Sporych rozmiarów pomieszczenie, którego ściany w całości stanowią regały z książkami - takimi, które jeszcze nie trafiły do szkolnych katalogów, albo wymagają konserwacji bądź szczególnych warunków. Ten gabinet nie zmienia swojego wyglądu wraz ze zmianą bibliotekarza, tylko zawsze zostaje taki sam. Za jednym z regałów znajdują się prywatne komnaty, tj. nieduża sypialnia i łazienka.
Autor
Wiadomość
Raffaello Swansea
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
C. szczególne : Lawendowo-waniliowy zapach, zadbane loki, dużo biżuterii
Zaśmiał się cicho przy tych wiecznie kuszących go ustach, dobrze wiedząc, że nie zrobi, ale i tak lekko poddając się coraz wyraźniejszym fantazjom. Odchylił go do tyłu tylko mocniej, układając sobie wygodnie jedną z dłoni na jego szyi i karku, drugą powolutku wkradając się pod materiał spódnicy. Pozbawiony pocałunków, roztarł je na linii ashowej szczęki, mrucząc tylko najpierw coś wymijającego, jakby wcale nie chciał przyznać, że zagalopował się myślami tam, gdzie nie powinien. Rzeczywiście dał się zainteresować rozmową nieco mocniej w momencie, w którym pewność gryfońskiego głosu nagle zniknęła, a on wsunął dłoń pod dalej skryty bielizną pośladek. - Chciałbym zrobić naprawdę dużo rzeczy, które by ci się spodobały - przyznał, zerkając w ciemne tęczówki pod nagłym uświadomieniem sobie, że wcale nie muszą się spieszyć, bo nawet jeśli ich relacja wypada nieco problematycznie, to poganianie jej tego nie zmieni. - Chciałbym dowiedzieć się co lubisz - dodał, przesuwając zadowolonym spojrzeniem po zagarniętym dla siebie ciele i tylko mocniej zaciskając palce na ashowym pośladku. - Chciałbym sprawić ci naprawdę dużo przyjemności - podsumował wreszcie po prostu, zahaczając jednym palcem o materiał bokserek, jakby to miało stanowić wystarczający kompromis i wyciszyłoby chęć zszarpnięcia tej niepotrzebnej bielizny. - Może opowiesz mi o swoich dotychczasowych doświadczeniach z przyjemnością? - Podsunął, niespiesznie formułując zdanie, bo koncentrując się w dużej mierze na tym, by zatrzymać się na czułym muskaniu ust swojego partnera, a nie porywaniu ich z powrotem do ogłupiających pocałunków.
Ashley S. A. Phoenix
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : często nosi żeński mundurek, rzadko pokazuje się bez makijażu; piegi; atencjusz
Wyciągnął szyję, odchylając głowę nieco w tył, by zachęcić Raffaellowe usta do dalszej wędrówki, gdy powoli czuł, że zalewające go gorąco odbiera mu rozum na tyle, że coraz ciężej jest mu pozbierać słowa w logiczną całość. Palce same zahaczyły mu się o kołnierz koszuli bibliotekarza, podstępnie zsuwając się po łabędziej szyi, byle tylko wyszarpać choć jeden guzik więcej, byle odsłonić opuszkom dostęp do choćby skrawka tego piekielnie nawołującego go ku sobie ciała, bo przecież pewnością włoskiej dłoni czuł, że i on sam jest chciany. - Wymijająco - wytknął mu, buńczucznie patrząc w piwne oczy, nawet jeśli czuł, że ledwo wydusza z siebie to jedno słowo, przyjemnie skrępowany podjętym tematem, bo i choć sam nie potrafił wcale rzucać konkretami, tak chciał usłyszeć te wszystkie pełne obrazów hasła, które mogłyby zostać z nim już na zawsze. Złapał ciężej oddech, wstrzymując go na chwilę z przejęcia, gdy zadrżał w wyczekiwaniu czy palce bibliotekarza przekroczą tę granicę bezczelności i wedrzą się pod ten jeden broniący pozorów materiał. - Nie mamy tyle czasu - skłamał z drobnym potknięciem w postaci opóźnionej odpowiedzi, bo przecież swoje doświadczenie byłby w stanie zamknąć w raptem dwóch zdaniach, a jednak nie chciał przypadkiem ocucić Raffaello nagłą świadomością z jak świeżym materiałem pracuje, przez co też mocniej przyciągnął go do siebie, by w udawanej pewności otrzeć się o niego prowokacyjnie. - Będzie Pan musiał się bardzo postarać by mnie zaskoczyć czymś nowym - wymruczał, drżącą z przejęcia dłonią wkradając się już pełnoprawnie pod kołnierz Raffaellowej koszuli, zachłannie chwytając dla siebie włoski kark, by móc sięgnąć po choć jeden pełnoprawny pocałunek, nie potrafiąc wytrwać w tak drażniącym niedosycie, jaki odczuwały stale muskane usta. - Mogę Panu na bieżąco mówić co lubię - zaproponował, zaplatając nogi na jego lędźwiach, by nie wypuścić go już nigdy z tej podstępnej pułapki bliskości. - Na przykład… To podnoszenie i sadzanie, to dociskanie do drzwi i dłoń na szyi - wymienił nieco zbyt szybko, by nie zawahać się tak jak poprzednio, gdy unosił wzrok do piwnych oczu, chcąc ujrzeć w nich ten sam płomień, który czuł i we własnym spojrzeniu. - I ta ręka… Ta teraz. To co robi Pan teraz - dodał na wydechu, unosząc się nieco, by wyraźniej uświadomić Raffaello co ma na myśli, choć nieszczególnie myślał już o tym jak te komentarze łączą się z jego kłamstwami. - To też lubię.
Raffaello Swansea
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
C. szczególne : Lawendowo-waniliowy zapach, zadbane loki, dużo biżuterii
Uniósł brew z zaciekawieniem, w gruncie rzeczy dopiero teraz zaczynając się zastanawiać, czy może nie powinien nieco zwolnić i faktycznie dostać więcej informacji dotyczących ashowego doświadczenia. Szybko jednak rozgrzeszył się myślą, że teraz już nie ma co naciskać - teraz trzeba tego cudownego chłopaka całować, dopóki nie odbierze mu tego rozsądek czy nawet poczucie winy. - Możesz - przytaknął, uśmiechając się pod nosem, gdy poczuł jak zaplecione na jego plecach nogi Gryfona dociskają go do niego jedynie mocniej. Zamruczał z zadowoleniem, szarpiąc nieco mocniej za trzymany pośladek, co też przypadkiem spowodowało drobne przesunięcie materiału bokserek i umożliwiło bibliotekarzowi na pewniejsze zagarnięcie dla siebie gorąca feniksowej skóry. - A wiesz co ja lubię? - Zagadnął, kompletnie nie czekając na odpowiedź, bo już wycofując się dłonią na ashowe udo, drugą ujmując podbródek swojego partnera, by nie pozwolić ciemnemu spojrzeniu na ucieczkę. - Szczerość - szepnął mu w usta, uśmiechając się szerzej. Nie chciał liczyć kłamstw i nie chciał się zastanawiać, czy to dla Asha norma - a przynajmniej nie teraz, bo później niewątpliwie miało to do niego wrócić. I może nie wątpił, że tak bezczelny i atrakcyjny chłopak mógł mieć jakieś doświadczenie nawet w tak młodym wieku, ale w tej kwestii to również podkoloryzowania wolał się czepiać. - To jak z tym twoim doświadczeniem…? - Dopytał, wyraźnie gryząc się w język przed kontynuacją, bo nagle czując się dziwnie głupio pod uświadomieniem sobie, że może trochę za bardzo przyzwyczaja się do pieszczotliwych zwrotów.
Ashley S. A. Phoenix
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : często nosi żeński mundurek, rzadko pokazuje się bez makijażu; piegi; atencjusz
Gaspnął cicho we włoskie usta, gdy poczuł drobne obsunięcie się materiału jego bokserek, a jednak nie dał się spłoszyć tej przyjemnej bezczelności, bo choć sam nie był pewien gdzie na chwilę obecną leży jego granica, to jednak rozpalony w nim gorąc skutecznie wypalał dla siebie większe pole manewru. Dlatego też niemal od razu mruknął zachęcająco, chcąc poznać klucz do Raffaellowej przyjemności, którą mógłby mu się odwdzięczyć, a jednak gdy zupełnie skołowany lokował już półprzytomne spojrzenie w piwnych oczach, powoli zaczęło do niego docierać, że dłoń na udzie ma być jego karą, nie nagrodą. W pierwszej chwili ściągnął brwi, gotów do teatralnego oburzenia za zasugerowanie mu kłamstwa, a jednak złagodniał zaraz pod lękiem, że tym mógłby odsunąć od siebie bibliotekarza jeszcze mocniej. - Całowałem się z wieloma osobami - zapewnił, nie chcąc nawet liczyć tych razów w swojej głowie, by przypadkiem nie zdradzić przed samym sobą, że "wiele" jest pojęciem dość względnym. - Z dziewczynami i chłopakami. Młodszymi i starszymi. Na żarty, dla zabawy i całkiem na serio - wymienił nieco wolniej, wcale nie uciekając od włoskiego spojrzenia, by wypatrywać reakcji na przeciąganie dłoni Raffaello wyżej, aż po sam szczyt gryfońskiej spódniczki, by zachęcić bibliotekarza do zaciśnięcia palców na dopraszającym się dotyku biodrze. - I czasem to wyglądało bardzo grzecznie, a czasem dłonie albo usta same uciekały dalej - dodał ciszej, całym sobą domagając się powrotu do wspólnego testowania granic, więc i pozwolił sobie na prowokacyjne poluźnienie gryfońskiego krawata, zaraz już dobierając się dwóch pierwszych guzików koszuli, gdy dodawał pochwalnie: - Ale z nikim nie było mi tak gorąco…
Raffaello Swansea
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
C. szczególne : Lawendowo-waniliowy zapach, zadbane loki, dużo biżuterii
Mruknął z zadowoleniem, zachęcając Asha do kontynuowania tej precyzyjniejszej odpowiedzi, chociaż jednocześnie przestąpił z nogi na nogę w drobnym zmartwieniu tymi wieloma osobami. Zahaczył sobie wygodnie palce o brzeg gryfońskiej spódniczki, by lekkim szarpnięciem móc docisnąć chłopaka do siebie tylko mocniej, ciekaw w jaki sposób to drażniące otarcie może odbić się w utrzymywanym kontakcie wzrokowym. I chociaż otworzył usta, by odpowiedzieć, to zamiast tego pochylił się po prostu do odsłoniętej dla niego szyi, natychmiast łapiąc delikatną skórę pocałunkami i podgryzieniami, cudem powstrzymując się od zarysowywania linii koszulowego kołnierza malinkami. - Dziękuję - wymruczał wreszcie, chcąc też werbalnie docenić poprawę w ashowym zachowaniu. - Ale co ja mam powiedzieć? To ja całuję gorącego feniksa… - zauważył, przysuwając sobie chłopaka za podbródek do drobnego cmoknięcia, nim nie uciekł palcami do miękkich loczków. Miał wrażenie, że jest mu trochę zbyt dobrze, ale przecież dalej czuł, że chce więcej - najprawdopodobniej najważniejszą kwestią powinno być to, że zwyczajnie nie wypadało mu przedłużać tych pieszczot. - Co sądzisz o tym, żebym zadał ci pracę domową? - Zaproponował, nie mogąc się powstrzymać, bo unosząc już przepełnione prowokacją spojrzenie na swojego partnera. Może i jako bibliotekarz nie zajmował się taką formą nauki, ale i tak kusiło go odwdzięczenie się za pracę domową, którą otrzymał jeszcze podczas ich pierwszego spotkania. - Myśl o mnie - nakazał stanowczo, nie dopuszczając już do siebie żadnych wątpliwości. - Zwłaszcza w tych mniej grzecznych chwilach, kiedy będziesz sam… i kiedy twoje dłonie uciekną dalej - doprecyzował, niespiesznie zapinając z powrotem guziki gryfońskiej koszuli - głównie po to, by z większą satysfakcją móc pociągnąć za krawat.
Ashley S. A. Phoenix
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : często nosi żeński mundurek, rzadko pokazuje się bez makijażu; piegi; atencjusz
Mimowolnie jęknął cicho pod wrażeniem narzuconego im otarcia, sam już nie wiedząc czy buchający mu w twarz gorąc powoduje przyjemność czy jednak skrępowanie tym, jak żałośnie gotowy musiał się wydawać w tej twardej bliskości. Wstyd jednak nie mógł wygrać ze składanymi na jego szyi pieszczotami, podczas których nie śmiał nawet odezwać się w prośbie o podarowanie mu kolejnego z purpurowych śladów, błagając o to tylko w myślach, gdy ciężkimi oddechami i gubiącą się w długich lokach dłonią zdradzał jak dobrze mu jest. - Dziękuję - powtórzył niemal bezgłośnie, nieszczególnie zdając sobie z tego sprawę w ogłuszającym go gorącu, gdzieś instynktownie biorąc to jedno słowo padające z włoskich ust za upomnienie, że to on powinien dziękować za przymknięcie oka na kolejne kłamstwo. Kolejne, bo i drobny dreszcz niepokoju przeszedł feniksowe ciało, gdy tylko Ash zdał sobie sprawę, że nie tylko w tym nie był szczery z tak ceniącym sobie tę szczerość mężczyzną. Uniósł spojrzenie do piwnych oczu i ruchem głowy zupełnie zbędnie zachęcił Raffaello do zdradzenia powierzonego mu zadania, by uśmiechnąć się pewniej, nie musząc martwić się o to, że spisze się na ocenę Wybitną. - Będę - zapewnił więc bez wahania, pociągnięty za krawat zsuwając się z biurka, ledwo odzyskując grunt pod nogami, a już wspinając się na palce, by z dłońmi zahaczonymi o włoskie ramiona sięgnąć po jeszcze jeden pocałunek - wpierw niemal nieśmiały w delikatności, w której rozchylił jego usta swoimi, by zaraz już sięgnąć po większą gorliwość czy wręcz desperację w świadomości czekającego go wyznania. Wyszeptane "Na jutro" niemal zagubiło się w pocałunkach, wciśnięte na siłę między jedną pieszczotę języka a drugą, więc z dłonią wspartą o włoski tors odsunął się na nieznaczące nic milimetry, by w tym drobnym dystansie spojrzeć pokorniej w piwne oczy. - Ten esej o ujeżdżaniu jest na jutro.
Raffaello Swansea
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
C. szczególne : Lawendowo-waniliowy zapach, zadbane loki, dużo biżuterii
Przygładził nieco lekko spuszone loczki swojego partnera, uśmiechając się szeroko pod kolejnymi pocałunkami i, co najważniejsze, pod zgodą na wystosowanie takiej pracy domowej. I nieszczególnie chciał pozwolić chłopakowi na ucieczkę, więc z widocznym w piwnych tęczówkach żalem uniósł spojrzenie na Gryfona, oczekując doprecyzowania tajemniczego jutra. - Nie okłamuj mnie - poprosił cicho, nie wiedząc jak przekazać chłopakowi, że naprawdę woli mniej przyjemną prawdę i możliwość dostosowania się do niej, niż mydlenie mu oczu kłamstwem. Wierzył, że to po nim widać - po tym, że wcale nie uciekł w momencie, w którym Ash okazał się być uczniem; po tym, że akceptował wcześniejszą ciszę nocną swojego partnera; po tym, że również wyznany już brak doświadczenia wcale go nie odepchnął. Chciał znać prawdę o złapanym feniksie, a już zwłaszcza teraz, kiedy sam wpadał coraz głębiej w pułapkę jego magicznego ognia. - Przyniosę ci zaraz jeszcze jeden artykuł, który może ci się przydać do eseju - zadecydował, przesuwając nosem po gryfońskim policzku w próbach zebrania się do zrobienia pewniejszego kroku w tył. Krótka ucieczka do gabinetu nie była niczym niezwykłym, ale raczej nie powinien przesiadywać tu dłużej, zwłaszcza z kimś do towarzystwa. - Pochwal mi się potem oceną… i odrobioną pracą domową - poprosił, muskając raz jeszcze te boskie usta, nim faktycznie się nie odsunął, machnięciem różdżki przekręcając klucz w zamku drzwi i wypuszczając Asha jako pierwszego, dla siebie potrzebując chwili ciszy i spokoju, by dopiero powrócić do pracy.
/zt x2
Raffaello Swansea
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
C. szczególne : Lawendowo-waniliowy zapach, zadbane loki, dużo biżuterii
Wydawało mu się, że coś pominął - jakiś etap wyjaśnienia, dzięki któremu nieco bardziej orientowałby się w sytuacji, która potoczyła się tak gwałtownie i niespodziewanie, że Raffaello nie był w stanie porządnie się w niej zorientować. Pamiętał, że Ash go odepchnął, a on sam nieszczególnie się tym przejął, samemu już odskakując do tyłu; pamiętał, że wpatrywał się w milczeniu i z niedowierzaniem w duże oczy nieznanej sobie Gryfonki; pamiętał, że nawet otworzył usta w próbie wtrącenia czegokolwiek do jej monologu, czym i tak niczego nie osiągnął... ale ostatecznie wszystko jakby się zatarło, bo w głowie Raffaello zostały już tylko jej słowa, tak nieprzyjemnie dudniące krzywdzącym echem. Przysiadł na brzegu biurka tam, gdzie jeszcze chwilę temu trzymał Asha i przetarł dłonią twarz, powoli dopuszczając do siebie coraz więcej zmartwień. Absolutnie nie wierzył w to, że dziewczyna zachowa zdobyte informacje dla siebie - widział jaka była roztrzęsiona i jak ostro zareagowała, więc nawet gdyby chciała być miła, to pewnie powiedziałaby jakiejś przyjaciółce, a potem sprawa szybko by się już rozeszła chociażby przypadkiem. Nie mógł też nie brać pod uwagę tego, że samo wybieganie zapłakanej dziewczyny z jego gabinetu wyglądało na tyle źle, by wzbudzić plotki, które później - w zestawieniu z czymkolwiek wiążącym go z Ashem - skopią jego reputację tylko mocniej. - To nie twoja wina - odparł cicho, unosząc na Gryfona wyraźnie zbolałe spojrzenie. Zsunął się z biurka i podszedł szybko do kominka, raz jeszcze spoglądając na przytrzymywane przez chłopaka drzwi, nim nie wyciągnął z kieszeni papierośnicy, chcąc zaciągnąć się czekoladowym posmakiem nikotyny jak najszybciej, nawet jeśli musiał maskować dym przesyłaniem go różdżką w stronę cicho trzaskającego kominkowego ognia. - Znaczy... nie rozumiem - przyznał powoli. - Nie rozumiem tego zwodzenia... - wyjaśnił, bo chyba to najbardziej go konfundowało - dlaczego Mererid odebrała to tak personalnie i czemu po prostu uciekła? - Nie wierzę, że nie zamknąłem drzwi - fuknął sam na siebie, zaciskając mocniej palce na papierosie i wyciągając już drugą rękę do Asha, żeby przywołać go do siebie choćby na najkrótsze przytulenie. - Powinienem bardziej pilnować, wtedy nie byłoby problemu - zauważył, nagle orientując się, że to on doprowadził do tej sytuacji i wcale nie wiedział, czy "schadzka" Asha z Mer nie była przypadkowa. - Merlinie, to ja przepraszam - wymamrotał z niedowierzaniem, bo chociaż już od jakiegoś czasu niepokoiło go widmo plotek czy zniszczonej kariery, to nigdy nie brał pod uwagę, że przy okazji może zepsuć inne relacje siedemnastolatka.
Ashley S. A. Phoenix
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : często nosi żeński mundurek, rzadko pokazuje się bez makijażu; piegi; atencjusz
Nigdy w życiu nie był tak pewien swojej winy, a jednak nie zaprotestował przed odmówieniem mu jej, mając nadzieję, że to zdejmie mu choć część ciężaru z piersi. Głupio wbił się mocniej w zamknięte za sobą drzwi, jakby chciał zabarykadować je całym swoim ciałem, nawet jeśli na to było już za późno. Piwo kremowe się wylało. Spuścił wzrok, zaraz jednak odbijając go w bok, by nie zdradzać swojego poczucia winy, nawet jeśli nie był w stanie patrzeć teraz w piwne tęczówki Bibliotekarza. Dlatego też z pewnym opóźnieniem dostrzegł wyciągniętą w jego stronę rękę, odklejając się w końcu od drzwi, by wtulić się we włoski bok, przeciągając swoje milczenie wciąż dłużej i dłużej. - Nie masz za co. Niczego mi to nie zmieni - odpowiedział w końcu, chcąc wierzyć, że jeśli Mer faktycznie się teraz od niego odwróci, to nigdy tak naprawdę nie była po jego stronie, więc i nie miał możliwości jej stracić. - Wiesz… może nikomu nie powie - rzucił luźno, chcąc zasugerować, że może wcale nie ma się o co martwić, ale sam nie do końca w to wierzył. Nawet jeśli dziewczyna faktycznie nie powie nikomu dziś, to od teraz będzie dla nich tykającą bombą zegarową z nieznanym dla nich licznikiem. - Może zaraz się uspokoi i zrozumie dlaczego nic nie mówiłem, skoro jej reakcja była… chujowa - pociągnął dalej, ściągając brwi i odsuwając się nieco, by nie czuć kuszącego słodyczą dymu, nie chcąc dokładać Raffaello poczucia winy prośbą o zaciągnięcie się. - Bo no… trochę flirtowalem, ale im dalej, tym bardziej żartobliwie, a odkąd- no po tym z Eskilem to już w ogóle nie, przysięgam - wyjaśnił szybko, próbując pojąć dlaczego niby miałby być w obowiązku mówić Mererid o swoim związku, skoro ona sama nie opowiadała mu wcale o swoich zauroczeniach, a to ze szkolnych plotek dowiadywał się, za kim aktualnie wodzi swoimi sarnimi oczami. - Merlinie, jakie to wszystko głupie! - wyrzucił z siebie w nowej fali gorąca, nie mając na czym wyładować swojej złości, więc tylko uderzył w biurko, o które znów się oparł. - Chcę już skończyć tę jebaną szkołę - burknął, przysiadając na blacie, niemal od razu zaczynając mimowolnie uderzać tyłem czerwonego trampka o drewniany bok, wystukując o niego nerwowy rytm, jakby nadawał tempo swoich myśli - zatrzymując się nagle, by przeskoczyć spojrzeniem znów do Raffaello i uśmiechnąć się lekko w naturalnej próbie znalezienia pozytywnych stron sytuacji. - Jeśli wszyscy się dowiedzą, to mnie nie rzucaj, tylko kup mi większą obrożę.
Raffaello Swansea
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
C. szczególne : Lawendowo-waniliowy zapach, zadbane loki, dużo biżuterii
Mruknął w cichym potaknięciu, ale dalej czuł się winny - w końcu to przez niego Ash nie mógł powiedzieć Mererid wprost o swoim związku… i to przez niego chłopak tracił na rozrywkach, jakie mogli mu zapewnić bardziej akceptowalni wiekowo znajomi. I nie chciał teraz kwestionować ich relacji, niemal na złość odpychając od siebie te myśli po prowokującej je sytuacji, ale z każdą chwilą czuł jak coraz słabiej mu to wychodzi. - Wierzę ci - zapewnił od razu, nie pamiętając już kompletnie, dlaczego wcześniej był tak pewny ashowych prowokacji, bo teraz to nie na zazdrości się skupiał. Powiódł spojrzeniem za atakującym jego biurko chłopakiem i mimowolnie uśmiechnął się lekko pod nosem, ostatni raz zaciągając się papierosem, nim nie wyrzucił już niedopałka. - Nie rzucę cię - obiecał, podchodząc bliżej, chociaż teraz czując dziwny opór przed robieniem czegokolwiek we własnym gabinecie. - Nie jestem pewny, czy zakładanie ci większej obroży pomogłoby mojej reputacji, ale przemyślę to - zaśmiał się cicho, nie wytrzymując kompletnie, więc przytulając Gryfona znowu i delikatnie cmokając go w czubek głowy. - Nie wiem czy będę mógł tu dalej pracować, jeśli wszyscy się dowiedzą - mruknął. - Nie chodzi mi nawet o zasady, tylko o podejście uczniów… o opinię o mnie.
Ashley S. A. Phoenix
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : często nosi żeński mundurek, rzadko pokazuje się bez makijażu; piegi; atencjusz
Nawet jeśli nie chciał tego przed sobą w pełni przyznać, to poczuł falę rozluźniającej ulgi, szczerze wierząc w Raffaellowe zapewnienie, nie chcąc powiększać swojego poczucia samotności zerwaniem, które zawsze wydawało mu się rozdmuchanym przeżyciem, aż do momentu, gdy nie groziło jemu samemu. Zaśmiał się cicho i chętnie wtulił się we włoski tors, myślami odbiegając już do próby wyobrażenia sobie jego przyszłej biżuterii codziennej, przeskakując od subtelnej w swojej wąskości czarnej skóry aż po wściekle czerwone okrycie na niemal całą długość jego szyi, dość niechętnie powracając myślami do problemów rzeczywistości. - Walić opinię - burknął, niezadowolony z tego, że Raffaello w ogóle bierze pod uwagę zostawienie go tutaj samego, ale objął go jeszcze ciaśniej, jakby samym tym mógł zatrzymać go w obrębie hogwarckiego terenu. - Jak Cię tu nie będzie, to w ogóle nie będę przychodził do biblioteki i nie poprawię ocen, więc nie zdam i… - urwał, zdając sobie sprawę, że nie ma opcji, by ten związek przetrwał dodatkowy - wydającym się przecież brzmieć jak całe wieki - rok odseparowania bezsensownym wymogiem powrotu do hogwarckich dormitoriów przed 22. - Równie dobrze mógłbym rzucić szkołę już teraz, bo nie ma szans, żebym wytrzymał cały rok dłużej - wyrzucił z siebie, spoglądając w górę do piwnych oczu, by determinacją w swoich własnych udowodnić Raffaello, że mówi w pełni poważnie. Nie zamierzał rezygnować z jednego z niewielu aspektów swojego wyjazdu, który go uszczęśliwiał, nawet jeśli miałoby to kosztować go utracenie jakiegoś głupiego dyplomu.
Raffaello Swansea
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
C. szczególne : Lawendowo-waniliowy zapach, zadbane loki, dużo biżuterii
- Nie mów tak - zaprotestował, marszcząc lekko brwi. Nie chciał być zależny od edukacji Asha, nie chciał mieć aż takiego wpływu i aż takiej odpowiedzialności. - Jesteś już przy samej końcówce, Tygrysku - przypomniał mu nie tylko czule, ale też z pewnego rodzaju dumą. - Zdasz i będziesz miał papier, który naprawdę dużo może ułatwić, więc… nie uzależniaj tego ode mnie, proszę - wydusił wreszcie wprost, decydując, że tutaj nie ma sensu słodzić. Widział determinację w czekoladowych tęczówkach, ale i tak wierzył, że to emocje teraz dyktują Gryfonowi tę pewność, a gdyby tylko sprawę przemyślał, to po prostu by się z nim zgodził. - Nawet gdybym miał zmieniać pracę - podjął znowu, mając wrażenie, że nie będzie miał szansy pożegnać się z tym pomysłem, więc zamiast tego starając się do niego jak najbardziej przyzwyczaić. - To będziesz przychodził do mnie do mieszkania, a nie do biblioteki. I dalej będę mógł ci pomagać z nauką, więc nie zmieniłoby się wcale tak dużo - kontynuował, czując jak te słowa łaskoczą go śladami kłamstwa. - Nawet swobodniej by nam ta nauka wychodziła, bo nie musiałbym ciągle chodzić i zajmować się innymi - zaznaczył, nie biorąc teraz pod uwagę innych godzin w nowej pracy, męczącego okresu pierwszych tygodni i samej tej niepewności, czy w ogóle i co w ogóle znajdzie. - Może nawet miałbym więcej czasu dla mojego Tygryska…
Ashley S. A. Phoenix
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : często nosi żeński mundurek, rzadko pokazuje się bez makijażu; piegi; atencjusz
Mruknął cicho w zaprzeczeniu i objął Raffaello ciaśniej, nieszczególnie wierząc, że naprawdę porzuci myśl o rzuceniu szkoły z dnia na dzień, a jednak zbytnio ufając osądom swojego Bibliotekarza, by wątpić, że nie jest to wcale najlepszą opcją. I nawet jeśli nie chciał tego przyznawać głośno, to przecież wiedział, że potrzebuje tego cholernego dyplomu do każdego magicznego zawodu - przy tych mugolskich mogąc pochwalić się jedynie swoją podstawówką. - Mógłbyś wrócić do pisania… - podłapał, zadzierając głowę do góry, by zerknąć przepełnionymi wizją swobodniejszej przyszłości oczami wprost w piwne tęczówki. - Mógłbyś mieć wtedy dla mnie tak dużo czasu, jak tylko byś chciał - dodał, chyba podświadomie szukając czegoś, co mogłoby zapewnić go w tym, że Raffaello nie zamierza z niego rezygnować, nawet jeśli myli się co do Mer i ta faktycznie rozgada to, co zobaczyła.
Raffaello Swansea
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
C. szczególne : Lawendowo-waniliowy zapach, zadbane loki, dużo biżuterii
- No widzisz? Poradzimy sobie - przytaknął z dumą, głupio ciesząc się z tego, że tak szybko udało im się razem znaleźć jakieś względne pozytywy tej sytuacji i jak bardzo po prostu obaj tego chcieli - w końcu w ich sytuacji wychodziło na to, że Raffaello mógł być zmuszony do kombinowania, ale Ash dalej miał szansę zwyczajnie machnąć ręką i przestać się przejmować niespodziewanymi komplikacjami. - Zamierzasz… nie wiem, jakoś z Mererid porozmawiać? Zapytać czy planuje mówić, albo… - miał wrażenie, że to brzmi głupio i nie chciał wcale Gryfona na siłę wysyłać na zwiady, ale miał też świadomość, że sam nie ma jak tego zrobić, więc jeśli już ktokolwiek miał się za to zabierać, to tylko Ash. - Wyjaśnić jakoś sytuację? - Dopowiedział cicho, poza oczywistą chęcią poznania zamiarów dziewczyny będąc też ciekawym jak bardzo ta sytuacja odbija się na samym Ashu i czy już teraz, przytulając swojego Bibliotekarza, nie zastanawia się nad tym jak naprawić relacje z rówieśniczką.