Pomieszczenie jest dosyć duże, ale oprócz biurka nie znajdują się w nim żadne meble. Czujesz tremę? Drżą ci kolana? Nie przejmuj się, tu zupełnie normalne, zapytaj swoich rodziców czy starszych kolegów! Każdy się denerwuje przed swoim pierwszym egzaminem z teleportacji. Miejmy nadzieję, że ten będzie dla ciebie zarówno pierwszy, jak i ostatni!
UWAGA: w tym departamencie można zdać egzamin z teleportacji indywidualnej, teleportacji łącznej oraz wytwarzania świstoklików międzynarodowych!
kurs - teleportacja indywidualna
Egzaminator uśmiecha się przyjaźnie, choć wydaje się nieco znudzony kolejnym egzaminem. Okazujesz potwierdzenie odbycia kursu, egzaminator kiwa głową i życzy ci powodzenia, dodając, żebyś pamiętał o zasadzie ce- wu – en.
WYMAGANIA:
• ukończone 17 lat • pierwsza podejście do kursu - darmowe • każda poprawa: 10 galeonów (zapłać w temacie Zmiany stanu konta) • jeśli chcesz odbyć egzamin w retrospekcji, dopisz datę ukończenia kursu w poście • osoby, które nie zdawały egzaminu w Londynie, dopisują, w ministerstwie jakiego kraju odbyli egzamin
Rzucasz trzema kostkami. Pierwsza kostka odpowiada za CEL. Druga kostka odpowiada za WOLĘ. Trzecia kostka odpowiada za NAMYSŁ.
Aby dowiedzieć się, jak Ci poszło, zsumuj oczka z trzech kostek:
18–14 – zdałeś w pięknym stylu, egzaminator pogratulował ci serdecznie, a ty nie wiedziałeś, jak mu dziękować. Nieprzytomny z radości wybiegłeś z sali, ściskając w dłoni papier, uprawniający cię do teleportowania się, gratulacje! Po dyplom zgłoś się tutaj.
13–10 – no cóż, może nie było idealnie, ale na tyle dobrze, że egzaminator machnął ręką i uznał, że coś z ciebie będzie. Może nawet nie rozszczepisz się gdzieś po drodze. Grunt, że się udało i zdałeś, jednak być może warto potrenować przed egzaminem z teleportacji łącznej. Otrzymujesz karę -2 punktów do swojego wyniku kostek podczas zdawania testu na licencję teleportacji łącznej, chyba że pomiędzy podejściami minie co najmniej pół roku.
9–3 – och, chyba nie poszło ci najlepiej... może za mało ćwiczyłeś, a może za bardzo się denerwowałeś, w każdym razie egzaminator potrząsnął ponuro głową i odprawił cię z kwitkiem, mówiąc, że miałeś dużo szczęścia, że się nie rozszczepiłeś.
Kurs - teleportacja łączna
Egzamin z teleportacji łącznej jest znacznie trudniejszy. Do sali weszła przelękniona urzędniczka z włosami zebranymi w chaotyczny kok. Właściwie trudno się dziwić jej zszarganym nerwom. W końcu każdego dnia ryzykuje rozszczepieniem teleportując się razem z niedoświadczonymi czarodziejami.
WYMAGANIA:
• ukończone 17 lat • ukończony kurs na teleportację indywidualną z wynikiem minimum 10-18pkt • pierwsze podejście: darmowe • każda poprawa: 10g (zapłać) • jeśli chcesz odbyć egzamin w retrospekcji, dopisz datę ukończenia kursu w poście • osoby, które nie zdawały egzaminu w Londynie, dopisują, w ministerstwie jakiego kraju odbyli egzamin
DODATKOWE:
• jeśli w poprzedniej części uzyskałeś wynik 13-10, twój wynik kostek jest niższy o 2, chyba że pomiędzy podejściami do egzaminów minie co najmniej pół roku (fabularnie, tj. przy robieniu teleportacji w retrospekcji, również wystarczy podać półroczny odstęp) • za każde fabularne trzy miesiące użytkowania teleportacji indywidualnej przed podejściem do testu z łącznej możesz zwiększyć swój wynik kostek o 1 - ten bonus maksymalnie może wynieść 3 punkty
Znów rzucasz trzema kostkami i sumujesz liczbę oczek:
18–12 – zdałeś. Niebywałe, ale naprawdę ci się udało! Egzaminator kręci głową z niedowierzaniem. Dawno nie widział nikogo tak zdolnego, możesz czuć się wyróżniony! Po dyplom zgłoś się tutaj.
11–3 – niestety, teleportacja łączna to wyższa szkoła jazdy i nie powiodło ci się. Trudno, bywa!
Kurs na międzynarodowe podróże świstoklikiem
Z powodu pewnych dyplomatycznych, międzynarodowych incydentów, Ministerstwo Magii zdecydowało się stworzyć specjalny kurs dla osób chcących zgodnie z prawem podróżować za pomocą świstoklika za granice Wielkiej Brytanii. Przeważa w nim część teoretyczna - zaznajomienie z prawem brytyjskim oraz międzynarodowym - gdyż podstawowym wymaganiem przystąpienia do treningu jest umiejętność zaklęcia przedmiotu w świstoklik. Kurs jest płatny - kosztuje on 100 galeonów. Opłatę możesz uiścić w tym temacie.
UWAGA - kara za tworzenie i korzystanie ze świstoklików międzynarodowych bez odpowiednich uprawnień wynosi 400 galeonów!
WYMAGANIA:
• ukończone 17 lat • znajomość zaklęcia portus lub min. 31 pkt z transmutacji w kuferku • pierwsza podejście do kursu - 100 galeonów • każda poprawa: 20 galeonów (zapłać w temacie Zmiany stanu konta) • jeśli chcesz odbyć egzamin w retrospekcji, dopisz datę ukończenia kursu w poście (muszą odbywać się one po 01.09.2021) • egzamin odbywa się w Londynie i tylko w Londynie
kurs - część przygotowawcza
Seria wykładów poświęconych tematom prawnym, bezpieczeństwa związanym z podróżami za pomocą świstoklików i źródłami, z których można zaczerpnąć wiedzę na temat bezpiecznych miejsc do pojawienia się za granicami Wielkiej Brytanii.
Wykłady Rzucasz dwiema kostkami k6.
obie parzyste – najwyraźniej postanowiłeś przyłożyć się do słuchania, udało ci się zrobić nawet nieco notatek. Dodatkowo aktywność popłaca - przy podejściu do egzaminu możesz, jak się okazało, zatrzymać wypisane własnoręcznie notatki, dzięki czemu otrzymujesz +2 do rzutu kolejnymi kośćmi.
parzysta i nieparzysta – słuchasz, czasem pobujasz w obłokach lub twoją uwagę zwróci mucha leniwie maszerująca po białej ścianie, a innym razem zaczniesz myśleć nad tym, skąd czarownica w drugim rzędzie wytrzasnęła te ekstra kolczyki... tak czy siak, do egzaminu przystępujesz przygotowany całkiem przyzwoicie.
obie nieparzyste – cóż, może nawet w szkole spokojne wysłuchiwanie nudnych wykładów nie było twoją najmocniejszą stroną. Po wyjściu z audytorium nie pamiętasz prawie nic - otrzymujesz karę -3 punktów do rzutu kolejnymi kośćmi.
Kurs - egzamin
Po wykładowej serii od razu przyszedł czas na egzamin. Z wiedzą świeżo kołatającą się w umyśle siadasz przed zwojem pergaminu z wypisanymi na nim pytaniami, kałamarzem oraz piórem antyściąganiowym - nawet najmniejsza próba oszustwa skończy się nie tylko unieważnieniem kursu, ale niemożnością podejścia do niego ponownie.
Znów rzucasz dwiema kostkami - tu sumujesz liczbę oczek:
12–9 – Świetny wynik! Sprawdzający nie mogą się do niczego przyczepić - są pod wrażeniem dokładnych odpowiedzi i zapamiętanych na pierwszy rzut oka dość niezbyt ważnych szczegółów. Po dyplom zgłoś się tutaj.
8–6 – nie poszło ci aż tak źle, ale zabrakło dosłownie punktu lub dwóch do przekroczenia wymaganego progu. Komisja zgadza się na natychmiastową poprawę, dając ci czas na przejrzenie notatek (oraz na własną przerwę obiadową). Ostatecznie zdajesz - twój post musi mieć jednak przez dłuższy czas pobytu w Ministerstwie co najmniej 2500 znaków. Po dyplom zgłoś się tutaj.
5-2 - znajdujesz swoje imię i nazwisko na samym dole listy osób przystępujących do egzaminu. Cóż, miejmy nadzieję że następnym razem pójdzie ci lepiej - pamiętaj, że w przypadku chęci poprawy testu pisemnego musisz ponownie przemęczyć się przez wykłady. Powodzenia!
Autor
Wiadomość
Nadish Narayanan
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Tatuaż na ramieniu lewej łopatce i szyi.Na lewej piersi ma 5 centymetrową bliznę po odłamku szkła
Po wyjaśnieniu wszystkiego powtórzył sobie jeszcze w głowie dokładnie formułki, żeby być pewnym, że o niczym nie zapomniał. Wszedł zaraz do okręgu stając na środku po czym nabrał głębokiego oddechu. Bardzo chciał, żeby się jej udało. Jeśli dobrze pójdzie to teleportuje się dokładnie za obręcz, ale do tego potrzebował też jak najwięcej skupienia czyli nie mógł pozwolić, żeby cokolwiek go rozpraszało. Puchon miał nadzieję, że uda się mu jak najlepiej zastosować wszystkie poznane zasady. Trwał kilka minut w skupieniu licząc na to, że się powiedzie. Tak krok za obręczą, nie dalej, cel miał już sprecyzowany. I naprawdę włożył w to ćwiczenie dużo silniej woli, bo chciał wypaść najlepiej. Chciał się tylko teleportować, wiedział doskonale, że jest to trudne, ale był zdeterminowany. Wziął jeden głębszy oddech i nie przestawał kierować swoich myśli na tą czynność, którą miał jedyna do wykonania. Bardzo liczył na to, że teraz będzie dobrze. Jeszcze trochę i może się powiedzie, tylko nie może rezygnować i się teraz poddawać. Trzeba jak najlepiej się skupić na teleportacji i się uda.O ja cie kręce to jest niebywałe,naprawdę udało sie za pierwszym razem. Jedynie Egzaminator pokręcił głową z niedowierzaniem. Teraz, z dobrym nastrojem wyszedł kierując się pewnie jak inni w swoją strone.
Do egzaminu z teleportacji bardzo długo się przygotowywała. Cel, wola, namysł. Powtarzała to przez ostatni tydzień. Wyczytała z książek wszystko co się dało, ale jeśli chodzi o teleportację, najważniejsza jest technika, a to trzeba ćwiczyć. Właściwie nie była tak gotowa, jak chciała by być. Wiedziała, że coś na pewno pójdzie jej źle. Weszła do sali, gdzie czekał już na nią egzaminator. Wyglądał na dość znudzonego tymi ciągłymi egzaminami. W końcu komu by cię chciało testować dziennie dziesiątki uczniów. Przypomnienie o zasadzie ce- wu- enu tylko są bardziej zestresowało. Co prawda była bardzo skupiona i dobrze wiedziała, co ma robić. Jednak chyba nie zastosowała się do wszystkich wymagań, bo poszło jej bardzo średnio. Nauczyciel machnął ręką. Jak widać spełniła chociaż te minimum. Zdała egzamin, nie z wybitnym wynikiem, ale jednak. Udało się. I tyle wystarczyło. Jak na razie nie planowała zdawać egzaminu z teleportacji łącznej. Tyle jej wystarczało w zupełności. I tak nie lubiła tego robić, egzamin był jej tylko potrzebny do sytuacji tego wymagających. Plus, większość osób, które skończyły te 17 lat, od razu decydowały się na podjęcie testu, dlatego ona też musiała go zdać. Przynajmniej nie musiała tego powtarzać jak na razie. Jedyne co jej groziło to przecież ewentualne rozszczepienie…
Laszlo, jako szef biura aurorów został zmuszony, żeby ponownie podejść do teleportacji łącznej. Ostatnim razem gdy próbował tego dokonać, tak mu zależało, że tylko stracił górę pieniędzy i nic z tego nie miał. Niestety, po tym razem musi wykonać polecenie, bo inaczej pożegna się z pracą, a za coś jeść musi mimo wszystko. Jakby tej pracy nie lubił, musiał się utrzymać na tym stanowisku. Do tego wszystkiego musiał tkwić w poczekalni z tymi wszystkimi małolatami, którzy ledwo skończyli odpowiedni wiek i już biorą się za teleportację, jakby to było coś, bez czego nie można żyć. Prychając raz po raz i przewracając oczami, Węgier czekał na swoją kolej, a gdy ta w końcu nadeszła odetchnął. - W końcu... Kiedy wszedł do środka nie mógł się nadziwić spojrzeniom innych pracowników ministerstwa. Popatrzył na nich tylko groźnie. - Możemy mieć to za sobą? - Rzucił i przygotował się do egzaminu. Oczywiście chciał to mieć za sobą możliwie jak najszybciej, to też udało mu się wykonać teleportację bezbłędnie i czym prędzej opuścić salę egzaminacyjną. Czas wrócić do ważniejszych rzeczy, a nie zajmować się pierdołami.
Cel, wola, namysł. Te trzy słowa sobie wbiła na dobre do głowy gdy przygotowywała się do egzaminu. Chciała się sama ukarać, że teraz się z tym męczy niż mieć to z głowy zaraz po ukończeniu 17 lat. Natomiast teraz nerwy bardziej na nią działały, chociaż z wiekiem powinna jakoś sobie z tym radzić. Do Ministerstwa Magii stawiła na styk, by nie zastanawiać się i od razu podejść do egzaminu. Mieć to z głowy jak najszybciej i podejść o tego z marszu. Najlepsza metoda. Tak zrobiła i pierwsze co rzuciło jej się w oczy to znudzona mina egzaminatora. Dziennie pewnie sporo takich jak ona musi oglądać. Zaprawdę intrygująca praca. Przywitała się cicho bo czuła się przytłoczona tym otoczeniem i przyszłą oceną. Zabrała się do roboty i ponownie powtórzyła sobie formułkę podstawową w głowie. Do dzieła kochana! Raz, dwa, trzy, start! Udało się... powiedzmy no, była w jednym kawałku i to ją obchodziło. Co prawda nie liczyła na zaliczenie tego dzieła, ale egzaminator zlitował się i mogła byś szczęśliwa z tego udanego egzaminu. Naciągany, ale zawsze! Zadowolona, że ma to już za sobą podziękowała i uradowana wyszła z sali. Nawet nie przeszkodził jej fakt, że nie może podejść do egzaminu z teleportacji łącznej. Może jeszcze kiedyś uzna, że jej przyda.. kiedy dojrzeje do tego.
z/t
6+4+3=13
Haydn Thomas Locke
Wiek : 45
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na czole i nad górną wargą, akcent RP
Roku pańskiego 1998 trudno było zdać kurs na teleportację w Hogwarcie. Wojna, nieustający strach, wcześniej tragiczna śmierć Dumbledore'a. Dopiero rok po tych wydarzeniach Haydn zdecydował się zrobić kurs, który zdecydowanie ułatwiłby mu życie. Sporo trenował, choć nie zawsze lądował w miejscu, w którym sobie życzył. Mimo wszystko nie chciał dłużej zwlekać, i, będąc świadomym możliwości porażki, udał się na egzamin. Nie poszło mu zbyt dobrze, ale chyba trafił na dobry humor egzaminatora. Zdał, choć ledwo. Najważniejsze, że zdał. Sam sobie obiecał, że będzie dużo ćwiczył, by poprawić tę umiejętność.
Saoirse zdawała egzamin z teleportacji dobre kilka lat temu. Nie czuła się wtedy tak dorosła, nie była odpowiedzialna i nie posiadała takich umiejętności, jak obecnie. Miała jednak silną wolę i ambicje, które pchały ją w stronę świetlanej przyszłości. Nauka teleportacji była tylko jednym z wielu schodków na szczyt. Mimo pewności siebie, Sirsza bała się wyniku egzaminu. Weszła do sali ze spuszczoną głową, wyobrażając sobie kolorowe, kwieciste łąki ze swoich obrazów - natura zawsze ją uspokajała. Uśmiechnęła się delikatnie, a kiedy otworzyła oczy, zauważyła ciekawskie spojrzenie egzaminatora. Panna Horan przez chwilę podejrzewała, że wziął ją za ułomną, bo najpierw gapiła się w podłogę, a potem uśmiechała sama do siebie, ale niespecjalnie ją to interesowało. Po wypełnieniu wszystkich formalności, nadszedł czas na to, po co tu przybyła. Ponownie zamknęła oczy, koncentrując się najbardziej jak mogła, ale umysł spłatał jej figla i nie wyszło dokładnie tak, jak miało. Cóż - nie było najgorzej. Można by rzec - przeciętnie. Egzaminator nie był do końca zachwycony, ale też nie karcił jej, ponieważ do perfekcji zabrakło jej dosłownie grama zdolności. Dziewczyna przyjęła więc wiadomość, że zdała egzamin teleportacji indywidualnej i gorzko przełknęła fakt, że nie może podejść do egzaminu teleportacji łącznej.
Florek przyjechał do Londynu i pierwsze co musiał zrobić, to… pozwiedzać! Nawet nie wiedział kiedy, jak i gdzie trafił do Departamentu Transportu Magicznego i zapisał się na Egzamin z telepotacji. To nie był dobry pomysł. Jeżeli ten chłopak będzie umiał się teleportować, to albo się zabije, albo się jeszcze bardziej pogubi. - Salut! – zawsze mnie zastanawiało, dlaczego nigdy wcześniej nie zdawał tego egzaminu? Kiedyś, raz w życiu próbował i nie wyszło to za dobrze, później… najzwyczajniej w świecie zapomniał, a jak mu się przypomniało, to się gubił i tak jakoś wyszło. Bez żadnego stresu, czy skupienia stanął w wyznaczonym miejscu. Jak to się skończyło? Nie było rewelacyjnie, ale nie było najgorzej, tak jak za młodu. Przynajmniej teraz było na tyle dobrze, że udało mu się zdać. Ewentualnie rozszczepi się gdzieś w najbliższym czasie! Ale co tam! Chłopak wziął walizkę i podążył w stronę domu ukochanego mon ami.
Adelaide bardzo się denerwowała przed egzaminem. Właściwie to nie chciała do niego podchodzić, czuła, że jest w zbyt złym stanie, by to robić. Bała się rozszczepienia, chciała zostać w jednym kawałku. Wystarczyło, że jej ojciec zaginął kilka miesięcy wcześniej, nie chciała sama trafić nie wiadomo gdzie. Cel, wola, namysł. Cel, wola, namysł. Próbowała słuchać instrukcji egzaminatora, jednak nie potrafiła się skupić, cały czas myśląc o ojcu. I o matce, która przyprowadziła ją na egzamin. Wiedziała, że ją zawiedzie, że nie zda, jak Zoe, za pierwszym razem. Próbowała się skupić, bardzo, cel, wola, namysł, ojciec i ostatnie słowa, matka za drzwiami, Zoe zawsze lepsza, ciągle to miała w głowie. Nie ruszyła się nawet z miejsca. Nic. Wyszła z sali zrezygnowana.
Zbliżał się koniec roku, więc jak zawsze uczniowie siódmej klasy otrzymali możliwość zdania egzaminu na teleportację. Mikkel podchodził do tego bardzo spokojnie, był pewny swoich umiejętności. Cel, wola, namysł. Nauczyciel powtarzał im to za każdym razem. Toteż chłopak bardzo się skupił na tych trzech rzeczach, bo od tego właśnie zależało, jak mu pójdzie na egzaminie. Widział innych uczniów, którzy wyglądali na bardzo zdenerwowanych i zestresowanych. Po nim nie było widać żadnych oznak stresu. To była według niego najlepsza taktyka. Nie dać po sobie poznać, że się stresuje. Chociaż właściwie nie miał uczucia stresu. Był raczej przekonany, że wszystko pójdzie po jego myśli, w końcu był bardzo dobrze przygotowany. No i zgodnie z jego oczekiwaniami, udało mu się! I to poszło mu znakomicie. Profesor był zachwycony, a Mikkel uśmiechnął się i wyszedł z sali z dyplomem.
Euforia tak dobrze zdanego egzaminu spowodowała, że Mikkel był zdeterminowany, żeby zdać też ten na teleportację łączną. Postanowił zrobić to jeszcze przed wyjazdem do Anglii, czyli niedługo po skończeniu Stavefjord. Do egzaminu ostatecznie podchodził cztery razy zanim go zdał. Ale to było oczywiste, że nie będzie tak łatwo jak z teleportacją indywidualną. Trzy razy niestety jedno z pary doświadczyło tego niemiłego rozszczepienia, ale ostatecznie za czwartym razem udało mu się zdać. Ledwo, ale udało. Zadowolony z siebie wrócił do domu z dyplomem w ręce. Był to chyba jedyny egzamin, który zdawał tak wyjątkowo długo.
teleportacja indywidualna: 6, 4, 6 (16) teleportacja łączna: 1, 4, 6 (11) powtórka: 3, 5, 2 (10) i jeszcze raz: 1, 3, 5 (9) i ostatni: 4, 3, 5 (12)
Ostatnio zmieniony przez Mikkel Carlsson dnia Wto Mar 29 2016, 14:02, w całości zmieniany 1 raz
Egzamin teleportacji był dla niej ciężką sprawą. Miała wrażenie, że ciągnął się w nieskończoność – tak długo trwało jego zdawanie. Gdy podeszła po raz pierwszy miała 17 lat i była bardzo zestresowana. Nie przygotowała się za dużo i zdanie graniczyło z cudem. Cel, wola, namysł... Zawsze miała problemy z dwojgiem z tych rzeczy. Dlatego też zdała dosłownie na styk i dyplom, który otrzymała był z określeniem jednej zasady – żadnej teleportacji łącznej.
Tym razem uznała, że wypadało by poprawić swój wynik. Prosta sprawa – nauczyciel przecież musi umieć się w razie czego przenieść z jakimś uczniem! Swoje pierwsze podejście do poprawy wyniku niestety nie było trafne. Owszem zdała, ale znów na zbyt niski poziom. Po raz kolejny problemem był cel. Musiałą podejść po raz drugi. I tym razem udało się! Tak! Mogła podejść do teleportacji łącznej a tą jakimś cudem zdała za pierwszym razem!
Cel. Wola. Namysł. Regisowi wszystko jak do tej pory szło na tyle dobrze, że nie miał problemów ze zdawaniem do następnej klasy, rodzice byli czasem tylko niezadowoleni, ale oni byli kujonami, cóż, Regis nie wdał się w nich, Cir też nie wydawała się być materiałem na Krukonkę-kujonkę. W końcu, tuż po urodzinach chłopaka, przyszedł dzień egzaminu. Wszedł i starał się skupić całkowicie, jednak bardziej się martwił o Cir, jak sobie poradzi w Hogwarcie, do którego zaraz szła. Skupił się jednak wystarczająco, by zdać. Po tym podziękował i wyszedł.
początek 2011
Regis wrócił po ośmiu latach do departamentu, na egzamin z teleportacji, by poprawić wynik egzaminu, bowiem potrzebował tego, by moc ubiegać się o teleportację łączną, której wymagał zrobienia dyrektor Hogwartu, by Ministerstwo się nie czepiało. Regis nie był zadowolony, ale cóż, wrócił, skupił się i zaliczył egzamin na lepszy wynik.
miesiąc później Regis starał się trenować teleportację łączną tak często, jak tylko mógł, jednak obowiązki gajowego (i inne prywatne sprawy) uniemożliwiały mu to najczęściej, dlatego też Regis nie mógł zdać pierwszego podejścia do egzaminu z teleportacji łącznej. Natomiast drugie, do którego podszedł dwa tygodnie później, zdał celująco.
kostki - teleportacja zwykła: I podejście: 5, 5, 2 = 12 II podejście: 6, 6, 2 = 14 teleportacja łączna: I podejście: 3, 5, 1 = 9 II podejście: 6, 6, 6 = 18
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
11 pkt - pierwsze podejście (retrospekcja, 12 czerwiec 2015 r)
Katherine marzyła o tym by móc korzystać z teleportacji tak jak to robił jej brat. W domu praktycznie się już nie przemieszczał jak człowiek, tylko wszędzie się teleportował. Z kuchni do pokoju, z pokoju na podworze, nawet do toalety nie był w stanie przejść jak człowiek piechotą. To strasznie drażniło Katherine. Gdy tylko skończyła wymagane siedemnaście lat to egzamin na teleportację był praktycznie dla niej prezentem urodzinowym. Wcześniej odbyła kurs nauczenia się tej techniki a przede wszystkim wałkowanych od początku : Cel, Wola, Namysł. By w końcu móc udać się na pełne zaliczenie. Nie czuła się najlepiej idąc tutaj. Stres dziwnie zjadał ją od środka, a ona nie mogła nad nim zapanować. Pomieszczenie do którego weszła było puste i przez to jeszcze bardziej stresujące. Przywitała się z obecną tutaj kadrą, od której zależało to czy dziś wyjdzie z kwitem zaliczającym czy też odejdzie bez niczego. Przywitała się siląc nawet na delikatny uśmiech. Mimo dużego stresu zaliczyła ten test, ale wiedziała, że udało się jej to praktycznie ogromnym fuksem, chcąc nie chcąc jednak do perfekcji było jej tutaj daleko, ale osiągnęła to co chciała. Z sali egzaminacyjnej w Departamencie Transportu Magicznego, wyszła z szerokim uśmiechem na twarzy.
zt
Alexis Blackwood
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193 cm
C. szczególne : Liczne tatuaże na ciele, kolczyki, rozmaite naszyjniki, rockowy styl, intensywnie niebieskie oczy, gazelle legs, bardzo szczupły, acz nie anorektyczny.
Podczas nauki w Hogwarcie Alexis postanowił nauczyć się teleportacji, uznawszy, że mu się to może w przyszłości przydać. Zwłaszcza, że nie miał problemów ze zdawaniem do kolejnych klas. Wybrał się do Departamentu Transportu Magicznego w chwili wolnej i tam pokazał na co go stać. Rzecz jasna wcześniej się do tego przygotowywał, bo trzeba było coś w tym kierunku zrobić, aby tego na wstępie nie zawalić, co nie? Zapamiętał sobie trzy najważniejsze słowa: Cel. Wola. Namysł. Niby wszystko było ze sobą zsynchronizowane, ale zabrakło mu któregoś aspektu, by móc zdać to śpiewająco... Chyba po prostu nie do końca potrafił się skupić, ale i tak ostatecznie egzaminator oświadczył, że zdał, może nie jest to mistrzostwo, ale dał radę! Z uśmiechem więc wybył z sali egzaminacyjnej, trzymając w łapkach dyplom, świadczący o powodzeniu. Chciał też nauczyć się teleprtacji łącznej, ale mu na to nie zezwolono, bynajmniej nie w tej chwili. Dobre i to, i tak był z siebie dumny, a jak!
Drugie podejście, jakiś miesiąc później.
Alexis zapragnął poprawić swój poprzedni wynik, bo co mu szkodziło? Wrócił więc w to samo miejsce i tam spróbował swych sił raz jeszcze. Ale niestety, wypadł dokładnie tak samo, jak miesiąc temu, nijak się nie poprawił. Nie był pewien, co mu w tym przeszkadzało.. może jego problemy z psychiką miały na to wszystko znaczniejszy wpływ, bo tym razem najgorzej wypadła akurat wola, więc mogło to być to.. Acz licho jedne to wie.. Koniec końców tę teleportację łączną sobie odpuścił, cieszył się, że w ogóle mu się udało chociaż tą zwykłą ogarnąć, grunt, że się nie rozszczepia, potrafi się teleportować i daje radę! Może kiedyś jeszcze będzie mu dane się nauczyć, bo przecież był naprawdę bardzo blisko i mógłby mieć szansę na ogarnięcie tej trudniejszej, no ale cóż nie można mieć wszystkiego!
[z.t]
Teleportacja indywidualna: Kostki: I podejście - 5 + 4 + 4 = 13 [zdana] II podejście - 6 + 5 + 2 = 13 [próba poprawy nieudana, ale i tak zdana]
Iridion trzymał w ręku dyplom kończący jego magiczną edukację w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Cóż nie był może całkowicie zadowolony ze swoich wyników, ale to co chciał i tak osiągnął. Właśnie wracał pociągiem do domu zastanawiając się co jeszcze musi zrobić. Jednak choć myślał naprawdę intensywnie nic nie przychodziło mu do głowy. Poza tym emocje związane z OWTEM-ami jeszcze nie opadły i absolwent Hogwartu zapomniał całkowicie, że czeka go jeszcze jeden egzamin. Mianowicie miał iść zdawać egzamin z teleportacji. On sam podchodził do tego na luzie jednak jego rodzice powiedzieli, że ten egzamin musi zdać by móc używać owej zdolności. Po wielu namowach zgodził się i to właśnie na niego czekało po powrocie do Londynu. Następnego ranka udał się z ojcem do Ministerstwa Magii i poszedł do Departamentu Transportu Magicznego. Usiadł w kolejce i zaczął powtarzać sobie wszystko co poprzedniego dnia powiedzieli mu rodzice. Gdy przyszła jego kolej wstał z krzesła i wszedł do pokoju egzaminatora. Wysłuchał go uważnie i lekko się uśmiechnął. To samo słyszał od rodziców. Te trzy słowa były najważniejsze: Cel, Wola i Namysł. Starał się skoncentrować jednak coś mu nie wyszło i no właśnie stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Iridion oblał pierwsze podejście do egzaminu z teleportacji.
Cztery miesiące później
Po ostrym opierdzielu od rodziców młody Coma obiecał sobie, że będzie zdawał do skutku i może wreszcie mu się uda. Jednak nie poszedł do Ministerstwa tak szybko jak sądził. Musiał poczekać gdyż czekały go jeszcze inne obowiązki no i musiał wybrać studia. Gdy wreszcie po czterech miesiącach pojawił się znów przed gabinetem egzaminatora czuł, że tym razem mu się powiedzie, lecz niestety pewności nie miał. Znów wysłuchał uważnie słów mężczyzny i po raz kolejny się skoncentrował by tym razem zrobić to dobrze. Tym razem jednak osiągnął sukces. Udało mu się zdać owy oblany wcześniej egzamin i cały rozemocjonowany wyszedł z gabinetu trzymając dyplom ukończenia kursu teleportacji w dłoni.
[z/t]
Teleportacja indywidualna: Kostki I podejście: 3 + 1 + 3 = 7 (podejście nie zdane) II podejście: 5 + 6 + 4 = 15 (podejście zdane)
(retrospekcja, 10 lipca 2014) Większość znajomych Doriana egzamin na teleportację pozdawało odrazu po swoich 17 urodzinach, on natomiast poczekał do ukończenia szkoły. Otrzymawszy zgodę na miesięczne praktyki w Mungu i tak miał spędzić czas w Londynie. W wolnym czasie złożył wymagane dokumenty w Ministerstwie. Egzamin całe szczęsnie wyznaczono mu na godziny popołudniowe, mógł spokojnie skończyć swoje w szpitalu. Im bliżej było terminu, tym bardziej Dorian był zestresowany. A jeśli się rozszczepi, albo mimo jego starań nic się nie uda? Przed egzaminatorem stanął cały rozdygotany, zupełnie nie przypominający siebie w codzienności. Chłopie, jesteś gryfonem, ogarnij się! -Cel, wola, namysł... Mamrotał do siebie, próbując oczyścić umysł. Ukierunkował swój wzrok w wyznaczony obszar do którego miał się steleportować, zamknął oczy wyobrażając go sobie w głowie i...udało mu się! No dobra, nie zrobił tego perfekcyjnie, kompletnie zawalił namysł. Egzaminator machnął na niego ręką zwalając błęd na stres. Niestety, przy obecnej wiedzy Dorian nie mógł przystąpić do teleportacji łącznej. Zbyt ucieszony, że w ogóle zdał wziął od mężczyzny papier ze zgodą i wyszedł z sali. Ktoś tu dzisiaj się chyba spije jak świnia.
Deven był bardzo zestresowany swoim egzaminem na teleportację indywidualną. Nie należał do osób, które potrafią zdawać egzaminy - zawsze zjadały go nerwy i w ostatecznym rozrachunku nie udawało mu się pokazać z jak najlepszej strony. Całą teorię miał w małym palcu, jednak wcale nie dawało to gwarancji, że uda mu się zdać za pierwszym razem. A wcale nie miał ochoty tracić pieniędzy na kolejne podejścia. Niby pięć galeonów to nie majątek, ale Devenowi nigdy się nie przelewało i miał sto lepszych pomysłów na wydanie nawet tak niewielkiej kwoty. Nie poszło idealnie. Instruktor kręcił głową i coś mamrotał pod nosem, ale w końcu uznał, że przy odrobinie szczęścia chłopak nie rozszczepi się przy najbliższej okazji. Jednym słowem - zdał. Indianin przez chwilę stał w bezruchu, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. No cóż, od tego momentu jego życie stanie się znacznie łatwiejsze, a River przestanie tak namiętnie znikać mu sprzed nosa w środku rozmowy, kiedy Deven wróci do Kanady.
Kostki na poprawę teleporacji indywidualnej: {klik} Kostki z teleportacji łącznej: {klik}
Miesiąc po tym, jak Sirszy udało się zdać egzamin teleportacji indywidualnej, zapragnęła pójść o krok dalej i szarpnęła się na próbę poprawienia wyniku, aby uzyskać możliwość zdawania teleportacji łącznej. Wystroiła się specjalnie na tę okazję w śliczną, czarno-złotą sukienkę, włosy upięła w wielki kok i pojawiła się w Departamencie Transportu Magicznego pewna siebie i z nadzieją na zdanie egzaminu. Pierwsza część poszła jej w miarę prosto. Sporo się teleportowała od ostatniego egzaminu i zdążyła poćwiczyć, przez co niemal od ręki uzyskała zgodę na podejście do teleportacji łącznej. W tym celu zaproszono ją do innej sali, gdzie przez chwilę czekała na egzaminatora. Ku jej zdziwieniu, przywitała ją bardzo młoda, rozproszona kobieta, której ręce trzęsły się bardziej niż Sirszy. Irlandka obiecała biednej istocie, że nie zrobi jej krzywdy, a jak rzekła - tak tę obietnicę spełniła, bo egzamin zdała na Wybitny! Patrzyła cierpliwie, kiedy kobieta wypisywała dyplom, a potem prawie wyrwała jej go z ręki i wybiegła, krzycząc tylko głośne "dziękuję".
W końcu nadeszła pora na Troian. Tak jak każdy czarodziej, albo chociaż 3/4 magicznego społeczeństwa, dziewczyna postanowiła zdobyć uprawnienia teleportacji indywidualnej. Na salę weszła bardzo pewnie, jakby chciała pokazać, że to wszystko jest poniżej jej godności. W rzeczywistości może trochę się stresowała, tym bardziej, że to jeden z najtrudniejszych egzaminów. Stanęła przed egzaminatorem, zamknęła oczy i zrobiła głęboki wdech. Cel, wola, namysł. Odliczyła do trzech i... stało się. Znajdowała się idealnie na białym iksie po drugiej stronie. Uśmiechnęła się szeroko, a egzaminator pogratulował jej opanowania sztuki teleportacji do perfekcji. Szczerze mówiąc, nie spodziewała się, że tak dobrze jej pójdzie. Owszem, podczas ćwiczeń udawało się jej teleportować i nigdy się przy tym nie rozszczepiła, ale co innego jest, kiedy stres ma tak ogromny wpływ na podejmowane działania. Wyszła z komnaty jeszcze pewniej, niż kiedy tam wchodziła. Tym razem na jej twarzy gościł szeroki uśmiech. Teleportacja zdana śpiewająco.
Postanowiła nauczyć się teleportacji łącznej. Kiedyś było jej to niepotrzebne, teraz jednak wyczuła, że wypadałoby się tego nauczyć. Jednak dowiedziała się, że nie może brać udziału w kursie tak długo, jak nie poprawi wyniku z normalnej teleportacji. Wprawdzie swego czasu ją zdała, ale wtedy miała inne podejście. Nie potrafiła się skupić, stresowała się i ostatecznie ledwo co uzyskała wynik pozytywny. Teraz powinno być lepiej... JAK MOŻNA MIEC PROBLEM Z TELEPORTACJĄ 12 razy?! 12 egzaminów! Dokładnie tyle zajęło jej poprawianie tego cholernego wyniku. Zawsze coś było nie tak. To Wola, to namysł, to zaś kuźwa cel. Albo przenosiła się ledwo co, albo wcale! Do 13-stego egzaminu podeszła ze świadomością, że to ostatni. Nie miała zamiaru starać się więcej. I... Zdała. Egzaminator pochwalił ją i powiedział, że jest świetnie, udało się, może przystąpić do kursu z teleportacji łącznej. Tak myślę, że chciał odpocząć na jakiś czas od widoku jej twarzy.
Z/t
7,6,5,10,9,5,11,12,13,9,9,8 i 14!
Po kursie Teleportacji łącznej miała nadzieję, że zdecydowanie lepiej pójdzie jej egzamin. Czuła, że tym razem nie idzie na żywioł, ale naprawdę długo ćwiczyła. Z drugiej strony świadomość, że miała 13 poprawek trochę ją niepokoiła. Co, jeśli i tym razem nie będzie potrafiła się skupić i zawali? Przecież to chodzi o teleportowanie się z drugą osobą... Westchnęła głęboko. Nie może się poddawać. Nigdy tego nie robiła! Błędy rzecz ludzka, a stać ją na to by jeszcze kilka ich popełnić. Tym razem o dziwo poszło gładko. Może to kwestia podejścia? Najwyraźniej ten egzaminator jej nie kojarzył, bo powiedział jej, iż mało kiedy widuje kogoś tak utalentowanego. Eee... Taa.. Darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, więc postanowiła po prostu odebrać dyplom i uciec.
Podróże pociągiem z Hogsmeade do Londynu, a potem z Londynu do Hiszpanii kompletnie ją wykańczały. Potrzebowała więcej czasu niż weekend, żeby odwiedzić grób córki, a także odwiedzić Marche i rodziców, jeżeli oczywiście udało im się wrócić na czas do kraju. Skoro już i tak urywała się z zajęć – często nie pojawiała się przez kilka dni na zajęciach – to korzystała z okazji i odwiedzała znajomych, spędzała jeden dzień z rodzeństwem i starała się, żeby nigdy nie zapomnieć, jak to było, kiedy nie piętrzyły się przed nią problemy. Dlatego też, kiedy tylko ukończyła wszystkie kursy w Hogwarcie, z radością przyjęła fakt, że wreszcie można iść zdać egzamin i bez przeszkód teleportować się z miejsca w miejsce i znacznie zmniejszyć czas podróży. W departamencie pojawiła się na długo przed czasem, a to wszystko za sprawą stresu. Zanim tu przyszła, zdążyła usłyszeć wiele porad, jak się nie rozczepić, ale jeszcze więcej, co zrobić, kiedy już się rozczepi. Te słowa w ogóle nie pomagały jej opanować myśli i przypomnieć sobie wszystkich zasad, od których zależało powodzenie na egzaminie. Przesiedziała pod salą kilkadziesiąt dobrych minut. Nie tylko ona planowała dzisiaj zdać część praktyczną i legalnie (a do tego bezpiecznie) korzystać z teleportacji. Dwójka mężczyzn i jedna kobieta, którzy byli przed nią, wyszli wyraźnie zadowoleni. Starsza kobieta wyszła tak radosna, jakby to była jej co najmniej dziesiąta próba, która wreszcie się powiodła. Hiszpanka uśmiechnęła się do czarownicy, która spojrzała na nią z takim szczęściem, że nie można było nie zareagować. To już prawie kolej Cándidy, jeszcze tylko jedna osoba, młody chłopak, zaledwie kilka lat starszy od niej. Rozmawiał z kimś całkiem głośno, więc dziewczyna wiedziała, że to będzie jego pierwsza próba, bo wcześniej nie udało mu się nawet ukończyć kursu. Mężczyznę przepełniała pozytywna energia i zdecydowanie, kiedy wchodził do sali, dlatego Candidę zmroziło, kiedy usłyszała krzyk tego samego czarodzieja. Rozszczepił się? Aż tak bardzo? Poczuła, jak gula utyka jej w gardle i przez chwilę nie pozwala oddychać. Poprosili ją, zanim jej poprzednik wyszedł. Jak się okazało – musieli wyprowadzić go innym wyjściem, bo w sali już go nie było. Candy nerwowo skubała rękaw koszuli, ale omiotła spojrzeniem pomieszczenie. Egzaminator siedział przed nią wyraźnie znudzony, jednak uśmiechał się delikatnie, uspokajająco. Chyba tylko po to, żeby ukryć fakt, że stało się tu coś niedobrego. Życzy jej powodzenia, oczywiście, to jego praca. Przypomina o głównych zasadach – doskonale, Cándida może skupić się na czymś innym. Kiedy odświeżała sobie główne zasady, egzaminator jeszcze wytłumaczył, na czym polega jej zadanie, i ponownie życzył powodzenia. Zapeszasz, pomyślała, ale szybko skupiła się na samym poleceniu. Po niej wciąż byli ludzie. Odetchnęła, ścisnęła rękę, żeby skupić moc i pomyślała o celu. Powinna pojawić się dwa metry dalej niż teraz. Natężyła wolę, jednak trwało o wiele dłużej niż na próbach, nim znalazła się w przestrzeni celu. Zestresowała się, że jednak nic z tego nie wyjdzie, dlatego niemal opadła w tym samym miejscu, nim na dobre zniknęła. Kiedy poczuła, że chyba – mimo braku odpowiedniego skupienia – wszystko szło dobrze, wykorzystała namysł, tak jak uczył ją instruktor, i opadła gwałtownie w wyznaczone miejsce. Zgięła się wpół, jakby nagle dostała choroby lokomocyjnej. Egzaminator pokręcił głową i wywrócił oczami. Westchnął, ale pogratulował Cándidzie zdania. Dziewczynie natychmiast się poprawiło. Spojrzała na mężczyznę. Mogłaby przysiąc, że daje jej pozytywną ocenę tylko dla świętego spokoju. Nie wyglądał na zadowolonego z jej wyników. Cóż, ona też nie. Miała tylko nadzieję, podobnie jak mężczyzna, że przy najbliższej okazji się nie rozszczepi. Uśmiechnęła się blado i wyszła z pomieszczenia, udostępniając je kolejnej osobie. Jakaś nastolatka uniosła kciuki do góry i się wyszczerzyła. Czyżby Candy powinna ją znać?
Nauka teleportacji była dla Carmy niesamowicie wyczekiwanym wydarzeniem. Fascynowało ją tak łatwe poruszanie się po świecie, do tego całkowicie darmowe i niewymagające jakiegokolwiek środka transportu czy innych ustrojstw, pyłów i wihajstrów. Pragnęła nauczyć się teleportacji indywidualnej, ale ambicje kazały dziewczynie pójść o krok dalej - i w taki sposób teleportacja łączna stała się jej upragnionym celem. Gdy Charisme się za coś biorą i traktują to maksymalnie poważnie, zazwyczaj efekty są świetne, a przynajmniej bardzo dobre, jednak tym razem stres i trema wygrały. To był pierwszy tak istotny egzamin w życiu młodej Francuzki, bo nie zależał stricte od wiedzy, a od umiejętności, szczególnie trzymania nerwów na wodzy i koncentracji. Jak jednak się skoncentrować, gdy naprzeciwko ciebie siedzi grupka osób, które wnikliwie oceniają twoje poczynania? Francuzka zaliczyła teleportację indywidualną za pierwszy razem, jednak efekty pozostawiały wiele do życzenia. Jak można było się spodziewać, teleportacja łączna musiała zostać odłożona w czasie. Charisme postanowiła trenować teleportację na własną rękę, co rzeczywiście dawało świetne rezultaty, ale stres związany z przedstawianiem umiejętności komisji wiele razy zrujnował jej plany. Po czterech miesiącach prób, nareszcie się udało. Dzień był wyjątkowo gorący, godzina późna, a Carma stała ostatnia w kolejce do odbycia egzaminu. Gdy weszła na salę, zauważyła zmęczoną i upoconą komisję, która nie wyglądała już tak dumnie i groźnie jak do tej pory. Mniej zestresowana niż zazwyczaj, wykonała swoje zadanie tak, jak powinno się je wykonać - maksymalnie perfekcyjnie, lepiej niż w domu. Z dyplomem umożliwiającym podejście do egzaminu na teleportację łączną, wybiegła z pomieszczenia, prosto w ramiona swojego jakże wspaniałego chłopaka, który wytrwale towarzyszył jej przy każdym kolejnym podejściu. Teleportacja łączna wymagała od Carmy wielu ćwiczeń, ale po kilku nieudanych próbach, nareszcie udało jej się zaliczyć także tę formę egzaminu. Nic dziwnego, że ostatecznie wylądowała w Hogwarcie w Ravenclaw, bo może i nie była nad wyraz uzdolniona, ale dzięki ambicji nie raz dochodziła tam, gdzie inni nie mogli dojść samym talentem.
Kostki na indywidualną: 13, 10, 12, 9, 6, 9, 14 Kostki na łączną: 10, 10, 17
Do kursu teleportacji indywidualnej Jolene Lancaster przygotowywała się całe wakacje. Chodziła na prywatne lekcje, które ojciec opłacił i na tym kończyła się jego rola w wychowaniu córki. Oczywiście, był pochłonięty pracą. Jole to rozumiała. Nie zawsze przyszła na lekcje, ponieważ źle się czuła. Teleportacja nie należała do najłatwiejszych środków transportu, ani całkowicie bezpiecznych. Każdy słyszał o rozszczepieniu ciała. Zapewne należało to do jednych z najboleśniejszych doświadczeń. Za to bardzo w teleportacji podobało się jej zniknięcie w dowolne miejsce, które znała. Powiedzmy, że mamusia ci gada, a ty czmych jej z przed nosa. Coś pięknego. Mogłaby zniknąć gdziekolwiek i nikt by jej nie znalazł. Czasami właśnie takie myśli pchały ją do działania. Znalazła się w Ministerstwie Magii w Australii, dzięki proszkowi Fiuu. Tatuś zapewne już pracował. Pewnie nie miał pojęcia, że dzisiaj dla Jolene jest ważny dzień. Podejście do egzaminu nieco ją zestresowało, więc przybrała maskę milczącej dziewczyny. Czekając na swoją kolej, wpatrywała się w ruchome obrazy na korytarzu, a nawet z nimi rozmawiała. W końcu została wezwana. Egzaminator niby to uśmiechnął się do niej przyjaźnie, ale zapewne czynił każdemu wchodzącemu ten gest. Jolene tylko skinęła głową, że jest gotowa i pamiętając o całej teorii i praktyce zamknęła oczy, po czym pozwoliła się nieść magii, którą starała się doprowadzić w jedno prawidłowe ce- wu – en. Zdała. Po prostu zdała. Nie idealnie, ale mało brakowało. Najwyżej w przyszłości poprawi i zda kurs z teleportacji łącznej. Z ładną licencją wróciła do domu, owym transportem, przy okazji odwiedzając kilka miejsc.
Retrospekcja, Ameryka, połowa pierwszego roku studenckiego w Salem
Cel. Wola. Namysł. To krążyło Yv przy czekaniu na swoją kolej w podchodzeniu do egzaminu z teleportacji indywidualnej. Gdy nadeszła jej kolej podeszła do wszystkiego na spokojnie. Miała za zadanie przenieść się z jednego końca sali na drugi i tak oto zrobiła. Pierw skupiła się na celu gdzie miała deportować, następnie swoją wolą i namysłem natężała swój wzrok jakby miała zaraz zatopić się w nicości. Jednak tak nie nastąpiło, gdy było już po wszystkim Yv otworzyła oczy i była zdziwiona. Co prawda miała prywatne lekcje na których szło jej fatalnie. Nie wierząc własnym możliwością, egzaminator jej pogratulował i wręczył licencje na teleportację.
"Z teleportacją łączną poszło jej fatalnie, miała przenieść siebie i osobę towarzyszącą na ulicę pokątną a wylądowali na jakimś odległym bagnie. Po drugim egzaminie zrezygnowała dotychczas z ponownego podejścia."
Edit: "Po kilku dniach Yv wybrała się na poprawę i zdała! /zt
Ostatnio zmieniony przez Yvette Manese dnia Pon Cze 06 2016, 14:24, w całości zmieniany 1 raz
Długi czas zwlekała z podjęciem nauki teleportacji. Poniekąd obiecywała sobie, że nie jest to jej potrzebne, dlatego, że nim się obróci, znów będzie na Syberii, a przecież stamtąd nigdzie nie będzie się ruszać. Prawda jednak była taka, że jak na razie drugi rok z rzędu pozostawała w Wielkiej Brytanii. I jeśli miała tu pobyć jeszcze jakiś czas, musiała znać teleportację, która znacznie mogła umożliwić jej płynne poruszanie się między tymi dwoma krajami. Miała spore problemy z opanowaniem tej umiejętności. Najpierw oczywiście podeszła do zdania egzaminu na tą indywidualną. Niestety podchodziła do testu aż trzy razy. Za każdym razem tylko narastała w niej determinacja i chęć udowodnienia, że da sobie z tym radę. Pewnie właśnie dlatego, w momencie, gdy opanowała indywidualną i mimo, iż sporo ją to kosztowało, uznała, że opanuje także teleportację łączną. Zapewne wierzyła, że potrafi już na tyle sporo, iż ta nie sprawi jej takiego problemu. Nic bardziej mylnego. Podchodziła do niej, tak jak i do pierwszej formy, trzy razy. Kiedy już udało się jej zdać i tą ostatnią formę, była całkiem nieźle spłukana. No, ale pozwolenie na teleportację, posiadała. Postanowiła zaraz później teleportować się do Hogsmeade i od teraz jak najczęściej wykorzystywać tą zdolność, tak aby poczuć, że warto w ogóle było zawracać sobie tym głowę i wydawać na to taką kupę forsy.
teleportacja indywidualna I. 4+1+1=6 II. 5+4+2=11 III. 5+6+5=16 teleportacja łączona I. 1+4+3=8 II. 1+2+6=9 III. 6+2+4=12
Teleportacja była czymś, czego chciał się za wszelką cenę nauczyć i bardzo mu zależało na tych zajęciach. Gdy dotarł na miejsce i przyszła jego kolej, przywitał się z egzaminatorem. Teleportacja była czymś, co go fascynowało i to nie ze względów magicznych, a biologicznych! Oh, ile by dał, żeby doświadczyć rozszczepienia, aby zobaczyć wnętrze swojego organizmu. Wyprostował się i spojrzał na swój cel, którym okazała się srebrna obręcz. - Srebro – powiedział, skupiając się na obiekcie. Zamknął oczy, skupiając się na jednej, jedynej rzeczy. Cel. Wola. Namysł. No dalej, powinno się udać, chociaż zdawał sobie sprawę, że im większe ciało – a nim to mógł się pochwalić – tym ciężej było się deportować. Może jednak? No dawaj, Griffin, będzie fajnie. A jak nie to chociaż pooglądasz swój organizm od środka. Same plusy, same plusy. Nie spodziewał się, że uda mu się teleportować od razu. Nawet o tym nie myślał, nie przeceniając swoich umiejętności. Zadziwiające było to, że taka trudna sztuka magii sprawiała mu problem. Zazwyczaj jak się czegoś chce, to nigdy się tego nie dostaje, a o rozszczepieniu Caleb myślał o wiele bardziej intensywnie niż o teleportacji do środka obręczy o srebrnej barwie. No cóż, bywa. Miał tylko nadzieję, że jeśli przystąpi do egzaminu, to po drodze się nie rozszczepi – co innego próby i zabawa, a co innego egzamin.
Dopiero po kolejnych kilku próbach udało mu się nie tylko w końcu teleportować, ale i parę razy rozszczepić po drodze. Ale w końcu opanował tę dziedzinę magii, a co za tym szło - nie musiał już więcej wchodzić do tego zakurzonego kominka, aby gdziekolwiek indziej się przeteleportować. Wybornie.
Wiele się już nasłuchał o teleportacji, w szczególności o skutkach nieudolnych prób aportacji i być może właśnie z tego względu do tej pory nie podszedł jeszcze do egzaminu. Nie ukrywał, że obawia się rozczłonkowania, ale mimo strachu postanowił wreszcie nadrobić zaległości. Uczęszczał więc sumiennie na kurs w Ministerstwie Magii, słuchając uważnie wszelkich wskazówek prowadzącego, aby przypadkiem nie zrobić sobie krzywdy. "Cel, wola, namysł" - Te słowa pewnie powtarzali sobie wszyscy, którzy kiedykolwiek uczyli się teleportacji. Nie oszukujmy się, na kursie puchońskiemu studentowi nie szło tak dobrze. Wiele razy starał się aportować, ale jego próby kończyły się fiaskiem. Nie rozczłonkował własnego ciała, na szczęście, ale zwykle po prostu stał w miejscu, jak jakiś mugol. Nic się nie działo, a on powoli tracił zapał do pracy. Na ostatnich zajęciach udało mu się jednak teleportować, nawet kilkukrotnie, co przywróciło mu wiarę w siebie. Zastanawiał się czy podchodzić do egzaminu, czy może jednak wykupić jeszcze jeden kurs, aby lepiej się przygotować. Ostatecznie stwierdził, że nie ma na co czekać. Większość jego znajomych miała już naukę aportacji za sobą, więc nie chciał czuć się gorszym. Przyszedł więc po południu do Departamentu Transportu Magicznego, przedstawiając egzaminatorowi potwierdzenie odbycia kursu. Dawno nie odczuwał tak silnego stresu. Raz, że nie chciał sobie narobić wstydu. Dwa - naprawdę martwił się, że wszystko pozapominał i tym razem jego zdrowie stanie przed obliczem ogromnego zagrożenia. Stanął jednak prosto i wziął głęboki oddech, próbując opanować drżące lekko nogi, po czym skoncentrował się na swoim celu. Chciał tego sukcesu. Potrzebował go. Zastanowił się, w którym miejscu chciałby się znaleźć, a potem... puff. Aportował się na drugi koniec sali, ale stracił równowagę i przewrócił się na posadzkę. Egzaminator machnął jednak na to ręką, mówiąc mu, że wystarczająco dobrze poradził sobie ze swoim zadaniem i że otrzyma dyplom. Uprzedził go jednak, że gdyby kiedykolwiek zdecydował się posiąść umiejętność teleportacji łącznej, powinien najpierw poprawić swoje wyniki w zakresie teleportacji indywidualnej. Cóż, na razie Nathanielowi teleportacja łączna nie była do niczego potrzebna, dlatego uśmiechnął się tylko szeroko, z radością odbierając swój dymplom.