To dzisiaj. Dzisiaj ma poznać tą dziewczynę, którą wybrali jej rodzice. Nic o niej nie wiedział. Kompletnie nic. Nawet ile ma lat! A co, jeśli wybrali dla niego jakąś 15 letnią gówniarę? Nie no, to raczej nie było możliwe. Taka to nie może mieszkać sama, bez rodziców - a na nich nie mieli w domu miejsca. W sumie, ten dom to poniekąd było przekupstwo, by się nie stawiał. Dostał go od rodziców, a oni liczyli, że dzięki temu będzie się wręcz cieszył, że przy okazji doczepili mu również narzeczoną. Cóż, on ją generalnie miał gdzieś. Dostanie swój pokój i będą sobie pewnie schodzić z drogi, a przed rodzicami odstawiać szopkę. Przecież taki amant i ciasteczko jak on nie będzie się ograniczało to laski, która pewnie jest tępa jak but i do tego nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Przecież nie może mieć takiego szczęścia ja ojciec, któremu również niegdyś zaplanowano małżeństwo. Matka była cudowną kobietą. Niepowtarzalną. No, a cóż. Poznał wybrankę dla Jonathana... Daleko jej było do tego by ją nazwać choćby interesującą... Dobrze, że ten wymyślił wtedy tą akcję z byciem homo. Zabawne tylko, że rodzice nadal w to wierzyli. Kurcze. Myślał o wszystkim, tylko nie o tym, co powinno teraz zaprzątać jego głowę. Mianowicie fakt iż jutro rano musi wstać do pracy i powinien już dawno spać. A tymczasem co? Zmienia właśnie pościel dziewczynie w pokoju tak, jakby to miało jakieś znaczenie. Zaklął sobie pod nosem gdy zaplątał się po raz 10 w kołdrę. W końcu zrobił to jakoś. Krzywo, ale zrobił. Po tym zszedł na dół do jadalni, gdzie przygotował kolację dla nowej lokatorki. Jonathana miało dzisiaj nie być. Gnój nawet nie chciał słyszeć o tym, by go wspomóc w ucieczce przed zajmowaniem się tą panną. Ciekawe co teraz porabiał? Siedział sobie na krześle pukając dłonią o stół, a drugą bawiąc się telefonem komórkowym. Grał sobie w Angry Birds. To go odprężało.
Z nią nie było tak łatwo. Matka Nikoli wiedziała, ze dziewczynie trzeba powiedzieć osobiście o ich decyzji inaczej nie ma szans, by ta zaakceptowała to w jakikolwiek sposób. Libuse przyjechała do Londynu, by odebrać psy od dziewczyny i kiedy tylko się spotkały postanowiła udobruchać córkę jedzeniem i gdy ta będzie najmniej uważać powie jej o tym. Jeżeli będzie miała trochę szczęścia, to córcia przytaknie nie wiedząc o co chodzi. Jednak nawet spaghetti nie było w stanie uspokoić dziewczyny. Zrobiła aferę w knajpie, zrzuciła po drodze na ziemię kilka rzeczy i wyszła pozostawiając matkę samej sobie. Ta próbowała się z nią kontaktować przez kilka dni, bez skutku. W końcu musiała iść na całość. Poinformowała hotel, w którym mieszkała dziewczyna, że ma trzy dni na wykwaterowanie się, oprócz tego wszystkie środki z jej konta zostały wyczyszczone. Nie miała wyjścia. Mogła się zgodzić na ślub i odzyskać pełne konto, bądź zamieszkać na ulicy. Zgodziła się, z wielką niechęcią, a psów nie oddała. Skoro i tak miała mieszkać w domostwie Coltów, którzy mieli podobno mnóstwo miejsca, to bracia mogą z nią zostać. Spakowała wszystkie rzeczy do jednej, walizki, która sięgała jej do pasa. Na sobie miała krótkie spodenki, trampki i luźną koszulkę opadającą na jedno ramie. Na głowie widniała beretówka z daszkiem. Jako modelka wiedziała jak się ubrać. Szkoda tylko, że nawet w takim ‘nowoczesnym’ stroju wyglądała jak lalka. Jeszcze przy tych trzech psach! Wyglądała na jeszcze mniejszą niż jest w rzeczywistości. W końcu dotarła na miejsce i wzięła głęboki oddech. Zapukała do drzwi zaciskając dłoń na walizce. Zanim właściciel mieszkania otworzył drzwi, dziewczyna puściła psy ze smyczy i pozwoliła im swobodnie wbiec i staranować jej przyszłego męża, kiedy tylko otworzy drzwi. Tak na powitanie.
Gdyby nie fakt, że na nią czekał, to kompletnie nie słyszałby pukania. Było na prawdę delikatne, więc albo taka jest również osoba, która przychodzi... Albo wyjątkowo nie chce tu być. On natomiast spiął w sobie wszystkie siły by się nie zerwać i nie podlecieć do drzwi pędem. Kurcze. Przyłapał się na tym, że wyciekał aż z niego entuzjazm. Łapały go skrajne stany emocjonalne. Raz mu się to podobało, raz nie bardzo. Jedno jest pewne, był strasznie ciekawy! Dlatego starając się ociągać dotarł do drzwi i z uśmiechem otworzył je na oścież. I wtedy to się stało. Nagle przygniotło go coś, a on widział już tyko futro. - Boże, ale jesteś owłosiona! - Krzyknął w pierwszym momencie, ale kiedy to coś trochę się odsunęło przyuważył, że ma też łapy. Wilkołaka by raczej nie dostał za żonę, więc w taki wypadku miała zwierzęta. Podniósł się do pozycji siedzącej i kompletnie ignorując dziewczynę zaczął przyglądać się jej pieskom - Utonagan. I to trojka - Nagle jego głos wydał się zdecydowanie mniej zadowolony i zwariowany, a przybrał spokojną jednak ciepłą barwę. Wystawił dłoń do najbliżej stojącego futrzaka z nadzieją, że ten się do niej przysunie. Eee... Przepraszam panno Nikolo. Abonent jest tymczasowo niedostępny. Proszę zadzwonić później.
Nie spodziewała się takiej reakcji. Każdy inny osobnik od razu zacząłby na nią krzyczeć, a ten się ucieszył ze spotkania z jej braćmi. I dobrze, przynajmniej chłopak nie zwracał na nią uwagi. Weszła do środka wciągając za sobą walizkę, która był nieco od niej mniejsza i zamknęła za sobą drzwi. Oparła ją o ścianę i rozejrzała po mieszkaniu z uwagą. Było przestronne, to duży plus dla chłopaków. Dopiero po dłuższej chwili przypomniała sobie o siedzącym na ziemi chłopaku, który był wąchany przez Utonagany. - Nie musisz czekać na pozwolenie Blast, jak go lubisz to to pokaż – powiedziała bezceremonialnie. No cóż zanim tu przyszła nagadała psom, jak to bardzo mają go męczyć, dręczyć i niszczyć psychicznie, żeby chłopak odwołał ślub, ale Blast i Blop spoglądały na niego i… jakim cudem polubiły go tak szybko? Chociaż od razu widać, że chłopak kochał zwierzęta. Po jej pozwoleniu Blast ponownie naskoczył na chłopaka i zaczął go lizać po twarzy, w tym czasie Blop zaczął zwiedzać mieszkanie obwąchując wszystko co się da. Trzeci, czarny pies siedział nieruchomo obok dziewczyny i pilnował jej. Obserwował bardzo bacznie mężczyznę, który bawił się z Blastem. Ten pies był najbardziej oddany i… opiekuńczy w stosunku do polki. Traktował ją jak członka stada, takiego, którym trzeba się zajmować bez przerwy. To też robił. W końcu Blast znudził się tą czułością i podbiegł do dziewczyny przytulając pysk do jej ręki jakby przepraszając ją za tą zmianę planów. Ta z lekkim uśmiechem podrapała go za uchem. - No lećcie – wydukała pozwalając psiakom na chwilę zabawy. Blast rzucił się na Blopa, a Flamme… wciąż obserwował młodego Colta.
W tej chwili jego świat kręcił się wokół psiaka, który gdy tylko dostał pozwolenie by się do niego zbliżyć dostał taką porcję czułości, że aż można byłoby się obawiać iż Sebek zagłaska go na śmierć. Miział go po każdym możliwym kawałku futerka, które podstawiał mu słodki futrzaczek, a gdy w końcu uznał iż starczy postanowił podnieść się z ziemi. Strzepał na ziemię odrobinę futra ze swoich dżinsów i rozejrzał się za osobą, która przyprowadziła ze sobą te cudeńka. Nie widział nawet jej zdjęcia. Teraz już rozumiał, dlatego. Podejrzewał, że dostanie młodą narzeczoną. Jednak ta blondyneczka wyglądała tak, jakby dopiero wyszła spod maminej spódnicy. Na prawdę bardzo trudno było uwierzyć, że jest pełnoletnia i w ogóle legalnie można się z nią ochajtać. Poza tym była słodziutka. I całkiem ładna. No... I tyle. Pedofilem nie jest. Co więcej można powiedzieć o kimś, kto wygląda jak dziecko? - Myślę, że znajdzie się miejsce dla nich w Pokoju Gościnnym. Jest na prawdę duży. To w sumie całe poddasze. Możesz je w każdym razie wypuścić do ogrodu - Zaproponował znów z początkowym entuzjazmem, choć nadal interesował się bardziej psami niż nią. Przynajmniej na to wyglądało. W końcu jednak postanowił się przedstawić. - Nie wiem, co Ci o mnie powiedziano. Jestem Sebastian. W tym domu mieszkam ja oraz starszy brat, Jake. Generalnie często nas nie ma, bo pracujemy, ale zazwyczaj wracamy na obiad lub kolacje. Ah właśnie, a pro po jedzenia. Robiłem wcześniej calzone z kurczakiem. Zjesz? - Gadał i gadał, a gęba zdawała mu się nie zamykać. I nawet się nie zastanawiał nad tym, jakie robi na niej wrażenie.
On gadał i gadał i gadał, a ona stała w ciszy i słuchała każdego słowa. Stała i wpatrywała się w niego tak jak Flamme. Nie mieli zamiaru przestać tego robić. Nie wolno spuszczać spojrzenia z wroga, ale im więcej jej narzeczony gadał, tym większą miała pewność, że chłopak nie jest nią, na całe szczęście, zainteresowany. - Idź się pobaw Flamme – wydukała w końcu, a pies zerknął na nią i po chwili odszedł powoli do swoich braci. Dziewczyna nie znała za dobrze angielskiego i nie do końca zrozumiała wszystko co chłopak powiedział. Wiedziała, że ma na imię Sebastian, mówił też coś o starszym bracie. Wszystko jej się mieszało, ale nie miała zamiaru się pytać – jestem Nikola – powiedziała w końcu i zaczesała niesforne kosmyki za ucho. Nie miała zamiaru mówić ile ma lat, chociaż dobrze wiedziała, że chłopak weźmie ją za dziecko. Naburmuszone dziecko, które zostało zmuszone do przyjścia tutaj. Westchnęła głęboko słysząc, że chłopak wciąż mówi. Miała ochotę iść do pokoju zamknąć się i mieć święty spokój. Poirytowana zawiązała ręce na klatce piersiowej i… To był ułamek sekundy, kiedy jej oczy zabłyszczały, a ona spojrzała na niego jak na jakieś bóstwo. Cały wyraz twarzy uległ zmianie, a ona się rozluźniła. Food… to jedzenie, a na jedzenie ona zawsze jest gotowa. - Yhym! – potwierdziła z wielkim entuzjazmem i aż promieniała szczęściem. Całkowite przeciwieństwo tego, co przed chwilą sobą prezentowała – Blast, Flamme, Blop! – zawołała, a zwierzaki przybiegły do niej po krótkiej chwili – Głodni? – zapytała ich po polsku głaszcząc jednego z nich po pysku – Gdzie jest… kuchnia? – chyba dobrze złożyła zdanie. Miejmy nadzieję, że po tej wypowiedzi chłopak się kapnie, że nie bardzo umie się komunikować po angielsku.
Gdy się odezwała zrozumiał, że nie zbyt dobrze mówi po angielsku. Miała inny akcent, a każde słowo wymawiała tak, jakby się ociągała. Zalatywało mu wschodnią Europą... Ale tak na prawdę, to kompletnie się na tym nie znał. Dlatego też jak przystało na kogoś bezczelnego i nie do końca kulturalnego rzucił. - Skąd pochodzisz? - Jakoś jednak nie wpadł na to, by powiedzieć to wolniej niż wcześniej. Dopiero po chwili, gdy pewnie spojrzała jak idiotka na jego wystrzelone z ust niczym karabin słowa. Poprawił się - Skąd jesteś? - Bardziej wyraźnie, aż do przesady. Ucieszyło go to, że dziewczyna zainteresowała się jedzeniem. Sam był bardzo głodny. Jadł całkiem sporo, a wcześniej tylko spróbował przy przygotowaniu. I to kropka w kropkę z przepisu, bo kucharz nie był z niego jakiś świetny. Aż do wyprowadzki nie musiał gotować. - Kuchni używamy tylko do gotowania. Zaraz obok jest jadalnia - Tu zaś połapał się, że pewnie mówi za szybko - Nie kuchnia. Jadalnia - Powtórzył znów przesadnie dokładnie i wyraźnie. Wskazał ręką, by za nim poszła i przyprowadził ją do wyżej wymienionego pomieszczenia, gdzie na stole leżały dwa małe talerze i jeden duży pod szklaną, zaparowaną od środka kopułką. Nawet nie odsunął jej krzesła tylko od razu usiadł na swoim. -Nie mam karmy dla zwierząt w domu, ale w lodówce jest kiełbaska. Przynieść? - Hm... W sumie, to jest od Jake... O! Jeśli brat spyta go, gdzie jego jedzenie to powie mu "Pies mi zjadł". Pierwszy raz ta wymówka będzie jak najbardziej prawdziwa! Na samą myśl wyszczerzył się jak głupi. Dorosły facet, a zachowuje się jak dzieciak, który ma nie po kolei w głowie.
Oj. Jaka irytacja ją ogarnęła, gdy chłopak zaczął ją traktować jak idiotkę. Na początku grzecznie to zignorowała, bo napaliła się na jedzenie. - Urodziłam się w Polce, później mieszkałam w Czechach i Norwegii – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nic dziwnego, że miała problem z językiem angielskim. Jako dziecko nie zdążyła się nauczyć jednego, gdy rzucono ją na głęboką wodę i musiała się nauczyć kolejnego i kolejnego. Zanim zdążyła opanować te trzy języki, wyniosła się do Anglii, gdzie musiała się uczyć kolejnego. Zrozumiała jego wypowiedź, jednak kiedy dodał: „Nie kuchnia. Jadalnia”, dziewczyna się nie ociągała. Stanęła obok chłopaka i z całej siły, a trzeba przyznać, że jak na takiego szkraba miała jej sporo, nadepnęła mu na palce u stóp. Oprócz tego, całkowicie zignorowała jego słowa, czy zdenerwowanie. Jedynie odwróciła się i z tym zwycięskim spojrzeniem dodała na koniec. - Nie rozumieć – prychnęła pod nosem i usiadła przy stole. Nie zależało jej na gentlemeńskich odruchach chłopaka. Czułaby się źle, tak jakby traktował ją jak dziecko, a tego wolała uniknąć. Nie czekając na chłopaka złożyła ręce dziękując za posiłek i zaczęła się zajadać prze szczęśliwa. Słysząc jego słowa zerknęła na zwierzaki. Niby dawała im jedzenie przed wyjściem, ale to było większe od niej, na pewno znowu było głodne – dobry pomysł. Jutro kupię im jakąś karmę, możesz ich nakarmić – wydukała zerkając na jego talerz. Niech tylko opuści jadalnie, a ona się zaopiekuje tym pięknym i pysznym kawałkiem kurczaka.
Słysząc w ilu krajach mieszkała zastanowił się, gdzie on był za swojego życia. Nie podróżował wiele, więc praktycznie nie wyjeżdżał poza Londyn. Jedynie wakacje z rodziną i szkołą pozwoliły mu odwiedzić poszczególne miejsca na świecie. - To musi być ciekawe tak mieszkać w obcym kraju - Powiedział z autentyczną serdecznością. Miał nadzieję, że to akurat zrozumiała, choć szczerze w to wątpił. No, ale nie wiedział, jak to można prościej powiedzieć. Dlatego zamierzał ją już poprowadzić w stronę jadalni. I wtedy właśnie nadepnęła go. Co najlepsze, mimo wyraźnego znaku z jej strony on w swojej naiwności uznał, że to przypadek, więc po prostu poruszał kilkukrotnie palcami sprawdzając, czy żaden nie poległ tragiczną śmiercią, a potem najzwyczajniej w świecie usiadł. -Smacznego więc - Powiedział gdy odkrywał kopułkę pokazując pod nią pizzę w kształcie pieroga z kurczaczkiem i serem w środku. Właściwie, to było tam kilka tych pierogów. Sam natomiast przeszedł do kuchni, która zgodnie z tym co mówił była obok i zawołał psiaki do siebie licząc, że przyjdą na jedzonko.
- Nie do końca – wydukała zerkając na niego kątem oka – na krótką metę jest to ciekawe, ale jeżeli zostajesz na dłużej, to ten kraj przestaje być obcy. Ku niechęci całego świata, to te psiaki słuchały tylko i wyłącznie jej, więc dopiero gdy zobaczyły gest pobiegły za chłopakiem i oczekując na to, co dostaną. Ona jadła w ciszy i… dawno już nie czuła się tak źle. Odłożyła kawałek pizzy w kształcie pieroga i oczekiwała na chłopaka. Takie duże pomieszczenie, taki pusty dom. Źle się czuła w takim miejscu, w takiej sytuacji. Przypominało jej to czasy, kiedy rodzice zajmowali się sobą, a ona siedziała sama w salonie wpatrując się w sufit i zajadając się kanapkami. Nigdy nie miała wtedy apetytu, może właśnie dlatego nie urosła? Nie ważne. Ważne jest to, że kiedy była sama, nie miała ochoty jeść, nie miała ochoty na nic. Nawet teraz, kiedy chłopak odszedł z jej braćmi do pokoju obok, poczuła pewnego rodzaju pustkę i chłód. Z tych myśli wybił ją własny gest. Dziewczyna uderzyła się w policzki otwartymi dłońmi i pokręciła głową na boki próbując w ten sposób wyrzucić z głowy złe myśli. Grzecznie czekała na chłopaka powoli ciumkając pizze. Kiedy wrócił automatycznie przyspieszyła z posiłkiem, a w przewie rzuciła do niego. - Ile ty masz w ogóle lat? – dałaby mu… nie wiem, nie była dobra w ocenianiu wieku.
- Coś w tym jest - Powiedział jeszcze zanim wyszedł. Jednak go zrozumiała. To ona w końcu dobrze mówi po angielsku, czy źle? Hm. Może rozumie, ale nie umie mówić. Tak też można. Nieważne. Bardziej był nadal zaaferowany psami, który gdy tylko do niego przybiegły dostały po kawałku mięska prosto do pyszczka. Tego jednego, którego już wcześniej pieścił upodobał sobie najbardziej, dlatego pan futrzak dostał największy kawałek. Potem przeszedł z nimi ponownie do jadalni. Zauważył, że dziewczyna nie je. Może czekała na niego? Usiadł więc na drugim krześle i sam zabrał się do jedzenia. Na prawdę wyszły bardzo dobre. Powinien częściej gotować. I musi zostawić jednego bratu żeby udowodnić mu, że jest w tym zdecydowanie lepszy. Zawsze musiał mu coś udowadniać. Takie życie, gdy jest się młodszym. - W grudniu kończę 26 lat - Odpowiedział na jej pytanie. Wyglądał na swój wiek. Zdecydowanie się na niego nie zachowywał. To ich łączyło, prawda? Oboje wydawali się na pierwszy rzut oka zdziecinniałymi bachorami. Ciekawe tylko, czy w obu przypadkach był to stan faktyczny. -Mój brat natomiast 28 lat. Mam nadzieję, że nie będzie Ci się dziwnie mieszkać ze starymi dziadkami - Zaśmiał się ze swojego własnego żartu tak, jakby był on bardzo zabawny -Ty masz rodzeństwo? Kompletnie nic o tobie nie wiem - Nie czuł potrzeby pytania o wiek. Domyślił się. 17 lat. Nie więcej.
Widziała, że padnie taki tekst, przez co westchnęła. Nie jest w formie. W normalnych warunkach pewnie by go zjechała, za obrażanie jej w tak karygodny sposób, a teraz była po prostu zmęczona. Kilka dni kłótni i walki z matką dało jej się we znaki, oprócz tego szybkie pakowanie się, zanim wyrzucą ją i jej braci z hotelu. Niestety, ale nie chcieli, albo nie mogli, jej dać zrobić tego na spokojnie. Jedyne o czym marzyła, po tym posiłku, to prysznic i ciepłe łóżko, w którym będzie mogła zatonąć razem z chłopakami. - Nie jestem tak dużo młodsza od ciebie – wymamrotała pod nosem i wzięła soczysty kęs na zachętę do rozmowy z tym… z tym kimś. Naprawdę wolała się zamknąć w pokoju, ewentualnie rzucić w wir nocy i pobiec przed siebie wraz z psami do lasu popodziwiać księżyc. To był spory plus, że mieszkali tak blisko lasów. Na pewno będzie uciekać z domu i spędzać go właśnie tam. - W grudniu kończę 21 lat – dodała głośno i odwróciła się sięgając do torebki. Dobrze wiedziała jaka będzie jego reakcja. Nie uwierzy, ona będzie zapewniać, poprosi o dowód, ona będzie musiała go znaleźć i pokazać, w ostateczności, albo zaakceptuje ten fakt, albo uzna, że jest podrobiony. Na stoliku przed chłopakiem pokazała swój identyfikator, w którym zapisana była data urodzenia, a ona w między czasie jak chłopak go oglądał sięgnęła i… ukradła jego porcję pizzy z uśmiechem ją pochłaniając.
Niedługo będzie jak najbardziej mogła i skorzystać z łazienki i położyć się w krzywo pościelonym łóżku. Jak na razie jednak miał bardzo wiele pytań. Chciał ją poznać. Dowiedzieć się o niej jak najwięcej, skoro mają mieszkać obok siebie. I nie chodziło o to, że mają być narzeczeństwem. Po prostu lubił poznawać ludzi. Dlatego siedział przed nią wpatrując się jak w obraz. Jednocześnie jadł, więc musiał wyglądać zabawnie. Szczególnie, że raz nie trafił do buzi, tylko w policzek. Dopiero wtedy przestał się na nią tak namolnie gapić. - No, to i tak jest między nami 5 lat. Ale masz rację. Myślałem, że dopiero co osiągnęłaś pełnoletność, albo nawet nie - Skomentował ten bardzo oczywisty fakt, o którym pewnie każdy jej mówił. O dowód natomiast nie zamierzał prosić, a jednak sama mu go pokazała. Najwyraźniej była pewna, że jej nie uwierzy. Wziął go do ręki żeby obejrzeć, ale doskonale widział rękę, która kradnie jego calzone. Zaśmiał się pod nosem. -Mogłaś mówić, że jeszcze masz ochotę - Wprawdzie zostało trochę, ale dla Jake. Jednak jeśli jest głodna, to akt udowadniania sobie czegoś może poczekać. Poczekał na jej odpowiedź, a potem od razu zaproponował to, na co chyba czekała - Chcecie zobaczyć swój pokój? - Zapytał krótko zerkając jednocześnie w stronę piętra. Na pierwszym były ich pokoje i łazienka. Na drugim całe poddasze, tylko dla niej.
To był podstęp, który miał na celu okradnięcie go z tego pysznego posiłku. Kiedy chłopak przyłapał ją na jej niecnym postępku wlepiła w niego swoje duże, lalkowe oczy i wpatrywała się w ciszy nie odstawiając pieroga od ust. Musiała śmiesznie wyglądać, zwłaszcza, że kawałek kurczaka w czasie jej nieruchomego wgapiania się, powoli spływał z serem na talerz. Dopiero kiedy upadł dziewczyna pogryzła w końcu ten nieszczęsny kawałek i odłożyła go na na swoją część. - Nie wiem czy wiesz, ale jedzenie to walka – powiedziała bardzo poważnym tonem nie odwracając od niego swoich lalkowych oczu – takie podkradanie go daje o wiele większą satysfakcje smaku niż kiedy się o nie poprosi – jej ton głosu się zmienił. Był o wiele łagodniejszy niż na początku. Po prostu kiedy chodziło o rzeczy, które kocha, w tym wypadku jedzenie, to nie czuła tej niechęci do świata i ludzi. A jeżeli chodzi o jego gapienie się, to była przyzwyczajona, nie był to negatywny wzrok, więc mógł na nią spoglądać. W końcu była modelką musiała to akceptować.
Tak, to musiał przyznać, że wyglądała komicznie. Nic więc dziwnego, że nie mógł przestać szczerzyć się do niej tak długo, jak i ona wgapiała się w niego z taką czujnością. Jakby nie była pewna, co zrobi. Potem jeszcze raz się zaśmiał. Zaskoczyło go jej stwierdzenie, że niby jedzenie to walka. Jakoś nigdy o tym nie myślał w ten sposób. -Wiesz, ja nie mam trzech psów, więc nie muszę walczyć o każdy kęs. Ale wiem o czym mówisz. Widzę to codziennie w pracy - W jego głowie pojawił się obraz zwierzaków, które walczą o każdy kawałek posiłku, który im akurat dawał. Kochał każdą istotkę, którą miał w menażerii. Nic więc dziwnego, że w pracy oddawał całego siebie by dbać o pupilki. Natomiast każdego nabywce uważnie obserwował i w razie czego odmawiał sprzedania zwierzątka, jeśli nie był pewien, czy u nowych ludzi będzie mu dobrze. -W każdym razie uznam to za potwierdzenie - Dodał jeszcze widząc, że zaaferowania podkradaniem mu jedzenia nie odpowiedziała na to, czy chce zobaczyć swoje piętro. Wstał i pozbierał puste talerze na jedną kupkę, po czym ruszył w stronę schodów jednocześnie kiwając na nią ręką, by znów za nim podążyła. Wchodził powoli po schodach aż w końcu otworzył drzwi wychodzące prosto na schody, a prowadzące do Pokoju Gościnnego.
Kiedy tylko wspomniał o walce o każdy kęs zarumieniła się lekko zakłopotana tym faktem. Wychowywała się z trzema psami, więc to logiczne, że musiała walczyć o jedzenie. Zwłaszcza kiedy nocowała pod gołym niebem. Upolowała zwierzątko, albo złowiła rybę? To była walka o przetrwanie, musiała się z nimi dzielić, ale również walczyć o to, by jej coś zostawili. To nie było proste. Ale kto powiedział, że dziewczyna miała łatwe dzieciństwo? Dokładnie. Całkowicie pochłonął ją temat jedzenia, przez co zapomniała mu odpowiedzieć na zadanie pytanie. Ruszyła za nim kiedy tylko na nią kiwnął. Zachowywała bezpieczny odstęp od niego, bo dobrze wiedziała jak to może się skończyć kiedy będzie szła za blisko. W końcu dotarli do celu, a ona wpatrywała się z szeroko otwartymi oczami na pokój. Był ogromny! Zmieści się tam i Blast i Blop i Flamme bez najmniejszego problemu. Jakby na żądanie, kiedy dziewczyna tylko pomyślała o braciach, Ci wbiegli po schodach taranując dziewczynę i chłopaka i wbiegając do pokoju. Ta straciła równowagę i odruchowo złapała Sebastiana za rękaw koszuli, czy co tam miał na sobie i pociągnęła ze sobą na ziemię. - Ała... – wydukała i najzwyczajniej w świecie wybuchła śmiechem nie otwierając nawet oczu po tym zderzeniu. Wplotła swoją drobną dłoń w burzę loków i śmiała się z tej sytuacji. Już dawno jej psy nie staranowały, widać, że były szczęśliwe. Dopiero teraz otworzyła oczy próbując się ogarnąć w jakiej sytuacji się znalazła. Nie była świadoma tego, że chłopaka pociągnęła za sobą. Była silna jak na swój wygląd. Zwłaszcza, że i on musiał być zaskoczony tym niespodziewanym atakiem!
Szczerze, to wyglądała raczej na taką, której dzieciństwo jest bardzo łatwe. Na taką księżniczkę, którą wszyscy od zawsze rozpieszczali, a wszystkie problemy w życiu tworzyła sobie sama. Tak dla atrakcji. Nie miał pojęcia o jej przeszłości. Wiedział tylko jak na razie, że często się przeprowadzała. Może przez rodziców? Kurcze. Nawet nie wiedział kim oni są. To chyba nie by dobry pomysł, by pozwolić rodzicom na puszczenie go na głęboką wodę. Powinien wcześniej dostać chociaż parę informacji o tej blondynce. Jednak chciano, by poznali się od zera. Tak, jakby zrobili to przypadkiem, na ulicy. Tylko czy to na pewno dobry pomysł? Spodziewał się, że to raczej jej reakcja na pokój będzie entuzjastyczna. Natomiast psy przewyższyły ją skutecznie sprowadzając ich na ziemię. Chwała bogu, że nie zlecieli ze schodów. To nie byłby zbyt przyjemny koniec dnia. Opierając się dłońmi o ziemię, zamrugał zaskoczony i spojrzał w stronę Nikoli. Znaczy pod siebie, bo właśnie tam się znalazła. Widząc, że nie stało jej się nic sam się zaśmiał. Byli blisko siebie, ale ten wydawał się kompletnie tego nie zauważać. Dlatego też zszedł z niej i podał jej tylko rękę, by pomóc wstać. A właściwie, to złapał ją za ramię i postawił bez pytania. - Będę się musiał do tego przyzwyczaić, prawda? - Skomentował widząc szaleństwo zwierzaków. Bardzo dobrze, że to ten pokój jej właśnie podarował. A pro po pokojów. Miał podstawić pułapkę w drzwiach Jake. Musi to zrobić zanim ten wróci do domu. Pewnie nad ranem.
Kiedy zobaczyła go wiszącego nad nią zamarła. W pierwszej chwili miała ochotę uderzyć go prosto w twarz, jednak na całe szczęście chłopak wstał zanim ta zdążyła się ruszyć. Złe wspomnienia wróciły do jej głowy. Wzięła głęboki oddech by uspokoić rozkołatane ze strachu serce. Jakby tego było mało Flamme siedział i gapił się na dwójkę. Oczekiwał tego jak to się rozwinie. Podejrzewam, że w razie czego był gotowy skoczyć na chłopaka, by zaprzestał swoich działań. Pozostała dwójka bawiła się i skakała po całym pokoju wąchając każdy najmniejszy jego fragment. Kiedy chłopak po prostu ją podniósł naburmuszyła się i fuknęła w jego kierunku pretensjonalnie. - Nie traktuj mnie jak dziecka, umiem sama wstać – wróciło niezadowolenie i agresywność. Nie miała zamiaru tego powstrzymać, a może raczej nie chciała? Nie wiem czy trzymanie w sobie emocji jest dobrym rozwiązaniem. Kiedy chłopak tak ją podniósł poczuła się jak rzecz, jak lalka, z którą można robić co się chce, właśnie dlatego jej reakcja była taka ostra. Dziewczyna objęła się rękami i weszła do pokoju mijając chłopaka. - Jak się przyzwyczają będą spokojniejsi – wydukała już trochę spokojniej – dobranoc – dodała i trzasnęła za sobą drzwiami. Nie chciała z nim dłużej rozmawiać, zwłaszcza, że zrobiło jej się głupio z powodu swojego zachowania... Podeszła do łóżka i padła na pościel chowając twarz w poduszkę, już chwilę później otuliły ją zwierzaki. Ciekawe kiedy ta dziewczyna przypomni sobie o walizce, którą zostawiła pod drzwiami wejściowymi...
Nie traktował jej jak dziecko. Po prostu jak dziewczynę. W ich stosunku natomiast zachowywał się różnie. Najczęściej po prostu ustawiając je jak mu się obecnie podobało lub robić sobie z nich żarty. Trochę jak niedojrzały szczeniak, ale on po prostu nie szukał stałego związku. Teraz zostało mu to narzucone, a i tak wszystko wyglądało dość śmiesznie biorąc pod uwagę, że będą mieszkać w trójkę. Taki trójkącik. Ah, przepraszam. Jeszcze psy. Blondyneczka zdecydowanie była w mniejszości płciowej w tym domu. Biedactwo. - Ja tylko... W sumie nieważne - Zaczął, bo uznał, że tłumaczenie się jest bez sensu. I tak nie wiedziałby, co powiedzieć. Zresztą chwilę później wszystko się rozwiązało. Wywaliła go z pokoju na zbity pysk. W jego własnym domu! Pomarudził coś pod nosem, po czym zszedł na dół. Zamierzał od razu przejść do jadalni, ale wtedy właśnie zauważył... Walizkę. O. No tak. Wcześniej ją zignorowali. Wpadł więc na genialny pomysł, by schować ją w szafie, w salonie i wmówić dziewczynie, że nie przywiozła ze sobą żadnego bagażu. Potem ogarnął jadalnie. Zamontował pułapkę w drzwiach brata. Ruszenie cienkiego sznurka idącego wzdłuż progu sprawi, że spadnie mu na głowę wiadro wody. Potem natomiast rozsiadł się przed telewizorem i włączył sobie jakiś program przyrodniczy o rosomakach. Zdecydowanie nie chciało mu się spać.
Nagle drzwi do pokoju blondynki uchyliły się delikatnie, a ona wyjrzała zza szpary na korytarz sprawdzając, czy przypadkiem nikt się nie czai zza rogu. Zażenowana tą sytuacją wolała się nie pokazywać jak na razie Coltowi i po cichaczu wnieść walizkę na górę. Oprócz tego nawet nie wiedziała gdzie jest łazienka! Będzie musiała się wybrać na poszukiwania i przy okazji nie zostać wykryta. Westchnęła głęboko kiedy nagle poczuła jak drzwi otwierają się szerzej mimo jej woli. Spojrzała w dół i warknęła szeptem w stronę jednego z psów. - Blop, cicho, bo nas nakryje! - pies podniósł pysk i polizał ją po brodzie wycofując się z tej nieziemsko komicznej pozycji. Nikola zamknęła drzwi i siedząc pod nimi zwróciła się do swoich braci. - Plan jest taki. Blast pędzisz do Sebastiana i odwracasz jego uwagę. Blop, obserwuj piętro, czy przypadkiem nie wrócił już jego brat i nie będzie schodzić na dół. Flamme, ty zakop się pod kołdrą na wypadek gdyby ktoś wszedł do pokoju. Niech myślą, że sobie smacznie śpię. Pamiętajcie o sygnałach dźwiękowych. – każdy kto obserwowałby teraz polkę mógłby parsknąć śmiechem. Ale ona naprawdę była silnie związana z tymi zwierzętami, one naprawdę ją rozumiały i wykonywały jej polecenia. Może dlatego, że nie traktowała je jak zwierzęta, a jak ludzi. To byli jej bracia, którzy pomagają jej we wszystkim, nawet żyć. - Okey to do roboty! – po tych słowach na czworaka podeszła do drzwi i otworzyła je pozwalając wybiec dwójce z psiaków. Jeden z nich zaszył się na piętrze zerkając w dół i machając ogonem, a drugi popędził po zapachu do salonu, gdzie siedział młody Colt. Skoczył na chłopaka i zaczął prowokować go do zabawy. W tym czasie dziewczyna powoli i na paluszkach zeszła na dół. Bardzo często się skradała, kiedy napotykała na dzikie zwierzęta śpiące w lesie, musiała ukryć swój zapach i cicho przemknąć się do bezpiecznego miejsca. Zza rogu wyjrzała na Blasta, który lizał chłopaka i starał się zająć jego uwagę, po czym kilkoma susami przemieściła się do drzwi frontowych i... stanęła jak wryta. Wpatrywała się w pustą ścianę zdezorientowana. Gdzie walizka? Cały plan padł!
Rosomak zjada głownie padlinę, ale zimą atakuje nawet duże ssaki... Jakież to było interesujące. No przyznajcie, trzeba być wariatem, żeby oglądać takie coś z zainteresowaniem. A jednak. On wpatrywał się z zaciekawieniem z idącego po ziemi rosomaka tundrowego. Rozproszyły ją jednak dźwięki, których nie dało się przeoczyć. Odwrócił twarz w stronę drzwi i wtedy właśnie do pokoju wleciał futrzak. - O, czyżby ktoś zwiał Pani? - Zaśmiał się cicho i wziął psiaka obok siebie na kanapę, by znów pomiziać go za uszami i wygłaskać za wszystkie czasy. Pewnie dziewczyna zasnęła, a rozrabiaka w tym czasie postanowił znaleźć lepsze zajęcie, niż drzemanie. Sebastian był nim zachwycony. Z wielkim entuzjazmem bawił się z psem. Nic nie było w stanie odwrócić jego uwagi. Jednakże zamierzał psiakowi dać jeszcze coś w nagrodę do jedzenia. A to oznaczało przejście obok drzwi frontowych. Miał wrażenie, że pies robi wszystko, by nie szedł w tamtą stronę... Ale mimo to postawił na swoim i stanął wpatrując się w drzwi wejściowe. A raczej osóbkę, która tam stała. - Coś się stało? - Spytał zerkając na jej plecy. Podejrzewam, że niezłego zawału dostała chyba, że pies wcześniej ostrzegł ją o tym, że nie będzie za sekundę sama. O ile w ferworze zabawy o tym pamiętał.
Oczywiście, że całkowicie zapomniał ją ostrzec. Za to Blop, który miał obserwować wszystko z góry zasnął na ziemi widocznie nie przygotowany na takie czatowanie. Dziewczyna stała w ciszy i wpatrywała się w ścianę całkowicie zapominając o bożym świecie. Analizowała zatem wszystko co dzisiaj robiła. Zastanawiała się, gdzie mogła ją zostawić. Za nic nie chciała dopuścić do siebie myśli, że musi zapytać chłopaka, gdzie przestawił jej torbę, wolała myśleć, że ją zgubiła. Nagle z tych wszystkich myśli wyrwały ją głos chłopaka. Poczuła jak po całym jej ciele przechodzą ciarki, a ona sama podskakuje obracając się przy okazji o 180 stopni w powietrzu. Oparła się o ścianę czując jak serce podskoczyło jej do gardła. Na sam koniec tej reakcji wydobył się z Blasta głośny szczek. Zwierzątko z dumą usiadł i uniosło pysk. No dziewczyna nie zarzuci mu teraz, że jej nie ostrzegł. - Blast, trochę za późno – szepnęła w kierunku brata po norwesku, który zaczął zadowolony z siebie merdać ogonem. W końcu panna Kotecka zwróciła na Colta swoją uwagę – umm... moja walizka, zapomniałam jej wziąć – niby kierowała słowa do niego, ale odwróciła wzrok i za wszelką cenę starała się ukryć zakłopotanie na twarzy. Ale krępująca sytuacja!
Zerknął na psa, który jakoś tak dziwnie szczeknął. No na prawdę, niesamowity słodziak. Potem ponownie wrócił spojrzeniem w stronę narzeczonej. Ah, no właśnie. W międzyczasie dostał list od matki, która zapytała jak mu się podoba żona i poinformowała, że za kilka dni mają zorganizować zaręczynową kolację. Najzabawniejsze, że pisało w nim, że Jake może przyprowadzić swojego partnera. Ciekawe jak na to zareaguje. Musi mu to koniecznie powiedzieć. To potem. Na razie jednak miał ważniejszy żart do zorganizowania. - Walizka? Jaka walizka? - Powiedział tak przekonująco, że nie dało się nie uwierzyć, że faktycznie nie ma pojęcia, o czym mówi dziewczyna. Zamrugał zaskoczony do tego i podszedł do drzwi wejściowych. Otworzył je i rozejrzał się, czy jej bagaż nie został czasem przed drzwiami - Nie pamiętam, żebyś miała przy sobie walizkę... Ah czekaj. Mówisz, że zapomniałaś. W domu? Może napisz list, żeby Ci ktoś ją przywiózł. Jest już późno, nie powinnaś sama wychodzić - Gaduła się znów włączyła. Ten facet to chyba na prawdę potrafi zagadać każdego.
Czyli naprawdę jej ze sobą nie wzięła. Dziewczyna zacisnęła dłonie w piąstki i wlepiła oczy w ziemię. Gdyby nie jego gadulstwo to powiedziałaby, że mieszkała w hotelu, a nie w domu, z rodzicami jak każdy normalny człowiek. Może właśnie dlatego, że to zasugerował postanowiła to zignorować. - Nie ważne, zapomnij – wydukała i ruszyła w stronę schodów – jutro to załatwię, a teraz... – dziewczyna zatrzymała się na drugim schodku i odwróciła się w stronę Colta – gdzie jest twój pokój? – zapytała i nawet nie czekała na odpowiedź, bo Blast szczeknął głośno i pobiegł przed siebie – Wiesz gdzie? – zapytała i wbiegła za zwierzakiem po schodach na górę. Miała naprawdę kondycję skoro skakała co dwa, trzy schodki w górę i się nie zmęczyła. Bez żadnego ostrzeżenia wparowała do pokoju Sebastiana i zatrzasnęła za sobą drzwi zamykając je przy okazji. W tym momencie przebudził się Blop, który instynktownie przebudzony szczeknął głośno. Tak to miał byś sygnał, że ktoś nadchodzi. Nie do końca wiedząc co się wokół niego dzieje ziewnął i wstał wchodząc do pokoju. Wdrapał się na łóżko i rozłożył obok Flamme, który również dawno pogrążył się w snach. Kilka minut potrzebowała, by z jego pokoju wylądować w łazience i włączyć wodę. Ponownie go zignorowała i do tego ukradła mu jeszcze ubrania. Nie miała zamiaru wychodzić z wanny zbyt szybko, zwłaszcza, że miała z kim rozmawiać, bo wierny Blast wpakował się jej do łazienki, której z przyzwyczajenia nie zamknęła.
Wszystko działo się strasznie szybko. Trzeba jednak przyznać jedno - była na prawdę bezczelna. Swoim chamstwem przewyższała nawet jego i brata razem wziętych. Powoli zaczynało go to irytować, ale na szczęście Sebastiana jest bardzo trudno wyprowadzić z równowagi. Nie zdarzył jej przedstawić kilku zasad dotyczących mieszkania tutaj. Najwyraźniej to był błąd, bo rządziła się tak, jakby była u siebie. A to jego mieszkanie. Najbardziej przegięła wchodząc bezczelnie do jego pokoju. Psy by wpuścił. Kobiety? Nigdy. To jest męski zakątek i nikt mu nie będzie tam właził. Dlatego poczekał aż ta przejdzie się do łazienki, a w tym czasie ani razu się już nie odezwał. Potem machnął różdżką przywołując do siebie kartkę i samo piszące pióro. Następnie wsunął ją pod drzwiami. Gdy wyjdzie z wanny, na pewno ją zauważy.
"Idę spać, ale proszę być przyswoiła sobie kilka zasad. 1. NIGDY nie wchodź do mojego pokoju. 2. NIGDY PRZENIGDY nie wchodź do mojego pokoju. 3. Jesteś ostatnia w kolejce do łazienki, bo nie pracujesz. "
Tylko tyle było tam napisane. Wchodzić jej do łazienki nie zamierzał. Wolał udać się do swojego pokoju i tam już pozostać do rana. Liczył, że przebudzi go krzyk brata, który dostanie zimną wodą po głowie. Wcześniej jednak obejrzał dokładnie, czy poza ubraniem nic nie zostało ruszone w pokoju i nic nie zniknęło. Wszystko, co było choćby tknięte ponownie ułożył na swoim miejscu. Najzabawniejsze jednak jest to, że "swoje miejsce" oznaczało WIELKI bałagan w pokoju, jak po przejściu tornada. Nie był zbyt porządny. Jednak był to jego artystyczny nieład, więc musiał mieć wszystko po swojemu. Co za facet!