Nie do wiary, ale to tutaj gromadzone są wszystkie eliksiry - od tych niegroźnych, po te najpotężniejsze. Można znaleźć tu dosłownie wszystko. Najbardziej interesujące są jednak eliksiry wielosokowe, których jest tutaj na pęczki! Co więcej, można zamienić się w każdą osobę z zamku... uważaj jednak, bo nie każde użycie wywaru kończy się szczęśliwie!
KOSTKI NA WEJŚCIE: Aby wejść do pomieszczenia, musisz rzucić w tym temacie kostką. 2,4 - udaje ci się wejść! 1,3,5,6 - nie udaje ci się wejść, drzwi ani drgnęły. Jedna osoba może podjąć tylko jedną próbę. Takie same zasady obowiązują przy ustalaniu, czy eliksir wielosokowy zadziałał (2,4 - działa; reszta - nie działa, a osoba robi się zielona i swędzi ją całe ciało).
KOSTKI NA ELIKSIR WIELOSOKOWY: 1, 6 - niestety czujesz skutki uboczne, coś było nie w porządku, aż napęczniał Ci żołądek, potrzebujesz natychmiastowej wizyty w skrzydle szpitalnym, moze eliksir był już przeleżały? 2, 3, 4, 5 - eliksir zadziałał!
adnotacja: osoby obdarzone darem metmorfomagii mogą wejść do środka bez konieczności rzucania kostką - kiedy tylko dotkną klamki, drzwi same się otwierają. Jeden metamorfomag może wprowadzić tylko jedną osobę nie posiadającą tego daru. Każda kolejna musi rzucić kostką. Metamorfomadzy jeżeli chcą wypić eliksir wielosokowy, muszą rzucać kostkami. Zwolnieni są jednakże z przykrych konsekwencji nieudanej próby. Niestety, osoby towarzyszące nie posiadające ów daru nie mają już tyle szczęścia...
Nielegalny – niezlecony przez nauczyciela – pobyt tutaj może być karany szlabanem i minusowymi punktami dla Domu (automatycznie wyrażasz w tym temacie zgodę na ingerencję Mistrza Gry).
Takich dni jak ten zazwyczaj bywa około trzystu w roku i nie ma w nich nic szczególnego poza ogólnym łysieniem, nieświeżym oddechem, kacem z rana, brakiem kaca z rana, kacem wieczorem i ogólnie wiecie - codziennym zbliżaniem się do dnia zero. Tak samo dzisiaj wszyscy w Szkole Magii siedzieli cichusieńko, grzeczniusieńko, a jak już rozrabiali to Zoe, zwana inaczej PornoZosią nic o tym nie wiedziała. Niedobrze. Nakopie kiedyś tym wszystkim co ją zostawili. To znaczy zapomnieli o niej. Tak przecież nie można. Co jeśli wpadnie w depresję i powiesi się na sznurówce? To też było swego rodzaju rozwiązanie, odbiegające od rutyny. Może pomijając ostatnie wyczyny z jej cyckami, o których zdawało się że nikt nie chce zapomnieć i fakt że do niedawna jej ręce przypominały ziemniaki. Takie tam dzikie halucynacje zawsze spoko i na czasie. Tak. To zdecydowanie mogło się zaliczać do tych pozostałych sześćdziesięciu pięciu dni, które tak się składało, że akurat nie przypominały pozostałych trzystu. Dzisiaj Zosiapornosia mogła składać modlitwy dziękczynne, bo została wybawiona od zamartwiania się nad swoim losem. Tego wieczoru miała zabłysnąć jako włamywaczka, a nie PORNOSIA. Taki myk, a wszystko to zawdzięczała swojej kochanej piapsi for lajf, Scarlett, która ostatnio nie przyszła jej na ratunek, kiedy w obawie że Zosiowe ręce zamienią się we frytki wzywała pomoc. Na szczęście zaradna z niej dziołcha, więc poradziła sobie z takim wyzwaniem, już chyba do końca życia nabawiając się ziemniakowstrętu. Kiedy tylko jej sowa, o której brak móżdżku już dawno juą Zoe podejrzewała, wylądowała na jej łóżku w dormitorium, robiąc tylko niewielkie szkody, w postaci stłuczonego świecznika, czempionka wystrzeliła jak z procy, założyła na siebie tylko to co było niezbędne i popędziła na Piętro, którego nazwa słusznie mówi, że jest Zakazane, narażając się na kolejny wpis do kartoteki hehe. Jednak jak wielu o tym wie, nieważne co, ważne żeby mówili. Można i tak. Czy będzie pierwsza, czy nie, możecie od razu wlepić jej medal za tak krótki czas ogarniania się, bo chyba nigdy dotąd nie udało jej się przybyć na miejsce z tak zawrotną prędkością.
Tymczasem u naszej Skarletki-poetki (ehe) działo się tak dużo, że aż dziw bierze, iż dziewczę się ze wszystkim wyrabia! Co noc inna impreza, inny powód, ten sam chłopak, wiadomo. Gorzej, że nagle wszyscy się na nią uwzięli. Osaczyło ją stado jakiegoś bezmózgiego plebsu i sama jedna w pojedynkę nie dała mu rady. Do tej pory nie wiedziała, co za tępa dzida ją zaatakowała na dziedzińcu, zostawiając na jej twarzy krwawe ślady. Ile ona musiała po tym przestać przed lustrem i walić w siebie zaklęciami, aby to gówno zeszło! Jedyne, co ją powstrzymywało przed kompletnym załamaniem, to to, że tamta szmata z pewnością cierpiała na to samo. A i dobrze, niech ginie! Jako królowa tego padołu chyba powinna wprowadzić zapomniany przez wszystkich system kar - POD GILOTYNĘ Z NIĄ. Z radością obserwowałaby, jak wstrętna morda tamtej idiotki odpada i toczy się po kamiennym bruku, aż przylecą po nią sępy i nic z jej nie zostanie. Nawet mgliste wspomnienie. A Saunders zasiadłaby na tronie i zaklaskała pełna oczywiście szczerej empatii, mhm. Ale serio, kto normalny rzuca się z ryjem na taką super dziewczynę jak ona? Ech, może ona bidulka miała jakieś problemy psychiczne, a ślizgonka ją tak hejtuje. Wstyd. Jednakże cóż, tak naprawdę to miała w dupie problemy innych, niech oni się ogarną i przestaną jej zawracać głowę swoimi dramami rodem z dennych, szmatławych przedstawień. Powiedziała dziewczyna rozchwiana emocjonalnie, pozdrawiam. Która w dodatku zaczęła tę burdę. Ale NO HALO, tamta ją tak bezczelnie obrażała! Saunders cały czas się zastanawiała, kiedy to się stało, że spoufaliła się z tym motłochem, a ten jej teraz wchodził na głowę. Ech. Brakowało jej przez ten czas Pornozosi, razem dałyby radę! Co prawda już ze Skylą założyły grupę przestępczą gitowców, ale to nie to samo. Chyba powinny zrekrutować tam właśnie panienkę Champion, jej pomoc w sianiu paniki i szybkiej pięści była niezastąpiona. Nic dziwnego więc, że rozpierduchę zakazanego piętra chciała zrobić właśnie z nią! W przypływie nagłej weny naskrobała do Zosieńki parę czułych słówek, a potem się jeszcze dłuuugo przygotowywała, stąd jej spóźnienie. Ale przyszła! Nieco zdyszana, bo NA SALAZARA, kto normalny buduje tyle pięter, a potem nie robi cholera, nie wiem, MAGICZNYCH DYWANÓW, które wyrzucają pasażerów na odpowiedni poziom w szkole? ECH, tyle niedopracowań! Ale Scarlett zostanie kiedyś dyrektorem tej placówki, oczywiście najpierw musiałaby kropnąć ówczesnego dyrka. KTOŚ CHĘTNY DO WSPÓŁUDZIAŁU? - Siemandero! - rzuciła do drugiej ślizgoneczki, kiedy już trochę odtajała i uśmiechnęła się dziarsko, by potem podejść śmiało do drzwi sali eliksirów. Nigdy tu nie była, jak to w ogóle możliwe? Tyle zabawy ją ominęło! - Chodź, rozróba się sama nie zrobi! - poinstruowała brunetkę, bo ta na pewno tego nie wiedziała, skądże znowu. W każdym razie, ślizgoneczka numer dwa pociągnęła za klamkę i jej oczom ukazał się olbrzymi pokój z mnóstwem najróżniejszych eliksirów! - OKURWAKURWAKURWA - podekscytowało się dziewczę, podbiegając do jednej z zawalonych buteleczkami i fiolkami szafek i oglądając uważnie jej zawartość. MAGIA JEST WŚRÓD NAS.
Och czemu tej Zosi wtedy na tym dziedzińcu nie było! Skarletkowa napastniczka skończyłaby wtedy najprawdopodobniej z krwawym odciskiem Czempiońskiego buta na swojej na pewno paskudnej twarzyczce. Piękni ludzie może i są szurnięci, ale przecież nie na tyle żeby do rozlewu krwi doprowadzać! Oczywiście jeśli ów cudowne istoty zostaną do tego sprowokowane jest to wysoce wytłumaczalne i nie ma co się dziwić, dlatego Zołi była za każdym razem usprawiedliwiona ze swoich podboi przeszłych i jeszcze niedoszłych. W każdym razie szkoda, że jej tam z Saundersówną nie było, bo by zdzirze dokopała. Wsadziłaby jej kij jej miotły (no bo przecież nie swojej, fujka) tak głęboko w dupę, że wyszłaby jej gębą! Ha! TAKA Z NIEJ WOJOWNICZA KSIENSZNICZKA BYŁA. Nieraz biedny Fred musiał za nią oczami świecić u sąsiadów, kiedy matki skarżyły się na poobijane gęby, połamane nosy i limo pod oczami. Tzn nie u siebie, aż taki z niej karateka nie był, ale rówieśników za młodu tłukła równo. Kuracje w mugolskich przedszkolach chyba jeszcze bardziej pogorszyły sprawę, ale co to za głupi pomysł żeby stara czarownica kazała posyłać córce jej dziecko wśród Bogu ducha winnych niemagicznych ludzi. To jak otworzyć w raju puszkę pandory. No ale nieważne. To przynajmniej skłoniło ją do refleksji przy filmach jakie tubylcy oglądali. Xena Wojownicza Księżniczka nauczyła ją, że baba która się pierze z innymi też potrafi być seksowna, a z kolei Eurotrip, że łapanie stopa przez pokazywanie cycków też daje radę. Niestety nie nadaje się to przy przekupowaniu nauczycieli, ale o tym Zoe przekonała się już na własnym, jędrnym tyłku. Na całe jej zasrane szczęście mimo nieudanych prób przekupstwa, nadawała się na GITOWCA. Smutno jej się zrobi jak się dowie, że Scarlett jeszcze nie przyszło do głowy żeby ją zwerbować w szeregi. Ona przecież tylko czeka, a żeby zaprowadzić w Hogu jakąś rewolucję! Będzie nowym Napoleonem! Będzie zdobywać domy! Co tam domy, szkoły! Krzyżować zdziry! Kamienować dupków! Ohohohoho na myśl o tym była w swoim żywiole, ale chyba się troszeczkę zapędziła i zapomniała gdzie jest. No bo na zakazanym piętrze była przecież. A dokładniej to do w Sali Eliksirów udało się Ślizgoneczkom dwóm dostać. Zosia nie chwaląc się, jest całkiem niekiepska w te klocki, więc znowóż była w swym żywiole i zareagowała niegorzej niż SMS. - OH TY KURWA! - gdyby była to teraz kreskówka to w jej oczach na pewno pojawiłyby się takie szaleńcze serduszka, które by mrygały ostrzegawczo 'UWAGA! PIERDOLNIĘTA!'. Sama nie wiedziała gdzie wzrok podziać. Uznała, że najpraktyczniej będzie teraz obkręcić się dokoła, także szalony piruet zrobiła, a potem grzecznie podreptała za Ślizgońską przyjaciółką. Serduszka z jej oczu dalej by teraz pulsowały, ale jej mina pozostała skupiona, jak na szalonego geniusza przystało. - Wysadzamy kogoś w powietrze? - zaproponowała z cichą nadzieją w oczach. W końcu miała w tym już wprawę. To przecież za to została wydalona z poprzedniej szkoły, a tyle zdzir i zdzirów kręciło się po tej szkole. Ona była naczelną, ale czemu by nie wysadzić w pizdu konkurencji?
No właśnie, ech. Zosia przydałaby się jak nikt inny! Bo w końcu Scarlett umiała bić się tylko jak baba, czyli wyrywać włosy, drapać mordę i kopać w kostkę. A do tamtej idiotki przydałby się ktoś, kto by ją porządnie skopał, a nie! Może nauczyłaby się raz na zawsze, że nie powinno się obrażać majestatu. Co dziwniejsze, Saunders nawet do tej pory nie wiedziała, o co jej chodzi. To znaczy, podejrzewała, że chodzi o jej superkowego chłopaka, ale nie wiedziała, że była w błędzie. I to w dodatku niepewna! Ech. Koniecznie musi o tym opowiedzieć później swojej przyjaciółce na śmierć i życie. Kto wie, może się zdecydują na spuszczenie tamtej spóźnionego wpierdolu? Jak spóźniony prezent urodzinowy czy coś? W końcu nasza SMSka będzie mieć niedługo urodziny! TO JUŻ ZA DZIESIĘĆ DNI, ohoho. Idealny podarunek to by był. Tymczasem zaś musiała się jedynie napawać marzeniami o słodkiej zemście na tamtej głupiej gryfonce, ech. W ogóle miała wrażenie, że większość przedstawicieli tego domu to po prostu tępe dzidy i chorujące na wściekliznę puszki pigmejskie (pf, pf, tak samo beznadziejnie groźne) i nie rozumiała, dlaczego tak się dzieje. Czemu nie mogą być tak normalni, jak na przykład ślizgoni, ew. krukoni? Bo jednak puchoni też nie byli zbyt ogarnięci, choć i tak bardziej od tamtych padalców. Ech, życie jest niesprawiedliwe, bo oprócz tego, że tamci egzystują, to jeszcze wchodzą Scarlett pod nogi. Skandal i bandytyzm w biały dzień. Trzeba ich wyrżnąć w pień, zostawiając tylko nieliczną, fajną garstkę uczniów i studentów Godryka. Tak, właśnie taki był plan na chwilę obecną. No jakoś tak wyszło, że grupę przestępców gitowców założyły ze Skylą bardzo spontanicznie, na lekcji mugoloznastwa! Dlatego wtedy nie przyszło jej do głowy, aby kogoś jeszcze werbować. Zresztą, gdyby Zosieńka była tak przykładną uczennicą jak one i chodziłaby na zajęcia, to samoistnie wpasowałaby się do ich superowej subkultury! Ale spoko, miała jeszcze szansę, Saunders wystosuje do niej specjalne zaproszenie, spokojna głowa. I będą we trójkę siać postrach w całej szkole. Muszą sobie kupić jednakowe kurtki ortalionowe! I jakieś buty z czubem i spodnie w kant. Ech, bycie rebelem wymaga poświęceń. - PEWNIE - rzuciła bojowo, odnośnie wysadzania czegoś w powietrze. - Ale wiesz... tu są eliksiry wielosokowe ze wszystkich ludzi w szkole... myślę, że powinnyśmy się w kogoś zamienić i... no, zrobić trochę rozróby - podpowiedziała jej, obracając się w jej kierunku i uśmiechając się iście złowieszczo. Miała już chyba pewien plan... i zemściłaby się na tamtej suce, o tak!
*jak coś to ja już rzucałam kostką na rezultat eliksiru xd TY TEŻ RZUCAJ, DO SKUTKU hehehehs.
Gdyby tylko wiedziała o Saundersowych umiejętnościach w walce to na pewno by pokręciła głową, potupała nóżką i pokiwała jej paluszkiem przed noskiem. Nie tak to powinno wyglądać! Zosia kiedyś ją nauczy podstawowych ciosów, czyli jak złamać komuś szybko nos albo wydłubać oko. Chociaż to drugie to może nie. Może lepiej nauczy ją jak kogoś obezwładnić. Scarlett przecież taka kruchutka, śliczniutka, do tego blondynka. Nie w jej naturze leżały takie drastyczne rzeczy jak wydłubywanie oczu! W sumie panna Chempion też jeszcze tego nie próbowała, ale kiedyś nadejdzie taki czas zapewne, kiedy ktoś jej się tak narazi, że będzie musiała go zabić albo właśnie pozbawić patrzałek, o. Może nawet rozważy zapisanie się do jakiejś służby oczyszczania miasta z czarodziejów-gangsterów w przyszłości... W każdym razie chodziło o fakt, że co taka drapiąca i wyrywająca włosy dziewuszka by poczęła gdyby Gryfonka okazała się dorodną GRYFONICĄ o wymiarach trolla, nie wspominając o jego sile! Toż to by była masakra w biały dzień, a Zoe nie spieszyło się do ostatniego pożegnania. Tak, kiedyś coś z tym zrobi. Może właśnie taki kurs samoobrony sprezentuje jej na urodziny? W gratisie może dołączyć wpierdol dla tamtej szmaciurki za to, że postawiła nogę na złym terenie. A właśnie. Ciekawe o co chodziło? Tak naprawdę to Zosia słyszała co nie co, ale jakoś nie miała nigdy okazji wypytać o to SMSki. No cóż. Zrobi to przy następnej sprzyjającej okazji, która może nastąpi nawet i dzisiaj? Może nawet zaraz? Co do tej grupy gitstępców to owszem, Pornosia nadawałaby się jak cholera! Faktycznie jednak z chodzeniem na lekcje było u niej ciężko. Szczególnie kiedy leczyła kaca, a każdą osobę która odsłaniała ciężkie kotary w dormitorium, wpuszczając odrobinę światła, z chęcią poszczułaby cerberem albo samym Lucyferkiem we własnej osobie, bo przecież to on czuwał nad jej spaczoną duszą. Nie kto inny. Niejedna osoba przecież słyszała plotkę o Czempionce, namawiającej do podpisywania cyrografów. Spodnie w kancik i lakierki by do niej pasowały jak ulał. Dres i kajdan dla siania postrachu, no i aktówka jakaś by się jeszcze przydała żeby wprowadzić odrobinę formalności i poszanowania dla ciężkiej pracy jaką przecież członkowie grupy by odwalali. Tępienie zdzir i pomaganie selekcji naturalnej było przecież niezmiernie męczące, więc nawet mogłyby pomyśleć o przerobieniu Pokoju Życzeń na tajne biuro z masą miękkich poduszek albo coś. Zawsze spoko. Jak to dobrze, że Ślizgonka podzielała entuzjazm tej drugiej co do wysadzania ludzi w powietrze. Niekażdy to przecież rozumiał. Niejedna osoba pewnie stwierdziłaby teraz, że Zoffię należy ubrać w kaftan bezpieczeństwa i wysłać listem priorytetowym poleconym do św. Munga. Z takich też trzeba by było kiedyś oczyścić powietrze. To takie słabe ogniwa przecież były. - No rzeczywiście - stwierdziła w odpowiedzi, jakby dopiero teraz zauważając co w tych fiolkach się mieści. - O KUREWKA... - dodała, a na jej ustach pojawił się rozmarzony uśmiech. Cholera no, ILE SPUSTOSZENIA DZIĘKI TAKIM ZASOBOM DA SIĘ ZDZIAŁAĆ! Goodbye heaven, welcome to hell, home sweet home. Kiedy już dowie się co takiego tej Saundersównie chodzi po głowie, rozejrzy się za czymś w co będzie mogła władować kilka takich fiolek, a żeby w pogotowiu sobie pod łóżkiem potrzymać. Dobry plan, a jak! - Dobra czika, to teraz mi mów komu chcesz zniszczyć życie, bo cały plan to Ty już chyba w to kilka sekund ułożyłaś - skoro nie będą wysadzać, to w jakiś inny sposób będzie mogła zaspokoić swoje potrzeby destrukcji. W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone, a ona mogła nawet teraz wypowiedzieć wojnę całemu światu. W sumie to jej to zwisało. Potem będzie przecież to opijać.
Ech, no tragedia innymi słowy. Scarlett jawiła się jako kruchutka, bezbronna istotka, a to w sumie nie tak! No dobra, może nie była niczym gangsta, nie okładała wszystkich z siłą męskich mężczyzn, ale w sumie z innymi, przeciętnymi kobietami sobie radziła. Wyrywała całkiem szczodre kępki włosów, wystarczające na robienie laleczek voodoo do końca życia, paznokcie miała także niezgorsze! Ach, te kosmetyczki, zawsze im mówiła, że jej paznokcie muszą być niczym diamenty, czyli 10 w skali Mohsa, aby lepiej raniły mordy tych wstrętnych wrogów naszej Saundersówny. No i jej kopniaki także były całkiem niezłe, wiecie, szpilki, z super morderczym obcasem i te sprawy! Także bić się nawet w sumie umiała, chociaż z pewnością nie tak jak Zosia fajter. Może to i lepiej, że zostały przyjaciółkami, a nie wrogami? Nic tylko patrzeć, jak pewnego dnia blondynka zostaje zaatakowana przez pannę Champion, która uczy się na niej sztuki wydłubywania oczu. No rewelka, nie ma co. Chyba wolała, aby Zoe uczyła się tego na takiej Clarze na przykład! ALBO NA TEJ WSTRĘTNEJ PIERRE, która za nią łaziła, a potem próbowała odbić jej chłopaka... tak, tak, już ona ją przejrzała! To nic, że Cedric twierdził inaczej, hehs. Tamtej gnidzie nie można ufać zdecydowanie. Jednakże tymczasowo jej wrogiem numer jeden była ta przeklęta Hepburn, bo o ile Cait się do niej nie zbliżała, tak tamta gryfonka śmiała jej naubliżać, a potem wyrwać włosy i zadrapać jej wspaniałą twarzyczkę! TAK SIĘ NIE GODZI. Dlatego musi polać się krew, nie ma innego wyjścia. Jak dobrze, że miała taką Pornozosieńkę, która pomoże jej w każdej zbrodni. Na pewno nawet gdyby przyszło do mordowania tamtej idiotki, a potem do ukrywania jej ciała. Hehs. Braci się nie traci, wiadomka. Nie mniej jednak chętnie wzięłaby udział w takim kursie przetrwania, wszystko, co pozwoli jej bardziej zemścić się na swoich wrogach jest bardzo przydatne! No nie, baluje bez SMSki?! Nie no, to jawny skandal! Powinna się już na nią obrazić, w tym właśnie momencie. Musi z nią odbyć poważną pogadankę odnośnie jej niegrzecznego zachowania, nununu! Powinna melanżować razem z gitowcami - najpierw pójść na lekcje, wpierdolić paru pierwszorocznym, kradnąc ich słodycze/pieniądze, a dopiero potem iść w tany i w wódkę. No sorry, ale trzeba mieć priorytety w życiu! Ech, chyba obydwie muszą siebie nawzajem naprostować, bo każda miała jakieś wady, ale razem będą nie do wyjebania, tak! I trzeba przyznać, że lansiarska aktówka wspaniale odświeżyłaby ich wizerunek! Och, mają tyle do obgadania w związku ze swą nową profesją, A TAK MAŁO CZASU, bo wiecie, zemsta czeka, nie ma się co ociągać przed zniszczeniem komuś życia, im szybciej, tym lepiej! No pewka, zdecydowanie muszą nabrać parę buteleczek na lepsze okazje. Tymczasem zaś sięgnęła po dwie takie bardzo konkretne fiolki... ach. - No, słuchaj, taka jedna tępa szmata mnie ostatnio zaatakowała na dziedzińcu, SŁOWO DAJĘ, ŻE NIE WIEM CZEMU, czytam sobie książkę kulturalnie, jak każdy, porządny człowiek, a ta do mnie z ryjem! Musiałam jej przywalić, bo halo, majestatu się nie obraża - zaczęła wprowadzenie do jakże podłego planu, tymczasem jednak nie tyczącego się władzy nad światem. Ale spokojnie, już niedługo i tym się zajmą! - No i porysowała mi moją piękną buzię, ta dziwka skończona. No, w każdym razie, chodzą ploty, że ona i Orlov, nie wiem, czy go kojarzysz, to nieistotne teraz... myślę, że w każdym razie powinnyśmy się trochę kleić do siebie na jej oczach. W sensie jako Grig i Effie, ta zajebista wila, ją to powinnaś kojarzyć! - drążyła dalej temat. - Wiem, że to nie będzie nic przyjemnego, ale możemy potem odreagować jakąś rozpierduchą - zakończyła zgrabnie, oczekując werdyktu Zosieńki. Bo wiadomo, obie są hetero, więc plan jest dosyć dziki, ale SMS była gotowa się poświęcić dla celów wyższych, taki to z niej męczennik był, a co!
Nie żeby Zoe uważała przyjaciółkę za jakiegoś słabeusza! Po prostu postapokaliptyczna wizja niszczenia świata według wojowniczej księżniczki Champion była nieco odmienna od wizji zniszczenia przez królową pszczółkę Scarlett. To za nią Zosia przecież miała zamiar się lać! Chociaż jak na razie na to się nie zapowiadało, ale w razie czego niech blondynka wie, że jej pięści czekają w pogotowiu. Wizja sądu ostatecznego wydawała się być niczym przy tym co Ślizgonka zrobi każdemu kto tknie jej przyjaciół. Nie na darmo mówili, że podpisała cyrograf z szatanem. Co prawda była to wierutna bzdura, ale grupa gitowców musi siać grozę, no nie? Z tym wydłubywaniem oczu tez się jeszcze nie spieszmy, bo brunetka musiała się głęboko zastanowić nad tym, czy aby po czymś takim jakieś resztki jej pod paznokciami przypadkiem nie zostaną, bo bądź co bądź była damą, a damy musiały się jakoś prezentować! Z tym morderstwem i chowaniem zwłok spokojna głowa. Nieraz urządzała pogrzeby swoim papużkom, królikom i innym mugolskim zwierzakom, jakimi próbowali ją USPOKAJAĆ rodzice (bezskutecznie), więc ciało młodej dziewczyny to jak tuzin takich królików, co nie? Bułka z masłem! Gdyby była w Cannes zrobiłaby nawet trumnę z pudełek po płatkach śniadaniowych, ale przecież teraz była w Hogwarcie, więc nie musiała się martwić tak przyziemnymi rzeczami. Jedną z takich mniej przyziemnych rzeczy była właśnie AKCJA WPIERDOL, której matką była Saunders, a Zo nie mogłaby przepuścić takiej cudownej okazji do zniszczenia komuś życia! Zwłaszcza, że miała się w kogoś wcielić, a to zapowiadało nie lada zabawę! Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Nic nie mogło się równać z niszczeniem komuś życia, znajdując się w samym epicentrum! Miała niemałe wrażenie, że bardzo jej się to spodoba, a to wróżyło tylko opustoszenie szafy z fiolkami i kontynuowanie tej zabawy do wyczerpania zapasów. Teraz działała w interesie przyjaciółki, więc zamiana w jakąś pindę... Zaraz... W Clarę... Też jej nie lubiła! No proszę, jak to dobrze się składa! Oczywko nie dla tej gryfońskiej blondi, która wdepnęła w niezłe gówno, wdając się w bójkę ze Scarlett, która naraziła jej buźkę na jakieś szramy i na dodatek okazuje się, że Zosiowata też nie pała do niej zbytnim entuzjazmem. Bajka i koszmar w jednym. - Pamiętaj, celuj zawsze w nos - zdążyła rzucić w międzyczasie kiedy Scarlett raczyła ją swoją opowieścią. Sztuczki taktyczne zawsze się przydadzą, a jak znowu jakaś niezrównoważona psychicznie Gryfonka zaatakuje bidulkę, to ta poradzi sobie z nią jednym, szybkim ciosem! Uśmiechnęła się dumnie, zadowolona z tego jaka to ona dzisiaj była pomysłowa, uczynna i w ogóle cud na ziemi. - Okej, zniszczmy jej życie - stwierdziła bez najmniejszych skrupułów. - Ona chyba jeszcze nie rozumie co to znaczy rzucić się na Ciebie z łapami... I co, serio ZUPEŁNIE bez powodu? - spojrzała z wielkimi oczami jak spodki. Rozumiała, że w Hogu coraz więcej osób okazywało się mieć zrytą psychę, ale żeby aż tak? Może zamiast rycia jej bani jeszcze bardziej powinny rozejrzeć się za jakimś kaftanem bezpieczeństwa albo coś? Jeszcze przypadkiem zrobi komuś krzywdę. Scarlett i Zoe muszą z nią zaprowadzić porządek. Proszę państwa, Liga Sprawiedliwych w barwach zieleni wkracza teraz do akcji. - No dobra, to teraz jeszcze mi powiedz.... Ja będę ta fajna czy Grig? - nie żeby uważała go za jakiegoś niefajnego. Przecież to jej ziomek był, który miał takie same ciągoty do podpalania i wyładowywania agresji za pomocą przemocy fizycznej jak ona! Aczkolwiek jakoś ciężko jej się przyjmowało fakt, że miałaby teraz się migdalić do jakiejś panny, a gdyby zachciało jej się siusiu, najpierw musiałaby przypomnieć sobie instrukcję obsługi. Francuski piesek nagle się znalazł. Coś w tym jest.
[sooorki, że słaby ale w tym tygodniu baaardzo rano wstaje,a potem przez resztę dnia jestem flakiem ;c]
No pewnie, że tak. Przyda się jakiś slogan pełen grozy, jakieś właśnie niepewne anegdotki o każdym z członków tej jakże wspaniałej grupki gitowców, aby wszyscy inni mieli przed czym trząść portkami i najlepiej to tylko na widok naszych zbuntowanych niewiast wyskakiwać z kasy i innych dóbr materialnych. Także pogłoska o cyrografie Zosieńki była jak najbardziej na miejscu, za to nawet na pewno były jakieś dodatkowe punkty do zajebistości i do kreowania lepszego wizerunku drużyny, tak, właśnie tak! Także nie musiała się niczym przejmować, bo w końcu dbała o firmę. Tak jak o przyjaciół! Z pewnością, gdyby tylko wiedziała, co się ostatnio w życiu Champion działo, to pomimo smrodu i obrzydzenia Scarlett także wspomogłaby swoją przyjaciółkę, kiedy to zaatakowały ją i Percivala jakieś niecne zaklęcia. Niestety, żyła sobie w błogiej nieświadomości, więc trzeba jej to wybaczyć. Zresztą, była taka słodka i tak pociesznie się biła, jak tu jej nie kochać? Nie no, to całkiem zrozumiałe. Szczególnie dla Saunders, która tak bardzo dbała o swój wygląd. Pozostałości po gałkach ocznych za paznokciami... fujka. Niby można byłoby się tego szybko pozbyć, ale po co przysparzać sobie dodatkowych prac? No kompletnie bez sensu. Teraz trzeba myśleć przyszłościowo, być kobietą sukcesu, zarobić ale się nie narobić i tym podobne historie! Jedynie dążenie po trupach do celu jest wskazane, o ile ma się przyjaciółkę gotową aby wspomóc w chowaniu ciał przeciwników, oczywiście. I znów wszystkie punkty spełnione, nic, tylko wdrażać plan w życie! Widać obie ślizgonki były tak okropne, że uwielbiały niszczyć cudze życia. Albo były po prostu mściwymi sukami, które muszą dawać nauczkę swym wrogom, aby eliminować konkurencję. Wiecie, selekcja naturalna i te sprawy. Najsłabsze jednostki odpadają, zostają najsilniejsze. Niestety, życie to nie bajka, nie podrapie cię po jajkach, więc trzeba samemu przepychać się przez nie łokciami, mając nadzieję, że część frajerów dostanie w oko, część w żebro i w ten sposób zrobi się luźniej. Im więcej kandydatów do władzy, tym mniejsze szanse. A sprawa z Clarą była po prostu zbyt świeża i zbyt drażliwa, aby jej to popuścić. Bo halo, SMS nic jej nie zrobiła, siedziała grzecznie i czytała książkę! Skoro więc tamta odważyła się wejść jej w drogę, to widocznie życie było jej niemiłe i aż wprosi się o kopniaka w dupę od dwójki obecnych tu gitowców. I dostanie. Bardzo miłego kopniaka! - W nos? Słyszałam, że lepiej od razu rzucić się do gardła - odparła, kiedy zakończyła swoją fascynującą opowieść, a doskonale pamiętała, że Champion rzuciła jakąś podobną uwagą. Potem uśmiechnęła się chytrze, niczym prawdziwy wilk rozszarpujący aorty szyjne swym ofiarom i ponownie zamachała fiolkami. Chociaż oczywiście z porady Pornozosi również zamierzała skorzystać, żeby nie było! Można to połączyć dwa w jednym, najpierw w nos, aby ogłuszyć przeciwnika, a potem hyc zębiskami zatopić się w szyję i dokonać ostatecznego unicestwienia. To jakiś plan na przyszłość. - NO NAPRAWDĘ - powiedziała, składając dłonie jak do przysięgi i robiąc niewinną minę. - Siedzę sobie spokojnie, jak każdy szanujący się obywatel tego kraju, a ona do mnie z mordą. Nie wiem, może jest chora psychicznie? - zaczęła się zastanawiać na głos. - W każdym razie trudno, skoro chce wojny, to będzie ją miała! - dodała jakże wojowniczo, unosząc zaciśniętą pięść w ramach ukazania, że nasz bojownik Scarlett jest zaangażowany w sprawę całkowicie, ehe! Z kolei na jej ostatnie pytanie naprawdę się zamyśliła. - Nie wiem, a co wolisz? Ostatecznie możemy grać w papier, kamień, nożyce - wyszczerzyła ząbki w uśmiechu, a po drodze jednak uznała, że to w sumie wszystko jedno! - Chociaż nie powiem, bardziej pasujesz na faceta - dodała jakże słodko, trzepocząc rzęskami, co by nie było wątpliwości, iż to ona jest przeuroczą księżniczką złotowłosą, seems legit. A tak po prostu chciała się podrażnić! Chociaż, może warto zamienić się w faceta i obadać jego interes? Fuj, Saunders, na Salazara, o czym ty w ogóle myślisz!
No tak, to by było coś. Miały już ubrania, poważny plan na życie, jeszcze tylko powinny się zarejestrować w jakimś utajnionym rejestrze przestępczym zwalczającym niesprawiedliwości na świecie. Scarlett byłaby prezesem, bo na taką fuchę się nadawała. Codziennie zakładałaby inną parę czubatych butków, a jakaś taka Clara polerowałaby je własnym rękawem! Skyla dbałaby o ich wygląd, wiecie jakieś fryzury rodem z czarodziejskiej mafii i dobre rozpoznawalne logo. Kim w takim razie byłaby amazonka z różdżką zamiast łuku? Proste! Trenerem, a jak. Kiedy już grupa im się rozbuduje (bo przecież działać będa na skalę ogólnoświatową, nie?) Zoe będzie szkolić swieżo upieczonych gitowców-juniorów jak być maszyną do zabijania. Proszę jaka była rezolutna. A jak ktoś nie będzie się jej słuchać, bądź co gorsza wywoła jakieś rebelie w jej grupie maluszków, naparzać po gębie będzie aż do skutku. Tak to działa moi mili. Na podwórku musiała sobie radzić? To i tutaj sobie poradzi. Może i od SMSki się czegoś nauczy, bo chyba jeszcze nigdy nie próbowała rozszarpywac komuś zębami gardła. Brzmiało spoko, więc czemu nie! Będzie miała pewność, że gnida nie podniesie się z ziemi, a ona będzie miała problem z głowy. Przyjaciólka przecież jej pomoże z martwym ciałem, tak jak i ona jej, co do tego była pewna! - Czytasz mi w myslach - stwierdziła z uznaniem, kiwając głową. No proszę, przed chwila też przeszło jej przez myśl, że tamta najzwyczajniej w świecie musi być niebezpieczna dla środowiska. Najlepiej by było gdyby dopadły ją zawczasu i zlikwidowały. Niestety oceny miała marne, więc domyślała się że nawet interwencja brata nie pomogłaby przy tak poważnym wykroczeniu. czas ich na szczęście nie gonił. Zapisze sobie w jakimś notatniku na czarnej liście tą gryfońską personę i kiedy już nabierze pewności i doświadczenia, będzie pierwszą osobą którą wyśle do stawu z rybkami. Zaszczyt drodzy państwo, zaszczyt. Była pewna, że Scarlett w głębi ducha podzielała jej opinię na ten temat. - Możemy i droga losowania, nie jestem pewna czy chciałabym żeby coś w trakcie akcji majtało mi się między nogami - skrzywiła się na tą myśl. Owszem narzędzie pierwsza klasa, a między nogami sama frajda! Jednakże nie wydawało się to już takie fajne, kiedy przed oczami pojawiła się perspektywa trzymania sprzętu w jednej albo drugiej nogawce. A co jak coś jej się za bardzo spodoba? NO JAK ONA SOBIE Z TYM PORADZI? Przecież nie będzie prosić o pomoc blondynki. Chyba, ze to o to właśnie chodziło. Matko boska już się w tym wszystkim pogubiła. Z drugiej strony, będąc facetem mogła sobie nieźle pofolgować i skorzystać z tego co nie było jej dane od samego początku, smuteczek. Zawsze marzyła o tym żeby wysikać swoje imię na śniegu. A no własnie, śniegu nie było. W takim razie wolała zostać jakąś fajną wilą i poudawać, ze posiada dar, którego w rzeczywistości i tak posiadać nie będzie. Mniejsza.
Och, i to jest właśnie idealny biznesplan! Każda z członkiń gitowców była inna, znały się na czymś innym i bez przeszkód mogły się zabrać za różne fuchy. Zosieńka rzeczywiście byłaby idealna na stanowisko trenera, Skyla poradziłaby sobie z wizerunkiem i ogólną oprawą graficzną, a Scarlett zajęłaby się robotą papierkową i bajerowaniem potencjalnych sponsorów i innych takich! Oczywiście tylko bez skojarzeń prosimy. Bo takie czasy, że ludziom do głowy zaprawdę dziwne pomysły do łba wchodzą... na szczęście Saunders ma już takiego jednego, którego bez przeszkód może bajerować w nieco innym sensie. Tymczasem zaś nie da się ukryć, iż działalność gitowców trzeba rozszerzać. Jednakże pamiętajmy, iż nie można także przyjmować byle kogo - ten ktoś musi być przepełniony mhrrokiem aż do szpiku kości, bo wiecie, jednak zabieranie dzieciakom cukierki i pieniędzy na te słodycze to jednak poważna sprawa! Nie mogą pozwolić sobie na żaden błąd, bo to cała formacja straci na renomie i w ogóle, ach. Jeszcze nie daj Merlinie je złapią, wsadzą do ciupy i w ogóle... nie polecamy takiego obrotu spraw! Cóż, tak po prawdzie to blondynka również nie próbowała nikomu rozszarpywać gardła, ale... powtarzała oczywiście plotki! I w niczym to jej nie przeszkadzało, aby udawać chojraka i szpanować rzekomą wiedzą na tego typu tematy. Pewnie nasza porządnicka prędzej by się zniesmaczyła na myśl, że będzie cała we krwi i w ogóle fujka... już szybciej zatrudniłaby kogoś do tej fuchy, z dziką satysfakcją oglądając taką masakrę na którymś ze swych wrogów... wspaniale! Chociaż chyba Zoe by do tego nie zatrudniła, mimo wszystko za bardzo ją lubiła, aby skazywać ją na takie rzeczy! Co prawda podejrzewała, że jej przyjaciółka może bić się dużo okazalej jeżeli chodzi o zalewanie krwią przeciwnika, NIE MNIEJ JEDNAK zostawiłaby tę sprawę komuś innemu! Nie da się ukryć, że patrząc na niektóre osobniki w tej szkole to przydałaby się jakaś selekcja. Niekoniecznie naturalna, nasze dwie ślizgonki z pewnością mogłyby się tym zająć! A w sumie nawet i trzy, w końcu banda gitowców jest najsilniejsza razem, czyż nie? Razem zacierałyby ślady, pozbywały się ciał... no idealnie. I miałyby powód do tych zabójstw - oczyszczanie planety z jednostek zagrażających bezpieczeństwu innych! Taka Scarlett sobie poradziła z tamtą idiotką, ale na Salazara, co by było, gdyby tamta rzuciła się na kogoś słabszego? No katastrofa! Więc chyba muszą po prostu przedsięwziąć demoniczny plan przywoływania spokoju w Hogwarcie. Inni powinni być im wdzięczni, A CO. - Oj tam, to nie będzie taka znów przesadna akcja! Poza tym sądzisz, że ma aż takiego dużego? - wyrzuciła z siebie Saunders, niby to w zamyśleniu. Tak naprawdę to średnio ją interesowało przyrodzenie Orlova, taka prawda, chlip. Nie mniej jednak czuła potrzebę, aby spytać panny Champion jak ona uważa! - Dobra, to na trzy cztery! Kto wygra, zostaje wilą - zarządziła losowanie i kiedy padło magiczne "cztery" obie panie wyciągnęły rękę. Ona akurat pokazała kamień, jakoś tak jej się zawsze wydawało, że kamień jest dobry, ehs. Zobaczymy! W każdym razie... płakać nie będzie. Grunt, aby się zemścić na tej durnej Hepburn!
losujemy wg zasad tu! I tak do skutku, aż któraś wygra, ale napisz posta dopiero, jak w końcu którejś uda się wygrać w losowaniu kostek xd
No przecież! Skoro inni woleli zajmować się tak głupimi sprawami jak opanowywanie świata czarodziejów itd. to władza w Hogwarcie musiała spoczywać w dobrych rękach, nieprawdaż?A czyje rączki by się zajęły lepiej niczego nieświadomymi uczniami, jak nie trzy pary sprawnych rąsi, z których każda używana była do czego innego. Tu również bez skojarzeń, bo mowa tu przecież o wymyślnym układaniu fryzur, czy też odstawianiu jakiś indiańskich tańców, wydrapywaniu oczu wrednym napastniczkom, no i nie można zapomnieć o ruchach dół-góra, jakie potrzebne są przy wykonywaniu manewru 'pokaż cycki', bo to przecież niezbędne. Jeżeli nie wiedziałeś w czyje ręce możesz zawierzyć swoje troski i zmartwienia to po tej krótkiej prezentacji powinieneś uzmysłowić sobie, że oto trafiłeś we właściwe ramiona! Dla rozjaśnienia efektów działalności gitowców Zoe i Scarlett były teraz na drodze do unicestwienia błąkającej się po szkolnych korytarzach Gryfonki-psycholki. Niby to mówią, że do Gryffindoru odważni i dumni idą, a tak na prawdę trzy czwarte z nich to niezrównoważone psychicznie i mało brakuje a niedługo zaczną się ślinić i wybałuszać oczy. Tego Zosia była pewna. W każdym razie dobrze by było jakby się uwinęły z robotą przed końcem roku, bo jak to tak wypuścić takie niewiadomoco w Anglię, czy skąd to tam pochodzi, to jeszcze krzywdę komuś wyrządzi albo co gorsza nowych ciosów się nauczy i na nowy rok wróci groźniejsze. Jeszcze lepiej jeśli zrobią to tak kilka dni przed balem bo chciała przecież fajną kiecuszkę sobie znaleźć i w ooogóle. Wiecie jak to jest. Nawet najbardziej waleczna dziołcha chce przecież wyglądać seksi kiedy należy. A i nie umniejszajmy tej waleczności pannie Saunders, bo może i w ciosach wybitna nie jest, ale jej wewnętrzna wojowniczka jest zawsze w pełni gotowa żeby komuś zadać cios bez ruszenia nawet ręką. Tej drogi dyplomacji też będzie musiała kiedyś małych gitowców nauczyć. To ją zagięła blondynka! Zoe jeszcze nigdy się nie zastanawiała nad Orlovowym przyrodzeniem, a teraz miała ku temu okazję. Sama też jakoś super ciekawa nie była, ale przecież na zadane pytanie trzeba odpowiedzieć, więc i mózgownicę musiała wytężyć co by z pamięci jakieś obrazy przywołać. Zazwyczaj kiedy się widziała z Grigorim, jakoś nie miała specjalnych potrzeb do patrzenia się w stronę jego rozporka, ale chociaż raz kiedyś kiedykolwiek musiała przecież tam spojrzeć. Zmarszczyła mocno brwi i po chwil spojrzała się z powagą na koleżankę. - Wydaje mi się, że wypukłości na jego spodniach nie były jakieś specjalnie małe. Może rzeczywiście jest całkiem spory - stwierdziła tonem rzeczoznawcy, a dla większego wrażenia pokiwała jeszcze głową na potwierdzenie swoich słów. - Fuuuujka - skrzywiła się po chwili, uzmysławiając sobie on czym ona w ogóle teraz gada, a obraz owych wypukłości będzie nawiedzał ją w koszmarach przez następnych kilka nocy. O ile to będą koszmary. Chryste, Zosiu uspokój się. - Zaraz zobaczymy, która dowie się pierwsza - wyszczerzyła się, bo bądź co bądź zaraz czeka je niemała zabawa. Trzy cztery. Czempionka była całkiem niezła w te klocki i zazwyczaj startowała z papierem, jakby przewidując ruch przeciwnika. Taka z niej prawie jasnowidzka była. Rizpekt. Uradowana klasnęła w dłonie! - Opowiesz mi jaki jest - poklepała Slizgonkę pocieszająco po ramieniu, bo to przecież było jasne, że jej też teraz męskie członki po głowie chodziły!
Och nie, to nie tak! Opanowywanie świata to wspaniała funkcja i kiedyś przejmie ją Scarlett! Jednak do tego trzeba cierpliwości, małymi kroczkami do przodu. Dlatego też wpadła na pomysł, aby założyć gang gitowców i wpierw wywalczyć wpływy w szkole. To dobry start. Władanie jedną z najlepszych szkół magicznych. Potem będzie kolejna i kolejna i... aż w końcu zawładną światem, nie ma zmiłuj. Póki co jednak musiały dbać o prestiż ugrupowania, dbając o każdy jego aspekt. Dlatego też nie mogły wybierać byle kogo na odpowiednie stanowiska. No i wcielać do armii, która niewątpliwie będzie przydatna przy zdobywaniu kolejnych terenów. Taki to strateg był z tej niepozornej blondynki! Choć oczywiście ona miała swoje sposoby na uprzykrzenie komuś życia, bez obaw. Może nie mordowała, czy nawet nie biła się niczym Zosieńka, ale oj tam. Czasem można coś ugrać dobrą intrygą, którą to teraz zaplanowała. Szkoda, że w sumie nie mogła się ziścić, chlip. Za długo piszemy te posty po prostu! Bleh, bleh, gryfoni są okropni! Saunders też ich nie lubiła, choć paradoksalnie dużo romansów i ziomów miała z tamtego domu. Cóż, jakby to ona zręcznie powiedziała - od każdej reguły zdarzają się wyjątki! A że tych wyjątków było sporo, to nieważne. Zresztą, większość to byli faceci - oni byli nawet spoko. Ale te baby z domu Godryka to o rany, litości. Niewyżyte, drące japę i chojrakowate idiotki, które uważały, że są takie świetne, A NIE BYŁY, a to pech. Ta cała Hepburn to był istny wrzód na tyłku, nigdy chyba nie spotkała równie irytującej pannicy z Gryffindoru. Nic dziwnego, że powinny z Champion zająć się selekcją tychże uczniów i studentów, bo to przechodziło ludzkie pojęcie. Właśnie, jeszcze się nauczy jakichś sztuk walki i będzie trudniejsza do unicestwienia. Lepiej wyrwać chory ząb raz, a dobrze, a co! I do tego poniekąd to wszystko zmierzało, choć niestety, ale plan się nie uda, a przynajmniej nie teraz, jak już wcześniej zostało napomknięte. Taka niepowetowana strata! Cóż, nie da się ukryć, że ona także nie miała pojęcia na temat przyrodzenia Griga i szczerze mówiąc był to co najmniej dziwny powód do rozmyślań. Jednakże brunetka sama go poniekąd wywołała! No dobra, Scarlett też to przeszło przez myśl, ale nigdy nie wypowiedziała tego na głos, nie musząc ciągnąć tego tematu! A tu proszę, jej przyjaciółka zrobiła to za nią. I W OGÓLE TO FOCH, ZOSIEŃKA ZAPOMNIAŁA O JEJ URODZINACH, że tak jakże subtelnie wtrącę w ten post, hehehe. - Aha - skwitowała więc dziewuszka, również się krzywiąc, bo, NO WŁAŚNIE, o czym one w ogóle myślały?! Może kiedyś, kiedy nie była w związku lubiła się zastanawiać nad takimi rzeczami. Albo inaczej - nie tyle co lubiła, co po prostu fajnie było obgadywać facetów z przyjaciółkami, bo straszna z niej plotkara, jak już wszyscy wiemy. Teraz? Teraz to było raczej niesmaczne, o dziwo. Szczególnie, że Orlov to jej kumpel, a nie koleś do wyrwania. No dobra, może plan był odrobinę inny, ale to tylko plan! Och, przegrała. Nie, żeby była niezadowolona ze zmiany w faceta, bo to mogłoby być ciekawe odczucie. Ale po prostu nie znosiła przegrywać, jak każdy. W dodatku była ślizgonką, więc pragnienie wygrywania było u niej silniej rozwinięte. Dlatego na chwilę przybrała niezadowoloną minkę, ale potem uśmiechnęła się krzywo do panienki Champion i zaczęła naprędce chować parę ciekawych eliksirów po kieszeniach. - Też parę spakuj, imprezę przeniesiemy na potem - powiedziała i mrugnęła do niej znacząco. Kiedy nabrały zaś zapasów, opuściły tę cudowną salę pełną bogactw!
z/t
zawieszam akcję, bo teraz jest ten bal i potem zaraz koniec roku, więc nie będzie jak jej przeprowadzić :c ale zwinęły parę eliksirów, to można to jakoś rozegrać kiedyś tam