..."Przepraszam bardzo czy przyszła pani kupić szczęście?"
Pewnie na dźwięk tych słów zatrzymujesz się jak wryty zastanawiając się o co w ogóle chodzi. A może wręcz przeciwnie i mijasz to miejsce zażenowany faktem, że ktokolwiek mógł zadać takie "głupie" pytanie. Mimo to coś kusi do zerknięcia na stragan i o mało co nie odrzuca Cię to na drugą stronę i tak wąskiej uliczki. W końcu do Twojego wzroku dobiega milion mieniących się medalików, broszek, kolczyków, piór i wszystkiego... Czego Ty z pewnością nie trzymałbyś w domu. W końcu jednak trzeba sprawdzić czym handluje staruszek, którego prawie nie widać prawda?
Cennik 5 galeonów za przeuroczą chustę w dowolnie wybranym przez Ciebie kolorze, z której musisz uczynić prezent dla bliskiej Tobie osoby. Nie jest ona nigdy przeznaczona dla Ciebie, podobno to pierwsze zetknięcie z nią wzroku powoduje chęć kupienia jej. Nabycie jej bowiem jasno wskazuje osobę, której powinno się ją podarować. Odcień chusty może sugerować wiążące was uczucie. Jednak jednego możesz być pewien. Ten drobny upominek jest niczym przypominajka. Nieważne gdzie i w jakich okolicznościach chusta trafi do rąk Twojego nadawcy, to zawsze on przypomni sobie Ciebie. Nieważne od tego ile wód przepłynie przez indyjskie rzeki, zawsze w jakiś sposób trafisz do jego myśli. 10 galeonów za korale, w których kulkach poukrywane jest dobro. Każda z kuleczek pachnie nieznanym Tobie ziołem, zapewne z miejscowych lasów. Przynoszą szczęście? To chyba bardziej tak, że możesz w nich złożyć drobne lęki na określony czas. A czas określa Twoja wiara. Im mocniej wierzysz w to, że się uda tym bardziej możesz liczyć na to, że koraliki zamkną Twój lęk na dłużej. Np. osoba z lękiem wysokości nakładając te koraliki i oddając im swoje obawy, co do przebywania w powietrzu, może przez X czasu beztrosko dryfować w powietrzu. Nie jest to jednak wieczne. 15 galeonów za amulet chroniący przed złymi duchami, które nawiedzają nas w nocy. Jeśli chcemy wyzbyć się ich wizyt to amulet na szyi może robić za swoistą kłódkę od zła. Od snów, w których przychodzi do nas zło skute w koszule nocne. Podobno to dlatego przez czas noszenia amuletu śnią nam się same dobre rzeczy. Problem w tym, że im dłużej nosisz amulet tym staje się on co raz bardziej cięższy, bo co raz więcej zła od siebie odpycha. Dlatego musisz co raz go zdjąć, co by wypuścił on na zewnątrz to co chciało zaatakować Twoje myśli. W przeciwnym razie "pęknie" i wypuści wielki pech. 10 galeonów za książkę legend, które są wróżbami. Za każdym razem gdy otwierasz książeczkę na pierwszej stronie ta przedstawia inną legendę. Legend jest dziesięć i przesuwają się one w książeczce tym samym przedstawiając co raz inną historię, bo tworzą wspólną. Podobno ta którą czytasz w tej chwili określa Twoje teraźniejsze życie. Kostki: 1 - legendy układają się w historię o miłości, 2 - legendy układają się w historię o udanej przyjaźni, 3 - legendy układają się w historię o zranionych uczuciach do przyjaciółki, 4 - legendy układają się w historię o zagubionym szczęściu w zbyt wielkich ambicjach, 5 - legendy układają się w historię o zagubionym majątku na rzecz pomocy innym, 6 - legendy układają się w historię o tym, co pewien starzec bardzo chciał uzyskać w życiu, a widział to co rusz w dłoniach innych. 12 galeonów za herbatę matarantu, która podobno działa jako wizjonator. Pomaga dostrzec rzeczy i elementy zachowania innych, które wcześniej mogły wydawać się nam nawet abstrakcyjną głupotą. Takie wnioski są tylko jednak na początku spożywania świeżego naparu, bo niestety ale liście herbaty były kąpane w mocnym magicznym alkoholu, a później suszone w ramionach najmocniejszych promieni słońca. Przez to spożywanie tej herbaty powoduje osłabienie, ale też uczucie wielkiego szczęścia, dodaje skrzydeł głupiej odwagi przez co jesteśmy w stanie dokonać rzeczy, których normalnie byśmy się nie podjęli.
Zachciało się Gryfoniątkom spacerów, to i wylądowali gdzieś w Północnej Indirze, choć Utopia nie była do końca świadoma tego, jaka to dzielnica. Dla niej wszystkie wyglądały jednakowo, a tutaj uwagę dziewczyny przykuł kolorowy stragan z ozdobami, choć obawiała się podchodzić bliżej. Tubylcy lubili się targować, a jej ta umiejętność szła dość topornie, dlatego lepiej w ogóle się nie narażać. Jedyne, czego teraz chciała, to spędzić czas ze swoją najlepszą przyjaciółką, a że ta postanowiła przyciągnąć swojego chłopaka, to już inna sprawa. Swoją drogą lepiej mieć Logana na oku, zwłaszcza że Utopia nie do końca go jeszcze znała. Poza tym był wysoki, łatwo go znaleźć w tłumie, więc mógł imitować drogowskaz lub robić im za przewodnika, gdy widział wszystko wokół nad głowami tłumu ludzi. Nie powinien tego oczywiście brać do siebie. To po prostu złośliwe przemyślenia Utopii, którymi nawet nie chciała dzielić się z otoczeniem. To miejsce przyprawiało ją o dreszcze. Ukazywało wszechobecną biedę, a ją kusiło, by podkraść jedzenie z łodzi i zanieść tym wszystkim biednym ludziom.
choroba - 1,2 chyba była...w każdym razie nie takie same
Ostatnio zmieniony przez Utopia Blythe dnia Pon 7 Lip 2014 - 0:14, w całości zmieniany 1 raz
Zabawne, ale Logan robiący za drogowskaz mógłby się całkiem nieźle sprawdzać. Jak Utopia zauważyła już, był wysoki, a w dodatku jasnowłosy i raczej blady, więc nie było problemu z tym, aby dostrzec go w nawet większym tłumie, zwłaszcza jeśli wokół było sporo ciemnowłosych hindusów. Nie wiedział czemu właściwie chcieli ryzykować zarażenie się chorobą, ale perspektywa kupienia czegoś nielegalnego sprawiała, że chłopak był podekscytowany. Może uda im się znaleźć coś ciekawego? Oto i zaszli więc na stragan z symbolami, a Gryfon był raczej rozbawiony zachowaniem Utopii, niż poirytowany. Zachowywała się jak pies ogrodnika, odkąd tylko poznali się na zaklęciach u Archibalda, a on stwierdzał, że w sumie to dobrze. Martwiła się o Echo, a on to całkowicie rozumiał. Zabrał też swojego braciszka, dzięki czemu wielka gromadka buszowała teraz wśród skarbów, jakie oferował staruszek. Wypatrzył piękną, czerwoną chustę, którą niemalże od razu zawiązał Echo na nadgarstku. - Trzymaj, będziesz miała super pamiątkę - powiedział do niej, nie mając pojęcia jakie magiczne właściwości ma przedmiot, który właśnie kupował, bo zaraz spostrzegł korale i książkę legend, którą zamierzał przejrzeć w wolnej chwili. Tyle wspaniałych rzeczy! Logan chyba wreszcie doszedł do wniosku, że czas wydać rodzinną fortunę, a całe szczęście Indie były doskonałym miejscem do tego. Może jeszcze zaliczą inne stragany? - Ten amulet też może być fajny, co myślicie?
Zaraz po egzaminach miał zamiar ożywić swoje życie towarzyskie i proszę bardzo, oto już na samym początku wakacji przyszło mu poznać (w końcu) dziewczynę brata plus jej siostrę i przyjaciółkę, chyba jakoś tak to wyglądało? Miał nadzieję, że nie pokręcił tych wszystkich łączących ich relacji. Poza tym dość długo, bo chyba nawet przez pare miesięcy nie widział się z bratem, dziwna sprawa, ale cóż tak jakoś wyszło. Po formalnościach typu przedstawienie się wszyscy ruszyli na przechadzkę po mieście. Nie wiedząc czemu znaleźli się akurat w dość specyficznej dzielnicy, na pierwszy rzut oka niezbyt zachęcającej do zwiedzania, no cóż w końcu bardziej liczyło się towarzystwo niż miejsce prawda? Na dodatek wszyscy byli Gryfonami, więc uznał, że nie będzie zbyt dużo problemów związanych ze zbytnią różnicą charakterów. Przechadzając się po ulicy zatrzymali się przy straganie z różnymi rzeczami, na które Ryan na początku nie zwrócił uwagi, bardziej interesowały go otaczające go krajobrazy i ludzie, w końcu nigdy nie był w Indiach. Tak na dobrą sprawę straganowi przyjrzał się dopiero wtedy kiedy to Logan zaczął przeglądać leżące na nim rzeczy. Wszystkie oczywiście miały swoje właściwości, jednak dość trudno było się dowiedzieć jakie konkretnie ze względu na barierę językową, jaką dzieliła jego i sprzedawcę, który mówił jedynie łamaną angielszczyzną. Tak czy inaczej i tak żadne z tych rzeczy nie zainteresowały go na tyle, żeby je kupić. Swoją drogą po tym całym zwiedzaniu najchętniej wybrałby się nad wodę, tam mogliby posiedzieć i po prostu porozmawiać, co w gwarze panującym w tym miejscu było trochę utrudnione.
Echo nie tak dawno ostrzegała Utopię i Florkę przed Indirą, a teraz sama się tam pchała. Wciąż była dość sceptycznie nastawiona, ale mimo wszystko ciekawość wzięła górę nad ostrożnością, której, fakt faktem, zbyt wiele nie posiadała. Rozglądała się, z bardzo nieprzekonaną miną, po całej dzielnicy, trzymając się dziwnie blisko Logana. Coś sprawiało, że czuła się w tym miejscu dziwnie, jakoś nieswojo. - Tak tu jakoś... biednie - mruknęła, nawet w miarę dyskretnie, wykręcając się, żeby dostrzec coś, co stało po drugiej stronie i wyglądało podejrzanie. I tak nie wykminiła, czym było owe coś, ale za to prawie wpadła na stragan, obwieszony świecidełkami. - Woah. A może jednak nie - stwierdziła, przypatrując się masie błyskotek, która raczej biednie nie wyglądała. Choć Echo i tak miała wrażenie, że wlazła w jakąś wylęgarnie dżumy i że niebezpieczeństwo czaiło się za każdym rogiem. Przypatrywała się łańcuszkom, bransoletkom, biżuterii, gratom i wszystkiemu. - Na pewno chcą tym odwrócić naszą uwagę - powiedziała konspiracyjnie, mrużąc oczy i marszcząc nieco brwi. - Nie wiadomo, kiedy zdecydują się na nas rzucić i okraść - burknęła, kontynuując wykładanie swoich podejrzeń. - Hej, Utopia, myślisz że oni wszyscy wiedzą, że mamy tu siostrę profesora i dlatego tak się czają? - zapytała, choć wszechobecna bieda trochę ją przytłaczała. Było tu tak inaczej, nieswojo. Szczęście, że miała swoich Gryfonów. Najlepszych, choć Ryana nie zdążyła zbytnio poznać. Wreszcie pojawiła się okazja, żeby to nadrobić. - Aww, dziękuję! - powiedziała wesoło, oglądając śliczną chustę. - Nie znam się na amuletach, jak dla mnie wszystkie wyglądają podejrzanie. Ale to nie Nokturn - powiedziała z naciskiem, pauzując na chwilę i spoglądając na Utopię. Bardzo wymownie. - więc pewnie nie będzie tragicznie, nie? Możemy się zrzucić i sprawdzić jak działa... chociaż to może zająć wieki. Może spróbujemy zdjąć z niego urok? Ciekawe co tam siedzi. Ryan, znasz się na amuletach? - zapytała, przywołując Gryfona gestem, żeby podszedł do nich bliżej i zainteresował się tematem. - Mamy dosyć dobry zespół do gmerania przy amuletach, zróbmy z nim coś - zaproponowała, już zbyt pochłonięta swoim pomysłem, żeby zrezygnować. Uniosła amulet i obejrzała go pod światło, ale nic jej to nie dało. - Są tu jakieś znaczki, Utka. Odczytasz je?
- Mnie to bardziej przypomina coś w stylu Dzielnicy Czerwonych Latarnii – stwierdziła Utopia, obserwując wszystko dookoła. Szerząca się patologia, dziwne mikstury i do tego pewnie jakieś mroczne knajpy i burdele. Coś jak Nokturn, choć w porównaniu z nim Indira zdawała się nieco spokojniejsza. A może to tylko błędne pierwsze wrażenie, a gdy zaczną ruszać te amulety, nagle trzaśnie ich piorun i zaczną wyglądać jak żony Frankensteina? No ewentualnie mężowie, bo jakby nie patrzeć byli też z nimi Ruthvenowie. - Czyli jak nas okradną, to zrzucisz wszystko na mnie i mojego brata? – Zapytała, choć nieco ją to śmieszyło. – Ej, mogliśmy zabrać Psycho, przydałby się krukoński umysł. Zaproponowałaby również Florę, ale ta chyba nadal była przemęczona wędrówką po plaży w poszukiwaniu skarbów, dlatego też zrezygnowała z tego pomysłu. Najwyżej pokażą Indirę najmłodszej Lyons w innym czasie. Przecież mieli tu spędzić resztę wakacji! - To taki indyjski Nokturn – fuknęła Blythe, gdy dostrzegła spojrzenie Echo. Nadal gniewała się za tę wyprawę z Rain? Najwyraźniej. – Echo, poszukajmy czegoś do szkiełek! Mimo to przyjrzała się jednak amuletowi wskazanemu przez Logana. Był piękny, ale być może również niebezpieczny. Jednakże jak na speca od historii magii i run przystało, Utopia musiała go obejrzeć. Gdyby okazał się dawno zaginionym, magicznym artefaktem o potężnej mocy, pokazałaby go komisji Złotego Sfinksa i może za to znalezisko daliby jej więcej punktów. Te minusowe doprowadzały ją już do szaleńtwa. Wzięła w rękę amulet i przyjrzała się uważnie znaczkom. Przypominały bardziej te z placu filarowego niż runy, więc najwyraźniej musiało to być hindi albo jakaś inna odmiana dziwacznego języka. - Zostawcie to, do cholery jasnej – powiedziała tajemniczym tonem, udając, że odczytuje symbole, a potem dodała szeptem, jakby w obawie, że sprzedawca jednak tylko udaje nieznajomość angielskiego: - Wywnioskowałam to bardziej z jego miny. Nie wyglądał bowiem przyjemnie. Miał wzrok trochę jak barman Czarnego Kota na Nokturnie, a z nim Blythe nie chciałaby mieć więcej do czynienia. - Ale te korale są za to śliczne – odparła z szerokim uśmiechem, wskazując ciemnoróżowe, wiszące między innymi kolorami tęczy.
Logan jako wielkie yolo, nie mógłby sobie odpuścić wizyty w Indirze. To, że było tutaj okrutnie biednie i brudno, a także fakt, że krążyła tutaj jakaś dziwna choroba, wcale go nie zniechęcał. Ba, właśnie to sprawiało, że to miejsce wydawało się być jeszcze ciekawsze niż w rzeczywistości. Wiecie, zakazany owoc smakuje najlepiej, a teraz nie dość, że wreszcie spotkał się z bratem, to i miał okazję do tego, aby spotkać się z Echo i Utopią. Co prawda ta druga pewnie ucieszyłaby się jakby zachorował na to coś, cokolwiek można tu złapać i uschłyby mu obie ręce. Mimo wszystko miał dzisiaj całkiem dobry humor, którego nie zepsuły nawet tragiczne warunki w pociągu, chociaż po takim czymś miał zdecydowanie dosyć przejażdżek w mugolskim stylu. Nagle jakoś tak zatęsknił za proszkiem fiuu. Zachichotał bardzo nie wychowawczo, gdy tak patrzył na Echo i jej minę na widok straganu. Wyglądała, jakby załączył się jej tryb detektywa i zaraz miała przeszukać wszystkich na ulicy. Dodał do tego jeszcze okrzyki „ Przejście dla pani prefekt!” i już miał zacząć krztusić się w najlepsze, kiedy udało mu się opanować. - Obronimy was. Bronią niektórych czarodziejów nie jest tylko magia - powiedział konspiracyjnym szeptem, aby facecik ich nie dosłyszał, nawet mimo bariery językowej, a tym samym dołączył się swym szeptem do szeptu Lyons, co teraz wyraźnie kojarzyło mu się z tajniactwem i agentami. - Daj spokój, nawet jeśli są niebezpieczne to co z tego? Tym lepiej. - rzucił jakże lekkomyślnie, ale szczerze, po czym zaczął przechadzać się wzdłuż wystawionych produktów, aby obejrzeć pozostałe medaliony. Nie wyglądały jednak ani tak magicznie, ani tak ciekawie jak poprzedni, więc wrócił spojrzeniem do tego, który Echo właśnie oglądała pod światło. Cicho parsknął, słysząc odczytywanie run w wersji a’la Utopia. - Nie był taki wymowny w spojrzeniu, kiedy mu płaciłem - westchnął, gdy już się uspokoił, po czym zainteresował się koralami. - Myślisz, że są zaczarowane? - zapytał Utopię, a sam zbliżył się do nich, aby szturchnąć je palcem i patrzeć jak przez chwilę dyndają w powietrzu. - Jeśli nie to może moglibyśmy coś z nimi zrobić, a potem je podzielić. Wiecie, jakiś bajer, żebyśmy później mogli dobrze wspominać wycieczkę, gdy je ściśniemy czy potrzemy. Albo właśnie coś w ramach psikusów. Taka opóźniona bombarda brzmi super… Zamyślił się, wyobrażając sobie rzucanie w stoiska malutkimi bombami z opóźnionym zapłonem.
Sam nie wiedział co o tym wszystkim myśleć, dlatego raczej trzymał się z daleka od tych wszystkich tajemniczych przedmiotów. Wiedział jaką ta dzielnica ma reputację więc bardziej zajął się pilnowaniem reszty kiedy to ci przyglądali się jakiemuś amuletowi. Może niektórzy liczyli na przygody jednak tu raczej nie mogło ich spotkać nic pozytywnego. Co nie zmieniało faktu, że zapowiadało się na dość ciekawą wyprawę mimo tego że póki co wszyscy oprócz niego byli zajęci dalszymi kontemplacjami nad tajemniczym przedmiotem. Widząc gest Echo podszedł do nich i mimo tego, że nie znał się na takich rzeczach przyjrzał się jemu jeszcze raz jednak jako, że do jego głowy nie przyszło nic odkrywczego wzruszył tylko ramionami. Natomiast kiedy przytoczono kwestie ewentualnej obrony do wypowiedzi brata dodał szturchając go w bok - Co do tego wolimy mugolskie metody - zaśmiał się przypominając sobie ich tradycyjne wspólne łamanie zasad. Co prawda już od długiego czasu tego nie robili, ale pewnie jeszcze do tego wrócą. Może już podczas wakacji? Widząc przeniesienie zainteresowania na korale wziął jedne z nich i ze złowieszczym uśmieszkiem spojrzał na brata tak jakby i on wpadł na ten sam pomysł z bombami. Było ich na tyle dużo, że niektóre mogli zostawić dla siebie, a resztę wykorzystać już tutaj. - Bierzemy je? - był gotowy już w tej chwili za nie zapłacić jednak chciał poznać opinie reszty. Powoli zaczął zmieniać zdanie na temat tego co może ich tu spotkać, takie małe koraliki jako bomby, kto mógłby się połapać? No dobra, może robienie rozróby nie było zbyt dobrym pomysłem, ale zawsze mogli je wykorzystać w inny sposób.
Echo mimo wszystko wciąż widziała tu głównie biedę, tłoczącą się na ulicach w chustach i strojach indyjskich. Niby kolorowych, ale brudnych i zniszczonych, więc nawet nie było szans o porównaniu Indiry do, chociażby, miasteczka Alaveli, gdzie wszystko kwitło barwami i gdzie dało się słyszeć mnóstwo dźwięków, świadczących o radości. I choć w tym wszystkim widziała podejrzanych osobników i ukradkowe spojrzenia, głównym elementem wciąż pozostawała bieda. - No coś ty - burknęła w odpowiedzi. - Jak już to tylko na brata - wyszczerzyła się. - Ale nienie, nie zrozumiałaś. Czają się, bo chcą wybrać odpowiedni moment, ale boją się, że zacna rodzinka spuści im łomot jakimś gromem z nieba - wyjaśniła cierpliwie swoją teorię, która po tych słowach jakoś straciła na wartości. Szkoda! - Następnym razem ją weźmiemy - dodała jeszcze, odpowiadając na wzmiankę o Psychosis. - Srokturn - burknęła poirytowana, korzystając z dziecinnego sposobu na pokazanie, że coś jej się nie podoba. - Nie próbuj odwracać mojej uwagi szkiełkami. To nie Nokturn tylko... dzielnica ubogich - stwierdziła ciszej i już otwierała usta, żeby dodać coś jeszcze, ale zauważyła chustę ozdobioną jakimiś świecidełkami. - O, patrz, te ozdoby są w sam raz na szkiełka. Tylko szkoda by to odrywać i rozwalać - mimo wszystko uwaga została odwrócona, więc Utopia miała szczęście. Echo za to świetnie czuła się w roli takiego agenta. Prawie jak w teatrze, tylko mniej "na niby". Oglądała sobie dalej medalion, odłączywszy się na moment od rozmowy i konspiracyjnych szeptów oraz niekonkretnych przekładów znaków z błystotki. Zerknęła na trójkę Gryfonów i uśmiechnęła się sprytnie. Na moment, bo zaraz zmieniła charakter uśmiechu na milusi, żeby móc wystawić rękę z ozdobą w stronę sprzedawcy. - Wezmę go - powiedziała, starając się mówić wyraźnie, bardzo wyraźnie, co pewnie brzmiało nieco komicznie, ale liczył się fakt zakupu medalionu. Lyons wciąż miała ochotę przy nim pomajstrować i zamierzała to zrobić, czy z ich pomocą, czy nie. Odliczyła piętnaście galeonów i przekazała sprzedawcy, który już nie musiał się martwić, że zniszczą mu amulet. Teraz zajęli się koralami. Zignorowała spojrzenie Utopii, która nie była przekonana do grzebania przy amulecie i odpowiedziała Ryanowi. - Pewnie. Zrzuta? Możemy kupić dwa łańcuchy, podzielimy się jednym na pół, a na pewno będziemy mieli pomysły, jak je wykorzystać, więc bezużyteczne nie pozostaną - odpowiedziała, mając nadzieję, że wreszcie przy czymś pomajsterkują.
- Ja i grom z nieba? – Zaśmiała się nerwowo Utopia. – Przecież wy wszyscy jesteście o niebo lepsi ode mnie z zaklęć. Archibald prędzej utopiłby mnie niż pozwolił machać różdżką w Indirze, bo przypadkiem zrobiłabym krzywdę nie tylko sobie, ale wysadziła pół miasta. Zdecydowanie przydałyby się jej jakieś korepetycje. Powinna już na wakacjach skupić się na tym, by od września pokazać, na co ją stać. Najlepiej w tajemnicy przed bratem, choć on i tak miał ją ostatnio na oku przez te wszystkie wybryki. A szkoda, bo chciała, żeby był dumny przynajmniej z tego. Chociaż najważniejsze, że w jakimś stopniu zaczął zwracać na nią uwagę – nawet jeżeli chodziło o burdę za złe świadectwo szkolne. - A Nokturn czym jest, jeśli nie dzielnicą ubogich i niebezpiecznych czarodziejów? – Zauważyła. Tyle że tutaj było bardziej kolorowo, co jej się niezmiernie podobało. – Trenujecie jakieś sztuki walki? – Spytała jeszcze podejrzliwie chłopaków. Nie sądziła, że aż tak ich będzie ciągnąć do bijatyki z groźnymi Hindusami. Chociaż wystarczyłoby dźgnąć kogoś w oko i to by było odpowiednie, by pozbyć się jakiś drani. - Szczerze to nie wiem – odparła zgodnie z prawdą. – Niby wygląda na mugolską tandetę, ale mugole czasem nieświadomie sprzedają ludziom czarnomagiczne amulety. Chociaż jeśli Indira jest naszym Nokturnem, to ja bym nie ryzykowała z czarowaniem tego. Ewentualnie mogę poszperać w jakiś książkach, o ile tu mają biblioteki obcojęzyczne, bo na hindi się nie znam. Hmm, brzmiała teraz bardziej jak rasowa Krukonka niż Gryfonka. Co nie zmieniało faktu, że przydałaby im się tutaj Psychosis. Chociaż ona bardziej znała się na sprawach przyrodniczych, a historia i tajemne szyfry to działka Utopii. - Jasne. Ile nam potrzeba? – Zapytała, grzebiąc w kieszeni za galeonami. Przynajmniej będą mieli jakieś zajęcie i być może w ciągu wakacji odkryją tajemne moce amuletów, korali i innych takich. – Ale nie sądzę, by wysadzanie czegokolwiek miało jakiś szczególny sens podczas wakacji. Bomby możecie zostawić do Hogwartu. Można zbojkotować mecz quidditcha, jeśli Ślizgoni znów będą ogrywać Gryffindor – zaproponowała jeszcze Ryanowi i Loganowi, nawet nie wiedząc, skąd u niej taki pomysł.
Nie miał kompletnie żadnego planu na spędzenie tego dnia. W czasie spaceru do Północnej Indiry złapał go jeszcze deszcz, więc jakoś nie miał najlepszego humoru. Gdyby tylko miał wtedy przy sobie parasolkę! W takim wypadku nie wyglądałby teraz jak zmokła kura, ale mówi się trudno i żyje się dalej. Przechadzał się po prostu po indyjskich uliczkach, bo a nuż może coś go zainteresuje. I tak się właśnie stało, gdy tylko ujrzał stragan wręcz przytłaczający wszystko inne swoimi najróżniejszymi barwami. Chociaż pamiątek nie miał zamiaru kupować, to jednak postanowił wziąć coś na prezent dla pewnej osoby. Wydawało mu się, że to był naprawdę dobry pomysł. Problem był jednak w tym, że nie wiedział co zakupić. Każda rzecz przyciągała uwagę a Chance kompletnie nie znał się na kupowaniu prezentów. Nawet pamiątek nigdy sobie nie załatwiał, więc skąd mógłby wiedzieć co komuś się spodoba? Może udałoby mu się ewentualnie trochę potargować, tylko najpierw o co?
Szła tutaj mówiąc szczerze nie wiedząc po co, chyba liczyła, że kupi coś ładnego dla ojca. Nie miała pojęcia co mogłaby kupić tak poważnemu człowiekowi. Wydawał się być nieporuszony niektórymi rewelacjami córki z listów i nie miała więc pomysłu na to, co mogłaby mu przywieźć. Może wygrana z wyścigu na latających dywanach? Ale po co ojcu fałszerskie pióro? Swoją drogą wolała je zachować dla siebie, na lepsze czasy. Także szła teraz niedokładnie wiedząc gdzie i dziękowała Merlinowi, że mimo tego, że nie ma pomysłu to jest tu tyle kolorowych rzeczy, że chociaż sobie poogląda. Idąc tak prosto ścieżką dość ciasną zeszła do Indiry i zatrzymała się jak wryta o mało nie potykając się o Chance'a. - O Boże, co Ty tutaj robisz? Nie wiesz, ze nie wolno? Może powinnam Cię jakoś wiesz. Ukarać? - Uśmiechnęła się lekko, bo w istocie bycie prefektem nadal ją śmieszyło, a i niczego nie ułatwiało, więc egzystowała sobie z miłą miną nie rodząc żadnych problemów. Na razie.
Trudno było znaleźć wśród straganów coś na czym można by na dłużej zawiesić oko, bo fala kolorów przeróżnych materiałów, koralików i Bóg wie czego jeszcze rozpraszała uwagę każdego. Toteż wybranie czegokolwiek było nie lada sztuką, bo zaraz człowieka zainteresowało coś innego, a potem jeszcze innego. I kończyło się to zwykle staniem nad straganem przez bite półgodziny - lub, w ekstremalnych przypadkach, trochę więcej - i gapienie się w indyjskie pamiątki jak ciele w malowane wrota. Z zamyślenia wyrwał go znajomy głos, którego właściciel, a raczej właścicielka, nagle pojawiła się obok niego, co zresztą też było zaskoczeniem. Drgnął i odwrócił natychmiast głowę w jej stronę. - Ukarać? - zaśmiał się. - A niby za co? Za to że stoję? Mogę usiąść - wskazał szybkim ruchem dłoni na uliczkę, uśmiechając się łobuzerko. Uniósł lewą brew ku górze. Z reguły nie przeszkadzały mu docinki Felicie, na które zwykle wiedział jak ma odpowiedzieć, jednak teraz był w wyjątkowo podłym nastroju, nie mając ochoty na rozmowę z kimkolwiek. To jednak nie przeszkadzało, a raczej potęgowało jego złośliwą część charakteru. - A w jaki niby sposób miałbym być ukarany, hm? - zapytał po chwili dość ciekaw co dziewczyna mogłaby wymyślić.