Dziewczyna nie przejmowała się jakimiś tam zasadami, które ktoś jej narzuca. To była jego wina. Zabrał jej ubrania i schował, po czym kazał jej iść brudną spać. Skoro gospodarz nie potrafi się zachować, to czemu ma to zrobić gość? Skoro on nie pomógł jej się rozgościć, to sama to zrobiła. Naga spać nie będzie w domu z facetami, a w brudnych ciuchach również nie zamierzała. Kiedy wyszła z wanny, całkowicie odświeżona i z dobrym nastrojem narzuciła na siebie koszulę chłopaka. Nic poza tym. Ona i tak wyglądała na niej jak sukienka. Przed wyjściem z łazienki spojrzała na kartkę i podniosła ją z ziemi. Wpatrywała się w zasady w ciszy, zaciskając przy okazji piąstkę. Odłożyła je na to samo miejsce, po czym po niej przeszła. Wyglądało to tak jakby całkowicie ją zignorowała i zdeptała przy okazji pokazując jak bardzo ma to gdzieś, a tak w rzeczywistości nie było. Nie umiała się zachować wśród ludzi. Zawsze starała się być miła i nie zawadzać, ale uczucia, które w niej narastały atakowały z zaskoczenia, a skoro nie wiedziała jak je wyrażać, to zachowywała się bezczelnie. Nikt jej nie nauczył jak powinna się odzywać, czy rozmawiać. Nie miał kto tego zrobić. Nikola zamknęła się w pokoju i padła na łóżko przytulając do siebie poduszkę. W walizce została jej ukochana maskotka, bez której na sto procent nie zmruży oka. W oczach miała zalążki łez. Wtuliła twarz w poduszkę. W tym momencie przebudził się Flamme, który położył pysk na jej stopie i wlepił w nią swoje zaspane oczy. Ta podniosła wzrok i wysłała mu delikatny uśmiech. - Dziękuję Flamme – wyszeptała i pogładziła go po pysku. Zwróciła swoją twarz w stronę okna i wpatrywała się w nie w ciszy podziwiając gwiazdy. Był to niezwykły widok, zwłaszcza przy zgaszonym świetle. Jednak wciąż nie była w stanie zmrużyć oka. Niepewnie padła na łóżko wiercąc się na wszystkie strony, aż w końcu zeskoczyła z łóżka i ruszyła w stronę korytarza. Psy już dawno spały, a ona zeszła po schodach nie przejmując się tym czy chłopak wyjdzie czy nie. Doszła do drzwi, gdzie ubrała buty i czapkę. Z koszulką nic nie robiła, narzuciła na nią tylko kurtę i trzeba przyznać, że wyglądała całkiem nieźle. Otworzyła drzwi wyjściowe i wyszła przed nie wciąż zastanawiając się, czy to dobry pomysł wychodzić samej o tej porze. Dziecka nikt nie tknie, jakie jest prawdopodobieństwo, że spotka na swojej drodze pedofila? Praktycznie zerowe.
Widząc jak dziewczyna się stara dojść o własnych siłach, nieświadomie się uśmiechnął. Chociaż ta mimika twarzy zniknęła dosyć szybko, to nie można zignorować faktu, że pojawiła się chociaż na moment. W końcu nie wytrzymał i podparł ją pomagając dojść ‘o własnych siłach’ do mieszkania, które nie było za blisko! Równie dobrze mógł wziąć ją na ręce i zanieść jak księżniczkę, ale podejrzewał, że skoro dziewczyna kontaktuje bardziej niż na początku, to będzie w pewien sposób protestować. Przez całą drogę do domu starał się ją zagadywać tak, by nie odpłynęła mu całkowicie. Zaśnie dopiero wtedy kiedy będzie miała taką możliwość. Woli ją jak na razie przytomną. Kiedy dotarli na miejsce czekało na niego pasmo zaskoczeń. Pierwszym z nich był fakt, że drzwi nie były zamknięte na klucz. Kolejne czekała w salonie przy wejściu. Mianowicie były to wielkie trzy psy razy Utonagan, otwieranie drzwi wybudziło te zwierzęta ze snu, jednak widząc, że to nie ich właściciel, ponownie położyły się spać. Postanowił jak na razie nie komentować tej sytuacji i pomógł dziewczynie wspiąć się po schodach do swojego pokoju jednak zanim otworzył drzwi wlepił spojrzenie w jeden punkt na drzwiach. Pozwolił Caroline oprzeć się o przeciwległą ścianę. - Mieszkam z rozwydrzonym młodszym bratem, mam nadzieje, że nie będzie Ci przeszkadzać – wydukał naciskając klamkę do pokoju. Zresztą i tak dziewczyna nie miała wyjścia, musiała to zaakceptować. W momencie, w którym chłopak pozwolił, by drzwi się otworzyły, na ziemię spadło wiadro z wodą, a on westchnął głęboko. Dobrze, że umieścił w drzwiach zabezpieczenie, które informuje go o tym, kiedy ktoś wchodzi do jego pokoju. Znając do tego zdolności młodszego z Coltów, wiedział, że ten przyszykuje mu ‘ciepłe’ powitanie. - Wybacz – wydukał trochę zakłopotany tą sytuacją i wyciągną w stronę ślizgonki dłoń zapraszając ją do środka. Później to posprząta jak na razie nie miał na to siły. Kiedy w końcu weszli do środka zamknął za sobą drzwi i pozwolił dziewczynie się rozgościć. W środku panował nieziemski porządek – wspominałem chyba, że jest rozwydrzony, co nie? – dodał po chwili nawiązując do tego… ‘powitania’. Teraz tylko iść spinkać i spokój. Dziewczyna odpocznie, zje śniadanie i wróci do siebie, a on nie będzie miał na sumieniu nikogo. - Możesz skorzystać z łóżka, ja sobie coś zorganizuje – wydukał, chciał ją poprowadzić w stronę puszystego bóstwa, jednak uznał, że dziewczyna już da radę sobie sama, przygotował tylko na szybko posłanie ściągając z niego laptopa, mimo wszystko miał sporo mugolskich przedmiotów, oraz ścieląc je na szybko.
Pewnie, że próbowała – zawsze była typem walczącym do samego końca aż nie osiągnie celu albo nie odniesie ostatecznej porażki. Ale wcale nie protestowałaby gdyby ją zaniósł – ani teraz, ani gdyby była „trzeźwa jak świnia”. Na szczęście po drodze spotkało ją sporo zamroczeń więc miała wrażenie jakby dotarli tam w pięć minut. Mimo to poczuła ogromną ulgę kiedy w końcu znaleźli się na miejscu. Wchodząc do środka prawie zabiła się o próg drzwi, a potem była całkowicie gotowa zostać na dole i dopieszczać te trzy piękne bestie ale chłopak pokrzyżował jej plany prowadząc na górę. Jako że nie szczególnie była w stanie protestować, posłusznie zawlekła tam swoje zgrabne cztery litery. Na górze oparła się o ścianę i nawet znów na trochę odpłynęła zastanawiając się co tak właściwie zatrzymało ich przed drzwiami pokoju. -Eeee tam – machnęła ręką przyjmując przezabawną minę. – Raczej nic mi nie przeszkadza oprócz braku gustu i....umm co to było? – podrapała się po głowie i od intensywnego myślenia aż przymrużyła oczy. –A! Asertywności – uśmiechnęła się szeroko w wyniku dumy, która aż ją rozpierała po dokończeniu udanej i nawet całkiem logicznej sentencji. Ta mina bardzo szybko zmieniła się w lekko zszokowaną kiedy na podłodze wylądowało wiadro wody, a w myślach dziękowała rodzicom, że nigdy nie obdarzyli jej rodzeństwem. Kiedy tylko otrząsnęła się z szoku odepchnęła się od ściany i PRAWIE SAMA przekroczyła próg. I w końcu po tylu trudach i znojach mogła sobie wygodnie usiąść na łóżku. Jeszcze trochę kręciło jej się w głowie (a tak naprawdę to miała karuzelę jak cholera) ale przynajmniej wreszcie było stabilnie. Odetchnęła z przeogromną ulgą i dopiero po chwili mogła przeanalizować jego ostatnie słowa. -Nieee... nie zostawiaj mnie! Nigdy nie mogę spać z takim helikopterem, to mnie wykańcza – zaczęła protestować. Nawet stan lekkiego upojenia alkoholem skutecznie przeszkadzał jej w spaniu. Poza tym nie chciała zostawać sama po tym wszystkim co dziś się wydarzyło. -Masz coś do picia? – zapytała po chwili.
Wolał nie dotykać tych trzech bestii, zwłaszcza, że nie znał tych zwierząt. Prawdopodobnie panna Seby przyprowadziła je, ale dlaczego siedzą pod drzwiami i nie obszczekały obcego, którego nie widziały i który wszedł do mieszkania? Co to za psy, które nie bronią przed obcymi! Chociaż to dobrze, że ich nie zaatakowały, bo to byłby przypał. Widząc jej wysiłki z wysłowieniem na jego twarzy ponownie pojawił się delikatny uśmiech, którego nie był świadomy. Zawsze kiedy miał się uśmiechać to tego nie robił, po prostu przybierał bardzo łagodny wyraz twarzy. W pracy to działało i dzieciaki się nie bały. Nie lubił się szczerzyć bez powodu, bo to było zbyt… męczące. Jednak czasami mu się zdarzały takie ataki. Widząc, że dziewczyna sama dochodzi do łóżka, chociaż z drugiej strony wolałby, żeby akurat tej czynności sama nie wykonywała i mógł jej w tym pomóc… eee znaczy, nie ważne. Słysząc jej słowa zaśmiał się. Prawdę mówiąc to on nie miał zamiaru nigdzie wychodzić, miał jednak nadzieję, że dziewczyna zachęci go do spania tutaj, to jest… przyjemne słyszeć od kobiety jak bardzo go potrzebuje. Zanim padła taka prośba, Jake ruszył w stronę szafki nocnej i nalał do szklanki wody z cytryną, to był jego lek na kaca, właśnie dlatego zawsze przygotowywał przed wyjściem tą miksturę i pił zanim poszedł spać i z samego rana, trzeźwość umysłu gwarantowana. Colt usiadł obok niej, przerażająco blisko, stykając się ramieniem z jej ciałem i wystawił szklankę w jej stronę wpatrując się w jej oczy. - Do dna. Prawdę mówiąc, to gdyby dziewczyna nie była pod wpływem środków odurzających, to z chęcią by się z nią zabawił. Jednak ten stan ograniczał jego pole manewru. Trzeba przyznać, że dziewczyna trochę mu również zaimponowała, co nie było dosyć proste. Po tym jak jeden facet się do niej dobierał, to drugiemu zaufała, a może chciała, żeby właśnie tak rozwinęła się cała ta sytuacja?
Zapewne w normalnym stanie też chciałaby głaskać psy ale uprzednio ze względów bezpieczeństwa zapytałaby właściciela. Tak właściwie to sama nie wiedziała dlaczego nie miała własnego futrzaka, mimo że kochała je wszystkie. Zapewne to wszystko przez jej lenistwo bo pies niestety wymaga dużo więcej czasu i uwagi niż jej wąż – trzeba codziennie karmić, wychodzić na spacery, bawić się. I bez tego miała już masę roboty ze szkołą, dorywczą pracą, doszkalaniem się z czarnej magii na własną rękę no i pewnie teraz będzie zmuszona przejąć dowodzenie nad bractwem. Caroline tym razem złapała go na tym uśmiechu i uznała to za swego rodzaju komplement. W końcu przez większość czasu jego mina była zupełnie neutralna. Akurat doskonale to rozumiała bo sama zazwyczaj przyodziewała tzw. „resting bitch face” i o ile nie była wstawiona albo coś nie wywoływało u niej silniejszych emocji raczej nie zmieniała tej mimiki. No może czasem świadomie wykorzystywała uśmiech albo swoją słodką minkę żeby osiągnąć cel. Ale zazwyczaj nie musiała się wysilać bo wystarczały jej długie nogi. Dopiero kiedy siedziała wygodnie rozejrzała się kontrolnie po jego pokoju. Musiała się upewnić, że nie ma tu nic niepokojącego, co mogłoby świadczyć o tym, że jest psycholem albo jakimś zboczeńcem. -Masz sporo mugolskich rzeczy – zauważyła. Z doświadczenia wiedziała, że niektóre były całkiem przydatne, testowała chyba wszystko kiedy była z ojcem wśród normalnych ludzi. Szkoda tylko, że na terenie Hogwartu nie działała sieć komórkowa i Internet. Pisanie listów może i było fajne ale trochę przestarzałe, wolałaby normalnie zadzwonić. Sytuacja była wyjątkowa. Normalnie gdyby tu trafiła i zasugerowałby, że nie będzie z nią spał to duma nie pozwoliłaby jej go zatrzymać. Na co dzień starała się być samodzielna i nie potrzebować pomocy od nikogo, a jak już potrzebowała to raczej o to nie prosiła tylko męczyła się aż ktoś sam się nie zgłosił. No ale dziś sytuacja była wyjątkowa. -Dzięki – mruknęła i wypiła prawie całą miksturę. Resztę odstawiła na szafkę obok łóżka, na pewno przyda się na potem. Poprawiła sobie poduszkę pod plecami i szybko wróciła do poprzedniej pozycji, z tym że tym razem ułożyła sobie głowę wygodnie na jego ramieniu. Tak, była bezczelna i w ogóle puszczalska i nie na miejscu… bo przecież „wypadałoby” zgrywać cnotkę i wręcz przed nim uciekać. W każdym razie na pewno nie planowała takiego zakończenia tego wieczoru. Mało kto z premedytacją zaplanowałby naćpanie się pigułką gwałtu i bycie prawie zgwałconą przez jakiegoś dziada. I to nie tak, że zaufała blondynowi, po prostu nie wiedziała, że gdyby udało jej się odpowiednio skupić to mogłaby go wykończyć jednym zaklęciem. No i z pewnością nie był tatuśkiem po czterdziestce więc nawet gdyby do czegoś doszło to raczej nie wbrew jej woli.
(uprzedzam, że w weekend jadę na działkę, gdzie w cholerę ciężko złapać zasięg więc może być tak, że nie uda mi się odpisać do niedzieli ale postaram się szukać sieci)
Wspomniała o mugolskich rzeczach i jakby dla upewnienia się, Jake zaczął rozglądać się po pokoju. No tak. Wychował się w mugolskim środowisku, więc trudno byłoby nie mieć tylu rzeczy, ale czy miałby się do tego przyznawać na pierwszym spotkaniu? Wróć! Do czego niby miałby się przyznawać? Nie zapytała o to, czy jest mugolem, tylko, że ma sporo rzeczy, których mugole używają. Nie wypił aż tak dużo, by tracić nad sobą kontrolę, chyba. Skup się Jake, nie musisz się tak przemęczać z tymi rozkminami. - Są bardzo przydatne – wydukał, a raczej wymruczał jej do ucha. To był nieświadomy zabieg. Trochę go przyćmiło, kiedy tak zaczął intensywnie myśleć o tym wszystkim. No ale to nie jest ważne! Chyba... no miejmy nadzieję, że dziewczyna nie uzna to za podryw... chociaż mogłaby i nikt nie miałby do niej o to pretensji. Ze względu na sytuację, w której się poznali, chłopak nawet nie miał czasu, by przyjrzeć się dziewczynie z bliska. Była młoda, na pewno młodsza od niego, a przede wszystkim była piękna. Klasyczna amerykańska piękność, przynajmniej on tak sobie ją wyobrażał. Długie nogi, blond włosy. Nie myśl o tym, jesteś tu jako lekarz... albo i nie? - Jak się czujesz? – skoro już nawiązujemy do dylematu, czy jest tu by się nią opiekować, czy nie, to mógł od razu zagaić o ten temat. Nie do końca kontrolował swoje ruchy. To było u niego dosyć dziwne, wiedział co mówi, ale nie wiedział co robi po alkoholu. Tak więc nie do końca będąc świadomy tego, co właściwie robi, uniósł twarz ślizgonki za brodę w taki sposób, by wpatrywała się w jego oczy. Zbliżył się dosyć niebezpiecznie i oparł swoje czoło o jej i delikatnie pieszcząc jej wargi powietrzem wydukał – Nie masz gorączki... – jednak nie miał zamiaru się za szybko odsuwać.
Przecież Caro o nic go nie oskarżała. Nigdy nie była nazistką krwi, mimo czystości prawie w 100%. Co innego jej rodzina, która była bandą snobów. Blondynka już nie raz chcąc zrobić im na złość przyprowadzała do domu chłopaków z „brudną” krwią, ojciec prawie dostał zawału kiedy jeden okazał się być nie tylko szlamą ale też wytatuowanym, starszym cwaniaczkiem. W każdym razie nie obchodziło ją to gdzie mężczyzna się wychował. A co do utraty kontroli to uważała, że to właśnie jest kwintesencja szczęścia. Bo kto kontroluje się cały czas i jest zadowolony? Chyba tylko jakiś maniak. Ona wyznawała zasadę żeby żyć tak, żeby niczego nie żałować i bardzo często podejmowała spontaniczne decyzje, dając się ponieść chwili. Kiedy zamruczał jej do ucha po ciele przeszedł ją bardzo przyjemny dreszcz. No i ten seksowny, brytyjski akcent, który zwalał z nóg zdecydowaną większość dziewcząt na świecie… Mogłaby uznać to za podryw ale nie miała w zwyczaju żeby wszystko kompleksowo analizować. Z resztą miała świadomość swojej urody i faktu, że prawie każdy mężczyzna chętnie poszedłby z nią do łóżka, przywykła do tego. Kiedy padło kolejne pytanie musiała się chwilę nad tym zastanowić. Mogła zebrać myśli w o wiele bardziej logiczną całość, nie miała już większych problemów z mową. Równowaga? Nie wiadomo bo siedziała więc uznała to za wystarczająco stabilne. -W sumie to dużo lepiej, znowu czuję się w pełni sobą – wymruczała wpatrując się w jego oczy. Albo były naprawdę hipnotyzujące albo była jeszcze trochę naćpana. Po dłuższej chwili tej niebezpiecznej bliskości i wpatrywania się w niego nie wiele myśląc musnęła go delikatnie w usta, a potem szybko odsunęła się o te kilka milimetrów i przygryzła delikatnie wargę, czekając na jego reakcję.
(A tak w ogóle to Jake używa czasem rekreacyjnie jakichś lekkich narkotyków czy jako lekarz jest kompletnie przeciwny? Tak z ciekawości pytam bo nie doczytałam się w karcie :P)
Takie już miał myśli. Kiedy ktoś go pytał o status krwi, mimo iż ona tego nie zrobiła. To się wyrabia automatycznie, w taki nawyk, którego nie można się wyzbyć bez względu na wszystko. Jeżeli chodzi o utratę kontroli, to chyba nigdy nie doświadczył tego uczucia, często szedł na żywioł, między innymi dlatego, że nie chciało mu się czegokolwiek przygotowywać, a przede wszystkim nigdy niczego nie żałował. Nie było takiej rzeczy, ani sytuacji, którą by wspominał z żalem i smutkiem. Muśnięcie nic więcej nie potrzebował. Chłopak zbliżył się do jej ust i ponowił pocałunek. Pozwolił, by trwał wieczność, długo, coraz dłużej. Rozciągał to w nieskończoność, tylko po to, by w końcu rozchylić jej wargi i do tego powolnego tańca wpleść język. Najpierw wolno, po trochu przyspieszając w tym tańcu. W końcu oderwał się od jej ust i spojrzał w oczy tylko po to, by potwierdzić się w przekonaniu, że nie ma nic przeciwko temu co się zaraz wydarzy. Nie ma sprzeciwu? Tak więc lecimy! Chłopak złapał Caroline za biodra i jednym silnym ruchem posadził ją sobie na kolanach, po czym całkowicie zmienił taktykę. Dłonie wciąż trzymał na jej biodrach, a usta zapolowały na jej drobne wargi, by namiętnie i wręcz łapczywie podkradać coraz to więcej. Jakby żądał od niej kolejnej dawki powietrza, wciąż i wciąż i wciąż, coraz więcej. Było mu mało. Jego dłonie zaczęły błądzić po jej ciele powoli, całkowicie zaprzeczając czynom ust i języka. W końcu się od niej oderwał i wlepił swoje zaciekawione spojrzenie. W końcu pojawiły się na tej twarzyczce jakieś emocje. Niecierpliwość, zaciekawienie, pożądanie. Kto by powiedział, że to się skończy właśnie w ten sposób?
(Nieeeee xD Bardziej ze względu na chorobę, niż ze względu na bycie lekarzem)
W sumie to trochę to rozumiała. Ją zawsze lekceważono przez to, że jest rozpieszczoną dziewczynką z bogatego domu. Szczególnie w podziemiu i na różnych imprezach, gdzie byli normalni ludzie ale radziła sobie z tym bo kto jak nie Caroline potrafił zrobić pokaz siły i udowodnić, że jest śmiertelnie poważny? Dosłownie śmiertelnie. Ten niekończący się pocałunek był... bajeczny. Na pewno z rodzaju takich, o których wszystkie dziewczyny marzą przez cały nastoletni, burzliwy okres. Na ekranach kin byłby najlepszą sceną w najlepszym filmie romantycznym roku. Był tak dobry i tak wciągający, że prawie bezgłośnie sapnęła z niezadowolenia kiedy się skończył. Na szczęście rozłąka trwała tylko chwilę, ułamek sekundy i siedziała mu na kolanach znów go całując. Lubiła facetów, którzy wiedzą dokładnie czego chcą, a sądząc po ruchu, którym ją na sobie posadził, on na pewno wiedział. Ich języki wręcz szalały w tańcu namiętności, a jej zmysły nigdy nie były tak wyczulone. Jego dotyk był najprzyjemniejszą rzeczą jakiej doświadczyła od trzech miesięcy. Taki delikatny, a zarazem pewny siebie. W końcu czuła, że jest we właściwym miejscu, jak ryba w wodzie. Kiedy przestał ją całować uśmiechnęła się do niego trochę rozanielona, trochę jakby coś kombinowała. Przygryzła dolną wargę, spojrzała mu głęboko w oczy i najdelikatniej na świecie złapała za jego koszulkę i ją ściągnęła. Kiedy tylko to zrobiła, nachyliła się nad nim, kładąc dłoń na jego umięśnionym, rozgrzanym torsie i musnęła go w usta tak lekko jakby była tylko marzeniem sennym, omamem, który odejdzie w ułamek sekundy po przebudzeniu. Lubiła zostawiać niedosyt, to nakręcało jeszcze bardziej i bardziej.
Jemu również jak najbardziej odpowiadał ten pocałunek. Trzeba przyznać, że był bardzo spragniony tego rodzaju pieszczot. Nie można powiedzieć, by nie miał okazji co jakiś czas spotkać się sam na sam z jakąś piękną kobietą. Przy niektórych brunetkach tracił panowanie nad swoimi niegrzecznymi myślami dość szybko (choć trzeba przyznać, że Caroline ze swoimi długimi blond włosami również go w tym momencie pociągała) i nie raz, nie dwa kończyło się to w ten sposób. Jednak od czasu gdy oszukał rodziców, że jest homoseksualny wpadł w pewnego rodzaju posuchę. Musiał uważać, by nie zdradzić się przed nimi. Wtedy na bank znaleźli mu żonę, a na to nie mógł pozwolić. Poza tym dochodziło jeszcze jego lenistwo, które sprawiało, że jeśli dziewczyna nie była wyjątkowo seksowna, to nie chciało mu się być zaangażowanym i ekspresyjnym kochankiem. Właściwie, to wtedy wcale mu się nie chciało być kochankiem. Zamruczał cicho czując jej odrobinę chłodną rękę na swojej klatce piersiowej. Ta różnica temperatur sprawiła mu niemałą przyjemność. Dużo większą jednak dawał mu jej lekki pocałunek, który wiele obiecywał i ogromnie kusił. Dlatego wykrzesał z siebie trochę więcej siły i postanowił poprowadzić tą sytuację coraz dalej. To było kilka chwil, a wszystko co miała na sobie z wyjątkiem bielizny odleciało gdzieś w kąt pokoju. Im szybciej ruszy, tym szybciej będzie mógł się przespać z wielkim uśmiechem na ustach. Dlatego dopadł ustami do jej szyi. Wpił się w nią namiętnie jednocześnie zasysając pomiędzy wargi jej skórę co jakiś czas. Tworzył na niej czerwone punkciki, które miały szansę zostać malinkami gdyby przytrzymał trochę dłużej. Wszystko zapowiadało się wspaniale. Uniósł się by móc przez chwilę popatrzyć na twarz ślizgonki. Jego dłoń położyła się na jednej z jej piersi i... I nagle wszystko zostało przerwane. Chłopak zamknął oczy. I już ich nie otworzył. Runął jak kłoda, przygniótł ją swoim ciałem. Głowa wylądowała gdzieś na jej ramieniu. Jego oddech choć chwilę temu był szybki i pełen wzrastającego podniecenia, teraz zrobił się spokojniejszy. Jego wyraz twarzy również nie wskazywał już na to, co czuł przed chwilą. Jake najzwyczajniej w świecie spał! No tak. Spodziewał się, że może dojść do tego. Teraz jednak pogrążony był w snach o... Nieważne. To jego słodka tajemnica.
Caroline w prawdzie nie narzekała na brak powodzenia ale przez wakacje też się nieźle wypościła. Może dlatego, że była strasznie zajęta, a może dlatego, że dziewięćdziesięciu procent facetów, którzy do niej zagadują, nie tknęła by patykiem. W prawdzie nie szukała pięknego księcia z bajki ale ci przeciętni faceci zazwyczaj bali się do niej podejść, a ciasteczka niestety w większości przypadków okazywały się być zupełnie nieinteresujące więc to nie działało na dłuższą metę. A czuła, że jej zegar tyka bo wkrótce i jej rodzice zaczną szukać męża, a nie wykręci się orientacją seksualną ani niczym, za dobrze ją znają. Niby miała jeszcze rok albo dwa spokoju ale to jakoś jej nie pocieszało bo jej marzeniem było szaleć ile tylko dusza zapragnie. Blondynka z przyjemnością wodziła dłonią po jego nabrzmiałych mięśniach, pewnie mogłaby nie przestawać godzinami. Jak zwykle nigdzie jej się nie spieszyło, a w ułamku sekundy nie miała na sobie już prawie nic oprócz ulubionej bielizny. Z uśmiechem i cichymi pomrukami przyjmowała jego pocałunki. Jeśli zostanie jej jakaś malinka to dopiero zaroi się od plotek w szkole. Spragniona błagała w myślach żeby nigdy nie przestawał, kiedy nagle... odpłynął? I do tego poczuła na sobie cały ciężar jego ciała. Teraz już wiedziała co to znaczy być przytłoczonym. W ogóle przez dłuższą chwilę nie mogła wyjść z szoku. Co do cholery się właśnie wydarzyło?! Była aż tak nudna, że postanowił uciąć sobie drzemkę? A zapowiadało się na tak dobrą zabawę... szkoda. W końcu w napływie wściekłości, wykorzystując całą siłę jaką udało jej się zgromadzić, udało jej się go trochę odepchnąć i przeturlać tak żeby leżał sobie grzecznie obok. Ona jednak jakoś nie była w nastroju na leżenie. Wstała i podeszła do okna. Świetnie, nawet nie wiedziała gdzie tak właściwie jest i w którą stronę do domu.
Sebastian doskonale słyszał, że Jake wprowadza kogoś do domu. Mieli między sobą umowę, że jeśli jeden z nich ma gości, to drugi nie przeszkadza w żaden sposób. Jednak to był Sebcio, który po prostu UWIELBIAŁ robić bratu różne psikusy. Dlatego też zastanawiał się jak zepsuć mu randkę. Ze swojego pokoju, który znajdował się na tym samym piętrze podsłuchiwał jak wchodzą razem po schodach, o czymś tam gmerają. Laska miała całkiem ładny głosik. Tym bardziej miał chęć jakoś sprowokować Jake'a, żeby ten się wkurzył. Bardzo dawno nie widział go nawet poirytowanego. Albo siedział nie uśmiechając się nawet, albo spał. Ewentualnie był w pracy. Wielki krąg jego wybitnie nudnego życia. Nic dziwnego, że ma 28 lat, a żadna laska nie chce z nim być na stałe. Choć w sumie on miał 26 lat też był samotny... ALE Z WYBORU! No i dlatego, że wiele kobiet uważało go za zbyt dziecinnego. W tej chwili udowadniał to skradając się na palcach pod same drzwi braciszka. Przyłożył do nich ucho, jednak jedyne co słyszał, to westchnięcia. O! Jego braciszek będzie się seksił z jakąś damą. No po prostu nie mógł się powstrzymać. MUSIAŁ! Musiał im tam wparować do środka z jakimś głupim hasłem. Z wielkim i głośnym "TO JEST NAPAD" wparował do pokoju i... I zaczął się gapić. Pod oknem stoi blondynka w samej bieliźnie. Na łóżku w dziwnej pozycji leży brat, który najwyraźniej znowu dostał ataku narkolepsji i obudzi się za jakiś czas. Może nad ranem, może pojutrze, może za kilka minutek. Sebastian jednak bardziej zainteresował się nieznajomą. - No cześć. Widzę, że się bardzo nudzisz księżniczko - Rzucił swój podryw, który jak zwykle nie był jakoś szczególnie wybitny, a zakrawał na bycie tanim. Do tego jego mina nie była uwodzicielska, a rozbawiona. Szczerzył się jak głupi do sera. I nie przestawał się gapić na jej tyłek. I nie tylko tam. Bezczelny!
Normalna osoba słysząc w środku nocy "TO JEST NAPAD" pewnie podniosłaby ręce do góry i kazała brać co chce. Caroline za to leniwie odwróciła głowę przez ramię z nieco zdziwioną miną i po kilku sekundach roześmiała się w najlepsze. No tego to już na pewno się nie spodziewała, nawet mimo wcześniejszego ostrzeżenia, że mieszka tu ktoś jeszcze. -Czyli to ty jesteś tym rozwydrzonym bratem? - zapytała z uniesioną brwią kiedy już udało jej się opanować śmiech. W końcu postanowiła odwrócić się do niego przodem i obejrzeć wesołka w całej okazałości. W sumie to był podobny do starszego brata. Kolejny napad śmiechu wywołał jego tekst na podryw... i ta mina. BEZBŁĘDNA! -Oj baaaardzo się nudzę... - jęknęła, teatralnie robiąc minę jakby cierpiała tu nie wiadomo jakie katusze. W sumie nic sobie nie robiła z tego, że cały czas stała przed nim w samej bieliźnie, zero krępacji. Pewnie spokojnie mogłaby zostać modelką Wizard's Secret i paradować w samym staniku i majtkach po wybiegu. I to wcale nie dlatego, że dziś była po pigułce gwałtu i hektolitrach alkoholu! Nie wiele myśląc Caroline podeszła do Seby uwodzicielsko kołysząc biodrami i cały czas się uśmiechając. Oczywiście miała w tym swój cel. -Macie tu jakąś whisky?
Caroline jest nienormalna, czy to jeszcze działanie tego czegoś co miała dosypane do picia w barze? Szkoda, że Sebcio nie miał pojęcia w ogóle o takiej sytuacji. On po prostu myślał, że brat w końcu wyrwał sobie jakąś lalę i chciał go wkurzyć, przeszkodzić mu trochę, ale ostatecznie nie odbije mu laski. Ta jednak nie wyglądała na taką, z którą się można ożenić. Raczej na panienkę na jedną noc, nie chcąc ją oczywiście urazić. Na taką wyzwoloną, która to robi w życiu co jej się żywnie podoba. Nie do końca to był typ Sebastiana (choć akurat za blondynki oddałby cały swój majątek), ale i tak chciał ją pobajerować i porwać stąd. Ale się Jonatan zdziwi, gdy się obudzi, a tej tu nie będzie! - Ja rozwydrzony? Ależ skąd - Skomentował w taki sposób, by było słychać, że coś w tym jest. Poza tym nie przestawał się szczerzyć, co na każdy możliwy sposób odbierało mu powagi. Zrobił odważnie kilka kroków w jej stronę. Podobieństwo między nimi faktycznie jakieś było. Sebastian jednak wyróżniał się zdecydowanie bardziej. Po pierwsze miał bardzo żywe usposobienie. Po drugie, i chyba ważniejsze, miał dwa kolory oczu. Jedno było piwne, drugie natomiast niebieskie. To intrygowało ludzi, a już szczególnie kobietki. -W takim wypadku z chęcią umilę Ci minuty, zanim mój brat się obudzi. Jest przemęczony pracą - Zaproponował wystawiając dłoń w jej stronę i czekając, aż dziewczyna ją poda - Oczywiście nie musisz się ubierać jeśli tak Ci wygodniej - Zdecydowanie bardziej niż bezczelny. To już mogło podchodzić pod chamstwo, jednak ton jakim to mówił wskazywał na to, że żartuje. Aczkolwiek wolałby żeby faktycznie się nie ubierała. Na prawdę było na co popatrzeć, a dziewczyna najwidoczniej doskonale o tym wiedziała. Robiła wszystko, by nie mógł oderwać od niej spojrzenia. -Whisky? Jak najbardziej. - To mówiąc postanowił pokierować się razem z nią na dół, do salonu. Tam znajdował się mały barek, który zawierał w sobie kilka butelek nietaniego alkoholu i odpowiednie dla każdego z trunków szklane naczynka. Dlatego jeśli mógł już w dłoni jej łapkę, to pociągnął panienkę po schodach na parter. Wprowadził ją do wspomnianego już wcześniej salonu. Bez jakiegokolwiek pytania posadził ją na kanapę, a potem kucnął przed nią. -Wiesz o czym marzę? - Wyszeptał tak, jakby to była wielka tajemnica -Chciałbym poznać twoje imię - O, ten podryw mu już chyba wyszedł lepiej. Powinien więcej ćwiczyć, to może częściej z jego ust będą leciały takie świetne teksty!
Po dłuższym spacerze dziewczyny dotarły do domostwa Coltów. Trzeba przyznać, że to nie był jakikolwiek, byle jaki domek, a dobrze zbudowana posiadłość, która na pewno kosztowała sporo. Nikola bez słowa podeszła do drzwi i zatrzymała się odwracając do swojej towarzyszki. - Nie przestrasz się – wyszeptała w jej kierunku. Nie chciała nikogo budzić w środku nocy, zresztą nie miała zamiaru nikomu się tłumaczyć z tego gdzie była i co robiła. Kiedy otworzyła drzwi to była sekunda jak nagle przed nią pojawiły się trzy pyski, które przygniotły dziewczynę swoim ciężarem. Siedzieli i czekali na nią. Nigdy nie wychodziła na tak długo bez nich. Właśnie dlatego siedzieli pod drzwiami i czekali. Na jej twarzy po raz pierwszy w trakcie całego spotkania z krukonką pojawił się szczery uśmiech i śmiech. Kiedy to Blast zaczął ją lizać po policzku nie była w stanie się powstrzymać. Chyba po raz pierwszy w trakcie ich spotkania zachowała się jak na dziecko przystało. Uśmiech, radość, entuzjazm. Nie pasowało jej wieczne niezadowolenie, o wiele ładniejsza była z takim właśnie szczerym uśmiechem. - Już, już starczy – powiedziała w stronę zwierząt, które się wycofały, a ona wstała zapraszając gestem dziewczynę do domu. Poprzednia mimika twarzy wróciła nie pozostawiając ani odrobinę tej radości. Zamknęła za sobą drzwi i rozejrzała się po mieszkaniu. Dostrzegła, że w salonie się świeci więc postanowiła sprawdzić co tam się wyczynia. Ale najpierw najważniejsza sprawa. Dobrała się do kurtki któregoś z Coltów i przeszukała ją, udało jej się odnaleźć kurtkę, a w niej portfel, z którego wyciągnęła równe 100 euro, które podała krukonce. - Odsetki za opiekę – dodała zanim ta zdążyła zaprotestować i w tym momencie usłyszała głosy – przepraszam na chwilę – wyszeptała i ruszyła przed siebie, prawdę mówiąc to się skradała, za wszelką cenę nie chciała być przyłapana. Szkoda, że dziewczyna akurat stanęła w drzwiach kiedy Sebastian starał się wyrwać jakąś dziewczynę. Za to dobrze, że drzwi, w których stała znajdowały się za jej plecami. Po jej plecach przebiegły ciarki, a ona bez ociągania zamachnęła się i rzuciła portfelem z całej siły trafiają w głowę Colta. - A sczeźnij w piekle! – wrzasnęła w jego kierunku i najeżyła się jak wściekły kociak.
Obrzeża Londynu nie musiały wcale oznacza bycia bogatym. Okazało się jednak, że Nikola jak najbardziej byłą damulką z wielkimi pieniędzmi na karku. Gdy tylko zobaczyła jej dom, to niemalże opadła jej szczęka. Wielki. Przepiękny. Pewnie za nim jest też ogród. Jak można było uciec z takiego miejsca? Rebeca zrobiłaby wszystko... Wszystko byle by móc choć na parę dni zamieszkać w takiej posiadłości. Móc wydawać na każdą swoją zachciankę. Może mają też służbę? Nie przestrasz się. Czego miałaby się przestraszyć? Po otwarciu drzwi wyjaśniło się. Zobaczyła stado biegnących psów. Zrobiła aż krok do tyłu by czasem nie mieć z nimi spotkania czołowego. Nie była fanką zwierząt. Wręcz przeciwnie - na przykład sów panicznie się bała. Listy wysyłała więc sroką, albo załatwiała wszystko osobiście. Widok szeroko uśmiechniętej Nikoli w jakiś sposób ją ucieszył. W tym momencie zrozumiała, że dobrze postąpiła. Dobrze, że nie olała jej w tym parku i zmusiła ją do powrotu. Poczekała aż ta pomizia się z pieskami, a w tym czasie obeszła sforę do około przekraczając tym samym próg. Rozglądała się po holu z zaciekawieniem. Ładne, nowoczesne mieszkanie. W mugolskim stylu. No, w sumie co w tym dziwnego? W końcu cały czas uważała, że Nikola jest zwykłym, niemagicznym człowiekiem. Kiedy dostała już swoje pieniądze uśmiechnęła się lekko i podziękowała jej skinieniem głowy. Nie zamierzała protestować. Jej przyda się każdy grosz - wszystko pójdzie na wynajęcie pokoju. Może nawet w tej dzielnicy? Powinna się zorientować, czy ktoś nieopodal nie prowadzi jakiegoś przytułku dla studentów. Teraz jednak planowała się wycofać. Usłyszała nawet głośny krzyk Nikoli, a przed nim równie głośne "Ała!". Z zaciekawieniem więc weszła głębiej do mieszkania, by zobaczyć co się dzieje. Stanęła za Nikolą spoglądając na siedzącą na kanapie blondynę, a obok niej jakiegoś chłopaka który... Kogoś jej przypominał. Lepiej się w to nie wkręcać. - Skorzystam z łazienki, dobrze? - I zanim otrzymała odpowiedź uciekła na piętro spodziewając się, że tam właśnie znajdzie się miejsce, do którego zmierzała. Weszła do pierwszego lepszego pomieszczenia, które było otwarte i... Zobaczyła kogoś, kogo doskonale znała. Boże. ZNOWU ON!
[Yay! Pełna chata! xD] Taaa, jest nienormalna. To znaczy nie w tym sensie, że nienormalna ale nie zwyczajna. A przez to czego jej dosypano to się tylko potęgowało. Chociaż gdyby wbił do pokoju w środku akcji pewnie jej reakcja byłaby najzwyczajniejsza w świecie i rzuciłaby w niego pierwszą rzeczą, która wpadnie jej w ręce. Bardzo źle ją ocenił. Może JESZCZE nie była materiałem na żonę i rzeczywiście jest nieco wyzwolona ale bez przesady z tą panienką na jedną noc. Przez jakieś sześć lat miała tego samego chłopaka, potem okrągły rok kolejnego no i ze dwie przygody po drodze ale generalnie to nie puszczała się na prawo i lewo, chociaż dziś wszystko zdawało się na to wskazywać. W każdym razie Caroline na dobre nie wróciła jeszcze do szkoły więc przez wakacje zdążyła już zapomnieć, że Brytole nadal żyją w XIX wieku. -Twój brat tak powiedział - odparła wzruszając ramionami. Te kilka kroków nie zrobiło na niej większego wrażenia. Ani jego oczy, które teraz widziała bardzo dobrze. On był zbyt niepoważny żeby jej się spodobać tak naprawdę. Chociaż na imprezę na pewno by się nadawał. Niepewnie popatrzyła na jego wystawioną rękę, a potem na łóżko. -Jesteś pewien, że nic mu nie będzie? Może zemdlał, a ja nawet nie sprawdziłam pulsu - aż złapała się za głowę ale zanim się zorientowała młodszy braciszek jej wybawcy szedł już na dół, ciągnąć ją za rękę, z hasłem "WHISKY". Nie wiele myśląc złapała pierwszą koszulkę, która wpadła jej w ręce i zakryła chociaż część swojej golizny, choć jej jakże imponujące nogi wciąż pozostawały odkryte w całej swojej okazałości. Kiedy już znaleźli się na dole rozsiadła się wygodnie na kanapie czekając na obiecanego drinka, kiedy to jej towarzysz przed nią ukucnął i znowu uderzył w bajerę. Na początku znowu chciała się zaśmiać ale w końcu udało jej się przybrać poważny wyraz twarzy i nachylić mu nad uchem. -Niestety marzenia mają to do siebie, że raczej się nie spełniają - wyszeptała mu prosto do ucha, po czym wróciła do pozycji wyjściowej. I dobrze, bo chwilę później Seba oberwał w głowę czymś skórzanym, jakby portfelem, a w drzwiach pojawiła się chyba jego dziewczyna. I jej koleżanka. -Umm... chyba wrócę na górę - mruknęła rozbawiona i szybko ulotniła się zaraz po Krukonce. Wolała nie ryzykować, że ta dupeczka będzie chciała ją zabić. Dziś nie była za bardzo w stanie się bronić. Niestety na górze nie bardzo miała drogę ucieczki bo w wejściu do pokoju stała zszokowana brunetka.
Więc z ich dwójki to akurat Sebastian był bardziej rozwiązły. Szczerze mówiąc podrywał wszystko, co się rusza. Jednak na odrywaniu się kończyło. Dlatego też był wiecznym singlem, który próbuje się pobawić z kimś, może złapać kogoś na dłużej. Ostatecznie jednak wszystkie plany psuło mu jedno. Rodzice znaleźli mu narzeczoną i on się na to zgodził. Co zabawne, zaginęła jakoś zeszłej nocy, a on do teraz nawet nie zaczął jej szukać. Może to dlatego, że ostro wkurzyła go włażeniem do jego pokoju? Powoli zaczynał się martwić. Jednak obecnie był zajęty. Dziewczyną, którą miał obok siebie. - Pewien - Uspokoił ją jednym słowem. Brzmiało to tak, jakby doskonale wiedział, co robi. Tak też było. Wiedział, że nie ma sensu go budzić. To prawie nigdy nic nie dawało. Poza tym miał swoje plany, których dbanie o dobry sen braciszka nie powinno obecnie popsuć. Kiedy byli już na dole zamierzał oczywiście zaraz po poznaniu jej imienia podać jej obiecanego drinka. Niestety nie wyszło. Nawet nie dał rady jej odpowiedzieć, bo poczuł ból na głowie. Ktoś w niego czymś rzucił! Po głośnym "Ała" zerknął na ziemię. Portfel? JEGO PORTFEL? Zaraz za tym przedmiotem powodził wzrokiem w stronę drzwi. - O, Nikola - To zdziwienie zmieszane ze spokojem było po protu komiczne. Nawet nie załapał co ta do niego powiedziała. Tylko tyle, że coś tam wcześnie krzyczała. O co jej mogło chodzić? A tak. Są zaręczeni. Powinien ją przedstawiać? Caroline rozwiązała jego dylemat, bo uciekła mu. - Ale ona... - Zaczął, ale to było już bez sensu. Dziewczyna wyszła za drzwi. No proszę. To teraz się będzie musiał tłumaczyć? -O co Ci chodzi? I gdzieś ty w ogóle była?! Ty wiesz jak ja się martwiłem?! Nie po to Ci schowałem walizkę żebyś uciekała z domu i... Ups - Ojojojojoj. Ale się wpakował! Do tego wszystkiego jeszcze się wygadał. Szybko wstał z ziemi, by chociaż dzięki wzrostowi móc nad nią górować to wszystko się zdecydowanie nie skończy dobrze.
Jonatan Colt. Najpierw przychodzi do szpitala pobita, a ten się nią zajmuje. Potem znowu w szpitalu robi wielką awanturę, aż ten w końcu zabiera ją do swojego gabinetu. Ostatecznie prześladuje ją i łazi za nią aż do baru, po którym wybierają się na długi spacer. A teraz co?! Teraz odprowadza do domy blondyneczkę spotkaną w środku parku, a ten śpi sobie najlepsze najwyraźniej w swoim własnym domu! Nikt jej nie wmówi, że to przypadek. Pewnie wszystko szczegółowo zaplanował. Tylko dlaczego spał? Hm. Przypomniała sobie nagle moment, w którym to zemdlał przy niej. Aż ją ciarki przeszły na samo wspomnienie, ale nie tylko dlatego. Poczuła, że ktoś za nią stoi... To był moment. Odwróciła się bardzo szybko i gwałtownie, po czym od razu stanęła w pozycji do ataku. Gdyby uznała, że ze strony Caroline grozi jej jakiekolwiek niebezpieczeństwo, to dziewczyna by nieźle oberwała. Tymczasem jednak krukonka stała tak z uniesionymi w górę pięściami. Widząc, że to tylko ta dziwna, prawie goła laska z dołu opuściła gardę. - Wybacz, odruch - Mruknęła nie chcąc się wydać jakoś szczególnie szalona. Wystarczy, że zawsze wyglądała na agresywną. Przyjrzała się dokładnie ślizgonce. Była piękna, to zauważyła od razu. Długie nogi. Włosy, które wydawało się, że zawsze idealnie się układają. Nic dziwnego, że tam na dole ten drugi facet stosował na niej jakiś podryw, czy coś. Ale w takim razie czemu przyszła tutaj? Moment. Męska koszulka. Jake leżał na łóżku. No tak. Nie trudno się domyślić, że spała z tym staruchem. Nie wiem czemu, ale jakoś Rebeca momentalnie straciła o niej jakiekolwiek dobre mniemanie. Wyprostowała się tylko przesadnie i bez słowa postanowiła wyminąć ją w drzwiach i ruszyć na dół.
Pozwoliła ślizgonce się oddalić. To nie do niej miała teraz największe pretensje. Chciała po prostu zabić młodego Colta i nawet nie do końca wiedziała dlaczego. Po prostu była wściekła i nie panowała nad swoimi emocjami, ale to akurat żadna nowość. Od prawie pół roku jest w takim stanie i nikt jej nie zrozumie, a to dlatego, że z nikim nie ma zamiaru się podzielić tym. Zacisnęła pięści i kiedy chłopak zaczął się tłumaczyć słuchała cierpliwie do pierwszej części z martwieniem się. - Martwiłeś? Chyba jaja sobie ze mnie robisz! Tak się o mnie martwiłeś, że sprowadziłeś sobie jakąś laskę na pocieszenie, ty pieprzony… – krzyczała równo z nim. Normalnie jak małżeństwo z 30-letnim stażem. Przekrzykiwali się, równocześnie słuchając co mają do powiedzenia – zaraz - uspokoiła się na chwilę i spojrzała na niego widocznie zaskoczona. Wlepiała w niego swoje zamyślone spojrzenie i uniosła zaciśniętą pięść do góry. Żyłka na jej czole pulsowała, a jej oczy wyrażały fakt, że chce go zabić – coś ty powiedział? – warknęła i nie czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia z jego strony rzuciła się na niego jak tygrys na swoją ofiar. - Ty pieprzony idioto, debilu, kretynie – uderzała go z całej siły, tymi małymi piąstkami w klatkę piersiową i nawet nie spoglądała na niego. Uderzenia słabły z czasem, aż w końcu się zatrzymała dysząc ze zmęczenia. Nie była w stanie podnieść wzroku, gdyż w oczach miała zalążki łez. Tak bardzo się bała będąc tam sama ze sobą. Nie wiedziała jak wrócić, nie umiała poprosić o pomoc, po prostu się bała, a on się bawił jej kosztem. Odsunęła się od niego i odwróciła na pięcie najzwyczajniej na świecie odchodząc i kierując się w stronę drzwi. - Flamme, Blast, Blop, Rebeca idziemy – ooo! Nie zapomniała o niej! Jak słodko.
O tak. To, że Nikola nad sobą nie panuje, to już zdążył przyuważyć. Była jak jakaś bestia! Już jej stadko psów było spokojniejsze i bardziej przewidywalne niż jedna, malutka dziewczynka, która to miała przejąć po nim nazwisko. Boże. Na co on się zgodził?! Dopiero co się poznali, a ta już zaczynała mu urządzać jakieś chore histerie. A było znaleźć sobie faceta! Tylko że tak na poważnie, nie jak Jonatan. - Jakie pocieszenie! To nie moja laska. To laska Jake'a! Chciałem być miły i się nią zaopiekować, bo on zasnął! - Jedno się drze, drugie się drze. I czy coś z tego wynika? Nie koniecznie. Chyba oboje byli zbyt emocjonalni. W każdym razie ich wielką kłótnie "starego dobrego małżeństwa" na pewno doskonale było słychać na górze. Może to wybudzi braciszka ze snu? Przydało by się Sebastianowi jakieś wsparcie, czy coś! Heloł! Zostawił go samego z dwoma dziewczynami! A jeszcze nie przyuważył Rebecki, więc nie wiedział, że było tu ich aż trzy! Gdy potwór ruszył w jego stronę on była na to przygotowany. Bronić się nie zamierzał, ale nie da się też okładać dziewczynie! Dlatego złapał ją za nadgarstki i szarpnął nią chcąc ją uspokoić. Coś mi się wydaje, że to ją jednak rozwścieczyło jeszcze bardziej. Rzeczona walizka była od wczoraj już u niej w pokoju. Gdyby się nie przyznał mógłby powiedzieć, że ktoś ją przyniósł... Cholera. Idiota. Puścił ją, gdy się odsunęła. Jednak nie na długo. Kilka słów wypowiedzianych z jej ust sprawiło, że zareagował od razu. Jego dłoń zacisnęła się na jej ramieniu. - Zostajesz. Idź się wykąpać, bo śmierdzisz jak menel i marsz spać do swojego pokoju! - To on jest narzeczonym czy ojcem? Bo się już pogubiłam. Nadprogramowego imienia nie wyłapał w tym całym krzyku. Dlatego bez jakiegokolwiek hamowania się planował zaprowadzić ją do łazienki i dopilnować, by zrobiła z sobą porządek. Boże, oni się pozabijają. Caroline, Rebeca. W co wy się wpakowałyście?!
Kiedy zacisnął dłoń na jej ramieniu, nawet na niego nie spojrzała, jedynie zadrżała, a kiedy zaczął ją ciągnąć… szła w ciszy. Była cała spięta, nie podniosła nawet wzroku na niego. Nie była w stanie tego zrobić. To co czuła teraz w tej chwili to było złe uczucie, bardzo złe. Nadgarstki pulsowały z fantomowego bólu. Wspomnienia, czasami są silniejsze niż rzeczywistość. Zwłaszcza kiedy ma się tak świeżą traumę jak ta dziewczyna. Nie wrzeszczała, nie szarpała się, nie wydobyła z siebie ani jednego słowa. Czy na pewno chłopak ciągnął Nikolę, a nie jakiegoś manekina? To naprawdę była ona? Tak posłuszna, taka cicha i spokojna. To było wręcz nie do pomyślenia. Jak zareagowały psy? Natychmiast wyczuły, że ich pani jest przerażona i nastroszyły się warcząc na chłopaka. - Puść mnie – głos jej się załamał i wciąż nie była w stanie podnieść wzroku. Zapewniała siebie w myślach, starała się wyrzucić wszystko co kojarzyło jej się z TYM mężczyzną. Chciała zapomnieć, chciała odpocząć, czemu to wciąż i wciąż ją prześladowało? Dziewczyna w końcu podniosła twarz, a jej spojrzenie nie było ani wściekłe, ani zabójcze, ani nawet smutne. Ona wpatrywała się w niego pustym spojrzeniem, bez żadnego konkretnego wyrazu na twarzy. Jeżeli ktoś kiedyś powiedział, że wygląda jak lalka, powinien ją widzieć w tym momencie. Pusta w środku jak lalka, bez duszy, czy jakichkolwiek emocji, zdana tylko na swojego właściciela. - Puść… – jej głos ucichł, jak dotychczas wrzeszczała za każdym razem jak go widziała, to teraz ledwo umiała wydobyć z siebie odrobinę głosu.
Caro było daleko do rozwiązłości. Z resztą tak samo daleko było jej do zbudowania z kimkolwiek normalnej relacji. Jak już miała z kimś być to raczej nie chciała go okłamywać, a jak wytłumaczyć komuś kompletnie nie w temacie czemu w nocy biega po lesie z czarnomagicznym artefaktem i czemu przewodzi bractwu znanemu z czarnej magii i szemranych interesów? Nie sądziła żeby w najbliższym czasie była w stanie wytłumaczyć to komukolwiek. I czy naprawdę Seba myślał, że wskoczy mu do łóżka dlatego, że jego brat zasnął? Fakt, trochę przegięła tam wcześniej w pokoju ale była znudzona no i chciała się napić. Wracając do aktualności... blondynce nawet nie drgnęła powieka kiedy Rebbeca gwałtownie odwróciła się w jej stronę z uniesionymi pięściami. Jedynie lekko uniosła jedną brew jakby chciała zapytać "Jesteś tego pewna?". -Nic się nie stało - wzruszyła ramionami i nawet trochę się uśmiechnęła. Również uważnie obserwowała dziewczynę ale nie jej wygląd zewnętrzny. Analizowała każdy szczegół jej mowy ciała, próbując przeniknąć jej myśli. W prawdzie jeszcze tego nie wiedziała ale była niemalże pewna, że Kostka Ezopa to potrafiła tylko Caro musiała znaleźć na to sposób. Niby mogłaby zapytać ją wprost i dziewczyna nie mogłaby się oprzeć przed powiedzeniem prawdy ale jaka byłaby w tym zabawa? I tak udało jej się wyczuć nagłą zmianę nastawienia Rebekki do jej osoby. Czy chodziło o Jake'a? Brunetka była w nim zakochana czy coś i to dlatego przyszła do jego pokoju? Nie było jej dane poznać odpowiedzi bo ta zaczęła ją wymijać więc blondynka jedynie odprowadziła ją wzrokiem na dół, gdzie nawiasem mówiąc rozpętała się niezła awantura. Ta dwójka była jak stare małżeństwo. W ogóle jak na ten jeden wieczór emocji było aż w nadmiarze. Mając nadzieję, że Jake się obudzi usiadła sobie obok niego na łóżku i zaczęła go zaczepiać. Wpychanie palucha między żebra nie pomagało... tak samo jak całus. To może łaskotki?
Nie wiedział, że tak zareaguje. Nie chciał w żaden sposób zrobić jej krzywdy. Nie wiedział, że jego zachowanie w tej chwili może być przyczyną złych wspomnień. Dlatego prowadził ją na górę. Wprawdzie zaskoczyła go jej reakcja, ale jakoś nie zwrócił na to większej uwagi. Dopiero, gdy psy zaczęły warczeć. Rzadko kiedy jakiekolwiek zwierze tak na niego reagowało. Wprawdzie był teraz wzburzony, ale żeby aż tak? Dlatego gdy tylko podeszli do schodów, a ona się odezwała tym swoim przerażonym, cichym głosikiem... Najpierw zesztywniał. Potem ją puścił zgodnie z prośbą. Odczekał kilka chwil. W tym czasie ciągle się w nią wpatrywał i cóż, kompletnie nie wiedział co ma robić. Dlatego stał i się gapił. Nastała między nimi wielka, niezręczna cisza. W końcu postanowił zareagować. Jednak zdecydowanie łagodniej niż wcześniej. Jak widać złością nic nie ugra. -Proszę. Ogarnij się i idź się połóż. Porozmawiamy rano - To był chyba najspokojniejszy ton na jaki go było stać. Może znali się krótko, ale i tak widać było, że raczej nie jest kimś kto się zachowuje w sposób stonowany i ostrożny. Tym razem jednak poczuł, że bez tego sprawi sobie więcej kłopotów. A musiał zobaczyć jeszcze gdzie polazła Caroline. Nie powinna plątać się po domu skoro Jake śpi. Zresztą i tak się już nasłuchała. W czasie drogi w górę po drodze spotkał krukonkę. Dopiero teraz połapał się, że Nikola nie przyszła tu sama. No świetnie...
Rozkazanie komuś tak skrytemu mówienia prawdy, co gorsza o sobie byłoby jak zbrodnia. Jej najlepsi znajomi nie mieli pojęcia o tym, co dzieje się w jej głowie, jaka była jej przeszłość, co dokładnie zamierza w przyszłości. Tym bardziej obca osoba nie miała zdaniem krukonki żadnego prawa, by to poznać. Sposób więc w jaki Caroline na nią patrzyła tylko dodatkowo ją poirytował. Czuła się jakby ktoś chciał jej dusze rozebrać wzrokiem. Tym chętniej próbowała czmychnąć z tego pokoju bez większych konsekwencji. Kiedy czuła się niepewnie tym łatwiej było ją wyprowadzić z równowagi. Na to natomiast nie zamierzała sobie pozwolić w tej chwili. Już wpakowała się dzisiaj w jedną bójkę. Wystarczy. Zdecydowanie zbyt blisko miała do jakiegoś kuratora czy kogoś innego. Wystarczyłoby żeby jedna osoba oskarżyła ją o napaść czy coś. Kiedy wyszła za próg słyszała, że ktoś ją woła. Oho. Czyli poza wielką wojną działo się coś jeszcze? Nie słyszała, co dokładnie mówi Nikola i ten facet, ale ewidentnie nie mieli zamiaru się pogodzić. Potem wszystko ucichło, a ona spotkała się z nimi na schodach. Wzrok Nikoli i Sebastiana skutecznie spowodował jej powrót. Kręciła się jak jakaś przybłęda, która nie wie co ze sobą zrobić. Musiała wyglądać żałośnie. Szczególnie, że ponownie stanęła w drzwiach pokoju Jake'a i oparła się o framugę. Dostrzegła moment, w którym @Caroline Carrier najwyraźniej wytrwale chciała dobudzić Starucha. Jej ostatnio się to nie udało, a powód omdlenia owiał wielką tajemnicą. Chyba i tym razem nie powinno się go macać. A ta? Nie miała skrupułów. Całuski, łaskotki... Boże. - Proponowałabym go jednak nie dotykać - Mruknęła dość stanowczym, a jednocześnie cichym tonem. Chciała zwrócić na siebie obecnie uwagę, ale nie była w tym jakoś szczególnie dobra. W końcu na co dzień nie żyła w tłumie. Praktycznie nie było jej widać. Pewnie dlatego nie kojarzyły się mimo iż obie były studentkami.
Odwróciła wzrok kiedy tylko zdarzyła się taka okazja. Nie odpowiedziała na jego słowa w jakikolwiek sposób jednak zamiast na złość ruszyć w dół weszła grzecznie do łazienki. Nawet nie trzasnęła drzwiami! Zamknęła je na klucz i prawie natychmiast było słychać jak puszcza wodę w wannie. Jednak jak na razie nie miała zamiaru tam wchodzić. Usiadła na ziemi i oparła się o ściankę wanny. Czuła jak do jej oczu napływają łzy, a ona sama nie może się powstrzymać od głośnego szlochu. Jednak nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. Wgapiała się ślepo w sufit pozwalając, by łzy spływały po jej policzkach. Strumienie, które nigdy się nie kończą. W końcu udało jej się podnieść z ziemi na drżących nogach i weszła do wanny, gdzie prawie natychmiast zanurkowała. Siedziała dłuższą chwilę pod wodę wpatrując się w pustkę wody. Nie wrzucała płynu, musiała się rozluźnić, a wydawało się jej, że to jedyna możliwość. Po kilku minutach wyszła z łazienki i bez słowa ruszyła do pokoju gdzie narzuciła na siebie piżamkę. Kiedy już była gotowa do spania wyszła z pokoju w końcu wpuszczając do niego swoje zwierzaki i podeszła do krukonki. - Jeżeli chcesz mogę Cię przenocować, jest już późno. Jeżeli nie, odprowadzę Cię do drzwi – nie mogła jej tutaj tak zostawić i pójść sobie spać. Przynajmniej jej głos wrócił do normalności tak samo jak wyraz twarzy. Stojąc tak w pokoju Jake kątek oka zerknęła na Caroline, której posłała pełne wyższości spojrzenie.