W stylowych i ciepłych wnętrzach restauracji, serwuje się dania zarówno kuchni angielskiej jak i europejskiej. Kucharze dbają o to, aby posiłki były nie tylko smaczne, ale również zdrowe i wykwintnie podane. Bogate menu oraz specjały kuchni zadowolą nawet najbardziej wymagające podniebienia. Dla smakoszy proponują liczne dania wegetariańskie, rybne i sałatki. Po obfitym posiłku warto spróbować deseru. Aby umilić posiłek w menu znaleźć można szeroki wybór win. Nazwa restauracji wywodzi się od starożytnej nazwy Tamizy, Tamesis. Jest zbudowana tematycznie wobec tej właśnie atrakcji, a i stoi przy jej brzegu. Na ścianach wisi wiele ciekawostek na temat tej rzeki, które stają się atrakcją dla wielu rządnych wiedzy dzieciaków. Każdy może pozwolić sobie na odrobinkę samotności i spokoju, ponieważ każdy stolik oddziela ściana, którą ogrodzono wszystkie cztery kąty. Można wybrać i odpowiednio duże dla paczki znajomych i rodziny, jak dla zakochanych. Wtajemniczeni wiedzą, iż właścicielem tego baru jest czarodziej, który dla "swoich", pobiera zapłaty w postaci knutów, sykli czy galeonów i to w wyjątkowo korzystnych cenach! Jeśli mając przy sobie różdżkę, szepniesz do menu "otwórz się", menu zmieni cennik i zamiast mugolskiej waluty, pojawia się czarodziejka. Jednakże nie widzi jej nikt, prócz Ciebie, nawet partner z magiczną mocą.
Zakąski zimne Carpaccio z polędwicy wołowej podane z musztardą gruboziarnistą Grenadier marynowany w pomarańczach z dodatkiem kaktusa Tatar z łososia podany na sałatce z zielonych ogórków Tatar z polędwicy Terine z sarny z żurawiną Sałatka Caprese (pomidory, ser mozarella, bazylia) Deska serów z owocami
Zakąski ciepłe Fantazja grzybowa z runa leśnego Delikatna polędwiczka wieprzowa z kurkami w sosie śmietanowo-bazyliowym
Zupy Imbirowa z dodatkiem świeżych kurek Serowa z dodatkiem szynki i bazylii Krem szpinakowy z przepiórczym jajem i wędzonym łososiem Rosół królewski z makaronem Barszcz czerwony
Owoce morza Grillowane krewetki na sosie czosnkowo-pikantnym Małże zapiekane w sosie z paluszków krabowych Ślimaki zapiekane z masłem ziołowo-czosnkowym Duet z duszonego łososia i dorsza na sosie szpinakowym Sola oprószona płatkami migdałów Stek z tuńczyka na warzywach grillowanych z dodatkiem sosu rieslingowego
Mięsa Kaczka duszona w pomarańczach z sosem borowikowym Pierś z kurczaka zapiekana z wędzonym łososiem i serem camembert Stek z polędwicy z masłem czosnkowym Stek z polędwicy w sosie z zielonego pieprzu Stek z polędwicy w sosie borowikowym T-Bone stek z grilla podany z odrobiną sosu barbecue Mini tornedo z dzika w sosie rydzowym z żubrówką Pieczeń z jelenia macerowana w czerwonym winie i jałowcu Polędwiczka wieprzowa w sosie meaux Gicz cielęca duszona w warzywach z odrobiną czerwonego pieprzu Golonka po bawarsku Płatki polędwicy w sosie bernes
Makarony Tagliatelle szpinakowe z łososiem Śmietanowe penne z borowikami Makaron tricolore z owocami morza
Sałatki Grecka (sałata lodowa, oliwki, ser feta, papryka, pomidor, ogórek, sos winegret) Farmerska (sałata lodowa, sałata dekoracyjna, pomidor, ogórek zielony, kurczak, smażony bekon, czerwona cebula, kukurydza, sos jogurtowy ze szczypiorkiem) Włoska (sałata lodowa, sałata dekoracyjna, pomidor, ogórek zielony, łosoś wędzony, paluszki krabowe, cebula, pomidor suszony, anchois, sos czosnkowy) Świeża sałatka z blanszowanych warzyw okraszana bekonem (kalafior, brokuł, marchewka, fasola szparagowa, czerwona cebula, sos winegret)
Desery Lodowy deser na malinowym puree Tort lodowy ze świeżymi owocami Creme brulee na brzoskwiniowym musie Czekoladowa babeczka z wiśniami
Zajrzała do karty przeglądając strony w poszukiwaniu ciepłych płynów. Miała ochotę na coś rozgrzewającego, bo na dworze wcale nie było tak super przyjemnie, a i sama dziewczyna nie chciała się opychać talerzem ziemniaków z mięsem skoro jadła już dziś obiad. Zerknęła na listę zup, przejeżdżając po niej palcem i zatrzymując go na chwilę gdzieś na górze karty. -Wezmę zupę imbirową - powiedziała dokładnie zdając sobie sprawę z tego, że powinna się bardzo szybko decydować, bo za sekundę może przyjść kelner i nachylając się nad nią wymownie zapytać, czy była łaskawa zdecydować się w pół minuty, bo on chce zebrać zamówienie. Zamknęła kartę, sugerując, że na razie nie będzie nic domawiać. Może później weźmie kawę, ale nie był to dla niej priorytet pierwszego rzędu, poza tym naprawdę nie była głodna, ale też nie chciała tego mówić Nolanowi, żeby zaraz nie pomyślał, że albo ściemnia, albo wcale nie chce z nim tu być i wymyśla pierwszą z brzegu wymówkę sugerującą chęć ucieczki. -Byłeś tu już wcześniej? Kilka razy mijałam ten lokal, ale z zewnątrz nie wygląda tak klimatycznie - dodała kolejny komentarz o niecodziennym wystroju lokalu. Nagle poczuła, że zakręciło jej się w głowie. Minął czas, po którym dwie wypite szklanki whisky zaczęły działać i teraz co najmniej godzinę będzie się męczyła z głupotami w głowie, których absolutnie nie może powiedzieć na głos, choć bardzo by chciała. Po co ona piła ten alkohol? Normalnie nie robiła takich rzeczy, a teraz? Ależ ją zepsuła ta praca w Ministerstwie... Przechyliła głowę i potarła dłonią o skroń. -Właściwie to nie zapytałam, czy nie zabieram ci czasu tą kolacją. Nie będą się o ciebie martwić? - zapytała przypominając sobie, że przecież wszystko, co o nim myślała to tylko domysły i mężczyzna na pewno musi mieć jakąś rodzinę, która teraz zapewne wyczekuje na niego z kolacją, podczas gdy on stołuje się z praktykantką w restauracji. Oczywiście pamiętała o pocałunkach, które złożył na jej szyi, ale to, że nie miał żony (zapewne) nie musiało oznaczać, że nie ma brata, siostry, psa, czy kogokolwiek, kto teraz na niego czeka. A poza tym spróbowała ukryć swoją opuszczoną gardę spowodowaną działaniem whisky.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Mężczyzna był tak potwornie głodny, że najchętniej zamówiłby całe menu, ale wiedział, że tyle nie zje. Znał swoje możliwości, a to było stanowczo ponad to co potrafił. Nie zamierzał jednak siedzieć tylko przy przy zupie jak jego współpracownica. - Nie, jestem tu pierwszy raz szczerze mówiąc. Na ogół jadam w barach po pracy - nie umiał gotować, robił tylko tosty, jajecznicę, kanapki, wszystko inne zamawiał, kupował. Prowadził koczowniczy tryb życia. O to jak współczesny mężczyzna razi sobie z brakiem kochającej żony i brakiem ciepłych, domowych posiłków. Jego talent w gotowaniu można było porównać z jedną wielką katastrofą. Zwęglone jajka, kipiące mleko, eksplodująca zapiekanka i to wcale nie są awangardowe nazwy magicznych posiłków. Kiedyś jak robił makaron spalił patelnię, makaron przywarł do garnka i skończyło się to tak, że wyskrobywał go z gara uprzednio zalewając dużą ilością ketchupu by przykryć tą cholerną ilość soli jaką wsypał do gotowania. Kiedy miał coś więcej powiedzieć, przyszedł kelner, w nienagannym stroju, zadbany i schludny. Oczywiście chciał zebrać zamówienia. Nolan ponownie otworzył menu i zaczął recytować. - Poprosimy tak deskę serów z owocami, tatar z polędwicy, następnie dwie zupy, jedna imbirowa - spojrzał na nią chcąc się upewnić czy dobrze mówi. - Dla mnie poproszę krem szpinakowy z przepiórczym jajem i wędzonym łososiem, jako danie główne poprosimy, stek z polędwicy w sosie borowikowym, dwie kawy, Irish Coffe - znowu spojrzał na Ruth, która oczywiście nie zamawiała ani kawy, ani tacy serów, ale nie wyobrażał sobie, że będzie jadł tatara i nie podzieli się ze stażystką niczym prócz zupą. Mogła nie jeść głównego dania, ale przystawka była obowiązkowa. Tak samo jak kawa. Zapytał jeszcze czy w menu mają jakieś alkohole, a kelner wyrecytował kilka win, drinków, wódek. - To na razie się jeszcze zastanowimy - uśmiechnął się do kelnera i wcale nie zamierzał mu oddawać karty, bo pewnie coś jeszcze zechce zamówić. Kelner o dziwo nie napraszał się o zwrot, tylko przyjął zamówienie i odszedł, zostawiając parę w ciszy i spokoju. - Nie, nie czeka na mnie nikt w domu - odpowiedział szczerze, beznamiętnie i cienia chociażby żalu. To był czysty fakty. Kto mógł tam czekać? Siostra była w Hogwarcie, studenci byli tylko jego współlokatorami, z którymi nie musiał zacieśniać aż tak więzów. Oni z resztą też nie musieli mieć na to ochoty. Miał ochotę zapytać się ją o to samo, ale zaniechał, uznał, że to niegrzeczne. - Podoba mi się tutaj - stwierdził znowu przesuwając swój wzrok po okolicy. - Jak ci się podobał pierwszy dzień w pracy? - zagaił.
Podniosła brwi w geście zdziwienia, kiedy mężczyzna zamawiał coraz to nowe potrawy. On to zamierza wszystko zjeść? Sam? Może jednak powinna mu była powiedzieć, że już wcześniej jadła... Trudno, najwyżej Nolan będzie zmuszony wziąć część z tych zamówionych posiłków na wynos, bo Ruth jakoś nie wyobrażała sobie, że zmusi się do czegoś więcej niż zupa i kawa. Poza tym wciąż lekko kręciło jej się w głowie i nie miała ochoty na wieczór degustacyjny z uroczym kierownikiem. -Wiesz... Ja miałam przerwę w połowie dnia i właściwie to jadłam obiad - powiedziała niepewnie, marszcząc przy tym brwi. Nie chciała go urazić, ale musiała jakkolwiek dać mu do zrozumienia, że nie zamówiła tylko jednej miseczki po to, aby go potem objeść, tylko dlatego, że naprawdę nie była aż tak głodna. No i powinno się w ogóle zacząć od tego, że Ruth była wyjątkowo szczupła, więc siłą rzeczy niewiele jadała. Odetchnęła z ulgą, gdy Nolan zrezygnował z zamawiania kolejnego alkoholu. Zdecydowanie nie miała zamiaru już więcej pić, ale nie chciała wyjść na roszczeniową, marudzącą studentkę, która ze wszystkiego ukręca problemy, więc potulnie czekała, aż mężczyzna zamknie i odłoży kartę. Ból głowy po rozmasowaniu skroni powoli zaczął przechodzić, więc usilnie wierzyła, że ciepła zupa finalnie załatwi sprawę jej złego samopoczucia. Poza tym to był taki stan, w którym zazwyczaj napadały ją myśli o przytulnym domku z narzeczonym, z kwiatami na balkonie i ładną, jasną kuchnią, które tak niemiłosiernie przeszkadzały jej skupiać się na pracy i utrzymywaniu dobrego rezonu, że próbowała je rozgonić jakąkolwiek inną myślą. Nadarzyła się okazja ku temu, bowiem Nolan bezemocjonalnie odparł, że nikt na niego nie czeka. Cóż, na nią też, ale ona nie ma jeszcze skończonych dwudziestu jeden lat, a on wyglądał, jakby kobiety czekały w kolejce pod jego mieszkaniem dzień i noc, więc ta odpowiedź wydała się młodej Szwedce co najmniej dziwna. Postanowiła jednak zaniechać drążenie tematu, żeby nie wyjść na wścibską. -Co konkretnie? Ta cela, w której siedzimy, czy ogólnie cały lokal? - zapytała, zwracając sarkastycznie uwagę na bardzo jednoznaczną zabudowę stolików. Z jednej strony nie powinna odnosić się tak w towarzystwie szefa, ale z drugiej - bez przesady, nie są już w pracy. -Było trochę inaczej, niż sobie wyobrażałam, ale nie jestem specjalnie zaskoczona. Utwierdziłam się w przekonaniu, że naprawdę chciałabym tu pracować...To znaczy, nie zrozum mnie źle, nie mam aspiracji na bycie urzędnikiem i przerzucanie raportów całe życie. Ujmę to tak - nie lubię marnować swojego czasu. A w tym departamencie czasu się nie marnuje - podsumowała swoje odczucia a propos pracy w departamencie magicznych katastrof. Ta praca dawała jej też inną, bardzo pożądaną przez dziewczynę rzecz - mogła tu walczyć o dalsze utrzymywanie separacji czarodziei od wiedzy mugoli na ich temat, bo o ile tysiące razy podkreślała, jak uwielbia się uczyć również o mugolskim świecie o tyle niestety lub stety same istoty niemagiczne uważała za zagrożenie dla świata czarodziejów. Nie uważała się za lepszą, uważała się za członka bardziej cywilizowanej rasy, po prostu.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Nolan nie zamierzał słuchać wykrętów o jedzeniu wcześniej, taka z serami i owocami oraz dodatkowa kawa, nie mogły stanowić zbyt wielkiego wyzwania dla niej nawet jeśli była drobną kruchą istotą, to mężczyzna był gościnny i nie zgodził się tylko na zupę imbirową. Może mierzył każdego żołądek swoją miarą, ale wolał by kobieta była najedzona i nie mogła się ruszać, niż wyjść na skąpca. - Cela? - ponownie się rozejrzał tym razem nie aż tak dyskretnie. - Nie jest chyba tak źle. Poza tym nie wyobrażam sobie zaprosić ciebie Ruth do obskurnej speluny w których zwykle jadam - znowu spojrzał na nią. Była taka piękna. Dziwił się, temu co się stało w gabinecie, ale znowu pragnął jej ust. Była pociągająca chyba przez swój intelekt i niedostępność. Wyzwanie, to jest to co mężczyznę łechce najbardziej. - Rozumiem. Wiesz o mnie trochę, ja o tobie tyle co czytałem w aktach, ale opowiedz mi coś o sobie. O rodzinie, czy masz rodzeństwo - podjął temat, licząc się z tym, że zapewne i on będzie musiał coś o sobie opowiedzieć. Trudno. Powie jej tyle ile zechce. W sali grała cicho orkiestra, widać było, że to nie pierwszy lepszy lokal, tylko dość dobra restauracja, może nie ekskluzywna, ale dobra, z dobrym jedzeniem i świetną muzyką. Wahał się przez chwilkę. W końcu i tak czekali na dania. Podał jej dłoń. - Ale tańca to chyba mi nie odmówisz, to walc - jego oczy rozżarzyły się nadzieją chociażby na to. W końcu w gabinecie mu odmówiła w gabinecie, a tak bardzo chciał spędzić uroczy miły wieczór u boku prawdziwej damy.
Podkreślenie jej imienia w zdaniu Nolana zadźwięczało jej w uszach. To tak, jakby mężczyzna podkreślał, że kobieta jak ona nie powinna jadać w podejrzanych miejscach. Kolejne eleganckie zagranie dorosłego, doświadczonego łamacza serc. Z drugiej strony wiedziała też, że kierownik po prostu próbował być miły, ale było jej też przykro, że jej charakter zimnej damy wychodzi na zewnątrz w jej zachowaniu i wyrazach twarzy. To chyba pochodzenie sprawiło, że była dość powściągliwa i opanowana jak większość Szwedek, choć Ruth nie wykluczała też ingerencji rodziców, którzy należy pamiętać, że związali się w taki ciekawy mezalians stuprocentowej czarownicy i mugola wyłącznie ze względu na swoje bardzo wartkie, chłodne charaktery. Rodzice dziewczyny szli przez życie zawsze pewni wygranej, dumni i niezależni od nikogo, nawet od siebie nawzajem. To normalne, że nauczyli swoją jedyną córkę prostowania pleców i przeświadczenia, że tylko wiedza i władza gwarantują sukces. Ruth może nie do końca interesowała władza, ale od wiedzy była uzależniona. Przerost ambicji? Również, przy czym nawet nie próbowała z tym walczyć. -Wydawało mi się, że napisałam w aktach wystarczająco - powiedziała nie ukrywając lekkiej irytacji pytaniem. Nie do końca lubiła się uzewnętrzniać i nie chodziło tu o jakiś uraz, typowy w świecie czarodziejów, tylko o to, że opowiadanie o sobie uważała za marnotrawstwo czasu. Są ważniejsze rzeczy, niż ona. Poza tym nie uważała się za arcyciekawą osobę porównując się do zjawisk i ogólnie wszystkiego, o czym czytała. Świat był ciekawy, nie ona. -Jestem jedynaczką. Moi rodzice poznali się, kiedy tata był na stażu konstruktorskim w Anglii. Moja mama jest stuprocentową czarownicą i ma dokładnie taki sam charakter, jak ja. Szczerze mówiąc nie wiem, co chciałbyś usłyszeć, nie mam zbyt ciekawego życia. Pracuję, studiuję i tyle. Jestem bardzo typową studentką - zreflektowała się, opowiadając o swoim pochodzeniu. Czuła, że jest mu winna wyjaśnienia na temat swojej czystości krwi po tym, co powiedziała na temat mugoli. Jednak żeby wyciągnąć od niej jakieś prywatne informacje trzeba było ją mocno przyprzeć do muru, o wiele bardziej wolała dyskutować o czymś rozwijającym, a nie powtarzać jak mantrę, dlaczego jest taka niewzruszona na pięknych kawalerów. Czy cokolwiek innego. -A ty powiesz coś o sobie? - zapytała, choć na dobrą sprawę coś jej mówiło, że nie powinna tego robić. Chwilę potem zobaczyła przed sobą wyciągniętą dłoń mężczyzny i usłyszała pytanie o taniec. Westchnęła ciężko i spojrzała na mężczyznę marszcząc przy tym brwi. -Przepraszam cię, ale ja nie tańczę. Poza tym chciałabym, żeby ta nasza "gabinetowa" relacja utrzymała się jak najdłużej - uśmiechnęła się dziewczęco, przekładając opadające na twarz włosy za ucho. Nawet nie wpadła na to, że dziś ta ich "gabinetowa" relacja polegała na tym, że Nolan najpierw wylądował jej w biuście, potem się rozebrał a następnie obcałował dziewczynę po szyi. Oczywiście chodziło jej o bardzo profesjonalne, służbowe stosunki, ale ze względu na swój charakter nie miała jak domyślić się, że zabrzmiała teraz, z tym swoim dziecięcym uśmiechem okropnie jednoznacznie.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Była nieugiętą górą lodową, ale chyba takie kobiety go pociągały, tajemnicze, niby niezależne. - Akta to my piszemy o was, a to co mi wysłałaś to CV - sprostował. Dziewczyna zaczęła opowiadać o sobie. Czuł, że mógłby się odwdzięczyć i opowiedzieć coś na swój temat. - Mam dziesięcioro rodzeństwa, najmłodsza Aithne obecnie mieszka ze mną. Nie mogła się dogadać z nową żoną ojca i uciekła z domu prawie na całe wakacje. Nie wiem co robiła przez ten czas, szukałem jej jak tylko się o tym dowiedziałem. Jednak szukanie zagubionej nastolatki w tak dużym mieście jest wyzwaniem - wyznał szczerze po czym kontynuował. - W końcu się sama znalazła, wróciła pod koniec wakacji, nie chciała wracać do Irlandii więc pozwoliłem jej mieszkać u mnie, obecnie pewnie siedzi gdzieś w Hogwarcie. - zamyślił się chwilę nad tym co mogłaby robić. Miał szczerą nadzieję, że tylko nie mamią ją jacyś chłopcy. Zacisnął odruchowo zęby. Już on jej by dał, a ich wsmarował w podłogę. - Mój ojciec, Rupert był uzdrowicielem w Mungu, teraz siedzi na emeryturze. Zarządzał oddziałem chorób zakaźnych, pisał prace naukowe. Matka ma na imię Kayana, rzadko ją widuję - przyznał zupełnie szczerze i bez emocji.
Nie była osobą, która zacznie się sprzeczać, czy na siłę tłumaczyć, kiedy ktoś wytyka jej błąd. Miała bardzo jasne podejście do wymiany informacji i zupełnie nie umniejszały jej korekcyjne komentarze, gdy się przejęzyczyła, pomyliła lub - co właściwie powinno być najgorsze - gadała głupoty. Sama Ruth myślała, że to dobrze, że ma taki charakter, ale z boku mogło to wyglądać, jakby naprawdę była robotem. Chociaż nie. To wyglądało tak, jak było naprawdę - na kobietę, która nie patrząc na drobne przeciwności idzie do przodu po swój cel i nie daje się omamić wymówkom. Nawet, jeśli tą wymówką miałaby być umięśniona klata szefa. Bo Nolan w istocie był jej kierownikiem, a żeby być całkiem merytorycznym - opiekunem praktyk. Chciała iść do jego departamentu na staż, zrobić kurs amnezjatorski i prowadzić takie życie, jak sobie wymarzyła, a nie słyszeć za głową przez całe życie, że zrobiła karierę przez łóżko. Poza tym, w Nolanie widziała kogoś więcej, niż przystojnego faceta i bardzo liczyła na to, że on też zobaczy w niej cokolwiek więcej, niż długie nogi i zgrabny tyłek. -A tak, przepraszam - skinęła głową na poprawkę o aktach. I pewnie coś by jeszcze dodała, gdyby nie fakt, że mężczyzna zupełnie niespodziewanie zaczął jej mówić o sobie. Wysłuchała wszystkiego w milczeniu, przytakując tylko nieznacznie od czasu do czasu, słysząc szokującą historie o gromadce dzieci, najmłodszej siostrze, która uciekła z domu i teraz pomieszkuje u Nolana. Wysłuchała też beznamiętnie wypowiedzianych faktów o rodzicach, jakby sami byli dawno zapomnianym obrazem, który kurzy się gdzieś w szafie na strychu. Nie brzmiało to najlepiej, a i Ruth była pewna, że drążenie tematu ani jej nie przyniesie wymiernych korzyści, ani Nolanowi nie poprawi humoru. -No więc skoro twój ojciec był uzdrowicielem, to skąd pomysł na departament magicznych wypadków i katastrof? Tylko nie powtarzaj znów mantry o władzy i pieniądzach, ministerstwo nie płaci aż tyle, żeby się dać torturować całe lata za biurkiem w jednym z działów - powiedziała uśmiechając się zadziornie, sugerując mężczyźnie, że pomimo takich ciężkich tematów na początku, czuje się tu całkiem swobodnie i nie ma mu za złe niczego, co zrobił.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Kiedy skończył mówić niemal jak z pod ziemi pojawił się kelner. Cholerni teleporujący się kelnerzy. O mało nie zszedł na serce. Ty bardziej, kiedy był przy takich wyznaniach, nie lubił gdy mu się przeszkadzało. Ów obsługujący gentelmen przyniósł tatara dla Nolana oraz tacę z serami dla Ruth oraz kawę, to zapowiadało jeszcze milszy wieczór, przynajmniej po tym jak kobieta odmówiła mu tańca, to chyba gorzej być nie może. Mógł go nawet mugolski pociąg przejechać a czuł by się zdecydowanie lepiej. Rozbił żółtko na mięsie, kiedy padło kolejne pytanie. - Nigdy nie chciałem być jak on - wyznał zupełnie szczerze i bez sentymentu. - Nie przejawiałam zainteresowania też eliksirami, uzdrawianiem czy zielarstwem, miałem z goła odmienne patrzenie na świat. W końcu dlatego też nie zostałem aurorem - rozmieszał widelcem przyprawy i dodatki z mięsem spoglądając co chwila, czy Ruth jest zadowolona z takiego podarunku, jakim były przystawki. - Chyba w większości dlatego, że większość marzy być sławnym aurorem ratującym z opresji, czy uzdrowicielem, który jest jak łaska boga na tym świecie, ja wolałem mieć zwykły, nie rzucający się w oczy zawód, wieść życie tak jakbym chciał. Niezauważony przez większość ludzi. Byle by mi starczyło od początku miesiąca do końca. - rozsmarował tatara na chlebie i zaczął jeść. Był wyborny, delikatny. Wołowina wprost rozpływała się na podniebieniu, zupełnie nie rozumiał jak się ludzie mogą krzywić i obrażać na takie cudowne danie. Niektórzy by się skrzywili, powiedzieliby, że to barbarzyństwo, obrzydliwość. - Teraz muszę jednak zarobić więcej, nie utrzymuję tylko siebie, myślę poważnie i głęboko nad zmianą posady szczerze mówiąc, więc za kilka miesięcy moja posada może być twoja - skwitował smarując jeszcze jedną kromkę chleba.
Aż zabłyszczały jej oczy, kiedy powiedział, że jego posada prawdopodobnie wkrótce się zwolni. Nie dało się tego nie zauważyć - Ruth już odpłynęła w marzenia, w których była zastępcą szefa departamentu magicznych wypadków i katastrof, z ukończonym kursem amnezjatorskim i rozporządzała grupą najbardziej subtelnych i pracujących niezauważenie czarodziei w ministerstwie - po Niewymownych, rzecz jasna. Jednak im dalej szła w te wyobrażenia o swojej przyszłości, tym bardziej napastowały ją wizje przeszłości i tego, jak bardzo jest uwikłana w relacje. Będzie piękną, młodą zastępczynią szefa w wymarzonym departamencie, z wiedzą, której nie powstydziłaby się ani jej matka, ani tym bardziej jej ojciec, który jakoś zawsze wydawał się Ruth bardziej oczytany, ale... wciąż sama. Odrzucała po kolei adoratorów, czasem bawiąc się jak ostatnia niewdzięcznica z mężczyznami, czego przykładem może być to bezsensowne pocałowanie Nolana ale za nic nie mogła dopuścić do siebie myśli, że tak naprawdę nigdy nie będzie z tym facetem, który jej się podoba. Gorzej, że to nie było dno. Dnem okazywało się wspomnienie, które obnażało zakłamanie kobiety odnośnie domniemanej platonicznej miłości do przyjaciela. Zastawiała się ją po to, aby zapomnieć o demonach z przeszłości, które zostawiła całkiem niedawno i cholernie bała się przyznać, że oddałaby wszystko, żeby do tej przeszłości wrócić. Czasy, w których była ukochaną kobietą czarodzieja z jej marzeń minęły bezpowrotnie, a ona nigdy się z tym nie pogodziła. Dlatego też niewiele myślała o miłości. -O jakiej posadzie dokładnie myślisz? - zapytała przechylając ciekawsko głowę. Zamrugała oczami, jakby próbowała puścić do niego oczko, nawet nie zauważając, że z biegiem czasu pozwala sobie na coraz więcej, choć wpływ alkoholu zaczynał powoli ustępować. -Masz jakiś pyłek na policzku - nachyliła się nad nim i delikatnie drapnęła go paznokciem po twarzy. Musnęła na tyle lekko, że nie powinien zostać ślad, ale za to skutecznie pozbyła się paproszka. -Wiesz...Nie wiem, czy mogłabym być z mugolakiem - wypaliła nagle, zupełnie niespodziewanie. Miała ton, jakby Nolan przed chwilą ją o to zapytał. A może jej się tak wydawało? W każdym razie nie wiedzieć czemu, zaczęła o tym mówić. -Moja rodzina jest bardzo wrażliwa na tym punkcie. To dość zabawne, bo przecież mój ojciec nie jest czarodziejem - zamyśliła się podpierając brodę dłonią i spojrzała w bok, na pustą ścianę, która osaczała ją i jednocześnie ukrywała wszystko, co mogło wydarzyć się w tym zaułku, a nie wydarzyło.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Pracownik ministerstwa spostrzegł, że dziewczyna nic a nic nie zjadła. Zabolało go troszkę, gdyż, nie chciał by była głodna. - Proszę, częstuj się serami, chyba że ich nie lubisz - przejechał wargami po sobie. - Skuś się chociażby na odrobinę - zachęcił ją kończąc swojego tatara i przywołał gestem dłoni tego samego kelnera, który obsługiwał ich stolik. - Poprosimy szampan - zadecydował. - I dwa kieliszki - dodał. W końcu jeśli mieli się bawić, to mieli się bawić na całego, bez wyrzeczeń i kompromisów. Chciał się chyba dzisiaj upić do nieprzytomności, tak chyba wolał znieść kolejny nudny dzień, w którym nie wydarzyło się nic prócz Ruth. Nie wydarzyło się nic, prócz upadającej szafy, nie wydarzyło się nic prócz rozdartych ubrań. Nie wydarzyło się nic prócz pocałunków i krzyżowania spojrzeń. Zupełnie nic. Instynktownie przejechał po szwie, który sam stworzył, nie był najrówniejszy, na całe szczęście w mało widocznym miejscu. - Cóż, myślałem o posadzie ministra, chciałbym się rozwijać, a czuję, że będąc związany z departamentem wiele nie mogę zmienić - wyznał i spojrzał na kobietę, która zaczęła być chichotliwa. - Muszę zapewnić mojej siostrze byt, dobry start w życie, chce jej kupić mieszkanie. Wiesz, chcę by miała ciut łatwiej. - uśmiechnął się do siebie na samą myśl o niej i popił odrobiną kawy resztki tatara. - Chcę by wyrosła na dobrą czarownicę, miała posadę jaką lubi - skwitował ostatecznie i tym razem słuchał co ma do powiedzenia piękna Krukonka. To wydało się mu dziwne. - To z pewnością trudne, ale nie niemożliwe, w końcu trzeba się pewnie pilnować, żeby się przypadkiem nie wygadać, nie używać magii przy mężu - odpowiedział zupełnie szczerze, a w tym czasie kelner przyniósł do stolika w wózeczku szampana w wiaderku z lodem i podał dwa kieliszki. Nalał do obu, a kiedy odszedł to Nolan ujął jeden z nich w dłoń i uniósł. - To co dzisiaj świętujemy? - zapytał ciekawy toastu jaki wzniosą.
Ruth wzięła kawałeczek sera i zjadła z lekkim uśmiechem, nie chcąc zrobić kierownikowi przykrości. Nie była głodna, ale może jakoś wepchnie w siebie trochę tego sera i zupę, niech już mu będzie. Chciał być miły i udało mu się to w stu procentach, to ona dziś miała dzień bycia niewdzięczną. Aż zmarszczyła brwi na tę myśl. Kiedy Nolan zaczął opowiadać o powodach, jakie argumentowały jego chęć zostania Ministrem Magii i Czarodziejstwa dziewczyna pomyślała, że on musi prawdziwie wiedzieć, czego chce od życia. Jest jasno ukierunkowany na cel i nie ustąpi, póki go nie osiągnie. Ona ma jeszcze rok, żeby zdobyć umiejętności potrzebne do odbycia stażu w jego departamencie i finalnie podjęcia tam pracy, przy czym kiedy zaczynała myśleć o tym, jak postrzegają ją inni, mocno posmutniała. Na Nolana na pewno wszyscy patrzyli jak na troskliwego brata i silnego, zaradnego mężczyznę, ona wydawała się być zwróconą zachłannie w stronę swojego rozwoju górą lodową, którą dodatkowo zamrażały szwedzkie noce. Nikt nie wiedział, a sama Ruth nienawidziła się tym katować, że w istocie te noce wcale nie były takie chłodne - wręcz przeciwnie - rozpalało je pożądanie i pełna pasji miłość, spinana ambicją zostania kimś więcej, niż tylko czarodziejem z ministerstwa. Ruth spojrzała na Nolana z uznaniem. Zasłużył na posadę Ministra. -Moja mama chyba nie planowała tego ukrywać przed mężem... Od kiedy pamiętam mój ojciec dokładnie wiedział, kim jest jego żona i chyba właśnie stąd tak zaciekle uczył mnie tego, że nie samą magią człowiek żyje. Bardzo go za to cenię, ale poznanie mugoli, tego jak żyją i co im pomaga jakoś przetrwać na tym świecie nie jest równoznaczne z chęcią sypiania z nimi w jednym łóżku - powiedziała gorzko, wpatrując się w talerz. Tyle już wiedziała. Znała tak wiele zjawisk i odkryć, które umożliwiły mugolom współistnieć w świecie z czarodziejami, ale wciąż czuła, że ojcowska krew w jej żyłach osacza jej umysł, a nie serce. Roztarła dłonią skroń, gdy kelner przyniósł szampana. Pół kieliszka, nie więcej, bo jutro wstanie, ale na trzecią zmianę do pracy. -Wypijmy za cele, które pozwoliły nam być w miejscu, z którego droga prowadzi tylko wyżej - powiedziała z gracją podnosząc kieliszek. Polubiła go. Nolana, a nie szampana, oczywiście.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Wszystko było niczym bajka, on był przystojny, ona młoda, wytworna kolacja, piękne miejsce, spokojna muzyka. Czy ta chwila mogłaby trwać wiecznie? Znał odpowiedź na to pytanie. Oczywiście, że nie. Szkoda, życie było takie ulotne z każda chwila istnienia. Smutne. Dlatego starał się czerpać z niego jak najwięcej i nie żałować nigdy niczego. Nawet tych kobiet, z którymi sypiał, traktował je z osobna, a to, że nie mógł się z żadną związać na stałe było drugorzędną rzeczą. Czasami się zastanawiał, że jest w odpowiednim wieku, by założyć rodzinę, mieć żonę, dzieci, ale czy to czyniłoby go szczęśliwszym? Nie znał odpowiedzi. - Kwestie łóżkowe są niesamowicie skomplikowane, wynika to chyba z faktu, że się o takich rzeczach nie rozmawia - spojrzał jej w oczy z zaciekawieniem, co odpowie na jego genialną teorię. - Poza tym, to też ludzie, jak my, po prostu są nieco inni, mają swój świat my swój, obecnie jest pełna dowolność w tym kto, jak, gdzie i kiedy z kimś sypia - wyznał. Trochę się przed nią wynurzał. Bardzo dzielił się z nią myślami, prywatnymi, nigdy nikt nie był chyba z nim tak blisko, na tyle blisko, by poznać jego zdanie w tej kwestii. - Za cele i ambicje - powtórzył podnosząc kieliszek uśmiechając się uroczo do kobiety i delikatnie stuknął szkłem o szkło. - Wracając jednak do łóżka "Ten, kto ma sukcesy w łóżku, ma sukcesy w życiu." - uśmiechnął się do niej szarmancko.
Kobieta uniosła brwi wysoko do góry, kiedy Nolan zaczął rozprawiać o kwestiach łóżkowych. W sensie, że co? Ma mu teraz zacząć opowiadać o swoich byłych? O romansach i o tym, z iloma mężczyznami spała, zanim podjęła praktykę w Ministerstwie? Czy co ma mu powiedzieć? Ruth spojrzała na kierownika podejrzliwie, wsłuchując się uważnie w każde jego słowo. Coś zapewne trzeba mu powiedzieć, tylko co, skoro nie bardzo miała ochotę na to, żeby jej pracodawca poznał jej zdanie na temat spraw seksu. To nie tak, że ludzie boją się o tym mówić, po prostu to jest indywidualna sprawa każdego i personalne opinie można jak najbardziej zostawić dla siebie. -Traktujesz seks bardzo przedmiotowo, prawda? Kobiety muszą czuć nie tylko pożądanie, ale też więź. Opinia o pełnej dowolności jest trafna, ale kompletnie nie moja. Wyobrażasz sobie mnie tak nonszalancko podchodzącą do kwestii, kto dostanie pozwolenie na zdjęcie mojej sukienki? - zaśmiała się serdecznie, chwaląc się w myślach za wyborny żart, po czym upiła łyk szampana na toast wzniesiony przez Nolana. -O, a to bardzo ciekawe. Więc uważasz, że robienie kariery przez łóżko nie jest takie bezsensowne? To jak rozszerzona rozmowa kwalifikacyjna - powiedziała z uśmiechem. Naprawdę dobrze się bawiła i choć zaczynali powoli gadać głupoty, starała się nie tracić poziomu dobrej dyskusji, jednak coraz częściej podchodziła do niej sarkastycznie, co naturalnie mogło nie spodobać sie rozmówcy.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Doprawdy bawiło go jej postrzeganie świata. Tym bardziej, że nie miał na myśli kompletnie nic zdrożnego. Tym bardziej dopadło go rozbawienie kiedy, wspomniała o karierze i rozszerzonej formie rozmowy kwalifikacyjnej. Chyba powinien ją wdrożyć. Ta dziewczyna była doprawdy niesamowita. - Bzdura, nie jedna kobieta traktuje seks przedmiotowo i nie jeden mężczyzna pragnie miłości a nie tylko igraszek - posłał jej uśmiech. Taka była w końcu prawda, upraszczanie świata do czerni i bieli było... zbyt prostackie, a przecież w życiu było wiele więcej odcieni szarości niż można było przecież przypuszczać. Wahał się przez chwilę co ma powiedzieć na temat jej "łatwości" w obsłudze, więc wolał tą kwestię przemilczeć. Nie znał jej na tyle dobrze by się wypowiadać. Opinię jaką o niej miał nie mógł się z nią podzielić, bowiem sprowadzała się do: "Chciałabym, ale nie mogę". Wypił kolejny łyk szampana patrząc w jej rozbawione, żarzące się oczy w świetle świec. Kobieta, jedna wielka zagadka, której nigdy zapewne nie pozna. - Nie rozumiesz - westchnął cicho mieszając złocisty płyn z bąbelkami w kieliszku. - Twierdzę, że udane życie seksualne jest też kluczem do kariery. Pewność siebie w łóżku przekłada się na pewność siebie w pracy. Wybacz za śmiałość, ale twierdzę, że czasami kobiety bez dobrego partnera robią się marudne, mniej efektywne w pracy. Seks nas uszczęśliwia - znowu napił się szampana. -Mugole twierdzą, że wydzielają się wtedy chyba hormony czy coś takiego, to pozwala nam być skupionym, obniża stres- znowu spojrzał jej w oczy pełny ciekawości co też Riri mu na to odpowie.
Rozmowa zaczęła schodzić na tak niebezpieczne tory, że Ruth powoli zaczynała się irytować. Tłumaczenia Nolana tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że kierownik najwyraźniej ma swoją pracownicę za niewzruszoną górę lodu, która nie ma zielonego pojęcia o tym, jakie uczucia targają ludźmi, skoro sama darzy uczuciem tylko pracę. Zrobiło jej się przykro i zmarszczyła brwi z posmutniałym wyrazem twarzy. -Nie odpowiedziałeś na pytanie - powiedziała spokojnie, wciąż obracając kieliszek w dłoni. Nie chciała się z nim sprzeczać, w gruncie rzeczy uważała tak samo, jak on, ale wydawało jej się, że różnica między nimi polegała na tym, że ona potrzebuje być kochana, a on wyglądał, jakby sam sobie był szczęściem i ostoją. To czyniło go atrakcyjniejszym w oczach kobiet, na pewno, ale czy sam był szczęśliwy? -Chyba każdy mężczyzna sądzi tak samo. Wiesz, nie stoicie w epicentrum świata... A tak poza tym, to co próbujesz ze mnie wydobyć? Tak, uważam, że jestem dobra w łóżku - powiedziała tonem, jakby mówiła "jestem odpowiedzialnym i sumiennym pracownikiem, wpisałam to do CV". Jednak to była kolejna ironia, którą raczyli się nawzajem od dobrych paru minut. Już nie była na niego zła, w końcu jakimś magicznym sposobem sprawił, że powiedziała to, co powiedziała. Sama Ruth nie uważała tego za jakiś wielki ambaras, że rozmawia o takich sprawach z kierownikiem, ale na wszelki wypadek postanowiła powoli zacząć wycofywać się z rozmowy. -Daleko stąd mieszkasz? - zapytała niby od niechcenia.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Cholerna Krukonka z umysłem przenikliwym, badawczym, któremu nic nie umknęło. Nawet to, że nie chciał odpowiadać na jej pytanie. Zgryzł wargę i po chwili dokończył jeden kieliszek szampana i uraczył się kolejnym, dolał oczywiście kobiecie. - Sądzę, że nie znam odpowiedzi na to pytanie - odpowiedział nie bardzo wiedząc co dokładnie chciała wiedzieć. Nie miał zupełnie zdania na temat tego z iloma partnerami sypiała w życiu Ruth. W ostatecznym rachunku nawet to nie miało dla niego najmniejszego znaczenia. - Mało wiesz o mężczyznach - skwitował lakonicznie. Kolejne zdanie wprawiło go w lekkie zakłopotanie. W końcu nie o to pytał. -Uważam, że ludzie są różni, jedni potrzebują seksu inni miłości a kolejni obu rzeczy, zakładanie z góry, że mężczyźnie chcą tylko seksu jest tylko powierzchowną próbą ich definiowania. Z resztą jest dość nieudolną - były to trochę ostre i karcące słowa jakie wymierzył w dziewczynę, dlatego też postanowił ocieplić tą wypowiedź uśmiechem. Przez chwilkę nie wiedział co ma na to odpowiedź. Ot mu się trafiła partnerka do rozważań na temat seksu, która bezlitośnie wykorzysta każde jego przejęzyczenie. Patrzyła, czekała, słuchała. Słuchała bardzo uważnie. - W seksie w końcu chodzi też o dobrą zabawę, prawda? - zamruczał jego głos. -Nie tylko o bezpieczeństwo, pragnienie, ale by się też dobrze bawić - odstawił kieliszek na stół. W końcu podszedł kelner i zabrał jego talerzyk po wybornym tatarze, pozostawił jednak tacę z serami dla Ruth. Pokradł jej kawałeczek pleśniowego i z uśmiechem na twarzy wrzucił do lekko rozchylonych ust. -Mieszkam za Londynem, niedawno kupiłem mieszkanie, do tej pory stało puste, ale mieszka tam teraz moja siostra i studenci, którzy wynajmują pokoje. Przedsiębiorczość ponad wszystko - odparł dumny ze swojego pomysłu na dodatkowe galeony. Mieszkanie zawsze będzie jego lub Ai, a dodatkowa gotówka zawsze się przyda, chociażby na kolejne wakacje. Chciał gdzieś zabrać siostrę ze sobą, by mogła zwiedzić świat.
Kompletnie straciła ochotę na rozmowę. Nie lubiła opowiadać swoich teorii na tematy z jej punktu widzenia nie do końca potrzebne rozmówcy do szczęścia, a Nolanowi najwidoczniej powinna wyłożyć cały elaborat, na temat jej zdania o mężczyznach, miłości, seksie i w ogóle, żeby choć w połowie uwierzył, że ona nie traktuje życia jak czarno-białą grę. Tak naprawdę jej zdaniem życie opierało się o pozory. Byli mężczyźni psychicznie uzależnieni od kobiet i od uczuć w ogóle, były też kobiety, które bezwzględnie łamały po kolei serca, szukając otuchy wyłącznie w sypialnianych przyjemnościach. Ruth wiedziała o tym wszystkim. Wiedziała jeszcze więcej, także to, że gdyby teraz usiadła mu na kolanach i zaczęła wodzić ustami po jego szyi prawdopodobnie by jej nie odepchnął. Ale w życiu nie chodziło o to, kto jaki jest, bo nikt nigdy nie był sobą, przynajmniej w stu procentach. Ludzie snuli domysły, bawili się w grę pozorów i taktycznych zagrań w większości po to, żeby wyprowadzić samego siebie na najlepszą ścieżkę. W głębi duszy każdy był hedonistą - Nolan, próbujący za wszelką cenę zapewnić szczęśliwe życie siostrze i sobie spokój ducha i Ruth, która nie pragnęła więcej ponad sensowne życie i bycie kochaną i każda inna osoba na świecie, ze wszystkimi swoimi pragnieniami i żądzami, które prawdziwie rządziły światem. -Tak, masz rację - powiedziała jakby go nie słuchając. Nie miała ochoty rozprawiać się na temat swoich osobistych poglądów przed szefem, którego zapewne do końca one nie interesowały, więc przytaknęła grzecznie i postanowiła nie wracać do tematu. Nie każdy musi znać jej zdanie. -O, to pewnie dużo czasu zajęło ci wykończenie...A jak z dojazdami? Mieszkanie za Londynem musi generować potężne straty czasu - zapytała uprzejmie, szczerze zainteresowana tematem.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Zupełnie nie czuł się źle pytając kobietę o cokolwiek, nawet o seks. Ale to co robiła z jego pytaniami trochę go przerażało, załączył się jej najwidoczniej tryb kobiety "co nie powiesz to przekręcę". Chciał już dać za wygraną. Na szczęści kelner przerwał nieszczęsną ciszę między jego wypowiedziami a jej podając zupę imbirową oraz szpinakową dla niego. Pachniała wybornie. Zaczerpnął z talerza łyżką, była ciepła, lekka a jednocześnie rozgrzewająca. - Cóż, mam samochód, trochę pali, ale wierzę, że to dobra inwestycja, by na przykład zabrać gdzieś siostrę - znowu zjadł kolejną łyżkę zupy. - Czy gdzieś z przyjaciółmi. Wiadomo, wypadki się zdarzają i odpukać - popukał w stół. - Gdybym musiał ją zabrać do Munga to jest to bezpieczniejsze i szybsze niż teleportacja, czy sieć Fiuu - znowu okazało się, jak wiele robił dla Ai, w końcu bardzo ją kochał i nikomu nie pozwoliłby jej skrzywdzić. A temu kto by spróbował oderwałby głowę, napluł do szyi, rozerwał końmi, spalił ciało i wystrzelił z armaty za mury Londynu. Taki był. Mógłby się dać za nią pokroić.
Riri zaczęła niepewnie mieszać łyżką swoją zupę, czując w nozdrzach uderzający, mocny zapach imbiru, który nie tylko rozgrzewał, co nastrajał dziewczynę pozytywnie. To nie był taki zły wieczór. Właściwie, pomijając wcześniejszą bezsensowną wymianę zdań między tą dwójką kobieta bawiła się bardzo dobrze. Nolan był dla niej mężczyzną, z którym mogła bez ryzyka porozmawiać na służbowe tematy i wiedzieć jednocześnie, że go tym nie zanudza. Miała wrażenie, że kierownik z należną temu kompetencją odnosi się do spraw, które Ruth chciała zgłębić i dlatego nie odczuwała skrępowania, że go zanudzi, rozmawiając z nim na skomplikowane tematy, bo wiedziała, że z pewnością się ich podejmie. To był jej szef przez duże S i naprawdę ceniła sobie jego zdanie, toteż taka kolacja była dla kobiety idealnym pretekstem do porozmawiania z nim chwilę dłużej bez obawy, że zacznie za chwilę ją obcałowywać, czy cokolwiek. -Samochód to zawsze dobra inwestycja. Sama chciałabym umieć prowadzić auto, ale moja mama ma manię na punkcie czarodziejskich sposobów transportu... Uwierzysz, że kiedyś zabroniła mi jeździć rowerem, bo nie zdałam egzaminu na teleportację? - dziewczyna uśmiechnęła się na to wspomnienie, choć wtedy wcale nie było jej do śmiechu. Matka, która jest pełnokrwistą czarownicą to jednocześnie błogosławieństwo, co wielki dramat. -Jesteś wspaniałym bratem, Nolan. Twoja siostra musi być bardzo szczęśliwą osobą. Natomiast co do Munga, to jeśli będziecie potrzebować specjalisty bez kolejki, to możesz do mnie dzwonić w tej sprawie. Chyba nie wspominałam, ale pracuję tam w rejestracji - dodała wciąż uśmiechając się do towarzysza rozmowy życzliwie. Naprawdę uważała go za odpowiedzialnego brata. Wciąż mówił o swojej siostrze, musiał ją bardzo kochać, a skoro tak bezgranicznie kochał siostrę oznaczało, że jest zdolny do takich uczuć względem innych, co niezmiernie cieszyło Ruth. Sama była dość...cóż, zdyscyplinowana, jeśli o to chodzi, ale czuła, że przepełniają ją pozytywne uczucia. Przez chwilę bała się, że z Nolanem jest inaczej. Na szczęście, nie było. -A jak sobie wyobrażasz swoje życie za nie wiem...powiedzmy dziesięć lat? Pytam, bo często samej sobie zadaję to pytanie i wiem, że odpowiedź co chwilę jest inna. Widzisz gdzieś gromadkę dzieci i piękną żonę u boku, czy raczej wolałbyś musztrować całe ministerstwo? - a nie tylko mnie w biurze - chciała dodać, ale na całe szczęście ugryzła się w język. Naprawdę ją to interesowało. Nolan oprócz tych dziwnych faz, kiedy gadał głupoty miał całkiem sensowne podejście do życia, więc czemu by nie zapytać o coś takiego? Nie miała potrzeby grzebać w jego przeszłości, bo to nie była jej sprawa, poza tym wypili toast za swoją świetlaną przyszłość, zatem warto było poznać jego opinię na temat tejże przyszłości właśnie.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Wieczór był miły, ciepły niczym kocyk w chłodne dni. Tego właśnie potrzebował Nolan, wyjść gdzieś z niebanalnej urody kobietą, najlepiej na kolację, jego marzenie się spełniło. Mógł z dumą odprowadzić Riri do samochodu po wytwornej kolacji. Zawiózł ją do domu. Miał nadzieję, że ich znajomość z czasem przerodzi się w coś głębszego, szczerze sobie tego życzył. Póki co pozostawała dla niego ogromną zagadką z niecodziennym charakterem i sposobem bycia. Pojechał do domu, a gdy tylko zawitał do pokoju, padł na łóżko i szybko zasnął. 2x z.t
Kobieta właśnie wykonywała pracę w terenie, w samym centrum wielkiej metropolii, w której zresztą mieszkała. Jednak to była ta część typowo mugolska, jednak nie trudno było tu o spotkanie czarodziei. Jednak Londyn jest ich pełny i raczej nie wymieszczą się w jednej dzielnicy i kilku kamienicach na obrzeżach i to jeszcze poukrywanych tak by nie wzbudzały podejrzeń mugoli. Yvonne nie raz, nie dwa przechadzała się uliczkami miasta, samego centrum jakby była właśnie mugolem. Przede wszystkim jak tylko się tu przeprowadziła, bo jednak warto poznać miejsce, w którym ma pracować. Rozglądała się, obserwowała, ale zawsze trzymała się na uboczu nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Kiedyś była nawet i w centrum handlowym, czy słynnym londyńskim muzeum figur woskowych. Chociaż nie przepada z mugolami i chce trzymać z nimi dystans, a tym bardziej pod względem czystości, to jednak jest czasem ciekawa ich życia. Przed skończeniem ostatniego zadania otrzymała list od przyjaciółki. Kolejny problem? Przecież tak nie dawno wypłakiwała się, że nie wie od czego zacząć organizację wesela, więc co tym razem musiało się stać? Nie czekała z odpowiedzią, bo pod tym względem Beatrice zawsze mogła liczyć na urzędniczkę. Odpisała szybko i dokończyła pracę. Na szczęście nic szczególnego i mogła się udać, tam gdzie zaprosiła przyjaciółkę. Restauracja, do której czasem zagląda gdy akurat jest w pobliżu i będą miały zapewnioną prywatność. Raczej nikogo znajomego tam nie spotkają, przy okazji i panna Dear pozna nowe miejsce. Zajęła jeden ze stolików, było pusto jak na tą restaurację, ale zwykle w godzinach wieczornych robi się tu prawdziwy ruch.
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dotarcie na wskazany przez Yvonne adres nie narobiło Beatrice większych problemów. Może i nie znała bardzo dobrze Londynu, ale miała niezłą orientację w terenie. Dzięki temu wiedziała, co jest w pobliżu i wiedziała gdzie powinna szukać odpowiedniej restauracji. Ciekawszą kwestią, niż dotarcie do wyznaczonego punktu, było z pewnością samopoczucie dziewczyny. A nie było ono najlepsze. W końcu, była świeżo po nieciekawym spotkaniu z Maxem, które nie wróżyło ich związkowi niczego dobrego. A ona sama nie miała pojęcia co na temat całego zdarzenia powinna sądzić. Ktoś, kto znał ją tak dobrze, jak Yvonne z pewnością musiał bez problemu zauważyć, że dziewczyna jest roztrzęsiona i nie wie co się z nią dzieje. Mimo, że usilnie starała się to ukrywać pod maską obojętności, nie wychodziło jej to najlepiej. Gdy weszła do wskazanej przez przyjaciółkę restauracji, uciekszył ją fakt, że nie było tutaj nazbyt wielu osób. Nie miała na to najmniejszej ochoty. Chciała na spokojnie porozmawiać z kobietą. Może ona będzie miała możliwość znalezienie jakiegoś rozwiązania tej sytuacji. Bo sama Beatrice w ogóle go nie widziała i nie wiedziała co powinna zrobić. Szybko zlokalizowała stolik, przy którym siedziała Yvonne i niezwłocznie ruszyła w jego kierunku. Po chwili stała już na przeciw krzesła, na którym siedziała kobieta. -Cześć. - rzuciła cicho, próbując się uśmiechnąć, jednak zamiast tego na jej twarzy pojawił się dziwny, na pewno nie przyjemny grymas. Usiała na wolnym krześle i od razu podniosła rękę, gestem nakazując kelnerowi podejście do ich stolika. Wiedziała, że na trzeźwo na pewno nie przetrwa tego wieczoru oraz że nie zamierzała mało podczas tego spotkania wypić. -Wybacz, że tak nagle się odzywam, ale po prostu nie wiedziałam, co zrobić. Oraz do kogo się zwrócić. - powiedziała, nim zdążył przyjść kelner. Gdy ten się pojawił, spojrzała na niego swoim piorunującym spojrzeniem i rzuciła krótko -Whisky poproszę. Dużo Whisky. - widziała w jego oczach, że nawet jeśli zaskoczyło go jej zamówienie, był na tyle speszony jej wzrokiem, że nie zamierzał go w żaden sposób komentować a tym bardziej odwodzić Bei od tego pomysłu.
Yvonne grzecznie siedziała przy stoliku przeglądając kartę dań w oczekiwaniu na przyjaciółkę. Już jeden raz kelner do niej podszedł, ale odesłała go na razie z kwitkiem gdyż czeka na towarzystwo i razem coś zamówią. Była tak ubrana, że dla zwykłego mugola wyglądała jak jakaś "bizneswomen" jak to oni mówili. W centrum Londynu napatrzyła się i nasłuchała, stąd też całkiem sporo o tych istotach niemagicznych wie. Dlatego wiedziała jak się zachowywać w takim miejscu by jednak nie zwracać na siebie większej uwagi i przede wszystkim uważać na zaklęcia. Od samego początku wiedziała co chce zamówić, ale po prostu coś musiała robić, dlatego udawała zainteresowaną tym bogatym menu. No i się doczekała, kiedy drzwi do restauracji się otworzyła uniosła wzrok i zobaczyła pannę Dear. Z daleka widziała, że coś jest bardzo nie tak z nią. Nie odrywała od niej oczu kiedy się kierowała w jej stronę, o tak.. jej twarz wyrażała więcej niż by pewnie tego chciała. Yvonne znała ja na wylot i takich rzeczy przed nią nie ukryje. Do tego to oschłe "Cześć" oj... Nic nie powiedziała i przyglądała się Beatrice, która działa dalej. Pozwoliła na to by zamówiła sobie coś.. w ten sposób wzywać kelnera nie jest zbyt uprzejmy, o tak. Dzieje się.. whisky i do dużo. Teraz miała szansę żeby coś dla siebie zamówić. -Penne z borowikami i dwie szklanki do whisky oczywiście - dodała jeszcze od siebie. Skoro już Beatrice tak się prosiła, chyba, że to whisky będzie chciała wypić samodzielnie. Teraz kelner mógł spokojnie odejść, żeby tylko Dear była zadowolona z ilości whisky, którą dostanie -Nic się nie dzieje i tak miałam teraz dużo roboty na głowie, nawet nie było kiedy coś zjeść. Jednak w sytuacjach awaryjnych to zawsze, wiesz zresztą. Co się stało? - kelner wrócił szybciej niż myślała. Zamilkła na chwilę kiedy stawiał na stoliku szklanki i nalał kobietom alkoholu, a butelkę zostawił. Wiedział co się tu będzie czynić, jednak na danie Horan musi jeszcze chwilę poczekać. Rozgrzeje się trochę procentami, po które od razu sięgnęła i zakosztowała.
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Pozwoliła też na złożenie zamówienia swojej przyjaciółce. W końcu wiedziala, że może jest ona głoda, bądź zmęczona po całym dniu. Sama Beatrice nie odczuwala takich rzeczy, a przynajmniej nie dzisiaj. Jej myśli i trzewia były zajęte czymś zupełnie innym, co całkowiie pochłaniało jej umysł. Już miała odpowiedzieć na zadane przez Yvonne pytanie, kiedy do stolika podszedł kelner z zamówioną Whisky. Dobrze, że dziewczyna była dzisiaj bardziej rozgarnięta niż Bea i zadbała o tak kurtuazyjne sprawy jak chociażby podziękowanie za dostarczone zamówienie. -W sumie to nie wiem od czego zacząć... - powiedziała cicho. Miała taki mętlik w głowie, że faktycznie, wszystkie wydarzenia z ostatnich kilku dni bardzo jej się mieszały i nie do końca była pewna, które następowały najpierw, a które były na końcu. Zamiast tego, złapała za szklaneczkę ze szlachetnym trunkiem i nie czekając na reakcję Yvonne, wypiła ją jednym haustem. Musiała się napić. Czuła, że bez tego nie będzie w stanie wypowiedzieć na głos tego, co ją ostatnio spotkało ze strony tak zwanej miłości jej życia. Bo w sumie, gdyby nią był, na pewno nie zachowałby się tak względem dziewczyny i nie zdradził. - Zerwałam zaręczyny. Moje i Maxa. - dodała, gdy Whisky już dotarła do jej żołądka delikatnie pieszcząc po drodze przełyk i gardło. Dopiero, gdy wypowiedziała te słowa głośno, poczuła się tak, jakby cały jej świat runął u podstaw. Teraz wiedziała, że to wszystko jest prawdą i nie mogła sama w to uwierzyć. Oczy się jej zaszkliły i nie mogła nic na to poradzić. Nie była w stanie. Nerwowym ruchem ręki otarła oczy aby nie pokazać łez. Nie chciała znów płakać, nie przez Maxa. Nie mogła sobie kolejny raz na to pozwolić. Czekała na reakcję Yvonne obawiając się najgorszego. Bo to była jedna z tych niesamowitych cech kobiety, bo nigdy nie można było mieć pewności co zrobi w danym momencie.
Popołudnie idealne. Makaron, whisky i przyjaciółka, czego chcieć więcej? Do tego zapowiada się na to, że będzie obgadywanie, bardzo dużo obgadywania. Nie trudno było zgadnąć bo Beatrice od dłuższego czasu jest kłębkiem nerwów o czym już się przekonała, kiedy specjalnie ściągnęła Yvonne do jej posiadłości. Naprawdę sporo to nerwów kosztowało o dziwo obie. Bo co przeżywa Beatrice na urzędniczkę również ma to wpływ, bo ona w końcu te nerwy musi mieć na wodzy. Kiedy to się stało, że Yvonne stała się tak opanowaną kobietą? Jeszcze kilka lat temu była gotowa robić krzywdę ludziom kiedy ktoś jej zalazł pod skórę, a teraz najpierw myśli potem robi. Wyszło jej to na dobre, tak to dawno by straciła swoją posadę w Ministerstwie, a w biurze dezinformacji naprawdę trzeba mieć ręce na wodzy. Głupota czarodziei jak i mugoli nie ma końca. Yvonne popijała alkohol malutkimi łyczkami. Nie chciała iść w ślady przyjaciółki od razu zafundować sobie większą dawkę. Kobieta jest zmęczona i głodna, wiedziała, że takie picie nie będzie dobrym pomysłem. Lata praktyki nauczyły ją odpowiednio dawkować trunki i w odpowiednim momencie. -Że co takiego? Czym sobie zasłużył ten przygłup? - no skoro już doszło do takiego momentu, zerwanie zaręczyn zwykle od razu pozwala na obrażanie obgadywanej osoby. Dlatego Yvonne nie gryzła się w język, niech to trochę poprawi humor Beatrice i cokolwiek by to nie było, to i tak stanie po jej stronie. Położyła szklankę na stole, dość gwałtownie, bo dźwięk uderzanego szkła o drewniany stolik był słyszalny w każdym kącie lokalu. Chwyciła za butelkę whisky i od razu dolała przyjaciółce -Pij, mów ile chcesz i co chcesz - wygadanie się pod wpływem emocji czasem naprawdę może pomóc. Te pierwsze chwile są najgorsze, ale kiedy na głos się wyżali od razu robi się lżej na sercu i duszy. Tym czasem kelner podał zamówione już danie. Przyglądał się z oddali kobietom jakby z żalem i śmiechem jednocześnie, wiedziała jakie myśli mu chodziły po głowie, ale odpuściła sobie uwagi do póki dziewczyny opuszczą restauracji.
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Smutnym był fakt, że ostatnimi czasy Beatrice tak bardzo odbiegała swoim zachowaniem od wizerunku, który wykreowała na przestrzeni wielu lat. Zawsze spokojna, opanowana, rozważna i wiedząca co należało powiedzieć w danym momencie. Nie ma co ukrywać, rodzice naprawdę dobrze wychowali swoją starszą córkę. A konkretniej mówiąc tak, aby nigdy nie popełniła faux pas w najmniej oczekiwanym momencie. Ale w ciągu ostatnich kilku dni jej zachowanie zmieniło się diametralnie i to nie na lepsze. Beatrice, na wskutek ostatnich wydarzeń, przestała dbać o swoją reputację i należne zachowanie, czego efektem było chociażby szybkie picie drinka w restauracji, gdzie powinna się nim delektować i próbować wyglądać dystyngowanie ze szklaneczką w dłonie. Ale zdecydowanie nie w głowie były jej dzisiaj takie "herezje". Na szczęście w takich chwilach, jak ta, mogła liczyć na swoją przyjaciółkę. Yvonne była, jaka była, ale dla Bei była jedną z najważniejszych osób na świecie. Nic więc dziwnego, że z ważnymi problemami dziewczyna zwracała się własnie do niej z prośbą o pomoc. Bo skoro na nią nie mogłaby liczyć to niby na kogo innego? -Może zacznę od początku. - powiedziała przyglądając się szklaneczce, która po chwili została ponownie napełniona złotym płynem. - Sama doskonale wiesz, jakie relacje mam z Vivien. Więc zaskoczyło mnie, gdy ostatnio w pracy do mnie podeszła i powiedziała, że musi ze mną porozmawiać. I powiedziała mi o tym, że Max, jak to ona ujęła, przystawiał się do niej, a wcześniej miał jakieś dziwne kontakty z innymi osobami. A konkretniej z Destiny Sharewood i Williamem Olssonem, podobnież jakoś w okolicach marca. Podobnież wszyscy o tym wiedzieli, tylko mnie zapomniał wspomnieć. Zamilkła i pozwoliła, by wypowiedziane przez nią słowa zawisły w powietrzu. Jeśli Yvonne dobrze orientowała się w sytuacji, wiedziała, że w tym czasie chłopak był już ponownie z Beatrice. I że mieli się coraz bardziej ku sobie. - Nie wiedziałam ile prawdy było w słowach Viv, ale przecież to moja siostra. Nie mogłaby mnie okłamać na taki temat, prawda? Przecież to by było zbyt chore, nawet jak na moją rodzinę! - ostatnie słowa prawie że wykrzyczała. Jakby w ten sposób próbowała je urzeczywistnić i sprawić, aby na pewno stały się prawdziwe. Mimo, że z Vivien nigdy nie były przykładnymi siostrami, to gdy było to konieczne, dbały o siebie, a na pewno nie podkładały sobie aż takich świń. Sięgnęła po szklaneczkę i ponownie się napiła, jednak teraz nie wypiła całej zawartości od razu. Połowę zostawiła na za chwilę.