Szukasz miejsca, żeby się nieco rozerwać? Na pewno słyszałeś o Oasis! Jeden z najpopularniejszych klubów, w dodatku prowadzony przez osobę znaną wielu z Hogwartu (lub ulicy), @Casper Angel Tease. Imprezy są tu wielkie, głośne, szalone i oryginalne. Jest pomysłowo i magicznie! Tak, w nocy można szaleć, zaś za dnia jest to idealne miejsce na drobnego drinka z przyjacielem... no, nawet kawę. Asortyment oferuje różne słodkości, ale mimo wszystko lokal jest bardziej klubem, niż barem. W trakcie imprez muzyka jest typowo klubowa, ale z wyższej półki, bo ceni się tu klientów. W trakcie zwykłego dnia muzyka jest stonowana. Jeśli masz farta, trafisz na właściciela przygrywającego na stojącym na piętrze fortepianie. Parter to wielka sala, w której za dnia porozstawiane są stoliki niczym w bardzo przestronnej kawiarence. Tam też stoi bar, w którym oferowane są napoje wymyślone lub zmodyfikowane przez właściciela. Podczas imprez większość stolików przenosi się na górę, skąd można podziwiać tańczących i przy okazji nieco odpocząć. Obsługa wszędzie cie znajdzie i nigdy nie poczujesz się zaniedbany. Podobno w piwnicy jest, oprócz składziku, gabinet właściciela, ale on sam większość czasu spędza z gośćmi.
Nieobowiązkowy rzut kością przy wejściu do lokalu:
Spoiler:
Na zachętę proponowane ci są darmowe próbki nowości i zarazem specjału klubu - shoty o specjalnych, tajemniczych właściwościach. Wszystko jest bezpieczne, smaczne i wymyślone przez właściciela! Takich drinków nie znajdziesz nigdzie indziej! 1 - Trafia ci się drink o nazwie Trytoniak. Jest pyszny, słodki i ma w sobie dwie krople eliksiru spokoju. Wszystkie twoje zmartwienia i bóle znikają na całe dwa posty, które możesz poświęcić zabawie! 2 - Czy to Raj Jednorożca? Ten drink ma w sobie to do rzeczy, że jest wielokolorowy. Co więcej, kiedy go wypijesz i przetrwasz ten niesamowicie słodki smak przywodzący na myśl włoskie likiery, to twoje włosy przez trzy posty będą mienić się niekontrolowanie na różne kolory. Czy to mieszanka jakiegoś eliksiru z neonowym? Możliwe, bo przy okazji świecisz w ciemności. 3 - Smak mocnego alkoholu, gdyby nie ozdobny kieliszek uznałbyś to po prostu za wódkę. Na szczęście posmak Prawdzika jest przyjemniejszy, choć mocny i rozgrzewający. Jest tam dokładnie wymierzona jedna kropla rozcieńczonego veritaserum. Przez dwa posty uważaj na słowa, bo mówisz samą prawdę! Na szczęście, jest tu trochę czaru rozweselającego i nie możesz powiedzieć prawdy, która kogoś skrzywdzi. 4 - Wesoły Memortek! Tak, to klasyczna mieszanka Miętowego Memortka z odrobiną eliksiru wyostrzającego poczucie humoru. Ma orzeźwiający smak i pobudza do zabawy. Dwa posty prawie wszystko cię bawi, ale spokojnie. To nie jakaś męcząca głupawka, jedynie dobry humor! 5 - Twój drink ma bardzo subtelny, owocowy smak. Dowiadujesz się, że to Unilamia Euforia. Czujesz się cudownie, wszystko ci pasuje i masz ochotę na zabawę tak, jak nigdy! Będziesz w tym błogim stanie szczęścia przez trzy posty! 6 - Smoczas ma zabawną nazwę i w gruncie rzeczy, o to chodzi. Ma nikłą zawartość alkoholu, przez co nawet nieletni mogą go próbować. Smakuje trochę jak mugolska fanta, z łagodnie miętowym posmakiem. Po wypiciu Smoczasa pierwsza osoba, z jaką nawiążesz relację, trzy posty będzie dla ciebie niczym najlepszy przyjaciel. Czyżby nutka eliksiru Gregory'ego?
Dyniowe paszteciki Kociołkowe pieguski Kierowe orzechy Rymujące dropsy Lodowe myszy Miętuwełko - te pudełeczka porozstawiane są na każdym stoliku i ich zawartość jest kompletnie darmowa!
O wszystko inne pytaj właściciela. Może za umowną ceną coś się w składziku znajdzie?
Palenie jest dozwolone na terenie klubu, ale tylko w wyznaczonej części (stoliki na piętrze po jednej stronie). Dym utrzymywany jest z dala od reszty klubu przez specjalne zaklęcie. Co więcej, można tu nabyć paczkę dowolnych papierosów. O używki musisz bezpośrednio zwracać się do właściciela klubu (posty fabularne!)
Ostatnio zmieniony przez Casper Angel Tease dnia Wto Lis 01 2016, 22:52, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Casper pracował jako barman. No dobra, jego głównym zajęciem było ogarnianie papierkowej roboty i wymyślanie nowych menu, tematów imprez czy dekoracji. Jednak wciąż gdy znalazł czas, to wracał za bar, skąd najszybciej dało się wydobyć jakieś informacje. Ludzie przy kielichu opowiadali o wszystkim - Tease poznał nawet gościa, który zdradził mu, gdzie trzymał swoją małą fortunę. Bankowi Gringotta nie ufał, ale barmanowi już tak... Sunny również zaczęła się otwierać, a Cas słuchał jej - choć jej sprawy nie miały żadnego związku ze sporą sumką pieniędzy. - Różdżka nie wystarczy? Faktycznie została zraniona, choć nie chciała przyznać przez kogo. Mężczyzna uniósł brew w zaskoczeniem, słysząc o planowanej zemście. Kiedy ludzie w jakiś sposób mu podpadli, raczej nie odpuszczał - nie lubił niewyjaśnionych spraw, a długi zawsze spłacał i wymagał tego od innych. Jego postępowanie jednak mogło być nieco zbyt radykalne jak na "złamane" serduszko Puchonki. - Cóż, powiedziałbym, że skoro wyrzucił cię z domu, to powinnaś ten dom spalić... ale domyślam się, że chodzi ci o jakąś delikatniejszą zemstę. Lub bardziej psychiczną? - Nie wiedział, czy jest dobrą osobą do takich rozmów. Najprawdopodobniej nakłoni Sunny do zrobienia czegoś, czego będzie żałowała...
Wymamrotala cos pod nosem na jego slowa o rozdzce. Mogla uzyc rozdzki, ale po co? Wolala to zrobic w mugolski sposob. Wywrocila oczyma po czym wbila wzrok w blat baru. Jaka byla by z tego przyjemnosc gdyby zrobila to magia? -Jesli masz jakis ciekawy pomysl, jak wykorzystac w zlym celu rozdzke. Mow smialo. W sumie mogla bym ja wbic sobie w oko czy cos. Bylo by smiesznie -powiedziala i parsknela smiechem rozbawiona swoimi slowami na temat wbicia rozdzki w oko. Na temat zemsty Casper powiedzial o podpaleniu domu. Jej oczka zablyszczaly z podekscytowania. Po chwili jednak pokrecila glowa i spojrzala na barmana. -Nie, nie, nie.. Nie bede palila mu domu.-odpowiedziala spokojnie. Az tak daleko to nie miala zamiaru sie posowac. A gdyby ktos byl wtedy w srodku i spalila by czlowieka? O nie, nie, nie... Na to nie mogla pozwolic. To bylo zbyt niebezpieczne.
Po pogadaniu z Fire, jeszcze raz upewniła się, w którym kierunku ma zmierzać i od razu przystąpiła do działania. Po zajrzeniu do Oasis, zorientowała się, czy ktokolwiek jest na miejscu. Zerknąwszy w stronę baru napotkała dwie osoby. Z czego jedną z nich był barman... Jednakże tak się składało, że to jego właśnie potrzebowała. Bowiem skrycie wierzyła, że pozwoli on jej dojść do niejakiego Caspera, którego na żywo, niestety, nie miała okazji poznać. Słyszała jedynie jak jej przyjaciółka o nim opowiada, a tak.. No cóż, chciała go osobiście spotkać, gdyż innej możliwości nie było. A przecież miała tutaj pracować, oczywiście, o ile jej się uda i przy okazji, czegoś nie wywinie. Z tym, niestety było gorzej, choć zaręczyła sobie, że będzie grzeczna, nawet dla mugolaków. W każdym razie, zgrabnym ruchem podeszła do lady, a następnie niepewnie pomachała ręką. - Przepraszam, że wam przeszkadzam. Szukam Caspera Tease, właściciela lokalu - powiedziała pewnym głosem, choć trzeba przyznać, że na początku odezwała się dość nieśmiało. - Przysyła mnie tu moja przyjaciółka, ale to już chcę omówić z tą konkretną osobą... - zamilkła na chwilę, by się nieco zamyślić. Do czasu, aż wpadła na kolejną kwestię - Gdzie go znajdę? - tym pytaniem zakończyła monolog, czekając na wytyczne. Liczyła, że nie zostanie odrzucona albo gorzej.. Osoby, której szuka obecnie nie ma na miejscu! Prawdopodobnie załamana, chciałaby wiedzieć, czy może się jakoś inaczej z nim skontaktować.. Póki co, czekała na odpowiedź, mając nadzieję, iż wszystko pójdzie jak po maśle.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Casper stracił już nadzieję na pozbycie się Sunny w delikatny, subtelny sposób. Dziewczyna chyba po prostu musiała się wygadać i napić... A on, no cóż, niezbyt miał prawo tak chamsko ją olać. Był prawie pewny, że dałoby to minusa do jego wizerunku. Dlatego machnął kilka razy różdżką, ogarniając bar i okolice, aby nie narobił mu się bałagan. - Jest tyle zaklęć... - Uśmiechnął się, wbijając spojrzenie w swoją różdżkę. Nie był do niej szczególnie przywiązany. Starał się nie popełniać takich głupstw, jak pokładanie sentymentów. Różdżka, choć bardzo potrzebna i często używana w jego życiu, spokojnie mogła zostać zastąpiona jakąś inną - podobną albo i nie. Do tego jednego, konkretnego patyczka, nie czuł żadnej nici przywiązania. To było jedynie narzędzie. W kwestii przywiązywania się - cóż, popełnił ten błąd jedynie raz i cały czas się z tym borykał. Nic dziwnego, w końcu Oasis było jego marzeniem i kwitło, pielęgnowane przez niego bardziej niż jakakolwiek żywa istota. Dłoń poleciała mu odruchowo do kieszeni spodni i zmarszczył lekko brwi. Czyżby w swoich rozliczeniach się pomylił? Zacisnął palce na złotym zegarku, ale odmówił sobie patrzenia na jego tarczę. - Ciężko wymyślić zemstę, jeśli nie znam w pełni waszych relacji. Możesz też sobie zawsze odpuścić. - Wzruszył ramionami, jasno przedstawiając Puchonce, że kompletnie nie obchodzi go jej decyzja. Przeniósł spojrzenie na dziewczynę, która właśnie podchodziła do baru. Słodki, niewinny typ urody. Cas wiedział, że nie można tak szybko nikogo oceniać. - Mogę najpierw dowiedzieć się, czego potrzebujesz? - Zapytał, gdy dziewczyna powiedziała już wszystko, co chciała. W jego głosie nie było ani cienia zawahania - pewny jak zawsze. Odstawił na półkę nieotwartą jeszcze butelkę Ognistej, nie chcąc aby rozmowa z paniami jakoś wpłynęła na jego efektywność pracy.
Spojrzała na mężczyznę z cichutkim westchnieniem. Może powinna się uspokoić, przeczekać całe to zamieszanie a później po prostu zapomnieć? Czyż to nie był najlepszy plan? Upiła maleńki łyczek trunku i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć w klubie pojawiła się jakaś nieznajoma osóbka. Sunny zmierzyła dziewczynę wzrokiem od stóp po głowę. No tak kojarzyła ją, ale nie rozmawiały ani razu. Słysząc jej pytanie nie odpowiedziała. Wbiła wzrok w szefuncia i czekała na jakąkolwiek reakcję. Może powinna ich zostawić? Widać było, że dziewczyna miała jakiś poważny interes do niego a Słoneczko tylko by przeszkadzała. -Ja może pójdę upijać się w jakimś koncie.-powiedziała cichutko. Wstała i złapała butelkę ognistej w dłoń. Oddaliła się w stronę siedzeń w kącie. Opadła z cichym westchnieniem na miękkie siedzisko i spojrzała w stronę baru. Tak, więc oni niech sobie porozmawiają a jak skończą Sunny wróci do Casperka wymyślać kolejne walnięte i niepotrzebne plany. Mina nieznajomej mówiła, ze to bardzo ważna sprawa, dlatego też puchonka zdecydowała się na pozostawienie ich samych. Tylko na jakiś czas. Mogła ich też uważnie obserwować wiec Casper nie może zrobić jej nic zboczonego. Gdyby jednak tak się stało i zaczął by coś robić jedyną opcją jaką mogła by zrobić to rzucenie w niego butelką ognistej, którą trzymała w dłoni. Rzucanie zaklęcia raczej nie wchodziło w grę, była pod wpływem alkoholu i mogła by trafić w nieznajomą. To było by nie wybaczalne!
Cieszyła się z faktu, iż nie została olana. Pierwsze wypowiedziane słowa zostały w pełni przyjęte, ale zaraz. Będą tak rozmawiać przy nieznajomej? Jeszcze nie wiedziała na kogo trafiła. Dobry Salazarze, dlaczego ją to w kółko spotykało? Za mało wiedziała, a mogła wyłudzić jakieś zdjęcie od Fire albo lepiej zabrać ją tu ze sobą. No dobra, nie pomyślała - jej błąd. - Głównie pracy. Przyjaciółka powinna o tym przekazać. Tylko przepraszam, z kim rozmawiam? - zapytała niepewnie, bliżej przyglądając się nieznajomemu. Gdzieś jego opis słyszała, och na pewno. Tylko nie mogła skojarzyć, który to był z kolei. Nasłuchała się ich tak wiele, że już nie wiedziała o kim mowa lub czyjego wizerunku dotyczył. Jeszcze wstała niewyspana, a to już był czysty przypadek. Tak śmiesznie się złożyło, że zapomniała o nastawieniu jakiegoś budzika, czy czegoś podobnego. Zerknąwszy jeszcze na ,,koleżankę" dostrzegła w niej kogoś, kogo mogła już widzieć. Jakaś impreza, szkoła? Chyba tak, ale nie gadały jeszcze ze sobą, o nie. Nawet nie znała jej imienia, chociaż wyglądała słodziutko. Jeszcze lekko pijana, biedulka. Madds posłała jej uśmiech, gdy tylko się zawinęła, jakby chcąc jej w ten sposób podziękować. Chociaż, czy na pewno powinna pić w samotności? No nic, najwyżej później do niej dołączy, a co jej tam. Trzeba w końcu poznawać nowych ludzi, no nie?
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Casper odprowadził wzrokiem Sunny. To odejście było całkiem miłe z jej strony, w końcu nieznajoma najwyraźniej przyszła załatwić jakieś sprawy biznesowe. Niestety Puchonka nie potrafiła być dyskretna i Tease czuł na sobie jej czujne spojrzenie. Na Merlina, czego ona się spodziewała? Że nagle rzuci się na tę biedną, zbłąkaną dziewczynę? - Casper Angel Tease - przedstawił się w końcu, nie kłopocząc podawaniem dziewczynie ręki ani niczego takiego. No cóż, szukała go i nie wyglądała na jakiegoś wyrafinowanego mordercę, ani kogoś komu mężczyzna nie chciałby zdradzać swojej tożsamości. A teraz mógł już wysunąć prosty wniosek, skąd ta urocza istota wzięła się w Oasis. - "Przyjaciółka" to nie jest przypadkiem Fire? - Przewrócił oczami, nie mogąc się powstrzymać. Wiedział, że Gryfonka dotrzyma słowa i podrzuci mu kogoś na swoje stanowisko, chociaż wcale go to nie cieszyło. Wolał szukać na własną rękę. Dearówna może i była niezłą pracownicą, ale... Ale nie i tyle. - Skończyłaś szkołę? - Zapytał jednak, bo w końcu nie chciał tak od razu odrzucać dziewczyny tylko dlatego, że przysłała ją Fire. Nie zamierzał jednak drugi raz przymykać oko na wiek kandydatki - poszukiwał studentów, albo absolwentów. Żadnych siedemnastolatków.
Na moment ją zatkało. Patrząc na mężczyznę nie spodziewała się, że trafiła właśnie na niego. Przyjrzała mu się uważnie, nieco nawet podskoczyła na samą wieść o tym. Zaskoczenie? W jej przypadku to było zdecydowanie za mało powiedziane. Prędzej szok, mikro zawał, tak już trafniej można było opisać jej aktualny stan. - Ojej, naprawdę? Wybacz, że od razu Cię nie poznałam. Znam Cię tylko z opowieści. Sam rozumiesz, nieraz ciężko wszelkie opisy przelać w rzeczywistość - podrapała się delikatnie po głowie, a następnie przygryzła delikatnie wargę. Może i zaliczyła wtopę, ale głowa do góry. Miała ambicję, by podbić Oasis, a może i nawet zgarnąć tytuł pracownika miesiąca. Zacznijmy jednak pomału. - Zatem jestem Maddie Armstrong, miło Cię w końcu poznać - uśmiechnęła się pogodnie, a następnie zajęła miejsce przy barku. Przecież, ile można stać? - Tak, Tak o Fire chodzi - skinęła jeszcze główką, by potwierdzić, skąd ma swoje źródełko informacji, a następnie zaczekała na kolejne pytanie. Bała się w sumie dalszej części, ale skoro szli etapami, to czemu by się nie rozluźnić. Poprawiwszy włosy zamyśliła się nad kolejną odpowiedzią. - Jeszcze nie skończyłam szkoły... Jestem studentką - pokazała swoje białe ząbki, mając nadzieję, że od razu nie dostanie pstryczka w nos. Byłoby jej przykro, gdyby ją zdyskwalifikowano na samym starcie. W dodatku za to, że jeszcze się uczy w Howarcie. Tak pilnie potrzebowała jakiegokolwiek zarobku...
Od pamiętnej dla niego imprezy, musiał trochę wyluzować. Głównie pomagał mu w tym alkohol, którego miał pod dostatkiem. Jedyny jego przyjaciel w cierpieniu, który nic nie mówił, nie obwiniał go, a pomagał mu zapomnieć na chwilę, do póki nie kończyło się na długiej rozmowie z muszlą klozetową. Minęły tak dwie doby Schweizera, ten jednakże nie wiedział ile czasu minęło, sekundy nie były ważne, godziny mijały nieubłaganie, nie miały dla Daniela znaczenia. Po tych czterdziestu ośmiu godzinach, trzeźwy już Niemiec postanowił, że czas zjawić się w pracy, gdzie nie pojawiał się od tych kilku dni. Miał nadzieje, że Casper nie miał mu tego za złe. Paląc po drodze nie mógł myśleć o niczym innym niż Scorpius i Andrea. Zniknęli razem, wyobraźnia Daniela zaczęła płatać mu figle, tworząc wytwór kochającej się Jeunesse z Dearem. Po każdej takiej wizji zapalał papierosa, by się wyluzować. W trakcie drogi do Hogsmeade wypalił cztery papierosy. W poduszce w dormitorium miał ostatnią, rezerwową paczkę, którą wziął wychodząc do pracy. Pogoda była koszmarna dla niego, opadający śnieg przyczynił się do jego mokrych ubrań, które nie chroniły go przed mrozem tak jak powinny. Dłonie zdrętwiały mu z zimna, zaczął dygotać na wietrze. Zauważywszy w oddali budynek, w którym pracował, przyspieszył kroku, żeby mógł jak najszybciej się ocieplić. Otworzył drzwi i ściągnął szybko przemoczony płaszcz. Potarł dłonie, dmuchając na nie, by jakkolwiek przywrócić je do temperatury pokojowej. Odetchnął i rozejrzał się po budynku. Miło mu się tu pracowało i odnajdywał się na razie w zawodzie barmana. Gdyby kiedykolwiek mu się znudziło, znalazłby sobie inną pracę. Kursy, staże… jeszcze nie pora. Drinki mu wystarczały. Zaczął szukać wzrokiem swojego pracodawcę, chodząc po całym lokalu, znalazł go dopiero po dziesięciu minutach. Ujrzał też jakąś inną dziewczynę, która uśmiechała się do Angela. Dopiero po chwili wywnioskował, że była to rozmowa kwalifikacyjna. - Cześć. Nie przeszkadzajcie sobie. Zrobić wam coś do picia? – Zapytał, patrząc na Caspra i uśmiechnął się dodając: - Podać kawkę czy może herbatkę? Z cytrynką? – Oczywiście żartował, nie po to go zatrudnił by robił herbatki na zamówienie. Schweizer nawet nie był pewien czy jest tutaj gdzieś pojemnik z torebkami od herbaty. Nie zwrócił większej uwagi na dziewczynę, nie chciał jej wyprowadzać z stanu skoncentrowanej na rozmowie studentki, która potrzebuje pracy.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
- Oczywiście. - Przytaknął, zapewniając przy tym Maddie, że nic się nie stało. Dziewczyna wydawała się być wyjątkowo optymistyczna, przyjazna i otwarta na ludzi. Casper już wiedział, że będzie go to irytowało - ale w gruncie rzeczy, co go nie irytowało? Może przynajmniej na taką Maddie narzekałoby mniej osób, niż w przypadku Fire. Jej... No cóż, jej zdarzały się wpadki. Nie miała cierpliwości i choć personalnie Tease to rozumiał i doceniał, w pracy oczekiwał pełnej subordynacji. Nie chciał robić z tego jakiejś wielkiej rozmowy kwalifikacyjnej, głównie dlatego, że wcale się przecież nie umawiali. Miał właśnie zaproponować dziewczynie drinka, gdy rozproszyła go znajoma postać wchodząca do klubu. Wyprostował się nieco, wbijając poważne spojrzenie w Daniela, swojego cudownego barmana, który bez słowa zniknął na... Dwa dni? Jakoś tak. - Prawdzik dla mojej towarzyszki, tequila dla mnie - zdecydował, nawet nie pytając dziewczyny o zdanie. Posłał jeszcze jedno spojrzenie Danielowi, jasno świadczące o tym, że oni porozmawiają później. Wiedział, że drink Maddie zawierać miał w sobie odrobinę rozcieńczonego veritaserum (działa dwa posty), ale w końcu przyszła szukać pracy w magicznym klubie. Czego innego mogła się spodziewać?... - To zabrzmi wybitnie banalnie, ale... Czemu Oasis? - Zastukał palcami w blat, przyglądając się ciemnowłosej z zaciekawieniem. Może liczyła na to, że skoro przyjaźni się z Fire, to z miejsca dostanie pracę? Albo nie zdawała sobie sprawy, że Casper nie szukał dzieci, plączących się bez celu po klubie.
Odetchnęła z ulgą, gdy w żaden sposób nie obraziła Caspra. Swoją wpadkę zaliczyła prawie do najgorszych, aczkolwiek skoro zostało jej wybaczone, to czym się miała przejmować? Z dziarskim uśmiechem spojrzała na buzię swojego przyszłego, a może i nie pracodawcy. Miała nadzieję, że reszta pytań będzie podobna, gdyż pewnie nie wiedziałaby jak na niektóre z nich odpowiedzieć. Uczyła się dobrze, nawet bardzo, lecz nie wpadła na pomysł, by zaliczyć wszystkie kursy barmańskie. Zawsze myślała, że szkoła dziadka jej wystarczyła. Tylko oby... Nagle do lokalu weszła nowa twarz. Chłopaka skądś kojarzyła, ale nie powiedziałaby, iż wie kim on jest. Spotykali się po raz pierwszy, a raczej tym razem mogła zerknąć w jego oczy. Również oszacować aparycję, która górowała nad tymi średnimi. - Cześć - mruknęła w jego kierunku, lekko przy tym unosząc dłoń. Następnie po ,,formalnym" przywitaniu się, skierowała swoje oczy na rozmówcę. Czy chciała pić? To było dobre pytanie, zwłaszcza, że zbytnio nie wiedziała, czym jest Prawdzik. Kojarzył jej się z prawdą, może nawet adwokatem, ale czy to oznacza, iż dodadzą jej veritaserum? - Tak jak szef mówi, poproszę - dodała ze spokojem, oblizując nieco wargi. Miała chrapkę, by zatracić się w napoju, ot tak z czystej ciekawości. Wtedy jednak dotarło do niej kolejne pytanie, które w swej trudności było dla niej proste. W sumie miała trzy banalne powody, by tutaj właśnie pracować. Jedno z nich niestety było sekretem, ale chyba może je napisać na kartce, nie? - Cóż, szczerze powiedziawszy pierwszy powód jest banalny. Słyszałam o dobrej renomie, atmosferze. Wierzę, że nie miałabym problemów z dopasowaniem się do otoczenia. W sumie po wejściu, tak jakoś miło się poczułam. Trochę jak w pracy dziadka, a do niego lubiłam przychodzić - spojrzała w kierunku sufitu, cicho się śmiejąc. Przypomniała sobie jak tam było zabawnie, jak lubiła swoją pracę pod okiem rodzinki. Wróciła wzrokiem do rozmówcy. - Kolejnym powodem to jest stanowisko, które słyszałam, że się chyba zwolniło. Barman, jak mniemam, nie? Nie powiem, że to moje skryte marzenie, ale jeśli mam się przyznać to uwielbiam tą pracę. Kiedyś byłam zatrudniona u dziadka, cudowny z niego człowiek. Nie powiedziałabym, że byłam w tym najlepsza, znam może podstawy, ale w pełni by mnie ta praca satysfakcjonowała. Dawała mi radość. Zwłaszcza, jak magom, którym robiłam drinki smakowały moje wyroby. Ich buzie, coś pięknego - nieco się zamarzyła, przypominając sobie moment, w którym obsługiwała klientów. Długie miesiące ,,Pod Złamaną Różdżką" były dla niej jak wieczne wakacje. Później niestety musiała z nich zrezygnować. - Ostatni powód mogę napisać na kartce? To sekret, który nie powierzę nikomu poza Tobą, Casprze - stwierdziła beznamiętnie, wyjmując swój notesik. Następnie chwyciwszy pióro zapisała na nim parę słów i podała karteczkę mężczyźnie. Może i to niekulturalne przy drugiej osobie, ale nie zamierzała byle barmanowi zdradzać swoich tajemnic. Co to, to nie!
Zauważywszy dziwne spojrzenie pracodawcy, od razu wiedział o co mu chodziło. Jednak Daniel nie miał ochoty w żaden sposób wymyślać teraz wymówki. Nie miał jej i nie będzie miał. Potrzebował chwili przerwy, jedyne co można mu było zarzucić to, że nie poinformował Casspra. Po zamówieniu spojrzał z uniesioną brwią na dziewczynę. Szefie? Skąd ona jest taka pewna, że będzie to jej szef. Prawdzik? Odchodząc, zastanawiał się o co mu chodziło, jednak połączył fakty ze sobą, tak że zrozumiał. Podchodząc do swojego stanowiska pracy, kucnął i otworzył szufladkę, gdzie trzymał fiolkę z veritaserum. Z drinkami poradził sobie sprawnie i szybko, robiąc idealnie wykonane trunki. Nalał oba do różnych kieliszków i nie myśląc o niczym szczególnie, zaczął spokojnie przysłuchiwać się rozmowie "kwalifikacyjnej". Całe to gadanie o miłej atmosferze brzmiało jak tani kicz, próbujący przekonać Caspra do jej osoby poprzez komplementowanie jego lokalu. Miał nadzieje jednocześnie, że Angelo się nie da nabrać na coś takiego. Sam Daniel nie uczył się wcześniej tego fachu, nie potrzebował do tego żadnych lokali dziadków, w których mógłby pokochać tak idealną rzecz jak tworzenie napoju, przyczyniającego się do uchlania wielu czarodziei. Po prostu miał pomysł, że na czas studiów chciałby się tym zająć i zaczął zdawać kursy z tym związane, szło mu nienajgorzej i to wystarczało. Do perfekcji jeszcze mu daleko, lecz amatorem nie był, a dodawania składników uczył się sprawnie. Nie odszedł zbyt daleko, kiedy Casper zadał pytanie, które jest zadawane przy każdej rozmowie, obojętnie gdzie by się ubiegała o pracę. W tym samym czasie co Maddie zaczęła swoją wypowiedź, Daniel zauważył Sunny, siedzącą trochę dalej. Może nie był skazany na brak rozmowy. Po drodze ponownie wsłuchiwał się w rozmowę tamtej dwójki, aż w końcu nie wytrzymał i zaśmiał się. Nie dając jednak po sobie poznać, że to z jej się śmiał, nie odwrócił wzroku i usiadł obok Puchonki. Nie znał jej, lecz to niczego nie zmieniało. - Chcesz się napić czegoś innego? – Zapytał, patrząc to na nią, to na Ognistą. Chciał się trochę dziś pobawić, więc picie zwykłej ognistej było dla niego dzisiejszego dnia nudne.
Siedziała w milczeniu wpatrując się w butelkę ognistej, którą trzymała w dłoni. Była smutna z powodu iż Casper ją "olał"? Nie. W końcu miał ważniejsze sprawy niż wysłuchiwanie jej żali. Najważniejsze było to iż dostała od niego butelkę alkoholu, która pozwoliła jej się upić i dobrze bawić. Do klubu weszła kolejna osoba, był to jakiś chłopak. Nie znała go, a może to alkohol zaćmiewał jej umysł i pamięć? Zmrużyła oczy przypatrując się całej trójce, która wciąż rozmawiała. Zauważyła spojrzenia dwójki mężczyzn. To było bardzo dziwne. Oni na pewno coś planowali. Tylko co? Już po chwili nowo przybyły zniknął na zapleczu. Szefuncio wraz z dziewczyną wciąż o czymś dyskutowali. Sunny jednak nie miała zamiaru podsłuchiwać czy coś. Odwróciła wzrok, po czym rozłożyła się wygodnie na kanapie. Przysunęła butelkę do ust, upiła sporego łyka po czym odstawiła ją na stół. Po chwili nieznajomy opadł na kanapę obok niej. Puchonka przeniosła na Niego swoje czekoladowe tęczówki. Napić się czegoś innego? Czego? Wody? Herbaty? Nieee, chyba podziękuje. -Hmm..jeśli wybierzesz coś odpowiedniego to z chęcią.-powiedziała uśmiechając się delikatnie. Czyżby w końcu jakaś dobra duszyczka miała odpędzić jej samotność? Nareszcie! Już myślała, że będzie siedziała tam sama do jutra.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Najwyraźniej Daniel nie znał Maddie. Trochę szkoda, bo wtedy miałby dodatkową opinię... Z drugiej strony, najwyraźniej Ślizgonkę zachęciła do przyjścia Fire. Casper dalej nie rozumiał, czemu Gryfonka w ogóle kłopotała się i szukała mu kogoś na swoje zastępstwo. Spokojnie sam by sobie z tym poradził... Wysłuchał uważnie ciemnowłosej, z niejakim zaskoczeniem. Spodziewał się krótszej odpowiedzi, nawet o wiele krótszej. Armstrong rozkręciła się, jakby to był niesamowicie istotny wykład. Casper doskonale wiedział, że mało jest osób, których szczytem marzeń jest pracowanie na stanowisku barmana. Kompletnie nie oczekiwał takich kandydatów! Szukał po prostu kogoś, komu zależałoby na utrzymaniu posady na tyle, że nie olewałby roboty. Kogoś, kto da radę zrobić drinka, uśmiechnąć się i nie zdenerwować klienta. Maddie tymczasem opowiadała o tym tak, jakby nic tylko śniła o nalewaniu alkoholu w Oasis. - Dobra, starczy. Nie rozkręcaj się tak. - Skrzywił się. No pięknie, gaduła mu się trafiła. Nie lubił takiego słodzenia, wolał konkrety - opowiadanie mu o cudownej atmosferze lokalu wielkiego sensu nie miało. Mimo wszystko w jakimś tam stopniu chyba docenił starania dziewczyny, w końcu nie odesłał jej stąd jeszcze. Wypił swojego drinka i obrócił parę razy pusty kieliszek w palcach. Dawanie mu tajemniczej karteczki, gadanie o wielkim sekrecie - to już jednak było za dużo. Mężczyzna przebiegł wzrokiem po tekście, nie przykładając do niego większej uwagi. Szybko uznał, że to jest właściwie podsumowanie tego, o czym Maddie cały czas mówiła. Zgniótł kartkę. - To jest twój sekret? - Uniósł lekko brew. - Raczej wolałbym nie bawić się w taką dziecinadę. Masz mi coś do powiedzenia, to mówisz, nie bawmy się w tajemne liściki. Skoro tak dobrze się tu czujesz i tak komplementujesz atmosferę, to nie psuj jej takimi akcjami. - Nie mógł nic poradzić na to, że nie lubił tego typu zachowań. Byli w przedszkolu? Może gdyby Armstrong faktycznie napisała tam coś cholernie istotnego, dziwnego, tajemniczego, odmiennego od tego co mówiła... Może wtedy jakoś by to przyznał. Sam był osobą skrytą i jego pracownicy o wszystkim nie wiedzieli, ale w tym wypadku pozwolił sobie na odrobinę hipokryzmu. Poza tym, nie zamierzał aż tak łaskawie patrzeć na pierwszą kandydatkę. - Myślę, że możemy już tę rozmowę zakończyć. - Uznał, co zapewne zabrzmiało dość przygnębiająco. W rzeczywistości wcale nie skreślił już Ślizgonki, ale ani mu się śniło przyjęcie jej bez większego namysłu. Potrzebował chwili, żeby samemu się rozejrzeć, albo po prostu przeanalizować jej kandydaturę. Przy okazji chciał też zobaczyć reakcję dziewczyny na tak mało jasną odpowiedź na jej zgłoszenie.
Nie tego się spodziewała, choć czego mogła oczekiwać po swoim teatrzyku. Wypiwszy drinka, którego jej przygotowanego, poczuła się trochę inaczej. Patrząc w oczy Caspra, jakby nieco otrzeźwiała. Również jej reakcje były jakieś takie... Prawdziwe? Spokojna, można rzec, że opanowana słuchała, tego co do niej mówiono. Również jakby dziwnym trafem na jej buzi pojawił się uśmieszek. Przesadziła to fakt, jeszcze ten sekret, czyżby nie dorosła? Ach, musiała to naprawić, wszakże bycie skreślonym przez głupotę byłoby czymś złym. Nie chciała od razu wprowadzać stanu wojennego. - Dobra, poniosło mnie, wybacz proszę - powiedziała na początek, wszakże jakoś trzeba było zacząć. Jako, że nie miała lepszych słów na opisanie obecnego stanu, zwyczajnie naprostowała swoje wcześniejsze wypociny. Ech, była głupia, mówiąc tak rozwlekle. - No to tak, czemu Oasis? Potrzebuję pieniędzy, a lokal został mi polecony. Pomyślałam, to dobra okazja by dorobić, ale do rzeczy. Potrafię rozmawiać z ludźmi, również przychodziłabym Ci tutaj kiedykolwiek chcesz - powiedziała wprost, w końcu po co miałaby owijać w bawełnę? Nie było potrzeby lać wody, czy robić jeszcze, co innego. Z resztą przez veritaserum nie mogła kłamać, a tym samym mówiła bardziej rzeczowo. Tak konkretnie. - Nie olewam pracy, a tym samym pracodawcy. Potrzebujesz czegoś ode mnie, chcesz bym coś wykonała. Dobra, nie ma sprawy. Również umiem zrobić drinka, także myślę, że stanowisko barmana byłoby dla mnie czymś dobrym. Jeśli mi nie wierzysz, co wcale mnie nie zdziwi, to przyjmij mnie na okres próbny - zaproponowała, by przypadkiem całkiem jej nie skreślił. Chciała tu pracować, naprawdę! Mogłaby dorabiać za grosze, a i tak więcej by osiągnęła, niż gdyby siedziała na tyłku w dormitorium. Ach, gdyby tylko teraz się zgodził, mogłaby być w niebie. - Proszę, daj mi spróbować. Nic nie stracisz, a możesz zyskać pracownika. Najwyżej niech ktoś ma mnie na oku - rzekła pewnie, bez ogródek. Jednak w jej głosie słychać było prośbę. Liczyła, że weźmie to pod uwagę, w końcu nie miała złych zamiarów. Och, Merlinie pobłogosław jej głowę i daj szczęście w nieszczęściu. Potrzebowała roboty i to koniecznie, a odpuścić nie chciała. - Miło się rozmawiało - rzekła pogodnie, choć w duchu czekała na kolejne słowa. Ślepo wierzyła w cud, może miała nadzieję? Wszystko jedno, to nie mogło się tak skończyć.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Poprawiła się, a Casper lubił osoby, które potrafią przyjąć krytykę. No, może nie tak prywatnie - ale do pracy właśnie takich osób potrzebował! Długo już bujał się z nieznośnie upartą i złośliwą Fire, nie wspominając nawet o Danielu, który przecież również nie był aniołkiem. Posiadanie jednego w pełni posłusznego pracownika byłoby miłą odmianą. Maddie chyba bardzo chciała powiedzieć to, co Cas chce usłyszeć - dobra taktyka, niestety nieco wadliwa w tym przypadku. Tease sam nie wiedział, jaka odpowiedź mogłaby go w pełni zadowolić. Teraz sobie po prostu zanotował w pamięci, że dziewczyna "walczyła" o swoje i nie odpuszczała, ale jednocześnie nie rzucała się w żałosny, pełen desperacji sposób. Podsumowując, wszystko było w porządku. - Okay, już. Mam nadzieję, że klientów byś nie zasypywała takimi monologami. - Przewrócił dyskretnie oczami. Specjalnie dał formę przypuszczającą - aby Ślizgonka nie wiedziała, w którą stronę się skłania. Wiedział, że musi to sobie przemyśleć, chociaż już teraz mógł stwierdzić, że podoba mu się coś takiego. Nawet się nie natrudził, nowa "ofiara" sama do niego przyszła... - Nie bawię się w okresy próbne. Pracujesz, albo nie pracujesz - dodał, lustrując dziewczynę uważnym spojrzeniem. Szukał czegoś, co wyraźnie mu powie, że powinien kategorycznie jej odmówić. Nie znalazł jednak nic takiego, a więc Armstrong była potencjalną nową barmanką. I tyle. - Przemyślę tę sprawę, możesz spodziewać się listu - zastukał palcami w blat, jednocześnie oczekując, że do Maddie dotrze, że ta rozmowa została zakończona. Rzucił jej jeszcze jedno poważne spojrzenie, a potem wrócił do pracy.
/zt
Ostatnio zmieniony przez Casper Angel Tease dnia Sob Cze 17 2017, 14:10, w całości zmieniany 1 raz
Postawiła wszystko na jedną kartę. Powiedziała, co chciała, a dodatkową pomocą okazał się drink, który praktycznie pozbył się wszystkich ogólników. Mówiła konkretnie i zdecydowanie szczerze, ale nie jej przypadł zaszczyt ogłoszenia wyniku. To Casper miał ocenić, czy dziewczyna taka jak ona nadaje się do tej roboty, wszakże mógł ją zwyczajnie przepędzić. A tego chyba by nie zniosła... Patrząc na szefa, myślała, co siedzi w jego głowie. Czego jej nie mówi, co ma zamiar zrobić. Udaje, a może jest prawdziwy? Jak to się wszystko skończy? - Raczej nie, daruję sobie - rzekła z delikatnym uśmiechem, nie widząc sensu w zbyt optymistycznej postawie. Z resztą klient, jak klient chciała go obsłużyć, posłać uśmiech, coś nieco pogadać. Jednakże, nie tak jak teraz. Takie historyjki nie były na miejscu i nikogo nie obchodziły. Dlatego też, wolała prowadzić luźne konwersacje. Jeśli chodzi o kwestię etapów próbnych, to tylko skinęła głową, pokazując, że rozumie. Skoro wolał mówić tak albo nie, to kim była, by się z nim spierać. Wołała zaczekać na kolejne słowa, a gdy one przeświadczyły ją o zakończeniu rozmowy, zwyczajnie postanowiła odejść. - Dziękuję, miłego dnia - dodała na koniec i powędrowała w kierunku drzwi. Jedną rzecz miała za sobą, więc czas było wypełnić i kolejne. Jeszcze tylko machnęła z uśmiechem do @Sunny O. Saltzman, by później zniknąć za progiem drzwi. Za pomocą teleportacji przeniosła się w nowe miejsce, gdzie wachlarz spraw przywitał ją z otwartymi ramionami. [z/t]
Teoretycznie gdzieś tu kręci się @Lemony Carman i jego drużyn, to także jego urodziny
Może i nie była najbardziej towarzyską osobą na świecie, ale lubiła organizować małe przyjęcia, a że urodziny to była świetna ku temu okazja. Nie miała problemów z ustaleniem szczegółów z właścicielem, @Casper Angel Tease, który też zaproponował pomoc, więc sama skupiła się na wysłaniu zaproszeń do @Eanruig Chattan, @Harriette Wykeham, @Lope Mondragón, @Anthony Edison, @Clarissa R. Grigori, @Arthur Black, @Nathaniel Cole, @Rose Nelson, @Saga Demantur, @Serena S. Fluvius, @Sydney Torres i @Felix U. C. Keane i stworzeniem odpowiedniego menu. Casper zadbał do wystrój lokalu, które zmienił się nie do poznania. Każdy, kto wchodził, stawał na… mini boisku Quiddicha ozdobionym barwami Nietoperzy, w końcu trzeba zaznaczyć, kto również obchodzi urodziny. Wokół gości latały złote znicze, żeby jeszcze bardziej podkreślić klimat imprezy. Na szczęście darowano sobie tłuczki i ludzie mogli bezpiecznie przechadzać się po lokalu. W środku brakowało równych rzędów krzeseł, zamiast tego pod ścianami stało mnóstwo jasnych, skórzanych kanap i kilka foteli, aby jak najwięcej osób mogło usiąść. Tuż nad wejściem na ścianie narysowane były trzy obręcze, to samo z drugiej strony, nad barem. Dwie pozostałe ściany przedstawiały wypełnione po brzegi trybuny z kibicami Nietoperzy. Oczywiście cały rysunek był magiczny i nie tylko poruszał się, ale i śpiewał. Środek lokalu stanowił parkiet do tańca. Na lewo od wejścia pod trybunami rozciągał się długi, szwedzki stół, na którym można było znaleźć niemal wszystko. Drobne przekąski, kurczaka w galarecie, sałatki, małe kanapki. Prawie że czego dusza zapragnie. Natomiast naprzeciwko, w kącie przy barze, stał stolik z fontanną z czekoladą otoczoną rurkami i wafelkami, a także różnymi owocami. Dalej rozciągał się blat z ciastami, ciasteczkami, czekoladami, a także babeczkami. Większość słodyczy przyozdobiona była w klimatach Quiddicha. A gdy się podeszło do baru, można było zamówić coś do picia. Nie tylko sok czy herbatę, bez problemu można poprosić o coś mocniejszego. Candy przyszła oczywiście pierwsza, ale nic w tym dziwnego – siedziała w klubie od rana, żeby wszystko dopracować. Jeszcze chwila, a ludzie zaczną się schodzić. Wprawdzie zaplanowała kilka atrakcji oprócz dobrej muzyki i jedzenia, ale nie wiedziała też, ile osób przyjdzie. Postanowiła poczekać, aż naprawdę się pojawią. Stała przy barze w towarzystwie @Casper Angel Tease ubrana w bordową sukienkę odkrywającą ramiona i popijała sok. Kolejny raz przesuwała wzrokiem po wystroju, czy aby na pewno niczego nie brakuje? Włosy spięła w niedbały kok. Chciała wyglądać chociaż trochę elegancko, ale nie mogła sprawiać wrażenia, jakoby urodziny były czymś sztywnym. Na nogach miała bordowe szpile.
Jesteś co najmniej dobrym znajomym Candy? A może dostałeś zaproszenie od Cytrynka? Jeśli tak – wciąż jesteś mile widziany i możesz uznać, że również dostałeś zaproszenie.
Co jakiś czas będę dodawała posty z atrakcjami :)..
North nie dostał zaproszenia. Wcale nie dlatego, że Candy nie chciała go widzieć (znaczy, nie wiedział czy chciała. Miał nadzieję, że chciała!). Po prostu Hiszpanka nie wiedziała, że mężczyzna jest w Anglii. Inna sprawa, że kręcił się po kraju od paru miesięcy... Nie chciał jej o tym jeszcze informować. Otworzył restaurację i pragnął, aby rozruszała się przed tym, jak zobaczy ją tak istotna osobistość. Niestety wszystkie pieniądze i czas wolny Northa poszły w całości na lokal. Uważał za ogromny sukces fakt, że w ogóle wyrwał się z Pokątnej i powędrował do Hogsmeade. Miał szczęście, ze znał właściciela klubu Oasis - może nie za dobrze, ale już od pewnego czasu rozglądał się za jakimiś znakami, co Candy może planować na swoje urodziny. Uzbrojony w bukiet konwalii i z wielkim pudłem babeczek własnej roboty, wparował do klubu. Nie miał na sobie eleganckiego garnituru, ale jak na siebie to i tak wyglądał porządnie. Nie rozglądał się za bardzo, chociaż wnętrze było nieziemsko przyzdobione. Jego spojrzenie od razu padło na stojącą przy barze Hiszpankę. - Bomboncita! - Zawołał, uśmiechając się promiennie. Najwyraźniej był pierwszym gościem, bowiem właściciela klubu stojącego za barem nie brał pod uwagę. Odstawił pospiesznie pudło z babeczkami na pobliski stół, aby mieć wolne ręce. - Niespodzianka? - Przekrzywił lekko głowę, chcąc odczytać z wyrazu twarzy dziewczyny jakieś emocje. Ciekaw był, czy jego najście uzna za rzecz pozytywną, czy też negatywną. Nie musiał zostawać na imprezie, przecież panna Miramon mogła go wcale tam nie chcieć! Mimo to, zamierzał zostawić babeczki i kwiaty. I mocno ją wyściskać. - Wszystkiego najlepszego - dodał, po czym wcisnął jej bukiet i przytulił ją mocno, co mogło wcale nie mieć zbyt dobrego wpływu na nieszczęsne konwalie.
Lubił przyjść na imprezę z godzinę, czy nawet dwie wcześniej. Lubił poznać miejsce, porozmawiać z obsługą i kiedy każdy się pojawia, zachowywać jakby znał to miejsce i był lubiany. To był sprytny i chytry plan, który z reguły mu wychodził. Tym razem jednak zerknął tylko przez próg i uciekł, biegiem puszczając się w stronę Hogwartu. Oho! Dobrze, że miał dwie godziny, przynajmniej się wyrobi. Szybko ubrał na siebie magiczną koszulkę, którą dostał po ostatnim treningu Quidditcha, magicznie zmieniając ją w koszulkę Srok z Montrose ze swoim nazwiskiem "Chattan" i numerem "69". Przy okazji, licząc, jak to Szkot, na jakąś spinę o sport, powiedział @Tadhg Chattan i @Ainsley Chattan, żeby ubrali swoje szaliki i też wpadli na urodziny Nietoperka, przy okazji tych Candy. Skoro była jego bliską przyjaciółką, która nawet była z nim w domostwie Ainsleya - choć ten wtedy był na urlopie gdzie indziej - też się znali. Przecież nie mogą przegapić gówniarskiej burdy! W kieszeni miał gotową nowiutką różdżkę, zaś pod pachą trzymał dwa pakunki. Jedno pudełko, owinięte w seledynowy papier z różowymi kotkami, zawierało w sobie zabawkowy Kwintopęd. Drugie, płaskie, w malachitowy papier i żółte żółwie, ładną zdobną ramkę z ruchomym zdjęciem całej trójki Chattan i Candy, zrobione w jej ostatni dzień pobytu w Edynburgu z Eanruigiem, kiedy razem tam polecieli. Na górze ramki znajdował się wygrawerowany napis "Ccinnidhean Chattan", co oznaczało "Klan Chattan" w rdzennym szkockim gaelickim. Byli tyle lat młodsi wtedy.. Gdy przekroczył próg, poczuł, że na pewno się rzuca w oczy. Sroki z Montrose całym sercem! Hah, z szelmowskim uśmiechem i raźnym krokiem, czuł się pewnie z kroczącymi zanim kuzyno-braćmi,s kierował się od razu do pięknej Candi. Odchrząknął wpierw i starając się nie wpychać komukolwiek, kto właśnie z nią rozmawiał. Kultura musi być dla Candi, gorzej z tymi Nietoperkami zasranymi. -Siostrzyczko, że tak Cię nazwę.. Tutaj, coś do masażu. Uśmiechnął się i puścił oczko, podając jej pierwszy prezent. -To ode mnie. A to... Od klanu Chattan. Różnie między nami bywa, Hiszpanko, ale jak nauczysz się poprawnie robić haggis, to możesz czuć się członkinią klanu. Zaśmiał się, wiedząc, że ona potrafi robić przepyszny haggis. Przecież była wyśmienitą kucharką! Odsunął się na bok, gdy przyjęła prezenty i zareagowała, pozwalając chłopakom dać swoje.
No i nadszedł ten dzień, kiedy to razem ze swoimi kuzynami mieli iść na urodziny do przyjaciółki Eanruiga. Problemem było to, że nie dostali zaproszenia, lecz Eanruig tak namawiał, że w końcu ciężko było odmówić. Prezent miał, dlatego spakował go ładnie i tylko czekał do godziny w której mieli się spotkać w trójkę. Ubrał na siebie kilt Chattan oraz szaliki, aby trochę po dogryzać Nietoperzom. Różdżkę miał u swojego boku, więc mógł już ruszać. Spotkał Eanruiga i Tadhga z którymi się przywitał i we trójkę ruszyli. Przekroczyli próg i weszli do środka patrząc na wystrój sali w której się znajdowali jak i zwracając uwagę na dziewczynę, która miała dzisiaj wspaniałą uroczystość. Wszędzie były Nietoperze, co można powiedzieć, brzydziło chłopaka choć wiedział, że jak akcja się rozwinie to już ich nie będzie, ale wracając. Pierwszy do dziewczyny podszedł Eanruig dając od razu dwa prezenty. Jako drugi widocznie przypadła kolej na Ainsleya, więc nie wiele myśląc podszedł i ukłonił się. - Może aż tak dobrze się nie znamy, ale również mam coś dla Ciebie. Wszystkiego najlepszego! Wręczył jej swój prezent w postaci śmierciotuli i odszedł, aby Tadhg mógł również jej podarować swój. Przy okazji sprawdzał reakcje Nietoperzy na ich trójkę
Bez specjalnego zaproszenia wolałby się nawet tutaj nie zjawiać, ale namową ze strony Eanruig'a nie było końca i tak właśnie Tadhg zgodził się przyjść na urodziny Candi, co więcej zgodził się założyć tradycyjny kilt Chattan a nawet szalik drużyny "Srok". Choć szalik był dość przyjemny w dotyk i noszony był z chęcią przez Tadhg'a, tak za tym pierwszym nie specjalnie przepadał, ale hej! Należało trzymać się rodzinnych tradycji. Wybiła umówiona godzina, a Tadhg dotarł na umówione wcześniej miejsce spotkania, gdzie oczekiwali już na niego jego bracia. Byli w komplecie, teraz mogli udać się na imprezę. Przekroczyli próg klubu i znaleźli się w pomieszczeniu pełnym nietoperzy, teraz wszystko się w głowie samemu układało, dlaczego Eanruig'owi tak zależało na barwach klubowych. Starając się ignorować, wszystko co mogłoby mieć bezpośrednie powiązania z nietoperzami, podszedł do gwiazdy dzisiejszej imprezy. -Wszystkiego najlepszego i sto lat. Ja również mam dla ciebie, niewielki upominek. Wręczył dziewczynie swój, starannie i praktycznie idealnie zapakowany prezent, zawartością zaś była Lunaballa, przynosząca spokój i szybki sen. Dołączył wreszcie do swojej rodzinki.
Jak dobrze być znowu w domu. Byłem bardzo zadowolony z tych ferii w końcu nie były one takie zwyczajne jak każde. Na tych stało się coś o czym jedynie marzyłem i śniłem. Mianowicie? Candida stała się moją dziewczynę. Byłem naprawdę z siebie dumny. Domyślałem się, że to tylko na czas próby, że jak będzie coś nie tak ta go zostawi, bądź też na odwrót, ale postanowiłem cieszyć się chwilą. Ferie minęły, wróciłem do mieszkania w którym mieszkałem z siostrą Sao, ale tej teraz nigdzie nie było gdzieś ponoć wyjechała. Czy martwiłem się o nią i tęskniłem? Cholera, mam swoje lata i nie tęsknie za swoimi siostrami. Mam z nimi dobry kontakt, ale nigdy jakoś nie byliśmy niesamowicie blisko. Być może dlatego, że dzieliła nas różnica wieku, ale jakoś nigdy się na tym specjalnie nie zastanawiałem. Teraz mi było nawet lepiej, mogłem sobie zapraszać do mieszkania kogo chciałem. Jednakże, niedługo będzie trzeba płacić za mieszkanie i co? Skąd weźmie pieniądze? Do tej pory Sao się tym zajmowała i jedynie tego się obawiałem, ale może przyjdzie czas na jakąś rodzinną rozmowę to wszystkiego się dowiem. Skoro nic konkretnego nie mówiła na ten temat to znaczyło, że musiała wrócić, przecież Londyn był jej domem nie mogła zostawić wszystkich i po prostu wyjechać, tak? Na szczęście myślami byłem przy kim innym, przy krukonce która to dzisiaj ma urodziny i zaprosiła mnie. Cholera co miałem jej kupić? Przecież coś musiałem, tak? Poszperałem nawet w rzeczach Sao, ale liczego konkretnego nie znalazłem. Jak ja nie lubiłem zakupów, ale niestety był mus. Jakby to wyglądało gdybym przyszedł bez prezentu. Przemogłem się. Kupiłem to co chciałem, miałem jedynie nadzieję, że Cand będzie się to podobać. Ja się naprawdę postarałem, tym bardziej, że kompletnie się nie znałem na prezentach dla kobiet. Wszedłem do miejsca gdzie odbywać miała się impreza, oczywiście z czerwonymi różami. - Cześć... - przywitał się z wszystkimi podchodząc do ukochanej i całując ją w policzek. - Wszystkiego najlepszego. - powiedziałem życzenia całując ją w drugi policzek. Podałem jej pudełeczko z prezentem. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie. Kochałem ją, można powiedzieć, że jako jedyna osoba zawróciła mu w głowie na tyle, że był w stanie zrobić dla niej bardzo dużo.
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Nowy semestr niby dopiero co się zaczął, ale Ettie już była zmęczona i perspektywa odreagowania na imprezie bardzo jej się uśmiechała. Był tylko jeden drobny problem - lokalizacja. W Hogsmeade zawsze mogła natknąć się na tatę. Unikała jak mogła informowania go o swoim uczestnictwie w imprezach nawet w wakacje, wolała nie wiedzieć jak zareagowałby, gdyby przyłapał ją na przyjściu na jedną wbrew szkolnemu regulaminowi. Trzeba było to wyjście dobrze rozplanować. Nie udało jej się wymyślić nie budzącego podejrzeń powodu, żeby zapytać tatę czy będzie w domu czy w Londynie. Trzeba więc było pesymistycznie założyć, że będzie w Hogsmeade. Do klubu Oasis musiała dostać się taką drogą, żeby ominąć wszystkie punkty, w których ewentualnie mógłby przebywać. Poza tym Hogsmeade miało to do siebie, że każdy znał tu każdego, więc w zasadzie kogo by nie spotkała, jej tato dowiedziałby się prawie na pewno, że tu była. Musiała się w związku z tym odrobinę chociaż zakamuflować. Przemknęła przez wioskę najszybciej jak mogła, chowając się pod płaszczem i dużym kapturem, rozglądając się ukradkiem na boki. Odetchnęła z ulgą, kiedy w końcu dotarła do Oasis. Udało się! Teraz już nie powinno być żadnych problemów. Rozpromieniona weszła do klubu i zrzuciła z siebie płaszcz. Ubrana była w niezbyt wyszukaną, pomarańczową sukienkę, która mimo jej prostoty (a może dzięki niej) uważała za jedną ze swoich ulubionych. W ogóle nie stroiła się za bardzo: nie chciało jej się dobierać dodatków, włosy zostawiła rozpuszczone, a delikatny makijaż miał głównie za zadanie dodać jej te kilka lat, żeby nie wyglądać zbyt groteskowo z alkoholem, którego nie zamierzała sobie odmówić. Wnętrze klubu wyglądało kapitalnie, chociaż Ettie wcale nie miałaby nic przeciwko przynajmniej jednemu tłuczkowi - tak dla podkręcenia emocji. - Candy! - natychmiast namierzyła solenizantkę i rzuciła się na nią, obejmując ją wpół - Sto lat! Wręczyła jej zapakowany w turkusową torebkę prezent - sitko do herbaty w kształcie leniwca i kubek. - Hiszpański zestaw do parzenia brytyjskiej herbaty - wyjaśniła wesoło - Leniwce to chyba nie żyją w Hiszpanii, nie? Ale widziałam jednego w Kolumbii, więc przynajmniej rozumie hiszpański.
Tego dnia Klub Oasis wyglądał całkowicie inaczej. Wnętrze zazwyczaj utrzymane w barwach błękitu i srebra, teraz mieniło się kolorowo, jednak przeważające były kolory odpowiadające domom Hogwartu. Pod sufitem zawisły proporczyki z herbem szkoły, a gdzieniegdzie przelatują malutkie zwierzątka symbolizujące domy, do których są one przypisywane. Zaskoczeniem mogą być klony Voldemorta, które to przechadzają się pośród gości i serwują im kolorowe drinki z palemką. W karcie pojawiły się nowe napoje wysokoprocentowe, które rozluźnią ciała gości i otępią ich umysły. Do wyboru jest: Puchar Roweny, Garnek Helgi, Beczka Godryka i Czara Salazara, każdy z tych drinków cechuje się inną nutą smakową i w całkowicie inny, magiczny sposób oddziałuje na człowieka. Na wejściu witają Cię trzy młode czarownice. Jedna z nich skrupulatnie zapisuje twoje nazwisko na liście gości. Pozostałe dwie czarownicę biorą Cię z obu stron pod rękę i prowadzą do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Następne co pamiętasz to zaklęcie rzucone Ci prosto w twarz i ciemność. Po chwili budzisz się jednak, spoglądasz w lusterko zawieszone w ciemni i widzisz, że twoja twarz wygląda inaczej. Kiedyś nawet widziałeś taki efekt na jednym z mugolskich plakatów. Wychodzisz z małego pokoiku i wychodzisz na salę. Tłum ludzi bawi się, tańczy, śmieje, a ty ruszasz na parkiet w poszukiwaniu towarzyszy w pijaństwie.
__________________________________________
Pierwsza sprawa, każda osoba, która weszła na salę, dostała zaklęciem w twarz. W wiadomości prywatnej dostaniecie linki z nowymi avatarami, które macie sobie ustawić na czas trwania imprezy. Proszę nie pisać, że od razu rozpoznaliście kogoś, bo to nie o to w tym chodzi, chodzi o to żeby bawić się z innymi użytkownikami, w szczególności takimi, z którymi wcześniej nigdy nie pisaliście, bo to impreza INTEGRACYJNA. Życzę miłej zabawy, bawcie się, korzystajcie z drinków, które dla was napisałam z pomocą Fire. Jak już się rozkręcicie to wrzucimy nową, pijacką grę.
PUNKTY ZA IMPREZĘ Za 8 ładnych, długich postów macie punkcik do kuferka. Punkty daje ja, więc jakaś krótka słabizna nie przejdzie. A jak się postaracie, to może nawet wpłynął do waszych kuferków 2 punkty.
Dodatkowe Drinki:
Puchar Roweny - napój o niebieskiej barwie, smakiem przywodzący na myśl miętowy. To Mamrotek wymieszany z Łzami Morgany La Fay, sokiem z niebieskich jagód, doprawiony kiloma kropelkami eliksiru euforii. Delikatnie barwi język oraz uszy pijącego na kolor niebieski. Osoba pod wpływem tego drinka chce z każdym dyskutować i uważa, że zna się na każdej dziedzinie magii. Postać po wypiciu ma przedyskutować z kimś jakiś ważny lub mniej ważny temat - czas trwania 2 posty.
Garnek Helgi - napój o pięknym, złotym kolorze, smakujący jak połączenie Rdestowego Miodu, Wody Goździkowej, soku z cytryny, a do tego doprawiony kroplą Amortencji i Veritaserum. Każdy łyk zmienia na krótką chwilę kolor oczu na złoty. Pod wpływem tej substancji czarodziej ma ochotę mówić drugiej osoby głęboko skrywane komplementy, jakie o niej myśli. Postać po wypiciu przez 2 posty mówi wszystkim komplementy.
Beczka Godryka - napój o pomarańczowym kolorze, w smaku dość cierpki. Zrobiony z Wywaru z raptuśnika, samogonu i Piwa Miodowego. Po opróżnieniu czarodziej unosi się 10 centymetrów na ziemię. Osoba, która spożyje trunek robi się bardzo śmiała i otwarta, bez problemu rozmawia z obcymi ludźmi i prosi je do tańca. Po wypiciu postać bierze do tańca kogoś z kim rozmawiała lub następną osobą w kolejce z postem, działanie niezależne od płci.
Kielich Salazara - napój o kolorze zielonym, czego można się łatwo domyślić. Smakuje gorzko, zrobiony jest z Papy Vódki, soku z zielonego jabłka, kłębolota, a dodatkowo zawiera w sobie trochę Oprylaka. Osobie, która wypije alkohol rozwidla się język, identycznie jak u węży i smoków. Uniemożliwia to artykułowaną mowę, więc może komunikować się jedynie gestami. Syków raczej nikt nie zrozumie, chyba że węże - działa przez jeden post.
Theo bardzo ucieszył się, gdy dotarło do niego zaproszenie na imprezę organizowaną w Hogsmeade. Dalej czuł się w tych okolicach nowy, tak więc wizja poznania zarówno miejsca jak i ludzi bardzo mu przypadła do gustu. Poza tym uwielbiał imprezy, na których można było napić się czegoś dobrego i z kimś porozmawiać. Słyszał dobre opinie o klubie Oasis, a całością zajmowała się dziewczyna, którą Theo kojarzył z krukońskiego otoczenia. Niezbyt wiedział, czego się spodziewać. Ubrał się zatem normalnie, w ciemne spodnie i bordową koszulę z paroma pominiętymi górnymi guzikami. Podwinął jej rękawy, ale potem i tak opatulił się płaszczem, aby nie zmarznąć. Pogoda faktycznie robiła się nieco lepsza, ale Evermore preferował klimaty jak najcieplejsze. Miał tego dnia wyjątkowy problem z dłońmi - palce od rana miały lekko siną barwę, a przy każdym ruchu chłopak czuł się tak, jakby ktoś wbijał mu w nie malutkie szpileczki. Nie mógł zatem obyć się bez cienkich, skórzanych rękawiczek, które od wewnętrznej strony wyposażone były w miękką poszewkę. - Theo Evermore - rzucił, gdy jakaś czarownica na wejściu chciała wpisać go na listę. Obejrzał się na ulicę i dostrzegł zmierzającego w tę stronę @Scott A. S. Savage, do którego zaraz się uśmiechnął i skinął głową. Nie zdążył się bardziej powitać, bo dwie czarownice ciągnęły go już do jakiegoś bocznego pomieszczenia. - Eee, przepraszam, ale co... - nie zorientował się nawet, co się dzieje, gdy oberwał zaklęciem. Nie było to nieprzyjemne, jedynie trochę wytrącające z równowagi. Theo spojrzał na swoje lustrzane odbicie. Kto wymyślił coś takiego? Przeszedł na salę, ale odpuścił sobie wtapianie się w tłum ludzi. W końcu Scott powinien być tuż za nim, nie zaszkodziło zamienić paru słów, prawda?