Szukasz miejsca, żeby się nieco rozerwać? Na pewno słyszałeś o Oasis! Jeden z najpopularniejszych klubów, w dodatku prowadzony przez osobę znaną wielu z Hogwartu (lub ulicy), @Casper Angel Tease. Imprezy są tu wielkie, głośne, szalone i oryginalne. Jest pomysłowo i magicznie! Tak, w nocy można szaleć, zaś za dnia jest to idealne miejsce na drobnego drinka z przyjacielem... no, nawet kawę. Asortyment oferuje różne słodkości, ale mimo wszystko lokal jest bardziej klubem, niż barem. W trakcie imprez muzyka jest typowo klubowa, ale z wyższej półki, bo ceni się tu klientów. W trakcie zwykłego dnia muzyka jest stonowana. Jeśli masz farta, trafisz na właściciela przygrywającego na stojącym na piętrze fortepianie. Parter to wielka sala, w której za dnia porozstawiane są stoliki niczym w bardzo przestronnej kawiarence. Tam też stoi bar, w którym oferowane są napoje wymyślone lub zmodyfikowane przez właściciela. Podczas imprez większość stolików przenosi się na górę, skąd można podziwiać tańczących i przy okazji nieco odpocząć. Obsługa wszędzie cie znajdzie i nigdy nie poczujesz się zaniedbany. Podobno w piwnicy jest, oprócz składziku, gabinet właściciela, ale on sam większość czasu spędza z gośćmi.
Nieobowiązkowy rzut kością przy wejściu do lokalu:
Spoiler:
Na zachętę proponowane ci są darmowe próbki nowości i zarazem specjału klubu - shoty o specjalnych, tajemniczych właściwościach. Wszystko jest bezpieczne, smaczne i wymyślone przez właściciela! Takich drinków nie znajdziesz nigdzie indziej! 1 - Trafia ci się drink o nazwie Trytoniak. Jest pyszny, słodki i ma w sobie dwie krople eliksiru spokoju. Wszystkie twoje zmartwienia i bóle znikają na całe dwa posty, które możesz poświęcić zabawie! 2 - Czy to Raj Jednorożca? Ten drink ma w sobie to do rzeczy, że jest wielokolorowy. Co więcej, kiedy go wypijesz i przetrwasz ten niesamowicie słodki smak przywodzący na myśl włoskie likiery, to twoje włosy przez trzy posty będą mienić się niekontrolowanie na różne kolory. Czy to mieszanka jakiegoś eliksiru z neonowym? Możliwe, bo przy okazji świecisz w ciemności. 3 - Smak mocnego alkoholu, gdyby nie ozdobny kieliszek uznałbyś to po prostu za wódkę. Na szczęście posmak Prawdzika jest przyjemniejszy, choć mocny i rozgrzewający. Jest tam dokładnie wymierzona jedna kropla rozcieńczonego veritaserum. Przez dwa posty uważaj na słowa, bo mówisz samą prawdę! Na szczęście, jest tu trochę czaru rozweselającego i nie możesz powiedzieć prawdy, która kogoś skrzywdzi. 4 - Wesoły Memortek! Tak, to klasyczna mieszanka Miętowego Memortka z odrobiną eliksiru wyostrzającego poczucie humoru. Ma orzeźwiający smak i pobudza do zabawy. Dwa posty prawie wszystko cię bawi, ale spokojnie. To nie jakaś męcząca głupawka, jedynie dobry humor! 5 - Twój drink ma bardzo subtelny, owocowy smak. Dowiadujesz się, że to Unilamia Euforia. Czujesz się cudownie, wszystko ci pasuje i masz ochotę na zabawę tak, jak nigdy! Będziesz w tym błogim stanie szczęścia przez trzy posty! 6 - Smoczas ma zabawną nazwę i w gruncie rzeczy, o to chodzi. Ma nikłą zawartość alkoholu, przez co nawet nieletni mogą go próbować. Smakuje trochę jak mugolska fanta, z łagodnie miętowym posmakiem. Po wypiciu Smoczasa pierwsza osoba, z jaką nawiążesz relację, trzy posty będzie dla ciebie niczym najlepszy przyjaciel. Czyżby nutka eliksiru Gregory'ego?
Dyniowe paszteciki Kociołkowe pieguski Kierowe orzechy Rymujące dropsy Lodowe myszy Miętuwełko - te pudełeczka porozstawiane są na każdym stoliku i ich zawartość jest kompletnie darmowa!
O wszystko inne pytaj właściciela. Może za umowną ceną coś się w składziku znajdzie?
Palenie jest dozwolone na terenie klubu, ale tylko w wyznaczonej części (stoliki na piętrze po jednej stronie). Dym utrzymywany jest z dala od reszty klubu przez specjalne zaklęcie. Co więcej, można tu nabyć paczkę dowolnych papierosów. O używki musisz bezpośrednio zwracać się do właściciela klubu (posty fabularne!)
Ostatnio zmieniony przez Casper Angel Tease dnia Wto 1 Lis 2016 - 22:52, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Oboje wiedzieli o sobie tak mało. Właściwie to niemal nic. Casper płacił Fire, a ta starała się nie porozbijać butelek na głowie niektórych klientów. Nie spędzali ze sobą dużo czasu, ograniczając go właściwie do minimum. Do tej pory nie wiedziała, dlaczego właściwie przyjął ją na barmankę. Być może nie było innych chętnych, w co wątpiła. Początkowo sądziła, że to ze względu na urodę, później myślała, że w jakiś sposób Daniel ją polecił i przekonał czarnowłosego. Dzisiaj Fire już niczego nie wiedziała, co tylko pogłębiało frustrację Gryfonki. - Och, oczywiście. Zapomniałam. - powiedziała z sarkazmem. Parsknęła cicho, odnotowując, że najwyraźniej nie jest w najlepszym humorze. - I nazywam się Fire. Nie Blaithin. - skrzywiła się, wymawiając swoje pełne imię. Tease wiedział, że tego nie lubi, a mimo to nazwał ją tak z premedytacją. Kretyn. Całe szczęście, że Blaithin nie miała ochoty go bardziej wpieniać, bo zapewne nie skończyłoby się to dobrze. Obserwowała, jak Casper się rozbiera ze skrzyżowanymi ramionami. Co za ponury, nadęty, sztywny bubek. Zajęła się zbieraniem ozdób z podłogi za pomocą różdżki. Okazało się, że zrobiła większy bałagan niż myślała. Zaledwie połowa tego, co kupiła, prezentowała się całkiem nieźle. Bombki z jadącymi po śniegu saniami albo padającym śniegiem, kolorowe łańcuszki, które same owijały się wokół choinki i piękna gwiazda, której nie zdążyła założyć. Wejście Cassiego trochę wszystko zepsuło. Zwłaszcza ta aura pełna niechęci, którą ze sobą wniósł. - To nie są moje zwyczaje. To zwyczaje większości ludzi. Także niewierzących czarodziejów. - na dłuższą chwilę zapadło milczenie, bo zastanawiała się, co powiedzieć. Fire nie wiedziała, dlaczego przyszła akurat tutaj i dlaczego to zrobiła. A Tease najwyraźniej nie zamierzał próbować zrozumieć dziewczyny. Zresztą, wcale tego nie oczekiwała od tego palanta. Sprzątnęła ostatniego walającego się po podłodze aniołka i wbiła jasne spojrzenie w chłopaka, który spokojnie sobie popijał. - Nie sądzę, że każde działanie musi mieć jakąś przyczynę. Posprzątałabym wszystko, zanim byś wrócił. Spodziewałam się, że ten jeden dzień w roku spędzisz poza Oasis. Wzruszyła ramionami, pokazując, że mało ją obchodzi co zrobi z jej pensją. - Cóż i tak mało mi płacisz. - mruknęła pod nosem, siadając na stoliku przy barze. Dziwne uczucie - być po drugiej stronie. Zazwyczaj uwijała się przy wszystkich alkoholach i wiedziała, które mają specjalne dodatki. Sięgnęła po butelkę szkockiej whisky i przyjrzała się domowemu wyrobowi. Kilka kropel zakazanego eliksiru pogłębiającego zmysłowe doznania. Odłożyła butelkę, spodziewając się, że Cassie opieprzy ją natychmiast, gdyby spróbowała się napić. W końcu była jedynie pracownicą. - Od zawsze nie znosisz świąt?
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Widział, że zepsuł Fire zabawę. Można było się tego spodziewać, skoro nie podobały mu się ani dekoracje, ani sam zamysł. Najchętniej szybko by je uprzątnął i wyrzucił rudowłosą za drzwi, ale... Z jakiegoś powodu tu była. Nie chciała przyznać z jakiego - może sama nie znała dokładnej odpowiedzi? Casper chciał się dowiedzieć, co jest na rzeczy. - Blaithin brzmi tak elegancko. Możesz wybrać sobie każde imię i wybierasz... Fire? - Oparł się przedramionami o bar, przyglądając jej się z niejakim zaciekawieniem. Nie wiedział, skąd się wzięło to pytanie. Raczej nie bywał taki bezpośredni, w szczególności nie w kontaktach z Gryfonką. Uważał, że i tak robi zbyt wiele pozwalając jej tu pracować (w końcu to nielegalne!), a jakiekolwiek wchodzenie w bliższe relacje to zbędne utrudnienie. - Wiem, niestety. Ledwo można wyjść na ulicę, tyle tych dekoracji wszędzie porozrzucano. - Nawet nie starał się ukryć niezadowolenia, zwyczajnie pozwolił rozbrzmieć mu w swoim głosie. - Aczkolwiek to nie moje zwyczaje. Obserwował, jak sprząta i drgnął, gdy wypowiedziała ostatnie zdanie. W pewnym sensie wstrząsnęło nim, gdy usłyszał "ten jeden dzień w roku spędzisz poza Oasis". Było to tak prawdziwe, że na chwilę zaniemówił. Spędzał tu właściwie cały swój czas, chwile wolne i pracowite. Nawet ze znajomymi najczęściej właśnie tutaj się umawiał. Nawet jakieś partnerki czy jakiś partnerów zabierał częściej na zaplecze, niż do własnego mieszkania. Wychodził jedynie na spacery, albo dostarczyć jakieś zamówienia. - Takich rzeczy nie mówi się swojemu szefowi, Blaithin. Wciąż mogę płacić ci jeszcze mniej. - Zauważył, otrząsając się z zamyślenia. Tyle się gada o tym duchu świąt, o tych cudach... Casper wyjął dwie szklanki i nalał do nich niemal niedbale ajerkoniaku. Dobrze czuł się za barem, z butelką w dłoni i tym spojrzeniem skoncentrowanym jedynie na przygotowywanych napojach. Jakoś tak przypominało mu to początki - teraz częściej zajmowali się tym jego barmani, a on tonął w papierkowej robocie. Gdy tylko mógł biegł właśnie w to miejsce, żeby jeszcze kogoś obsłużyć. Miało to swój niezaprzeczalny urok. Wetknął w szklanki po niewielkiej lasce wanilii, po czym posypał wierzch każdego napoju odrobiną kakao i cynamonu. Podsunął gotowego drinka swojej towarzyszce, drugiego pozostawiając sobie. Wiedział, że tym ją zaskoczy - ale to był jego własny, domowy ajerkoniak. Nie był wysokoprocentowy, a za to miał niepowtarzalny smak, w szczególności tak doprawiony. Jedyny aspekt świąt, którego Casper nie odrzucał? Alkohol. - Jakoś nigdy to do mnie nie przemawiało.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Z jednej strony miał prawo być niezadowolony, bo Fire na pewno byłaby, gdyby ktoś dekorował sobie jej pokój wedle uznania. Z drugiej to była Wigilia, czas kiedy każdy powinien starać się być choć trochę milszy dla wszystkich. Poza tym Gryfonka miała dziwne wrażenie, że z całej sytuacji jasno wynika, że ona sama kocha święta, a bynajmniej tak nie było. Pamiętała dokładnie, co stało się kilkanaście lat temu... Blizna skryta pod dekoltem koszulki wyraźnie o tym przypominała. Odruchowo zasłoniła się bardziej połami płaszcza. - Nie brzmi elegancko tylko poważnie. Nie pasuje do mnie. Podobnie jak do ciebie twoje drugie imię. Daleko ci do anioła, Cassie. - ze swobodą zwróciła się do swojego szefa takim zdrobnieniem. W końcu nawet do kuzyna, który pracował jako nauczyciel, mówiła złośliwie "Batmanie". Mógł przewracać oczami, wzdychać i upominać Fire, ale to nie zmieniłoby jej podejścia do całego świata. Bardzo drwiącego. Zmierzyła Tease'a dość wyzywającym spojrzeniem, jak zawsze, gdy chciała kogoś sprowokować. Miał rację, cała ta afera związana z Bożym Narodzeniem mogła nieźle irytować. Niemniej jednak był to wyjątkowy czas w roku. - Fire. - powtórzyła z naciskiem, zaciskając drobną dłoń w pięść. - Tak ciężko ci zapamiętać? I poza tym nie dbam o to aż tak, żeby teraz się kajać i przed tobą klękać, jak robi milion innych dziewczyn. Albo facetów. - odparła ze stanowczością w głosie, nawet nie zerkając w stronę chłopaka. Tak, wkurzał ją fakt, że Casper był aż tak poważany w okolicy, każdy go lubił, każdy go znał, każdy udawał się do niego, żeby załatwić coś odrobinę nielegalnego. Los dał mu zbyt wiele w kwestii urody, intelektu i pieniędzy, a przynajmniej tak uważała Gryfonka. Tak naprawdę zależało jej na pracy w Oasis. Mogłaby coś znaleźć jeszcze tylko na Nokturnie, ale po swoich paru przygodach na tej mrocznej ulicy, nie zamierzała odwiedzać jej częściej niż musiała. A pieniędzy potrzebowała, choćby po to, żeby dalej udawać, że jest bogatą dziewczyną z dobrego domu. Ojca zdenerwowała już na tyle, że kieszonkowych jej nie przysyłał. A musiała kupować nowe książki, szaty, sprzęt do czyszczenia skrzypiec... Patrzyła, jak przygotowuje alkohol, przyglądając się tatuażom na jego dłoniach. Sama chciałaby takie mieć. Wsunęła dłonie do kieszeni, myśląc nad tym, że mogłaby w tej chwili siedzieć spokojnie w dormitorium albo w domu z rodziną. - No tak, miłość, ciepło i radość to chyba nie twoja bajka. Nie wiem, po co pytałam. - wzięła od niego żółtawy napój i przysunęła do swojego nosa, żeby wchłonąć całkiem przyjemnie wymieszany zapach kakaa, wanilii i cynamonu. - Nie ma żadnych dziwnych dodatków? - uniosła brew. Wysunęła język, żeby posmakować posypki.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Nie wiedział, czemu tak nagle zmienił mu się humor. Może samo przebywanie w Oasis mu pomagało? Bo zdecydowanie odczuwał, że nawet już nie irytują go te durne dekoracje. Wciąż były idiotyczne, oczywiście. Po prostu z nieznanych mu powodów nie kusiło go, żeby szybko się ich pozbyć, albo wygonić Fire. - Słusznie. - Przytaknął z zamyśleniem, bo takie wyjaśnienie całkiem mu odpowiadało. Właściwie, to chyba tylko o to mu chodziło - o zrozumienie. Wciąż nie dowiedział się dlaczego akurat "Fire", ale przynajmniej wiedział już czemu nie "Blaithin". - Cóż, nie wybierałem go sobie. Za to nazwisko chyba bardziej pasuje, hm? Dopiero gdy zakończył swoją wypowiedź zorientował się, że przecież Gryfonka nie ma pojęcia, że Tease nie jest jego prawdziwym nazwiskiem. Prawdę powiedziawszy, nie mówił tego prawie nikomu - czasem mogło mu się wyrwać w formie anegdotki, jednak wolał zachować to dla siebie. Nie było to szczególnie... Legalne, takie zmienianie sobie nazwiska w różnych sytuacjach. W Oasis był Tease'em. - Brzmi, jakbyś raczej próbowała przekonać samą siebie, Blassie. Nawet nie patrzysz mi w oczy - zmarszczył lekko brwi, nie spuszczając z niej swojego przenikliwego spojrzenia. Wcale nie twierdził, że jest inaczej - znaczy czuł, że wcale nie jest aż tak obojętnie nastawiona do tej pracy. Gdyby była, już dawno musiałaby sobie szukać innej. Widział, jak patrzy na jego dłonie, gdy przygotowywał napoje. Z początku wydawało mu się, że chodzi po prostu o to, że zwykle to ona się tym zajmuje. Później jednak zaczął zastanawiać się, czy może chodzi jej o tatuaże, czy drżące palce? - Cóż, to robiony przeze mnie ajerkoniak. Oczywiście, że ma jakieś dodatki. - Uśmiechnął się tajemniczo, biorąc łyka napoju. Chociaż odpychał od siebie tą myśl, to w pewnym sensie wiedział, że jest uzależniony. A żeby to od jednego produktu! W każdym razie, nie zamierzał tak od razu mówić Blaithin, że w ajerkoniaku znajduje się odrobina Eliksiru Euforii. Nie była to aż taka ważna informacja... Prawda?
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire rzadko czuła się tak zgaszona, jak w tamtej chwili, kiedy została potraktowana dość szorstko przez Caspra. Normalnie machnęłaby na to ręką i zwyczajnie olała fakt, że zachowuje się głupio. Dalej robiłaby to, na co miała ochotę. Tego wigilijnego wieczoru było jednak... inaczej. Nie odczuwała potrzeby udawania wesołej, zwariowanej dziewczyny, którą zawsze była. Poza tym miała chyba jakąś tendencję do wymijających, niejasnych odpowiedzi. - Czy ja wiem. Idealne dla ciebie byłoby chyba Asshole. - posłała mu wyjątkowo uroczy uśmiech, który ujawnił dołeczki w policzkach dziewczyny. Co mogła poradzić na fakt, że drobne złośliwości same cisnęły jej się na usta? Zwłaszcza, że zdołał wkurzyć Fire. Teraz mogła się trochę zemścić. - Sama mogłabym mieć na nazwisko Tease. Nazwisko przywodziła na myśl automatycznie rodzinę, a tej nigdy nie kochała. Oprócz paru małych wyjątków, krewni budzili w niej odrazę swoją manią czystej krwi i fascynacją czarną magią. Samo znaczenie nazwiska pasowało tylko w jednym kontekście. Na brak pieniędzy raczej nie narzekała, przynajmniej kiedyś. Choć teraz też, jeśli to się nie zmieni po tym spotkaniu... Co do innego znaczenia, to nie była kochana. Pod żadnym względem. - Wysiliłabym się bardziej, jeśli chciałabym ci teraz wcisnąć jakieś kłamstwo. - przewróciła oczami. Nowe imię budziło w niej dziwne skojarzenia. Z jednej strony było zdrobnieniem zbyt oficjalnego Blaithin, z drugiej brzmiało całkiem przyjemnie dla ucha. Albo to Casper wymawiał je w taki sposób, że brzmiało przyjemnie. W każdym razie nie skomentowała. - Może nie lubię twoich oczu. Nie zastanawiała się nad tym, po prostu przenosząc swoją uwagę na alkohol. Zdecydowanie nie tak wyobrażała sobie tegoroczną Wigilię. Siedziała w połowie udekorowanym klubie przy człowieku, z którym nigdy nie rozmawiała jakoś dłużej, trzymając ajerkoniak w dłoni. - Mam nadzieję, że tym razem coś w postaci cyjanku. - mruknęła, pozwalając, żeby w jej głosie rozbrzmiała bardzo nikła nutka rozgoryczenia. Zorientowała się, że Tease może ją wyczuć i podniosła wzrok, żeby uśmiechnąć się do niego, tak jak zawsze to robiła - odważnie i z pewnością siebie. Nie ma to jak faszerować się stale jakimiś używkami. Życie jest jedno i Fire nie zamierzała się ograniczać. Wypiła mały łyczek, zwracając uwagę na to, że naprawdę dobrze smakuje. Nie okazała tego jednak, palcem mieszając w szklance laseczką wanilii. Nawet jeśli stale ją obserwował nie mógł zauważyć jakiejś szczególnej reakcji. - Więc... nie każesz mi się wynosić? - zagaiła, podłapując z mężczyzną kontakt wzrokowy.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
- Hm, zapamiętam. Casper Angel Asshole... Niezbyt przekonuje mnie to podwójne A, ale jeszcze się zastanowię. - Zapewnił ją i zorientował się, że było to jakieś takie dziwnie miłe. Sympatyczne. Przyjazne. - Raczej się nim nie zamierzam dzielić - zerknął na nią z niejakim zaskoczeniem, bo uznał jej stwierdzenie za conajmniej dziwne. Hej, on nie zastanawiał się, z czyim nazwiskiem byłoby mu dobrze. Ewentualnie jeśli potrzebował czegoś innego niż Tease, to szukał również rozpoczynającego się na literę T. Dziewczyna nie zareagowała na jego wymuszone zdrobnienie. Wyrzucił je z siebie automatycznie, w formie przekomarzania się - teraz jednak dotarło do niego, że brzmiało ono ładnie i, o dziwo, pasowało. - No nie, łamiesz mi serce. Jak ja to przeżyję? - Zironizował, przewracając ostentacyjnie oczami, które to mogłby pannie Dear kompletnie nie pasować. Ani odrobinę nie interesowało go, czy Gryfonce podoba się jego wygląd. Może i był podrywaczem, ale starał się ograniczać jeśli chodziło o swoich pracowników. Poza tym, ona była młoda i pracowała tu nielegalnie. I była nieznośna, naturalnie. - Tryskasz radością, jak widzę. - Przekrzywił lekko głowę, gdy dosłyszał w jej głosie odrobinę goryczy. Odstawił swoją szklankę z ajerkoniakiem, po czym pozwolił jednej dłoni polecieć do kieszeni spodni. Wysunął z niej zegarek i zerknął na jego tarczę, nawet nie przykładając większej uwagi do samej godziny. - Wszyscy tak gadają o tych świątecznych cudach... No to masz tu jeden - odparł, jednocześnie potwierdzając, że nie zamierza wypchnąć jej poza drzwi. - Dalej, czekam na twoją opinię. Zastukał palcami leżących na blacie dłoni, jakby wygrywał jakąś piosenkę na fortepianie. Przerwał jednak dopiero po chwili, odlatując myślami do swojego ukochanego instrumentu. Miał wrażenie, jakby nie grał na nim już wieki... Uciekł spojrzeniem na piętro, gdzie stał fortepian. Przez chwilę myślał o tym, żeby po prostu zostawić tu Fire i niech dalej bawi się swoimi dekoracjami, podczas gdy on zrelaksuje się nieco przy muzyce. Potem uznał, że to wyjątkowo niekulturalne, nawet jak na niego. Westchnął w duchu i postanowił, że przynajmniej dokończą wspólnie swoje napoje, a potem się zobaczy.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
- Uwierz mi, to brzmi idealnie. - odparła zdecydowanie Fire, myśląc nad tym jak niemiło potraktowani przez los zostali ci, którzy naprawdę mają na nazwisko Asshole, Cunt albo Moron. Może w innych krajach te słowa miały inne znaczenie... - Po prostu z naszej dwójki to ja bywam gorszą złośnicą. Ale wybaczam brak rozeznania w temacie, nie znamy się. - zrobiła delikatny prztyczek w stronę Caspra, który przecież musiał zawsze wiedzieć wszystko o wszystkich. Chciała podkreślić fakt, że z nią było inaczej. Poza tym, gdyby przeanalizowała dokładnie słowa Anglika, zwróciła uwagę na to, że nie zamierza się żenić. Przynajmniej pod tym względem mieli takie samo podejście. - Co łamię? - zmarszczyła brwi, całkiem poważnie myśląc, co też Cassie miał na myśli. Serce? Przecież był bezdusznym szefem, który w dodatku niszczył życie wielu ludziom, sprzedając im używki. Nie wspominając o tylu wykorzystanych dziewczynach! - Przywykłam do łamania zasad. Serca nieczęsto mi się trafiają. - stwierdziła, że rozmowę prowadzi nadzwyczaj swobodnie. Właściwie to miała też wrażenie, że prowadzą ją w szczególnych sposób. W każdym razie Blaithin ukrywała trochę drugie dno swoich słów. Że też dzisiaj była akurat przeciwieństwem bezpośredniości. Wzięła kolejny łyk, starając się udawać, że nie zorientowała się, o co chodzi Casprowi. - Oczywiście. To Wigilia. - wymamrotała, ścierając sobie wierzchem dłoni resztę posypki z ust. - Daleko do północy? - wtrąciła, kiedy sprawdzał godzinę. Robił to tak często, że się przyzwyczaiła. Rzeczywiście Tease należał do specyficznych ludzi, a Fire nie umiała się zdecydować czy bardziej ją irytuje, ciekawi czy sprawia, że czuje się niepewnie. Tak się wyraził o tych cudach, że mogłaby nawet sobie pożartować, że to ona może być jednym z nich, ale sobie odpuściła. Potrzebowałaby do tego większej ilości alkoholu. - Dobre, niestety bez cyjanku, ale dobre. Wyczuwam smak Eliksiru Euforii. - powiedziała, będąc pewną na 90%, że to właśnie tę miksturę dodał. Sama często doprawiała nią drinki. Poczuła, że od razu czuje się rozgrzana, więc zdjęła z ramion swój płaszczyk i odłożyła go obok, zostając w samej koszulce z nazwą jednego z czarodziejskich, rockowych zespołów. - Pójdę to jednak dokończyć. - stwierdziła, patrząc na wpół ubraną choinkę. W Fire odezwał się chyba perfekcjonizm. Poza tym zauważyła, że Tease najwyraźniej o czymś rozmyśla i być może nie chce mu się dłużej tak z nią siedzieć. Nie wiedziała, czym też może być zajęty w wieczór wigilijny, ale cóż. Podniosła się, żeby odejść od baru i porozwieszać jeszcze parę bombek. Ale kolędy wyłączyła, bo przestały jej odpowiadać.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Zmarszczył lekko brwi. Może i się nie znali, ale... Ale bez przesady! - Złośnicą tak, ale drażnienie (ang. Teasing) to co innego, słoneczko. - Rzucił odruchowo, jakby rozmawiał z kimś kompletnie innym. Wiedział, że to sformułowanie w przypadku Blaithin nie przejdzie, ale postanowił się nie poprawiać. Najwyżej dziewczyna się trochę podenerwuje, trudno. - Ach tak? - Stłumił w swoim głosie ciekawość, aby rudowłosa nie mogła jej odnaleźć. W pewnym sensie zaskakiwało go takie wyznanie ze strony uczennicy. Była bardzo ładna, a przy tym wiedział, że nie jest głupia. Ciężko było mu uwierzyć, że nie kręci się wokół niej przynajmniej kilku zainteresowanych osobników, którym może złamać serce. Chociaż... Jest też nieznośna, nie? Dopił swój napój, ale odpowiadając na pytanie dotyczące godziny musiał ponownie spojrzeć na zegarek - tym razem celowo, nie odruchowo. - Dopiero 20, Blassie. Tak ci spieszno do nocy? Kiedy odgadła jego "tajemniczy" składnik skinął głową z niejakim zadowoleniem. Dobrze mieć takiego barmana, który wyraźnie zna się na rzeczy. Oczywiście, nie było to aż takie trudne - Eliksir Euforii był charakterystyczny, a on sam używał go dość często. - Brawo - mruknął jeszcze, obserwując jak zdejmuje płaszcz. Miała koszulkę z logo jednego rockowego zespołu, który znał i lubił, tak więc przyciągnęła na chwilę jego uwagę. Zaraz jednak Blaithin postanowiła przerwać tę pogawędkę i poszła ubrać choinkę. Wyłączyła kolędy, a Casper odetchnął z ulgą. Chwilę jeszcze pokręcił się za barem, trochę sprzątając a trochę po prostu się miotając. W końcu jednak nie wytrzymał i poszedł na piętro, kierując się od razu do fortepianu. Przesunął dłonią po swoim ukochanym instrumencie i usiadł, czując natychmiastowe odprężenie. Nie musiał się zastanawiać, co zagrać. Tease raczej nie otwierał się na świat, wolał zatrzymywać wszystko w środku. Jedynie fortepian sprawiał, że stawał się jakby inną osobą - mógł wyrzucić z siebie wszystko. Jego problemy natychmiast znikały, gdy kładł smukłe palce na klawiszach. Jego dłonie same rozpoczęły grę. Wcale nie popisywał się przed Blaithin, która przecież doskonale wszystko słyszała. Zapomniał, że ona w ogóle tam jest. Teraz liczyła się jedynie rozbrzmiewająca w klubie melodia.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
- Zależy jak na to spojrzysz. - stwierdziła w końcu, ustępując, czego nie robiła zbyt często. Różnie już ją nazywano, począwszy od gówniar, aż po Płomyczki i takie tam, ale słoneczko? - Nie lubisz słońca, więc sugerujesz, że mnie także nie? - spytała, odpuszczając sobie wściekanie się o taką błahostkę. Czuła, że Casper rzucił ją niemalże naturalnie, co wcale nie znaczyło, że jest jakaś wyjątkowa w jego oczach. Nawet na to nie liczyła. Wątpiła, by ich stosunki uległy jakiejś niezwykłej metamorfozie po tym wieczorze. Dalej będą tymi samymi ludźmi z tymi samymi poglądami. On wypłaci jej tyle samo pieniędzy, ona przepracuje w Oasis tyle samo dni. Ale ta chwila trwała, a Fire niemal zawsze wyciskała z życia jak najwięcej. Pytanie Tease'a zapewne miało na celu rozwiązanie języka Blaithin i zachęcenie do powiedzenia czegoś więcej. Milczała jednak uparcie, nie zamierzając rozwodzić się nad tą kwestią. Nie wątpiła, że Cassie mógłby lepiej się wypowiedzieć. - Po prostu chciałabym wiedzieć. To taka magiczna godzina. - parsknęła krótko śmiechem, wyrażając tym samym swoją niechęć do tego typu przesądów. Że niby zwierzęta mówią wtedy ludzkim głosem? Czego to mugole nie wymyślą... Powróciła do swoich ozdób, na które wydała tyle pieniędzy. Nie zwróciła większej uwagi na to, gdzie udał się Casper. Skoro pozwolił jej zostać to dobrze. Zajęła się upiększaniem całego otoczenia, nie oszczędzając stolików, foteli i samego baru. W pewnej chwili usłyszała jakieś dźwięki z góry. Na początku myślała, że Cassie włączył muzykę klasyczną, bo to wyraźnie był fortepian. Znała się jednak na instrumentach tyle, że wiedziała, kiedy ktoś naprawdę gra. Uniosła głowę, zatrzymując się na chwilę. Zdecydowanie nie było to nic spokojnego ani bynajmniej świątecznego. Z lekkim uśmiechem na ustach dokończyła ustawianie gwiazdy na szczycie choinki. Poprawiała bombki, wsłuchując się w grę, ale szybko skończyła swoją robotę. Teraz wszystko lśniło, świeciło się i mieniło tysiącem kolorów. Nie wiedziała, co mogłaby teraz zrobić. Tak po prostu sobie wyjść? Posiedzieć przed choinką bezczynnie? Rzadko chodziła na górę Oasis, wiedząc, że to bardziej terytorium Tease'a. Tym razem wiodła ją ciekawość. Szła po schodach bardzo cicho, żeby żaden stopień nie zaskrzypiał. Zatęskniła za swoimi własnymi skrzypcami. Muzyka niemalże prowadziła Fire, kiedy zajrzała przez uchylone drzwi do pokoju. Oparła się ramieniem o framugę i słuchała aż Casper przestał grać. Zorientowała się, że ma bardzo rozkojarzoną minę i szybko przywołała się do porządku. A mianowicie założyła maskę, która skrywała większość emocji Fire. Nie lubiła, gdy ta opadała. Odchrząknęła cicho, zerkając na czarnowłosego. - Sam to napisałeś? - kiwnęła głową w stronę nut, bo nigdy nie słyszała takiej melodii. I nie wiedziała, że on w ogóle umie grać na fortepianie. Tym bardziej, że tak ładnie. Myślała nad tym, co mogłaby dodać. Może jakaś kąśliwa uwaga, pochwała, prośba o więcej... Odgarnęła kosmyk włosów za ucho. - Jeśli masz jeszcze więcej talentów to świat jest bardzo niesprawiedliwy
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
- Może być - uznał, bo właściwie to nie wiedział, dlaczego nazwał ją akurat słoneczkiem. Zazwyczaj dodawał takie zwroty kompletnie odruchowo, przy sarkastycznych wypowiedziach i nie widział w nich nic dziwnego. Fire jednak była na tyle bystra, że skojarzyła jego lęk przed słońcem. No proszę. Zatracił się w melodii, którą grał. Zapomniał, że nie jest tu sam, że zostawił uchylone drzwi... Oddał się w pełni muzyce, czując niesamowitą błogość, którą dawała mu bliskość fortepianu. Wstąpiła w niego jakby zupełnie nowa energia, gdy palce pomykały po klawiszach niemal automatycznie. Nie musiał myśleć, nie musiał kombinować, nie musiał oszukiwać ani nikogo mylić. Po prostu grał, był sam i szczęśliwy. A jednak, wcale nie był tak na prawdę sam. Podniósł wzrok na Fire, a w pomieszczeniu zapanowała cisza. Brzmiała dość przerażająco, gdy nagle zabrakło tych magicznych dźwięków roznoszących się jeszcze parę sekund temu. - Nie, nie. To nie moje. Odrobinę tylko zmieniłem. - Przyznał szczerze. Nie spodziewał się, żeby Blaithin znała się na mugolskiej muzyce, podczas gdy on dość często do niej sięgał. Lubił magię i czarodziejski świat, ale jednak wychował się na zupełnie zwykłej ulicy, w zupełnie zwykłym sierocińcu i u zupełnie zwykłych rodzin zastępczych. - To nie talent. Wyćwiczyłem to. - Poinformował ją poważnie, po czym przesunął się nieco na bok na ławeczce stojącej przy fortepianie. Nie był pewien, czemu to zrobił - było to wyraźne zaproszenie, żeby młoda Dearówna usiadła obok niego, nawet bardzo obok. Zresztą, nie miała gdzie indziej tu usiąść, a jego denerwowało jak tak sterczała jak kołek, o. - Jakie inne mam talenty, co? - Uniósł pytająco brwi, odnosząc się do tego magicznego "jeszcze" zawartego w wypowiedzi rudowłosej. Przesunął palcem wskazującym po jednym klawiszu. Czuł się zdecydowanie zbyt swobodnie przy tym instrumencie... Dlatego wolał, gdy nie było przy nim nikogo, gdy grał. - No dobrze, skoro wybrałaś Fire... - oznajmił nagle, nawiązując do jej "pseudonimu". Casper rzadko kiedy śpiewał, a już śpiewanie dla innych? Małe prawdopodobieństwo. Ale teraz postanowił zrobić świąteczny wyjątek, w pewien sposób dedykując swojej towarzyszce piosenkę.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire w tamtej chwili doskonale rozumiała Caspra. Wiedziała, jak to jest dać się ponieść muzyce. Wręcz zatopić w dźwiękach, odciąć od świata i po prostu... być sobą. To niezwykłe uczucie, kiedy nic cię nie blokuje, nic nie zagłusza, nic nie każe ci udawać. Zapominanie było niebezpieczne, choć to tylko zwiększało pociąg Blaithin do skrzypiec. Jej małego skarbu. Cassie wydawał się zatracony równie mocno jak ona podczas gry. - Rozumiem. - stwierdziła krótko, pozwalając by jej głos rozbrzmiał głośno w całym pomieszczeniu. Nie musiał podawać Gryfonce autora, niezbyt ją to w tej chwili obchodziło. Skupiła się na fakcie, że zobaczyła Tease'a innego niż zazwyczaj. Zdali jej się pod tym względem... bliżsi. Jakby pojawiła się między tą dwójką nić porozumienia. Nie przyznała się, że sama preferuje skrzypce, bo nie uznała tego za jakiś ważny szczegół. - To nie tylko ćwiczenia. Włożyłeś w to też dużo uczucia. Może jednak masz jakieś tam serce. - odparła już ciszej, aby po chwili lekko się roześmiać. Zdecydowanie za bardzo spoważnieli. Wolała już żartować niż zagłębiać się w tematy, które mogłyby poprowadzić myśli Gryfonki w dość nieprzyjemne rejony. Tease się przesunął, więc przekrzywiła głowę w bok. Popatrzyła z uniesioną brwią na mężczyznę, jakby zastanawiała się czy to nie pułapka. Rzadko obdarzała ludzi zaufaniem, wiedząc, że na to nie zasługują. W końcu jednak postapiła krok do przodu i uznała już, że po prostu dziwnie byłoby, jakby zawróciła... Także usiadła obok Caspra. Po prostu obok, starając się wytrzymać taką bliskość. Dla Fire było to coś niesamowitego, tak bardzo że przez chwilę się rozkojarzyła. - Nie starczyłoby mi życia, jakbym miała je wymieniać. - rzuciła sarkastycznie, spoglądając na instrument zamiast w złotawe oczy Caspra. Nadal nie odpowiadała wprost. - Nie wiem, czy jest w twoim życiu coś na co mógłbyś narzekać, Cassie. Mówię o teraz. Też chciała dotknąć fortepianu, poczuć gładkość klawiszy i usłyszeć, jak wydają z siebie jeden, długi dźwięk. Ale obawiała się, że mogłaby jej zadrżeć dłoń. Nie znosiła pokazywać się od tej słabszej strony, a teraz wahała się między chęcią ucieczki jak najdalej od towarzystwa Tease'a, a zostaniem. Spojrzała na niego z zaciekawieniem, kiedy zaczął śpiewać. Nie spodziewała się tego, ale... słuchała. Miał taki ładny głos, że Blaithin niemal mu go zazdrościła. No cholera, zaraz pewnie okaże się, że jeszcze potrafi świetnie tańczyć i pięknie rysować... - Właściwie to nie wiem jak to skomentować. - odezwała się, kiedy skończył. Złączyła ze sobą palce, skupiając na nich swój wzrok. Nie wiedziała, czemu dalej unika oczu Caspra, bo z tym nielubieniem zwyczajnie żartowała. Jakoś tak... budziły w niej niepewność.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Casper wcale nie czuł się, jakby przesadnie spoważnieli. Wręcz przeciwnie! Jeden utwór na pianinie potrafił odjąć mu tyle stresu, co niejednej osobie porządna drzemka. Nie spodziewał się, że jego humor może aż tak poprawić się przez taką, prawdę powiedziawszy, błahostkę. - Nie szalejmy tak - odparł jedynie w temacie swojego serca. Nie dodawał już nic, tylko skoncentrował się na chwilę na bliskości Blaithin. Było to zaskakująco przyjemne, tak siedzieć obok niej. Czuł, że dziewczyna rozumie jego zamiłowanie do tego instrumentu - był prawie pewien, że coś kiedyś wspominała o skrzypcach?... A może usłyszał o nich od kogoś innego... Tak czy siak, widział w jej spojrzeniu szacunek do fortepianu. I był prawie pewien, że kusi ją, aby dotknąć klawisza. Odczuł żal, gdy wymijająco odpowiedziała na jego pytanie o talenty. On sam nie uważał siebie za jakiegoś niesamowicie utalentowanego osobnika, był więc ciekaw co ona ma na myśli. Jasne - szybko przyswajał wiedzę, ale to tyle. Śpiew i grę na instrumencie wyćwiczył, podobnie przecież z robieniem nowych drinków. Nawet nie był mistrzem eliksirów - ba, nigdy ich za bardzo nie lubił! Ale przemógł się, żeby jego marzenie mogło przetrwać, bo w pewnym sensie było sprzeczne z jego predyspozycjami. Oasis nie zostało nawet zakupione z jego pieniędzy, musiał zadłużyć się u różnych krętaczy, aby otworzyć ten lokal. Języki obce męczył i czuł, że bez praktyki zaczyna o nich zapominać. W tańcu nie był łamagą, ale nigdy się nie uczył - to raczej kwestia jakiejś zwinności lub ostrożności, że nie deptał partnerek. Może i rysował, ale również spędził nad tym masę czasu. Casper po prostu uważał, że wszystko można wypracować i z takim podejściem faktycznie mu się to udawało. - Znalazłbym coś, Blassie. - Zapewnił ją krótko, chociaż spodobało mu się jej uwzględnienie czasów. Dziewczyna nie znała go na tyle dobrze, żeby wiedzieć o jego wszystkich uzależnieniach. Może i zorientowała się, że nie lubi słońca... Ale jeszcze nikomu w klubie nie wspomniał, że praktycznie nie sypia. Skończył piosenkę, ale nie zdjął dłoni z klawiszy, jakby gotów do zaprezentowania kolejnego utworu. Był ciekaw, co Fire powie, ona jednak uparcie unikała jego spojrzenia. - Cóż, właśnie zaśpiewałem ci piosenkę. Jeśli bardzo nie chcesz mdleć z podekscytowania, to chociaż mnie pochwal. Ja tu się tak produkuję, a ty... Musisz bardzo nie lubić moich oczu. - Pokręcił głową z niedowierzaniem, jednocześnie unosząc kącik ust z lekkim rozbawieniem. Nie chciał odchodzić od fortepianu, a już z całą pewnością nie chciał odsuwać się od Blaithin (chociaż tego nie był w stanie przyznać nawet we własnych myślach), ale zaczęła doskwierać mu paląca potrzeba podtrucia się odrobiną nikotyny. Nawet nie ze stresu - nie, humor miał jak na siebie doskonały. Tym razem to po prostu było wołanie nałogu. - No dobrze, wystarczy. Idę na papierosa. Zainteresowana? - Wypalił bez zastanowienia, podnosząc się majestatycznie.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire po grze na skrzypcach czuła się wyciszona, aczkolwiek także smutna. Dopadał ją nastrój, w którym bywała w jedynie nielicznych momentach. I nie było niczego, co tak wpływało na dziewczynę. Skrzypce były nawet lepsze niż narkotyki czy alkohol. Blaithin nie potrafiła znieść myśli, że ktoś mógłby je zabrać. Tak, jakby odebrał część duszy dziewczyny. - Jeszcze nawet się nie rozkręciłam. - odparła, odnotowując, że Cassie zdecydowanie się rozluźnił. W ogóle nie wyglądał, jakby znów zamierzał na nią burczeć, jak to zrobił na początku. To oddziałało na Fire w podobny sposób. Oczywiście, bez przesady, towarzystwo Tease'a nie było przyjemne aż do takiego stopnia. Po prostu je znosiła. Przebywanie w takiej bliskości sprawiało, że mogła wdychać perfumy mężczyzny. Nieświadomie chyba przysunęła się nawet trochę bliżej, chcąc poczuć więcej. Sama pachniała tylko dymem czekoladowym ze swoich papierosów. Cassie stanowił mieszankę. Sam także był taki, jak uznała Fire. Skomplikowany i pogmatwany... ale chciało się go więcej. Mogła to stwierdzić już po tak niewielkiej ilości czasu, jaką spędzili razem. Gdyby ona miała takie podejście, zapewne teraz szczyciłaby się równie wieloma umiejętnościami. W końcu możliwości nigdy nie brakowało pannie Dear, wychowywanej w tak bogatym środowisku. Wystarczyło przyłożyć się do nauki. Jednak duży wpływ na życie dziewczyny miał okres buntu, jaki przechodziła parę lat temu. Nie potrafiła potem znowu wchłaniać w siebie wiedzy tak skutecznie, kiedy odkryła, jak miło jest wszystko olewać. Zaciekawiło ją, ile jeszcze może kryć w sobie Casper. I czy kiedykolwiek się tego dowie. Nie wiązała z tym wielkich nadziei. Może dowiedziałaby się czegoś, czego nigdy nie chciałaby wiedzieć. Z pewnością ktoś taki, jak Tease robił w życiu niejedno. Ona sama miała sporo za uszami. - Czy to coś w stylu: o nie, jutro niestety wschodzi słońce? - zapytała, uczepiwszy się tematu heliofobii. Nie zamierzała udawać, że sama ma większe problemy. Może i tak, ale to nie było w tamtej chwili ważne. Ważne, że musiała zmusić się, żeby mimo wszystko spotkać się z Cassiem spojrzeniem. - Musiałbyś zrobić o wiele więcej, żebym zemdlała z podekscytowania. - odparła wyzywająco. - I wiesz, nie byłeś aż tak kiepski, żebym się nie domyśliła, że to piosenka. Możesz to potraktować jako komplement. Zastanowię się później, czy zasługujesz na coś więcej, Cassie. W sumie wytrzymywanie wzroku Tease'a nie było aż tak trudne. Wystarczy zebrać w sobie pokłady odwagi, których przecież niemal nigdy nie brakło Gryfonce. Uniosła podbródek, zadowolona z faktu, że się udało. - Chętnie. Możemy nawet się przejść przez Hogsmeade, jeśli nie dostaniesz wylewu na widok świątecznych ozdób. Wiesz, te wszystkie choinki... - wzdrygnęła się z udawanym obrzydzeniem. Wstał, dlatego zrobiła to samo, automatycznie zwiększając między nimi odległość. - A te małe Mikołaje! Roześmiała się lekko, kierując na dół klubu. - No spójrz tylko. - wskazała na przystrojoną salę. Teraz nawet wydała jej się piękniejsza niż przedtem.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Mimowolnie zaśmiał się cicho, gdy dziewczyna tak zakpiła z jego heliofobii. Brzmiało to faktycznie dość zabawnie, ale wcale do najprzyjemniejszych nie należało - w szczególności sporym problemem było dla Caspra wyjaśnienie innym, o co tak naprawdę z tym chodzi. Zwykle starał się ludzi zbywać, choć gdy zadawali sensowne pytania to im odpowiadał. Nie wstydził się swoich fobii. To ważna część jego osobowości i wiedział, że bez nich byłby kompletnie innym człowiekiem. Pilnował się tylko, żeby w Oasis nikt nie brał go za paskudnego lunatyka, który robi wszystko, byleby nie zasnąć. Nie było to coś, o czym powinni wiedzieć jego podwładni... Choć teraz zapragnął wspomnieć o tym Blaithin. Nie wiedziała, jak to jest cały czas być na krawędzi snu i jawy. To było wyczerpujące nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Musiał doprowadzać się do okropnego stanu, żeby w końcu pod wpływem różnych środków usypiających (niszczących jego organizm i wpychających go głębiej w nałogi) zwyczajnie stracił przytomność. I wcale nie na tak długo, jak mogłoby się wydawać. Jego sny były niespokojne, w dodatku bez zaklęć lub innych zabezpieczeń potrafił włóczyć się bezwiednie. Nienawidził lunatykowania, nienawidził budzenia się w innym miejscu niż zasypiał, nienawidził tej koszmarnej dezorientacji. Ale oprócz fobii miał również długi, ciągle wracało do niego coś z przeszłości. Może i Oasis rozrastało się w oczach, jednak Casper wciąż był tym samym Casprem, co stawiał na przekręt, a nie myślał o swoim przyszłościowym biznesie. - Coś w tym stylu - przytaknął nieco bardziej ponuro. Choć z początku rozbawiła go wzmianka Fire, jednocześnie przypomniała mu o kilku przygnębiających aspektach. - Nie powiem, że podejmuję wyzwanie... Ale jeśli przypadkiem uda mi się je wypełnić, to nie zamierzam płakać. - Uznał, odnośnie jej omdlewania. Przy okazji z zadowoleniem stwierdził, że Blaithin zaszczyciła go prawdziwym, solidnym spojrzeniem swoich jasnych tęczówek. Zeszli na dół niemal ramię w ramię, czego Tease nigdy się nie spodziewał. W ogóle nie myślał, że da radę zachowywać się tak swobodnie w obecności Gryfonki. - Och, nawet mnie nie dobijaj... - Mruknął, rozglądając się po sali. Oasis dziwnie wyglądało z tymi dekoracjami, jakby było ich zbyt wiele? Były dokładnie takie, jak na wystawach tych wszystkich sklepów. Z tym, że tutaj nawet Cas doszedł do wniosku, że wcale mu to aż tak nie przeszkadza. - Zdecydowanie muszę zapalić. - Oświadczył tylko, ale na jego ustach dalej błąkał się tamten łagodny uśmiech, który oznaczał, że nie drażni go aż tak ten nowy wystrój wnętrz. Zarzucił płaszcz, zaczekał aż Blaithin się ubierze, po czym otworzył drzwi i przepuścił w nich rudowłosą.
/zt x2
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Nigdy nie lubił sprzątania po imprezach. Zostawało miliard kieliszków, jeszcze więcej niedopałków, stoły do umycia... Nawet jako czarodziej miał z tym sporo roboty. Teraz nie tylko tonął w papierach, którymi musiał zająć się normalnie - nad głową ciągle wisiał mu zbliżający się Sylwester. Wyszedł ze swojego gabinetu, gotowy na ogarnięcie sali. Wiedział, że Daniel lub Blaithin często zostają mu pomóc w takich sytuacjach, ale po części czuł się odpowiedzialny za sprzątanie samodzielnie. W końcu nie robili tutaj za jego gosposie, tylko za barmanów... Machnął różdżką raz i drugi, składając krzesła i zsuwając je wraz ze stolikami na bok. Był już dość jasny ranek, dlatego po raz setny upewnił się, czy wszystkie okna są szczelnie pozasłaniane. Oasis po parunastu minutach wyglądało już całkiem nieźle, a Casper postanowił zostać w gabinecie i zająć się przygotowaniami do jednej z największych imprez roku. Odwrócił się dumnie, ale gdy chciał postawić pierwszy krok w stronę swojej klitki, nogi odmówiły mu posłuszeństwa i świat zawirował. Runął niezgrabnie na ziemię, desperacko łapiąc się pobliskiego stolika - skończyło się to jednak tym, że wywrócił go wraz ze sobą, robiąc przy tym niezły raban. Jęknął z niedowierzaniem, nawet nie próbując się podnieść. W głowie mu szumiało przez jeszcze kilka sekund, a powieki ciążyły niebezpiecznie. Zmęczenie dopadło go całkiem niespodziewanie - najwyraźniej pobudzające działanie wypitego wcześniej przez Tease'a naparu z raptuśnika przestało działać. Podniósł się powoli do pozycji siedzącej, usiłując jakoś zapanować nad tymi zawrotami głowy. Na dodatek nie mógł skupić na niczym spojrzenia i wszystko stawało się cholernie rozmazane. - Kurwa - zaklął soczyście, szarpiąc się za włosy. Był na granicy swojej wytrzymałości i czuł, że długo już nie pociągnie.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire bardzo nie chciała wracać do Oasis. Nie chodziło nawet o rozleniwienie po tylu dniach wolnego, jakie dał pracownikom Cassie. Bardzo obawiała się sowy z listem informującym o tym, że nie musi się już nigdy więcej stawiać za barem. Uważała to za bardzo prawdopodobne następstwo Wigilii, bo kto normalny chciałby mieć barmankę psychopatkę? Miała szansę poznać bliżej Tease'a i spieprzyła po długiej linii. Dlatego brak listu uznała za coś wyjątkowo dziwnego. Nie mogła jednak zostać w Hogwarcie po lekcjach. Tak zachowałby się tchórz, a Fire nie zasłużyła na takie miano. Dzielnie wymknęła się więc przez błonia do Hogsmeade, bardzo chętnie wypatrując jakichś nauczycieli, którzy mogliby ją zaciągnąć z powrotem do dormitorium. Nikogo nie znalazła, więc przeklinając, wróciła do klubu. Było lepiej niż Fire się spodziewała. Praca szła zwyczajnym tempem, choć ludzie zauważyli cichość Gryfonki i mniej kąśliwych komentarzy przez nią wygłaszanych. Mimo spiętych mięśni nie rozlewała napojów ani nie zbiła żadnej szklanki. Kontrolowała się najlepiej jak mogła i wkrótce uznała, że to głupie. Po co się przejmuje? Cassie jej nie wyrzucił, co znaczy, że wszystko w porządku. Jeśli o coś spyta uda głupią albo nie odpowie. Rozluźniła się więc i znów denerwowała każdego, kto tylko się nawinął. Wypatrywała końca swojej zmiany, choć akurat tego dnia musiała zostać niemal do rana... Serwowanie drinków potrafiło znużyć, więc pod koniec zajmowała się już tylko sprzątaniem. Daniel gdzieś się ulotnił, a Cassie chyba poszedł ogarniać salę. Myślała nad tym, gdzie będzie imprezować w Sylwestra, ścierając rozlane piwo, kiedy usłyszała jakiś hałas. Odwróciła się z uniesioną różdżką, gotowa natychmiast działać. Dostrzegła jedynie skuloną postać czarnowłosego i wywrócony stolik. - Cassie? - rzuciła zaniepokojona. Przeskoczyła zwinnie przez bar i zbliżyła się do mężczyzny. Cały dzień wyglądał na wykończonego i przemęczonego, ale teraz wręcz się skrzywiła. Przez chwilę stała nad nim niepewna co zrobić. - Co się stało? - zadała najbardziej logiczne pytanie, jakie zdołała wymyślić. Fire najpierw pomyślała o tym, że może to coś związanego ze światłem, w końcu wstawał świt. Ale rolety zasłaniały okna bardzo dokładnie i żaden promyk nie mógł ugodzić Tease'a. Zresztą wątpiła, by to mogło powalić go aż tak na kolana. Przemogła się i chwyciła ostrożnie za ramię Caspra. Zapomniała o tym, że miała go unikać. Byli znowu sami w klubie, ciekawym zbiegiem okoliczności identycznie jak parę dni temu... Wtedy skończyło się to źle, ale teraz nie musiało. Nie mówiąc nic, Blaithin podciągnęła go do góry, a raczej spróbowała, bo aż tyle krzepy nie posiadała w swoich chudych ramionach.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Nienawidził tego uczucia. Jego umysł jakby stopniowo się wyłączał, pracował cholernie wolno i szwankował, zwyczajnie szwankował. Casper usiłował w takich momentach skoncentrować się na jednej myśli i jednym przedmiocie, czekając aż to nagłe otępienie minie. Wiedział, że to chwilowe rozwiązanie, zaraz później robiło się jeszcze gorzej. Ale teraz gapił się w koniec swojej różdżki, dzierżonej w drżących dłoniach. Tak, trzymał ją oburącz i sam nie wiedział, dlaczego. Nie był w stanie jednak odegnać od siebie nieznośnie rozpraszających myśli. W tej chwili cholernie nienawidził siebie. Niczym niedorozwinięty umysłowo siedział na podłodze, walcząc z sennością i czując nadchodzący atak paniki. Oddech już miał przyspieszony, a bicie własnego serca słyszał tak głośno, że nie docierał do niego żaden inny dźwięk. Nie wiedział, że Blaithin jeszcze jest w klubie, a może zapomniał? Tak czy inaczej, na jej dotyk zareagował wyjątkowo gwałtownie, wzdrygając się i niemalże odskakując. Upuścił przy tym różdżkę i podparł się dłońmi o stabilne podłoże, przenosząc rozbiegane spojrzenie na sylwetkę barmanki. - N-nic. - Zamrugał kilkakrotnie i zmusił się do wstania. Gdyby nie to, że Dear akurat postanowiła mu w tym pomóc, z całą pewnością by mu się to nie udało. Podparł się o nią mocno, zdecydowanie mocniej niż powinien. Aktualnie jednak pozwalał panice skonsumować się od środka, przez co powoli zaczynało mu się zbierać na wymioty. Nie, nie mógł zasnąć. Nie mógł, zwyczajnie nie mógł. To było zbyt okropne, zbyt obrzydliwie nieprzyjemne. Musiał szybko wymyślić jakiś sposób, żeby odepchnąć to zmęczenie na bok. Przecież potrafił długo wytrzymać bez snu! Nie wiedział już, czy pobił swój rekord czy też nie. Odepchnął się od Blaithin i ruszył w stronę baru, czując jak nogi uginają się pod nim przy każdym kroku. - Muszę po prostu... Muszę się napić, to tyle. Tak, napiję się i będzie mi lepiej, przecież to... Przecież to nic takiego. Nic mi nie jest. Wystaczy... Wystarczy odrobina... - Zaczął przegrzebywać półki i szafki, szukając swojej Ognistej Whiskey z domieszką naparu z raptuśnika. Zachowywał się chaotycznie i przez nierozwagę strącił jakąś inną butelkę, nie zwracając uwagi na to jak roztrzaskała się na posadzce. - Gdzie... Gdzie to kurwa jest?! - Osunął się na podłogę, dysząc ciężko.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire gorączkowo myślała nad tym, co nagle stało się Casprowi. Zdążyła wywnioskować, że ma coś w rodzaju ataku. Może jakaś dziwna choroba? Ale czemu akurat w tamtej chwili... Dlaczego musiała przy tym być, dlaczego ona? Wróciłaby spokojnie do Hogwartu i odespała cały czas spędzony w Oasis. Teraz spadł na nią obowiązek udzielenia pomocy Tease'owi, bo nie mogłaby go zostawić w takim stanie. A oceniała go na bardzo, bardzo zły. Wręcz sama zaczęła powolutku tracić zimną krew, obserwują co się dzieje z czarnowłosym. Powinna mu odebrać różdżkę? Nie wiedziała, nie miała pojęcia co należy robić w takiej sytuacji. Co, jakby spróbował ją zaatakować? Trzymała swoją różdżkę przy sobie, ale... Cassie sprawiał wrażenie nieobliczalnego człowieka o bardzo gwałtownych ruchach. Stanowił potencjalne niebezpieczeństwo, czego Dear była świadoma. Spodziewała się, że nie wyjaśni o co chodzi, ale to tylko utrudniało sprawę. Sięgnęła po różdżkę Tease'a ukradkiem, choć mężczyzna był tak roztrzęsiony, że nawet tego nie zauważył. Schowała ja do tylnej kieszeni, nadal milcząc. Co mogła powiedzieć? Uspokój się? Po tym człowiek wcale nie czuł się lepiej. Musiała nieźle się wysilić, żeby nie upaść pod ciężarem Caspra. Powtarzała sobie, że powinna zachować zimną krew i zdrowy rozsądek. - Posłuchaj... - zaczęła, ale Cassie tak szybko ją odrzucił, że prawie straciła równowagę. Zazwyczaj to ona odpychała ludzi, a nie ludzie ją. Obserwowała żałosne próby opanowania się Tease'a i poczuła, jak jeszcze bardziej wzrasta w niej chęć pomocy. Zadrżała, gdy roztrzaskał butelkę. - Cassie, przestań! Podeszła do niego szybko, sięgając jednocześnie po jedną ze szklanek. Napełniła ją krótkim aquamenti i podała czarnowłosemu. Spostrzegła trzęsące się, gorzej jak po prochach, dłonie i pomogła mu utrzymać wodę tak, żeby nie rozlał. Dotyk chłodnawej skóry chłopaka sprawił, że Fire ścisnęło w brzuchu. Z najwyższym poświęceniem na wpół przymusiła, na wpół pomogła Casprowi się napić. Zaraz później zerwała kontakt, odstawiając szklankę. - Jeśli natychmiast się nie uspokoisz, przysięgam, że teleportuję nas do Munga! - palnęła pierwsze, co przyszło jej do głowy. Nie potrafiła się teleportować, choć parę razy próbowała samodzielnej nauki. Nigdy nie wyszło i wątpiła, by tym razem miało... Ale Tease tego nie wiedział. Starała się nadal wymyślić, co z Cassiem. Naćpał się czegoś, zachorował? - Zabiorę cię do twojego domu, będziesz się musiał na mnie podeprzeć, okej? Podjęła decyzję, której też do końca nie przemyślała. Ale obawiała się, że lada chwila Casper zemdleje. Przywołała ich płaszcze zaklęciem. Wciągnęła swój na siebie w ekspresowym tempie, a mężczyznę już sama nieudolnie ubrała, żeby się nie męczył. Zapięła mu wszystkie guziki, bo było piekielnie zimno. Zaraz po tym chwyciła chłopaka tak, żeby oparł się o nią jednym ramieniem.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Casprowi daleko było do rozsądnego zachowania. Kompletnie się pogubił i udało mu się przystopować dopiero wtedy, gdy Blaithin po raz pierwszy na niego krzyknęła - po tym, jak rozbił butelkę (cholernie drogiego alkoholu, ale kto by się tam przejmował...). Przejechał dłonią po twarzy, na chwilę odzyskując zdolność jakiegokolwiek myślenia. Spojrzał na Fire i doszedł do wniosku, że jej obecność go zaskakuje. Mogła spokojnie wyjść, udać że nie wiedziała tej całej szopki... Albo mogła zbagatelizować sprawę i uznać, że sobie poradzi. W końcu był dorosły. Gdyby został sam, pewnie panikowałby do momentu, gdy nie straciłby przytomności. No, może wcześniej udałoby mu się znaleźć ten pobudzający napar, co odwlekłoby wątpliwą przyjemność związaną z drzemką. Odruchowo chwycił szklankę z wodą, nie rozumiejąc po cholerę Dearówna w ogóle mu ją dała. Zaraz jednak zaczęła niemalże to w niego wmuszać, dlatego posłusznie wypił. Woda była chłodna i orzeźwiająca, a to było całkiem niezłe. Gdy wspomniała o Mungu drgnął gwałtownie po raz kolejny i szarpnął głową, nie zgadzając się z tym planem. Tam nie dość, że przeprowadziliby serię badań, to na koniec daliby mu jakiś mocny eliksir nasenny... I musiałby spać... Nie miał zbyt wielu opcji. Mógł zbuntować się (na co nawet nie miał siły) i zostać samemu, co pewnie szybko by go uśpiło. Mógł wylądować w Mungu i równie szybko zostać uśpionym. Mógł również przystać na ostatnią propozycję Blaithin i pójść z nią do swojego mieszkania, wyładowanego różnymi energetykami... A przy okazji towarzystwo drugiej osoby pozwalało mu skoncentrować się na czymś poza nieznośnym znużeniem. - Mhm. Tak. Tak, chodźmy. - Zgodził się w końcu tak słabym głosem, że nie był pewny czy Fire w ogóle go usłyszała. Udało mu się wstać, chociaż niemalże wisiał na blacie. Podczas gdy Gryfonka zakładała płaszcz, zapadł w dwa mikrosny i z obu błyskawicznie się wyplątywał, czując jak głowa zaczyna mu bezwiednie opadać. Nie zorientował się za bardzo, kiedy Blaithin go ubrała ani złapała, żeby mógł się na niej wesprzeć. - Ale jesteś... - i przerwał to zdanie w połowie, choć w szczerych intencjach chciał dodać "troskliwa". Zamiast tego jednak zawiesił się i zaraz potem zapomniał, że w ogóle chciał coś powiedzieć - i nagle już stali przy drzwiach wyjściowych? Jakim cudem?! Wiedział, że musi poinstruować swoją towarzyszkę, a przy okazji chciał nawiązać z nią tyle interakcji, ile tylko mógł. Jeden krok na zewnątrz sprawił jednak, że Casper zapragnął wrócić na chłodną podłogę klubu. Wizja snu była przerażająca, ale... Wypuścił z siebie wiązankę przekleństw, odruchowo odwracając głowę od słońca i przez to niemalże chowając ją we włosach Blaithin. Nie obchodziło go teraz, czy taka bliskość jej przeszkadzała. Zacisnął palce na materiale jej kurtki, chcąc jakoś się pozbierać. - Ch-chodźmy. - Pociągnął dziewczynę w stronę swojego mieszkania, nie odsuwając się od niej za bardzo. Dziękował w myślach za to, że znalazł klitkę tak blisko Oasis - nie wiedział, jak daleko zajdzie na tak miękkich nogach i jak długo Fire da radę go podtrzymywać.
Tak właśnie się dzieje gdy ślepo ufasz komuś komu nie powinnaś. Sunny miała strasznego doła przez ostatnie wydarzenia. Nie dość, że jej kot zniknął oczywiście z jej winy. W końcu bardzo go zaniedbała. W dodatku facet w sumie to sama nie wiedziała co. No bo nie dał jej kosza ani nic. Po prostu kazał wypierdzielać i nigdy nie wracać. Jej życie było do dupy. Tak właśnie było. Zdołowana pojawiła się w klubie Oasis i usiadła przy barze spuszczając głowę. Nawet Casperka dawno nie odwiedzała przez te wszystkie wydarzenia. Pewnie już się rozbrykał bez jej nadzoru. Musiała sprawdzić czy wszystko dobrze, czy dziecka komuś nie zrobił. Tak, tak to było jej zadanie na dziś. Siedząc przy barze rozejrzała się dookoła i westchnęła cicho. Gdzie on się podziewał? Za barem go nie było, może obracał jakąś naiwną panienkę na zapleczu? O nie, nie! Sunny wparowała na zaplecze odganiając od siebie te straszne myśli. -Co ty robisz?! Gdzie ta naiwna panienka, którą tutaj bajerujesz?-powiedziała rozglądając się dookoła. Zmarszczyła nosek i wbiła w niego swoje czekoladowe tęczówki. Widocznie wcale nie było tam żadnej kobiety a on grzebał w jakichś kartonach. No dzisiaj miał szczęście, pewnie kobitka już się zmyła. Wyszła z zaplecza i wróciła na krzesełko przed barem. Położyła głowę na chłodnym blacie i uniosła rękę ku górze. -Podaj coś mocnego. Muszę się upić.-wymamrotała na tyle głośno by Casper ją usłyszał.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Ochoczo rzucił się w wir pracy tego dnia, jak i każdego innego. Miał nawet niezły humor, względnie się wyspał i poukładał sobie w głowie ostatnie wydarzenia, jakie zaszły w jego życiu. Nie spodziewał się, że tak dziwnie powychodzi mu relacja z Fire... No cóż, płacił teraz cenę za nielegalne zatrudnianie uczennic. Od początku wiedział, że to wszystko źle się skończy! Nie było tego wieczora zbytnich tłumów, dlatego Cas postanowił sam stanąć za barem. Szybko jednak okazało się, że ktoś nie uzupełnił wszystkich butelek na półkach (już się zastanawiał, który jego barman zbierze za to ochrzan), musiał więc pogrzebać trochę na zapleczu. Ku jego zaskoczeniu, zaledwie parę minut później do pomieszczenia wpadła ciemnowłosa Puchonka, o której istnieniu Casper nie miał szans zapomnieć. - Ej, wynocha z zaplecza! - Fuknął na Sunny, bo dziewczyna zdecydowanie pozwalała sobie na zbyt wiele. Na szczęście sama wyszła, Cas więc dokończył zbiory i wrócił do baru. Panna Saltzman już tam na niego czekała, co skwitował jedynie teatralnym westchnięciem. Nawet jak bardzo się starał, to nie udawało mu się odgonić Sunny. Wracała jak bumerang, doprawdy. - Po raz setny: nie interesuj się tak, kogo bajeruję a kogo nie. I nie wolno ci wchodzić do pomieszczeń dla pracowników, Saltzman. - Poinformował ją poważnie, żeby zakończyć temat. Och, ona potrafiła nieźle go wytrącić z równowagi! Jednocześnie Tease przyzwyczaił się już do jej towarzystwa. Podsunął jej kieliszek tequili, łagodniejąc nieco. - Wyczuwam jakąś łamiącą serca opowieść.
-Pfff!-prychnęła oburzona kiedy kazał jej wyjść z zaplecza. No faktycznie pisało na drzwiach, że wstęp tylko dla personelu. No ale kto by przejmował się napisem kiedy chodzi o Casperka! O nie jeśli chodzi o niego to nawet gdyby się waliło i paliło i tak do niego dotrze by przerwać mu jakieś głupie zajęcia. Na przykład oszukiwanie niewinnych kobiet, bycie dla kogoś nie miłym. Sunny zawsze wkroczy do akcji i skarci go próbując przywrócić do porządku mimo iż była młodsza od niego. -Dlaczego musisz być dla mnie takie niemiły? Nie chce tylko żebyś przez przypadek ojcem nie został. Co jeśli jakaś zraniona kobietka wmówi Ci, że zostaniesz ojcem?!-popatrzyła na niego przerażona swoim własnym wymysłem. Pokręciła szybko głową by odpędzić od siebie te niedorzeczne myśli. -Dziś nie mam nastroju na pilnowanie Cie..masz szczęście możesz robić co chcesz.-wymamrotała biorąc kieliszek tequili. Wypiła alkohol na raz i odstawiła kieliszek. -Całą butelkę mi daj, nie chce mi sie bawić w kieliszki.-spojrzała na Casa kątem oka i ponownie westchnęła. -Szkoda gadać mój drogi. Po prostu, a nie ważne..-mruknęła pod nosem i odwróciła głowę tak by na niego nie patrzeć. Jeśli da jej tą butelkę o którą prosiła, upije się, później mu się wyżali, a następnie będzie próbowała trafić do domu na czworaka. Obudzi się skacowana na podłodze bo do łóżka nie dotarła. Tak spędzi noc i dzień. Plan idealny. Po dość długim milczeniu przeniosła wzrok na właścicielo-barmano-podrywacza i skrzywiła się. -Masz jakieś niebezpieczne przedmioty w tym lokalu?-spytała z zaciekawieniem unosząc brew ku górze.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Sunny tak naprawdę nie wiedziała, co znaczy bycie niemiłym w przypadku Caspra. Potrafił zmienić życie w piekło, jeśli tylko się starał... Ale ona była na tyle nieszkodliwa, że nigdy nic złego jej nie robił. Jedynie irytowała go ta jej niewinność. - Słoneczko, uspokój się trochę. Wiem co robię. - Przewrócił oczami ze znudzeniem. Nie potrzebował niani, która to będzie łaziła za nim krok w krok i upominała go w każdej chwili. Niestety Puchonce zdarzało się właśnie tak zachowywać... Cas nie lubił być pilnowany. Radził sobie sam przez całe życie, na Merlina! - Zawsze mogę robić co chcę. - Oświadczył spokojnie, podając jej butelkę. - To będzie 40 galeonów. Nie lubił obniżać cen, a Sun nawet nie zaliczała się do tego maleńkiego kręgu, który jakimś cudem miał szansę załapać się na taką okoliczność. Ciekaw był, czemu dziewczynie aż tak zależy na tym trunku... Czyżby spotkało ją coś aż tak złego? Oby tylko była w stanie potem sama wyjść z klubu. - Niebezpieczne przedmioty? Co masz na myśli? - Zainteresował się. Raczej nie trzymał tutaj czarnomagicznych przedmiotów ani niczego takiego, jednak był w stanie zdobyć różne obiekty. Tylko czemu Sunny w ogóle zadała takie pytanie?
Wywróciła oczyma słysząc jego słowa. Tak, tak każdy mówił że potrafi sam się o siebie zatroszczyć. Weźmy na przykład ją. Nigdy nie dawała sobie pomóc, zawsze radziła sobie sama i co? I właśnie przez to skończyła u niego w klubie upijając się. -Proszę bardzo już płacę.-powiedziała ponownie wywracając oczyma. Otworzyła butelkę tequili i ubiła dużego łyka. Odstawiła butelkę na blat i spojrzała na Caspera. -Takie którymi mogła bym się zabić. Jeśli nie masz to szkoda. Poszukam gdzie indziej, nie ma problemu.-wymamrotała pod nosem opierając głowę na rękach, które skrzyżowała na blacie baru. -Wiesz co..faceci to jednak dupki. Każdy jest taki sam. Mówi, że mu nie zależy, robi i pokazuje coś całkiem odwrotnego. Później wyrzuca cię z domu słowami "Wypierdalaj z mojego domu i nie chcę Cię widzieć nigdy więcej." No bo przecież zawsze to dziewczyna obrywa. Ok..przyznaję, ze popełniłam błąd i powiedziałam coś czego nie powinnam mówić. No, ale do cholerki żeby tak od razu takie słowa do mnie mówić. -mówiła jak najęta kręcąc głową. Wzięła butelke i znów upiła z niej spory łyk. -Może powinnam zmienić moje powołanie? Przestanę uczyć się uzdrawiania a zacznę zgłębiać tajniki zaklęć torturujących i będę pracowała jako płatny zabójca? Wyjadę do Japoni, tam nauczę sie sekretnej sztuki zabijania. Zostanę Ninją wrócę i wymorduję każdego mężczyznę na świecie.-powiedziała przybierając zamyślony wyraz twarzy. Toż to był plan idealny.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Cas wychowywał się częściowo mugolsko, częściowo magicznie. Mimo wszystko szybko podłapał zaklęcia jako sztuczki potrafiące nieźle pomóc w życiu. Różdżka robiła jednocześnie za nóż, pistolet, a nawet cholerną latarkę czy zapalniczkę. Mógł przy jej użyciu zrobić tak wiele... A Sunny pytała go o jakiś przedmiot, którym mogła się zabić! Pozwolił, aby jego gardło opuścił łagodny śmiech. - Coś się znajdzie... Aż tak źle? - A potem już nie miał szans nic dodać, bo Puchonka zalała go całą lawiną żalu i wyjaśnień. Przynajmniej tyle - miał szansę się dowiedzieć, któż to tak potwornie złamał jej serce i wygnał ją aż do Oasis. Casper wcale nie uważał, że to kobiety zawsze cierpiały w takich sytuacjach. Wiele razy widział i facetów, którzy żalili mu się przy kielichu i tłumaczyli, jakie to ich partnerki są okrutne, mściwe czy bezuczuciowe. - Kto tak cię potraktował? - Wstrzelił się, na chwilę przed cudownym planem Sunny, który wcale nie był cudowny. Pokręcił głową z niedowierzaniem. - To mogłoby się nie udać.
Westchnela ciezko zaciskajac dlon na butelke tequili. Przeniosla swoje czekoladowe teczowki na Casperka po czym wzruszyla delikatnie ramionami. -Jak cos znajdziesz daj znac. Chetnie to wykorzystam. -powiedziala usmiechajac sie. Slyszac jego pytanie drgnela niespokojnie. Nie miala zamiaru wypowiadac jego imienia czy nazwiska. Moze i zachowywala sie dziwnie bo nawet nie chodzilo, ze ja zostawil. Po prostu..jak mogl ja wywalic z domu!? To ja najbardziej bolalo. Nie mieszkala u niego, ale chodzi o sam fakt. Wywalil ja z domu! Casper odezwal sie i jednym zdaniem zniszczyl jej marzenia i plany co do zostania ninja. Zmarszczyla brwi i spojrzala na niego z wyrzutem. -Moze i masz racje, ale nie niszcz moich marzen. -odpowiedziala po czym odetchnela gleboko by sie uspokoic. Odkrecila butelke z alkoholem i napila sie. Dlaczego ten swiat byl taki okrutny? Przyznala sie do popelnienia bledu, nawet przeprosila. Niczego to jednak nie zmienila, a to on potraktowal ja jak smiecia. Nie ona jego. Powinien ja rowniez przeprosic, jednak na to sie nie zanosilo. Niestety.. -Powinnam sie jakos na nim zemscic.-odezwala sie nagle wstajac z miejsca. Oparla dlonie o blat baru i spojrzala na Casperka. -Masz jakis pomysl?-spytala przygladajac mu sie z zaciekawieniem. Oby mial jakis szatanski plan. Podrzucic czarnomagiczny przedmiot, moze jakies tortury? Mhmmm.. Na sama mysl, az sie usmiechala.