Tym razem czarodzieje z Hogwartu będą mieli okazję przez całe wakacje mieszkać na wyjątkowych, tradycyjnych dla tego rejonu, łodziach. Każda z nich jest sześcioosobowa, w pełni magiczna i zawierająca kilka wewnętrznych pomieszczeń. Znajdują się tu trzy podwójne sypialnie (mieszkańcy sam ustalają z kim z całej szóstki dzielą swą kajutę), jedna łazienka oraz główny salon wraz z małym aneksem kuchennym na górnym pokładzie. Na próżno szukać tu takich mugolskich wynalazków jak lodówka, czy kuchenka, acz nie brakuje magicznych półek zapewniających świeżość produktów, czy też klasycznego, czarodziejskiego palnika. Książki czy radio są wyłącznie przygotowane dla tubylców, ale kto zajmowałby się czytaniem w środku lata, w tak urokliwej i niezwykłej okolicy? Warto także wspomnieć, iż łodzie są zaczarowane, tak by w ciągu dnia były przybite do portu, zaś nocą delikatnie kołysały się, pływając po okolicznych wodach. Dlatego też każdy powinien pamiętać, że równo o 24 ich łódka odbije od portu i aby dostać się do niej po tej godzinie będzie trzeba po prostu dopłynąć do niej o własnych siłach!
Przelotnego romansu raczej tych dwojga nie chciało, więc po prostu musieli sobie ufać, chociaż ufali sobie chyba odkąd zaczęli się częściej spotykać. Coraz częściej tak miał, z tym mózgiem małego chłopca, ale podobało mu się to nawet. - Przenigdy, już chyba do końca życia nie zapomnę. - puścił jej oczko, po czym gdy skończył grę, odłożył swoją gitarę na swoje miejsce, nawet nie zdążył się wypakować, a też musiał chyba się przebrać. - Okej, ale mi też by się to przydało, więc pójdę zaraz po Tobie. - więc gdy ona była w łazience, on zdążył się wypakować, przekładając swoje rzeczy do szafek, przygotował również strój na wieczór. Gdy Dulce wróciła, przyszła jego kolej na kąpiel i przebranie się. - Wiesz co, może coś zjemy? Jak się ogarnę, to zrobię coś do jedzenia, dołączysz do mnie potem? - uśmiechnął się do niej, po czym udał się do łazienki, od razu wskakując pod prysznic.
Merora nie lubiła przelotnych romansów. Kojarzyły jej się z jej rodzicami, którzy z resztą musieli być idiotami, którzy jednej i tej samej nocy poznali swoje imiona i po raz pierwszy i ostatni poszli ze sobą do łóżka. Dlatego Dulce bała się za dużo pić w klubach - żeby przypadkiem nie poniosło jej tak, jak jej ojca i matkę. - Będę codziennie sprawdzać, czy je jeszcze pamiętasz - uśmiechnęła się. Gdy weszła do pokoju i zobaczyła, że zdążył już się wypakować i przygotować ubrania zaczęła się zastanawiać, ile czasu siedziała w tej łazience. Wydawało jej się, że nie minęło pięć minut, ale być może była to chwila więcej... - Jasne. Zaraz będę w salonie - znowu grzebała pod łóżkiem, tym razem chyba upychając ubrania w jakąś oddzielną kieszeń. Gdy wyszedł od razu postanowiła również raz-dwa zrobić porządek ze swoimi rzeczami... Jej chęci jednak spełzły na niczym, bo stwierdziła, że nie ma po prostu na to siły. Poszła więc do salonu, gdzie rozsiadła się w fotelu, zakładając nogi na podłokietnik. Nie było jej jakoś specjalnie wygodnie, ale lepsze to, niż nic. Oparła lekko głowę o mebel i zaczęła przyglądać się swoim dłoniom. Miała krzywo poobcinane paznokcie i kilka ran na palcach, na wyleczenie których jakoś nigdy nie znalazła czasu. Przymknęła na chwilę oczy. Kawy!
Pewnie było jej strasznie smutno z tego powodu, że rodzice zostawili ją na pastwę losu, on nigdy by sobie czegoś takiego nie wyobraził, bo po prostu nie doświadczył czegoś takiego. U niego nie było problemu z piciem w klubach, bo zawsze kończył pod stołem, albo u siebie w mieszkaniu, nie pamiętając jak do niego zaszedł. - Dobra, zacznę wkuwać na pamięć, żeby nie było wtopy. - puścił jej kolejne oczko, nie siedziała długo w łazience, po prostu on załatwiał wszystko nadzwyczaj szybko, nie potrzebował dużo czasu, żeby się ogarnąć, albo się wypakować. - Okej, to poczekaj tam na mnie. - był już w łazience, szybko umył się pod prysznicem, po czym przebrał się w koszulkę jakiegoś zespołu i krótkie, hawajskie spodenki. Wyszedł z łazienki, przecierając swoje włosy ręcznikiem. - Chcesz coś do picia? Bo ja chętnie napiłbym się kawy. - wszedł do kuchni, po czym nastawił jakiś ekspres, czy coś, które miało mu zrobić ulubiony napój, zajrzał do lodówki i nie wiedział co począć, przecież nie umiał gotować, ale może coś mu się przypomni, wyciągnął jakieś hinduskie pierożki. Oczywiście wrzucił je wszystkie do oleju, aby się troszkę przysmażyły, może coś z tego wyjdzie i przynajmniej Dulce będzie smakować.
Czy było jej smutno? Chyba nie. Dość szybko przyzwyczaiła się do tego, że ojciec nie chce jej znać, a matka jest pracoholiczką znajdującą sobie coraz to nowych i coraz to młodszych facetów. Gdyby ona miała siłę, żeby załatwiać wszystko w mgnieniu oka, pewnie wykorzystywałaby to bardzo często. Niestety coraz częściej ledwo znajdowała jej w sobie dość, by wstać z łóżka, toteż często wieczorem parzyła kawę i zostawiała ją przy łóżku do rana. - Kawa! - uśmiechnęła się lekko, otwierając oczy i odwracając w jego stronę. - Kawy zawsze chętnie... - gdy spojrzała na jego totalny brak umiejętności kulinarnych, po prostu zaczęła się śmiać. Sama nie była mistrzynią kuchni, ale cóż... - Cholera, Valley, do gotowania to ty się jednak nie nadajesz - dodała, odgarniając z twarzy włosy. - Wystarczy mi kawa. Późno już - nie chciała mu tym sprawić przykrości, bo chyba wiedział, że w starciu z magicznym palnikiem nie ma szans.
Lodówka to mugolski wynalazek, magiczne półki jeśli już. ;3
Jeśli sobie z tym poradziła, to tym lepiej dla niej, nie musi się tym zadręczać, ani nawet o tym myśleć. On jednak musiał to była jednak jego rodzina, która zawsze trzymała się razem, nie lubił jeździć do Edynburga, ale po prostu musiał, bo bez niego chyba by nie wytrzymali. Od zawsze tak miał, że załatwiał wszystko bardzo szybko, niektórzy byli bardzo zdziwieni, gdy Logan tak szybko robił jakieś rzeczy, a dla niego było to po prostu normalne. - No to dwa razy kawa. - zaparzyła się dość szybko, więc przelał ją do kubków, po czym zaniósł do stolika, przy którym siedziała Dulce. - To przynajmniej sam zjem, wszystkie moje! - po chwili pierożki były gotowe, wyciągnął je z oleju i dał na jakieś naczynie, w którym mógł je zjeść.- Nawet niezłe, tylko bardzo ostre. - skrzywił się, gdy wziął pierwszego do buzi, był bardzo ostry. Więc podszedł z talerzem do stolika i szybko napił się swojej kawy. - I co robimy dalej? Późna już godzina. - zabrał następnego pierożka i wpakował sobie do buzi, po chwili połknął.
Rodzina... Jej rodziną była banda byłych, obecnych i przyszłych Ślizgonów. Tak przynajmniej zawsze jej powtarzano - nie była już córką mugolki, a członkinią rodu czystokrwistych czarodziei, z której jako jedyna wyróżniała się statusem 50%. Podziękowała mu za kawę kiwnięciem głowy i niemal od razu wzięła łyk gorącego napoju. Przyjemnie parzył język i rozgrzewał jej zmarznięte ręce. Nikt nie mógł jej wmówić, że nocą w Indiach było ciepło. Absolutnie nikt. - Jakim cudem wszytko robisz tak szybko? - westchnęła. Też tak chciała, ale w jej przypadku było to niemożliwe. Praktycznie nie odsuwała kubka od ust, cały czas sącząc napój. - Najchętniej bym padła, ale mam kawę i nie dam rady - uśmiechnęła się do niego lekko. - Myśl więc - dodała rozbawiona, po czym spojrzała na zawartość naczynia, z którego piła. Nie zdążyła zauważyć, kiedy stało się do połowy puste, ale jakoś to przeżyje.
Aha, czyli typy, którzy wyzywają od szlam i tak dalej? Rozumiał to, no niestety, na świecie również byli tacy ludzie. Ale co tam, on nie był szlamą i każdy chyba o tym wiedział, więc te obelgi na niego po prostu nie działały. No ciepło nie było, ale przynajmniej kawa ich rozgrzewała, wziął kolejny łyk swojego napoju, już dawno jej nie pił. - Nie mam pojęcia, dla mnie to wszystko wydaje się, jakbym to robił w normalnym tempie. - tak właśnie było, po prostu tak jakoś miał, że wszystko łatwo i szybko mu przychodziło. - No tak, też bym się położył, ale jednak kawa, więc przez jakiś czas chyba nie będziemy w stanie. - naczynie u niego jeszcze było pełne, nie lubił pić szybko kawy, bo uważał, że serce mu przez to wykituje. Zaczął nucić jakąś piosenkę pod nosem, spoglądając cały czas na nią zalotnie.
Może nie wyzywali jej od szlam, bo w końcu szlamą nie była, ale zawsze zostawiali gdzieś z tyłu, pomijali jej zdanie w rozmowie... Przynajmniej na początku. Teraz była już dla nich ważniejsza. Gdyby jeszcze nie przykładała się tak do działalności artystycznej, a mocniej wzięła za naukę, w ogóle byłoby cudownie. Dulce kiwnęła głową. Jej z kolei zawsze wydawało się, że robi wszystko dużo wolniej, przez co zawsze starała się nadrobić zaległości, przyspieszyć tempo i nie wiadomo, co jeszcze. - Mam szampana w pokoju, jeśli cię to interesuje - uśmiechnęła się, unosząc lekko do góry brwi. No tak, szampan. Mało brakowało, a zapomniałaby o nim.
No tak, ale nie chodziło tylko o nią, o inne osoby również, które spotykali na swojej drodze i naprawdę byli szlamami. Ale jeśli nawet posuwali się do takich czynów, że pomijali ją w rozmowie, to naprawdę współczuł jej takiej rodziny, Logan pewnie odizolowałby się od nich najszybciej jakby tylko mógł. Ale jeśli teraz wszystko jest okej, to nic tylko się cieszyć. Szampan, w sumie dość ciekawy pomysł, na taką zimną noc powinien ich rozgrzać, jeszcze do tego ta kawa, mmm. - Bardzo mnie to interesuje, napijemy się? - może nawet rozmowa stanie się troszeczkę śmielsza, bo teraz było nawet trochę sztywno.
Teraz wszystko było w porządku, bo Dulce zamykała się w swoim pokoju i gdy tylko ktoś pukał do drzwi, od razu rzucała w nie czymkolwiek, co leżało w pobliżu. Kilka razy trzeba było wymieniać szybę albo całe drzwi, a ona tylko stała obok i śmiała się, że może najwyższa pora kupić coś z tytanu. - Zaraz przyniosę. Weź jakieś kubki, kieliszki, filiżanki czy co tam jest... Chyba, że będziemy pić z gwinta. Mi osobiście bardzo to pasuje - uśmiechnęła się, idąc do pokoju. Wyjęła spod poduszki butelkę, którą miała zamiar otworzyć sobie niedługo sama i sama całą wypić, ale może tak było lepiej. Wróciła szybko do salonu, męcząc się z korkiem. Podeszła do niego, wręczając mu szampana. - Otwórz - powiedziała, masując zaczerwienioną dłoń. - Proszę - dodała po chwili.
W sumie metoda z rzucaniem czym popadnie w drzwi też ma swoje plusy, przynajmniej remont pokoju miała zafundowany. Dobra, nie wiedział, czy będą pić z gwinta czy jak, ale powiedziała, że może przynieść jakieś kieliszki więc zrobił to, gdy ona poszła po szampana. Wziął je z kuchni i położył na stoliku w salonie. - Ja jednak preferuję formalność, ale jeśli wolisz z gwinta, to Twoja wola, nie mam nic przeciwko. - wymęczyła się z tym korkiem, bo zauważył jej zaczerwienioną rękę.- Może pomasować? - zabrał od niej butelkę, po czym zdjął sreberko, czy co tam było, po czym otworzył go, oczywiście korek eksplodował i poleciał gdzieś w głąb łódki, dobrze, że nikomu nic się nie stało. Nalał sobie i jej, po czym powiedział. - Za co pijemy? - uśmiechając się do niej szeroko.
Remont pokoju, w dodatku co najmniej raz w tygodniu gdy była w domu był bardzo fajny, bo mogła przynajmniej patrzeć, jak ciotka biadoli nad rachunkiem. - W takim razie możemy formalnie - uśmiechnęła się. Nie miała nic przeciwko takim szczegółom, jak picie z kieliszka. - Oczywiście - dodała, wyraźnie zadowolona z jego propozycji. - Valley, a kto będzie tego korka szukał, kiedy już będziemy wyjeżdżać? - spytała rozbawiona. Gdyby coś się komuś stało... Oj tam, po co się zastanawiać, co by było gdyby? - Powiedziałabym, że za nas, ale to cholernie oklepane, więc wypijmy za nas - zaśmiała się, biorąc do ręki swój kieliszek.
Wybuchowa dziewczyna z niej była, chyba coraz więcej rzeczy zaczynało mu się w niej podobać, i niech tak będzie dalej. - To bardzo proszę. - wskazał na kieliszek, wziął oczywiście swój, a następnie przyłożył go sobie do ust. Ach, no tak, zapomniał o masażu. Wziął jej zaczerwienioną rękę, wolną ręką zaczął ją masować, może teraz się troszkę lepiej poczuje. Na kolejne pytanie rozłożył tylko rękę z kieliszkiem dodając. - Nie mam bladego pojęcia, na pewno nie my. - uśmiechnął się, na pewno nic nikomu się nie stanie, przecież to tylko mały koreczek. - Strasznie oklepane, wypijmy. - popatrzył na nią, po czym przystawił kieliszek do ust, opróżniając jego całą zawartość.
Wybuchowa to w sumie mało powiedziane, bo potrafiła przy tym być okropnie nieznośna, czym doprowadzała do szału również siebie. Uśmiechnęła się lekko znad kieliszka, gdy dotknął jej dłoni. - Niech inni zawracają sobie głowę sprzątaniem po nas, co? - zaśmiała się. Będą zbierać po nich niedopałki i korki, a pewnie wkrótce dojdzie też mnóstwo innych rzeczy, które trzeba będzie usunąć. - Oklepane rzeczy bywają najfajniejsze - dodała, po czym od razu przechyliła kieliszek i wypiła całą zawartość nie odsuwając go od ust. Jej mięśnie niemal natychmiast lekko się rozluźniły, a wszystko wydało się bardziej przejrzyste. Spodziewała się jutro małego kaca, bo miała takiego już po jednym piwie, chociaż pić potrafiła przez całą noc bez przerwy i wciąż była przytomna.
Oj tam nieznośna, Logan z tym mógł sobie poradzić. Już wiele rzeczy w swoim życiu widział i chyba nic go już nie zdziwi, a co dopiero nieznośna kobieta, którą jeszcze do tego kochał. - No pewnie, przecież jesteśmy na wakacjach, my tutaj rządzimy. - znaczy, jego w ogóle miało tu nie być, bo miał być w pracy, ale co tam, gdyby był w pracy, pewnie nie doszło by do ich spotkania i w ogóle do tej całej otoczki, którą była wypełniona dzisiejsza noc, którą spędzili razem. - Najczęściej tak jest, skarbeńku. - uniósł lekko brwi, pewnie znów mu zacznie wypominać o tym, że nie wie jak się nazywa, oczywiście zrobił to z premedytacją. - Byłaś już na jakichś kursach, które tu organizują? - powiedział do niej, uśmiechając się. Organizowali tutaj dużo rzeczy, z których mogli skorzystać uczniowie, Logana bardzo to zainteresowało.
Do wszystkiego da się przyzwyczaić, nawet do najbardziej irytującej osoby, a jeśli jeszcze się ją kocha, wychodzi to bardzo szybko. - Jak jakiś nauczyciel wpadnie dać ci szlaban, to niekoniecznie ty będziesz rządził, ale skoro takie myślenie cię pociesza, Valley, to proszę bardzo - uśmiechnęła się. Jej też pewnie by tutaj nie było, gdyby nie jej wiek, który przekonał ciotkę i ojca do puszczenia jej gdziekolwiek. - Dolej mi jeszcze, skarbeńku, co? - spojrzała na niego, unosząc brwi i wyciągając w jego stronę rękę z kieliszkiem. Chciała znowu powiedzieć coś o swoim imieniu, ale powstrzymała się. - Jeszcze na żadnym. Nie mogę jakoś się zebrać, żeby coś z tym zrobić - tak w rzeczywistości pewnie jej się po prostu nie chciało. Miała iść na jogę, ale godzina ją przeraziła. Miała iść na kurs pierwszej pomocy, ale zapomniała, bo znalazła właśnie fajny punkt widokowy...
Dokładnie było tak w tym przypadku, chociaż w sumie w jego towarzystwie pewnie zachowywała się zupełnie inaczej, odkrywała tą prawdziwą siebie przy nim, ale to bardzo mu odpowiadało. - Szlaban? Za co? Jestem pełnoletni i mam jakieś przywileje. Wypić na przykład mogę, no nie? - nie obawiał się szlabanu, pewnie by się jakoś z tego wykaraskał, gdyby już miał go otrzymać, wiadomo jaki on był, mógł kogoś przekonać do zmiany decyzji. Uśmiechnął się, gdy powiedziała "skarbeńku", wziął butelkę szampana i dolał jej do kieliszka. Cały czas trzymał jej rękę, chciał być przy niej przez tą całą noc, nawet gdyby miała przy nim zasnąć. - Proszę bardzo, moja księżniczko. - kolejna docinka, taka luźna, dla rozładowania nastroju.- Ja byłem tylko na jednym i chyba poprzestanę, po prostu mi się nie chce. - tak właśnie było, straszny leń z niego, chociaż bardzo lubił takie inicjatywy, to nie mógł się jakoś za to zabrać. Miał inne rzeczy do roboty po prostu.
Dulce miała wiele masek i przybierała je w zależności od tego, przy kim była. W tym wypadku ciężko było powiedzieć, czy to jedna z nich, czy to ta prawdziwa Merora. Chyba to drugie, ale trzeba by było nieźle się nagłowić, żeby do tego dojść. - Możesz pić, palić, do woli oglądać pornografię i Merlin wie, co jeszcze. Ale gdy wpadnie nauczyciel, wszystkie twoje przywileje nic nie znaczą - dodała. Ogólnie rzecz biorąc nie dostawała szlabanów, ale wszystko może się jeszcze zdarzyć. - Dzięki - uśmiechnęła się, gdy dolał jej alkoholu i w podobnym, acz nieco wolniejszym tempie pochłonęła zawartość kieliszka. Chyba jej na razie wystarczy. - A ja chyba powinnam się ruszyć i w końcu coś zrobić, żeby ludzie wiedzieli, że jeszcze żyję. - Ona ogólnie rzecz biorąc wszelkie propozycje zrobienia czegokolwiek przyjmowała z wielkim entuzjazmem. Gorzej z wykonaniem tych czynności, ale taka już się urodziła.
On za to starał się być dla każdego miły i kulturalny, nie zawsze wychodziło, ale przynajmniej się starał. Nie łatwo było go wkurzyć, a jeśli chodzi o przybieranie masek, kto wie, może to też tylko jedna z jego masek, która spotyka się z Merorą. - Dlatego często stopuję, już mnie takie życie nie rusza, ruszało jeszcze jakieś dwa lata temu, teraz tylko tak "symbolicznie" piję, palę i do woli oglądam pornografię. - zaśmiał się, przy dwóch ostatnich słowach. Nalał sobie również kolejny kieliszek szampana, po czym znów wypił go dość szybko, nie lubił się degustować alkoholem, to nie było dla niego, bo alkohol w jego życiu odgrywał zupełnie inną rolę. - Koniecznie, idź na jakąś jogę albo coś, pewnie się tam odnajdziesz. - uśmiechnął się do niej, po czym kolejny raz pocałował.
Dulce pewnie próbowałaby się zorientować, czy jest przy niej prawdziwym sobą, ale nie bawiły jej takie rzeczy, przynajmniej nie w tej chwili. Z byciem miłą i kulturalną miewała problemy, w końcu była Ślizgonką, ale jeśli bardzo tego chciała, to wychodziło jej całkiem nieźle. - Oglądasz pornografię, Valley? Kręcą cię operowane plastycznie ciała i wszystkie rzeczy, których nie da się zrobić naprawdę? - uniosła brwi, patrząc na niego wrednie. Strasznie ją to chyba bawiło. - Ja i joga? Mogłabym malować henną, o. Ale i tak nie maluję wybitnie, więc niekoniecznie przyniosłoby to oczekiwany efekt - zaśmiała się, po czym odwzajemniła pocałunek. Faktycznie nie nadawała się do takich rzeczy jak wszelki sport, rozciąganie i te podobne rzeczy, miała do tego za mało siły i cierpliwości.
Nie, spokojnie, przy niej był naprawdę sobą, nawet nie musiała się wysilać, aby to zobaczyć, niczego nie ukrywał i próbował być wobec niej szczery. No tak, wychodziło jej całkiem nieźle, bo przez całą tą noc była dla niego taka, jak chciał, żeby była. - W sumie to nie, nie tak to chciałem określić, nie kręcą mnie takie ciało, za to Twoje już tak. - uniósł brwi, puszczając jej oczko. Była naprawdę piękna i po prostu musiał to powiedzieć, nieważne jak by zareagowała. - O, właśnie byłem na hennie, nawet niezła zabawa z tym jest, no ale oczywiście nie wyszło tak jak chciałem, nie umiem malować. - ciekawe na ile jego ciało stać, może pasowałoby się wybrać na ten kurs jogi, ale jeszcze nie teraz, może w tym tygodniu zdąży to zrobić, jeśli będzie mieć na to czas.
Dulce zawsze starała się dawać z siebie wszystko - nieważne, czy w byciu miłą, czy absolutnie opryskliwą. Nie dawała z siebie wszystkiego tylko wróżbiarstwie, bo według niej było absolutną głupotą, której nie warto poświęcać uwagi. Z cichym brzękiem odstawiła kieliszek na stolik, po czym wstała, podeszła do niego i usiadła na podłokietniku jego fotela. Pewnie tylko uśmiechnęłaby się, gdyby wcześniej nie wypiła tych dwóch kieliszków, ale teraz była śmielsza, chyba nawet dość sporo. - Powiedz tylko, jak bardzo - posłała mu uśmiech, bawiąc się kosmykiem włosów. Bawiło ją to. - Może przejdę się i zobaczę, co i jak... Niedługo, powiedzmy - dodała. Zawsze warto spróbować czegoś nowego. Może okaże się, że nie jest w malowaniu taka głupia, jak się wydaje.
No i bardzo dobrze, on też nie próżnował i dawał z siebie wszystko, gdy tylko trzeba było. On właśnie nienawidził zajęć ze zwierzakami, dlatego nie poświęcał temu nawet najmniejszej uwagi. Jednak trzeba było obrać jakąś drogę w życiu, on po prostu nie lubił zwierząt. Gdy odstawiła kieliszek i w mgnieniu oka znalazła się obok niego, troszkę się zdziwił, czyżby aż tak mocno podziałały na nią te dwa kieliszki? No nic, nawet w takiej sytuacji trzeba było umieć się zachować. - Oj, nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo. - objął ją w pasie wolną ręką, gdy siedziała na podłokietniku, patrząc jej w oczy. - No przejdź się, bardzo polecam, można nauczyć się czegoś zupełnie nowego. - dobra, teraz już nie miał czasu na bzdety o zajęciach na wakacjach, właśnie dobierała się do niego jedna z najbardziej zakręconych dziewczyn w szkole, teraz już nic innego się dla niego nie liczyło.
Dulce lubiła zwierzęta i w sumie nie była nawet aż tak beznadziejna w opiece nad nimi, ale zdecydowanie o wiele bardziej lubiła zaklęcia czy eliksiry. Nawet historię magii chyba lubiła bardziej, o uzdrawianiu nie wspominając. Alkohol ogólnie miał na nią dość mocny wpływ, ale zwiększał się on raptem do dwóch czy trzech kieliszków, później wciąż zachowywała się tak samo. Nigdy nie można było powiedzieć, że jest spita. Kiedyś założyła się z kuzynką - chociaż nigdy o tym nie opowiada - że wypije trzy butelki wina bez przerwy. Wypiła je i nie miała z tym najmniejszego problemu. Później była tylko trochę zbyt rozbawiona, ale absolutnie nic więcej, a kac z rana wcale nie był taki mocny. - Mam bardzo bujną wyobraźnię, Valley, ale prawdę mówiąc mam nadzieję, że bym nią tego nie ogarnęła - uśmiechnęła się, patrząc na niego spod przymkniętych powiek. - Gdy tylko znajdę czas, oczywiście - dodała. Przez chwilę myślała, że oszalała, bo bardzo chciała, żeby wziął ją na kolana i pocałował w szyję. Później starała się o tym nie marzyć, ale średnio jej to wychodziło. Musiała zacząć się w końcu powstrzymywać od niektórych rzeczy.
W opiece mógłby się nawet sprawdzić, ale ogólnie nie lubił zwierząt, może oprócz wiewiórek, wiewiórki są po prostu zajebiste, nie bez powodu jego patronus przybiera taką właśnie postać. Alkohol na niego też miał dość mocny wpływ, ale on po prostu nie znam umiaru, mieszał wszystko co popadnie, pił ile wlezie aż w końcu nie miał siły na dalsze picie i kończył bardzo często pod stołem, albo w toalecie. Ale mógł pić dość długo, w końcu trening czyni mistrza. - No ja nie wątpię w Twoją bardzo bujną wyobraźnię, ale nie wiesz, co w mojej głowie siedzi. - ściągnął ją lekko na swoje kolana, po czym zaczął całować w usta, cała noc była dla nich, miał nadzieję, że ktoś tu nie wparuje tak późno, skoro jeszcze nikt się tu nie zjawił, ale w sumie miał na to wyjebane, mogli wpadać, tylko żeby im nie przeszkadzali. - Jasne. - odpowiedział, po czym nadal ją całował, on też był troszkę śmielszy, ten alkohol jednak rozbudzał w nich coś, czego powstrzymać nie mogli.
Dulce lubiła koty. Co z tego, że potrafiły nieźle podrapać i w ogóle, skoro na ogół były śliczne, delikatne i w ogóle milusie, a w dodatku nawet ją lubiły... To pewnie dlatego, że nie miały pojęcia kim są Ślizgoni. Inaczej one też by jej nie cierpiały. Ona też nie znała umiaru, ale jeszcze nigdy jej to jakoś strasznie nie zaszkodziło. Co najwyżej miała kilka drobnych stłuczeń i zszargane z rana nerwy. - W takim razie musisz mieć naprawdę niesamowite marzenia, Valley - uśmiechnęła się wrednie, po czym rozsiadła się na jego kolanach, odwzajemniając pocałunki. Była niemalże pewna, że nikt się tu nie zjawi, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Wsunęła delikatnie palce prawej ręki za kołnierz jego koszulki, muskając opuszkami skórę na karku. Myśli buzowały w jej głowie, pędząc w zawrotnym tempie, ale nie zwracała na to uwagi.