Na samym, samiuteńkim końcu parku, aż za Lawendowym Szlakiem, znajdują się drewniane stoliki z widokiem na hogwarckie jezioro oraz tereny przyległe. Idealne miejsce na odpoczynek od cywilizacji.
wiklinowe kukły:
Wiklinowe kukły
Podczas wielkiego balu Beltane odbywać się będą tradycyjne, celtyckie obrządki z nim związane, w tym także palenie wiklinowych kukieł. Te jednak trzeba dopiero zrobić! Wszystkie materiały czekają przygotowane, potrzeba już tylko chętnych czarodziejów do ich wykorzystania!
Oczywiście i przy tych stoiskach nie mogło zabraknąć magii! By urozmaicić obrządek kukieł, materiał został zaczarowany przez wróżki, by kukły z niego zrobione odgrywały różne sceny, pasujące do święta w trakcie ich palenia. Problem jest taki, że magia w gałązkach wpływa też na osobę, która je zaplata.
Rzut k6 na magię w wiklinie:
1 Czysta radość! Nie ważne, czy coś cię smuciło, gnębiło, czy miałeś jakieś problemy, teraz odczuwasz tylko radość na nadejście prawdziwej wiosny! Z kolei kukła w trakcie jej plecenia ma ochotę do radosnych tańców! Pilnuj, by przypadkiem nie zeskoczyła ze stanowiska i nie poszła w tan! Jeszcze nie jest gotowa, mogłaby się rozpaść! 2 Nadzieja! Majowa noc to odrodzenie przyrody, pełne wrócenie do życia i czujesz, że i tobie przyświeca ta idea! Masz wrażenie, jakbyś mógł zostawić przeszłość za sobą, chcesz się z każdym dzielić swoimi planami! Kukła w trakcie jej plecenia też czuje napływającą nadzieję i to tak bardzo, że chce ją tobie przekazać. Cały czas próbuje się przytulać, obejmować i kłaść ci rękę na ramieniu, jakby cię pocieszała. 3 Smutek! Coś przychodzi, ale coś odchodzi. Co jeżeli najlepsze momenty zostały za tobą? Robisz się jakoś wyjątkowo melancholijny i nie potrafisz złapać zapału innych. A jeśli wraz z paleniem kukły, spalą się i twoje szanse? Kukła zdaje się być bardzo smutna z powodu swojego nieuniknionego losu. Cały czas się od ciebie odsuwa, obraża i próbuje odrzucić twoje ręce, żeby nie zostać dokończoną. 4 Zakochanie! Majowe wianki, majowe branki, prawda? Miłość kwitnie w powietrzu i także w tobie. Jeżeli jest z tobą ktoś, w kim jesteś zakochany, czujesz przemożną potrzebę przytulania się do niego, bycia jak najbliżej i komplementowania go. Jeżeli nie, czujesz potrzebę flirtowania z osobą, która z tobą przyszła. Kukła też poczuła miłosne porywy i co z tego, że jest tylko kukłą? Cały czas próbuje dostać się do innych kukieł i się do nich przytulać, strasznie się z nimi plącząc. W dodatku, gdy widzi flirtujących ze sobą czarodziejów, przyciąga ich do siebie bliżej! 5 Odrodzenie! Może to moment, żeby raz a dobrze zamknąć rozdział z przeszłości? Chętnie dzielisz się swoimi sekretami, mając wrażenie, że te nie mają już tak dużego znaczenia, możesz stać się nowym człowiekiem! Kukła też zdaje się czuć odrodzona, albo raczej wciąż się odradzająca? Jakkolwiek by tego nie nazwać, pomaga ci w zaplataniu samej siebie, gotowa na nowy etap swojego nieżycia. W dodatku zainteresowana twoimi opowieściami z życia pod koniec plecenia idzie po coś do stosu wikliny, by wrócić z... Lampionem wspomnień? Musiała stwierdzić, że masz ich bardzo dużo i warto część z nich wypuścić. Koniecznie zgłoś się po przedmiot w odpowiednim temacie! 6 Ciekawość! Nowa pora roku, nowe możliwości, ale jakie to możliwości?! Kiedy?! W jaki sposób nadejdą?! Wszystko wydaje się takie interesujące i masz ochotę każdego o wszystko pytać! Czemu wilk tak wyje w księżycową noc i czemu ryś tak zęby szczerzy rad?! Przecież to ważne pytania! W kukle także obudził się filozof, szkoda tylko, że nie umie mówić, za to przez cały czas plecenia stara się na migi pytać cię o różne rzeczy. Musi być bardzo zainteresowana otaczającym ją światem! W dodatku wyciąga spomiędzy wikliny świstoklika! Ktoś musiał go tu zostawić, a ona go zachowała, bo bardzo ją ten przedmiot zainteresował, teraz daje ci go, chcąc, żebyś coś o nim opowiedział Koniecznie zgłoś się po przedmiot w odpowiednim temacie!
Powiedz jej, że istnieje coś takiego, jak Oklahoma a usłyszysz „Hę? Że jakie że co oklapło?”. Geografia to zdecydowanie nie była jej mocna strona, więc ciężko byłoby z nią porozmawiać o tym miejscu bez wcześniejszego szczegółowego wytłumaczenia gdzie to jest, co i tak by nie wiele dało. W końcu doszłaby do tego, że to gdzieś w Turcji. - Igranie ze śmiercią. Ciekawa sprawa... Używałeś? - A jednak się zainteresowała. Może nawet trochę za bardzo? Jakie myśli głębiły się teraz pod tą czupryną nikt nie wiedział. Może powinna jej od ich nadmiaru nawet wychodzić para z uszu. Bo jedno jest pewne. Coś jej zaświtało. I przetwarzała w tym momencie sporo informacji. Powoli, jak jakiś robot. - Do Azkabanu by Cię wsadzili. Kurcze, pozdrowiłbyś mojego byłego – Zaśmiała się sama do ciebie troszkę cynicznie, ale po chwili spojrzała na niego ze zwykłą miną. Przecież nie jest jakąś totalnie wredną osobą... A nawet jeśli jest, to nie musiała mu tego tak od razu pokazywać, prawda?
No przecież Geografii nie uczą w Hogwarcie, jest to szkoła czarodziejska, ale Robert chciał aby było coś takiego jak geografia, żeby każdy czarodziej wiedział gdzie się teleportować, gdy zajdzie taka potrzeba. - Nie miałem jeszcze okazji, dlaczego pytasz? - w sumie, mógłby potrenować na jakimś cmentarzu, tworząc umarlaki, ale na co mu by to było? Nie wiedział nawet jak się tego pozbyć, a może są one przyzywane na jakiś okres czasu? To ułatwiłoby sprawę. A jednak się zainteresowała, taka malutka informacja, a ją zainteresowała, pięknie. - Jak na razie nie mam zamiaru się tam wybierać, w ogóle nie mam zamiaru się tam wybierać. Wolę mieć swobodę, wiedziałaś o tym, że Aurorzy też używają czarnej magii, aby łapać czarnoksiężników? Niekiedy nie da się ich złapać zwykłą, białą magią. - uśmiechnął się do niej, bo taka informacja na pewno ją zaciekawi, sam chciał iść w ślady swoich rodziców i zostać Aurorem, albo samotnym czarodziejem, który przemierzałby świat i tworzył nowe zaklęcia.
Fajnie by było mieć osobny przedmiot, który trochę bardziej zagłębiał się w mugolskie miejsca, surowce. Granice państw i kontynentów. Im zostawała jedynie historia magii, która w szalenie nudny sposób wspominała o tym, jakie są na świecie miejsca pomieszkiwania czarodziejów oczywiście dodając jakie w nich się rozegrały równi nudne bitwy. Matko jak ona nienawidziła tego przedmiotu. Na każdej lekcji w planach było wyjście do toalety i wrócenie po godzinie, ale nauczycielka niestety zawsze zauważała, że coś jest nie tak. - Z czystej ciekawości. Trochę jej w sobie posiadam co do tych tematów, chociaż nie powinnam – Fajnie było posłuchać jak już wspomniałam. Ale gdyby przyszło samemu działać jej w taki sposób i wykonać jakiś mroczny rytuał lub zaklęcie, to nigdy by się na to nie pisała. Ma już dość kłopotów. Zdecydowanie i tak jej życie jest niepoukładane. Głównie przez facetów... Dziwne, że ich jeszcze nie znienawidziła. Ale na szczęście od jakiegoś czasu wyzbyła się uprzedzeń. I do płci brzydkiej też ich nie ma. - Poważnie? - Spytała patrząc na niego zaskoczona. Nie spodziewałaby się, że ktoś kto jest jakby kwintesencją dobrej armii mógłby użyć złego zaklęcia – Chciałbyś zostać aurorem? - Zagadnęła tak, jakby czytała mu w myślach. Sama też o tym myślała jak była mała. Bawiła się, że jest aurorką i goni złych czarodziei. A potem się okazało, że ma zerowy talent do zaklęć. Chociaż w tym zawodzie ważne były też eliksiry, a akurat z tym radziła sobie zadziwiająco dobrze!
Taki przedmiot naprawdę by się przydał, bo przez cały rok w ogóle nie wychodzą poza teren szkoły, są przerwy od nauki ale i tak to za mało czasu, żeby się czegoś dowiedzieć o świecie. Historia Magii była naprawdę bardzo nudnym przedmiotem, ale jak przystało na pospolitego Krukona, musiał wykazywać choć odrobinę chęci do aktywnego uczęszczania na te zajęcia. - Dlaczego nie powinnaś? Trzeba wiedzieć z czym się ma do czynienia, co nie? - aż tak bardzo nie zagłębiał się w czarną magię, aby odprawiać jakieś rytuały i tworzyć śmiercionośne eliksiry, jak to było za czasów Voldemorta, ale gdyby miał środki i był troszkę starszy i co najważniejsze, ukończył szkołę, na pewno zrobiłby coś takiego. - Tak jest naprawdę. - dziwne, że tego nie wiedziała, chociaż nie miał jej tego za złe, bo mogła się jeszcze nie zagłębiać w te sprawy - Tak, chciałbym, pójdę w ślady rodziców. - nie mówił nic o rodzince, bo ani nie była jakaś szczególna, więc nie miał nic do powiedzenia. Oj tak, eliksiry są naprawdę ważne, więc taka osoba jak ona na pewno by się przydała.
Ona krukonką nie była, więc na lekcjach otwarcie ziewała, zdarzało się przysypiać, a potem na koniec roku biegła do nauczyciela z awanturą, że jak to tylko okropny! Przecież się tak mocno przykładała do zajęć. A najmocniej swoją twarz do ławki podczas kolejnej opowieści nudnej jak flaki z olejem o wielkiej bitwie tego z tamtym i z tego wyszły dzieci bla bla bla. - Nie wiem czy będziemy mieli w najbliższym czasie do czynienia z czymś takim – Bardziej wyrażała w tym momencie swoje nadzieje niż swoje zdanie. Bo po tym co się stało w pociągu trzeba być gotowym dosłownie na wszystko. Nigdy nie wiadomo, czy zaraz nie zaczną im nad głową przelatywać Avady i inne niezbyt przyjemne zaklęcia. Wszystko teraz było jedną, wielką... Może właśnie czarną niewiadomą. - Taki rodzinny interes – Zaśmiała się cicho mając w głowie nagle obraz Roberta i jego rodziców. Wszyscy w tych samych ubraniach celują w złego czarodzieja. Oczywiście nie wiedziała jak jego rodzina wygląda, więc tata to był Robert z brodą, a mama to był Robert z długimi włosami. I dlatego poniekąd ta wizja była tak komiczna.
Nawet jeśli nie była krukonką, tak robić się nie powinno, akurat miał bardzo duży szacunek do Gryffindoru, bo odważnych wśród nich nie brakowało. Ale jednak szacunek do nauczyciela trzeba mieć, no chyba, że to nasz public enemy no. 1. Historia Magii była najnudniejszym przedmiotem, uważała tak chyba większość uczniów. - Nigdy nie wiadomo co się stanie, dlatego wolę się przygotować. - on też nie wiedział, co może się stać za parę dni, kolejny atak Lunarnych, to byłoby nieprzyjemne. Ale najbardziej obawiał się jednego, duże zbiegowisko ludzi, jakaś impreza - rozgrywki, tam na pewno będzie się coś działo. - Ojciec pewnie bym chciał, żebym znalazł sobie bardziej przyjemny zawód, ale mnie jakoś nie ciągnie do siedzenia w Ministerstwie i nic nie robienia. - ta wizja na pewno była komiczna, Robert w ogóle nie był podobny do swojego taty, wygląd na pewno odziedziczył po matce, jednak z jego charakterkiem bywało różnie.
Z szacunkiem do nauczycieli miała pewien problem. Właściwie to niemal każdy, jaki uczył w szkole nie miał z nią dobrego kontaktu. Bo chociażby taki Brendan – no nienawidziła gnoja. Miał kiedyś czelność powstrzymać ją przed obowiązkiem dania w ciry dziewczynie, która skrzywdziła jej świętej pamięci Lilly! I jeszcze zabrał jej różdżkę na nieskończony okkres czasu! Albo taki Scott... Szkoda gadać. Nauczyciel dziwkarz od siedmiu boleści. Pobawił się, poderwał i proszę – gdzie jest teraz? Miała to w dupie. Jeszcze sporo przypadków można by wymieniać, ale jeśli chodzi o te najgorsze, to kadra na szczęście zdążyła się lekko zmienić. - Masz rację – Westchnęła tak, jakby wcale nie chciała tego mówić. I w sumie właśnie o to chodziło. W tej sytuacji nie chciała przyznać mu racji. Chociaż... Wpadła na pewien pomysł – Więc może poćwiczymy jakieś zaklęcia? Co ty na to? - Zaproponowała mając nadzieję, że chłopak się zgodzi. W bucie miała różdżkę, której dawno nie używała. Przydałaby się rozgrzewka przed lekcjami. - Ja chciałabym uczyć. W Hogwarcie. Eliksirów... - Powiedziała chcąc się pochwalić, że ona też jakieś plany na życie ma. Żeby nie było jak wszyscy sądzą – nie zamierza zostać ekskluzywną prostytutką.
Miał świadomość, że u nauczycieli nie ma świętoszków, jednak nie musiał się tego obawiać, był chłopakiem. A nauczyciele podrywacze to raczej byli mężczyźni, przynajmniej nie spotkał się z żadną taką nauczycielką. Na szczęście, kadra dość często w szkole się zmieniała, więc sytuacja mogła się trochę polepszyć. Przyznała mu rację, uśmiechnął się lekko, lecz ona od razu przeszła do czegoś innego. Chciała poćwiczyć zaklęcia? No dobrze, Robert powiedział. - Nie ma sprawy, od czego chcesz zacząć? - powiedział stanowczo. Jednak dziewczyna też miała jakąś pasję, eliksiry ją pasjonowały? Ciekawe czy umiałaby sporządzić jakiś śmiercionośny eliksir, wtedy na pewno wyrobiłaby sobie renomę. - Ciekawe, bardzo ciekawe. - wcale nie myślał tak jak wszyscy, wbrew pozorom nie wiedział o niej dużo, więc nie zagłębiał się w temat.
Oh czasem chciałoby się aż być facetem, chociaż może z innych powodów takich jak brak okresu, czy niemożność rodzenia. Ale Corin zdecydowanie dobrze czuła się w ciele kobiety i raczej by się nie zamieniła nawet, jeśli staję się ofiarą płci przeciwnej w swojej walce o szczęście. Chociaż nie ma o czym mówić, bo znowu wyjdzie że z niej taka wielka maruda, a tak naprawdę to autorka się rozwodzi, a Cornelia niewiele mówi o swoich przeżyciach. - Nie jestem w tym zbyt dobra, więc może ty pomyślisz co umiesz najlepiej i mi pomożesz? - Zaproponowała mając pustkę w głowie jeśli chodzi o jakiekolwiek zaklęcia. Ona naprawdę miała problemy na tym przedmiocie. Zaczęły się one tak mniej więcej w piątej klasie, kiedy materiał starał się coraz trudniejszy i miała je do teraz. Bała się, że nie poradzi sobie na studiach. A jako osoba pracująca z uczniami i nie raz będąca narażona na różne ich wybryki przecież musiała umieć czarować! - Co jest aż tak ciekawe? - Zagadnęła spoglądając na niego z zainteresowaniem i przekrzywiając lekko głowę w bok.
Gdyby mógł, pewnie spróbowałby jak to jest być kobietą, ale tylko na chwile, nie zniósł by chyba tych wszystkich skoków emocjonalnych. Dlatego chyba byłoby lepiej pozostać w ciele mężczyzny. Hmm, na początek pasowałoby nauczyć ja jakichś obronnych zaklęć, obrona to podstawa, wiec powiedział. - Wiec może jakieś zaklęcie obronne połączone z Magia Żywiołów? - wstał z miejsca i wyciągnął swoja różdżkę, po czym podszedł bliżej w stronę jeziora. Wystawil rozdzke przed siebie, po czym powiedzial. - Ignis flamine! - w stronę jeziora poszedł bardzo gorący podmuch, można było zauważyć, ze woda przez chwile zaczęła parować, potem wszystko ustało. Corin tez mogla poczuć podmuch. - Musisz wysunąć różdżkę przed siebie, po czym zrobić taki ruch, jakbyś chciała kogoś zaatakować i wypowiedzieć zaklęcie, powinno zadziałać. - nie był dobrym nauczycielem, ale starał się to wytłumaczyć tak dobrze, jak tylko potrafił. Co do jej planów na przyszłość, nie każdy wybiera eliksiry jako swój wymarzony przedmiot, dlatego się tak zachwycił. - Wiesz, eliksiry to przedmiot, który wybiera mniejsza ilość osób niż na przykład zaklęcia. Za to jednak trzeba mieć ogromna wiedzę na temat składników, skoro wybrałaś eliksiry, to pewnie ta wiedzę masz. - to było pewne, pamięć tez musiała mieć niezłą, żeby spamiętać te wszystkie przepisy na eliksiry, niebywale.
Facet nie powinien stawać się kobietą nawet na chwilę. Dlaczego? Bo stałby cały dzień przed lustrem i macał się po cyckach. Takie było przynajmniej zdanie Corin na temat większości mężczyzn. Bo oczywiście mamy jeszcze te chłopaczki, które to lecą na innych chłopaczków... Hm.. To oni stoją i się cały dzień macają po... KONIEC TEMATU! Matko, ogłaszam wszem i wobec, że i autorka i jej postać jest zboczona. - Na magii żywiołów jeszcze ani razu nie byłam. To może być ciekawe – Również wstała po czym schyliła się do swojego buta i wyjęła z jego boku swoją śliczną różdżkę. Drugą... Albo już trzecią. W swoim życiu sporo ich straciła. A to było okropne, bo 30 galeonów to majątek, który uzbierać było strasznie trudno. Nie była w stanie sobie kupić kolejnej tak po prostu. Jej rodzina nie jest bogata. Zgodnie z jego poleceniem podniosła różdżkę. Skupiła się w miarę możliwości. Różdżką machnęła, zaklęcie wypowiedziała, ale jedyne co się stało to... Nic. Wspominałam, że jest fatalna z zaklęć. Wprawdzie pierwszy raz jest zawsze trudny, ale... To się będzie ciągnęło tak do dwusetnego. - Szczerze mówiąc nie mam pamięci teoretycznej. Ale to jest jak z kolorami... Nie jest trudno zapamiętać, że żółty z niebieskim daje zielony, a czerwony z żółtym, pomarańczowy. Ale fajnie, że uważasz to za coś wyjątkowego. To dla mnie bardzo miłe – Jak to miała w zwyczaju uśmiechnęła się doń w swój uroczy sposób.
Pewnie w większości przypadków by tak było, dlatego Robert na razie nie chciał się zamieniać w inną płeć. No raczej, że była zboczona, w tych czasach większość ludzi taka jest, bez wyjątku. - To jest raczej zaklęcie ogólne, ale Żywioły w tym występują, masz powietrze i temperaturę, czyli ogień. - trochę o tym wiedział, nie dlatego chodził na wszystkie kierunki związane z zaklęciami. On jeszcze nigdy nie stracił swojej różdżki, ma ją od pierwszej klasy, gdy zaczął uczęszczać do Hogwartu. Cały czas patrzył na Corin, która próbowała wytworzyć zaklęcie, jednak nie udało jej się. - Musisz ćwiczyć, zaklęcia takie są, że bez praktyki niczego nie osiągniesz, jednak może być również tak, że Twój charakter nie jest połączony z tymi żywiołami, może lepiej Ci pójdzie z zaklęciami dotyczącymi wody? - mogło też tak być, jednak chciał jej dać czas na zastanowienie się, jeśli poćwiczy to zaklęcie, na pewno jej wyjdzie, tak samo było z nim, przecież nie umiał wszystkiego na początku, musiał się uczyć tak samo jak ona, tylko po prostu wszystko przychodziło mu szybciej. - Nie ma sprawy, po prostu mówię, to co myślę, takie mam o tym zdanie. - uśmiechnął się do niej, po czym dodał - Pamiętaj o treningu, musisz ćwiczyć, żeby być w tym lepsza. - cały czas patrzył się na nią, musi jej się udać, wierzył w to.
-Możliwe... Wiesz, mam ognisty temperament, więc prawdopodobnie najlepiej będą mi leżały zaklęcia z nim związane. Ale nie jest to zbyt bezpieczne przy moim kalectwie mnie takich uczyć – Spoglądając na wodę po raz kolejny spróbowała użyć zaklęcia mającego wywołać podmuch, ale i tym razem nic. Z różdżki się nawet odrobinka powietrza nie wydostała. No cóż, nie jest łatwą uczennicą. Więc jeśli Robert weźmie sobie za ambicję nauczenie jej czegoś, to potrwa to długo. - Szkoda, że na studiach nie będziemy się uczyć Obliviate. Bardzo by mi się przydało – Powiedziała bardziej do siebie niż do niego i przez chwilę pomyślała o Nikoli. Od czasu Wielkiej Sali nie widziała jej. Unikała dziewczyny jak długo się dało. Nie chciała jej spojrzeć w twarz po tym, jak podobne jej istoty zaatakowały ekspres. - Trenować na pewno zamierzam – Powiedziała i po raz kolejny... Ze dwa razy postanowiła wykonać zaklęcie. Skrzywiła się lekko widząc, że to nadal nic kompletnie nie daje – Chyba nie mam do tego głowy. Ale zawsze możesz się popisać przede mną. Pokaż co potrafisz - Zachęciła go przy okazji puszczając mu oczko.
- Skoro taki masz, to ćwicz, ćwicz i jeszcze raz ćwicz, w każdej wolnej chwili. Nie powinno się nic stać, gdy będzie bardzo ostrożna. Ta dziedzina magii jest bardzo nieprzewidywalna i nigdy nie wiadomo co się stanie. - Robert właśnie wziął sobie do serca to, żeby ją nauczyć zaklęć, żeby mogła się bronić, bo przecież nie będzie do każdego przeciwnika podlatywać i na siłę wlewać do niego śmiercionośny eliksir. Jeśli trzeba będzie, poświęci jej cały swój czas, gdy tylko na to pozwoli. - Zawsze możesz nauczyć się sama tego zaklęcia, tylko nie wiem jakby zareagowali nauczyciele, gdybyś na kimś go użyła. - pewnie miała jakieś prywatne sprawy, związane z tym zaklęciem, ale nie chciał się w to wtrącać. - Dobrze, rób to jak najczęściej. - jeszcze raz pokazała swoje umiejętności, ale chyba znów jej nie wychodziło. Uśmiechnął się, gdy chciała, aby się przed nią popisał, więc przyłożył różdżkę blisko swojej ręki i powiedział. - Pars Immutare! - po chwili jego ręka zmieniła się w metaliczną wersję dużej ręki raka, po czym powiedział. - To już Transmutacja, na inne spotkanie. - parę razy poruszał ręką i spróbował coś chwycić, ale mu nie wyszło, dlatego szybko odczarował rękę, uśmiechając się do niej zalotnie.
Obrona był ważną rzeczą, szczególnie teraz. Gdy ktoś w pociągu rzucił „sepensortię” zdała sobie sprawę, że nie mogła nawet wymyślić zaklęcia, które ów węża usunie. Siedziała tam tak po prostu, rzucona jak kłoda, która nie jest w stanie się nawet ruszyć bo wie, że sobie nie poradzi. Paskudna sprawa. - Potrzebne mi jest właśnie po to, żeby go na kimś użyć – Zwierzyła mu się, chociaż raczej nie zamierzała mu powiedzieć na kim konkretnie. Zresztą i tak ta osoba dobrze wiedziała, że ją to czeka. Moment był nieunikniony, jednak powinien już nadejść dawno temu jednak nauczyciel, którego o to poprosiła wypiął się na nią i tera nie wiedziała już co robić. - O matko, świetna rzecz – Zaśmiała się widząc jego rękę. Na chwilę ją złapała, żeby zobaczyć dokładnie. Trudno byłoby żyć z czymś takim – Jak tak dalej pójdzie to zostaniesz mega krabem i zamieszkasz na dnie jeziora!
U niego w pociągu było tak samo, jednak to było działanie pod wpływem stresu, nie zdołał sobie przypomnieć zaklęcia, które dezaktywowałoby jęzlepa, nigdy mu się coś takiego nie zdarzyło, a jednak. - W sumie, szkoda, że nas go nie uczą, jest wiele zaklęć, które moglibyśmy znać i przydałyby się nam, a jednak nie możemy się ich nauczyć. - nie musiał nawet wiedzieć o kogo chodzi, bo domyślał się, że pewnie Corin postąpiła w stosunku do tej osoby bardzo źle. Sam nie znał tego zaklęcia, gdyby go umiał, na pewno nauczyłby Corin. - Świetna, chyba zacznę tego używać częściej. - jeśli chciałby być na zawsze już krabem, to pewnie nie byłoby mu trudno. - Oczywiście, pragnę tego najbardziej, od zawsze chciałem zostać największym krabem na świecie. - zaśmiał się do niej.
W sumie ona nawet nie potrafiłaby niewerbalnie go zdezaktywować... A to takie proste powiedzieć w myślach „Finite” i bach. Trzeba przyznać, że to naprawdę było paskudne niedouczenie, z którym zdecydowanie musi coś zrobić. Ma na to jeszcze na całe szczęście trzy lata. - To zaklęcie jest dość niebezpieczne... No i trudno odwracalne. Myślę, że to dlatego – Powiedziała, po czym skinęła głową tak, jakby sama sobie chciała potwierdzić ów słowa. To zdecydowanie stanowiło teraz jej główny cel w życiu, nauczenie się tego i użycie na swojej przyjaciółce. Inaczej szczególnie po wydarzeniach w pociągu nie będzie mogła się z nią widywać. Ale minęło już tyle czasu... Czy nie zrobi jej tym zaklęciem krzywdy? Naprawdę trudna sprawa. - Znasz jakieś nauczyciela, którego jeśli poproszę o mentorstwo, to mnie tego nauczy? - Zagadnęła chłopaka, ponieważ sama miała z nauczycielami dość nieprzyjemny stosunek. Przynajmniej niegdyś, zanim mocno zmieniła się kadra. Ale dalej brakowało jej zaufania. Do osób uczących w Hogwarcie. Lepiej, żeby nie straciła po raz kolejny różdżki za samą propozycję. - Będziesz chodził po dnie i żywił się roślinkami i padliną z nadzieją, że wpadnie ci jakiś pierwszoroczniaczek a potem hyc go w szczypce i MNIAM! - Wizja co najmniej szalona, ale co innego mogło się narodzić w tak porypanej głowie, jak ta? Zapewniam, że W pełni normalne myśli są u Corin rzadkością, ale to chyba nic złego, ne?
To naprawdę niezły pech do zaklęć, a szkoda, musi się tego nauczyć, bo przecież to cała esencja czarodziejstwa. Przynajmniej takie było jego zdanie, ale dobrze, że chce sie tego nauczyć, to już pierwszy krok do sukcesu. - No tak, tak też może być. - usiadł znów na trawie, zmęczył się tymi zaklęciami, z dołu patrzył na Corin, naprawdę pięknie wyglądała. Pewnie nie zrobi jej krzywdy, przecież to zaklęcie do tego nie służy. Czy znał jakiegoś nauczyciela? Tak, był taki jeden, ale nie wiedział czy na pewno będzie ją chciał tego nauczyć, ale może spróbować. - Znam jednego, Paul Price, od Magii Żywiołów, według mnie najlepszy nauczyciel, na pewno Ci doradzi lepiej niż ja. - jemu mógł zaufać, bardzo dobrze uczył tego przedmiotu, tak więc miał do niego bardzo, jednak nigdy nie wiadomo, jak pójdzie z Corin. - Albo wpadnie mi w łapy student Gryffindoru! - gdy ona jeszcze stała, on złapał ją rękami za pas i przeciągnął do siebie, śmiejąc się, to nie miało na celu zadanie jej bólu, po prostu zwykła zabawa.
To fakt, chociaż nie nazwałaby tego esencją, bo w sumie kiedy mugol poznawał czarodziejstwo to widział w nim taki ogrom różności, że ciężko było wyróżnić jedną konkretną rzecz – wtedy wskazywał zaklęcia, bo można nimi zrobić praktycznie wszystko. Dla niej taką esencją były eliksiry, bo przecież to one tak naprawdę dają zdrowie i siłę czarodziejom to ewentualnej walki na zaklęcia i zaraz po niej również są potrzebne jako silny środek ratunkowy. Ucieszyłaby się wiedząc, że chłopakowi zdarzyło się parę razy podziwiać jej urodę. Zapewne też w tym momencie speszyłaby się i może nawet lekko zarumieniła. Ale cóż, nie czytała mu w myślach. Nie wiedziała, że tak właśnie było w tym momencie. Obecnie cieszyła się, że nie pyta o cel zaklęcia, bo nie chciałaby na siłę nic zmyślać. - Paul Price... Nie mam z nim bardzo dobrego kontaktu i nie wiem jakby odebrał tą prośbę. Już jeden nauczyciel chciał mnie tego nauczyć, ale się wycofał – Dobrze, że Robert jej kogoś polecił. Miałaby problem z zajściem do ów mężczyzny samemu, ale może jeśli ładnie poprosi, to krukon wybierze się tam razem z nią? Miałby większy wpływ na ów mężczyznę. Chociaż wtedy musiałaby mu uchylić rąbka tajemnicy. Pisnęła, kiedy ją złapał, chociaż oczywiście nie dlatego, że się przestraszyła, czy coś. To była część zabawy tak, jak jej wołania o pomoc, które pojawiły się chwilę później. - Ratunku! Pomocy! Krab morderca nie ma serca!... - W tej chwili umilkła robiąc wyraz twarzy, który przyrównałabym do emotki „O_o”, a zaraz potem wybuchnęła śmiechem nie mogąc wytrzymać ze swoją głupotą i kolejnym genialnym tekstem, który można dodać do „Rzucił się jak bawoły na mięso” i „Wyglądam jak mors o poranku w świetle księżyca”. - Człowiek spokojnie sobie wychodzi na spacer, a tu już go gwałcą kurde - Powiedziała jeszcze śmiejąc się między kolejnymi słowami, kiedy udało jej się odrobinkę uspokoić i spoważnieć, chociaż jej mina nadal nie miała nic wspólnego z powagą tak, jak jej słowa.
Jeśliby mówić o wszystkich właściwościach, to niektóre zaklęcia też mogły ratować życie, jednak nie chciał się sprzeczać, bo przecież eliksiry były przynajmniej równie ważne co zaklęcia. Nie było co ukrywać, naprawdę podziwiał jej urodę, nie dało się tego w zupełności opisać. - Jeśli naprawdę będziesz chciała się tego nauczyć i wykażesz wszelkie chęci, na pewno tego źle nie odbierze. Przykro mi, że się wycofał, swoją drogą, to zaklęcie może się nawet przydać mnie, więc jeśli już się go nauczysz, to co powiesz na małą lekcję? - jeszcze nie wiedział, do czego będzie mu potrzebne, ale na pewno nadarzy się okazja, był tego pewien, w związku z wydarzeniami, które nastały niedawno, wszystko może być możliwe. - Ja nie mam serca? - zaczął się śmiać, w tym samym momencie co ona, takie chwile naprawdę były mu potrzebne. Ten tekst trochę przewidywalny, bo przecież jak morderca może mieć serce? Ale nie było miejsca na mentalne rozwódki, gdy tak świetnie się bawili. - Ojojoj, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało, przekąsko Ty moja. - uśmiechnął się zadziornie, cały czas się na nią gapiąc.
- Wiesz... Uważam, że czasem pewna wiedza to brzemię. Gdyby nie fakt, że zmuszają mnie do tego okoliczności, to ja nie chciałabym potrafić tego zaklęcia. Zbyt bardzo kusiłoby mnie w momentach, które tego kompletnie nie potrzebują... Żeby to rzucić na kogoś, kto mi podpadnie – Tu na chwilę się zatrzymała, a jej oczka lekko się poszerzyły. Wyraźnie coś niekoniecznie miłego wpadło jej do głowy -... Albo na siebie – Dodała ciszej. Najwyraźniej ten temat był dość drażliwy. A konkretnie temat rzucania Obliviate, żeby zapomnieć samemu o czymś bolesnym. - Daj mi skalpel, sprawdzę – Zaproponowała wielce poważnie, ale znów jej nie wyszło zaprzestanie śmiechu, bo gdyby nie fakt, że wielki krab ją chwilę temu zgarnął w swe szczypce, to by się turlała po ziemi marudząc, że brakuje jej już powietrza! - Już wiem jak czują przystawki... I co teraz ze mną zrobisz? - Spytała spoglądając na niego tak, jakby zaraz miał się skończyć świat... A dokładniej jakby miała zostać pożarta i czekała tylko na to co się stanie w jej ostatnich chwilach życia. Może jeszcze ostatnie życzenie?!
W sumie, miała wiele racji w tym co mówiła, dlatego wysłuchał jej bardzo uważnie, przytaknął i odpowiedział stanowczym tonem głosu. - Dlatego trzeba być również rozważnym. I nie mów, że chciałabyś użyć tego na siebie, teraz na pewno Ci na to nie pozwolę. - pogłaskał ją po głowie, cały czas mając ją w objęciach, pogoda nie była piękna, ale dało się rady dojrzeć zachód słońca, który był już niedaleko tafli jeziora. No i po co dalej ciągnąć takie smutne tematy, skoro mają zabawę! - Niestety nie mam skalpela, przykro mi, nie będziesz mogła tego sprawdzić, ani ja nie mogę zapewnić, że mam serce! - zaczął się śmiać, lekko ją ściskając, nie wiedział co dalej robić. Dlatego przez chwilę się zastanowił, gdy zadała mu to pytanie. - Nie wiem, może popatrzymy na zachód słońca, przynajmniej będzie romantycznie. - uśmiechnął się do niej i puścił oczko, po chwili luzując objęcia.
Jak to ona – zawsze miała rację i nikt jej nigdy nie mówi, że jest inaczej. - Nie chciałabym. Chcę pamiętać każdą chwilę mojego życia. W końcu nawet te przykre momenty doprowadziły do tego, że jestem jaka jestem, prawda? - Kolejne za mądrze powiedziane zdanie? Możliwe. Ale jakoś tak miała taki humorek... Do momentu, aż ją pogłaskał. To było takie jakieś... Dziwne. Inne... Aż przez chwilę spoglądała na niego z zaskoczeniem, a może i nawet lekko się speszyła? - Zawsze jest zaklęcie tnące mwahahaha – Skomentowała kończąc ów wypowiedź mrocznym, diabelskim śmiechem jaki najczęściej można znaleźć w różnego rodzaju mugolskich bajkach. Oczywiście było to jeszcze podkreślone 'przerażającą' miną. Niestety mało wiarygodną. - Zawsze oglądasz romantyczne zachody słońca razem z przyszłą kolacją? - Spytała wytykając lekko język w jego stronę.
Tak, o tej cesze już wiedział dość dużo, jednak nie było jeszcze takiej sytuacji, gdzie mógł się sprzeczać, zawsze mógł jakoś racjonalnie załatwić sprawę. - Tak, u mnie też tak było, chociaż u mnie chyba było mniej tych przykrych, z tego co mi się wydaje, ale lepiej, żeby było ich coraz mniej, nie sądzisz? - cały czas trzymał ją w objęciach, kurcze, jeszcze z nikim tak nie rozmawiał, to chyba jego pierwsza taka dogłębna konwersacja. To nie miał być gest, aby się speszyła, po prostu nie chciał aby coś jej się stało. - Lepiej nie próbować. - zaśmiał się, po czym popatrzył na nią gdy zrobiła bardzo przerażającą minę, nawet jej wyszło, ale mało wiarygodne, jak sama autorka zaznaczyła. - Jeszcze nigdy nie oglądałem zachodu słońca z żadną dziewczyną, więc to będzie mój pierwszy raz, a o kolacji nawet nie pomyślałem. - uśmiechnął się do niej, zastanawiał się, czy to jakaś propozycja, oby tak.
- Najlepiej, żeby takich w ogóle nie było. Samo szczęście, wieczny róż i kraina jednorożców – Wyszczerzyła się do niego zaraz po tym, jak przedstawiła mu swoją wizję szczęścia. Można było niemal zobaczyć to piękne, cukierkowe miejsce, gdzie płynie rzeka czekolady, a obok niej rosną wielkie maliny i truskawki. A gdzieś pomiędzy nimi wystaje wesoły kuperek konika oraz róg, którego nie jest w stanie nigdzie ukryć. Chyba z jej mózgiem jest coś nie tak, ale ciii, bo się wyda! W końcu i ona zwróciła uwagę na to, że trzyma ją już dość długo. Zacisnęła lekko ząbki na wardze na krótką chwilę. - Jeśli Ci się ręce przykleiły to uważaj, jak je będziesz odrywał. Lubię tą bluzkę – Powiedziała oczywiście z uśmiechem, bo nie mogłaby mu tak po prostu powiedzieć „Bier łapy”. To nie było w jej stylu no i za bardzo go polubiła, żeby zachowywać się wobec niego chamsko. Kulturalne poproszenie o odsunięcie się również ogromnie nie zgadzałoby się z jej czarnym charakterkiem, więc tak naprawdę pozostała żartobliwość. - Ja oglądałam nie raz. Jest piękny, jednak nie wiem czy robi na mnie już takie wrażenie – Wzruszyła ramionami spoglądając na słońce. Trzeba było patrzeć na to z naprawdę wyjątkową osobą... Ale szczerze mówiąc dużo piękniejsze byłoby oglądać świt. Bo to wiele by znaczyło z jej strony. Około 4-5 rano nie wstałaby dla byle kogo. - A właśnie – Chyba dziewczyna czytała mu w myślach, chociaż sama nie miała o tym kompletnego pojęcia – Jeśli już mówimy o kolacji... Jesteś głodny?
-[n] No dokładnie, ale chyba za dużo tego, bez jednorożców by się obeszło.[/b] - uśmiechnął się do niej, jednorożce nie były najbardziej ciekawymi istotami w umyśle Roberta. Oj tak, przydałby się taki cukierkowy świat, ale pewnie zawsze by się znalazł ktoś, kto wszystko spieprzy. Wcale nie uważał, że ma coś z głową, po prostu lubił takie "nie bardzo" możliwe przemyślenia. - Jeszcze się nie przykleiły, mogę Cię jeszcze trochę potrzymać? - uśmiechnął się zalotnie puszczając jej oczko. Ten żart akurat jej wyszedł, stąd ta reakcja. - A co robi na Tobie największe wrażenie? Wschód? Albo jakieś inne rzeczy? - tak było, chociaż nigdy nie miał takiej wyjątkowej osoby, żeby patrzeć z nią na zachód słońca, naprawdę ją polubił i już nie mógł się doczekać kolejnego spotkania. - Czytasz mi w myślach, jestem bardzo głodny, znasz jakieś ciekawsze miejsce od Hogwartu? - on nie był tak bardzo zapoznany z otaczającymi Hogwart knajpkami, chociażby w Hogsmeade.