Patrząc z zewnątrz wydaje się, to zwyczajny, średniej wielkości sklep. Okazuje się jednak, że w środku został magiczne powiększony. Jest długi, z kilkoma piętrami. Podzielony został na wiele działów, zależnie od rodzaju sprzedawanych produktów, a największym z nich są instrumenty i wszystko, co związane z muzyką. Każde z urządzeń można wypróbować na miejscu, dlatego przeważnie panuje tutaj dosyć duży bałagan, kiedy wszystko gra chodzi i w inny sposób zwraca na siebie uwagę. Testowane przedmioty możesz zostawić gdziekolwiek, ponieważ po jakimś czasie magia przyciągnie je na odpowiednie miejsce.
1, 6 - chyba przypadłeś sprzedawcy do gustu, bo bez problemu podaje ci to, czego chcesz 2, 3 - sprzedawca twierdzi, że obecnie nie mają tego przedmiotu na stanie, ale możesz spróbować za tydzień 4, 5 - sprzedawca dziwnie na ciebie patrzy i twierdzi, że nigdy czegoś takiego nie oferowali
Uwaga! Przedmiotów trudno dostępnych nie można kupować listownie!
Niestety, stało się. Niewyczerpane zapasy złomu po prostu się skończyły, a co to oznaczało? Nie, nie miał zamiaru iść do złomowisko, nawet o tym nie pomyślał. W jego umyśle pojawiła się zachcianka, której nie mógł zignorować, postanowił iść do sklepu. Większość idzie tam, kiedy chce mieć coś gotowego, działającego, ale on zwyczajnie chciał wziąć cokolwiek, aby potem rozebrać na części. Strata pieniędzy? Nie dla niego, wybrał się więc do centrum Affara. Rozejrzał się, jednak na pierwszy rzut oka nic go nie zainteresowało, co ciekawsze rzeczy już miał, ale wtedy przypomniało mu się, że istnieje pewne urządzenie, którego nie miał jeszcze nigdy w swoich łapkach. Od razu podszedł do sprzedawcy i zapytał o fałszoskop, ten spojrzał na niego jak na kosmitę twierdząc, że ich nie mają, jasne. Machnął na to ręką postanawiając za wszelką cenę go dostać, nie tu to gdzie indziej.
Atria po zaproszeniu przez Mikkela przez chwilę chodziła w te i z powrotem po dormitoriu zastanawiając się, czy powinna się tam pojawić. W końcu byli zaręczeni, jednak z drugiej strony wcale go nie znała. I znów tłum ludzi, który miał się tam zejść kompletnie nie był w jej stylu. Postanowiła więc, że wejdzie szybko i zostanie tylko na chwilę. Wiedziała, że wśród konwenansów towarzyskich jest też jeden taki, co mówi o tym, że należy przynieść jakiś prezent dla właściciela, w ramach uczczenia jego nowego mieszkania. Nie rozumiała po co, ani dlaczego, jednak w końcu stwierdziła, że woreczek z wsiąkiewki jest na tyle neutralny, a jednocześnie przydatny, że wystarczy. Poprosiła o przedmiot, zapłaciła za niego, a już chwilę później była przed mieszkaniem Carlssona.
/Przed feriami Zjawiła się tutaj, by obejrzeć różnego rodzaju instrumenty. Lubiła na nie patrzeć, a jeszcze bardziej dotykać. Przejeżdżać palcami po strunach, móc powąchać zapach drewna. Ojej, cała była w skowronkach i to już na samym wejściu. Biegała od jednej strony do drugiej, zwiedzając każde pięterko z osobna. Z uśmieszkiem, jednak dostrzegła, że wystawione przedmioty przypominają jej te, co ma. Myśląc, że nic tutaj nie kupi, srogo się przeliczyła. Bowiem obok jednego ze stoisk od rozmawiających dwóch osób, usłyszała o pewnym bączku. Przyrząd podobno, wykrywa osoby z nieczystymi intencjami, zachowując się przy tym jak zwyczajna zabawka dla dzieci. Czy to oznacza, iż będzie na nią gwizdał? Zgrabnym ruchem przeniosła się w okolice kasy, gdzie zaczepiła sprzedawcę. - Przepraszam, macie może fałszoskop? - zapytała niepewnie, lecz ku jej uciesze ten pokiwał głową. Następnie poszedł na zaplecze i podał jej, to czego tak naprawdę chciała. Wręczyła młodzikowi obiecane pięćdziesiąt galeonów i wyszła, chowając przedmiot do torebki. Nikomu go nie odda, to było pewne.... Kostka: 1 (na bączek) [z/t]
Theo zawsze lubił chodzić na zakupy. Czy to magiczne, czy mugolskie, oglądanie najprzeróżniejszych sprzętów sprawiało mu sporo przyjemności. Tym razem jednak nie chodziło tylko o rozglądanie się i testowanie obiektów. Tym razem miał całkiem jasnym cel, jakim było znalezienie prezentu urodzinowego. Evermore miał masę pomysłów, ale ten jeden wydawał mu się najlepszy. Podręczny gramofon był prezentem idealnym i Krukon sam chętnie wszedłby w posiadanie takiego przedmiotu. W Hogwarcie żadne mugolskie odtwarzacze muzyki się nie sprawdzały, a jak wiadomo - magia to nie wszystko. Theo poprosił sprzedawcę o pomoc w znalezieniu granatowego modelu. Szybko doszedł do wniosku, że nie ma co się zastanawiać. Zapłacił i wyszedł, zastanawiając się jeszcze, jak przyzdobić prezent...
/zt
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Chciałabym zamówić u państwa Zwierciadełko. Do listu została dołączona odpowiednia kwota galeonów. Proszę o przysłanie przedmiotu na podany na kopercie adres jako prezent urodzinowy dla Bridget Hudson.
Chciałabym zamówić w Państwa tłumaczki. Dołączam do listu odpowiednią kwotę galeonów, powinna pokryć cenę przedmiotu oraz wysyłki. Adres na odwrocie koperty.
Z poważaniem, Lorraine Needles
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Panna Vin-Eurico już od dawna miała w głowie plan zakupu Podręcznego Gramofonu. Wkurzał fakt, że żaden z przyjaciół nie wpadł na pomysł coby zamiast słodyczy czy jakiejś badziewnej książki złożyć się w kupę i wykosztować na coś lepszego. Może brzmiała egoistycznie, ale ona zdecydowanie wolała coś porządnego i przede wszystkim praktycznego - a nie kolejna biżuteria czy perfumy. I tak potem w tym wszystkim nie chodziła, bo prawie zawsze nic dziewczynie się nie podobało. Najwyraźniej tak musiało już być, że albo dostajesz skarpetki albo jakąś lipę. No, ale nadszedł dzień zakupu, nie było odwrotu, pojawiła się w sklepie już rano, za bardzo podekscytowana myślą o tym, że właśnie dzisiaj nabędzie skrzyneczkę. Sklep nie był skomplikowanie urządzony, dlatego też nie spędziła zbyt długiego czasu na poszukiwaniu pierdółki. Zadowolona, z nowym nabytkiem w łapkach, podeszła do kasy, uśmiechnęła się pięknie do sprzedawcy i chociaż serce ją bolało (110 G, ale zdzierstwo) to grzecznie zapłaciła i wyszła ze sklepy z nowym Podręcznym gramofonem.
/zt
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Szukała w wielu sklepach ale nigdzie nie mogła znaleźć aparatu fotograficznego. Zdjęciami interesowała się od małego, a skoro na świecie pojawił się Asmodeus to warto było uwiecznić jego dzieciństwo na fotografiach. Chciała pokazać mu w przyszłości jakim do słodkim maluszkiem był. Pragnęła aby miał szczęśliwą pamiątkę, nie tak jak ona. Na każdym zdjęciu z rodziną Grigori wychodziła jak upiór. Zero uśmiechu, zero błysku w oczach, zero... Brakowało tego czegoś. Czegoś, co pokazało by jaka to ona jest szczęśliwa ale czy można było zdobyć coś takiego, gdy wcale szczęśliwym się nie było? Teraz sytuacja wyglądała inaczej. Weszła do sklepu rozglądając się za tą jedną rzeczą. I znalazła ją praktycznie od razu po wejściu. Stał na półce wraz z innymi aparatami. W jej oczach pojawiły się iskierki bo już widziała w swoim umyśle jak robi zdjęcia swojej siostrze i synkowi. Zanim jednak wyszła kupiła jeszcze jedną rzecz - magiczne zwierciadełko. Tak naprawdę nie miała w zamiarze kupowania go ale co tam, raz się żyje. Nie zwlekając i nie chcąc tracić ani chwili poprosiła sprzedawcę o urządzenie, zapłaciła i wyszła ze sklepu kierując się prosto do domu.
Pamiętał. Nie przeszedłby obojętnie obok faktu urodzin - zwłaszcza, osoby tak (znów ostatnio) istotnie odznaczającej się w jego życiu. Przed oczami przelatywały mężczyźnie urywki wspomnień - jak k i e d y ś czynił podobnie, jak pojawiał się w odpowiedniej chwili, kiedy wszelcy krewniacy poszli już w swoją stronę - kiedy znów, razem z nią miał sposobność zagarnąć ową chwilę dla siebie. Zastanawiał się sporo czasu - rozważał, który z przedmiotów będzie najlepszą opcją; ostatecznie zrezygnował z tych wiążących się z astronomią (z prostej przyczyny, po prostu nie znał się na ciekawszych, dostępnych przyrządach ułatwiających pracę w obserwowaniu nieba). Nic dziwnego, że ostatecznym wyborem stało się zwierciadełko - można stwierdzić - w pełni idealny prezent dla przedstawicielki płci pięknej. Liczył, że będzie zadowolona. (Wiedział.)
Idąc na ostatnie zajęcia, miałem swój stary, klekoczący teleskop w torbie i niestety poślizgnąłem się na mokrych schodach, nie tylko obijając sobie tyłek, ale także kompletnie dewastując mój astronomiczny sprzęt. Mam na myśli oczywiście wcześniej wspomniany teleskop. Stwierdziłem, że nie było sensu go naprawiać, znacznie lepiej będzie, jeśli kupię sobie nowy, toteż tego samego wieczora naskrobałem na pergaminie list, który dałem w kopercie Spooky następnego dnia z samego rana, by jeszcze możliwie szybko otrzymać zamówione przeze mnie przedmioty. Nie zawiodłem się, tego samego dnia trzymałem w dłoniach nowy, błyszczący teleskop i najnowsze wykresy gwiazd.
Szanowni Państwo,
Chciałbym zamówić u państwa nowy teleskop oraz wykresy gwiazd. Do listu dołączam odpowiednią liczbę pieniędzy na pokrycie kosztów zakupu i wysyłki paczki. Proszę odesłać zakupy tą samą sową, trafi sama.
Z poważaniem, Calum Dear
/zt
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Chciałabym zamówić u Państwa teleskop, lunaskop oraz wykres gwiazd. W kopercie umieściłam odpowiednią sumę galeonów, a adres wysyłki jest zamieszony na odwrocie.
Bianca żyła na ostatnią chwilę, dosłownie, żyła na ostatnią chwilę tak że zamiast pomyśleć o prezencie dla brata wcześniej, robiła to kilka godzin przed, nie mając nawet pewności, że uda jej się znaleźć to co chciała. Weszła do centrum z nadzieją, że jednak wszystko będzie. Podeszła do odpowiedniego stanowiska i odetchnęła z ulgą, kiedy dostrzegła czujnik tajności. Szybko wzięła jeden nie będąc nawet pewna co on do końca robił, ale wiedziała, że to raczej ta rzecz, która go zainteresuje. Podeszła do kasy i szybko zapłaciła. Po drodze jeszcze załatwiła jedną rzecz i dosłownie pobiegła do domu się przebrać. Była pewna, że się spóźni, niech to szlag, czy ona chociaż raz nie mogła zacząć myśleć wcześniej?
Aparat, zabrany jeszcze z rodzinnego domu, służył Tylerowi przez wiele lat. Chłopak robił jednak z urządzenia pożytek i zrezygnował z tego, by postawić go w szafie z oszklonymi drzwiczkami, żeby robił za wystawę. Urządzenie, starsze od niego samego było zdecydowanym zacofaniem technologicznym, ale za to, jakie ten aparat robił zdjęcia! Woods uwielbia zdjęcia analogowe, a na rynku producentów nie obchodziły takie efekty, ba uważali je nawet za przestarzałe. Ślizgon widział w tym wszystkim urok, a zwykłe Reparo, przez magiczne zakłócenia, jeszcze bardziej zniszczyło sprzęt. Zmuszony do zakupu, wybrał się do Centrum Affara, wiedząc, że znajdzie poszukiwany przedmiot. Nie szukał tam długo, a przed kupnem wypróbował aparat. Być może nie dawał mu tego, co stary sprzęt, ale czymś przecież musiał robić zdjęcia na wakacjach. Zapłacił, wyszedł z budynku i pospiesznie zmierzył w stronę domu.
Aurora Therrathiel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
Wnętrze Centrum Affara było dla mnie odrobinę frapujące - nie lubiłam aż tak wielkich przestrzeni, gubiłam się między licznymi regałami, ale mimo to zakup nowego fałszoskopu przed wyprawą był konieczny - bez tak podstawowego sprzętu ciężko było sobie poradzić. Na szczęście bardzo sympatyczny sprzedawca odpowiedział na moje pytanie dotyczące stanu magazynowego twierdząco i nawet pomógł mi odnaleźć odpowiedni model fałszoskopu. Kupiłam jeszcze wykres gwiazd. Grzecznie podziękowawszy uiściłam odpowiednią kwotę i opuściłam sklep. Zakupy szły mi dziś zdecydowanie łatwiej niz się spodziewałam.
Kostka: 1
/zt
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
chciałbym poprosić o przesłanie pewnego przedmiotu - chodzi konkretnie o tłumaczki w czarnym kolorze. Adres zapisuję poniżej, zaś odliczoną kwotę pozostawiam w kopercie. Z góry dziękuję,
Carson czekała na ten dzień od tak dawna, że z ekscytacji prawie płakała, gdy przekraczała próg Centrum Affara. Otoczona wieloma drogimi, magicznymi sprzętami miała wrażenie, że dostanie oczopląsu. Nie wiedziała, gdzie miała patrzeć i na co zwrócić uwagę najpierw - prędko przypomniała sobie jednak, że zjawiła się tu w konkretnym celu, mianowicie by zakupić swój pierwszy, poważny aparat fotograficzny, dzięki któremu będzie w stanie robić znacznie lepsze zdjęcia i rozwijać swój warsztat fotografii. Wypłata, która przyszła wraz z końcem września, była tym ostatnim przypływem gotówki, którego było jej trzeba do uzyskania odpowiedniej sumy. Wyliczone galeony ciążyły jej w kieszeni, zamknięte w nieco rozpadającej się sakiewce. Wybrała odpowiedni model i z wypiekami na twarzy zapłaciła przy kasie całe 200 galeonów. Aż jej się gorąco robiło na myśl o tym, że tyle lat odkładała tak wielką sumę i w końcu osiągnęła cel. Rozstanie z pieniędzmi było bolesne, następnym razem taką kwotę będzie miała okazję zobaczyć po upływie wielu lat. Ciężar aparatu w dłoniach skutecznie odganiał jej smutki. Wyszła ze sklepu niezwykle zadowolona, gotowa po raz pierwszy przetestować możliwości sprzętu, nawet tu i teraz na ulicach Londynu.
Całe szczęście, że sieć Fiuu nadal funkcjonowała. Wydawała się co prawda trochę przestarzałym środkiem lokomocji, ale gdy przychodziło co do czego, rzucenie garści proszku i powiedzenie głośno "Na Pokątną" mogło uratować życie. Fire zorientowała się, że musi na chwilkę opuścić Islandię po to, żeby znaleźć się w jednym z kominków na ulicy wypełnionej sklepami. Odnalazła szybko Centrum Affara i od razu zaczęła przeszukiwać półki w poszukiwaniu jednego przedmiotu. W końcu odnalazła ów magiczną trzepaczkę, sprawdziła czy to dobry model i czy na pewno działa, a potem zapłaciła. Ponownie powróciła do domku w Islandii, żeby dokończyć pakowanie prezentu.
Dawno nie odwiedzał Centrum Affara, więc postanowił poszperać w znajdujących się tam magicznych urządzeniach i uzupełnić swoje zapasy. Wszedł do niewielkiego sklepu, powiększonego za pomocą zaklęcia, mając wrażenie, że asortyment jest tu jeszcze szerszy niż podczas jego ostatniej wizyty. Od razu ominął dział sprzętów do gotowania oraz przedmiotów w jakikolwiek powiązanych ze sztuką, które chwilowo pozostawały poza zakresem jego zainteresowania. W oczy rzuciły mu się nagle tłumaczki. Ciekawa rzecz, niezwykle użyteczna, ale czy to akurat tego dzisiaj potrzebował? Chyba nie… znacznie więcej uwagi przykuł do czujnika tajności, ale z kolei jego cena była wystarczająco odstraszająca. Westchnął ciężko, bo choć nie mógł narzekać na swoje zarobki, tak ostatnimi czasy dopadły go także i spore wydatki. Jeśli chciał zrealizować planowaną inwestycję, nie mógł być aż tak rozrzutny. A jednak jako rasowy przemytnik i rzeczoznawca artefaktów doceniał także wartość magicznych przedmiotów, toteż przeszedł kilka kolejnych sklepowych alejek i udał się do właściciela tego przybytku. - Potrzebny mi fałszoskop. – Rzucił konspiracyjnym tonem do mężczyzny, nie zważając wcale na etykietę i rezygnując z uprzejmego powitania. Widział jak facet za ladą krząta się, głęboko się nad czymś zastanawiając. No tak, tego rodzaju przedmiotów nie można było znaleźć w normalnej ofercie. Leonel spojrzał na niego wyczekująco, mając nadzieję, że uda mu się zdobyć to, czego pragnął. Poprzedniego sprzedawcę znał, ale od kiedy ten przeniósł się do Norwegii, pojawili się nowi, o których nie wiedział praktycznie nic. Nie miał pojęcia jak ich podejść, czy może ktoś im przekazał informację o tym, że Flemingowi można przekazać również te nieco mniej dostępne produkty przez wzgląd na to, że był dyskretny. Jak się okazało, miał sporo szczęścia. Sprzedawca wskazał mu bowiem zaraz gestem dłoni, by poszedł za nim na zaplecze, a tam pokazał mu nowiutki fałszoskop. - To będzie 50 galeonów. – Oznajmił mu nieznajomy, stawiając pudełko ze sprzętem tuż przed nosem Leo. Były Ślizgon wręczył pracownikowi Centrum Affara sakiewkę z odliczoną kwotą i zebrał swoje zakupy, wychodząc na zewnątrz. To zabawne, że nikt go nawet o nic nie pytał. Czyżby sława zaczęła go powoli wyprzedzać? Nie, to raczej nie to. Najwyraźniej wyglądał po prostu na czarodzieja godnego zaufania. No nic, nie miał czasu na głębsze przemyślenia, toteż powrócił do swojego mieszkania, żeby przygotować się do nadchodzącej podróży.
Jak to dobrze mieć zaufanego już sprzedawcę w Centrum Affara, czyż nie? Leonel znów potrzebował przedmiotu, którego legalnie nigdzie zdobyć się nie dało. Miał więc nadzieję, że trafi na tego samego mężczyznę, u którego kupował fałszoskop. Kiedy dojrzał z oddali jego sylwetkę, nie miał już żadnych wątpliwości co do tego, że wyjdzie ze sklepu usatysfakcjonowany. Podszedł spokojnie do lady, wskazując mężczyźnie gestem dłoni, że lepiej będzie, jeśli udadzą się na zaplecze. - Znów potrzebny jakiś fałszoskop? – Wyglądało na to, że nie musiał się ze swoich planów nikomu tłumaczyć. W przypadku takich zakupów sprzedawcy na szczęście nie zadawali żadnych zbędnych pytań. Fleming odczekał jednak moment, rozglądając się po zapleczu, jakby myślał, że znajdzie tam jakiś inny asortyment, który przyciągnie jego uwagę. Nie było to oczywiście możliwe, bo wszystkie sprzęty, których sprzedawać nie było wolno, z pewnością pochowane były po jakichś pudłach czy szufladach. - Nie, tym razem potrzeba mi czegoś innego. – Westchnął ciężko, bo o ile nie miał żadnych wątpliwości co do osoby, z którą rozmawiał, tak nie mógł mieć pewności co do zaopatrzenia Centrum Affara. – Czujnik tajności. Słyszał pan coś? – Dodał po chwili namysłu, mając nadzieję, że trafił w dobre miejsce. Był to przedmiot potężny, ale nie czarnomagiczny, dlatego na próżno było wędrować uliczkami Śmiertelnego Nokturnu. Wśród tych parszywców nie wzbudziłby pewnie takiego zainteresowania. - Mamy na stanie. Jeden. Ale trochę to będzie kosztowało… sto siedemdziesiąt galeonów. – Odparł mężczyzna, wyciągając z którejś z szuflad niewielkie zawiniątko. Namówił przy tym Fleminga do tego, żeby spróbował go oszukać. Leonel sam chciał sprawdzić czy jego zakup jest sprawny, więc wymyślił na poczekaniu jakąś wierutną bzdurę, po której czujnik zaczął cichutko buczeć. - Sprawny, biorę. – Mruknął spokojnym tonem, podając mężczyźnie woreczek, do którego włożył odliczoną kwotę. Wraz ze swoją zdobyczą opuścił zaraz po tym Centrum Affara, wcześniej przyglądając się jeszcze beretom chroniącym przed prostymi zaklęciami typu Drętwota.
Chciałabym złożyć zamówienie na jeden egzemplarz Czujnika Tajności. Dołączam do listu kopię mojego dowodu osobistego, ponieważ z przyczyn zdrowotnych nie jestem w stanie pojawić się w sklepie osobiście. Adres zapisany jest na odwrocie koperty. Dziękuję.