziło jej po głowie lub jaki był cel jej działań. Słuchała po prostu, nie wpadając mu w słowo. Rozmowa z nim zawsze była przyjemnością, swoistym wyzwaniem. Tworząca się pomiędzy nimi nić rywalizacji nie była jednak toksyczna, nadawała smaczku. Zbyt wiele razy zostawiano ją z tyłu, aby w ogóle brała pod uwagę myśl o tym, że mogła pojawiać się w jego głowie w chwilach, gdy nie mieli ze sobą styczności. Nigdy nie byli blisko, poza bladym wspomnieniem nie łączyło ich absolutnie nic. A jednak wybrała jego, fatygując się, aby odnaleźć go w miejscu, w którym tak łatwo mogła się zgubić. Ostatnie wydarzenia sprawiały jednak, że zaczynała wierzyć w teorię o tym, że aby się odnaleźć, trzeba było najpierw się zagubić. Ruchem głowy odrzuciła włosy na plecy, unosząc nieznacznie kąciki ust. Była młodsza od niego, zapewne głupsza i mniej doświadczona, jednak nigdy nie czuła wstydu czy problemu z rzuceniem mu w konwersacji wyzwania, a on był jedną z niewielu osób, które nie ulegały jej presji. Przecież zawsze dominowała.

- Ładniej by brzmiało, gdybyś po prostu tęsknił i się do tego przyznał. - rzuciła zaczepnie, puszczając mu oczko i pozwalając sobie na chwilę niewinnego flirtu i rozbawienia, które wywołał. Zaraz jednak stuknęła czerwonymi paznokciami o blat białego stołu, obserwując tkwiący na nim kubek. - W moim świecie czy w magicznym świecie? Bo zaraz pomyślę, że mam cichego wielbiciela. Intuicja Cię nie myli, potrzebuję od Ciebie pewnej.. Przysługi, jednak o tym za chwilę. A może się gdzieś śpieszysz?
Uniosła na chwilę brwi, pytając, chociaż w ogóle nie brała tej opcji pod uwagę, rozluźniając dłonie z piersi i przenosząc je na kolana. Jej spojrzenie jednak wcale nie uciekało od spojrzenia siedzącego naprzeciw Shawna.
- Brakowało mi tej Twojej "uroczej" strony Reed. Dobrze wiedzieć, że sobie radzisz. - zaczęła, posyłając mu krótki, nieco ironiczny uśmiech, zaraz jednak zaciskając usta. Wciąż miał w sobie wiele z lat bycia największym łobuzem, co? Była prefektem naczelnym, a obrazy sporo plotkowały, jednak nie zamierzała się zdradzać z posiadanych przez siebie informacji. Zamiast tego zaśmiała się, kręcąc głową. Czyżby wiedział? Może Beatrice mu powiedziała, przecież się kumplowali. - Przeznaczenie płata figle, wiesz? Całe życie myślisz, że urodziłeś się wilkiem. Wiesz, liderem i samcem alfa, który ma przewodzić stadu i patrzeć na dobro ogółu, nie na swoje. A potem okazuje się, że jedno zaklęcie ujawnia drzemiącego w Tobie kota, samotnika i egoistę. Nagle wszystko staje się jasne, a Ty sobie uświadamiasz, że nieważne, że umarłeś wczoraj — dziś będziesz żył, co wciąż zostało Ci osiem szans, a do tego zawsze spadasz na cztery łapy.
Wcześniej nawet nie lubiła kotów. Nie podejrzewałaby nigdy w życiu, że jej zwierzęcym opiekunem jest jeden z nich i to z tych cwańszych gatunków. Nie mogła traktować tych zmian w życiu jak coś wyjątkowo. W obecnej chwili, gdyby tylko taka myśl przeszła przez jej umysł i zamknęła w klatce wszystkie pozostałe, rozpadłaby się na tysiące kawałków. Umarła w dużo brutalniejszy i bezpośredni sposób, jednocześnie wykrzesując z popiołów inne wartości, których nadal nie poznała.
- Jesteś tu szczęśliwy? - zapytała ni stąd, ni zowąd, przesuwając spojrzeniem ze stołu na jego oczy, szczerze zainteresowana. Był pomimo wszystko czarodziejem i ta świadomość nigdy w nim nie uśnie. Jej zdaniem nie mógł nigdy do końca należeć do świata, gdzie magia była sekretem. Uniosła brew, zaskoczona, co mógł dostrzec na drobnej buzi. - Ze wszystkich ludzi, Ty akurat nigdy mnie nie zdrabniałeś. Możesz być odrobinę wrednym i specyficznym facetem, ale to nie znaczy, że skoro poświęciłam swój cenny czas na szukanie Ciebie, to będę miała tak łatwo dość. Zwłaszcza że jak mądrze zauważyłeś, mogę coś chcieć. Tak naprawdę mój Drogi, to nigdy nie było. Po prostu sama sobie je stawiałam, spełniając oczekiwania. Niech się więc dzieje, co chce.
Westchnęła, przyglądając mu się z o dziwo dość łagodnym wyrazem twarzy, bo wcale nie miała żal,u czy pretensji o bezpośredniość. Przeciwnie, ceniła sobie jego cięty język, bo przynajmniej nie był skończonym kłamcą — przynajmniej na razie, bo jaki był sens kłamania komuś, kogo praktycznie się nie znało. Jej karmelowe ślepia powędrowały w prawo, a ona wskazała ruchem głowy na siedzącą niedaleko parę.
- Skoro już tu jesteśmy razem, a ten deser w pudełeczku tak ładnie wygląda.. Załatwisz mi takiego, jak się ładnie uśmiechnę? - zapytała bez cienia skrępowania, mając na myśli tutejsze lody z posypkami, bo od samego wyjścia była zaintrygowana. Nie dostrzegła jednak kas, jedynie dziwne przedmioty ze zmieniającym się obrazem i menu w nim zaczarowanym. Jak powiedziała, tak zrobiła, posyłając mu jeden ze swoich magicznych uśmiechów.
Powrót do góry Go down


Shawn E. Reed
Shawn E. Reed

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 752
  Liczba postów : 1197
https://www.czarodzieje.org/t13596-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t13600-wrona-shawna
https://www.czarodzieje.org/t13601-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t19478-shawn-e-reed-dziennik
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptySro Mar 04 2020, 00:56;

Nie zastanawiał się nawet nad myślami, które przemykały w głowie rudowłosej – już po pierwszym spotkaniu wiedział, że nie była osobą, którą łatwo odczytać. Można ją było do tego doprowadzić, aczkolwiek nie należało to do zadań łatwych, a Shawn również nigdy nie miał takiej potrzeby, jak poznanie jej skrytych myśli. Nie miał więc pewności czy się mylił, czy nie. Może by się okazało, że Nessa tak naprawdę była twardsza niż mu się wydawało. Tak czy siak, na płaszczyźnie ciętych rozmów, widział w niej równego przeciwnika, każda ich rozmowa była ciekawa i nie była całkowicie o niczym. A nawet jeśli, wydawało mu się, że szybko by znaleźli jakiś temat, wykorzystując chociażby otoczenie, w jakim by się znajdowali.
Dla Reeda była to dość zabawna relacja. Był świadomy, że dla Lanceley ich znajomość mogła być bardzo powierzchowna, niemalże nieistotna, lecz dla Shawna – jedna z lepiej poprowadzonych i głębsza. Mężczyzna nie słynął z wielu znajomości, które mógłby traktować jako faktyczne towarzystwo, a nie ludzie, z których korzystał niczym z narzędzi, jako funkcje. Zastanawiało go więc, czego tak bardzo potrzebowała rudowłosa, że aż pofatygowała się, by go odnaleźć. Co on miał, czego nie mieli wszyscy inni, bliżsi jej ludzie?
Przeczesał sobie włosy palcami, układając je lekko do tyłu i wzruszył ramionami.
- Masz rację. Kłamstwa z reguły są piękniejsze, piękniej pachną i osoba nieświadoma tego, że została okłamana czuje się lepiej, niż słysząc prawdę, często pozbawiona szczęśliwego pierwiastka. Cóż, ale tak, jeśli pojedynczą myśl, pojawiającą się raz na kilka dni, można nazwać tęsknotą to owszem, przyznam się. Tęskniłem. – Odesłał oczko, uśmiechając się zawadiacko, po czym przeniósł chwilowo wzrok na paznokcie dziewczyny, następnie wróciwszy w głębie źrenic dziewczyny.
- Interpretację pozostawiam tobie. Może chodzi mi o oba te światy? Przyznasz, że są one bardzo ze sobą połączone. Jeśli mówiąc o cichym wielbicielu, masz na myśli mnie, to mocno zbłądziłaś, Lanceley. Nigdy bym przecież nie ukrywał przed tobą moich uczuć, ale o tym może za chwile, masz przecież do mnie pewną sprawę. Spokojnie, nigdzie nie zamierzam się stąd ruszać. Na razie. – Odpowiedział, bawiąc się gierkami słownymi, coraz bardziej zaciekawiony o czym mówiła Nessa. W czym tak bardzo był on jej potrzebny, że aż pofatygowała się wyruszyć do obcego jej świata.
Odpowiedział jej uśmiechem, na tę zaczepkę, po czym dodał:
- Miło słyszeć, że nie wypadłem z wprawy. – Dawno bowiem z nikim nie rozmawiał, Nessa prawdopodobnie była pierwszą osobą, do której zamienił w tym roku więcej niż dwa zdania.
Następnie wysłuchał całej metaforycznej wypowiedzi Nessy, popijając niewinnie Coca Colę, wciąż za każdym razem wzdrygając się, jak bardzo ten napój był rozwodniony.
- Niby rozumiem, choć szczerze powiedziawszy, to ni chuja. Zresztą, jeśli tutaj metaforą wilka i kota jesteś ty, to uwierz mi, wyjdzie ci na dobre pozostając samotnikiem, pracując na swoje własne szczęście. I nie traktowałbym tego jako śmierć, raczej jako przebudzenie, choć co ja tam mogę wiedzieć, nigdy nie byłem „wilkiem”. - Trochę go rozśmieszała ta rozmowa, w której tak naprawdę nie mógł wiedzieć o co chodzi, czy dobrze rozumiał o co chodzi dziewczynie. Miał nadzieje, że Nessa zamierzała mu jakoś to wytłumaczyć, a jak nie, to trudno.
Nagle przeszli do zupełnie innego tematu, a dokładniej, jego szczęścia. Zastanowił się chwilę, po czym odpowiedział z zamyślonym wyrazem twarzy:
- Myślę, że gdybym nie był, wróciłbym. Ponownie przejąłbym Borgina i Burkesa, wrócił do handlu klątwami i żył dalej, statecznie i bez perspektyw. Jednak jest inaczej, ten świat, z pomocą magii daje mi dużo więcej perspektyw, niż ten drugi. – Odpowiedział, dając jej chwile na przetrawienie jego słów. Świat mugolów był dla niego po trzykroć przyjemniejszy, bo pomimo bardziej zaawansowanej administracji, technologii i tym podobnych, z pomocą odrobiny magii to wszystko staje się dużo prostsze od funkcjonowania w świecie magii.
- Nie zdrabniałem? Na pewno nie zwracałem na to uwagę, ale skoro tobie zapadło to w pamięć, to zachowam dawną „tradycję”, Nessa. No cóż, skoro powoli dochodzimy do sedna, to pozostaje mi jedynie zapytać – w czym więc jestem ci potrzebny? Bo sama już zdementowałaś opcję, w której przyszłaś tylko na odwiedziny.
Kłamcą był, lecz nie w stosunku do niej, nie miał w tym żadnego interesu. Wolał też być z nią szczery, jako jedną z nielicznych mu osób, które jest w stanie znieść.
Podniósł się na jej prośbę i podszedł do jednej z maszyn, gdzie można było samoobsługowo złożyć zamówienie. Kliknął w dwa McFlurry, po czym zapłacił szybko kartą, następnie czekając z numerkiem na odbiór swojego zamówienia. Po kilku minutach był znowu z powrotem przy stoliku z Nessą i spojrzał na nią pytająco, jakby zachęcając ją do wyjaśnienia w końcu, po co w ogóle się spotkali.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptySro Mar 04 2020, 15:34;

W całej swojej inteligencji i talencie magicznym czy to manualnym czuła się niezwykle ułomna na tle relacji międzyludzkich. Zaczynała dostrzegać, że pozbawianie siebie zalet płynących z płci, traktowanie wszystkich na równi i przede wszystkim brak umiejętności dramatyzowania, wyolbrzymiania swoich problemów, nieumiejętność przyznania się do jakichkolwiek oraz właściwego katalogowania ich — rzucały długie cienie na jej relacje z ludźmi. Nie chodziło o to, że nie darzyli jej sympatią — wręcz przeciwnie, często była rozwiązaniem na ich problemy, jednak jak wielu z nich sama mogła z serca nazwać przyjaciółmi, którym może zaufać? Chyba tylko Beatrice i Filina. Uwielbiała w towarzyszącym jej czarodzieju to, że podobnie jak ona — nie był wścibski. Nie oczekiwał od niej niczego, żadnych zwierzeń i po prostu akceptował to, co aktualnie sobą reprezentowała. Niewiele osób dawało jej taki komfort rozmowy jak cięty Reed.
Ona nigdy się nie zastanawiała nad tym, jak nazwać łączącą ich więź. Znacznie miało tylko to, że zwyczajnie spędzanie z nim czasu nie było jego marnowaniem. Wychowywana przez dużo starszych rodziców, przebywająca wśród starszych zwykle znajomych — miała problem z nadawaniem na tych samych falach z rówieśnikami, często ich zwyczajnie nie rozumiejąc. Była przeraźliwie poważna, trochę może nudna. Karmelowe tęczówki raz jeszcze pomknęły po linii jego ust, pnąc się w górę, prosto do tęczówek o barwie głębokiego błękitu, tak łatwo mylącego się z lazurową laguną oceanu i kontrastującą z tym, co sobą reprezentował.

- Wcale nie mam racji, nie są piękniejsze. Gorzka prawda zawsze jest lepsza niż mydlenie oczu. Szkoda tylko, że ludzie tak często o tym zapominają. - podobnie jak on, wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się krótko na wyznanie tęsknoty, unosząc na chwilę brew. Zaraz jednak palcami znów uderzyła o blat stołu, co było jej koszmarnym nawykiem, którego od dłuższego czasu nie mogła się pozbyć. - Więc tęskniliśmy za sobą w podobny sposób. Zastanawiałam się, gdzie tak nagle zniknąłeś z korytarzy zamku.
Nie miała problemu z żadnym słowem, które wypowiadała, nawet jeśli tęsknota mogła sugerować jakąkolwiek intymność. Postrzegała pewne emocje i pragnienia, potrzeby, całkiem inaczej niż większość ludzi, nie widząc w bezpośrednim wyrażaniu sympatii wobec drugiego człowieka powodu do wstydu. Może dlatego żaden chłopak nie mógł sobie z nią poradzić i przegrywał na dłuższą metę, bo miała silniejszy charakter od nich? Ojciec nigdy nie miał syna, wychowując trochę na jego kształt jedyną córkę i wpajając jej do głowy zasady, które zwykle stosowano wobec męskich członków rodzin. Mówił dalej, a ona słuchała z uwagą, analizując każde z wybranych przez niego słów, składających się w inteligentnie brzmiącą całość. Były połączone, jednak czy w sposób umożliwiający ich połączenie na tyle stabilne, aby odnaleźć w nich siebie? Czarodzieje wiedzieli o mugolach, a oni nie mieli prawa dowiedzieć się o magii i nawet ta wszystkim znana reguła wydawała się jej utrudniająca wszystko. Ah ta pewność siebie. - No tak, Twoje uczucia zależą od typu przysługi, której od Ciebie będę chciała, co? O nie mój Drogi, skoro już tu jestem, jesteś na mnie skazany przez najbliższe kilka godzin, bo nawet jak mi odmówisz, to będę używała wszystkich dostępnych argumentów oraz środków, żebyś zmienił zdanie.
Uśmiechnęła się jeszcze dość niewinnie, unosząc dłoń i palcami zgarniając pukle włosów do tyłu, aby pozwolić im rozsypać się na plecach. Była uparta jak osioł, nic dziwnego, że była prefektem naczelnym i miała najlepsze wyniki w całej szkole. Gdy czegoś chciała, trudno było ją powstrzymać czy odwrócić jej uwagę od obranego przez siebie celu. Nie wypadał z wprawy, wciąż miała wrażenie, że to ona ma większy problem z udzieleniem odpowiedzi jemu, niż on jej. Różnice wieku i doświadczenia robiły swoje, jednak na Nessie na szczęście było daleko do poziomu mentalnego rozchichotanych i bawiących się życiem studentek ze szkoły. Głupio było przyznać, ale czuła się odrobinę ponadto, odkąd pamiętała, zapominając jedynie o tych gorszych regułach i zasadach funkcjonowania w społeczeństwie w towarzystwie swoich przyjaciół. Zarówno Beatrice, jak i Fillin potrafili z niej wydobyć te głęboką ukrytą, delikatniejszą naturę.
- To skomplikowana historia, tego wilka i kota. Opowiem Ci innym razem. - westchnęła jedynie, zdając sobie sprawę, że streszczenie całego swojego życia w mugolskiej knajpie wychodziło, jak na razie poza jej umiejętności dzielenia się sobą ze światem. Zawsze miała olbrzymi problem z przyznawaniem się do błędów czy problemów, bo uwielbiała i czuła się lepiej, gdy radziła sobie z życiem sama, mając nad nim całkowitą kontrolę i odpowiedzialność. Im mniej ludzi do siebie dopuszczała, tym mniej ją zostawiało i uwrażliwiało, a wrażliwość była utrudniającą wszystko cechą. - Niechętnie, ale zaczynam myśleć, że faktycznie podejmowane przeze mnie metody i decyzje, a także lista priorytetów były błędne. Muszę się zgodzić, że do Wilka to Ci daleko, Shawn. Twój zwierzęcy opiekun z pewnością byłby bardziej.. Indywidualistą niż stworzeniem stadnym, chociaż uważam, że jeszcze wiele jest w Tobie do odkrycia.
Uśmiechnęła się znów nieco delikatniej niż zwykle, chcąc mu w ten najprostszy sposób pokazać, że niczego złośliwego nie miała na myśli. Była ciekawa, a gdy chciała coś wiedzieć — zawsze pytała, bo przecież nikt w myślach nie będzie jej czytał. Cały czas intrygowały ją podjęte przez niego korki oraz decyzje.
- Nigdy nie jest łatwo wrócić, gdy się coś porzuciło. - zauważyła mimowolnie, unosząc na chwilę brew i posyłając mu intensywne spojrzenie, westchnęła krótko. Jej wzrok przez chwilę w zamyśleniu tkwił w kubku po coca-coli. Jak wyglądało życie bez perspektyw? Nie wiedziała. Zawsze miała plany, napięty grafik, coraz to nowsze wymagania i cele stawianych na jej drodze przez innych. Nie miała nigdy czasu, aby usiąść i się zastanowić, funkcjonować chociaż przez kilka godzin bez konkretnego powodu czy celu. To była chyba kolejna, uświadomiona sobie w nagłej chwili ułomność. Rozejrzała się po otaczających ich stolikach, przyglądała się ludziom, aby ostatecznie spojrzeć za okno i znów na chwilę zatonąć w kolorach pogrążonego w zmroku Londynu. - Jakie masz tutaj perspektywy? Ich.. Ten świat ma wiele kolorów, których nie znam, a jednocześnie mam wrażenie, że ktoś taki, jak ja — wiesz, wychowany w rodzinie niedopuszczającej do siebie osób pozbawionych błękitnej krwi, nigdy nie będzie w stanie ani go poznać, ani do niego należeć.
Zaśmiała się na jego słowa, przecinając palcami powietrze, nieco ostentacyjnie. Nigdy nie przykładała uwagi do tego, jakich przezwisk lub zdrobnień wobec niej używano, jednak zawsze zapamiętywała, gdy ktoś używał jej pełnego imienia. Zwykły figiel umysłu.
- Mów, jak chcesz. Wcześniej chyba po prostu Nessa lub Lanceley bardziej wypadała niż Ness. Oh już nie przesadzaj, miałam też ochotę Cię zobaczyć i to nie tylko to, że czegoś od Ciebie chcę. - prychnęła, wywracając oczyma, bo aż tak egoistyczna nie była. Będąc osobą dość protekcyjną wobec swoich, lubiła wiedzieć, co się u nich działo. Mieć wgląd, zaoferować pomoc — nawet jeśli ktoś taki, jak Shawn, nigdy jej nie potrzebował. A potem jak gdyby nigdy nic, zażyczyła sobie McFlurry z uroczym uśmiechem.
- Dziękuję. - wzięła od niego kubeczek, przyglądając się zawartości i łapiąc za plastikową łyżeczkę. Przesunęła nią po posypce, czując w nozdrzach przyjemny zapach kokosa oraz białej czekolady. Spróbowała odrobinę niepewnie, zaraz jednak żałując, że nigdy wcześniej tego nie jadła. Konsystencja lodów była nieco inna od tych, które mieli w magicznym świecie. Uniosła się nieco, zerkając w jego kubeczek. - Masz ten sam smak? Są pyszne!
Niewiele myśląc, nachyliła się nad stolikiem, opierając się o niego łokciami i ukradła trochę z kubeczka Reeda, dostrzegając ciemną posypkę zamiast jasnej, co było wystarczającym powodem, żeby to zrobić. Ten też był dobry, jednak smakował bardziej orzechami. Przysunęła łyżeczkę do ust, stukając w nie z odrobiną rozbawienia, przyglądając się jego twarzy i pozwalając, aby rudy kosmyk łaskotał ją po szyi.
- Ciekawa jestem, czy bardziej złości Cię, jak tak się znęcam i Ci nie mówię, czy może jednak buduję napięcie i pojawia się tylko niepewność?
Przekręciła głowę w bok, jeszcze chwilę na niego patrząc, po czym grzecznie opadła na krzesło, wracając łyżeczką i zainteresowaniem do swojego kokosowego loda. Nie znaczyło to jednak, że zaczęła go ignorować.
- Szukałam Cię, bo potrzebuję pomocy z magią. I słyszałam pewne plotki odnośnie do tego, jak jesteś w stanie z niej korzystać. Ja wiem, to całkiem.. Duża przysługa. - zaczęła, oblizując wargi z reszty loda i na chwilę zawieszając spojrzenie w przysmaku, aby zaraz jednak wrócić karmelowymi tęczówkami do tych lazurowych. - I potrzebuję do tego Twojego czasu i uwagi.
Powrót do góry Go down


Shawn E. Reed
Shawn E. Reed

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 752
  Liczba postów : 1197
https://www.czarodzieje.org/t13596-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t13600-wrona-shawna
https://www.czarodzieje.org/t13601-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t19478-shawn-e-reed-dziennik
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptySro Mar 04 2020, 20:06;

Głównym grzechem wyższych sfer w opinii Shawna była całkowita ignorancja. Swym podejściem ludzie o błękitnej czarodziejskiej krwi przypominali mu ubogich intelektualnie mugoli-fanatyków religijnych, dla których ich wiara była jedynym wyznacznikiem rzeczywistości i kodeksu moralnego. Podobnie sprawa się miała wśród arystokracji czarodziejskiej, którą Shawn przez długi okres swojego życia generalizował i szufladkował jako zło ostateczne. Tak bardzo był pewien swojego poglądu, że podświadomie zaczął częściej przebywać wśród tego środowiska – w ten sposób poznał Blaithin, Nesse, Beatrice i jak się okazało, życie w szanowanym rodzie, znanym w całej Brytanii pozostawiało za sobą skazę, miało ogromny wpływ na życie człowieka i zarówno mogło wypuścić z swego gniazda słabego, podatnego na wpływy i pysznego osobnika, jak i zahartowanego, dla którego życie wcale nie było tak piękne, jak to się ogólnie rysowało. Tak czy inaczej, w obu przypadkach istniała ułomność, którą było zamknięcie się na świat magii, odbierając sobie dostępu do wiedzy o świecie, wiedzy której żaden czarodziej nigdy nie był w stanie pojąć bez nauk, które mugole opanowali do perfekcji.
Uczucia irytacji i świadomości ignorancji otaczających go ludzi za bardzo kłębiły się w mężczyźnie. Można by rzec, że pośrednio to była jedna z większych przyczyn jego zniknięcia, odejścia od świata magii. Oczywiście nie znaczyło to, że się od niej odwrócił i przyrzekł sobie, że nigdy więcej nie będzie żył jak czarodziej – mu nigdy nie chodziło o magię samą w sobie, a o społeczność, jaka rządziła tym światem.
- Gorzka prawda jest może i lepsza, ale brzydsza. Za to piękne kłamstwo też jest sztuką, musi zawierać się w nim stonowana estetyka, która nie wzbudzi w tobie żadnych wątpliwości. Piękne i dobre kłamstwo nawet przez sekundę nie będzie ci się nim wydawać. Ludzie też wcale nie zapominają o tym co jest moralniejsze. Mają właśnie pełną tego świadomość i to ona właśnie przyczynia się do kłamstwa. Bowiem wchodzą w polemikę z tym stwierdzeniem i często się z nim nie zgadzają, dla nich prawda jest niewygodna, trudniejsza. Mało kto wybiera błotnistą ścieżkę, kiedy zaraz obok może pojechać auto… na miotle. – Stwierdził, przypomniawszy sobie, że dziewczyna nie miałaby pojęcia czym do licha jest „autobus”.
- Myślę, że ty jedyna, nikt nie zwróciłby uwagi na moją nieobecność, nawet mimo swojej obecności w szkole, tak naprawdę byłem nieobecny. – Powiedział, nie kryjąc za tymi słowami żadnego ładunku emocjonalnego. Wrócił do szkoły jako nauczyciel, jednakże szybko zrezygnował z posady. Ostatecznie okazało się, że to nie było to, co chciał w tamtym momencie robić, a nie czuł też jakiejkolwiek przynależności do tych kamiennych murów.
Rozmowy z Nessą były dla niego na ogół odprężające i nie odczuwał też tej jej silnej i niezależnej strony. To znaczy, wiedział, że taka była, jednak nie było to dla niego żadnym problemem. Takie cechy charakteru do niej pasowały i nie wyobrażał sobie Nessy jako pogodnej i nieśmiałej. Potwierdzeniem tych myśli były następne słowa rudowłosej.
- Całkiem zgubne mogą być takie zapewnienia, pobudzają we mnie jedynie chęć zrobienia na przekór i odmówienia z premedytacją, byleby tylko rozkoszować się twoimi staraniami, bym ci pomógł. Ale wracając, to moje uczucia są częściowo zależne od typu przysługi, prawda. Chujowo bym się poczuł, gdybyś tak bardzo zaangażowała się w szukanie mnie, by zaprosić mnie na jakieś kolejne wesele rodziny Dearów, a złożyło się, że jestem jedynym, kto teoretycznie przystałby na taką propozycję. – Zaśmiał się, świadomy nieprawdopodobieństwa takiego scenariusza. Nessa prędzej poszłaby sama niż na siłę szukała partnera, tym bardziej kogoś takiego jak on, kogoś kto w zupełności nie pasował do śmietanki czarodziejskiej. Już wystarczyło wesele innego Deara, kiedy to był jako towarzysz Beatrice – nieustannie wyczuwał skrzywione spojrzenia na niego i ciche pomruki, zastanawiające się skąd on się tam znalazł.
Przyglądał się z ciekawością każdemu ruchowi dziewczyny, a następnie analizował każdy cal opadających kosmyków włosów. Były dość imponujące, jej krwiste włosy za każdym razem wydawały mu się dziwnie przyciągające i ponadprzeciętnie estetyczne, mimo że gdyby spojrzeć z dystansem, były to normalne, długie i rude włosy.
Przytaknął od niechcenia, pozostawiając w odmętach umysłu historię o kocie i wilku, nie zakładając, że jeszcze kiedyś do tego wrócą. Raczej o tym zapomną, dlatego też nie zaangażował się w analizę słów dziewczyny, które mogły za sobą kryć coś poważnego. Skoro sama nie chciała mu powiedzieć, a było to na tyle skomplikowane, że nie dało się o tym szybko powiedzieć, to wolał o tym nie myśleć.
- Myślę, że mnie przeceniasz, Lanceley. Może jest i trochę do odkrycia, lecz nie ma co się nastawiać pozytywnie co do tych odkryć, które mogłyby cię poważnie zawieść. – Odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie uważał się za człowieka godnego uwagi. Czuł się z tym też dobrze, mógł się skupić na sobie i żyć w swoim niechlujstwie i marnotrawstwie czasu, który uciekał mu przez palce. Zauważył uśmiech Nessy i odwzajemnił się tym samym, lekko odsłaniając zęby i znów przypadkowo sięgając ręką po paczkę papierosów, co spuentował tylko cichą „kurwą”.
- A tutaj akurat się z tobą nie zgodzę, w każdej chwili byłbym w stanie wrócić do twojego świata, naszego. Powkurwiałbym się, ale tak, mógłbym. Więc jeśli jednym z punktów twojego przyjścia tutaj było przekonanie mnie do powrotu, masz to już za sobą. - Stoczył walkę z rudowłosą na spojrzenia, odwróciwszy wzrok dopiero po chwili, kiedy Ness już to zrobiła.
- Myślisz tak, bo twoja wspaniała rodzinka cię społecznie upośledziła. Wszystko zależy od ciebie i nie dawaj sobie wmawiać, że z powodu wyjścia z macicy w bogatszym domu, to pewne ścieżki w życiu są przed tobą zamknięte. Ten świat jest równie otwarty na mnie, jak i na ciebie. Ty masz jedynie czynniki, które chcą cię za wszelką cenę ogłupić, pozbawić możliwości poznania tego jak wygląda świat. – Rzucił, patrząc prosto na nią, mając nadzieje, że jakoś to do niej dotrze, choć też był świadom, że parę pojedynczych zdań tak szybko nie zmienią głęboko zakorzenionego w niej podejścia co do mugoli.
Uśmiechnął się mimowolnie, widząc jak prycha i odparł rozbawiony:
- Miałaś ochotę, ale gdybyś czegoś nie chciała, wracałabyś jedynie do mnie myślami, nie zainicjowałabyś jakiejkolwiek próby znalezienia mnie, czyż nie? - Zaśmiał się, po czym jeszcze dodał: - Nie musisz się krępować, sam bym zrobił to samo.
Zjedli wspólnie McFlurry, które rozpływały się w jego ustach, pozostawiając po sobie orzechowy posmak, który niespecjalnie mu podszedł, lody Nessy w jego opinii były dużo lepsze.
- Jakby się tak zastanowić to żadna z opcji. Przede wszystkim się nie złoszczę, myślałem tylko, że skoro ci tak zależy, to chcesz jak najszybciej przejść do sedna tematu.
Następnie wsłuchał się w je słowa, które już jakoś nakreśliły mu, jakiej przysługi potrzebowała. Bowiem on nie należał do tak zwanych „osób renesansu”, w których zakresie zainteresowań znajdowało się wiele dziedzin. Reed znał się głównie na jednym i był w tym cholernie dobry, to też go wyróżniało i o tym ludzie mówili, jeśli jakakolwiek rozmowa zboczyła na jego temat.
- Powiedzmy, że tym razem plotki mówiły samą prawdę. Jaka jest istota tej przysługi? Coś się stało? Czy chcesz, żeby coś się dopiero wydarzyło, z moją pomocą? Mam nieograniczony czas, który hojnie poświęcam tobie, możesz nim dysponować, nigdzie mi się nie spieszy. Moją uwagę, również jak widzisz, już masz. Możesz wejść w szczegóły, chyba że chcesz zmienić miejsce. Tutaj możemy czuć się nieswojo. Jak chcesz, możemy przenieść się do mojego domu, jeśli ci to odpowiada.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyCzw Mar 05 2020, 01:07;

Tu niechętnie przyznałaby mu rację, bo ona sama pozbawiona była całkiem jakieś dziwnej potrzeby lub też cechy masowo występującej u błękitno krwistych — aby czuć się od kogoś lepszą. Na dobrą sprawę nie miało znaczenia, gdzie i kiedy się urodziłeś, bo były to czynniki, na które nie miało się wpływu w żaden sposób. Liczyła się ciężka praca, talent. Czarodziej o najbrudniejszej krwi wszak często bywał zdolniejszy od wydmuchanego dziedzica potężnego rodu. Nie mówiła o tym głośno, nie chcąc burzyć rodziców i wpędzać ich w poczucie wstydu, ale uważała, że społeczeństwo żyjące poza magiczną barierą miało znacznie większy potencjał, niż oni. Zwłaszcza teraz, gdy ciemne czasy dobiegły końca, a każdy spoczął na laurach, wspinając się po szczebelkach uznania fizycznego głównie przez znajomości i koneksje. Trudno było w tym świecie pełnym obłudy znaleźć cokolwiek szczerego i nawet Nessa wiele lat miała zawiązane oczy. Wiedziała, że poświęciła im za mało uwagi. Gdy się tak mu przyglądała, uznała, że wygląda na zmęczonego — nie w taki fizyczny sposób. Jego spojrzenie kryło sobie śladowe ilości niezadowolenia z sytuacji lub czegoś innego, czego ruda nie była w stanie zrozumieć. Czy kłamstwo było można nazwać sztuką? Jako artystka, nie była pewna, czy może się z tym zgodzić, nawet jeśli w jego argumentacji kryły się logiczne elementy. Ruchem dłoni zgarnęła miedziane pasmo, owijając włosy dookoła palca w zastanowieniu. Była szczera i zwykle wymagała tego od innych, stąd może brak obiektywizmu. Karminowe usta zadrżały, wygięły się w grymasie krótkiego niezadowolenia i być może pogardy, nawiązując już teraz do słów, które dopiero miała wypowiedzieć.
- Puenta jest taka, że ludzie chodzą na łatwiznę, zamiast podejmować wyzwanie. Współczesność pełna jest lenistwa i fasady zbudowanej na kłamstwach, w którym większość już dawno utonęła. Przedstawiony przez Ciebie obraz kłamstwa być może i jest sztuką, jednak nadal, wzbudza we mnie jakąś niechęć i obrzydzenie. Nienawidzę iść na łatwiznę, bo sukces wtedy nie ma żadnego smaku. Na żadnej z płaszczyzn. - przerwała, wypuszczając wstrzymane wcześniej powietrze z płuc, patrząc na swoje paznokcie, które kreśliły jakieś znaki na białym blacie dzielącego ich mebla, chociaż nawet nie zauważyła, kiedy zaczęły działać wbrew jej woli i świadomości. - Niewygodna prawda może i upierdliwa, ale jakkolwiek nagięta i przekształcona, przestaje nią być.
Dodała jeszcze nieco ciszej, wpatrując się w swoje dłonie. Prychnęła pod nosem na samą siebie, przymykając na chwilę oczy. W którym momencie ona stała się pozbawiona prawdy, w którą tak wierzyła i przywdziała zbroję — obraz, który wszyscy chcieli widzieć. Nie miała pojęcia, czy Reed uznaje ją za głupią i naiwną gęś, bo wyczytanie czegokolwiek na temat postrzegania obserwowanego przez niego człowieka było niemożliwie i dawno przestała. Nie chciała go też zapewniać, że więcej osób za nim tęskniła, bo nie miała pojęcia, jak wyglądały jego relacje i kontakty z innymi. Bystry umysł jednak skojarzył jedną kobietą, na której obraz tańczący przed oczyma, uśmiechnęła się mimowolnie.
- Myślę, że Bea też się martwiła, chociaż ma tyle na głowie. A może i Blaith, chociaż z moją kuzynką to nigdy nie wiadomo.
Na próżno szukać było w jej głosie pocieszenia, bo jedynie przedstawiała możliwości. Nie sądziła jednak, że na tęsknocie którejkolwiek zależało mu w szczególny sposób. Trudno było go powiązać w głowie z jakimś miejscem, a co dopiero człowiekiem — chociaż zdawała sobie sprawę, że rozrysowany w jej głowie obraz czarodzieja wciąż daleki był do ukończenia. Zaśmiała się, przysuwając krzesło nieco bliżej, kładąc nogi na podłodze, przez co rozbrzmiał stukot obcasów.
- A czy ja właśnie nie przyznałam, że lubię się nad czymś pomęczyć? Jak się zgodzisz ot tak pro bono, będę rozczarowana. Mężczyźni jednak czują satysfakcję, jak kobiety łechtają ich ego, co? - posłała mu rozbawione spojrzenie, figlarne może nieco, zgarniając na plecy włosy, aby przypadkiem żaden z loków nie wplątał się w szpony ozdobnej broszki. - Jakbym Cię zaprosiła, to byś się zgodził praktycznie, nie teoretycznie. Trochę mnie rozgryzłeś, bo wesele to jednak mało przekonujący argument do fatygowania siebie i jednakowo Ciebie. Muszę jednak przyznać, że ładnie komponujesz się w świecie, od którego masz urlop.
Była zbyt durna, zbyt głupia, aby przejmować się takimi pierdołami, równie dobrze mogła iść sama, chociaż tego nie znieśliby jej rodzice — wtedy, gdy jeszcze ze sobą rozmawiali. Był jednak w błędzie, że miałaby problem z zaproszeniem kogoś, kto zupełnie do bankietów i sztucznej uprzejmości nie pasował, bo dobrze znana była w towarzystwie śmietankowym ze swojego podejścia do spojrzeń innych. Obraz silnej i odrobinę wynaturzonej dziewczyny przywarł do niej na dobre, tworząc poniekąd obraz potwora, którego obawiało się społeczeństwo. Bo tylko ludzie, którzy gotowi byli poświęcić wszystko dla postawionych sobie celów, nie obawiając się przywiązania czy miłości, byli prawdziwym zagrożeniem dla innych, mogąc zburzyć ich szklane zamki bez cienia wrażliwości. Gdyby przyszedł z nią i zobaczyłaby spojrzenia innych, byłaby niczym rycerz z mieczem bezpośredniości i braku wstydu. Przypuszczała jednak, że radził sobie doskonale i takowego nie potrzebował, zwłaszcza będącego wzrostu przeciętnego czwartoklasisty.
Przyglądał się jej badawczo, co wcale jej nie krępowało, a jedynie prowokowało do posyłania mu dłuższych spojrzeń. Nie przypuszczała, że kontemplował nad najwyraźniejszym aspektem jej aparycji — niezależnie jak wiele rudych kobiet bądź mężczyzn w otoczeniu, ona wiedziała, że to jej pukle są najbardziej charakterystyczne i zapadające w pamięć przez swój intensywny, wpadający w blasku kandelabrów w krwistą czerwień, kolor. Teraz trochę zbyt długie, sięgały kawałek za pas, gotowe do skrócenia, gdy właścicielka w pełni wróci do siebie, wybudzi się z letargu, w czym pomógł jej Filin. Była wdzięczna, że więcej nie pytał. Na to było zbyt wcześnie, nie ufała mu nadal w sposób tak intymny, aby się zwierzać. Z ludźmi trzeba było postępować ostrożnie.

- Masz potencjał, a ja jestem dobra w jego dostrzeganiu. Skąd myśl, że zakładam tylko pozytywne odkrycia, Shawn? Raczej myślę, że Ty siebie nie doceniać. Jesteś cza.. - chrząknęła, czując na sobie spojrzenie dość wymowne jakiegoś chłopaka, który przechodził obok. - Człowiekiem o dużej inteligencji i talencie. Nie myśl sobie, że Ci schlebiam, masz też mnóstwo wad i trudno z Tobą czasem rozmawiać, ale tworzysz ciekawą kompozycję. - brzmiała dość pewnie i stanowczo, tonem godnym prefekta naczelnego. Nie obchodziło ją, jakie zdanie miał na swój temat, bo wiadomo — te często były niezbyt zgodne z rzeczywistością. Weźmy taką Lanceley, która postrzega się za aseksualną i nudną pieczarkę, a to, jak postrzegają ją inni, na czym wcale jej nie zależało. Zawsze była tylko Nessą, nikim mniej i nikim więcej, a wygląd nie miał tu żadnego znaczenia, podobnie jak pleć. Niestety, była bystra i mądra tylko z książkami, a na tle codzienności posiadała wiele ułomności. Pokręciła głową, zaprzeczając jego pomysłowi. - Nie zamierzam podważać Twoich decyzji, sam wiesz, co jest dla Ciebie najlepsze, a ja nie mam do tego prawa. Żyj tak, żebyś Ty był zadowolony, a reszta nie ma absolutnie znaczna.
Nie miała pojęcia, dlaczego tak zawsze działa ich konwersacja, pełna subtelnej rywalizacji. Większość osób mogłoby pomyśleć, że albo się nie lubią, albo ruda nieudolnie próbuję go podrywać, a żadna z tych odpowiedzi nie była przecież poprawną. Wiedziała, że nie odpuści, więc ostatecznie ona na chwilę odwróciła wzrok, oddając mu zwycięstwo małej bitwy, wojnę jednak pozostawiając nierozstrzygniętą. Słuchała go z kamiennym wyrazem twarzy, krzyżując ręce na biuście. Było ciężko ją zdenerwować, znaleźć punkt na tyle słaby, że wywołałby reakcję. Westchnęła więc tylko, gdy skończył.
-Masz rację. Oczekiwania są całkiem solidną klatką. Wiem o tym, co mam robić odkąd pamiętam i wpajano mi do głowy pewne rzeczy, nie mogę zaprzeczyć. Nie znaczy to jednak, że nie byłam tego, co jest tu ciekawa i nie szanuję zaradności tych ludzi. Jest otwarty, da mi szansę, ale przez ułomność — nigdy się w nim nie odnajdę. Bo niestety lub stety, jestem Lanceleym, a przede wszystkim cholernie dobrą czarownicą — no, mającą aktualnie urlop od rodziny i przywilejów z nazwiska, długa historia. - zamilkła ze wzruszeniem ramion, przenosząc wzrok na okno. Zdawała sobie sprawę z chaosu panującego w wypowiadanych przez nią słowach, niekiedy pokrętnie odnoszących się do tego, co mówił. Na więcej jednak teraz nie było jej stać. Przeczesała palcami włosy, przymykając na chwilę oczy i pozwalając opaść długim rzęsą na policzki. Nie dało się zmienić pewnych rzeczy, zachowań, toku myślenia — na to było zbyt późno. Zerknęła jednak zaraz w jego stronę. Nie odezwała się jednak, zostawiając te kilka dodatkowych słów dla siebie, uznając, że zaczekają na lepszy moment. Nie była do mugoli źle nastawiona — nie znała ich, a to zawsze wywoływało niepewność, często tak mylnie odbieraną.
- Nie. - nie mogła się z nim zgodzić, niezależnie czy jej wierzył, czy nie. Uśmiechnęła się na dźwięk jego rozbawienia, zostawiając w spokoju różowy szyld jakiegoś butiku. - Widocznie jesteśmy bardzo różni.
Była trochę rozczarowana, że lody tak szybko się skończyły, odkładając łyżeczkę do pojemnika. Oczywiście kilka razy bezkarnie poczęstowała się jego mieszanką z orzechami, pozwalając mu również częstować się swoimi, żeby było uczciwie.
- Pośpiech nie jest dobrym sposobem i dobrym doradcą też nie. Pewne sprawy wymagają taktu. Gdybym przyszła i po "Cześć" oznajmiłabym, o co mi chodzi, mógłbyś uznać, że chcę Cię po prostu wykorzystać. Nie lubię, gdy tak mnie, ktoś postrzega i zwykle to raczej mnie wykorzystują, więc sprawienie, żebyś Ty poczuł się w ten sposób, nie leży w moim interesie. - wytłumaczyła ze spokojem, poprawiając bezceremonialnie materiał szortów oraz tkwiących pod nimi, czarnych rajstop.
Był jednym z najlepszym, a ona tylko takich ludzi uznawała za godnych swojego czasu, bo sama — niezależnie jak skromna i mało wylewna była, wiedziała, że jest piekielnie zdolna. Z łatwością osiągała poziom nauczycieli w szkole, stanowiących dla niej jedynie krótkoterminowe wyzwanie swoim sposobem przekazywania wiedzy. Ona chciała więcej, intensywniej, dokładniej. Nie da się nauczyć wybitnie czegoś jednej jednostki, mając pod sobą tysiące. Ruda nie była fanką półśrodków. Mówił, a ona wstała, strzepując z bluzki niewidzialne okruszki. Szpilki znów obcasem uderzyły w kafelki. Złapała za swój płaszcz, wkładając go na siebie i łapiąc za torebkę. Stanęła obok jego krzesła, lustrując go wzrokiem w milczeniu, zastanawiając się nad tym, co powinna i co chciała zrobić. Faktycznie, rozmowy tego typu w otoczeniu pełnym mugoli nie były najlepszym pomysłem.

- Chodź, idziemy zapalić i możemy iść do Ciebie. Nie wydaje mi się, żeby to było właściwie miejsce do takich rozmów. - powiedziała w końcu, poganiając go ruchem dłoni i gdy się ogarnął, bezceremonialnie złapała go za rękę i pociągnęła, kierując się w stronę schodów, zbiegając na dół. Było tu duszno i teraz już śmierdziało olejem. Chłodny podmuch marcowego wiatru uderzył jej bladą buzię, gdy znaleźli się na zewnątrz i odetchnęła głęboko, czując jakąś ulgę, gdy zimny oddech przedarł się przez ubranie, odsłonięte rozpiętym płaszczem i wzbudził dreszcz. Sięgnęła do torebki po papierosa, wyciągając wcześniej paczkę w jego stronę, aby się poczęstował.
- Czy magiczna zapalniczka się nada? - zapytała, unosząc brew i wsuwając fajkę pomiędzy czerwone usta, zostawiła w spokoju jego rękę, oddając mu swobodę. Zgarnęła włosy z twarzy, zawieszając spojrzenie na przesuwających się leniwie po zatłoczonej ulicy samochodach. Kolorowych, innych od tych czarodziejskich. - Ucz mnie. Dawałeś sobie radę z klasą, spróbuj poradzić sobie z jej najsilniejszym ogniwem.
Powiedziała w końcu, nie obdarzając go tym razem spojrzeniem. Widocznie miała więcej na ten temat do powiedzenia, jednak nie chciała robić tego w tym miejscu. Zaciągnęła się dymem odpalonego papierosa, odchylając głowę do tyłu, aby po chwili wypuścić go do góry, pozwolić mu przeciąć powietrze. Uśmiechnęła się pod nosem, przypominając sobie ich pierwsze spotkanie.
- Stąd też nie widać gwiazd.
Powrót do góry Go down


Shawn E. Reed
Shawn E. Reed

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 752
  Liczba postów : 1197
https://www.czarodzieje.org/t13596-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t13600-wrona-shawna
https://www.czarodzieje.org/t13601-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t19478-shawn-e-reed-dziennik
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyNie Mar 08 2020, 00:10;

Kłamstwo było rzemiosłem, które zresztą często było wykorzystywane i dalej jest, w najróżniejszych dziedzinach życia. Czy aktorzy podczas spektaklu wzajemnie okłamują widzów, chcąc im sprzedać fałszywą miłość, której tak naprawdę nie czują? Czy już grę aktorską można uznać za dobre kłamstwo? A jeśli tak, to mamy już pewność, że ta umiejętność jest sztuką, zarówno w życiu prawdziwym jak i tym scenicznym. Shawn podrapał się po policzku i zaraz odpowiedział:
- Oczywiście, że chodzą na łatwiznę, jakbym też miał możliwość, to po co miałbym się męczyć? Tak myślą ludzie i w pełni rozumiem dlaczego tak postępują. Życie ma w sobie tyle nagłych losowych, nagłych sytuacji, że wielu jednej sprawie chce poświęcić jak najmniej energii, by zająć się drugą. Za to, to kłamstwo może i wzbudziłoby w tobie niechęć i obrzydzenie, lecz tak naprawdę tylko w teorii – wytrawny gracz nigdy nie da się przyłapać, więc nawet nie będziesz tego świadoma. Co do sukcesu… sukces jest sukcesem, prawda? Ostatecznie to ty jesteś zwycięzcą. - Stwierdził, nie zgadzając się z Nessą, co podsumował wzruszeniem ramion i widząc jak bardzo ta dyskusja wzburzyła w dziewczynie emocję. Uśmiechnął się i rzucił tylko, między dyskusjami:
- Spokojnie, Lanceley – z ust Reeda nie ścierał się złośliwy uśmieszek. Następna kwestia Nessy wydawała mu się już za bardzo naładowana emocjami dziewczyny, przez co stała się nierozsądna.
- Co rozumiesz przez nagiętą prawdę? Bo prawda niedopowiedziana, wciąż nią jest. Można przedstawić jedynie skrawek prawdy, ale to nie oznacza, że nasze słowa przestają być wiarygodne. Dalej takie są, ale są również niepełne, brakuje im paru puzzli w układance. – Zakończył i uważnie przypatrywał się dziewczynie, widząc, że to ostatnie zdanie było nacechowane czymś więcej niż zwykłym stwierdzeniem, wynikającym z jej systemu wartości. Reed był tego niemal pewien, ale wolał pozostawić temat w spokoju – nie była to ani jego sprawa, ani też jakoś szczególnie nie miał ochoty wgłębiać się tak bardzo w życie Nessy. Mimo, że dla niego była mu jedną z bliższych osób, wciąż nie mógłby jej w pełni zaufać, nie znał jej na tyle dobrze, żeby móc na przykład w pełnej świadomości ryzykować swoje własne życie dla niej. Jedyną osobą, z którą, przynajmniej z jego strony, miał tego typu relację była Blaithin, z którą jednak też od dość dawna nie rozmawiał, jak to zwykle się działo w ich znajomości – mogli wymienić dwa zdania w ciągu roku, a i tak Shawn czuł pewną więź i spokój, że to nie była osoba, która jest mu całkowicie obojętna.
- Beatrice? Stwierdziłbym raczej, że o mnie zapomniała, tak jak ja o niej, za to Blaithin… nam jest dobrze, kiedy ograniczamy swoje relacje i o sobie zapominamy na jakiś czas, wtedy przynajmniej nie jesteśmy na skraju życia i śmierci – zażartował, nie będąc jednak pewien, do czego nawiązywał. Całe zajście pamiętał dokładnie jak wczorajszy dzień – kiedy byli naszprycowani jakąś trucizną w labiryncie i Fire odcięła mu rękę, on również nieźle ją pokiereszował.
- Najwidoczniej trafiłem na ciężki przypadek – stwierdził, również rozbawiony, po czym dodał – o tak, uwielbiam, kiedy kobiety mnie komplementują, mógłbym rzec, że to esencja mojego życia. – Nie miał potrafić jak mocniej zarysować tutaj ironię, ale w jego mniemaniu i tak wyszło dość otwarcie, czyli tak jak zamierzał.
- Mam potencjał do czego? Bo może i mam, ale nie wiem w jakiej dziedzinie TY go widzisz, co jest ciekawe, może odkryje jakąś nową ścieżkę życia dzięki tobie? Talent zresztą nie istnieje, wszystko da się wypracować własnymi rękami. – Dodał jakże radykalną myśl, z którą wielu by się nie zgodziło, tym bardziej jeśli byłaby mowa o magicznej kwestii.
Shawn co do swojej własnej postaci nie miał wielu zastrzeżeń, był nawet szczęśliwy z tego jaki się stał, w porównaniu do tego, co było wcześniej. Musiał przeprawić się przez masę porażek, nieporozumień i swojej głupoty.
- Nie zamierzasz podważać moich decyzji? To moją decyzją w tej chwili jest niepomaganie tobie? Zostawisz to tak? Spokojnie sobie stąd wyjdziesz i wrócisz do domu, pogodzona z porażką? Oboje wiemy, że nie. - Podsumował, po czym uśmiechnął się nieznacznie, analizując każdy cal jej twarzy. Rzadko zdarzało mu się tak przyjemnie z kimś konwersować, znaczące pewnie było też to, że dawno tego nie robił. Choć z drugiej strony, tylko z Fire czuł podobny klimat rywalizacji co z Nessą, tutaj jednak jest on… spokojniejszy i bardziej ludzki. W rozmowie z Lanceley nie musiał się obawiać o swoje życie, czego nie powiedziałby w kontekście rozmowy z tą drugą rudą małpą.
- Jesteś Lanceleyem i chuj z tym. Wszystko siedzi w twojej głowie, ja również jestem cholernie dobrym czarodziejem, a przynajmniej nim byłem w swoim czasie. Tak samo jak każdy, byłabyś w stanie się tutaj zaaklimatyzować, bo życie wśród ludzi normalnych wcale nie jest wyrzeczeniem się swojej prawdziwej natury. Myślisz, że odkąd ja tutaj funkcjonuje to nie używam magii, że odciąłem się od niej niczym abstynent od etanolu? No nie, dalej z niej swobodnie korzystam, ale zgodnie z zasadami obu światów. I mógłbym być nawet jebanym Slytherinem, moje nazwisko nie wpływa na to, jak odbieram i jak chce odbierać świat. Za to urlop od rodziny powinien się zamienić w wydziedziczenie. Nie pasujesz do arystokracji, która skutecznie truje nasz świat i jest jedynie przeżytkiem przeszłości. – Dodał jeszcze, nie znając sytuacji, ale stwierdzając, że może takie słowa jej jakkolwiek pomogą, albo skłonią do myślenia, że jakakolwiek kłótnia z tymi idiotami może mieć pozytywny aspekt na nią samą i pomoże jej wyciągnąć wnioski.
- Podjęłabyś się tego samego trudu co teraz, a nawet gorszego, by mnie odnaleźć tylko z nieznacznej tęsknoty do osoby, która nie jest ci nawet szczególnie bliska? – Zapytał z niedowierzaniem, bo sam nie potrafiłby czegoś takiego pojąć. Rozumiał samo pojęcie przyjaźni i tęsknoty za osobą, z którą łączyło się wiele wspólnych wspomnień i przeżyć, ale w ich sytuacji, tych wspomnień było kilka i żadne nie było szczególnie zbliżające. Przynajmniej w jego mniemaniu.
- Mógłbym tak uznać i przecież byłaby to prawda? Wciąż chcesz mnie po prostu wykorzystać. Różnica jest taka, że przy swobodniejszej i przyjaźniejszej rozmowie sama ta chęć wydaje się dużo lżejsza i nie tak bezpośrednia. Każdy wykorzystuje każdego, czasem odwzajemniając się swoimi zasobami, udostępniając je do kolejnego wykorzystywania. Dlatego nie ma co się bać, że poczuje się w tym źle i się nie zgodzę – od samego początku tak to widzę i z chęcią się zgodzę. Albo nie, wciąż zależy to od rodzaju prośby. – Uśmiechnął się, po czym odrzucił od siebie pusty już kubeczek od lodów i wstał by go wyrzucić, jednocześnie biorąc ten dziewczyny. Gdy wrócił, nawet już nie siadał, skinął tylko głową, wyrażając aprobatę i ubrał płaszcz i dał się poprowadzić Nessie.
Wyszli i Shawn wreszcie mógł zaznać prawdziwego powietrza zmieszanego z nikotyną i Merlin wie ilu jeszcze substancji szkodliwych. Na mugolskich paczkach wskazywało na co najmniej siedemdziesiąt, nie wiedział jednak na ile faktycznie, jako czarodziej, mógł umrzeć.
Spojrzał na nią i pokręcił przecząco głową, przykładając koniuszek palca do końca papierosa, która momentalnie się podpalił. Puścił do Nessy oczko, udowadniając, że wcale się nie odwrócił od magii, dalej z niej korzystał.
Gdy wreszcie nastąpił ten wiekopomny moment, w którym rudowłosa zdradza mu swoją prośbę, Reed nawet nie był zaskoczony. Był poniekąd świadomy, że z tego był kojarzony i to była jedna z nielicznych rzeczy, o które Nessa mogła go prosić.
- Klasy nie uczyłem tego, o co ty mnie prosisz. To jest najbardziej specyficzna dziedzina magii, której może przyjść ci się uczyć. To nie twoje umiejętności magiczne zaważą nad twoim sukcesem, a twoje emocje, a raczej wyzbycie się ich, albo przelanie ich na zaklęcie. Zanim jednak się zgodzę, muszę zapytać: dlaczego chcesz się uczyć najbardziej niepotrzebnej w obecnych czasach magii? Jednak zanim na to odpowiesz, musimy się przenieść. To nie miejsce na tego typu rozmowy. – Stwierdził, po czym zamilkł, dając im dokończyć papierosa.
Uśmiechnął się na słowa Nessy, przypominając sobie ich pierwsze spotkanie, jakże dziwne i nietuzinkowe.
Złapał ją za ramię i zniknęli, wcześniej upewniając się czy nikt ich nie widzi, pozostawiając Oxford Street ze swoimi własnymi problemami.

ztx2
Powrót do góry Go down


Éléonore E. Swansea
Éléonore E. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : jasne piegi i wąskie usta
Galeony : 2413
  Liczba postów : 1152
https://www.czarodzieje.org/t17446-eleonore-e-swansea
https://www.czarodzieje.org/t17452-poczta-panny-eleonore#489449
https://www.czarodzieje.org/t17445-eleonore-e-swansea#489381
McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8




Gracz




McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street EmptyNie Mar 29 2020, 23:34;

...Chyba każdy kiedyś doświadczył dnia, w którym wszystko działo się na opak. Dnia, w którym własne ciało wydawało się być obce, a podejmowane decyzje zdawały się wychodzić od kogoś zupełnie innego, od alternatywnej osobowości. Tak, jakby ta druga osobowość nagle się ujawniła i przejęła ster. A potem zmieniła kurs i wypłynęła na nieznane wody i głębiny.
...To był właśnie taki dzień dla Swansea. Nie wiedziała, co się właściwie stało, ale obudziła się już jakaś inna. Czuła się dziwnie, bardzo dziwie. Zupełnie jakby nieustannie grała jakąś rolę, od której nie mogła się odciąć, z której nie mogła wyjść. Czyżby Talia miała rację? Czy pogubiła się i zatraciła w tym wszystkim? Zapomniała, kim naprawdę jest? Brzmiało absurdalnie, ale... coś jednak było nie tak. Nie zjadła śniadania, o którym starała się pamiętać, by trzymać linię. Nie wypiła wielkiego kubka herbaty. A gdy otworzyła szafę, by mętnym wzrokiem wygrzebać z jej czeluści jakieś przypadkowe ubrania, nie zwróciła nawet uwagi na to, czy pasują do pogody za oknem. Zima się już kończyła, Boże Narodzenie było odległą przeszłością, a ona... skończyła w świątecznym sweterku w kolorowe psidwaki. Kosmos!
...Coś ją podkusiło, żeby wybyć z domu i teleportować się do Londynu. Tak, teleportować się. O dziwo nie przeżyła tej podróży tak traumatycznie, jakby się tego spodziewała. Dziwny głosik w głowie nadal podsuwał jej szalone pomysły i sterował nią niczym szmacianą marionetką. Kroczek w lewo, kroczek naprzód, ruch prawej ręki i... O, McDonald's! Najbardziej mugolskie miejsce na ziemi z najbardziej niezdrowym żarciem, jakie tylko wyśniło się ludzkości. Niewidzialna siła ciągnęła ją w stronę restauracji, a ona ze wzruszeniem ramion się jej poddała. A gdy tylko przeszła przez automatyczne drzwi wejściowe, wiedziała już na pewno: duże frytki to to, czego pragnęła od rana!
...Jej nozdrza wypełni słodko-słony zapach ziemniaków smażonych na starym głębokim oleju i waniliowych shake'ów. Usiadła na kanapie pod oknem, by mieć lepszy widok na Oxford Street i przechodzących mugoli. Bez większej kurtuazji rzuciła swoją torebką o uklejony blat i zaczęła wygrzebywać z jej dna jakieś zapomniane funty. Ech, jakby nie można było zapłacić galeonami! W pewnej chwili wsunęła za ucho niesforny kosmyk włosów i... przypomniała sobie, że tego dnia się chyba nie uczesała.
...Ale... kto by się przejmował takimi bzdetami? Na pewno nie odmieniona Swansea!

@Nathaniel Bloodworth
Powrót do góry Go down


Sponsored content

McDonald's przy Oxford Street QzgSDG8








McDonald's przy Oxford Street Empty


PisanieMcDonald's przy Oxford Street Empty Re: McDonald's przy Oxford Street  McDonald's przy Oxford Street Empty;

Powrót do góry Go down
 

McDonald's przy Oxford Street

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: McDonald's przy Oxford Street JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Mugolskie miejsca
-