Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Zakład Pogrzebowy "Happy End"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Ivoš Rožmitál
Ivoš Rožmitál

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 858
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t12103-ivos-rozmital#325201
https://www.czarodzieje.org/t12119-franciszek#325249
https://www.czarodzieje.org/t12120-ivos-rozmital#325251
Zakład Pogrzebowy "Happy End" QzgSDG8




Gracz




Zakład Pogrzebowy "Happy End" Empty


PisanieZakład Pogrzebowy "Happy End" Empty Zakład Pogrzebowy "Happy End"  Zakład Pogrzebowy "Happy End" EmptyCzw Mar 10 2016, 16:44;


Zakład Pogrzebowy
"Happy End"



Zakład pogrzebowy "Happy End" oferuje szeroki zakres usług. Od umieszczanie w trumnach ludzi, którzy z łaską Pana, odeszli z tego świata, poprzez trumny sypialniane - gwarantujemy klimatyzację, wygodne wyściełanie, mini sprzęt muzyczny zamieszczony po bokach, nawet w wersji włączającej imitację słońca, dla poprawy Twojej karnacji, kończąc na lampce nocnej, dla wygody czytania wieczorami. Komfort i wygoda u nas jest najważniejsza. Nawet dla nieboszczyka, z racji, że i on musi się przecież wyspać przed Sądem Ostatecznym - nie zamykamy wiek na stałe, by mógł się wtedy wydostać bez problemu (albo zamykamy, jak rodzina sobie życzy, by nawet przed samym Stwórcą nie mógł się stawić na czas.) Jesteśmy elastyczni, profesjonalni. Czynny 24h na dobę, 7 dni w tygodniu. Przyjmujemy wszelakie formy płatności (szczegóły u właściciela). Mieścimy się niedaleko Antykwariatu, gdzie można podczas procedur pogrzebowych poczytać dobrą książkę i zrelaksować się z dobrą kawą. Fachowy makijaż, fachowe odzienie dla nieboszczyka. Zniżki przewidywane, jeżeli jesteś naszym stałym klientem. Zapraszamy!
Powrót do góry Go down


Ivoš Rožmitál
Ivoš Rožmitál

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 858
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t12103-ivos-rozmital#325201
https://www.czarodzieje.org/t12119-franciszek#325249
https://www.czarodzieje.org/t12120-ivos-rozmital#325251
Zakład Pogrzebowy "Happy End" QzgSDG8




Gracz




Zakład Pogrzebowy "Happy End" Empty


PisanieZakład Pogrzebowy "Happy End" Empty Re: Zakład Pogrzebowy "Happy End"  Zakład Pogrzebowy "Happy End" EmptyPon Sty 16 2017, 19:29;

Z racji, że był "Blue Monday" czyli najbardziej depresyjny dzień w roku, postanowił odkurzyć kilka trumien, wiedząc, że liczba samobójstw może "Hallelujah" wzrosnąć. Odkurzył witrynę, odmalował ściany i czekał, aż samobójstwa i zabójstwa posypią się dziesiątkami. Ubrał ładny frak, odgarnął włosy do tyłu, przybrał uśmiech numer 5. Różowy dywan to dobry, depresyjny element. Czaszka imieniem Alfred zawisła przy drzwiach. Zawsze służyła dobrą radą.
Usiadł za biurkiem i czekał, aż wreszcie ktoś umarł.
Powrót do góry Go down


Atrita R. Piapiac
Atrita R. Piapiac

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Tatuaż kruka na plecach, jasna karnacja, mocno umalowane usta, wieczny chłód w ślepiach (niezależnie od mimiki).
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 48
  Liczba postów : 54
https://www.czarodzieje.org/t18221-atrita-r-piapiac#518224
https://www.czarodzieje.org/t18271-atrita-r-piapiac#520206
https://www.czarodzieje.org/t18220-atrita-r-piapiac#518220
Zakład Pogrzebowy "Happy End" QzgSDG8




Gracz




Zakład Pogrzebowy "Happy End" Empty


PisanieZakład Pogrzebowy "Happy End" Empty Re: Zakład Pogrzebowy "Happy End"  Zakład Pogrzebowy "Happy End" EmptySob Lut 29 2020, 20:05;

Pamiętaj...


Delikatna, smukła cisza panowała wewnątrz zakładu w ten jakże spokojny, leniwie płynący do przodu dzień, który to rozpoczął się bez jakichkolwiek dudniących, donośnych fanfar czy kolorowych, migających na nieboskłonie fajerwerk. Nie było w nim nic przesadnie specjalnego lub nadzwyczajnie szczególnego, lecz z drugiej strony wczesny ranek zawitał dopiero na ziemskie salony, toteż ciężko było ocenić tę dobę szanowną wobec wszystkich tych poprzednich i już przeminionych. Rita rozejrzała się uważnie po zalanym flautą pomieszczeniu, otworzywszy wcześniej drzwi wejściowe powierzonym jej dawien dawno kluczem i aktualnie stojąc w niskim, niesprawiającym problemów starszym osobom progu. Nikogo prócz niej i paru pojedynczych, jutrzenkowych przechodniów nie było w okolicy tej na obrzeżach Nokturnu położonej, ale z kierunku Pokątnej już dochodziły do jej uszu szmery i szepty rosnącego tłumu oraz raźne dźwięki biznesów rozpoczynających nowy dzień utargu. Ona, jak zwykle, miała jeszcze sporo czasu przed pojawieniem się jakiegoś pierwszego, nieszczęsnego i zapewne zdruzgotanego klienta, więc mogła bez żadnego problemu zabrać się za uprzątnięcie przybytku, posprawdzanie produktów i wystawienie nowych, kuszących i zachęcających do wejścia do środka przedmiotów na wystawkę.

Uśmiechnęła się na złudną, ulotną chwilę - wyszczerz ten nie był ani troszeczkę przyjemny bądź przyjazny, jak również nie sięgał do niebieskoszarych ślepi zaklętych w wiecznym, nietopniejącym lodowcu – zaraz jednak przybierając w miarę neutralny, pusty wyraz twarzyczki i zabierając się do roboty. Pracy, do której wykonania nie użyła ani jednego czaru, ponieważ nie miała nic przeciwko odrobinie wysiłku fizycznego i zabiciu - hah - kilku godzin dokładnym, sumiennym uporządkowywaniem sklepu. Wpierw pozbyła się cieniuteńkiej, niemalże niezauważalnej warstewki kurzu z prezentowanych rzeczy i gładkiego blatu kontuaru, i półek zaściełających ściany, zwracając dodatkową uwagę na szklane, popsikane dla lepszego efektu odpowiednim sprayem i wypucowane na połysk powierzchnie. Manewrowała zręcznie - wieloletnie doświadczenie tutaj głośno, rubasznie przez jej poczynania przemawiało - pomiędzy miękką ścierką a puszystą, białą zmiotką pierzastą, sunąc zgrabnie z jednego punktu do drugiego i każdym z nich skrzętnie, pedantycznie wręcz się zajmując. Niegdyś - gdy początkowe kroczki stawiała w świecie mugolskich sposobów sprzątania i środków czystości, ażeby to chociażby nutkę nudy zlikwidować z codziennych obowiązków - przemaszerowujący przed zakładem ludzie zatrzymywali się na kruche ułamki chwil, spoglądając na nią i jej szalone praktyki z niezrozumieniem lśniącym w źrenicach i zdumieniem wymalowanym na różnorakich, czasem niewidocznych przez głębokie kaptury licach. Teraz, jednakże, większość tutejszych mieszkańców i stałych lub przejściowych bywalców przyzwyczajona była do jej wybryków dziwacznych, w konsekwencji nie zaszczycając jej nawet złamanym, szczątkowym spojrzeniem.

Humnęła pod nosem, odkładając swoje cudowne przyrządy na zaplecze – uprzednio zerkając jeszcze, czy się nie kończą i czy nie trzeba będzie kupić niedługo nowych – i po tym zaglądając luźno do poustawianych tam równiutko skrzynek i pudeł. Z namyśleniem wyjrzała z tegoż wcale nie takiego małego pokoiku – wiele przedmiotów musiał w końcu w sobie pomieścić, z czego niektóre stosunkowo duże i masywne były, jeśli weźmie się pod uwagę zapasowe lub nadprogramowe trumny tu schowane - i przejechała uważnym, kalkulującym wzrokiem po starszych, niesprzedających się od jakiegoś czasu urnach. Po zastanowieniu się ściągnęła z wystawy cztery z nich i zapakowała je do ich oryginalnych opakowań, na ich miejsce wstawiając nowiutkie, świeżutkie i na glanc przetarte ossuaria. Przytaknęła z ukontentowaniem do samej siebie i stwierdziwszy, iż nic innego nie wymaga zamiany czy zamówienia, usiadła za kontuarem z cienką książką traktującą o nie aż tak bardzo legalnych zaklęciach - okładka, oczywiście, była przeinaczona na kompletnie czarną oraz pozbawioną tytułu, co by nikt się do niej niepotrzebnie nie przyczepił. Niektórzy lubili szukać dziury w całym i mimo że Rita ubóstwia chaos oraz zamieszanie, to po ostatnim incydencie i ostrej, krytycznej burze otrzymanej od szefa postanowiła przez parę dni trzymać się nisko podłoża, nie wychylać bez powodu i nie sprawiać kłopotów. Do czego to doszło, hmpf.

O dziwo krótko przyszło jej delektować się woluminem tym pysznym i ogromnie ciekawym, ponieważ leciuteńki niby chichot zdychającej wróżki odgłos dzwonka rozbrzmiał od strony drzwi wejściowych. Przygarbiona, przyodziana w czarne szaty i czapkę z welonem tej samej barwy staruszka wkroczyła niespiesznie do zakładu, sporą część swej niezbyt imponującej wagi opierając na sfatygowanej, acz zadziwiająco wytrzymałej lasce. Szarowłosa natychmiast wyprostowała się na swoim wygodnym siedzisku i wsunęła czytaną jeszcze przed momentem książkę pod wypolerowaną ladę, zmywając z twarzyczki wszystko to, co nie było zakrapianym chłodem - takiż był jej naturalny, pasywny wyraz zamknięty w ślepkach zdobiących jej jasne lico - profesjonalizmem.

- Witam w “Happy Endzie” - rzekła stonowanym, prawie że beznamiętnym głosem, zsuwając się z krzesełka zgrabnym ruchem i wychodząc antycznej kobiecinie naprzeciw. - W czym mogę służyć? - zapytała spokojnie i prosto, i bez nużących oraz denerwujących niejednego potencjalnego klienta farmazonów. Nie omieszkała przyglądać się reakcji i ogólnemu stanowi nowo przybyłej, zaraz dostrzegając przekrwione od płaczu białka i drżące, naznaczone plamami wieku palce. Żałoba, podpowiadało doświadczenie zbudowane na fundamentach długich obserwacji, smutek, rozpacz po stracie.  
- Potrzebuję... potrzebuję urządzić pochówek dla męża - odpowiedziała babunia nieco ochryple i z przygnębiającą tęsknotą wszczepioną w ton, podczas gdy spojrzenie jej utknęło na jednej z bardziej eleganckich trumien ustawionych pod lewą ścianą przybytku.
- Klasyczny? Czy kremacja? - Niekiedy obsługiwanie interesantów szło gładko i wspaniale, gdyż przybywali oni do tegoż miejsca już z pomysłem gotowym i doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co chcieli zamówić i jak ma wyglądać calutka uroczystość pożegnalna. Kiedy indziej, z kolei, proces dojścia do porozumienia przywodził na myśl wyrywanie zębów obcęgami i bez znieczulenia, co irytowało Ritę z tego względu, iż nie miała wtedy zbytnio sposobności dopytać się interesujących ją elementów i rzeczy.  
- Kremacja - powiedziała, w końcu, staruszka po przeciągających się, wlokących straszliwie minutach wahania, zaciskając mocniej trzęsące się palce na zakrzywionej, startej rączce laski.
- Zapraszam więc tutaj - rzuciła szarowłosa i brzmiałoby to słodko usłużnie, gdyby nie jej płaski ton i niezmącona mimika, na które klientka zareagowała, o dziwo, delikatnym, tkniętym zwiewną ulgą uśmiechem. Rita mrugnęła krótko i z wciskającym się w umysł skonfundowaniem, wskazując przy tym okrągły stolik wyposażony w odpowiednie katalogi oraz formy i dwa wygodne, obite skórą fotele przy nim stojące.

Zasiadłszy w tymże kąciku, niewiasty poczęły omawiać tę zaistniałą sytuację w towarzystwie miętowej herbaty oraz ustaliły wszelkie potrzebne tu szczegóły. Ostatecznie babulińka zdecydowała się na zakupienie sosnowej trumny – pozbawionej metalowych części, naturalnie – i wybrała zawinięcie zmarłego w prosty całun zamiast ubierania go w standardowy garnitur, zaś z jakiegokolwiek makijażu mającego poprawić aparycję nieboszczyka całkowicie zrezygnowała. Datę pochówku ustalono na trzy dni od teraz, co Rita od razu odnotowała w papierach i z marszu zarezerwowała piec w krematorium na konkretną, popołudniową - wedle życzenia - godzinę. Najtrudniejszym dla klientki okazało się wytypowanie urny, do której to przesypane zostaną prochy jej drogiego, ukochanego – jak niejednokrotnie zdarzyło jej się napomknąć podczas ich ślimaczącej się rozmowy - męża, lecz wreszcie postawiła na zwykłą i pozbawioną jakichś dorodnych, wymyślnych ozdób. Po tym, jak Rita wypełniła wymagane papierzyska, pozakreślała właściwe opcje w rubryczkach i zebrała podpis klientki w prawidłowych punktach, obie podniosły się - jedna ciężko i mozolnie, druga z gracją oraz wdziękiem - z wygodnych foteli i podeszły do kasy w celu sfinalizowania tejże transakcji.

- Dziękuję - uprzedziła ją w wypowiedzeniu się babunia po tym, jak położyła na czyściutkim blacie odliczoną sumę galeonów. - Jest pani pierwszą osobą, która nie potraktowała mnie z... litością i pobłażaniem. Jestem za to niezmiernie wdzięczna - wyjaśniła szczerze i z tym samym uśmiechem, który gościł na jej popękanych zmarszczkami wargach przy tym, kiedy szarowłosa bezceremonialnie zaprosiła ją do przedyskutowania szczegółów przy okrągłym stoliczku.
Rita przechyliła lekko głowę niczym ptak, który wypatrzył w swoim otoczeniu coś nowego i dla niego niezrozumiałego, wlepiając swoje zimnawe, wyprute z czułości czy łagodności spojrzenie w stojącą naprzeciw niej kobietę. Odkąd wyłuskała z wcześniejszej, toczącej się przy miętowej herbatce rozmowy fakt, że partner tejże persony najzwyczajniej w świecie zmarł po przegranym pojedynku z czasem oraz zdrowiem, to jej zainteresowanie związanymi z tym okolicznościami i emocjami diametralnie spadło. Był to, bowiem, przypadek tak często przez nią tutaj spotykany, że przerobiła już chyba wszystkie warianty uczuć od niego pochodzące i nie potrafiła w stosunku do nich wykrzesać z siebie ani grama ciekawości. A przynajmniej sądziła, iż nic jej na tym polu już nie zaskoczy, dopóki nie natknęła się na tę staruszkę ździebko inną od pozostałych, wcześniejszych i przeważnie kompletnie załamanych utratą swej drugiej połówki. Żadna pogrążona w żałobie małżonka nigdy jej jeszcze nie podziękowała za obojętność, z jakimi je traktowała i chłód, jaki na nie zrzucała.
- Dlaczego żałują kogoś, kto i tak niedługo zobaczy się z... ukochaną osobą? - zapytała bezczelnie i z wysiłkiem wykrztuszając z siebie to tak obce dla niej, niepojęte przez jej kalekie jestestwo słowo.

Spodziewała się gniewu i przekleństw, i łez przecinających zapadłe policzki w odpowiedzi na to, co tak pretensjonalnie, dobitnie do babuni powiedziała i niemal wyszczerzyła się przedwcześnie z rozochoceniem oraz zapomnieniem postanowienia o trzymaniu głowy nisko przez kolejnych parę dni. Czego nie oczekiwała był melancholijny, lecz jednocześnie nadziany iskierką nadziei oraz czymś niezidentyfikowanym chichot wydobywający się z gardła najwyraźniej rozbawionej staruszki. Brewki Rity zmarszczyły się w czystej, nieskalanej konsternacji, gdy tak przypatrywała się klientce ze świeżym, pobudzonym zainteresowaniem tlącym się w głębinach myśli.
- Tak, tak, racja. Przecież niebawem się z nim spotkam - rzekła przyodziana w czerń babunia, łapiąc na dłoń zdumionej pracownicy zakładu i nieznacznie, słabiutko ją ściskając. - Jeszcze raz dziękuję.
Co się... Szarowłosa mrugnęła raz i drugi, spoglądając z niemałym osłupieniem na plecy wychodzącej z przybytku i chwilę później znikającej z zasięgu jej wzroku kobiety, nie mogąc nadziwić się temu, jak potoczyła się cała ta sytuacja. Niewiele ludzi wyrażało w jej kierunku jakąkolwiek formę wdzięczności, ponieważ zazwyczaj albo byli na nią piekielnie, niemożliwie wściekli, albo też nie chcieli mieć z nią nic więcej do czynienia i w konsekwencji czym prędzej oddalali się z jej towarzystwa. Rzadko przy tym zdarzało się, aby to ona nie miała bladego pojęcia o tym, co się w danym momencie odwaliło - w końcu uwielbia chaos i zamieszanie, i wprowadzanie go w odmęty tłumu - lecz najwidoczniej dziś była ta magiczna, niezwykła doba, kiedy role się odwróciły. Czyżby piekło zamarzło? Hah.

Odnotowawszy tę dziką interakcję ze staruszką w niewielkim, nieustannie przynoszonym do pracy notesiku, który służył jej do zapisywania właśnie tego typu wartych zapamiętania spotkań z jej ulubionymi obiektami badań. Człowiek jest, wszakże, studnią danych i wiedzy, do tego o wiele głębszą niż którakolwiek książka gruba bądź wolumin przepastny. Wsunęła cieniutki, niedawno zakupiony – poprzedni cały zapełniony już był wpisami oraz zawijastymi bazgrołami - kajecik z powrotem do wewnętrznej kieszonki narzuconej na ubranie, zwiewnej szaty, zgarniając następnie dalej leżące na kontuarze pieniądze i chowając je do zabezpieczonej antywłamaniowymi czarami kasetki. Nawet, jeśli po tej babuni nie przyjdzie już nikt więcej do tegoż szanownego, oferującego specyficzne usługi przybytku, to Rita i tak zaliczy dzisiejszy dzień do bardzo, ale to bardzo udanych.

Nie skończyło się na tej jednej klientce, jak się przekonała zaledwie godzinkę później, gdy to próg zakładu przekroczyło zdruzgotane, młodziutkie małżeństwo - mężczyzna przytrzymywał rozpłakaną kobietę w pionie, przytulając ją mocno do siebie i oferując wsparcie swoją jakże stabilną, solidną obecnością. Szarowłosa niemalże kliknęła językiem z niezadowolenia i niecierpliwości, kiedy poinformowana została o tym, iż przybyli oni tutaj w celu wykupienia usług pochówkowych dla matulki niepotrafiącej wykrztusić z siebie nawet i złamanego wyrazu niewiasty - ileż to już takich godnych pożałowania istot w tymże zakątku widziała i obsługiwała? Pf. Z lodowatym profesjonalizmem ustaliła z nimi wszyściutko to, co do pogrzebu było potrzebne, pozbywając się tej obrzydliwie pospolitej, w ogóle nie wzbudzającej ciekawości parki w ekspresowym praktycznie tempie. Zamówili typową trumnę, typowy makijaż, typowy termin, typowy garnitur... Bleh, nic w nich interesującego nie było, toteż pozostało tylko radować się i cieszyć, kiedy wreszcie sobie łaskawie poszli.

Dopiero po tym otrzymała nudny, zabarwiony czytaniem oraz porządkowaniem biurokracji spokój aż do samiutkiego zamknięcia “Happy Endu”. Przeciągnęła się silnie i aż do punktu, w którym kliknęły jej stawy, po czym poodkładała wszystko na prawowite miejsca, przeniosła policzone galeony do sejfu znajdującego się na zapleczu i zabezpieczyła kasę odpowiednim zaklęciem. Rozglądnęła się jeszcze po wnętrzu po to, aby zobaczyć, czy czegoś przypadkiem nie przeoczyła i nie zapomniała - mało prawdopodobny byłby to obrót sprawy, bo Rita dokładna jest i pedantyczna, i drobiazgowa prawie że do bólu piekącego, ale niczego nigdy nie można wykluczyć. Czyż nie? Parsknęła bezgłośnie i swobodnie, wychodząc z zakładu i zamykając drzwi wejściowe na cztery spusty. Skinąwszy z ukontentowaniem odwróciła się zamaszyście i ruszyła dziarskim krokiem w kierunku swojego przytulnego, ukrytego przed innymi mieszkanka na poddaszu.


nie proponuj wypróbowania trumny klientom, dobra?
Powrót do góry Go down


Atrita R. Piapiac
Atrita R. Piapiac

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Tatuaż kruka na plecach, jasna karnacja, mocno umalowane usta, wieczny chłód w ślepiach (niezależnie od mimiki).
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 48
  Liczba postów : 54
https://www.czarodzieje.org/t18221-atrita-r-piapiac#518224
https://www.czarodzieje.org/t18271-atrita-r-piapiac#520206
https://www.czarodzieje.org/t18220-atrita-r-piapiac#518220
Zakład Pogrzebowy "Happy End" QzgSDG8




Gracz




Zakład Pogrzebowy "Happy End" Empty


PisanieZakład Pogrzebowy "Happy End" Empty Re: Zakład Pogrzebowy "Happy End"  Zakład Pogrzebowy "Happy End" EmptyPon Mar 02 2020, 20:01;

Staz na Krematora I  Retrospekcja

Rok: 2010
Kosci: 3 (szef) + 6 (staż)
Zaplata: ---


Do szanownego zakładu przybyła w pierwszy poniedziałek po tym, jak otrzymała sową list informujący ją o tym, iż przyjęta została na staż krematora. Przyodziana w czarne ubrania zakrapiane fioletem stawiła się na miejscu dobre dziesięć minut przed godziną zero - czyli ósmą, jak wspomniane zostało w wysłanej jej notce - bez wahania przekraczając próg przybytku, na drzwiach którego przyuważyła w zeszłym tygodniu ogłoszenie o tym, iż tutejszy właściciel poszukuje kogoś do pracy. Ku jej malutkiemu zdumieniu po wejściu do środka, jednakże, nie została przywitana przez szefa, a jednego - jedynego chyba - z pracowników: eleganckiego, lecz wyglądającego na zmarnowanego życiem mężczyznę o siwych włosach i poczciwym, milutkim uśmiechu. To on wyjaśnił jej to, na czym polegała praca w "Happy Endzie", jak powinna obchodzić się z klientami - ha, tylko wyglądał na porządnego gościa, jak się przekonała słuchając o sztuczkach, jakie stosuje on do opchnięcia lepszych, droższych artykułów i usług - i w jaki sposób wypełniać wszelkie formy oraz uciążliwe dla wielu nieszczęśników papierzyska. Słuchała go z zaciekawieniem oraz zainteresowaniem, skrzętnie zapamiętując oferowane jej informacje i stopniowo wdrażając się w ten świeży dla niej system.

Niedługo po tym, jak przewałkowana została przez samouczek, w zakładzie pojawił się pierwszy klient. Pracownik machnął na nią ręką i nakazał trzymać się z tyłu oraz bacznie obserwować, podczas gdy on sam zajął się załatwianiem pochówku dla żony smutnego, lecz jednocześnie akceptującego nową rzeczywistość staruszka. Tak minęła im połowa czasu pracy: z Ritą tylko przyglądającą się robocie wykonywanej przez mężczyznę i ewentualnie wypełniającą podsunięte jej pod nos papiery. Ujrzawszy, iż z biurokracją radzi sobie doskonale i bez jakichkolwiek problemów, jej instruktor rzucił ją wtem na głębokie wody - czyli popchnął ją do interakcji z klientami. Mimo że niektórzy z nich wychodzili z przybytku bardziej zapłakani bądź przybici - ach, te pytania zadawane z neutralnym, podszytym szczyptą lodu profesjonalizmem - szarowłosa przebrnęła przez to jakże fascynujące doświadczenie jak kaczka przez spokojną rzekę - bez najmniejszych kłopotów. Ba, zdołała przekabacić nawet kilka jednostek na zostawienie w ich kasie trochę dodatkowych galeonów, ha! Generalnie ten dzień minął jej wyśmienicie, jeśli nie brało się pod uwagę faktu, że po szefie ani widu, ani słychu podczas niego nie było. Huh?
Powrót do góry Go down


Atrita R. Piapiac
Atrita R. Piapiac

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Tatuaż kruka na plecach, jasna karnacja, mocno umalowane usta, wieczny chłód w ślepiach (niezależnie od mimiki).
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 48
  Liczba postów : 54
https://www.czarodzieje.org/t18221-atrita-r-piapiac#518224
https://www.czarodzieje.org/t18271-atrita-r-piapiac#520206
https://www.czarodzieje.org/t18220-atrita-r-piapiac#518220
Zakład Pogrzebowy "Happy End" QzgSDG8




Gracz




Zakład Pogrzebowy "Happy End" Empty


PisanieZakład Pogrzebowy "Happy End" Empty Re: Zakład Pogrzebowy "Happy End"  Zakład Pogrzebowy "Happy End" EmptyWto Mar 10 2020, 02:41;

Staz na Krematora II Retrospekcja

Rok: 2010
Kosci: 6 (staż) + 3 (znalezienie przedmiotu)
Zaplata: 20G


Wbrew temu, iż przez pierwszy dzień stażu przewałkowała się jak rozpędzony rumak przez otwarte, wyłożone miękką, zieloną trawą pole, to nie zapowiadało się, aby reszta szkolenia przebiegła bezproblemowo oraz bajecznie kolorowo. Z lekkim duchem oraz podgryzającą pięty ciekawością zjawiła się drugiej doby w zakładzie, już na wstępie potykając się o próg i niemal nie przewracając. Przesądną osobą nie jest, lecz nawet i ona zerknęła przez ramię na wejście do przybytku z podejrzliwością i jawnym nieukontentowaniem. Prędko się z tego, jednak, otrząsnęła i udała się do czekającego na nią z niecierpliwością pracownika, który to miał dalej ją instruować oraz doglądać jej postępów w przyuczaniu się do tegoż osobliwego, niezbyt dobrze przez innych postrzeganego zawodu. Jako że Rita pała uwielbieniem do książek i trudnych, skomplikowanych tekstów - wyzwanie jest czymś, od czego nigdy nie stroniła, a nawet łaknęła tego i całą duszą pożądała - to biurokracja rządząca w "Happy Endzie" nie sprawiła jej żadnych, szczątkowych nawet kłopotów - tak, jak i pierwszego dnia. Z wdziękiem i bez wahania wypełniała konieczne formy, podliczała kwoty nakreślone na papierach i sięgała po odpowiednie formularze - jej instruktor był doprawdy pod wrażeniem tego, jak świetnie zarządzała tym nienawidzonym przez wielu obliczem biznesu.

Ale prócz tego nie nabiła sobie zbyt wielu więcej plusów, ponieważ z klientami bywało doprawdy różnie - jedni z zaskoczeniem i delikatną ulgą przyjmowali jej usposobienie, podczas gdy inni oburzali się, obrażali i zwracali ze złością ku jej nieco zrezygnowanemu nauczycielowi. Na domiar wszystkiego zawaliła jedną bardzo ważną, istotną sprawię i przez długi czas zastanawiać się jeszcze będzie, jakim cudem zdołała to uczynić. Miała, bowiem, dostarczyć do znajdującego się w pokoju "upiększania" właściciela zakładu - którego to miała wtedy spotkać po raz pierwszy podczas swego stażu - paczkę z nowymi kosmetykami dla nieboszczyków, lecz... gdzieś ją zapodziała. Nie wiedziała gdzie i jak, i kiedy, ale nie ważne, jak dokładnie i długo szukała, to nijak nie mogła jej nigdzie znaleźć. Poinformowała o tym fakcie swojego instruktora, który zaraz zrugał ją, zganił i wysłał po zakup nowych - z jej własnej kieszeni, skoro nawaliła. Zrobiła tak, jak jej kazano ze wzruszeniem ramion i chłodną akceptacją, w końcu dostarczając przyrządy do makijażu do krzywiącego się z niezadowoleniem, nieprzychylnie na nią spoglądającego Szefa. Idealne pierwsze wrażenie, nie ma co, ha! Tamten niefortunny moment i wtopa skazały ją na wieczną krytykę otrzymywaną przez właściciela oraz jego wiecznie sceptyczne co do niej nastawienie, co dzielnie, z niezłomnością wytrzymywała, wypełniając sumiennie swoje obowiązki - szczególnie te związane z biurokracją - i uparcie brnąc naprzód, ku końcowi stażu.
Powrót do góry Go down


Atrita R. Piapiac
Atrita R. Piapiac

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Tatuaż kruka na plecach, jasna karnacja, mocno umalowane usta, wieczny chłód w ślepiach (niezależnie od mimiki).
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 48
  Liczba postów : 54
https://www.czarodzieje.org/t18221-atrita-r-piapiac#518224
https://www.czarodzieje.org/t18271-atrita-r-piapiac#520206
https://www.czarodzieje.org/t18220-atrita-r-piapiac#518220
Zakład Pogrzebowy "Happy End" QzgSDG8




Gracz




Zakład Pogrzebowy "Happy End" Empty


PisanieZakład Pogrzebowy "Happy End" Empty Re: Zakład Pogrzebowy "Happy End"  Zakład Pogrzebowy "Happy End" EmptyWto Mar 17 2020, 12:07;

Staz na Krematora III Retrospekcja

Rok: 2010
Kosci: 1 (staż) + 6 (znalezienie kociaka) + 3 (upominek)
Zaplata: ---
Otrzymane: 20G + Lewitujący kapelusz


Kolejne - ostatnie - dwa tygodnie wielmożnego stażu minęły już bez większych ekscesów czy negatywnych niespodzianek, aczkolwiek Szef w dalszym ciągu zdawał się krzywo na nią przy paru okazjach zerkać. Wbrew sceptycznemu, pełnemu gryzących wątpliwości nastawieniu właściciela tegoż szanownego przybytku, Rita świetnie i bezproblemowo radziła sobie z obowiązkami, które to na nią codziennie zrzucano. Może i nie zalśniła jakoś wielce czy wyraźnie, czy olśniewająco, lecz praca szła jej gładko - ach, ci wszyscy ciekawi, wypchani interesującymi ją zagwozdkami ludzie przypełzający do zakładu - a biurokracja związana z pogrzebami wręcz idealnie - co napawało ją, o dziwo, ukontentowaniem oraz zadowoleniem. Wtem Pracownik poinformował ją pewnego dnia o tym, iż Szefowi zwiał jego ukochany pupilek i począł insynuować, że dobrze by było, gdyby go znalazła i tu przyprowadziła. Zamrugała tylko wtedy i odparła, że ma ważniejsze sprawy na głowie, niźli uganianie się za zbiegłym pchlarzem - i miała, ponieważ szukanie pożądanych przez nią materiałów i książek, i woluminów wiekowych to nie była prosta sprawa, a ciężka oraz piekielnie czasochłonna. Więc nie, nie wybrała się na poszukiwania koteczka i nie kiwnęła nawet palcem w kierunku jego odnalezienia.

Ktoś - Pracownik, który polubił jej zaangażowanie i umiejętne rozprawianie się z papierzyskami wrednymi - złapał futrzaka i wcisnął go do wygodnej klateczki, zostawiając ją następnie w punkcie, do którego szarowołosa często zaglądała. Z konsternacją przeczytała przyczepioną do klat karteczkę i rzuciła szybkie, podejrzliwe spojrzenie starszemu, doświadczonemu współtowarzyszowi, który tylko uśmiechnął się do niej i kontynuował porządkowanie wystawki trumienek. Pokręciła nosem, zmarszczyła brewki, ale wreszcie z prychnięciem zaniosła kota do Szefa, który wielce uradowany wcisnął jej do ręki dwadzieścia galeonów i zasypał ją pochwałami - aż powieka jej drgnęła, gdyż kompletnie nie rozumiała jego zachowania i nagłych pozytywnych opinii o niej przez niego wyśpiewywanych. Od tamtej chwili stosunek właściciela do niej odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni - traktował ją lepiej, bez tej wcześniejszej niechęci i nawet oferował jej wszelkiego rodzaju wskazówki dotyczące obsługi klienta czy zajmowania się przybytkiem. No cóż, tak niedużo było potrzeba, aby całkowicie przeinaczyć jego podejście do jej skromnej osóbki - ciekawe, nie? W ostatni dzień stażu dostała nawet od Pracownika upominek - lewitujący kapelusz - ponieważ mimo jej chłodnego usposobienia nabiła sobie u niego sporo punktów "polubienia".
I... koniec.
Powrót do góry Go down


Atrita R. Piapiac
Atrita R. Piapiac

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 35
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Tatuaż kruka na plecach, jasna karnacja, mocno umalowane usta, wieczny chłód w ślepiach (niezależnie od mimiki).
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 48
  Liczba postów : 54
https://www.czarodzieje.org/t18221-atrita-r-piapiac#518224
https://www.czarodzieje.org/t18271-atrita-r-piapiac#520206
https://www.czarodzieje.org/t18220-atrita-r-piapiac#518220
Zakład Pogrzebowy "Happy End" QzgSDG8




Gracz




Zakład Pogrzebowy "Happy End" Empty


PisanieZakład Pogrzebowy "Happy End" Empty Re: Zakład Pogrzebowy "Happy End"  Zakład Pogrzebowy "Happy End" EmptySro Mar 25 2020, 20:16;

POST W PRACY - MARZEC


Cisza – jedwabna i smukła, i leciutka niby pióro pisklęcia - snuła się wewnątrz zakładu pogrzebowego, co wcale nie było dziwne zważywszy na fakt, iż w środku nie sposób było dopatrzyć się chociażby jednego, samotnego klienta. Poustawiane na wystawce, elegancko wykonane i wyłożone miękkimi materiałami trumny – jedna dębowa, druga sosnowa, trzecia z kolei brzozowa - prezentowały się idealnie oraz majestatycznie, a na powierzchni ich lakierowanej i wypucowanej nie dało się dojrzeć ani grama kurzu. Wszyściutko znajdujące się w przybytku było wyczyszczone na glanc i ładnie, porządnie poukładane, ponieważ wysprzątanie wnętrza i przearanżowanie będących w nim produktów było pierwszą czynnością, jaką Rita wykonywała po otworzeniu drzwi zakładu. Starała się robić tak, aby co tydzień na półkach lub za wielgachną, perfekcyjnie wypolerowaną szybą pojawiał się jakiś nowy, świeżutki i przyciągający skutecznie spojrzenia przedmiot, który skusić mógłby persony przekraczające tutejszy próg do zakupienia go – katalog katalogiem, jednak zobaczenie danego obiektu na żywo było czymś z pewnością atrakcyjniejszym i bardziej przekonującym. Dzisiaj, dla przykładu, schowała na zaplecze dwie nudne, proste oraz mało apetyczne urny i na ich miejsca wstawiła wykwintniejsze oraz cudownie, bajecznie zdobione – ludzie, wszakże, uwielbiali egzotyczne, przesadnie udekorowane rzeczy, prawda?

Dziwnym w bieżącym obrazu prezentowanym przez “Happy End” było to, iż nawet i żaden pracownik wewnątrz nie przebywał – nikt nie siedział za kontuarem, nikt nie przeliczał monet z kasetki, nikt nie przecierał metodycznie demonstrowanych produktów i nikt nie aktualizował fotografii oraz opisów w zawsze będących na bieżąco z repertuarem zakładu katalogach. Flauta i pustka świszczały w środku, więc... gdzie była panna Piapiac. Otóż przebywała ona obecnie w pomieszczeniu “piękności”, starannie i powolutku nakładając na pomarszczoną twarz przykrytego po szyję białym płótnem nieboszczyka – będącego babunią zamordowaną przez wiek i choroby, czyli nic ciekawego czy interesującego - podkład o odpowiednim odcieniu oraz konsystencji. Humnęła melodyjnie pod nosem, skończywszy tenże wstępny etap i bez wahania lub postoju przechodząc do następnego. W tym przypadku doprowadzenie trupa do jak najlepszej prezencji – rodzina zażyczyła sobie otwartej trumny podczas mszy, tsk – nie było jakieś wymagające czy trudne, czy skomplikowane, gdyż ciało - wbrew starczym choróbskom, jakie je za życia trawiły - było w świetnym, niemalże nienagannym stanie. Dużo wysiłku, toteż, nie musiała włożyć w to, aby kobiecina, której egzystencja się już zakończyła wyglądała na swoim własnym pogrzebie dobrze – jak na kogoś martwego, oczywiście.

Nie zauważyła nawet, gdzie przeleciał jej cały ten czas, który poświęciła na zajęcie się tym standardowym, wcale nie jakimś wyjątkowym zleceniem - wiedziała tylko, iż nikt nie wkroczył do przybytku w tychże zabarwionych aktywnością zawodową momentach, inaczej poinformowałby ją o tym wyraźny, głośny i dochodzący do tego zakątka dźwięk dzwonka. Wyprostowała się wtem i przeciągnęła mocno, po czym z ukontentowaniem spojrzała na swój twój - profeska, profeska!
- Doprawdy żalem jest, że wybrali ci tę paskudną suknię do pochówku. Przyćmiewa ona moje dzieło - skomentowała z niesmakiem i chłodnym niezadowoleniem, kręcąc nosem na widok tej szmaty, jaką wnuczka dostarczyła do ich zakładu dzisiejszego ranka. - Pas-kud-na. - Prychnęła, ściągnęła niebieskie rękawiczki i udała się do łazienki przemyć swoje smukłe, zręczne dłonie, ażeby po tym usiąść na w miarę wygodnym stołeczku za kontuarem.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Zakład Pogrzebowy "Happy End" QzgSDG8




Specjalny




Zakład Pogrzebowy "Happy End" Empty


PisanieZakład Pogrzebowy "Happy End" Empty Re: Zakład Pogrzebowy "Happy End"  Zakład Pogrzebowy "Happy End" EmptySob Maj 02 2020, 23:08;

INGERENCJA W MIEJSCU PRACY - MAJ

Praca w domu pogrzebowym to niekoniecznie marzenie każdego młodego czarodzieja. Może dlatego nie odbywają się tu zbyt często ani warsztaty ani zjazdy studentów, choć wydział magimedycyny czasami zostawia ulotki o tym, by podpisać oświadczenie woli o oddaniu ciała, bądź organów na cele naukowe. Kolejny pogrzeb przyjmujesz już z pewną rutyną, praca w tym miejscu w pewien sposób uodparnia na wzruszenia. Taka kolej rzeczy, ludzie rodzą się i umierają, a rolą Twoją i pozostałych pracowników zakładu pogrzebowego jest sprawić, by rodzina denata przeszła przez ten trudny okres najspokojniej jak się tylko da.
James Lithenston był starym pracownikiem fabryki magicznych tkanin, nikim niezwykłym, jednak w kręgu swoich najbliższych oraz pracowników uznawanym za wesołego jegomościa, który nieustannie bawił się w wyczarowywaniem innym ludziom galeona zza ucha. Poczciwy dziadek. Wypadek jaki go spotkał w styczności z hydrauliczną prasą nie pozostawił wiele, w związku z czym rekonstrukcja była niemałym wyzwaniem. Dziś jednak niedobory w ekipie zrzuciły na Ciebie dodatkowy obowiązek - prezentacja przygotowanych do ceremonii zwłok. Ludwika Lithenston była babcią z włosami białymi jak śnieżny puch. Przybyła do Happy Endu sama i w ciszy.

Rzuć kością:

1,6 - Babcia wzrusza się niemożliwie widząc swojego zmarłego małżonka, zaczyna łkać z zachwytem, że jej James wygląda jak żywy. Dostajesz dodatkowo 1 pkt z Działalności Artystycznej,
2,4 - Babcia denerwuje się strasznie na widok tego, co objawia jej uchylone wieko trumny i piekli przebierając nogami, robi się czerwona na twarzy i gniewa niemożliwie mamrocząc pod nosem złowróżebne przekleństwa. Wychodzi z zakładu odgrażając się, że skontaktuje się z Twoim przełożonym!
3,5 - Po babcię przylatuje jej wnusio, całkiem zresztą przystojny dżentelmen ubrany w eleganckie szaty. Dziękuje Ci za zajęcie się staruszką, oboje spędzają chwilę w wymownej ciszy po czym zostawia napiwek 50g i oboje opuszczają lokal, by dokończyć wszelkich formalności związanych z pochówkiem.

@Atrita R. Piapiac

| w razie pytań, zapraszam @Dina Harlow

______________________

Zakład Pogrzebowy "Happy End" Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Zakład Pogrzebowy "Happy End" QzgSDG8








Zakład Pogrzebowy "Happy End" Empty


PisanieZakład Pogrzebowy "Happy End" Empty Re: Zakład Pogrzebowy "Happy End"  Zakład Pogrzebowy "Happy End" Empty;

Powrót do góry Go down
 

Zakład Pogrzebowy "Happy End"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Zakład Pogrzebowy "Happy End" JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
smiertelny nokturn
-