Drobna zmiana na jego twarzy, a jednak zauważyła. Nie była typem człowieka, który łatwo się przejmował i brał do siebie słowa innych. Zwykle nie miały dla niej znaczenia, niknąc w tysiącach wypowiedzi kierowanych w jej stronę każdego dnia. Kiedyś było inaczej, ale zauważyła śmieszną zależność — każda "prawda", której zaufała, słowa, którym uwierzyła — mocniej pozagrzebywało ją w kłamstwach wobec samej siebie. Najlepszym wyjściem była więc obojętność, dostosowanie się i przytaknięcie. Dla spokoju. Patrzyła na niego, gdy mówił, jednak jej twarz wiele nie zdradzała. - Masz rację. I nie sądzę, żeby którekolwiek z nas mogło się o tym przekonać. Odparła krótko, przekręcając głowę delikatnie na bok, aby na chwilę odszukać jego spojrzenia. O tajemniczości nawet nie zamierzała komentować, bo zwyczajnie sądziła, że to ich pierwsza i ostatnia okazja do takich rozmów. Każdy postrzegał tajemnice inaczej, a że Lance była dość bezpośrednią osobą, cóż, na pewno była łatwiejsza w obsłudze niż większość kobiet. Zakodowała jednak, że chciał pracować w Ministerstwie. Zaskakujące, jak intrygującym człowiekiem był młody profesor i jego zwykle ironicznie brzmiące wypowiedzi. - Miejmy nadzieję, że nie spadniesz, bo nie jestem przekonana, czy mój poziom uzdrawiania byłby wystarczający, aby Cię poskładać Rasheed. - odparła zgodnie z prawdą, siląc się na delikatne wzruszenie ramion. Zerknęła na swoje dłonie, obserwując nieruchomego gada, dostrzegając w tym obrazie potencjał na wykonanie jakieś błyskotki. To nie było jednak tylko to. Jego słowa sprawiły, że zastanowiła się nad nimi głęboko, zanim obdarzyła go ciepłym spojrzeniem i wyjątkowo delikatnym uśmiechem. - To dobra rada, podoba mi się. W milczeniu było coś przyjemnego, a nie z każdym dało się w ciszy siedzieć. Nie była to męcząca, niezręczna cisza i nawet jeśli przez chwilę zastanawiała się, czy powiedziała coś nie tak. Żaden dźwięk jednak nie wypłynął z jej ust, jedynie westchnięcie. Usiadła wygodniej, podnosząc wzrok na ogień. Też myślała nad karierą aurora, nawet jeśli ojciec widział w niej rzemieślnika i dziedziczkę firmy, a wszyscy znajomi przyszłą nauczycielkę w szkole. Pokręciła jednak głową, zamykając oczy, zanim te natrętne i niechciane myśli rozlały się jej po głowie. Nie było sensu teraz nad tym gdybać. Uniosła na chwilę brwi na jego słowa, aby zaraz zaśmiać się na wzmiankę o zobowiązaniu w Slytherinie Jak często to słyszała? Zgarnęła kosmyk włosów za ucho, pozwalając sobie przesunąć paznokciami po szyi ukradkiem. - Wszystkich. Nie oczekiwałam odpowiedzi ani tym bardziej tego, że Ty miałbyś to zmienić. Odpowiedziała w końcu, bo daleko jej było do tego typu dziewczyn, co snuły marzenia lub sugerowały tego typu sprawdziany obcemu człowiekowi. Często jednak jej bezpośrednie odpowiedzi, brak wstydu przed trudnymi słowami i brak zawahania się w głosie sprawiały, że ludzie przeistaczali jej myśl, nadając jej nowego brzmienia, którego Nessa wcale nie chciała. Nie miała jednak tego nigdy za złe, bo każdy miał swoje ułomności, ona widocznie ominęła kilka zajęć z relacji międzyludzkich. Nie czuła też złości przez to, że czuła się przy nim dość swobodnie i wbrew litrom ironii, gburowatej minie i kantowania — był naprawdę ciekawy i sympatyczny. Aż szkoda, że czas tak szybko płynął i jednorazowa konwersacja tak szybko dobiegnie końca. Nigdy nie oczekiwała więcej od nikogo. Jej wzrok podążył za nim, a ciało mimowolnie drgnęło, gdy przypomniała sobie o ciszy nocnej. Kiwnęła głową, odkładając, ostrożnie gada, a następnie wstała, poprawiając, podobnie jak on, strój. Zebrała swoje rzeczy, przewieszając torbę na ramieniu, a różdżkę trzymając gotową do użytku. Stanęła jednak przed wielkoludem, zanim poszła, sięgając z kieszeni cukierka i wciskając mu w rękę. - Jesteś całkiem fajnym gburkiem, Sharker. To była ciekawa rozmowa, dzięki. Rzuciła z zaczepnym uśmiechem, po którym grzecznie kiwnęła głową na pożegnanie i obrócił się, kierując w stronę drzwi. Wyszła cichutko, rozglądając się po korytarzu, aby następnie udać się w stronę lochów, kończąc przy okazji patrol.
ztx2 |