Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Kawiarnia "Pod hibiskusem"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość


Effie Fontaine
Effie Fontaine

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół wila
Galeony : 4381
  Liczba postów : 2482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t24-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t253-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7168-effie-fontaine#204310
http://czarodzieje.forumpolish.com/forum
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Administrator




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyCzw Mar 31 2016, 15:47;

First topic message reminder :


Kawiarnia "pod hibiskusem"

Kiedy właściciele tego miejsca, rozważali, co mogą uczynić, by przemienić ten opuszczony budynek, na magiczną i urokliwą kawiarnię, postanowili poszukać podpowiedzi u znajomego zielarza. W taki sposób, pięćdziesiąt lat temu zasadzone zostały tu pierwsze nasiona Hibiskusa Ognistego. Dziś ta roślina oplata całą powierzchnię między żywopłotem, a murami, tworząc wyjątkowy, zielony dach. Spełnia on nie tylko kwestie estetyczne! Roślina ta, cały rok emanuje ciepłem, dzięki czemu, kawy można napić się tutaj nawet w środku zimy, wciąż siedząc w ogródku. Jakkolwiek niskie temperatury by nie przepełniały Wielką Brytanię, tu, pod Ognistym Hibiskusem i tak będzie ciepło.

Jeśli nie wiesz, na który z powyższych się zdecydować - rzuć kostką z literą, by to los zadecydował za Ciebie! Opisy tych czarodziejskich napojów znajdziesz w naszym spisie.


gorące napoje:
a) Bazyliszkowe Macchiato
b) Chochlikowe cappuccino
c) Cytrynowy Raj
d) Dyptamowy smakosz
e) Imbirowa mątwa
f) Malinowy Chruśniak
g) Sen Memortka
h) Smocze espresso
i) Syrenie Latte
j) Wiśniowy Gryf


alkohole:
a) Boddingtons Pub Ale  
b) Dymiące Piwo Simisona  
c) Grzany miód Bungbarrela
d) Jagodowy jabol  
e) Kłębolot
f) Łzy Morgany le Fay
g) Malinowy Znikacz
h) Miętowy Memortek
i) Różowy Druzgotek
j) Smocza Krew
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1263
  Liczba postów : 575
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyNie Wrz 10 2023, 13:27;

Benjamin siedział w znajomej kawiarni, wspominając swoje ostatnie spotkanie tutaj. Nie był zupełnie skupiony, ale za to zupełnie trzeźwy - no cóż, rano może uraczył się piwkiem, ale od trzech kwadransów, które spędził w tym miejscu wypił już dwie kawy.
Denerwował się. Co prawda praca nad jego skrytym projektem nie szła zbyt dobrze, ale udało mu się ostatnio dowieźć kolejną książkę. Tym razem miał być to pierwszy tom z nowej serii, z nowym bohaterem i w nowym mieście. Nie Londyn, jak zwykle, a jego rodzima Dolina Godryka. O ironio, wydawnictwu bardzo się to spodobało.
Na tyle, że postanowiono przydzielić mu ilustratora.
Auster nie znał wcześniej… “Christophera Walsha”. Ale prace, które mu przełożono bardzo się mu spodobały. Dlatego bez wahania zgodził się na spotkanie, zresztą miał podpisany taki pakt z diabłem, że nie miał co się nie zgadzać. Czekał więc cierpliwie, kończąc drugą z kaw, stukając wiecznym piórem w nieodłączny notes. Przed chwilą jeszcze pisał, jak to miał w zwyczaju, ale teraz już po prostu siedział zamyślony nad kartkami, na których jeszcze sechł atrament. Kończył powoli historię i opis charakteru bohaterki, która chciał wprowadzić jako Watson w drugim tomie. Nazywała się Carla i wydawało jej się, że była nimfą czy inną rusałką. I nie, wcale nie było to niczym inspirowane.
Niemniej, aż wstał gdy z zamyślenia wyrwał go czyjś głos. Ujrzał przed sobą mężczyznę w okularach, który pasował do opisu wydawnictwa. Posłał mu nieco nieprzytomny uśmiech i odpowiedział.
- Tak. Dzień dobry, panie Walsh. Miło mi w końcu pana poznać - Uznanie w jego głosie niekłamane, bo choć może nie znał jego twórczości od dawna, od niedawna ją już podziwiał. Miał szacunek do ludzi, którzy z kresek potrafią zrobić dzieło sztuki, postrzegając to za większy wyczyn niż sklecenie paru zdań po pijaku.
Siedział przez chwilę w milczeniu, nie do końca wiedząc jak zacząć rozmowę. Na szczęście z opresji uratowała go obsługa lokalu, która podeszła przyjąć zamówienie. Tym razem Auster zdecydował się na cytrynowy raj, bo trzecia kawa to jednak już zbyt wiele. Gdy kelner odszedł od ich stolika, uśmiechnął się do Walsha z sympatią i zapytał w końcu.
- Czy miał pan już okazję przeczytać moją nową powieść? Rozumiem jeśli nie, ale jestem ciekaw co pan właściwie myśli o moim pisaniu. - Był zestresowany. Wątpił w swoje umiejętności, bo nie do końca wiedział, co czytelnicy o nim myślą. Nie był zbyt popularny, unikał spotkań autorskich, coraz rzadziej otwierał listy od fanów. A w Proroku codziennie powtarzano mu, że pisze jak gumochłon. Jak miał się więc nie denerwować?
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6708
  Liczba postów : 2641
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Moderator




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPon Wrz 11 2023, 21:55;

Christopher nie wiedział do końca, jak powinien podchodzić do mężczyzny, nie chcąc zrobić z siebie głupca, jednocześnie domyślając się, że podobne spotkania nigdy nie były najłatwiejsze. Na dokładkę były skomplikowane dla obu stron, z czego w pełni zdawał sobie sprawę, więc obiecywał sobie tego wszystkiego nie komplikować. Nie chciał przypadkiem wyjść na całkowitego gbura, nie chciał również, żeby inni mieli go za absolutnie zamkniętego w sobie samotnika, bo to również nie było prawdą. Przynajmniej od pewnego czasu, od chwili, kiedy faktycznie zaczął się zmieniać, kiedy zaczął dostrzegać, że jego życie wcale nie musi być takie jednowymiarowe, jak mu się wydawało. Pewne ograniczenia, rzecz jasna, nadal w nim istniały, niepewności, z którymi trudno było mu walczyć, ale to nie oznaczało, że zamierzał się im w całości poddawać, że zamierzał pozwalać na to, żeby z jakiegoś powodu go pożerały. Nie był w końcu słabym dzieckiem i doskonale wiedział, jak może sobie poradzić z niektórymi sytuacjami. Dokładnie tak, jak teraz kiedy zajął miejsce naprzeciwko Benjamina, wymieniając się z nim uprzejmościami, mając świadomość, że zostanie zapewne za chwilę poddany uważnym oględzinom. Jeszcze parę lat temu zapewne postanowiłby uciec, zejść ze sceny, nie poddawać się temu wszystkiemu, uznałby, że nie jest to warte jego czasu, czy sił, ale teraz było zupełnie inaczej. Po prostu rozsiadł się wygodnie, zachowując pewną siebie postawę, kiedy prosił kelnera o podanie miętowej herbaty, dziękując z uśmiechem za cokolwiek innego.
- Nie, nie miałem jeszcze okazji przeczytać całości, wydawnictwo dopiero co przesłało do mnie materiały, więc dopiero zacząłem zapoznawać się z tym, co pan napisał. Ciekaw jestem tego, co wydarzy się dalej i mam nadzieję, że wkrótce będę miał dostatecznie wiele czasu, żeby się tym zająć – powiedział, dodając, że wrzesień był zazwyczaj jednym z najtrudniejszych miesięcy w Hogwarcie, co mocno go ograniczało, ale poprosił o nieco cierpliwości. – Pozwoli pan, że powiem, co dokładnie myślę o pańskiej twórczości, kiedy zapoznam się z nią całą. Teraz wolałbym dowiedzieć się, czego by pan oczekiwał. Z tego co wiem, wydawnictwo potrzebowałoby właściwej strony tytułowej i do ośmiu ilustracji wewnątrz – powiedział, poprawiając okulary, spoglądając na drugiego mężczyznę bardzo uważnie, wyraźnie w tej chwili skupiając się w pełni na nim.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1263
  Liczba postów : 575
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptySro Wrz 13 2023, 16:54;

Auster poprawił się na krześle widząc, jak Christopher wygodnie się na swoim umaszcza. Do tej pory siedział przygarbiony nad swoimi notatkami, nie sprawiając wcale wrażenia bycia pewnym siebie. Momentalnie pozazdrościł mężczyźnie tego, jaki bił od niego spokój. On denerwował się jak cholera.
Wysłuchał odpowiedzi, czując w sobie jednocześnie ulgę i zawód. To pierwsze ze względu na to, że nie skrytykował na wstępie pomysłów, które narodziły się w jego głowie. Z kolei to drugie wwierciło się w jego umęczoną duszę, ponieważ liczył po cichu na słowo otuchy. Jak widać pan Walsh był zajętym człowiekiem, nie mógł więc mieć do niego o nic pretensji. Nastawił ucha, słysząc o Hogwarcie, to miejsce interesowało go żywo nie tylko ze względu na smarka, ale i Laenę. Ciekawy był, czy dalej mieszka i uczy w zamku. Cholera jasna, jak on za nią tęsknił. Nie widział jej od Venetii, ale tak naprawdę nie miał odwagi wyjąć nawet pióra i pergaminu, aby naskrobać jakiś list. Jak na pisarza i redaktora było to całkiem żałosne.
- W porządku, nigdzie się nam nie spieszy. Z tego co mi wiadomo i tak chwilowo są jakieś problemy z dostawą papieru. Jeśli mam być szczery nie do końca wiem nawet, jakiego nakładu się spodziewać - odpowiedział Ben, ukazując być może zbyt wiele ze swojej niewiedzy. Uśmiechnął się smutno do rozmówcy, jakby kwitując tym samym to jaki to miał smutny los artysty, po czym upił z pozornym opanowaniem łyka ciepłej herbaty. Tak naprawdę wspomnienie starej szkoły zaburzyło jego kruchy spokój. Nie mógł przestać myśleć o urodziwej jasnowdzice, ergo - nie potrafił się należycie skupić. Nie spuszczał wzroku z twarzy Christophera, próbując z całych sil sklecić jakąś sensowną odpowiedź.
Jakie są moje oczekiwania? Na Merlina, nie wiem, oddaj rysunki na czas? Nie zostaw mnie na lodzie? Albo po prostu nie daj ciała, Walsh.
- Co do strony tytułowej zdaję się całkowicie na pana intuicję. Nie śmiałbym niczego narzucać, ale mogę od siebie powiedzieć, że lubię symbolikę i rzeczy nieoczywiste. Może coś, co nawiązuje subtelnie do miejsca zbrodni? Różdżka, tytułowy bohater i ofiara oczywiście odpadają. To byłoby zbyt proste - szył, szył, niesamowicie szył - słowem improwizował jak aktor. Jego oczekiwania były takie, żeby krótko mówiąc ilustrator nie spierdolił. - Co do reszty to… czytelnik chętnie dowiedziałby się, jak wygląda jednak Carter. Główny bohater. Mogę doprecyzować jego opis i przesłać zarys historii jego życia. To znaczy to, czego nie powiem od razu, no wie pan, w pierwszym tomie. Oprócz tego myślałem o jednym czy dwóch ilustracjach Doliny Godryka, na pewno przedstawieniu klifu w tamtej okolicy. - Tak, tego samego, gdzie prawie odebrałem sobie życie. - Poza tym proszę o wybranie według woli kilku scen do zobrazowania. Zależy mi na tym, aby były bardzo dynamiczne. Zero stateczności, mam nadzieję że rysunki będą w stanie oddać rytm książki. Trudno mi to ubrać w słowa, ale staram się pisać tak, aby poszczególne rozdziały, zdania, słowa miały swój takt. Czasami oczywiście stawiam na retardację tempa, może w sumie wtedy przydałaby się ta odrobina dynamizmu w postaci ilustracji? W każdym razie. - Zaczerpnął powietrza, bo czuł że nieco się zapędził. - Najważniejsza jest dla mnie ilustracja miejsca zbrodni. Jeśli to oczywiście nie jest za dużo. Podoba mi się pana styl twórczości, jest taki realistyczny. Ale proszę się nie martwić, oszczędzam czytelnikom makabrycznych scen. Zero krwi. Ta zbrodnia miała bardziej charakter…  No cóż, zdradzić mogę tyle, że w zamyśle był to swoisty rytuał. Ale więcej nie powiem, bo nie chcę odbierać przyjemności z lektury.
Zamilkł, a dopiero potem usłyszał, co powiedział. Na Merlina, brzmiał jak jakiś psychopata.
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6708
  Liczba postów : 2641
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Moderator




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyCzw Wrz 14 2023, 20:28;


Christopher musiał ciężko pracować nad tym, by ostatecznie faktycznie zachowywać spokój w najtrudniejszych sytuacjach, musiał nauczyć się, że nie ma sensu uciekać i być aż tak skrajnie nieśmiałym. Miniony rok pokazał mu jednak, że jest w stanie zapanować nad dzieciakami, że te są skłonne do tego, by z nim rozmawiać, by go słuchać. Nauczył się, że nie ma sensu chować się po kątach i udawać, że nie ma się talentu, nauczył się, że po prostu musi być sobą i był sobą, tak zwyczajnie, że nie musiał w tej chwili niczego udawać. Owszem, był nieco zdenerwowany i gdyby Benjamin znał go lepiej, zapewne zdałby sobie z tego sprawę, z tej pozornej nonszalancji, jaką w tej chwili okazywał mężczyzna. Wiele osób twierdziło, że nie mógł być introwertykiem, że nie mógł mieć cienia jakiegoś lęku społecznego, bo zbyt łatwo radził sobie z ludźmi, ale dokładnie tak było.
- Wrócę do czytania w piątek po zajęciach, więc sądzę, że z początkiem przyszłego tygodnia będę mógł pokazać panu pierwsze szkice. Na razie również nie usłyszałem niczego konkretnego od wydawnictwa – powiedział prosto, uśmiechając się łagodnie, nie będąc w stanie powiedzieć, jaki właściwie siedzący przed nim mężczyzna był. Nie musiał oczywiście go poznawać, ale wysłuchanie go, poznanie jego wizji, jego sposobu patrzenia na świat, również było ważne. Musiał oddać dobrze to, jak widział to, o czym pisał, a do tego potrzebował zrozumieć jego podejście do życia. Do sztuki, jeśli mógł tak powiedzieć. Na razie jednak uśmiechnął się lekko, zdając sobie sprawę z tego, że najpewniej wywołał właśnie w tej chwili jakąś galopadę myśli i nieco niesprecyzowane przedstawianie własnych pomysłów. Podobnie było dawno temu z Wendy, kiedy nie potrafili się tak naprawdę zgrać i strzelali nieco kulami w płot.
- Osobiście bardzo lubię symbolikę. Skoro widział pan moje prace, zapewne zauważył pan również, że lubię rysować miejsca, więc przedstawienie klifu nie powinno być dla mnie trudne. Przyznaję, że najlepiej wychodzi mi rysowanie roślin, ale nie powinno to dziwić, skoro zawodowo zajmuję się zielarstwem. Ale dobrze, może na razie w takim razie opowie mi pan o swoim bohaterze? Po prostu to, jak pan go widzi, jak pan go czuje – zaproponował, a kiedy postawiono przed nim herbatę, podziękował, po czym sięgnął po własny szkicownik, zupełnie, jakby zamierzał rysować w miarę, jak Benjamin będzie mówił. I, prawdę mówiąc, nie było w tym nic niezwykłego, bo coś podobnego pozwalało mu lepiej zobaczyć to, czego potrzebował, lepiej zobaczyć szczegóły, jakie mogły mu umknąć, gdy i Austerowi umknie coś w opisie.


______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1263
  Liczba postów : 575
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyNie Wrz 17 2023, 13:45;

Uśmiechnął się nieśmiało, słysząc jego szczerą (jak mniemał) obietnicę. Nie znał go w ogóle, nie dostrzegał więc i nie podejrzewał, że ta sytuacja jest dla niego w jakimkolwiek stopniu niekomfortowa. Bardzo szanował jednak jego prawdomówność i podejście, bo z mimiki i zachowania mężczyzny wnioskował, że jest otwarty na propozycje Bena. Że nie siedzi tu za karę, a nawet szczerze interesuje się tym, co ma do powiedzenia oraz tym, co napisał.
Ulżyło mu również,  gdy dowiedział się, że nie tylko jego książkodawcy traktują po macoszemu. Jego powieści dopiero od niedawna trafiły na półki księgarni, wcześniej nie cieszyły się aż wielką popularnością. O ile popularnością można nazwać to, że mało kto go jeszcze kojarzył, ale udało mu się nie być w koszykach w spożywczych sklepach przy kasie.
Gdy powiedział o klifie, Ben na chwileńkę się rozmarzył. Pomyślał głównie o niej, a potem dopiero o tym, przed czym go powstrzymała i mina nieco mu zrzedła. Był bardzo ciekaw, w jaki sposób pan Walsh przedstawi to miejsce, w którym w tak krótkim czasie wydarzyło się tak wiele. Przez myśl przemknęło mu, że w życiu nie domyśli się, że to właśnie tam… Ach, po co do tego wracać. Teraz było już trochę lepiej - wcale aż tak dużo nie pił, sesje u doktor Fairley pomagały ogarnąć splątane myśli, przez ostatni tydzień odstawił nawet krwawe ziele. Wszystko powoli zmierzało ku lepszemu - nie sposób więc w sumie wyjaśnić czemu sam sobie to robił, wracając do myślami akurat do tego miejsca. Więcej! Uwiecznił je w książce podpisanej jego nazwiskiem.
- Zielarstwo? To bardzo ciekawe - przyznał uprzejmie, choć wcale tak nie myślał. Owszem, umiał rozpoznać rumianek od blekotu, ale jego wiedza ograniczała się raczej do absolutnych podstaw. Niemniej uważał, jak zapewne wielu, rośliny za cud natury. A już szczególnie kwiaty, które morderca wplótł w włosy ofiary w jego powieści. Były to oczywiście, co było bardzo subtelne i zupełnie przypadkowe bzy. - Będę o tym pamiętał przy pisaniu następnej powieści.
Wyparował, a potem zrobiło mu się nieco głupio. Kto wie, jak ta współpraca się ułoży i czy jest sens nastawiać się na więcej?
Opowiedzieć o swoim bohaterze? Bez problemu. Akurat wymyśleni ludzie i stworzone światy to coś, o czym Ben potrafi mówić godzinami.
- Connor Carter urodził i wychował się w RPA. Jego matka była tamtejsza, a ojciec był brytyjskim ambasadorem. Po śmierci rodzicielki wyjechali do Anglii, gdzie podjął naukę a jakże, w Hogwarcie. Miał zostać aurorem, ale plany mu się posypały gdy złapano go z kreską na ostatnim roku studiów. Z kompletnie zniszczoną reputacją zdecydował się na założenie swojej własnej agencji, bo przez całe życie chciał tropić tych złych. Sam nie do końca widzi, że nie jest wcale taki krystaliczny. Skłonny do niepotrzebnej przemocy, głównie słownej, pozbawiony współczucia, wyrachowany. Ale za to bardzo metodyczny i uparty.
Ben zaczerpnął powietrza, upił łyka herbaty i kontynuował.
-  Pracuje solo, bo jego dawna partnerka została zamordowana. Ma z czterdzieści lat i wygląda tak - Ben sięgnął po swoją torbę, z której wyjął maszynopis książki. Szybko odnalazł odpowiednią stronę i podał ją Christopherowi, stukając palcem w odpowiedni akapit. - Jego konflikt polega na tym, że nie potrafi wykaraskać się z żałoby, bo nie znalazł do tej pory osoby odpowiedzialnej za zabicie Abigail. Jego sympatii i współpracowniczki. Aha, no i nie potrafi sobie wybaczyć tego, że nie powiedział jej o swoich uczuciach. Na Merlina, trochę dużo mówię. Czy to wszystko jest w ogóle dla pana zrozumiałe?
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6708
  Liczba postów : 2641
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Moderator




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptySro Wrz 20 2023, 21:34;

Christopher nie był człowiekiem, który ukrywałby pewne sprawy, bo nie uważał tego za konieczne, chociaż nie zwykł mówić o sobie, przynajmniej nie wszystkim. To, co działo się z jego życiem, jaki był, stanowiło swoistą tajemnicę, do której nie dopuszczał dosłownie wszystkich. Z tego powodu potrafił zaskakiwać, a spora część osób nie wierzyła w to, że był Gryfonem, że potrafił robić rzeczy, których później pewnie mógłby żałować. To jednak mu odpowiadało, pozwalając na to, by pozostawał obserwatorem, który zdawał się nie oceniać, chociaż niewątpliwie wyrabiał sobie różne opinie na dane tematy. Nic zatem dziwnego, że teraz również przyglądał się Benjaminowi, starając się zrozumieć, jakim był człowiekiem, mając świadomość, że pisarze byli różni, mieli różne oczekiwania, ale często przenosili na bohaterów własne doświadczenia albo osób, które znali. Czerpali z własnej wiedzy, bo dzięki temu było im po prostu łatwiej pisać i tak naprawdę nie było w tym niczego dziwnego.
- Wiem, że zielarstwo większości osób w ogóle nie interesuje – odparł, śmiejąc się cicho, a później upił łyk herbaty, przesuwając opuszkami palców po kubku, kiedy tylko go odstawił, by wbić w rozmówcę spojrzenie intensywnie niebieskich, bardzo jasnych oczu. – A to błąd, jeśli mogę tak powiedzieć. Nie musi mi pan wierzyć, ale znam rośliny, które są w stanie zabić bez śladu – wyjaśnił, pokazując, że również mógł się przydać przy pracy nad kolejną powieścią, gdyby tylko Benjamin zechciał sięgnąć po coś podobnego. Trucizny, zaklęcia, to wszystko było w standardowym użytku powieściopisarzy, ale wielu z nich zapominało o tym, że same rośliny również były groźne i czasami wystarczyło jedynie nieopatrznie przesunąć trucizną w okolicy ust, by już nigdy nie ujrzeć światła dnia.
Nie ciągnął jednak tego tematu, uśmiechając się zachęcająco, gdy mężczyzna zaczął swoją opowieść o głównym bohaterze, tworząc powoli w głowie Christophera jakiś zarys, do którego chciał się uciec. Coś, co żyło swoim życiem, co się tam układało, w miarę, jak poznawał bohatera, jak poznawał jego opis. Ale wygląd był jedną sprawą, drugą sprawą było to, jaki ten mężczyzna miał tak naprawdę być i na tym w tej chwili skupił się zielarz.
- To akurat wiele pomaga. Przede wszystkim pokazuje mi pańską wizję i to, jak pan podchodzi do tego bohatera, a to bardzo ważne. Ciekawi mnie jednak, czy ma jakieś, nazwijmy to, cechy szczególne? Coś, na co trzeba zwrócić uwagę, czy może jednak ma być typem, który znika w tłumie? – zapytał jeszcze, wyraźnie obracając w głowie to, o czym myślał do tej pory, składając wszystko z kolejnych elementów, jakby dopasowywał do siebie kawałki rzeźb albo zdjęć.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1263
  Liczba postów : 575
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Wrz 22 2023, 11:01;

Błąd? Auster popełnił ich w życiu zbyt wiele, by frywolnie pozwalać sobie na kolejne.
- W takim razie proszę wpisać mnie na listę swoich korepetycji. Bardzo chętnie dowiem się czegoś nowego. Jeśli oczywiście by pan chciał. Inspiracji nigdy nie za dużo. - Uśmiechnął się uprzejmie, splatając ręce na stoliku. Wierzył mu, Ben miał szacunek i zaufanie do autorytetów. Oczywiście inspiracji szukał jedynie literackiej, szczerze licząc na to, że właśnie tak odebrał jego słowa pan Walsh. Który, nawiasem mówiąc, już mu się podobał. Opanowany, elokwentny, dociekliwy. Kto wie, może z czasem ta czysto biznesowa relacja urośnie do rangi przyjaźni. Przyjaciół nigdy nie za dużo, a Auster swoich mógł policzyć na palcach jednej ręki.
Słysząc jego pytanie, zmarszczył brwi. W sumie to się nad tym nie zastanawiał. Z trudem przychodziło mu pisanie całego zaplecza, historię postaci napisać było mu łatwo. Książkę też, ale rozpisać zbrodnię krok po kroku, wpleść smaczki, zaskoczyć jakimś szczegółem ukrytym na samym początku historii. To już było trudne, bo nie potrafił planować. Pisał co mu grało w duszy, toteż jeśli Carter miał jakieś cechy szczególne to dowie się dopiero wtedy, gdy będzie mu to w danej scenie potrzebne. Ale książka była przecież już gotowa, przynajmniej pierwsza, prawda?
Sięgnął pamięcią to słów zapisanych na kartach powieści. Z zamyśleniem pogładził podbródek, jego miękkie niestrudzone fizyczną pracą opuszki palców zetknęły się z chropowatością trzydniowego zarostu.
- Chodzi panu o cechy fizyczne czy zadry psychiczne? Bo jeśli chodzi o to pierwsze, na pewno ma na przedramieniu blizny po cięciu. - Nawet nie drgnął, ale gdyby nie był taki wyuczony w emocjach z pewnością machinalnie dotknąłby swoje własne. - A jeśli chodzi o te drugie, choć jak mniemam nie o to pan pytał, to proszę dowiedzieć się samemu. - Uśmiechnął się zachęcająco, upił łyk herbaty. - No i jeszcze jego spojrzenie. Jest niezwykle harde i nieustępliwe. Bardzo rzadko się uśmiecha, prawie wcale. Z pewnością wyróżnia się z tłumu. Nie da się przejść obok niego obojętnie, może dlatego tak trudno jest mu kogokolwiek śledzić.
Miał ochotę na papierosa, ręka nieznacznie mu drgnęła, ale się powstrzymał. Dopiero uczył się rozpoznawać i nazywać impulsy, które pchały go do nałogów. Czyżby znowu się stresował? Pozornie nie miał wszak ku temu powodów. Christopher wydawał się sympatyczny, to bardziej Ben wsłuchiwał się w głos swojego wewnętrznego krytyka. Który szeptał mu na ucho, że Connor Carter to gówno. Podobnie jak jego twórca.
Nie powstrzymał się, westchnął, upił kolejny łyk ciepłego napoju.
- Jak to wszystko brzmi. W porządku? To chyba trochę głupie, detektyw, który nie znika w tłumie. Nie jest to Sherman Holmes. - Pomylił się, oczywiście, że tak, bo mugolską literaturę znał po łebkach. Od kiedy ostatnio olał Eliego nie miał kto mu dawać korków z mugoloznawstwa. Spuścił spojrzenie, okazał po raz pierwszy słabość i to, co naprawdę myśli. Bo na pewno nie po raz ostatni.

______________________

Miałem skrawek sumienia
Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia
Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia
Wartości się jak olej w aucie wymienia


~


Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6708
  Liczba postów : 2641
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Moderator




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptySro Wrz 27 2023, 11:31;

Christopher skinął lekko głową na znak, że jeśli tylko Benjamin miałby ochotę na takie korepetycje, to on nie miał nic przeciwko temu. Lubił mówić o roślinach i często mówił o nich zdecydowanie zbyt wiele, zapominając o tym, że nie wszyscy fascynowali się nimi tak bardzo, jak on. Był jednak przekonany, że zbrodnie popełniane z ich udziałem, miały w sobie coś, od czego nie dało się odwrócić, uciec i na co można byłoby machnąć ręką. Kryło się w nich coś, czego nie dało się w żaden sposób nazwać, kryło się w nich coś, co smakowało zupełnie inaczej, niż zaklęcia, czy noże. Każdy kryminał potrafił być ciekawy, jeśli prowadziło się go właściwie, ale Chris był daleki od tego, żeby uważać każdą powieść za dzieło sztuki. Mówiąc inaczej i najłatwiej, był mocno krytycznym człowiekiem i zdecydowanie nie pozwalał sobie na to, by z góry uznawać wszystkie kryminały, czy inne powieści, innych gatunków za wybitne.
- Z chęcią się o nich przekonam. Na razie jednak chodziło mi faktycznie o charakterystyczne cechy fizyczne, które należałoby ująć w w ilustracji - przyznał, kiwając do samego siebie głową, wsłuchując się w to wszystko, nim ostatecznie upił łyk herbaty i przez chwilę sprawiał wrażenie kota, który zatrzymał się w locie, zupełnie, jakby zechciał na chwilę zamrzeć. To musiało być nieco zabawne do obserwowania, kiedy po ledwie mgnieniu oka, powrócił do życia i zaczął rysować, zmieniając coś, poprawiając, bawiąc się kolejnymi kreskami, wierząc w to, że dzięki nim osiągnie sukces, że osiągnie to, czego oczekiwał.
- Sherlock - poprawił go automatycznie, a później uśmiechnął się lekko. - Dlaczego? Może mieć inne ważne dla detektywa cechy, to nie zawsze musi być ktoś, kto potrafi przekradać się w ciemności, ktoś, kto potrafi chodzić za ludźmi, jak kot. Dobrze, kiedy każdy bohater jest indywidualny i nie da się go powtórzyć, nie da się powiedzieć, że ten czy tamten był taki sam - stwierdził, nie przestając rysować, znajdując w tym prawdziwą przyjemność, jednocześnie nie czując faktycznie skrępowania tym, że to robił. W końcu.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1263
  Liczba postów : 575
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyCzw Wrz 28 2023, 19:13;

Kiwnął głową ze zrozumieniem, w gruncie rzeczy ciesząc się, że Christopher podchodzi do sprawy tak poważnie. On sam postrzegał się za kogoś, kto mimo deklaracji do swoich obowiązków, czy tych pisarskich czy tych redaktorskich, podchodzi frywolnie. Obserwował go z uwagą, zdziwił się, gdy ten zamarł. Nieznacznie drgnął, gdy Walsh wybudził się z tego letargu - oho, jak widać od razu chciał się zabrać do pracy.
Skrzywił się, słysząc, jak tamten go poprawia. No tak, Auster jak na aspirującego pisarza grozy zaskakująco mało poświęcał uwagi klasykom gatunków, które popełniał. Całe szczęście, że rysownik się uśmiechnął, bo Ben już chciał uznać, że wykazując się niewiedzą, jest w jego oczach po prostu skreślony.
- W sumie to ma pan rację. Proszę mnie źle nie zrozumieć, całą sprawę mam dokładnie przemyślaną. Po prostu… czasami nachodzą mnie wątpliwości co do słuszności podejmowanych decyzji. Im więcej listów od czytelników, tym bardziej są znaczące. Ale jedno mogę stwierdzić z pewnością. Takiego ziółka jak Carter pan jeszcze nie poznał - uśmiechnął się do swojej herbaty, bo tak naprawdę Connor był luźno inspirowany jego własną osobą. Bo kto odcinał się usilnie od swoich emocji, znajdując ich ujście dopiero w barowych bójkach? Kto wciągał kreski już na studiach? I kto wreszcie miał na przedramieniu blizny, które zrobił sobie sam?
Benjamin Auster.
Tyle że on nie był taki lotny i inteligentny, jakby chciał. Okraszył Cartera swoimi najgorszymi wadami i dodał mu cechy, które chciałby mieć. Nie było to zbyt mądre, ale przynajmniej szczere. Obserwował z zaciekawieniem pana Walsha, który uparcie z kresek czynił cuda. Był bardzo ciekawy efektów jego pracy.

______________________

Miałem skrawek sumienia
Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia
Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia
Wartości się jak olej w aucie wymienia


~


Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6708
  Liczba postów : 2641
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Moderator




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Wrz 29 2023, 10:21;

Christopher nie był sędzią, właściwie do czegoś podobnego było mu niesamowicie daleko i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie zamierzał również skreślać z góry siedzącego przed nim pisarza, uznając, że każdy miał swoją szansę, a co więcej, każdy musiał od czegoś zacząć i jakoś się rozwijać. Nie chciał również wyciągnąć z niego dosłownie wszystkiego, ale wiedział już, czego ten oczekiwał i co chciał zrobić, co było, jego zdaniem, najważniejsze. Posiadając tę wiedzę, mógł odpowiednio ułożyć własne plany i założenia, skupiając się na razie na szkicu głównego bohatera. Chodziło mu o to, by Benjamin powiedział mu, czy ten był właściwy, czy wręcz przeciwnie, czy był całkowicie chybiony i nie taki, jak być powinien, by miał z czym pracować w następnych dniach.
- Każdego z nas czasami nachodzą wątpliwości co do tego, czy to, co robimy, jest właściwe. I nie ma w tym tak naprawdę niczego złego - powiedział, spoglądając na swój szkic, a potem pokiwał do siebie głową i podał mężczyźnie notes, by mógł spojrzeć na rysunek, który dla niego przygotował. - I z chęcią dowiem się, czy tak wygląda pański bohater, a jeśli tak, to wrócę do domu i oddam się lekturze, żeby w następnych dniach zacząć przygotowywać szkice tego, co uznam za najbardziej dynamiczne i znaczące dla historii - powiedział, dopijając swoją herbatę i uśmiechając się łagodnie do Benjamina, wiedząc, że nie było tutaj już zbyt wiele do dodania i właściwie zrobili wszystko, co zrobić mogli. To był dopiero początek i tego po prostu musieli się trzymać, wierząc w to, że ich współpraca przebiegnie pomyślnie.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1263
  Liczba postów : 575
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Wrz 29 2023, 14:34;

Obserwował go z uwagą, w cichości ducha podziwiając jego umiejętności. Był niedyskretny, zapuszczając żurawia na powstający szkic. Uśmiechnął się z zadowoleniem, gdy w końcu rysownik pokazał mu efekt wytężonej pracy. Na co dzień wygadany Auster nie miał w sobie słów, aby oddać to, jak bardzo spodobał mu się rysunek.
- Panie Walsh… to jest przepiękne - odpowiedział z wyraźnym zadowoleniem. - Lepiej bym sobie tego nie wyobraził - dodał, chociaż w gruncie rzeczy postać Connora Cartera powstała przecież w jego głowie. Upił ostatniego łyka herbaty, przeczuwając w kościach, że ta rozmowa się dzisiaj powoli kończy.
Choć ich owocna współpraca przecież dopiero miała się zacząć, prawda?
- Oczywiście, czekam cierpliwie. Proszę kontaktować się ze mną poprzez listy, ewentualnie mam też wizzingera, ale wolałbym nie. Nienawidzę tego całego wizzboka, kompletnie go nie rozumiem. - Zaśmiał się melodyjnie, widząc uśmiech na jego twarzy. W swojej miłości do papieru był wręcz rozbrajająco szczery.
Wstał, a następnie podał mu rękę. Jego uścisk był mocny i wyważony, wzbudzał zaufanie i szacunek. Auster pięknie podziękował za spotkanie, rozmowę i poświęcony mu czas, a następnie zebrał swoje graty i wyszedł z kawiarni.
Wrócił do domu, odłożył pliki kartek na biurko, zdjął buty i zapalił papierosa. Przez chwilę rozkoszował się nim w ciszy, a potem westchnął i położył się na łóżko. Ostatnią rzeczą jaką przemknęła mu przez głowę zanim zasnął były ostre rysy Cartera nakreślone sprawną ręką Walsha. Uśmiechnął się i oddał bezradnie w objęcia Morfeusza.


______________________

Miałem skrawek sumienia
Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia
Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia
Wartości się jak olej w aucie wymienia


~


Powrót do góry Go down


Lysander E. A. Powell
Lysander E. A. Powell

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 192
Galeony : 150
  Liczba postów : 40
https://www.czarodzieje.org/t22599-lysander-e-a-powell#752433
https://www.czarodzieje.org/t22613-poczta-lysandra#754669
https://www.czarodzieje.org/t22604-lysander-e-a-powell#752936
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptySro Paź 25 2023, 20:57;

Był to raczej chłodny, październikowy poranek. Bezchmurne niebo kusiło jeszcze niemal białym od brzasku słońcem. Wystarczył jednak zaledwie jeden krok na zewnątrz, nawet krótkie wściubianie nosa zza ogrzewanego zamurowania, by szybko przekonać się, że chociaż nie padało, dzień ten zdecydowanie nosił angielskie znamiona. Gdyby mężczyzna dopiero teraz zaczynał swoją pracę, zapewne stwierdziłby, że powietrze, mimo godziny dziesiątej, nosiło jeszcze znamiona pierwszych przymrozków.
Ale młodzieniec nie musiał się tego domyślać, ta zagadka, w przeciwieństwie do znajdującej się w aktach na jego stoliku, została rozwiązana wraz z jego wyjściem z mieszkania, gdy to jeszcze przed wschodem popędził na miejsce zbrodni. Zwykły, czarny golf i beżowy, zdecydowanie zbyt wrześniowy na tę pogodę płaszcz nie były jego najbardziej optymalnym wyborem, jednak pilne wezwanie do pracy rządziło się swoimi prawami, które, jako przykładny auror, egzekwował mimo uczucia zziębnięcia. Szybka transmutacja na nic się mu wtedy nie zdała. Nawet wyczarowanie dodatkowego podszycia o tak wczesnej porze nie miało szans z Londyńską pogodą, w przeciwieństwie do niego - już gotową na nadejście zimy.
Zziębnięcie to towarzyszyło mu aż do teraz, gdy zmarzniętymi palcami obejmował filiżankę gorącej kawy, starając się je jakoś ogrzać. Nie potrzebował jej do pobudki, tę zapewnił mu poranny wyjec, świadczący o tym, że, tak jak nie miał czasu na przebranie, tak samo zabrakłoby mu go na zrobienie porządnego przelewu z ziaren od babci. Imbirową mątwę zamówił więc właśnie tylko dla tej prostej przyjemności, chyba jedynej rzeczy tego dnia, którą mógł nazwać mianem dokładnie takiej - nieskomplikowanej.
Pochylając się nad dokumentami, które tak skrupulatnie przygotowywał na bieżąco w trakcie pierwszego śledztwa, nie był pewien, czego nie rozumiał bardziej. Tego, po co ktoś w ogóle przestępstwo to popełnił, czy dlaczego miał w sobie tyle determinacji, by zrobić to przy tak obraźliwej temperaturze. Tę jednak kąśliwą uwagę, wraz z myślą, o ile łatwiejsza byłaby jego praca, gdyby czarodzieje popełniali wykroczenia tylko powyżej dziesięciu stopni na plusie, zachował dla siebie, ot na poprawę humoru. Niemal uśmiechnął się sam do siebie, ale wyraz ten szybko zatrzymał się na kolejnym zdaniu notatek, przy którym zmarszczył brwi, na nowo pogrążając się we wczesnoporannych scenach i dowodach.
Można by pomyśleć, że otoczenie budzącej się do życia Doliny i spieszących po kawę urzędników nie było najlepszym tłem do pracy w skupieniu. Jednak to właśnie ten uliczny rytm spóźnialskich i niewyspanych rozmywał się w kojącej woni imbiru i cieple bijącym od starej cegły. Chociaż siedział na zewnątrz, prosty, zdecydowanie wiekowy budynek emanował komfortem. Nie był pewien, czy ściany faktycznie przekazywały ciepło, czy był to tylko skutek pierwszych łyków kawy i aromatu świeżo pieczonego drugiego śniadania gdzieś wewnątrz, które sprawiały takie wrażenie. Nie potrzebował się jednak nad tym zastanawiać, by w zamyśleniu machnąć różdżką, niedbale, a jednak naturalnie, jakby ta stworzona była do leżenia w jego dłoni, i przywrócić swój płaszcz do jego pierwotnej, lżejszej formy. Poczuł się na tyle dobrze pod osłoną pergoli i powoli czerwieniącego się bluszczy, że rozpiął kilka guzików, odsłaniając golf. A kolejny łyk kawy sprawił nawet, że poprawił jego kołnierzyk, znów z małą uwagą, w przeciągłym zamyśleniu, gdy z całej jego spokojnej postawy jedynie wzrok gonił po kolejnych faktach, szukając między wierszami motywu dzisiejszego przestępstwa.

Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyCzw Paź 26 2023, 15:58;

Poranne spacery stały się w ostatnich tygodniach jego tradycją. Desperacko próbował jak najlepiej wykorzystać ostatnie dni, kiedy o poranku nie było równie ciemno co w środku nocy, dlatego zrywał się z łóżka znacznie wcześniej, niż było to konieczne, pospiesznie zjadał serwowane przez Faworka śniadanie – nie było innej opcji, jeśli nie chciał, żeby skrzat się obraził – i z aparatem w ręku wychodził prosto w październikowy chłód. Nie przeszkadzały mu malejące z każdym dniem temperatury, wręcz przeciwnie, z ulgą żegnał gorące dni, w czasie których zwyczajnie się męczył. Odnajdywał w tym więc jedynie dodatkową zaletę.
Tak naprawdę nie miał większego celu w chodzeniu i pstrykaniu fotek, nie miał w żaden sposób na tym zarobić, po prostu sprawiało mu to przyjemność. Kilka najładniejszych zamierzał wysłać porozrzucanym po świecie siostrom, kilka zachować sobie na pamiątkę, a niektórych nie zamierzał nawet wywoływać. Tak naprawdę nie liczył się efekt jego pracy, a sam fakt jego wykonywania. Szukanie intrygujących kadrów pomagało mu zebrać myśli, ale i lepiej przyjrzeć się otoczeniu, znaleźć w nim coś pięknego, wartego uwagi. Każdy dzień był znacznie przyjemniejszy, kiedy na samym jego początku udawało mu się znaleźć takie miejsca.
Tym razem, zamiast skierować się w stronę lasów czy starego młyna, od razu skręcił w centrum miasteczka, mając nadzieję, że jesień pomalowała je już swoimi kolorami. Dolina Godryka nie była tętniącą życiem metropolią ani miejscem tak wyjątkowym, że rocznie nawiedzało je tysiące turystów, ale lubił tutejszą małomiasteczkową architekturę. Osobiście uważał, że mieścina najpiękniej prezentowała się właśnie w październiku, upstrzona wszystkimi możliwymi barwami, z liśćmi szeleszczącymi pod butami. W niezbyt grubej, granatowej sztruksowej kurtce, której elegancji dodawał szary golf dopasowany do spodni w tym samym kolorze, spacerował uliczkami, które znał jak własną kieszeń, aż w końcu znalazł się w pobliżu kawiarni Pod Hibiskusem, która dzięki pięknie zaprojektowanemu i doskonale utrzymanemu ogródkowi stanowiła stały punkt jego wędrówek o każdej porze roku. Już widząc ją z daleka, zatrzymał się na chwilę z pewnej odległości i uniósł zawieszony na szyi aparat na wysokość oczu, przyglądając się światu tak, jak lubił najbardziej – przez soczewkę obiektywu. Chciał zrobić tylko zdjęcie z daleka i nie zatrzymywać się na dłużej, świadom, że lekcje zaczyna dziś przed południem…
…coś jednak go zatrzymało.
Wyglądał tak niewymuszenie nastrojowo, kiedy sącząc poranną kawę, w otoczeniu farbowanego jesienią hibiskusa czytał coś tak, jakby było popołudnie. Przyglądał mu się tak przez moment, czując się trochę tak, jakby jego ruch mógł zburzyć ten obrazek, jakby miał przed sobą płochą zwierzynę, która zaalarmowana byle szelestem zaprzepaści jego szanse na idealne ujęcie. Uśmiechnął się sam do siebie, kiedy zdał sobie sprawę, jak niemądra była to myśl i zwalczył w sobie chęć zrobienia fotki bez pytania i bez ostrzeżenia, choć takie były przecież najlepsze. Zdarzało mu się to nie raz – ale nie czuł się dziś w nastroju na tłumaczenie komuś, dlaczego zrobił mu znienacka zdjęcie. Dziś postanowił być cywilizowanym, okrzesanym, dorosłym człowiekiem.
Dzień dobry, ostrzegam, że zabrzmię jak szaleniecdobry początek, Swansea, teraz na pewno nie pomyśli o tobie, jak o szaleńcu. Uśmiechnął się lekko, chcąc sprawić możliwie sympatyczne wrażenie — choć biorąc pod uwagę godzinę i temperaturę, Pan chyba również jest nieco szalony, wybierając do siedzenia akurat ogródek — dodał, nim zdążył ugryźć się w język, starając się nie pokazywać, jak bardzo go to bawiło. W końcu jednak odchrząknął, poważniejąc. — Jestem fotografem i szukam ładnych jesiennych kadrów. I Pan, tak się składa, bardzo się w taki kadr wpisuje. Czy miałby Pan coś przeciwko, gdybym zrobił dosłownie kilka zdjęć? Mogę je Panu nawet oddać, ja po prostu… — zawahał się, szukając właściwego słowa, aż w końcu się poddał, przekazując po prostu to, co miał w głowie — nie lubię, kiedy marnują się idealne ujęcia.
Powrót do góry Go down


Lysander E. A. Powell
Lysander E. A. Powell

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 192
Galeony : 150
  Liczba postów : 40
https://www.czarodzieje.org/t22599-lysander-e-a-powell#752433
https://www.czarodzieje.org/t22613-poczta-lysandra#754669
https://www.czarodzieje.org/t22604-lysander-e-a-powell#752936
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Paź 27 2023, 22:02;

Nowo odnalezione przez niego ciepło roznosiło się po jego ciele smakiem imbirowej kawy. Palce, które zdawały się wreszcie odzyskać właściwe kolory, sprawnie wertowały strony i drobne, doczepione na szybko karteczki, prawdopodobnie zostawione tam jako późniejsze spostrzeżenia po pierwszych oględzinach. Intuicyjne połączenia i skojarzenia były na tyle cenne, by je zapisać, ale przy tym tak krótkie, że nie dostały osobnego arkusza. Wyglądało na to, że coraz to gwarniejszy rytm miasteczka nie przeszkadzał mu w skupieniu się na pracy, podobnie jak zgiełk kelnerów, sprzątających masowo stoliki po pierwszym śniadaniu, by czym prędzej przygotować je na nadejście kolejki do tego drugiego. Aromat świeżych bajgli był chyba jedyną rzeczą, która przykuła na chwilę jego uwagę i tym razem nawet tego nie krył, nie powstrzymując drgnięcia ust w niewymuszonym, drobnym uśmiechu.
Zapach świeżego pieczywa chyba zawsze będzie mu się kojarzyć z rodzinnym domem.
Może to właśnie przez komfort, niesiony bukietem wypiekanych drożdży, sprawił, że nie poczuł na sobie ani obiektywu, ani czyjegoś wzroku. Ktoś mógłby wytknąć mu to jako błąd w sztuce, ale czy naprawdę tym by właśnie ta tak zwana nieuważność była, skoro wykazał ją przy jednoczesnym zawieszeniu się całym sobą w aktach i opisach? Nie jemu było o tym rozstrzygać, choć pewnie faktycznie o to oskarżony, stwierdziłby, że choć na pewno wiele można mu było zarzucić, to brak dokładności nie był jedną z tych rzeczy.
Każde jego działanie było niezwykle skrupulatne. Nawet teraz, gdy usłyszawszy przyjazne, niemalże chłopięce ”dzień dobry”, nie zareagował od razu takim samym gestem. Najpierw zamknął akta, dokładnie, ostrożnie i z niejaką nabożnością, upewniając się, że wszystkie dopiski były ułożone we właściwym miejscu, a żadna z kartek nie została zagięta. Dokumenty ostukał o stół równo dwanaście razy, po trzy z każdego brzegu A4, żeby idealnie wyrównane schować do jeszcze nieoznakowanej teczki - drobne niedociągnięcie wynikające z prostego faktu, że dłonie miał zbyt do tego zziębnięte, gdy tekturę tę dostał do ręki. Dopiero wtedy podniósł spojrzenie na nieznajomego, przyglądając mu się badawczo, a jednak, przy całej jego powolnej manierze przeciągnięcia podania swojej odpowiedzi, zupełnie nienachalnie, w sposób pozbawiony niegrzeczności. Szybko stwierdził, że niebieskie spojrzenie młodego mężczyzny było równie przyjazne, co ton jego wypowiedzi.
- Dzień dobry, w takim razie mogę chyba Pana uspokoić, że nawet jeżeli by tak było, nie byłby Pan pierwszym szaleńcem dzisiejszego dnia. To nawet miłe, że Pan chce wyjaśnić swoje powody - powiedział tonem, który najbliżej można by opisać jako po prostu spokojny. Nie było w nim szorstkości, czy kąśliwej pogardy, mimo treści samej w sobie, a co więcej, w jego głowie brzmiało to nawet jak dobry żart. Ten faktycznie mógłby zasługiwać na takie miano, gdyby tylko w typowy dla siebie sposób nie zapomniał, że nie wszyscy mieli dostęp do tych samych informacji, co on. Na całe szczęście los, czy cokolwiek innego, co nad tą nietypowo zaczętą rozmową czuwało, pozwoliło mu rozwiać możliwe wątpliwości co do jego nastawienia, kiedy to na nazwanie jego samego potencjalnym szaleńcem, jego pozorna obojętność zmieniła się w lekki uśmiech, równie przelotny i zwiewny co spadające liście, ale przy tym tak samo wyrazisty. - Na moją obronę powiem, że gdybym miał wybór, na pewno założyłbym co innego - bo nie mógł się nie zgodzić, że wychodzenie z samego rana w cienkim płaszczyku w taką pogodę nie należało do jego najlepszych pomysłów ostatniego tygodnia.
Słuchając kolejnych jego słów nie krył zdziwienia.
Jeżeli miał być szczery, w pierwszej chwili myślał, że mężczyzna zwyczajnie poprosi go o przesunięcie się z kadru i nie byłoby to dla niczym obraźliwym czy niestosownym. Sam zresztą miał to zaproponować już po pierwszym zdaniu, chcąc zapewnić, że wcale mu to nie przeszkadzało, zanim w ogóle fotograf zacząłby się z tego tłumaczyć. Wyglądał na spiętego i choć się nie znali, wywarł na nim samo pozytywne wrażenie, a w dodatku zdołał rozbawić go po tak chaotycznym dniu, który to całą tą nawałnicą dopiero się zaczynał, chciał więc oszczędzić mu niepotrzebnego stresu. Jednak, stwierdzając, że przerwanie mu w połowie zdania też mogłoby być niezbyt kulturalnym, dał mu kontynuować, gotowy powiedzieć, że to naprawdę nic wielkiego - nawet przestawił teczkę na stoliku tak, by sprawnie móc złapać ją pod pachę przy wstawaniu.
Szybko pożałował, że nie zaproponował zejścia z kadru jako pierwszy.
To nie tak, że robienie zdjęć było dla niego czymś nieprzyjemnym i obraźliwym, całkowicie na poważnie i bez wzgląd na własne preferencje uważał, że to nawet jemu oszczędzi nieprzyjemności współpracowania z nim, jako z modelem. Mężczyzna był bowiem beznadziejnym przypadkiem kogoś camera shy. Ileż to razy babcia chciała uwiecznić jakąś chwilę jego życia “na pamiątkę”. Tylko po to, by pamiątka ta po sesji, przy wieczornym przeglądaniu zdjęć w poszukiwaniu tych nadających się do wywołania, okazała się w najlepszym razie serią parodii uśmiechów, bardziej przypominających obraz z paraliżu sennego, niż faktyczną próbę przybrania właściwej miny. Powiedz ser czy inne “magiczne” sztuczki działały na niego w podobny sposób - mógłby założyć portfolio strasznego clowna już dwadzieścia lat temu.
- Czy miałbym coś przeciwko? Nie - powiedział spokojnie i powoli, zdecydowanie nie chcąc urazić nieznajomego, a jednocześnie przekazać mu, jak poważny błąd zamierzał właśnie popełnić. - Obawiam się tylko, że mogę Panu te zdjęcia zepsuć. Bo widzi Pan, chyba muszę Pana zmartwić, ale nie jestem najbardziej utalentowanym modelem i, proszę wierzyć, jest to najbardziej dyplomatyczne przedstawienie tego, na jakie mnie stać - i nawet lekko prychnął, podsumowując swoje wątpliwości tym samym, wyrazistym cieniem uśmiechu. - Jeżeli nie boi się Pan zobaczyć, a co dopiero zachować tego rezultatu, proszę bardzo - oznajmił niemalże z entuzjazmem, jakby chęć zaśmiania się zatańczyła w jego głosie i nie rozwinął jej do końca tylko przez kurtuazję. - Powinienem coś konkretnego zrobić? Jakoś się… Ustawić? - próbował zgadywać, przez wszystkie swoje lata jedyną podpowiedzią jaką dostawał było uśmiechnij się szeroko, a tego fotograf na pewno nie chciał zobaczyć. Wystarczająco wiele przestępstw zwalczał, żeby teraz samodzielnie się takiego dopuścić.

Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Paź 27 2023, 22:16;

Odnalazł coś szalenie hipnotyzującego w sposobie, w jakim składał swoje notatki, w nabożności, z jaką układał karteczki tak, żeby nie zburzyć zaprowadzonego w nich porządku. Nie miał mu za złe, że nie od razu odpowiedział na jego powitanie, a wręcz przeciwnie, był mu wdzięczny za ten moment ociągania, kiedy mógł całym sobie chłonąć szybkie ruchy palców, szelest stron i dwunastokrotne – policzył to dokładnie – stuknięcie teczuszki o stolik. Już w tym momencie wziął go za artystę, za swój typ obierając pisarza lub scenarzystę, który na niezliczonej liczbie karteczek zbierał wątki i postaci, którym musiał nadać odpowiedniej głębi. Rozumiał go zresztą, tę dokładność i niejaką świętość, z jaką traktował plik papieru, sam w dokładny sposób traktował swój pamiętnik i równie zaborczo chronił go przed wzrokiem innych osób, za wszelką cenę broniąc zawartej w nim treści przed ujawnieniem.
Kąciki jego ust drgnęły zarówno w odpowiedzi na ten gest, jak i w reakcji na słowa, które, musiał przyznać, wywołały w nim nie lada rozbawienie.
Nie jestem pierwszym? Na Merlina, to niepokojące, mamy dopiero ósmą rano — powiedział, unosząc wcześniej lewą rękę i sprawnym gestem wysuwając spod sztruksowej kurtki tarczę zapiętego na nadgarstku, prostego zegarka na skórzanym pasku. — Rozumiem, że inni nie byli na tyle uprzejmi? — dodał, uśmiechając się ciut odważniej, skoro, zdawało mu się, został odebrany całkiem pozytywnie. Podszedłszy odrobinę bliżej, oparł się barkiem o porośnięty hibiskusem płot, czując, jak emitowane przez roślinę ciepło przyjemnie rozbijało się na prawej połowie jego ciała i uświadamiało go tym samym, że choć wcześniej tego nie czuł, sam również odrobinę zmarzł.
Byłoby szkoda — skomplementował go subtelnie, choć już sam fakt, że przyszedł tu tylko po to, by zrobić mu zdjęcie, był w jego odczuciu swego rodzaju komplementem. Nie zrobiłby tego przecież, gdyby nie zobaczył w tym potencjalnym kadrze czegoś wyjątkowego – i choć teraz, tak jak w wielu innych sytuacjach, nie potrafił jednoznacznie określić co było tym prawdziwie wyjątkowym elementem, to prezencja nieznajomego była na pewno jednym z powodów. Płaszcz za to, bez względu na grubość i oferowane ciepło, był jej istotnym elementem.
Spodziewał się zdziwienia, nie co dzień słyszało się podobną prośbę, o ile nie należało się do wąskiej społeczności czarocelebrytów, nie pozwolił więc, by zbiło go z tropu. Na swoją obronę miał silną determinację – każdy bezpowrotnie stracony kadr wiązał się z nieprzyjemnym swędzeniem z tyłu głowy, które nie dawało mu spokoju jeszcze przez kilka kolejnych godzin. Nie lubił, nie potrafił tak po prostu tego zostawić. Upór, niekiedy głupi, był z kolei jego nieodłączną cechą charakteru. Słuchał go uważnie i… cóż, parsknął śmiechem mniej więcej na etapie „dyplomacji”, prędko mamrocząc jakieś przeprosiny, które, cóż, nie były w stanie zgasić rozbawienia błyszczącego w jasnych oczach. Stłumił uśmiech pięścią, na moment kryjąc się za nią i nakazał sobie spokój.
Proszę się nie martwić, moja w tym głowa, żeby rezultat był zadowalający — uspokoił go, choć i w jego słowach, podobnie jak w kącikach ust i oczach czaił się uśmiech. Płynnie odbił się od podtrzymującej go pergoli i pozwolił sobie na zajęcie miejsca naprzeciwko mężczyzny, żeby odrobinę dokładniej mu się przyjrzeć, poznać swojego modela.
Och, nie, zdecydowanie nie. To znaczy… zaraz wszystko Panu powiem. Ale najważniejsze, to właśnie nie pozować. Lubię naturalne zdjęcia, pozy i miny są dobre do sesji komercyjnych, a mi chodzi dziś o uchwycenie codzienności. — Chciał możliwie jak najdokładniej przekazać mu swoją wizję, pokazać fotografię swoimi oczami. Osobiście uważał, że każdy mógł być modelem i że naprawdę najwięcej zależało od fotografa. Nierzadko wystarczyło stanąć w odpowiedni sposób, lub zmienić ułożenie dłoni, żeby magicznie wydobyć z danej osoby to, co było w niej najbardziej interesujące. Ale osoba siedząca teraz na wprost niego nie potrzebowała przecież żadnych sztuczek. — Najlepiej byłoby, gdyby postarał się Pan zignorować moją obecność, zupełnie o mnie zapomnieć. Byłbym też szalenie — tu uśmiechnął się nieco — wdzięczny, gdyby rozłożył Pan notatki. Obiecuję, że nawet nie spojrzę w ich stronę, a na zdjęciu nie będą widoczne, bo nie obejmie ich ostrość. Bez nich kadr nie jest kompletny. Może Pan pić kawę, marszczyć brwi i gryźć ołówek, a nawet drapać się po głowie, naprawdę nie ma to dla mnie znaczenia. — zapewnił go, na koniec patrząc pytająco wpierw na niego, a potem na starannie złożoną teczkę.
Powrót do góry Go down


Lysander E. A. Powell
Lysander E. A. Powell

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 192
Galeony : 150
  Liczba postów : 40
https://www.czarodzieje.org/t22599-lysander-e-a-powell#752433
https://www.czarodzieje.org/t22613-poczta-lysandra#754669
https://www.czarodzieje.org/t22604-lysander-e-a-powell#752936
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Paź 27 2023, 22:18;

Z samego początku faktycznie nie zauważył na sobie spojrzenia nieznajomego, teraz jednak, kiedy stał przed nim, po prostu świadomie je ignorował. Nie analizował tego, czy znalezienie się pod radarem go peszyło, czy może nawet onieśmielało, kiedy nabożnie i dokładnie układał swoje dokumenty, stawiając je w priorytecie. To, czego natomiast był pewien to fakt, że nie było ono nieprzyjemne, a to z kolei było cechą nie tylko bacznego wzroku, ale i całego niespodziewanego mężczyzny. Owszem, nie mógł zaprzeczyć, że istniały na pewno bardziej ogólnie przyjęte metody zaprezentowania się ze swojej dobrej strony, niż wpatrywanie się w kogoś z taką intensywnością, że prawdopodobnie mógł obliczyć jego oddechy. Przy tym wszystkim jednak najzwyczajniej w świecie nie mógł mu odmówić jakiejś iskierki chłopięcości, jak się zaraz miało okazać - porywu weny. I, pomimo całego szaleństwa tej sytuacji, była to przyjemna dawka pozytywnej energii, której z desperacją tego dnia potrzebował. Prawda była taka, że zaczynając swoją rutynę od pilnego wezwania i dokumentowania przestępstwa, radość należała raczej do towarów deficytowych.
- To musi być szalenie przyjemne, nazwać godzinę ósmą “dopiero” - skomentował z niejakim ubolewaniem, oparciem czoła na dłoni podkreślając jak późna była to dla niego pora, jednak krótki błysk w spojrzeniu, gdy zerknął na niego kątem oka, zdradzał, że wcale na to nie zamierzał marudzić, a jedynie skorzystał z kolejnej okazji do żartu. - Jest Pan zdecydowanie odosobnionym przypadkiem - zapewnił go pogodnie, pozwalając sobie nawet na większe rozluźnienie. Nie trudno było zauważyć, że przyjazne spojrzenie szło u nieznajomego w parze z równie przyjemnym uśmiechem i jeszcze łatwiej niż to dostrzec, było się do niego po prostu przekonać.
Nie przeszkadzało mu, że mężczyzna podszedł bliżej, właśnie ta otwartość i lekka pogawędka, zupełnie pozbawiona jakichkolwiek wyjaśnień i dopowiedzeń, zapewniały spokojną atmosferę. Na Merlina, jak dobrze było odetchnąć! Ochoty do spinania się nie miał w sobie żadnej po całym cyrku, jaki zapewnił mu ten poranek, tak więc teraz poddając się niecodziennemu spotkaniu i równie osobliwemu rozmówcy, rozluźnił nawet rękę, która jeszcze chwilę temu spoczywała protekcyjnie na teczce.
Jak dla niego mianem wyjątkowej można było nazwać właśnie całą tę sytuację, zaczynając od tak samo nietypowego powitania, co komplement, który właśnie usłyszał. Był on na tyle niespodziewany, że aż zaśmiał się dobrodusznie, coraz bardziej zaciekawiony samą osobą artysty. Szczególnie, że ten niezaprzeczalnie i bezsprzecznie od samego początku ocieplił mu poranek. Fakt, że dla nich obu było to nieplanowane, zapewniał jeszcze większą wyjątkowość.
-Doprawdy nie spodziewałem się, że kiedyś za ubranie się nieodpowiednio do pogody dostanę pochwałę - pokręcił głową wesoło, samemu przed sobą zauważając, że z całej gamy dziwaczności, które przyciągnął ze sobą młody mężczyzna, to akurat było najmniej niecodzienne. Choć zapewne w oczach jego babci najbardziej karygodne, ta zapewne już upominałaby go, niezależnie od wieku, że zaraz odmrozi sobie uszy i się przeziębi. Zahartowana mugolskimi choróbskami kobieta czuwała nad nim nawet w myślach, bo gdy tylko zaśmiał się nad tym w myślach, zrobiło mi się jeszcze cieplej.
- W takim razie mogę tylko powiedzieć, że bierze Pan pełną odpowiedzialność za to, co na rezultacie Pan zobaczy - podsumował swoje wszystkie wątpliwości co do własnych możliwości w zakresie bycia dobrym modelem, wciąż uważając, że nieznajomy lepiej wyszedłby na tym, gdyby on sam pozostał jedynie inspiracją.
Cóż, młodzi powinni uczyć się na błędach.
Nie zamierzał mu więc nauki tej zabraniać, szczególnie, że nie dało mu się odmówić determinacji i pasji. Tę równie jasno co błysk w spojrzeniu, miał wypisaną nie tylko na twarzy ale w całej postawie. On sam był pewien, że gdyby nie zasady kurtuazji, blondyn już dawno zrobiłby przynajmniej jedną serię zdjęć. Nie trudno było powiedzieć, że choć teraz tylko siedzieli i rozmawiali, rwał się już do pierwszego flesza.
Pokiwał głową ze zrozumieniem. W tym układzie chyba nawet on mógł wyjść z tego chociaż zachowując jakąś godność, nawet jeżeli w głębi ducha i tak nie dawał sobie na to największych nadziei.
- Proszę zaczynać, w najgorszym razie dam Panu kolejny powód do śmiechu. Nie mogę jednak obiecać, że nie będzie on przez łzy - prychnął serdecznie, nie ukrywając ani swojego rozbawienia, ani faktu, że mimo wszystko był po prostu pozytywnie do tego nastawiony i gotowy spróbować czegoś nowego. Przynajmniej tak mógł mu podziękować za poprawienie tego dnia.
Nie pozować, powtórzył sobie, łapiąc filiżankę z kawą.
Chwilę zawahał się jeszcze z otworzeniem teczki, jego dłoń zawisła nad dokumentami jakby w ostatniej kalkulacji za i przeciw, w końcu jednak westchnął, wzruszył ramionami i po prostu otworzył ją, wracając do swojej lektury.
Nie był to pierwszy raz, kiedy pracował pod radarem. Jeżeli miał być szczery, przypominało mu to nawet czasy z samego początku jego pracy jako aurora, kiedy dosłownie każdy patrzył mu na ręce, jakby czekając na jego błąd. Teraz przynajmniej blondyn na pewno nie chciał oglądać błędów, na tę myśl lekko drgnął mu kącik ust, w tym subtelnym uśmiechu, który za każdym razem zdradzał go, gdy coś go bawiło, nawet w tych najmniej właściwych do tego sytuacjach.
Szybko zapomniał, że bacznie stróżowało go oko kamery. Pierwsze kilka linijek czytał aż nazbyt podpierając się na dłoni, bardziej szukając własnego rytmu w tym wszystkim, niż właściwej pozy. Kiedy jednak wkręcił się w czytanie, a literki układały się w jego głowie nie tylko w zapisane słowa ale i jego własne, kolejne przemyślenia, wrócił do tej pierwotnej, niewymuszonej pozy, prostując się nawet bardziej za każdym razem, gdy coś go zainteresowało. Zamierał w bezruchu, wstrzymywał oddech, wzrok wbijał w dany, fascynujący akapit, był wtedy trochę jak pies myśliwski wystawiający zwierzynę, by zaraz pochylić się nad dokumentami, ruszając w pogoń za następnym odkryciem.

Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Paź 27 2023, 22:19;


Miał chęć dorwać się do aparatu już w momencie, kiedy wybrzmiało rozbawione „proszę zaczynać” i dotknął go nawet, przesunął palcami po znajomym kształcie, ale powstrzymał się nie bez trudu, dochodząc do wniosku, że to nie jest jeszcze odpowiedni moment. Opadł na oparcie krzesła, rozsiadając się na nim wygodnie i starając się być w tym wszystkim nienachalnym, z błąkajacym się na wargach cieniem uśmiechu dyskretnie obserwował, jak jego model bierze sobie do serca wszystkie uwagi, powoli ponownie pogrążając się w swoich myślach.
Lubił ten moment, kiedy ktoś, komu się przyglądał, popadał w zamyślenie. Było w tym coś niezwykle podobnego do pogrążania się we śnie, a jednocześnie zupełnie do tego przeciwne, bo zamiast pogrążać się w pustce, myśli pędziły wówczas na najwyższych obrotach. Najbardziej urzekała go chyba prawda, której nie dało się w takich chwilach uniknąć – kiedy człowiek prawdziwie zapadał się we własnym świecie, nie starczało mu już świadomości na udawanie kogoś, kim nie jest. Skupiwszy się na wnętrzu, pozwalał, by cała zewnętrzna powłoka rozluźniła się, ukazując oblicze na co dzień zniekształcone intencjami. Zmarszczone brwi pokazywały skupienie, wyprostowane jakby w gotowości plecy – żywe zainteresowanie. Księga jego twarzy stanęła przed nim otworem, ale… nie miał w sobie wytarczająco bezczelności, by czytać kolejne stronice, nie zamierzał wykostywać opuszczonej gardy.
Zamiast więc wypatrywać w nim kolejnych emocji i myśli, niemal bezszelestnie wstał ze swojego miejsca i nie odwracając się od niego, oddalił się na kilka kroków, szukając dokładnie tego kadru, który tak bardzo go zaintrygował. Przez moment błądził, przesuwając się wte i wewte, a kiedy już go znalazł, odczekał jeszcze dwie i pół chwili w bezruchu, żeby nieznajomy całkiem zapomniał o jego istnieniu. Dopiero wówczas uniósł aparat na wysokość twarzy i przerwał ciszę poranka trzaskiem migawki, która bynajmniej nie szła w parze z flashem. Światło było idealne – blade, kontrastujące z ognistymi barwami liści, lekko przymglone, nieśmiałe, w pewnym sensie tajemnicze. Byłby partaczem, gdyby z niego nie skorzystał. Choć zamknął wymarzony kadr już w pierwszym zdjęciu (pierwszych kilku, gdyż dla pewności wykonał całą serię), przykucnął jeszcze na zimnym, wilgotnym bruku, by uchwycić go pod niego innym kątem, robiąc przy tym delikatne zbliżenie, by ze szczegółami złapać zamyśloną minę modela.
Kiedy skończył, mógłby właściwie oddalić się bez słowa, może unieść rękę w geście pozdrowienia. Może nawet powinien zrobić dokładnie to, skoro zabrał mu już wystarczająco dużo czasu, którego ten ewidentnie nie mógł pozwolić sobie marnować i przez moment nawet to rozważał, ale kiedy z aparatem w ręce stał i spoglądał w stronę stolika, czuł, że nie chce tak po prostu odejść. Podszedł więc ponownie, wyciągając ku nieznajomemu prawą dłoń.
Serdecznie Panu dziękuję, obiecuję nie przeszkadzać już przy pracy — zawahał się na krótką chwilę, a następnie dodał — Elijah Swansea. Zdradzi mi Pan, czy jest pisarzem, czy aktorem?

@Lysander E. A. Powell
Powrót do góry Go down


Lysander E. A. Powell
Lysander E. A. Powell

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 192
Galeony : 150
  Liczba postów : 40
https://www.czarodzieje.org/t22599-lysander-e-a-powell#752433
https://www.czarodzieje.org/t22613-poczta-lysandra#754669
https://www.czarodzieje.org/t22604-lysander-e-a-powell#752936
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Paź 27 2023, 22:19;

Istniało coś niemożliwie pociągającego w poszukiwaniach. Chwila zawahania, czytając po raz kolejny te same akta, składanie liter w głowie w znane już niemal na pamięć słowa, a jednak powstrzymywanie się od ich wykucia w głowie, absolutny sprzeciw wobec tak przecież naturalnej, automatycznej dla człowieka nauki. Zaprzeczał temu procesowi z najwyższym skupieniem, jakby na samego siebie marszcząc brwi, niemal z taką samą pasją i zaciętością jakie poświęcał dokumentom, gdy tylko przyłapywał się na przewidywaniu następstwa wyrazów.
Nie chciał pozwolić sobie na popadnięcie w zastój, na bezmyślne powtarzanie jednego zdania, gdy bezrefleksyjnie już wymawiając głoski zlewały się w niezrozumiałe brzmienie, przy dwudziestej rundzie stając się tak samo prostymi i oczywistymi, jak do re mi. Niby, odtwarzając ten sam tekst raz po raz, naturalnie się go uczyło, on jednak każdym znanym chwytem opóźniał ten proces. Za każdym razem, gdy wracał do interesującego go akapitu, czytał go inaczej, innym tempem, zmienionym tonem szeptu uwięzionego pod miarowym oddechem. Jedynym znakiem, że w ogóle wymawiał cokolwiek na głos był ruch jego warg, niejednostajny, zupełnie przeciwny do całego spokoju jego postawy. Jego stoicka rama, wyprostowane w gotowości plecy, całe to jego zawieszenie w chwili, w bezruchu, jakby mógł spłoszyć właściwą odpowiedź, zdawały się zupełnie nie pasować do gorączkowego ruchu ust. A jednak to ten właśnie szczegół nadawał prawdziwego wyrazu dla tego, jak bardzo sprawa ta go pochłonęła.
Sam fakt obcowania z tajemnicą był dla niego równie mocno, jeżeli nawet nie bardziej, nagradzający od jej rozwiązania. Niepewność towarzysząca mu przy wyciąganiu wniosków i zimny dreszcz, gdy jakieś fakty wreszcie, po dziesiętnym ich przeczytaniu, nabierały kształtów, nie zdradzając jeszcze sylwetki prawdy. Więc poszukiwał, tonął w tekście, raz po raz wynotowując kolejne spostrzeżenia, budując materiał pod późniejsze sprawdzanie, bądź też zlecenie zrobienia takowych testów.
Kompletnie odpłynął, wpływając myślami na nieznane wody faktów, mieszające ze wspomnieniami z miejsca zdarzenia, tworząc osobliwą obietnicę długich, mozolnych poszukiwań. I choć stał właśnie na granicy całego ogromu pracy, jakaś jego część podświadomości, ukryta pod całym tym analitycznym nastawieniem, nie mogła oprzeć się pokusie uśmiechu. W drobnych momentach, zaledwie sekundach realizacji, które znikały pod wagą przedsięwzięcia tak szybko, jak się pojawiały, w kącikach jego ust majaczyły nie tylko słowa, ale i uśmiech.
Myśl ta, tak natrętnie, choć wcale nie nieprzyjemnie do niego powracająca, dotyczyła nikogo innego, niż czujnego fotografa, czającego się kilka metrów dalej. Ze swoim aparatem, przenikliwym, błękitnym spojrzeniem i wyrazem absolutnej gotowości niewiele różnił się w tym momencie od niego samego. Nie zwracał na niego uwagi, tak jak obiecał, dał się pochłonąć pracy, a jednak walcząc z jedyną iskierką świadomości raz na jakiś czas, by nie poddać się chęci zerknięcia w jego stronę. Krótka, intensywna ciekawość, czy w tej chwili dzielili to samo zacięcie. Nie miał większych powodów, by się tym interesować, niż zwykła, zabawna poetyckość całej tej sytuacji. Dwóch poszukujących jakiejś prawdy ludzi, którzy znaleźli się w tym samym miejscu ze zwykłej woli przypadku. Nie zwykł rozwiązywać zagadek losu, ale musiał przyznać, że ta była zaskakująco nastrojowa.
Może to właśnie dlatego nie przeszkadzała mu dalsza rozmowa? Nie sądził, że artysta zechce zamienić z nim jeszcze słowo, ale nie mógł powiedzieć, że był tym faktem niezadowolony.
Spokojnym ruchem odłożył ponownie dokumenty, nim wstał, by podać mężczyźnie dłoń.
- Lysander Powell - przedstawił się, krótkim gestem wskazując miejsce naprzeciwko niego. Nie przeszkadzało mu, że na kolejną chwilę oderwał go od pracy. W całej absurdalności tej sytuacji, niezapowiedzianej sesji, kiedy był chyba w największym ostatnimi czasy nieładzie po nagłej pobudce, było tyle niewymuszonej pozytywności, że zwyczajnie nie mógł odmówić jeszcze kilku minut. Może i kawa imbirowa była jedyną prostą przyjemnością tego dnia, jednak zwykł cieszyć się tymi bardziej nieoczywistymi rozrywkami ze znacznie większym entuzjazmem. - Proszę usiąść, nie przeszkadza mi Pan, a skoro zrobił mi Pan zdjęcia, chyba nic krępującego nie powinno być w rozmowie na siedząco - pozwolił sobie na ten drobny żart, zajmując swoje miejsce. - Z tych dwóch opcji chyba najbardziej pasuje do mnie jednak wcześniejsza szaleniec - prychnął przyjaźnie, krzywiąc usta w drobnym uśmiechu. - Jestem aurorem, choć to miłe, że wziął mnie Pan za artystę. A Pan? Fotografią zajmuje się z zawodu, czy czystej pasji?
Wyglądał na kogoś, kto uprawiał sztukę z pasji. To, jak mówił, jak trzymał aparat, z jaką determinacją podszedł do niego na pierwszym miejscu nie pozostawiało miejsca na wątpliwości co do tego faktu. Ale, biorąc pod uwagę nazwisko, nie zdziwiłby się, gdyby było to jego główne źródło utrzymania.

Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Paź 27 2023, 22:19;

Ładnie.
To była jego pierwsza myśl w chwili, kiedy przedstawił mu się wraz z uściśnięciem dłoni. Pasowało to do niego, to imię; odpowiednio długie, by zaznaczyć swoją obecność na języku, wyraziste i gładkie jednocześnie, oryginalne, ale wciąż niekwestionowanie eleganckie. Nazywał się więc prawie dokładnie tak, jakie sprawiał pierwsze wrażenie. I choć miewał z imionami nie lada problemy, co w pracy nauczyciela było istną zmorą, coś podpowiadało mu, że gdyby miał kiedyś spotkać go raz jeszcze, nie miałby większych trudności z przypomnieniem sobie, jakie imię przypisane jest do tej twarzy – tak dobrze do niej pasowało.
Zmieszał się, kiedy zaproponował mu, żeby zajął miejsce naprzeciwko i omal nie odmówił, czując się nagle bardzo nie na miejscu. Przeszkodził mu, a on był zapewne zbyt miły, żeby dać mu to do zrozumienia. Co jeśli to jedna z tych sytuacji, gdzie jedna strona mówi „usiądź” lub „wejdziesz?” z nadzieją, że usłyszy odmowę? Był gotów odmówić, za wszelką cenę nie chcąc być tą osobą, ale skoro tak naprawdę nie miał na to najmniejszej ochoty, wpierw postanowił poszukać odpowiedzi z jasnych oczach i w kącikach ust – i z ulgą nie odnalazł w nich nic, co wskazywałoby na to, że nie może poświęcić mu pięciu minut.
Czasem zapominam, że aparat wprawia ludzi w zakłopotanie. Tym bardziej doceniam współpracę. Może mogę zaproponować śniadanie, ciasto, albo chociaż herbatę? Wtedy powinniśmy być kwita — zaproponował, bo kiedy mężczyzna przyznał, że całe doświadczenie było dlań krępujące, Swansea zmartwił się, że go wykorzystał. To była poniekąd zaleta fotografowania bez pytania – mógł tym wzbudzić w kimś złość, a już na pewno zaskoczenie, ale raczej nie zdarzało się, by ktoś zdążył się zawstydzić. W momencie kiedy o tym wiedział, już i tak miał cały proces za sobą. Tutaj jednak cieszył się, że postąpił w taki, a nie inny sposób… zwłaszcza kiedy dowiedział się, że ma do czynienia z aurorem.
Aurorem — powtórzył po nim, jakby trudno było mu w to uwierzyć i musiało to wybrzmieć z jego własnych ust, by mogło w ogóle być prawdziwe. Wzrok mimowolnie uciekł mu w kierunku teczki i zmarszczył nieco brwi, kiedy pojął, co właściwie ma przed oczami. Wraz z tą świadomością nastąpiło prędkie odwrócenie spojrzenia w inną stronę i padło, cóż, na oczy jego rozmówcy. Nieświadomie przekrzywił lekko głowę, próbując połączyć zawód aurora z twarzą, którą bez problemu mógł sobie wyobrazić na okładkach magazynów dla czarownic. — No proszę, dałbym sobie różdżkę złamać, że te wszystkie zapiski to wątki albo charaktery. Choć w gruncie rzeczy to może tak właśnie jest… — zakończył z pewnym roztargnieniem, ale i rozbawieniem. Życie bywało zaskakujące, prawda? A najlepsze fabuły zdawała się pisać właśnie rzeczywistość. Był fanem kryminałów, dlatego, rzecz jasna, zżerała go ciekawość, czym takim zajmował się obecnie auror; ale bez względu na to, jak bardzo miał ochotę przeczytać choć słowo, nie odważył się na to, by choćby spróbować – nie ze strachu, a z szacunku do rozmówcy.
Moja praca to moja pasja — odpowiedział bez konieczności zastanowienia, tak oczywiste i naturalne były dla niego te słowa. — Od zawsze chodziłem z aparatem, ale od paru lat udaje mi się zarabiać na tym pieniądze. Ale dzisiejsza sesja nie wiąże się z zyskiem, a z satysfakcją. Praktykuję taką specyficzną formę spacerów. — Machnął ręką, bo choć mógłby mówić w nieskończoność o tym, co daje mu aparat w ręce, naprawdę nie chciał przypadkiem go zanudzić. Usiadł zresztą tylko na moment, więc nie sposób było się nad tym rozwodzić, prawda?
I, bardzo proszę – wystarczy Elijah. Czuję się, jakby młodość uciekała mi przez palce, kiedy zewsząd tytułuje się mnie „panem”. Wystarczy, że na co dzień po dziesiątki razy robią to uczniowie — ostatnie słowa wypowiedział z wyraźnym rozbawieniem i w towarzystwie rozkwitającego na twarzy uśmiechu.

@Lysander E. A. Powell
Powrót do góry Go down


Lysander E. A. Powell
Lysander E. A. Powell

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 192
Galeony : 150
  Liczba postów : 40
https://www.czarodzieje.org/t22599-lysander-e-a-powell#752433
https://www.czarodzieje.org/t22613-poczta-lysandra#754669
https://www.czarodzieje.org/t22604-lysander-e-a-powell#752936
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Paź 27 2023, 22:20;

To prawda, że jego propozycja wspólnego zasiąścia do stołu była dość nagłą i niespodziewaną, co jednak w tym równie wyrywkowym spotkaniu się i przedstawieniu odbiegało od takiego właśnie opisu? Uważał się za całkiem prostego człowieka, jeżeli coś lub ktoś mu przeszkadzał, nie zwykł trzymać tego czynnika w niewiedzy o swoim byciu uciążliwym. Wrodzona uprzejmość co prawda często nie pozwalała mu na przekazanie faktu tego tak dobitnie, jakby tego sobie życzył, ale nigdy nie ukrywał się ze swoimi odczuciami.
Wydawało mu się, że dość naturalnym następstwem tak miło rozpoczętej rozmowy, albo mówiąc bardziej klarownie biegu wydarzeń, biorąc pod uwagę, że do tej pory raczej tylko milczeli w towarzystwie swoim i swoich zainteresowań, było kontynuowanie spotkania. Krótka, prosta myśl, która rozpaliła się pomysłem w jego głowie równie nagle i jasno, jak zainteresowanie osobą fotografa. Zagadki losu były jedynymi, nad którymi nie zwykł się roztkliwiać, teraz jednak miał ochotę zapytać się tego bytu, zwanego przypadkiem, jak to się stało, że akurat tego dnia wyskoczył na niego ktoś znienacka, w dodatku z prośbą o sesję. Było to tak nietypowe i zabawne, że zwyczajnie nie potrafił odmówić sobie obcowania w tym zdarzeniu jeszcze kilka chwil. Bo tak prosto, jak przychodziło mu mówienie o nieprzyjemność, tak lekko i otwarcie informował o rzeczach dla niego miłych. To drugie starał się zaznaczać nawet częściej. W pędzie stresującej pracy, pilnych przypadków i przestępstw łatwo było zapomnieć, że do przyjemności wciąż miało się prawo.
Może to właśnie z tego powodu rzucił się ze swoją propozycją tak szybko, wręcz łapczywie chwytając się okazji na życzliwą rozmowę. Może i w tej sytuacji był zbyt samolubnie gościnny, zreflektował się jednak ze swoim zachowaniem dopiero, gdy zobaczył niepewność na twarzy Elijah. W całej swojej bezpośredniości nie pomyślał, że druga strona mogła wcale takiego kontaktu sobie nie życzyć i że właśnie mógł postać tego uprzejmego, przyjaznego człowieka w niewygodnej dla niego sytuacji. Już chciał przeprosić za swoją porywczość, jednak wtedy mężczyzna zajął miejsce naprzeciwko, a on sam mógł odetchnąć.
To zabawne, pomyślał, jak wiele luzu może dać nieznajomy. Bo choć faktycznie nie potrafił pojąć, dlaczego aż tak zależało mu na tym, by nie wprowadzić go w dyskomfort, jak wszystkie inne przyjazne rzeczy na swojej drodze - zaakceptował i to, relaksując się tak szybko, jak obydwoje usiedli do stołu.
- Proszę się tym nie przejmować, naprawdę - machnął od niechcenia dłonią, naprawdę nie sprawiło mu to dyskomfortu. Będąc całkowicie szczerym, nawet miło było mu się skupić pod jego przyjazną obserwacją. Zazwyczaj wyglądało to znacznie inaczej, kiedy wszyscy patrzyli mu na ręce, szukając błędu. Teraz, jakkolwiek głupawo by to nie brzmiało, poczuł się, jakby zrobił coś dobrze i zdecydowanie brakowało mu w codzienności takiego właśnie przemyślenia. - Przyjemnie jest, kiedy ktoś, kto ci się przygląda, nie robi tego z nadzieją na znalezienie błędu - zaśmiał się lekkodusznie, krótko zerkając mu w oczy z rozbawieniem, a może i nawet swoistą psotliwością. - Chyba, że moje przypuszczenia są słuszne i jednak jestem beznadziejnym przypadkiem bycia niefotogenicznym - zażartował, nie wiedząc, czy bardziej rezultatów tych zdjęć był ciekawy, czy jednak się ich bał. Wystarczająco dużo swoich zdjęć w babcinych albumach widział, by wiedzieć, że nie bez powodu z biegiem lat tych pamiątek malało - wprost proporcjonalnie do nadziei babci związanych z prowadzeniem ładnego albumu rodzinnego.
Z nieskrywanym rozbawieniem przyglądał się, jak Elijah powoli układał sobie w głowie fakt, że właśnie rozmawiał z aurorem. Było w tym coś ujmującego, chłopięcego, co mimowolnie sprawiło, że się uśmiechnął, kierując ten drobny gest nie przeciwko niemu, a do niego właśnie, zapewniając, że to naprawdę nic takiego. Nie przeszkadzało mu też, że zerknął na dokumenty. Przy tak krótkiej, zaledwie przecież kilkunastominutowej znajomości nie dało się mówić choćby i o zalążkach gruntu pod zaufanie, coś jednak podpowiadało mu, że nie tylko nie musiał, ale i nie powinien papierów tych wcale chować. Takie działanie, szczególnie w chwili, gdy błękit jego spojrzenia powędrował właśnie na akta, mogłoby być zdecydowanie zbyt ostentacyjnym i krępującym. To prawda, że jego priorytety w tym momencie nie były na właściwym miejscu, ale za to on sam czuł, że był na nim na pewno, więc pozwolił im tam zostać.
Z serdecznym, choć wciąż drobnym uśmiechem przyjął, że się co do niego nie pomylił, łapiąc jego wzrok swoim własnym, spokojnym, a zarazem rozpromieniony niemalże dziecięcą satysfakcją, że teraz to jemu udało się mężczyznę zaskoczyć. Swoiste jesteśmy kwita i granie na punkty dla samej, chłopięcej rywalizacji, mającej tyle sensu co to, że zostawił dokumenty na jego widoku.
Naprawdę dobrze się bawił.
- Czyli najlepsza możliwa kombinacja - słuchając o pracy, jaką wykonywał, pochylił się lekko w jego kierunku, przyciągnięty kolejnymi słowami. Już po raz któryś od jego pojawienia się miał wrażenie, jak towarzyszyło mu to uczucie orzeźwienia. Nie wątpił ani przez chwilę, że było ono właśnie bezpośrednio związane z Elijah, który wręcz promieniał, gdy tylko mówił czy zerkał na swój aparat. Prawda była taka, że on sam o fotografii wiedział tyle, że miejsce zbrodni zawsze należało dokumentować zanim weszli na nie śledczy, i interesowała go tak, by nic więcej poza informacją tą nie szukać. A jednak, gdy słowa blondyna przesiąknięte były miłością do tej pasji, a on sam jaśniał w swojej opowieści, chętnie słuchałby dalej, nawet jeżeli bez zrozumienia.
- W takim razie poproszę cię o podobną przyjemność, nie krępuj się mówić do mnie Lysander - odparł z uśmiechem, kiwając głową na zgodę. Nie było trudnym porzucenie przedrostka “pan” z takim rozmówcą. - Uczniowie? Prowadzisz kursy fotografii? - zapytał, zupełnie naturalnie zainteresowany kolejnym tematem, nieświadomie wracając do tematu zdjęć z cichą nadzieją, że z dalszą pasją będzie chciał opowiadać. Nie wiedział czemu, nie potrzebował tego analizować, po prostu dobrze odpoczywał w tu i teraz - w jego towarzystwie.

Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Paź 27 2023, 22:21;

Nie sądził, by było możliwe, żeby tak po prostu przestał się tym przejmować. Był dobrze wychowany, rodzice wpoili mu dobre maniery i nie lubił mieć wobec nikogo długów wdzięczności, nawet jeśli dana osoba utrzymywała, że nie ma się czym martwić. Pokiwał głową, ale gdyby tylko był to któryś z jego znajomych, z pewnością pogroziłby mu, że wobec tego wspomniane ciasto lub herbatę dostarczy w innym terminie, ale z pewnością w końcu to zrobi. W tym wypadku nie miał w sobie aż tyle śmiałości, nie znał siedzącego przed nim mężczyzny i nie wiedział o nim nic poza tym, że na imię miał Lysander, na nazwisko Powell, że był aurorem i uważał się za wyjątkowo niefotogeniczny okaz, z czym Elijah ani myślał się zgodzić. Prawdopodobnie mieli nigdy więcej na siebie nie wpaść i nie zyskać żadnej okazji do ponownej rozmowy, tak zwykle bywało z tego typu znajomościami. Tym bardziej sugerowanie, że jest mu winny herbatę i kiedyś spłaci swój dług byłoby dziwaczne i nieco niepokojące, jakby miał zostać jego prześladowcą. Kolejna rzecz, której lepiej było nie mówić i nie robić w obecności aurora, jak mniemał.
Kiepscy współpracownicy? — zgadywał, jednocześnie spoglądając na niego ze spokojnym, wyważonym zainteresowaniem, bo i ciekawiła go jego odpowiedź. Mógłby celować w rodziców, ale Lysander sprawiał wrażenie samodzielnego – choć może niekoniecznie pod względem dobierania ubioru do warunków atmosferycznych.
Są bardzo dalekie od prawdy — dodał, jednocześnie prawiąc komplement i odrobinę go szczędząc. Nie chciał zalewać go pochlebstwami, bo nie chciał, by ten dopatrzył się w ich rozmowie i sesji ukrytych zamiarów, które absolutnie nie skierowały go do jego stolika. Bał się, że wszystko, co do tej pory powiedział, zostanie odebrane jako flirt, a to przecież odebrałoby cały urok ich przypadkowemu spotkaniu. — Może po prostu nie trafił Pan na odpowiedniego fotografa? — zasugerował z odrobiną filuterności i śmielszej pewności siebie, którą załagodził przyjaznym uśmiechem. Nie był typem pyszałka, a jego słowa były przede wszystkim żartem, ale kryło się w tym i ziarenko szczerości – zbyt długo pracował w tej branży i zbyt daleko zdołał zajść, polegając wyłącznie na swoich umiejętnościach, by silić się na fałszywą skromność. I choć wiedział, że wcale nie był najlepszy na świecie, że wciąż mógł wiele się nauczyć, to był również świadom tego, co już potrafił.
Miałem to szczęście, że zacząłem pracować już na studiach, taki to przywilej artysty, którego nie dostępują aurorzy — w oczach tańczyły mu psotne iskierki, kiedy przyrównał do siebie ich profesje, podkreślając zalety swojej własnej. Cóż, artystom często wystarczał talent, trochę znajomości, pieniędzy na start (pozycja względna) i odwagi, żeby zacząć zarabiać na swojej twórczości, od aurorów wymagano za to bezwzględnie odpowiedniej edukacji. No cóż, może nie bez powodu to nie Swansea stali na straży porządku w tym kraju. — Ale mam nadzieję, że i Pańska praca wynika z pasji. Inaczej nie warto wstawać do niej przed siódmą — zdobył się na jeszcze jeden żart, z pewnym zaskoczeniem odkrywając, że jest w naprawdę doskonałym humorze. Szybko poczuł się swobodnie, niepewność czy powinien się dosiąść, uleciała tak szybko, że w ogóle o niej nie pamiętał, a założone pięć minut na pogawędkę przemknęło niezauważenie.
Skinął delikatnie głową, z trudem powstrzymując się przed powtórzeniem jego imienia z obawy, że zabrzmi jak opóźniony, podczas gdy tak naprawdę chciał przekonać się, jak brzmi w jego ustach, i czy choć w połowie tak dźwięcznie jak w jego. Skoro już tu siedział, a nie miał nic do sączenia – i naprawdę nie chciał nic zamawiać, bo był tu przecież tylko na pięć minut, sięgnął po papierową serwetkę, którą wpierw rozprostował, a potem zaczął precyzyjnie składać. Jednocześnie nie przerywał rozmowy, była to tylko ucieczka dla szukających zajęcia palców.
Kurs? Och, nie, chociaż właściwie nie wykluczam, że kiedyś coś zorganizuję. Jesteś zainteresowany? — podniósł na niego pytające spojrzenie, na moment przerywając zaginanie papieru. W jego pytaniu nie było kpiny, za to wybrzmiewało w nim sporo niewinnego zapału, z którym próbował wybadać nowy grunt. No bo skoro został o to zapytany, to kto wie, może było na to faktyczne zapotrzebowanie? — Nie nie, od maja uczę działalności artystycznej w Hogwarcie, póki co jeszcze jako asystent. Zabawne, nigdy nie powiedziałbym, że będę chciał wrócić do szkoły, kiedy jeszcze w niej byłem, myślałem tylko o tym, żeby ją skończyć. Widziałem siebie w Nowym Jorku, w Tokio, Paryżu, ale nie w Hogsmeade. Zresztą bywałem tam nie raz i wszystko wskazywało na to, że zostanę w którymś z tych miejsc. — uśmiechnął się sam do siebie, ale uśmiech przybladł, kiedy zdał sobie sprawę, że papla jak najęty. To raczej mu się nie zdarzało, był lakoniczną osobą w każdym innym temacie niż fotografia. Mówić tak wiele zdarzało mu się właściwie tylko przy rodzinie. Odchrząknął, zmieszany. — Na Merlina, przepraszam Cię, nie prosiłeś mnie o autobiografię — zaśmiał się, pokręcił głową i pochylił ciut bliżej serwetki, która z chwili na chwilę zmieniała swój kształt. — A Ty? Zawsze chciałeś być aurorem?

@Lysander E. A. Powell
Powrót do góry Go down


Lysander E. A. Powell
Lysander E. A. Powell

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 192
Galeony : 150
  Liczba postów : 40
https://www.czarodzieje.org/t22599-lysander-e-a-powell#752433
https://www.czarodzieje.org/t22613-poczta-lysandra#754669
https://www.czarodzieje.org/t22604-lysander-e-a-powell#752936
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Paź 27 2023, 22:21;

Wiedzieli o sobie tyle, co nic, a mimo to tak łatwo było mu powiedzieć podstawowe “wszystko” bez większego zastanowienia czy planowania, bo na tę chwilę był to jedyny fakt, który musiał wiedzieć - fakt, że właśnie było łatwo. Nie znaczyło to przy tym, że nie chciał poznać więcej. Już teraz doskonale zdawał sobie sprawę, że mógłby przesiedzieć tu i godzinę, rozmawiając tak samo niespiesznie i komfortowo, nawet nie próbował z tym walczyć, akceptując to spotkanie takim, jakim było. Zupełnie niewymuszonym. Po prostu zaskakującym było jak mało potrzebował, żeby opuścić gardę z powagi. Chyba faktycznie wziął go z zaskoczenia tak bardzo, że nawet nie próbował chować się za jakimikolwiek pozorami, nawet jeżeli mężczyzna nie byłby w stanie zweryfikować, co było fałszem.
Wiedział, że człowiek przed nim, który był równie dźwięczny i wdzięczny jak jego imię, nazywał się Elijah Swansea. Że z taką samą pasją opowiadał i robił zdjęcia, jak do wystąpienia na takowych przekonywał. I że musiał mieć chyba prawdziwy talent, bądź też nietypową wizję artystyczną, jeżeli nie bał się ostrzeżeń o byciu nieudolnym modelem. I było to wystarczająco informacji, by chciał z nim wypić herbatę czy nawet porozmawiać nad ciastem. Niestety przy tym wszystkim wiedział też, że zeznanie z najnowszych badań nad dowodami mogło zmusić go do opuszczenia herbaciarni tak, jak siedział, a przecież zdawał sobie sprawę, że jedyną gorszą rzeczą od odmówienia deseru na śniadanie było zostawienie go w połowie niedokończonego, w dodatku przy stoliku z tak ciekawą osobą. Może i po tym nigdy więcej by się nie spotkali, zapisując ten przypadek pod mianem przyjemnego, wesołego poranka - nie chciał popsuć tego tytułu zostawieniem mężczyzny z pogryzionym ciastem.
- Byłoby to zdecydowanie mniej problematyczne, niestety lecę z nimi na tej samej miotle. Szefostwo - zaśmiał się cicho, wręcz mrukliwie, drobny dźwięk prawie całkowicie zakrywając pod szybszym wypuszczeniem powietrza. Nie potrzebował do tego dodawać nic więcej, znaczące, roziskrzone spojrzenie kogoś, kto właśnie plotkował o beznadziejnym szefie i obrabiał mu cztery litery za jego plecami jasno świadczyło o tym, co sobie o swoich przełożonych myślał. A myślał o nich często, intensywnie i nie przeczyłby, gdyby został zapytany, czy przy tym wszystkim i nie manifestująco.
- Najważniejsze, że tak jest w Pana odczuciu, to w końcu Pańska, jak to szło? Specyficzna forma spacerów? - odparł z rozbawieniem, cytując jego własne określenie na takie sesje z zaskoczenia, zawsze miał dobrą pamięć do takich szczegółów. Im więcej emocji w tym, co ktoś mówił, tym łatwiej wpisywało mu się to w pamięć, jak niezmywalny podpis danej osoby, tak unikalny, jak odciski palców. Jego był radosny, trochę niezręczny, jakby skrępowany własną grzecznością, ale przy tym tak powiewający świeżością młodego talentu. Nie omieszkał się jednak drobnym dawkowaniem swojego zdania na temat wystąpienia przed kamerą nie tyle nie zgodzić z nim, co po raz ostatni zaznaczyć własną wątpliwość. Nie chciał się o to kłócić, szczególnie, że miło mu było usłyszeć ten komplement, nawet jeżeli zupełnie nie zgadzał się z jego zasadnością. A już tym bardziej nie planował, by przez to Elijah pomyślał, że neguje jego zdolności, gdy tylko zdał sobie sprawę, że tak mogłoby to zostać odebrane, aż zrobiło mu się głupio i nie zaczął przeprosin w tym momencie tylko dlatego, że to mogłoby być jeszcze mniej mądre. - Temu nawet nie zaprzeczę, chociaż stając w obronie fotografa, pozwolę sobie dodać, że zrobienie dobrych zdjęć do legitymacji szkolnej graniczy z cudem - zażartował z tym samym, subtelnym śmiechem. Chyba nigdy nie widział żadnej uczniowskiej legitymacji ze zdjęciem zakrawającym chociażby na takie, które nie wywoływało kompleksów. Kto w ogóle wpadł na to, by uczniów fotografować z gracją skazanych za przestępstwa? Doprawdy powinno być to osobną formą wykroczenia.
- Musi pan przyznać, że to chyba jednak dla dobra ogółu? - powiedział z rozbawieniem, nie wyobrażając sobie rzeczywistości, w której to już uczniowie mogliby zacząć praktykować bycie aurorem. Szkolne ściany wypełniało wystarczająco dużo terroru nauczycieli z personalną vendettą do dzieciaków i jeszcze mniej przebierających w środkach “dyscyplinarnych” co złośliwszych studentów. Gdyby dodać do tego młodych adeptów sztuki aurorskiej, zrobiłaby się z tego bardziej szkoła wojskowa… A wizja ta omal nie doprowadziła go do śmiechu przy całym ich rozluźnieniu i swobodzie. Sam siebie przyłapał na bezwiednym, stałym uniesieniu kącików ust i nawet to nie krępowało było w stanie skrępować go tak, by zwalczyć całe rozbawienie. Elijah miał w jego oczach zaskakującą zdolność wywoływania dobrego humoru. - Na nieszczęście dla mojego snu - pokręcił głową z prychnięciem i pociągnął łyk kawy, chowając za filiżanką chwilowy, nieco bardziej wyraźny uśmiech. Jednak nawet jeżeli usta miał zakryte, w oczach tańczyły mu szczęśliwe iskierki, gdy tylko zerkał na mężczyznę przed nim, który zdawał się równie ogarnięty tą atmosferą żartów i lekkości. - Uwielbiam tę pracę. Tym lepsza, im bardziej zagadki spędzają mi sen z powiek… Więc sam Pan rozumie, dokąd to prowadzi - jak na kogoś, kto często tropił toksycznych ludzi, sam był w podobnej relacji ze swoją pracą, która biła go po boku za każdym razem, gdy czuł się senny, ot, na rozbudzenie. Według pewnego, mugolskiego przysłowia była to więc miłość obustronna.
Omal nie opluł się kawą, słysząc kolejne pytanie.
- Jeszcze pięć minut temu nie byłem - zaśmiał się lekko, nie mogąc uwierzyć, jak łatwo wpadł w… no właśnie, fotografię czy jednak jego towarzystwo? Bez względu na to, co miało na niego większy wpływ, była to całkowita prawda. Zapytany o to przed ich rozmową powiedziałby, że jedyne co go w zdjęciach interesuje to to, by były na nich wyraźne dowody i nieucięte numerki tychże właśnie dowodów. Teraz… - Ale teraz masz moją uwagę - dodał prosto, z entuzjazmem, łapiąc tę samą energię od niego. Było w tej propozycji coś tak szczerego i niewymuszonego, z tak czystą ekscytacją prostym faktem złożenia jej, że nie chciał odmówić, nawet jeżeli byłaby to odmowa tylko hipotetyczna.
Dopiero po chwili trochę się zmieszał i cicho odchrząknął, jakby reflektując samego siebie, że chyba aż nazbyt się wyluzował. To, co mówił, było prawdziwe, ba, stanowiło szczery komplement dla sposobu bycia i umiejętności wzbudzenia zainteresowania sobą i swoją pasją Elijah. Nie miałby nawet problemu, by powtórzyć go drugi raz! Bo “problem” ten leżał zupełnie gdzie indziej i polegał na tym, że chyba zwyczajnie nie powinien tego robić. To fakt, że czuł się przy nim komfortowo, że mógł pozbyć się gardy i rozmawiać jak z dobrym znajomym, ale przecież nie mógł obrócić tego przeciwko niemu, tym samym Elijah komfort odbierając. A tym dokładnie by to było, gdyby źle odczytał jego intencje. Nagle przestraszył się, że jego słowa mogłyby zostać źle zrozumiane, postawione w trochę innym, nie tylko przyjaznym świetle.
Nie chciał go skrępować, nie, kiedy tak dobrze mu się go słuchało. Zmilczał więc kolejne zaczepne zdanie, już z dużo lżejszym uśmiechem, a jednak wciąż niezwykle żywym, a nawet i coraz wyraźniejszym zainteresowaniem słuchając jego opowieści. Nic dziwnego, że miał w sobie tyle zawzięcia i kolorów, gdy mówił o fotografii, dopiero skończył swoją przygodę ze szkołą, świat stał dla niego otworem a on mógł wybierać kolejne swoje drogi i popełniać błędy, ucząc się na nich bez poczucia marnowania czasu. Młoda pasja była rzeczą zdecydowanie piękną.
Aż miał ochotę dopytać go o więcej, ale nie chcąc przerywać, słuchał, z zapałem analizując każde słowo i układając sobie pytania na później. Miał ich całkiem sporą listę, odnośnie miast i zdjęć, sesji i tego, jak pogodził to ze szkołą. Proste, poznawcze kwestie, które jednak opowiadały wiele, a z jego ust mogły wybrzmieć jeszcze wyraźniej i ciekawiej. A mimo to z niemałym zaskoczeniem pierwszym pytaniem, jakie zadał, samemu nie spodziewając się, że będzie musiał je powiedzieć, było:
- Ale czemu? - bo szczerze nie rozumiał za co miałby go przepraszać. - Co najwyżej za przerwanie historii w najciekawszym momencie - zażartował, popijając kawę i westchnął wręcz teatralnie na to, że to on teraz przejmował pałeczkę i że już nigdy nie dowie się, co go przegoniło z Tokyo do Hogwartu. Kąciki ust jednak ani razu mu nie opadły, a samo jego spojrzenie, choć wciąż zdradzające żywe zainteresowanie rozmówcą, stało się nieco miększe. - Policjantem - przyznał, ni to z zawstydzeniem, ni wielką pewnością siebie. Czarodzieje, cóż, różnie reagowali na mugolskie kwestie w swoim świecie i nie raz, nie dwa przejechał się już na opowiadaniu podobnych “niesnasek”. Teraz jednak był po prostu w swoim świecie, siedział zrelaksowany na krześle, niespiesznie zerkając to na Elijah, to na przechodniów. Wzruszył ramionami, trochę sam do siebie, przecież i tak ta opowieść niczego go nie kosztowała, co najwyżej mniej przychylna ocena z jego strony i jakkolwiek wolałby być zapamiętany w dobrym świetle, pod koniec dnia i tak tylko tym w jego oczach zostanie, wspomnieniem. Nie było sensu wahać się z opowiadaniem o swoich niemagicznych korzeniach i marzeniach. - Zawsze chciałem zostać policjantem. Z babcią często oglądałem seriale kryminalne… No i te medyczne, ale to jednak działka mojej siostry - zaśmiał się, machając ręką w przepraszającym geście, że zbacza z tematu. Po prostu zawsze ogarniało go to ciepło, gdy mógł opowiedzieć o rodzinie, domu w ludzkim świecie i kablówce z FOX TV i wszystkimi serialami. - Myślałem, że będę śledczym, a jak dziadkowie uświadomili mi, że w dodatku magicznym śledczym, chyba niczego lepszego mały chłopiec nie może sobie wymarzyć - nie była to wielka historia o rodzicach w ministerstwie czy zasłużonych aurorach, jakie to dzieciaki w Hogwarcie opowiadały sobie na korytarzach. Ale była jego, rozegrana w starym, skórzanym fotelu na kolanach babci dziergającej na drutach. Radośnie normalna i dokładnie taka, jaką chciał ją mu opowiedzieć, dzieląc się czymś, co było jego sercu równie bliskie, jak fotografia dla Elijah.

Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Paź 27 2023, 22:22;

Nie potrafił ukryć pozytywnego zaskoczenia, kiedy wyrecytował mu jego własne słowa, dokładnie tak, jak je wypowiedział. Odbiło się to nie tyle w minie, ile w niebieskich oczach, które otwarte może odrobinę szerzej, błysnęły czymś na zasadzie cichego wyrazu uznania. Szanował taką pamięć, skoro jego własna bez przerwy go zawodziła, ale przede wszystkim darzył szacunkiem ludzi, którzy potrafili uważnie słuchać, co ich rozmówca miał do przekazania.
Czy to źle, że w pańskich słowach wyczułem wyzwanie? — odpowiedział, z trudem powstrzymując się od śmiechu. — Zdziwiłby się Pan, naprawdę. Wystarczy odpowiednio ułożyć ciało czy przerzucić ciężar z jednej nogi na drugą, żeby całkowicie zmienić sylwetkę. Z portretami, nawet tak surowymi, też można dużo zdziałać. Trzeba tylko wiedzieć, co i jak zrobić, żeby uzyskać odpowiedni rezultat.
No dobrze, może odrobinę się przechwalał, ale skoro druga strona sugerowała mu, że coś było prawie niemożliwe, a on wiedział, że potrafiłby coś zdziałać, nie potrafił nie dać ponieść się temu przyjemnemu łaskotaniu pewności siebie, na której fali wypowiedział te słowa. Nie widział zresztą powodów, żeby nie próbować wyjść przed nim na dobrego fotografa, podobnie jak nie miał nic przeciwko, żeby wziąć go za dobrego aurora. Podejrzewał, że działało to na równi w obie strony.
Pokiwał głową z rozbawieniem, bo oczywiście zdawał sobie sprawę, że nikt nie chciał w młodocianych aurorów bez studiów ani w ministerstwie, ani na ulicach i sam również nie bardzo miał ochotę być świadkiem czegoś podobnego.
Pozostaje więc mieć nadzieję, że Pan o siebie dba — przyjrzał mu się czujnie, badawczo, jakby rzeczywiście mógł samym tylko spojrzeniem orzec, czy miał na uwadze swoje zdrowie i samopoczucie. Oczywiście wszystko było wypowiedziane w tym samym niezobowiązującym i wesołym tonie, i daleko było mu do prawienia kazań, tym bardziej, że sam był osobą, którą kierowała pasja i potrafił całkowicie się w niej zatracić. Wystarczyło sobie chociażby przypomnieć czasy, kiedy przewodził drużynie Quidditcha i trenował do upadłego nawet w tych chwilach, kiedy zdrowie mu na to nie pozwalało. Rozumiał, co to znaczy brak rozsądku i jaki był zgubny. Ale nie mógł przecież z góry zakładać, że Lysander był równie zwariowany, co i on.
Zaśmiał się kilka sekund po nim, kiedy dotarł do niego sens wypowiedzianych przez mężczyznę słów. Pokręcił nieznacznie głową.
To miłe, doceniam – naprawdę. Ale skoro wcześniej się tym nie interesowałeś, to szkoda Twoich pieniędzy i czasu. Gdybyś miał ochotę czegoś się dowiedzieć, to służę zupełnie prywatnie, chociażby dlatego, żeby odwdzięczyć się za pozowanie. — Lysander zareagował jak najbardziej pozytywnie, ale Elijah czuł się tak, jakby poniekąd wymusił na nim tę odpowiedź, dlatego wolał nie wciągać go w kursy, na które ten najpewniej nie miał czasu, ani szczególnej ochoty. Z kolei na gadanie o fotografii przy, dajmy na to, filiżance dobrej herbaty był zawsze chętny, nawet jeśli nie niosło to żadnego zysku. Nie musiało, nie potrzebował pieniędzy. Nigdy nie było to jego główną motywacją.
Nie odnalazł przy tym w jego słowach nic niewłaściwego, w ogóle nie patrzył na to w taki sposób. Zrozumiał to co najwyżej jako „dobrze mi się z tobą rozmawia”, a w każdym razie miał nadzieję na taki właśnie wydźwięk, bo sam mógłby powiedzieć dokładnie to samo. W dorosłym życiu trudno było poznać nową osobę, przy której w dodatku od samego początku nadawało się na podobnych falach. To, co znalazł dziś w kawiarni pod hibiskusem, było chyba swoistym ewenementem.
Nawet nie drgnął na wspomnienie o mugolskim zawodzie, choć w środku cały zatrząsł się z ciekawości. Nie lubił wyglądać na zbyt zaskoczonego, kiedy ktoś wspominał o swoim powiązaniu z tym nieco obcym mu światem, nie chciał, by ktokolwiek pomyślał, że stanowiło to dla niego problem. Było to tym trudniej udowodnić, że pochodził przecież ze znanej rodziny która, choć z natury luźno nastawiona do tego typu kwestii, wciąż cieszyła się stosunkowo czystą krwią, a w dodatku zamieszkiwała pozbawioną mugoli Dolinę Godryka. Wiedział, że z tego względu ludzie mieli tendencję do zakładania z góry, że nic nie wie o świecie mugoli, i że woli się trzymać od niego z daleka – a była to przecież oczywista nieprawda.
Nieprawda tak daleka, że teraz słuchał go jak urzeczony, odwracając wzrok od jego twarzy tylko po to, by precyzyjnie zaginać papier w kolejne strony.
No tak, różdżki są, zdaje się, ciekawsze i skuteczniejsze niż te… pistolety? — nie był pewien, czy na pewno dobrze zapamiętał to słowo, więc uśmiechnął się przepraszająco — ale magiczni przestępcy chyba za to bardziej niebezpieczni, więc trudno powiedzieć, co lepsze, a co gorsze. I nigdy nie myślałeś nad innym zawodem? — nic dziwnego, że był tym taki zaskoczony, sam okropnie długo szukał w życiu właściwej drogi, nie będąc niczego pewien. Nadal nie był, teraz czuł się dobrze w szkole, ale ile miało to potrwać? Czy mógł zakładać, że długo? Przecież dokładnie tak myślał o herbaciarni, z którą w tym momencie łączyły go już wyłącznie wspomnienia.
Następne zgięcie wykonane na papierze nadało mu ptasiego kształtu, a kolejne uformowało jego głowę. Teraz musiał tylko odpowiednio rozłożyć swój twór, by płaski, pogięty papier stał się bryłą i to w dodatku pełną precyzyjnych szczegółów. Kilka ruchów później było widać, że to łabędź. Wyciągnąwszy zza pazuchy kurtki różdżkę, użył zaklęcia imaginem animati, by wprawić papierowe stworzenie w delikatny ruch, dzięki któremu poruszał główką na boki i nieznacznie falował warstwami papieru, tak jakby skrzydła układały się rytm poruszania się na wodzie.

@Lysander E. A. Powell
Powrót do góry Go down


Lysander E. A. Powell
Lysander E. A. Powell

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 192
Galeony : 150
  Liczba postów : 40
https://www.czarodzieje.org/t22599-lysander-e-a-powell#752433
https://www.czarodzieje.org/t22613-poczta-lysandra#754669
https://www.czarodzieje.org/t22604-lysander-e-a-powell#752936
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Paź 27 2023, 22:22;

Machnął tylko dłonią, nie uważając wcale, że uznanie mu się należało. Była to zwyczajnie cecha, którą wypadało mieć i pielęgnować w jego pracy. To, czy przychodziła mu ona łatwiej, czy też nie, nie miało aż tak dużego znaczenia. Był do tego zobligowany, uważając, że na pochwałę zdecydowanie powinien sobie zasłużyć czymś znacznie większym, niż podstawy.
Nie roztkliwiał się jednak nad tym zbyt długo, bo ani nie było ku temu potrzeby, ani tym bardziej czasu, gdy padło słowo “wyzwanie”. Coś w jego wzroku błysnęło, gdy przyjrzał się mu, nie kryjąc satysfakcji z takiego obrotu spraw.
- Czy to źle zależy tylko od Pana, osobiście bardzo lubię wyzwania - i choć było to przypadkowe spotkanie, zdecydowanie urwane z choinki wydarzenie i raczej nieprawdopodobny, niepowtarzalny wręcz bieg zdarzeń, czemu nie miałby pociągnąć tej myśli? Nawet jeżeli nigdy by jej faktycznie nie spełnili, bawił się na tyle dobrze, że mógł z radością chociaż postawić wyzwanie stworzenia kolejnego takiego szalonego przypadku.
- Przypomnę tylko, że mam prawo zachować milczenie - odparł rozbawiony, unosząc nawet na chwilę ręce. Beztroski wydźwięk rozmowy skłaniał do żartów, a postawa mężczyzny, niemalże skora do wygłupów tylko zachęcała, by i samemu podjąć się czegoś równie drobnego i zupełnie niepoważnego. Szczególnie, kiedy nadzieje te należały raczej to jeszcze mniej prawdopodobnych, niż samo ich spotkanie. Oczywiście, odżywiał się dobrze, a gdy miał sposobność, by się wyspać, korzystał z niej w pełni i bez marudzenia. Problem leżał w tym, że czas na takie przywileje nie zawsze się znajdował pomiędzy wezwaniami, wynikami badań dowodowych i akcjami w terenie. A już w ogóle, jeżeli brał tyle możliwych zmian i dodatkowej pracy, często nawet ze sobą do mieszkanie, ile to tylko fizycznie było wykonalne, psychicznymi granicami przejmując się znacznie mniej. Z tego jednak nie planował się zwierzać, pozostawiając ich wymianę zdań w lekkim, żartobliwym wydźwięku.
Nie krył za to zdziwienia na jego słowa o prywatnych poradach i trudno byłoby stwierdzić, czy faktycznie zaskoczenie to było poważnym wyrazem, czy kolejną, małą grą, kiedy jego powściągliwa mimika zdradzała niezbyt wiele. Dopiero serdeczny ton mógł rozwiać wątpliwości:
- A tutaj twardo będę stał przy swoim, artystom trzeba płacić za ich czas, czyż nie? - powiedział prawie że z upomnieniem, unosząc na niego nieznacznie brwi, wszystko to jednak utrzymywał w przyjacielskim tonie. Nie miał zamiaru go pouczać, szczególnie, że mężczyzna był na tyle pewny w swoim artystycznym fachu, że na pewno też wiedział jak go wyceniać. Po prostu nie zamierzał sobie odmówić kolejnej sposobności do drobnego droczenia się z jednoczesnym komplementem, w końcu faktycznie uważał, że sztuka cenę swoją powinna mieć. - Jeżeli postanowię się z tego tematu podszkolić, na pewno poszukam ogłoszeń - zapewnił radośnie, skłaniając się lekko głową, jakby tym właśnie przypieczętował umowę, której już nie mógł zaprzeczyć. Żartobliwy, drobny gest, a jednak wykonany z takim chłopięcym poczuciem spełnienia, jakby właśnie siedzieli tu nie jako dorośli mężczyźni, a dzieciaki grające w partię czarodziejskich szachów, w których to właśnie udało mu się zaszachować króla. - I naprawdę nie masz mi się za co odwdzięczać - zaśmiał się lekko, zdawkowo, a przy tym niezaprzeczenie szczerze, gdy pewien pomysł wpadł mu do głowy. - Jeżeli jednak w tej sprawie mógłbym o coś prosić, to… Mógłbym dostać kopię zdjęcia? Tak na pamiątkę - dopiero wypowiedziawszy to, zdał sobie sprawę jak tak małą propozycją samego siebie speszył i jak jeszcze głupiej i niepoważnie śmiesznie poczuł się z tym, że właśnie tak na to zareagował. Prośby jednak nie wycofał, naprawdę chciał mieć drobną pamiątkę z tego dnia, równie niewielką jak pocztówka czy magnes na lodówkę, ale niosącą równie wyraźne wspomnienie. Był pewien, że dzień ten stanowić będzie dla niego właśnie takie miłe wspomnienie.
Niczego nie zakładał, nie spodziewał się i nie oczekiwał, wychodząc z założenia, że jeżeli temat, na który zeszła rozmowa by mu się nie spodobał, mógł mu o tym powiedzieć. Niezmiennym faktem było przecież to, że akurat o swoim niezadowoleniu z mugoli czarodzieje lubili mówić głośno, wyraźnie i ze zdecydowaną satysfakcją w swoim poczuciu wyższości. Co prawda, chociaż żadnych pochopnych wniosków nie zamierzał wyciągać, zarówno negatywnych jak i pozytywnych - zwłaszcza tych pozytywnych, bez względu na to, jak dziecinne by to nie było, zwyczajnie nie chciał się zawieść na własnych wyobrażeniach, w końcu tyle dobrej energii, jakiegoś dziwacznego, niewypowiedzianego porozumienia nabudowało się między nimi, że jego pryśnięcie mogłoby być nieprzyjemnie - nie sądził, żeby akurat Elijah należał do grona czarodziejów niekulturalnych. Wciąż, mógł tematem tym się nie interesować i, cóż, jako ktoś z wysoko postawionego rodu zdecydowanie miał do tego prawo. Nie chciał jednak patrzeć na niego przez pryzmat nazwiska, szczególnie, że zdecydowanie bardziej zdążył sobie upodobać tą z szkiełka w aparacie.
I choć nie oczekiwał wcale podjęcia przez niego rozmowy, będąc gotowym w każdej chwili wrócić do fotografii, widocznie się rozpromienił, gdy mężczyzna nie tylko nie odtrącił tej małej anegdotki, a wyglądało, jakby się nią zainteresował.
- To nie jest wcale tak prosta sprawa - zaczął, nachylając się nieco do niego, w jego oczach roziskrzyło się coś, co można było określić mianem już nie tylko tego entuzjazmu małego chłopca, który oglądał agentów FBI na ekranie wysłużonego telewizora, a prawdziwej, dorosłej fascynacji. Wystarczył jeden rzut oka, by wiedzieć, że był osobą, która temu tematowi poświęciła swoje życie i że nawet zapytany wyrywkowo i z zaskoczenia, potrafił podjąć się dyskusji w jednej sekundzie z zapartym tchem i przyspieszonym biciem serca. Kąciki jego ust zadrżały, niemalże w groźbie uśmiechu, ale nie mógłby się tym teraz mniej przejmować, maskując jedynie gest ten nadchodzącą opowieścia. - Pistolet nie jest różdżką, masz co do tego absolutną rację, ale lekceważenie tak niezwykłej broni mogłoby być śmiertelnym błędem - nie mówił jak ktoś, kto chce swego rozmówcę przestraszyć, a wręcz przeciwnie - zainteresować. Jego ton stawał się coraz bardziej brawurowy, w jego postawie zagościła niejaka łobuzerskość, a on sam zdawał się nabrać dodatkowych barw w swojej osobie i wydźwięku. - Jest dużo szybsza od zaklęcia! Zanim zdąży się jakieś wypowiedzieć, atakujący nawet dwa razy dałby radę nacisnąć spust! Ma też ogromną siłę rażenia, powiedziałbym, że tą czarnej magii. Ale, ale! - aż uniósł palec, samemu nakręcając się na dalsze słowa. - Nie można zapominać, że najbardziej niebezpieczny jest ten, kto ją dzierży. Największą rolę w zbrodni ma nie broń, a ludzka głowa. Wiadomo, nie ma co porównywać spree killerów czy też seryjnych morderców, bo to temat na całą debatę z solidną dawką psychologii, a w dodatku takie przestępstwa na całe szczęście nie są tak częste, jak, załóżmy kradzież - w absolutnym pochłonięciu tym tematem oparł oba łokcie na blacie stołu i zaczął gestykulować dłońmi, które do tej pory trzymał raczej spokojnie, będąc, mimo rozluźnienia, powściągliwym w pokazywaniu większych emocji. Teraz zupełnie zapomniał o akceptowalnej na pierwsze spotkanie, etykiecie zachowania, pozwalając samemu sobie dać się porwać tej opowieści, gdy przemawiały przez niego nie tylko doświadczenie, ale i żywe zainteresowanie. - Bo, proszę spojrzeć na to pod trochę innym kątem, co by się stało, gdyby czarodziejski włamywacz został przyłapany przez rodzinę którą okradał? To dość proste, zwyczajnie by się teleportował, to najlogiczniejsze, najbezpieczniejsze i przynoszące najwięcej zysków wyjście. Co jednak się stanie, gdy mugolski włamywacz zostaje przyłapany? Traci on drogę ucieczki! - aż się wyprostował, robiąc wielkie oczy, jakby właśnie przedstawił mu jeden z najbardziej fascynujących faktów, jakimi mógłby tylko się podzielić. Jedyne, co oddzielało Elijah od jego uśmiechu, to szybko zaczęrpnięty łyk kawy, po którą sięgnął w ostatnim prześwicie samokontroli, nim, po odchrząknięciu i przeproszeniu wzrokiem za tę ekscytację, podjął temat już nieco spokojniej. Iskierki jednak ani na moment nie zniknęły z jego oczu. - W tym momencie mówimy więc o uczuciu przyparcia do muru. W takim przypadku z kolei można mieć dwie odpowiedzi - fight or flight - wyliczył na palcach, a jego wyraz na nowo zaczął nabierać emocji, które jeszcze chwilę temu starał się z czystej grzeczności powstrzymać. Walkę tę, jak widać było, przegrał równie szybko co sromotnie, gdy jego mina była coraz bardziej chytra, zupełnie jakby opowiadał jakiś kryminał, którego tylko on znał zakończenie. - Jest jeszcze odpowiedź freeze, ale… W to się nie zagłębiajmy, jest raczej niespotykana w takich przypadkach. Wracając jednak do podstawowych fight or flight. Ucieczka często w takiej sytuacji jest niemożliwa, droga do niej została w końcu odcięta przez osoby, które go przyłapały… Zostaje walka. W ten sposób jest osobna kategoria zbrodni robbery gone wrong”, gdy włamywacz atakuje osoby, których miało w domu nie być. Ten element paniki jest często wśród czarodziejów zupełnie odcięty od działania, u mugoli jednak może odegrać krytyczną rolę w tym, jak skończy się spotkanie z przestępcą - wyprostował się tak absolutnie i całkowicie zadowolony z siebie, z tego jak sprawnie wytłumaczył tak rozległy temat ludzkiej psychologii i dlaczego uważał, że mugolscy przestępcy byli bardziej niebezpieczni. Odchrzaknął dopiero po chwili, gdy pierwsza fala dumy się cofnęła, a on został z wrażeniem, że zasypał mężczyznę garścią niepotrzebnych informacji. - Merlinie, teraz to ja przepraszam - prychnął, kręcąc głową. Chciał wziąć kolejny łyk kawy, ale z lekkim skrzywieniem stwierdził, że tę niestety skończył przy poprzednim. - Zdecydowanie mogłem ci podać skróconą wersję, wybacz, nie często zdarza mi się, że ktoś podejmuje ten temat, ale nie powinienem się tak od razu na okazję rzucać - przyznał trochę rozbawiony, niezmiennie jednak przepraszająco. Granica uprzejmości nawet w tak luźnej rozmowie musiała gdzieś leżeć i był pewny, że przekroczył tę jego, rzucając się przy okazji jednym susem również na tę cierpliwości.
Nie chcąc dłużej możliwie go przynudzać, ani też rozciągać swoich przeprosin w równie nieznośną nieskończoność - a decyzję tę musiał podjąć bardzo, bardzo świadomie i po mocnym ugryzieniu się w język, bo miał do tego więcej niż tylko naturalne skłonności - zwrócił uwagę na papier, którym bawił się mężczyzna.
Już wcześniej to zauważył, nie chciał się jednak aktywnie wpatrywać mu w ręce, żeby go tym nie skrępować. Chociaż czarodzieje mieli do dyspozycji całą magię, z niektórymi aspektami byli zdecydowanie w jego mniemaniu niewytłumaczalnie zacofani. I tak jak wśród mugoli fidget toys były znaną i społecznie akceptowalną formą zajęcia zmysłów, tak tutaj nawet się z tym jeszcze nie spotkał. Prosto rzecz ujmując, po prostu stwierdził, że ta czynność pozwalała mu na wyciszenie umysłu i skupienie myśli, jednocześnie przyjmując fakt, że nic mu do tego co tam składał nie było i być nie powinno.
Gdy jednak zobaczył wyciągniętą różdżkę, a zaraz po tym uroczy łabądek zaczął ruszać główką, nie mógł udawać, że nie tylko nie był zainteresowany, ale i że w jakiś sposób go do nie poruszyło, ot tak, po ludzku, w podobnym guście co myjąca się świnka morska czy wbiegający w lustro szczeniaczek. Było to, najprościej rzecz ujmując - urocze.
- Kolejna z artystycznych pasji? - zapytał szczerze zainteresowany, skinieniem głowy wskazując na małego łabądka.

Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Paź 27 2023, 22:23;

Zatem wyzwanie — odparł właściwie od razu, w myśli, że miałby móc mu to jeszcze udowodnić odnajdując coś pokrzepiającego, a już na pewno zdolnego poprawić mu humor. Sam również należał do osób, które lubiły wyzwania, lubiły mieć jakiś cel i stawać w szranki z byle przyczyny, dążąc w nich do – czasem nawet brutalnego – zwycięstwa. W innym wypadku nie przepadałby tak bardzo za Quidditchem.
Z siłą powstrzymywanym śmiechem, który tak czy inaczej drgał w kącikach, gdy przygryzał wargę, pokręcił głową z udawaną dezaprobatą, niby to karcąc go spojrzeniem, choć naprawdę był daleki od tego, żeby go oceniać.
Nie każdy by się z Tobą zgodził. To też doceniam — choć rozmowę utrzymywali w lekkim tonie, wyraźnie było słychać, że w tym momencie jest poważny i to co mówi, płynie prosto z łabędziego serca. Te słowa były dla niego podwójnie ważne, miał problem z tym słowem – artysta. Artystami chętnie nazywano Cassiusa i Leighton, którzy zamykali się w swoich pracowniach, spędzając czas w oparach terpentyny, artystą był Larkin cierpliwie wykuwający arcydzieła i jego ojciec, kiedy tworzył kolejną powieść. Ale on? Jego nazywano po prostu fotografem. I choć niewątpliwie nim był, to kosztowało go wiele pracy, by własna rodzina przestała go mianować wyłącznie w taki sposób. To dlatego zaskoczyło go to, że Lysander zwrócił się do niego w ten sposób tak po prostu, ledwo go znając, w momencie, kiedy wcale nie zdążył sobie zasłużyć na to w jego oczach.
Miał już zaprzeczyć, bo choć może fizycznie rzecz ujmując rzeczywiście nie miał wobec niego długu, to wszystko mówiło mu, że chciałby jakoś wynagrodzić mu cierpliwość – była to więc kwestia honoru, niezwykle osobista. Zanim jednak zdążył się z nim nie zgodzić, mężczyzna zaproponował idealny sposób spłaty długu, na który nie potrafił się nie uśmiechnąć. Było m po prostu miło, że chciał dostać to zdjęcie.
Z zaskoczeniem odkrył, że minęło nie pięć minut, a niemalże godzina i naprawdę powinien zacząć przygotowywać się do zajęć.
Wyślę Ci to zdjęcie, jak tylko je wywołam — zapewnił go gorliwie, wyraźnie ucieszony i w pewien sposób nawet podekscytowany i naładowany energią, że zyskał nową motywację, żeby w końcu zamknąć się w ciemni i zająć się wywoływaniem wykonanych w ostatnim czasie zdjęć. Jednocześnie cieszył się, że nie zażądał zdjęcia na własność. Nie chciał oddawać mu jedynej istniejącej odbitki, chciał ją sobie zachować, ukryć w kuferku wspomnień i kto wie, czasem może wracać myślami do jesiennego poranka spędzonego w miłym towarzystwie.
Gdyby nie miał zajętych dłoni, z pewnością oparłby się na dłoni i wpatrywał w swojego rozmówcę jak urzeczony, bo rzeczywiście tak się poczuł, kiedy ten z ewidentną pasją zaczął opowiadać mu o broni, zbrodni i zbrodniarzach. Widać było, że doskonale zgłębił temat, że po prostu bardzo dobrze wiedział, o czym mówił. A takich osób nie sposób było słuchać bez zainteresowania. Sam Lysander wyglądał na ożywionego i zupełnie odmienionego. Oczywiście nie znał go na tyle, by móc orzec bez wahania, że na co dzień nie zachowywał się w taki sposób, ale z pewnością nie było tak od początku ich spotkania. Czyli od jakichś pięciu minut, oczywiście. Zafascynowany samą treścią, jak i sposobem, w jaki została mu przekazana, nie przerwał mu ani słowem, nawet w chwili, kiedy miał chęć o coś dopytać. Jednocześnie toczył wewnętrzną walkę, by nie sięgnąć po aparat i nie zrobić mu zdjęcia w chwili, kiedy szerzej otwarte oczy błyszczały fascynacją, a usta zdawały się rwać do uśmiechu wbrew temu, jak bardzo starał się trzymać je na wodzy. Uznał to jednak za szalenie niestosowne i za bardzo bał się, że zepsuje ten moment. I tylko żal, że jeśli go nie uwieczni, prawdopodobnie nie zdoła spamiętać, nie dawał mu spokoju. Nawet na jego przeprosiny odpowiedział tylko przeczącym gestem głowy, bo słowa wydawały mu się całkiem zbędne, skoro słuchając, cały się rozpromienił, i to chyba całkiem dosłownie, bo metamorfomagia odrobinę wyrwała mu się spod kontroli.
Pasja to zbyt wiele powiedziane. Lubię… — przyjrzał się papierowemu ptactwu z bliska, po czym uniósł dłoń, by postawić go na stoliku przed nim, na otwartych, starannych notatkach na temat zbrodni, która w tym momencie nie miała dla niego żadnego znaczenia. Nie dokończył jednak, co lubi, bo wraz z tym gestem spod mankietu kurtki wysunął się zegarek, który uświadomił go, że nie minęło wcale pięć minut, jak się spodziewał, a już ponad godzina. I że właściwie był już niemal spóźniony.
Na Merlina, zaraz się spóźnię — wymamrotał tak do siebie, jak do niego, jednocześnie zrywając się z miejsca jak na baczność. — Było mi niezmiernie miło Cię poznać, Lysandrze. I sfotografować, oczywiście — powiedział z uśmiechem, niechętnie wstając od stołu. Podał mu dłoń raz jeszcze, a kiedy już się pożegnał, odszedł na kilka kroków i deportował się do domu, zostawiając po sobie jedynie łabędzie origami.

@Lysander E. A. Powell
Powrót do góry Go down


Lysander E. A. Powell
Lysander E. A. Powell

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 192
Galeony : 150
  Liczba postów : 40
https://www.czarodzieje.org/t22599-lysander-e-a-powell#752433
https://www.czarodzieje.org/t22613-poczta-lysandra#754669
https://www.czarodzieje.org/t22604-lysander-e-a-powell#752936
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 EmptyPią Paź 27 2023, 22:24;

Nie był największym znawcą sztuki, w swoich dwudziestu siedmiu latach kariery na tym świecie poznał ją raczej niedawno i to z perspektywy pracy aurora. A, jak można się było domyślić, ta raczej nie była najbardziej uczuciową. Ze sztuki bowiem najlepiej rozumiał jej cenę. Impresjonistyczne myśli i głębokie odczucia wywołane widokiem obrazu tudzież rzeźby raczej mu się nie przytrafiały. Potrafił stwierdzić, że wizualnie coś mu się podobało, bądź też nie, na tym jednak wszelka, jakże rozbudowana opinia się kończyła. Nie była mu ona potrzebna w pracy, nie była praktyczna.
Praktyczna za to było jego wiedza, dzięki której właśnie rozumiał, że w wielu sprawach kradzieży i fałszerki sztuki wchodziły w rachubę i zdjęcia. Był to fakt tak więc prosty, że mężczyzna przed nim był niezaprzeczalnie artystą, że nawet nie pomyślałby, iż ten mógłby sądzić inaczej.
- Spokojnie, w pracy przywykłem do tego, że wiele osób się ze mną nie zgadza - krótka pauza, która nastąpiła po tych słowach nie służyła do budowania napięcia, a była zwyczajnie chwilą na zastanowienie dla niego, czy chciał coś jeszcze zadziornie dodać i czy w ogóle wypadało. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na mężczyznę przed nim, na to, jak uśmiech cisnął mu się na usta mimo zachowanej powagi, żeby wiedział, że czuł się w tu i teraz na tyle dobrze, by nie przejmować się konceptami ”czy wypada. - Jak i do tego, że pod koniec sprawy i tak stawiam na swoim - gdyby się znali dłużej, gdyby nie wstydził się swojego uśmiechu, lub chociaż gdyby nie było tu tyle innych osób, pewnie teraz zaśmiałby się otwarcie. Jedynie odkaszlnięciem stłamsił gotujący mu się w piersi chichot, całą swoją radość i zadziorność przekazując roziskrzonym spojrzeniem, zdradzając w ten sposób w pełni, jak dobrze się bawił. Zresztą, na pierwszym miejscu nawet nie próbował tego ukrywać.
Radość ta, choć w znacznie miększej jej formie wyrazu tylko urosła, gdy Elijah zgodził się na wręczenie mu kopii zdjęcia. Sam nie śmiałby prosić o oryginał, wolał, żeby ten został u mężczyzny. To była w końcu jego wizja artystyczna, on sam tworzył tylko element dekorum - było to wytłumaczenie najbardziej proste i logiczne takiej jego decyzji. To dużo bardziej skomplikowane wybrzmiewało w mniej dla niego zrozumiały sposób, jednak równie przyjemny, bo, nie ważne jak mało to było logiczne, czy nawet i praktyczne, zwyczajnie było mu miło, że mógł mu wspomnienie to zostawić. Cóż, może jednak był bardziej sentymentalnym człowiekiem, niż chciał się do tego otwarcie przyznawać.
Opowiadał jak natchniony, rzadko miewał takie pole do popisu w snuciu teorii, skojarzeń i swoich własnych przemyśleń, nie licząc godzin pracy. Czym innym jednak było rozmawianie z współpracownikami o sprawie, wyciągając wnioski związane bezpośrednio z danym przestępstwem i dzielenie się wiedzą, a tym niezobowiązującym pochyleniem się nad stołem, kiedy wreszcie mógł podjąć się tematu jako swojej pasji. Było to nieporównywalne uczucie, wykwitające w nim coraz barwniejszym zaangażowaniem w tak silny i promienny sposób, że nie pozostawiło po sobie nawet cienia żalu, czy pół myśli, że niedługo będzie musiał je skończyć.
Szczerze, takie wątpliwości nawet nie przychodziły mu do głowy, gdy spomiędzy pełnych zawzięcia słów, osobistych przemyśleń i przyspieszonego bicia serca, które goniło za kolejnymi zdaniami spoglądał na dosłownie rozpromienionego Elijah. Kilka razy przyłapał się na tym, że nieomal z zachwytu zgubił wątek, tak całkowicie zaabsorbowany faktem, że ten faktycznie chciał go słuchać. Był to krótki moment, chwila głębszego nabrania powietrza, nieodróżnialna od zaczerpnięcia go po snuciu długiego zdania na jednym tchu, nim wracał z nowo znalezionym zawzięciem do dalszej opowieści.
Zupełnie stracił rachubę czasu, dlatego też, gdy tylko spojrzał na własny zegarek, jego usta ułożyły się w małe “o”, jako jedyny komentarz. Czas przeleciał mu przez palce nie wiadomo kiedy, chyba faktycznie uciekał w dobrym towarzystwie bez względów na plany rozmówców.
- W takim razie nie przetrzymuję cię dłużej - zwrócił się do niego z rozbawieniem i też wstał od stołu, by podać mu dłoń. - I mi również, Elijah - cień uśmiechu zadrżał w kącikach jego ust, gdy zerknął na papierowego łabądka. - Obiecuję się nim dobrze zająć - kiwnął głową na małe origami.
Gdy mężczyzna zniknął, wziął do dłoni łabądka, obracając go kilka razy w palcach, już niczym nie powtrzymując ciepłego uśmiechu. Jeszcze tego dnia figurka miała znaleźć się na prostej półce z jego książkami, zajmując zasłużone miejsce pomiędzy tomami kryminalnymi, a niewielkim sukulentem, którego dostał od siostry.

/zt x 2

Powrót do góry Go down


Sponsored content

Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 QzgSDG8








Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Kawiarnia "Pod hibiskusem"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 7Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 6 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Centrum miasteczka
-