To miejsce jest niezwykłe głównie w nocy, gdy zamieszkujące te okolicę ogniki oświetlają cały teren. Uwaga, wystarczy głośniejszy szmer, a wszystkie gasną. Po drodze można natknąć się na nieogrodzone i zaniedbane oczko wodne.
Las w Dolinie Godryka jest jednym z tych, które są bardzo znane ze swoich świętowań, szczególnie od kiedy ponownie Dolina stała się znanym, magicznym miejscem zamieszkania. Cały las jest udekorowany girlandami z kwiatów. Droga do ognisk jest wyznaczona magicznymi ognikami, które unoszą się po lesie, rozświetlając go jak nigdy. Kiedy idziesz prosto ścieżką, na jej końcu znajdziemy kilka różnych ognisk przy których są najróżniejsze magiczne zabawy. Wokół latają niewielkie, świecące się wróżki, które pomagają nam, bądź przeszkadzają w zabawie. To jedyna noc w której są tak wolne. Oczywiście najbardziej znaną jest obwieszony wstążkami dąb na samym środku niewielkiej polany, przy którym już można zobaczyć młodzież, szczególnie podekscytowaną taką formą zabawy. Jedni już próbują skoków przez ognisko, a duża część czarodziei nie może się doczekać wyścigu w poszukiwaniach kwiatu rosnącego tylko tego, magicznego dnia i spotkania legendarnej, złotej lunaballi. Czy w tym roku uda się komuś znaleźć to niesamowite stworzenie?
Zasady na początek dla kobiet: ★ Kiedy wkraczasz Twoje nadgarstki obleka delikatna wstążka. Napisz na górze posta jakiego jest koloru, gdyż to będzie istotne. Takiego koloru wstążka pojawi się na startym dębie na środku polany. Pamiętajcie by używać najrózniejszych kolorów.
Zasady na początek dla mężczyzn: ★ Każdemu mężczyźnie po wejście na polany wyrastają majestatyczne (lub mniej) rogi. Rzuć literką, by dowiedzieć się jak wyglądają! Zerknij na grafikę, by zobaczyć do której literki dopasowane jest Twoje poroże.
Kamienny Krąg
Kręgi towarzyszące Celtyckiej Nocy miały wiele znaczeń i zastosowań. Nieopodal tego tanecznego przy wielkim ognisku, którego płomienie rzucały cienie na wysokie, pnące się ku niebu kamienie, znajdował się inny – naznaczony przed druidów pradawną magią, pokryty znakami runicznymi. Kamienne kolumny ustawione były od siebie w równej odległości, każda na szczycie wyryty miała inny symbol odpowiadający opiekującemu się nią duchowi żywiołu – ogień, woda, ziemia, powietrze, chaos i życie lub śmierć. Mogły dać błogosławieństwo, jak i przekleństwo, oceniając na podstawie czystości serca oraz intencji. Wystarczy dotknąć ich dłonią. Wewnątrz konstrukcji rosła wysoka trawa, a w centralnym punkcie znajdował się kamienny ołtarz, na którym widniały wstążki, wianki oraz przysmaki, które ofiarowano duchom z prośbą o pomyślność na kolejny rok. Okrągła misa na kamieniu, wewnątrz której tlił się mieniący czterema kolorami ogień, według legend miał moc spełniania życzeń, więc opiekujący się tym miejscem druidzi przygotowali atrament, pióro oraz małe, prostokątne karteczki, gdzie każdy mógł wypisać swoje życzenie i spalić je po obdarowaniu żywiołów, prosząc tym samym o jego spełnienie. Rzuć kostką k6, by sprawdzić do jakiego podszedłeś.
1. Woda- Duch wody znany był ze swojej opiekuńczości, wierzono, że pierwotnie to on czuwał nad artystami i odpowiadał za ich wyobraźnię, a także introwertyzm. Najspokojniejszy z żywiołów, znany ze swojej łagodności, jak i stanowczości – zaniedbany potrafił płatać figle.
Rzuć Kością:
Parzysta: Czujesz chłód pod skórą, zupełnie jakby strumień wody otaczał całą Twoją postać, a razem z nim pojawił się przypływ inspiracji. Wykonany przez Ciebie wianek jest tak zjawiskowy, że otrzymujesz dodatkowe 40%, a ponadto przez trzy posty jesteś natchniony twórczo. Masz jakąś kartkę pod ręką? Może narysowałbyś arcydzieło! Nieparzysta: Niestety! Poczułeś nieprzyjemny dreszcz na ciele, oblał Cię zimny pot - do końca trwania zabawy niesamowicie się pocisz - masz mokrą bluzkę i bije od Ciebie nieprzyjemny zapach, a do tego nie jesteś w stanie ugasić pragnienia.
2. Ogień - Odpowiadający za namiętność oraz relacje międzyludzkie duch ognia, był pożądanym przez wszystkich patronem. Przynosił szczęście w miłości, wpływał na instynkt, dawał energię. Najbardziej upatrywał sobie pewnych siebie czarodziejów, którzy nie bali się ryzyka płynącego z rozmaitych uczuć, które nie zawsze rozumieli. Rzuć Kością!
Rzuć Kością:
Parzysta: Robi Ci się gorąco od samego dotknięcia kamienia, a lśniąca runa dodaje Ci sił. Czujesz, że jesteś niepokonany, a Twoja charyzma i przebojowość sprawiają, że płci przeciwnej trudno odwrócić od Ciebie wzrok. Dodatkowo duch ognia chroni Cię przy skokach przez ognisko, otrzymujesz dodatkowe 40%. Nieparzysta: Kamień pod dłonią był lodowaty, zrobiło Ci się zimno i już wiedziałeś, że opiekujący się nią żywioł nie jest z Ciebie zadowolony. Twoja atrakcyjność i energia spadają, do końca trwania wydarzenia jesteś senny i potykasz się o własne nogi.
3. Powietrze - Opiekun myślicieli, ludzi o wielkich umysłach i nieprzeciętnym intelekcie, ceniących sobie niezależność oraz nietuzinkowe idee. Najlepsi twórcy czarodziejskich artefaktów pchani byli jego siłą do działania, jednak w przeciwieństwie do pozostałych żywiołów – ten bywa wyjątkowo kapryśny i niezadowolony.
Rzuć Kością:
Parzysta: Po dotknięciu kamiennej kolumny, otacza Cię przyjemny podmuch ciepłego powietrza, a Ty sam stajesz się lekki, jak piórko! Do końca eventu możesz latać do wysokości korony wielkiego dębu w tym temacie - jednak nie w lesie! Tam błogosławieństwo już nie działa. Nieparzysta: Coś chyba nie spodobało się duchowi powietrza, a chłodne powietrze oplata Cię dookoła kostek. Stajesz się ślamazarny i ociężały, trudno stawiać Ci kroki i przez następne trzy posty, nie jesteś w stanie tańczyć ani poruszać się płynnie. Do końca wydarzenia depczesz partnerom po stopach.
4. Ziemia- Ceniący rozsądek oraz stabilność, lubujący się w czarodziejach praktycznych i sprawnych fizycznie. Wbrew powszechnej opinii, to on odpowiadał za zmysłowość oraz praktycyzm. Znany ze swojej siły oraz upartości, nie wybaczał łatwo i nigdy nie zapominał.
Rzuć Kością:
Parzysta: Migocząca zielenią runa sprawia, że Twoja sylwetka nabiera pięknego kształtu. Stajesz się silny, pod ubraniem widoczne są mięśnie i masz wystarczająco siły, aby cały event nosić drugą osobę na rękach. Może warto ruszyć w las na poszukiwania skarbów? Na pewno z Twoją krzepą sobie poradzisz! Masz jeden przerzut podczas wędrówki po lesie w celu odnalezienia legendarnych przedmiotów. Nieparzysta: Poczułeś, że pęka Ci koszula! Zrobiłeś się gruby i ciężki, na trzy posty przypominasz słodkie jajko wielkanocne! Na nadmiar złego, nie masz kompletnie siły w dłoniach i z trudem utrzymujesz kufel! Do końca eventu nie będziesz w stanie normalnie utrzymywać przedmiotu w rękach.
5. Chaos - Istota magii, której każdy czarodziej nadaje kształt poprzez inkantację, koncentrację oraz różdżkę. Najbardziej niezależny przedstawiciel astralnych istot, który według wierzeń niezwykle rzadko objawiał swoje błogosławieństwo, sprawiając, że umiłowani przez niego ludzie stawali się najpotężniejszymi czarodziejami w kartach historii. Pilnował, aby przestrzegano magicznych zasad i to on sprawiał, że zaklęcia czasem nie wychodziły.
Rzuć Kością:
Parzysta: Na kamiennym kręgu rozbłysły wszystkie runy, łącząc się ze sobą i tworząc wzór, który następnie niczym magiczny tatuaż, pojawia się na Twojej dłoni. Rzuć kostką na literę, aby przekonać się, jaką moc posiadasz do końca trwania wydarzenia! A - Jasnowidzenie, B - Hipnoza, C- Wężoustość, D- Magia Bezróźdżkowa, E- Oklumencja, F- Leglimencja, G - Animagia, H - Metamorfomagia, I- Pół Wila i J- Wilkołak (ze zdolnością kontrolowanej przemiany na zawołanie) Uwaga: Opanowania przez Ciebie zdolność jest w stopniu mistrzowskim i możesz wykorzystać cały potencjał genetyki. Nieparzysta: Ogarnia Cię szaleństwo, słyszysz głosy i nie panujesz nad strachem. Do końca trwania wydarzenia, nie jesteś w stanie rzucić żadnego zaklęcia i powstrzymać szeptów, co uniemożliwia Ci zabawę i prowadzenie konwersacji.
6. Krąg życia - Dwie mityczne postacie dające pierwszy oddech i zabierające ostatni. Pilnowali oni duszy, zachowania porządku w otaczającym nas świecie. Mówi się, że przeklinali twórców horkruksów, którzy w haniebny sposób chcieli powstrzymywać stabilność Wielkiej Rzeki, otaczającej według pradawnych wierzeń cały świat. Każda kropla, która ją opuściła – musiała wrócić, gdy dobiegł jej czas w fizycznym ciele.
Rzuć Kością:
Parzysta: Otrzymujesz najsilniejsze z błogosławieństw - wszystkie Twoje choroby zostają wyleczone, znikając rany z Twojego ciała. Jeśli masz w kuferku zgodę na ingerencję w sprawy rodziny - jedna z kobiet (możesz być Ty), zachodzi w ciążę! Jeśli jesteś mężczyzną, stajesz się niezwykle płodny i Twój kolejny stosunek uwieńczony zostanie zapłodnieniem! Działa przez miesiąc od daty napisania posta. Ponad to duch zesłał na Ciebie dodatkową wiedzę i Twoja kolejna samodzielna nauka z uzdrawiania da Ci podwójny efekt. Nieparzysta: Zrobiło Ci się słabo od samego dotknięcia kolumny, a ból głowy rozsadza Ci skroń. Otrzymujesz przekleństwo! Spada Ci odporność, łatwo łapiesz choroby i migrena będzie towarzyszyła Ci przez miesiąc, podobnie jak niemożność uprawiania seksu (nie działają hormony, nie podniecasz się). Jeśli masz zgodę w kuferku na zmiany w rodzinie, ktoś umrze w przeciągu następnych trzydziestu dni. Nie jesteś w stanie uczyć się tyle, ile zwykle - przez następny miesiąc masz cztery z pięciu możliwości samonauki.
Dębowe wstążki
O północy dąb zaczyna świecić się magicznie. Każda kobieta, czy chce czy nie, magicznie jest wołana do swojej wstążki. To jest właśnie nie do końca nam znana, druidzka moc. Każda z dziewczyn zaczyna powoli chodzić wokół drzewa. Rozbrzmiewa jakaś dziwna pieśń, czy to drzewa szumią, czy może ktoś przyniósł magiczny gramofon? Czy to pieśń wróżek teraz kołyszących się wokół gałęzi? Nie jesteście pewni, ale właśnie wstążki odfruwają od gałęzi. A kobiety budzą się z dziwnej stagnacji. Ich kolorowe materiały zaczynają latać nieskoordynowanie po całej polanie. Czy uda im się odnaleźć swoją drugą połówkę?
Zasady: ★ Każdy kto chce może próbować łapać wstążkę, lub uznać, że zostało się złapanym. Nie ważna jest płeć, wiek itp. Jeśli jesteś dziewczyną i chcesz złapać wstążkę innej dziewczyny, pamiętajcie, że już nie możecie złapać jeszcze trzeciej wstążek. ★ Rzuć kostkami na atak wstążek! Każdy rzuca dwoma kostkami. Pierwsza zależy od tego czy chciałeś złapać konkretną wstążkę, jeśli tak koniecznie wpisz którą w rzucie. Druga kostka jest wspólna, pokazuje ona działania wstążki.
W pogoni za tą jedyną:
1-4- Brawo! Udaje Ci się złapać wstążkę, którą chciałeś. Jeśli ktoś jeszcze również chciał ją złapać, oboje rzucacie kością k6. Osoba z wyższym wynikiem łapie wstążkę (przy remisie rzucacie aż do skutku). 5-6 - Niestety nie udało Ci się złapać wybranej wstążki. Rzuć jeszcze raz na to czyją wstążkę złapałeś
We wstążkowym chaosie:
W zasadzie nie planowałeś żadnej łapać, ale niezbadane są wyroki celtyckiej nocy. Rzuć dwiema kostkmi. Pierwsza będzie dotyczyła czyją wstążkę złapiesz. Drugą w jaki sposób.
1 - Wstążka musi być w odcieniach pomarańczu lub żółci; bądź musi należeć do Ślizgonki. 2 - Wstążka musi być w odcieniach czerni lub czerwieni; bądź musi należeć do Krukonki. 3 - Wstążka musi być w odcieniach zieleni; bądź musi należeć do Puchonki. 4 - Wstążka musi być w odcieniach fioletu lub brązu; bądź musi należeć do Gryfonki. 5 - Wstążka musi być w odcieniach niebieskiego ; bądź musi należeć do ciemnowłosej dziewczyny. 6 - Wstążka musi być w odcieniach bieli lub różu; bądź musi należeć do jasnowłosej/rudej dziewczyny.
Jak została złapana?:
1 - Wstążka oplata Cię znienacka, a ty padasz jak długi na ziemi. Na szczęście Twoja druga połówka już biegnie Ci na ratunek. Ponieważ to magiczna wstążka przez następne trzy posty nie udaje wam się rozplątać więzów. Chyba, że pamiętacie z legend o celtyckiej nocy, że tylko choćby najmniejszy pocałunek może okiełznać odrobinę moc zaklętego dębu. 2, 3, 4 - Magiczna wstęga oplata Twoją dłoń i siłą ciągnie do wybranej dziewczyny, by również ją mocno związać. Niech kobieta rzuci kostką jeszcze raz, by zobaczyć jak długo jesteście ze sobą związani. 1, 2 - Na kolejne trzy posty. 3, 4 - Na cały ten wątek. 5, 6 - Aż do wschodu słońca. 5 - Coś się stało kiedy tylko we dwoje dotknęliście wstążkę czujecie do siebie niesamowitą miętę na następne 3 posty (co najmniej, jeśli wolicie może to trwać całą noc). Zapowiada się uroczy wieczór. 6 - Wstążka ciągnie was do siebie, ale nieszczególnie mocno związuje was ze sobą. Wystarczy jedno mocne szarpnięcie by ją rozerwać. W każdej chwili możecie od siebie odejść, chyba, że jesteście zbyt zajęci sobą by to zauważyć!
Poszukiwania legendarnych przedmiotów
Jeśli chcesz możesz iść wyruszyć na poszukiwanie magicznej postaci z legend! Weź swojego kompana, bądź wyrusz sam na wyprawę! Skieruj się na ten fragment lasu tam przejdź wyznaczoną drogą i zobacz czy udaje wam się odnaleźć polanę na której tańczy magiczne stworzenie, bądź tęczowy języczek.
Uwaga! Event ten jest tylko dla osób pełnoletnich. Ostrzegamy też, że wystąpić na nim mogą liczne niebezpieczeństwa i dziwne przypadki. Uczestnicząc w poszukiwaniach automatycznie się na nie zgadzamy.
Drewniany stragan
Naprzeciw ogniska znajdował się drewniany stragan prowadzony przez starego druida w zielonej szacie, kapeluszu w złote gwiazdki oraz długiej, siwej brodzie ozdobionej kolorowymi wstążkami. Zachęca Cię uśmiechem i gestami do zajrzenia na jego stoisko z którego zarobki przekazuje na Krąg Duchów - stowarzyszenie zrzeszających wiernych w starych bogów, tradycje oraz legendy. Gdy podchodzisz,Twoim oczom ukazuje się gablotka wyściełana zielonym aksamitem, na której leżą wykonane przez członków stowarzyszenia przedmioty magiczne, a zaraz obok tacki oraz kubeczki z niesamowitymi przysmakami Celtyckiej Nocy! Przedmioty do zakupienia:
★ (na)Strojny wianek
Spoiler:
Subtelna ozdoba głów wszystkich panien (choć nie tylko) wykonana z różnokolorowych polnych kwiatów, nawiązująca do tradycji Celtyckiej Nocy. Nie jest to jednak taki zwyczajny wianek! Osoba, która nałoży go na głowę może dostrzec, że kolor jej włosów zmienia się w zależności od aktualnego nastroju. I tak: ognistoczerwone kosmyki mogą pojawić się w przypadku rozdrażnienia czy złości, błękitne - gdy czarodziej jest spokojny lub rozmarzony, a kolor żółtojajeczny... wskazuje na głębokie zawstydzenie. Kuferek: +1 transmutacja Cena: 150 g
★ Jajeczna Pozytywka
Spoiler:
Zaczarowany przedmiot wykonany ze skorupek po jajkach magicznego zająca. Dotknięta różdżką zaczyna grać najpopularniejsze melodie Celtyckiej Nocy i wytwarza magiczną bańkę (pomieści dwie osoby), wewnątrz której mamy poczucie, że siedzimy nad strumieniem w samym środku wiosny. Zdawać by się mogło, że słychać nawet śpiew ptaków i zapach świeżej trawy! Kuferek: +1 DA Cena: 200 g
★ Kolczyki z Królikiem
Spoiler:
Inspirowana Celtycką Nocą biżuteria wykonana ze złota oraz zaczarowanej cyrkonii- wykonywana przez potomków druidów, którzy jako jedyni, znają potrzebne zaklęcie. Gdy jest noszona — kamyk zmienia kolor na zielony, jeśli w promieniu 5 metrów znajduje się jakieś magiczne zwierzęta. Kuferek: +1 ONMS Cena: 150 g
★ Księga Zaklęć Uzdrawiających
Spoiler:
Opasłe tomiszcze, nie wiadomo przez kogo napisane. Wiadomo jednak, że zawarte w nim receptury na proste eliksiry, łatwe zaklęcia, pozwalają, aby przy pomocy domowych środków uleczyć się z większości mniej groźnych chorób. Posiadając tę książkę, nie ma konieczności pisania w skrzydle szpitalnym/Mungu, nawet jeśli tak wychodzi z kostek. Kuferek: + 2 Uzdrawianie Cena: 300 g
★ Replika Drogi Mlecznej
Spoiler:
Kwadratowy, przezroczysty sześcian o wymiarach 10x10cm, w którym to znajdują się wszystkie gwiazdy, planety, asteroidy, księżyce dostępne w naszej galaktyce. Zachowane są idealnie odzwierciedlone w skali odległości pomiędzy poszczególnymi ciałami niebieskimi. Wszelkie obiekty można przy pomocy różdżki dowolnie przybliżać, oddalać, przemieszczać w miniaturowej galaktyce a szybkie potrząśnięcie układem w górę i w dół powoduje powrót układu do stanu pierwotnego. Kuferek: +1 Astronomia Cena: 150 g
★ Uszy Królika
Spoiler:
Opaska z uszami królika, która po nałożeniu przemienia daną osobę w to właśnie zwierzę na 12h. Taka osoba ma wszystkie cechy królika. Zostaje jej jednak zdolność słownej, ludzkiej komunikacji. Mogą wystąpić jednak efekty uboczne, takie jak pozostanie wąsików, uszu lub ogonka po powtórnej transformacji w człowieka. Efekty uboczne: Rzuć kostką, by sprawdzić, czy masz efekty uboczne. Sam możesz wybrać, które z nich się u Ciebie pojawią. Pamiętaj, żeby wspomnieć o nich w kolejnych wątkach: 1,2 - Żadnych efektów ubocznych 3,4 - Efekt uboczny na godzinę po przemianie. 5,6 - Efekt uboczny na cały dzień po przemianie. Cena: 80 g
★ Porcja Śledzia Kiszonego
Spoiler:
Wyborny przysmak dla fanów kuchni z całego świata - dodany został do niego śluz gumochłona oraz suszone liście mandragory. Bardzo intensywny w smaku. Efekty: Cały świat mieni się błękitem, a z ust wydobywa Ci się zapach mięty. Gdy jednak pocałujesz drugą osobą lub dotknie ona Twoich warg, poczuje rybi odór kiszonki! Dodatkowo - znasz wszystkie rodzaje ryb na świecie! Cena: 10 g
★ Mleczny Napój z Cyca Świętego Jaka
Spoiler:
Występuje w sześciu smakach i każdy ma inne działanie! Efekty: Rzuć Kostką! 1 - Truskawkowe: Intensywne w smaku, rozgrzewa Cię od środka! Musisz natychmiast pocałować osobę znajdującą się najbliżej Ciebie, bo inaczej zwariujesz! Twoje włosy robią się różowe! 2 - Marcepan: Wyrastają ci królicze uszy i uroczo kicasz! Twoje włosy zmieniają kolor na ecru. 3 - Jajeczny likier: Jest Ci dziwnie, masz poczucie dyskomfortu i okazuje się, że gdy kichasz, lecą Ci z buzi czekoladowe pisanki w kolorowych sreberkach! Dodatkowo, Twoje włosy zaczynają mienić się wszystkimi kolorami, niczym pisanki! 4 - Czekoladowe: Czujesz otaczające Cię szczęście, siłę i witalność płynącą z ziaren kakao - czujesz, że możesz zrobić wszystko i jesteś bardzo pewny siebie! Zaczynasz mieć brązowe pasma we włosach - lub w przypadku ciemnych, białe! Jeśli masz alergię na czekoladę wspomnianą w karcie postaci - rzuć kostką jeszcze raz. 5 - Adwokat: Zostajesz adwokatem diabła i znasz się na każdej sprawie niczym prawdziwy specjalista. Albo tak Ci się tylko wydaje i masz do powiedzenia dużo głupot.We włosach pojawiają Ci się żółte pasemka. 6 - Karmelowy: Mówi się, że smak ten sprzyja figlom! Stajesz się niezwykle uroczy, wszystko zdrabniasz, a do tego masz włosy w kolorze karmelu! Cena: 15g
★ Pieczony ziemniak od Druida z gulaszem jagnięcym
Spoiler:
Przysmak, który podaje się w stowarzyszeniu po zakończeniu postu trzydziestodniowego, który miał wzmocnić moc magiczną i zadowolić duchy żywiołów. Podobno, jeśli pieczony ziemniak trafi się z korzonkami - będziesz miał olbrzymie szczęście! Efekty: Rzuć kostką: Parzysta: Trafiłeś na korzonki, a po zjedzeniu całej porcji, dopada Cię olbrzymia siła i szczęście! Do końca wydarzenia nie możesz przestać się uśmiechać, wszystko Ci wychodzi, a do tego jesteś doskonałym tancerzem! Nieparzysta: Niestety ziemniaki nie były dla Ciebie łaskawe, jednak nie sprowadziły nieszczęścia. Po zjedzeniu całej porcji jesteś odrobinę śpiący, przez co Twojemu rozmówcy wydaje się, że jesteś znudzony rozmową. Ponad to - nadal doskonale tańczysz, jeśli już ktoś wyciągnie Cię na parkiet! Cena: 10g
Skoki nad ogniskiem
Gigantyczne ogniska zachęcają odważnych mężczyzn do jak najwyższych skoków. Można tu wygrać prestiż i wieczną chwałę, bądź zwyczajnie podpalić sobie gacie. By przystąpić do wyzwania skakania przez ognisko musisz ze specjalnej czapki najpierw wylosować ciastko, przygotowane specjalnie na tę okazję - każde ciastko daje Ci możliwość skoku, niektóre jednak mają specjalny efekt! Dostępne tylko dla mężczyzn.
Kości:
Rzuć kością LITER: A, C, D, E, I - znajdujesz zwykłe ciasteczko. B, G - znajdujesz czarną owcę! Musisz skoczyć przez ognisko aż trzy razy! Miejmy nadzieję, że Ci się uda, inaczej czeka Cię straszny pech. F, H, J - znajdujesz specjalne ciasteczko, które dodaje Ci sił w skakaniu! Do wyniku kostek na skok dodaj 10% !
Zjadłszy ciasteczko, bądź otrzymawszy groźną przestrogę związaną z Czarną Owcą patrzysz na ognisko, które dziarsko bucha płomieniami.
Kości:
Rzuć kością LITER, każda z nich odpowiada kolejno dziesiątkom procentów sukcesu (A-10, B-20 itd) sukcesu jaki osiągasz skacząc przez ognisko. Uwzględnij modyfikator, jeśli udało Ci się takowy zdobyć i rozpatrz wyniki skoku. 10 - Nie udało się. Wziąłeś duży rozbieg, wszystko zapowiadało się świetnie, niestety, kto wie, czy to złe odbicie, czy kiepskie lądowanie, a może nie wycyrklowałeś wysokości? Jakaś część Twojego ubrania zapłonęła ogniem. Szybko, zrób coś z tym! 20-50 - Wyszło jak wyszło. Ani nie ma szału, ani nie ma porażki. Na samy końcu jednak przeleciawszy przez ognisko nie lądujesz zbyt fortunnie i się przewracasz. Trochę wstyd, ale może nikt nie zauważy... 60-90 - Kolega, który skakał przed Tobą założył się, że Ci się nie uda, a tu taki psikus. Udało i to w pięknym stylu, głupek musiał Ci dać 20g ! Upomnij się w odpowiednim temacie. 100 - Wybijasz się, lecisz, gracja gazeli, kiedy fruniesz niemal słyszysz jak niewiasty wzdychają patrząc na Twą gibkość. Zdobywasz +1 pkt do Miotlarstwa, bo latasz jak sam szatan!
Konkurs na wianek
Jeśli nie przygotowałaś wianka zawczasu możesz udać się do wyznaczonego stoiska bogatego w różne kwiecie. Każda dziewczyna ma szansę pokazać swoje zamiłowanie do sztuki bądź artystyczny zmysł plotąc wianek specjalnie na okazję tego święta. W wielkich koszach przygotowano najróżniejsze liście, kwiaty i pnącza by umożliwić kandydatkom biorącym udział w konkursie jak najlepsze wyrażenie siebie! Wstążka, która Ci towarzyszy od wejścia na teren wydarzenia wydaje się nie mieć końca, kiedy wplatasz ją w swój wianek.
Kości:
Rzuć kością LITER, każda z nich odpowiada kolejno dziesiątkom procentów sukcesu (A-10, B-20 itd) sukcesu jaki osiągasz plotąc wianki w swojej grupie rywalek. Za każde posiadane 10 punktów kuferkowych z Działalności Artystycznej bądź Zielarstwa możesz dodać sobie 10%. Wynik: 10-30 - starałaś się, to liczy się najbardziej. Zaplatałaś i zaplatałaś, ale coś się ciągle rozpadało, a czas uciekał! Niestety, mimo, że finalnie się udało i Twój wianek jest śliczny, dziewczęta z którymi konkurowałaś były niesamowite w pleceniu swoich. 40-60 - Twój wianek nie był najgorszy, ale były także znacznie ładniejsze. Kto wie, może to zły dobór kolorów? Może to po prostu nie Twój dzień. Starsza czarownica, która mimo sędziwego wieku również brała udział w konkursie i siedzi koło ciebie uśmiecha się ciepło mówiąc, że te kwiaty kojarzą się jej z młodością - szepcze na Twój wianek zaklęcie, które sprawia, że pierwsza osoba z którą rozegrasz wątek nosząc go będzie Tobą bardzo zauroczona. 70-90 - wyszedł Ci naprawdę przepiękny wianek, prowadząca konkurs czarownica przygląda się mu i przygląda, po czym oferuje, że odkupi go od Ciebie do swojej kolekcji za 50g. Możesz go zatrzymać, ale gdybyś go sprzedała, nie zapomnij upomnieć się o pieniądze w odpowiednim temacie. 100 - widok Twojego wianka przyciąga wzrok nawet ludzi przechodzących obok stoiska, taki jest zachwycający! Zdobywasz +1 punkt kuferkowy na DA lub Zielarstwo. Dodatkowo okazuje się, że jest to Nastrojny wianek, zdobywasz nowy przedmiot! Sprawdź jakie ma właściwości.
C. szczególne : przenikliwe spojrzenie, bladość, silna obecność pomimo milkliwości, ciężki akcent, blizna po poparzeniu na lewym ramieniu powyżej łokcia
Kiedy tylko postawiła nogę na terenie lasu, jej usta rozciągnęły się w uśmiechu, a wstążka w odcieniu głębokiego fioletu owinęła się wokół nadgarstków. Uniosła ręce, żeby przyjrzeć się jej z dziecięcą wręcz frajdą. Pomimo tego, jak wielkim chaosem było ostatnio jej życie, nie potrafiła nie cieszyć się z nadejścia Celtyckiej Nocy. Może jej się wydawało, że cały świat nagle zaczynał śpiewać bardziej harmonijnie, niż na codzień, ale nawet jeśli to było tylko w jej głowie – to, że mogło się tam pojawić, na te kilka godzin przynosiło chociaż odrobinę wytchnienia. Ciepłe światło ognia rozgrzewającego zmarzniętą wieczornym powietrzem skórę, niosące się echem rozmowy i śmiechy, wróżki migoczące dookoła swoimi światłami i... – Dragos! – przywitała go tym okrzykiem, zauważając znajomą twarz przy jednym ze stoisk. Starała się nie myśleć o liście, który mu ostatnio wysłała (na myśl o którym ciągle miała ochotę krzyczeć). – Dobrze widzieć cię nieprzezroczystego... o. – w tym momencie zobaczyła jego nowy dodatek – baranie poroże, na widok którego uśmiechnęła się jeszcze szerzej. I to wcale nie prześmiewczo. – Do twarzy ci w nich – skomentowała. Miała to na myśli jako komplement, ale nie wykluczała, że Fawley zrozumie to jak zwykle na swój sposób. Zaraz potem spojrzała na stoisko, przy którym zatrzymał się mężczyzna, wzrokiem przesuwając po asortymencie, dopóki. – Mleko jaka? Ja stawiam – zaproponowała. Zanim zdążył odpowiedzieć, już przywołała ręką druida i poprosiła o dwie porcje. Jeden z kubków podała Dragosowi i stuknęła o niego ten swój, zanim wypiła jego zawartość. Nawet nie zauważyła pojawienia się żółtych pasemek we włosach, skupiona na adwokatowym aromacie. – Myślę, że to świetnie, że tu przyszedłeś, przyda się trochę rozrywki, co? Nam wszystkim – stwierdziła tonem znawcy. Nie miała pojęcia, skąd się wzięła ta uwaga. Zmarszczyła na chwilę brwi, ale popijała dalej swoje mleko małymi łykami, przyglądając się Fawleyowi.
Jego przedłużony pobyt w szpitalu skutkował tym, że był maksymalnie spragniony towarzystwa innych ludzi, rozrywki i możliwości zrelaksowania się. Celtycka Noc miała dziwny vibe, nie do końca odpowiadający jego wewnętrznej energii i upodobaniom, ale to była jedyna okazja, żeby coś w najbliższym czasie zrobić. Tak więc teleportował się na okoliczne tereny Doliny Godryka i ruszył w kierunku alei ogników. W chwili wejścia na polanę poczuł dziwne smyranie głowy i gdy chciał się po niej podrapać to zorientował się, że ma rogi. Co? Upewnił się trzy razy, ale nie miał żadnych wątpliwości, że właśnie upodobnił się do swojego animal spirit czyt. barana. Machnął na to wszystko ręką, bo podejrzewał, że magia tego miejsca jest zdecydowanie silniejsza od jego skromnych czarodziejskich umiejętności. Z ulgą zarejestrował, że nie tylko on ma takie majestatyczne poroże, toteż rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu rozrywki. Dziarskim krokiem podszedł do drewnianego straganu, który kusił różnymi ciekawymi itemami. Przeglądanie asortymentu przerwał mu okrzyk znajomego głosu. Obrócił się w kierunku Valerii i uśmiechnął delikatnie na jej widok. – No tak, mogłem się ciebie tutaj spodziewać – przewrócił teatralnie oczami. Zaraz potem skrzywił się, słysząc jej uwagę, ale nie zamierzał dać się sprowokować. Przyszedł tu się świetnie bawić, a skoro Albescu zaproponowała swoje towarzystwo to musiał wykazać się dużą cierpliwością i przede wszystkim – musiał trzymać język za zębami w 90% konwersacji. Gdy zaproponowała mleko, nie zdążył nawet pisnąć słówka, a narwana Valeria już przesypywała odpowiednią ilość galeonów w dłoń druida. – Dzięki - wziął kubek z rąk kobiet. – No to zdrowie – wzniósł podniosły toast i wypił napój. Otarł buzię z białych wąsów i zmrużył oczy. Niech go dunder świśnie, ale czy on dopiero teraz zauważył, że Val zrobiła coś z włosami? – Czy ty byłaś u fryzjera? Ugh, niedobrze mi – zmarszczył brwi, gdy uświadomił sobie, że te dwa zdania wypowiedziane tuż po sobie mogły zabrzmieć co najmniej mało dżentelmeńsko. – To znaczy po tym mleku, nie na twój widok – dodał szybko. Coś mu nie pasowało, ale nie potrafił dokładnie określić co. – Ty widzę jesteś jak zawsze świetnie zorientowana czego mi akurat potrzeba – uśmiechnął się, trochę z niej kpiąc, a trochę przyznając jej rację. – A w ogóle słyszałaś? Krąży legenda, że w tym okresie w pobliskim lesie można spotkać lunaballę – sprzedał jej wielkiego newsa, aczkolwiek nie spodziewał się, aby to magiczne stworzenie zrobiło na Valerii jakiekolwiek wrażenie.
C. szczególne : przenikliwe spojrzenie, bladość, silna obecność pomimo milkliwości, ciężki akcent, blizna po poparzeniu na lewym ramieniu powyżej łokcia
Na jego słowa rozłożyła tylko bezradnie miejsce – kto jak kto, ale ona nie mogła w końcu opuścić tego rodzaju obchodów. To była od zawsze jedna z nielicznych okazji, które zawsze wywabiała ją znad książek, nawet w latach, w których najintensywniej oddawała im swój czas. Uniosła brwi, widząc jego minę (najwyraźniej nie potrzebowała nawet fatygować swojego daru, żeby móc przewidzieć jego reakcję), ale doceniła fakt, że powstrzymał się przed komentarzem. – Na zdrowie – zawtórowała mu. – Co? – zapytała zdezorientowana, patrząc w dół na włosy rozrzucone na ramionach. – Och. Nie było tu tego wcześniej – powiedziała z myślą o pasemkach. – Co ci jest? – zapytała z nutą zmartwienia. Dobrze, że dodał, że to nie ona go tak obrzydziła, bo jeszcze sekunda i wylałaby na niego resztę swojego mleka, które na szczęście mogła spokojnie dopić. – Jestem generalnie we wszystkim bardzo dobrze zorientowana – uznała znów tonem znawcy, znów wyraźnie zaskoczona swoimi własnymi słowami. – Nie wiem, czemu to powiedziałam, wcale tak nie uważam – wytłumaczyła się. – To chyba to mleko – stwierdziła. Na wspomnienie lunaballi oczy zabłysły jej wyzwaniem. – Chcesz jej poszukać? – zaproponowała. I znów zdecydowała, zanim usłyszała odpowiedź – ruszyła z miejsca. Poszłaby i bez niego, ale obróciła się, żeby spojrzeć przez ramię, czy Fawley za nią podąża.
Potrzebował czegoś, żeby się rozerwać i przestać zastanawiać nad tym, co powinien zrobić. Wszystko przez durną chęć zabawy, która najwyraźniej za bardzo mu się spodobała. No i przez rycerzykowanie pewnego Kogoś i późniejszą kłótnię. Siedzenie w gabinecie w zamku nie było idealnym sposobem na obchodzenie Celtyckiej Nocy, więc szukał pretekstu, aby gdzieś wyjść. No i kompana potrzebował. No i tu wchodzi na scenę nie kto inny, jak Voralberg. Kiedy tylko Josh usłyszał o zabawie w lesie w Dolinie, nie mógł odpuścić i zwyczajnie musiał tam być. Do tego męczył tak długo profesora zaklęć, aż w końcu uległ, idąc razem z nim na obchody Celtyckiej Nocy. Kiedy dotarli na miejsce, wyglądali pewnie zabawnie. Joshua - uśmiechnięty, rozluźniony, rozglądający się żywo po otoczeniu oraz Alex - z miną męczennika, który marzy jedynie o ucieczce. Ba, a tę imprezę Josh postanowił nawet ubrać się nieco bardziej elegancko niż zazwyczaj. Do ciemnych spodni dobrał białą koszulę, na którą ubrał ziemnozielny sweterek, wyciągając kołnierz na górę. Ponieważ wieczory bywały chłodne, miał na sobie także kurtkę imitująca płaszcz, sięgającą ud. - Alex, nie możesz się uśmiechnąć? Zobaczysz, że będzie fajnie. Kto wie, może to dziś się ze mną napijesz? - rzucił, kiedy docierali na miejsce, nie potrafiąc nie uśmiechać się szeroko. Ledwie przekroczyli jakąś niewidzialną granicę, a poczuł, że coś jest nie tak, coś się zmieniło. Czy głowa mogła nagle stać się cięższa, niż dotychczas? Podniósł dłoń, aby sprawdzić, co się dzieje, przyłożyć do czoła, ale zahaczył o coś palcami. W momencie zatrzymał się z wyraźnym zaskoczeniem na twarzy, które z każdą kolejną sekundą przemieniało się w prawdziwe rozbawienie, a on sam nie potrafił powstrzymać się od śmiechu. Palcami obu dłoni wymacał na swojej głowie olbrzymie poroże, którego nie powstydziłby się dorodny łoś. Dwie ogromne, ułożone pionowo łopaty. Ciekawostka dla niewtajemniczonych - łoś zrzuca poroże po okresie godowym. Czyżby jakaś wróżba? - Stary... Jestem łosiem! - rzucił ze śmiechem w głosie, spoglądając na Alexa, po czym zaśmiał się na całego. Ciepło, bez drwiny, przyjacielsko wręcz. - Co powiedz na przetestowanie naszych cudnych rogów i tyrpnięcie się nimi? - spytał, przechylając głowę w bok, aby spróbować trącić znajomego swoim porożem. Nie potrafił powstrzymać się przed śmiechem i teraz miał potwierdzenie, że przyjście tu było dobrym pomysłem. Mógł się zupełnie odstresować i przestać myśleć o porażkach na polu rozmów towarzyskich. Rozejrzał się po otoczeniu, dostrzegając wiele ciekawych miejsc. Stragan z czymś, czego zapach nieznacznie do nich dolatywał. Kamienny krąg, gdzie najwyraźniej można było coś napisać... Ognisko. Na to ostatnie Josh poczuł mrowienie, kuszące, żeby spróbował czegoś naprawdę głupiego. Miał rogi... Może nie kozie, ale przecież mógłby spróbować skakania, prawda? Przeskoczyć ognisko... - Dobra, od czego zaczynamy? Skoro już tu przyszliśmy, to wybierz pierwszy. Idziemy się napić, albo coś zjeść... Czy może sprawdzimy krąg? - spytał, skazując kolejno miejsca, o które mu chodziło. Sam nie potrafił wybrać. Napiłby się czegoś, licząc, że będzie z alkoholem i uda mu się namówić na to Voralberga. Miał też nadzieję, że nie dostrzeże gajowego, bo zwyczajnie nie wiedziałby, co ma ze sobą zrobić, a mając taki nastrój... Zrobiłby coś głupiego. Z całą pewnością. Spojrzał wyczekująco na swojego towarzysza, czekając, aż w końcu coś wybierze i będą mogli bawić się na całego. Z rogami!
Celtycka noc to było to święto, na które czekała równie mocno co na gwiazdkę. Istniała między nimi dość istotna różnica, bo te zimowe święta spędzała zazwyczaj w rodzinnym gronie i w spokojnej atmosferze, celtycka noc za to kojarzyła się głównie z imprezą i bieganiem po lesie. Nancy uwielbiała ten klimat, uwielbiała to jak blisko natury można było się tej szczególnej nocy znaleźć. Nie wyobrażała sobie by spędzić ten wieczór w samotności, dlatego zaprosiła Violę. Ostatnio naprawdę dobrze się bawiła w towarzystwie krukonki, jej obecność zdecydowanie gwarantowała dodatkowe atrakcje, szczególnie, że miała w planach bieganie po lesie w poszukiwaniu lunaballi. Zazwyczaj nie poświęcała zbyt wiele czasu na przygotowania przed imprezą, ale tym razem zdecydowanie wcześniej przysiadła przed lustrem, by zapleść włosy i powpinać w nie kwiatki, tak by przypominały wianek, który jednocześnie nie miał prawa spaść z głowy nawet przy najdzikszych harcach w okół ogniska. Założyła na siebie zieloną, zwiewną sukienkę do kolan, a na nogi wciągnęła trampki, które wydawały się najodpowiedniejszym obuwiem. Pociągnęła rzęsy tuszem, a usta jakąś neutralną pomadką i przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Efekt całkiem ją zadowalał i miała nadzieję, że wpasowuje się w określenie "ubierz się ładnie". Uśmiechnęła się z zadowoleniem, zarzuciła jeszcze na ramię torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami i teleportowała się do Doliny Godryka, by spotkać się z Violą już na miejscu. Pojawiła się niedaleko głównego ogniska, wokół którego już wesoło tańczyli młodzi, nieco podpici ludzie. Promieniała uśmiechem widząc te wszystkie niesamowite atrakcje. Klimat tego miejsca, w tą wyjątkową noc był niesamowity. Nogi same rwały się do tańca, a ciekawość ciągnęła do interesujących straganów. Czekała jednak w miejscu na swoją towarzyszkę, przestępując jedynie z nogi na nogę z niecierpliwością, by to z nią odkryć wszystkie przygotowane przez druidów atrakcje. Zauważyła, że na jej ręce pojawiła się zielona wstążka, idealnie pasujące do sukienki, którą miała na sobie. Ciekawe co mogła oznaczać?
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
W przeciwieństwie do Wielkanocy Strauss naprawdę lubiła Celtycką Noc i nawet ją obchodziła. W końcu było to czarodziejskie święto, a te trzeba było czcić w odpowiedni sposób. Tym bardziej jeśli miała okazję, by robić to w naprawdę doborowym towarzystwie. Voralberg był zaskakująco łaskawy w swojej karze. Przez pewien czas obawiała się, że będzie trzymał ją o wiele krócej niż łagodna Whitehorn, która praktycznie na wszystko jej pozwalała. Prawdopodobnie nie tyle zależało mu na tym, by przetrzymywać ją w jednym miejscu, a raczej posiadać wiedzę odnośnie tego gdzie i z kim się znajduje oraz w jakim celu odbywa się to wyjście. I choć oczywiście mogłaby kantować to chwilowo raczej nie widziała powodów, dla których miała to robić. Tym razem naprawdę Nancy nie miała powodów do tego, by wypytywać ją o to czy się wymknęła z zamku skoro rozchodziło się o święto. Skoro już o niej mowa to Krukonka naprawdę cieszyła się z tego, że dziewczyna zaprosiła ją na obchody Celtyckiej Nocy choć zapewne nie dawała zbytnio tego po sobie poznać. I choć napisała Williams, że ma się ładnie ubrać to miała wrażenie, że sama raczej niezbyt się do tego stosowała. Chociaż fakt, że wybrała na tę okazję jedną z lepszych skórzanych kurtek, które posiadała, ale poza tym chyba wyglądała całkiem zwyczajnie. Sportowe buty, jeansy, t-shirt... Nic szczególnego można, by rzec. Najwięcej czasu poświęciła chyba na wykonanie makijażu, który może i nie był jakimś powalającym dziełem sztuki, ale był. W końcu jakoś nie bardzo preferowała ciężki make-up, który mogłaby nosić jedynie jeśli byłaby wokalistką zespołu heavy metalowego Hortensja. To raczej nie był jej codzienny ani nawet odświętny styl. Dopiero wtedy wyszła z zamku. Nie brała ze sobą wielu rzeczy. Jedynie różdżkę, garść galeonów i oczywiście wianek, który udało jej się przygotować specjalnie na tę okazję. Założyła go jednak dopiero po tym jak przybyła na miejsce. Wiedziała, że większość dziewczyn wykonywała je tak, aby wyglądały jak najładniej. Jej zależało przede wszystkim jednak na zachowaniu estetyki koloru dlatego w jej wianku występowały niemal wyłącznie kwiaty o barwie ze spektrum niebieskości i fioletu. Można było tam zauważyć chabry, niezapominajki, niebieskie zawilce czy w końcu fiołki i rozdrobnione kwiatostany hortensji. To właśnie z tymi dwoma kwiatami wydawała się być najbardziej związana. Po przeteleportowaniu się do Doliny Godryka i przejściu w odpowiednie miejsce dostrzegła w końcu swoją towarzyszkę. Musiała przyznać, że w pierwszym momencie na chwilę zaparło jej dech w piersiach jakby po raz kolejny dostała tłuczkiem w żebra od Dearówny. Nancy z pewnością wzięła do siebie słowa o tym, że ma się ubrać ładnie. Prezentowała się naprawdę cudownie w sukience, którego koloru Violetta z pewnością nie potrafiła określić poza tym, że należał z pewnością do zieleni. Czy to był szmaragdowy? Całkiem możliwe. W każdym razie podeszła do Puchonki, która zapewne już nieco na nią czekała i posłała jej krótki uśmiech. Z bliska robiła jeszcze większe wrażenie. To musiała przyznać. - Hej - rzuciła dosyć cicho jak na swoje standardy po czym zbliżyła się jeszcze bardziej do dziewczyny, by przytulić ją w ramach powitania. W końcu... chyba mogła, tak? - Wyglądasz przepięknie - szepnęła jeszcze nim w końcu oderwała się od Puchonki tylko po to, by chwycić ją za rękę i spleść ze sobą palce ich dłoni, na które rzuciła szybkie spojrzenie, dopiero zauważając, że jej nadgarstek oplotła cienka wstążka w niebieskim kolorze. Zapewne gdyby ktoś wytknął jej to, że chodzi z Puchonką za rękę to stwierdziłaby, że po prostu nie chce zostać rozdzieloną z Williams w tłumie. Nawet jeśli chwilowo takowego nawet nie było w pobliżu. - To dokąd idziemy najpierw? - spytała, chcąc poznać jakie ewentualne plany ma w głowie Nancy.
Nie chciała iść na tę imprezę z jedną, określoną osobą. Nic zatem dziwnego, że zaproponowała @Alise L. Argent i @Loulou Moreau, by wybrały się tam razem z nią, żeby po prostu dobrze się bawiły, a co dalej z tego wyjdzie, zobaczą. Miała swój wianek, miała wstążkę, którą starannie wybierała, miała na sobie również sukienkę w piękne kwiaty, która miała przy tej okazji białą spódnicę, by wszystko, co tylko możliwe, zgadzało się w pełni. Z jakiegoś powodu niesamowicie się denerwowała, ale nie chciała tego pokazywać, więc po prostu rozglądała się dookoła, czując, że serce mocno jej bije i jednocześnie zastanawiając się, co dokładnie może przynieść ta noc i jak wszystko będzie wyglądało, kiedy następnego dnia życie wróci do absolutnej, nudnej normy. Na razie jednak starała się zorientować w sytuacji, zerkała nieco niepewnie na przedstawicieli płci przeciwnej z pewną dozą zaciekawienia, skoro nagle porastali rogami, ale nie komentowała tego w żaden sposób, przynajmniej na razie. Kiedy dostrzegła @Violetta Strauss pomachała do niej radośnie, ale nie chciała jej przeszkadzać, chyba że dziewczyna sama zdecyduje się dołączyć. Nie chciała w końcu nikomu wpychać się na siłę, miała również nadzieję, że nie narzuca się innym, że nie zachowuje się jak jakaś wariatka. Poprawiła wianek, który nieco osunął się jej na oczy i teraz trzymał się mocniej z tyłu, bliżej czubka jej głowy, co w niczym jej nie przeszkadzało. Spojrzała w stronę straganu, ale na razie chyba nie chciała jeszcze tam iść, po prostu zbyt zaaferowana tym, co miało się dziać, by móc zdecydować, w którą ostatecznie stronę powinna zrobić krok. Opatuliła się zatem szczelniej miękkim, kaszmirowym szalem i chyba czekała na to, aż ktoś weźmie ją pod łokieć i powie, że ma robić to, czy tamto, bo w chwili obecnej była w stanie jedynie pożerać okolicę wzrokiem.
Ostatnio zmieniony przez Victoria Brandon dnia Pon 27 Kwi - 13:38, w całości zmieniany 1 raz
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Teleportacja do Doliny Godryka nigdy nie była ulubioną czynnością Darrena - szczególnie, że znowu wylądował po kostki w wodzie, płynącej w jakimś lokalnym strumieniu. Na szczęście z trafieniem na polanę gdzie świętowana była Celtycka Noc nie miał większych problemów - już z daleka widać było łunę ognisk i dźwięk odbywającej się tam zabawy. Już po samym wejściu na teren imprezy, Darren przeżył pierwsze zaskoczenie. Poczuł, że jego głowa staje się coraz cięższa i cięższa, jednak gdy spoglądał w górę nie widział tam niczego specjalnego - żadnego ptaka siadającego mu na głowie na przykład. Dopiero gdy sięgnął dłonią poczuł dwa, szybko rosnące narośla, które po chwili były już wystarczająco duże, że chłopak mógł ujrzeć je kątem oka po lewej i prawej stronie nad swoją czupryną. Okazało się, że wyrosło mu poroże - wielkie, rozłożyste rogi łosia, zwane w myśliwskim żargonie łopatami. Krukon szybko zorientował się, że taki przypadek dotykał wszystkich obecnych na polanie przedstawicieli płci męskiej, prezentujących rogi kozłów, jeleni i nawet jakichś antylop, jeśli Darrena wzrok nie mylił. Nie tracąc wiele czasu, Shaw zaczął rozglądać się po okolicy, zastanawiając się od której z atrakcji powinien zacząć dzisiejszy dzień - a raczej, dzisiejszą noc.
Nie czekała długo na pojawienie się swojej towarzyszki. Kiedy tylko dostrzegła Violettę, pomachała jej na powitanie, by ta szybciej mogła ją zlokalizować. Uśmiechnęła się promiennie na sam jej widok, a kiedy podeszła bliżej bardzo chętnie dała się przytulić. Tym razem nie było w okolicy nafaszerowanych miłością słodkości Skylera, co spowodowało, że jeszcze bardziej ucieszyło ją to ciepłe przywitanie. Nancy praktycznie z każdą bliższą osobą witała się przytulaniem, ale tylko przy brunetce wpadała przy tym w zakłopotanie. - Cześć! - Mruknęła wtulając się w krukońskie ramię, by ukryć, choć na chwilę, wykwitające na policzkach rumieńce. - Dziękuję, ty również! - Odpowiedziała na komplement, odsuwając się nieco i odruchowo poprawiając kosmyki włosów, które przecież i tak był dzisiaj upięte w misternej fryzurze. Sama nie wiedziała, czemu ta jedna dziewczyna potrafi wprawić ją kilkoma słowami w takie zakłopotanie. Przeniosła na Violę spojrzenie brązowych tęczówek i uśmiechnęła się delikatnie. Kwiaty które wybrała do swojego wianka wkomponowywały się perfekcyjnie w jej ciemne włosy. Wyglądała tajemniczo, a jednocześnie wyjątkowo uroczo jak na Strauss. - Gorąco tutaj... Od tego ognia... - Kiwnęła głową w stronę ogniska, starając się usprawiedliwić swoje zaróżowione policzki, które ostatnio nie potrafiły utrzymać swojego naturalnego koloru w obecności krukonki. Kiedy poczuła palce zaciskające się wokół swojej dłoni spojrzała w ich kierunki z lekkim zaskoczeniem. Uśmiechnęła się delikatnie, chwytając pewnie dłoń, której nie zamierzała wcale w najbliższym czasie puszczać i rozejrzała się dookoła, by odpowiedzieć na zadane pytanie. Zdecydowanie chciała spróbować wszystkiego co oferowali druidzi, ale od czego zacząć? Najchętniej rozpoczęłaby noc od dzbaneczka pitnego miodu, ale tego trunku niestety nigdzie nie dostrzegała. Zauważyła za to, że sprzedają mleko jaka, które pewnie nie zawierało procentów, ale kusiło ciekawą nazwą i na pewno pasowało idealnie do celtyckiego klimatu. - Każda dobra impreza zaczyna się od wydania paru galeonów! Ja stawiam! - Uśmiechnęła się do swojej towarzyszki, po czym pociągnęła ją za rękę w kierunku straganu. Z niechęcią puściła dłoń Violi, by odliczyć odpowiednią ilość galeonów za dwie porcje mleka i chwycić kubeczki. Jeden podała krukonce, a drugi uniosła w górę w toaście. - Za niezapomnianą noc. - Powiedziała wpatrując się w ciemne oczy i napiła się mleka. Było lepsze niż mogła się spodziewać. W ustach rozszedł się boski smak czekolady, a wraz z nim wstąpił w Nancy jakiś nagły zastrzyk energii. Czuła, że mogłaby do rana biegać wokół ogniska, szukać paproci czy innej lunaballi, a nawet skakać przez ogień. Swoją droga wydawało jej się nieco niesprawiedliwe, że tylko mężczyźni mogli korzystać z tej świetnej atrakcji. Też by chętnie spróbowała swoich sił. - Szkoda, że nie możemy wziąć udziału w tych zawodach. - Stwierdziła wskazując kubeczkiem na skaczących przez ognisko rogaczy. - Jestem pewna, że poszłoby nam świetnie. - Powiedziała z jakąś dziwną pewnością siebie. Normalnie by się nie posunęła do takich wniosków, ale wraz z popijanym mlekiem rosła w niej pewność, że tej nocy mogłaby zrobić wszystko. Dlatego po wypiciu swojego napoju odstawiła kubeczek na ladę i złapała Strauss za rękę, tym razem już bez krępacji i spojrzała na nią wyczekująco, pozwalając, by to ona wybrała kolejną atrakcję.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
No i dobra, skoro mogli brać w tym udział, to czemu właściwie miałby siedzieć na dupie i nie skorzystać z okazji? Póki nie był studentem, nie mógł tak po prostu wyrwać się z zamku, więc kiedy tylko było to możliwe, korzystał, ile się dało, bo inaczej pewnie by ocipiał, siedząc cały czas w murach Hogwartu i zastanawiając się, kiedy to wszystko się, kurwa, skończy. O to, że szedł tak sam, w ogóle się nie martwił, w końcu dla niego nie było ważne, czy ktoś go zaprosi, czy coś podobnego, potrafił bawić się całkiem nieźle sam, a tutaj najpewniej będzie w chuj dużo różnych atrakcji, więc w ogóle nie zawracał sobie głowy takimi problemami jak to, z kim tutaj przyjdzie. Ktoś będzie chciał do niego zagadać, to niech, kurwa, zagada, sam również nie będzie miał problemów z tym, by podbić do tego, czy tamtego znajomka, sprawa była wręcz bajecznie prosta, nie było więc sensu jej komplikować, nie wiadomo, z jakiego właściwie powodu. O co chodziło z tymi rogami, to za chuja pana nie wiedział, ale uznał to za dość zabawne, choć doszedł do wniosku, że na jego łbie to spokojnie można by było grać w rzuty podkową, czy jakieś inne gówna tego typu, ale nie miał powodów do tego, żeby się tym przejmować. Tak samo jak tym, że właśnie zapierdalał po okolicy w białej koszulce, na którą miał narzuconą hawajską koszulę. W końcu święto kwiatów, czy coś tam, bla bla bla, mało ważne, chuj go to w sumie obchodziło, ale miał nadzieję, że będzie szło się tutaj jakoś pobawić, a nie tylko siedzieć w kącie i modlić się, żeby ta gówniana farsa się skończyła.
//Wszyscy do zaczepiania mile widziani
______________________
Never love
a wild thing
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Może nie powinien przychodzić, może nie powinien brać w tym udziału, może po prostu powinien zostać w domu i nie pchać się tam, gdzie nie powinien. Wiedział, że ludzi będzie pewnie sporo, a on nie będzie do końca wiedział, jak ma sobie z tym poradzić, wspomniał więc jedynie mimochodem, że miło byłoby się z kimś tam wybrać, ale ostatecznie - był tutaj sam. Może to nawet lepiej, bo dzięki temu było się łatwiej schować, usiąść gdzieś z boku i po prostu przyglądać się temu, co się dzieje. Bał się, że przypadkiem, całkowicie niepotrzebnie, doprowadzi do jakiejś scysji, więc wybrał obrzeża całego tego zgromadzenia, szukając dla siebie miejsca, z którego mógłby przyglądać się świetlikom i nie wchodzić nikomu w drogę. Nie musiał zaraz sprawdzać, co znajduje się na straganie, nie musiał również pchać się do ogniska. Wiedział również, że nie może spędzić tego wieczoru przy kwiatach, te bowiem nie były przeznaczone dla niego, choć był pewien, że to właśnie rozmawiając z nimi czułby się najlepiej i nic by go już nie blokowało, nie powodowało, że chciałby się zapaść pod ziemię. Od czasu wydarzeń w Lesie, czy może raczej od tego, co stało się w szpitalu, starannie unikał spotkań w Wielkiej Sali, wędrował gdzieś po błoniach, trzymając się z dala od całej kadry nauczycielskiej i zajmując się jedynie swoimi sprawami. Nie chciał nikogo niepokoić, ale nie chciał również nikomu zawadzać, tak więc po prostu, można powiedzieć, rozmył się w powietrzu. Kiedy tylko dostrzegł Walsha, skręcił w przeciwną stronę, by nie wchodzić mu w oczy. Nie chciał z nim rozmawiać, nie czuł najmniejszej potrzeby, żeby znowu wchodzić do tej samej rzeki, żeby przekonać się, że prąd jest zbyt mocny i znosi go nie wiadomo gdzie i dokąd. Tak więc usiadł z boku, tak daleko od pozostałych zgromadzonych, jak się dało. Nieco rozbawiony przesunął palcami po rogach, jakimi został obdarzony, a później przekręcił wianek, jaki ze sobą miał. Dla własnej przyjemności nie po to, by brać w czymkolwiek udział, bo to nie było dla niego. Odłożył kwiecisty wieniec na bok, a później po prostu wpatrywał się przed siebie, w to co się działo, nie przejmując się chłodem ciągnącym od ziemi - chociaż może to nie było najlepsze dla jego nogi - nie przejmując się również świetlikami, które krążyły gdzieś tutaj, na obrzeżach. Po prostu mógł to wszystko obserwować.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Świstoklik przetransportował ich niedaleko kręgu. Max nie mógł uwierzyć, że zwykłym uczniom pozwolono również brać udział w obchodach Celtyckiej Nocy. Zazwyczaj przecież nie mieli oni wstępu do Doliny Godryka podczas roku szkolnego. Nie mógł więc odpuścić takiej okazji. Założył na siebie swoją ulubioną skórzaną kurtkę i ciemne dżinsy. Przede wszystkim musiało być mu wygodnie. -To co, ruszamy? - Zwrócił się do @Sophie Sinclair, swojej dzisiejszej towarzyszki i razem udali się na miejsce obchodów. Gdy tylko się tam znaleźli, na głowie Maxa wyrosły baranie rogi. -Hmm takich efektów się nie spodziewałem. - Zaśmiał się dotykając swojej nowej ozdoby. Domyślał się, że będzie tak wyglądał do końca imprezy. W myślach zapisał sobie, żeby uważać, aby nikogo nie zahaczyć tym okazałym porożem. Nie chciał przecież zrobić komuś krzywdy. Ze zdziwieniem stwierdził, że rogi są lżejsze niż się spodziewał. -Chyba teraz nie da się zaprzeczyć, że jestem baranem. - Rozejrzał się dookoła i zauważył kilka znajomych twarzy, zarówno uczniowskich jak i tych należących do grona pedagogicznego. -No Soph, to gdzie ruszamy najpierw? - Jego wzrok przyciągały kamienne kręgi roztaczające wokół siebie magiczną aurę. Był także kolorowe stragany i miejsce do plecenia wianków. Obiecał sobie, że nim wieczór się skończy, musi obowiązkowo spróbować skoków przez ognisko.
Dolinę Godryka znała jedynie z opowieści i zajęć, co zbytnio jej nie satysfakcjonowało. Gdy nadarzyła się okazja podróży do tego magicznego miejsca, bez zastanowienia postanowiła z niej skorzystać. Co prawda miało być ciemno i na ograniczonej przestrzeni, ale zbytnio jej to nie przeszkadzało. Jeszcze rok i nauczy się teleportacji, wtedy nie będzie musiała czekać na łaskę losu i podstawionego świstoklika. Na miejscu zjawiła się ubrana w czerwoną sukienkę. Temperatura nie była jeszcze bardzo wysoka, więc zabrała ze sobą płaszcz. Płaskie buty, by nie zabiła się na jakiejś wystające gałęzi i szafirowa wstążka, która pojawiła się na jej ręce. Długo się nie zastanawiała, dlaczego tak się stało, bo jej uwagę przyciągnął stragan z wiankami. Zafascynowa podeszła bliżej, usiadła obok jakiejś starszej czarownicy i zabrała się do roboty. Chwilę później trzymała w rękach wianek, do którego doczepiła część szafirowej wstążki. Konkursu nie wygrała, ale jej twór był na tyle ładny, że postanowiła założyć go na głowę. Ruszyła zwiedzać dalej, lekko tanecznym krokiem z miną zadowolonego dziecka. W taki oto sposób wpadła na @Darren Shaw, i to dosłownie. Potknięcie, któremu daleko było do taktycznego podrywu i oto znalazła się w jego ramionach. Uśmiechnęła się przepraszająco, łapiąc go za barki.
Wianek: Literka D, 40%
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Nie miała w zwyczaju witać się tak z nawet bliskimi znajomymi. Ci po prostu wiedzieli, że Strauss nie należała do tulaśnych. Właściwie w podobny sposób witała się jedynie z Whitehorn, ale to zawsze była inicjatywa kobiety, która chyba nie znała innego sposobu na powitanie poza oficjalnymi wydarzeniami. To była dopiero przytulaśna bestia! Jeśli zaś chodziło o Williams... Nie potrafiła tego dokładnie wyjaśnić, ale czuła, że chyba z nią może sobie na to pozwolić. Niemal odruchowo uśmiechnęła się szerzej, gdy tylko poczuła jak dziewczyna się w nią wtula. Przycisnęła ją do siebie jeszcze mocniej na ułamek sekundy, by móc się nacieszyć jej bliskością jeszcze przez krótką chwilę nim się od siebie odsunęły. - To dobrze, przez chwilę bałam się, że zmarzniesz tylko w tej sukience - przyznała, przyglądając się oświetlonym bijącą od ognia poświatą zaróżowionym policzkom Nancy. Co prawda może i była już końcówka kwietnia, ale noce wciąż potrafiły być dosyć chłodne. Niewykluczone jednak, że w czasie święta odejdą tam, gdzie nie będzie rozpalonych ognisk. Wtedy już będzie musiała zadbać o to, żeby w razie potrzeby rozgrzać swoją towarzyszkę. Pitny miód byłby faktycznie chyba najlepszym napitkiem, ale wyglądało na to, że chyba musiałyby oddalić się od miejsca imprezy, by go zdobyć. Strauss posłusznie ruszyła za swoją towarzyszką, która pociągnęła ją w stronę stoiska z mlekiem z cyca świętego jaka. Chociaż to może cyc był święty, a nie jak? To już był temat do roztrząsania na nieco późniejszą porę. Zanim jednak przystanęły przed stanowiskiem Krukonka pomachała jeszcze krótko w ramach przywitania do @Victoria Brandon, która najwyraźniej postanowiła przybyć na obchody święta ze niewieścią świtą. Cóż... Violetta spodziewała się raczej zobaczyć ją u boku jakiegoś młodzieńca, ale na to może przyjdzie później pora. Przyjęła podany jej przez Williams kubeczek pełen ciepłego mleka po czym również uniosła go w przygotowanym na szybko toaście. Miała nadzieję na to, że faktycznie obchody tegorocznej Celtyckiej Nocy faktycznie będą niezapomniane i czeka je naprawdę wiele różnych atrakcji. - Za niezapomnianą noc - powtórzyła, a następnie upiła łyk swojego napoju. Nie spodziewała się tego, że będzie on miał cudowny karmelowy smak. No, ale przecież tutaj nic nie mogło być tak po prostu zwyczajne. Podobnie jak Puchonka, spojrzała w kierunku ognisk, nad którymi przeskakiwali mężczyźni i westchnęła. Faktycznie to trochę niesprawiedliwe. Z jednej strony rozumiała, że to tradycja, ale z drugiej z chęcią wzięłaby udział w podobnej atrakcji. Aż żałowała, że nie ma przy sobie eliksiru wielosokowego lub nie była metamorfomagiem. - Z pewnością - przytaknęła, gdy tylko usłyszała uwagę Nancy po czym uśmiechnęła się do niej z typowym dla siebie wyrazem twarzy pod tytułem mam naprawdę głupi pomysł, który najlepiej byłoby zatrzymać i nachyliła się do niej, by dodać już konspiracyjnym szeptem. - Jestem pewna, że Voralberg mnie za to zabije, ale jak chcesz zawsze możemy sobie zorganizować indywidualne skoki przez ognisko... To był bardzo zły pomysł, ale za to jak zgodny z duchem święta Celtyckiej Nocy! Chociaż faktycznie Alexander pewnie by ją za to zatłukł. Albo w końcu kupił jej jakąś obróżkę, która podawałaby mu dokładną lokalizację panny Strauss i powiadamiała o każdej głupocie, która przyszła jej do głowy. - Szkoda też, że tylko chłopcom przysługuje poroże. Wyglądasz całkiem uroczo w różkach - stwierdziła, odnosząc się do niedawnej imprezy urodzinowej, gdzie miała okazję podziwiać Williams w baranich rogach. Może nieco osobliwy, ale z pewnością ładny widok. Uśmiech praktycznie nie opuszczał jej twarzy od momentu, gdy tylko skosztowała mleka ze świętego cyca. W zasadzie jedynie uległ powiększeniu, gdy na nowo poczuła dotyk dłoni Puchonki. Ponownie chwyciła ją dosyć pewnie, bo akurat w części przy straganach było o wiele tłoczniej i zaczęła się z nią kierować nieco dalej, chcąc zobaczyć jakie jeszcze atrakcje kryją się w dolinie. Dopiero po chwili odwróciła się w kierunku swojej towarzyszki. - To dokąd teraz, słoneczko? Idziemy do magicznego krążka czy do lasku? - dopiero teraz zauważyła, że zaczęła o wiele częściej używać zdrobnień. To mleko jaka chyba było jakieś przeklęte, bo to jedyna rzecz, której dotychczas tykała. No, ale cóż... Zawsze mogło być gorzej i jakoś to przeżyje.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
W tym dniu każdego roku czuła się wręcz wypełniona od stóp po czubek głowy magią. I to nie taką, jak na co dzień. Odczuwała to zupełnie inaczej, choć przecież nic się nie zmieniało. A jednak wewnątrz siebie miała wrażenie, jakby wstępowała w nią jakaś inna, nowa cząstka. Głupie? Pewnie tak. Nigdy nie dzieliła się tymi przemyśleniami z nikim innym, bo sama nie potrafiła tego dokładnie opisać i wytłumaczyć. Poza tym wydawało jej się to czymś osobistym, i jeśli wypowiedziałaby to na głos - minęłoby bezpowrotnie. Zwyczajnie w świecie tego nie chciała. Mimo że było ciemno, to droga do ognisk była widoczna jak za dnia za sprawą ogników, które odbijały się w oczach Puchonki. Ubrała białą sukienkę z kwiatowym wzorem sięgajacą przed kolano, bo Celtycka Noc była raz w roku i chciała to w jakiś sposób zaznaczyć. Na nogach miała wygodne trampki tego samego koloru, co prawdopodobnie było błędem i zdawała sobie z tego sprawę już przy wyborze obuwia. Nadzieja, że pod koniec imprezy będą równie czyste jak na początku wydawała się zbyt abstrakcyjna i bezsensowna, dlatego nawet na to nie liczyła. No i to tylko buty - zawsze może rzucić na nie odpowiednie zaklęcie i pozbyć się brudu "zdobiącego" materiał. Pierwsze kroki po przyjściu na polanę skierowała do stoiska z koszami wypełnionymi przeróżnymi roślinami, z których miała upleść wianek. Co więcej, miała konkurować z innymi dziewczętami i kobietami. Nie podeszła do tego jednak jako do konkursu, a wzięła to za zabawę, wkładając w czynność całe serce. Może nie miała wielkich zdolności artystycznych, ale starała się wyczarować naprawdę coś pięknego i trwałego, co nie rozleci się przy pierwszym podskoku. W młodszych latach zdarzało jej się już tworzyć takie kwieciste korony, ale teraz zależało jej na tym, żeby ta była najlepsza z nich wszystkich. Dopiero teraz zauważyła oplatającą jej nadgarstek brzoskwiniową wstążkę i po chwili zastanowienai za pomocą odpowiedniego zaklęcia odcięła jej fragment i wpletła w wianek. Dobierała jasne kwiaty, żeby pasowały do sukienki i tasiemki i przeplatała je drobnymi listkami. Była zadowolona ze swego dzieła, mimo że nie wygrała, ale też przecież nie o to jej chodziło. Za to bardzo spodobał się jednej z czarownic obok niej, również biorących udział w zabawie. Kobieta delikatnie wzięła wianek ze słowami, że wybrane przez rudą kwiaty przypominają jej młodość i rzuciła na niego jakieś zaklęcie, którego Puchonka nie dosłyszała. Pozwoliła założyć sobie ozdobę na głowę i skomplementowała tę staruszki, bo naprawdę była bardzo ładna i czuła, że chociaż tyle była jej winna. Z uśmiechem odeszła od stoiska i rozejrzała się w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy, żeby spędzić z nią część nocy. Pomachała kilku osobom, wolnym krokiem wędrując przez polanę. Wszyscy byli w dobrych humorach i wcale jej to nie dziwiło. Atmosfera była cudowna, jedyna w swoim rodzaju. Wypatrzyła samotnie stojącego @Maximilian Brewer i postanowila, że to właśnie do niego podejdzie, a co. - Oho, ale żeś groźny w tych rogach. Jakim cudem nikt jeszcze nie uciekł w popłochu? - zapytała, robiąc przy tym poważną minę, ale nie wytrzymała długo. Kąciki jej ust uniosły się, odsłaniając zęby, no bo błagam, kto by zachował powagę w takiej sytuacji? Dokoła roiło się od mężczyzn, których głowy zdobiły poroża różnych zwierząt i widok był naprawdę nietypowy. Niektórzy faktycznie wyglądali dość groźnie. - Szkoda, że te są tylko na tę noc. Chętnie zobaczyłabym bójkę dwóch facetów, którzy próbują nabić na nie siebie nawzajem. - zaśmiała się. Niewątpliwie byłoby to ciekawe widowisko, chociaż z drugiej strony kto wie, jaki byłby jego koniec. Nie była żądna krwi, chciała po prostu trochę rozrywki.
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
Celtycka Noc. Uwielbiał takie klimaty więc jak najbardziej postanowił się tutaj pojawić. A może będzie dobrze się bawił? Może spotka się ze swoją siostrą, albo może zapozna się z kimś nowym? Nie chciał iść sam, ale skoro nie mógł akurat na dzień dzisiejszy znaleźć kogokolwiek to pewnie spotka kogoś na miejscu. Ubrany w ciemne jeansy i białą koszulę na którą założył sweter. Postanowił się trochę wygalantować, a niech dobrze wygląda. On bardzo dbał o swój wygląd i chyba wszyscy o tym wiedzieli Ci co go znali. Teleportował się. Teleportacja coraz bardziej mu wychodziła z czego był bardzo zadowolony, bo na egzaminie rewelacji nie było, ale na szczęście udało mu się za pierwszym razem i nie musiał udawać się po raz kolejny na egzamin. Pojawił się w oddali i ruszył do ludzi. Od razu w oczy rzuciła mu się panienka @Sophie Sinclair, ale jedynie kiwnął jej głową. Była w innym towarzystwie więc nie chciał jej przeszkadzać. Oni już dobrze wiedzieli jak to wszystko wygląda i siedzą cicho jak dwie myszy pod miotłą. Po chwili gdy zrobił jeszcze kilka kroków wyrosły mu bodajże kozie rogi. Miejsce było przeurocze. Uwielbiał takie klimaty dlatego bardzo się cieszył z tego, że się tutaj znalazł. Dobrze, że przez ramię miał przewieszoną skórzaną kurtkę, którą od razu założył na siebie. No jeszcze do ciepłych nocy daleka droga, a naprawdę mu tego brakowało. Szczerze powiedziawszy to nie szukał niczego, ani nikogo konkretnego postanowił się rozejrzeć po okolicy.
Szukanie jajek:H (6 próba, 5 udana) Rogi:E to chyba jakiś kozioł?? nie znam się Krąg:1 i nieparzysta uwaga śmierdzę XD
Nie miał co prawda zaplanowanej żadnej randki na ten wieczór, ale towarzystwo najlepszego na świecie, nieodłącznego kompana Felicjana zdecydowanie go satysfakcjonowało, no bo w końcu z kim lepiej skakałoby się przez ogień i wyruszało na poszukiwanie tajemniczych stworzeń w lesie, jak nie z nim? Oczywiście, obecność pań również brali pod uwagę, dlatego wyszykowali się uprzednio, by elegancko się prezentować (Boyd po raz 493853 przegrał batalię pt. „Ale Dlaczego Nie Mogę Iść W Dresie”) w razie gdyby któraś zechciała im podarować swój wianek, czy cośtam, i okazało się, że całkiem słusznie, bo po drodze jak i na miejscu kręciło się mnóstwo koleżanek z kwiatami we włosach i wszystkie wyglądały bardzo ładnie. W przeciwieństwie do panów, który paradowali po polanie z co różniejszymi porożami na głowie; już miał to wytykać i śmiać się, że wyglądają jak debile, gdy wtem poczuł, że i jemu coś wyrasta, a potem lekko ciąży na głowie, tak samo zresztą jak Fillinowi. Parsknął więc śmiechem i z nich samych. - No, stary, optycznie ci to dodaje wzrostu – skomentował z aprobatą nowe rogi kolegi, dotykając jednocześnie swoje by wymacać, jaki kształt mu się trafił, i z żalem stwierdził, że nie jest to jego spirit animal, czyli głupi baran, tylko coś innego, ale sam nie wiedział co dokładnie. Potem rozejrzał się dookoła, obserwując dostępne atrakcje i jego uwagę przykuł kamienny krąg z wysokimi kolumnami, które podobno reprezentowały sobą różne moce i żywioły – oczywiście postanowił przekonać się, czy to prawda, dlatego ruszył w ich kierunku, ciągnąc Fillina za sobą. - Chodź, obadamy to najpierw, bo jestem ciekawy, czy serio coś daje – powiedział, a gdy znaleźli się bliżej, podszedł do pierwszej lepszej kolumny, jak się zaraz okazało – reprezentującej wodę. Przypomniało mu się, jak Alina kiedyś coś plotła o tym, że gdyby był żywiołem, to właśnie tym, i choć większych głupot w życiu nie słyszał, to teraz uznał, że może to jakiś znak, położył więc dłoń na kamieniu, niespecjalnie wierząc w to, że faktycznie otrzyma jakieś błogosławieństwo i… no, wykrakał sobie nieszczęście, bo zaraz poczuł jak przechodzą go dreszcze i oblewa go zimny pot, który w dodatku nie chce przestać się lać. - Ja pierdolę, tutaj to jakaś czarna magia! – zawołał zatrwożony, odskakując od kolumny, i poczuł jak koszula klei mu się do ciała, bo w ciągu tych pięciu sekund zapocił się gorzej niż po wszystkich meczach razem wziętych. – Mordo, ratuj!!! Rzuć na mnie jakiegoś chłoszczyścia może, nie wiem – zawołał w panice do Felicjana, rozglądając się jednocześnie za czymś do picia, bo strasznie, strasznie zaschło mu w gardle. Dzięki, wodo.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren przechadzał się pomiędzy ogniskami, przez które część osób próbowała przeskoczyć - jedni z lepszym, inni z nieco gorszym skutkiem. Próbując przyzwyczaić się do ciężaru swojego poroża kręcił głową to w prawo, to w lewo, zauważając za każdym razem nowe rzeczy. Widział stoiska sprzedające dziwne przysmaki, kamienne kręgi poświęcone kolejnym żywiołom, stanowisko konkursu wyplatania wianków, ścieżkę prowadzącą w głąb leśnych gęstwin, gdzie można było próbować zauważyć złotą lunaballę - całe multum atrakcji. Tak dużo, że Shaw miał niemały problem z wybraniem tej, od której miał zacząć. Podjęcie wyboru zakłóciła Darrenowi jednak nieznana dziewczyna, która wpadła na niego, zapewne potykając się jakiś wystający konar. Krukon ledwo zdążył wystawić ręce by ją złapać, nieznajoma zdążyła już jednak obsłużyć się za pomocą barków chłopaka. - Wszystko w porządku? - zapytał od razu, nachylając się do niej nieco zbyt blisko jak na jedynie troskę o nieznajomą, wciąż nie mógł dobrze zapanować nad ciężarem dwóch, okazałych łopat - Jestem Darren. Chodź, idziemy - przedstawił się i ujął dłoń dziewczyny, po czym pociągnął ją w stronę stoiska z mlecznymi napojami. - Mam nadzieję, że tolerujesz laktozę - powiedział do niej z szerokim uśmiechem. Sam nie wiedział co w niego wstąpiło, ale być może udzielał mu się po prostu ogólny nastrój imprezy, która zdarzała się w końcu tylko raz do roku, i do tego Shaw nie zawsze miał okazję uczestniczyć w takiej zabawie - Dwie porcje poproszę - powiedział, po czym podał jedną swojej nowej towarzyszce, samemu biorąc od razu głęboki haust swojego trunku. Na początku nie poczuł żadnej różnicy, jednak po chwili świat nieco się rozmył, by po chwili bardzo się wyostrzyć. Darren zauważył nawet, że jakiś niesforny kosmyk włosów, który opadł mu na czoło, przybrał barwę karmelu - która nie różniła się bardzo od jego codziennego koloru, jednak o wiele mocniej przywodziła na myśl ciągnącą się słodycz. - Smacznego, słonecz...ko - powiedział, czkając głośno w połowie słowia. Jakie... słoneczko? - pomyślał Krukon, zaczynając przypuszczać że mleko miało też inne działanie niż po prostu zmiana ubarwienia włosów.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Rozglądał się właśnie po okolicy, kiedy nieoczekiwanie wyrosła obok niego Krawczyk. Kojarzył ją oczywiście, znał jej imię i wiedział, że jest Puchonką, ale nie posiadał raczej żadnych szczegółowych informacji o dziewczynie, nie był w końcu żadnym jebanym stalkerem, a z zajęć aż tak wiele nie dało się wynieść, chociaż oczywiście byli też tacy, którzy pierdoliliby coś innego. Jedyne, czego był pewien, to tego, że Ola była całkiem atrakcyjna, więc trudno było ją tak po prostu pominąć. Inna sprawa, że z uwagi na nazwisko... Chuj z tym, nie było sensu w tym grzebać. - Bo nie widzieli Walsha z jego rogami łosia - powiedział na to Max i skinął w stronę profesora, który wyglądał nie tyle majestatycznie, co po prostu w chuj debilnie i trudno było go nie dostrzec z daleka. Brewer nie miał właściwie pojęcia, co sam ma na łbie, ale jego rogi były zdecydowanie o wiele cieńsze i dłuższe, podejrzewał więc, że spokojnie mógłby potraktować je jak jakieś pierdolone szpikulce i ponadziewać innych na ruszt, co byłoby co najmniej intrygujące, jakby się nad tym dłużej zastanowić. - Dla ciebie wszystko, dziecino. Mam iść poszukać jakiegoś konkurenta? - spytał na to i uniósł lekko brwi, zaś jego ciemne oczy błysnęły. Widać było, że doskonale się bawi i zamierza bawić się dalej, w końcu noc była jeszcze młoda i dopiero co się tutaj znaleźli, więc tak naprawdę wszystko było przed nimi. Spokojnie mógł wybrać się na skakanie przez ogień, mógł ją również, kurwa, porwać na szukanie skarbów, mógł po prostu siedzieć i nic nie robić, to zawsze była jakaś opcja. Na razie, tak właściwie, usiłował wpaść na to, czyje dokładnie rogi ma na łbie, ale to wcale proste nie było, wydawało mu się jednak, że to jakieś diabelnie ostre szpikulce, więc pojedynek z jakimś innym, jebanym rogaczem byłby na pewno co najmniej fascynujący. Nie miał jednak pojęcia, czy znalazłby się tutaj jakiś debil, który chciałby się z nim bawić w podobne rzeczy, w końcu większość tych facetów potrafiła jedynie trząść dupami, ale kto wie, może miło się zaskoczy. - Ale chyba już jakiś jest - dodał, wskazując na wstążkę, którą dostrzegł i uśmiechnął się do dziewczyny zadziornie. Co prawda niewiele o niej wiedział, nie miał pojęcia, czy może ją tak zaczepiać, ale skoro sama do niego podeszła i raczej nie miała oporów z taką rozmową, to on również nie zamierzał się w żaden sposób ograniczać. Poza tym mieli się tego wieczoru naprawdę dobrze bawić, więc powinni zaryzykować, a nie tylko trzepać dupami i zastanawiać się, co kurwa, dalej. Nie miałby nic przeciwko jakimś kolejnym szaleństwom, podobnym do tych, jakie odpierdalały się na urodzinach Nancy, chociaż musiał przyznać, że to dopiero było w chuj pojebane!
Machinalnie cofnęła głowę, gdy się do niej nachylił. Otworzyła szerzej oczy i zagryzła wargę. Spojrzała na okazałe rogi łosia i przekrzywiła głowę. Podniosła rękę, by dotknąć to zjawisko, jednak zamiast tego została pociągnięta w jakimś kierunku. Chwileczkę, co się właściwie stało? Mrugała dziko posłusznie idąc za Darrenem, sama nie wiedząc, dlaczego się mu nie postawiła. Rozdziawiła usta i ruszała nimi jak ryba, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Stanowisko, przy którym się zatrzymali, wydało jej się jakieś dziwne. Domyślała się, że nie jest to zwykłe mleko, co wzbudziło w niej pewną dozę niepewności. Wolała nie dostać czegoś z amortencją lub środkiem o podobnym działaniu. Jej partner zachowywał się dość dziwnie i czuła się, jakby została porwana. Wyswobodziła rękę i otuliła się na wysokości piersi, jakby nagle się jej zrobiło zimno. -Za dużo sobie pozwalasz, wiesz? Nie jestem Twoim słoneczkiem. Zdołała wreszcie z siebie wydukać, cała czerwona na twarzy. Wzięła kilka głębokich oddechów i spojrzała na szklankę z mlekiem, która była przewidziana dla niej. Westchnęła i wyszła z obronnej pozycji, wzięła naczynie i przystawiła je do nosa. Powąchała, szukając znajomych jej zapachów, hymknęła i upiła kilka łyków. Oblizała wargi i odłożyła szklankę na pobliski stolik. Odwróciła się w kierunku Darrena i otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale jej uwagę przyciągnęło dziwne uczucie na głowie. Sięgnęła ręką do góry i pisnęła, wyczuwając...uszy? Przejechała obydwoma rękami po króliczych uszach z lekko drżącymi wargami. Jeszcze jej kolor włosów się zmienił, co również zbytnio się jej nie spodobało. -Masz mi teraz znaleźć marchewkę. Niemalże warknęła do Darrena. Poprawiła wianek, powoli przyzwyczajając się do nowego dodatku. Podkicała do chłopaka i trzepnęła go ręką w klatkę piersiową. -I ani się waż mówić do mnie króliczku.
wstążka bahama yellow J na wianek czyli 100%! dostaję nastrojony wianek i +1 do DA
Naprawdę nie zapowiada się, żebym za godzinę miała być już gotowa do wyjścia. W końcu taka impreza w Dolinie Godryka nie zdarza się codziennie, więc muszę odpowiednio wyglądać. Po wczorajszej nocy nawet jeszcze się nie wykąpałam, bo spałam do południa a ponieważ znowu zapowiadają się nocne harce, to dobrze jest być świeżą i pachnącą. Pewnie mniej więcej udaje nam się zdążyć na jeszcze kolejny świstoklik niż zaproponował Max. Dzisiaj zakładam białą sukienkę, która zwęża się w pasie i w kilku warstwach materiału opada prawie do kolan. Nie jest zbyt długa ale równocześnie nie można uznać jej za całkiem letnią - jest akurat na taką okazję. Szczególnie, że na siebie zakładam jeszcze szary sweterek, który mam zamiar zdjąć, gdyby zrobiło się gorąco. Włosy zaplecione mam w warkoczową koronę i jak na razie prawie żaden kosmyk się z niej nie wydostaje. Do tego jeszcze mocniejszy makijaż oczu, jak to często mam w zwyczaju i jestem gotowa! Zgarniam @Maximilian Felix Solberg z pokoju wspólnego, pewnie tam na mnie czeka tak jak się umówiliśmy i biedny miał nadzieję, że jednak wyrobię się na ten wcześniejszy świstoklik. Po krótkim wirowaniu znajdujemy się w Dolinie Godryka i widząc te wszystkie atrakcje i mnóstwo ludzi, oczy mi się świecą z podekscytowania. Aż nie wiem gdzie iść, nogi jakby ciągną mnie wszędzie na raz. Rozglądając się na wszystkie strony, widzę też gdzieś tam @Phillip Peregrine ale tylko się do niego uśmiecham, zresztą to, że tam jest zaraz całkiem wyparowuje mi z głowu. Ostatecznie patrzę na Maxa i jego głowę a widząc jakie ma rogi, zaczynam się śmiać. Nie mogę się powstrzymać, żeby ich nie dotknąć, więc stoję tak przed nim i łapię za jedne róg, po czym ciągnę w swoją stronę za jeden, sprawdzając czy są przyrośnięte. - Ale super! Ciekawe co to znaczy? Myślisz, że serio obrazuje twój charakter? - Żartuję sobie co chyba można poznać po tym jak szeroko się uśmiecham kiedy to mówię. - Też chcę mieć coś na głowie! - oznajmiam na pytanie co robimy, łapię Maxa za rękę i ciągnę go do wianków, gdzie jest zmuszony zaczekać aż uporam się ze swoim. Ten wczorajszy gdzieś zagubiłam ale nie wychodzi mi to na złe, bo okazuje się, że nabrałam chyba dzięki temu wprawy, bo mój wianek jest tak zajebisty, że chyba lepszy już być nie może. Tym razem wplatam w niego dużo żółtych kwiatków, chociaż nie mogę też oprzeć się różowym. Wychodzi naprawdę ładnie, jestem z niego bardzo zadowolona a kiedy zakładam go na głowę nawet nie zauważam, że moje włosy zmieniają się na kolor różowy - w końcu są związane i nie widzę żadnego kosmyka. - I jak? - Uśmiecham się uroczo do Maxa i pokazuję swoje dzieło już na głowie, okręcając się dookoła. - Jejku, naprawdę nie wiem gdzie moglibyśmy najpierw pójść, może wszędzie po kolei?
Aby dostać się do Doliny Godaryka, na obchody celtyckiej nocy skorzystał ze świstoklika, specjalnie podstawionego w tym celu. No bo dlaczego by nie. Chyba była to najprostsza forma przetransportowania się z okolic zamku do magicznej wioski. Już kilka dni przed rozpoczęciem tych obchodów po szkole krążyły pogłoski o tym jakie atrakcje będą się tam odbywały. Czego to ludzie nie wymyślali, żeby tylko zaciekawić rozmówców. Połowa z tego co mówiło się na szkolnych korytarzach nie była prawdą. To co czekało na osoby, które wezmą udział w uroczystościach, można było zobaczyć dopiero kiedy przybyło się w wyznaczone miejsce. Polana pełna ogników robiła klimat. Jak tylko wszedł na teren, gdzie zbierał się już niewielki tłum ludzi, na jego głowie pojawiły się potężne, zakrzywione rogi. Niezła mi atrakcja... Każdy facet tutaj jest rogaczem. Niejeden pewnie był ale nawet o tym nie wiedział; teraz może bez skrępowania chwalić się swoim porożem. Wooow... Rozglądając się, w poszukiwaniu znajomych twarzy, chwilę pokrążył po polanie. Miał na sobie zwykłą szarą bluze, na to narzuconą granatową cienką kurtkę, podziurawione dżinsy i białe trampki. Pomimo wszystko zdawało się być chłodno kiedy wychodził z zamku, jednak tutaj miał ochotę pozbyć się jej kurtki. Przystanął na moment, po czym podszedł i klepnął w ramie stojącego tyłem nieopodal chłopaka (@Phillip Peregrine). - Phill. Nie mówiłeś, że wybierasz się do Doliny. Przyszlibyśmy razem. - zaczepił go, stając przed ślizgonem i witając się z nim. - Jest tu w ogóle coś... - zaczął, jednak wtedy zauważył w oddali znajomą jasną czuprynę pofalowanych włosów. Jego siostra (@Sophie Sinclair) stała przy stoisku z wiankami i właśnie prezentowała swój nikomu innemu jak Solbergowi! (@Maximilian Felix Solberg) - Hej, chodźmy do nich. Tam jest Sophie i Max. - sprostował, zwracając się do Peregrine'a i wskazując mu budkę z kwiatami, przy której można było zrobić swój wianek. Kiedy już znaleźli się przy dwójce zafascynowanych kwiatami ślizgonów, pierwsze co Lucas (oczywiście) zmierzwił Soph włosy. Uwielbiał to robić, chociaż wiedział, jak bardzo tego nie znosi, zwłaszcza przy ludziach. - Siema, Max. A co to za randka z moją siostrą? Pozwolenie masz? - oznajmił na dzień dobry, zgrywając się jak zawsze i szturchając Solberga w ramie. - Nie wiem czy się znacie, ale... to jest Max Felix, a to Phillip. - przedstawił sobie chłopaków, mając wrażenie, że jeszcze nie mieli okazji się poznać. - A tego ancymona nikomu nie trzeba przedstawiać, na szczęście. Ciebie, Zośka chyba wszyscy znają, co mnie martwi... - zwrócił się do siostry, przyglądając się jednocześnie jej wiankowi. Nawet nieźle jej wyszedł.
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
Był mocno zapatrzony w pannę Sinclair i o mało nie dostał zawału kiedy poczuł klepnięcie. Ale w głębi serca cieszył się, że dziewczyna w ogóle go zauważyła. Uśmiechnął się na widok przyjaciela. Ale zaraz, zaraz czyżby Phill był zazdrosny o Sophie? Nie, niemożliwe. To tylko urojenie przecież nie mógł tak po prostu do niej podejść i temu łebkowi dać w mordę, nie. Tak nie należało, po prostu się przyjaźnili i tyle. Ale na całe szczęście pojawiło się jego wybawienie bo inaczej by chyba się zastał w jednym miejscu. - Ooo Lucas, a bo ja wiedziałem, że Ty masz ochotę tu przyjść.. - mruknął do niego, ale widział jego wzrok na swojej siostrze, zaśmiał się. Naprawdę Sophie miała przerąbane mając takiego brata, a zwłaszcza Phill, który musiał udawać, że lubił dziewczynę mając w swoich objęciach. Kolejny raz spojrzał na chłopaka i kiwnął głową podchodząc do dziewczyny i chłopaka. - Cześć Sophie. - powiedział od razu przytulając ją do siebie. Nie widzieli się kilka dni, przecież się przyjaźnili więc mógł się za nią stęsknić, tak? Spojrzał później na ślizgona nieco wrednym wzrokiem. Dlaczego takim? Jeżeli go ktoś znał to dobrze wiedział, że on miał zwyczajnie taki wyraz twarzy. Podał mu dłoń, bo wypadało. Kojarzył go w końcu był ze Slytherinu, ale jego młodsi koledzy go jakoś specjalnie nie interesowali. Słysząc słowa przyjaciela trochę się w nim zagotowało. Wiadomo nie czuł nic do dziewczyny, ale jednak mieli relacje jaką mieli i nie mógł być też tak zwyczajnie obojętny. Podobnie jak i jej brata ruszało go z kim dziewczyna się zadaje i z kim obściskuje na szkolnych korytarzach. Miała dwóch ochroniarzy? Można tak powiedzieć, bo podobnie jak Sinclair nie dałby ruszyć dziewczyny. - Mnie też... - mruknął na słowa przyjaciela. Spojrzał na dziewczynę, chociaż dobrze wiedział, że prędzej czy później dostanie od niej reprymendę co on odpierdala. Ale był ze swoim przyjacielem i przecież mógł stać po jego stronie. Może głowy by za nią nie poświęcił, ale którąś z kończyn? On traktował poważnie swoich przyjaciół więc przyjaźń do czegoś zobowiązuje, prawda? - Witaj. - podał dłoń młodemu ślizgonowi i ścisnął ją dość mocno. Lubił być władczy i lubił kiedy ktoś widział w nim kogoś kogo może się obawiać. Dopiero po chwili zorientował się, że dość dziwnie się zachowuje, że Sinclair może sobie coś pomyśleć, ale znają się przecież tyle lat, że znają się jak łyse konie. Pewnie on tak samo by się zachował w stosunku do jego siostry, którą kochał nad życie i dla niej mógłby poświęcić samego siebie.[/b]
Ostatnio zmieniony przez Phillip Peregrine dnia Wto 28 Kwi - 0:36, w całości zmieniany 1 raz
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Nadal się nie przedstawiłaś, więc nie mam wyboru - powiedział Darren do ecru-włosej dziewczyny, której czupryna chyba jeszcze kilka chwil temu była ruda. Dodatkowo, Darren nie wyczuł żadnych złych intencji w warknięciu dziewczyny, dlatego porwał czym prędzej jakiś tańszy przysmak z któregoś ze stanowisk, rzucając sprzedawcy należnych kilka knutów, po czym machnął dwa razy różdżką, zamieniając najpierw kawałek kukurydzy w pomarańczowe warzywo, by potem nadać jej dla pewności smaku najlepszej marchewki jaką w życiu jadł - co w jego obecnym stanie mogło się skończyć stworzeniem albo marchewki nad marchewkami, albo czegoś zupełnie niejadalnego. - Trzymaj, zajączku - powiedział, mając na uwadze jej ostrzeżenie dotyczące "króliczka". Cóż - nie jego wina, że trafiła na mleko które spowodowało, że wyrosła jej dodatkowa para puchatych uszu. Ciekawe, czy ogonek też ma - pomyślał, wskazując brodą na kamienne kręgi i odzywając się do wciąż-nieznanej-mu-z-imienia dziewczyny. - Czas na krążki? - spytał, mimowolnie zdrabniając słowo "kręgi" i, pamiętając o skargach, nie porywając jej tym razem gwałtem w kierunku druidycznych menhirów. Jeśli dziewczyna się zgodziła, Shaw podreptał w tamtym kierunku i wykonał wszystkie rytuały... co skończyło się dla niego nie najlepiej. Ręce zaczęły mu się lekko trząść, a dookoła zaczął słyszeć jakieś podejrzane szepty, przebijające się nawet przez odgłosy zabawy. Rozejrzał się dookoła, gwałtownie spoglądając to w lewo, to w prawo, szukając źródła głosów. Nie zważał nawet na swoje poroże, przez co pyrtnął jakieś dwie podstarzałe czarownice stojące niedaleko - z czego jedna złapała się za uszy, widocznie cierpiąc podobnie jak Shaw, druga zaś zaczęła dosłownie młodnieć w oczach. Darren odwrócił do nieznajomej, teraz długouchej dziewczyny i ze strachem w oczach zaczął jąkać coś o szeptach i tym, żeby uciekała jak najprędzej.