Znajduje się kilka kroków za głównym boiskiem, a prowadzi do niego wydeptana ścieżka, którą można odnaleźć bez problemów nawet w zimie! Powstało dla uczniów, którzy pragną uzewnętrznić swoje emocje w sposób fizyczny! Oczywiście nie tylko o takie kwiatki tutaj chodzi. Rozchodzi się tu również o liczne treningi, które czasem nakładały się na siebie i wymagały rezygnacji, którejś z grup młodzieży oraz przejściu na inny dzień. Nauczyciele quidditcha, zatem doszli zgodnie do porozumienia, że potrzebują trochę dodatkowego miejsca na mini boisko, gdzie można przeprowadzać rozgrzewkę i uczyć zawodników jakiś ciekawych manewrów! Zatem nie zastanawiając się długo poprosili dyrektora o zagospodarowanie części błoni. Tak też się stało. Zatem to tutaj znajdziesz mniejsze boisko, które ogrodzone jest wysokim płotkiem, który zdobią herby czterech domu Hogwartu. Niestety boisko nie jest wyposażone we własne szatnie czy składzik, w którym przechowywane są kafle, zastępcze miotły czy ochraniacze i to jest główna niedogodność, z którą należy się uporać, czyli należy korzystać z dobudówek głównego boiska i tam pozostawiać swoje rzeczy.
Nie do końca byłam w stanie ogarnąć co Ette robiła dalej z tłuczkami - widziałam, ze też nieźle oberwała, ale trudno było mi odtworzyć szczegóły, bo w gruncie rzeczy byłam bardzo bliska utraty przytomności. Gdy spakowała tłuczki podałam jej również znicza lekko mrużąc oczy. - Bywało gorzej - wykrztusiłam przypominając sobie sytuację, gdy po meczu Quidditcha na wakacjach wpadłam do wody. Choć pływałam świetnie to wtedy niewiele brakowało, aby przygoda nie skończyła się zbyt wesoło. Wysłuchałam propozycji z uwagą (a przynajmniej na tyle uważnie na ile pozwalał mi obecny stan) - wyścig w Hogwarcie nieszczególnie mi się uśmiechał, bo nie chciałam problemów przed meczem, ale już Hogsmeade wydawało mi się niezłą lokacją. Moje stosunki z Wykeham były na co dzień gorzej niż chłodne, szczególnie gdy w szkole był jeszcze ten bęcwał Zakrzewski, ale w gruncie rzeczy wydawała się niezłym partnerem do ćwiczeń. - Stoi. Zgadajmy się przez wizzengera - rzuciłam próbując się podnieść.
/zt x2
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Musiała to wszystko choć trochę sobie uporządkować. Najlepszym sposobem na radzenie sobie z problemami i natłokiem myśli było odrzucenie rozważań na temat problemów. A najlepiej rozważań w ogóle, bo kiedy nie miało się na nie czasu, rozwiązania pojawiały się same. Kiedy tylko ujrzała Violkę, nie miała zamiaru dwa razy brać pod uwagę wad i zalet swojego pomysłu. Wysiłek fizyczny był teraz tym, co wydawałoby się niezbędnym ratunkiem. Bilard mógł uspokajać, relaksować, być spełnieniem marzeń perfekcjonistki, ale tylko w momencie, gdy nie miała ochoty rzucać stołem po rozległym pomieszczeniu. Na takie przypadłości lepsze było boisko. Może nawet lepiej, że w towarzystwie Violki. Niech Hogwart wie, że nie tylko zakazanymi sportami zajmowały się, kiedy już na siebie trafiały. Umówiły się na boisku i zaprosiły ewentualnych zainteresowanych. To nie miało być długie zajęcie. Miało jednak dać w kość. - Dzień dobry. - przywitała się oficjalnie, jednak ze względu na zebrany skład nijak nie było jej blisko do powagi. Pamiętała, co zwojowały ostatnim razem i uznała za dobrą odmianę wspólne wyjście, które tym razem nie powinno stanąć pod znakiem zapytania, jeżeli chodziło o zgodność zabawy z regulaminem. Postanowiła pokrótce wyjaśnić zasady. Powstrzymała się przed tym, by zasugerować, że przegrana miałaby za zadanie napisania listu miłosnego do wybranego przez siebie pedagoga. Rozdała pały, poradziła dosiąść mioteł, uwolniła tłuczek trzymany w skrzyneczce i huknęła w niego z całej pary, aby rozpocząć rozgrywkę. Nie trafiła w obręcz, ale przynajmniej nie zaliczyła sińców na dzień dobry. A było blisko.
Zasady
Unosząc się na miotłach, każda ma pałkarski kij w dłoni i uderzamy latającym między nami tłuczkiem w kierunku obręczy. Po uderzeniu tłuczek nawija z powrotem w naszym kierunku, więc na szczęście nie trzeba bez przerwy latać po piłkę. 1 post = 1 odbicie tłuczka. Trafienie w obręcze boczne - 1 punkt, trafienie w środkową, najwyższą obręcz - 2 punkty. Zwycięża osoba, która osiągnie 6 punktów, albo w szóstej turze rozgrywki będzie miała najwięcej zdobytych punktów. Kolejność odpisów dowolna, ale zachowujemy zasadę 1 odpisu każdej graczki na daną turę.
PS. Tłuczek jest transmutowany w taki sposób, aby zachował mordercze skłonności i swoją masę, jednak jest znacznie miększy niż klasyczny, przez co najwyżej nabija siniaki zamiast powodowania złamań.
PS2. Podczas gry możemy dogadać, czy się o coś zakładamy i czy działamy coś wspólnie po wszystkim. xD
Przerzuty: Moe - 2, Viol - 2, Duns - 1
Kości:
1 - nie trafiasz w tłuczek, ale on trafia w Ciebie. Dolicz sobie siniaka do rachunku. 2, 4 - trafienie w boczną obręcz, 1 pkt. 3, 5 - pudło, w końcu żadna z Was nie ma pałkarskich 6 - trafienie w obręcz środkową, 2 pkt.
Here we go again Tura: 1 Kostka:3, miss Suma punktów: 0 Pozostałe przerzuty: 1/1
Duns i miotły to coś, co się nie dodawało. Znaczy teoretycznie, bo w praktyce znała Violkę. A przez to znała też trochę Moe. Jej pobyt na boisku wynikał z czystej sympatii do obu niż z chęci quiddiczowania. No i może w serduszku miała nadzieję, że trafi tłuczkiem profesora Cromwella. Tak na wypadek, gdyby chciał poświęcić jej ostatnimi czasy mniej atencji, wiadomo. Przytaszczyła swój ruski tyłek na boisko. Nic nie mogła jednak poradzić na lekki grymas, który wykwitł na samą myśl, że może dostać tym przeklętym tłuczkiem. A to pewnie zaboli. Meh. No i po co jej to? - Priviet. - przywitała się zarówno z Moe jak i z Violką, bardzo krótko i rzeczowo z resztą. - To za co TYM RAZEM dostaniemy szlaban? - zapytała tak na zaś chociaż wiedziała, że za uderzanie tłuczka na boisku raczej nikt ich w szkole nie zamknie. No ale to nie musiał być szlaban związany z odbijaniem piłki. Kurde, na miejscu była Duns z Violą - nauczyciele na pewno znajdą coś, o co można się doczepić. Odebrała kij oraz miotłę, na którą to wskoczyła bardziej pewnie niż ostatnim razem. Legalny czy nie, ten wyścig trochę chyba jej pomógł w oswojeniu się z latającym kijem. To... Dobrze? Nie, żeby jej to było do czegokolwiek potrzebne. Widząc, jak tłuczek nawraca po uderzeniu Morgan, która nomen omen nie trafiła w obręcz, zacisnęła mocniej dłoń na trzonku miotły, po czym ustawiła się sama do uderzenia. Dało się usłyszeć moment przyłożenia kija do tłuczka, który niefortunnie również przeleciał pomiędzy obręczami, a nie przez nie. Po tym zaś odsunęła się robiąc miejsce Violce.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Tura: 1 Kostka:3, pudło Suma punktów: 0 Pozostałe przerzuty: 2/2
Jakoś nie miała w planach treningu z tłuczkami, ale no cóż na to poradzić. Wyszło tak, ze akurat jakimś cudem natknęła się na Moe, która miała jeden ze swoich genialnych pomysłów, do którego wcale nie musiała jej długo namawiać. W zasadzie w ogóle nie musiała. Wystarczyło jedynie wspomnieć o tym, że zawiera on latanie na miotle, a Strauss już była sprzedana. I oczywiście w komplecie z nią chodziła Dunia, która co prawda nie fascynowała się miotlarstwem, ale ostatnio zaczęła nieco bardziej się tym zajmować ze względu na znajomość z dwoma paniami grającymi w drużynach szkolnych. Zebrały się na małym boisku, gdzie miały idealne warunki do tego, by samodzielnie ćwiczyć odbijanie morderczych piłek. Oczywiście jak zwykle zaopatrzyła się w szatni Krukonów w sprzęt, wzbijając się na nim w powietrze. Pałka w dłoni, tłuczek w powietrzu. Pierwsza runda minęła im w zasadzie bez większych sukcesów. Żadnej z nich nie udało się trafić w pętle. Zapewne przez to, że żadna z nich nie miała większego doświadczenia z pałkarstwem. Ale jak to się mówi psy szczekają, a karawan jedzie dalej. Gra musi trwać i może w końcu którejś się uda.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Mogłaby sobie już chyba wpisać w listę osiągnięć sprawianie, że osoby, które z lataniem na miotle dotąd miały wspólnego chyba wyłącznie załamane spoglądanie na zawodników z boku, teraz całkiem aktywnie uczestniczyły w wydarzeniach związanych w jakiś sposób z quidditchem nie tylko z pozycji trybun, ale i od środka. Jak nie zaciągała akurat Jerry'ego, czy Lazara na boisko, by stawali się pewnymi członkami drużyny czerwonego domu, to padało na rodzinę tego drugiego - Avdotyę, której przecież niemalże nie znała. Ale wspólne zahaczanie o flagi, czy posągi zdobiące wieże, a później obrywanie karami najwyraźniej potrafiło całkiem nieźle zbliżać ludzi do siebie. - Byle były równo rozdane. - uśmiechnęła się pod nosem, nie potrafiąc w takiej rozmowie zachować powagi i odnosić się do minionego miotlarskiego wydarzenia inaczej, niż z dystansem. Niezależnie od tego, ile nauki ze sobą niosło i jak przykre skutki, na pierwszy rzut oka nigdy nie dawałaby tego po sobie poznać. Teraz już w sumie miała nieco więcej na sumieniu od pozostałych dziewczyn, bo skradła z gabinetu Leo jedną z bil, uniemożliwiając mu, przynajmniej w teorii, jakąkolwiek dalszą rozgrywkę. Nawet, jeżeli obiecała szybki powrót, najpierw potrzebowała nieco bardziej wyczerpującego fizycznie zajęcia, aby wypocić i zgubić w locie durne pomysły. Już sam fakt, że każda trafiła w tłuczek było niezłym osiągnięciem. A ona przy swojej drugiej próbie nawet trafiła w jedną z obręczy, zaliczając pierwszy punkt w całym meczu. Uniosła triumfalne pięść, oczekując na rozwój wypadków.
Tura: II Kostka:2, 1p. Suma punktów: 1 Pozostałe przerzuty: 1/2
Tura: II Kostka:3, but I'm trying, ok? Suma punktów: 0 ¯\_(ツ)_/¯ Pozostałe przerzuty: 1/1
Co prawda odpowiedź Moe była mało konkretna, to jednak wywołała na twarzy Duns delikatny uśmiech z cyklu tych uśmiechów, które zazwyczaj zwiastowały coś niedobrego. Po równo. Jeśli będzie to oznaczało zakaz meczowy dla Duns jako karę, to Avdotya przyjmie go z otwartymi ramionami, bo nawet nie gra w tę dziwną grę. No ale po socjalizować się zawsze można. Widać, jak również Viola nie trafiła w obręcz w serduszku Rosjanki zaczęła rosnąć nadzieja, że tym razem nie zajmie ostatniego miejsca. I wtem Moe, jak zwykle, musiała zdobyć pierwszy punkt znowu pozostawiając dwie Krukonki w tyle. Masz ci los, no dobra jest, co poradzić? Wycelowała kijem w piłkę zdeterminowana, by tym razem nie pozostać na szarym końcu. Uderzyła celnie w piłkę już czując te dwa punkty na końcie za środkową pętle, jednak tłuczek poszybował tę samą trasą, co poprzednio. Westchnęła cicho odsuwając się, co by zrobić Violce miejsce. A było wychylić flaszkę Felix Felicis czy coś.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Tura: 2 Kostka:1, 1, 5, może i pudło, ale sobie nie przyjebawszy c: Suma punktów: 0 Pozostałe przerzuty: 0/2
Departament Magicznych Gier i Sportów powinien coś zafundować Gryfonce i starszej Krukonce za to, że tak aktywnie zachęcały innych do aktywności fizycznej i promowały Quidditcha także wśród tych uczniów, którzy z reguły uchodzili za nielotów. W tym tempie to może uda im się utworzyć piątą drużynę do rozgrywek, która byłaby multi-kulti i łączyła osoby z różnych domów. Muszą tylko jeszcze jakiegoś Ślizgona i Puchona znaleźć do kolekcji i będą miały ich wszystkich. Plan brzmi cwanie, ale całkiem sensownie, prawda? Cóż może poprzednio skończyło się szlabanem, ale tym razem raczej nie mogło być tak źle skoro właściwie nie łamały szkolnego regulaminu. Ćwiczenia na miotłach nie były objęte zakazem i mogły do woli latać na miotłach nawet jeśli robiły to w otoczeniu tłuczków. Zresztą nie szło im to nawet tak źle, bo wszystkie ataki udało im się odbić, a Moe po jakimś czasie nawet zdobyła punkt, po raz kolejny wychodząc na prowadzenie. No, ale wszystko mogło się jeszcze zmienić skoro dopiero co zaczynały swoją rozgrywkę. Strauss nie udało się atakującego ją tłuczka wpakować w obręcz, którą miała przed sobą, ale miała na to jeszcze czas. Musi jeszcze podłapać wprawę i będzie jej szło naprawdę nieźle. I kto wie, może tym razem wygra i będzie miała się czym cieszyć.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Tura: 3 Kostka:4, znów trafiam w boczną Suma punktów: 2 Pozostałe przerzuty: 1/2
Kolejka przechodziła dalej na kolejne osoby, a Moe obserwowała, jak reszta dziewczyn radzi sobie, w każdym momencie będąc gotową na to, aby uderzyć tłuczek byle dalej, gdyby ta krwiożercza piłka nagle postanowiła uprzeć się na zamordowanie jednej osoby poprzez masę ponadprogramowych ataków nawet pomimo dodatkowego zabezpieczenia. Niby się to nie zdarzało, jednak wolała zachować czujność niż potem zostać zaskoczoną panią kapitan. Nachodziła ją myśl, że być może źle dobrała trudność zadania, bo przecież trafienie w środek obręczy za sprawą piłki z własną wolą i brutalnymi pomysłami było w ich przypadku raczej dodatkową kwestią niż priorytetem, do którego dokładało się wszelkich starań. Zaraz jednak wpadła na pomysł zakładu, który pomijałby dotychczasowe (nie)punktowanie. Pewnie by się nim nawet pochwaliła, gdyby nie fakt, że przy kolejnym uderzeniu ponownie trafiła w jedną z bocznych obręczy, co pewnie niezbyt pozytywnie wpłynęło na morale oponentek. - Duns. Jak przed końcem gry trafisz w środkową to napiszę za Ciebie zadanie dla Walsha. - zagadnęła, choć dość niepewnie - w końcu dziewczynie raczej średnio zależało na ocenie z gier miotlarskich. Ale zawsze to jakaś ocena, więc być może choć trochę podchodziło to pod dodatkowe motywowanie.
Tura: III Kostka:6, wybacz Moe ٩(●ᴗ●)۶ Suma punktów: 2 Pozostałe przerzuty: 1/1
W sumie fakt. Widząc kolejne ładne trafienie Moe, Duns przeszła w tryb "welp, whatever". No bo w końcu i tak wyjdzie jak ostatnio, skoro jest drewnem w Kłidicze. Co nie oznaczało, że miała przestać się starać,. Dalej chciała trafić w jakiegoś nauczyciela. Tylko może nie w Kruczego Szefa, bo by chyba zmarła po tym zaraz, ale w takiego Hala? To by dopiero było. Tymczasem propozycja Morgan nieco Rosjankę zaskoczyła. Walsh... Który to w sumie był? Na jej twarzy wykwitła delikatna konsternacja wywołana próbą skojarzenia człowieka z nazwiskiem Czegokolwiek uczył, chyba nie było dla Duns aż tak istotne. No ale wsje ravno, niczego w tym układzie nie traciła, a mogła zyskać. Może to nie był spiryt na szali, ale odwalenie za niej zadania też brzmiało dobrze. Chwyciła nieco inaczej kij skupiając całą uwagę na piłce, po czym uderzyła w nią z taką siłą, jakby próbowała rozłupać komuś czaszkę. Tłuczek poszybował tym razem inaczej, niespodziewanie przelatując przez ee... No, tak, środkową obręcz. That was quite unexpected to be honest. Aż z tego wszystkiego otworzyła szerzej oczy, jednak szybko wróciły do formy robiąc miejsce na szeroki uśmiech w stronę Morgan. - Będę oczekiwała twej sowy z moją pracą dla profesora Walsha. - odpowiedziała robiąc znowu miejsce Violce. Ruska magia to coś niesamowitego.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Coraz więcej zaczęło się dziać w czasie gry. Moe już po raz drugi trafiła w boczną pętlę tym samym wyraźnie zdobywając przewagę nad swoimi przeciwniczkami. Jednak to wcale nie oznaczało, że jej koleżanki miały w planach zostawać w tyle. Co to to nie. Zwłaszcza, że Duniasza jeszcze miała walczyć o swoje darmowe zadanie domowe z miotlarstwa, które Morgan jej obiecała. Nie wiedziała, co czyni. Wiadomym było, że w takim układzie Grigoryeva się zepnie, a przecież Viola nie mogła zostać gorsza. Dlatego tuż po tym jak Gryfonka ogłosiła swój zamiar to... tłuczek przeleciał przez środkową pętlę posłany tam przez Dunię, która nagle nabrała większej pary w łapie i celności. Żeby tego było mało Strauss ustawiła się odpowiednio, by móc pod odpowiednim kątem uderzyć w zawracający tłuczek i powtórzyła sukces swojej kruczej przyjaciółki, również trafiając w sam środek największej obręczy. - Wygląda na to, że mamy remis - zauważyła, uśmiechając się z zadowoleniem do Davies. Cóż teraz chyba duch rywalizacji jedynie wzrośnie w przypadku takiej sytuacji. W końcu któraś musi koniec końców wygrać!
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Na tuptające nocą szpiczaki, co się tutaj właśnie stało? Czy swoimi słowami obudziła jakieś diabły quidditchowego nieposkromienia? Nagle, kiedy chodziło o pracę domową, Duns zmieniła się w przeklętego pogromcę tłuczków i w jednej sekundzie cała punktowa tabela wychrzaniła się do góry nogami, nie mówiąc już o tym, że zakład skończył się zanim się zaczął. Zamrugała. I to jeszcze środkowa obręcz poszła dwa razy z rzędu. Niemalże od niechcenia odbiła tłuczek w swojej turze, bardziej chcąc się go pozbyć z otoczenia i zostać z myślami, kiedy zorientowała się, że i jej uderzenie okazało się najwyżej punktowanym. Nie była pewna, czy powinna rozłożyć ręce, czy zacząć krzyczeć z tego wszystkiego. Działo się. - Co. - wydusiła z siebie z niedowierzaniem, aby po chwili najzwyczajniej się zaśmiać. O co w tym wszystkim chodziło? I kto zaczarował ten tłuczek, że nagle tak chętnie zaliczał najwyższą pętlę? Co powinno ją bardziej zdziwić - trzy trafienia z rzędu, a może przegranie zakładu w ciągu kilku sekund? Szlag by to. Niech ktoś to zatrzyma.
Tura: IV Kostka:4, boczna Suma punktów: 3 Pozostałe przerzuty: 1/1
Zdecydowanie reakcja Moe była w tym wszystkim najlepsza. Koniec końców przegrała zakład z prędkością nad-świetlną, co chcąc nie chcąc cieszyło Duns w głębi serduszka. Uderzanie w piłkę szło jej chyba lepiej niż ściganie na miotle. Co prawda zawodnik Quidditcha z niej żaden, ale fajnie tak mieć jakieś drobne sukcesy uderzając sobie casualowo w tłuczka wraz z profesjonalistkami w tym fachu. Będzie może celniej trafiać ludzi w głowę kijem jakim, jak ją wpienią. Cała w skowronkach zamachnęła się ponownie posyłając piłkę w obręcz chociaż tym razem trafiła w boczną pętle. Ale trafiła, goniła Moe, ma kolejny punkt i może chociaż z Violą wygra, z którą - znowu - szła łeb w łeb jakby nie patrzeć. Ta różnica punktu pewnie zaraz szybko zniknie. Nie mniej czuła się pewnie. Bardziej, niż podczas gonienia się na miotłach i chyba dlatego, że tym razem coś jej wychodziło i nie wpadała co chwila w ścianę. To było wtedy trochę smutne. No ale kto ma pluszaka? Duns ma pluszaka.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Tura: 4 Kostka:2, poszło w boczną Suma punktów: 3 Pozostałe przerzuty: 0/2
I jak to się mówi, worek z bramkami się rozwiązał. Wszystko zaczęło się od dwóch trafień Moe, a potem szło już jak z górki. Wyglądało na to, że wszystkie musiały wpierw przyzwyczaić się do dzierżenia pałki przez pierwsze próby, by potem móc skutecznie odbijać je w kierunku pętli i zdobywać kolejne punkty. Co prawda Davies wciąż miała nad nimi przewagę. Tym bardziej, że jej także jakimś cudem udało się wbić w środkową pętlę, znowu dystansując się punktowo od pozostałych zawodniczek. Czyżby bóstwo Quidditcha się do nich uśmiechnęło? Na to wyglądało. Viol poprawiła uchwyt na własnej pałce, gdy Dunia odbijała latający tłuczek i przygotowała się do odbicia, gdy ten zawracał po raz kolejny w ich stronę. Przymierzyła się do uderzenia i JEBS. Piłka została posłana w kierunku lewej obręczy, idealnie w nią wpadając po czym po raz kolejny zrobiła gustowną nawrotkę w kierunku uczennic. To robiło się coraz bardziej zabawne.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Trzeba było przyznać, że seria, jaka im się trafiła zaczynała być aż zbyt imponująca. Co rusz któraś z nich trafiała w w sam środek którejś z obręczy i trudno było orzec, czy były to już umiejętności przy takiej powtarzalności, pamięć do jednego ruchu, który dawał odpowiednie rezultaty, czy jednak było w tym więcej szczęścia niż rozumu. Nawet, a może przede wszystkim we własnym przypadku, podejrzewała jednak to ostatnie. - Na pewno nie chcesz pałować dla Krukonów? - zwróciła się do Duni, przekręcając głowę w jej stronę. Akurat ta rola najmniej miała się do wyścigów na miotłach, akrobacji i dziwacznych działań w powietrzu. Wystarczyło, w teorii przynajmniej, trafić w ten cholerny tłuczek i obserwować, co udało nam się za jego pomocą zdziałać. Brzmiało jak coś wykonalnego dla dziewczyny, która waliła tą pałą w skórzaną piłkę tak, jakby była jej największym wrogiem, a w dodatku na tyle celnie, by przy wczutych podfruwajkach ani na moment nie zostać w tyle. Davies była pełna podziwu. I wiedziała, że Eli nie byłby w stanie zignorować takiej zawodniczki. Zostawała jedynie niechęć do głupkowatych gier, którą Grigoryeva żywiła względem tego, co właśnie wyprawiały. Znowu.
Avdotya A. Grigoryeva
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 154cm
C. szczególne : Blizna pod lewym nadgarstkiem; dość nietypowy akcent (mieszanka rosyjskiego i japońskiego)
Tura: V Kostka:3 -> 5, miss Suma punktów: 3 Pozostałe przerzuty: 0/1
Punkty sypały się przez pewien czas jak z mikołajowego wora. Viola rzeczywiście dogoniła Duns z kolejnym uderzeniem, co nie było większym zaskoczeniem. Większym natomiast okazały się słowa Morgan, na którą to spojrzała jak na głupią zapominając trochę o tłuczku. Ona? Z pałką? - Jesteś pewna, że nie dostałaś tłuczkiem w głowę? - odparła automatycznie wchodząc w pasywno-agresywny tryb, za którym podążyło stanowcze - Nie. Nie chcę. - tak na wypadek, gdyby jej pytanie nie odzwierciedliło dostatecznie jej poglądu na ten temat. Dopiero po tym ogarnęła, że w jej stronę mknie piłka zniszczenia, a ona nie była do końca gotowa do odbicia. Momentalnie cofnęła się trochę z miotłą odbijając trochę niemrawie tłuczka nim uderzył nią lub w miotłę, jednak koniec końców nie trafiła w żadną z pętli. Ale żyje. Mruknęła niezadowolona jakieś ruskie zaklęcie robiąc miejsce Strauss, żeby już mogła oficjalnie przegonić Duns w punktacji. Bo jej ruski instynkt mówił jej, że tak się stanie.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Tura: 5 Kostka:5, nie udało się Suma punktów: 3 Pozostałe przerzuty:
Szło im dosyć dobrze, ale w pewnym momencie oczywiście coś musiało się spieprzyć. Po dosyć dobrej serii zagrań Davies wciąż trzymała formę, ale Krukonkom zddcydowanie szczęście przestało dopisywać. Pierwsze stało się tak w przypadku Duni, która nie utrafiła w pętlę. Viola przez chwilę przyglądała się swojej koleżance, która i tak robiła spore postępy w miotlarstwie. Jeszcze trochę i faktycznie mogłaby dołączyć do drużyny. Trzeba tylko zagadać do Elio i przekonać Grigoryevę, że sama tego chce. To chyba nie powinno być takie trudne, prawda? Niestety Strauss przez to wszystko zbytnio się zamyśliła i przez to zbyt późno wykonała zamach na nadciągającego tłuczka, co zdecydowanie się odbiło na jej celności, gdyż nie uderzyła w piłkę pod odpowiednim kątem. Przez to mogła jedynie szpetnie zakląć, gdy tłuczek miast odbić się od środkowej pętli po prostu uderzył w jej obręcz. - Zajebiście. Tak blisko a jednak tak daleko. Jak Puchoni i kuchnia - mruknęła z niezadowoleniem, przyjmując jednak ten brutalny wynik.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
No i skończyło się błogosławieństwo boga mioteł, bo pozostałe dziewuchy przestały bez przerwy trafiać, a Davies dalej trzymała się forma. Aż pożałowała, że w tej dyspozycji nie było jej dane rozegrać spotkania ze Ślizgonami. Zwłaszcza, że jej ostatnie miotlarskie przygody to była 'przegrana' z Pro w wyścigu za zniczem, potem przegrana z April, a w międzyczasie jeszcze odpadnięcie z bludgera od śnieżnej kulki przed dotarciem chociaż do pierwszej trójki. To jak w końcu było, nadawała się, czy się nie nadawała do kopania tyłków w roli szukającej? W najbliższych dniach niestety nie miała się o tym przekonać. - Oh. - wyrzuciła z siebie ze zdziwieniem, gdy ponownie trafiła w środkową obręcz, kończąc tym samym swój udział w zabawie. Czekała jeszcze na rezultaty pozostałych dziewczyn, ale biorąc pod uwagę punktację, ewentualne trafienia byłyby najwyżej honorowymi. Ku uciesze wszystkich kibiców Ravenclaw, kiedy już otrząsnęliby się z druzgocącej porażki z Gryfonką. Po raz kolejny w tym roku. - Niby wygrywam, a zakład udało mi się wtopić. - na jej twarzy wymalował się kwaśny uśmiech, a po swoich słowach postanowiła zejść na ziemię i czekać na koniec zawodów już z Nimbusem w dłoni i gotowością do wpakowania tłuczka na powrót do odpowiedniej skrzyneczki.
Tura: 6 Kostka:6, przerzucone z 4, 2p. Suma punktów: 7 Pozostałe przerzuty: 0/2
//zaraz mnie może porwać Leo, ale wy sobie dokończcie we dwie, żeby rozliczyć naukę : * //
Avdotya A. Grigoryeva
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 154cm
C. szczególne : Blizna pod lewym nadgarstkiem; dość nietypowy akcent (mieszanka rosyjskiego i japońskiego)
Tura: VI Kostka:2, boczna Suma punktów: 4 Pozostałe przerzuty: 0/1
No, klasyka. Moe tak jakby zakończyła starcie po raz kolejny na pierwszym miejscu. Znaczy nie, żeby miała czemu się dziwić. Każda z nich była miliard razy lepsza od niej, ale jakoś analizując sytuację nie przyszło jej do głowy, by brać to pod uwagę. No cóż. Klasnęła kilka razy, dość niemrawo przez trzymaną pałkę. - Dobra robota, tavariszu. - pogratulowała Gryfonce zwycięstwa po raz kolejny szykując się do odbicia tłuczka. Nim jednak piłka dobrze zawróciła spojrzała na Strauss. Miały w sumie tyle samo punktów. - Viola. Jak wygrasz ze mną dorzucę ci się do miotły. - 'coz she is rich, y'now. Ot, żeby dalsza rozgrywka nie była zbyt nudna, a Violka miała większą motywację niż pokonanie kłidiczowego drewna aka Duns. A dla niej to też duża strata nie będzie. Uderzyła w piłkę, tym razem lżej. Ramię powoli zaczynało zrzędzić przez złe traktowanie, a i pałka zaczęła jej trochę ciążyć. Nie mniej piłka przeleciała przez boczną pętle zdobywając Rosjance kolejny punkt. No, to teraz czekać, aż Viola trafi w środkową czy coś.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Tura: 6 Kostka:5, przegryw Suma punktów: 3 Pozostałe przerzuty: 0/2
Coraz bliżej było im do rozstrzygnięcia tego jakże porywającego spotkania. Wyglądało na to, że Morgan była w wyjątkowej formie i po raz kolejny skopała tyłki obu Krukonek, które usilnie starały się ją nadgonić. Nie było jednak w tym nic szczególnego. Strauss już dawno zauważyła, że zdecydowanie odstawała od Davies jeśli chodziło o umiejętności miotlarskie. Chociaż z drugiej strony grały na różnych pozycjach, które nie koniecznie wymagały od nich podobnych umiejętności i znajomości takich samych manewrów. Kto wie jak mogłaby wyglądać sytuacja gdyby obie grały na tej samej pozycji? Po raz szósty przygotowała się do odbicia tłuczka. Tym razem chwyciła pałkę oburącz, chcąc tym samym zyskać nieco na sile uderzenia. Piłka nadleciała w jej kierunku, a kiedy dziewczyna wykonała zamach okazało się, że udało jej się posłać całkiem śmiercionośny pocisk... szkoda tylko, że nie w kierunku środka pętli. Zamiast tego tłuczek przemknął ponad obręczą w kierunku jednej z trybun. Fiasko ogromne... - Znowu ci się udało, Davies. Chyba wiszę ci kolejną przysługę, co? - spytała, a następnie spojrzała jeszcze na Dunię, której udało się cisnąć tłuczkiem poprzez boczną pętlę. - Nici z miotły, ale za tą propozycję mogę ci postawić piwo, albo coś mocniejszego jak wolisz.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Nie miał większych planów co do pokarania Morgan za jej bezczelność, ale prawdę mówiąc spodziewał się, że wróci do jego gabinetu znacznie szybciej. Leonardo nie był pewien czy obietnica ogarnięcia zasad gry w bilard była rzeczywistą wymówką, czy też nie... Ale nie zmieniło to faktu, że siedział w gabinecie nieco dłużej niż musiał. Ostatecznie poddał się i postanowił zabrać za inne rzeczy - jedną z nich było chociażby odwiedzenie gajowego i sprawdzenie jak tam trzymają się magiczne stworzonka, znajdujące się pod hogwarcką opieką. Kiedy zobaczył ruch w okolicy mniejszego boiska od raz się zainteresował i zboczył ze swojej trasy; prawdę mówiąc nie pamiętał, czy któryś kapitan miał mieć dzisiaj trening, ale sprawdzenie nie powinno zaszkodzić. Vin-Eurico zatrzymał się w bezpiecznej odległości i lekko zmrużonymi oczami próbował rozpoznać latające niedaleko obręczy dziewczęta - rozpoznał też pannę Davies. Uspokojony, że jest to niegroźny trening pod okiem gryfońskiej pani kapitan, mógł śmiało oburzać się za sam fakt wystawienia go. Nawet otworzył usta by wydrzeć się wybitnie okrutnie na podopieczną, gdy zobaczył jak ta ląduje na ziemi... I wpadł na zgoła inne rozwiązanie. Przeciągnął się leniwie i wyskoczył lekko w przód, niespieszny ludzki trucht prędko przemieniając w niedźwiedzi pęd. Ryknął groźnie, znajdując się już całkiem blisko - albo po prostu tak szybko pokonał dzielącą ich odległość? Tak czy tak, uparcie polegał na dobrej wierze Gryfonki i braku magicznej reakcji (również jej usadowionych na miotłach towarzyszek...). Ostatecznie po prostu pochwycił ją zębami za tył kurtki, podejrzanie przy tym zwalniając (żeby przypadkiem nie złapać za coś więcej, jak chociażby lwie mięsko), po czym stanowczo pociągnął ją ze sobą do zamku.
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Na boisku zjawiła się jak zapowiedziała, niecałe piętnaście minut od swojej ostatniej wiadomości. Miała miotłę i gogle, bo reszty sprzętu nie zabierała. Nie czuła, by był jej potrzebny, kiedy jedyne co, to będą ćwiczyć łapanie znicza. Oby tylko Josh miał rację i nikt nie oskarżył go o faworyzowanie Gryffindoru albo jakieś nauczanie indywidualne. Hem nie będzie łatwo wykręcić się tym, że potrzebuje korków czy doszkalania. Chociaż prawda właśnie tak wyglądała. Poprawiła włosy, spoglądając na niebo. Perłowe i nijakie. Oby tylko nie rozpadało się porządnie na sam mecz. Acz na Wyspach mżawka nie jest niczym nowym czy strasznym. Cieszyła się, że nie będzie pełnego Słońca. Słysząc kroki, wróciła uwagą do ziemi, uśmiechając się do nadchodzącego nauczyciela. - Hej. Jakie ciasto lubisz najbardziej? - Spytała z pozoru bez powodu, zanim spojrzała po tym, co w razie przyniósł ze sobą Joshua. - Wziąłeś znicza, prawda? - No... Ona nie pomyślała. Po prostu wyleciała, niemalże jak stała, tylko zarzucając na podkoszulek kurtkę oraz na szyję szalik. Z tego względu miała legginsy, jakieś średnio dopasowane do pogody buty oraz rozwichrzone włosy. I nie umalowała się, co w jej wypadku oznaczało białe rzęsy. Stara je się na co dzień przyciemniać, coby wyglądać choć odrobinę normalniej.
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Nie zamierzał przejmować się opinią innych w kwestii faworyzowania. Tak naprawdę faworyzował jedną drużynę, ale nie byli to Gryfoni. Gdyby ktokolwiek z Puchonów napisał o pomoc w treningu, zgodziłby się równie chętnie co teraz, ale i to nie miało źródła w faworyzowaniu. Zwyczajnie uwielbiał latać, kochał quidditch i nie przepuszczał żadnej okazji, aby potrenować. Jeśli ktokolwiek widziałby problem w tym, że razem z Hemah trenowali przed meczem na pozycji szukającej, to naprawdę musiałby ten ktoś mieć nudne życie. Tak czy inaczej, josh spóźnił się nieco na boisko, zachodząc wcześniej do składziku i pożyczając jedną ze szkolnych mioteł dla siebie. Trochę czasu zajęło wybranie odpowiedniej, szczególnie gdy było się wybrednym. - Cynamonki - odpowiedział bez wahania. Kochał cynamon, a bułeczki cynamonowe wywoływały u niego szybsze bicie serca na samą myśl. Teraz też uśmiechał się od ucha do ucha na samą myśl o nich. - Nie, zostawiłem w gabinecie i uznałem, że będziesz latać za lewitującą cytryną - odpowiedział równie gładko, jak przed chwilą, ale zmarszczył brwi, patrząc na nią z dezaprobatą za takie pytanie. Przełożył nogę przez miotłę i wzbił się w powietrze, wyjmując znicza z kieszeni kurtki. W przeciwieństwie do Hemah był ubrany nieco cieplej. -Szybkie powtórzenie teorii. Wypatrujesz tylko jego, starając się unikać tłuczków. Jeśli nie będzie słońca to z jednej strony dobrze, bo nie oślepią was promienie, ale również znicz nie będzie się błyszczeć. Musisz być naprawdę skupiona - wyożył na sucho teorię, po czym otwarł dłoń, pozwalając zniczowi rozłożyć skrzydełka i wzbić się w powietrze. - No to pora zacząć łapanie - dodał, przechodząc od razu do treningu. Żeby porozmawiać, mogli się umówić na kawę. Na boisku, z miotłami w dłoniach, nie było miejsca na pogawędki.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Rozgrywka zakończona, miotły obniżyły swój lot, a cała gromadka mogła bez problemu wylądować na powierzchni boiska. Zapewne mogłyby jakoś kontynuować rozmowę rozpoczętą jeszcze w powietrzu, ale wtedy stało się coś całkowicie niespodziewanego. Krukonka obserwowała po prostu jak przez murawę przebiega ogromny niedźwiedź, który porwał Moe w pysk i zaczął się z nią oddalać. Strauss nie zrobiła kompletnie nic, podążając jedynie wzrokiem za zwierzęciem z wyrazem oszołomienia wypisanym na twarzy. Co tu się właśnie odmerliniło? Wiedziała, że w takim Zakazanym Lesie wszystko jest możliwe, ale żeby od razu niedźwiedź miał biegać luzem po boisku? To było tak niespodziewane, że aż niemożebne. Violetta zaczęła się zastanawiać czy nie jest wina tego ruskiego spirytusu, który piły z Dunią, ale podobno po nim widzi się jak już to białe myszki, a nie niedźwiedzie grizzly. - Ej, Duns... - zaczęła, wciąż będąc w szoku po tym co zobaczyła. - Ty też to widziałaś? W sensie tego misia? Wszystko z nami w porządku? To było bardzo ważne pytanie egzystencjalne. W każdym razie szybko otrząsnęła się z tego, co się przed chwilą stało i postanowiła udać się ze swoją towarzyszką na piwo kremowe. Bo niby czemu by nie?
z|t x2
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Cynamonki. Odnotowała ową preferencję w pamięci, obiecując sama sobie, że jeśli wygrają dzięki tym treningom w ostatniej chwili, upiecze mu całą górę cynamonek. W dziwny sposób też dochodząc do wniosku, że pasują one do Josha, szczególnie widząc ten ciepły uśmiech na jego twarzy. Uroczy. Ale tego by na głos nie przyznała. Jeszcze ktoś wyciągnie błędne wnioski. - ... Zaśmiała się cicho. Znajdowała się w tym stanie, gdzie trzeba było dziewczynie głupich żartów, aby rozładować stres. I nawet nie przejęła się dezaprobatą ze strony nauczyciela. Nie ustalili wszak, kto miał przynosić sprzęt. - Myślę, że by było na tyle zabawnie, że chętnie bym to zrobiła. Ale może już po meczu - wsiadła na miotłę i uniosła się na tę samą wysokość, co Josh. Zimny wiatr trochę ją przewiał, więc słuchając teorii, rzuciła na siebie zaklęcie grzejące, zanim schowała różdżkę. Stara się nigdy się osiąść na laurach. Zatem nawet, jak dwukrotnie mówiono jej to samo i nawet, jeśli wydawało jej się, że już to wie, woli wysłuchać trzeci raz. Świadoma, że nie jest mistrzem, a już na pewno nie w roli szukającego. Uważna... Z tym mogą być problemy. Czuje, że będzie rwać się do kafla. Niemniej na razie poczekała, aż znicz zostanie wypuszczony. Tym razem od samego początku patrzyła, co ten robi, póki co unosząc się w miejscu. Zaciskając palce na miotle, kiedy liczyła do dziesięciu. Następnie ruszyła z kopyta, przez pewien czas będąc w stanie śledzić piłeczkę wzrokiem. Próbując przewidzieć jej trajektorię, aby jak najłatwiej ją złapać. Przyspieszyła, kiedy lot znicza się uspokoił, starając się dogonić piłeczkę, wyciągając rękę... I muskając palcami skrzydełko, zanim znicz zawrócił w miejscu. Szmyrnął jej obok policzka i odleciał. - Skurwysyn... - Sarknęła, zatrzymując się, by spojrzeć, gdzie on poleciał. Zgubiła go z oczu.
3, 6
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Powinna uważać, jeszcze ktoś zauważy, że daje mu cynamonki i uznają, że daje mu łapówkę. Z drugiej strony to nie on miał sędziować mecz, więc droga wolna. Świeże, jeszcze ciepłe, mięciutkie i smakujące obłędnie cynamonem… Tak, to był jego słaby punkt od zawsze, więc z całą pewnością nie oponowałby, gdyby dała mu wypieki. Uśmiechnął się lekko, kiedy się roześmiała. Dobrze, że wyłapała mimo wszystko żart w jego słowach. Nie umawiali się kto przyniesie znicz, bo sam założył, że to on powinien go przynieść. Z tego powodu nawet nie pytał. Z drugiej strony, z takim nastawieniem okazałoby się, że przynieśli dwa i byłoby wesoło. - Może wykorzystam to na następne zajęcia. Dla urozmaicenia będziecie szybować za cytryną, unikając tłuczków i podając sobie średniej wielkości dynię, albo arbuza - odpowiedział tonem, jakby rzeczywiście brał pod uwagę taką lekcję. Powtarzał teorię dla niej, ale także dla siebie. Nie lubił tej pozycji, jak dla niego szukający miał na sobie za dużą odpowiedzialność, a za mało zabawy. Zdarzało się, że wisiał tylko nad boiskiem i nic nie robił, szukając wzrokiem znicza. Miał nadzieję, że sam tak nie skończy. Po wypuszczeniu złotej cholery, obserwował, jak Hemah puszcza się w pogoń. W duchu kibicował jej, ale oczywiście byłoby za łatwo, gdyby od razu go złapała. Sam ruszył za zniczem dopiero wtedy, gdy ten umknął spod palców Gryfonki. Pochylił się nad trzonkiem i pomknął za zniczem, z którego nie spuszczał wzroku. Wyciągnął rękę, kiedy był pewien, że go złapie, ale znicz gwałtownie pomknął w dół, a on sam nie zdołał zawrócić odpowiednio miotły. Zaśmiał się, odwracając i starając się na nowo wypatrzeć piłkę. - Dawno tego nie robiłem - rzucił, lecąc spokojnie nad boiskiem, aż znów nie dostrzegł błysku.
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Zrobi mu najlepsze, jakie umie. Z dużą ilością cynamonu oraz lukru. Ale to później, teraz musiała skupić się na złapaniu znicza. - Nie, nie... Powinniśmy unikać arbuzów, a latać z kabaczkiem. Ale pałkarze muszą rzucać arbuzami - przeleciała obok Josha z uśmiechem na ustach, wyobrażając to sobie. Owocowo-warzywny Quidditch. Faktycznie byłoby zabawne. Wręcz powiew świeżości w tym brutalnym sporcie, gdzie nie lałaby się krew, a sok arbuzowy. Ewentualnie oba. Oberwanie arbuzem z pewnością też nie jest miłe. Kiedy znicz gwałtownie zleciał, Hem wypatrzyła w tym swoją szansę. Zanurkowała za nim, przyspieszając i lecąc pionowo w dół; starając się dorwać piłeczkę, zanim ta zmieni tor lotu. Z góry to mogło wyglądać na dość ryzykowny - o ile nie po prostu głupi - manewr jako, że do ostatniej chwili nie podrywała miotły, przeciągając pościg o kolejne sekundy. Aż szarpnęła trzonek i poczuła, jak źdźbła trawy muskając jej ręce, a witki szurają po murawie, gdy leciała tuż nad ziemią. Zwolniła i uniosła się na podobną wysokość co Joshua. Znicz jest jednak dużo zwinniejszy; uciekł jej niewiele ponad murawą. Ponownie straciła go z oczu, ale ten szalony wyścig sprawił, że adrenalina zaczęła buzować jej w żyłach. Dużo lepiej ćwiczyć, kiedy spokojnie możesz poczuć wiatr we włosach i nie czuć smagających po twarzy witek. - Bloody bastard... Jak dla mnie mogłoby się grać nawet bez szukajacych. A na określony czas albo coś. Jak mugole. Chociaż z pewnością masz presję, że nie wiesz, kiedy skończy się mecz i musisz nabijać punkty - przedstawiła swój punkt widzenia na tę pozycję, wypatrując dalej owej cytryny.