Przechodząc tędy musisz się liczyć z jednym faktem. Jest to piękny widok, ale tygrys jest złośliwcem. Warczy na każdego turystę, których nie szanuje tradycji indyjskich i tak oto paraduje sobie w ubraniach przywiezionych z Anglii. Możesz się naprawdę nieźle wystarczyć, jeśli nie okryjesz chociażby chustą głowy czy coś.
W ten piękny dzień Leonardo postanowił wybrać się na spacer, posiedzieć, pomedytować, może nawet napisać notatkę dla profesor Sevi, która prosiła ich o to na zajęciach z pierwszej pomocy. Swoją drogą, przypadły one Leonardowi do gustu tak bardzo, że był wręcz zadowolony z faktu, że w przerwie pomiędzy kolejnymi zajęciami może się zająć poszerzaniem wiedzy na ten temat. W swojej notatce, nad którą ślęczał dobrą godzinę, opisał działanie zaklęcia Kinetosis, którego nauczyła ich profesor Sevi. Dokładnie opisał każdą przyczynę, działanie i skutek, dodając jaki należy wykonać ruch ręką, żeby zaklęcie zadziałało poprawnie. Było to chyba jedyne zaklęcie jakie znał i jakie potrafił dokładnie opisać. Miał nadzieję, że to wystarczy. Dużo większy problem miał z eliksirem, nad którym spędził około czterdziestu minut. Wreszcie przypomniało mu się, że istnieje przecież eliksir Po-zatruciowy, który zapobiega kłopotom żołądkowym, nudnościom i wymiotom, spowodowanym zatruciami pokarmowymi (nieświeża żywność, niejadalne grzyby, alkohol, eliksiry). Idealnie. Wypisał jeszcze kilka głównych składników i z uśmiechem na ustach odłożył na bok pióro i pergamin, który musiał teraz tylko wysłać do profesor Sevi. Obserwując ścianę, na której namalowany był cudowny tygrys, uśmiechał się od czasu do czasu widząc, jak zwierzę warczy gniewnie na przechodniów. Ile by dał, żeby zmierzyć się z tym stworzeniem twarzą w twarz, a nie tylko na murze! Może będzie miał kiedyś taką okazję? Wszak znajduje się w Indiach, tutaj takie zwierzęta to całkowicie normalne zjawisko. Po dobrych kilku minutach ruszył w stronę swojej łodzi, żeby wysłać notatkę listem do profesor Sevi.
Czuł się zrobiony w chuja po pierwszych zajęciach z pierwszej pomocy. Myślał, że nauczy się czegoś przydatnego i jak zawsze skończyło się na czymś innym. Nie wyrzucił jeszcze prospektu, ale przy najbliższej okazji miał zamiar to zrobić. Nie sądził, że dowie się z niego czegoś ciekawego. A już na pewno nie będzie pisał żadnej notatki do Sevi. Nie, nie i nie. Jeszcze czego. Zmarnowała mu kilkanaście minut życia, więc kolejnych nie da sobie odebrać. Oczywiście ciekawość zwyciężyła i musiał zajrzeć w notatki, a później usiadł przy jakiejś ścianie, żeby jednak napisać kilka słów. Szału nie było, ale nie zamierzał się zgłębiać w temat, który dla niego był cholernie nudny i niepotrzebny. Nie miał choroby lokomocyjnej i nie sądził, że to problem. Zresztą od czego była teleportacja?
Jasne, że wiedziała gdzie jest warcząca ściana. Nie stanowiło, więc problemu połączenie tego w głowie, by odnaleźć drogę i przy okazji jednak kogoś podpytać. Nie chciała już Slima fatygować, żeby specjalnie po nią przychodził do zatoki, a potem szli spotkać się w umówionym miejscu. To byłoby już bezsensu, więc jedyne co zrobiła to wrzuciła coś lżejszego na siebie, a na nos wsunęła spore okulary przeciwsłoneczne. Idąc z takim ekwipunkiem zaszła jeszcze, by kupić sobie loda w rożku i tak teraz brnęła przez zatłoczone ulice miasteczka po drodze rozglądając się za znajomymi, co by każdemu rzucić "cześć" i na snobkę nie wyjść. Wakacje wakacjami, ale skoro już wybrali ją na tego prefekta, to nie chciała by myśleli, że jest jakaś okropna i w ogóle to teraz się zmieni i zapomni, że kiedyś między szaraczkami chodziła. W sumie powinna napisać do profesor Glaber i zapytać o obowiązki, które miały dojść wraz z początkiem nowego roku szkolnego, tym razem studenckiego. Nie chciało się jej jednak o szkole jeszcze myśleć. Zaczęła się więc w myślach karcić, że prawdziwi prefekci na pewno nie są tacy leniwi jak ona, i wszyscy lubią szkołę, a ona tylko się z choinki urwała i uważa, ze wakacje są od wakacjowania. Idąc jednak dróżką wreszcie dotarła do kolorowych ścian przy okazji smakując loda waniliowego, aż wreszcie stanęła za Slimem i palnęła go dłonią w plecy. - To co? Berek? - Uśmiechnęła się szeroko spożywając zimny przysmak. - Miałam Ci kupić, ale nie byłam pewna czy mi się nie rozpuści jakbym go tu niosła. To nic, wrócimy się jak będzie trzeba. - Wyjaśniła rzeczowo po chwili zdejmując okulary, a raczej wsuwając je na włosy, bo żadnym agentem od służb specjalnych nie była. I wolała, żeby Slim widział jej piwne oczy, niż by miał się wgapiać, zeby coś ogarnąć. - To jak? Co to za niespodzianka? - Spytała niby neutralnym tonem, ale w środku to była już zniecierpliwiona.
Chciał się pochwalić tym do zrobił dla Felicie. Nie było to dzieło sztuki, ale po cicho liczył na to, że doceni jego pracę i nie wyrzuci od razu tego prezentu. Widział nie raz u niej takie kolorowe duże pierścionki, więc uznał, że to będzie najlepszy wybór. Nie znał się na biżuterii, a już nie chciał marudzić jak baba przy robieniu tych upominków. Podobało mu się, że w Indiach tak mocno przywiązują wagę do takiego święta i nie mógł odpuścić okazji, żeby z niej nie skorzystać. To Felicie była dla niego jak siostra i jakoś sobie nie wyobrażał, że mogłoby jej teraz zabraknąć. Bardzo ważna była dla Slima i nie musiał mówić o tym każdego dnia, aby ona o tym wiedziała. Często to nawet przesadzał z nadopiekuńczością, ale wzbudzał zaufanie, bo inaczej tata Felicie by go nie polubił. Widać albo mu dobrze z oczu patrzyło, albo jej ojciec nie umiał rozszyfrowywać ludzi, albo jeszcze był inny powód dla którego było jak było. Chodził wzdłuż ściany zerkając na tygrysa, który na zmianę wydawał się spać, a później od razu warczał. Zatrzymał się w końcu gdzieś, gdzie znalazł odrobinę cienia łudząc się, że w ten sposób lekko chociaż się ochłodzi. - Nie strasz mnie - zaśmiał się, choć w tym momencie wcale nie podskoczył jak poparzony. Zawsze go ciekawiły takie reakcje na coś niespodziewanego i z zaskoczenia. Na szczęście jego za bardzo to nie dotyczyło, więc teraz już patrzył na Felicie, która wcinała loda. - Daj spokój, zjadłem już chyba dzisiaj z siedem. Będę musiał w końcu przestać, bo się od nich uzależnię - ponownie na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nieporadnie przywiązał do pierścionka kawałek wstążki i schował w kieszeń. W sumie to nie wiedział czy nie powinien się postarać o jakieś pudełko, ale z drugiej strony to i po co? Skoro i tak liczyło się to co było w środku, a nie opakowanie. - Słyszałaś, że tutaj bardzo obchodzą święto brata i siostry? - spytał jeszcze zanim zaczął grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu tego małego przedmiotu. Na szczęście uratowała go wstążka, za którą pociągnął kiedy tylko znalazła się między jego palcami i teraz już trzymał zadowolony swoją niespodziankę - Zrobiłem go sam, dlatego jest trochę krzywy, ale specjalnie go zaczarowałem, abyś miała o mnie miłe wspomnienia kiedy będziesz go nosić. Czy jakoś tak. Ale wiesz za dobry z zaklęć nie jestem, więc się nie zdziwię jak nie będzie to za dobrze działać.
Felicie spodziewała się wszystkiego, ale nie tego, że Slim oświadczy jej, że trwa święto braci i sióstr. Zamarła zatem w ogóle nie zwracając uwagi na to, że grzebał sobie w kieszeni i poczęła się rozglądać nerwowo wkoło, co by oddalić się na sekundę kupić cokolwiek i wrócić tu z uśmiechem na twarzy, że wcale nie zapomniała... Choć tu ciężko było mówić o zapomnieniu. Ona po prostu nic o tym nie słyszała. W Anglii czegoś takiego nie było, a tutaj co rusz jakieś święto. Niby przeczytała cały przewodnik, ale najwidoczniej te sklejone kartki należało jakoś rozłożyć nawet zaklęciem, a nie ominąć jakby nic nie znaczyły... W każdym razie gdy tak o tym myślała, to co raz bardziej było jej głupio... Co miała zrobić? Stojąc tu i jedząc loda skupiła się teraz na Slimowych ruchach, aż wreszcie uśmiechnęła się szeroko gdy zobaczyła pierścionek własnej robocizny zakręcony w luźną wstążkę. Wyciągnęła powoli dłoń do Slima i przyjrzała się cudeńku, które chciał jej podarować. - Teraz powinieneś wsunąć go na palec serdeczny, ale uprzednio uklęknąć i zapytać czy zostanę twoją przyjaciółką do końca życia i o jeden dzień dłużej... Ale chyba bajeczki mi się pomyliły. - Zaśmiała się przyjmując drobiazg i zaraz wypuściła loda z rąk by się przytulić mocno do Symesa w ramach podziękowania. Przecież naprawdę nie spodziewała się, że będzie taki pełen poświęcenia dla wykonywania ręcznie prezentu dla niej. Ale przecież od zawsze byli rodzeństwem. Może nie takim z jednej mamy, ale wspierali się od kiedy się poznali. Symes znał wszystkie sekrety Felicie, również te historie rodzinne, które jeszcze czasem budziły ją w środku nocy nie dając się skupić. Zastępował wszystkie koleżanki, które wolały malować paznokcie. I to wcale nie było takie, że Slim jakiś zniewieściały czy coś. Fela miała inne potrzeby, była złakniona czyjejś opieki i mocniejszego ramienia niż piskliwego głosu. Wychowana przez ojca, zachowała trochę prostszych nawyków. Pewnie to był powód dla którego tak doskonale się dogadali z Gryffonem. - Jest naprawdę piękny. Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy Slim. - I nawet z tej okazji to musnęła go w policzek po chwili wyplątując się z uścisku, bo przecież była świadoma jaka temperatura panowała wokoło i nie chciała Slimowi blokować dostępu do powietrza. - Ja nie zrobiłam dla Ciebie żadnego drobiazgu, ale wystrój naszego mieszkania z pewnością będzie dobrą nagrodą. - Tak, Felicie postawiła na styl "full colours."
Naturalne mu się wydawało, że to dla niej zrobi prezent i nie oczekiwał też nic w zamian. Nie po to chciał jej zrobić małą niespodziankę, aby samemu też coś dostać. Felicie była osobą która w pełni zasługiwała na taki prezent od niego. Przyjaciółką, ba siostrą była dla niego od zawsze. Już nie pamiętał jak to było kiedy jej nie było. Czasów, kiedy Felicie nie znał i musiał sobie ze wszystkim radzić sam. Jednak nie był sam dobrym w stu procentach bratem. Miał swoje za uszami i gdyby Fela się o tym dowiedziała to nie było przyjemne dla nikogo. Podejrzewał nawet, że jej dobre serduszko mogłoby pęknąć, gdyby wyszło przed nią na jaw czym się zajmuje, aby mieć pieniądze. Nie było to coś czym można się było szczycić, więc tego nie robił. Milczał na ten temat. Nie myślał o tym w tej chwili, nie lubił zaprzątać sobie tym myśli, bo później chodził przybity przez kilka dni nie mogąc się pozbierać. Takie kłamanie nie było dobre. Większość życia składała się z niedobrych rzeczy, a unikanie ich nie wychodziło mu za dobrze. To nie był jednak czas na myślenie o takich rzeczach. Przyszedł dać jej prezent z okazji święta, które celebrował po raz pierwszy. - Daj spokój, nie będę klękał - wywrócił oczami jak mu to zaproponowała i nadal krytycznym okiem patrzył na swój prezent, który nie prezentował się najlepiej. Żałował, że nie spróbował go zrobić jeszcze raz. - Może następnym razem zrobię jakieś dzieło sztuki - próbował dodać coś jeszcze na swoją obronę, ale uśmiech Felicie był tak szeroki, że zaraz zapomniał o tym. Nie było idealnie, ale własnoręcznie i chyba to teraz głównie się liczyło. - Nasze mieszkanie - zaśmiał się po tych słowach, jak za każdym razem jak tylko je wypowiadał albo słyszał z jej ust. Brzmiał to tak dorosło, może dojrzale. Wiedział, że wiele osób mieszka poza murami zamku kiedy zaczynają studia, ale dla niego to nadal była nowość. Może przywyknie do tego po kilku tygodniach, ale na razie nadal był podekscytowany - No i kiedy posprzątasz po pierwszej imprezie. To też będzie dobra nagroda - nie wyobrażał sobie, żeby tak nie było. Bez imprezy w nowych czterech kątach. - To opowiadaj jak ci w tych Indiach kiedy nie ma mnie w pobliżu.
No tak, może gdyby Felicie wychowywała mama wszystko byłoby inne, i inne podejście miałaby do takich świąt i zaraz przytargałaby mu jakąś laurkę, nie mniej jednak życie płata figle i zapomniała o tym. Teraz przyglądając się prezentowi wsunęła pierścionek na palec i obserwowała jak się prezentuje. Wyglądał nieźle. Felka tylko dopasowała rozmiar pierścionka za pomocą zaklęcia, i od razu wszystko stało się wygodniejsze. Przypatrując się Slimowi doszła do wniosku, że chyba się martwi, że się jej nie podoba, albo udaje, więc uśmiechnęła się szczerze i poklepała go po ramieniu. - Jak na twoje możliwości i lenistwo we krwi, to najpiękniejszy pierścionek o wiele droższy od diamentu. Poza tym nie liczą się walory estetyczne, skoro ma przywoływać miłe wspomnienia o Tobie. Przydadzą się jak coś napscocisz. I tak nie umiem się na Ciebie długo gniewać, ale wiesz jak jest. Różnie bywa, wyroki wielkiego Merlina nie są nikomu znane. Ale naprawdę dziękuję, to wiele dla mnie znaczy. Przecież wiesz. - Rzuciła już żartobliwym tonem, co by wiedział że poważnie to ona cały czas nie mówi. Jeszcze faktycznie by pomyślał, że ma się jej oświadczać na wielką przyjaźń czy coś. Swoją drogą Felka uważała, że przyjaciele są o wiele ważniejsi od "miłości do grobowej deski". To przyjaciele powinni brać śluby i obiecywać sobie wierność, może czuliby się bardziej zobowiązani do tego, by nikogo nie wychujać. A obecność byłaby obowiązkowa zawsze wtedy gdy tego potrzebujemy? Może to poczucie obowiązku zdeterminowałoby to, że świat byłby lepszym? - W porządku, co teraz robimy? Przecież skoro nie chcesz mi się oświadczać, to nie będziemy tu stać. Może ten wielki tygrys zaraz nas pożre. Pokaż mi coś fajnego. Ty na pewno byłeś w większej ilości miejsc niż ja. Poza tym wiesz. Ja to mało gdzieś wychodzę. Ostatnio byłam z Jasperem w barze, to opowiadałam mu o wyścigach i w ogóle, a on wygrał ten hazard obstawiania wyścigów, to był szał. No i w sumie tyle z tego wszystkiego, bo poza tym całymi dniami włóczę się po mieście. TWOJA KOLEJ NA ZWIERZENIA. - Zarządziła świdrując go wzrokiem.
Miał oboje rodziców, ale nie uważał, że to przez nich miał takie, a nie inne podejście do wszystkiego. Bardziej przez Westa, który wciąż był przy nim, niezależnie od tego co się działo w życiu. Może nigdy nie był na bieżąco ze wszystkim tym co u brata, ale jednak mógł na niego liczyć w każdej chwili. Tak samo jak i Felicie, która była mu za siostrę. Pomijając drobne kwestie to mówił jej o wszystkim. - Zaraz lenistwo, po prostu oszczędzam siły na inne czasy. Takie kiedy będę ich więcej potrzebował. No i jakiś chłopiec ciągle mi przeszkadzał, a nawet jak go chciałem przekupić, żeby zaczął się zajmować kimś innym to on nie chciał - zaczął wykładać swoje żale albo zaczął się usprawiedliwiać. Można uznać, że właśnie robił i jedno i drugie - No mają, tylko wiesz. Zobaczymy wtedy jak zaklęcie działa. Może okaże się, że nie będziesz dla mnie długo się gniewać kiedy zrobię coś głupiego. Nie żebym od razu planował, ale na przyszłość będę wiedzieć czy warto się szkolić w zaklęciach czy może zostać jak jest - cieszył się, że Felicie spodobał się pierścionek. Robił go z myślą, aby sprawić jej przyjemność i widać to mu się akurat udało. Mógł się bez problemu oświadczać na przyjaźń. Nie bez powodu uważał ją za najbliższą sobie przyjaciółkę. - No na oświadczyny wybrałbym o wiele lepsze miejsce niż ścianę która na nas warczy. Wiesz dlaczego ona to robi w ogóle? Mam pokazać coś fajnego. Moja klata wystarczy? - taki dziś Slim dowcipny był. Rozejrzał się chwilę, a później pociągnął ją za rękę. Tyle rzeczy mogło się kryć pod magicznym ‘coś fajnego’, ze zgłupiał na początku, ale w miarę szybko udało mu się obrać odpowiedni kierunek. Może Felicie będzie zadowolona? - Czyli nie obstawiał nas. Słabo, że nie wygraliśmy. Ale i tak dodatkowa kasa się przyda. No i to śmieszne pióro. Próbowałaś już jak to z nim jest i czy na pewno działa. Wiesz zawsze mogliśmy dostać wybrakowane egzemplarze. Ci hindusi są jacyś wszyscy bardzo podejrzani. Na plaży większość czasu spędzam. Lenię się i wygrzewam kości - jakoś ostatnią rzeczą o której chciał jej powiedzieć było to, że Sara złapała go na handlowaniu roślinkami i teraz nie wiedział czy jej może zaufać i będzie siedziała cicho, czy jednak ma się mieć na baczności. Nie znał Sullivan zbyt dobrze, ale zgadywał, że Felicie wie o niej więcej. Jeden dom i te sprawy, ale nie zapytał a dziewczynę w końcu. Może jeszcze będzie miał okazję ku temu, bo na razie to śmiał się, że na miejscu się dowie dokąd idą. Taka Fela wszystko musi wiedzieć, ale nie. Slim tym razem był dzielny i nie zdradził się wcześniej.