W przypadku, gdy Główna Aula jest zajęta, zajęcia zawsze mogą się odbywać w Dodatkowej Auli. Mimo, iż jest nieco mniejszych rozmiarów niż ta pierwsza, bez problemów pomieści uczniów z danego wydziału. Ściany są w kolorze jasno szarym, a choć nie zdobią ich piękne malowidła, wnętrze na pewno zdobywa dzięki zupełnie fascynującemu, okrągłemu sklepieniu. Nie brakuje na nim drobnych malowideł przedstawiających różne stworzenia.
Eeehmm.eee...- jąkała się Ingrid. Była trochę przestraszona, gdyż zobaczył ją Brian. -Jaa...no...tego...chciałam zobaczyć co się dzieje- wytłumaczyła się krukonka. Patrzyli się na nią jakby była wrogie. Źle się z tym czuła. Przeszyły ją dreszcze. Cały czas stała przy ścianie. Po niecałej minucie zapytała się drżącym głosem: -Co wy robicie?
-Było jej zrobić z nóg galaretę- Szepnęła cichutko do Briana, również tak by nauczyciel ich nie dosłyszał. Przecież teraz muszą grać niesamowicie grzecznych. -Dziecko, ja wiem, że krukoni są strasznie wścibscy i do tego nie umieją kulturalnie szpiegować, ale nie wsadzaj nosa w nie swoje sprawy i najlepiej wyjdź. W końcu, to nie jest twoje skrzydło- Powiedziała do Ingrid. Uśmiechnęła się cynicznie słysząc, że czwartoklasistka ma szansę otrzymać szlaban za chodzeniem tak późno. Oby jeszcze poleciały punkty, Slytherin musi zacząć doganiać Ravenclaw.
Ingrid zrobiło się przykro. Już chciała na ślizgonkę rzucić zaklęcie, ale opanowała się. -Po pierwsze krukoni nie są wścibscy- powiedziała Ingrid do ślizgonki podniosłym tonem. Wyszła z sali zamykając za sobą drzwi.
-Uuu... Nerwowe to...- Zaśmiała się cicho, po czym poprawiła grzywkę. Jeszcze rzuciła kątem oka z wyższością na drzwi i ziewnęła. Miała właściwie ochotę zaszyć się gdzieś w samotności, ponucić metalowe piosenki, a następnie zasnąć, ale odrzuciła tę myśl i zwróciła swoje spojrzenie z powrotem na nauczyciela. Ciekawe czy wyglądała w jego oczach jak biedny aniołek, któremu coś niesprawiedliwie odebrano. Chociaż jak się ma bluzkę z czaszką i taką bliznę to najbliżej do gangstera z różkami.
Brian spojrzał na Nią. - Ubłagaj profesora żeby Cię nauczył tego zaklęcia, przyda się. - szepnął. Ja w tym czasie będę udawał wielkie niewiniątko. Za trzy dni kończę 17 lat, więc będziemy mogli rzucić na niego imperio bez problemu. - szepnął do Niej. Kochał te zaklęcia. Ale jedna rzecz teraz nie dawała mu spokoju, mianowicie Francesca, co Ona o nim sobie pomyśli? Postanowił jednak na razie skupić się na misji i graniu niewiniątka.
-Tobie też się przyda. Jak się będziesz ze mną przyjaźnić wystarczy kilka dni, a pozbawią cie różdżki. Ja pewnie wtedy już będę gnić w Azkabanie - Zastanowiła się chwilę. Ciekawe jak tam jest? Powinna trochę poczytać o tym więzieniu w gazetach. Kilka lat na pewno tam kiedyś spędzi. A może nawet dożywocie? -Możesz rzucić Imperio, a potem Crucio?- Zaproponowała szeptem.
- Wystarczy imperio, przecież nie będziemy takiego młodziaka w ten sposób traktować. - szepnął tak, aby Alex ich nie usłyszał. - Nie martw się, z azkabanu Cię wyciągnę, gdyby coś. - szepnął delikatnie i puścił do Niej "oczko". - Wiesz, moim zdanie Dyrektor już sprawę załatwił, ale gdybyś mógł to posprawdzaj Blacka. - powiedział odwracając się do Alexa, po czym, słodko się uśmiechnął. - Na mnie i na Connie już czas, więc jak to mówiąc do zobaczyska. - powiedział i podał Alexowi dłoń, gdy ten ją uścisnął wziął Connie za rękę i począł kierować się do wyjścia.
-Albo będziemy tam siedzieć razem- Zaśmiała się i mocniej ścisnęła jego dłoń. Zastanawiała się czy czas się rozdzielić dzisiaj, nim ludzie zauważą ich i będą znowu wysuwać światłe wnioski "A może między nimi coś jest? Oh jak słodko wyglądają". To się zawsze źle kończy. -Gdzie teraz?- Spytała.
- Cóż, może gdzieś, gdzie nikt nas nie zobaczy? - powiedział i poruszył szybko brwiami w górę i w dół, po czym się zaśmiał. - W końcu musimy pogadać, nie? - wykręcił się szybko. - Wiesz, mam ochotę zrobić coś na prawdę złego. - szepnął. - Idziemy zabić Martina? - zapytał po cichutku, z nutką tajemniczością, udając powagę. Po chwili skręcili i ruszyli w kierunku siódmego piętra. Brian przypomniał sobie że nie zna hasła do pokoju wspólnego. - O k... - przeklął w miarę cicho. - Nawet nie znam hasła do pokoju wspólnego Gryffindoru. - powiedział.
Zaśmiała się cicho. Nie, żeby miała jakieś skojarzenia. -Pokój życzeń jest miłym miejscem, jak się chce pobyć w samotności... We dwoję...- Podchwyciła trochę tajemniczy zawadiacki ton - I oczywiście do rozmowy... -I Davida!- Prawie krzyknęła podekscytowana, chociaż wiedziała, że raczej to nie jest dobry i wykonalny pomysł na chwilę obecną. -Ups? No ja ci z hasłem nie pomogę- W końcu byli w innych domach. Co jak co, ale akurat oni blisko być nie powinni.
Zaśmiał się i już za chwilę zniknęli za rogiem. - Wiesz, musimy jakoś przemknąć się obok woźnego i nauczycieli. Jakby co, to Alex nas wysłał, w końcu i tak nas obroni, bo ma nas z niewiniątka. - powiedział ściszonym głosem. Po chwili spotkali jakiegoś nauczyciela, ale powiedzieli że "profesor Alex kazał im iść zjeść coś, bo byli u Niego na korkach". Tak więc bezproblemowo przemknęli obok i szli dalej. Po chwili byli już obok pokoju życzeń, kierując się wskazówkami Connie. /Pokój Życzeń/
Wszedł do środka, aby poszukać innych studentów , w ogóle kogoś, bo ostatnio po feriach świątecznych z rzadka kogoś mógł znaleźć, nie widział ostatnio też nauczycieli. Tako więc wkroczył do środka, Aula była pusta, wszedł do środka z zamiarem wykorzystania tablicy, co się ma marnować, a mi wpadł do głowy nowy przepis na eliksir rozśmieszający. Podchodzi do tablicy i rozpisuje na niej formułę odwrócony tyłem do sali.
Nie za bardzo mają co ze sobą zrobić poszła do skrzydła szpitalnego, na ostatnie piętro. Chciałą posiedziec na balkonie, bo fajny jest z niego widok, ale usłyszała coś w jednej z dodatkowych auli. Zacieawiona poszła sprawdzić co to takiego. Weszła do durzego pomieszczenia i zobaczyła w nim młodego mężczyznę, może z rok, albo dwa lata starszego od siebie. Odruchowo poprawiła włosy i przejechała palcem po policzku. Nic nie mówiąc usiadła na jednym z krzeseł i zaczęła mu sie przyglądać.
Margaret sprężystym krokiem weszła do auli. - Puk, puk. Mogę? - Powiedziała do stojącego przy tablicy chłopaka i siedzącą na jednym z krzeseł dziewczynę.. Czekała na odpowiedź, bo nie była pewna, czy nie jest zajęty czymś, przy czym być nie powinna. Jednak zaczęła pomału zbliżać się do tablicy.
Pochłonięty pracą na d formułą zaczyna zastanawiać się , jak przystosować eliksir do, podawania w formie, gazu, przecież jego eliksir nie może być gorszy od mugolskiego gazu rozśmieszającego, a jeśli tylko poprawi formułę, to uzyska eteryczny eliksir bez zapachu i koloru, wręcz niewidzialny i niewyczuwalny, oho trza rozbawić te mury w końcu prima aprilis się zbliża, a to formuła, będzie bombą. Pochłonięty pracą nie zauważa nikogo, kreda wręcz tańczy po tablicy kiedy piszę coraz to nową, sekwencje.
Widząc, ze chłopak coś bazgrze na tabliczy wyciagnęla z kieszeni kawałek pergaminu i pióra i zacze;la notować. -Dodaj soku z Minolii, żeby był bezsmakowy.- Powiedziała patrząc uważnie na mężczyznę. Nie zauważyła dziewczyny, która weszła do auli. Nawet jej nie usłyszała. Była zbyt pochłonieta zapisywaniem notatek chłopaka.
Margaret prawie zezłościła się, że została w tak piękny sposób niezauważona. Trudno. Pomyślała oddychając głęboko, żeby zbytnio się nie zdenerwować. Ostatnio miała zszargane nerwy. Usiadła więc na samym tyle i wpatrywała się w podłogę. To będzie pięknym za nadobne. Już miała obmyślać plan zemsty, ale przecież nie była taka... Znów kilka głębokich wdechów, głowa do góry. Przyglądała się temu wszystkiemu na tablicy, ale oczywiście nic nie rozumiała, bo eliksirów ani nie lubiła, ani nie ogarniała umysłem.
Dalej pochłonięty zwrócił się w powietrze- Berth - skrztka przybyła na wezwanie- bądź tak miła i przynieś mi mój zestaw do eliksirów, podstawę numer 4 i następujące składniki- zaczął wymieniać- po chwili zauważył dwie piękne dziewoje patrzące na niego , jedna czyniła notatki, no nieźle z niespodzianki nici, a druga wyglądała na urażoną że nie dostrzegłem jej obecności, po chwili usłyszałem trzask i całe moje zamówienie pojawiło się na biurko a drobna skrzatka z ukłonem zapotrzebowała się ponownie do domu. -Przepraszam najmocniej że nie zauważyłem, Aleksander Brendan do usług.- Skłonił się - Z kim mam przyjemność
Twarz miała skupioną i chlodną, przy czym wyglądała niczym królowa śniegu w czarnej szacie. -Nic sie nie stało.- powiedziałą wstając i zmierzając jego stronę.- Jestem Elena Marion, rownież do uslug.- to mowiąc przystanęła i odwzajemniła ukłon. Znów stała się tą złą, zimną i dostojną Eleną Marion. jednak, chcącą troche pomóc. -Eliksir rozweselający?- to było raczej stwiedzenie niż pytanie, ale to szczegół. Podeszła do tabliczy i przyjrzała się. -Dodaj soku z Monolii, zeby był bezsmakowy.- powtórzyła i spojrzała na zestaw dostarczony przez skrzata. Był bardzo dobrze wyposarzony.- I troche proszku z kwiatu limonki.- powiedziała oglądając sładniki.- Zwalczy zapach.- powiedziała spogladając na Aleksandra tymu swoimi dużymi, czarnymi oczyma. jednak jej twarz była dalej chłodna jak lód.
Margaret popatrzyła na chłopaka. Zwrócił na nią uwagę. No, fajnie. Machnęła ręką w tamtą stronę. - Jestem Margaret, mi również miło. - Skinęła głową, ale nie wstała. To on powinien tu przyjść. Myślała, uporczywie się w niego wpatrując. Miała nadzieję, że to mu pomoże.
Oho nie zemną te zabawy, i powstrzymując uśmiech okazał kamienną twarz profesjonalisty, odezwał się swoim głębokim głosem z profesjonalną nutą: - Jak rozumiem jest Panienka zainteresowana przepisem, fakt rzadko zdarza się stosować formułę eteryczności w dzisiejszych czasach ale, jak mniemam jesteś zaznajomiona z ostatnim traktatem Alfonsa Therawada, o eterze., Spojrzał na Ele- a teraz wybaczy mi Panienka za chwilę wrócę do Panienki ale muszę w pełni zadośćuczynić, niegrzeczne zachowanie w stosunku, do tamtej uczennicy-wskazując dłonią na Margaret- Panienka Margaret, bardzo miło mi panią poznać, -podszedł i jak tylko minął Elene na jego twarzy zagościł uśmiech jak w słoneczny dzionek.
Kiedy Aleksander zaczął zbliżać się do niej i w dodatku posłał jej promienny uśmiech wybaczyła jego nietakt. Wstała i wyciągnęła w jego kierunku rękę z przyjaznym uśmiechem. - Mi również miło. - Uścisnęli sobie dłonie. - Może zechcesz mi powiedzieć coś więcej o tym, co tam piszesz? - Powiedziała bez ogródek.
Uścisnął dłoń Margaret, -Czy mogę liczyć na twoją dyskrecje, to taka mała niespodzianka, na Prima aprilis, lotny eliksir rozśmieszający, który będzie niewykrywalny, a co za tym idzie będzie bardzo skuteczny, a co za tym idzie, Szykuje się nam bardzo radosny Dzień- zwrócił się do niej z uśmiechem kogoś szukającego tylko na ten pretekst do zrobienia psoty.
Słuchając odpowiedzi chłopaka jej twarz robiła się coraz jaśniejsza. Ona uwielbiała takie dowcipy! - Tak, oczywiście, że zachowam największą dyskrecję. - Spojrzała mu głęboko w oczy. - Nie potrzebujesz może kogoś do pomocy?
W summie sam miałbym marne szanse, rozmieścić flakony w dobrym miejscu, jak pewnie się domyślasz nie kończyłem tej szkoły- popatrzył na Margaret -znasz może rosyjski, -popatrzył na nią, pomogło by to w konspiracji szepnął do uch Margarete- Aha wiesz może coś o Elenie bo jak widzę potrafiła rozgryźć przepis w try miga- popatrzył w jej kierunku z uznaniem.
Margaret poczuła się ważna. W końcu pomoże w kawale na tak ogromną skale. Wypięła pierś do przodu. - Rosyjski to mój język! - Powiedziała głośno. - Aha wiesz może coś o Elenie bo jak widzę potrafiła rozgryźć przepis w try miga - Spojrzała w kierunku dziewczyny wpatrującej się w tablicę. - Szczerze mówiąc to nawet jej nie znam. - Powiedziała już [płynnym i poprawnym rosyjskim.
Ostatnio zmieniony przez Margaret Gate dnia 2/23/2011, 13:48, w całości zmieniany 1 raz