-
Jako rzetelne źródło informacji - Tu wykonała sugestywne ruchy palcami, imitując w powietrzu znak cudzysłowu. -
Nie mogę udzielać fałszywych informacji - dokończyła przekornie, na moment robiąc poważną minę, jakby mówiła samą prawdę i tylko prawdę, zupełnie jak w tym sądzie, ale po chwili odpuściła tę maskę, nie wytrzymując rozbawienia, które ogarnęło ją w związku z tym przekomarzaniem się. -
Oczywiście, że przygotuję dramatyczną przemowę! Nauczę się dla Ciebie płakać na zawołanie - zaproponowała jeszcze entuzjastycznie, bo akurat w tej kwestii mogłaby mieć niezłe predyspozycje. Może nie płakała często, ale wiele emocji potrafiło zesłać w jej oczy cały tabun łez gotowych wylać się rzewnie, począwszy od radości, przez wzruszenie i smutek, na złości skończywszy. Najwyżej myślałaby o jakichś biednych zwierzątkach, żeby jej było smutno albo o Veronice Seaver, żeby się wkurwić ot co.
Spojrzała na niego wymownie, gdy tak sugerował jej korzystanie z
uroków słonecznych Włoch, bo jak on mógł n i e w i e d z i e ć, jak wyglądają takie babskie wypady wakacyjne?
-
Otóż muszę Cię zasmucić, R o j s i e, ale był to wyjazd absolutnie pozbawiony samczego pierwiastka - powiedziała najpoważniej, jak umiała, wyciągniętą w górę dłonią jasno pokazując mu, by nie komentował w żaden sposób jej celowego doboru słów, bo przekaz wybrzmiał dokładnie tak, jak miał wybrzmieć i nic by w nim nie chciała zmieniać. -
Poza tym zrobiłam sobie kolczyk w pępku - poinformowała go jeszcze jako bardzo istotną informację, którą należało wpleść w ich rozmowę, bo skoro nie widział jej wyuzdanych zdjęć, mógł zyskać choć jeden dodatkowy element, by dołożyć go do swoich wyobrażeń na ich temat.
Przyjacielska agresja była dla niej jednym z lepszych sposobów na wyrażanie kłębiących się w niej emocji, szczególnie tych związanych z ekscytacją i rozbawieniem, a teraz śmiała się głośno i cieszyła z jego sukcesu, bo wiedziała, ile to dla niego znaczyło. Nie było w tej radości ni krzty zawiści czy zazdrości, a wyłącznie duma i podziw, że dopiął swego w tak młodym wieku i zamierzał rozpocząć profesjonalną karierę, po raz kolejny wysławiając nazwisko Baxter w ich ukochanej dyscyplinie sportowej.
-
Lepiej nie śnij o nich, tylko łap je! - skomentowała, ostatni raz zdzieliwszy go pięścią w ramię, żeby chociaż jakiś siniak mu został na pamiątkę tego wyjścia. Musiała zanotować w pamięci, by końcem października wypatrywać sowy i obiecanych biletów na prywatną trybunę!
W kinie dość szybko doszli do konsensusu, wybierając z dostępnych opcji tę, która potencjalnie miała dać im najwięcej rozrywki. Przyjęła od niego mugolską walutę i wywróciwszy oczami (ale tak miło, po koleżeńsku) poszła do okienek załatwiać wszystkie potrzebne sprawy, od biletów na seans począwszy, na przekąskach i piciu skończywszy.
-
N a c h o s y poprosimy - powiedziała do obsługującej ich dziewczyny, szczerząc się ukradkiem do Baxtera, a ramiona jej drżały od powstrzymywanego chichotu na wspomnienie tych jego
Nimbusów, które chciał przegryzać podczas filmu. -
Musimy iść tam - powiedziała, wskazując kierunek prowadzący do sali, w której mieli grać ten kiepski horror. Przegryzała już po drodze popcorn, bo przecież wiadomym było, że brało się go po to, by przetrwać reklamy.
A sam film zaczął się od całkiem dobrego jump scare'a, na który Kate dała się złapać, ręką sięgając do przedramienia Ślizgona, ściskając je nagle, gdy na ekranie działa się jakaś krwawa masakra. Parsknęła pod nosem i schowała twarz w swoim ramieniu, zakrywając się włosami i chichocząc bez opanowania.
-
Kurwa, przepraszam - wyszeptała do niego w całym tym ataku śmiechu, puszczając go, bo drugiego siniaka już zostawić nie chciała. Dobrze, że nie wysypała mu tych nachosów!
@royce baxter