Tym razem czarodzieje z Hogwartu będą mieli okazję przez całe wakacje mieszkać na wyjątkowych, tradycyjnych dla tego rejonu, łodziach. Każda z nich jest sześcioosobowa, w pełni magiczna i zawierająca kilka wewnętrznych pomieszczeń. Znajdują się tu trzy podwójne sypialnie (mieszkańcy sam ustalają z kim z całej szóstki dzielą swą kajutę), jedna łazienka oraz główny salon wraz z małym aneksem kuchennym na górnym pokładzie. Na próżno szukać tu takich mugolskich wynalazków jak lodówka, czy kuchenka, acz nie brakuje magicznych półek zapewniających świeżość produktów, czy też klasycznego, czarodziejskiego palnika. Książki czy radio są wyłącznie przygotowane dla tubylców, ale kto zajmowałby się czytaniem w środku lata, w tak urokliwej i niezwykłej okolicy? Warto także wspomnieć, iż łodzie są zaczarowane, tak by w ciągu dnia były przybite do portu, zaś nocą delikatnie kołysały się, pływając po okolicznych wodach. Dlatego też każdy powinien pamiętać, że równo o 24 ich łódka odbije od portu i aby dostać się do niej po tej godzinie będzie trzeba po prostu dopłynąć do niej o własnych siłach!
No co, przynajmniej na łódce byłoby czysto, dobrze, że nie robią sprawdzania czystości, bo po wycieczce byłby tutaj niezły sajgon. Oho, już dawno nie był na żadnej imprezie, a pasowałoby się na jakąś wybrać, pewnie jego zwariowana rodzinka będzie coś chciała zrobić, więc na bank się wkręci. - Nie wytrzymałbym tego. - uśmiechnął się, po czym poprawił swoje rozczochrane włosy.- Kolejna dobra metoda, ale mnie by trochę przyprawiała o dreszcze, wolę już tą zwyczajną paczkę i życie w niewiedzy. - pogłaskał ją po głowie, bo była troszkę smutna, on nawet nie pamiętał jak zaczął palić papierosy, tyle już tego wypalił w swoim życiu, że niepotrzebne mu takie wspomnienia. Położył swoje papierosy i zapalniczkę na szufladzie, tam gdzie wcześniej. - O nie, Twoja buźka, tylko nie buźka! - musiał się z nią chwilkę podroczyć, po czym ręką lekko zrobił jej "puci puci" po policzku.- Ohoho, aż takie atuty ma Twoja buźka, nie wiedziałem... - uśmiechnął się zalotnie, bardzo ją lubił, była chyba jedyną taką Ślizgonką w jego życiu.
Gdyby ktoś sprawdzał czystość... I jeszcze zajrzał pod jej poduszkę... I pod łóżko... Pewnie zapakowaliby ją w jakieś pudło i odesłali do Londynu w trybie natychmiastowym. Chociaż nie, pewnie całe wakacje musiałaby sprzątać łodzie lub coś takiego. - Jak ty byś w ogóle beze mnie wytrzymał? - zaśmiała się. - Życie w niewiedzy... Może trzeba powrócić do dawnych zwyczajów. Mniej bym się wszystkim przejmowała - uśmiechnęła się i przymknęła oczy, gdy ją pogłaskał. Przynajmniej jej nie czochrał. Dulce za to dobrze pamiętała, kiedy zaczęła palić. To była jedna z tych nocy, kiedy wchodziła do mugolskiego klubu z podrobionymi dokumentami. Tamten facet wydawał się w porządku, spokojnie przy nim piła, on palił... I wtedy ją pocałował, wdmuchujac jej dym do ust. Od tamtej pory unikała tego typu kontaktów z mężczyznami, ale za to papierosy stały się dla niej codziennością. - Valley! - zaśmiała się, gdy tylko pociągnął ją za policzek. - Moja buźka ma wiele atutów, o których nie masz pojęcia - znów spojrzała na niego wrednie, trącając go lekko palcem w tors.
U niego nie byłoby lepiej, chociaż on się nie przejmował, jeśliby go odesłali, to co z tego? W Londynie też mógł spokojnie pobalować, od tego miał mieszkanie i kluby, co nie? - No właśnie nie wiem, chyba bym nie mógł. - zaśmiał się.- Chyba tak będzie najlepiej. - koniec z czochraniem, przynajmniej jej, ona mogła czochrać jego włosy ile chciała, w sumie nawet to lubił. Uh, przykre wspomnienia z facetami, zaczyna się. Ale w sumie, nie powinna unikać takich kontaktów, bo nie każdy był taki, jak ten facet z pubu, w którym ona była. - No co? To jest bardzo fajne! - zrobił jej tak kolejny raz, śmiejąc się cicho.- Tak? Chętnie o nich usłyszę... - powiedział, po czym podrapał się po torsie, gry znów go trąciła, nawet się ze sobą dogadywali, w sumie, od zawsze tak było, odkąd się poznali, u nich zawsze rozmowa się kleiła.
Niestety z nauczycielami w Hogwarcie wszystko wyglądało tak, że nie bawili się w odsyłanie kogoś do domu. Tutaj w końcu były szlabany, żeby się biedni uczniowie i studenci pomęczyli. - Nikt nie jest w stanie beze mnie wytrzymać - zaśmiała się. - Nawet, jeśli ktoś mnie nienawidzi, to szybko zaczyna za mną tęsknić - dodała. Cholera, nie każdy jest taki, jak tamten facet, ale jej ciężko było się przekonać. W ogóle jej relacje z wszelkimi mężczyznami wyglądały w podobny, dość prosty sposób - możemy imprezować i się uczyć. Dulce zawsze pocieszała się, że to efekt uboczny jej zajebistości - nikt nie chce zbliżyć się za bardzo, żeby nie sparzyć się w blasku jej chwały - ale oczywiście było to kompletną bzdurą, w którą sama nie wierzyła. - Może ja ci tak zrobię, co? - zaśmiała się, gdy powtórzył gest. - Może w końcu porozmawiamy o twoich atutach, Valley? Większość moich jest jeszcze nieodkrytych - uniosła lekko brwi, wyraźnie ironizując, gdy wypowiadała ostatnie zdanie.
Przerzucił się na brzuch, leżąc nadal koło niej i gapiąc się w nią jak w najpiękniejszą rzecz na świecie. Wśród studentów szlabanów raczej nie było, bo w sumie trzymali się zasad, no chyba, że ktoś naprawdę chciał wylecieć ze szkoły. - Oj tak, ale za Tobą tęskniłem! Już tak dawno nie rozmawialiśmy, brakowało mi tego, naprawdę. - w sumie powiedział to nawet szczerze, bardzo lubił jej towarzystwo, ale nigdy nie widział w niej czegoś więcej niż dobrej kumpeli, a może po prostu był ślepy? W sumie teraz, przy tej rozmowie to nabierało zupełnie innego sensu. No pewnie, Logan nie chciałby oślepnąć, ani się sparzyć w tym blasku, dlatego założyłby okulary przeciwsłoneczne oraz jakąś super powłokę, która chroniłaby go przed tym blaskiem. - Możesz. - zaśmiał się cicho, nadal leżąc brzuchem.- O moich? Mamy już jedno, jestem przystojny, co dalej? Wyrywam panienki przez to, że gram na gitarze. - chociaż w sumie, wróć.- Nie, jeszcze na żadnej to nie podziałało, czyli jednak będę musiał nad tym troszkę popracować. - uśmiechnął się do niej.
Faktycznie studenci raczej trzymali się zasad, ale to pewnie wina wieku. Podskakiwanie nauczycielom będąc dorosłym musi być okropnie nudne. - Ja też za tobą tęskniłam - uśmiechnęła się lekko. Podobało jej się to, że ktoś jednak potrzebował jej obecności. Całkiem przyjemne uczucie. Całe to światło, które ją otaczało pojawiało się i gasło na zmianę, w zależności od tego, co się do niej mówiło. Przy niektórych ludziach blask znikał - stawała się po prostu zwykłą, całkiem w porządku dziewczyną, która pewnie nawet nie podciągałaby się po Ślizgonkę. Ale w końcu to ambicja zapchała ją do tego domu, a ona nie miała wpływu na wybór Tiary. - Puci puci! - zaśmiała się, łapiąc go lekko palcami za policzek. - Mnie tam zaczarowałeś przez grę na fortepianie. Ale ja z resztą cały czas zapominam o gitarze, więc możemy pominąć ten fakt... To co jeszcze takiego jest w przystojnym, grającym na gitarze i usiłującym kogoś na to wyrwać Loganie? - spytała, unosząc rozbawiona jedną brew.
Nie śmieszyły już go takie żarty, większości pewnie też, było się młodszym i głupim, dlatego takie rzeczy się robiło, więc to na pewno wina wieku. - Miło to słyszeć. - no tak, Logan dawno już jej nie widział, co sprawiło, że po prostu zatęsknił, za papierosami w nocy i gadaniem o różnych pierdołach. Dla niego zawsze była bardzo dobrą dziewczyną, z którą mógłby przegadać całą noc i jeszcze by się nie znudził. Zaśmiał się, gdy zrobiła to samo, co parę sekund wcześniej zrobił jej Logan. Puci puci zawsze było spoko, szczególnie, że to dziecinna zabawa. - No nie wiem co jest jeszcze takiego we mnie, to bardziej Ty powinnaś mi powiedzieć, skoro tyle czasu ze mną wytrzymujesz. Może po prostu lubię słuchać ludzi, co mają do powiedzenia, to na nich zawsze działa. - no i w sumie działało, bo miał przez to wielu przyjaciół, którzy potrafili mu się zwierzać ze wszystkiego, a on próbował rozwiązywać ich problemy i zawsze jakoś im doradzał.
Dulce w sumie nigdy nie lubiła przeszkadzać nauczycielom. Denerwowały ją osoby, które nie szanowały ich pracy, poświęcenia i cierpliwości. Teraz z resztą też tak było. Zawsze lubiła obecność Logana. Był jednym z nielicznych Puchonów, których naprawdę bardzo lubiła i mogła z nimi spędzać cały swój czas. Może przepadała za nim dlatego, że nie był tak grzeczną i ułożoną osobą, jak większość jego kolegów z domu - palił, brał narkotyki, imprezował i nie bał się wzywań. W sumie nigdy by z nim nie rozmawiała, gdyby nie to, że kiedyś ktoś jej napomknął o tym, że Valley gra na fortepianie, a w dodatku robi to całkiem nieźle. - Jestem naprawdę bardzo cierpliwa, chociaż nie wyglądam - uśmiechnęła się kącikiem ust, przez chwilę zastanawiając się nad tym, co powiedzieć. - To też jest w tobie fajne. Mogę przy tobie mówić i mówić, a ty słuchasz... A w ogóle, to cały jesteś super i w ogóle. Nie mam siły, żeby wdawać się w szczegóły - zaśmiała się, przez co znowu na jej twarz opadły blond kosmyki. Cholera, musiała w końcu się ich jakoś pozbyć, a w końcu ścięcie się na łyso nie wchodziło w grę.
Większość z jego domu było ułożonymi osobami, on taki nie był, lubił się wyróżniać spośród innych i nawet mu wychodziło, bo przecież miał wielu kumpli, z którymi mógł spędzić czas, podczas gdy inni siedzieli z nosem w książkach i nawet nie chcieli wyjść do ludzi, naprawdę ciężko w to uwierzyć, ale naprawdę tak u niego było, przynajmniej za czasów, gdy jeszcze był uczniem Hogwartu. Lubił używki, ale nie nadużywał tego zbyt często, jeśli trzeba było, potrafił się zmienić. - A skąd wiesz? Może właśnie wyglądasz? Przynajmniej ja tak uważam. - uśmiechnął się do niej, po czym dodał.- Jeśli będziesz chciała pogadać, to wal do mnie. - oczywiście nie pozostawił tego bez podziękowania, ucałował ją w policzek, od tak, bo chciał, potem odgarnął jej kosmyk włosów z twarzy, gapiąc się na nią.
Właśnie przez to Dulce była uprzedzona do Puchonów - woleli zamknąć się w swoim ciasnym, grzecznym światku i się uczyć, niż wyjść do ludzi, poimprezować, wyszaleć się... A nawet bez tych wszystkich imprez mogli chociaż na moment przestać stać drętwo w kącie i zrobić coś ze swoim życiem, a nie tylko je marnować. Życie to taka tania zabawka, z którą zrobisz, co zechcesz, a ona prędzej czy później się zepsuje. - I mam nadzieję, że nie tylko ty tak uważasz, bo może jest szansa, że ludzie przejrzą na oczy i przestaną na mnie patrzeć przez pryzmat tego rozgorączkowanego, zbyt ambitnego domu... Uwierz, że jeśli tylko będę chciała kogoś zadręczać gadaniem bez sensu, to na pewno zgłoszę się do ciebie - uśmiechnęła się, by po chwili lekko rozchylić zdziwiona usta i bardzo delikatnie się zarumienić. Ostrożnie wsunęła kosmyk odgarniętych przez niego włosów za ucho. - Wiesz co, jak już tak bardzo chciałeś mnie dotknąć, to mogłeś mnie przytulić - fuknęła, udając nadąsaną i po raz kolejny czochrając mu włosy.
Ciągła stagnacja dobra nie była, on oczywiście o tym wiedział, dlatego korzystał z życia ile tylko mógł. No właśnie, mowa tu nie tylko o ciągłych imprezach, bo takie życie też jest na swój sposób złe, ale przynajmniej wyjście do ludzi. Chyba filozof się włączył, bo życie to według niego była tania zabawka, ale bardzo skomplikowana. - No ja mam taką nadzieję, wierzę, że jeszcze w swoim życiu spotkasz wielu takich ludzi. Bardzo lubię gadanie bez sensu, więc moje drzwi są dla Ciebie szeroko otwarte. - zarumieniła się, delikatnie, ale się zarumieniła, Logan nie chciał, aby się w ten sposób do niego zraziła, bo w sumie zrobił to pod wpływem chwili. - Przytulenie nie oddałoby tego, co czuję. Przepraszam, jeśli się do mnie zraziłaś przez ten gest. - uśmiechnął się tylko delikatnie, gdy poczochrała jego włosy.
Imprezy nie są sposobem na życie, bo w wieku czterdziestu czy pięćdziesięciu lat absolutnie odechciewa się takich rzeczy. W pewnym momencie trzeba sięgnąć gdzieś wyżej, po coś ważniejszego. - Jednego spotkałam, więc na pewno będzie ich więcej. Jak tylko kiedykolwiek się zorientuję, gdzie te twoje drzwi są, to będę wpadać często - uśmiechnęła się lekko. Właśnie, w ogóle nie miała pojęcia, gdzie go szukać, ale trudno. Dulce podsunęła się lekko do niego i delikatnie przytuliła do jego boku. Bardzo chciała to zrobić i po prostu nie mogła sobie na to nie pozwolić. - Nie wiem, co czujesz i nie chcę zgadywać, bo wolałabym to od ciebie usłyszeć... To znaczy, nie chcę cię do niczego zmuszać i w ogóle, ale rozumiesz... Po prostu od trzech lat nikt nie był w ogóle tak blisko mnie i nie pozwolił sobie na jakiekolwiek czułości. I teraz jest mi smutno, bo myślisz, że się do ciebie zraziłam, Valley, a jest wręcz odwrotnie - westchnęła cicho, wciąż się do niego tuląc. Miała nadzieję, że nie każe jej puścić, bo pewnie w końcu odczułaby potrzebę pójścia sobie. Urażona duma nie była na to dobrym określeniem, ale nieco podobnym.
Po pierwsze odechciewa się, a po drugie, po prostu ciało na to nie pozwala, jesteś tym życiem tak zmęczony, że już po prostu sobie na to nie pozwalasz. - A no właśnie, muszę je dopiero zakupić, do tej pory mieszkałem z kumplami, ale chyba wreszcie własny kąt by się przydał. - do tej pory najbardziej odpowiadał mu Londyn, ale jeszcze zobaczy gdzie go nogi poniosą. Wtuliła się w niego, on oczywiście odwzajemnił to, przesuwając się na bok i tuląc ją tak samo jak ona, stykali się wręcz czołami i nosami. - Chyba wiesz co czuję, nawet nie muszę mówić, bo jest to jak najbardziej oczywiste. Dobrze, że się nie zraziłaś, bo skoro nikt nie pozwalał sobie z Tobą na czułości, to myślałem, że będę mieć tak samo. - cały czas się do niej tulił, to chyba najlepszy dzień jego życia, kobieta, z którą chciał spędzić duużo więcej czasu, właśnie była u jego boku. Nie mógł tak siedzieć bezczynnie, po prostu pocałował ją.
W takim wieku można to zostawić co najwyżej swoim dzieciom, o ile zdecydowało się na tę odpowiedzialność, by w ogóle je mieć. - W takim razie będę wpadać bardzo często, żeby narobić ci bałaganu i w domu, i w głowie - uśmiechnęła się. To niesamowite, jak dobrze jej było, gdy ją przytulił. Chyba właśnie tego jej od dawna brakowało - jego obecności i jego ramion. - Jeśli nie mylę się w swoich domysłach, to chyba czuję coś bardzo podobnego - ostrożnie kręciła palcem kółka na jego ramieniu. - Tobie pewnie pozwoliłabym na wszystko. Nie zrobiłbyś mi krzywdy, czuję się bezpieczna, kiedy ze mną jesteś - czuła, co się szykuje i tylko na to czekała. Czekała, aż się odważy. Delikatnie odwzajemniła pocałunek, chyba nie do końca pewna, na czym stoi. Przypomniała sobie, że w salonie dalej gra radio i uśmiechnęła się jeszcze odrobinę szerzej, pochylając lekko głowę. Chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie zapanować nad myślami, a nie chciała palnąć jakiejś głupoty. A przede wszystkim nie wstałaby w tej chwili, żeby wyłączyć cicho grającą gdzieś tam w tle muzykę. Nie ma mowy.
No dokładnie, dzieci potrzebują wyszalenia się, bo energia ich rozpiera, w sumie tą dwójkę też rozpierała energia, ale dziś pozwolili sobie na inne rzeczy, na które czekali od dawna, przynajmniej Logan tak miał. - W głowie robisz mi bałagan odkąd się poznaliśmy i za to Cię uwielbiam. - uśmiechnął się, skoro potrzebowała obecności, Logan mógł jej ją po prostu dać. On też tego potrzebował, szczególnie od niej. - Po prostu Cię kocham, od początku, tylko nie wiedziałem jak się za to zabrać, ale Indie chyba są dobrym miejscem na wyznanie tego. Przy mnie możesz czuć się bezpiecznie, zawsze. - odwzajemniła pocałunek, miał przed sobą najczarniejszy scenariusz, jednak ona tym odwzajemnieniem właśnie go rozwiała. Logan też słyszał muzykę, ale teraz nawet nie chciało mu się wstawać, chciał być obok niej, przez tą chwilę. Oderwał lekko od niej usta, po czym powiedział. - Czekałem na to już długo. - popatrzył na nią tym milutkim wzrokiem i znów przytulił.
Na kluby jeszcze będą mieli czas, teraz należało im się coś innego, to racja. Marzenia w końcu trzeba spełniać. - Ty też mi całkiem nieźle mącisz w głowie, ale powoli wszystko mi się zaczyna układać - uśmiechnęła się, bardzo delikatnie czochrając jego włosy. Przygryzła lekko dolną wargę, gdy powiedział jej, że ją kocha. Chciała mu odpowiedzieć to samo, ale to słowo było zobowiązaniem, obietnicą, a ona nie wiedziała, czy da radę dać mu to, czego chce. Nie wiedziała, czy da radę przy nim być... Dlaczego zastanawiała się nad tym dopiero teraz? Przecież już od dawna myślała o nim jak o kimś więcej, niż kumplu. Znali się całkiem długo, a ta chemia między nimi wciąż nie spadła, wciąż przepadała za jego obecnością. - Też cię kocham, Valley. Kiedyś nie chciałam cię znać, a później szybko oszalałam na twoim punkcie i... Cholera, to trochę dziwne, że w ciągu jednego dnia tyle się między nami zmieniło, nie sądzisz? - była pewna, że on też słyszał radio i nie wstawał. Oboje chcieli teraz tylko się dotykać, rozmawiać ze sobą i po prostu przy sobie być. - Nie myśl, że ty jeden - uśmiechnęła się. - Ty pewnie wciąż na dużo rzeczy czekasz - spojrzała na niego wrednie, wyzywająco, wciąż się do niego tuląc.
O tak, definitywnie to było jego marzeniem już od jakiegoś czasu. Więc po prostu za tym biegał i wreszcie dostał to, czego chciał od dawna. Kochał ją i chyba nic nie mogło tego zmienić, tak, to słowo było wielkim zobowiązaniem, ale on naprawdę wiedział co robi, byle komu nie powiedziałby tych słów, Dulce po prostu była tą jedyną w jego życiu. On potrafił dać jej to czego chce i najważniejsze, chciał tego najbardziej na świecie. - No tak, trochę dziwne, ale pomyślałem, że taka okazja już nigdy może się nie przytrafić, dlatego zrobiłem to dzisiaj. - no właśnie, co za przypadek, że posadzili ich właśnie w tej jednej łódce, gdyby było inaczej, pewnie w ogóle by do tego nie doszło. - Akurat teraz czekałem tylko na to. - spojrzał na nią, całując ją kolejny raz, aby zapieczętować tę rozmowę właśnie takim gestem z jego strony.
Za wszystkimi marzeniami trzeba gonić... Gorzej, jeśli ktoś jest czyimś marzeniem, bo można naprawdę mocno się zranić. Na szczęście tak nie było w tym przypadku. To dobrze, że wiedział, co mówi, że oboje wiedzieli, co mówili - inaczej szybko ich drogi by się rozeszły przez jakiś głupi błąd z którejś strony. - To jakiś dziwny cud, że jesteśmy na tej samej łódce, nie? - uśmiechnęła się lekko, patrząc mu w oczy. - Inaczej dalej byś za mną gonił? - właśnie, gdyby nie trafili na siebie własnie tego dnia, pewnie wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Normalnie magia Indii. Ponownie odwzajemniła pocałunek, wyraźnie szczęśliwa zadowolona. - Mam dosyć tego radia... - mruknęła. - A chyba będzie musiało grać całą noc, bo mi nie chce się wstawać, a ciebie nie puszczę - uśmiechnęła się, przeciągając się lekko w jego ramionach. Chciało jej się spać, a nie miała siły, żeby wypić lub zapalić i trochę się rozbudzić.
Oj trzeba, chociaż on nie przekonał się jeszcze jak to jest być zranionym przez kogoś, nigdy aż tak bardzo nie przywiązywał się do związków z innymi ludźmi, jednak w tej sytuacji było inaczej. Tutaj po prostu wszystko grało w rytm jednej melodii. - Dziwny, ale bardzo mi się podoba. - popatrzył jej głęboko w oczy, po czym dodał.- Starałbym się najbardziej jak tylko mogę, uwierz mi. - starał się nie myśleć o tym "co by było gdyby", bo to nie miało żadnego sensu, ważne było, że byli na tej łódce razem i mogli spędzać całe dnie ze sobą. Logan był bardzo szczęśliwy, jak nigdy, wreszcie dostał to czego chciał i nigdy nie będzie chciał tego stracić. - Też mam dosyć, chętnie bym Ci coś zagrał, ale skoro nie chcesz mnie puścić, to zostanę przy Tobie. - uśmiechnął się, po czym dodał.- Jeśli jesteś zmęczona, po prostu się połóż, nie chcę, żebyś jutro była nieprzytomna przez cały dzień. - po prostu się troszczył o nią, bo naprawdę nie chciał, żeby nie kontaktowała, sen jest naprawdę bardzo potrzebny.
Skoro nikt nigdy go nie zranił, miał niesamowite szczęście. Trzeba naprawdę trafiać na właściwych ludzi i nie przywiązywać się do nich z całej siły, żeby na tym nie ucierpieć. - I tak kupiłeś mnie już dość dawno, nie musiałbyś się dużo starać. - Faktycznie myślenie o tym, co mogłoby się stać było absolutnie głupie. Tak się szczęśliwie złożyło, że byli tutaj razem i mogli się tym cieszyć do woli. Teraz nic się nie zmieni. - To cię puszczę. Ale tylko pójdziesz, wyłączysz radio i zaraz wrócisz mi grać - uśmiechnęła się. - Nic mi nie będzie, mogę tutaj z tobą siedzieć całą noc... Chyba - dodała, zakrywając ręką usta, gdy ziewnęła. Odsunęła się od niego lekko, by mógł wstać. - Ale wracaj w miarę szybko - powiedziała, po czym z boku przewróciła się na plecy, przecierając oczy.
Musiał być staranny w doborze przyjaciół, bo nie każdemu mógł ufać. Tutaj nie miał żadnej wątpliwości, Dulce była dla niego istnym ideałem. Inteligentna, piękna, to wszystko, czego potrzebował, nie ważne nawet z jakiego domu była. - Haha, to dobrze, chociaż i tutaj cały czas myślałem, że mnie spławisz. - dotknął ją w nos palcem, uśmiechając się. Gdy odsunęła się od niego, szybko zerwał się łózka, by pójść do salonu, gdzie było włączone radio, wyłączył je, po czym udał się do pokoju, gdzie stała gitara. Miał wrócić w miarę szybko, więc to zrobił. Łóżka były trochę od siebie oddzielone, więc po prostu przesunął swoje w kierunku jej, więcej miejsca będzie przynajmniej. Zabrał gitarę i usiadł na łóżku, po czym położył ją na swoich nogach. - To dla Ciebie Dulce. - wziął kostkę, która była przy gitarze, po czym zaczął grać to, do tego oczywiście śpiewał, miał nadzieję, że jej się spodoba.
Z biegiem czasu pewnie zauważy wszystkie jej wady. Tak to niestety działa, że w pewnym momencie pierwsze zauroczenie mija i zastępuje je ta prawdziwa miłość, w której znamy wady drugiej osoby, a i tak z nią jesteśmy. - Staram się nie spławiać ludzi, jeśli mi się podobają lub ich lubię, wiesz? - zaśmiała się. Gdy tylko wyszedł odetchnęła ciężko. Długo zbierało jej się na to westchnienie ulgi - chyba od momentu, kiedy po raz pierwszy tego dnia ją dotknął. Teraz było jej dobrze. Faktycznie wrócił bardzo szybko. Gdy przesunął łóżko, położyła się na swoim wygodniej, nie kładąc głowy na poduszkę, żeby nie trafić na schowaną pod nią butelkę. Od razu wiedziała, co gra, bo jej matka lubiła tę piosenkę. Dulce kochała ten tekst, kochała tę melodię i idealnie pasowała ona do właśnie tej chwili. - Kiss me like you wanna be loved - zanuciła cicho, uśmiechając się. Usiadła i przysunęła się na brzeg łóżka, żeby być jak najbliżej Valleya.
No wiadomo, że zauważy, to samo było u Logana, nie był idealny i miał swoje wady, z którymi musiał się kryć, ale dla ukochanej osoby zrobi wszystko, nawet się z tego wszystkiego zwierzy. Właśnie to nazywamy miłością, poświęcimy wszystko dla drugiej osoby. - Dobrze, staraj się dalej, dobrze Ci wychodzi. - popatrzył na nią zalotnie, po czym przesłał całusa w powietrzu. No nie dziwne, że ciężko oddychała, dzisiaj wiele przeżyła i nie miał jej tego za złe, pewnie też by się tak poczuł, ale on tu był dzisiaj najbardziej szczęśliwym człowiekiem. Więc po prostu westchnął ciężko, gdy był w salonie. Widział, jak podśpiewuje sobie piosenkę, którą grał, pewnie ją znała. Dlatego zakończył ją, po czym powiedział. - Podobało się? - chociaż w sumie wiedział, co odpowie, to i tak się zapytał, profilaktycznie. Mógł zagrać coś więcej, ale tylko wtedy, gdy poprosi, nie chciał jej dalej męczyć, bo jednak muzyka też potrafi taką być.
Zwierzenie się komuś ze wszystkich swoich wad i błędów naprawdę musiało być albo aktem wielkiej miłości, albo wielkiego załamania, albo naprawdę mocnego szantażu. Prawda była jednak bardzo ważna, jeśli chciało się z kimś podtrzymać stałe, pozytywne relacje. - Przy tobie nie muszę się starać - uśmiechnęła się do niego, puszczając oczko, gdy posłał jej całusa. Też była niesamowicie szczęśliwa, ale starała się nie skakać z radości i nie dać się zwariować, kiedy był w pokoju, po pewnie wyglądałoby to strasznie zabawnie i było trochę irytujące. - Głupie pytanie, Valley - zaśmiała się, odgarniając z twarzy jakiś luźny kosmyk. Powinna chyba pójść i przebrać się w coś luźniejszego i wygodniejszego, skoro miała spędzić całą noc na rozmawianiu z nim, ale chciała jeszcze chociaż przez chwilę posłuchać, jak gra. - Chcę coś jeszcze - dodała, przesuwając lekko palcem po swoim kolanie.
Chyba wymieniła wszystkie te akty, nie musiał chyba niczego dodawać. I co do ostatniego zdania musiał się zgodzić, oprócz prawdy ważna była również ufność wobec siebie nawzajem, bo związek bez zaufania według niego nie miał najmniejszego sensu. - No tak, po prostu taki już jestem. - uśmiechnął się do niej. Zabawne na pewno by było, Logan na pewno by się śmiał, ale pewnie po jakimś czasie dołączyłby do niej i skakaliby razem, często włączał mu się taki dryg jak u małego dzieciaka. - Skarbeńku, to było profilaktyczne pytanie. - zaśmiał się cicho, poprawiając swoje włosy, no, jemu też przydałaby się zmiana garderoby, w końcu cały dzień chodził w tych samych ubraniach, pewnie już strasznie śmierdzą, bo w sumie ciepły kraj. Chciała coś jeszcze, więc pomyślał trochę nad doborem utworu, nawet nie musiał być love songiem, ale chciał, żeby był trudny do ogarnięcia na gitarze. Więć wybrał tę piosenkę, nawet dość trudna do zagrania na pierwszy raz, ale grał już ją od dawna, więc po prostu się przyzwyczaił.
Ufność ogólnie jest podstawą, bo bez niej może powstać przelotny romans, a nie związek. Podobnie jest z resztą w porównaniu koleżeństwa z przyjaźnią - zawsze w tym pierwszym ludzie mniej darzą się zaufaniem. Dulce też często coś przestawiało się na chwilę w głowie i stawała się znowu małą dziewczynką. Teraz po prostu nie była sama w domu i była o wiele szczęśliwsza. - Skarbeńku? Czyżbyś zapomniał, jak mam na imię? - spojrzała na niego wrednie, lekko rozbawiona. Uważnie słuchała, jak gra, na zmianę patrząc na jego oczy i palce. Cholera, jak on to robił? Nie ważne. Za sto lat ona też się nauczy. - Dziękuję - uśmiechnęła się, gdy skończył i lekko musnęła palcami jego nadgarstek. - Chyba powinnam się przebrać... Zaraz wrócę - dodała, wstając z łóżka. Kucnęła i przez chwilę grzebała we wciśniętej pod nie, rozpiętej walizce. Po chwili wyjęła kupkę rzeczy i udała się do łazienki, gdzie stanęła przed lustrem, patrząc w swoje szczęśliwe oczy z rozszerzonymi źrenicami, przeczesując palcami lekko rozczochrane włosy. Nie chciała marnować czasu, więc jak najszybciej umyła się, po czym zaczęła się ubierać. Krótkie, szare, dresowe spodenki i krótka, odsłaniająca pępek biała koszulka z napisem Tired. Pod spodem miała jakąś wygodniejszą bieliznę. Jeszcze raz poprawiła włosy i udała się do swojego pokoju.