Patrząc z zewnątrz wydaje się, to zwyczajny, średniej wielkości sklep. Okazuje się jednak, że w środku został magiczne powiększony. Jest długi, z kilkoma piętrami. Podzielony został na wiele działów, zależnie od rodzaju sprzedawanych produktów, a największym z nich są instrumenty i wszystko, co związane z muzyką. Każde z urządzeń można wypróbować na miejscu, dlatego przeważnie panuje tutaj dosyć duży bałagan, kiedy wszystko gra chodzi i w inny sposób zwraca na siebie uwagę. Testowane przedmioty możesz zostawić gdziekolwiek, ponieważ po jakimś czasie magia przyciągnie je na odpowiednie miejsce.
1, 6 - chyba przypadłeś sprzedawcy do gustu, bo bez problemu podaje ci to, czego chcesz 2, 3 - sprzedawca twierdzi, że obecnie nie mają tego przedmiotu na stanie, ale możesz spróbować za tydzień 4, 5 - sprzedawca dziwnie na ciebie patrzy i twierdzi, że nigdy czegoś takiego nie oferowali
Uwaga! Przedmiotów trudno dostępnych nie można kupować listownie!
Autor
Wiadomość
River A. Coon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
- To ja - wyrzucił z siebie głupio z siebie zadowolony, śmiejąc się w pogodnej lekkości rozbawienia, gdy zaraz próbował wytłumaczyć skąd wzięło się przezwisko szopa, choć oczywiście nie podzielił się informacją o tym, że jest to stosunkowo niedawny nabytek, który otrzymał bonusowo wraz ze zmianą nazwiska na to należące niegdyś do matki, a teraz wciąż jeszcze dumnie noszone przez najlepszą ciotkę świata. - Myślę, że mógłbym próbować - odpowiedział błyskawicznie, choć i tak trzymał już w dłoniach rozpięty naszyjnik, nie będąc jednak na tyle wspaniałomyślnym, by zdezynfekować go wcześniej dla Darlingowego komfortu, bo i jemu samemu żaden bród czy zarazek nie miał prawa przeszkadzać. - Przysięgam, że nie przedłużam tego specjalnie - wyszeptał cicho na granicy śmiechu, gdy nieco drżące z przejęcia dłonie nie pozwalały mu odpowiednio sprawnie pokonać drobnego zapięcia, bo i rozpraszał się mimowolnie muskaną palcami skórą gwiazdora, pierwszy raz mając bardziej namacalny dowód na to, że Darling nie jest tylko iluzją. - Do Hogwartu? - podłapał, podrywając spojrzenie od ostrożnie chowanych do torby galeonów, by ożywić się wyraźnie na wspomnienie szkoły, która stać się miała już niedługo jego własną. - Nadal studiujesz? Ja zaczynam od września, więc może na siebie czasem wpadniemy na jakichś zajęciach - zauważył, uśmiechając się szerzej pod tą myślą, bo jeszcze nie biorąc zbytnio pod uwagę, że może być to nieco krępujące czy rozpraszające, a dla samego Archiego zwyczajnie męczące. - Jestem stąd. Tak jakby, bo ostatnie siedem lat spędziłem albo we Włoszech, albo w Calpiatto. Kojarzysz Calpiatto? Z uczniami głównie rozmawiałem po włosku, bo mało kto znał angielski, a już na samych zajęciach obowiązywał hiszpański, więc trochę taka dziwna mieszanka akcentowa z tego pewnie wyszła, ale kiedyś kolega mnie nagrał magicznym dyktafonem i chyba całkiem ciekawie to brzmi - rozgadał się mimowolnie, nieszczególnie próbując się już ograniczać, bo i czując, że teraz walczy o każdą sekundę, którą może przedłużyć to spotkanie. - I skoro nawet Ty mówisz, że ładnie... - dodał już spokojniej, koncentrując się na tyle, by zerknąć w jasne oczy, po tym, jak po raz ostatni pozwolił sobie na przemknięcie uwaga po Darlingowej sylwetce. I miał właśnie zebrać się w sobie na ułożenie jakiegoś banalnego w swojej szczerości komplementu, a jednak dał wybić się ze wszystkich myśli nagłym upewnieniem się o kawę. - TERAZ? Nie idziemy - zaprzeczył szybko, jeszcze szybciej zdając sobie sprawę, że mogło to zostać źle odebrane, więc i w zamaszystym geście uniósł dłoń, by wstrzymać Archiego w miejscu. - W sensie idziemy, tak, ale nie na kawę. Wymyślę coś ciekawszego, Merlinie. To... Może idź już do środka, a ja tu posprzątam i coś wymyslę - wyrzucił z siebie, wyciągając różdżkę, by szerokimi ruchami zaklęć zagarnąć wszystkie kolczyki w jeden sznur, który rozesłał po różnych drobnych kieszeniach swojej torby, zaraz też pospiesznymi machnięciami dłoni przepędzając nieco już krzywo wiszący w powietrzu napis, by rozmył się w smugę kolorowego dymu. Rozejrzał się dookoła, biorąc głębszy wdechy, by opanować szybko kotłujące się w głowie myśli, które zazwyczaj porządkowała lecąca z muzogramu nuta. - Okej - wyrzucił z siebie z szerokim uśmiechem, gdy tylko Archie wyszedł już ze środka, nie dając mu ani sekundy na potencjalne wycofanie się. - Możemy faktycznie wziąć kawę na wynos i przejść się na Pchli Targ - zaproponował, wyciągając pierwszy palec w górę, by zaraz kontynuować, gdy tylko pokazał też drugi. - Mogę zamiast kawy kupić nam bilety do Muzeum Madame Royce, jeśli jeszcze nie robiłeś sobie zdjęcia z samym sobą, albooo... - przeciągnął dramatycznie, powoli pokazując trzeci palec z czujnym spojrzeniem obserwującym reakcję Darlinga. - Możesz zrobić mi szybki tatuaż na pamiątkę - dokończył na pograniczu śmiechu, zaraz dodając nieco poważniej, a więc i cisze: - Pod okiem profesjonalisty, oczywiście.
Archie N. Darling
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Bardzo jasne oczy, kolczyk w języku, dużo biżuterii, kokosowy zapach, irlandzki akcent, dźwięczny głos
- Nie martwię się, dopóki mnie nie zaczniesz tym naszyjnikiem podduszać - przyznaję wesoło, będąc całkiem pewnym, że już i tak nie jestem nawet w połowie tak ostrożny, jak życzyłyby sobie tego moje matki. I może minimalnie daję się zaalarmować właśnie informacją, że spotka Rivera również w Hogwarcie - bo to mogło być naprawdę super, ale mogło też zacząć sprawiać jakieś problemy. - Studiuję i jestem w Slytherinie - przyznaję jednak, bo przecież chłopak wydaje się być naprawdę sympatyczny, a ja wierzę, że w razie czego jeszcze zdążę się zdystansować, jeśli będzie taka potrzeba. Słucham go z zaciekawieniem i kiwam głową, kojarząc Calpiatto - jedynie z opowieści, rzecz jasna. - Zazdroszczę, ja spędziłem zdecydowanie za dużo czasu na domowym nauczaniu. Wygodne dla kariery, niewygodne dla... cóż, wszystkiego innego... - Nie mogę jakoś mocno narzekać, bo wcale nie było źle, ale dalej ekscytuję się tym wyrwaniem z domu, którego dopiero teraz mogę porządnie doświadczyć. - Oookej, ale nie musisz wymyślać niczego wielkiego, serio. Kawa jest super - zapewniam, chwilę jeszcze przyglądając się poczynaniom chłopaka, by wreszcie jednak zgarnąć swoje torby zakupowe i wejść do centrum Affara. Staram się zrobić zakupy jak najszybciej, bo nie chcę żeby River musiał na mnie czekać; oczywiście akurat nie ma magicznych mikrofonów, więc tylko proszę o informację gdy produkty już pojawią się na stanie, a teraz zgarniam sobie opaskę nasenną. - Okej - odpowiadam wesoło, wychodząc i z zaskakującą mnie ulgą przyjmując fakt, że River wcale sobie nie poszedł, czyli może faktycznie chciał ze mną spędzić czas, a nie tylko naciągnąć mnie na kupno biżuterii. - Toooo są trzy bardzo dobre opcje, jak mam teraz wybrać? - Nie mogę powstrzymać rozbawionego prychnięcia. - Tatuaż brzmi najciekawiej, ale prawda jest taka, że nie umiem nawet narysować sensownego patyczaka... także raczej byś tego nie chciał - tłumaczę, zaczynając od końca. - W Muzeum mogą być tłumy, więc chyba wolałbym z tego zrezygnować... - Nie bywał tam za często - może raz czy dwa, by poudawać swoją figurę i lekko nastraszyć kilku fanów. - Pchli Targ brzmi dobrze, ale będziesz musiał mnie pilnować, żebym nie wydał za dużo pieniędzy. I kawa, koniecznie kawa. Niezależnie od opcji - namówiłeś mnie już na kawę.
River A. Coon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Złapał jasne spojrzenie i choć bardzo korciło go, by wtrącić się już na początku, to z podekscytowanym uśmiechem grzecznie poczekał na sam koniec Darlingowej wypowiedzi, paradoksalnie wraz z jej końcem zaczynając nieco wahać się nie tyle w propozycji, co w jej uargumentowaniu. - Pokażę Ci coś - wyrzucił z siebie jednak, by nie mieć już drogi ucieczki i zaśmiał się cicho, gdy wykręcał się już tyłem do Archiego, odgarniając włosy, by odsłonić skórę za prawym uchem. - Ten zrobił mi- Widać coś? - przerwał sam sobie, by jednak wykręcić się pod innym kątem i odsłonić nie prawą, a lewą stronę. - Teraz? Taki duszek? Od razu zaznaczę, że to nie penis - zaśmiał się głośniej, dalej trzymając poskręcane w cienkie loczki włosy, by Archie mógł przyjrzeć się wyrytemu na jego skórze arcydziełu. - Ten zrobił mi kolega z roku, na zakończenie szkoły. Więc jak widzisz, nie musisz się aż tak przejmować, chodzi o jakąś... - urwał, puszczając włosy, by półpiruetem z przytrzymaniem swojej torby okręcić się znów przodem do piosenkarza, w jasnych oczach szukając pomocy w odnalezieniu brakującego słowa. - Nie wiem, jakąś wizualizację, która przypominać mi będzie o tym, że naprawdę poznałem Archiego Darlinga - dokończył pogodnie, uśmiechając się znów szerzej w nadziei, że rozwiał wątpliwości chłopaka, któremu wciąż przyglądał się nieco zbyt uważnie, przejęty tym jak realna wydawała mu się teraz tak abstrakcyjna sytuacja. - Ale skoro mamy chodzić do tej samej szkoły, to będziesz mógł do tej propozycji wrócić, jeśli tylko poczujesz się z tym okej, więęęęc... - przeciągnął, pojedynczym klaśnięciem w dłonie przypieczętowując podjętą wspólnie decyzję o dalszej przygodzie. - Dwie kawy na wynos i pchli targ? - podsumował, robiąc już pierwszy krok tyłem, chcąc widzieć czy Archie na pewno za nim podąży.
+
Ostatnio zmieniony przez River A. Coon dnia Pon Lis 14 2022, 00:49, w całości zmieniany 1 raz
Archie N. Darling
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Bardzo jasne oczy, kolczyk w języku, dużo biżuterii, kokosowy zapach, irlandzki akcent, dźwięczny głos
- ...widać - przytakuję ze śmiechem i przysuwam się, nieco mocniej odgarniając poskręcane kosmyki riverowych włosów, by przyjrzeć się temu cudownemu duszkowi. - Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale jestem całkiem pewny, że jednak inspiracją był penis - dodaję scenicznym szeptem, korzystając z tego, że już i tak jestem blisko. Nie odsuwam się, gdy chłopak się do mnie odwraca i tylko witam go szerokim uśmiechem, niby rozumiejąc ten pomysł z tatuażem, ale chyba zwyczajnie nie będąc na tyle spontanicznym. - Nie no, muszę to przemyśleć, żeby przypominało ci o mnie coś fajnego, a nie coś przypadkowego - decyduję, kiwając głową na jego dalszy plan, bo wcale nie jestem przecież przeciwny spróbowania takiej zabawy później, chociaż też mam więcej niż pewność, że ja się tym samym nie odwdzięczę. Rzucam pospiesznie kilka zaklęć redukujących, by móc upchnąć wszystkie torby zakupowe w jednej i nie męczyć się z większą ilością siatek, a potem już unoszę wesołe spojrzenie na mojego towarzysza, którego energia wydaje się być zaraźliwa. - Plan idealny! To co, może mi opowiedz po drodze czemu studia tutaj, a nie w Calpiatto? - Proponuję, pospiesznie go doganiając, by razem ruszyć dalej i na szybko ustalić jakieś wystarczająco wyjątkowe miejsce z kawiarnią.
/zt x2
Archie N. Darling
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Bardzo jasne oczy, kolczyk w języku, dużo biżuterii, kokosowy zapach, irlandzki akcent, dźwięczny głos
Chciałabym zamówić dwie sztuki świstoklików w obie strony. Do listu załączona jest odpowiednia kwota, proszę o wysłanie przesyłki na adres zwrotny.
Z wyrazami szacunku, Jessica Smith
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Chciałbym zamówić świstoklik przenoszący w dwie strony; w pierwszej kolejności do regionu Bordeaux we Francji oraz ponownie do Doliny Godryka. W kopercie załączona jest odpowiednia suma.
Ezra T. Clarke
Dołączone 50g.
Thomas Maguire
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179
C. szczególne : mam piękne, wypielęgnowane loki i prawnicze powiedzonka na podorędziu
Chciałbym zamówić u Państwa opaskę nasenną. Proszę, aby była ona zrobiona na podstawie zdjęcia, które również podsyłam w liście. Wszystkie szczegóły omówiłem w zeszłym tygodniu ze sprzedawcą. Przypominam, że produkt ma być prima sort - wykonany z największą dbałością o detale. Dziękuję uprzejmie, odpowiednią kwotę dołączam do koperty.
Kłaniam się nisko,
Thomas Maguire
______________________
i read the rules
before i break them
Basil Kane
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Szanowni Państwo, proszę o zapakowanie kłódki magimetrycznej do woreczka przywiązanego u nogi sowy. Znajduje się tam również należna opłata, plus dodatek za grawerunek. Proszę o wykonanie grawerunku zgodnie z opisem przedstawionym na rewersie listu.
Z poważaniem, Breasal O'Cathain
100g
Artie Gadd
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Chciałbym zamówić u Państwa zwierciadełko, z wysyłką na adres podany z tyłu koperty. Załączam również odpowiednią kwotę. Prosiłbym o szybką wysyłkę. Z góry bardzo dziękuję.
Z poważaniem, Arthur Gadd
Do koperty dołączone jest 140G.
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
bardzo proszę o jak najszybsze przygotowanie jednego świstkolika w dwie strony – do francuskiej Marsylii i na ulicę Tojadową oraz drugiego w jedną stronę, tylko do Marsylii. W sakiewce dołączam spinkę, która ma być transmutowana w świstoklika, podróż powinna się odbyć w sobotę o godzinie 16.
Z powazaniem
Nathaniel Bloodworth
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
uprzejmie proszę o przygotowanie świstoklika, który przeniesie mnie z Koloseum w Ventii do Londynu jutro ok. godziny 17:00. W załączeniu przesyłam wymaganą kwotę.
Łączę wyrazy szacunku Benjamin Auster
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Pojawiłem się w Centrum z jasno określonym celem. Musiałem zakupić tłumaczki, które mogą okazać się niezbędne podczas mojej podróży do Grecji. Łatwo jednak powiedzieć a znacznie trudniej zrobić. Okazało się, że sklep, który z zewnątrz wyglądał na zwyczajny mały sklepik w środku jest magicznie powiększony i bardziej przypomina magazyn niż zwyczajny sklep. Chcąc nie chcąc musiałem zapytać się kogoś o zdanie jednak jak na złość w pobliżu nie było w ogóle sprzedawców. Długo błąkałem się pomiędzy półkami szukając jakiegoś z nich kiedy w końcu gdy byłem już zrezygnowany mój wzrok padł właśnie na tłumaczki! Ucieszony wziąłem dwie pary oraz poszedłem z nimi do kasy.
Antonio Díaz
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Plan był głupi i niewarty świeczki. Ale Antonio wprost uwielbiał takie pomysły. Przygotowywał się do tego od tygodnia, chadzając do Centrum Affara, aby odpowiednio wcześniej ustalić wszelkie szczegóły. Przedstawił się jako pan Rodriguez, asystent pana Almodovara, który ma zamiar przeprowadzić w tym miejscu swoiste warsztaty. Po wielu, wielu długich rozmowach udało mu się ustalić, że jego „pracodawca” ma zgodę na odbycie w tym miejscu szkolenia biznesowego. Miało ono dotyczyć zaklęcia specialis revelio, które osobiście uważał za filar swojej niebezpiecznej pracy. Przyszedł na miejsce o umówionej porze, wypijając uprzednio eliksir wielosokowy. Miał dokładnie godzinę na odbycie warsztatów, ale sądził, że to w zupełności wystarczy. Patrzył na zegarek, zamierzał zacząć dokładnie pięć po. Potem około dziesięć minut teorii i dwadzieścia praktyki. Zanim eliksir przestanie działać, będzie w drodze do domu, bogatszy o galeony, których nigdy przecież za mało. Stał przy stoliku, przy którym były poukładane odpowiednio zaklęte przedmioty. Spoglądał również raz po raz w lustro, przewieszone na drugim końcu sali konferencyjnej. To niesamowite, że wyglądał zupełnie jak nie on, kubek w kubek jak mugol, który ostatnio obsługiwał go w barze. Jak on się nazywał, José? W każdym razie po jego włos wybrał się aż do odległego Leeds, mając nadzieję, że nikt go wcześniej nie spotkał. Mógł się bawić w działalność edukacyjną, ale dosyć niemądrze byłoby, gdyby dał się przez to złapać aurorom. Pierwsi uczestnicy zaczęli już się schodzić, a on witał ich uprzejmie skromnym „dzień dobry”, w którym przebijał się jego obcy akcent. Ślicznie się uśmiechał i obserwował, jak z zaciekawieniem spoglądają na przedmioty rozstawione na stole. Przygotowane przez pana Rodrigueza, zaklęte przed Almodovara i do rozpracowania przez uczestników szkolenia. Miał szczerą nadzieję, że będą się naprawdę dobrze bawić.
Mechanika Warsztaty składają się z dwóch etapów. Aby zaliczyć każdy z nich, poproszę o posty nie krótszy niż 1500 znaków ze spacjami.
Etap I:
Rzuć k100. Jest to test na intuicję, sprawdzający czujność twojej postaci wobec niepozornie wyglądających przedmiotów, które leżą na stole. Uwzględnij w wyniku poniższe modyfikatory: +5 dla postaci nieufnych, co zostało opisane w KP (poproszę o cytat) +5 dla postaci stworzonych nie później niż 3 miesiące od daty publikacji I etapu +10 jeśli twoja postać jest aurorem/przemytnikiem +15 dla posiadaczy cechy eventowej świetne wewnętrzne oko – wyczulenie
-5 dla postaci ufnych i idealistów, co zostało opisane w karcie postaci (poproszę o cytat) -15 dla posiadaczy cechy eventowej słaba psycha (nieasertywny)
1-25 – utrudnienie w teście cechy na skupienie (rzucasz dwa razy jedną k6 i wybierasz gorszy wynik) Nie bierzesz sprawy na poważnie, bo ufasz swojej ocenie sytuacji. Nie wiadomo czy to brak wyobraźni, wiara w swoje umiejętności czy jakieś inne czynniki - ale na ten moment nie dostrzegasz w przedmiotach absolutnie niczego podejrzanego.
26-50 - -2 do sumy oczek w etapie II Nie rozumiesz, co niezwykłego może kryć się w garści rupieci. Choć na pewnym poziomie wiesz, że nawet niepozorna łyżeczka może okazać się świstoklikiem, który przeniesie się wprost w paszczę smoka, tracisz częściowo czujność.
51-75 - +2 do sumy oczek w etapie II Dumasz i dumasz, a gdy wychodzisz z pałacu myśli, odkrywasz, że czujesz częściowy sceptycyzm. Nie wierzysz na słowo, ale z drugiej strony nie masz powodu, by podejrzewać prowadzącego o złe intencje. Co nie zmienia faktu, że nie do końca urzekają cię jego rzewne zapewnienia, aby się nie martwić. Coś tu faktycznie może nie grać.
76-100 – ułatwienie w teście cechy na skupienie (rzucasz dwa razy jedną k6 i wybierasz lepszy wynik) Jesteś czujny jak ważka i przyczajony jak smok. Nie sposób powiedzieć dlaczego, ale podchodzisz do sklepowego asortymentu z wielką rezerwą. W tym momencie nie uwierzyłbyś komuś, kto rzuca na wstępie niewinne dzień dobry.
Kod:
<zgss>Widziadła:</zgss> [url=LINK]wynik rzutu kości literowej[/url] tak/nie <zgss>Scenariusz:</zgss> [url=LINK]wynik rzutu kości tarota[/url] <zgss>Intuicja:</zgss> [url=LINK]wynik rzutu k100[/url] <zgss>Modyfikatory w II etapie:</zgss> utrudnienie w teście cechy na skupienie / -2 do sumy oczek w etapie II / +2 do sumy oczek w etapie II / ułatwienie w teście cechy na skupienie
Skończmy dokładnie za dwa tygodnie, czyli 9.04.2024 r. Post z II etapem pojawi się na dniach, oznaczę w nim tych, którzy do tej pory pojawią się na warsztatach. Besos!
Widziadła:nie Scenariusz:n/d Intuicja:28 + 15(cecha eventowa) Modyfikatory w II etapie: -2 do sumy oczek w etapie II
Bardzo chętnie się rozwijała i szukała szans na doskonalenie swoich umiejętności. Gdy usłyszała więc o warsztatach w Centrum Affara, postanowiła bezzwłocznie się na nie udać. Ubrana w czarny komplecik, który dopełniła odpowiednim okryciem wierzchnim, pojawiła się jako pierwsza na miejscu zajęć. -Dzień dobry. Pan musi być Panem Almodovarem. - Uśmiechnęła się uprzejmie i podała mu dłoń, w geście kulturalnego przywitania. Następnie odeszła na bok i poczekała na resztę uczestników, a gdy Ci się zjawili, przyjrzała się bliżej przedmiotom, jakie leżały na stole. Nie wyczuwała w nich niczego specjalnie martwiącego, ale z drugiej strony miała przeczucie, że nie mogą być tak zwykłe, jeśli się tutaj znalazły. Pozostawało więc pytanie, co się za tym wszystkim kryło i dlaczego nie potrafiła rozgryźć tej zagadki? Nie miała pojęcia, ale frustrowało ją to nieziemsko. Kątem oka spoglądała na innych uczestników, studiując ich mimikę, nie mówiąc już o samym prowadzącym, który wydawał się jej dość osobliwym człowiekiem. Coś we wnętrzu podpowiadało Irvette, że powinna trzymać oczy dookoła głowy. Problem polegał tylko na tym, że nie wiedziała, jakiego niebezpieczeństwa się spodziewa i z której strony, a to tylko wzmagało jej złość i powodowało, że jeszcze bardziej dekoncentrowała się w temacie tajemniczych przedmiotów, które wciąż niewzruszone leżały na stole przed nią.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Widziadła:G nie Scenariusz: - Intuicja:60 Modyfikatory w II etapie: +2 do sumy oczek w etapie II
Nie mógł zaprzeczyć, że był miłośnikiem wszelkiego rodzaju warsztatów i szkoleń, nawet, jeśli nie dotyczyły dziedziny, w której się specjalizował. Nie tylko mógł wtedy nauczyć się czegoś nowego, ale co ważniejsze, mógł pooglądać sobie ludzi, zajętych swoimi pasjami. Niezmiennie, od lat, ludzie bylin najciekawszym, co Atlasa w życiu spotykało. Przyglądanie się im, ich nawykom, odruchom, zachowaniom, było dla niego większą rozrywką niż jakie wyjścia do kina. Emocje, czające się w oczach, gestach, wymalowane na twarzach, były niczym paleta nowych farb, którymi mógł nakreślić sobie ich osobowości. Dlatego tez, przecież, nie mogło go zabraknąć, kiedy w jednej z lokalnych gazet wyczytał o warsztatach prowadzonych w centrum Affara. Piękny i promienny jak zawsze, półwilowy król słońce, wszedł do pomieszczenia rozsyłając wszem i wobec czarujący uśmiech, który bardziej niż jakiekolwiek “dzień dobry”, anonsował jego pojawienie się. Z zaskoczeniem zobaczył, że wcale nie było tu tłumów, ale i miłym dodatkiem był widok znajomych, rudych loków. - Bonjour, Irvette. - zagaił, rozpinając swój ekscentryczny płaszcz i rozglądając się po pomieszczeniu. Jak każdej sroce, rozłożone na stoliku przedmioty natychmiast wpadły mu w oko, podniósł jednak jasne spojrzenie na mężczyznę po drugiej stronie blatu i choć posłał mu przepiękny uśmiech, to wpatrywał mu się w oczy z zupełnie inną ciekawością. - Dzień dobry. - przywitał się, choć dopiero po chwili. Pomimo bezwzględnie łagodnego uśmiechu i dość swobodnego wyrazu twarzy, pozostawał uważny względem tego, co tu zostało im przedstawione. Tak samo, jak uważny był względem prowadzącego, do którego ze wciąż bajeczną łagodnością zwracając spojrzenie, dodał - Czy my się znamy? - oczywiście, że się nie znali, ale rzadko zdarzało mu się, by ludzie, których z miejsca częstował hojnie swoją urokliwą uwagą, z marszy odmawiali. Oczywiście o ile nie mieli tego wcześniej przećwiczonego, co mówiło mu więcej, niż sama odpowiedź.
Ryan Maguire
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Widziadła:H nie Scenariusz: nd Intuicja:90 Modyfikatory w II etapie: ułatwienie w teście cechy na skupienie
Wiosna nadchodziła wielkimi krokami, wszystko powoli budziło się do życia, a wraz z listkami i kwiatkami ożył również Ryan, któremu dopiero teraz udało się wyrwać z wiru pracy, w jaki wpadł - a raczej został wciągnięty - jeszcze podczas wyjazdu w Himalaje. Po serii wyczerpujących delegacji i spotkań wreszcie wrócił do Wielkiej Brytanii na (miał nadzieję) nieco dłużej i zamierzał dla odmiany zrobić coś dla siebie, oderwać się nieco od międzynarodowych kryzysów gospodarczych i widma nadchodzących konfliktów zbrojnych - poszedł więc na tajemnicze warsztaty do Centrum Affara. W końcu samorozwój jest najwyższą formą self-care, tak przynajmniej przeczytał kiedyś w jakimś modnym poradniku dla ambitnych ludzi. Wszedł na miejsce jako jeden z pierwszych uczestników, przywitał z prowadzącym i... nie spodziewał się że spotka kogoś znajomego w takim miejscu, dlatego z lekkim zaskoczeniem zauważył obecność @Irvette de Guise, z którą nie miał okazji porozmawiać od... cóż, od dawna. - Irvette, co za niespodzianka. Dzień dobry - przywitał się z lekkim uśmiechem, a potem zwrócił do towarzyszącego jej szalenie pięknego @Atlas M. O. Rosa, którego co prawda nie znał, ale przecież nie wypadałoby go zignorować. - Ryan Maguire, bardzo mi miło - przedstawił się uprzejmie i zajął miejsce kawałek dalej, żeby nie przeszkadzać im w rozmowie. Skupił się na istocie warsztatów - z uwagą zaczął przyglądać się przedmiotom rozłożonym na blacie, zastanawiając się co dalej będą z nimi robić. Przezornie niczego nie dotykał, w końcu nie wiedział z czym mają tu do czynienia i pchanie łap w potencjalnie zaklęte artefakty nie byłoby zbyt mądre; Ryan pozostawał czujny i podejrzliwy jak mało kiedy, bo coś w środku podpowiadało mu że lepiej zachować sporą ostrożność. Czyżby intuicja?
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Spodziewała się kilka znajomych twarzy, skoro były to warsztaty z tak ważnej dla czarodziejskiego społeczeństwa dziedziny. Zdziwiła się jednak, gdy do sali wszedł @Atlas M. O. Rosa . Nie wiedziała sama, dlaczego, ale nie sądziła, że może się tutaj pojawić. Szeroki uśmiech zagościł na twarzy rudowłosej, która automatycznie zalała się też rumieńcem - wynik ostatniej rozmowy z Gwen. -Bonjur Atlas! - Z radością przywitała się z mężczyzną. -Miło Cię tu widzieć. - Dodała szczerze, chcąc zapytać, jak się ma. W tej jednak chwili, do pomieszczenia wszedł kolejny czarodziej, który spowodował, że jeszcze bardziej zaczęła przypominać dojrzałego pomidora. -Ryan! Myślałam, że wciąż jesteś w delegacji. - Przywitała się z @Ryan Maguire nie mniej entuzjastycznie niż z Atlasem. Ich relacje zdecydowanie się ociepliły po zakrapianym wieczorze w Himalajach, ale czy wróciły na odpowiednie tory? Nie była tego pewna. Myślała o tym, czy mężczyzna się tutaj pojawi, ale trochę liczyła na to, że obowiązki wciąż trzymają go poza Londynem. Na całe szczęście, mieli tu coś do roboty i dziewczyna mogła udawać, że jest bardzo skupiona na tajemniczych przedmiotach, jednocześnie próbując doprowadzić swoją skórę do jej naturalnej bieli, co nie było ani trochę łatwe, gdy głos Honeycott odbijał się echem w jej głowie.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Antonio Díaz
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Tony obserwował w spokoju wejściowe drzwi, lecz gdy zobaczył, kto przekracza ich próg jako pierwszy, pozwolił sobie na lekki uśmiech. Znał tę panią, lecz ta pani nie wiedziała, że on to on. No cóż, kolejną z zalet wykorzystania eliksiru wielosokowego było to, jak łatwo dzięki niemu pozyskać informacje. W każdym razie ujął jej dłoń z szacunkiem, powstrzymując się od zbędnych pocałunków i odpowiedział życzliwie, grzecznie, kulturalnie. - Dzień dobry. Owszem - skłamał, pozwalając, by odeszła na bok. Starał się nie patrzeć na jej iście wiosenny ubiór, co przez chwilę było trudne, lecz po jakimś czasie próg pomieszczenie przekroczyło kolejne cudo. Ubrane zresztą w bardzo cudaczny płaszcz. Mierzyli się przez chwilę spojrzeniem, w tęczówkach Toniego Almodovara przebijała się przede wszystkim szczere zainteresowanie. Kim był urodziwy znajomy Irvette? Nie żeby akurat w tej chwili miało to większe znaczenie, musiał się pilnować, a zresztą… szczerze dalej liczył na to, że prędzej czy później ponownie zobaczy się z Blaithin. Może nawet liczył na to, że zaszczyci go dzisiaj swoją obecnością. - Witam ślicznie - odpowiedział Atlasowi, szukając w głowie rozpaczliwie właściwej odpowiedzi. Skąd pochodził i czy mógł znać feralnego Jose? Tony spojrzał na mężczyznę, a uśmiech wstąpił na jego-nie jego twarz. - Nie sądzę, proszę pana. Ale wszystko może się zmienić - zażartował, nie mając na myśli żadnej kontynuacji tej znajomości. No, przynajmniej nie w tym ciele. Wiedział jednak, że fizis blondyna to coś, czego łatwo nie zapomni. Kolejna osoba weszła do sali, Tonas odnotował w swojej głowie jego nazwisko, które z niczym się mu nie kojarzyło. Rzucił mu uprzejmie “dzień dobry”, po czym już w milczeniu przysłuchiwał się rozmowie toczonej pomiędzy trzema znajomymi. A przynajmniej Irvette znała ich obydwu. To ciekawe, jaka delegacja, czyżby był jakimś prominentnym biznesmenem? I czy on dostrzegł na twarzy de Guise rumieniec?
Troje to już tłum, toteż stwierdził, że nie ma na co czekać i czas już wprowadzić pierwszą grupę w meandry tego, co zamierzał. Spodziewał się, że jeśli zgromadzi się tu dużo osób i wszystkim pójdzie źle, w sali zapanuje niezły chaos. Jeśli ktoś jeszcze przyjdzie, z całą pewnością wytłumaczy mu co jest przedmiotem zadania. O ile ktoś się jeszcze pojawi. - Może zacznijmy, to nie będzie trudne, zapewniam Państwa - podszedł bliżej do @Atlas M. O. Rosa, @Irvette De Guise i @Ryan Maguire. Odruchowo stanął najbliżej kobiety, być może mogła poczuć od niego zapach jego charakterystycznej wody kolońskiej. - W związku z niedawnymi wydarzeniami, postanowiłem przybyć na Wyspy w celu zbadania pyłu na własną rękę. Moja teoria na temat jego genezy to potężne zaklęcie, może nawet klątwa, która została aktywowana z powodu nieopatrznego użycia jakiegoś artefaktu. W tych przedmiotach - odwrócił się, by wskazać ręką na stół. - Ukryto podstawowe czary. Państwa zadaniem jest to, aby przy pomocy odpowiedniej magii ustalić, co to za zaklęcie. Słowem - zidentyfikować je i rozbroić. Jeśli specialis revelio sprawia jakąkolwiek trudność, to służę pomocą. W przeciwnym wypadku usuwam się w cień i życzę przedniej zabawy.
”Etap II”:
Losujesz literkę. Określa ona przedmiot, na jaki masz za zadanie rzucić czar. Rzuć trzema k6. Odpowiadają one kolejno za twoje skupienie, jakość inkantacji oraz płynność ruchu dłonią. Zsmuj liczbę oczek, uwzględniając poniższe modyfikatory, i opisz, jak ci poszło!
modyfikatory: * wszystkie wynikające z testu skupienia * jeśli zaklęcia są twoją najlepszą statystyką możesz dodać +2 do sumy oczek. * jeśli posiadasz cechę eventową gibki jak lunaballa dodajesz +1 do sumy oczek * jeśli posiadasz cechę eventową bez czepka urodzony odejmujesz -1 od sumy oczek * jeśli posiadasz cechę eventową dwie lewe ręce (zaklęcia) w przedziale 10-13 twój dorzut to parzysta
3-9 Ay, carramba. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że zanim byłeś w stanie rzucić zaklęcie na przedmiot, ukryta w nim magia sama się odpaliła. W zależności od tego, co wylosowałeś opisz, jaki efekt ma zaklęcie, które działa albo na ciebie albo na przedmiot, który miałeś za zadanie zbadać. 10-13 Rzucasz zaklęcie i przez chwilę nie jesteś pewien, czy w ogóle coś się stało. Dorzuć k6 - jeśli wylosowałeś liczbę nieparzystą, rozpoznajesz ostatecznie zaklęcie, które miałeś za zadanie zidentyfikować. W przypadku parzystej kostki jesteś przekonany, że to coś innego. Niby niewielka różnica, skoro finite załatwi większość problemów. Niby… bo w prawdziwym życiu taki błąd mógłby cię wiele kosztować. 14-18 Urodziłeś się zaklęciarzem czy to twój szczęśliwy dzień? Zaklęcie udaje ci się bez trudu, nie masz wątpliwości co do natury magii i kolejnym zamaszystym ruchem dłoni pozbywasz się magicznego efektu. Nic, tylko pogratulować. Chyba niepotrzebnie w ogóle się tu fatygowałeś - no chyba że przyjemność sprawi ci obserwowanie tych, którzy nie wykazali się takimi umiejętnościami.
”Tabela zaklęć”:
Poniższy kod dotyczy tylko II etapu, jeśli dopiero wchodzisz, nie zapomnij o pierwszym!
Kod:
<zgss>Wylosowany przedmiot:</zgss> [url=LINK]wynik rzutu kości literowej[/url] <zgss>3k6:</zgss> [url=LINK]wyniki (kolejno) kości skupienia + jakości inkantacji + płynności ruchu dłonią[/url] = suma <zgss>Modyfikatory:</zgss>
Widziadła:D nie Scenariusz: - Intuicja:6 Modyfikatory w II etapie: +2 do sumy oczek w etapie II
Nie miała czasu, to było pewne jak amen w pacierzu. Zbliżał się festiwal czekolady, roboty było więcej, niż mogłaby sie spodziewać, a spodziewała się wiele - w końcu festiwal odbywał się co roku i co roku wszyscy byli zarobieni jak durnie. Mimo to, gdzieś pobocznie usłyszała o ciekawych warsztatach w Centrum Affara i osobiście niezwykle lubiąc ten sklepik, wybrała się, zobaczyć co tam słychać. Znajdowała tam różne ciekawe bibeloty, toteż wchodząc miała nadzieję, że może popracują z jakimiś ciekawymi artefaktami? Rozmawiała miesiąc temu z Morisem, który sprowadził do szkoły egipskie magiczne amulety i bardzo ją to zafascynowało. Weszła do środka z uśmiechem, rozmachem i całym chaosem, jaki uosabiała, rzucając dziarskie i wesołe "Dzień dobry!". Jej spojrzenie jednak natychmiast wylądowało na uczestnikach (po nieznajomym prowadzącym prześlizgując się niemal obojętnie) i oczy zaświeciły się jej jak dwie morskie latarnie. Cóż to był za układ. Zagryzła wargi, mocno, by powstrzymać wyrywający się z jej trzewi okrzyk zadowolenia, bo to przecież jak z filmu, jak z książki, taki wspaniały romans, jaki pisał się przed zielarką, kiedy po jednej stronie towarzyszył jej nieziemsko piękny Rosa, a po drugiej najlepszy z kawalerów w tym układzie słonecznym, Pino. - Cześć, cześć. - przywitała się z nimi, zachowując jednak wystarczający dystans, by nie poczuli się przymuszeni do wcielania ich w swój wielokąt. Bardzo starała się nie robić min, przez co na jej twarzy kwitł idiotyczny uśmieszek, będący efektem nieudolnych prób ukrywania samozadowolenia. Nie mogła napisać lepszego scenariusza dla tych warsztatów i o ile przychodząc tu miała drobne wyrzuty sumienia, że marnuje czas, to na widok tejże trójki wszelkie wątpliwości prysnęły jak mydlane mańki. Zerkając w stronę rudowłosej, płonącej głębokim pompejańskim różem, zwróciła się w stronę artefaktów, wystawionych na stoliku. Przyglądała się im to z daleka, to z bliska, przekrzywiając głowę. Nie była żadnym aurorem, ale miała jakieś nie najlepsze przeczucia związane z tą wystawką. Spojrzała z wesołym uśmiechem na prowadzącego. - Ładna kolekcja!
Zawsze było mu niezwykle miło spędzić choćby chwilę w towarzystwie De Guise. Przez ostatnich kilka miesięcy wspięła się dość wysoko w hierarchii jego znajomości, pozwalając mu odkryć jak wiele wspólnych cech i poglądów mieli, jak podobne spojrzenie na świat. Obejrzał się przez ramię na kolejną wchodzącą osobę i nieznajomemu @Ryan Maguire posłał taki sam, bajeczny uśmiech, jak wszystkim zawsze. Tym piękniejszy, że okazał się on znajomym Irvette, a co jak co, jeśli chodziło o znajomości tej dziewczyny, nie miał żadnych wątpliwości, że jeśli reagowała na kogoś równie entuzjastycznie, musiał on być szczególnym człowiekiem. - Kłaniam się, Atlas Rosa. - wpatrzył się Ryanowi prosto w oczy, z wielkim zainteresowaniem śledząc linie jego twarzy i zakręcone pukle wokół czoła - Maguire. - jego uśmiech poszerzył się nieco. Rzeczywiście, wyglądał jak nieco starsza wersja Tomasza, z wesołym ognikiem w oku, jaki widywał u Ruby. Jego wzrok jednak przykuł trudny do przeoczenia pąs na policzkach Irvette, o intensywności tak głębokiej, że trudno było mu go zignorować. Widywał delikatne rumieńce zawstydzenia, pojawiające się na jej twarzy, kiedy spoufalał się za bardzo, komplementując jej talenty czy sposób myślenia, teraz jednak zdawało mu się, że nie zdążył jeszcze niczym jej skrępować, a efekt był nader intensywny. Zmarszczył brwi, gotów zatroszczyć się pytaniem, czy wszystko w porządku, dziewczyna jednak skupiła się na przedmiotach, więc i Rosa wrócił do nich i ich prowadzącego spotkanie mężczyzny swoim spojrzeniem. - Liczę na to. - odpowiedział bezczelnie na ten jego wesoły żart, wpatrując mu się intensywnie w oczy, bon nie był chłopcem, z którym można było lecieć w kulki. Wysłuchał jego opowieści, z niesłabnącą, niepodzielną uwagą wbitą w sam środek jego twarzy niczym gwóźdź, uśmieszkiem błąkającym się po ustach. Przeniósł wzrok na przedmiot, który przypadł mu w udziale, niemal całkowicie przegapiając pojawienie się nauczycielki gotowania, której to dopiero potem posłał uprzejmy uśmiech w przywitaniu. Trafiło mu się "cokolwiekwbutelce", z niewielkim jachcikiem kołyszącym się wewnątrz. Pochylił więc swoje dwa metry nad blatem, by poprzyglądać się butelce. Widział migotliwy pył, który osiadł na niej, jak i na wszystkim innym, drobny brokat, towarzyszący im wszędzie od czasu pojawienia się tego magicznego smogu. Wyjął różdżkę, którą stuknął w butelkę, wymawiając: - Specialis revelio. - którym bez większego trudu zdemaskował ukrywające się w przedmiocie zaklęcie aquamenti. Kolejnym, prostym finite zdjął czar z przedmiotu, by nie zagrażało nikomu, a w szczególności, oczywiście, jego płaszczowi z czesanej wełny. Spojrzał na poczynania towarzyszącej mu dziewczyny z zainteresowaniem i ciekawością, jaki przedmiot przypadnie jej w udziale.
Ryan Maguire
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Rumieniec na twarzy Irwety nawet nieszczególnie go zdziwił, w końcu kto by nie spąsowiał w towarzystwie takiego przystojnego dżentelmena jak @Atlas M. O. Rosa? Sam Ryan był o krok od speszenia się, kiedy zobaczył ten czarujący uśmiech mężczyzny, a przecież ten był zupełnie poza kręgiem romanowych zainteresowań. -Dosłownie wczoraj wieczorem wróciłem - wyjaśnił @Irvette de Guise - Pogadamy potem? - zapytał jeszcze krótko, bo trochę czuł, że ich ostatnia rozmowa mogła wymagać pewnego uzupełnienia (skończyła się przecież tak nagle jak urwany czar) albo przynajmniej wybadania, czy wszystko między nimi gra. Nie potrzebował wiele czasu, by dodać dwa do dwóch i szybko wydedukować, dlaczego nazwisko Atlasa brzmi znajomo i dlaczego ten uśmiechnął się, słysząc Maguire. - Ach... Profesor Rosa? Jaki ten świat mały! - rozpromienił się lekko i skomentował to bardzo oryginalnym tekstem, gdy rozpoznał w rozmówcy nauczyciela opieki nad magicznymi stworzeniami, o którym raz na jakiś czas wspominała Ruby czy Tomasz. Wtedy dołączyła do nich - to już było absolutne zaskoczenie - @Gwen Honeycott. Uradowany tym widokiem Ryan zaraz przysunął się do niej, również chcąc dać nieco przestrzeni Irwecie i Atlasowi, którzy ewidentnie przyszli tu razem. - Wiem że się stęskniłaś, ale mogłaś mnie odwiedzić w domu, po co zaraz tak stalkować... - zaczepił ją zanim zabrał się do pracy nad zaklętym artefaktem wedle instrukcji pana prowadzącego spotkanie. - Specialis revelio - machnął różdżką w stronę pliku kartek papieru, które nagle rozdarły się na kawałeczki, zupełnie jakby ktoś potraktował je Diffindo. Poszło mu to bardzo zgrabnie, tak jakby robił to codziennie; kolejnym zaklęciem zniwelował magiczny efekt i wyglądało na to, że jego robota tu była skończona. Rzeczywiście, całkiem łatwe i nawet przyjemne. - A co ty się tak cieszysz? - łypnął jeszcze podejrzliwie na Gwen, która oczywiście zawsze tryskała humorem, ale tym razem jej uśmieszek był bardziej... chochliczy niż zwykle.
Nie umiała za bardzo nazwać tego niezadowolenia, które się w niej pojawiło, kiedy się @Ryan Maguire tak uśmiechał do Atlasa, bo to nie była jej znajoma emocja, więc ją, cóż, olała. Starała się skupić na oglądaniu koca termicznego, który przypadł jej w przydziale, ale skupienie miała okropnie niskie, zbyt pochłonięta podglądaniem palety kolorów, malującej się na twarzy Francuzki. Kiedy się Pino do niej zwrócił, niemal odeszła od niego o krok, chcąc, by jednak pozostał przy Irwecie, bo jej się to tak cudownie składało w head canonie, ale z drugiej strony, jak Ryan Maguire sam do ciebie przychodzi, to debilem będziesz, jak będziesz od niego uciekać. - Busted! - zaśmiała się, że niby przyłapana na stalkowaniu i posłała mu wesołe oczko- Ciesze? - spróbowała zrobić bardziej poważną minę, co w tym przypadku było jedynie jeszcze większym dowodem zbrodni, bo kto jak kto, ale Ryan dokładnie wiedział, jaka jest jej skala zwykłego, codziennego zacieszu i jeśli próbowała go maskować to tym bardziej okazywała się czegoś winną- Eee... to ten wróżkowy pył. - skłamała, robiąc niewinne oczy i uciekła spojrzeniem szybciutko do koca, na którym znów spróbowała się skupić. Gdy wyciągała do niego dłoń, czuła wyraźnie bijący od niego chłód, coś, co nie powinno być cechą tego przedmiotu, a co wzbudzało jej wątpliwości. - Specialis revelio! - okazało się, że był obłożony zaklęciem chłodzącym, szybko więc odwróciła to działanie na takie, jakie koc termiczny powinien mieć, czyli utrzymywanie temperatury, a nie ochładzanie. Zerknęła w stronę Irvetki i szturchnęła Rajanka, który również już uporał się ze swoim zadaniem: - Nie przyszliście tu razem? - zainteresowała się.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Atlas jako pierwszy z tego grona zamilkł, ale @Ryan Maguire nie miał takiego zamiaru, zadając jej pytanie, na które poniekąd czekała, od kiedy tylko zniknął z ich wspólnego namiotu. -Bardzo chętnie. - Lekko zawstydzona, choć uśmiechnięta, odpowiedziała mu, by zaraz po tym zauważyć stojącą nieopodal @Gwen Honeycott i jeszcze bardziej się zaczerwienić. Już Irv dobrze wiedziała, co czarownicy chodzi po głowie. Rudowłosa miała szczerą ochotę zapaść się pod ziemię, albo wybiec z tego pomieszczenia, zostawiając ten cyrk jak najdalej za sobą. Była jednak de Guise i nie mogła zniżyć się do ucieczki. Obudziły się za to jej odruchy, świadczące o dyskomforcie. Machinalnie wyprostowała się i zaczęła poprawiać włosy oraz materiał swoich ubrań, choć były tak nienagannie perfekcyjne jak zawsze. Jakby tego było mało, gdy tylko prowadzący stanął obok niej, poczuła zapach, który była pewna, że już gdzieś czuła. Jej twarz, choć wciąż czerwona, bacznie spojrzała na mężczyznę, a oczy dziewczyny na chwilę pociemniały. Coś było tu nie tak. Twarz mogła zmylić, ale zapach? Dobrze pamiętała zapachy, była Francuską, do jasnej cholery. Czy to możliwe....? Możliwe, czy nie, musiała wrócić do zadania, jakie przed nią postawiono. Chwyciła przedmiot, którym okazał się być jakiś statek w butelce. Nie potrafiła się niestety skupić na zaklęciu, które miała zidentyfikować i zneutralizować. Wciąż czuła na sobie spojrzenie Gwen, a co gorsza usłyszała, że ta rozmawia z Ryanem. Miała złe przeczucie co do tej pogawędki i chętnie by ją podsłuchała, ale w pomieszczeniu znajdowało się jeszcze dwóch mężczyzn, którzy byli dla niej w tej chwili koszmarem i zagadką. Nic więc dziwnego, że już po chwili została oblana strumieniem wody ze swojego przedmiotu. Plus był w tej sytuacji jeden, przynajmniej nieco ją to ocuciło.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.