Jeśli chodziło o pytanie samo w sobie, nie było z nim nic złego. Problem pojawiał się dopiero, gdy dodać do tego nieszczęsne nazwisko, z którym chłopak nie chciał być nawet kojarzony. Aż zabawne, jak żywiołowo reagował Casey na taką, wydaje się, wręcz błahostkę. Normalnie podobne sprawy zwyczajnie ignorował lub zbywał prychnięciem, a tutaj coś takiego! Tak czy owak, wyszło jak wyszło i sprawę niestety ciężko będzie teraz cofnąć i odesłać w zapomnienie.
Z drugiej strony, Ślizgon nie był tak do końca przekonany, czy lepiej puścić to wszystko w niepamięć. Zmiana w zachowaniu starszego owszem, niesamowicie go zaskoczyła, ale o dziwo wcale nie rozzłościła jeszcze bardziej. Cóż, o tym, że młodszy chłopak miał nie do końca po kolei w łebku, już dawno wiedzieliśmy. Przynajmniej jeśli o sytuacje kryzysowe chodzi, ale wracając do rzeczy...
Obserwował Aureolkę z niemałym zdziwieniem. Złość, nie, wściekłość na twarzy tego przerośniętego golden retrivera raczej nie gościła zbyt często. Jakby się tak zastanowić to Arterbury wielokrotnie próbował doprowadzić go do podobnego stanu, testując limity i granice, ale - aż do dzisiaj - jeszcze nigdy mu się nie udało. Tym zabawniejsze, że akurat teraz wcale nie próbował.
Kiedy został podniesiony w górę, zareagował automatycznie, wcale niedelikatnie łapiąc go za nadgarstek i z premedytacją wbijając paznokcie w skórę. Może i był zaskoczony, ale do strachu i jakiejś refleksji nad sobą i swoimi słowami brakowało naprawdę dużo! Zamiast tego po prostu odpłacał się za tą gwałtowność, bez najmniejszych problemów wytrzymując spojrzenie Lacroixa i ze swojej strony odpowiadając równie przyjaznym... chociaż może całą sytuacją był poruszony odrobinę mniej. Tak czy owak, nie pozostało mu na polanie zbyt wiele roboty, dlatego poprawił okrycie i wsunął dłonie do kieszeni płaszcza, zanim ruszył w stronę pociągu.