W przypadku, gdy Główna Aula jest zajęta, zajęcia zawsze mogą się odbywać w Dodatkowej Auli. Mimo, iż jest nieco mniejszych rozmiarów niż ta pierwsza, bez problemów pomieści uczniów z danego wydziału. Ściany są w kolorze jasno szarym, a choć nie zdobią ich piękne malowidła, wnętrze na pewno zdobywa dzięki zupełnie fascynującemu, okrągłemu sklepieniu. Nie brakuje na nim drobnych malowideł przedstawiających różne stworzenia.
Zamek pogrążony był w gęstym, ciemnym mroku.Nocne przechadzki nigdy nie były dla Dimitria pociągające w czasach gdy jeszcze uczęszczał do starej szkoły.Hogwart zaraz po zachodzie słońca stawał się jednak o wiele bardziej interesujący niż za dnia, co było na tyle intrygujące, że nie dało Rosjaninowi spać.Przechadzał się po korytarzach wyłapując każdy detal tego miejsca.Metalowe zbroje błyszczały złowrogo odbijając czerń, podczas gdy postacie z obrazów zapadły w głęboki sen co jakiś czas pomrukując czy też głośno chrapiąc. Nawet przestronna aula spowita była mrokiem, który nie był aż tak intensywny przez światło księżyca przedzierającego się przez ogromne okna.Pomieszczenie było puste, co go nie zdziwiło.Trudno o tłumy gdy jest środek nocy.Szczególnie, że odwiedzanym przez niego pomieszczeniem była sala w której odbywały się zajęcia.Był pewien, że niektórych jest tu trudno ściągnąć nawet za dnia. Zajął miejsce z brzegu, opierając się o drewnianą ławkę i na chwilę przymykając powieki.Cisza była w niektórych przypadkach najlepszą muzyką dla uszu.
Ostatnimi czasy ta względna bezsenność Antoinette nieco się nasiliła, przez co coraz częściej urządzała sobie nocne eskapady do niezbyt znanych jej części zamku. Z reguły nie witała w Skrzydle Studenckim, dlatego też teraz postanowiła nadrobić te jakże wielkie zaległości. Korzystając z tego, że Charles spał jak zabity, ubrała się w coś normalniejszego niż piżama i wyruszyła w poszukiwaniu przygód. Mhm, oczywiście. Czymś niezwykłym mogło być chyba tylko spotkanie na swojej drodze Irytka, choć chyba i ten poltergeist postanowił posnuć się po innej części zamku. Na korytarzach nie spotkała żywej duszy, choć chyba warto zaznaczyć, iż nieżywej także. To wydawało się jej kompletnie irracjonalne, bo przecież ktoś jednak powinien się szlajać, podobnie jak ona. Co za bolesne rozczarowanie. Szła więc dalej w towarzystwie samej siebie, co powoli zaczynało być dla niej męczące. Od czasu do czasu przydeptywała niechcący rozwiązane sznurowadła swoich czarnych trampek, jednak nie zanosiło się na to, by zamierzała doprowadzić buty do porządku. Jakoś nie skojarzyła też, że gdyby teraz się wywróciła, mogłoby skończyć się to dla nich wyjątkowo tragicznie. Najwyraźniej była już bardzo zmęczona, by o tym myśleć. Nogi w końcu poniosły ją do dodatkowej auli. Weszła do pomieszczenia, nastawiona na to, że i tutaj będzie sama. Ach, jakież było jej zdziwienie, gdy dostrzegła siedzącą w pierwszym rzędzie postać. Nie zastanawiając się zbyt wiele, wyraźnie zaciekawiona, podreptała bliżej.
Tę noc miał zamiar spędzić właśnie w dodatkowej auli otulony jedynie w purpurową bluzę i pozbawiony jakiegokolwiek towarzystwa.Nie miał oczywiście zamiaru spać.Była to ostatnia rzecz jaka wpadłaby mu do głowy w tym momencie.Relaks na tych jakże niewygodnych ławeczkach byłby co prawda niemożliwy, jednak myśli jakie kołatałyby się w jego głowie skutecznie odwróciłby uwagę od takich detali jak ten niepotrzebny szczegół.Przez chwilę był całkowicie skupiony na malowidłach ozdabiających sufit i część ścian auli.Każdy interesujący na swój sposób, każdy piękny i jednocześnie dziwny.Nigdy nie rozumiał istoty sztuki.Nie miał zamiaru dociekać zresztą po co autor łączy ze sobą elementy na pozór tak od siebie różne.Czy miało to jakikolwiek sens ? Chłopakowi nigdy nie doskwierała samotność, choć była to pewnie zasługa faktu, że oprócz Orlova i Tamary była jego trzecim przyjacielem.Nie było bowiem nic lepszego od głuchej ciszy, która zmusza cię do przemyślenia spraw ważniejszych i tych mniej.Nawet samo wgapianie się jeden punkt wydawało się w takiej sytuacji interesujące i to było na swój sposób piękne. Wszystkie te myśli uciekły mu wraz z krokami, które dotarły do jego uszu zaraz gdy drobna postać Antoinette pojawiła się w dodatkowej auli.Drzwi udało się jej przekroczyć niemal bezgłośnie, choć wydawało się, że zaraz przeraźliwe zaskrzypią sprawiając, że Rosjanin wzdrygałby się.Nic takiego jednak się nie stało i blondynkę zdradzało tylko szuranie tych czarnych trampek.
Cóż, w takim razie właśnie w jego życiu pojawił się szczegół, pozornie bardzo nieważny element, który postanowił zachwiać jego idealne plany odnośnie samotnego spędzenia czasu w dodatkowej auli. Postępowała dzielnie do przodu, nieuchronnie zbliżając się do ławki, na której siedział Rosjanin, a kiedy znalazła się w wystarczającej odległości, by móc spojrzeć na jego postać oświetloną jedynie blaskiem księżyca, od razu przez jej głowę przemknęła myśl w stylu "jaki on przystojny!", za którą od razu skarciła się mocnym przygryzieniem dolnej wargi. Całe szczęście, że nie była połączona telepatycznie z Charlesem, bo z pewnością rozpętałaby się prawdziwa trzecia wojna światowa, chociaż ona miała zdecydowanie mniej na sumieniu niż bibliotekarz. - Jesteś studentem z wymiany? - spytała bezceremonialnie, patrząc na mężczyznę z nieukrywanym zaciekawieniem. Nie widziała go wcześniej w Hogwarcie, jednak lepiej było się upewnić, by nie popełnić później żadnej gafy, mhm. Ach, jakaż ona zaradna i przewidująca. Godne pozazdroszczenia, doprawdy. Nie czekając na odpowiedź nieznajomego, ani na jakąkolwiek inną reakcję (chociażby nagle miał wyjąć skądś łuk i strzelić do niej podpaloną strzałą), usiadła niedaleko Dimitrija, poprawiając bladozielony sweter. Była ubrana typowo mugolsko, bo kto normalny chodziłby po nocy w szkolnej szacie? Bez przesady, nie bądźmy znowuż jacyś nadgorliwi.
Obecność kogokolwiek w auli była dla niego zaskoczeniem.Wśród tych wszystkich śpiochów, dzięki którym szkoła pogrążyła się w kojącej, sprawiającej przyjemność uszom ciszy, rzadko kiedy ktoś decydował się na opuszczenie ciepłego łóżka, gdzie można bez żadnych konsekwencji zatopić się we wspaniałej krainie marzeń sennych na rzecz spaceru po szkolnych korytarzach, które przemierza się każdego dnia.Była jednak panna Risse, którą nogi niezrażone późną porą zwiodły aż tu, do dodatkowej auli gdzie przypadkiem i on spędzał tą jakże piękną noc.Nie zaprzątał sobie zbytnio głowy powodem dla którego blondynka spaceruje, zamiast owinąć się w ciepłą pościel i zapaść w głęboki sen.Może zwyczajnie dręczyła ją bezsenność.Okropna choroba, która oprócz nękania ciała dopada także dusze nie dając zaznać im słodkiej przyjemności jaką jest pozbawienie umysłu zmartwień i trosk. Nie zdążył nawet zauważyć, kiedy to postać kobiety znalazła się tuż obok niego.Blask księżyca bez problemu odsłonił całą jej twarz odpędzając od niej półmrok w którym skrywała się jeszcze kilka sekund temu.Bez wątpienia można ją było przyrównać do istot z wyglądu podobnych do skrzydlatych anielskich stworów.Delikatne rysy twarzy, która nieskażona nawet najmniejszą krostą czy też innymi niedoskonałościami odznaczała się jasną barwą.Dodatkowo podobieństwo to dopełniały czyste jak wody oceanu oczy i jasne włosy, miękko opadające na jej ramiona.Była idealnym przykładem kobiecego piękna i delikatności zarazem. - Widać ? - Odwrócił wzrok od jej anielskiej twarzy by odchylić głowę do tyłu i skryć tęczówki pod cienkimi powiekami.Wymiana była dla uczniów Hogwartu niezwykle pociągająca, co miał okazję zauważyć na każdym kroku.Ciekawskie spojrzenia i szepty towarzyszyły mu niemal wszędzie, gdzie tylko znajdowali się ludzie.
Może i było to trochę niegrzeczne, ale cały czas nie spuszczała z niego spojrzenia. Nie żeby popadła w jakieś chore zauroczenie, po prostu wydawał się jej teraz najciekawszym obiektem do dłuższych informacji. Kiedyś zdążyła już zwiedzić sobie dodatkową aulę, więc ponowne oglądanie jej, szczególnie w panującym w pomieszczeniu półmroku, wcale nie było dobrym pomysłem. Krukonka założyła nogę na nogę, dochodząc przy okazji do arcyważnego wniosku, że mogła zabrać ze sobą chociaż jakiś szalik, bo temperatura nawet wewnątrz zamku, jeszcze w nocy i w tak nieciekawą pogodę, była doprawdy nieznośna. Przynajmniej ma nauczkę na przyszłość i więcej nie ruszy się z dormi... Tfu, z gabinetu Charlesa bez czegoś cieplejszego. Chyba trzeba będzie niedługo tam wrócić, bo jeszcze się przeziębi, a uzdrowiciel jasno dał jej do zrozumienia, że wszelkie infekcje nie były mile widziane. Ale nie martw się, Tosiu, już za sześć miesięcy będziesz mogła sobie bezkarnie pochorować. O ile wcześniej nie dostaniesz cholery od zajmowania się dzieckiem. Ale będzie dobrze. - Nigdy wcześniej cię tu nie wiedziałam - odpowiedziała, przy okazji wzruszając lekko ramionami. Fakt faktem, chodziła do Hogwartu już siedem lat i kojarzyła z widzenia niemalże wszystkich, zarówno uczniów, jak i studentów tejże szkoły, dlatego też jego nagłe spotkanie w dodatkowej auli okazało się dlań tak niezwykłym wydarzeniem. Szczególnie, że jeszcze nie miała okazji zamienić słowa z przyjezdnymi od czasu ich przybycia do Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Miała ostatnio zbyt wiele własnych zmartwień, by biegać jeszcze dodatkowo za nieznajomymi zza granicy. - Jestem Antoinette - przedstawiła się po chwili, uświadamiając sobie, że powinna to zrobić jeszcze przed zaczęciem prawidłowej części dialogu. - Z której szkoły jesteś? - zapytała, nie mogąc powstrzymać swojej ciekawości. A, najwyżej dostanie po łbie.
Chłód, nieodłączny towarzysz zimowych wycieczek nocą nie był problemem dla Rosjanina, który przyzwyczajony był do ujemnych temperatur i wszechobecnego zimna.Zwykła bluza chroniła go przed wyziębnięciem i dawała ciepło. Jej spojrzenie było dla niego przez dłuższą chwilę nieuchwytne, z racji, iż jego powieki nadal skutecznie ukrywały jego tęczówki przed wszelakimi czynnikami zewnętrznymi.Dopiero po kilku minutach, które jemu samemu wydawały się wiecznością,ponownie przypomniał sobie o obecności dziewczyny.Leniwie uchylił powieki przenosząc wzrok na jej delikatne rysy twarzy i zaciekawione spojrzenie, niczym nie różniące się od reszty spojrzeń uczniów Hogwartu.Czy każdy z nich miał to do siebie, że cechowała go nieposkromiona ciekawość? - Bo nigdy wcześniej tu nie byłem. - Wyjaśnił, a na jego twarzy ukształtowało się coś na wzór uśmiechu.Antoinette wydawała mu się postacią przesyconą pozytywnością, co było interesujące o tyle, że wokół niego brakowało osób, które zadawały mnóstwo pytań i uśmiechały się za każdym razem gdy padła odpowiedź.Nie wiadomo mu było jeszcze czy Risse była właśnie taka, ale w jego duszy narodziło się przeczucie, że blondynka to taka osoba. - Dimitri. - Odparł automatycznie gdy tylko padło jej imię i niemal niedostrzegalnie skinął w jej stronę głową, co prawdopodobnie miało zastąpić uścisk dłoni powszechnie uważany jako gest, który powinien towarzyszyć każdej nowej zawartej znajomości, ze względu na szacunek doń.Gest ten wydawał mu się jednak o wiele mniej nachalny niż podanie sobie rąk. - Jesteś niezwykle ciekawska Antoinette . - Skomentował jej dociekliwość co do szkoły w której uczył się zanim postanowił przybyć na wymianę by studiować w murach Hogwartu.- Niewiedza jest błogosławieństwem.
Pokiwała głową, gdy wyjaśnił, że wcześniej nie był w Hogwarcie. Cóż, ona nie miała okazji ani razu odwiedzić innych szkół. Raz widziała Beauxbatons od zewnątrz, ale to wszystko, więc poniekąd zazdrościła Dimitrijowi. Gdyby przed nią pojawiła się perspektywa wymiany uczniowskiej, zapewne z wielką chęcią wzięłaby udział w takim przedsięwzięciu. Była ciekawa zwyczajów innych placówek magicznej edukacji, ale najwyraźniej nie było jej dane zaspokoić owej ciekawości. Musiała więc wystarczyć jej wiedza, którą czerpała ze wszelkiego rodzaju opowieści. Zawsze to lepsze niż czytanie książek na ten temat, bo do literatury niezależnie jakiej maści miała naprawdę spory uraz z niewiadomego powodu. Chociaż, wracając do wątku wymiany, chyba nie zdecydowałaby się na uczestnictwo w takowej, gdyby wiedziała, po co została ona zorganizowana. Słyszała kiedyś o Turnieju Trójmagicznym i niemal machinalnie doszła do wniosku, że to z pewnością nie jest dla niej. Poległaby jeszcze przez rozpoczęciem pierwszego zadania, cóż. Zdarza się, nie każdy jest stworzony do ryzyka. A przynajmniej nie Tosia i jej nadmierna idealność. Odpowiedziała mu skinięciem głowy, którego i tak zapewne nie zauważył, ale to nic. Kiedy natomiast ocenił jej ciekawość, nie mogła powstrzymać się od cienia uśmiechu, który przemknął po jej bladej twarzy. Nie pierwszy raz już to słyszała, ale czy było to odbierane jako zaleta, bądź wada, zależało już wyłącznie od rozmówcy. Krukonka uwielbiała zadawać mnóstwo pytań, szczególnie wtedy, kiedy coś ją naprawdę zainteresowało. Wówczas nie ma zmiłuj. - Nie wydaje mi się, żeby ta informacja mogła być w jakiś sposób szkodliwa - odparła w końcu, zupełnie niezrażona. Jeżeli Dimitri nie chciał mówić, och, to nie. Przecież nie będzie go torturować, by zaspokoić swoją ciekawość. Bez przesady. Kiedyś i tak się tego dowie, więc nie zamierzała teraz sięgać po różne, bardzo dziwne metody. Jeszcze miałaby przez to niepotrzebnie problemy, i co? Pf. Już miała zadać też pytanie w stylu "jak podoba ci się w Hogwarcie?", jednak z niewiadomego powodu powstrzymała się w ostatniej chwili. Trudno, najwyżej sobie pomilczą, mhm.
Rosjanin zupełnie inaczej postrzegał wymianę, która pojawiła się w jego szkole nagle i wywołała spore kontrowersje wśród przeciwników niebezpiecznego turnieju, oraz zachwyt poszukiwaczy przygód, uzależnionych od adrenaliny.On sam podchodził do tego pomysłu sceptycznie, nijak podobała mu się perspektywa poznania nowych okolic, zawarcia nowych znajomości.W zupełności wystarczyło mu towarzystwo Rosjan, którzy byli jego nieodłącznymi towarzyszami już od kilku lat.Możliwe nawet, że gdyby zainteresował się ową wymianą nie przyjęliby go ze względu na stosunek do nauki i jego wybryki.Orlov i Tamara byli bardziej skłonni wyjść na przód temu pomysłowi i zdołali przekonać go niemal błyskawicznie, choć Korotya nadal był pewien swoich racji. Kto weźmie ich trójkę, gdy do wyboru ma tylu perfekcyjnych do bólu uczniów, znających na pamięć podręczniki.Dyrektor zdecydował się na nich niemal w ostatniej chwili, przekonując się, że turniej stworzony jest dla osób odważnych i przede wszystkim porywczym, dokładnie takim jak oni.Był to raczej czysty przypadek niż świadoma decyzja bruneta, jednak skoro już się na to porwał, nie było odwrotu. - Zapewne nie jest. - Odparł, a na jego twarz mimowolnie wkradł się nikły półuśmiech.On także nastawił się na liczenie dzisiejszej nocy, choć opcja ta nie była dla niego w żaden sposób irytująca. W końcu jednak Tosi i chłopakowi udało się znaleźć wspólny temat, nieco banalny, jednak interesujący.Denerwujące były co prawda pytania blondynki, co jakiś czas kierowane co do jego osoby, jednak zbywał ją wtedy niepełnymi odpowiedziami.Mimo całej swej ciekawskiej natury panna Risse wywarła na Rosjaninie niezwykle pozytywne wrażenie, co też starał się jej okazać podczas tej jakże długiej i interesującej rozmowy.
/Sala Przyszłości/ Postanowił tutaj wstąpić po drodze na pomost. Myślał że Aula będzie pusta, ale się mylił. DO zajęć były ponad 2 godziny, a tutaj już kilka osób przebywało. - Przepraszam, szukam niejakiego Dimitri'a Korotya. Nie wiecie gdzie Go mogę znaleźć? - zapytał się delikatnie. Po chwili ściągnął kaptur i dodał. - Mam dla Niego propozycję. Jestem Alex Storm, wykładowca Zaklęć Złożonych. - powiedział uśmiechając się.
Rozmowę Dimitria z Tosią przerwały kroki, które w przeciwieństwie do kroków blondynki były bardziej stanowcze i głośniejsze, co wskazywało, że osobnik dzięki któremu te dźwięki się rozlegają nie jest aż tak drobnej postury jak kobieta. Nie pomylił się.W ich kierunku kroczył mężczyzna, nieco za stary jak na ucznia i może odrobinę za młody jak na pracownika Hogwartu, który przepracował w zamku dobre kilka lat.W myślach, więc Rosjanin ocenił go jako studenta tak jak on lub też młodego nauczyciela.Nie chciał rozszyfrowywać jego tożsamości na ślepo, także poczekał aż zakapturzona postać zabierze głos i może nawet oznajmi im kim jest. - To ja. - Odparł krótko marszcząc brwi i główkując też po co ktoś by go szukał, a już szczególnie profesor z którym dziś ma swoje pierwsze zajęcia.
- Miło mi Cię poznać. - powiedział kłaniając się lekko. - Mam dla Ciebie propozycje. Mianowicie. Czy chciałbyś zostać moja prawą ręką? Wiesz, miałbyś głos w sprawie zaliczeń itp. Mógłbyś też prowadzić wraz ze mną zajęcia. - powiedział miłym tonem. - To jak, przyjmujesz zadanie? - zapytał się spokojnie, lecz z uśmiechem.
Antoinette straciła rachubę czasu podczas rozmowy z Rosjaninem. Kompletnie nie wiedziała, czy minęło kilkanaście minut, czy nawet kilka godzin. Słońcu niewiele brakowało już do wyłonienia się zza linii horyzontu, jednak dialog był na tyle interesujący, że trudno było jej go przerwać. Wiedziała też, że jeżeli Charlie, nie daj Boże, obudziłby się teraz i zauważył, że leży w łóżku sam, a jej na dodatek nie ma w całym gabinecie, późniejsza konfrontacja z nim mogłaby okazać się nieciekawa. Zacząłby pytać o powody jej nieobecności, a jeżeli powiedziałaby mu, że w tym samym czasie gawędziła sobie z uczniem z wymiany, na pewno odstawiłby porządną scenę zazdrości. Jeszcze przestałby się do niej odzywać na kilka dni, a ona biegałaby za nim i powtarzała, że nie ma powodu do złości. Niby to chore, jednak zdążyła się już do tego jako tako przyzwyczaić. Ich relacja była dość skomplikowana, z uwagi na odrobinę różne charaktery, ale w gruncie rzeczy byli szczęśliwi. Co jednak nie zmienia faktu, że skończyłoby się na obrażaniu i Merlin wie jeszcze czym. Dlatego też Tosia mogła mieć nadzieję, że on jednak cały czas spał smacznie i nie zorientował się, że jej nie ma. Kiedy w końcu dziewczyna zorientowała się, że chyba najwyższy czas wrócić do gabinetu agenta Primrose, nie odpowiedziała już na słowa Dimitrija, tym samym ucinając nieładnie temat, na który właśnie jakże kulturalnie konwersowali. Przeczesała dłonią jasne włosy, omiatając spojrzeniem całą dodatkową aulę, po czym westchnęła cicho i powróciła wzrokiem do swojego rozmówcy. - Chyba muszę już iść - oznajmiła po chwili, trochę tym faktem niezadowolona. Nie chciała przecież, żeby scenariusz następnych wydarzeń był zgodny z wizją zdenerwowanego Charlesa. Podniosła się z ławy, nawiasem diabelnie niewygodnej, po czym uśmiechnęła się kącikami ust w taki sposób, że było to prawie niezauważalne. - Spotkamy się jeszcze? - zapytała także.
Zanim jeszcze przyszedł profesor z jakże niebanalną propozycję Antoinette nagle oznajmiła mu, że na nią już pora.Właściwie wszystko to wydawało mu się niezwykle dziwne.Blondynka wymykała się nocą, by rankiem powrócić do swojego łóżka.Czyżby ktoś na nią czekał i nie tolerował jej przechadzek w czasie gdy powinna smacznie spać? - Jeśli napiszesz to z pewnością. - Przeniósł wzrok z własnych butów na postać Risse i skinął w jej stronę głową na pożegnanie. Po jej odejściu był tu jeszcze jakiś czas, aż do momentu gdy po raz kolejny cisza została przerwana przez profesora, który wesoło oznajmił mu, że to właśnie ona ma zostać jego prawą ręką.Czemu akurat Korotya ? Wszak Alex miał tyle studentów do wyboru z pewnością lepszych niż Rosjanin. - Zależy. - Odpowiedział zdawkowo. - Co będę z tego miał i ile sam będę musiał dać. Oczywiście nie ma nic za darmo o czym Dimitri doskonale wiedział.Nie zdziwiłby się gdyby Alex miał ukryty i iście szatański plan, przez który Korotya straciłby więcej niż skorzystał.
- Cóż. Wybitny na koniec, będziesz miał prawo głosu co do ocen, ale tylko częściowe, możesz dawać szlabany w wyjątkowych sytuacjach, jeżeli mnie nie ma na wykładzie. - podsumował. Spojrzał na zegarek. Czyżby czas tak szybko leciał? - Oho, czas na pierwszy wykład. Siadaj sobie na fotelu obok mojego. - powiedział wskazując na złoty fotel znajdujący się obok wielkiego krzesła podobnego do tronu. - A, weź podręcznik z biurka i przeczytaj sobie o zaklęciu "Sanctum Custus". Będziesz błyszczał na wykładzie. - powiedział i zaczął oczekiwać nadchodzących studentów.
- Jeszcze się nie zgodziłem. - Stwierdził sucho rzucając w stronę profesora Storma beznamiętny spojrzenie. Opcja szlabanu i ocen była niezwykle kusząca, nie zależało mu aż na na ocenie wybitnej. - Mogę dostać czas do namysłu ? Jutro wyślę list z decyzją. - Przez jego twarz przemknął delikatny uśmiech, szybko jednak ustępujący głębokiemu zamyśleniu. Chwycił podręcznik, który leżał na biurku i wracając na swoje poprzednie miejsce począł czytać o zaklęciu.
- Dobrze, chyba tylko Ty na razie jesteś. Mam nadzieję że powiesz mi co to zaklęcie robi? - zapytał się Dimitri'a. - A co do funkcji, to tak, ok. Ostatnia rzecz. Nigdy, ale to nigdy nie zwracaj się do mnie per" Panie Profesorze" itp. mów mi po imieniu. Chyba żeby Dyrekcja wpadła na wizytę. Lubią węszyć, więc wiesz. - powiedział uśmiechając się. Podszedł do Dimitri'a i podał mu rękę. - Mów mi Alex.
- Przywołuje anioła stróża. - Odparł krótko podnosząc głowę znad podręcznika. Spędzenia zajęć sam na sam z profesorem nigdy nie należało do rzeczy przyjemnych, jednak Alex wydawał się nieco bardziej wyluzowany niż reszta kadry nauczycielskiej, więc miał nadzieję, że się nie zanudzi.Dziwny był fakt, że nie miał nawet w planach znaleźć się na wykładzie ! Była to wyższa konieczność jaką rządził przypadek.Nie przypuszczał przecież, że spędzi tu z Tosią całą noc, a następnie zostanie zatrzymany przez nauczyciela, który proponuje mu bycie przysłowiowym 'pupilkiem'. - Jasne. - Skinął w jego stronę głową kładąc podręcznik przed sobą. - Alex.
Uśmiechnął się i spojrzał na studenta. - Cóż, teraz powiedz mi jak wykonać to zaklęcie... - powiedział i spojrzał głębiej na chłopaka. Miał potencjał, ale go marnował nie chodząc na wykłady. - Potem spróbuj zademonstrować... - powiedział odchodząc trochę do tyłu, patrząc czy może ktoś jeszcze idzie. - Pamiętaj o wspomnieniach i uczuciach, one są najważniejsze. - Dobra, wiesz co, koniec zajęć na dzisiaj, nie ma sensu żebyś tu siedział. Przestudiuj to zaklęcie i następne jakie znajdziesz. To wszystko na dzisiaj. Narka. - powiedział i wyszedł kierując się do Wielkiej Sali. /Wielka Sala/
Wychodząc z wielkiej sali, kiedy złapał ją za rękę była trochę tego zdziwiona. Coraz częściej jej myśli krążyły wokół pytania: Dlaczego? Czemu tak właściwie on się z nią tak szybko zaprzyjaźnił, skoro nawet Namidzie długo to zajęło. No i jest Gryffonem. Powinni się nienawidzić. Mimo wszystko zacisnęła swoje palce na jego dłoni i ruszyła z nim do Dodatkowej Auli. Po drodze tylko jeden nauczyciel im się naprzykrzał, że to niby dlaczego się szwendają po korytarzach tak późno, ale bez problemu Con użyła jakiejś wymówki i już doszli do skrzydła studenckiego i auli. -Nigdy tu nie byłam- Powiedziała sama do siebie i rozejrzała się bacznie. -Pewnie oboje tu kiedyś trafimy. Najlepiej na dodatkową opiekę nad magicznymi stworzeniami- Chyba, że stworzą profil "Czarna magia". Ale na to muszą poczekać, aż śmierciożercy się odrodzą i przejmą Hogwart.
- I trzymajmy kciuki żeby tak było. Wiesz, w Durmstrangu nadal częściowo jej uczą. - powiedział uśmiechają się. Zobaczył profesora. - Panie profesorze, już jesteśmy. - powiedział i podszedł z Connie do Jego biurka. - Wie Pan, kogoś mi Pan przypomina... - powiedział, ale nie był pewien kogo. Czuł że profesor im pomoże. Musi, inaczej poczekają do siedemnastki i rzucą na niego imperio. Przynajmniej Brian to zrobi, w końcu ojciec go tego uczył.
/Wielka Sala/ Wpadł do sali i usiadł za biurkiem w oczekiwaniu na uczniów. Po chwili przyszli więc wstał i podszedł do nich. - Mówcie mi Alex, to tak po pierwsze. - powiedział uśmiechając się. - Po drugie musimy mieć dowody, po trzecie wydaje mi się że Dyrektor sam załatwi sprawę. Uwierzcie mi, jest to jeden z najlepszych dyrektorów, jakich mógł sobie Hogwart wymarzyć. - powiedział uśmiechając się do nich. - Gdybyście tylko byli na studiach... Nauczyłbym Was tzw. "rączek". Jest to zaklęcie, które można rzucić bez różdżki jeżeli Was rozbroją i zaklęcia odbija się dłońmi, ale trzeba być naprawdę wtajemniczonym w zaklęcia złożone i trzeba pragnąć obrony. - powiedział i spojrzał na nich. - Porozmawiam z dyrektorem i zobaczę czy mógłbym Was tego nauczyć. Zaklęcie jest mojego autorstwa, więc jest zbyt sławne. Zdziwiłbym się nawet jeżeli byście o nim słyszeli, no chyba że czytalibyście podręcznik do Zaklęć Złożonych. - powiedział uśmiechając się.
Ingrid nie chciała być nachalna, ale była bardzo ciekawa gdzie Brian z tajemniczą ślizgonką idą. Szła i szła i nagle zauważyła przed sobą wiele drzwi. Biło jej trochę serce. Ale i tak weszła. Uchyliła drzwi i patrzyła co się tutaj dzieje. Zauważyła także jednego z nauczycieli. Gdzieś go widziała ale nie pamiętała. Dziewczyna po cichu weszła, oparła się o ścianę i obserwowała co oni robią.
-Chyba, że nas w końcu wywalą- Zaśmiała się pod nosem, prawie niedosłyszalnie, ale mimo wszystko uroczo. Przetarła lekko policzek z blizną. -Dowodów chyba właściwie nie mamy... Po za retrospekcją i... David przy tym był, ale nie liczyłabym na tego puchona- Rzuci się na niego i zabije przy pierwszym spotkaniu. Udusi, poszatkuje i zakopie, odkopie, złoży, ożywi i znów zabije. -Ja nie czytałam, ale brzmi ciekawie... Alex- Powiedziała opierając się jedną dłonią o biurko. Bardzo się przyda, kiedy to nie ma już różdżki, na długi czas zapewne. Westchnęła głęboko, trochę smutno i poczęła się jeszcze raz rozglądać. Po chwili obejrzała się zdziwiona. Jakiś dzieciak się nagle tutaj znalazł. Dźgnęła Briana i wskazała na krukonkę. Wścibskie jak nie wiem co.
W momencie w którym go szturchnęła już miał powiedzieć "Czego", ale spojrzał na miejsce w które wskazywała jego przyjaciółka.Stałą tak jakaś osoba, niewysoka, drobnej postury. - Lumos - powiedział w myślach Brian i rzucić niewerbalnie zaklęcie światła. Po chwili koniec jego różdżki zabłysnął światłem. Brian skierował ją na postać. - Oho, Ingrid tutaj przypełzła. Krukonka, poznałem Ją dzisiaj w dość nietypowy sposób, oczywiście jakaś wredna krukonka musiała wetknąć nos w nieswoje sprawy. Żałuję że nie zdobyłem się wtedy na odwagę żeby rzucić na nią klątwę. - szepnął Brian do Connie, tak że Alex nie był w stanie tego usłyszeć. - Profeso... Alex. To jest tylko mała, zagubiona krukonka. My dzisiaj wylądowaliśmy za łażenie po nocy, u Dyrektora, więc może by tak jakiś szlaban dla Niej? - zapytał się słodko, ale i bardzo złośliwie.