Co za przepiękny dzień, by przeprowadzić kilka eksmisji! Doprawdy, ze świecą szukać osób tak oddanych swojej pracy jak Cuthbert, który na mocy Ministerstwa Magii, z samego rana wyruszył w podróż po dzielnicach zamieszkiwanych przez czarodziei, by wyegzekwować 113 punkt Kodeksu Czarodziejskiego i podjąć niezbędne kroki w przypadku nie uiszczenia wymaganej opłaty za użytkowanie lokalów mieszkalnych. Cuthbert uwielbiał swoją pracę, uważał ją za ekscytującą i zdrową, bo przecież cały czas pozostawał w ruchu, zamiast siedzieć za biurkiem całymi dniami i nie rozumiał, dlaczego niektórzy ludzie patrzą nieprzychylnym okiem na komorników czy windykatorów. Zawód jak każdy inny! Może zrobiło mu się odrobinę przykro, kiedy dowiedział się, że większość mieszkań i domów, które odwiedzi tego dnia, należą do wyjątkowo młodych ludzi, którzy jeszcze się uczą lub dopiero zaczynają pracę, jednak szybko przywołał z powrotem swój bezwzględny profesjonalizm i uśmiech, w którym nie było nic ciepłego. Wszak był to dopiero początek dla tych młodych czarodziei, a nie można potraktować ich wyjątkowo, nieważne jakie byłyby okoliczności, przecież to poważnie ugodziłoby cały system i nadwyrężyłoby gospodarkę! Wiadomo, koniunktura musi się kręcić, to raz, ale co by było, gdyby jacyś ludzie dowiedzieli się, że Ministerstwo nie wyciąga żadnych konsekwencji w stosunku do ludzi, którzy uchylają się przed swoimi powinnościami? Niechybnie biuro zalałaby fala oburzonych listów i wyjców, ba, może nawet doszłoby do protestów, zamieszek i prawdziwej rewolucji! W taki pokrzepiający sposób tłumacząc sobie ważność swojej pracy i konieczność wypełnienia swojego zadania, Cuthbert przyspieszył kroku, by zrealizować swój plan punkt po punkcie. - Alohomora! Przykro mi, ale lokal zostaje przejęty przez Ministerstwo Magii. – na tym etapie nie obchodziło go już pukanie do drzwi, wszak mieszkanie zgodnie z prawem należało już do Ministerstwa Magii. Szczęśliwie o tej porze pewnie większość lokatorów będzie na zajęciach w szkole, jednak bez obaw, ze wszystkimi nieplanowanymi przeszkodami Cuthbert poradzi sobie z palcem w nosie! Kilkoma machnięciami różdżki spakował osobiste rzeczy lokatorów i wystawił je na zewnątrz, by tam zabezpieczyć je na wypadek niefortunnych warunków atmosferycznych zaklęciem Aexteriorem. Meble i wszelkiego rodzaju sprzęty, które znajdowały się w stałym wyposażeniu mieszkania, zostawały w środku. Pozostawało już tylko wyjść, zabezpieczyć lokal odpowiednimi zaklęciami, uniemożliwiającymi byłym najemcom dostanie się do środka, zamocować na drzwiach odpowiednią informację, zaczynającą się od złowieszczego słowa „EKSMISJA” i udać się do następnego krnąbrnego lokatora. Wyrzucanie ludzi na bruk brzmi brutalnie, ale to przecież młodzi ludzie, na pewno znajdzie się dla nich miejsce w dormitoriach czy gdzieś w szkole, a jak nie, zawsze mogą waletować u swoich bardziej obowiązkowych znajomych! Cuthbert uśmiechnął się pod nosem, zerkając na kieszonkowy zegarek - z każdą eksmisją miał coraz lepszy czas. On nie miał wyrzutów sumienia, on po prostu kochał swoją pracę!