W parkowym zaciszu możesz odbyć najbardziej emocjonująca partię szachów w swoim życiu. Te magiczne figurki będą słuchały każdej Twojej komendy i przesuwały się po planszy zgodnie z Twoim życzeniem. Brak Ci partnera do gry? Po prostu zajmij miejsce przy białych figurkach i wykonaj ruch, a czarne figurki same zaczną się przemieszczać i bynajmniej, nie będzie łatwo Ci ich pokonać!
Obleciała ją wzrokiem od stóp do głów, nie wyglądała na profesjonalną szachistkę.
- Grywasz w szachy? - zapytała nieco ironicznie i unosząc jedną brew.
Nie usłyszała odpowiedzi, ale została obdarzona pewnym siebie uśmieszkiem. Odwdzięczyła się tym samym. Wydała rozkaz i po chwili była gotowa realizować swój świetny plan. Jej partnerka stawała się coraz bardziej pewna gdy biła pionki, nie zauważyła jednak, że straciła już kilka ważniejszych figur jak wieża, skoczek, oba gońce. Miała również zagrożoną królówkę, Lorna miała nadzieję, że chociaż jej nie da sobie od tak zbić, było by za łatwo.
Opanowana dziewczyna wpatrywała się w szachownice dosyć znudzona. Walka wyglądała na wyrównaną, a ona co jakiś czas zerkała jak radzą sobie sąsiedzi. Zasady nie był trudne, zabij króla, do tego trzeba było dążyć. Bez względu na cenę jaką trzeba było zapłacić. Przed kolejnym ruchem się zatrzymała i wlepiła swoje oczy w towarzyszkę. Była od niej większa, ale również o wiele młodsza. Swoją pewnością, którą prezentowała na początku spotkania, zaintrygowała Kotecką, która bez względu na wszystko nie mogła odpuścić. - Masz bardzo delikatną karnację – wydukała unosząc do góry gońca, swojego ostatniego. Wystawiła figurę w jej kierunku po chwili dodając z prowokującym wyrazem twarzy – do tego te twoje rude kłaki, mogłabyś spróbować pracy w modelingu – trudno było uznać, czy dziewczyna ją chwali, czy może obraża, ale na pewno chciała wybić ją z myśli. Zdenerwowanie jej również byłoby plusem. W każdej grze opanowanie i trzeźwe myślenie daje Ci przewagę, a czasami trzeba zyskać je podstępem. Podstawiła gońca zagrażając drugiej wieży. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, co mogło być irytujące.
- Modeling? To bez sensu - mówiąc to nie podnosiła oczu znad szachownicy, dopiero pod koniec uniosła je i spojrzała w Nikolę wyzywająco obdarzając ją również złośliwym uśmiechem.
Bez zastanowienia, zaś pełna satysfakcji zbiła jej królową. Dopiero za chwilę, zauważyła, że traci wieżę. Później nie mogła już trzeźwo myśleć, wpatrywała się tylko w to jak przeciwniczka zbija jej kolejne, ciężkie figury, próbując dojść pionkiem do końca.
- Co mi przyszło do głowy?! Grałam zbyt śmiało! Nawet nie zrobiłam roszady! - winiła samą siebie w myślach.
Zauważyła, że jest w szachu. Uśmiechnęła się jednak z przekąsem będąc pewna, że zaraz z tego wybrnie, a jednak! To był szach mat, wyjścia nie było. Na jej twarzy zagościł grymas.
Dziewczyna nie odzywała się. Wpatrywała się w szachownice, a w pewnym momencie prychnęła pod nosem. - Za mało skupienia lisku – wydukała kiedy nastąpił szach mat. Nawet jeżeli dziewczyna dała jej fory, to nie miała zamiaru się do tego przyznać. Przecież nie okaże słabości takiemu brzdącowi, prędzej połknęłaby milion gwoździ. Nikola zawiązała na klatce piersiowej ręce i westchnęła pod nosem widocznie niezadowolona. Jak to jest, że człowiek wygrywa i odczuwa w sobie wielką wściekłość i niezadowolenie. - Co tutaj robisz sama rudzielcu? – zapytała unosząc swojego króla i przyglądając się mu uważnie.
- Jestem dość DUŻA czy móc sama chodzić po mieście, a ty karzełku? - zapytała szczęśliwa, że wciąż może jej dopiec.
- Nie twoja sprawa - odpowiedziała.
- Spoko - zaśmiała się dając znak, że wcale jej to nie obchodziło - widzę, że masz niezłą technikę.
Wypowiedziała kilka słów i figury powracały na swoje miejsca.
- No pewnie! Może się gdzieś przejdziemy? - zaproponowała.
Punkt 1 regulaminu ogólnego:
Post fabularny powinien mieć minimum 5 linijek długości
Postaraj się też nie kierować postacią drugiego gracza. Na razie jest to tylko upomnienie, ale za niestosowanie się do regulaminu grozi ostrzeżenie. /Voice
Ojej. Muszę przyznać, że panna Azul popełniła jeden wielki błąd, z którego trudno będzie się wykaraskać. Podejrzewam, że te dwie nie zostaną dobrymi przyjaciółkami na dobre i na złe. Na słowo karzełku Nikola zmarszczyła niezadowolona nos i jednym gestem wywaliła stolik wraz z rzeczami, które grzecznie na nim stały. Wyprostowała się i wpatrywała się w lisicę tak jakby miała ją zaraz pożreć. - Posłuchaj mnie rudzielcu – warknęła zaciskając pięści – masz wielkie szczęście, że odgradzał mnie od ciebie ten stolik, bo w innym wypadku to ty byś leżała na ziemi – niektórzy mówią, że osoby, które strzepią język na pogróżki, nie wiele są w stanie zrobić, ale nigdy nie spotkali Koteckiej, która be względu na opinie większości robiła to, na co w danym momencie miała ochotę. To nie jej wina, że trafiły jej się geny kurdupla. Po prostu taki miała urok i nikt nie powinien tego oceniać. W tym samym momencie uważała, że może denerwować wszystkich wokoło bez żadnych konsekwencji. Hipokrytka na potęgę, ale jej to nie przeszkadzało.
- Ha! Niemożliwe - powiedziała Lorna - jesteś silna i dajesz upust emocjom, szanuję to. A mimo wszystko, magia obronna zapewniła by mi dostateczną ochronę. Oczywiście błędem było Cie lekceważyć, jesteś starsza, masz większe doświadczenie, ale!
Rudowłosa schyliła się by podnieść swoją butelkę wody postawioną wcześniej na stoliku. Spokojnie włożyła ją do torby. Następnie podniosła stolik i wywrócone za jego sprawą jak domino krzesło. Dmuchnęła w rudy kosmyk opadający jej na twarz. Wpatrzyła się w dziewczynę w rozmyśleniu. Wyglądała na porządną osobę, ale nie mogła być tak buntownicza. Po chwili uśmiechnęła się szczerze zadowolona.
Prychnęła pod nosem niezadowolona i nerwowo zaczesała kosmyki włosów za ucho. Wyrobiła sobie taki nawyk, że kiedy się denerwowała, poprawiała włosy. Musiała widzieć wszystko, w razie jakby ktoś chciał jej oddać. Zaimponowało jej opanowanie rudzielca. W ogóle nie zwróciła większej uwagi na to, że jedną ręką powaliła ciężki stół. Albo jest głupia, albo pewna siebie. Bez względu na opcje, trzeba było przyznać, że ma w sobie to coś. - Jakoś mnie to nie obchodzi – wydukała i położyła dłoń na karku rozmasowując go – dlaczego przebywanie w tym kraju musi być takie męczące – wyszeptała po norwesku, po czym ruszyła przed siebie mijając pannę Azul. W pewnym momencie się zatrzymała i zwróciła w jej stronę – idziesz, czy nie lisku?
- Nie - zaryzykowała taką odpowiedź, czuła, że i tak w końcu pójdą razem, a chciała zobaczyć jak dziewczyna zareaguje. Zresztą po co by się zatrzymała i na nią czekała? Ha! Było pewne, że czegoś od niej chce, a Lorna postanowiła ustanowić wysoką cenę. Tak wysoką, że nie można jej od tak rzucić. Trzeba najpierw przekonać drugą osobę, że niższa być nie może. Po za tym, fajnie było by zobaczyć tego niskiego człowieczka proszącego o coś ślizgonkę. Złośliwie uśmiechnęła się widząc, że tra trzyma modelkę w szachu, dała jej tym samym znak, że łatwo to się ona nie da.
Czy ta dziewczyna myślała, że pozjadała wszystkie rozumy świata? Nic nie było takie proste i oczywiste, a świat był bardziej brutalny niż mogło się wydawać. - Nie? – zapytała nie odwracając się nawet w jej stronę. Wydała z siebie dźwięk głębokiego zamyślenia i westchnęła widocznie zrezygnowana. Chciała być miła, co nie często się zdarza. Pokręciła głową i po chwili dodała – Nie… to nie – zaśmiała się pod nosem i bez zbędnego ociągania się ruszyła przed siebie. Teraz do ślizgonki należała decyzja, pójść za nią i zrezygnować ze swojej dumy, czy zignorować gryffonkę i być dumnym ze swojej wytrzymałości.
/Nie musisz za nią iść, zrób tak jakby zrobiła twoja postać w tym momencie, jeżeli nie pójdzie to na końcu posta napisz z\tx2 ;3/
To była trudna decyzja. Jeżeli pójdzie razem z nią, zapewne na tym skorzysta, ale jeżeli nie, zachowa się z dumą. Widać podczas tego rozdania, trafiły jej się króle, ale to karłowata dziewczyna miała asy. Błędem było by zmarnować taką okazję. Postanowiła, więc iść za modelką, ale musiała jeszcze wybrać co jej odpowie. Bo nie mogła przecież "albo wiesz, idę z tobą bo nie mam nic do roboty, a po za tym na stówę będę miała z tego jakieś zyski". Zapadło więc na podejściu bez słowa i marszu u boku dziewczyny.
W końcu w napiętym grafiku siódmoklasistów znalazł się czas na chwilę rozgrywki. W natłoku ostatnich zaliczeń i rozpaczliwego podciągania sobie oceń z wszystkiego co możliwe, trudno było przetestować wymyśloną przez młodszego z Puchonów odmianę szachów, którą oboje omówili podczas ostatniej lekcji uzdrawiania. Pomysł był dość osobliwy i wymagał specjalnie przygotowanego asortymentu: eleganckich, kamiennych szachów oraz podręcznika do transmutacji z dokładnym opisem zaklęcia, którym mieli się posłużyć. Liam trajkotał bezustannie, jak to zwykle miał w zwyczaju. Przeszli się z rudzielcem od dormitorium do biblioteki, zdążając omówić kwestie technik prostowania ubrań przez mugoli, wyposażenia, które zamierzają zabrać na wakacje, płynnie prześlizgując się przez temat najnowszych serii mangowych tomiszczy, na które Rivai czekał cały sezon, kończąc w końcu na dziwnej fryzurze profesora Bergmanna, gdy parę dni temu miał z nimi ostatnie zajęcia. - (…) no, więc niby nie ma tych włosów wiele na łbie, ale i tak wyglądał inaczej, niż zwykle. Nie tylko ja to zauważyłem, prawda? – ciągnął dalej, wesoło przemieszczając się między regałami, w końcu odnajdując tę samą lekturę, z której miał przyjemność wyczytać o przetransmutowanych z kamienia smokach. Uchwycił jej grzbiet i zaniósł bibliotekarce. Ta, mocno zdziwiona, że komuś chciało się jeszcze wypożyczać jakiekolwiek księgi, gdy koniec roku był za ledwie dwa czy trzy dni, niechętnie udzieliła im zgody na wyniesienie lektury poza progi biblioteki. A Liam ciągnął dalej: - Miał jakoś dziwnie na lewo te włosy… czasem tobie też się tak robi, wiesz? Tylko ty wyglądasz z tym zdecydowanie lepiej-… masz też więcej tych kudłów na łbie, więc robi ci się taki fajny messy efekt. U Bergmanna to średnio działa, a na dodatek (…). Nie zdecydowali się na pokój rozrywek, który w ostatnich dniach nauki był szczególnie gęsto zaludniony. Niczego dziwnego w tym nie było; koniec obowiązków, więc cała chmara uczniowska musiała znaleźć sobie jakieś miejsce, a gdzie byłoby im lepiej, niż w pokoju pełnym gier? Dlatego oboje mężczyzn stwierdziło, że dużo milej będzie im rozegrać partię w nieco cichszym miejscu – wybyli więc poza Hogwart, kierując się w stronę parku. Puchoni zajęli jedno z licznych wolnych miejsc, a Liam zaczął wyjmować z torby kamienne (i piekielnie ciężkie) szachy, które parę dni temu wypożyczył specjalnie na tę okazję. - Okay! To rozkładamy. Jakimi chcesz grać? Białymi czy czarnymi? – zagadnął, wystawiając pionki. – Zaraz znajdę w podręczniku stronę z tym zaklęciem. Bardzo skomplikowane się nie wydawało…
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Neirin niewiele się wtrącał, mając już doświadczenie z Liamem. W zasadzie ożywił się (o ile można tak to nazwać) dopiero w momencie omawiania żelazka. Wyjaśnił wszystko, nawet mówiąc, jak wyglądały stare modele. Te wypełniane wodą i gotowane na ogniu. To jedno umiał dobrze. Mugoloznawstwo. Ciężko, aby nie był w tym dobry, kiedy większą część życia sądził, że jest zwykłym człowiekiem. Mocniej nie rozumie świata magii, ale to szczegół. Z tym sobie jakoś radzi z pomocą Liama. Dopełniają się, można tak rzec. Nawet Rivai wyrabia normę emocji Neia. A to już coś, być ekspresyjnym za dwoje. Słysząc porównanie do Bergmanna, uniósł rękę, aby przeczesać palcami włosy. A potem wziąć je na lewo. Zmierzwić. Roztrzepać. Zacząć coś kombinować z uklepaniem ich na prawo. Aż na końcu zrobił bałagan totalny, siadając na fotelu przed Liamem. - Mogą być czarne. Wyglądają jak spalone - odwrócił szachownicę i zaczął układać pionki, kiedy Liam szukał zaklęcia. - Dawno nie grałem. Ty zaczynasz - dodał jeszcze, dobywając różdżkę. Póki co położył ją na stoliku - Ono zmienia tylko kamienne figury w smoki, tak? - Upewnił się, biorąc czarnego króla i ważąc go w dłoniach. Był pięknie rzeźbiony i niewątpliwie kamienny.
Kostki: 2, 3 - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. 4 - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. 5 - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. 6 - Smok kompletnie cię ignoruje, rzuć raz jeszcze. 7 - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. 8 - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. 9, 10 - Wszystko wyszło wedle planu. 11 - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. 12 - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.
Zaśmiał się cicho, spoglądając na poczynania przyjaciela. Zawsze go śmieszyło, że pomimo niewielkiego wkładu w ich rozmowach, to Neirin był tutaj stroną, która zdawała się lepiej słuchać swojego towarzysza. Liam często przeskakiwał między tematami, wciskał dygresje gdzie tylko się dało lub po prostu dekoncentrował się przez przypomnienie sobie jakiejś śmiesznej anegdotki. Rudzielec natomiast, nawet jeśli często chodził z głową w chmurach – słuchał cierpliwie każdego z jego miliarda słów. - Hahah~ Weź.. trochę przedobrzyłeś... – zachichotał, spoglądając znad księgi na rudy bałagan. Podniósł się ostrożnie z siedziska i opierając jedną rękę o stół, delikatnie przeczesał wolnymi palcami włosy przyjaciela, wedle własnego widzimisie. – Voilà! Przystojniaczku… - puścił mu z uśmiechem oczko, a później znów zajął miejsce na fotelu, próbując odnaleźć zaklęcie. - Okay! Mam! Draconifors. I… tak. Tylko i aż. Bo zmienia nie tylko ich kształt, ale sprawia, że się ruszają! Po prostu robi z nich miniaturki prawdziwych bestii. Czad, nie? – zagadnął z entuzjazmem, a później upewnił się co to sposobu wypowiadania inkantacji we właściwy sposób i rzucił zaklęcie. - Łooo! Patrz! Patrz! – podekscytował się, nieco przybliżając się do stworzonego kamiennego stworka, który pozostawał co prawda w ramach planszy, ale wydawał się niespokojnie kręcić i machać naszpikowanym kolcami ogonem. – Wyszło mi! Wygląda bardziej realistycznie, niż zakładałem! Okay… pionie… smoku.. pioku... smonie? – smok zasyczał wściekle, najwyraźniej niezadowolony z prób nazewnictwa stwórcy. – Przesuń się z e7 na e5, proszę. – smoczek ruszył w kierunku pola, a Liam nie potrafił usiedzieć z ekscytacji. – Aaaa! Jak super! Te smoki są genialne! – wyciągnął rękę, by pogłaskać stworzoną bestię, ale ta, już i tak mocno zirytowana, nim na powrót zmieniła się w pionka, plunęła w kierunku wesołego Puchona ogniem, parząc mu rękę. – AJAJAJ…! - pisnął, prostując się na siedzisku. - Okay, są zdecydowanie bardziej realistyczne, niż zakładałem… – odparł już z mniejszą radochą, oglądając zaczerwieniony wierzch dłoni.
Kostki: 3, 5. Plansza: klik
Kostki:
Kostki: 2, 3 - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. 4 - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. 5 - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. 6 - Smok kompletnie cię ignoruje, rzuć jeszcze raz. 7 - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. 8 - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. 9, 10 - Wszystko wyszło wedle planu. 11 - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. 12 - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.
[spoiler="Kostki"]<zg>Kostki:</zg> <zg>2, 3</zg> - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. <zg>4</zg> - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. <zg>5</zg> - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. <zg>6</zg> - Smok kompletnie cię ignoruje, tracisz kolejkę. <zg>7</zg> - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. <zg>8</zg> - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. <zg>9, 10</zg> - Wszystko wyszło wedle planu. <zg>11</zg> - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. <zg>12</zg> - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.[/spoiler]
Neirin Vaughn
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Pozwolił się uczesać, przyzwyczajony do tego, że coś takiego jak "strefa osobista" między nimi praktycznie nie istnieje. Ciężko też, aby istniała, gdy od 7 lat mieszka się razem w jednym pokoju. To więcej niż niektóre pary mają stażu. Aż dziwnie będzie się wyprowadzić pod koniec studiów. Pochylił się w stronę stołu, aby zerknąć na książkę. Niestety, zanim zdążył, Liam zatrzasnął już ją, aby stworzyć pierwszego smoka. Neirin wyciągnął rękę po podręcznik, biorąc go bliżej i otwierając sobie na kolanach. Sam musiał się zaznajomić z zaklęciem, dając spokojnie Liamowi czas na nacieszenie się smokiem. Nie chciał wchodzić w drogę entuzjazmowi Puchona. W końcu sam też przyjrzy się za minutę swojemu smokowi, nie muszą się przepychać. - Ale one chyba szybko znikają? Napisane jest, że trwają krótko - dodał jeszcze, patrząc po bestii. Nie wyglądała na szczęśliwą... Wręcz na realistycznie poddenerwowaną. W tym momencie smok splunął ogniem na rękę Liama. - Boli? Chcesz, abym to załagodził? - Spytał, przejawiając troskę, zanim przeczytał parę razy inkantację i sam przećwiczył ruch różdżki, rzucając go potem na jednego z pionów. Zmienił się w zgrabnego smoka, który przeciągnął się, ziewnął i zwinął w kłębek. Puchon schylił się, przyglądając dłuższy czas złożonym skrzydłom i rytmicznie unoszącej się piersi. - Hej? - Rudzielec tyknął smoka różdżką. Bestia w odpowiedzi schowała pysk pod skrzydło. Nie reagował na nic, a gdy chłopak chciał go przenieść ręką, ten go ugryzł. Kropelka krwi pojawiła się na opuszce palca Walijczyka. - Chyba nie chce się ruszać... Nie będę go budził. Draconifors - kolejne zaklęcie wycelowane było w konia. Ten zmienił się i spojrzał na chłopaka. - Rusz się na F3 - bestia odwróciła wzrok i siedziała dalej, jak siedziała. - No? - Pogoniony został delikatnie końcem różdżki. Za którymś razem uległ i przeskoczył, ale uraczył przy tym dłoń Neirina podobnym oparzeniem, co na śródręczu Liama. - Nie napisali tu, że mogą pluć ogniem... Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze - zgiął i rozprostował palce, acz nie bolało za mocno.
Kostki: 6, potem 8 Plansza: klik
Kostki:
Kostki: 2, 3 - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. 4 - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. 5 - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. 6 - Smok kompletnie cię ignoruje, rzuć raz jeszcze. 7 - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. 8 - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. 9, 10 - Wszystko wyszło wedle planu. 11 - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. 12 - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.
[spoiler="Kostki"]<zg>Kostki:</zg> <zg>2, 3</zg> - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. <zg>4</zg> - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. <zg>5</zg> - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. <zg>6</zg> - Smok kompletnie cię ignoruje, rzuć raz jeszcze. <zg>7</zg> - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. <zg>8</zg> - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. <zg>9, 10</zg> - Wszystko wyszło wedle planu. <zg>11</zg> - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. <zg>12</zg> - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.[/spoiler]
Skrzywił się odkrywając, że smok poparzył go całkiem dotkliwie. Może i nie miał żadnych bąbli, ale piekło niebotycznie ilekroć ruszał palcami. Niemniej starał się zachować pogodę ducha, znacznie rozweselając się na propozycję rudzielca. - Hah~ Myślę, że bym wytrzymał, ale chcę zobaczyć najlepszego szkolnego uzdrowiciela w akcji. Dawaj. – odparł z uśmiechem, wyciągając poranioną rękę w kierunku przyjaciela. Uniósł ją tuż nad szachownicą, na której chwilę później pojawił się następny smoczek. Nieco mniej ruchliwy od tego spod tęczowej różdżki. Puchon zmarszczył nieco brwi. – Śpi? To one mogą spać? – zdziwił się, przekrzywiając nieznacznie łeb w jedną ze stron. – Ale hej… przynajmniej ten cię nie oparzy, nie? – zachichotał, przyglądając się dalszym poczynaniom przyjaciela. A później zirytowany rozkazem smok plunął ogniem. - … ok, wykrakałem. – spojrzał nieco przepraszająco, ale chwilę później znowu wybuchł śmiechem. – Kurczę, chyba czują, że jeszcze nie mamy żadnej licencji na opiekę nad magicznymi stworzeniami… coś nam nie idzie to odpowiednie traktowanie smoków, nie? – zagadnął, a później sam przymierzył się do zaklęcia. Wypowiedział inkantację i machnął różdżką… jednak któreś z tych elementów musiał wykonać niepoprawnie, bo wyczarowana bestia wydawała się krzyczeć błagania o dobicie. - O Merlinie-… w życiu nie daliby mi tej licencji, widząc, co zrobiłem z tym zwierzakiem-… - Liam zdał się jakby na chwilę zapomnieć, że ma do czynienia z zaczarowanym kawałkiem kamienia, patrząc się na upośledzonego smoka z realnym współczuciem. – Przepraszam malutki-… ruszysz się na C5, proszę? – a później złapał się za głowę na żenującą próbę przemieszczenia się. Gad ledwie kuśtykał. – Rany, mogę mu jakoś pomóc..? – zapytał z żałością, ale nim zdążył dopomóc mu palcami, ten znów przemienił się w gońca, stojącego na właściwym polu.
Kostki: 5 i 4, ale zaniżam, bo jestem debilem. Plansza: klik
Kostki:
Kostki: 2, 3 - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. 4 - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. 5 - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. 6 - Smok kompletnie cię ignoruje, rzuć jeszcze raz. 7 - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. 8 - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. 9, 10 - Wszystko wyszło wedle planu. 11 - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. 12 - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.
[spoiler="Kostki"]<zg>Kostki:</zg> <zg>2, 3</zg> - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. <zg>4</zg> - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. <zg>5</zg> - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. <zg>6</zg> - Smok kompletnie cię ignoruje, tracisz kolejkę. <zg>7</zg> - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. <zg>8</zg> - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. <zg>9, 10</zg> - Wszystko wyszło wedle planu. <zg>11</zg> - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. <zg>12</zg> - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.[/spoiler]
Neirin Vaughn
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Spojrzał na rękę Liama. Trzeba przyznać, że hebanowa różdżka dość dobrze radzi sobie z zaklęciami leczniczymi. Czy powodem tego jest rdzeń z oka feniksa, czy też kwestia drewna, cokolwiek tkwi w patyczku, współgra z uzdrawianiem. Zatem gdy tylko Walijczyk wykonał ruch kamiennym smokiem, bez zawahania wyciągnął różdżkę w stronę oparzonej dłoni. Poszło mu... Delikatnie rzecz ujmując - tragicznie. Zamiast ochłodzić, jedynie podkręcał temperaturę, poszerzając oparzenia. Zmienił zaklęcie, gdy zaczerwienienia sięgały połowy śródręcza. Tutaj też zakłócenia miały niemało do powiedzenia, jednak trzecie Vulnera Arcuatum przyniosło pożądany skutek, zostawiając rękę Liama całkowicie uleczoną. - Wybacz. Więcej nie będę - przeprosił, patrząc na planszę. Nie myślał zbyt mocno nad ruchem, bardziej zaabsorbowany rozmyślaniem, czemu tak tragicznie źle poszły jego zaklęcia. Wobec tego machnął tylko różdżką na skoczka. - E5 - mruknął na smoka, jaki odwrócił się doń ogonem i zajął... Wylizywaniem łapy. - Hej? Mówię: E5 - tknął smoka końcem różdżki, ale nie chcąc ryzykować kolejnego oparzenia, poczekał, aż zaklęcie samo zejdzie. Gdy smok na powrót stał się pionkiem, Neirin rzucił Draconifors kolejny raz. Biedna bierka jeszcze trochę i nabawi się zaburzeń własnej osobowości od ciągłego skakania między formami. - E5? - Nic. Żadnej reakcji. Wobec tego lekko pociągnął smoka za ogon w formie delikatne perswazji. Tym razem przyniosło to pożądany efekt o tyle, że smok mając do wyboru przeciągnięcie przez szachownicę, a przejście z własnej woli, wybrał to drugie. Wskakując na szczyt pionka i owijając się wokół niego ogonem, a potem dumnie puszczając dym z nozdrzy.
Kostki: 2, 3 - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. 4 - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. 5 - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. 6 - Smok kompletnie cię ignoruje, tracisz kolejkę. 7 - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. 8 - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. 9, 10 - Wszystko wyszło wedle planu. 11 - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. 12 - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.
[spoiler="Kod"] [spoiler="Kostki"]<zg>Kostki:</zg> <zg>2, 3</zg> - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. <zg>4</zg> - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. <zg>5</zg> - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. <zg>6</zg> - Smok kompletnie cię ignoruje, tracisz kolejkę. <zg>7</zg> - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. <zg>8</zg> - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. <zg>9, 10</zg> - Wszystko wyszło wedle planu. <zg>11</zg> - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. <zg>12</zg> - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.[/spoiler]
Z pełną ufnością wyciągnął do niego dłoń, nie spodziewając się, że za chwilę czym prędzej będzie ją wyszarpywać. Chłopak zasyczał, rozkojarzony niespodziewanym bólem, patrząc w zaskoczeniu na rudzielca. Oczywiście, nikt nie musiał mu dodatkowo tłumaczyć, że przykry efekt powodowały zakłócenia magiczne. O ile dla większości osób, Neirin mógł wydawać się idealny w roli bezwzględnego, pozbawionego uczuć i empatii mordercy, tak Liam wiedział doskonale, że chłopak świadomie nie wyrządziłby mu żadnej krzywdy. - Ughh… głupie te zakłócenia... – poskarżył się, gdy nareszcie zalała go fala ulgi. Ostrożnie wziął dłoń z powrotem, posyłając koledze pokrzepiający uśmiech. – Nie przejmuj się. Jestem pewny, że gdyby nie te problemy z magią w całej Anglii, to poradziłbyś sobie bez problemu już za pierwszym machnięciem różdżki! A później szatyn sam machnął swoim tęczowym drewienkiem, ożywiając kamienną figurę pod postacią okazałego smoczka, odpowiednio większego. - Wielmożna pani, królowo wszystkich smoków, czy mógłbyś prosić o spacer na pole E5? – wygłupiał się, mówiąc niemalże szlacheckim tonem dworskiego dostojnika, z uśmiechem na twarzy zauważając, że pionek, najwyraźniej ugłaskany pochlebstwami, przeszedł czym prędzej na planszę…. bez skrupułów rzucając się na niczego niespodziewającego się konika. Figura wpierw przegryzła gardło, następnie poprawiła pazurami… by na koniec pochłonąć niemal całe pole E5 w ogniu… stając na nim dopiero, gdy płomienie nieco się rozproszyły. - … Łoo.. – wydał z siebie, patrząc rozszerzonymi oczami na tak imponującą walkę. – Ale czad!!! Widziałeś?! – aż się poderwał podekscytowany, nie mogąc przestać się śmiać. – No to… pierwszy zwalony koń za nami!
Kostki: 6 i 3. Plansza: klik
Kostki:
Kostki: 2, 3 - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. 4 - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. 5 - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. 6 - Smok kompletnie cię ignoruje, rzuć jeszcze raz. 7 - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. 8 - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. 9, 10 - Wszystko wyszło wedle planu. 11 - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. 12 - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.
[spoiler="Kostki"]<zg>Kostki:</zg> <zg>2, 3</zg> - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. <zg>4</zg> - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. <zg>5</zg> - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. <zg>6</zg> - Smok kompletnie cię ignoruje, rzuć jeszcze raz. <zg>7</zg> - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. <zg>8</zg> - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. <zg>9, 10</zg> - Wszystko wyszło wedle planu. <zg>11</zg> - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. <zg>12</zg> - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.[/spoiler]
Neirin Vaughn
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Liam miał względem niego naprawdę dużo wiary. To na swój sposób miłe, ale mogło też był zgubne. Neirin miejscami nie wie, kiedy przestać. Jak teraz z zakłóceniami. Winien był wycofać się już dawno podczas, gdy on próbował co chwila, wszak któreś zaklęcie zadziałać musi. Nie przywiązując aż takiej wagi do pośredniego cierpienia, zanim ten jeden czar wyjdzie udany. Na szczęście dla chłopaka nie trwało to długo. Przyglądał się obojętnie zmaganiom bestii. Jedynie schylił się lekko, aby mieć lepszy pogląd. Nie spodziewał się, iż stworzenie będzie aż tak... Agresywne? Żarłoczne? Chociaż czego innego można było oczekiwać? Smok pozostanie smokiem. - Na szczęście plansza również jest kamienna. Inaczej już dawno by spłonęła - skomentował, zanim pokierował swoim pionkiem. Wpierw nie wyszło mu nic. Pomimo zgrabnego ruchu nadgarstkiem oraz wyraźnie wypowiedzianej formuły, bierka jak była pionkiem, tak nim pozostała. Spojrzał na Liama, nie wiedząc, co uczynić. A za chwilę powtórzył próbę. - F4 - powiedział, nim zdał sobie sprawę, że właśnie wysłał na rzeź niewinną owieczkę. Kopytne stworzonko potuptało w stronę smoczycy-hetmana. Nie trzeba było długo czekać, aż bestia zainteresowała się bezbronnym przeciwnikiem. Przeskoczyła na jego pole, miażdżąc owieczkę oraz rozszarpując jej resztki. - To było niespodziewane - skomentował, patrząc, jak żywe (na swój sposób) szachy całkowicie niszczą jego (resztki) taktykę.
Kostki: 3, potem 4 Plansza: klik
Kostki:
Kostki: 2, 3 - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. 4 - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. 5 - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. 6 - Smok kompletnie cię ignoruje, rzuć jeszcze raz. 7 - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. 8 - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. 9, 10 - Wszystko wyszło wedle planu. 11 - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. 12 - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.
Spoiler:
Kod:
<zg>Kostki:</zg> <zg>Plansza:</zg> [url=https://docs.google.com/spreadsheets/d/1e7KhseE7O23vzj0EE5-QoBsu3ZMcD5veZ8KAgrxNfcs/edit?usp=sparing]klik[/url] [spoiler="Kostki"]<zg>Kostki:</zg> <zg>2, 3</zg> - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. <zg>4</zg> - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. <zg>5</zg> - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. <zg>6</zg> - Smok kompletnie cię ignoruje, rzuć jeszcze raz. <zg>7</zg> - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. <zg>8</zg> - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. <zg>9, 10</zg> - Wszystko wyszło wedle planu. <zg>11</zg> - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. <zg>12</zg> - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.[/spoiler]
- Hej, to dużo lepsza zabawa, niż normalna gra w szachy... a już zwykła to według mnie spora dawka rozrywki! - jakkolwiek nie przypominałby uroczego szczeniaka, jaki nie byłby łagodny, miły i nie wydawał się zdolny do skrzywdzenia byle muchy... to jednak zawartość spodni definiowała jego upodobania, a większość chłopców jednak lubowała się w nieco brutalniejszych sportach. O ile wiedział, że wszystko było pod pełną kontrolą i nikomu faktycznie nie działa się krzywda, mógłby oglądać różnego rodzaju bijatyki bez końca. - Okay, ale starczy tego mordowania. Królowa na E4. - zagadnął bierkę, która okazała więcej zainteresowania niewinnej owieczce, niż słowom swojego dowódcy. Chłopak przekonywał ją jeszcze kilka razy, nim nie zrezygnował, prosząc inną bierkę o przesunięcie się na H6. Zaczarowany koń posłusznie wykonał polecenie... a nawet podjął się pewnej nadwyżki w działaniach. Figura jak modelka po wybiegu przemierzyła niemal całą długość planszy, zalotnie ruszając całym swoim ciałem. Dobiła do pierwszego pionka, tuż przed sobą, polizała go przeciągle po kamiennej szyjce i jak gdyby nigdy nic wróciła na swoje pole. A Liam tylko wybałuszył oczy. - ... to było dziwne-
Kostki: 6, a później 11. Plansza: klik
Kostki:
Kostki: 2, 3 - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. 4 - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. 5 - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. 6 - Smok kompletnie cię ignoruje, rzuć jeszcze raz. 7 - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. 8 - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. 9, 10 - Wszystko wyszło wedle planu. 11 - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. 12 - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.
[spoiler="Kostki"]<zg>Kostki:</zg> <zg>2, 3</zg> - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. <zg>4</zg> - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. <zg>5</zg> - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. <zg>6</zg> - Smok kompletnie cię ignoruje, rzuć jeszcze raz. <zg>7</zg> - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. <zg>8</zg> - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. <zg>9, 10</zg> - Wszystko wyszło wedle planu. <zg>11</zg> - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. <zg>12</zg> - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.[/spoiler]
Neirin Vaughn
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Nic dziwnego, że dla Liama szachy to "spora dawka rozrywki". Chłopak prawdopodobnie potrafiłby się ekscytować i przeżywać nawet wyścigi ślimaków. Czasem Neirin miał wrażenie, że za młodu nie poili go mlekiem, tylko kawą z kokainą. I tak mu zostało do dziś. Delikatnie brwi powędrowały mu w górę (co nie zdarza się często), kiedy smoczyca przespacerowała się po planszy. Z ciekawości sięgnął ręką po polizanego pionka, na co wściekła bestia zasyczała i prychnęła nań ogniem. Uciekł wobec tego kończyną, nie chcąc mieć kolejnych oparzeń. - Zakładam, że teraz to twój pionek - skomentował, analizując chwilę sytuację na planszy. - Znasz zaklęcie zmieniające kolor kamienia? Znam na kolor materiału, ale... Czy to się zalicza? - nie znał się aż tak dobrze na transmutacji, jak Liam. Spojrzał za to na książkę, z którym wcześniej uczyli się inkantacji na tworzenie smoków. Odłożył jednak podręcznik za chwilę, decydując się wykonać ruch, a potem zamartwiać kolorem bierki. Zmienił jeden ze swoich pionków w smoka - wyjątkowo bez problemów przy rzucaniu zaklęcia - zanim bestia wesoło skoczyła na pole przed nim, ostatecznie sadowiąc się z G2 na G3. - To chyba pierwszy raz, kiedy wszystko się udało - czyżby dochodzili do wprawy w rzucaniu tego uroku?
Kostki: 9 Plansza: klik
Kostki:
Kostki: 2, 3 - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. 4 - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. 5 - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. 6 - Smok kompletnie cię ignoruje, rzuć jeszcze raz. 7 - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. 8 - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. 9, 10 - Wszystko wyszło wedle planu. 11 - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. 12 - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.
[spoiler="Kostki"]<zg>Kostki:</zg> <zg>2, 3</zg> - Nic nie wyszło. Musisz ruszyć bierkę samodzielnie. <zg>4</zg> - Zamiast smoka wyszła ci piękna owca, którą najbliżej stojąca bestia (twoja lub przeciwnika) pożera, krusząc w zębach. Tracisz bierkę. <zg>5</zg> - Twój smok jest dość... kulawy... robi, co może, mając tylko jedno skrzydło i łapę. <zg>6</zg> - Smok kompletnie cię ignoruje, rzuć jeszcze raz. <zg>7</zg> - Smok nie chciał wykonać polecenia i trzeba było go przymusić, aby się ruszył. <zg>8</zg> - Smok wykonał polecenie, ale obruszył się przy tym i splunął na twoją rękę ogniem. Masz niewielkie oparzenie. <zg>9, 10</zg> - Wszystko wyszło wedle planu. <zg>11</zg> - Smoczyca jest tak piękna, że przeciąga najbliższą sobie bierkę przeciwnika na własną stronę. <zg>12</zg> - Bestia jest tak żywotna i chętna do walki, że łamie zasady gry i zbija najbliższą bierkę przeciwnika.[/spoiler]
Szli tak długo i nadal nie kończyła im się energia. Nawet nie zauważył, kiedy zaproponował wyjście poza teren Hogwartu. Był środek dnia, nic ich nie powstrzymywało, a okolice Hogsmeade wydawały się być bardziej interesujące. Zresztą, błonia były duże, ale dla nich dzisiaj to chyba był za krótki spacer. Mogli zapuścić się do zakazanego lasu, ale nie wiedział co na to dziewczyna. Zresztą, był biały dzień, nauczyciele kręcili się po Hogwarcie, to mogło być wybitnie nieodpowiedzialne. Zamiast tego przemierzali alejki, a on opowiadał jej o swoich doświadczeniach z zielarstwem. - Moi rodzice mają sklep zielarski. W sumie jest nasz od pokoleń i prawie zawsze ta pasja przechodzi dalej. Nikt nigdy nikogo nie zmusza, ale raczej od zawsze byliśmy wielodzietnymi rodzinami, więc znajdował się chociaż jeden taki typ jak, który koniecznie chciał kontynuować tradycje. Bo warto, nie? Zawsze mi się wydaje, że jak coś jest przekazywane z pokolenia na pokolenie, to ma większe znacznie. No i jakoś tak zawsze mnie to interesowało, więc po prostu siedziałem z nimi i uczyłem się najwięcej jak tylko mogłem. A potem w Hogwarcie też siedziałem większość czasu przy roślinach i w zasadzie dalej siedzę. - gadał jak najęty, mając nadzieje, że w ten sposób jakoś rozładuje rozpierającą go energię. Zerkał co chwilę na dziewczynę, sprawdzając, czy przypadkiem się nie nudzi. Powoli zbliżali się do magicznych szachów, które uznał za dobre miejsce na przystanek, ale czekał ich jeszcze kawałek spaceru, a to oznaczało niezaprzeczalnie więcej gadatliwego Aspa. Eliza musiała to niestety znosić, miał tylko nadzieje, że nie nacierpiała się przy tym za bardzo. Sama ewidentnie nie była typem skorej do rozmów osoby. Ale nic straconego, wciąż mogło otworzyć się jeszcze bardziej, zwłaszcza, że on sam gadał jak najęty. Nie zamierzał jej odpuszczać. Też miała jeszcze swoje przejść i zdradzić więcej szczegółów, chociaż czuł, że o rodzinie raczej nie będzie się rozwodzić, w przeciwieństwie do niego. On na ten temat mógł nigdy nie kończyć mówić, przy tylu siostrach to było praktycznie studnia bez dna. Zwłaszcza, że każda była inna, przede wszystkim, zupełnie inna od Aspa, ale też między sobą znacznie się różniły.
Elizaveta Konstantinova
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
Czas minął jej bardzo szybko, nim zdążyła się obejrzeć już byli poza terenem Hogwartu. Energia, której w żaden sposób nie potrafili rozchodzić to jedna kwestia, druga, przynajmniej dla niej, to opowieści Aspa. Pasowała jej rola słuchaczki, szczególnie, gdy chłopak opowiadał z takim zaangażowaniem i mógł być to po części efekt herbaty, ale coś podpowiadało jej, że nawet i bez tego wyglądałoby to podobnie. Wydawało się, że naprawdę lubił rozmawiać o swojej rodzinie, więc ona słuchała z uśmiechem i zaangażowaniem, kiwając co chwilę głową z mniejszym, lub większym zrozumieniem, w zależności od natężenia zielarskich tematów. Które też wcale jej nie przeszkadzały, co więcej, imponowała jej taka ich znajomość, szczególnie, gdy jedyne co ona wiedziała na ten temat to podstawy podstaw, konieczne do zaliczenia przedmiotu. A i o tym chłopak mówił z pełną pasją. Kiedy Asp miał możliwość rozładowania energii choć trochę poprzez swoje opowieści, ona musiała znaleźć inny sposób. Nie, żeby jej to przeszkadzało, może i po herbacie była bardziej otwarta i skora do rozmowy, wciąż wolała oddać scenę w tym temacie drugiej osobie. Nie mniej jednak w jakiś sposób próbowała spuścić z tego podekscytowania, więc a to szła tanecznym krokiem, a to podrygiwała czy podskakiwała co drugi lub trzeci takt, w zależności od tego, jaką właśnie melodię nuciła sobie w głowie. Miała tylko nadzieję, że nie będzie to przeszkadzało chłopakowi. Ciotka napomknęła jej kilka razy, że takie zachowanie jest niestosowne w sytuacjach towarzyskich, ale nie mogła się powstrzymać. Liczyła się na to, że on nie uzna tego za brak szacunku czy zainteresowania, bo słuchać mogła go dłużej i dłużej. W tym wszystkim chyba tylko cierpiał Vivaldi, który próbował dotrzymywać kroku dziewczynie, prezentując jej największy wyraz wyrzutu na swoim pyszczku, na jaki tylko było go stać. Ale ani jedno, ani drugie zdawało się tego nie zauważać, a jego łapki powoli nie wyrabiały za ciągle przyspieszającą młodzieżą. Trudne czasy wymagają drastycznych środków, biały kot miauknął obrażony, rozpędził się i wskoczył na torbę dziewczyny, kiedy ta akurat podskakiwała. - Vivaldi! – prawie pisnęła, śmiejąc się przy tym na głos i tym samym przerywając chłopakowi, by za chwilę spojrzeć na niego przepraszająco. – Wybacz, zaskoczył mnie – a przez tę rozpierającą energię i zachowanie jej puszystego przyjaciela ciężko było jej przestać się chichrać. – Nie przerywaj, opowiadaj dalej! To jest naprawdę ciekawe, nic dziwnego, że chcesz kontynuować tradycje! – zachęciła go, trochę bojąc się, że mogła go urazić tym nagłym wtrąceniem. Od razu też otworzyła torbę i ułożyła rzeczy tak, by zrobić w niej na tyle miejsca, by kot mógł wygodnie usiąść. Vivaldi zajął swoje miejsce i teraz wystawała jego głowa i szyja, kiedy zadowolony przyglądał się okolicy. Dziewczyna też się rozejrzała. Szachy? Dawno w nie nie grała, ale chętnie odświeżyłaby je sobie, a poza tym było to po prostu ładne i przyjemnie miejsce na rozmowę.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Pojebało go ostatnio. Choć tak naprawdę była to kwestia tego, że szkolne mury nieco zaczynały go dusić i przytłaczać. Potrzebował ucieczki, więc coraz częściej odwiedzał Hogsmeade, choć zazwyczaj i tak brał ze sobą jakieś materiały do nauki i robił sobie powtórki na świeżym powietrzu. Czy to w parku, czy gdzieś na brzegu rzeki, czy to w cichej kawiarni na rogu. Tego dnia postawił jednak typowo na odpoczynek. Spacerował po parku, gdy nagle natrafił na magiczną szachownicę. Wywęszył wyzwanie, które bez zawahania postanowił się podjąć. Już miał podchodzić do białych pionków, by zacząć wydawać im komendy, gdy nieopodal dostrzegł znajomą twarz. Zastanawiał się, czy powinien podejmować dialog, ale ostatecznie uznał, że przecież nic złego nie robił i nic nie powinno się stać, gdy po prostu powita mężczyznę paroma miłymi słowami. Raczej nie było szans, by Serafni-Zanetti go nie zauważył, a jawne ignorowanie nauczyciela mogło wyglądać na niegrzeczne z jego strony. Ostatnie, czego Solberg teraz chciał, to niepotrzebne problemy z kadrą szkoły. -Dobry, profesorze. - Przywitał się więc krótko, acz dość sympatycznie, jak na sponiewieranego przez życie nastolatka, który z dnia na dzień, coraz bardziej wyglądał w swoim ślizgońskim dresie (który ostatnio ukochał nad życie) jak menel. -Przyjemna pogoda na spacer, prawda? - Nie do końca wiedział, jak z mężczyzną rozmawiać. Nie był pewien, jakie mieli stosunki w szkole i czy powinien się z nim spoufalać. -Może partyjka szachów? - Zaproponował po chwili namysłu, by nieco rozluźnić własne poczucie niezręczności, które zaczęło go wypełniać. Zawsze mógł się przecież zakryć za jakimś pionkiem, lub wyjaśnić ciszę intensywnym analizowaniem strategii gry.
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Raphael Serafini–Zanetti
Wiek : 46
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 186,5cm
C. szczególne : Przedramiona pokryte w znakach runicznych i symbolach szamańskich, będące dawnymi oznakami jego powiązań z czarną magią. Na plecach posiada skaryfikację heksagramu, obecnie zabliźniony acz nadal możliwe do wyczucia wypuklenia. Pozostają zakryte pod ubraniami. Blizny po poparzeniach na wewnętrznych stronach dłoni.
Raphael od pamiętnego momentu spotkania z panną Brandon i wykonania pewnego procederu sam czuł się nie najlepiej. W nocy nie mógł za bardzo spać, a czasem zdarzało mu się nawet wymiotować. Nie miał jednak koszmarów, a sama jego uwaga polegała na... jej braku. Tym samym jakiekolwiek konsultacje z uczniami odbijały się od niego, zamiast docierać dalej w jego głowie. Musiał więc opuścić mury Hogwartu, by uporządkować myśli i pozwolić sobie na zaczerpnięcie świeżego powietrza. Pójście do parku było naprawdę przypadkowe, a sam nauczyciel jedyne co miał w głowie to... pustkę. Kompletnie nie wiedział co nawet robił w pewnym momencie siedząc przy stole z szachami. Przecież nie umiał grać w szachy, nigdy się ich nie uczył a w Calpiatto miał inne odciągające go sprawy przez co nawet jeśli chciał - nie potrafił się nauczyć. Dlatego widok profesora siedzącego samotnie mogło faktycznie przykuć kogoś uwagę, ale ten... jedynie zerknął na ucznia. — Eee, S-Solberg, racja? Nie, nie... Ja tylko tak przyszedłem do parku, posiedzieć i... A zresztą nie umiem w nie grać... Nie miałem okazji. A ty? — Zapytał, nawet prawdziwie nie interesując się jego powodem przybycia. Był po prostu kulturalny, jak to nakazywał obyczaj. Co miał więcej powiedzieć. Chyba nic. Poczekał jeszcze chwilę na reakcję ucznia i dodał. — Jakoś pomóc? — Zainteresował się na tyle.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zauważył tę lekką nieobecność w postawie nauczyciela. Był ciekaw, co mogło być jej przyczyną, dlatego też bez większego zastanowienia zabrał znów głos. -Tak. Max Solberg. - Doprecyzował, gdyby Zanetti jednak nie kojarzył do końca z kim rozmawia -Wszystko w porządku Profesorze? - Bez ogródek podjął temat licząc się z tym, że w razie czego mężczyzna po prostu jakoś go spławi. Na tapetę weszły jednak szachy i ślizgon ze zdziwieniem przyjął do wiadomości, że runiarz nigdy w nie nie grał. Solbergowi wydawało się, że każdy magiczny dzieciak ma tę grę w małym palcu. -Nigdy Pan nie grał? Sam mistrzem nie jestem, ale jeśli ma Pan ochotę, mogę wytłumaczyć Panu główne zasady i pokazać przykładową rozgrywkę. - Zaproponował, odruchowo układając figury na swoich miejscach, jakby już mieli uzgodnione to, że zagrają. -Pomóc? - Dobra, może nie wyglądał najlepiej, ale chyba nie jak ktoś, kto potrzebuje natychmiastowej pomocy. Ot taki spacerek sobie urządził. Już miał zaprzeczyć, gdy nagle coś wpadło mu do głowy. -W sumie, to skoro już Pana złapałem, mam jedno pytanie. No... Może z dwa. - Wyszczerzył się do Raphaela, opierając łokcie na szachownicy i patrząc na niego ze skupieniem. -Pamięta Pan ostatnią pracę domową z run? Na temat symboli ochronnych? Otóż, zastanawiałem się jakie byłyby najlepsze do stworzenia swoistego mechanizmu. Coś jak klucz, zamek do drzwi, ale ustalający odpowiedni czas ich otwarcia. - Wyjawił, w między czasie podnosząc laufra i obracając go w zamyśleniu w dłoniach.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees