Nie przyszedłeś tu raczej na spacerek. Albo chcesz coś sprzedać, albo kupić coś czego nie powinieneś mieć przy sobie w czasie wyjazdu. Nieważne czy to wycieczka szkolna czy służbowa konferencja. Aczkolwiek skoro już tu jesteś, to musisz wiedzieć o kilku kwestiach... Ceny tu bywają naprawdę różne i nie masz co liczyć na zniżki. Każda próba targowania się może zakończyć się nie tylko odmową, ale też zrzuceniem na Ciebie wielkiej klątwy. Uważaj na siebie.
Kupisz tutaj: - bardzo mocny "Uścisk Merlina" za 10 galeonów. - "Ulepszoną" Ognistą Whiskey, po której możesz szybko odpaść z imprezy, a kosztuje 15 galeonów - Absynt za 25 galeonów - Zezowatego Iwana za 5 galeonów - fajki Hogsy za 10 galeonów - fajki Magia 69 za 13 galeonów - fajki Pocałunek Dementora za 9 galeonów - fajki Zielone Trolle za 10 galeonów - fiolkę eliksiru Afrodisia za 15 galeonów - fiolkę eliksiru Connitus za 24 galeony - fiolkę eliksiru Otwartych Zmysłów za 19 galeonów - fiolkę eliksiru Psylocybinowego za 20 galeonów - latający dywan za 400 galeonów (tylko 3 są dostępne) - zapas łajnobomb za 40 galeonów (10 w opakowaniu) - model smoka za 30 galeonów - podróbki peleryny niewidki za 30 galeonów (działa maks. w 3 wątkach) - lusterka dwukierunkowe za 14 galeonów - skrzynka jagodowego jabola za 12 galeonów (może powodować torsje)
Uwaga fiolka starcza na zażycie eliksiru tylko w jednym wątku przez maksymalnie dwie osoby. Papierosów w paczce jest tyle, co w mugolskiej.
Nadish Narayanan
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Tatuaż na ramieniu lewej łopatce i szyi.Na lewej piersi ma 5 centymetrową bliznę po odłamku szkła
Nie Hindus wcale nie przyszedł tu raczej na spacerek. Ale kupić chciał coś niezwykłego i mieć ot tak poprostu i juz. Nie patrzył na to gdzie szedł ale cos mu mowiło ze nie powinie tu być rozejrzał się dokladnie po uliczce dopiero teraz. Ojc nie wazne ze był w polnocnej indirarze,jakoś szybko się uwinoł z zakupem kilku eliksirów oraz małego lusterka drukierunkowego. Zapłacił tyle co trzeba i wyszedł moze jszcze jakies kwiaty dla..własnie dla kogo? Z/T
Fajki się kończą... No tak, jak się nie uzupełnia zasobów na bieżąco, to tak jest. A Lei miała mnóstwo innych zajęć i akurat na zakupy średnio ją ciągnęło. Przecież tutaj było tyle niesamowitych miejsc, które k o n i e c z n i e trzeba zobaczyć! Generalnie, życia by jej nie starczyło, jakby chciała to wszystko obejrzeć, a co dopiero mówić o paru miesiącach. Bądź, co bądź, paczka fajek świeciła już pustkami, więc trzeba było ruszyć na handlarskie wybrzeże w poszukiwaniu jakichś tanich papierosów. Chwyciła więc mapę, otarła pot z czoła i ruszyła w stronę wspomnianego miejsca. Okropnie gorąco... Lei nie była przyzwyczajona do tak wysokich temperatur, naprawdę słabo je znosiła. Żeby nie powiedzieć, że wręcz ciężko było jej funkcjonować. No, ale cóż, ciekawość bierze górę i Vilms nawet w największe upały wychodziła na zwiedzanie. Uparta, ciekawska Krukonka, nie ma co. Maszerowała teraz w kierunku wybrzeża, popijając co jakiś czas wodę i rozglądając się dookoła. Słyszała, że tu nie wolno się targować, ale nie wiedziała, na ile prawdziwe były te pogłoski. Może zaryzykuję? Kiedy dotarła na miejsce, jej oczom ukazał się tłum ludzi. Kupowali, sprzedawali, płacili, zarabiali, a ona chciała po prostu kupić fajki. Ruszyła w stronę jednego ze stoisk, przy okazji wyciągając z kieszeni parę galeonów. - Po ile Hogsy? - Ciężko było przekrzyczeć ten tłum. - Hogsy! - Pokazała palcem na jedną z paczek, po czym kiwnęła głową, kiedy sprzedawca podał cenę. Postanowiła dziś się nie targować.
kosteczki : 5, 2 czyli zdrowa!
Ostatnio zmieniony przez Leilii Kadri Vilms dnia Sob 26 Lip 2014 - 21:33, w całości zmieniany 1 raz
Dużo tu ludzi... Tak cholernie dużo... Voice rozglądała się po stoiskach z eliksirami. Większość z nich w ogóle jej nie interesowała, nie sprawiały nawet wrażenia przydatnych. Co chwilę zerkała jeszcze na fajki, ale wiedziała, gdzie kupić tańsze, a poza tym miała jeszcze całkiem spory zapas. W ogóle ceny nie były specjalnie niskie, a ona nie chciała otwierać ust, by się targować. Bolało ją gardło i chyba miała chrypę, bo w końcu dawno się do nikogo nie odzywała. Wyjęła dłonie z rękawów, by nie wyglądała, jakby coś ukradła i poprawiła odsłaniające palce rękawiczki. Paznokcie miała pomalowane na czarno, jak zwykle dostatecznie długie i ostre, by kogoś lekko skaleczyć. Jej jedyna broń poza mózgiem. Już chciała zapiać kurtkę, zawrócić się i zostawić te wszystkie śmieci za sobą, kiedy przed oczami zobaczyła swoje marzenie. Connitus. Co prawda zakazany, ale w okolicy nie zauważyła nikogo, kto mógłby ją sypnąć. Cena się nie liczyła, ważne było działanie eliksiru. Podeszła do sprzedającej go starszej kobiety. Nie wyglądała na taką, która zajmuje się nielegalnymi rzeczami, ale pozory z reguły mylą. Wskazała palcem na fiolkę z Connitusem z nadzieją, że zostanie zrozumiana. Hinduska przez chwilę patrzyła na nią jak na wariatkę, po czym podyktowała śmiesznie niską kwotę dwudziestu czterech galeonów. Voice sięgnęła do kieszeni kurtki i bez zastanowienia wyjęła z niej określoną kwotę. Szybko chwyciła eliksir i ukryła go w rękawie wraz z dłonią. Niewątpliwie był to udany zakup, który co prawda zużył większość jej dotychczasowego budżetu, ale za marzeniami trzeba gonić, a ona już jedno złapała. Nie wiedziała jeszcze, na kim wypróbuje swój nowy nabytek, ale na pewno kiedyś się przyda. Jeśli nie na wroga, to na matkę. Schowała ręce do kieszeni skórzanej kurtki i szybkim krokiem oddaliła się z wybrzeża. Wciąż za dużo tu ludzi, wciąż za dużo, odejdźcie kurwa, bo zdechnę nim się obejrzycie...
Okrutny gorąc sprawiał, że nawet najdzielniejszy weteran takiej pogody miałby problemy z utrzymaniem się na nogach od rana do wieczora przy takich stoiskach. Rienca niemożliwie fascynowało to, jak to jest możliwe, że mieszkańcy Indii po prostu nie mdleją w południe, bo on sam miał niemożliwą ochotę na to, aby położyć się i umrzeć. Nie był przyzwyczajony do takich skwarów, nic już nie mówiąc o tym, że strasznie źle działały one na jego jasną cerę, która za niedługo najpewniej miała przypominać dorodnego buraczka. Nie lubił tego w sobie, zawsze musiał się spalać, zamiast opalać, ale plusem było to, że zwykle szybko wracał do swojego naturalnego kolorytu. Być może właśnie to go pocieszało na tyle, że postanowił wytrwać w tym okrutnym skwarze i dzielnie doczłapał na handlarskie wybrzeże. Czuł się trochę dziwnie, ale uznał, że to dlatego, iż dziesiątki oczu skupiały się na nim. Niby powinien do tego przywyknąć, jednak towarzystwo mugoli nadal go trochę krępowało. Nie wiedział, że zbliża się choroba, hehs. Ukrył długie jasne włosy pod kapeluszem i zbliżył się do jednego ze straganów, aby popatrzeć co można tutaj zakupić. Alkohol, papierosy, eliksiry i parę fajnych przedmiotów, które jednak nie były na jego kieszeń. Biedny wil, był wciąż spłukany po przeprowadzce, chociaż minął już rok… chyba czas zacząć oszczędzać. Wsadził nos pomiędzy eliksiry i zaczął uważnie oglądać etykietki. Większość była opatrzona tym dziwacznym językiem hindusów, na widok którego aż Rienca skręcało, więc „odrzut” był dość duży. Wreszcie odnalazł eliksir otwartych zmysłów, na widok którego aż rozbłysły mu oczy. Postanowił, że koniecznie musi go wypróbować, chociaż trochę się tego obawiał. Z kim miałby to zrobić. Zresztą nie wiedział nawet jak zapytać się o cenę. Całe szczęście, że obok niego była jakaś dziewczyna. Miała jasną cerę, więc pewnie przyjechała razem z nim. Szczerze mówiąc chłopak niespecjalnie ogarniał tych wszystkich nowych ludzi, przez ostatnich kilka tygodni szkoły żyjąc niemalże jak pustelnik, zatopiony po sam czubek głowy w podręcznikach. - Hej, słodka, widzę, że nieźle Ci idzie. Spytałabyś się ile dzisiaj ze mnie zedrze? - zagadnął ją nieco nerwowo, bo hindus rzucał w jego stronę podejrzliwe spojrzenia. Zupełnie tak, jakby sądził, że zaraz mu z tym eliksirem gdzieś ucieknie…
- Dziękuję. - Zmusiła się do uśmiechu, po czym zapłaciła sprzedawcy i schowała swoją zdobycz do kieszeni. W tym momencie usłyszała czyjś głos i odwróciła głowę w jego stronę. Uniosła lekko brwi, widząc wysokiego, blondyna od którego, nie wiedzieć, czemu, ciężko było oderwać wzrok. Miał w sobie jakiś tajemniczy, trudny do zdefiniowania, urok. Wpatrywała się w niego przez chwilę, kiedy dotarło do niej, że coś powiedział. Całe szczęście, że nawet w takich chwilach miała podzielną uwagę. Nie chciała wyjść na idiotkę, która leci na urodę facetów, której blondynowi, bądź, co bądź, nie można było odmówić. - Tak. - Rzuciła krótko, posyłając mu badawcze spojrzenie, po czym krzyknęła coś do sprzedawcy i odwróciła się w stronę chłopaka. - Powiedział, że dziewiętnaście galeonów... - Zmarszczyła brwi, po czym zbliżyła się trochę do rozmówcy. - Ale przed chwilą sprzedał to komuś za piętnaście. - Wzruszyła ramionami i odsunęła się od stoiska, wciąż obserwując chłopaka. - Targuj się. - Powiedziała, stojąc tuż za jego plecami. Nawet z tej perspektywy wyglądał niezwykle pociągająco. Co takiego w nim jest? Zaczyna się. Ciekawość Lei wzięła górę. Dziewczyna rozejrzała się dookoła i spostrzegła, że niektóre kobiety, ba! Nawet mężczyźni, również zerkają w jego kierunku. Uniosła lekko brwi i wsadziła ręce do kieszeni, kręcąc z niedowierzaniem głową. No, tego jeszcze nie było. Wyjęła z paczki papierosa i odpaliła go, po czym zaciągnęła się dymem. O co chodzi? Urok tego chłopaka na pewno nie był czymś zwykłym. On nie był po prostu przystojny. Teraz jej głowę zajmowała tylko jedna myśl.
Delikatnie wykrzywił wargi, niespecjalnie zadowolony z takiego obrotu spraw. Znaczy tak, bardzo odpowiadało mu to, że dziewczyna posłuchała i zapytała w jego imieniu o cenę, ale z kolei ten sprzedawca. Kręcił i to nieźle, co bardzo nie odpowiadało Krukonowi. Może gdyby dzisiaj czuł się na siłach, to nawet podniosłoby mu się ciśnienie i powstałaby całkiem nieprzyjemna sytuacja, jednak to nie wchodziło w grę. Było o dwadzieścia stopni za dużo jak na jego standardy i po prostu za mocno się topił, aby o tym myśleć, postanawiając tym razem odpuścić sobie umoralnianie społeczeństwa. Poza tym bardzo mu zależało na tym eliksirze, więc siłą rzeczy musiał ugryźć się w ten swój niewyparzony język. - Pierdolec - mruknął pod nosem, mając nadzieję, że hindus go nie usłyszy i westchnął ciężko, pochylając się w stronę dziewczyny. - Dziękuję Rzucił gładko, uśmiechając się przy tym w sposób jednocześnie całkowicie zwyczajny, jak i niesamowicie niezwykły, czego nawet nie odnotował. Czar płynący w jego żyłach zdecydowanie nie działał na jego korzyść w przypadku osiągnięciu normalności, ale przestał się tym zadręczać już dawno temu, zwłaszcza, że ta bardziej egoistyczna część jego natury w duchu cieszyła się z tego jak wszystko się toczyło. - Za czternaście mogę kupić - rzucił do sprzedawcy, decydując się podjąć próbę negocjacji i wymachując przy tym lekko rękami w zabawnej pantomimie zobrazowania co ma na myśli i ile może zapłacić. Nawet mu przez głowę nie przeszło to, że może wykorzystać w pełni swoje pochodzenie do tego, aby wyłudzić zniżkę i być może dlatego, ledwo zobaczył jaką minę miał hindus, wręczył mu pełną cenę, umykając od jego spojrzenia. Prawie wpadł przy tym na Leilii, wykonując jednak zgrabny obrót na pięcie, nim powstała sytuacja kolizyjna. - Ugh, chyba nie był w nastroju - mruknął z ledwie wyczuwalnym niezadowoleniem, chociaż brzmiał raczej jakby było mu wszystko jedno ile musiał wydać pieniędzy, a przecież wcale tak nie było. - Podzielisz się fajką? Właśnie znowu się spłukałem i nie stać mnie żeby sobie kupić. Wyznał z lekkim zakłopotaniem, gdy gmerał przy pasku torby, w której ostrożnie umieszczał swój nowy eliksir. Kiedy to robił, oczy błyszczały mu z podniecenia. Zdecydowanie nie mógł się doczekać. Potem ponownie skupił spojrzenie na dziewczynie i lekko się przed nią skłonił. - Wybacz brak manier. Jestem Rience.
Kącik jej ust uniósł się ku górze, kiedy uświadomiła sobie, że przekleństwo, które zupełnie do jego wizerunku nie pasowała, brzmiało całkiem dobrze. Dziwne... - Spoko. - Rzuciła, kiedy tak ładnie podziękował. No i jeszcze ładniej się uśmiechnął. Tak zaraźliwie, że na jej ustach momentalnie również pojawił się szeroki uśmiech. Wzruszyła po chwili ramionami, próbując z kolei pozostać zupełnie niewzruszona na ten jego dziwny urok. Obserwowała uważnie rozwój sytuacji. Uniosła brew do góry, kiedy chłopak tak szybko się poddał i pokręciła głową z rozczarowaniem. Przecież mógł kupić eliksir nawet o połowę taniej, jakby się postarał! - Słabo Ci to wyszło chyba chciałeś powiedzieć. - Odparła w odpowiedzi na słowa chłopaka, po czym parsknęła śmiechem. - Jakbyś się potargował, gwarantuję, że eliksir byłby Twój za połowę ceny nawet. - Zmarszczyła brwi, jakby kalkulowała gdzieś tam w głowie, czy tak rzeczywiście by wyszło, po czym kiwnęła głową na potwierdzenie swoich słów. Skierowała swój wzrok na eliksir, który chłopak właśnie chował do torby. Ciekawe, do czego chce go wykorzystać... Wpatrywała się przez chwilę w buteleczkę, po czym posłała mu pytające spojrzenie, nie wypowiadając jednakże ani słowa. Przyjdzie czas, to zapyta, a uwierzcie, że zapyta! - Jasne. - Wyciągnęła część papierosa z paczki i podała ja chłopakowi tak, żeby mógł go wyjąć. Wykorzystała chwilę, kiedy odpalał fajkę, by przyjrzeć mu się bliżej jeszcze raz. Tak. Niewątpliwie coś w sobie ma. A Lei właśnie ustaliła swój cel. Rozgryźć go! - Leilli... Albo Lei. Albo Kadri, jak wolisz. - Wzruszyła ramionami i posłała mu szeroki uśmiech. Kiedy skłonił się przed nią, uniosła wysoko brwi. Nie pamiętała, kiedy ostatnio ktoś się jej ukłonił! Niesamowite! - Skąd przyjechałeś? Bo zakładam, że nie jesteś miejscowym? - Jego uroda zdecydowanie nie wskazywała na Hinduskie pochodzenie. Mógł być... Ze Skandynawii? Może Norweg? Albo Fin?
Wydął wargi w podkówkę, jakby był co najmniej kilka lat młodszy niż w rzeczywistości, dzięki czemu jego twarz przez ten moment na pewno nie wydawała się być interesująca. Wyglądał po prostu śmiesznie. - Starałem się - mruknął takim tonem, jakby go śmiertelnie obraziła jego uwaga, ale kiedy już rozprostował mięśnie twarzy, uśmiechnął się lekko z rozbawieniem. Wcale nie był zły, bo przecież wiedział, że się nie postarał. To wszystko było kwestią tego, że nie chciał przegiąć. Kiedy było się pół wilą, było naprawdę wiele okazji do tego, aby kogoś, chociażby i niechcący, oczarować, nic już nie mówiąc o świadomym wykorzystywaniu lekkiej hipnozy. Nie chciał być jednak taki jak jego przodkowie, z których jedynie kilkoro można było zaliczyć do tych bardziej ludzkich. Taaak, to tego też się obawiał. Czyż nie będąc w połowie potworem ze świata legend nie zatraci się niegdyś na jego rzecz? Nie mógł do tego dopuścić. Porzucenie samego siebie wydawało mu się zawsze okropną zbrodnią i być może właśnie dlatego tak szybko zrezygnował, zrzucając to wszystko na swoją nieudolność. - Trudno, to tylko kilka galeonów - odparł lekko, spostrzegając, w którą stronę nowopoznana dziewczyna kieruje swoje spojrzenie. Uśmiechnął się chytrze, przyspieszając zapinanie torby, co by nie mogła się specjalnie dobrze przyjrzeć. To wcale nie było złośliwością! Ot, może małą formą podrażnienia się, co zdecydowanie udowadniał sposób, w jaki na nią teraz spoglądał. Trochę tak, jakby rzucał jej wyzwanie. No dalej, zapytaj mnie. Wziął od niej papierosa z prawdziwą wdzięcznością i przez moment miał wątpliwości jak ma go zapalić. Wszędzie było pełno mugoli, więc używanie czarów odpadało, a z drugiej strony nie umiał obsługiwać tego ustrojstwa… podwędził je w pociągu, ale jakoś zapomniał o instrukcji obsługi. Mimo wszystko westchnął lekko i wyciągnął zwykłą, mugolską zapalniczkę, męcząc się niesamowicie przez kilkadziesiąt długich sekund. Bezskutecznie. Ostatecznie odpalił papierosa od tego, który miała dziewczyna, aby zaciągnąć się gryzącym dymem. Skrzywił się lekko, gdy go wypuszczał, co niespecjalnie było dziwne. Ostatnim razem palił naprawdę dawno temu, ale niespecjalnie z własnej woli. Brak forsy jest okropny i zmusza do strasznych rzeczy… Zerknął na rudą, przyłapując ją na tym, że na niego patrzyła, z rozmysłem posyłając jej swój flirciarski uśmiech numer trzy, ukazując przy nim swe olśniewająco białe zęby. - Leililei - zanucił śpiewnie, specjalnie przekręcając jej imię i przez chwilę smakując słuchem czy odpowiada mu wymowa. Chyba już zdecydował jak będzie ją nazywał. Naciągnął mocniej kapelusz na głowę. - Z Wielkiej Brytanii… - powiedział najpierw, a potem strzepnął popiół, dodając jeszcze. - Chociaż właściwie to z Thurles w Irlandii. Niespecjalnie czuje się w GB jak w domu. Nie kłamał, ale trochę przekręcił znaczenie swoich słów. W Wielkiej Brytanii czuł się zdecydowanie lepiej, być może dlatego, że jego dom od kilku lat budził jedynie nieprzyjemne wspomnienia. Nie frapował się tym jednak, ponownie się zaciągając. - A ty, Leililei? Skąd przyjechałaś? Dobrze byłoby wiedzieć na przyszłość, skąd przyjeżdżają takie rude piękności.
- Za tą minę wybaczę Ci nawet fakt, że przepuściłeś tak dobrą okazję! - Kiwnęła z entuzjazmem głową, po czym parsknęła śmiechem. Jeszcze przez chwilę nie mogła powstrzymać swojego rozbawienia, co jakiś czas przypominając sobie usta Rienca wykrzywione w smutną podkówkę. Niektórzy ludzie potrafili tańczyć, inni śpiewać, jeszcze inni ważyli eliksiry, a niektórzy robili cuda ze swoją twarzą, choć była pewna, że świetna mimika nie jest jego jedynym darem. Mrużyła oczy, chcąc jeszcze wyraźniej widzieć, jakże ta buteleczka wygląda i jakiego koloru jest substancja. No bo nie od dziś wiadomo było, że Lei jest zafascynowana wręcz wszelkiego rodzaju eliksirami i ma na ich punkcie świra. W końcu z jakiegoś powodu się do tego Złotego Sfinksa dostała, nie? - Kupiłeś eliksir Otwartych Zmysłów? - Wypaliła, nie mogąc dłużej powstrzymywać ciekawości. Choć pytanie było retoryczne, prawda? Leilii doskonale wiedziała, że to właśnie ten eliksir Rience chował do torby, ale jakoś zagadać trzeba. Nie chciała pytać a po co Ci on?, oj nie! To za łatwe i zbyt prostolinijne. Trzeba jakoś wszystko zawikłać, jak zawsze. Wtedy jest ciekawiej. Utkwiła w nim swoje badawcze spojrzenie, czekając na odpowiedź. Uniosła wysoko brwi, widząc, jak długo chłopak męczy się z zapalniczką. Są więc dwie opcje. A w zasadzie trzy. Albo pierwszy raz pali, co wskazywałoby na to, że chce się wyłącznie opisać i było wysoce nieprawdopodobne. Albo zawsze odpalał fajki zapałkami, co brzmiało jeszcze zabawniej, a może był czarodziejem czystej krwi? W końcu ci zawsze gubili się w mugolskich wynalazkach. Zmarszczyła brwi, a w jej głowie pojawiło się kolejne pytanie, ale przecież nie zapyta go, czy jest czarodziejem! Mogłaby wyjść na kompletną wariatkę, jeśli miałaby pecha. - Ja jestem z Estonii... Tam są same piękne dziewczyny! - Posłała mu szeroki uśmiech, zamyśliła się na chwilę, po czym przechyliła lekko głowę i dodała. - Ale mieszkam w Wielkiej Brytanii i też nie czuję się z nią jakoś bardzo związana, ale mi to nie przeszkadza. - Po chwili uniosła jedną brew do góry, a w jej głowie zapaliła się lampka. No tak, więc on też mieszka w Wielkiej Brytanii, co jest kolejną wskazówką. Trzecia opcja stawała się coraz bardziej prawdopodobna. - Więc bardziej podoba Ci się Irlandia? Trochę słyszałam o tym kraju, kiedyś chciałabym tam pojechać.
Przyłączył się do jej śmiechu z wielką chęcią, szczerząc przez moment zęby. - Cieszę się, że mi wybaczyłaś. - powiedział szczerze, znowu zabawnie się kłaniając. Zaraz jednak jego twarz przybrała dość chytry wyraz. - Zapamiętam to sobie. Poinformował ją, „grożąc” jej palcem, po czym westchnął krótko, obejmując delikatnie dziewczynę ramieniem, aby popchnąć ją lekko do przodu, ot po prostu zmusić do ruchu. - Chodźmy stąd - poprosił ją, kiedy ruszyli z miejsca, a wtedy cofnął rękę, pozwalając jej iść samej - mam wrażenie, że Ci hindusi tylko udają, że nie podsłuchują. Zerknął podejrzliwie przez ramię na sprzedawcę, który wyglądał całkiem niewinnie, jednak co to to nie. Rience nie nabierze się na takie sztuczki! Zbyt wiele razy sam miał taką minę, gdy coś przeskrobał i go na tym przyłapano, więc no cóż. Nie ma zmiłuj, trzeba wykonać odwrót taktyczny. Kiedy odeszli kawałek dalej, zatrzymał się, aby popatrzeć na mętną i okrutnie brudną wodę. Indie straszliwie go przygnębiały, nic już nie mówiąc o tym, że Indira już w ogóle była koszmarna. Nigdy nie był specjalnie empatyczny, więc może to całe uczucie brało się z tego, że nie chciałby być zmuszonym tutaj mieszkać. Z jednej strony obca kultura była bardzo ciekawa i z wielką chęcią się z nią zapoznał po przyjeździe, ale teraz tak… no cóż, po przebyciu wielu refleksji, nie zostałby tutaj dłużej niż to konieczne. - Tak - odpowiedział szczerze i skoncentrował na Lei podejrzliwe spojrzenie - Znasz się na eliksirach? Wydawał się być trochę tym zdziwiony, ale w sumie nie ma co mu się dziwić. Nie znał aż tak wielu osób, które potrafiłyby przelotnie rozpoznać eliksir otwartych zmysłów. Nie zamierzał jednak dzielić się z nią tym, jak zamierza go wykorzystać, jednak w duchu liczył, że go zapyta. Mógłby wtedy zaproponować jej kilka wspólnych chwil. Przecież nie wiedział, że po wakacjach trafią do tej samej szkoły. - Nigdy nie byłem w Estonii - powiedział, lekko zasmucony, po jej odpowiedzi, ale zaraz uśmiechnął się znowu - Pokażesz mi ją kiedyś? Znaczy wiesz, jeśli nie masz nic przeciwko… jeśli mieszkamy niedaleko to może nawet udałoby się wyskoczyć tam przez początkiem roku szkolnego. Jaa, byłoby super. Zawsze chciałem zacząć zwiedzać! Rozgadał się trochę, bo to w sumie był temat, który go interesował. Lubił odkrywać nowe miejsca, dlatego znajoma z tamtych stron bardzo go zainteresowała. - Gdzie mieszkasz, jeśli można zapytać? Ja niby w Blackpool, ale przez większość czasu i tak siedzę w szkockich miasteczkach. - powiedział, a poniekąd było to wyznanie pt. „i uczę się w Hogwarcie”. Jeśli również stamtąd jest i miała do tej pory wątpliwości z kim ma do czynienia, to z pewnością zrozumie aluzje. - Mmm, kraj jako kraj tak. - odparł po chwili namysłu. - Jeśli chcesz to możemy się tak umówić. Ty pokażesz mi Estonię, a ja tobie Irlandię, hm?
Spojrzała na chłopaka z lekkim zdziwieniem, kiedy poczuła jego dotyk. To znaczy, na początku, bo nie wiedziała w sumie, jakie ma intencje. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy uświadomiła sobie cel tego gestu i odpowiedziała. - Na pewno podsłuchują. - Wywróciła oczami i skierowała swoje spojrzenie na Rienca. - Pewnie nie mają nic lepszego do roboty. - No i niech się zastanawia, czy to była ironia, czy nie! Lei w gruncie rzeczy sama nie wiedziała, czy mówi serio. Aczkolwiek faktem było, iż parę razy w jednym z lokalnych pubów, złapała barmana na podsłuchiwaniu jej rozmów. Skąd wiedziała? Za każdym razem, jak odwracała się w jego stronę, spuszczał wzrok. Cóż. Albo była olśniewająco piękna, albo on niesamowicie nieśmiały, ale raczej po prostu podsłuchiwał. Że też ci ludzie nie mają nic lepszego do roboty! Choć Lei była jedną z tych ciekawskich osób, głupio byłoby jej tak wsłuchiwać się bezczelnie w rozmowy innych. - Tak. - Odpowiedziała równie krótko, jak przed chwilą Rience, po czym uśmiechnęła się z satysfakcją. No bo w końcu nie każdy miał taki dryg do eliksirów, jak ona!- Złoty Sfinks. Mówi Ci to coś? - Rzuciła mu badawcze spojrzenie. Skoro mieszkał w Wielkiej Brytanii, no i właśnie kupował eliksir, a oprócz tego z wielkim trudem odpalał papierosa zapalniczką, to najprawdopodobniej chodzą do tej samej szkoły, a on jest czarodziejem czystej krwi. Ciekawe. Może on też przyjechał do Hogwartu na Sfinksa? W końcu był z Irlandii. Po jego kolejnych słowach, można było dostrzec błysk w oku Lei. - Tak! - Rzuciła z entuzjazmem, jakby ktoś właśnie obiecał jej wycieczkę dookoła świata. Dlaczego tak się ucieszyła? Wreszcie będę miała kompana do podróży po świecie! Właśnie dlatego. - Jak najbardziej, ja też zawsze chciałam zwiedzać, uwielbiam podróże! - Jej oczy wciąż błyszczały, a głos brzmiał dźwięcznie i wesoło. - W Londynie. - Uśmiechnęła się lekko. Lei była, jakby to nazwać... Włóczęgą. Tak, to chyba najlepsze określenie. Dla niej nieistotne było, czy mieszka w Wielkiej Brytanii, czy w Estonii. Ona wszędzie czuła się dobrze, równocześnie nie mogąc odnaleźć miejsca, które nazwałaby domem. Na chwilę obecną najbliższy temu określeniu był Tallinn, bo tam, na obrzeżach miasta, mieszkał jej ojciec. Ojciec, czyli jedyna osoba, do której Lei była naprawdę przywiązana i która znaczyła dla niej wiele. - Czyli Złoty Sfinks powinien Ci coś mówić. - Zmrużyła oczy i uniosła wskazujący palec do góry, po czym dodała. - Tak samo, jak Gareth Hampson. - Uśmiechnęła się szeroko. Mogłaby po prostu stwierdzić ach, czyli chodzisz do Hogwartu, jak ja!, ale ona wolała nadać temu choć trochę bardziej zagadkowy ton. Ktoś już wspomniał, że tak jest według niej, zabawniej i ciekawiej, prawda? Zawikłać, zagmatwać, pomieszać, byle wszystko nie było podane na tacy. Ot, cała Vilms. - Jasne! - Posłała mu promienny uśmiech, który mówił nie mniej, nie więcej, niż już się nie mogę doczekać! - Trzymam Cię za słowo! - Zmarszczyła brwi, chcąc pokazać, jak będzie wyglądała, kiedy tego słowa nie dotrzyma, po czym roześmiała się dźwięcznie.
Jego twarz na moment zastygła w neutralnym wyrazie, chociaż między brwiami pojawiła się delikatna zmarszczka. Najwyraźniej, zgodnie z jej planem, zastanawiał się czy ma brać jej słowa na poważnie. Szczerze powiedziawszy, on uważał, że jest dokładnie tak jak powiedziała. Siedzenie całymi dniami i handlowanie to nie jest coś, co Rience mógłby w życiu robić, dlatego absolutnie rozumiałby ich potrzebę podsłuchanie czegokolwiek, co by ciekawiej się pracowało. Niestety tak się składało, że nie miał najmniejszej ochoty na dzielenie się z kimś swoimi przemyśleniami, a już tym bardziej swym towarzystwem, więc oddalenie się było naprawdę dobrym pomysłem. Hehs, wil taki egoistyczny? Być może coś w tym było, chociaż co rozsądniejszy mógłby popukać się w czoło na widok tego jak czasami się zachowywał. Miał dość zawyżone poczucie własnej wartości, więc, no cóż, uznanie, że jego towarzystwo jest wyjątkowo ciekawe dla postronnych, wcale nie byłoby czymś dziwnym w jego przypadku. Tym razem pozbawiał hindusów tego przywileju z wyjątkowo lordowską łaskawością, bo i bez żadnych nieprzyjemnych konsekwencji, jakie niekiedy zdarzało mu się wyciągać. Ciężko jest być narwanym! - Pewnie tak - stwierdził po prostu i wzruszył krótko ramionami, zupełnie tak jakby było mu to obojętne, chociaż wcale tak nie było. Niemniej jednak nie ciągnął tematu, wlepiając spojrzenie w słoneczne niebo i zaraz tego żałując. Nienienie, chowanie się pod kapeluszem jest zdecydowanie lepszym pomysłem. Naciągnął go na oczy, opierając się plecami o fragment muru i najwyraźniej marząc jedynie o tym aby umrzeć w jakiś fajny sposób zanim po prostu padnie z gorąca. - Może tak, a może i nie - odparł enigmatycznie, uśmiechając się do niej z odrobiną złośliwości, ale nie zamierzał jej wodzić za nos. Było mu zdecydowanie zbyt gorąco na dokładanie sobie zagadek. O ile na co dzień bardzo chętnie, tak w tym momencie po prostu odpadał. Och, jak on tęsknił za deszczem. Chętnie teraz przeszedłby się ulicą bez parasola w wyjątkowo pochmurny dzień i przemókł do suchej nitki. Odleciał myślami daleko stąd i powrót nie był zbyt przyjemny. Ciężko mu się kojarzyło w takich warunkach. - No to pojedziemy, tylko sprzedam dom, żeby mieć za co… - odparł śmiertelnie poważnym tonem, ale na jego twarzy błąkał się pojedynczy uśmiech. - a wiesz gdzie najpierw? Na Syberię! Jak już się ochłodzimy, to możemy wpaść do Ciebie. Londyn. Kawałek był, ale da radę się spotkać. Wszak to nie Syberia! - Zdecydowanie więcej mówi mi Marco Ramirez. - odpowiedział na jej zagadkowy ton mówienia, a chociaż na pierwszy rzut oka mogło to nie mieć wiele wspólnego ze sobą to wcale tak nie było. Jako, że Hargreaves nie brał udziału w Złotym Sfinksie, to faktycznie opiekun jego domu mógł być mu bliższy. Z dyrektorem miał do czynienia tylko raz, gdy w zeszłym roku zapisywał się na studia, także ten. Uśmiechnął się nieco perfidnie, powstrzymując się przed pokazaniem jej języka. Wiedział, że może nie dotrzymać danego jej słowa. Wszak, jeśli chodziło o niego, to wszelkie próby spełniania obietnic mogły się różnie skończyć, nawet jeśli zazwyczaj starał się być słownym. - Możesz mi pomóc w dotrzymaniu go. - zasugerował jej delikatnie, żeby go o to męczyła. Jeśli chciało się coś od niego wyegzekwować to tak było najłatwiej i najskuteczniej!
- Taki jesteś tajemniczy? - Kącik jej ust uniósł się do góry. W gruncie rzeczy, lubiła takie gierki i lubiła takich ludzi. Którzy przedstawiają wszystko w taki sposób, że Lei musi czasem dwoić się i troić, żeby rozwikłać zagadkę. I choć była już w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach pewna, że Rience chodzi do tej samej szkoły, co ona, więc jego odpowiedź nie była jakąś wielką łamigłówką, wolała taką jej formę. Ot, cała Lei z tym bzikiem na punkcie rozgryzania wszystkiego, co się da. - Syberia. - Powtórzyła i przechyliła lekko głowę, jakby zastanawiając się, czy to dobry pomysł, żeby tam pojechać. Po chwili przywołała na twarz promienny uśmiech i z godnym sobie entuzjazmem odparła. - Tak! Tam są renifery, wiesz? - Oczywiście, że musiała pochwalić się swoją wiedzą na temat tego kraju, choć zrobiła to całkiem odruchowo. Taki miała nawyk, że lubiła dzielić się informacjami, a ktoś mógłby powiedzieć nawet, że jest przemądrzała. Nie, nie, nie! Choć świadoma swojej inteligencji, starała się być skromna. Czy dobrze jej to wychodzi? Widać powyżej. - A później pojedziemy do Finlandii... Albo Norwegii. I gdzieś do Azji, co Ty na to? - Uśmiechnęła się rezolutnie, a jej myśli były już daleko stąd. Gdzieś w krajach Skandynawskich, skąd powędrowały do Korei, Japonii, by okrążyć cały globus i znaleźć się z powrotem w Indiach. Indie też jej się podobały, pomimo tego upału. Zresztą, spróbujcie znaleźć kraj, w którym nie będzie absolutnie n i c interesującego według Lei. Życzę powodzenia, serio! Możemy się nawet o coś założyć. - A jak Ci się Indie podobają? - Podchwyciła temat jeszcze zanim wspomniał coś o Ramirezie, którego nazwisko oczywiście kojarzyła i uśmiechnęła się szeroko na jego dźwięk. Wiedziała już, że Rience uczy się tam, gdzie ona, czyli to nie będzie ich ostatnie spotkanie! Niech się chłopak przygotuje na to, że jak nie dotrzyma słowa, to Leilii będzie wokół niego tak krążyć, aż się zgodzi! - Wiedziałam! - Uniosła dumnie głowę. - Wiedziałam, że się uczysz w Hogwarcie. To teraz będę zgadywać, z jakiego jesteś domu i obstawiam... - Przyglądała mu się przez chwilę, rozmyślając nad jego tajemniczością, a równocześnie inteligencją i jakimś dziwnym urokiem... Ślizgon? Jednakże kiedy przypomniała sobie jego słowa sprzed paru minut, kiedy mówił o Ramirezie, zmrużyła oczy i uśmiechnęła się szeroko. - Krukon! - Oj, uwierz mi, że Ci pomogę. - Uśmiechnęła się łobuzersko wręcz i wsadziła ręce do kieszeni. Ktoś już wspominał, że Lei potrafi walczyć o swoje, prawda? Nie będę się więc powtarzać, ale niech Rience ma się na baczności. Naprawdę! - A co, planujesz nie dotrzymać słowa? - Zmrużyła oczy, chcąc wyglądać groźniej, ale równocześnie na jej twarzy błądził uśmiech.
Pozwolił aby na jego twarz wpełzł pokrętny uśmieszek, nim zmrużył lekko oczy, co nadało mu nieco drapieżny wygląd. - Raczej tak, a może raczej egoistyczny? W każdym razie moje tajemnice należą tylko i wyłącznie do mnie. Jeśli chcesz je poznać, będziesz musiała trochę się postarać. - ton jego głosu pozostawał teraz tak lekki, jakby rozmawiali o pogodzie, chociaż możliwe, że właśnie rzucił jej wyzwanie. Niechże spróbuje odkryć jego sekrety. Kilka z nich tak naprawdę wcale nimi nie było, bo spytany - zawsze był szczery, jednakże nie wszyscy wpadali na to, aby być bezpośrednimi. Rience był ciekaw jaka jest dziewczyna. Czyż będzie taka sama, czy może go zaskoczy? W obydwu opcjach nie widział niczego złego. Roześmiał się dźwięcznie na jej słowa, przez moment nie mogąc się opanować. Okej, reniferów się nie spodziewał. - Tak, coś mi się obiło o uszy - odparł, starając się nie szczerzyć jakoś specjalnie szeroko, bo jeszcze uzna, że ją wyśmiewa, a przecież wcale tak nie było. - Lemingi, sobole i piżmowce też, chociaż chyba najbardziej chciałbym zobaczyć lamparta amurskiego. Poza tym chciałbym też wreszcie zrozumieć podział ludności rdzennej na Syberii. Zawsze mnie fascynowało czemu mu… ludzie dzielą się w ten sposób. Z tego co pamiętam, to samych tureckojęzycznych narodów żyje tam piętnaście. Ciekawi mnie też jak tam żyją. Zawsze wyobrażałem sobie wielkie śnieżne góry i próby rozpalenia ognia… Ugryzł się w język w odpowiednim momencie, unikając użycia słowa mugole. Niespecjalnie wątpił w czarodziejskość dziewczyny, zwłaszcza po tej ocenie eliksiru, ale mimo wszystko lepiej dmuchać na zimne. - Gdziekolwiek zechcesz - odpowiedział na jej zaproszenie, uśmiechając się nieco figarnie, ale zaraz zmienił wyraz twarzy na taki, który zdecydowanie wyraźnie okazywał jego niezadowolenie. - Nie zostanę chyba ich fanem. Co prawda wszystko jest takie… ciekawe, bo i przy okazji nowe, ale w sumie niespecjalnie do mnie przemawia ta cała bieda i upał. Wolałbym Syberie. Cóż, nie kłamał ani odrobinę, Hargreaves był całkowicie zimnolubny. Dziwne, że nie spędzał tych wakacji na dmuchaniu sobie zaklęciami chłodzącymi na twarz. Rozchmurzył się jednak, gdy zobaczył jak zareagowała na Hogwart. Zaczesał zagubione pasma długich włosów za ucho, kiwając krótko głową w odpowiedzi na jej wnioski. - Ty jak mniemam również? Nie sądzę, żeby tiara nie doceniła takiej dociekliwości i sprawności umysłu. - minę miał przebiegłą, a spojrzenie nieco zaczepne, gdy tak spoglądał na rudowłosą, zastanawiając się jak ująć obecną sytuację. - To nie kwestia tego, że to planuję. Po prostu… czasem zdarza mi się to robić, niekoniecznie umyślnie. Schematy działania bywają okropnie meczące.
Roześmiała się miękko, kiedy zaznaczył, że będzie musiała się postarać, jeśli chce odkryć jego tajemnice. Ach, w końcu Leilii zawsze się starała i była pełna motywacji! Jeśli chodziło o przysłowiowe ,, rozgryzanie '' ludzi, miała pokłady cierpliwości. - A żebyś wiedział, że się postaram. - Uśmiechnęła się promiennie i puściła mu oczko. Coś w sobie miał ten chłopak, że chciała go poznać jeszcze dogłębniej, niż innych ludzi. Cóż to takiego? Utkwiła w nim swój wzrok, jakby chcąc samym spojrzeniem rozszyfrować Krukona. Otworzyła szerzej oczy, kiedy z jego ust wypłynął potok słów, a raczej informacji. Ile on wie! Mimowolnie się uśmiechnęła, kiwając głową z uznaniem. - Też bym chciała zobaczyć Leminga! Tak na żywo. Widziałam ich zdjęcia, wyglądają trochę, jak jakieś chomiki, czy coś. - Zmarszczyła brwi, jakby próbując przypomnieć sobie, jak to one wyglądały, po czym z entuzjazmem dorzuciła. - No i poznać tych ludzi. Z pewnością mają zupełnie odmienną od naszej mentalność. A co uważasz o Hindusach? - Nie ma to, jak przeskakiwać z tematu na temat. Leilii była w tym mistrzynią, oj tak. Czasami mogło to być męczące, ale ona po prostu chciała poznać poglądy Rienca, wiedzieć o nim więcej. A samą Krukonkę Hindusi wręcz fascynowali. Ich religijność i poszanowanie dla tradycji przede wszystkim. Uśmiechnęła się szeroko na słowa chłopaka. Gdziekolwiek zechcesz. I choć wiedziała, że może skończyć się tylko na planach, już one same były dla niej wielką frajdą. - Taaa... - Jęknęła przeciągle, kiedy wspomniał o upałach i momentalnie poczuła ten żar płynący z nieba. Skrzywiła się i sięgnęła po butelkę wody, po czym z uwielbieniem wypisanym na twarzy upiła łyk. - Jest bardzo gorąco. No i masz rację z tą biedą... Tutaj są ludzie albo obrzydliwie bogaci, albo strasznie biedni. Prawie nie ma klasy średniej, takie mam wrażenie... - Westchnęła cicho, po czym wzruszyła ramionami, jakby chciała powiedzieć no, ale co my na to poradzimy i posłała chłopakowi delikatny uśmiech. Kiedy wspomniał coś o sprawności umysłu, machnęła ręką i zachichotała cicho, udając jedną z tych dziewczyn, które zawsze mówią ,, no coś ty, nie żartuj! ", mając nadzieję na kolejne komplementy, po czym roześmiała się dźwięcznie. - Komplement Ci się udał, dzięki. - Posłała mu oczko, po czym dorzuciła. - W mojej poprzedniej szkole nie było domów, wiesz? Były wydziały, specjalizujące się w konkretnej dziedzinie, ja byłam na leczniczym. - Wsadziła ręce w kieszenie i spojrzała na Rienca, po czym ze zrozumieniem pokiwała głową. Dokładnie. Choć planowanie sprawiało Leilii frajdę, często kończyło się właśnie na planach. No bo co zrobić, jeśli na horyzoncie pojawi się coś ciekawszego do zrobienia? - Rozumiem. - Posłała mu lekki uśmiech.
Kiwnął lekko głową, jakby na potwierdzenie tego, że ją zrozumiał, uśmiechając się też lekko w odpowiedzi na puszczone do niego oczko. Na razie okazywało się, że potrafiła go też rozbawić takimi drobnymi gestami, a Rience zdecydowanie sobie to cenił. Wszak nie można całe życie być poważnym, a gdy życie daje nam cytrynę, zamiast krzywić się, powinno się wybuchać śmiechem. Wysłuchał jej, starając się przypasować sobie nazwę do zwierzęcia. Tyle lat posługiwał się niemieckim jak językiem ojczystym, że teraz miewał problemy z porozumieniem się po angielsku, bo po prostu słowa dziwnie wyfruwały mu z pamięci. Nienawidził u siebie tego dziwacznego zapominalstwa, ale mimo wszystko nawet nie wyglądał na zirytowanego własną ułomnością, a po prostu na zamyślonego. Eheheh, w ogóle pozdrawiamy Rienca, który dopiero co mówił o lemingach. Może to kwestia tego, że łatwiej mu zapamiętać urywek z podręcznika, niż skojarzyć jak wygląda dane zwierzę po jego nazwie. - Chomiki mówisz… nie widziałem ich nigdy, ale mogą być ciekawe. To te, których pazury przednich łap zmieniają się w zależności od pory roku? - nie był pewien czy wie, o które zwierzęta chodzi, więc wolał się najpierw upewnić. - No, w każdym razie jeśli to te, o których myślę, to MUSIMY je zobaczyć razem! Zarządził, a słysząc jej pytanie, a propos Hindusów, zmrużył lekko oczy, najwyraźniej zastanawiając się nad odpowiedzią. - Nie wiem co mam o nich sądzić. - powiedział na początku, robiąc chwilę przerwy, aby zaraz podjąć ponownie temat. - Bhakti wydaje mi się być czymś ciekawym i fascynującym. Sam nigdy nie potrafiłbym być w takim stopniu oddany niematerialnemu bytowi. Dharma też mnie nieco zaciekawiła, ale chyba nie tak jak Trzy Cechy Istnienia. Poza tym zawsze miałem problem z wyraźnym rozgraniczeniem hinduizmu od buddyzmu. Religia to raczej nie moja działka, ale tutaj poznałem parę ciekawostek, które, mam nadzieję, uda mi się zapamiętać na długo. Jego odpowiedź była dość chaotyczna, ale czy w gruncie rzeczy Rience taki właśnie nie jest? Jeśli chce to dopiero wtedy potrafi zachowywać się w sposób uporządkowany i zrozumiały dla wszystkich. Pokazał jej język, ciesząc się z tego, że komplement mu wyszedł i zafascynował się tym co mówiła. Kraj jej pochodzenia i informacje, jakie mu właśnie podała pomogły mu rozwikłać zagadkę tego, do jakiej szkoły uczęszczała przed wymianą na Złotego Sfinksa. - Stavefjord? - zapytał jeszcze dla pewności, po czym zerknął ponownie w stronę wody, krzywiąc się lekko. Nadpływały statki. - Chodźmy może stąd. Dokończymy rozmowę gdzieś indziej. - poprosił, po czym chwycił ją zgrabnie za rękę, aby zaraz wyprowadzić z handlarskiego wybrzeża i odstawić grzecznie na jej łódkę.
Kiedy tylko dotarł do tej swojej małej łajby wszedł pośpiesznie do swojego pokoju i z ogromnym namaszczeniem podłożył skrzyneczkę z zadaniem na łóżku. Nie chciał aby coś tam w środku uległo uszkodzeniu. Więc po otwarciu jej zaczął przyglądać się temu co tam było i od momentu kiedy zauważył przenośny stół alchemiczny poczuł się jak w niebie. Tak! W końcu zadanie z jego dziedziny. Choć w pokoju nie było dużo miejsca, to i tak rozłożył wszystko w nim i zaczął wyciągać każdy składnik z skrzynki. Pamiętając wpierw o jakotakich zasadach bhp. Nałożył grube, ochronne rękawice i dopiero wtedy się zq to zabrał. Podczas wyciągania składników już domyślił o jaki eliksir tutaj chodzi. Brakowało jednak paru rzeczy więc zabrał się szybko za przeczytanie wiadomości i polecenia od komisji. Miał przyrządzić miksturę i się nią opiekować? Nic prostszego. Na samym początku musiał wpierw zebrać brakujące składniki i już wiedział gdzie je dostanie. Ubrał więc buty i ruszył na polowanie. W końcu dotarł i tutaj. Skoro sprzedawali w tym miejscu eliksiry to muszą mieć i odpowiednie składniki lub przynajmniej wiedzieć gdzie można je zakupić. W ten sposób zaoszczędzi masę czasu i będzie mógł się zabrać za wykonanie zadania. Po paru minutach znalazł to co chciał i już wracał do łodzi, może przy okazji wykorzysta tą pracownię by zrobić jakiś inny eliksir? Bardzo możliwe jeśli się szybko wyrobi.