Matthew Wilkins prowadzi swoją magiczną menażerię już od wielu lat i widział w swoim zawodzie już naprawdę wiele trudnych przypadków. Jego dewizą zawsze jest jednak to, aby nie ulegać i spełniać wszystkie, nawet najdziwniejsze życzenia klientów, bo przecież na tym polega jego praca. Po trzydziestu latach pracy w tym zawodzie, pan Wilkins postanowił nauczać głodnych wiedzy chętnych. Kto wie, może kiedyś przekaże komuś swoją menażerię?
Kurs - Treser Zwierząt:
Kurs - Treser Zwierzat
W celu zdobycia umiejętności „treser zwierząt” należy przejść przez trzy etapy szkolenia. Piszecie jeden post, w którym podsumowujecie ukończenie każdego etapu, a po ukończonym pomyślnie kursie możecie zgłosić się w odpowiednim temacie o przyznanie umiejętności do kuferka.
Wymagania: • Kurs płatny: 90G (zapłać) • Poprawa: 5G • Do podejścia należy posiadać min. 10pkt z ONMS • Ukończona szkoła magiczna Ukończenie kursu: • Nagroda: +4pkt ONMS • Po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
CZĘŚĆ PIERWSZA: Egzamin sprawdzający wiedzę teoretyczną odnośnie tresowania i pracy ze zwierzętami.
Kości:
1 – Pytania były proste. Dotyczące zachowania zwierząt w trakcie posiłków. Czując się pewnie w tym temacie, rozgadałeś się... Popełniając błąd. Kuguchary wcale nie lubią mieć misek z jedzeniem blisko miejsca spania! Stresujesz się, ale poprawiasz szybko oraz maskujesz własne potknięcie wiedzą na temat psidwaków. Zdajesz do następnej części. 2 - To był dobry dzień na podjęcie kursu. Egzaminatorzy zdają się mieć dobry humor, żartujesz sobie z nimi. Pytania też nie są trudne. Masz wymienić tylko kilka gatunków płochliwych węży i opowiedzieć o ich zachowaniu względem człowieka. Postanawiasz zabłysnąć, wspominając też o budowie ich terrariów. Egzaminator docenia Twoją i szybko wypisuje Ci zaświadczenie na ukończenie pierwszej części kursu, brawa! 3 - Być może po tym dniu nauczysz się już na zawsze, że w stosunku do egzaminatorów warto być miłym. Wpadając do menażerii potrącasz jakiegoś mężczyznę, który okazuje się być właścicielem. Niestety, dowiedziałeś się tego już po tym, jak zdążyłeś na niego nakrzyczeć, aby patrzył, gdzie łazi. Zapracowałeś sobie tym samym na bardzo trudne i skomplikowane pytania dotyczące zachowania ptaków egzotycznych. Na szczęście byłeś dobrze przegotowany – wybroniłeś się z każdego. Możesz przejść do dalszej części kursu. 4 - Wygląda na to, że naprawdę wiesz jak rozmawiać z klientami. Co prawda dostałeś niezbyt dobre pytanie – miałeś przeanalizować język ciała psidwaka – ale braki w wiedzy zakrywasz sprawnymi żartami oraz zbaczaniem w te rejony behawioryzmu zwierzęcego, na których znasz się mocniej. Robisz to tak sprawnie, że egzaminator nawet nie zauważa, iż de facto nie odpowiedziałeś na zadane pytanie. Jest za to pod wrażeniem Twojej wiedzy o życiu stadnym ferni. Tak czy siak, ten przechodzisz wybitnie! 5 – Nikt nie spodziewał się takiego pytania. Życie gumochłonów? Czy egzaminator jest poważny? Gapisz się na niego w szoku, że w ogóle gumochłony mają jakieś życie. Przecież one chyba nic innego nie robią poza leżeniem w kałuży własnego śluzu. W taki sposób na pewno nie zdasz tego kursu, jutro czeka Cię powtórka. (Zapłać i spróbuj ponownie) 6 - Masz po prostu pecha. Ze wszystkich zwierząt, o które mogli Cię zapytać, akurat te z wieloma głowami? Co ci przychodzi na myśl? Widłowąż. Zaczynasz zatem o nim mówić, a egzaminator Cię nie zatrzymuje. Dopiero, gdy umilkłeś, informuje Cię, że mocniej na myśli miał traszkę dwuogoniastą, bo to częściej spotykane zwierzę niż widłowąż, ale nie pomyliłeś się w niczym. Dostajesz zatem promocję do następnej części kursu.
CZĘŚĆ DRUGA Nauka tresury, dbanie o podopiecznych menażerii.
Kości:
1 - To chyba nie był Twój dobry dzień. Kilka godzin starałeś się nauczyć czegoś nowego dużego, grubego szczura, który nawet nie chciał się kręcić w kołowrotku. Twoje starania nie przyniosły jednak żadnych skutków. Dopiero tygodniowa tresura wyszkoliła zwierzaka. Przechodzisz dalej. 2 - Mała dziewczynka chciała kupić różowego puszka pigmejskiego, jednakże okazało się, że żaden z nich nie był odpowiednio przyzwyczajony do ludzi. Przyszła do Ciebie ze stworzonkiem, które ciągle wyrywało jej się z rąk. Wziąłeś go na kilka dni, niestety pufek okazał się tak toporny i płochliwy, że którejś nocy uciekł Ci z klatki. Co prawda znalazł się na drugi dzień, ale musiałeś pogodzić się z porażką. Zapłać i spróbuj ponownie. 3 - Dzisiaj szło Ci wspaniale. Miałeś za zadanie nauczyć miot kugucharów korzystania z kuwety. Trochę to zajęło i było kilka wpadek, ale pod koniec tresury większość maluchów wiedziała już, co ma zrobić, jak natura zacznie wołać. Brawo, zdajesz! 4 – Dostałeś terrarium z nowym nabytkiem menażerii, pięknym, złotym wężem mahoniowym. Twoje zadanie było proste – przyzwyczaić go do brania na ręce. Niby nic skomplikowanego, ale węże to coś, co ewidentnie nie było twoim konikiem. Gad Cię pogryzł przy pierwszej próbie, a właściciel, widząc to, zlitował się oraz dał Ci kilka rad. Z ich pomocą udało Ci się przekonać węża do siebie oraz wyjmowania z terrarium. Zdajesz. 5 – Tego dnia dostałeś papugę. Była bardzo głośna – szybko się domyśliłeś, że problem tkwi w oduczeniu jej krzyków. Ciężko jednak było wytrzymać w jednym pokoju z nią. Parę razy wymsknęło Ci się przekleństwo, kiedy ptak darł dziób. Co prawda kiedy Willkins przyszedł ocenić Twoje starania papuga już nie krzyczała... Ale podchwyciła od ciebie przekleństwa! Teraz wypowiadała się gorzej niż szewc, a Ty oblałeś z kretesem. 6 - Kilka długich godzin uczyłeś wyjątkowo upartą sowę tego, w jaki sposób powinna wysuwać nóżkę, aby można było odwiązać od niej list. Kiedy wreszcie Ci się udało, zawołałeś Matthewa, aby pokazać mu czego dokonałeś. Pełen podziwu, pozwolił Ci kontynuować naukę w trzecim etapie. Gratulacje!
CZĘŚĆ TRZECIA Tresowanie na zamówienie, dobór akcesoriów, sprzedaż.
Kości:
1 - Próbowałeś oswoić kuguchara, którego poprzedni właściciel bił. Zwierzak był agresywny oraz nieufny względem ludzi po poprzednich przejściach. Byłeś prawie pewien, że udało Ci się go ugłaskać, kiedy ten zaatakował wściekle Twoją rękę, gryząc ją aż do krwi. W końcu go do siebie przekonałeś, ale w drodze powrotnej do domu musisz zahaczyć o Munga. Uzyskałeś jednak uprawnienia tresera zwierząt. 2 – Ta część kursu nie należy do najłatwiejszych. Twoim zadaniem było nauczyć kudłonia opieki nad pegazami, bowiem ten osobnik wyjątkowo twardo stał przy zwykłych koniach. Starałeś się ze wszystkich sił, ale zupełnie nie mogłeś znaleźć wspólnego języka z magicznym humanoidem. Zapłać i popraw kurs. 3 – Dostałeś pod opiekę szczenię psidwaka. Miałeś przygotować je do pracy z niewidomym czarodziejem. Trzeba przyznać, że praca z psowatym szła tragicznie. Zajmował się wszystkim, tylko nie tym, co od niego oczekiwałeś. Matthew musiał przyznać, że podejście miałeś dobre, ale przegapiłeś znaczącą rzecz – psidwak nie nadawał się od początku na przewodnika ze względu na zbyt zabawowy charakter. Powinieneś zauważyć to po pierwszych treningach. Na szczęście, kolejną próbę masz za darmo! 4 – W hodowli pegazów narodziło się kilka źrebiąt, ale pracownicy nie mieli czasu przyzwyczaić ich pod siodło. Dostałeś zatem za zadanie zająć się jednym z młodzików. Praca z nim szła tak cudownie, że aż przykro ci było się rozstawać z energicznym, uroczym źrebakiem. Jedno jest pewne, maluch świetnie będzie przygotowany dla przyszłych jeźdźców. Otrzymujesz uprawnienia. 5 - Po pomoc zgłosił się do Ciebie młody chłopak z ptasznikiem, którego chciał rozmnożyć. Napotkał jednak problem – samica co złożyła jaja, zaraz je niszczyła albo zjadała. Wystarczyło kilka godzin (oraz wiedza dotycząca żywienia ptaszników), abyś rozwiązał problem, podsuwając inną dietę oraz przyzwyczajając samiczkę do obecności jaj w terrarium. Gratulacje, otrzymujesz uprawnienia tresera! 6 – Jedna z klientek zażyczyła sobie, aby wyszkolić jej kruka do przynoszenia poczty. Podjąłeś się tego osobliwego zadania. Rzuć kostką raz jeszcze. Parzysta – szybko przekonujesz się, jak inteligentne to stworzenie. Tresura nie sprawia Ci żadnego problemu i zdajesz. Nieparzyste – przeceniłeś własne możliwości. Kruk okazał się nie tyle głupi czy odporny na tresurę, a po prostu złośliwy. Z premedytacją Cię ignorował albo robił wszystko wbrew Tobie – zwyczajnie go bawiła Twoja złość. Niestety musisz podejść do tego etapu jeszcze raz, płacąc 5g.
Kurs na tresera zwierząt - styczeń 2020 Etap I 4 - zdane Etap II 3 - zdane Etap III 3 -> 6, parzysta - zdane
Rok po rzuceniu studiów, przyszła pora na zajęcie się swoim dorosłym życiem. Nie mogłem ciągle siedzieć na utrzymaniu rodziców, musiałem zacząć zarabiać swoje pieniądze. Mój brak studiów dość mocno ograniczał moje pole do popisu, zdołałem jednak odnaleźć pracę wymagającą jedynie podstawowego wykształcenia i wykonanego kursu, sprawdzającego moją wiedzę. Nie pozostało mi nic innego, jak podejść do wspomnianego kursu i po zdaniu egzaminów, zdobyć wymagany dyplom. Moje pierwsze zadanie na egzaminie okazało się dość...śmieszne. Otrzymałem pytanie, na które nijak nie byłem w stanie odpowiedzieć. Zamiast tego, zacząłem lawirować słownie wokół tematu, po chwili kompletnie z niego zbaczając. Wbrew sobie zdołałem oczarować moich rozmówców, ba, zrobiłem to na tyle, że egzaminator nie zauważył braku odpowiedzi na swoje pytanie. Zaliczył mi ten etap z szerokim uśmiechem, a ja opuściłem pokój zaciskając usta, równocześnie zadowolony ze swoich zdolności i zawiedziony poziomem swojej wiedzy. Oj mało brakło. Następne zadanie okazało się dla mnie banalnie proste. Miałem nauczyć młode kugucharów korzystać z kuwety. Biorąc pod uwagę, że musiałem zrobić to samo z moim Mistriasem wiele lat temu, jeszcze bez specjalistycznej wiedzy i podejścia, to teraz nie było szans, bym zawalił zadanie. Podszedłem do tego pewnie, może nieco zbyt pewnie, bo zdarzyły mi się dwie małe wpadki. Liczył się wynik ostateczny, dlatego pod koniec mojej tresury, większość maluchów wiedziała co ma zrobić, kiedy poczuje biologiczną potrzebę. Aż mi było żal, kiedy musiałem je opuścić. Później w moje ręce trafił psidwak. Pomimo dobrego podejścia, nie byłem w stanie zapanować nad psem. Egzaminator po chwili stwierdził, że w zasadzie nie ma się jak przyczepić do mojej pracy, ale zganił mnie za niedostrzeżenie już na samym początku, że pies nie nadawał się do tresury na wskazaną pozycję. Pozwolił mi podejść do zadania jeszcze raz, tym razem trafiłem na kruka. Zwierzę będące symbolem mojego szkolnego domu dość szybko nawiązało ze mną więź, także praca z nim była przyjemnością i w zasadzie jedynie formalnością. Oddałem zwierzę, wyuczywszy je wszystkiego, czego oczekiwała klientka. Dzięki temu ukończyłem pozytywnie wszystkie egzaminy, co upoważniało mnie do odebrania dyplomu i rychłego rozpoczęcia pracy w nowym miejscu.
z/t
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
No i jednak zrobił krok w stronę awansu. Jednak tym razem Longwei nie spoglądał krzywo na staż, który rozpoczynał, skoro robił go dla siebie. Robił go dlatego, że sam chciał, a nie dlatego, że chciał tego jego ojciec. Nie uważał pracy opiekuna smoków jako coś złego, ale widząc, co dzieje się na wyższych szczeblach, zaczął zastanawiać się, czy naprawdę nie można było niczego zmienić. Pierwszy tydzień stażu mijał mu naprawdę dobrze. Hodowanie magicznych stworzeń nie wydawało się tak trudne, jak mówili. Właściwie czuł się jak plumka w wodzie, kiedy jego pomysły były interesujące dla pozostałych. Wei mimowolnie zaczynał się zastanawiać, czy nie popełnił błędu przy wyborze zawodu, skoro najwyraźniej tym, w czym czuł się najlepiej, było po prostu zajmowanie się własnym stadem konkretnego gatunku. Hodowla była być może tym, w czym po prostu był najlepszy, a co tłumaczyło jego pomysły i plany. Wyraźnie został doceniony przez szefostwo, nagle dostając premię. Wiedział, że nie powinien się cieszyć, skoro przed nim były jeszcze dwa tygodnie stażu, ale był dobrej myśli.
z.t.
______________________
I won't let it go down in flames
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Od początku stażu wszystko szło tak, jakby był urodzony do pracy hodowcy magicznych stworzeń. W większości skupiał się na smokach, ale pozyskiwał wiedzę również o innych gatunkach, mając wrażenie, że wszystkie zadania jakie otrzymywał, wykonywał z dziwną lekkością. Dostrzegali to także pozostali współpracownicy oraz szef. Longwei ze zdumieniem przyjął zmianę w jego godzinach, gdy otrzymał zgodę na zakończenie pracy, kiedy wykona wszystkie swoje zadania. Dzięki temu wracał do domu dobre dwie godziny wcześniej. Każdego dnia. Nie mogło być lepiej, szczególnie że pensja pozostawała taka sama, więc nic nie tracił. Mógł za to w trakcie drogi do domu wstąpić jeszcze do biblioteki, aby uzupełnić wiedzę z zakresu hodowli, starając się nie mieć żadnych braków i być przygotowanym do szerszej pracy ze smokami, niż tylko tresowania ich. z.t.
______________________
I won't let it go down in flames
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
STAŻ HODOWCA ZWIERZĄT - TYDZIEŃ III kostka1 oraz parzysta upominek pożegnalny5 ( 100g)
Początek stażu był właściwie idealny. Być może dzięki temu, że na co dzień pracował ze smokami, zajmował się ich tresowaniem, nie widział trudności w hodowaniu magicznych stworzeń. Musiał jedynie czytać więcej na ich temat, aby uzupełniać swoją wiedzę na temat pozostałych gatunków. Dalej wszystko toczyło się równie gładko, kiedy potrafił skończyć pracę dwie godziny wcześniej i miał czas na dalsze doszkalanie się, na doczytywanie odpowiednich książek w bibliotece. Jednak nic nie mogło iść jak z płatka przez cały staż. Nie zorientował się, kiedy narobił sobie zaległości w papierkowej robocie, jedynym elemencie swojej pracy, a także stażu, którego nie lubił. Ostatni dzień przybył znacznie szybciej, niż powinien, a on biegł do pracy niemal spóźniony. W równym pośpiechu zajmował się obowiązkami, nie chcąc zostawić po sobie złego wrażenia, ani nieskończonej pracy. Nie powinno nikogo dziwić, że gdy biegł korytarzem, nie dostrzegł leżącego na ziemi pudła i przewrócił się, choć było to ogromne niedopowiedzenie. Wyłożył się jak długi, uderzając nosem o posadzkę. Krew lała się z niego strumieniem i był pewien, że mógłby poradzić sobie z tym problemem przy pomocy jednego zaklęcia, gdyby kiedykolwiek przyłożył się do uzdrawiania. Zamiast tego musiał prosić współpracowników o pomoc. W ramach pocieszenia dostał na odchodne dodatkowe galeony, które przyjął wdzięcznie, ale o wiele bardziej cieszył go dyplom ukończenia stażu, z którym mógł udać się do Ministerstwa.
z.t.
______________________
I won't let it go down in flames
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
By zmienić pracę musiałem przedsięwziąć odpowiednie ku temu kroki. I takim było zdanie kursu na tresera zwierząt. Jak wszystkie kursy zaczęło się od części teoretycznej. Zdałem ją bez najmniejszych problemów. Co prawda pytania były na tyle łatwe, że w pewnym momencie moje myśli pędziły dużo szybciej niż słowa i rąbnąłem głupi błąd, że kuguchary lubią miski z jedzeniem blisko swojego legowiska ale już po chwili zamaskowałem swój błąd płynnie wypowiadając się na temat zwyczajów posiłkowych psidwaków. Tak czy siak bez problemów zostałem przepuszczony do następnej części i stanąłem za ladą sklepową. Kiedy drzwi do menażerii otworzyły się i weszła do środka mała dziewczynka a jej wzrok spoczął na mnie od razu przeczułem, że przyleci właśnie do mnie i da mi problem przez który nie zdam. I się nie myliłem. Problemem okazał się puszek pigmejski, który za diabła nie chciał przebywać w towarzystwie ludzi. Oczywiście wystarczyło żeby potrzymała go przez jakiś czas u siebie w domu zanim zwierzątko się przyzwyczai ale oczywiście musiała przylecieć z tym zadaniem do mnie. Wziąłem go na kilka dni do klatki ale bydle oczywiście którejś nocy musiało uciec. Znalazło się dopiero na drugi dzień ale egzamin oczywiście oblałem. Zapłaciłem poprawkę ale drugiem razem zdarzyło się dokładnie to samo. Co to? Jakaś epidemia niepokornych puszków pigmejskich? Dopiero za trzecim razem szczęście mi dopisało - dostałem miot małych kugucharów, które miałem nauczyć korzystania z kuwety. Co prawda zadanie zajęło mi cały dzień i kilka razy musiałem wycierać podłogę, na którą nasikały kocięta ale pod koniec dnia większość małych kotków leciała do kuwety za potrzebą i nie paskudziła podłogi. I wreszcie mogłem przejść do następnej i ostatniej części egzaminu. Tym razem przyszła do mnie klientka, która chciała żebym wyszkolił jej kruka do przynoszenia poczty. Spodziewając się trudności zabrałem się za szkolenie ptaka. Jakież moje było zdziwienie kiedy zwierzę łapało wszystko w mig. Zaledwie po kilku dniach mogłem zwierzaka oddać klientce i zgłosić się po certyfikat potwierdzający zdanie przeze mnie kursu.
Wally A. Shercliffe
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Walter doskonale wiedział, jaki ma plan i zabrał się za jego realizację z całą konsekwencją i determinacją. Mimo że nie zamierzał wiązać swojego życia z pracą w rodzinnym rezerwacie, miał całkowitą pewność, że jego powołaniem jest badanie magicznych stworzeń i włóczenie się po całym świecie w celu zbierania coraz to nowych materiałów badawczych. Wiedział już, że od nowego roku australijska szkoła Red Rock przyjmie go z otwartymi ramionami (jako że jego wyniki z OWUTemów były dość imponujące, a oczekiwania wobec studiów więcej niż klarowne) i dlatego te kilka miesięcy, jakie miał spędzić w Wielkiej Brytanii, miały być tak pożyteczne, jak to możliwe.
Właśnie dlatego zdecydował się na odbycie stażu w Magicznej Menażerii Wilkinsa, mimo że jego ojciec (jak zwykle) wydawał się przeciwny jakimkolwiek przejawom niezależności i podejmowaniu samodzielnych decyzji, twierdząc, że syn nauczy się znacznie więcej pracując w rodzinnym rezerwacie. Ale Wally, jak to Wally - miał to w nosie i umówionego dnia stawił się w sklepie, gotów do podjęcia nowego wyzwania, które... cóż, wcale nie okazało się wyzwaniem. Mimo młodego wieku Wally był pracowity i rzetelny, a ponadto odznaczał się niezwykłym talentem i wiedzą, dzięki czemu zwierzęta uwielbiały jego towarzystwo, wydawały się wyjątkowo zadowolone z jego opieki, a klienci chętnie wracali, ulegając urokowi dryblasa o promiennym uśmiechu i sercu do zwierząt. Sam Wally przepadał za swoją pracą i doskonale odnajdywał się w nowej roli, ku swojemu zadowoleniu odkrywając, że jego zdanie jest naprawdę cenione, a kilka pomysłów dotyczących drobnych zmian w diecie niektórych stworzeń zostało pomyślnie wcielonych w życie. Życzliwa koleżanka szepnęła mu nawet, że jeśli tak dalej pójdzie, to może liczyć na propozycję stałej współpracy, i mimo że nie było to jego marzeniem, Wally poczuł się doceniony i bardzo z siebie zadowolony. Nie trzeba wspominać, że kiedy szef pod koniec tygodnia wręczył mu premię, mówiąc, że dzięki jego podejściu do klietnów odnotowali znacznie większe obroty, Walter prawie pękł z dumy i z satysfakcją odłożył te pieniądze na nowe życie, które czekało na niego w Australii.
z.t.
Wally A. Shercliffe
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
Jeśli początek stażu okazał się pasmem sukcesów, to jego druga część nie przedstawiała się już tak różowo. Co prawda Wally nadal przyciągał klientów swoim urokiem osobistym, a jego podopieczni przepadali za nim i jego innowacjami dietetycznymi, ale wszystkie te niewątpliwe zalety zostały przyćmione przez wpadkę, która mogła go drogo kosztować. Wally wiedział, że ma odebrać wyjątkową mieszankę, która miała korzystnie wpływać na większą różnorodność umaszczenia puszków pigmejskich, dodając do gamy różne odcienie różu i fioletu, ale także pastelowej zieleni i błękitu, co na pewno okazałoby się prawdziwym magnesem na klientów. A potem... cóż, trudno powiedzieć, co wydarzyło się potem i jak do tego doszło, że Wally spuścił przesyłkę z oczu z oczu. Był przekonany, że odłożył ją bezpiecznie pod ladę, ale potem w sklepie pojawiło się kilku klientów i kiedy wreszcie miał chwilę spokoju, z przerażeniem odkrył, że pudełeczko zniknęło. Nie należał do panikarzy, a poza tym spędził siedem lat w domu kruka, dlatego przeanalizował całą sytuację, próbując opanować emocje. Przeszukał wszystkie możliwe zakamarki, ale nic to nie dało - przesyłka zniknęła i Wally nie miał czasu roztrząsać, jak do tego doszło. Może któryś z kolegów, zazdrosny o jego powodzenie i sympatię Wilkinsa, podłożył mu taką świnię, zabierając mieszankę? Zastanawianie się nad tym było zupełnie bezproduktywne, dlatego Shercliffe wykorzystał przerwę na lunch, żeby odkupić mieszankę - na szczęście wiedział, gdzie szukać. Z żalem zapłacił za nią dwadzieścia galeonów, które otrzymał dwa tygodnie wcześniej jako premię. No cóż... łatwo przyszło, łatwo poszło. Na szczęście szef o niczym się nie dowiedział, ale Wally i tak miał paskudny nastrój, co przecież nie zdarzało mu się zbyt często. Pozostawało mieć tylko nadzieję, że reszta stażu upłynie mu bez tego rodzaju niespodzianek.
z.t.
Wally A. Shercliffe
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
(rok 2005) STAŻ "HODOWCA ZWIERZĄT" - ETAP III Kostka: 5 (+parzysta) i upominek: 6 (+ 100 g) - LINK
Wally naprawdę lubił pracę u Wilkinsa i mimo że nie było to jego życiowe marzenie, to doceniał wszystko, czego się tam nauczył. Ludzie byli w porządku, sam Wilkins również, a możliwość obcowania ze zwierzakami sprawiała mu niekłamaną przyjemność, jednocześnie dając okazję do poczynienia drobnych obserwacji. Jedynym problemem Wally'ego, który wpływał dość negatywnie na jego pracę, był kompletny brak wdzięku i gracji. Mogłoby się wydawać, że nie jest to szczególnie ważne przy pracy ze zwierzętami, ale sklep był na tyle nieduży i zapchany klatkami oraz pojemnikami z jedzeniem czy akcesoriami, że młody Shercliffe, który zawsze był dryblasem, a nadal rósł, przypominał nieraz słonia w składzie porcelany. W ostatnim tygodniu stażu wszyscy odczuli to szczególnie mocno - Wally miał lecieć na jednej nodze i zanieść szefowi jakieś ważne dokumenty (zdaje się, że chodziło o jakiejś rozliczenia z dostawcą karmy dla memortków). Wally nigdy nie był demonem prędkości ani królem wdzięku, choć jego potężne mięśnie przydawały się do dźwigania ciężkich kartonów czy klatek, kiedy z jakiegoś powodu nie używano różdżki. Wyznaczenie mu jakiegokolwiek zajęcia, które wymagało prędkości i zwinności, było proszeniem się o kłopoty, co stało się całkowicie jasne, gdy Wally zahaczył nogą o jakiś nierozpakowany karton i wyciągnął się jak długi na podłodze, a dokumenty wylądowały w wiadrze z wodą. Na chwilę jego serce zamarło, ale szybko pozbierał i siebie, i myśli. Szybko wyciągnął dokumenty z wiadra, po czym, modląc się w duchu o pomyślność, rzucił na nie zaklęcie osuszające pergaminy... chwała Merlinowi, zadziałało. Wally wziął dwa głębokie wdechy i jak gdyby nigdy nic dostarczył dokumenty Wilkinsowi, który ogromnie się ucieszył, dostając papiery tak szybko. Reszta stażu upłynęła Wally'emu bez większych wstrząsów i gdy przyszło co do czego, było mu naprawdę żal opuszczać menażerię. Ale miał przecież swoje plany - czekała na niego Australia, Red Rock i wielka przyszłość, tak jak sobie to wymarzył. Nie przypusczał, że szef aż tak doceni jego pracę, dlatego gdy do wylewnego pożegnania dołączyła sakiewka ze stoma galeonami, Shercliffe aż zaniemówił z wrażenia. Podziękował gorąco za naukę, wspólnie spędzony czas, no i za tak hojny prezent. Wyglądało na to, że jego początki w Australii nie będą aż tak chude jak się obawiał.
z.t.
Wally A. Shercliffe
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 197 cm
C. szczególne : wzrost, a oprócz tego sporo mniejszych i większych blizn, z których każda ma swoją historię. Na prawym ramieniu ma tatuaż przedstawiający wydrę.
(rok 2006) Kurs na tresera zwierząt Etap pierwszy: 1 Etap drugi: 4 Etap trzeci: 4
Wally wrócił do Wielkiej Brytanii na krótko, korzystając z przerwy wakacyjnej po pierwszym roku studiów w Red Rock - i już miał dosyć. Jednak miał bardzo jasną wizję tego, co chce osiągnąć, i dlatego ze swoich skromnych oszczędności postanowił opłacić kurs na tresera zwierząt. Pierwszą częścią był egzamin sprawdzający wiedzę teoretyczną na temat tresury i pracy ze zwierzętami. Wally nie miał wielkich obaw, wiedząc, że jego wiedza jest całkiem rozległa, ale mimo wszystko czuł lekką tremę. Jednak słysząc pytanie o zwyczaje żywieniowe zwierząt, ucieszył się tak bardzo, że właściwie stracił kontrolę nad własnym językiem, wypluwając z siebie wiadomości jak karabin maszynowy. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że popełnił idiotyczny błąd, twierdząc, że kuguchary lubią mieć miskę z jedzeniem blisko swojego legowiska. Zdał sobie sprawę z własnej pomyłki, ale było już za późno, więc mimo stresu ciągnął dalej, tym razem bardziej uważając na słowa, mówiąc z większym namysłem i dając popis niezwykle szerokiej wiedzy na temat upodobań żywieniowych psidwaków. To chyba go uratowało, bo egzaminatorzy pozwolili mu przejść do następnej części. Drugi etap kursu był bardziej praktyczny, skupiając się na nauce tresury i dbaniu o poszczególne stworzenia. Wally'emu trafił się wąż, a trzeba przyznać, że te stworzenia nigdy nie należały do jego ulubieńców - to nie tak, że miał wobec nich jakieś uprzedzenia, ale po prostu nieszczególnie go do nich ciągnęło. Musiał jednak przyznać, że wąż mahoniowy był przepiękny - złocisty i ogromny. Zadanie Wally'ego polegało na przyzwyczajeniu stworzenia do bycia noszonym na rękach, za co zabrał się ostrożnie, ale widać nie dość ostrożnie, bo został boleśnie pokąsany przez rozzłoszczonego gada. Na szczęście właściciel okazał zrozumienie i dał mu kilka wskazówek, które sprawiły, że młody Shercliffe jakoś sobie poradził z wężem i po pewnym czasie wreszcie oswoił go z pomysłem noszenia na rękach. Z ulgą przyjął wiadomość o zdaniu również tego etapu. Miał nadzieję, że trzeci etap będzie nieco łatwiejszy, a przynajmniej lepiej dostosowany do jego preferencji - i tak też się stało! Wally został wysłany do hodowli pegazów, gdzie miał przyzwyczaić źrebaki do siodła. Była to wymarzona praca dla Wally'ego, który mimo że największą miłością darzył stworzenia wodne, to i dla wszystkich innych (które nie były gadami) miał mnóstwo serca, a pegazy były zjawiskowe. Bez trudu zaprzyjaźnił się z jednym z młodzików, który z sympatii skubał mu włosy i ubranie, szukając jego towarzystwa i pieszczot. Swoją stanowczą łagodnością Wally zdobył jego zaufanie i bez trudu przyzwyczaił go do siodła, ucząc też kilku innych przydatnych rzeczy. Było mu okropnie przykro rozstawać się z malcem, ale miał poczucie dobrze wykonanej pracy, a co więcej - zdał egzamin i otrzymał uprawienia, dzięki czemu mógł wrócić do Australii bogatszy o kolejny certyfikat i doświadczenie.
Z.T.
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Nuci sobie cicho do melodii tylko jej znanej. Czeka na egzamin na tresera zwierząt. Do kursu przygotowywała się już jakiś czas, nie za bardzo wiedząc, co tak naprawdę chce w życiu robić; czy śpiewać, czy opiekować się zwierzętami, a może przygotowywać martwych na ostatnią drogę do domu Bozi, albo Merlina. Siódmy rok szybko się skończył. Przyszło zdawać testy, aby następnie ruszyć do pracy. Potrzebny jest jej ten kurs, jeszcze dokładnie nie wie, w jakim miejscu będzie pracować, ale o tym pomyśli, gdy zda. Nie denerwuje się, od lekkiego podekscytowania szumi jej głowie. W końcu to Marcella dziewczyna wiecznie pozytywnie nastawiona do życia. Wpada do menażerii z gammą dzikich emocji, pewnie dlatego nie zauważa jakiegoś pana i wpada na niego, wymyka jej się jakieś brzydkie słowo, a może to temu panu; Hudson nie pamięta, okazuje się jednak, że ten pan jest właścicielem i to on ją egzaminuje z teorii. Na jego twarzy widnieje taki grymas złości, Marcella się nie myli w tej kwestii, kiedy mężczyzna zadaje jej serie trudnych pytań, dotyczących egzotycznych ptaków. No, ale przecież jest przygotowana! Dlatego bez trudu udaje jej się przejść dalej nawet pomimo całego incydentu! Duży, gruby szczur taki podopieczny trafia w krukońskie ręce, część praktyczna nie wydaje się taka prosta, gdy kilka godzin starań nauczenia czegoś nowego gryzonia prowadzi donikąd. Nie chce nawet się kręcić w kołowrotku! Hudson widzi, że szczur wymaga większej uwagi i cierpliwości. Dopiero po tygodniu, udaje jej się coś zdziałać! Dalszej części kursu w trafia jej się tresura nad kudłoniem. Zadanie jest proste nauczyć kudłonia opieki nad pegazami. Niestety tylko może się tak wydawać na początku, bo magiczny humanoid ma swój charakterek i twardo stoi przy koniach, nie chcąc przekonać się do żadnej zmiany w tej kwestii. Marcella stara się jak może, ale nie znajduje z nim wspólnego języka. Do tego etapu Hudson musi podejść jeszcze raz, opłacając poprawkę za kurs. Jedna z klientek życzy sobie, aby wyszkolić kruka do przynoszenia poczty. W ramach poprawki właściciel postanawia przydzielić to osobliwe zadanie przyszłej studentce. Kruki to inteligentne stworzenia. Tresura Marcelli nie sprawia żadnej trudności, wszystko przychodzi łatwo i bez żadnych problemów. Dziewczyna może cieszyć się w końcu kursem na tresera zwierząt. Początek wakacji, a już tyle możliwości daje ukończenie podstawowej szkoły.
| zt
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
To był bardzo dobry dzień dla Puchona na podjęcie kursu. Wiktor zaledwie dwa tygodnie przed wakacjami wybrał sobie za cel aby podjąć się kursu tresera zwierząt. Przecież kochał wszystkie zwierzątka, co mogło pójść źle i nie tak? No dobra, rudzielec definitywnie był zbyt pewny siebie czasami. Szczególnie w takich momentach ja ten. No cóż, lepsze to niż nic. Krawczyk był dobrym człowiekiem w środku to i takim że nigdy zwierzęcia by nie skrzywdził. Żadnego. Poza tym, radził sobie w domu, ojcu pomagał poradzi sobie i ze zwierzętami typowo domowymi i nie tylko ? Zaraz rudzielec stawił się do kursu punktualnie o danej godzinie i od razu wziął się do pracy. Pytania jakie zadawali nie były zbyt trudne wręcz proste. Musiał tylko chwilę pomyśleć na temat zachowania zwierząt w trakcie posiłków. Jednak rudzielec czując się na tyle pewnie w tym temacie, rozgadał się... Po czym, zrobił błąd może mało ważny. Zwierzaki nie bardzo lubiły mieć mieć misek z jedzeniem koło legowiska. Wiktor stresując się tylko szybko naprawia swój błąd i potknięcia zabłysną wiedzą na temat kugucharów. Pierwszy dzień był dla niego łaskawy. Nie spodziewał się jednak, że będzie musiał pracować w zwykłym sklepie lub w jakiejś stadninie czy w rezerwacie. Ale i tak musiał odbyć kurs żeby gdzieś pracować. Chyba egzaminator docenił chłopaka z wiedzy o zwierzakach i tak zdał do następnej części.
Przyszedł do menażerii Wilkinsa w dobrym humorze, jak zwykle zresztą. Jednak po pierwszym dniu miał wszystkiego dość Puchon zadowolony był z ukończenia pierwszego etapu. Mógł odetchnąć i na spokojnie przygotować się do kolejnego. Pan Wilkins wspominał coś o sprawdzeniu umiejętności tresurze oraz ich dbanie. Miał tylko nadzieję, że z tym poradzi sobie znacznie lepiej, niż pierwszy etap Chłopak tym razem miał całkiem nowy nabytek a był to pięknym, złoty wąż mahoniowy. Z uśmiechem na ustach podszedł do węża przyglądając się mu. Był naprawdę piękny jak na taki okaz. Wiktor musiał przyznać właścicielowi . Niby proste ,niby nic skomplikowanego, tylko miał przyzwyczaić go do brania na ręce. Jednak ten gatunek nie był i nie bedzie chyba coś, co ewidentnie nie było to raczej puchona konikiem. Przez kilka następnych godzin próbował naprawić swój błąd, ale nie wychodziło to skutecznie. Już pierwszej próbie gad pogryzł chłopakowi ręce właściciel, widząc to, zlitował się i podał kilka rad. Dopiero z Wilkinsa pomocą udało się opanować sytuację dzięki czemu zaliczył kolejny etap. Nawet udało się Krawczykowi przekonać węża do siebie oraz wyjmowania z terrarium. W taki sposób zaliczył kolejny etap.
Niestety, ostatnia część kursu okazała się być porażką, którą dzień później musiał poprawiać. Albo zaliczy, albo spędzi kolejne dni na nauce. Miał już tego wszystkiego serdecznie dość i myśl, że jeszcze może czekać go kolejny kurs był... Męczące. Wiktor nie należał do osób rezygnujących w połowie. Zebrał się jednak w sobie aby skończyć to do końca. Miał to być ostateczny test na tresurę. Tak więc Puchon kolejnego dnia zjawił się w Menażerii. Tym razem Wiktor dostał pod opiekę źrebię pegaza jako że pracownicy nie mieli czasu przyzwyczaić ich pod siodło. Podjął się tego zadania Krawczyk, zadanie niby proste ot tak . Po kilku minutach pracy ze źrebię wyszła cudownie można rzecz że ma doskonale wytresowanego i przyzwyczajonego pegaza pod siodło. Ale wszystko co dobre się kończy chłopakowi przykro było się rozstawać uroczym źrebakiem. Na pewno mały jest świetnie będzie przygotowany dla przyszłych jeźdźców. Kto wie może się spotkamy w stajni jak tam będę pracować. Rodzina Krawczyków mogła się poczuć dumna że kolejny członek rodziny ma jakiś kurs zdany, gdy sam właściciel menażerii pogratulował mu ukończonego kursu. Brawo, panie Krawczyk . Ukończył pan kurs tresera zwierząt i Otrzymuje uprawnienia.
z/t
Ostatnio zmieniony przez Wiktor Krawczyk dnia Pon Sie 19 2024, 20:33, w całości zmieniany 3 razy
2 – Wydaje się, że jesteś stworzony na to stanowisko. Udaje Ci się wykonać swoją pracę trzy godziny przed końcem Twojej zmiany. Szef jest bardzo zadowolony, współpracownicy także. Podsumowując – lepiej nie mogli trafić. Szef każe Ci iść do domu i skraca Twoje godziny pracy do momentu, w którym nie wykonasz wszystkich zadań. W rezultacie, zawsze kończysz minimum dwie godziny wcześniej, a pensja pozostaje taka sama. Należy się chyba cieszyć, prawda? Korzystaj mądrze z zaoszczędzonego czasu, może na naukę kilku nowych i przydatnych rzeczy?
Sumienność Yekateriny opłaciła się i już w drugim tygodniu jej praca została dostrzeżona przez szefa. Rosjanka opiekowała się zwierzętami z troską, ale i dużą wydajnością, dlatego kończyła swoje obowiązki przed czasem. Nie przywiązywała się do poszczególnych jednostek, ale dbała o interes każdego stworzenia, które przewinęło się przez jej ręce. A że miała bystre oko, w lot wyłapywała odpowiednich klientów i podsuwała im najtrafniejsze zwierzęta, odpowiadające ich potrzebom i możliwościom. Szef wyraził uznanie dla jej efektywności, a ponieważ bardziej od galeonów potrzebny był jej czas, nagrodą za sumienne wykonywanie obowiązków było szybsze wychodzenie z pracy. I tak wszyscy byli zadowoleni.
ZT
Ostatnio zmieniony przez Yekaterina Korolevskaya dnia Wto Paź 01 2024, 06:00, w całości zmieniany 1 raz
4 – wszystko układa się dobrze, idzie po Twojej myśli i powinieneś być z siebie zadowolony. Nie udało Ci się zabłysnąć w żaden sposób przed szefem i współpracownikami, co nie daje Ci spokoju. Wiadomo, że każdy z nas chciałby się wybić, być najlepszym. Pewnego dnia trafia się taka okazja - okazuje się, że kuguchar jednego z Twoich przełożonych po prostu dał dyla. Został Ci on dokładnie opisany jako mały, słodki, rudy kociak, reagujący na imię „Maniuś”. Postanawiasz go odnaleźć! Rzuć kostką: parzysta – niestety Twoje starania nic nie dają, ponieważ kociak najwidoczniej nie chce być przez Ciebie złapany. Wracasz do swojej pracy smutny i zrezygnowany, jednak to, co widzisz na biurku przechodzi Twoje najśmielsze oczekiwania. Na biurku stoi klatka, w której znajduje się kuguchar szefa, a obok niej umieszczony jest liścik „Myślę, że Tobie przyda się to o wiele bardziej. Twój kolega z pracy.” Bez zastanowienia zanosisz go do szefa i dostajesz ogromną premię w postaci dwudziestu galeonów i pochwały przy wszystkich pracownikach, oby tak dalej! Nieparzysta – jesteś bardzo zdeterminowany i sprytny, szukając kota przez cały dzień zaniedbujesz swoje obowiązki i z pewnością będziesz musiał zostać po godzinach. Konkurencja jest niesamowicie duża – kuguchara szefa poszukują wszyscy pracownicy. Jednak to Ty jesteś na tyle sprytny, że udaje Ci się złapać go przy pomocy smakołyków. Gratulacje, dostajesz premię w wysokości dwudziestu pięciu galeonów i do końca stażu jesteś traktowany ulgowo. Współpracownicy zaczynają Ci odrobinę zazdrościć, ale kogo to obchodzi?
Yekaterina miała w sobie coś ślizgońskiego i wciąż nie do końca wiedziała, dlaczego Tiara Przydziału wyznaczyła ją na krukonkę. Może to przez głęboką niechęć do przebywania w podziemiach? W końcu jako pegazowy jeździec większość czasu spędzała w powietrzu. W każdym razie skrócony czas pracy może i dał jej większą wygodę, ale z drugiej strony utrudnił zabłyśnięcie przed pracodawcą. A Yekaterina lubiła błyszczeć i miała ambicje na zostanie jednostką wybitną i wyróżniającą się. Najwyraźniej jednak świat postanowił wynagrodzić jej w pewnym stopniu pracowitość i trudy życia, bo kiedy wszyscy szukali bezskutecznie kuguchara szefa, ten magicznie pojawił się u niej z karteczką sugerującą, że ma wśród kolegów swojego sprzymierzeńca. Dostała premię, nie mając pojęcia czyja to zasługa, a wreszcie także udało jej się ukończyć staż. I tyle. Mogła wracać do swoich obowiązków, których miała naprawdę nieprzyzwoicie dużo.