Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Opuszczone szklarnie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość


Effie Fontaine
Effie Fontaine

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół wila
Galeony : 4381
  Liczba postów : 2482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t24-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t253-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7168-effie-fontaine#204310
http://czarodzieje.forumpolish.com/forum
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Administrator




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptySro Kwi 13 2016, 17:04;

First topic message reminder :


Opuszczone szklarnie

Wiele lat temu, gdy plaga akromantul daleka była od nawiedzenia Doliny Godryka, miejsce to należało do starszego botanika. Hodował on tutaj najróżniejsze gatunki roślin, sprowadzane z różnych zakątków świata. W czasie ataku zwierząt, teren ten został zupełnie zniszczony i zaniedbany. I choć z czasem dolina odżyła, szklarnie już nigdy nie stanęły na nogi. Dawny właściciel nie zgłosił się po swoje ukochane rośliny, a te zaczęły żyć własnym życiem. Wszyscy w miasteczku wiedzą, że miejsce to, choć bogate w unikatową florę, może być bardzo niebezpieczne.


Uwaga!
Wchodzisz tu na własną odpowiedzialność! Kostki, które tu wyrzucisz mogą ci dać bardzo duży potencjał magiczny, niesamowite przedmioty itp. Jednak możesz też zachorować na nieznaną chorobę, poważnie się poranić lub stracić dużo pieniędzy.
Zanim rzucisz kostką, upewnij się, że znasz zasady wynikające z rzutu.


1 - W ostatnich latach, tuż przy wejściu do szklarni, bogato zaczęła rosnąć tam brzytwotrawa. Bardzo łatwo ją uznać za normalną trawę, co może być wysoko niebezpieczne. Jest, właśnie dla Ciebie. Wchodzisz nie zauważając, tego, co masz pod nogami, przez co bardzo boleśnie kaleczysz się w kostki. Roślina przecina twoją skórę na tyle mocno, że krew bogato spływa na ziemię. Jest to bolesne, ale jeśli masz minimum 10 punktów z uzdrawiania (albo osoba, która Ci towarzyszy), możesz się natychmiast wyleczyć. W przeciwnym razie, musisz odwiedzić osobę, która tyle ich posiada, by w domowym zaciszu Cię uleczyła.
2 - Gdzieś w samym rogu pomieszczenia, na ziemi, zauważasz torebkę nasion. Te intrygują Cię na tyle, że postanawiasz je zabrać, mimo, że są nieopisane. Aby móc je odpowiednio zasadzić przy swoim domu, musisz mieć 15 punktów z zielarstwa (możesz poprosić o to domownika, który posiada tą liczbę). Po miesiącu zacznie z nich kiełkować mała wierzba, po dwóch, będzie już bić swymi gałęziami. W tym czasie powinieneś wybadać roślinę i znaleźć jej tajny punkt, dzięki któremu przestanie bić. W ciągu pół roku, wierzba osiągnie półtora metra wysokości, w dalszym czasie będzie rosnąć, maksymalnie do dwóch metrów. Rosnąc w ogródku, w przyszłości na pewno będzie stanowić idealny system do obrony przez złodziejami, próbującymi włamać się do twego domu!
3 - Zbyt lekkomyślnie postanawiasz usiąść na pozostałościach jednej z ławek. Być może zagadujesz się ze swym kompanem, a może po prostu zamyśliłeś się, spoglądając na otaczającą Cię roślinność. W efekcie, nawet nie poczułeś, jak diabelska roślina, zaczęła Cię stopniowo oplatać. W końcu dociera do Ciebie co się dzieje i próbujesz się wyszarpnąć, niestety diabelskie sidła łapią Cię jeszcze mocniej, wciągając w swą plątaninę pod ścianą. Oplatają Cię mocniej i mocniej...
Spoiler:
4 - Dostrzegasz, że rośnie tutaj sporo fruwokwiatu, tego samego, który bardzo ładnie prezentuje się w ogródkach, a który wcale nie jest taki tani. Zbierasz go dla siebie, albo po prostu na sprzedaż, ciesząc się, że masz taką idealną okazję. Próbujesz zabrać go jak najwięcej i dość automatycznie wyrywasz kolejne liście. W tym wszystkim nie zauważasz, gdy nagle zamiast chwycić fruwokwiat, łapiesz mandragorę! Wyrywasz ją z ziemi, a ta zaczyna przeraźliwie krzyczeć! Na szczęście jest ona dość młoda, mimo tego, że od razu wypychasz ją ponownie do ziemi, w uszach teraz słyszysz tylko dziwne brzęczenie. Tymczasowo zostajesz ogłuszony - na ten, oraz jeden, następny wątek, nic nie możesz słyszeć. Z tego wszystkiego, nawet zapominasz zabrać fruwokwiaty.  
5 - To miejsce nie tylko kusi czarodziejów zafascynowanych botaniką, ale i dzikie zwierzęta, szukające w tym miejscu pożywienia. Kiedy ty, zajęty jesteś obserwowaniem roślinności, jedna z naprawdę sporych Sklątek Tylnowybuchowych, zakrada się za tobą. Albo widzi w tobie wroga, albo pożywienie. Raczy Cię sporym promieniem ognia. Udaje Ci się co prawda uskoczyć i poczuć ten płomień zaledwie w drobnym stopniu, ale sklątka nie odpuszcza i dalej rzuca płomieniami, podpalając sporą część roślinności.
Spoiler:
6 - Miejsce to, jest siedliskiem nie tylko roślin, ale i owadów. Postanawiasz zebrać nieco krzewu księżycowej rosy, który, jak powszechnie wiadomo, ma działanie bardzo uspakajające. Być może ta aura spokoju przyciągnęła owady, które wykazują się podobnymi właściwościami. Zza drzewa wylatuje parę trzminorek, które latając wytwarzają syrop. Jego aromat wzbudza w tobie niebywale melancholijny nastrój. Czujesz, jak ogarnia Cię ogromna apatia, a kolejno smutek. Musi wyprowadzić Cię stąd druga osoba, do tego czasu myślisz o samych najgorszych rzeczach. Plus z tego wszystkiego taki, że wychodząc wciąż masz ze sobą księżycową rosę, gotową do zasadzenia pod domem.


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyPią Paź 23 2020, 00:18;

Kostka: 1, hehs

Felinus nie ufał zwierzętom. Owszem, część z nich jest bezpieczna i nie sprawia problemów, ale czarodziejski świat tak naprawdę nie jest łaskawy. Wystarczy jeden błąd przy oswajaniu, nawet głupi i pozornie nieważny, poddawany istnym wątpliwościom, by móc zaobserwować, jak życie zwyczajnie rozbija się na kawałki. Nie bez powodu obserwował uważnie otoczenie - nie bez powodu, posiadając zdobyte doświadczenie w tej kwestii, starał się tym samym uchronić samego siebie i Mae przed potencjalnymi wpływami własnego nieszczęścia. Te było spore, w związku z czym Faolán nie czuł się aż tak pewnie, w przeciwieństwie do hasającej sobie po okolicznych polanach dziewczyny, z którą postanowił poszukać poszczególnych roślin. Świadomość tego, jak kruchą rzeczą jest tak naprawdę ludzkie życie, wcale mu w tym wszystkim nie pomagała. I o ile przy przyjacielu mógł sobie pozwolić na więcej nieprawidłowości we własnych działaniach, tak teraz był z Puchonką, której to umiejętności w ogóle nie kojarzył. Zaklęcia? Eliksiry? Zielarstwo? To wszystko stanowiło dziwne pytanie, na które nie mógł znaleźć odpowiedzi. Nie bez powodu nieustannie odcinał się od własnych emocji, zakładając maskę spokoju i równowagi; tak jak jego kroki, które stawiał uważnie, a nad którymi to zastanawiał się pięciokrotnie.
Bardziej przydatny jest Regenerujący. Ma szersze spektrum zastosowania. — oznajmiwszy, skupił spojrzenie czekoladowych oczu na dziewczynie, by potem począć jeszcze raz chodzić i szukać trzech z możliwych roślin. Wiggenowy eliksir był naprawdę przydatny, a do tego, jak się okazuje, możliwość zdobycia składników wydawała się być drobnym, aczkolwiek miłym zaoszczędzeniem. Już w przypadku pięciu prób zachowałby w portfelu okrągłe trzydzieści pięć galeonów, co go niezmiernie cieszyło. Poza tym, doświadczenie, jakie to mógł zyskać, przyczyniało się do wzmożonej chęci poszukiwania poszczególnych roślin, chociaż żadnego asfodelusa, drzewa wiggen ani tojadu nie widział. Smutne, ale prawdziwe.
Wiele rzeczy jest kruchych, ale liczy się to, jak je naprawić. — nie bez powodu Felinus brnął właśnie w uzdrawianie, o czym większość wiedziała. Może resztę nauk zaniedbał, chociaż starał się zdobyć wiedzę z każdej z możliwych, jako że są one wszystkie ze sobą połączone, to właśnie zdolność użycia magii leczniczej była u niego czymś niezwykle wyćwiczonym. Może nawet i darem, chociaż podejrzewał, iż tak naprawdę główną rolę w tym wszystkim odgrywało doświadczenie. Nie dość, że leczył się sam, to jeszcze zazwyczaj składał do kości innych. Czy to po spotkaniu z pustnikami na Śmiertelnym Nokturnie, gdzie miał zmiażdżony obojczyk, a do tego blizna okalała cześć prawej miednicy przechodząc do ud, czy to składając porażoną czarnomagicznym zaklęciem kończynę górną do użytku. Wiele go spotkało, aczkolwiek nie zamierzał z tego fachu rezygnować. Nadal zastanawiał się nad tym, jako zawód powinien obrać, aczkolwiek nie wiedział. Nic nie wiedział; myśli bezskutecznie kotłowały się pod kopułą czaszki, mając problem z rozwiązaniem całej układanki i znalezieniem prawidłowej odpowiedzi. — Interesujesz się eliksirami, zielarstwem, a może czymś innym? — zagaił.
Pójście w kolejne odmęty lasu w Dolinie Godryka było obarczone ryzykiem - i to nie bez jakichkolwiek dowodów. Nie bez powodu Lowell szedł spokojnie, z zachowaną równowagą, a wzrokiem starał się dostrzec potencjalne zagrożenie, gdy krajobraz ulegał przemianie. W oddali pojawił się obiekt - obiekt nieznany, przepełniony dookoła aurą enigmy, a kiedy to znaleźli się wystarczająco blisko, okazało się, że była to opuszczona szklarnia. Z liczną roślinnością, okalającą ściany okraszonego upływem czasu budynku, stanowiła niezwykle ciekawy obiekt. Nie bez powodu jednak ciemne obrączki źrenic starały się wychwycić cokolwiek, co mogłoby ich zaatakować, ale bez żadnego skutki. Dłoń mimowolnie zacisnął na różdżce, kciukiem muskając rękojeść. — Możemy sprawdzić. Pójdę pierwszy, dobrze? — nawet jeżeli zadał to pytanie, to poszedł pierwszy. Nim się jednak zorientował, a poczuł może nie tyle ostrza brzytwotrawy, a bardziej ciepłą posokę; trawa skutecznie przecięła tkanki, przyczyniając się do obfitego krwawienia w okolicy kostek. Odporność na ból i pławienie się w nim swoje jednak robiła, dlatego, zachowując spokój z delikatnym zaciśnięciem zębów, wydał prostą dłonią znak, by się tutaj nie zbliżała. — Brzytwotrawa. — odpowiedział tylko, zanim już przeszedł przez nią do wnętrza szklarni, by tym samym pokazać Breeden, czym się to różniło; dopiero po dłuższych oględzinach możliwe było zauważenie różnicy; ciemniejsze zabarwienie wskazywało na magiczną roślinę. — Przejdź dookoła, tylko ostrożnie, bo to jednak nie jest miłe. — powiedziawszy, przykucnął gdzieś z boku, opierając się o struktury cieplarni, by tym samym rzucić zaklęcia uzdrawiające na swoje kostki i tym samym przerwać płynięcie szkarłatnej cieczy.
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptySob Paź 24 2020, 14:11;

Może rzeczywiście potencjalny błysk w spojrzeniu zwierciadeł źrenic można było zauważyć; zazwyczaj jednak nie udostępniał takich rzeczy. Łatwiej dla niego unikać emocji, które doprowadzają do upadku i nadmiernej melancholii, chociaż ostatnio oswajał zagubionego i pełnego obrażeń, trzeciego wilczura. Pierwszy z nich, wyjątkowo agresywny, został opanowany podczas nauki czarnomagicznych zaklęć; drugi, stanowiący ostoję spokoju i stabilność, reprezentował go na co dzień. To właśnie ten trzeci, ten najbardziej w tym wszystkim pokrzywdzony, ten reprezentujący przyszłość, której szukał i nie mógł jednak spojrzeć na nią aż tak pozytywnie, wymagał największej dozy uwagi u opieki. Wymagał odpowiedniego podejścia, by przypadkiem nie spowodować jeszcze większego urazu i skrzywienia na psychice, nawet jeżeli ostatnimi czasy było z nim znacznie lepiej. Widział w nim samego siebie, ale nie wiedział, co ostatecznie kryje ciemność, którą się otaczał. Serce jego już dawno temu zostało poddane zepsuciu, w  związku z czym tylko nielicznym udostępniał to, co naprawdę znajduje się pod sklepieniami jego skóry oraz mięśni. To, co nie dotyczy stricte umysłu, a narządu bijącego skrupulatnie pod sklepieniami żeber.
Trudno się z tym nie zgodzić. — odpowiedział prosto, spoglądając na przygaszone ogniki w jej oczach, które to przyczyniały się do zadawania niemych pytań pod kopułą jego czaszki. Wiedział, że byłby wtedy świat znacznie piękniejszy. I cieplejszy. Ludzie nie dzierżyliby w sobie tylu negatywnych emocji, ale czy wówczas ten świat nie byłby przypadkiem... zbyt prosty? — Ale kiedy coś przychodzi z łatwością, człowiek tego nie docenia. Mógłby wówczas niszczyć i naprawiać z powrotem, udając, że nic się nie stało. I nie widziałby w tym niczego złego. — podwinął rękawy, gdzie na prawej ręce znajdowały się liczne blizny, których jakoś specjalnie się nie wstydził, by tym samym poprawić sobie ruchomość kończyn górnych. Nie zamartwiał się żadnymi spojrzeniami; gdyby miał się nimi zamartwiać, już dawno by go tutaj nie było. Albo uciekłby za granicę, albo znalazłby się pięć metrów pod ziemią, gryząc piach. Przynajmniej drobnoustroje miałyby się czym posilić, zważywszy uwagę na to, że coś musi doprowadzić do rozkładu ciała i tkanek. Poniekąd dowód na to, że nawet jeżeli może leczyć, to pozostawia to piętno, którego nie może się wyzbyć, dlatego nie bez powodu skupiał się na razie głównie na tym, by odnaleźć jeden z trzech poszukiwanych składników. — Czymś innym? — zapytał się uprzejmie, przenosząc spojrzenie czekoladowych oczu chwilowo na nią, by tym samym potem wejść do szklarni, bez problemu przecinając sobie kostki w taki sposób, że z mięśni płynęła szkarłatna posoka. Nie wymagał od niej odpowiedzi; wiedział, że ludzie dzierżą w sobie najróżniejsze sekrety. Nie przeszkadzało mu ranienie samego siebie, gdyż był tak naprawdę do tego przyzwyczajony; ból nie sprawiał mu żadnego problemu. Nie przyczyniał się do żadnej poważnej reakcji, jakoby obecnie był cięty. Może jakiś grymas niezadowolenia pojawił się na jego wiecznie spokojnej twarzy, ale nic poza tym. Nie martwił się; nie miał powodu, by się martwić, skoro i tak mógł się z łatwością zaleczyć.
Widział reakcję Mae, ale zbytnio się nią nie przejmował. Większość osób tak reagowała; czy to Hux, kiedy na szlabanie pociął się do kości brzytwotrawą, czy to zapewne wtedy, gdy profesor odnalazł go z dwoma złamaniami otwartymi i kałuży krwi po starciu z boginem, który połączył swoje psychodeliczne szepty z płomieniami pożerającymi dosłownie wszystko. — Nie jesteś przyzwyczajona do widoku krwi? — zapytał się, ale, jeżeli dziewczyna nie chciała, nie musiała ciągnąć tego tematu. Dla niego to było coś naturalnego, coś kompletnie normalnego. Tyle w życiu swym krótkim obrażeń i ludzi uleczył, że nie czuł się jakoś specjalnie zobowiązany do tego, by się zamartwiać drobną brzytwotrawą. Niedawno przecież pustniki zmiażdżyły mu obojczyk i rozszarpały skórę przy miednicy; dlaczego zatem wejście w ostrą, przypominającą sztylety pod względem działania, trawę, miało być obarczone większą reakcją?
Nie mogę zaprzeczyć. Może tutaj znajdziemy jakieś rośliny, których szukamy... a może nawet i nie te. — przyznał jej i kiwnął głową, próbując się rozglądnąć za potencjalnymi składnikami, kiedy to promienie słoneczne przechodziły przez lekko zaszronione już pod wpływem czasu szyby, kiedy to panna Breeden usiadła na ławce. Usłyszał ruch, szelest, śmiejący się los wprost w jego twarz; odwrócił momentalnie wzrok w jej stronę, kiedy to zauważył Diabelskie Sidła, powoli oplątujące jej drobną sylwetkę. Powoli, swoimi pnączami, zaciskały się na łydkach, udach, by następnie przejść na klatkę piersiową i kończyny górne. Nie zauważyła tego; nie bez powodu podniósł głos, spoglądając może nie tyle z przerażeniem, a bardziej ze spokojem w oczach w jej stronę. Potrafił zawsze zachować zimną krew, kiedy to oczyszczał swój umysł i przechodził do zapomnienia o samym sobie. Każde takie odcięcie wiązało się z poszczególnymi konsekwencjami, aczkolwiek się nimi aż tak nie zamartwiał; liczył się końcowy efekt. — Mae, diabelskie sidła...! — ostrzegł ją, ale było za późno, kiedy to roślina znalazła sobie w niej potencjalną ofiarę. Na to wszystko było już za późno; początkowe ruchy Puchonki nie przyczyniały się do zelżenia uścisku spragnionego czułości magicznego pnącza. Nie bez powodu Felinus chwycił za różdżkę, zaciskając na niej palce w dość szybkim tempie, by tym samym pogładzić ją kciukiem i tym samym wydobyć z niej zaklęcie. — Lumos Solar. — słowa te wypowiedział z należytą dozą ostrożności, obserwując, jak światło o właściwościach tego dziennego wydobywa się z końca drewnianego patyczka, poprzez rdzeń z serca buchorożca. Na całe szczęście, nie dość, że roślina ustała ze swoim wgniataniem w ławkę, to jeszcze, czując na sobie światło, poczuła konieczność ukrycia się i tym samym przeniknięcia w odmęty zapomnienia. Może Lowell nie był najlepszy z zaklęć, ale od kiedy zmienił różdżkę, nawet jeżeli wspomagała ona sztuki zakazane, czuł, że ma większa kontrolę nad tym, co opuszcza jego rdzeń magiczny. — W porządku? — zapytał się jej, kiedy to poczuł na sobie dotyk, z którym zawsze miał problem. I o ile ostatnimi czasy naprawdę osiągnął postępy, to czasami stare dzieje, których jeszcze nie zamknął, budziły się właśnie przy niespodziewanym kontakcie fizycznym. Dziewczyna trzęsła się widocznie, a skurcz mięśni mógł poczuć na własnej skórze, kiedy to ją objął, by poczuła się choć na chwilę bezpiecznie. Był w stanie zrezygnować z własnej wygody; wiedział też, że dziewczyny bardziej to wszystko przeżywają. A on, posiadając doświadczenie w zakresie naprawdę wielu takich sytuacji, podchodził zazwyczaj obojętnie. — Już jest wszystko dobrze. Roślina zniknęła i cię nie skrzywdzi. — dodał pocieszająco, rozglądając się jednocześnie za innym, potencjalnym zagrożeniem.
Będą musieli uważać.

@Maelynn Breeden
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyNie Paź 25 2020, 00:05;

Śmiech, wściekłość, rezygnacja.
Nigdy nie pozwalał, by lęki przejęły kontrolę nad jego umysłem. Jako przyszły oklumenta nigdy nie dał żadnych uprawnień emocjom, jak i własnym demonom przeszłości, w pełni uprawnień do korzystania z tego, co znajduje się pod kopułą czaszki. To była jego własność, a nie własność klatki, do której to zdawał się sam siebie wtrącać, by się uwolnić. A raczej zamknąć przed światem zewnętrznym, nie odczuwając za dużo jakichkolwiek emocji. To był w jego przypadku klucz do sukcesu; umiejętność zachowania trzeźwości umysłu w dość ciężkich sytuacjach, kiedy to czas wydaje się zatrzymać na ten jeden jedyny moment, kiedy jest to najmniej potrzebne; nie bez powodu poczuł, jak ucisk dłoni Maelynn skutecznie zawisnął na ubraniach, jakie na sobie dzierżył. Nie mógł odczytać z niej nic, dopóki się trzęsła, przywołując wszystkie mięśnie do odczuwalnego skurczu; twarz dziewczyny pozostawała poza zasięgiem jego czekoladowych oczu. Przeczuwał, że to namiastka czegoś znacznie gorszego, ale nie wiedział; nie wiedział tak naprawdę nic o pannie Breeden, kiedy to znalazł się z nią w cieplarni, a kiedy to wydawać by się mogło, że chwila ciągnęła się w nieskończoność. Jakoby piasek, który nieustannie znajduje gdzieś wyjście, sypiąc się do określonego momentu - oczekiwanie na kolejną falę sekund było niemiłosiernie utkaną przez kogoś z góry grą, w której to nie rozdawał żadnych kart.
Maelynn. — starał się do niej powiedzieć spokojnie, zanim ta upadła (podtrzymał ją, by przypadkiem nie doszło do jakiejś większej krzywdy) i poczęła się kiwać na boki. Jakby piętno przeszłości odezwało się właśnie w tym momencie, ale przecież nie wiedział absolutnie nic. Wyglądało to na atak paniki, z którego musiał ją wyrwać, ale nawet podręcznikowe przykłady wydawały się być teraz kompletnie bezużyteczne. Przywołując pod kopułą czaszki należyte czynności, znalazł te, do których mógł się bez problemu odwołać; kontrola oddechu oraz przywołanie Mae z powrotem do rzeczywistości, chociaż zdania i głos był niepokojący. Na swoje nieszczęście nie posiadał żadnego roztworu eliksiru uspokajającego; szlag by to. Był gotów na ewentualną teleportację, gdyby nie udało mu się przywołać z powrotem czynności znajdujących się na pograniczu rzeczywistości, ale wolał tego uniknąć. Położył własną dłoń na jej ramieniu, by następnie, w miarę możliwości, jeżeli udało mu się, ścisnąć jej palce własnymi bladymi. — Mae, jesteś tutaj, w szklarni. Ze mną. Oddychaj spokojnie, nic ci nie grozi. — zapewnił ją, chociaż nie mógł mieć pewności, że to zadziała. — Odnajdź pięć niebieskich rzeczy w cieplarni. Proszę. — proste polecenie. Oby przyniosło jakikolwiek skutek.

@Maelynn Breeden
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyNie Paź 25 2020, 15:31;

Nigdy nie jest aż tak dobrze, by nie mogło znów być źle.
Wiedział o tym doskonale. Wiedział, że demony przeszłości mogą odezwać się w najmniej spodziewanym momencie; nie bez powodu starał się wyczytać cokolwiek, ale bez jakichś większych rezultatów. Siedząca obecnie przed nim dziewczyna miała atak paniki, a wszystkie rzeczy, które znajdowały się pod jej kopułą czaszki, wydawały się być przerażającą rzeczywistością. Rzeczywistością, która potrafi przygwoździć do ściany i zacisnąć chude palce na miękkiej szyi, wbijając swoje pazury skutecznie i bez większego politowania. Potrafi wydobyć z człowieka to, co najgorsze - to, co sprawia ból, to, co przyczynia się do melancholii, skutecznie pozostawiając na nim jeszcze większe piętno; zastanawiał się, ale nie pozwalał na to, by jakiekolwiek emocje dotarły do jego myśli i namieszały w nich skutecznie. Próby były pozbawione rezultatów; uczucia kotłowały się w sercu, a sam zachowywał spokój; spokój tak wyćwiczony, że kompletnie już zapominał o tym, że musi odcinać się od tego, co skrywa jego dusza. Robił to automatycznie; jakby odruchowo, jakby instynktownie, nie zastanawiając się nad tym przez dłuższą chwilę. Organizm wyćwiczył taką czynność, w związku z czym mógł być z siebie dumny, ale nie teraz.
Nie wtedy, gdy dziewczyna przed nim miała atak paniki; nie wtedy, gdy zastanawiał się, w jaki inny sposób może pomóc, skoro początkowe polecenie nie zadziałało, a Mae powróciła do tego, co znajdowało się pod kopułą jej czaszki. Żadnych eliksirów spokoju nie posiadał; nie znał żadnego zaklęcia, które mogłoby jej ulżyć w tym wszystkim i pozwolić nad sobą zapanować. Nie wiedział nic, ale podejrzewał, że trauma powiązana jest właśnie z wilkołakami. Nie mógł jednak snuć teorii; nie pozostało nic innego; nie bez powodu rozpiął własną bluzę, pozostając w podkoszulce, by następnie okryć panną Bredeen. — Chwycę cię za rękę i zabiorę do Munga. — zaproponował, ale prędzej była to decyzja, na którą nie mogła wpłynąć, kiedy to kaptur spoczywał na jej głowie, zapewniając jej chociaż odrobinę anonimowości. Wiedział, że to nie jest coś, co człowiek ma zamiar przekazać całemu światu. Czuł solidarność z nią poniekąd; sam ukrywał swoją utratę jąder, chociaż nie odczuwał już takiego wstydu, jak na początku. Gdyby jednak coś się stało, wolałby mieć wszystko okryte, niż paradować bezwstydnie.
Chwycił ją za dłoń, splótł ostrożnie palce, by tym samym skupić się na teleportacji łącznej i, zgodnie z zasadą ce-wu-en, dostać się do miejsca, o którym to mówił. Do izby przyjęć, zważywszy uwagę na to, że każde miejsce pamiętał doskonale. Przepracowanie tam dość długich miesięcy okazało się teraz być wyjątkowo przydatne; nie zamierzał potencjału mapy myśli tak łatwo zmarnować.

[zt x2 -> recepcja]
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyWto Maj 11 2021, 11:38;

Kostka: 1 rozegram potem

Bardzo intrygowała go ta szklarnia, bo słyszał o niej już dawno i jakiś czas temu nawet specjalnie wybierał się w to miejsce, ale los pokrzyżował mu wtedy plany. Dlatego uznał, że dość już szwędania się z Robin po pustych klasach, po kawiarniach w Hogsmeade - zrobią coś użytecznego wreszcie, a przy okazji spędzą razem czas. Wszyscy zadowoleni, prawda? A i dziewczyna lubiła zwiedzać ciekawe i niekoniecznie bezpieczne zakątki, dlatego stwierdził, że pójdą tam razem. W końcu jeśli był obok, nie miał nic przeciwko takim wyprawom. A trzeba było przyznać, że to dość oryginalny pomysł na randkę, co dodatkowo popchnęło Ślizgona do zrealizowania go.
Czekał więc na nią przed bramą wejściową, aby kiedy do niego dołączyła teleportować się do Doliny. Ciekawym była także historia tejże cieplarni, która opuszczona przez właściciela po pladze akromantul stała sobie  bezwiednie, pełna ciekawych okazów roślinności. Dlatego też Hunter musiał tam zajrzeć, aby sprawdzić co w sobie skrywa.
- Widze po Tobie, że znudziło Ci się chodzenie za rączkę po Hogs, więc zabieram Cie w takie miejsca. Wyjątkowy ze mnie chłopak, prawda? - powiedział, kiedy podeszli pod główne wejście zarośnięte wysoką trawą i powybijanymi szybami z wysokich szklarniowych ściankach. - Na buzi zasłużyłem? - dorzucił po chwili, torując jej drogę, idąc jako pierwszy przez porośniętą gęstwinę i oglądając się za nią z zawadiackim uśmiechem na ustach.

@Robin Doppler
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyWto Maj 11 2021, 15:22;

Kostka: 1

Nie do końca w taki sposób wyobrażała sobie swoje dzisiejsze spotkanie z Hunterem, jednak z drugiej strony, zawsze to jakieś ciekawe urozmaicenie! Przywykła, że w jej życiu naprawdę wiele się działo w ostatnim czasie, toteż kiedy zaczęło dziać się nieco mniej, czuła się jakaś taka nieswoja. Nie to, że było jej z tym źle; doceniała fakt, że w końcu wyjaśnili sobie wszystko z Hunterem, cieszyła się na każdy wspólny spacer, czy po prostu spędzenie czasu w swoim własnym towarzystwie, jednak ile można… Tęskniła za kolejnymi przygodami i ciekawymi wydarzeniami. Kiedy więc zaproponował udanie się do szklarni w Dolinie Godryka, nie zamierzała w żaden sposób oponować. Też słyszała o tym miejscu. Co prawda nie miała wcześniej okazji go zwiedzić, ale co stało na przeszkodzie, aby zrobić to teraz? Poza tym, towarzyszyło jej przeświadczenie, że wybiera się tam w towarzystwie Deara, a kto jak kto, ale on znał się na roślinach jak nikt inny. Może nic strasznego ich tam nie zaatakuje?
Szeroki uśmiech pojawił się na jej ustach, kiedy z daleka zobaczyła swojego chłopaka, Huntera. Coś przewróciło się w jej żołądku, bo wciąż nie mogła przywyknąć do tej myśli i raz po raz musiała się z nią oswajać. Po chwili poczuła uścisk jego dłoni na swoich palcach i charakterystyczne szarpnięcie w okolicy pępka, kiedy Ślizgon teleportował ich do Doliny. Stanęła na własnych stopach i poprawiała fryzurę po tej podróży. Nie lubiła teleportacji. Nie mogła do niej przywyknąć. Może dlatego sama jeszcze nie podeszła do egzaminu…
– Ile można spacerować po Hogsmeade. Mój wujek już zaczął coś podejrzewać i śmiał się, że może powinien mi kupić psidwaka do pilnowania – wykonała młynka oczami, kiedy zaczęła przedzierać się za Hunterem przez gęstą trawę. Szła powoli i ostrożnie, bo nie znała tego miejsca i nie wiedziała, czego może się spodziewać. Różdżkę już dawno miała w dłoni gotową do użycia. Prychnęła pod nosem, kiedy zapytał o buziaka. Ale mimo to podeszła do niego. Wspięła się na palce od razu oplatając przedramieniem jego kark, aby bezproblemowo przyciągnąć go ku sobie. Kiedy poczuła jego wargi na swoich własnych, ponownie zachłysnęła się tym cudownym doznaniem. Tak, zdecydowanie jeszcze do tego nie przywyknął. Mogłaby go całować cały czas i jeszcze dłużej, z każdym razem poznając jakiś nowy sposób na wykrzesanie z jego warg jeszcze więcej tego cudownego smaku. W końcu jednak odsunęła się nieco od niego, uśmiechając zawadiacko. – Dobra, to czego tutaj szukamy? – zapytała, ciekawa, czy był jakiś konkretny powód, dla którego znaleźli się w tym miejscu. Może chodziło tylko o ukochane przez Huntera zielska…
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyWto Maj 11 2021, 21:27;

Nie znał jej przecież od dziś. Doskonale wiedział, ze nie lubi nudy. On też nie zwykł inicjować czy przystawać na monotonne spotkania, gdzie tak naprawdę nic się nie działo. Owszem, od czasu do czasu było fajnie, ale ta dwójka Ślizgonów zdecydowanie potrzebowała atrakcji. Może nie aż takich jakie mieli przez ostatnie tygodnie, ale wyjście do starych szklarni, aby poszukać rzadkich roślin, nie mogło przynieść niczego złego, prawda? Zwłaszcza, kiedy byli razem. Dream team, który nie raz stawił czoła harpii - no proszę Was!
Od ich oczyszczającej rozmowy w nieużywanej klasie, z dnia na dzień utwierdzał się w przekonaniu, że bycie z jedną dziewczyną - i do to jaką dziewczyną! - wcale nie było takie złe. To znaczy, inaczej. było świetne, bo ciągle pragnął więcej i więcej, ale jeszcze do niedawna, twierdził przecież, że taki związek, gdzie byłby niejako przywiązany do jednej i tej samej osoby, to nie dla niego. A tymczasem okazywało się, że szybko się w tym odnalazł i w dodatku nawet sam podświadomie chciał jeszcze więcej tego czasu spędzać właśnie z Robin. I dlatego właśnie przenieśli się do Doliny Godryka razem, by odwiedzić opuszczone szklarnie.
Zaśmiał się krótko na jej słowa, a potem jakby mu się coś nagle przypomniało.
- A właśnie, kiedy wreszcie poznam faceta, z którym mieszkasz? - zapytał, specjalnie stosując te konkretne słowa, aby po chwili posłać jej sztucznie podejrzliwe spojrzenie. Tak naprawdę już od dawna chciał poznać jej wujka, który przygarnął ją pod swój dach i u którego pomieszkiwała.
Jednak nie byłby sobą, gdyby nie zaczął się zgrywać i w pewien sposób nie wymusił na dziewczynie pocałunku, który koniec końców i tak otrzymał. Kiedy go do siebie przyciągnęła, zmuszając do tego, aby się ku niej pochylił, na jego ustach nadal czaił się łobuzerski uśmieszek. Nagle w jego nozdrza uderzył słodki zapach dziewczyny, który wraz z rozkoszną miękkością jej ust sprawił, że nie potrzebował nawet sekundy, aby odpowiedzieć ochoczo na jej czułą pieszczotę. Przygarnął ją do siebie, otaczając ramionami jej drobne ciało, aby po chwili przygryźć jej dolną wargę delikatnie, kiedy poczuł, że się od niego odsuwa i dopiero potem pozwolić jej na to.
- Sam nie wiem co tutaj może być - zaczął, nadal trzymając ją w objęciach i jednocześnie skręcając się wraz z nią tak, aby zajrzeć przez jedną z wybitych szyb do środka. - Najpierw trzeba przebić się przez ten gąszcz trawy i chwastów, widzę też mase furokwiatu... - mówił zaintrygowany tym co widzi, jednak po chwili przypomniał sobie i wrócił spojrzeniem do Ślizgonki i obdarzając ją czarującym wyszczerzem, odsunął się, aby chwycić ją za rękę. - Ale nie przekonamy się, stojąc tu. Dalej.
W środku było jeszcze więcej trawska i gdzieniegdzie rosły jakieś dzikie kwiaty, a także te ozdobne rośliny, które za bardzo Huntera nie interesowały. Wchodząc głębiej, nie mógł zapanować nad odruchem przeanalizowania wszystkiego co znajdowało się wokół nich. Ot takie już zboczenie zawodowe. Musiał to robić, nawet jeśli miał bok siebie najpiękniejszą Ślizgonkę na ziemi. Zerknął na nią, kiedy już rozeznał się co znajduje się w ziemi w najbliższej okolicy.
- Hmm, obawiam się, że nie znajdziemy tu żadnej książki - oznajmił nagle ze śmiertelną powagą, chociaż w ewidentnie te słowa miały prześmiewczy wydźwięk i chciał nimi dziewczynę podrażnić. W końcu ostatnio, kiedy zapuścili się do Doliny, to odwiedzili stary antykwariat, by poszukać właśnie książek dla Robin.  A chyba każdemu wolno pożartować, co?
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptySro Maj 12 2021, 11:58;

Nuda nie była dla nich, nie ma co. Z głowami tak pełnymi pomysłów, jak ich własne, ta praktycznie nigdy ich nie spotykała. Niemniej, kiedy w ostatnim czasie robili wiele tego, co zwykły robić zwyczajne pary, Robin czuła się jakoś dziwnie. To do nich kompletnie nie pasowało. Ani jedno ani drugie nie czerpało z tego żadnej satysfakcji. Dobrze, że Hunter wpadł na pomysł udania się do Doliny.
Sama te nigdy by nie przypuszczała, że tyle radości przyniesie jej obcowanie z jednym i tym samym chłopakiem. Nie wiedziała, czy wpływ na to miało uczucie, które ich połączyło, czy raczej fakt, że z Hunterem zdążyli się naprawdę dobrze poznać przez te wszystkie lata. Pewne było jedno, wcale nie żałowała swojej decyzji. Wręcz cieszyła się z takiego obrotu spraw. Niewielu mogło się pochwalić tym, że ich partnerem był ówczesny przyjaciel. Jej się jednak udało.
- Nie jestem pewna, czy to przeżyjesz. George jest... bardzo specyficznym człowiekiem. Ale czego się spodziewać, skoro to brat mojej matki - pokręciła z niedowierzaniem głową, kiedy zerknęła na Huntera. Mało jaki chłopak pragnął poznawać rodzinę swojej dziewczyny, więc była zaskoczona tym, że akurat jemu na tym zależało.
Parsknęła śmiechem prosto w jego usta, kiedy oczywiście musiał przedłużyć pocałunek. Chyba nie byłby sobą, gdyby zachował się w inny sposób. Ale Robin temu nie oponowała. Cieszyła się, że mimo wszystko, potrafili pozostać w tej relacji sobą. Chociaż należało pamiętać, że przyszli tutaj w konkretnym celu. Na pieszczoty przyjdzie czas później. Tymczasem Hunter mówił i mówił, obracając ją w odpowiednią stronę. Wymieniał kolejne rośliny, a pośród nich Robin widziała tyle, co nic. Dla niej to wszystko było wyłącznie zielskiem, ale twardo kiwała głową, zgadzając się z jego słowami, jak na wielkiego znawcę przystało. Chwilę później szła już za nim, ale jak on, wcale nie rozglądała się dookoła. I tak niewiele rozumiała z otaczającego ich gąszczu. Wszystko prezentowało się tak cholernie podobnie. Kiedy nagle się zatrzymał, mało by na niego nie wpadła. Zamiast tego zrobiła kilka kroków w bok włażąc w jakąś wysoką trawę.
- Może za to znajdziemy chociaż ćwierć twojego mózgu? - wykazała szczere zainteresowanie tym, aby Dear w końcu odnalazł ten ważny organ. Wyszczerzyła zęby w jego stronę i kiedy miała dodać coś jeszcze, to poczuła, że bardzo bolą ją nogi. Zerknęła w dół, marszcząc przy tym brwi. - O kurwa! - krzyknęła głośno, z powrotem wskoczyła na wydeptaną przez Huntera ścieżkę. Jej nogi całe były we krwi, choć kompletnie nie wiedziała dlaczego. Spojrzała na Deara i zobaczyła, że jest tak samo poraniony, jeśli nie mocniej. - Hunt, twoje nogi! Co to kurwa jest?! - bała się zrobić choćby i pół kroku, żeby nie narazić się na jeszcze większe rany. Więc po prostu stała w miejscu, wpatrując się w niego z szeroko rozwartymi oczami. Nie ma to jak świetna randka...
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyPią Maj 14 2021, 21:32;

Oboje byli tym samym typem człowieka - tym nie lubiącym się wiązać. I ta sytuacja, w której teraz się znaleźli, dla obojga była nowa. Więc tak samo musieli się w niej odnaleźć, co o dziwo było dość łatwe... i odrobine podejrzane. Jednak, faktycznie to, że byli przyjaciółmi przez dłuższy czas, wcześniej - dawało im przewagę. Czuli się niesamowicie swobodnie w swoim towarzystwie, a to, że poczuli do siebie coś więcej tylko umocniło ich relacje. Fajnie było przejść te wszystkie etapy po kolei, kończąc na głębokim uczucie, jednak nadal pozostając przyjaciółmi. To się nazywała cenna relacja.
Usłyszawszy jej odpowiedź a propos wujka, zmarszczył brwi, słysząc znajomo brzmiące imię, jednak nie wiedział dlaczego miał takie odczucia. Przecież jest ono bardzo popularne, dlatego pewnie tak go tknęło. - I Wy oboje nie pozabijacie się w jednym domu? - zagadnął jeszcze, zanim to nie przeszedł kawałek dalej, aby po chwili objąć ją, kiedy go pocałowała. Lubił, kiedy sobie tylko niezobowiązująco żartuje, a ona bierze jego sugestie na poważnie i za chwilę spełnia jego zachciankę. Bo właśnie tym w tej chwili był pocałunek, który z takim zaangażowaniem jej oddał. Oczywiście, że musiał przedłużyć ten przyjemny moment, bo nie byłby sobą, gdyby sobie tego nie odmówił. W końcu mógł legalnie ją sobie przywłaszczyć kiedy chciał.
Tak samo nie był w stanie zapanować nad odruchem przyglądania się i nazywania kolejnych roślin, które rosły wokół, kiedy już znaleźli się w szklarni. Cóż, no miał fioła na punkcie zielarstwa, i co mu zrobisz? Jednak starał się przede wszystkim opowiadać to Robin, zdradzając jej ciekawe szczegóły na temat poszczególnych okazów, jednocześnie samemu czerpiąc z tego satysfakcję. A był tak zaabsorbowany, że nawet nie zauważył, że dziewczyna przytakuje od niechcenia. I kto by się przejmował tym co znajduje się w jakiejś głupiej trawie, kiedy wokół było tyle dobroci. Aż w końcu, na moment oderwał swoje myśli od roślin, by zażartować. I już miał na końcu języka bardzo słuszną wątpliwego istnienia narządu znajdującego się pod czaszką jasnowłosych niewiast, kiedy to Ślizgonka wszczęła alarm. Spojrzał więc na swoje nogi, faktycznie były poranione, co jakby niezbyt go zdziwiło.
- To brzytwotrawa, cholera żywi się krwią ofiar i stąd ta brunatna barwa przy krańcach jej liści... - zaczął znowu swój wywód, jednak kiedy przeniósł wzrok na łydki Robin od razu oprzytomniał. - Niech to, poraniła Cię. Pokaż - kucnął przy niej, wpierw wyciągając różdżkę, gotów wyczarować bandaże, aby jako tako zabezpieczyć rany. Był kiepski w leczeniu, ale chociaż to mógł zrobić. Najpierw jednak chyba wypadałoby te drobne ranki przemyć...
- Czekaj, siądź tu - chwycił jedną z drewnianych skrzynek, którą miał pod ręką, aby chwilę później podejść do niej. Oczywiście, nic sobie nie robiąc ze swoich obrażeń, które mogły nieść za sobą zakażenie. Na razie nie czuł bólu. Coś tam go piekło, ale musiał obejrzeć nogi dziewczyny. A więc jeśli usiadła, ponownie przykucnął, aby dokonać oględzin. - Ciekawe co takiego musiało się tutaj wydarzyć, że zaczęła tu rosnąć... - myślał na głos, jednocześnie sięgając do kieszeni bluzy po bawełnianą chusteczkę, aby ją zmoczyć za pomocą magii  i zacząć przecierać zakrwawione ranki.
- Boli? - spytał jeszcze, podnosząc na nią wzrok.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyNie Maj 16 2021, 13:48;

Sama czasami się zastanawiała, jak to możliwe, że relacja jej oraz Huntera potoczyła się w taki sposób. Miała przeczucie, że to praktycznie nierealne, aby dwa takie charaktery ze sobą współgrały. A jednak zaskakująco nieźle im to wychodziło. Dogadywali się i mieli sposobność odpowiedniej komunikacji. Nic, tylko się cieszyć.
- Daj spokój, nie jestem taka straszna do życia z kimś w jednym domu. - prychnęła pod nosem słysząc jego... no nie do końca miłe pytanie. Zdawała sobie sprawę z tego, że potrafiła być trudnym człowiekiem, ale George dzielnie wytrzymywał wszystkie jej dziwne zachowania. Poza tym, ona jego też musiała. Pomagał fakt, że oboje wywodzili się z jednej rodziny, która dodatkowo była nieco... specyficzna. Ale mimo to, dawali radę i wujek nie chciał jeszcze wyrzucić swojej chrześnicy z domu! Więc musiało być naprawdę nieźle. - Poza tym, jego większość czasu nie ma. Kocha pracę bardziej, niż cokolwiek innego w swoim życiu. - wzruszyła lekko ramionami, jakby zupełnie nie robiło to na niej żadnego wrażenia. Bo faktycznie tak było. Przywykła do takiego stanu rzeczy i nie narzekała. George był jaki był i nie zamierzała go w żaden sposób zmieniać.
Próbowała nadążyć za jego tokiem myślenia, jednak znał ją przecież na tyle, aby wiedzieć, że dla niej te wszystkie zielska wyglądały niemalże identycznie, bądź bardzo podobnie głupio. Ostatecznie okazało się, że może gdyby nieco bardziej uważała na zielarstwie, to nie wlazła by w trawę, która chciała ją pociąć na kawałki!
- Kto normalny w ogóle chce coś podobnego hodować?!- była naprawdę oburzona tym faktem. Nie mieściło jej się w głowie, że dla rozrywki ktoś mógłby sobie zasadzić tutaj trawkę, która zamiast wody do życia potrzebuje krwi. - Czekaj, czekaj, stop! - zaoponowała, kiedy podprowadził ją do skrzynek, aby usiadła. - Nie, nie boli. A ty wyglądasz gorzej niż ja. Tobą trzeba zająć się w pierwszej kolejności. - oznajmiła tonem, który nie znosił żadnego sprzeciwu. I nim zdążył cokolwiek powiedzieć, czy zrobić, Robin chwyciła mocniej swoją różdżkę w dłoń i zaczęła rzucać odpowiednie zaklęcia. Najpierw odkazić ranę dosyć prostym zaklęciem, potem zatrzymać upływ krwi a na koniec zajęła się odpowiednim obandażowaniem jego nogi. Po chwili podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się szeroko w jego stronę.
- Co, trochę zatkało? - nie omieszkała zapytać. Hunter nie miał dotychczas sposobności dowiedzieć się, że Robin w pewnym momencie stwierdziła iż nie może polegać tylko na Felinusie i jego umiejętnościach uzdrowicielskich. Czasami samemu też trzeba sobie poradzić. Przecież Puchon nie zawsze będzie miał sposobność być obecnym obok niej czy chłopaków i doglądać, czy aby na pewno nic im się złego nie stanie.
- Czyli twoim zdaniem ta dziwna trawa pojawiła się tutaj dlatego, że coś się tutaj stało? - dopytała jeszcze, kiedy upewniała się, że rzuca odpowiednie zaklęcia na drugą nogę Huntera. Nawet ją, kompletnego laika w zakresie zielarstwa, zaintrygował ten temat.
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyNie Maj 16 2021, 18:47;

Pewnie nawet nie wiedzieli ile szczęścia mieli z tym jak "ostatecznie skończyli". Mógł się założyć o sto galeonów, że jeśli jeszcze rok temu ktoś powiedziałby Robin, że będzie chodzić z Hunterem - zabiłaby tego kogoś śmiechem. Zawsze miała go za dupka, któremu tylko durne dziewczyny ulegały, a tymczasem skończyła z nim u boku. To poniekąd ironia losu. Jednak z korzyścią dla chłopaka, który w ciągu ostatnich tygodni chyba wyczerpał limit szczęścia na najbliższe lata.
Najlepsze w Ślizgonce było to, że już nauczyła się nie brać na poważnie jego głupich przytyków i równie głupich pytań, które - omówmy się - dosyć często opuszczały jego usta. Tak też było w przypadku komentarza na temat mieszkania z wujkiem.
- Nie wiem, nie sprawdzałem - rzucił, wzruszając lekko ramionami z uśmiechem, po czym usłyszał kolejne słowa dziewczyny - O, to może jak tak często masz wolną chatę, to mnie zaprosisz na kawe, co? - zapytał, posyłając jej łobuzerski uśmiech i poruszając sugestywnie brwiami, co musiało wyglądać przekomicznie. Nie, wcale nie wpraszał się na chama do ich domu... Ale przecież i tak najpierw wyszedł z inicjatywą poznania George'a, więc chyba to poprawna kolejność, co?
Ich dalsza wycieczka po opuszczonych szklarniach mogła być naprawdę przyjemna, gdyby nie to, że w gąszczu, przez który się przeciskali rosła sobie spokojnie brzytwo trawa. Nawet Hunterowi nie przyszło do głowy, że w takim miejscu można ją spotkać. Zważywszy na specyfikę tego, gdzie ta roślina lubi rosnąć... Ale nie miał czasu nawet na opowiadania o tym, bo zanim dokończył myśl, zobaczył pocięte łydki Robin. I skupił się na tym jak jej pomóc.
- Ja? Weź, nawet tego nie czuje... - jęknął, po tym jak powstrzymała go przed próbą pomocy jej. Ale zanim zdążył się wkurzyć na to, że mu przerwała i znowu zrobiła po swojemu, rzuciła pierwsze z zaklęć, odkażające ranę. A potem kolejny czar, hamujący krwawienie. Szczęka mu z lekka opadła. - Yyy, no trochę. Felek Cię nauczył? - spytał po chwili, obserwując jej kolejne poczynania. Miała naprawdę wprawioną rękę do tego, trzeba było przyznać. Te zaklęcia niczym nie odbiegały w działaniu od tych rzucanych przez Lowella. Był pod wrażeniem. Ale rzeczywiście - miała rację, wartało je znać, bo Puchon wiecznie żyć nie będzie...
Podniósł na nią wzrok, kiedy zadała mu pytanie, odnoście miejsca zasiewu brzytwotrawy.
- No tak. Rośnie tylko w miejscach, gdzie przelano krew. Dlatego ciekawe co takiego się tutaj stało... Wcześniej była tu legalna hodowla roślin, a więc to musiało być po pladze akromantul - mówił, kiedy zajmowała się jego nogą. - Dobra, już wystarczy. Siebie też dasz radę, wyleczyć, prawda? - odezwał się po chwili, kiedy jego łydki oplotły zwoje bandaża, robiąc estetyczny opatrunek. Trochę był pod tym względem bezużyteczny, ale najważniejsze, że dziewczyna będzie mogła opatrzyć swoje rany.
- Hmm, teraz nie wiem czy jest sens jeszcze tu czegoś szukać. Bo może być jej więcej i w dodatku może być pochowana między zwykłą trawą. - powiedział, wstając na równe nogi i rozglądając się wokoło. Teraz widział w otaczającej ich trawie ciemniejsze źdźbła, jednak to nie było łatwe do wyhaczenia wśród starej trawy. Nagle zatrzymał wzrok na jednym punkcie za plecami dziewczyny. - O, to raptuśnik! Skoro już tu jesteśmy... - podszedł do krzewu, ostrożnie przedzierając się przez wysoką trawę, aby kolejny nie paść ofiarą brzytwotrawy. Nie mógł oprzeć się pokusie, aby zerwać dość sporą ilość liści, które miały bardzo ciekawe działanie...
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyCzw Maj 20 2021, 18:04;

Znali się na tyle i od tak długiego czasu, że praktycznie wiedzieli o sobie naprawdę cholernie wiele. Robin bez mniejszego problemu potrafiła się rozeznać pomiędzy inteligentnymi żartami Huntera i ponadto odpowiadać na nie w podobnym tonie. Tak naprawdę to cieszyła się, że wraz z ich nowy statusem relacji, niewiele pod tym względem się zmieniło. Wciąż potrafili sobie nieźle dogryzać, chociaż w takich momentach towarzyszyło temu więcej uczucia, niż wcześniej. Wcześniej nawet nie wiedziała, czego mogłaby się spodziewać; poniekąd bała się tego, że zarówno on jak i ona się zmienią. Że będą do siebie słodziutko ćwierkać, niczym dwie przesłodkie, zakochane w sobie sowy. Że po prostu przestaną zachowywać się... jak oni sami. Tymczasem bardzo zadowalał ją fakt, w jak ogromnym błędzie żyła.
- Na kawę? - powtórzyła zerkając na niego z powątpiewaniem. - Co ty myślisz, że George ma piętnaście lat i nie wie, co nastolatkowie robią, kiedy są sam na sam bez żadnej kontroli ze strony dorosłych?- zaśmiała się, bo taka wizja była naprawdę interesującą. Przed jej oczami jak żyw stanął obraz gdzie to George wraca wcześniej i zastaje Huntera w mieszkaniu. Tak, to by było bardzo ciekawe. - Ostatnio próbował przeprowadzić ze mą rozmowę o kwiatkach i pszczółkach. Powiedziałam, że jak chce być dobrym wujkiem to niech po prostu kupi mi eliksiry - nie dopowiedziała, że zarówno ona jak i wujek wcale nie byli zadowoleni z takiego obrotu sytuacji. To przecież nie miało najmniejszego znaczenia. Po co wspominać o tak prozaicznej rzeczy...
Mógł sobie narzekać ile chciał, ale ona miała to w nosie. Wolała skupić się na tym, aby najpierw pomóc jemu. Dzięki temu mogła mieć możliwość ze spokojną głową zastosowania odpowiednich zaklęć na samej sobie. Nic jednak dziwnego, że wolała zacząć od chłopaka, jak to miała w zwyczaju, niosąc pomoc wszystkim wokół a na samym końcu martwiąc się o swój tyłek. Wyraz jego zaskoczenia był najlepszym sposobem na potwierdzenie, że poświęcony przez nią na podobne praktyki uzdrowicielskie czas, był wcale niezmarnowanym. Uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Trochę Felek, trochę sama się podszkoliłam. Po prostu uznałam, że z naszym szczęściem trzeba lepiej dbać o to, abyśmy się nie wykrwawili - dalej rzucała kolejne czary, aby odpowiednio opatrzeć rany na drugiej jego nodze. W końcu zakończyła ten proces. Spojrzała na swoje dzieło krytycznym wzrokiem wiedząc, że Felinus na pewno zrobiłby to wszystko o wiele lepiej i dokładniej. Niemniej, to musiało im wystarczyć. Usiadła obok Huntera i słuchała go, kiedy zaczęła odkażać swoje rany. Zerknęła na niego po dłuższej chwili, kontemplując nad tym, co powiedział. - Ale dla ich wzrostu potrzebna jest krew ludzka? - upewniła się jeszcze, przechodząc do bandażowania swoich ran przy użyciu odpowiedniego zaklęcia. Westchnęła nieco teatralnie, kiedy Hunter nagle uznał że skoro już ma możliwość to skorzysta z tutejszych zasobów roślinności.
- W pracy się za mało nazrywasz tego zielska? - zapytała z nieskrywaną niczym ironią w głosie. - Po cholerę ci ten raptuśnik? - ciekawość przezwyciężyła, bo prawdopodobnie gdyby nie ona, to nie zadałaby podobnego pytania.
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyNie Maj 23 2021, 15:10;

Też cenił sobie fakt, że mimo wszystko pozostali sobą i w kwestii ich rozmów, niewiele się zmieniło. Każde z nich miał swój charakterek i bardzo dobrze, że uczucie, które w nich się zrodziło, nie zmieniło ich samych i mogli nadal zadziornie sobie dogryzać. Bo właśnie to w sobie lubili - to, że mogli być w swoim towarzystwie sobą, przez co byli autentyczni. I to było wiadome od samego początku, że nie będą z tych par "słodkopierdzących", które zapomną o tym co było wczesniej i nagle będą widzieć przed sobą chodzący ideał, któremu nie można nic złego powiedzieć. Wręcz przeciwnie - Hunter miał wrażenie, że mimo, iż dziewczyna jest dla niego ważna, tak samo on dla niej, to nie raz poczują jak bardzo oboje są uparci i zawzięci. Przez to, że poniekąd byli do siebie podobni, to z pewnością właśnie niektóre cechy które sie u nich powtarzają będą bezpośrednią przyczyną ich kłótni.
Tymczasem, słysząc jej słowa dotyczące jego propozycji wywrócił lekko oczami, po czym szturchnął ją delikatnie łokciem w ramię.
- A jak serio przyszedłbym na kawe, to by uznał, że coś ze mną nie tak? - zgrywał się po chwili, próbując zażartować. Nie znał jej wujka, ale był pewny, że nie poklepałby go po plecach gdyby kiedyś zastał ich w łóżku, w pokoju Robin. Słysząc kolejne słowa Ślizgonki, nie mógł powstrzymać odruchu, jakim był śmiech. - Naprawdę? I co? Załatwi Ci zapas Nopuerunu? - spytał rozbawiony, zaczynając coraz mniej stresować się poznaniem tego człowieka. Widocznie mieli z Robin dość swobodną relacje, więc chyba nie było czego się bać.
Nienawidził bezczynności, ale pozwolił dziewczynie się wykazać, bo też nie miał wyjścia. Sam nie wpadł na to, żeby przyłożyć się do zaklęć leczniczych, a jej najwyraźniej szło to całkiem nieźle, bo po chwili skóra na łydkach już tak nie piekła i całe podudzie było ładnie zabandażowane.
- W sumie... bardzo rozważnie. A takiej cechy u Ciebie się nie spodziewałem - oznajmił, spoglądając na nią badawczo, aby wychwycić jej reakcje i po chwili zaśmiać się. Oczywiście, że to był żart, może kiepski, ale jakoś musiał odreagować to, że dziewczyna musiała go opatrywać...
- To znaczy, źdźbła powstają ze zwykłej trawy na którą padnie kropla krwi. Wtedy one się nią żywią i przez to zmieniają swoje właściwości i ranią żywe istoty w pobliżu, aby pochłonąć krew z ich ran, i koło się zamyka - wytłumaczył, obserwując jak życia i na siebie zaklęcia uzdrawiające, by po chwili dostrzec raptuśnik za jej plecami i wstać, aby sięgnąć po niego. - W pracy nie mamy wszystkich gatunków, na przykład takich krzewów. - zerwał kilka gałązek, aby za moment obrać listki i schować do saszetki, która wylądowała w jego kieszeni.
- Niedługo egzaminy końcowe, trzeba być na najwyższych obrotach - odparł na jej pytanie, posyłając jej niewinny uśmiech, po czym podszedł ku niej, wyciągając z kieszeni magicznie pomniejszony pakunek.
- Nie będę silił się na wymyślne życzenia, bo mnie tutaj zabijesz śmiechem, ale... chciałbym Ci życzyć właśnie tego uśmiechu na twarzy, sukcesów w pracy i oczywiście pociechy ze mnie - obdarzył ją szerokim uśmiechem, wręczając pudełko, w którego środku znajdowało się nieco mniejsze pudełeczko z parą tłumaczek oraz opaska nasenna, a także książka mugolskiego psychoanalityka pt. "Ekspresja - klucz do drzwi umysłu". - Wszystkiego najlepszego, kotku - dodał jeszcze po chwili, wyciskając na jej ustach słodki pocałunek i czekając aż otworzy paczkę. Był ciekawy czy trafił chociaz z jednym prezentem.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyNie Maj 30 2021, 13:35;

Zaśmiała się, słysząc kolejne jego słowa. Pokręciła głową z czymś na kształt dezaprobaty i niedowierzania. Dla niej samej, odwiedziny w celu spożycia wspólnie kawy, nie byłyby niczym dziwnym, czy nieodpowiednim. Znała jednak George'a na tyle, aby wiedzieć, że wujek zapewne uznałby coś kompletnie innego. Pewnie po ich rozmowie był święcie przekonany, że jego chrześnica, jak tylko może, to rozkłada nogi przed swoim chłopakiem i nie myśli kompletnie o niczym innym. Na pewno taki widok byłby dla niego mniejszym zaskoczeniem, niż oglądanie Huntera i Robin wspólnie pijących razem kawę i przegryzających ją ciastkami.
- Cholera wie, co by sobie w takiej sytuacji pomyślał. Nie wiem, jak bardzo ma spaczony umysł. Ale jeśli chociaż w minimalnym stopniu jest podobny do mojej matki, to bardzo - stwierdziła lekkim tonem, jakby to było coś kompletnie normalnego. Jakby właśnie nie bała swojego wuja. Ale wiedziała, że George na pewno nie miałby jej tego za złe w tym momencie. Uśmiechnęła się szerzej słysząc kolejne jego słowa. - Wcale mnie to nie zdziwi. Mógłby zrobić to po złości, tylko po to, aby mnie zażenować - oznajmiła. I szczerze mówiąc, naprawdę nie byłaby zaskoczona podobnym zachowaniem.
Kto jak kto, ale ona doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że Hunter, tak samo jak i ona, uwielbiał pozostawać w ruchu. Cały czas działać i mieć pewność, że to właśnie czyny przez niego podejmowane, są tymi kluczowymi. Teraz, skazany na jej łaskę bądź niełaskę, mógł czuć się pewnie źle. Tak więc wiedziała, jak wiele musiało go kosztować obdarzenie jej komplementem w takiej sytuacji. Szeroki uśmiech rozjaśnił jej twarz, kiedy to usłyszała. Delikatnie tylko podszyty nutką ironii.
- Jak widać, jeszcze potrafię zaskoczyć. I wykazać się nutką inteligencji - pokazała mu perfidnie język. Upewniła się, że wszystkie opatrunki są na swoim miejscu oraz że w miarę wyglądają. Kiedy uznała, że jest zadowolona z końcowego efektu, pokiwała z aprobatą głową.
- Nie lepiej takie rośliny wyplenić? W sensie wiesz, to jest raczej groźne dla ludzi, nie? - zauważyła, może nieco za mało rozważnie. Zmarszczyła brwi, kiedy usłyszała jego słowa odnośnie raptuśnika. Ten uśmiech tylko dopowiedział jej to, czego on sam nie powiedział wprost. - A co to robi? - jedna jej brew uniosła się wysoko ku górze, a na ustach pojawił się kpiący uśmiech. Tak, znając życie to jakaś cudowna roślinka, która wspomoże chłopaka przed egzaminami, a o której istnieniu Robin nawet nie miała zielonego pojęcia.
- Do moich urodzin jeszcze chwila - oczywiście stwierdziła, nie ukrywając tego, że nieco się z niego nabija. Obserwowała piękny pakunek, kompletnie zaskoczona. Szeroki uśmiech, zgodnie z jego życzeniem, ponownie pojawił się na jej ustach. Nie zdążyła nic powiedzieć, bo poczuła na swoich wargach jego własne usta. Instynktownie przymknęła powieki, choć nie mogła się delektować zbyt długo tym pocałunkiem. Otworzyła ponownie powieki i przyglądała się trzymanej w dłoniach paczce. Delikatnie pociągnęła za wstążkę. Jej oczom ukazały się te wszystkie rzeczy.
- Hunter... - powiedziała cicho, podnoszą na niego ponownie wzrok, który stał się jakby nieco bardziej... miękki? - Nie trzeba było. To że cię mam jest wystarczającym prezentem - powiedziała cichym głosem. I naprawdę tak sądziła. Nie sądziła, że kiedyś uda jej się znaleźć kogoś, kto jednocześnie stanie się jej przyjacielem oraz jej miłością. Tymczasem życie ją zaskoczyło i teraz mogła wpatrywać się w te piękne, jasne tęczówki Deara.
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyPon Maj 31 2021, 20:15;

Nie znał wuja Robin, ale jeśli byli spokrewnieni wiedział jedno - najprawdopodobniej był nieprzewidywalny zupełnie jak ona. I nawet jeśli był dorosłym człowiekiem, a był jej rodziną, trzeba było brać pod uwagę każdą ewentualność, bo może z czymś nagle wyskoczyć. Na jej kolejne słowa, po prostu zaczął się śmiać, bo zwyczajnie nie mógł już wytrzymać, słysząc, że George zrobiłby coś tylko po to, aby wprawić ją w zakłopotanie.
- Coś czuje, że wpasowałbym się do Twojej rodzinki - dodał żartobliwie, zerkając na nią z ukosa. Był podobny do niej samej, a więc i trochę szurnięty jak jej krewni - a ten fakt niezwykle go śmieszył. Nie wiedział do końca dlaczego.
Widząc jej zadowolony z siebie uśmiech, lekko wywrócił oczami. Oczywiście już musiała podkreślić, że była górą i potrafiła coś, czego on nie umiał. Godziło to w jego ego jednak uznał, że nie będzie się jej narażał dzisiaj, bo ma jeszcze jedną sprawę do załatwienia.
- No tak, najlepiej byłoby wyplenić, ale rzecz w tym, że zbytnio nie różni się od zwykłej trawy i najczęściej rozrastają się w opuszczonych miejscach, którymi nikt się nie zajmuje. A w dodatku posiada w swoich liściach przeróżne zakażenia, pochodzące z krwi, która się w niej znajduje. A więc to nie jest takie proste... - wyjaśnił dość logicznie, starając się przedstawić to jak najprościej, bo wiedział, że rośliny to dla niej niezrozumiały twór. Na jej pytanie o właściwości raptuśnika, wpierw zaśmiał się pod nosem, zanim odparł krótko: - Pobudza... do działania
Jak zwykle nie przejmował się miejscem, w którym się znaleźli i nie przeszkadzało mu to we wręczeniu prezentu urodzinowego dziewczynie. Tym razem to on był zadowolony z siebie, na co wskazywał jego wyraz twarzy, kiedy zbliżył się, aby dać jej buziaka.
- Wiem, że to jeszcze kilka dni, ale cały weekend będę w pracy... A chciałem Ci to dać osobiście - oznajmił, robiąc krok w tył, by pozwolić jej rozpakować pudełko. Jej spojrzenie, kiedy podniosła na niego swoje czekoladowe tęczówki, mówił wszystko za nią. Zanim nawet się odezwała, wiedział, że cieszy się z samego gestu. A on uwielbiał dawać prezenty i widzieć to wzruszenie na twarzy bliskiej mu osoby, którą obdarowywał podarunkiem. Robin w tej chwili wydawała się jeszcze piękniejsza w jego oczach. I jeszcze do tego te słowa... Aż chwyciły go za gardło, przez co był zmuszony milczeć przez moment, by po chwili, delikatnie odebrać od niej pakunek, kładąc go na pobliskim murku i przygarnąć ją do siebie, mocno przytulając.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie - szepnął, pochylając się ku niej, aby wtulić policzek w jej włosy, chłonąć zapach jej szamponu. - Będę Twoim prezentem jeszcze na długo, ale to nie oznacza, że nie mogę dawać Ci innych. W końcu znudzi Ci się moja obecność i będziesz błagać, żebym spieprzał w ramach prezentu - zaśmiał się cicho, gładząc ją lekko po plecach.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyCzw Cze 03 2021, 12:30;

Nie ma co ukrywać, jej rodzina do normalnych nie należała. O jej matce bardzo powszechnie mówiono, że jest dziwna i sama Robin tak przywykła do tego określenia, że czasami miała nie lada wyzwanie, aby pomyśleć o niej w inny sposób. Krewni od strony ojca wcale nie byli lepsi. Przedstawiciele rodu Doppler mieszkający w Austrii byli bardzo specyficzni i posiadali tak szczególne poczucie humoru, że niekiedy nawet Robin go nie ogarniała. George niewątpliwie był jednym z tych normalniejszych choć i tak swoje posiadał za uszami. Jednak na tyle, na ile poznała Huntera, czuła, że faktycznie wpasowałby się w te dziwne koneksje idealnie. Dogadywał się ze Ślizgonkom a to mówiło naprawdę dużo tym, jakim jest człowiekiem, nawet jeśli sam nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Myślę, że nie miałbyś problemu, aby się z nimi dogadać - przyznała, z nieodłącznym uśmiechem który gościł na jej ustach. Poniekąd nie mogła się doczekać momentu w którym to będzie mogła przedstawić Deara swojej rodzinie jako jej chłopaka. Z drugiej jednak strony, nieco się tego obawiała. Chyba jak każda młoda osoba, która miała zaprezentować swojego partnera rodzinie.
Rozmawiali dalej na temat tej dziwnej, krwiożerczej trawy, która wcale się jej nie podobała. Zmarszczyła brwi w dosyć jednoznaczny sposób. Wcale się jej nie podobało to, co od niego słyszała.
- Więc jakby było mało tego, że roślinka rani, to jeszcze ma w sobie toksynę? Nie no, po prostu świetnie. Tym bardziej nie potrafię zrozumieć, czemu ty się tak tymi zielskami fascynujesz - westchnęła i pokręciła głową z dezaprobatą. No ale chyba czas najwyższy przywyknąć do tego, że miała specyficznego chłopaka. - Ciekawe, do jakiego działania… - mruknęła pod nosem, choć Hunter miał pełne prawo nie dosłyszeć tego, co powiedziała.
Naprawdę nie spodziewała się dzisiaj, że otrzyma od niego jakiekolwiek prezenty. Może gdyby to wiedziała, spróbowałaby się w jakikolwiek sposób przygotować. Ale z drugiej strony, jak przygotować się na coś podobnego?  Czy to w ogóle możliwe?
- To w prezencie ofiarujesz mi jeszcze cały weekend wolności? - zapytała z dziwnym błyskiem w oku. Nie mogła się oprzeć tego typu żartowi a jednocześnie wiedziała, że chłopak nie będzie miał nic przeciwko niemu. I trzeba przyznać, że naprawdę była zaskoczona tym, co postanowił jej ofiarować. Ogólnie była z niej dosyć skromna dziewczyna. Nie przywykła do tego, aby ludzie dawali jej prezenty i to jeszcze tak wyszukane i wartościowe. Bardzo często uważała, że kompletnie nie zasługuje na nie. Wpatrywała się w Hunta bez cienia ironii czy sarkazmu w czekoladowych tęczówkach. Jedynie co w nich mogło w tamtym momencie gościć, to faktycznie ogromne uczucie, którym go darzyła. Westchnęła, leniwie przymykając powieki, gdy ponownie znalazła się w jego ramionach. Tam było tak miło i bezpiecznie…
- Dziękuję - szepnęła blisko jego tors. Jej usta rozciągnęły się w wyrazie zadowolenia. Nie ma co, chociaż oboje poruszali się po tym terenie nieco po omacku, to ta randka mogła zostać uznaną za naprawdę udaną. - Na razie jeszcze mi się nie nudzisz - dodała po chwili, odsuwając swoją twarz od jego tułowia. Ułożyła swoją dłoń na niego karku, jednocześnie w ten sposób zmuszając go do pochylenia się w jej stronę. Sama stanęła na palcach, aby i jemu i sobie samej ułatwić dostęp do słodkiego pocałunku. Wciąż nie mogła się nadziwić, jak cudownie jego wargi za każdym razem układały się na jej własnych. Ponownie westchnęła głęboko, choć zostało to przytłumione przez odgłos składanego na jego ustach pocałunku.
+
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyNie Cze 06 2021, 20:38;

Mimo wszystko ciekawiło go to jacy są krewni dziewczyny i chciałby poznać choćby jednego członka rodziny, żeby potwierdzić tezę co do dziedziczenia tejże "dziwności". O George'u słyszał zaledwie kilka razy i z tego co mówiła Robin, zdawał się być nieco dojrzalszą wersją samego Huntera, jednak to tylko pierwsze wrażenie. Posiadanie pracy, połączonej z pasją, której się człowiek oddaje oraz lubowanie się w dobitnych docinkach, nie muszą od razu oznaczać, że są tacy sami. Ale i tak Dear zapewne dobrze by się czuł w jego towarzystwie. Tak mu się wydawało.
Za to na razie nie wyobrażał sobie momentu, kiedy miałby poznać rodziców Ślizgonki. Na razie o tym nie myślał, bo jednak akurat to spotkanie byłoby dla niego stresem. Co innego wujek, u którego mieszka, a co innego ojciec i matka, którzy ją wychowali. Pewnie nie wiedziałby jak się zachować, bo - powiedzmy sobie szczerze - nie wydaje się być poukładanym chłopakiem, któremu każdy rodzic powierzyłby swoją córkę. Musiałby myśleć co mówi... Zachowywać się odpowiednio. Merlinie, to byłyby nerwy.
Nigdy nie uważał, że rośliny to tylko jakieś tam zielska. Uwielbiał się nimi zajmować i wręcz czuł ich potrzeby, dlatego tak dobrze mu to szło. Podchodził do tego z prawdziwym uczuciem i choć niektórzy nie wierzyli, że ktoś taki jak on potrafi włożyć w to pracę z roślinami tyle serca, Ślizgon starał się nie dla nich, ale dla samego siebie i magicznej flory. Wiedział jednak, że nie zrozumie tego ten, kto nie darzy taką miłością zielarstwa jak on, dlatego też na słowa dziewczyny uśmiechnął się i zastanowił przez chwilę, jak mógłby jej to przystępnie wytłumaczyć.
- Czasami nie da się zapanować nad dziką roślinnością. One sobie egzystują i nie chcą być unicestwiane. To tak jak my wzbraniamy się przed śmiercią. Dlatego trzeba uważać. - oznajmił, wzruszając na koniec ramionami. Rzeczywiście nie dosłyszał tego co sobie mruczała pod nosem jako komentarz do jego objaśnienia co do raptuśnika, dlatego też po chwili przeszedł do grzebania w kieszeni, aby wyciągnąć prezent urodzinowy.
- Weekend? Nie jestem aż tak hojny. Góra jeden dzień będziesz miała ode mnie spokoju - zażartował, choć z początku próbował być śmiertelnie poważny, co jednak po chwili zakończyło się fiaskiem. Jakoś teraz nie był w stanie wyobrazić sobie żadnego weekendu bez jej towarzystwa. Może to kwestia przyzwyczajenia, ale jednak wiedział, że brakowałoby mu tego jej błysku w oku cholernie. Czasami wydawało mu się, że ma przed sobą dwie nieco odmienne wersje Robin. Tą dostępną dla wszystkich, gdzie często jest złośliwa i dociekła i tą która pojawia się przed nim, kiedy okazuje jej swoje uczucia względem niej. Było to niekiedy mylące, ale uwielbiał obydwa te oblicza. Tak samo jak moment, gdy wtulała się w niego, a on mógł poczuć zapach i opleść ją ramionami ciaśniej.
- No ja myślę - rzucił krótko na jej słowa, z zawadiackim uśmiechem na twarzy, odsuwając się od niej również i od razu pochylając się ku niej, kiedy zagarnęła jego kark bliżej siebie. Zazwyczaj nie lubił dominacji, jednak w tym przypadku podobało mu się, kiedy inicjowała pocałunek, w dodatku tak ochoczo do niego lgnąc, wspinając się na palce. Poczuł dreszcz na plecach, kiedy ich usta zetknęły się ze sobą w subtelnym pocałunku, który najwidoczniej spodobał się Dearowi, bo przeciągał go jak najdłużej, leniwie muskając wargi dziewczyny, powoli jakby od nowa poznając ich kształt i fakturę. Jego chłodna dłoń wylądowała na jej szyi, aby po chwili mógł wsunąć palce między jasne kosmyki, które tak zachwycały go swoją miękkością. Cudownie było móc znowu pozwolić sobie na tę przyjemną pieszczotę, z myślą, że Robin jest w tej chwili tylko jego. Zawsze tego chciał, nawet jeśli tylko podświadomie. Delektując się słodkim pocałunkiem, w końcu przejechał koniuszkiem języka po jej wardze, by po chwili poczuć jej smak na języku, jednocześnie czując jak serce przyspiesza rytmu. Co ona z nim robiła...

|zt x2|

+
Powrót do góry Go down


Taffy Strange
Taffy Strange

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 1,88m
Galeony : -97
  Liczba postów : 78
https://www.czarodzieje.org/t20636-dafydd-taffy-strange#653666
https://www.czarodzieje.org/t20643-poczta-taffiego#653826
https://www.czarodzieje.org/t20637-dafydd-taffy-strange#653679
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptySro Sie 18 2021, 10:12;

Kostka:
Spoiler:

Opuszczone Szklarnie w Dolinie Godryka? Co mogło pójść nie tak, wszyscy zapytają. A no kurde poszło niefajnie to, że Strange'owi się wydawało, że nic tutaj się mu nie stanie. No bo jak już przetrwał rezydencję i rany powoluuutku zaczynały się chyba goić, zresztą - to w większości siniaki - to cóż... Można było się jeszcze trochę zapuścić tam, gdzie niebezpieczeństwo, co nie? No też tak myślał nasz gagatek, kiedy przeskakiwał przez ogrodzenie. No nudził się, nie miał co robić ze swoim życiem, a trzymanie się zwykłej, normalnej krawędzi to było dla niego... no potrzebował w każdym razie adrenaliny. A takie miejsca lubiły jej dodawać. I tym samym kiedy już poruszał się wokół tych szklarni... zauważył księżycową rosę. Kompletnym tłukiem z zielarstwa nie był i  rozumiał CZYM są te przyjemne roślinki. Hehe, wartości uspokajające. Tooo mu się oczywiście przyda kiedyś. Już miał go w rękach, kiedy poczuł zapach... trzeminorek? Ooo nie... Nie... Widać było jak przed jego oczami nagle zjawiło się załzawienie, wzrok patrzył tępo w stronę czegoś, a on sam zaczął krzywić się w grymasie smutku. W jego głowie czaiły się myśli, gdzie przeżywał ponownie pewne wydarzenia z dawnych lat. Ściskało go w żołądku, a Taffy sam nie wiedział co miałby zrobić ze sobą. Zresztą... Był jak zahipnotyzowany...
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 1557
  Liczba postów : 2884
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptySob Wrz 11 2021, 09:24;

Kostka: 2 - dostaję nasionka bijącej wierzby

Obowiązki obowiązkami, ale nie mogła przecież spędzać całych dni myśląc tylko o sprawach ważnych i ważniejszych. Słyszała o pewnym miejscu w Dolinie Godryka, które naprawdę mocno chciała odwiedzić. Opuszczone szklarnie na obrzeżach wioski mogły kryć w sobie niezmierzone skarby i Ruda miała zamiar te skarby odkryć.
Wstała więc w sobotę z samego rana, by przygotować się do wyjścia, lecz nim udało jej się opuścić zamek było już prawie południe. Nie liczyła na piękną pogodę na dworze, więc ubrała się ciepło w swój ulubiony sweter, na który zarzuciła czerwony płaszcz, a gęste włosy splotła w warkocz francuski. Całe szczęście dziś nie padało i chociaż o to nie musiała się martwić, krocząc powoli w stronę bram Hogwartu.
Nie doszła zbyt daleko, gdy zauważyła przed sobą znajomą sylwetkę. Już miała rzucić kultarlne "dzień dobry, profesorze", gdy zorientowała się, że to nie nauczyciel transmutacji, a niemalże idealnie do niego podobny Harry, którego ostatnio miała przyjemność spotkać.
-Kogo to moje oczy widzą? Postanowiłeś przejść na stronę grzecznych chłopców i zapalić poza murami szkoły? - Przywitała się z nim ironicznie, choć na twarzy Irvette widniał uśmiech podchodzący pod kategorię tych milszych. -Skoro już mam Cię na swojej drodze i jak dobrze pamiętam uwielbiasz przebywać wśród zieleni, to mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia. - Dodała z tajemniczym błyskiem w oku. Szybka analiza sytuacji sprawiła, że Ruda uznała, iż ślizgon może jej się jakoś przydać. W końcu nie miała pojęcia, co zastanie w opuszczonych szklarniach, a zawsze miałaby przy sobie pomoc. Lub darmową pożywkę dla diabelskich sideł, czy innego pałętającego się tam gówna, na jakie raczej nie była przygotowana.

@Hariel Whitelight

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Hariel Whitelight
Hariel Whitelight

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Galeony : 426
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t20706-hariel-whitelight#657554
https://www.czarodzieje.org/t20730-poczta-harry-ego#657951
https://www.czarodzieje.org/t20707-hariel-whitelight#657557
https://www.czarodzieje.org/t20986-hariel-whitelight-dziennik#67
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Administrator




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyNie Wrz 12 2021, 00:47;

Kostki: 3, a potem 5

Brak regularnych godzin spania była jedną z tych rzeczy, która zdarzała mi się bardzo często i kiedy nie brałem odpowiednich eliksirów gubiłem się w porach dnia i z powrotem wracając do mojego starego trybu życia; w którym nie spałem do rana i odsypiałem popołudnia. To był jedyny powód dla którego postanowiłem porzucić nieudane próby odpłynięcia w krainę słów i wyjście na spacer koło południa. Może jeśli nie prześpię całego dnia, uda mi się z powrotem przestawić na odpowiednią porę do spania. Ledwo wkraczam poza mury szkolne czuję ogromne zmęczenie i już przystaję na chwilę gotowy poddać się i przełożyć moje postanowienia na kolejny dzień, a teraz poddać się krótkiej (takiej do wieczora) drzemce w dormitorium. Ale wtedy słyszę znajomy głos za swoimi plecami.
- Tak, uznajmy, że to jest ten powód. Witaj Irvette, rześko dziś wyglądasz - rzucam na powitanie słowami, których z pewnością nie można użyć w moim przypadku. - Och, oczywiście, uwielbiam naturę. Mam nadzieję, że chcesz mnie zabrać na jakąś romantyczną polanę gdzie będziemy się całować, a potem uśniemy pod gołym niebem - mówię naprawdę chętny na taki rezultat, które połączy przyjemne z... przyjemnym. Idealny plan. Nawet jeśli to nie było jej celem grzecznie idę razem z Irvette, zakładając, że dzięki temu faktycznie nie przysnę i powrócę do szkolnej normy, którą znowu gdzieś zagubiłem ze środy na czwartek. - Gdzie idziemy? - pytam i potulnie kroczę za Ślizgonką, opatulając się bardziej swoją dżinsową kurtką i poprawiając okrągłe, czerwone okulary przeciwsłoneczne na nosie. Kiedy jesteśmy już odpowiednio daleko - faktycznie zapalam sobie papierosa.
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 1557
  Liczba postów : 2884
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyPon Wrz 13 2021, 19:46;

Ona takich problemów nie miała. Mimo wielu obowiązków na głowie, starała się dbać o odpowiednią higienę snu, by przede wszystkim mieć siły dawać z siebie sto osiemdziesiąt procent każdego dnia. Rzadko kiedy pozwalała sobie na spanie do południa bo uważała to za zwyczajną stratę czasu.
-Ty za to wyglądasz, jakby Ci dolali czegoś niezbyt przyjemnego do porannej owsianki. - Odwdzięczyła się za komplement, posyłając mu szeroki uśmiech. Jeżeli chciał ją kupić prostymi komplementami, to musiał się zdecydowanie bardziej wysilić. -Zależy co dla Ciebie jest romantyczne. Co do części o całowaniu, wszystko zostaje w Twoich rękach. - Puściła mu oczko, sama nie wiedząc czemu, tak bez żadnego pytania po prostu gra z nim w tę grę. Nie żeby miała zamiar rzucić się na niego, gdy tylko dotrą do cieplarni. Zdecydowanie nie taki był jej dzisiejszy plan, ale skoro chłopak szedł w tym kierunku, czemu nie miała go trochę podręczyć?
-Mam Ci zepsuć niespodziankę? Trzymaj tego papierosa mocno. - Ostrzegła go, po czym przy pomocy teleportacji łącznej przeniosła ich do Doliny Godryka, gdzie mogli kontynuować ten przyjemny, choć nieco popsuty przez zapach utlenianej nikotyny, spacer.
-Słyszałeś o tutejszych opuszczonych cieplarniach? - Zapytała już nieco poważniej ciekawa, czy Harry był w stanie przygotować ją nieco bardziej na to, co mogli zastać już na miejscu.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Hariel Whitelight
Hariel Whitelight

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Galeony : 426
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t20706-hariel-whitelight#657554
https://www.czarodzieje.org/t20730-poczta-harry-ego#657951
https://www.czarodzieje.org/t20707-hariel-whitelight#657557
https://www.czarodzieje.org/t20986-hariel-whitelight-dziennik#67
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Administrator




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyPon Wrz 13 2021, 23:15;

Stratą czasu było wykonywanie niepotrzebnych obowiązków, a nie odkrywanie siebie w środku nocy. Tak uważałem ja, prawdopodobnie błędnie, ale na szczęście nie musieliśmy przeprowadzać takie mądrej konwersacji.
- Wiem, nie wyspałem się odrobinę. Będziesz mnie musiała nieść po drodze jeśli będę upadać. Na szczęście jestem lekki jak piórko - oznajmiam z pełnym dramatyzmu westchnieniem. Na chwilę jednak ożywiam się po słowach Irvette. Nie jestem pewny czy sobie ze mnie kpi czy mówi prawdę. A może mówi, ale jeszcze tego nie sama nie jest do końca świadoma. - Uważaj, moja droga, jeśli zdecydujesz się wpaść w moje ręce trudno się z nich wyplątać. Mówię metaforycznie, nie miałbym siły fizycznej lub magicznej by Cię do czegoś zmusić czego nie chcesz - mówię najpierw filozoficznym tonem, a potem tłumaczę to prędko, by nie odebrała mnie broń boże jako okrutnego brutala.
- Hm? - pytam z niezrozumieniem wypisanym na twarzy, ale w tym momencie, bez szczególnego ostrzeżenia, Irvette obraca nas w miejscu prezentując doskonałe umiejętności teleportacji łącznej. Tylko papieros pozostaje złamany w mojej dłoni.
- Mogłaś powiedzieć - mówię z przekąsem i odpalam moją marną resztkę. Plątam się jednak za Ślizgonką i na jej pytanie po raz kolejny dziś wzdycham. - Tak są, brzydkie, brudne i niebezpieczne. I z pewnością nie jest to miejsce na pierwszą randkę - zaspokajam jej głód wiedzy niestety już widząc miejsce do którego się najpewniej kierujemy. - Jesteś jakąś zieleniarą? - pytam jeszcze niedaleko wejścia.
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 1557
  Liczba postów : 2884
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 EmptyWto Wrz 14 2021, 09:45;

Różnice poglądów były normalne i choć nie zawsze potrafiła zrozumieć tę drugą stronę, tak w wielu sytuacjach starała się po prostu grzecznie zgadzać się, że nie zgadza się z rozmówcą. Harry jako przedstawiciel Whitelightów również powinien się w te schematy łapać, a jednak z jakiegoś powodu Irvette zachowywała się przy nim tak bardzo nienaturalnie jak na swoje wychowanie.
-Dobry Levicorpus załatwi sprawę. - Odpowiedziała, nie mając zamiaru dawać mu nadziei, że niczym jakiś bohater, będzie go nieść w swoich ramionach, w których też zbyt dużo siły nie miała. -O mnie nie nie musisz się martwić, mój drogi. Potrafię sobie poradzić nawet przy takim uroku jak Twój. - Tym razem raczej nie powinien mieć wątpliwości, że nieco z nim pogrywa, skoro już wcześniej jasno dała mu do zrozumienia, co o rzekomym uroku sądzi. Oczywiście nie miała zamiaru zdradzać swoich metod obrony i ataku, ale była pewna, że skoro z Avrey`em dała sobie radę, to Harry nie będzie dla niej zbyt dużym wyzwaniem.
Nie widziała potrzeby większego ostrzeżenia przed tym, co zamierza zrobić. Jakby nie było, używała zwykłej teleportacji łącznej, a nie zaawansowanych zaklęć czarnomagicznych na jego ciele, więc nie widziała powodu do narzekania.
-Chyba nie do końca o to chodzi w niespodziankach. - Powiedziała ironicznie, gdy Harry próbował odpalić resztę papierosa, a ona żywym krokiem ruszyła ku szklarniom. -Czyli mamy przynajmniej jasność, że nie jest to żadna randka. - Dodała, gdy podzielił się swoją wiedzą, która nie wnosiła wiele więcej niż to, co Irvette i tak już o tym miejscu słyszała.
Skrzywiła się w duchu na to określenie, a z jej ust wydobyło się ciche westchnięcie, po części pasujące do tych, które wydawał z siebie Whitelight. -Skoro tak to musisz określać, to tak, jestem zieleniarą. I to raczej nie "jakąś". - Dla niej to określenie nie brzmiało najbardziej przychylnie, ale w końcu bywało dużo gorzej. Skupiła się na celu ich wędrówki, a gdy w końcu zobaczyła wejście do opuszczonych szklarni, jej szmaragdowe oczy od razu zapłonęły ogniem pasji i zainteresowania.
-Jak tu pięknie. - Powiedziała przekraczając brudny i opuszczony próg, w którym panował straszny syf, choć jednocześnie Ruda widziała oczami wyobraźni, jak musiało tutaj wyglądać w dniach świetności tego miejsca. Już na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że kiedyś ktoś wkładał w te szklarnie wiele pracy i serca. Nie bacząc na towarzysza zaczęła zagłębiać się między okoliczną florę, przyglądając się uważnie znajdującym się tu okazom. Aż żałowała, że nie ma tu z nią Huntera.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Opuszczone szklarnie - Page 3 QzgSDG8








Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty


PisanieOpuszczone szklarnie - Page 3 Empty Re: Opuszczone szklarnie  Opuszczone szklarnie - Page 3 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Opuszczone szklarnie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 5Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Opuszczone szklarnie - Page 3 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Okoliczne tereny
-